3. Wzrok utkwiony w Chrystusa Ukrzyżowanego |
Ponownie stawiamy sobie przed oczy rozważane słowa Encykliki (DiM 8):
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany,
DiM 8d: Chrystus jest Słowem, które nie przemija [Mt 24,35],
DiM 8e: jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca ...”.
Jan Paweł II wciąż kieruje nasz wzrok w stronę Chrystusa Odkupiciela: Ukrzyżowanego – oczywiście Zmartwychwstałego. Poczuwa się do tego poczynając od swojej pierwszej encykliki o Odkupicielu Człowieka. Pisze tam m.in.:
„I tutaj właśnie ... jedna narzuca się odpowiedź, zasadnicza i podstawowa.
Jeden zwrot ducha, jeden kierunek umysłu, woli i serca:
– ad Christum Redemptorem hominis, ad Christum Redemptorem mundi
[= do Chrystusa Odkupiciela człowieka, do Chrystusa Odkupiciela świata].
– Ku Niemu kierujemy nasze spojrzenie, powtarzając wyznanie św. Piotra: ‘Panie, do kogóż pójdziemy?
Ty masz słowa życia wiecznego’, bo tylko w Nim, Synu Bożym, jest nasze zbawienie” [J 6, 68; por. Dz 4, 8 nn] (RH 7).
„Jest to podstawowe zadanie Kościoła we wszystkich epokach, a w szczególności w epoce naszej, aby skierowywał wzrok człowieka, aby skierowywał świadomość i doświadczenie całej ludzkości w stronę tajemnicy Chrystusa, aby pomagał wszystkim ludziom obcować z głębią Odkupienia, która jest w Jezusie Chrystusie.
– Przez to samo dotykamy równocześnie największej głębi człowieka: ludzkich serc, ludzkich sumień, ludzkich spraw” (RH 10).
W dalszym ciągu swej pierwszej encykliki uzasadnia Jan Paweł II, dlaczego to właśnie ukierunkowanie wzroku całego świata na Chrystusa-Odkupiciela ma tak istotne znaczenie:
„Nie ma Kościół innego życia poza tym, jakim obdarza go Jego Pan i Oblubieniec.
Właśnie dlatego tak bardzo musi być – również i Kościół – zjednoczony z każdym człowiekiem,
skoro z nim zjednoczył się Chrystus w tajemnicy odkupienia” (RH 18).
Ten „Pan i Oblubieniec” Kościoła, ale i każdego z osobna człowieka: mężczyzny i kobiety, umiłował „do końca” (J 13,1) na krzyżu. Nie trzeba się lękać, by stawać po Jego stronie. On, i tylko On – „ma Słowa życia Wiecznego” (J 6,68). I nie ma szans, by ocalenie człowieka znalazło się kiedykolwiek u kogoś innego poza jedynym tylko Synem Bożym, ale i Synem Maryi: Jezusem Chrystusem:
– „I nie ma w żadnym innym zbawienia,
gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego Imienia,
w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).
Bóg Ukrzyżowany! Sama myśl o tym, że człowiek – ukrzyżował Boga, przyprawia o zawrót głowy. Jak to było możliwe? Jak się to stało!? Chrystus ukrzyżowany – to Bóg, który w tej chwili nie potrafi nawet ustać. Nogi Jego są potrzaskane, może nawet połamane przy torturach jakim go wcześniej poddawano w ‘ciemnicy’ : nocą z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek (por. wyż.: Uwaga. Piętnaście ukrytych Mąk Chrystusa w noc na Wielki Piątek). Potem nastąpiły męki okrutnego, przerażającego biczowania. Na podstawie drobiazgowych analiz Całunu Turyńskiego naliczono 363 ran szarpanych przez bicze zakończone każdorazowo trzema ołowianymi kulki z zadziorami (zob. zwięźle, ze zdjęciami: EWIG [3-4, 1994] 6n). A potem ukoronowanie koroną z cierni! Sam Piłat zdobył się na widok Jezusa, tego „Króla Żydów” w cierniowej koronie, który stał się ludzkim krwawym strzępem, jedynie na słowa: „... Oto Człowiek ...!” (J 19,5)!
A jest to Bóg-Człowiek, Odkupiciel świata. W którym mamy pokładać naszą wiarę, wyrażoną chociażby pełnym skruchy, pokory ale i miłości naszym „Jezu, ufam Tobie” !
Pisał o Nim Izajasz – w swej wizji Sługi Bożego Cierpiącego – na kilka wieków przed wydarzeniami (być może ok. 550 r. przed Chr.):
„Jak wielu osłupiało na Jego widok –
tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd
i postać Jego była niepodobna do ludzi ...
Nie miał On wdzięku ani też blasku,
aby na Niego popatrzeć ...
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
mąż boleści, oswojony z cierpieniem ...” (Iz 52,14; 53,2n).
4. Ukrzyżowany ... stoi |
Czy to możliwe, oddać się w swej całej totalności takiemu ... strzępowi człowieka i Jemu zaufać: na życie – umieranie – i to co nastąpi po śmierci? Tymczasem ten ukrzyżowany, to nie człowiek, ale Bóg-Człowiek: Jednorodzony Syn Boży!
A przecież w takiej właśnie postaci staje przed każdym człowiekiem „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego” (Wyznanie Wiary: mszalne). Jan Paweł II stwierdza:
DiM 7s: „... Chrystus cierpiący przemawia w sposób szczególny do człowieka i to nie tylko do ludzi wierzących.
– Również człowiek niewierzący potrafi w Nim odkryć całą wymowę solidarności z ludzkim losem, a także doskonałą pełnię bezinteresownego poświęcenia dla sprawy człowieka: dla prawdy i miłości ...” (DiM 7s).
Jednakże okazanie takiemu Chrystusowi: zatorturowanemu – współczucia na poziomie tylko ‘ludzkim’ byłoby rozminięciem się z tajemnicą, jaka się tu rozgrywa. Z postawy Jezusa Chrystusa, upodlonego w swym człowieczeństwie, bije nieustannie głębia Jego godności, której żadne tortury i żaden zastosowany wobec Niego cynizm nie zdołały naruszyć.
Niemożliwe, żeby sami oprawcy tej godności nie odczuli. Najlepszym tego świadectwem jest wyznanie wiary setnika oddziału egzekucyjnego, jakie pojawiło się na jego ustach spontanicznie w chwili skonania Jezusa Chrystusa:
„Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł:
– ‘Prawdziwie, Ten Człowiek był Synem Bożym’ ...” (Mk 15,39).
Ten Ukrzyżowany stał się według zamysłu Trójjedynego, ale i z własnego wyboru po wielekroć potwierdzanego, ofiarą przebłagalną dla odkupienia swych ludzkich Braci i Sióstr:
„... Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są Chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez Odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie.
– Jego to ustanowił Bóg [= Ojciec] narzędziem Przebłagania przez wiarę, mocą Jego Krwi ...” (Rz 3,23nn).
Motywem ze strony Trójjedynego, ale tym samym i samego Syna Człowieczego, jest wciąż Boża Wierność raz człowiekowi zaproponowanej ‘obrączce ślubnej’ na dni „dobre i trudne”, czyli to co Jan Paweł II lubi określać jako „Boski wymiar Odkupienia”:
DiM 7t: „Boski wymiar tajemnicy paschalnej [= Ofiary Chrystusa na Krzyżu] sięga jednak jeszcze głębiej.
– Krzyż postawiony na Kalwarii, krzyż, na którym Chrystus toczy ostatni swój Dialog z Ojcem, wyłania się z samej głębi tej Miłości, jaką człowiek, stworzony na Obraz i Podobieństwo Boga, został obdarzony w odwiecznym Bożym zamierzeniu.
– Bóg, którego objawił Chrystus, pozostaje nie tylko w stałej łączności ze światem jako Stwórca, ostateczne źródło istnienia.
Jest On Ojcem: z człowiekiem, którego powołał do bytu w świecie widzialnym, łączy Go głębsza jeszcze więź niż sama stwórcza więź istnienia.
– Jest to Miłość, która nie tylko stwarza dobro, ale doprowadza do uczestnictwa we własnym życiu Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ten bowiem, kto miłuje, pragnie obdarzać sobą” (DIM 7t).
5. Ukrzyżowany ... puka |
Kto choć trochę otworzy się w swym sercu na Tego – takiego Ukrzyżowanego, z Którego oczu nadal przeziera odkupieńczo-oblubieńcza Miłość i ofiarowane sobie przebaczenie, otwiera się w swym zapatrzeniu w Niego tym samym na Dar, który z istoty swej przerasta wszystko co jest doczesne. Dar ten pozostaje zarazem w zasięgu wyciągnięcia dłoni. Jest to Chrystusowa propozycja życia – wiecznego.
– Wypada jedynie ponownie przytoczyć słowa samego tego ukrzyżowanego, tym razem z Jego Mowy Eucharystycznej (J 6):
„To bowiem jest Wolą Ojca Mego,
aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne.
A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,40).
Ten ukrzyżowany zechciał stanąć przed każdym człowiekiem: swymi ludzkimi Braćmi i Siostrami, w takiej właśnie postaci. Liczy w swej Bożej ufności, a po trochu w swoim ‘Bożym łudzeniu się’ na to, że widok Syna Człowieczego w takiej postaci wyzwoli jakiś ‘ludzki’ odruch ... współczucia, albo i ... solidarności. Cierpieć On przecież wcale nie musiał. Jeśli się zaś zdecydował na tak okrutną mękę, uczynił to przez swą miłość ‘do szaleństwa’. Chciał człowieka ‘wyrwać’ niemal ‘na siłę’ z drogi wiodącej do potępienia, skoro inne argumenty do naszej nierozumności, bezmyślności i krótkowzroczności już nie przemawiają.
Trudno uchylić się w tej sytuacji od pytania: czy wstrząsający widok „Tego, którego przebodli” (J 19,37): ukrzyżowanego – nie staje się ze strony samego Syna Człowieczego pełnym Bożej ‘pokory i grzeczności’ nieśmiałym „pukaniem do naszych serc” ? Jest to oczywiście ‘pukanie’, za którym się kryje delikatne, pełne Bożego zawierzenia ... człowiekowi oczekiwanie. Jan Paweł II podkreśla – przytaczaliśmy to już poprzednio:
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany,
Chrystus jest Słowem, które nie przemija...” (DiM 8c-d).
Oczywiście:
„Niebo i ziemia przeminą,
ale Moje Słowa nie przeminą” (Mt 24,35; Mk 13,31; Łk 21,33).
To Boże Słowo, które Bogiem było i pozostaje (J 1,1), stało się Ciałem, a właściwie ... ‘mięsem’:
„Słowo stało się Ciałem
(gr.: sárx = mięso; Jan nie użył tu gr.: soma = ciało, jako pojęcie już uwznioślone, wysublimowane)
– i zamieszkało wśród nas ...” (J 1,14).
Istotnie, nie ma grzechu, który by się nie zdarzył w genealogii przodków Jezusa Chrystusa. On naprawdę ‘mięsem’ się stał. I zstąpił z nieba – z miłości oblubieńczej do nas – naprawdę jedynie „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” (Wyznanie Wiary mszalne).
Ileż subtelności u tego Boga-Sługi, który przemawia do człowieka niemym głosem widoku siebie jako ukrzyżowanego! Syn Człowieczy nie uczyni w stosunku do człowieka nigdy niczego ‘na siłę’. Będzie czekał „cierpliwie” (2 P 3,9), czy Jego Umiłowana Mu „otworzy”. Boża ‘grzeczność’ w obliczu wielkości i godności osoby człowieka jest tu posunięta do granic trudnych do pojęcia:
„Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy Mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną” (Ap 3,20).
Słowa te harmonizują doskonale przede wszystkim z Jezusem przychodzącym do ludzkiego serca w Eucharystii. Ale nie tylko.
– Tutaj Jan Paweł II wiąże to Słowo-Boże-Pisane z Chrystusem Ukrzyżowanym. W takiej właśnie postaci: jako ukrzyżowany – a przecież żywy (por. Ap 1,17), staje Jednorodzony Syn Boży i Syn Człowieczy przed każdym człowiekiem. Oto Odkupiciel człowieka! W takiej postaci staje „i kołacze do drzwi serca” (DiM 8e)!
Jezus Chrystus mógł oczywiście stanąć przed Piłatem – i przed każdym z nas – w blasku swego Boskiego Majestatu. Zresztą dał to do poznania sam o sobie – wyraźnie:
„A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą Chwałą,
którą miałem u Ciebie pierwej,
zanim świat powstał” (J 17,5).
A jednak, Syn Człowieczy woli stanąć przed swymi ludzkimi Braćmi i Siostrami jako strzęp krwi i ran pewnego ... Człowieka. Tymczasem to jest ... Bóg!
Czy człowiek: mężczyzna i kobieta – takiego Boga, w ślad za częścią upadłych Aniołów – odrzuci i Nim wzgardzi? Czy też Go może przyjmie, przygarnie Go i otworzy się na Niego w swym sercu?
– Czy zatem Człowiek otworzy się na Niego, gdy w tym skrwawionym ludzkim Strzępie dostrzeże ukrzyżowanego ... Boga-Człowieka, który z miłości do nas darowuje nam swoje przymierze z Nim, przypieczętowane Jego Bożo-Ludzką krwią odkupienia i poślubienia?
Widok tak dla człowieka wyniszczonego Boga, który nadal kocha i ... przebacza, wzbudzi być może uczucie litości-miłosierdzia ... względem Syna Człowieczego ...
– A przecież, uchowaj Boże!, może ... ten ukrzyżowany jedynie się łudzi, że taka będzie reakcja człowieka: mężczyzny i kobiety – na widok: Jego jako ukrzyżowanego ...?
C. DO DRZWI ... KAŻDEGO CZŁOWIEKA |
1. Zaimek: |
Posuniemy się o dalszy krok w rozważaniu omawianego, długiego zdania encykliki o Bożym Miłosierdziu (DiM 8). Najpierw przytoczymy tę część zdania, która teraz ma być przedmiotem dalszej analizy słów Papieskich:
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany,
DiM 8d; Chrystus ...
DiM 8e: jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca
DiM 8f.: każdego człowieka” (DiM 8a-d).
Wypada poświęcić nieco uwagi zaimkowi, jakiego użył tu Ojciec święty. Zauważamy przede wszystkim, że występujący w tekście Papieskim zaimek nieokreślony „każdy” nie występuje w Apokalipsie, którą Ojciec święty przywołuje tu jedynie pośrednio (poprzez odnośnik: ‘por.’ = porównaj; czyli cytat nieco już zmodyfikowany). Mimo to Jan Paweł II nie waha się poszerzyć tu wyraźnie tekst biblijny, zresztą w pełnej harmonii z całokształtem depozytu wiary oraz zarówno w zgodności ze ‘zmysłem wiary’, jak i ‘analogią wiary’. A poza tym, samo Słowo-Boże-Pisane nie zostawia żadnej wątpliwości: Dzieło Odkupienia dokonane przez Syna Bożego, obejmuje bez wyjątku wszystkich ludzi i każdego człowieka z osobna:
„[Bóg] który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania Prawdy.
Albowiem jeden jest Bóg, jeden też Pośrednik między Bogiem a ludźmi,
człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich
jako świadectwo we właściwym czasie ...” (1 Tm 2,4nn).
W podobnym duchu wyraża się pierwszy Papież, Szymon-Piotr:
„Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy ...
Ale On jest cierpliwy w stosunku do was.
Nie chce bowiem niektórych zgubić,
ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia ...” (2 P 3,9).
2. Powaga |
Tutaj słowa tego używa i mocno je w zdaniu uwydatnia Papież. Jest to Namiestnik Tego, takiego Boga-Człowieka: Ukrzyżowanego, ale i Zmartwychwstałego. Mówi i naucza jako Papież. Nie jest to w tej chwili co prawda tekst ‘dogmatyczny’ w ścisłym słowa znaczeniu. Niemniej jest to dokument w randze swojej szczególnie uroczysty: Encyklika, czyli List Apostolski, traktowany jako pismo skierowane do całego świata chrześcijańskiego.
– Zdarza się zresztą – właśnie za Pontyfikatu Jana Pawła II, że Ojciec święty w encyklice odwołuje się w jakimś szczegółowym zdaniu do swojej powagi jako Namiestnika Chrystusowego i na swą łączność z całym Kolegium Biskupim, wskutek czego wypowiedź jego nabiera charakteru dogmatu [tak postępował już Paweł VI – zob.: HV 6.14.20; a tym bardziej Jan Paweł II, zob.: EV 57.58.62.65], chociażby się to nie w pełni mieściło w obrębie ‘podręcznikowych’ ustaleń odnośnie do tego, kiedy mamy do czynienia z formalnym ‘dogmatem’.
W tytule omawianej encykliki o Bożym Miłosierdziu Papież nie wyszczególnia jej adresatów jako wyłącznie członków Kościoła katolickiego. Mówi tym razem do Rodziny Ludzkiej całej :
„Czcigodni Bracia, Umiłowani Synowie i Córki,
Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo” (DiM 1).
Chrystus jest Odkupicielem oczywiście wszystkich ludzi bez żadnego wyjątku. Sformułował to dobitnie sam Chrystus – chociażby przez św. S. Faustynę:
„Zdrój Miłosierdzia Mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu
dla wszystkich dusz – nikogo nie wyłączyłem” (DzF 1182).
W ten sposób uświadamiamy sobie, że Jan Paweł II podkreśla w omawianym fragmencie swej encykliki, iż Odkupiciel właśnie jako:
DiM 8c-e-f: „Ukrzyżowany ... stoi i kołacze
do drzwi serca każdego człowieka” (DiM 8c-e-f).
Niewątpliwie zdumiewa to wystawanie samego Boga: Stworzyciela – i Odkupiciela u wejścia do drzwi serca każdego człowieka. Świadczy ono o Bożej subtelności w obliczu ludzkiej godności: wielkości osoby człowieka: mężczyzny i kobiety. Co ważniejsze jednak, wspomniane „stanie i pukanie” Chrystusa jako ukrzyżowanego dotyczy według Namiestnika Chrystusowego „każdego człowieka” [DiM 8f].
Nie możemy nie postawić sobie w tym miejscu istotnego pytania:
Co to znaczy: „... każdego człowieka”? Okazuje się, że jest to stwierdzenie dalekosiężne i zarazem wprowadzające w ogromną radość.
– Mówi tu – warto to sobie uświadomić wprost i jaskrawo – Chrystusowy Namiestnik. Czy sięgając po to wyrażenie: „... każdego człowieka” przy pisaniu encykliki, musiał on mieć jasność Bożego rozumienia użytego tu zaimka: „... każdego (człowieka)”?
– Być może, że towarzysząca mu przy pisaniu tego zdania świadomość ‘dostrzegła’ z poczuciem pewności Objawienia Bożego wszystkie konsekwencje użytego tu zaimka. Konieczne by to jednak nie było. W jakiejś analogii do autorów biblijnych, którzy nie musieli rozumieć ostatecznych konsekwencji użytych przez siebie wyrażeń, podsuwanych im przez Ducha Świętego.
Faktem pozostaje: jest to aż encyklika. Oraz że pisze tu w imieniu swego Boskiego Mistrza, Boga-Człowieka, Jego Namiestnik na ziemi. Z tej zaś racji, w Nim musi działać Duch Święty siłą rzeczy w wyjątkowym spotęgowaniu. Nie na darmo każdorazowy Papież zostaje obdarzony wprost przez Chrystusa i Ducha Świętego charyzmatem Prawdy Objawienia. Jemu przecież zwierza sam Jezus Chrystus, jedyny Pan Swego Kościoła – misję-zadanie: „Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci ...” (Łk 22,32).
3. Każdy: każdy bez wyjątku |
Użyty tu zaimek nieokreślony: „... każdy (człowiek)” odnosi się zatem ponad wątpliwość nie do samych tylko katolików. Ani nawet do samych wyłącznie chrześcijan, czyli tych którzy wierzą w Chrystusa jako Boga-Człowieka. Zaimek nieokreślony: ‘każdy’ dotyczy w sensie ścisłym każdego człowieka jako człowieka. Zatem i pogan. I nie-chrześcijan. I ateistów. Dotyczy – i nie może być inaczej, oczywiście także ludzi czasów przed-Chrystusowych, jak i wszystkich bez wyjątku z epok po-Chrystusowych. Odkupienie dokonane przez Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa rozciąga się na wszystkich ludzi bez wyjątku.
W jaki zaś sposób Ukrzyżowany stawał i staje niezmiennie również u drzwi serca ludzi epoki przed-Chrystusowej, „stojąc i pukając” w oczekiwaniu: czy Mu otworzą, jak to jest możliwe? To już jest Boża tajemnica. Ale też: Jezus Chrystus jest Bogiem. On zna drogi, jakimi zdoła dotrzeć do ludzkiego serca – wszystkich epok (zob. do tego: J 2,25)!
Po czym rozpoznają ci ludzie, np. nie-chrześcijanie oraz ludzie czasów przed-Chrystusowych, że to jest ... Jezus Chrystus, Syn Boga Żywego?
– Nie ulega wątpliwości, że Bóg ma prócz zwyczajnych dróg udostępniania ludziom swych łask odkupienia
(tj. poprzez swój Kościół i sakramenty święte, począwszy od sakramentu chrztu świętego; poprzez nauczanie Kościoła itd.)
również jeszcze drogi nie-zwyczajne. Mimo że nie do nas należy dokonywanie ‘wyboru’ tego, która z tych dróg by nam indywidualnie odpowiadała względnie nie odpowiadała
(zob. do tego RP 31/I: „Byłoby zatem niedorzecznością, a także zarozumiałością chcieć arbitralnie ignorować narzędzia łaski i zbawienia ustanowione przez Boga...”).
Wciąż aktualne są inne słowa tegoż Ojca świętego:
„Kościół może tylko zachęcać swe dzieci, które znajdują się w tych bolesnych sytuacjach
(np. ponownego małżeństwa, tym razem już nie-sakramentalnego),
by zbliżały się do miłosierdzia Bożego innymi drogami, a nie poprzez sakramenty
pokuty i Eucharystii, dopóki nie spełnią wymaganych warunków...” (RP 34; por. FC 84; itd.).
4. Każdy ... Poczęty |
Co więcej jednak, użyty tu zaimek: „... serca każdego człowieka” obejmuje ponad wątpliwość również każdego człowieka ledwo poczętego, dopiero jedno-komórkowego. Z chwilą połączenia się komórki rozrodczej ojca i matki, tj. owego około pół godziny trwającego procesu łączenia się garniturów chromosomalnych komórki ojca i matki, powstaje pierwsza komórka od razu człowieka, określana w języku naukowym: zygota. Jest to od tego momentu pełny, prawdziwy człowiek: z duszą i ciałem. Wyposażony od tejże chwili we wszystkie komponenty, które stanowią o jego godności jako ludzkiej osoby i z tą samą chwilą Bożego Obrazu wobec kosmosu. Jan Paweł II przypominał w swym Liście do Rodzin (1994 r.):
„... W ludzkim rodzicielstwie Bóg sam jest obecny
– obecny w inny jeszcze sposób niż to ma miejsce
w każdym innym rodzeniu w świecie widzialnym, ‘na ziemi’.
– Przecież od Niego tylko może pochodzić ‘Obraz i Podobieństwo’,
które jest właściwe istocie ludzkiej, tak jak przy stworzeniu ...” (LR 9).
Parę zdań wcześniej zaznacza Jan Paweł II:
„Gdy z małżeńskiej jedności dwojga rodzi się nowy człowiek,
to przynosi on z sobą na świat szczególny Obraz i Podobieństwo Boga samego:
w biologię rodzenia wpisana jest genealogia osoby” (LR 9).
Koncentrujemy się obecnie na Małym Człowieku, który powstaje w chwili poczęcia. Gdy ani matka, ani ojciec jeszcze nie wiedzą, że w łonie tejże matki powstało nowe, odrębne człowiecze Życie, które Bóg, „obecny” w ludzkim rodzicielstwie, wywołuje z nie-istnienia do istnienia.
– W tymże momencie Bóg nadaje Małemu Człowiekowi Imię niepowtarzalne, tzn. jakiego już nigdy nie będzie nosił nikt inny. Każdy z nas pozna to ‘swoje’ Imię dopiero w chwili, gdy „zwyciężymy” po przejściu egzaminu na jakość naszej miłości i staniemy przy Bożym Tronie. Tak to oznajmił sam Pan:
„Zwycięzcy dam manny ukrytej
i dam mu biały kamyk,
a na kamyku wypisane Imię nowe,
którego nikt nie zna oprócz tego, kto je otrzymuje” (Ap 2,17).
Jakaż radosna i porywająca perspektywa! Bogu nie braknie imion – zróżnicowanych! Jest On „bogaty-rozrzutny” w Miłosierdzie (Ef 2,4)!
Bóg niejako ‘nie ma się z radości’ w chwili, gdy może obdarzyć ten z kolei swój żywy Obraz, swą Umiłowaną – istnieniem-życiem. W tym samym momencie powołuje tego Malutkiego do życia – wiecznego, wołając do niego głośno:
„Ty Moje Ukochanie! Kocham Cię!
I wzywam do życia – wiecznego!
Do uczestnictwa w Mojej Boskiej Naturze!
Jeśli tylko zechcesz stać się ... Oblubienicą Twego Odkupiciela-z-krzyża!
Warunkiem osiągnięcia życia wiecznego jest jednak zachowywanie Moich przykazań!”
„A wiem, że Przykazanie Jego [= Ojca]
jest życiem – wiecznym” (J 12,50).
Już taki Mały Człowiek: jedno-komórkowy – ‘ma’ wszystko, co stanowi o jego ludzkiej naturze. Tym samym jest on osobą. Jest wyposażony w samoświadomość [rozum], samostanowienie [wolna wola], i niezbywalną zdolność podejmowania odpowiedzialności. Przez to podstawowe wyposażenie natury ludzkiej ten Mały Człowiek cechuje się godnością podarowanego sobie człowieczeństwa. Oczywiście wraz z przysługującymi mu wszystkimi prawami należnymi ludzkiej osobie.
Natomiast sam w sobie fakt, iż ten Mały Człowiek jest jeszcze nie-rozwinięty i nie wydoskonalony, nie stanowi dla Boga najmniejszego problemu! Bóg jest Stworzycielem ‘czasu’ – i nadal pozostaje Panem ‘czasu’. Podobnie też człowiek dorosły może np. spać, a niekiedy z takich czy innych względów traci przytomność. Człowiek może być dorosły, a fizycznie, biologicznie, albo i psychicznie nie rozwinięty: upośledzony. Od aktualnego funkcjonowania ludzkiej psychiki nie zależy godność przysługująca mu z natury. Rozwój wszelkich uzdolnień jest problemem tylko wtórnym, który w każdym razie nie stwarza najmniejszego problemu dla Boga, Pana swojego stworzenia.
Zdarza się, a może bardziej precyzyjnie: w skali światowej dzieje się to masowo z sekundy na sekundę, że Mały Człowiek ‘ginie’: umiera przed swym urodzeniem. Bywa tak w wyniku śmiertelnego wypadku, gdy dziecko ginie wraz ze swoją matką. Albo też Człowiek ten, chociażby dopiero jednokomórkowy [zygota; albo już i embrion – od zagnieżdżenia w błonie śluzowej macicy] zostaje zamordowany – obojętnie jak:
przez fizyczne przerywanie ciąży,
umiera w wyniku samoistnego poronienia;
przez użycie środków poronnych stosowanych przez matkę: spiralę, względnie środki hormonalne, prostaglandyny, współżycie z prezerwatywą, a tym bardziej RU-486, względnie wydoskonaloną: ellaOne, itd.
Wciąż intrygujące jest pytanie: Co się dzieje wtedy z takim Małym Człowiekiem? Dokąd on się dostaje w chwili swej śmierci? Był przecież jeszcze ... nie-rozwinięty – i nie ochrzczony. Chociażby nawet jego rodzice byli chrześcijanami.
5. Odpowiedź Encykliki (DiM 8f) |
Odpowiedź na to pytanie, które dla wielu rodziców, szczególnie zaś matek, chociaż nie tylko dla nich – może być niezwykle dramatyczne
[poronienie samoistne; albo i spowodowane; po środkach poronnych; w przypadku prośby o rozgrzeszenie w trybunale Miłosierdzia]
przynosi na swój sposób rozważany fragment encykliki o Bożym Miłosierdziu. Trzeba wrócić do użytych przez Ojca świętego również poprzedzających słów:
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany (8c),
DiM 8d: Chrystus ... (8d),
DiM 8e: jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca (8e)
DiM 8f: każdego człowieka ...” (DiM 8f).
Mały człowiek oczywiście jest człowiekiem. Jest nim niezbywalnie i nieodstępnie: od momentu połączenia się komórki ojca i matki. Jest też wyposażony we wszystkie istotne komponenty człowieczeństwa.
Raz poczęty człowiek nigdy już istnieć nie przestanie. Śmierć nie ma żadnego wpływu na istnienie człowieka: zmienia się jedynie stan aktualny, w jakim się znajduje: z życia ziemskiego – w momencie śmierci biologicznej przechodzi w życie odtąd już na zawsze – w wieczności: szczęśliwej względnie w potępieniu wiecznym: zależnie od tego, którą z możliwości dany człowiek sobie aktem swojej wolnej woli wybierze.
Jest powszechnym twierdzeniem wiary, iż Chrystusowe zbawienie-odkupienie obejmuje każdego człowieka bez wyjątku. Zarówno epoki przed-Chrystusowej, jak i po-Chrystusowej. Znaczy to, że nie ma i nigdy nie będzie człowieka nie odkupionego!
– Natomiast Szatani nie są odkupieni. Chrystus zstąpił z nieba „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” (Wyznanie Wiary mszalne), zatem nie dla upadłych Aniołów!
– To założenie dogmatyczne jest dla nas cennym punktem wyjścia dla dalszego wnikania w tajemnicę tego:
co się dzieje z Małym Człowiekiem zabitym względnie ginącym przed swym urodzeniem? Każdy z nich jest oczywiście odkupiony. I nie może być inaczej.
Kolejnym punktem wyjściowym do wnikania w omawiane pytanie, jest dalsze, równie niepodważalne stwierdzenie. Mianowicie Bóg nie może sobie pozwolić na to, by czy to do nieba, czy do piekła dostał się ktokolwiek wbrew swojej woli, tzn. niezależnie od aktu wolnej woli. Zarówno do Królestwa Bożego zbawienia, jak i wiecznego potępienia dostają się tylko ci, którzy uprzednio dokonali wolnego wyboru w jednym z tych kierunków – mocą swego uzdolnienia do samostanowienia o sobie.
– W Niebie nie ma miejsca na żadnego niewolnika! Niewolnicy są natomiast w potępieniu wiecznym: niewolnicy z własnego wyboru ...!
W piekle znajdują się wyłącznie ci, którzy niewolnikami Szatana być chcieli. Zadecydowali tak swą wolną wolą, gdy w sensie definitywnym wzgardzili Bożą Miłością i Bożym Życiem.
Bóg jedynie pieczętuje wybór dokonany przez samego człowieka. Jednocześnie zaś Bóg podejmuje uprzednio wszelkie możliwe starania, by wybór człowieka był ukierunkowany na „Życie”, a nie na „Śmierć” (por. Pwt 30,19; por. DzF 1728; itd.).
6. Wnioskowanie teologiczne |
Skoro zatem:
Bóg w jakiś sobie wiadomy sposób nie może oczywiście nie być władny, by wyzwolić u tych Małych, nie rozwiniętych ludzi – świadomej decyzji: wyboru czy to na zbawienie, czy też (nie daj Boże!) potępienie.
Ośmielamy się podjąć próbę teologiczną zastanowienia się nad tym, jak to się wszystko może odbywać. Obracamy się w sferze wnioskowania teologicznego, dyskutowanego i nie rozpracowanego jeszcze ‘do końca’ w teologii. Nie zostało ono też jeszcze rozstrzygnięte przez Magisterium Kościoła, choć istnieją pewne jego przesłanki i aluzje, napawające optymizmem wiary.
Zdajemy sobie przede wszystkim sprawę, że problem: gdzie znajdują się Dzieci Nie urodzone – służy raczej zaspokojeniu naszej ‘ciekawości’, natomiast w świetle ogólnych podstaw dogmatycznych nie stanowi poważniejszego problemu. Niemniej: skoro możemy podjąć próbę dokładniejszego zastanowienia się nad nim, nie należy z tej ‘próby’ zrezygnować jedynie dlatego, że Magisterium Kościoła dotąd nie wypowiedziało się na ten temat zbyt dokładnie.
Wypada sobie jednak uświadomić, że rozstrzygnięć oficjalnych Magisterium w tej kwestii, ściśle biorąc, właściwie nawet nie potrzeba. Istnieje aż nadto dużo pewników teologicznych, w oparciu o które możemy się pokusić o wysunięcie dobrze ugruntowanej opinii: pewników zarówno dogmatycznych, jak i biblijnych. Ponadto zaś mamy do dyspozycji dar Ducha Świętego: „zmysł wiary” oraz „analogię wiary”, choć oczywiście autorytatywnym wyrazicielem jednego i drugiego ‘zmysłu’ jest sam tylko Urząd Nauczycielski Kościoła (zob. DV 10).
Wszystko to pozwala, przy uwzględnieniu zarówno aspektu niesprzeczności wysuwanej opinii z innymi danymi Objawienia, jak i pozytywnymi argumentami przemawiającymi za jej ‘odpowiedniością’ [argumentum convenientiae], opowiedzieć się za wysuniętym tu rozwiązaniem.
7. „Odejdę ...”: Odkupieńcza męka |
Odkupiciel mówił po Ostatniej Wieczerzy, gdy najwyraźniej żegnał się z Uczniami tuż przed początkiem swej męki:
„A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie,
abyście i wy byli tam, gdzie JA JESTEM ...” (J 14, 3).
Według opisu Jana miało to miejsce między Wieczernikiem a pojmaniem w Ogrojcu. Dzieje się to zatem już w ramach tej Jego „Godziny” (J 13,1): uwielbienia Syna Człowieczego przez mękę, krzyż, ale i zmartwychwstanie, wniebowstąpienie, zesłanie Ducha Świętego. Jest to szczytowa godzina tajemnicy Paschy (por. do tego wyż.: Nadeszła Godzina Moja).
Jezus parokrotnie, coraz jaśniej, obiecuje wysłanie „Innego Pocieszyciela” (J 14,16; DeV 14) – za cenę jednak tego, że wpierw On – Jezus, musi „odejść”. Sam Jezus pozostanie zawsze Pierwszym ‘Pocieszycielem’ swych Uczniów. Tym „innym”, drugim Pocieszycielem będzie Duch Święty, którego Jezus wyśle „od Ojca” (J 16,7).
Jezus wypowiada to słowo „... odejdę” – względnie „...przyjdę” jednym tchem, jakby tu nie chodziło o nic szczególnego. Tymczasem czasowniki te zawierają ładunek treściowy po ludzku mówiąc przerażający – ale zarazem odkupieńczy.
– Jezus uzasadnia konieczność swego ‘odejścia’, równoznacznego z powrotem do Ojca od którego wyszedł (por. J 16,28) tym, że inaczej nie będzie mógł posłać Ducha Świętego.
Ten zaś Duch Święty będzie miał jedno główne zadanie do spełnienia::
„On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat
o grzechu, o sprawiedliwości, i o sądzie” (J 16,8).
Treść wspomnianego tu „przekonywania” wyjaśnialiśmy szczegółowo już parokrotnie. Jezus zdradza się mimo woli, jak Jego samego to ‘boli’, że ludzie ... Jemu nie uwierzyli (J 16,9).
– Podobny ‘ból’ przeżywał On: Syn-Słowo już w chwili gdy pierwsza ludzka para wzgardziła Bożym Słowem – Bożym przykazaniem (DeV 33). Duch Święty, który „przenika głębokości Ojca i Słowa-Syna” (1 Kor 2,10), zna Boży ból: radykalnie odrzuconej Bożej Miłości w upadku prarodziców.
– On to będzie przekonywał ludzi o popełnionym grzechu. Nie po to, by człowiek popadł w rozpacz, lecz by się nawrócił i przyjął Słowo Boże wraz z darem odkupienia:
„Przekonywanie to bowiem ma na celu nie samo oskarżenie świata, ani tym bardziej – jego potępienie.
Chrystus nie przyszedł na świat, aby go osądzić i potępić, lecz – by go zbawić ...
– W taki sposób przekonywanie o grzechu staje się równocześnie
przekonywaniem o odpuszczeniu grzechów w mocy Ducha Świętego” (DeV 31).
Odkupiciel wyśle Ducha Świętego, żeby przekonywał świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie za cenę niezwykle wysoką: swojej męki, śmierci, a potem zmartwychwstania. Tę właśnie, niezwykle trudną cenę, wyraża parokrotnie w tym kontekście użyty czasownik: „odejdę – nie odejdę”.
– Oto słowa encykliki o Duchu Świętym:
„Przychodzi On [= Duch Święty] ‘po’ odejściu Chrystusa, ‘za cenę’ tego odejścia.
Było to naprzód odejście przez śmierć krzyżową ...” (DeV 30).
Innymi słowy, gdy Chrystus mówi do zatrwożonych uczniów:
„W domu Ojca jest mieszkań wiele...
Idę przecież przygotować wam miejsce.
A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie ...” (J 14,2n),
uświadamia im jedynie, że tuż tuż rozpocznie się najtrudniejszy odcinek dzieła odkupienia i odkupieńczej Woli Ojca. Krzyż Syna Człowieczego stanie się w sensie dosłownym kluczem, który otworzy Jego ludzkim Braciom i Siostrom „Dom Ojca”. Tę rzeczywistość oznacza użyty czasownik: ‘odejdę, nie odejdę’. Chodzi o tajemnicę odkupicielskiej męki-śmierci-ukrzyżowania, choć uwieńczonej tajemnicą zmartwychwstania.
Kluczem tym będzie krzyż Chrystusa. Włożenie go potem do drzwi „Domu Ojca” sprawi, że Dom ten otworzy się dla zbawionych bez trudu.
8. „Przyjdę powtórnie ...” |
Jezus mówi jednak nie tylko o swoim ‘odejściu’, tzn. o tuż tuż czekających Go torturach, których się podejmuje w pełni swej ludzkiej i Bożej wolności. Mówi On też o etapie, który nastąpi bezpośrednio potem:
„... przyjdę powtórnie
i zabiorę was do Siebie...” (J 14,3).
Czasownik ‘przyjdę powtórnie’ dotyczy, rzecz jasna, Odkupiciela już Zmartwychwstałego: Tego, który po swym Bożym „dotknięciu” korzeni zła człowieczego: grzechu i śmierci – stał się zwycięskim Odkupicielem. Wspomniane ‘powtórne przyjście’ nastąpi zatem po następujących etapach:
Po męce i rzeczywistej śmierci Syna Bożego na krzyżu;
Po „przygotowaniu” za tę cenę „mieszkania w Domu Ojca”.
Wtedy dopiero nastąpi etap trzeci: powtórne przyjście Odkupiciela, który przeprowadzi swój żywy Obraz: mężczyznę i kobietę – na ‘gotowe’, przygotowane już miejsce-mieszkanie w Domu Ojca.
D. UMIERANIE A JEZUS MIŁOSIERNY |
1. Definicja ‘śmierci’ wg J 14,2n |
Jaki stąd płynie wniosek? Uświadamiamy sobie, że omawiane słowa z J 14,2n – ukazują Chrystusa jednocześnie ukrzyżowanego i już zmartwychwstałego. Takim jest w pełnym tego słowa znaczeniu Odkupiciel człowieka.
Równocześnie jednak Jezus mówi tu ponad wątpliwość o śmierci każdego z ludzi. Co więcej: Jezus podaje tu ścisłą definicję ‘śmierci’:
Śmierć – to nie ‘coś’! Jest to natomiast ... ‘Ktoś’! Nie jest to w każdym razie ‘coś’, co przychodzi na człowieka jako jego ‘ślepy los’. Przeciwnie, śmierć to każdorazowo w pierwszym rzędzie ten Ktoś: Odkupiciel człowieka. On to „przychodzi” po każdego po kolei z odkupionych przez siebie – za nieprawdopodobnie wysoką cenę!
Przychodzi, żeby umierającemu, u progu wieczności, z pomocą ‘klucza’ swojego krzyża w najdosłowniejszym znaczeniu otworzyć drzwi do Domu Ojca. Tak dopiero pragnie tego kolejnego odkupionego wprowadzić do Domu Ojca, do „mieszkania” które sam, osobiście, jako Sługa Sług – temu odkupionemu – przygotował.
– Boży Syn w sensie najdosłowniejszym nie przyszedł po to, żeby Jemu służono (Mt 20,28), lecz żeby służyć i biesiadnikom zaproszonym na ucztę weselną oblubieńczo-godową obmyć nogi (por. J 13,5; Mt 20,28; Mk 10,45).
Niemożliwe, żeby móc przypisać inne znaczenie występującym tu, tak jaskrawo uwydatnionym czasownikom:
„Idę przecież przygotować wam miejsce.
A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie ...” (J 14,2n).
Musimy przyznać, że czasownik ‘idę-odejdę-przygotuję’ oznacza odkupienie-w-krwi. Jezusowy krzyż: belka pionowa i pozioma – jest w najprawdziwszym znaczeniu kluczem. „Domu Ojca” nie da się otworzyć innym ‘kluczem’, jak tylko ... krzyżem Chrystusa.
Tym kluczem Jezus nie tylko pokonał korzenie ludzkiego Zła: grzech i śmierci. Ponadto wszedł On dzięki temu kluczowi do Domu Ojca: jako ukrzyżowany, niebawem jednak zmartwychwstały. Tam w międzyczasie zdążył „przygotować miejsce” na przyjęcie każdego z odkupionych przez siebie swych ludzkich Braci i Sióstr. A miejsc tych ... nie zabraknie!
W momencie umierania poszczególnego swego żywego Obrazu: mężczyzny i kobiety – Odkupiciel przychodzi jedynie po to, by „zabrać go ... tam gdzie i Ja jestem” (J 14,3).
2. Śmierć a Jezus |
W tej sytuacji nasuwa się nieodparcie to wszystko, z czym Bóg przychodzi do znękanej ludzkości naszych czasów, przypominając jej, iż jest dla człowieka Bogiem Miłosierdzia. Bóg posłużył się w tym celu Siostrą zakonną – obecnie kanonizowaną św. S. Faustyną Kowalską. Jezus zwrócił się do niej nagląco, żeby namalowany został obraz z podpisem: „Jezu Ufam Tobie”. Na łamach naszej strony była już parokrotnie mowa o tym, a wrócimy do tego jeszcze w obydwu następnych rozdziałach niniejszej części.
Mimo wszystko przypomnimy tu okoliczności powstania tego obrazu. Było to wieczorem (22 lutego 1931 r.) w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku. Św. S. Faustyna zobaczyła w pewnej chwili Jezusa żywego. Oto jak opisuje wspomniane widzenie:
„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady ...
– Po chwili powiedział mi Jezus:
‘Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz,
z podpisem: Jezu ufam Tobie’.
Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej – i na całym świecie’ ...” (DzF 47).
Obraz ... powstał. Nie można nie zauważyć, że przedstawiony na nim Jezus, to Jezus Ukrzyżowany: zatem ... umarły. Jego bok jest przecież przebity. Stąd – z tego przebitego boku, według św. Jana, świadka ukrzyżowania – „wypłynęła krew i woda” (J 19,34). Czyli: Obraz „Jezu Ufam Tobie” przedstawia ponad wątpliwość Jezusa zabitego, umarłego. Jeśliby Jezus nie umarł wcześniej, mimo że św. Jan Apostoł dobitnie właśnie zaznacza fakt Jego śmierci (J 19,30), to cios włócznią, wykonany wprawną ręką żołnierza rzymskiego, dobiłby Jezusa definitywnie.
A przecież obraz „Jezu Ufam Tobie” przedstawia Jezusa ... żywego. Mamy tu zatem przed sobą Jezusa z okresu, jaki nastąpił już po Jego Zmartwychwstaniu!
Jezus wykonuje na obrazie w sam raz krok naprzód: w naszym kierunku: wysuwa lewą nogę w pochodzie ku nam. Jednocześnie błogosławi swą prawą ręką itd.
– Bóg naprawdę „pierwszy” umiłował (1 J 4,19). Nie my przepraszamy Boga – jako pierwsi! Inicjatywę odkupienia człowieka: mężczyzny i kobiety, podejmuje pierwszy On: Stworzyciel, który niebawem przyjmie postać drugą: będzie to zarazem nasz Odkupiciel. Oto Boża, wciąż nas zaskakująca i uprzedzająca Miłość (por. Rz 5,8)!
Kto to zatem jest – ten Jezus z obrazu „Jezu Ufam Tobie” ? Stajemy przed tajemnicą Jezusa Chrystusa jako Odkupiciela człowieka. Jest to Jezus, który jest zabity czyli umarły, a przecież jednocześnie zmartwychwstały (DzF 47.299.326). Tajemnica za tajemnicą ...!
Jeśli ten obraz przybliża Jezusa ukrzyżowanego, a przecież zmartwychwstałego, rozumiemy tym samym bezpośrednie konsekwencje odkupienia dokonanego przez krzyż.
Dla Trójjedynemu nie jest sprawą obojętną, po której stronie stanie poszczególny odkupiony: mężczyzna i kobieta, systematycznie tak łatwo zwodzony (por. Ap 12,9) przez Złego (= Szatana, ojca kłamstwa i mordercy).
– Jako „Dobry Pasterz” Jezus walczy o każdą owieczkę, zwłaszcza tę zbłąkaną (J 10,15; Łk 15,4-7; LR 18). Odkupienie to walka ze strony Boga nie ‘przeciw’ człowiekowi, lecz „o człowieka” (zob. LM-1985, 15): żeby „nie zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16).
Toteż nie może ulegać wątpliwości:Odkupiciel walczy o każdego z odkupionych za tak nieprawdopodobną cenę: swojej Krwi i swego Życia. Pisze św. Faustyna, udostępniając słowa samego Chrystusa:
„Powiedz duszom, ... że daję im na obronę swoje miłosierdzie,
walczę za nich Sam jeden
i znoszę sprawiedliwy gniew Ojca Swego” (DzF 1516).
Jakżeż by mogło być inaczej, skoro Ojciec „nie posłał swego Syna po to, by świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17)!?
Nasza świadomość rozjaśnia się coraz coraz bardziej i zaczynamy coraz lepiej rozumieć, co się dzieje w tej decydującej dla każdego człowieka chwili, jaką jest ‘przechodzenie na drugi brzeg’.
– W śmierci poszczególnego człowieka, sam Odkupiciel ponad wątpliwość „przychodzi” – PO uprzednim przygotowaniu dla umierającego „mieszkania w Domu Ojca”. I ponad wątpliwość walczy w tym momencie ‘o jego ocalenie’ – ku życiu Wiecznemu.
3. Umierające Małe Dzieci |
Wracamy do sytuacji umierających Małych Ludzi nie urodzonych. To samo zaś dotyczy każdego innego umierania, m.in. osób niepełnosprawnych, upośledzonych, zdaniem lekarzy i psychologów niezdolnych do podjęcia człowieczych poczytalnych działań i decyzji, oraz wszystkich ludzi, którzy np. o Chrystusie, ani nawet w ogóle o Bogu nie słyszeli, względnie wmówiono im obraz Boga totalnie sprzeczny z tym, Kim jest Trójjedyny w rzeczywistości: Stworzyciel i Odkupiciel.
Chyba nie ulega wątpliwości, że szczególnie instensywnie działa Odkupiciel właśnie w chwili przechodzenia poszczególnego człowieka ‘na drugi brzeg’, tj. gdy ktoś umiera. Cena odkupienia człowieka jest zbyt wysoka: chodzi o Boże życie, by owoc odkupieńczej kaźni Syna Człowieczego nie poszedł na marne. Innymi słowy: Odkupiciel ponad wątpliwość realizuje w sensie najdosłowniejszym słowa zapisane przez św. Jana o umieraniu każdego z osobna z Odkupionych:
„Idę przecież przygotować wam miejsce.
A gdy ... przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie,
abyście i wy byli tam, gdzie JA JESTEM” (J 14,2n).
Słowa te nie mogą nie dotyczyć każdego bez wyjątku człowieka. A tym samym również Małych Ludzi jeszcze nie urodzonych, a umierających. A poza tym wszystkich niepełnosprawnych; nieprzytomnych; ludzi epoki przed-Chrystusowej i po-Chrystusowej, niezależnie od tego, czy Boga znają, czy nie. Chrystus jest Odkupicielem bez wyjątku każdego człowieka.
W jaki sposób „staje i puka” Odkupiciel „do drzwi serca” (DiM 8e-f) tych Małych Ludzi, skoro ich rozwój dotyczy aktualnie ledwo dopiero etapu zygoty, albo chociażby już embrionu?
Tymczasem sam On, Odkupiciel, obiecał, że gdy „odejdzie i przygotuje” miejsce w Domu Ojca, przyjdzie powtórnie i zabierze nas do siebie.
Nie możemy zaprzeczyć, że Odkupicielowi ‘wystarcza’ z naddatkiem, gdy tego umierającego, w tym także tego w stadium dopiero zygoty itd., obdarzy w tej chwili migawkowym olśnieniem idącym od Niego jako „Światłości Świata”. Wystarczy, że będzie to uaktywnienie świadomości tego Małego Człowieka błyskiem rzędu miliardowego ułamka sekundy. Jako Bóg-Człowiek jest Chrystus Panem dziejów, Panem oczywiście także aktualnego ‘czasu’! Powiedział On o Sobie – a jest On zbyt poważny, by treści swych wypowiedzi miał nie realizować:
„Ja jestem Światłością świata. Kto idzie za mną,
nie będzie chodził w ciemności,
lecz będzie miał Światło Życia ...” (J 8,12).
W takim założeniu ten Mały Człowiek umierający – a to samo dotyczy wszelkiego innego umierania, m.in. również osób niepełnosprawnych, upośledzonych na umyśle i władzach duchowych – poznaje Odkupiciela w chwili owego ‘błysku’ tak, jak ON to zapowiedział w rozpatrywanych właśnie słowach swej Mowy Pożegnalnej:
„A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie,
abyście byli tam, gdzie Ja JESTEM” (J 14,3).
jako ukrzyżowany, czyli już umarły, skoro promienie wychodzące z przebitego boku wytrysnęły dopiero po Jego śmierci;
a jednocześnie jest to Chrystus żywy. Błogosławi On przecież, zachęca, prowokuje do zawierzenie Mu jako Odkupicielowi. Wychodzi naprzeciw. Czyli: jest to już Chrystus zmartwychwstały.
Taki właśnie przychodzi Jezus do człowieka umierającego. Przychodzi spoza czasu – w tym momencie styku doczesności i wieczności. I prowokuje – jako Odkupiciel, czyli: ukrzyżowany ale i zmartwychwstały – do zajęcia wyraźnego stanowiska, od którego będzie zależała jego wieczność:
„Ty Ukochane Dziecko Moje ! |
W tym krótkim, przyspieszonym dialogu, Odkupiciel ponad wątpliwość wyjaśnia umierającemu, Kim jest. Tak jak to uczynił owemu uzdrowionemu Niewidomemu – według szczegółowego opisu Umiłowanego Ucznia:
„... ‘Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?’
On odpowiedział:
‘A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?’
Rzekł do niego Jezus:
‘Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie’.
On zaś odpowiedział:
‘Wierzę, Panie’ ! i upadł przed nim na ziemię w hołdzie uwielbienia”
[= dokładniejszy przekład z greck.: prosekúnesen = oddał hołd uwielbienia padając jak długi na ziemię] (J 9,35-38).
Boża Wierność względem Przymierza, jakie Bóg zaproponował człowiekowi: komunii w Bożym Życiu i Bożej Miłości – nie pozwoliłaby Odkupicielowi nie dać umierającemu, m.in. każdemu grzesznikowi, ale i temu dopiero Jednokomórkowemu, szansy osobistego zadecydowania, chociażby dopiero teraz, o swym wyborze – tym razem już definitywnym na wieczność: za, czy przeciw Trójjedynemu. A ten – wychodzi naprzeciw każdego w Synu Człowieczym, który jest Bogiem Wcielonym i zarazem Odkupicielem człowieka: mężczyzny i kobiety.
4. A co z ‘Otchłanią’? |
Otchłań [hebr. szeol; łac.: infernum = ‘podziemie’; niekiedy: piekło: zależnie od kontekstu] oznacza w terminologii Objawienia Bożego Starego Testamentu miejsce, do którego trafiali ludzie w chwili swej śmierci. Problem ‘szeolu’ (hebr.: otchłań) stwarzał wierzącym w czasach Starego Testamentu ogromny problem. Bóg nie uznał za konieczne odpowiedzieć w czasach Starego Testamentu dokładniej, jak będzie wyglądało życie poza-grobowe.
Wierzący byli najgłębiej przekonani o Bożej Sprawiedliwości: co do tego nie było nigdy wątpliwości. Wierzono też zawsze w istnienie życia pozagrobowego. Nawiąże do tego i Jezus, chociażby w swej dyskusji z odłamem zwierzchników Żydowskich swoich czasów – Saduceuszów. Mianowicie Saduceusze nie wierzyli w życie poza-grobowe, ani w zmartwychwstanie (zob. np. Mt 22,23; Dz 23,6). Jezus uświadomił im wtedy w bardzo prosty sposób, że swą postawą odrzucania życia nieśmiertelnego wykazywali niezrozumiałą nie-konsekwencję wyznawanej przecież przez siebie wiary:
„A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach:
‘Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba.
Bóg NIE jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych’. ...” (Mt 22,31n).
Szczególnie trudnym do rozwiązania problemem dla ludzi Starego Testamentu było utrzymujące się uporczywie, błędne pojmowanie sposobu, w jaki Bóg objawi i wprowadzi w czyn swą sprawiedliwość w obliczu umierających ludzi sprawiedliwych – a niesprawiedliwych. Przez całe wieki utrzymywał się w Izraelu błędny pogląd, że tak jedni, jak drudzy dostają się w chwili śmierci do ‘Szeolu’, tzn. do ‘Otchłani’. Sama tak myśl była dla wiernych czcicieli Jahwe oczywiście czymś nieznośnym.
Aż w końcu Pan się ulitował i zechciał ujawnić i ten aspekt Prawdy Objawienia nieco jaśniej. Działo się to stopniowo dopiero w ostatnich wiekach Starego Testamentu. Punktem ‘wyzwalającym’ dalszy rozwój Objawienia stał się wtedy m.in. okres prześladowań religijnych Judejczyków w czasach Machabejskich za Antiocha IV Epifanesa (zwł. lata 167-164 przed Chr.). Do świadomości Ludu Bożego datarł wtedy kolejny etap nadal dopiero rozwijającego się jeszcze Bożego Objawienia. Mianowicie Bóg ujawnił wtedy swemu Ludowi, iż los ludzi po ich śmierci będzie zróżnicowany – zależnie od tego czy byli sprawiedliwi czy niesprawiedliwi; oraz że nastąpi zmartwychwstanie ciał (zob. zwł. Dn 12,2n; Mdr 2,23n; 3,1-11; oraz zob. m.in. ks. PL, Słowo Twoje ..., 223n).
Trzeba też zaznaczyć, że już w epoce chrześcijaństwa utrzymywała się przez całe wieki – a tu i ówdzie po części jeszcze do dziś dnia – opinia, że do ‘Szeolu’, tzn. do Otchłani dostają się ludzie sprawiedliwi nie ochrzczeni. Oraz m.in. Dzieci nie urodzone, które zmarły w jaki bądź sposób bez chrztu świętego. Sądzono tak wychodząc z założenia, że Dzieci takie są obciążone grzechem pierworodnym, tzn. pozbawione łaski uświęcającej, ale nie dopuściły się w swym życiu żadnego grzechu osobistego, poczytalnego. Wydawało się, że takie Dzieci – i inni ludzie w podobnej sytuacji, nie są potępione, ani też w pełni zbawione.
Tym poglądem, teologicznie nie uzasadnionym, tłumaczy się utrzymująca się uporczywa opinia teologiczna, że takie dzieci znajdują się w „Otchłani” [łac.: limbus puerorum = otchłań: miejsce dla dzieci ... nieochrzczonych]. Miejsce ich byłoby zatem gdzieś między niebem a ziemią. Dzieci te byłyby zatem pozbawione uszczęśliwiającej wizji Boga, jaka staje się udziałem ochrzczonych, którzy zeszli z tego świata w stanie łaski uświęcającej.
Trzeba sobie jednak zdać sprawę, że z chwilą dokonanego dzieła Odkupienia definitywnie skończył się sens i czas istnienia ‘Otchłani’. Istnienie ‘Otchłani’ miało sens w czasach przed dokonanym Odkupieniem. Tam dostawali się ci wszyscy ludzie, którzy zeszli z tego świata w stanie łaski uświęcającej, z tym że działo się to w okresie przed dokonanym Odkupieniem.
W chwili, gdy Jezus oddał swego Ducha Ojcu i umarł, zstąpił tam właśnie: do Otchłani. Wyrażamy to odmawiając tzw. krótsze „Wyznanie Wiary”:
„(Wierzę ...) ... I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do Piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego ...”.
Oby nikt nie rozumiał tych słów: „... zstąpił do Piekieł” o ‘piekle”, tzn. o miejscu pobytu i stanie Szatana i ludzi potępionych! Tam Jezus nie zstąpił! Zstąpił natomiast do miejsca ‘Otchłani’. Łaciński odpowiednik hebrajskiego ‘szeol’ brzmi: ‘infernum’. W języku staropolskim przetłumaczono je niefortunnie przez ‘podziemie-piekło’. Tymczasem za ‘piekłem potępionych’ kryje się treść i rzeczywistość istotnie odmienna aniżeli za rzeczywistością wyrażoną przez ‘otchłań-podziemie’, określaną również jako „... zstąpił do Piekieł”.
O zstąpieniu Jezusa do ‘Otchłani’ wspomina Nowy Testament w Liście św. Piotra:
„Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.
– W nim poszedł nawet ogłosić [zbawienie] Duchom zamkniętym w Więzieniu [= obrazowo przedstawiona Otchłań = hebr. Szeol], niegdyś nieposłusznym, gdy za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka ...” (1 P 3,18nn).
Od początku chrześcijaństwa utrzymuje się Wiara Apostolska, że Jezus Chrystus zstąpił w chwili swojej śmierci najpierw właśnie do ‘Otchłani’. Pozdrowił wszystkich tam przebywających, począwszy od Pra-Rodziców Adama i Ewy, wszystkich „sprawiedliwych”, którzy zeszli z tego świata w stanie łaski uświęcającej. Pozdrowił ich tak jak i Apostołów słowami „Pokój wam” (por. J 20,20n). W tymże momencie przebudził ich niejako ze snu letargu śmierci i tak długiego oczekiwania na „pełnię czasów” oraz dokonane Dzieło Odkupienia. Dusze tych sprawiedliwych poprowadził potem Jezus Chrystus, wraz ze sobą, w dniu Wniebowstąpienia do „Domu Ojca”.
(zob. do tematu zstąpienia Chrystusa do „piekieł”: KKK 632nn; tamże fragment starożytnej homilii Wielkosobotniej o zstąpieniu Chrystusa do Otchłani).
Z tą chwilą zatem ‘Otchłań’ przestała istnieć. Pozostaje już tylko bądź Niebo – ewentualnie czyściec, gdzie są ludzie już zbawieni, którym jednak trzeba jeszcze przejść przez dodatkowe oczyszczenie uzdalniające do oglądania Bożej Świętości i Miłości „twarzą w twarz”; bądź piekło wiecznego potępienia.
Nie ma oczywiście i nie będzie ani unicestwienia kogokolwiek w chwili śmierci, ani jakiegokolwiek innego ‘miejsca’ czy stanu ‘zawieszenia’ między niebem a ziemią, np. w stanie tzw. ‘czystej natury’.
– W przypadku bowiem ludzi – nie ma stanu tzw. „czystej natury”. Każdy człowiek, jako niezbywalnie i nieodstępnie Boży Obraz, zostaje z chwilą swego poczęcia jednocześnie powołany do Życia – wiecznego: niezależnie od swojej wiedzy i woli na ten temat.
Można mieć nadzieję, że decyzja Małych Ludzi w chwili ich umierania, gdy w tym momencie Odkupiciel obdarza ich momentem błysku świadomości, kształtuje się na rzecz ich natychmiastowego przylgnięcia i zawierzenia Odkupicielowi człowieka, Jezusowi Chrystusowi.
– Jemu zaś ponad wątpliwość towarzyszy przede wszystkim Niepokalana Jego Matka. Każdy Uczeń Chrystusa modli się przecież przy odmawianiu „Zdrowaś Maryjo ...” słowami:
„... Święta Maryjo, Matko Boga, módl się za nami grzesznymi teraz – i w godzinę śmierci naszej ! Amen” |
Rzecz jasna, każdy z tych umierających Małych Ludzi, podobnie jak każdy inny człowiek, musi mieć na tyle wolności swojej woli, żeby mógł również odrzucić ukazującego mu się w tej chwili Odkupiciela, Jezusa Chrystusa, i rzucić Mu w twarz straszne: „Nie! Nie chcę Ci służyć! Nie chcę Cię znać! Wybieram za mego ‘ojca’ – Szatana!”
Jezus z nieskończonym bólem Serca w tymże momencie by się usunął ... na wieki. Odkupiciel jedynie by jeszcze nieodwołalnie zatwierdził – podjętą świadomą i dobrowolną decyzję tego Kogoś. Zapewne krzyknąłby bólem Trójjedynego, którego echo rozlegałoby się od krańca wszechświata do krańca nieutulonym jękiem:
„Dziecko Mojej KRWI ODKUPIENIA! Dziecko nieskończonego Mego bólu! Niech ci się stanie według słowa twojego, bo nie jest to Słowo Moje: Odejdź zatem ode Mnie ... w mocy decyzji swego wolnego wyboru: ... na zawsze!” |
Tu ma swe najgłębsze, wciąż niezwykle naglące uzasadnienie obowiązek wdzięczności i potrzeba świadczenia Miłosierdzia ... bliźnim: modlić się żarliwie i za umierające Małe Dzieci – oraz innych ludzi w stadium umierania, by ich ostateczna decyzja kształtowała się w kierunku przyjęcia daru Odkupienia: ku własnemu dobru i szczęściu na wieki, oraz ku pocieszeniu Syna Człowieczego, że Jego Bożo-Ludzki trud odkupienia nie poszedł na marne ...
Tu także tkwi uzasadnienie, dlaczego nadal w pełni aktualne jest chociażby dzieło ‘Adopcji Dzieci Nie-Urodzonych’.
5. Słowo Papieskie: |
Należy jeszcze wspomnieć, że Jan Paweł II wyraża się w sposób bardzo charakterystyczny o losie wiecznym dzieci Nie ochrzczonych – Poronionych czy też Zabitych. Wypowiada się na ich temat krótko w swej encyklice „Evangelium Vitae” (1995 r.).
– Chodzi o fragment, w którym Papież zwraca się wprost do kobiet poczuwających się do zbrodni przerywania ciąży: zabójstwa Małego Człowieka. Oto Jego słowo na ten temat:
„Ojciec wszelkiego Miłosierdzia czeka na was [= matki, i nie tylko, z poczuciem takiej winy],
by ofiarować wam swoje przebaczenie i pokój w Sakramencie Pojednania.
Odkryjcie, że nic jeszcze nie jest stracone,
i będziecie mogły poprosić o przebaczenie także swoje Dziecko:
ono teraz żyje w Bogu” (EV 99).
Wypada zwrócić uwagę, że Ojciec święty wspomina tu m.in. wyraźnie o potrzebie poproszenia zabitego Dziecka o przebaczenie. Ten aspekt uwydatniliśmy zdecydowanie przy omawianiu Trybunału Miłosierdzia (zob. wyż.: Sugestie pod kątem Sakramentu Spowiedzi; – oraz: W przypadku komuś zadanej śmierci ...).
– Niezależnie jednak od kwestii penitenta, tzn. osoby spowiadającej się, Papież określa tu niezmiernie charakterystycznie aktualny status owych zabitych Dzieci – oczywiście nie ochrzczonych. Posługuje się zresztą liczbą pojedynczą: „... ono teraz żyje w Bogu” (EV 99).
Można powiedzieć, że Ojciec święty wyraził się tu jedynie ogólnikowo – i świadomie niezbyt precyzyjnie. Nie chce rozstrzygać w tej chwili problemu teologicznego: czy takie Dzieci są w Niebie, czy też w Czyśćcu. Trudno jednak zaprzeczyć, iż użyte przez niego wyrażenie: „... ono teraz żyje w Bogu” jest określeniem zupełnie nie zwyczajnym, a jednocześnie bardzo wymownym.
– Jednakże jeden wniosek zdaje się wynikać z jego wypowiedzi z poczuciem pewności Prawdy Objawienia:
Skoro takie Dzieci są „w Bogu”, wykluczone jest ich potępienie wieczne.
Jeśli te Dzieci nie znajdują się w potępieniu wiecznym, mogą być: bądź od razu w Niebie, bądź ... w Czyśćcu.
Gdyby były w czyśćcu, znaczy to, że tym samym są zbawione. Bo z czyśćca są już tylko jedne drzwi: wiodą one wprost do Nieba. Z Czyśćca nie ma powrotu na ziemię, nie ma też możliwości dostania się do piekła. Czyściec spełnia jedynie rolę ostatecznego przygotowania tam przebywających zbawionych – poprzez ‘doczyszczenie’ ich miłości ku Bogu i bliźnim do pełnego zjednoczenia w Miłości i Życiu z Trójjedynym już na zawsze.
Niezależnie od wszystkiego wypada jednak dopowiedzieć, że do Czyśćca dostają się umierający w stanie Łaski uświęcającej jedynie wówczas, gdy nie odpokutowali w pełni kar należnych za już odpuszczoną winę grzechu, gdy np. akt skruchy przy Spowiedzi Sakramentalnej nie był w pełni bezinteresowną miłością „ze względu na Boga jako Miłości”.
– W przypadku tych Małych Dzieci, chociażby nie ochrzczonych, wina osobista i tym samym kara z racji niezbyt doskonałej miłości do Boga i bliźnich jest ... chyba wykluczona.
– W grę mogłaby wchodzić jednak wzbudzona niezbyt doskonała miłość do Odkupiciela w momencie otrzymanego błysku uzdalniającego do podjęcia świadomego aktu wolnej woli za wyborem Boga-na-zawsze. Pozostaje to dla nas ... tajemnicą, ale i zobowiązaniem do tym gorętszej modlitwy braterskiej i siostrzanej.
Tym samym wypada Odkupicielowi jedynie podziękować, że ci zmarli nie ochrzczeni „żyją teraz w Bogu”. Odkupiciela ‘stać na to’, by udzielić tym Małym łaski chrztu świętego: zgładzenia dziedzictwa grzechu pierworodnego – w inny sposób, tzn. nie poprzez pośrednictwo założonego przez siebie Kościoła.
Dzieci te są dobrze ‘zabezpieczone’ i strzeżone w Sercu Jezusa, pełnym Miłości i Dobroci, które jest Życiem i Zmartwychwstaniem naszym. Czyż może być miejsce bardziej ‘bezpieczne’ w kosmosie, niż znaleźć się i „żyć w ... Bogu”?
6. Święto Młodzianków |
W sprawie ‘losu wiecznego’ ofiar zasiewu śmierci – poczętych a nie urodzonych, zgładzonych przez przerywanie ciąży, w następstwie eksperymentów przeprowadzonych na embrionach oraz nieprzeliczonych milionów Małych Poczętych ginących w następstwie nagminnie stosowanych środków poronnych – mamy jeszcze jeden argument, niezwykle silny w swej wymowie teologicznej. Chodzi o obchodzone już w pierwszych wiekach starożytności chrześcijańskiej święto Świętych Młodzianków.
Kościół wspomina wtedy – tuż po Uroczystości Bożego Narodzenia – chłopców z Betlejem i najbliższej okolicy, którzy zginęli ‘zamiast’ ściganego wtedy Małego jeszcze Jezusa Chrystusa. Rozkaz ten wydał król Herod Wielki, który wpadł w szał, gdy się dowiedział, że trzej Mędrcy, którzy poprzednio złożyli mu wizytę w poszukiwaniu Dziecięcia, które miało się narodzić i któremu chcieli złożyć hołd jako przyszłemu Królowi, nie zjawili się już u niego, lecz powrócili „inną drogą do swej ojczyzny”. Oto opis z Ewangelii św. Mateusza:
„[Trzej Magowie-Mędrcy] Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją;
upadli na twarz i oddali Mu pokłon.
– I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu [narodzonemu Dziecięciu Jezusowi] dary: złoto, kadzidło i mirrę.
A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda,
inną drogą udali się do swojej ojczyzny” (Mt 2,10nn).
A oto reakcja Heroda, gdy wieść ta dotarła do niego:
„Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew.
Posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców
w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców.
Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza ...” (Mt 2,16n).
W tej chwili nie chodzi o problematykę wspomnianych tu ‘Mędrców’. Mówiliśmy o tym stosunkowo obszernie, z dokumentacją naukową, już wyżej, w zupełnie innym kontekście (zob. wyż.: UWAGA. Gwiazda z Betlejem). Zastanawiamy się natomiast nad zagadnieniem samego święta obchodzonego w Kościele od pierwszych wieków: zabitych we wspomnianych okolicznościach niemowląt i chłopców do dwóch lat.
Pojawia się pytanie: z jakiego tytułu czcimy ich jako Świętych? Nie kwestionujemy tu oczywiście samego w sobie tego święta. Chcielibyśmy sobie natomiast postawić sam problem: co jest podstawowym tytułem teologicznym, że Kościół czci te Małe Dzieci jako Świętych?
Wydaje się, że trudno mówić o tych Dzieciach jako męczennikach we właściwym tego słowa znaczeniu.
– Z kolei zaś o ‘Chrzcie krwi’ mówimy wtedy, gdy za Chrystusa oddaje swoje życie człowiek nie ochrzczony, który wyznaje w tej chwili Wiarę w Chrystusa jako Boga-Człowieka i Odkupiciela, pieczętując ją przelaną za Niego krwią własną.
Tego kryterium nie można jednak stosować do owych zamordowanych dzieci! One o Jezusie Chrystusie nic nie wiedziały: były w najlepszym wypadku za małe, żeby o Jezusie wiedzieć cokolwiek dokładniejszego. A i dorośli z Betlejem i okolicy wiedzieli zapewne bardzo niewiele o tej młodej rodzinie: Józefie z Maryją i ich Dziecięciu Jezus, które przyszło na świat w jednej z grot Betlejemskich. Ludziom tym nie przeszłoby przez myśl, że ten Jezus to Bóg-Człowiek, Odkupiciel człowieka! Działo się to zapewne w około niemal 30 lat przed rozpoczęciem działalności publicznej Jezusa Chrystusa, kiedy to sam Jezus wykazywał słowem i czynem swoje Bóstwo.
Innymi słowy, argument zaliczenia tych Dzieci do męczenników zupełnie odpada. Zostały one co prawda zamordowane z powodu Jezusa Chrystusa. Niemniej: warunkiem uznania kogoś za męczennika jest jego świadomość i jego dobrowolny wybór nawet śmierci w obronie czy to Boga, czy Bożych Przykazań, czy jakiegoś innego aspektu wiary.
– W przypadku tych Dzieci nie ma mowy o ich świadomości, iż umierają za Chrystusa, ani ich dobrowolnej decyzji: oddania życia w obronie Jezusa.
Skoro mimo wszystko Kościół czci owych Młodzianków jako Świętych Męczenników, wyznaje tym samym ostatecznie dokładnie to samo, co usiłujemy tu przedstawić jako ‘naszą’ opinię teologiczną. Opinia ta zyskuje jedynie tym większe oparcie na podstawie tegoż właśnie Święta Młodzianków.
Widocznie tym właśnie umierającym Chłopczykom udzielił Jezus Chrystus, wtedy sam jeszcze w wieku niemowlęcym, jako „Bóg Prawdziwy z Boga Prawdziwego’ i jednocześnie Odkupiciel Człowieka – z ‘wyprzedzeniem’, bo przed dokonanym dziełem Odkupienia – łaski wyżej wspomnianego ‘błysku świadomości’, ukazując się każdemu z osobna jako jego Stworzyciel i Odkupiciel. Dzieci te musiały ‘zobaczyć’ w sposób Bogu wiadomy Jezusa Chrystusa mniej więcej takiego, jak On widnieje na Obrazie ‘Jezu Ufam Tobie’ : jako Ukrzyżowanego – a żywego, Zmartwychwstałego.
– Jezus musiał każdego z tych umierających zapytać: „Czy ty Mnie, swego Stworzyciela i Odkupiciela – Kochasz” ?
– Każde z tych Dzieci musiało udzielić odpowiedzi ... pozytywnej! Inaczej bowiem oddawanie czci religijnej Świętym Młodziankom byłoby sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, sprzeczne też z godnością człowieka.
Jeśli zatem Kościół przez tyle wieków czci Młodzianków jako Świętych, musi tkwić za tym pewność Wiary, że te Dzieci są w Niebie: są zbawione. Bóg nie może dopuścić, by ktokolwiek został ogłoszony np. ‘Błogosławionym’ względnie został ‘Kanonizowany’, gdyby dana osoba nie była zbawiona.
Tym samym zaś z samego faktu obchodzenia święta Świętych Młodzianków zyskujemy nieodparty argument Wiary, który zdaje się potwierdzać wysuniętą przez nas opinię: że wszystkim tym umierającym, nie urodzonym a zabijanym, ukazuje się w ich ostatecznym momencie życia sam Odkupiciel człowieka – jako ukrzyżowany ale zmartwychwstały, dając im szansę dokonania w pełni świadomego, wolnego wyboru ‘za’ czy ‘przeciw’ sobie i życiu wiecznemu.
RE-lektura: część V, rozdz. 6b.
Stadniki, 15.XI.2013.
Tarnów, 21.IV.2022.