Rozdział Szósty |
JAKO UKRZYŻOWANY JEZUS |
Jesteśmy u progu ostatniego rozdziału tej szczególnej serii sześciu rozważań, mimo iż potem nastąpią jeszcze dwa dalsze rozdziały tej części. Staramy się we wspomnianej serii rozważań koncentrować na zagadnieniu: Jak to się stało, że Bóg, ten Trójjedyny, zaczął objawiać się coraz bardziej jako Miłosierdzie.
Wyszliśmy od przyjrzenia się wewnętrznemu Życiu Trójjedynego, wdzięczni za wszystko co nam o sobie opowiedział sam Bóg:Ojciec i Syn, i Duch Święty. Bóg, który sam w sobie jest Życiem i Miłością niejako nie mógł ‘wytrzymać’, by nie dzielić się sobą całym – z kimś jeszcze poza Nim.
Zrodził się Boży plan stworzenia. Jedynym stworzeniem zamierzonym „dla niego samego” jest człowiek – i tylko on (jeśli pominąć – na podobnej zasadzie – stworzenie świata Duchów Czystych: Aniołów). Wszystko inne zostało powołane do istnienia jedynie ‘instrumentalnie’: ze względu na zamierzone inne, znacznie wyższe dobro. Wszechświat miał służyć temu jedynemu zamierzonemu: człowiekowi – mężczyźnie i kobiecie – jako ‘gniazdo’ i miejsce ‘wybiegu’, podarowane mu ‘na wyrost’ na miarę Bożej hojności. Tegoż człowieka Trójjedyny odwiecznie uzdolnił i wezwał do zjednoczenia z sobą w tym samym Życiu, tej samej Miłości.
Jednakże miłość nie może być czymś wymuszonym pod groźbą! Miłość potrzebuje ‘przestrzeni wolności woli’. Jedynie to jest celem kolejnego daru, jakim Pan wyposażył stworzenie swojej uprzywilejowanej Miłości: człowieka – mężczyznę, kobietę. Miłość człowieka nie może nie być poddana próbie na jej jakość. Ma do tego prawo tak „miłująca Wszechmoc Stwórcy”, jak i sam człowiek.
Człowiek próby ... niestety nie zdał. Dokonał wyboru tragicznego. W swej wolności wycofał dotychczasowe zawierzenie Bogu, a przeniósł je na Tego, który od początku jest „mordercą i ojcem kłamstwa”.
Tym samym człowiek wykonał na sobie samym wyrok ... śmierci. Poprzecinał w sposób nie dający się już naprawić wszystkie ‘nitki’, jakie go łączyły z „miłującą Wszechmocą Stwórcy”. Z wyjątkiem jednej, której nikt i nic nie zdoła unicestwić: nitki istnienia. Ona to raz zawiązana – istnieje już na wieczność.
Jak Bóg miał ‘zareagować’ na ludzki grzech? Trudne zagadnienie! Bóg obrażony do nieskończoności. znieważony w sposób nie dający się już naprawić, ani wynagrodzić. Bóg wystawiony na pośmiewisko w obliczu Szatana, Anioła Upadłego.
– A przecież Bogu jest autentycznie ‘żal’ tego człowieka: mężczyzny i kobiety, którzy ostatecznie nie wiedzą ‘do końca’, co czynią. U samego Boga zaznacza się swoiste ‘mocowanie się’ Bożej Sprawiedliwości z Bożym Miłosierdziem. Zwycięża – po ludzku o Bogu się wyrażając – Miłość która się staje miłosierdziem, jak to określa św. S. Faustyna: „Miłość Boża kwiatem – a miłosierdzie owoc ...” (DzF 949).
Po upadku człowieka miłość Stwórcy nie potrafi wyrazić się inaczej, jak właśnie poprzez ... MIŁOSIERDZIE. Ono niejako ‘odkłada’ na bok doznaną wzgardę, zdradę i upokorzenie wobec całego kosmosu i przede wszystkim Szatana, a pochyla się nad upadłym, by go podźwignąć i dać mu szansę na wskrzeszenie, chociażby i z dna błota i grzechu.
Krystalizuje się Boży zamysł. Sam Bóg dokona przebłagania Boga za ludzki grzech. Nie ma innego sposobu dokonania tego poza decyzją na wstępne ‘uwarunkowania’ tego rodzaju zamysłu: przebłagania zamiast człowieka może dokonać tylko Bóg: Boża Osoba. A przecież ten Bóg musi być jednocześnie ... Człowiekiem, bo człowiek – a nie Bóg, dopuścił się grzechu!
Syn Boży, Druga Osoba Trójjedynego, decyduje się – miłując tak Ojca, jak i swych ludzkich Braci i Siostry, iż podejmie się spełnienia tego zamysłu Miłosierdzia Bożego. Decyduje się na przyjęcie warunków wstępnych: do swej Natury Bożej, tej samej co i Ojca i Ducha Świętego, przyjmie ponadto naturę ludzką: z Maryi, swej Dziewiczej Matki. Obie te Natury: Bożą i ludzką – sprzęgnie w jednej jedynej Osobie: Bożej – Duch Święty. Syn Boży Wcielony będzie jednocześnie Bogiem i Człowiekiem. Stanie się to w chwili, gdy dzieje ziemi i kosmosu dojdą do „pełni czasu”: ok. 2000 lat temu.
Boży Zamysł przewiduje, że Syn Boży ‘zaofiaruje’ na wykonanie tego dwuaspektowego dzieła:
przebłagania Boga za Ludzki grzech –oraz
przywrócenia człowiekowi szansy stania się Dzieckiem Przybrania
– cenę najwyższą z możliwych, godną Bożej ‘rozrzutności’ w szafowaniu Miłością, która staje się cała MIŁOSIERDZIEM. Odkupienie człowieka dokona się za cenę Krwi Przenajdroższej Syna Bożego, zatorturowanego przez tych, których umiłował „do końca” – i poza „koniec”. Mimo iż ‘wystarczyłoby’ ponadobficie dokonać tego ‘łatwo’ i ‘sekundowo’.
Mogliśmy przyjrzeć się wymogom, jakie stawia Boża Sprawiedliwość, której nie sposób pominąć. Boży Syn Wcielony „wyrówna” sprawę grzechu człowieka ofiarą siebie samego, czyli ponad-obficie. Bo grzech człowieka zostaje „wyrównany” – ofiarą aż Boga-Człowieka.
Ponadto jednak dzieło odkupienia staje się ponownym uzdolnieniem odkupionych – wszystkich bez wyjątku – do ponownego miłowania Boga z całego serca, a bliźnich jak siebie samego. W tym dopiero przejawia się ‘do końca’ ta Miłość u Boga, która jest cała Miłosierdziem: nie upokarza, a zapatrzona jest w wartościowy brylant, jakim jest Boży Obraz, chociaż utopiony w bezmiarze nędzy jego grzechu i własnego upodlenia.
Jezus Chrystus zakłada w tym właśnie celu Kościół: ten swój, jedyny, powszechny, Apostolski, Święty Kościół. Kościół ten staje się tym samym „Światłością Narodów” i „w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego Rodzaju Ludzkiego” (LG 1). Chrystus wyposaża go we wszelkie potrzebne dary i pełnomocnictwa, by uobecniając sakramentalnie Jego Osobę, szafował bez końca Dobrem dokonanego przez siebie Odkupienia. Jednocześnie zaś Jezus Chrystus przebywa w tymże Kościele na swój Boży sposób „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Zadaliśmy sobie pytanie, czy Bóg zdolny jest ‘odczuwać’ ból i cierpienie, a z kolei: radość, względnie doznawanie pocieszenia z naszej strony za ludzki grzech? Trudno na to znaleźć w pełni zadowalającą odpowiedź. Jedno jest pewne: przy całej swej niezmienności, niemożliwości doznawania cierpienia w naszym – ludzkim tego słowa znaczeniu, Bóg chyba jakoś – po swojemu – ponad wątpliwość może doznawać zarówno ‘bólu’, jak z kolei ‘pocieszenia’. Staraliśmy się uświadomić sobie przynajmniej panoramę tego nierozwiązalnego zagadnienia – teologicznego, ale przecież jakżeż i realnego: odrębnie w odniesieniu do Boga jako Boga, a oddzielnie w odniesieniu do Syna Bożego wcielonego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, u którego ze względu na Jego dwie odrębne Natury wszystkie działania są niesłychanie powikłane (dla naszego, ludzkiego rozumu).
Wydaje się, że nie można nie przyjąć wniosku, który na pierwszy rzut wydaje się być kłębkiem sprzeczności: iż niemożliwe, by Bóg zarówno jako Trójjedyny, jak i jako Syn Boży Wcielony – mógł nie doznawać zarówno cierpienia, jak i pocieszenia i radości w obliczu czy to grzechu człowieka, czy z kolei heroizmu trwania w łasce. Dopełnieniem tej pozornej sprzeczności jest chyba wieczny nieutulony ‘ból’, jaki Bóg przeżywa jakoś – na swój Boży sposób, niedostępny dla naszego rozumu, w obliczu wszystkich Jego Ukochanych nad własne życie potępionych Aniołów-Szatanów, jak z kolei z własnego wyboru potępionych Ludzi: mężczyzn i kobiet.
Pozostaje ostatni temat z tej serii sześciu rozważań: temat niezmiernie intrygujący. Pragniemy jeszcze raz spoglądnąć na Jezusa Chrystusa jako ukrzyżowanego. Jako Boże Miłosierdzie wychodzące do człowieka w postaci Jezusa w takiej, a nie innej, postaci ...
A. BOŻY SYN ... UKRZYŻOWANY |
1. Tekst z Encykliki o Miłosierdziu |
Pozostaje zatem ostatni temat z obranej serii sześciu rozważań. Mianowicie Jan Paweł II umieszcza w połowie swej encykliki o Bożym Miłosierdziu pewne zdanie szczególnie głębokie, treściowo niezwykle bogate, a w swej wymowie – porywające. Chcielibyśmy w niniejszym rozdziale podjąć próbę ‘rozgryzienia’ tego właśnie zdania, by treść jego – kawałek po kawałku – przyswoić sobie i nią się radować. Chodzi o długie zdanie, które mieści się w już zaawansowanym paragrafie ‘nr 8’. Podzielimy je dla wygody na szereg podpunktów (c-j). Oto ten tekst.
DiM 8c „Właśnie jako Ukrzyżowany,
DiM 8d Chrystus jest Słowem, które nie przemija [Mt 24,35],
DiM 8e jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca
DiM 8f każdego człowieka [Ap 3,20],
DiM 8g nie naruszając jego wolności,
DiM 8h ale starając się z tej ludzkiej wolności wyzwolić miłość,
DiM 8i która nie tylko jest aktem solidarności z cierpiącym Synem Człowieczym,
DiM 8j ale także jest jakimś ‘miłosierdziem’ okazanym przez każdego z nas
Synowi Ojca Przedwiecznego” (DiM 8c-j).
Z góry wyczuwamy, że zdanie to wyraża pełnię (z greckiego:) „Eu-agggélion = Dobrej Nowiny” o Bogu nie tylko Stworzycielu, lecz i Odkupicielu. A także o wyzwaniu, jakie dla każdego z nas niesie ta Nowina o Synu Człowieczym – właśnie Ukrzyżowanym.
2. Bóg miłujący niezwykle poważnie |
Dotychczasowe rozważania wiodą wciąż do szczytowego wyrazu Miłości tego Boga, który stał się w dramatycznie dosłownym znaczeniu „Sługą” (Mt 20,28) swego przerażająco niewdzięcznego żywego Obrazu: człowieka-mężczyzny, człowieka-niewiasty. Trudne to do pojęcia, żeby Bóg Nieskończony takim niewdzięcznikiem w ogóle jeszcze się przejmował ...!
Tymczasem ten Bóg: Ojciec i Syn, i Duch Święty – niezwykle serio traktuje człowieka, stworzenie swego szczególnego Umiłowania. „Miłosierna Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33) wyposaża człowieka, stworzonego na Obraz Syna Bożego, w godność osoby. Zdajemy sobie sprawę, że:
„ ... Tylko osoba może miłować
i tylko osoba może być miłowana” (MuD 29).
Bóg pochyla się nad nędzą moralną człowieka, ‘zwiedzionego’ przez tego, który z istoty swej jest Zły: Szatana. Szczytowym wyrazem Bożego ‘pochylenia się’ nad dwoma podstawowymi aspektami Zła jakie dotknęło człowieka w upadku: grzechem oraz śmiercią – jest fakt, iż sam Stworzyciel stał się Człowiekiem. Podjął się zadania, które w samym założeniu przerastało możliwości ‘bytowe’ człowieka: Bóg zamierza odkupić go z niewoli grzechu i śmierci.
Wykonania tego szaleńczego zamysłu podejmuje się Druga z Osób Trójjedynego: Syn Boży. W Nim zechciał Bóg dzielić z Człowiekiem taką samą naturę co upadły Boży Obraz: mężczyzna i niewiasta.
Jednocześnie zaś Syn Boży nie przestał być „Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego” (Wyznanie Wiary).
Tak dopiero otworzyła się przed Synem Bożym Wcielonym możliwość stania się dla swego
żywego Obrazu „ofiarą przebłagalną” za jego grzechy oraz grzechy całego świata (por. 1 J 2,2).
Syn Boży dokonuje w chwili Wcielenia wyboru na miarę swojej nieskończonej mocy i godności. Ponieważ umiłował człowieka miłością na swój Boży sposób oblubieńczą, ‘stać Go’ na wręczenie swej chronicznie wiarołomnej Oblubienicy posagu na miarę zasobów „Króla królów i Pana panujących” (1 Tm 6,15). Posagiem tym stanie się Jego krew odkupienia, tzn. Jego życie złożone na ołtarzu krzyża – jako Jego „Ciało za życie świata” (J 6,51).
Krzyż Jezusa Chrystusa jest z jednej strony Bożym świadectwem tego, jak bardzo ‘serio’ Bóg zaproponował i ze swej strony realizuje zaofiarowane człowiekowi przymierze z sobą. A ‘przymierze’ – to zawsze ‘ślub’ ! Ślub wspólnoty miłości i życia.
Warunkiem przyjęcia tego ‘ślubu-Przymierza’ ze strony człowieka jest oczywiście jego uprzednie ‘usynowienie’. Człowiek musiał zostać wyniesiony do godności „Partnera Absolutu i podmiotu Przymierza” (MiN 28).
– Wszystko to stało się poprzez tajemnicę krzyża Syna Bożego. Jan Paweł II napisze:
DiM 7v: „Krzyż Chrystusa na Kalwarii wyrasta na drodze tego ... przedziwnego udzielania się Boga człowiekowi, w którym równocześnie zawiera się skierowane do tegoż człowieka wezwanie, aby – oddając Bogu siebie, a w sobie cały widzialny świat – uczestniczył w Bożym życiu, aby stawał się jako Jego Syn Przybrany uczestnikiem tej prawdy i miłości, która jest w Bogu i która jest z Boga.
– I właśnie na tej drodze odwiecznego wybrania człowieka do godności Syna Bożego Przybrania wyrasta w dziejach krzyż Chrystusa, Jednorodzonego Syna, który jako ‘Bóg z Boga i światłość ze światłości’ [Wyznanie Wiary] przyszedł dać ostateczne świadectwo przedziwnego Przymierza Boga z ludzkością, Boga z człowiekiem, z każdym człowiekiem.
– Jest to Przymierze tak stare jak człowiek, sięgające samej tajemnicy stworzenia – Przymierze zawierane potem wielokrotnie z jednym Wybranym Ludem – jest to równocześnie, tu, na Kalwarii, Przymierze Nowe i Ostateczne, nie ograniczone do jednego ludu, do Izraela, otwarte na wszystkich i na każdego” (DiM 7v).
Jan Paweł II zwraca zarazem uwagę, jak bardzo właśnie Krzyż świadczy o wielkości mocy tego Zła, jakie stało się udziałem człowieka w konsekwencji Bożego daru wzgardzonego przez Pra-Rodziców. Kondensatem tego Zła są jego dwa podstawowe przejawy: grzech – i śmierć, jaka odtąd weszła na świat. Syn Boży darowujący Ojcu swe Bożo-Ludzkie życie jako ofiara przebłagalna i zarazem ofiara odkupienia za swych ludzkich Braci i Siostry, dotyka swą miłosierną Wszechmocą wszelkiego Zła ludzkiego losu u samych jego korzeni. Tak dopiero dało się pokonać zarówno grzech, jak i zdawać by się mogło niepokonalną śmierć.
Jan Paweł II wyraża to w słowach:
DiM 8a: „Krzyż Chrystusa na Kalwarii jest również świadectwem mocy tego Zła wobec samego Syna Człowieczego:
– wobec Tego, który jeden ze wszystkich synów ludzkich, ze swej natury był niewinny i bezwzględnie wolny od grzechu, którego przyjście na świat pozostaje poza pierworodnym dziedzictwem grzechu, poza nieposłuszeństwem Adama.
– I oto właśnie w Nim, w Chrystusie, zostaje wymierzona sprawiedliwość grzechowi za cenę Jego ofiary, Jego posłuszeństwa ‘aż do śmierci’ [Flp 2, 8]. Tego, który był bez grzechu, Bóg ‘dla nas grzechem uczynił’ [2 Kor 5, 21].
– Zostaje również wymierzona sprawiedliwość śmierci, która od początku dziejów człowieka sprzymierzyła się z grzechem. Sprawiedliwość śmierci zostaje wymierzona za cenę śmierci Tego, który był bez grzechu, i który jeden mógł – przez swoją śmierć – zadać śmierć śmierci [1 Kor 15, 54 n].
– W ten sposób Krzyż Chrystusa w którym Syn, współistotny Ojcu, oddaje pełną sprawiedliwość samemu Bogu, jest równocześnie radykalnym objawieniem Miłosierdzia, czyli miłości wychodzącej na spotkanie tego, co stanowi sam korzeń Zła w dziejach człowieka: na spotkanie grzechu i śmierci” (DiM 8a).
Uświadamiamy sobie, jak bardzo serio Bóg jest Wierny swej wprost niezrozumiałej, a tym bardziej rzeczywistej miłości do człowieka. Ukochał go naprawdę miłością oblubieńczą. A ta nie liczy się z ceną, jaką przyjdzie złożyć w świadectwie prawdy raz wypowiedzianemu słowu: ‘Kocham cię’ !
Prawda, czyli Wierność raz danemu słowu okaże się, być może dopiero po raz pierwszy wtedy, gdy miłość ta będzie przez osobę umiłowaną nie-dostrzegana, być może zdradzana. Ten miłujący – tutaj: „miłująca Wszechmoc Stwórcy’ – będzie wtedy być może swoiście ‘zmuszony’ do tego, by ‘walczyć’ o miłość tego Umiłowanego, zdradzającego dopiero co przyjęte i zawarte przymierze. W takiej właśnie sytuacji znajdzie się Trójjedyny z chwilą, gdy człowiek, ta Jego, Umiłowana – dokona niekiedy nieprawdopodobnie łatwo wyboru totalnie sprzecznego z jej własnym dobrem, wycofując zawierzenie „odwiecznej Miłości” (Jr 31,3), a przenosząc je bezrozumnie na tego, którego „zapłatą jest Śmierć” (Rz 6,23).
– Stąd dalsze słowa Jana Pawła II:
DiM 8b: „Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, nad tym, co człowiek – zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych – nazywa swoim losem. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka, wypełnienie do końca mesjańskiego programu, który kiedyś Chrystus sformułował w synagodze w Nazarecie [Łk 4,18-21] ...
Program ten wedle słów zapisanych już w proroctwie Izajasza [Iz 35,5; 61,1nn] polegał na objawieniu Miłości Miłosiernej w stosunku do ubogich, cierpiących i więźniów, w stosunku do niewidomych, uciśnionych i grzeszników.
– W tajemnicy Paschalnej [= krzyża] granica tego wielorakiego Zła, jakie jest udziałem człowieka w jego doczesności, zostaje jeszcze przekroczona: krzyż Chrystusa przybliża nas bowiem do najgłębszych korzeni tego zła, jakie tkwią w grzechu i śmierci; w ten sposób staje się on znakiem eschatologicznym [= końca czasów]. ...
– ... W tym eschatologicznym spełnieniu Miłosierdzie objawi się jako miłość, podczas gdy w doczesności, w dziejach człowieka, które są zarazem dziejami grzechu i śmierci, Miłość musi się objawiać nade wszystko jako Miłosierdzie i wypełniać się również jako Miłosierdzie.
– ... Dopóki ‘pierwsze rzeczy’ nie przeminęły [Ap 21,4], krzyż jest tym ‘miejscem’, o którym można powtórzyć inne jeszcze słowa z Janowej Apokalipsy: ‘stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną’ [Ap 3,20]. Bóg objawia swoje Miłosierdzie w sposób szczególny również i przez to, że pobudza człowieka do ‘miłosierdzia’ wobec swojego własnego Syna, wobec Ukrzyżowanego” (DiM 8b).
Przytoczone słowa Ojca świętego wymagają zapewne dużej koncentracji myśli – i modlitwy. Jan Paweł II zwraca uwagę na to, że Chrystusowy krzyż, w którym Szatan niejako ‘wyżył się’ na swym Stworzycielu doprowadzając do Jego okrutnego zamordowania, staje się tym samym leczącym ‘dotknięciem’ przez samego Syna Bożego jako Boga-Człowieka – ludzkiego Zła u samych jego korzeni: grzechu i śmierci.
– Z drugiej zaś strony ten sam krzyż jest niezaprzeczalnym wyrazem Bożego ‘pochylenia się’ nad ludzką wieloraką nędzą, przede wszystkim nędzą grzechu.
Tym samym zaś krzyż, na którym zawisł Bóg-Człowiek Jezus Chrystus, staje się wyrazem Bożej Miłości, która cała przybrała oblicze podnoszącego Miłosierdzia.
Tym wszystkim, co o krzyżu mówi Jan Paweł II, staje się krzyż Syna Bożego w wizji niejako samego Trójjedynego. Tutaj Bóg ‘zdaje egzamin’ wobec człowieka: mężczyzny i kobiety – z WIERNOŚCI swojej raz człowiekowi ‘ślubowanej’ miłości.
Trzeba sobie z kolei w nieunikniony sposób zdać sprawę z ‘reakcji’ na tenże krzyż ze strony człowieka. O tym mówią końcowe słowa przytoczonego właśnie fragmentu. Mianowicie przed człowiekiem – każdym człowiekiem bez wyjątku, staje w pewnej chwili ten właśnie Ukrzyżowany. Widząc Jego, człowiek tym samym ‘widzi’ i Boga Ojca:
„Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.
Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. ...
Rzekł do Niego Filip [= jeden z Apostołów]: ‘Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy’.
Odpowiedział mu Jezus: ‘Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś?
Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. ...
Czy nie wierzysz, że Ja Jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? ...
Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł’ ...” (J 14,7-11).
Staramy się rozumieć: Syn Boży jest dokładnie taki, jaki jest i Ojciec. I na odwrót. Między Ojcem a Synem nie ma żadnej różnicy ‘zdań’, woli, sposobu wprowadzenia w czyn zamysłu zbawienia człowieka poprzez krzyż Jednorodzonego Syna Bożego.
– Jeśli w imię Wierności raz Człowiekowi danemu Słowu: „Ty Moja, Oblubienico, Mój Obrazie: mężczyzno i kobieto! Kocham cię” – Syn Boży pójdzie na krzyż jako ofiara przebłagalna za grzech tej Swojej, tak niegodnej, a przecież nadal Wytęsknionej „aż do końca” (J 13,1), to dokładnie taki sam jest i Ojciec.
On Pierwszy jest bezwzględnie Wierny swej odwiecznej Miłości do człowieka. Jedynie dlatego „Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy [= Jemu zawierzy], nie zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16). Co prawda cierpiał będzie w swym ciele – jako Bóg-Człowiek, sam tylko Boży Syn: Druga Osoba Boża, ale poprzez tę Bożą Osobę – w sposób nas przerastający, mąk doznaje ‘jakoś’ cały w ogóle Trójjedyny. Trudno to zrozumieć, ale tak to w końcu jest.
– Nic dziwnego, gdy Jan Paweł II użyje dla podkreślenia bezwzględnej Wierności Boga swojej odwiecznej Miłości do człowieka przedziwnego wyrażenia, któreśmy już rozważali:
„... Boski wymiar Odkupienia pozwala nam w sposób najbardziej poniekąd doświadczalny i ‘historyczny’ odsłonić głębię tej Miłości, która nie cofa się przed wstrząsającą ofiarą Syna, aby uczynić zadość Wierności Stwórcy i Ojca wobec ludzi stworzonych na Jego [= Syna] Obraz i ‘od początku’ w tym Synu wybranych do łaski i chwały” (DiM 7d; zob. wyż.: Wstrząsająca Ofiara z Syna – wraz z następującym rozważaniem).
Innymi słowy nikt z ludzi nie może się uchylić od zadania sobie pytania i znalezienia na nie wiążącej odpowiedzi: jak się zachowam wobec stającego przede mną tego Ukrzyżowanego, na Którego – jak zaznacza Jan Apostoł, który wytrwał wiernie przy krzyżowanym Mistrzu do końca – wszyscy będą „patrzeć”:
„Lecz kiedy podeszli do Jezusa [= żołnierze z plutonu egzekucyjnego] i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda.
– Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo:
– ‘Kości Jego nie będą łamane’; [zob. Wj 12,46].
I znowu na innym miejscu mówi Pismo:
– ‘Będą patrzeć na Tego, którego przebodli’ [= Za 12,10] ...” (J 19,33-37).
1. Sam Syn Człowieczy niejednokrotnie powracał do wymogu, warunkującego osiągnięcie życia – wiecznego: by zawierzyć Jemu, i tym samym przyjąć całym sercem i duszą program, jaki głosił jako „Dobrą Nowinę”. Tak sformułował to Jezus Chrystus bardzo precyzyjnie już w czasie swej pamiętnej nocnej rozmowy z Nikodemem (J 3):
„... Potrzeba, by wywyższono [= zapowiedź śmierci przez ukrzyżowanie] Syna Człowieczego,
aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie – wieczne.
– Tak bowiem Bóg [= Ojciec] umiłował świat [= świat ludzi], że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,14nn).
Zresztą Jezus kontynuował wtedy tylko rozpoczętą myśl odnośnie do warunków osiągnięcia życia wiecznego:
„Albowiem Bóg [= Ojciec] nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony,
bo nie uwierzył w Imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A sąd polega na tym, że Światło przyszło na świat,
lecz ludzie bardziej umiłowali Ciemność aniżeli Światło:
bo złe były ich uczynki ...” (J 3,17nn).
2. Czy do takiej właśnie postawy wobec Siebie jako Syna Bożego nie nawiązywał Jezus m.in. w czasie burzy na jeziorze:
„ ... Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze [= Genezaret], tak że fale zalewały łódź; On zaś spał.
Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: ‘Panie, ratuj, giniemy’ !
A On im rzekł: ‘Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary’ ?
Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.
A ludzie pytali zdumieni: ‘Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne’ ...” (Mt 8,24-27).
Jezus wyraźnie wskazuje na ‘wiarę’ jako warunek ocalenia. Treść owego ‘wiara’ jest dokładnie taka sama, jaka wymagana jest w uczczeniu tajemnicy Bożego Miłosierdzia: „Jezu ufam Tobie”!
3. W innym wypadku wysłuchuje Jezus na podstawie właśnie ‘wiary’, równoznacznej z zawierzeniem Mu, chorą kobietę z powodu jej wieloletnich krwawień:
„Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok,
podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła:
Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa.
Jezus obrócił się i, widząc ją, rzekł:
‘Ufaj, córko; twoja wiara cię ocaliła’. I od tej chwili kobieta była zdrowa” (Mt 9,20nn).
4. Taki sam sens mają słowa Jezusowe „Nie bójcie się”. Dotyczą one ostatecznie totalnego zawierzenia Chrystusowi jako Odkupicielowi:
„... Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.
– Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich:
– ‘Odwagi, Ja Jestem [= Imię Jahwe !], nie bójcie się’. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył ...” (Mk 6,47-51).
5. Całkiem wyraźnie mówi Jezus o tym warunku: zawierzenia Jemu jako Odkupicielowi, w swej wielkiej Mowie Eucharystycznej:
„... Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie.
Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę ...
– To bowiem jest Wolą Ojca Mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego,
miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,36n.40).
6. I wreszcie taka sama treść: całkowitego zawierzenia Jemu jako Synowi Człowieczemu, chociaż się to dzieje w tym wypadku tuż tuż przed Jego pojmaniem i ukrzyżowaniem, jest tłem ostatniego słowa pożegnalnego Jezusa po Ostatniej Wieczerzy:
„To wam powiedziałem, abyście Pokój we Mnie mieli.
Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę
[gr. tharseite = być dobrej myśli, nabrać otuchy; zawierzyć]:
Jam zwyciężył świat” (J 16,33).
Apostołowie aż nadto doskonale wyczuwali, jakie Jezus nadaje znaczeniu użytym tu słowom. Za parę godzin zacznie się na dobre okrutna męka ich Ukochanego Mistrza. Po ludzku sądząc – Jezus ‘przegrywa’. A przecież nikt i nic nie zdoła zachwiać wagi użytych przez Niego słów, ważnych zupełnie niezależnie od tego, jak się potoczą Jego ‘ziemskie’ losy, zdawać by się mogło: totalnie ... ‘przegrane’.
3. Słowo które nie przemija |
Po uświadomieniu sobie ponownie rzeczywistości ukazanego tu Chrystusa ukrzyżowanego, wypada postawić dalszy krok w podjętej próbie ‘nasiąknięcia’ ładunkiem treściowym dalszych słów rozważanego zdania DiM 8c-j. Ojciec święty przywołuje na pamięć oczywiście Chrystusa rzeczywistego, żywego: ukrzyżowanego. Ten zaś chcąc nie chcąc zmusza do zajęcia określonego stanowiska wobec siebie:
„A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony [= zapowiedź śmierci własnej przez ukrzyżowanie],
przyciągnę wszystkich do siebie ...” (J 12,32).
Następuje określenie Papieskie, któremu obecnie pragniemy poświęcić nieco uwagi:
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany,
DiM 8d: Chrystus jest Słowem, które nie przemija [Mt 24,35],
DiM 8e: jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca”
Ojciec święty przypomina, że ten Jezus Chrystus jako właśnie Ukrzyżowany, w Którym:
DiM 8a: „zostaje wymierzona sprawiedliwość grzechowi za cenę Jego ofiary,
Jego posłuszeństwa ‘aż do śmierci’ ...”.
a także:
DiM 8a: „zostaje ... wymierzona sprawiedliwość śmierci, która od początku dziejów człowieka sprzymierzyła się z grzechem ... za cenę śmierci Tego, który był bez grzechu, i który Jeden mógł – przez swoją śmierć – zadać śmierć śmierci” (DiM 8a) –
jest zarazem „SŁOWEM, które nie przemija”. Ojciec święty przytacza tu słowa własne Syna Człowieczego. Chrystus wypowiedział je w chwili, gdy kreślił przed uczniami panoramę końca czasów. Mówił w tej chwili w stylu, jakim przemawiali Prorocy Starego Testamentu. Wyrażali się oni w przekonaniu wiary i z poczuciem pewności Prawdy Objawienia o czasach ostatecznych, jednocześnie nie czyniąc szczególnej różnicy między wydarzeniami bliższymi a przyszłymi, co by służyło w zasadzie głównie zaspokajaniu ludzkiej ciekawości.
– Jezus mówi o prześladowaniach jakie spotkają Jego uczniów, mianowicie:
„Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić.
Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą;
a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu” (Mt 24,10nn).
Zapowiada zburzenie Jeruzalem – to spełniło się w znaczeniu dosłownym w r. 70 po Chr., gdy wojska rzymskie pod wodzą Tytusa, za cesarza Wespazjana, zdobyły, zburzyły i spaliły Jerozolimę, pełną wówczas pielgrzymów-Żydów z całego ówczesnego świata, przybyłych na obchody tegorocznej Paschy.
– Niebawem jednak przechodzi Jezus do wydarzeń poprzedzających Jego własne powtórne przyjście na ziemię (Mt 24,23-31) dla przeprowadzenia sądu. Wśród innych znaków pojawi się wtedy m.in. ZNAK – zapewne znak krzyża Chrystusowego na niebie:
„Wówczas ukaże się na niebie ZNAK
Syna Człowieczego ...” (Mt 24,30).
Chodzi bądź o samego Chrystusa Uwielbionego, bądź raczej o Znak Chwały Syna Człowieczego, tj. Jego krzyż odkupienia – jednakże w tej chwili jako Znak Uwielbienia.
Rzecz charakterystyczna, przez św. S. Faustynę Kowalską nawiązuje Jezus Miłosierny chyba do tych właśnie wydarzeń:
„Napisz to:
Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król Miłosierdzia.
Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom Znak na niebie – taki:
– Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi.
Wtenczas ukaże się Znak Krzyża na niebie, a z otworów gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię.
Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym” (DzF 83).
Bezpośrednio po zapowiedzi tych wydarzeń, opisanych w Ewangelii Mateusza (Mt 24), nawiązuje Jezus po raz kolejny do przypowieści o drzewie figowym w jego etapach rozwojowych. W tym kontekście dodaje słowa, do których odwołuje się Jan Paweł II:
„Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie.
– Niebo i ziemia przeminą, ale Moje Słowa nie przeminą” (Mt 24,34n).
Jezus mówi tu swoich ‘słowach’ – w liczbie mnogiej. Ojciec święty widzi tu w pewnym sensie Drugą Osobę Trójcy Przenajświętszej, wskazując na Chrystusa „jako Ukrzyżowanego”, będącego „SŁOWEM, które nie przemija”.
– Trudno jednak nie dosłyszeć w tym samo-określeniu siebie przez Chrystusa słów, jakich użył On już też w swym Kazaniu na Górze:
„Zaprawdę bowiem powiadam wam:
Dopóki niebo i ziemia nie przeminą,
ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie [= całokształt Bożego Objawienia],
aż się wszystko spełni” (Mt 5,18; zob. Mk 13,31; Łk 21,33).
To z kolei słowo brzmi niemal identycznie jak przekaz zarówno Izajasza, jak i św. Piotra:
„Trawa usycha, więdnie kwiat,
lecz Słowo Boga naszego trwa na wieki” (Iz 40,8).
„Trawa uschła, a kwiat jej opadł, Słowo zaś Pana trwa na wieki.
Właśnie to Słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę ...” (1 P 1,24).
Jako Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej jest Syn Boży jednocześnie jedynym Słowem Ojca. Jest On zarazem:
„Obrazem Boga niewidzialnego –
Pierworodnym wobec każdego stworzenia,
bo w Nim zostało wszystko stworzone:
i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi,
byty widzialne i niewidzialne ...
– Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.
On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie ...” (Kol 1,15nn).
Kim wobec Jezusa Chrystusa jest którykolwiek z władców tej ziemi, może tyranów? Kim z kolei ktokolwiek z tych, którzy zawzięcie zwalczają istnienie Boga – czy to indywidualnie, czy jako system ideologiczno-polityczny? Istnienie Boga nie zależy od przyzwolenia na niego któregokolwiek ze stworzeń. Stworzenie zostało przez Niego, tego Chrystusa ... zadeptanego na śmierć na krzyżu – wywołane z nie-istnienia do istnienia. Jezus Chrystus i tego swego najbardziej zaciętego szydercę, cynika, zbrodniarza – stworzył. Uczynił to z najwyższą możliwą, swoją „miłującą Wszechmocą Stwórcy” (DeV 33), nie chcąc by ktokolwiek z Jego ludzkich Braci czy Sióstr „zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16).
Wypada zakodować głęboko w pamięci ‘serca’ to słowo Papieskie o Chrystusie: „Właśnie jako Ukrzyżowany, Chrystus jest Słowem, które nie przemija ...”. Sam Jezus daje człowiekowi – każdemu człowiekowi – szansę, by Mu się przypatrzył: jako Ukrzyżowanemu. Nie inaczej, ale tak dopiero jest Chrystus „Słowem które nie przemija ...” !
Słowem tym – w stosunku do człowieka, każdego człowieka – jest ponad wątpliwość to jedno, które prawdziwie „nie przeminie”.
„Dziecko Mojej Miłości, Dziecko Mojego Bólu,
Dziecko Mojej męki krzyżowej: Kocham cię.
– A Ty ...?”
B. UKRZYŻOWANY STOI I PUKA ... |
1. Jako Ukrzyżowany stoi ... |
Rozważamy dalej słowa dłuższego zdania omawianego obecnie fragmentu Encykliki o Bożym Miłosierdziu: nr 8 a.c. Przytoczymy kolejną cząstkę tego zdania jeszcze raz:
DiM 8c: „Właśnie jako Ukrzyżowany,
DiM 8d: Chrystus ...
DiM 8e: jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca ...”.
Trudno nie zadawać sobie pytania, zwróconego wprost do tego Ukrzyżowanego Syna Człowieczego:
„Co Cię, Jezu, skłoniło, a może: Kto Ci kazał podjąć to dzieło: Odkupienia przez Ofiarę z siebie na Krzyżu?
Trzeba być szaleńcem, prawdziwie ‘szalonym’, niemal niepoczytalnym, żeby się zdobyć na decyzję pójścia na bezmiar tortur, a wśród nich ... jeszcze kochać i jeszcze przebaczać” !
W Chrystusie właśnie jako Ukrzyżowanym widzimy całego Trójjedynego. Jezus Chrystus to Słowo które, choć poza wątpliwością nie przeminie, jest jedynie ‘delegatem’ Trójjedynego wobec człowieka. Takim samym jak On – Chrystus, jest cały Trójjedyny: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9).
Ten Ukrzyżowany, Syn-Słowo, jest w najprawdziwszym znaczeniu ‘zakochany’ w swej totalnie tej Miłości niegodnej Oblubienicy: swym żywym Obrazie: mężczyźnie i kobiecie. Gdyby nie ‘kierowała’ Nim oblubieńcza miłość ‘zakochanego’, Syn Boży nigdy by się nie podjął tak przerażającego trudu miłości.
– On zaś sam od siebie obrał taką właśnie drogę odkupienia tej Swojej, Umiłowanej. Oto najwyższy wyraz wolności, której sensem jest to jedno: żeby dzięki tej wolności mogła zaistnieć ... miłość:
„Ecce lignum crucis, in quo salus mundi pependit. Venite adoremus Oto Drzewo Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata! Pójdźmy, złóżmy pokłon!” |
Z tego względu krzyż, na którym „zawisło Zbawienie świata” (wezwanie śpiewane w Wielki Piątek przy adoracji Krzyża; zob. EdE 4), jest i pozostanie najwyższym wyrazem Miłości Trójjedynego i Miłosierdzia samego Jezusa Chrystusa. Miłość ta pozwala ‘dotknąć siebie’ w Umiłowanym Synu Ojca Przedwiecznego, ale i rzeczywistym Synu Maryi, Jego Dziewiczej Matki. Innym bowiem ‘mianem’ tak rozumianej Miłości – w tych okolicznościach: pochylenia się nad samymi korzeniami człowieczego zła: grzechem i śmiercią – jest: Miłosierdzie.
Jan Paweł II pisze w swej encyklice o Miłosierdziu:
DiM 7y-z: „Uwierzyć w Syna Ukrzyżowanego, to znaczy ‘zobaczyć Ojca’ [J 14, 9], to znaczy uwierzyć, że w świecie jest obecna Miłość i że ta miłość jest potężniejsza od zła jakiegokolwiek, w które uwikłany jest człowiek, ludzkość, świat.
– Uwierzyć zaś w taką miłość to znaczy uwierzyć w Miłosierdzie. Miłosierdzie jest bowiem nieodzownym wymiarem miłości, jest jakby drugim jej Imieniem, a zarazem właściwym sposobem jej objawiania się i realizacji wobec rzeczywistości zła, które jest w świecie, które dotyka i osacza człowieka, które wdziera się również do jego serca i może go ‘zatracić w piekle’ [Mt 10,28] ...” (DiM 7y-z).
2. Krzyż a Ofiara Mszy świętej |
Jakżeż nie wyrazić wdzięczności za głębię słów Encykliki o Bożym Miłosierdziu, które przybliżają coraz jaśniej rzeczywistość, jaka się kryje w tajemnicy Krzyża, na którym zawisł Boży Syn, Odkupiciel świata.
Wypada zarazem nawiązać jednocześnie do nieustannie dokonującego się uobecniania tej tajemnicy w czasie każdorazowej Mszy świętej. Tutaj bowiem dokonuje się na codzień – gdziekolwiek sprawowana jest Ofiara Mszy świętej – tajemnica Bożego Miłosierdzia. Jest nią Jezus Chrystus właśnie Ukrzyżowany, oddający swoją krew i swoje „Ciało za życie świata” (J 6,51). Tu tkwi uzasadnienie faktu, dlaczego centrum życia i kultu uczniów Chrystusa jest i pozostaje Msza Święta: Obrzęd „Łamania Chleba” (Dz 2,4; EdE 3.47.53).
Nie gdzie indziej, a na Mszy świętej staje się Boże Miłosierdzie, pochylone nad nędzą człowieka na drzewie Krzyża, dostępne dla każdego pokolenia i każdego miejsca geograficznego na ziemi. Msza święta staje się nieustannym uobecnieniem jednego i tego samego faktu: ukrzyżowania Syna Bożego wtedy – dnia 14 Nizan w r. 28, na wzgórzu Kalwarii-Golgoty u bram Jeruzalem.
Jezus Chrystus jest Bogiem i Człowiekiem w swej Bożej Osobie. Jako Bóg ‘zabrał’ niejako do nieba tę swoją jedną jedyną ofiarę odkupienia człowieka, jak to wyraża chociażby List do Hebrajczyków:
„To bowiem uczynił raz na zawsze,
ofiarując samego siebie ...” (Hbr 7,27).
Obecnie zaś, z wieczności, ‘spuszcza’ niejako tę jedyną Ofiarę spoza ‘czasu’ na kolejne chwile ‘czasu’ ziemskiego i kosmicznego. W ten sposób uobecnia Jezus Chrystus: ukrzyżowany ale zmartwychwstały – dla poszczególnych pokoleń i miejsc geograficznych tę jedyną swoją ofiarę odkupieńczą.
– Jest to każdorazowo ofiara jednocześnie oblubieńcza. Bo jedynie Miłując „aż do końca” (J 13,1), Jezus Chrystus, Syn Boży ale i Człowieczy podjął się tej „wstrząsającej ofiary” (DiM 7), w której wciąż od nowa, każdemu pokoleniu i człowiekowi z osobna, ponownie proponuje w klimacie miłości oblubieńczej „Kielich krwi, ... Nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mk 14,24; Łk 22,20; 1 Kor 11,25; zob. EdE 2).
Z tego właśnie względu rozumiemy, dlaczego uczestnictwo w obrzędzie „Łamania Chleba”, czyli sprawowaniu Mszy świętej w „Dzień Pański” – niedzielę, która następuje tuż nazajutrz po żydowskiej uroczystości Paschy jako dzień zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, jest czymś tak istotnym dla życia każdego z uczniów Chrystusa. Każdorazowa Msza święta jest wyrazem Bożego miłosierdzia względem człowieka, zagrożonego wiecznym potępieniem. Szczytem zaś tego miłosierdzia jest krzyż na Golgocie: tutaj miłość miłosierna Syna Bożego dosięgła szczytów możliwości ludzkich i Boskich.
Toteż tutaj zarazem tkwi najgłębsze uzasadnienie, dlaczego opuszczenie uczestnictwa we Mszy św. w dniu ‘Pańskim’: Chrystusa ukrzyżowanego, ale zmartwychwstałego – jest ‘grzechem ciężkim’. Dzień Pański, który sam Bóg zastrzegł dla siebie jako ten dzień ‘co siódmy’, staje się ze strony Boga wciąż wznawianą, a raczej uobecnianą swą odkupieńczo-oblubieńczą propozycją dla każdego pokolenia w miarę jak toczą się dzieje Kościoła i świata. Tutaj właśnie: na Mszy św. w tym dniu przez Boga zastrzeżonym dla siebie – jako dniu miłosierdzia, radości, odpoczynku ale i pokrzepienia duchowego, każdy może i winien podejść do tronu Bożego miłosierdzia i poprosić czy to dla siebie, czy dla wielu swych braci i sióstr po świecie – o miłosierdzie „... na odpuszczenie grzechów” (zob. dokładniej: DD 46-49).
RE-lektura: część V, rozdz. 6a.
Stadniki, 15.XI.2013.
Tarnów, 21.IV.2022.