(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.:  Literatura


(26 kB)

Ukierunkowanie OD-środkowe: nieomylna cecha miłości

Znamię dynamizmu OD-środkowego jest konsekwentnie istotną cechą wszelkiej prawdziwej miłości. Wyrażenie: dynamizm OD-środkowy – oznacza wciąż to jedno: nieważne jest moje poranione ‘JA’ (= dynamizm DO-środkowy; egoizm), natomiast spoglądam wciąż na to, żeby przekraczać swoje zbolałe ‘JA’ – po to, żeby tym bardziej tworzyć u drugich, nie wyłączając u krzywdziciela – DOBRO (kierunek i dynamizm OD-środkowy)

Przeciwnie zaś, wszelka anty-miłość, czyli egoizm zapatrzony w troskę wyłącznie o siebie samego, chociażby się to dziać miało za cenę chodzenia niejako po przelanej ‘krwi cudzej’ (tj.: absolutnie NIE – krwi własnej), narzuca się uwadze każdorazowo przez swój dynamizm DO-środkowy. W bezwzględnym zdążaniu do uzyskiwania maksymalnej własnej przyjemności nie zważa ona na żadne prawa należne drugiemu człowiekowi. Niezwykle łatwo ‘poświęci’ drugiego człowieka, a nawet zadepcze go na śmierć, byle zyskać za tę cenę przyjemność dla siebie.

Takim jest przede wszystkim „Wielki Smok, Wąż Starodawny, Ojciec kłamstwa i morderca od początku” (Ap 12,9n; J 8,44). W całkowitym przeciwieństwie do „Dobrego Pasterza”, który „życie ‘SWOJE’ oddaje za owce” (J 10,11) – Szatan żywi się zawsze krwią cudzą. Pożera bezwzględnie tych wszystkich, którzy dali się oszukać jego perfidnym sztuczkom i poszli na lep jego zwodniczych obietnic.

Tak scharakteryzował go św. Piotr Apostoł:

„Trzeźwi bądźcie, czuwajcie!
Przeciwnik wasz Szatan – jak lew ryczący krąży
szukając, kogo pożreć.
Jemu przeciwstawiajcie się mocni w wierze” (1 P 5,8).

Oto typowy dynamizm DO-środkowy właściwy wszystkiemu, co jest anty-miłością.

(34 kB)
Nowoczesne wychowywanie dzieci ze słuchawkami, żeby jak najbardziej utraciły skutecznie utraciły słuch

Zatem jeszcze raz: miłość prawdziwa zawsze przebacza w tym znaczeniu, że nigdy nie dąży do wywarcia zemsty na krzywdzicielu. Życzy mu natomiast szczerze – Bożego Miłosierdzia, łaski nawrócenia – oraz znalezienia się wśród zbawionych w niebie. Czyli życzy krzywdzicielowi dokładne tak samo Nieba, jak sobie i każdemu, kto słucha głosu Dobrego Pasterza.

Taka jest bowiem Wola Ojca Niebieskiego: aby każdy człowiek, odkupiony przez Krew Syna Bożego, znalazł się ... w Królestwie Bożym, w niebie. Stąd też uczeń Chrystusa stara się wprowadzać w życie w sensie dosłownym zasadę SŁOWA Bożego:

„Nie daj się zwyciężyć ZŁU (= Złemu: szatanowi),
lecz ZŁO (= Złego, szatana)
DOBREM (= tym większą miłością-życzliwością)
zwyciężaj” (Rz 12,21).

Przebaczenie a dochodzenie sprawiedliwości

W nawiązaniu do kwestii ‘przebaczenia’ trzeba dopowiedzieć, że w przypadku doznanej krzywdy można, niekiedy wprost trzeba dochodzić sprawiedliwości. Jeśli się nie da inaczej, to również w drodze dochodzenia swych praw poprzez wymiar sprawiedliwości sądowej. Chodzi wtedy zwykle o sprawy niezmiernie trudne, wyrażające się doznawaną krzywdą zarówno fizyczną, jak i psychiczną; krzywdą osobistą, rodzinną, często dotyczącą całych narodów.
– Ważne, żeby nie dopuścić do pojawienia się w sercu odruchów jakiejkolwiek ‘zemsty’, ani uczucia ‘nienawiści”.

Trudno wtedy poradzić sobie inaczej, jak tylko poprzez modlitwę o stale podtrzymywany dar wzniesienia się do przebaczenia tak, jak tego oczekuje Odkupiciel-z-Krzyża, który zatorturowany przez swych oprawców, którzy byli ostatecznie jedynie swoistymi ‘delegatami’ każdego człowieka-w-grzechu, modlił się do Ojca modlitwą miłości przebaczającej:

Ojcze, przebacz im,
bo nie wiedzą, co czynią”
(Łk 23,34).

Na takie, niekiedy niezmiernie trudne sytuacje, dobrze będzie przypomnieć słowo św. Jana Pawła II z jego Drugiej Pielgrzymki do Ojczyzny – z jego ‘Apelu Jasnogórskiego’. Dobrze będzie przytoczyć tu dłuższy fragment tego ‘Apelu’, dotyczącego zdolności przebaczania w ścisłym nawiązaniu do końcowych słów Modlitwy Pańskiej:

„W tym roku, który jest nadzwyczajnym Jubileuszem Odkupienia (= rok 1983: 1950 lat od śmierci Krzyżowej Chrystusa na Kalwarii), słowo to (słowo: POJEDNANIE) wróciło z nową siłą. Krzyż Chrystusa wzywa nas do pojednania z Bogiem, otwiera do Niego przystęp wszystkim ludziom. Równocześnie droga do pojednania z Bogiem prowadzi poprzez pojednanie z ludźmi. ‘Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom’.
– Słowa te stanowią potężną zaporę przeciw narastaniu nienawiści i odwetu. Te słowa z Modlitwy Pańskiej zabezpieczają międzyludzką jedność u samych jej korzeni.

– Matko naszych serc! Spraw, aby słowa te kształtowały moc przebaczenia wszędzie tam, gdzie bez przebaczenia nie potrafimy wyrwać się z pęt nienawiści. Nienawiść bowiem jest siłą niszczącą, a my nie możemy ani niszczyć, ani dać się jej zniszczyć. Trzeba nam zatrzymywać się na progu słów Modlitwy Pańskiej, trzeba nam stawać zawsze na granicy możliwości pojednania.
– Poza tym przebaczenie świadczy o wielkości ducha ludzkiego, świadczy o tym, że jest on przenikliwy dla działania Ducha Świętego. Iluż ludzi na polskiej ziemi dało tego świadectwo w ostatnich czasach....
Przebaczenie jest mocne mocą miłości. Przebaczenie nie jest słabością. Przebaczać — nie oznacza rezygnować z prawdy i sprawiedliwości.
Oznacza: zmierzać do prawdy i sprawiedliwości drogą Ewangelii.
– O Matko, uproś nam w tym świętym Roku Odkupienia gotowość pojednania. Naucz nas zmierzać wytrwale do prawdy i sprawiedliwości, tak jak nas uczy Twój Syn ...”
(Druga Pielgrzymka JP2 do Polski: 1983, Apel Jasnogórski 18.VI.1983,6).

3. Ważność Spowiedzi:
ważne pytanie

(2.8 kB)

Rozgrzeszenie ogólne – absolucja generalna

W nawiązaniu do sakramentu Pojednania-Spowiedzi świętej dobrze będzie dodać jeszcze jakąś jedną czy drugą uwagę, która perspektywicznie może okazać się bardzo przydatną.

Wielu Polaków wyjeżdża za granicę – często w poszukiwaniu pracy, może lepszego zarobku itp. W wielu krajach mogą natrafiać na kościoły ... zdawać by się mogło: katolickie, gdzie jednak spotykają się z praktykami nieznanymi w Kościele w Polsce. Może to dotyczyć chociażby tu i ówdzie w Europie środkowo-zachodniej, a także w krajach innych kontynentów – rozpowszechnionego zwłaszcza w Wielkim Poście urządzania ‘Nabożeństw Pokutnych” zakończonych udzieleniem tzw. ‘rozgrzeszenia ogólnego”, tj. wszystkim uczestnikom nabożeństwa – ZAMIAST przystępowania do spowiedzi świętej indywidualnej.

Na temat istniejącej rzeczywiście możliwości udzielenia w niezwykle wyjątkowych przypadkach ‘rozgrzeszenia ogólnego’  bez przystępowania do spowiedzi świętej indywidualnej znaleźć można na naszej stronie autorytatywne, wiążące sumienie wypowiedzi Stolicy Apostolskiej (zob. wyżej podane linki: Absolucja generalna według dokumentu z 1984 r. – łącznie z następującym kontekstem). Z bólem serca trzeba jednak stwierdzić, że w niektórych krajach utarło się wśród kapłanów, a nawet wielu biskupów – mniej lub więcej ostentacyjne wypowiedzenie posłuszeństwa Magisterium Kościoła ‘z’ Piotrem i ‘pod’ Piotrem (por. VSp 116).

Dotyczy to przede wszystkim od kilkudziesięciu lat utrzymującego się, zdecydowanego sprzeciwu pewnej części kapłanów, a nawet pewnych episkopatów krajowych – wobec encykliki św. Pawła VI „Humanae vitae” (encyklika wyrażająca zasady etyczne dotyczące etycznego sposobu planowania poczęć: 1968 r.).

Dalszą konsekwencją stało się pójście na złudną ‘łatwiznę’ uzyskiwania rozgrzeszenia z grzechów poprzez wspomniane ‘nabożeństwa pokutne’.

Jeszcze inne odstępstwo od wyraźnego nauczania Stolicy Apostolskiej dotyczy przyjmowania Komunii św. przez małżeństwa rozwodników oraz małżeństwa mieszane.

Nie będziemy tu powtarzali tego, co zostało omówione wyczerpująco już poprzednio. Wypada jednak ostrzec tych, którzy szczerym sercem oczekują Bożego przebaczenia, przed tu i ówdzie praktykowaną wielką dowolnością w tym względzie. Bóg udziela daru przebaczenia niezwykle łatwo, ale nigdy za wszelką cenę. Trzeba mianowicie w pełni posłuszeństwa wiary przyjąć warunki uzyskiwania Bożego przebaczenia, jakie ustanowił sam Bóg i których jakiekolwiek modyfikacje przerastają pełnomocnictwa, jakimi Syn Boży wyposażył swój Kościół.

Sam Odkupiciel-z-Krzyża przekazał w dniu Zmartwychwstania Apostołom i ich następcom władzę rozgrzeszania, która ma być sprawowana w formie indywidualnego sądu, warunkującego udzielenie Bożego przebaczenia, względnie zatrzymania grzechów, jak to wyżej przypomniano (zob. wyż.: Spowiedź jako zwyczajna droga uzyskania przebaczenia grzechów).

Tym samym wypada stwierdzić jednoznacznie, że uczestniczenie we wspomnianych ‘nabożeństwach pokutnych’ NIE ma w żadnym wypadku wartości ‘zastępczej’ w miejsce indywidualnej spowiedzi świętej wraz z indywidualnie uzyskiwanym odpuszczeniem. Na wszelki wypadek przytoczymy jeszcze raz odnośny zapis Prawa Kanonicznego:

Can. 960.Indywidualna i integralna spowiedź oraz rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, dostępuje pojednania z Bogiem i Kościołem ...

Can. 988 – § 1. Wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę Kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia.

Konsekwentnie trzeba stwierdzić, iż wierni zostają przez Pasterzy działających ‘na własną rękę’ w uniezależnieniu, a raczej w ostentacyjnym sprzeciwie jurysdykcji ‘Piotra’ – wprowadzani w BŁĄD co do wiary. Wierni łudzą się, iż dostępują w takiej sytuacji łaski odpuszczenia grzechów. W rzeczywistości bowiem samo w sobie nabożeństwo pokutne nigdy nie jest sprawowaniem sakramentu Pokuty. Nabożeństwo Pokutne jedynie przygotowuje, tzn. winno przygotować do bardziej owocnego przeżywania samej w sobie indywidualnej spowiedzi świętej. Nie jest ono natomiast w żadnym wypadku środkiem zastępczym zamiast indywidualnej, integralnej spowiedzi świętej.

Pomijamy tu wyraźnie sformułowane, istotne zastrzeżenie Stolicy Apostolskiej, że gdyby zaistniały niesłychanie nadzwyczajne okoliczności, w których za aprobatą Stolicy Apostolskiej zastosowanie jednorazowego rozgrzeszenia ogólnego byłoby uzasadnione (musiałaby to być sytuacja np. klęski żywiołowej, katastrofa, powódź itp.), kapłan winien wyraźnie przypomnieć, że ponowne uzyskanie rozgrzeszenia ogólnego winno być poprzedzone indywidualną spowiedzią świętą z wszystkich grzechów popełnionych od czasu ostatniej ważnie odprawionej, indywidualnej spowiedzi (zob. CIC, can. 962, § 1).

Nie podejmujemy tutaj tematu przyjmowania Komunii świętej przez rozwodników, ani przypadków małżeństw mieszanych. Wiążące wypowiedzi Stolicy Apostolskiej w tym względzie znajdziemy m.in. w Adhortacji Apostolskiej Familiaris Consortio Jana Pawła II (zob. FC 84).

Kapłan udzielający Sakramentu w stanie grzechu

Inną bolącą kwestią związaną z przystępowaniem do sakramentu Pojednania może się okazać sama w sobie postać jakiegoś konkretnego kapłana, którego życie moralne może chwilami daleko odbiegać od tego, co jest treścią głoszonego przez niego Słowa Bożego. Dotykamy tu tym samym bolącego, bardzo żenującego i dobre imię Kościoła Chrystusowego bardzo raniącego zagadnienia niektórych Sług Ołtarza: kapłanów albo nawet i biskupów czy to diecezjalnych czy zakonnych, a swoją drogą pewnych zakonnic – habitowych czy nie habitowych.

Wypada nie gorszyć się zanadto samym w sobie faktem, że w Kościele Chrystusa wszyscy są grzesznikami, mimo iż grzechy i zachowania tych, którzy powinni przewodzić wiernym w głębokiej wierze i wyłącznym oddaniu Chrystusowi jako Słudzy niejako ‘mundurowi’ – zwykle po ślubach zakonnych, lub przynajmniej uroczystym zobowiązaniu się do życia w świadomie wybranym celibacie, rzutują szczególnie dojmująco na całość Kościoła. Chcąc nie chcąc przyczyniają się oni do odejścia od wiary wielu, utrudniając zarazem dostęp do źródeł Prawdy Objawieniu wielu, którzy wyczuwają, iż w Kościele Katolickim powinni znaleźć samo krystaliczne źródło Boga jako Prawdy.

Dla uspokojenia sumień wypada przypomnieć podstawowe zasady związane ze sprawowaniem któregokolwiek z świętych sakramentów. Same w sobie sakramenty, jakimi Syn Boży Jezus Chrystus ubogacił swój Kościół, są wciąż Jego własnością. Władza ‘Kościoła’ rozciąga się jedynie na warunki ich ważnego sprawowania.

Syn Boży Jezus Chrystus z góry zabezpieczył ważność każdego ze sprawowanych sakramentów świętych. Mianowicie ich ważność nigdy nie będzie zależała od moralnej godności szafarza sakramentu, lecz płynie wprost z samego w sobie danego sakramentu. Chrystus dał to do zrozumienia chociażby na przykładzie Szymona-Piotra. Za swego życia obiecał mu stanowisko ‘Skały’ (łac. ‘petrus-petra: Piotr-skała; aram.: kephá), na której zbuduje Kościół ‘SWÓJ’. Jednocześnie obiecał jemu władzę ‘Kluczy’ związywania i rozwiązywania w imieniu Bożym.

Tenże Piotr niebawem haniebnie trzykrotnie zaparł się pod przysięgą jakiegokolwiek związku z Jezusem w Wielki Czwartek późnym wieczorem – po przyjęciu sakramentu Kapłaństwa i przyjęciu Eucharystii z rąk samego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa.
– Niedługo przed tym Wielkim Czwartkiem Chrystus zobowiązał tegoż Piotra – mocą swej wszechmocnej, skutecznej modlitwy – do „umacniania swych braci” (Łk 22,32), dając zarazem wyraźnie do zrozumienia, że będzie się to działo w okolicznościach, gdy „szatan będzie się domagał, żeby was przesiać jak pszenicę” (Łk 22,31).

W międzyczasie Jezus został skazany na śmierć w czasie pokazowego procesu, na którym zapadł definitywny wyrok. Jednakże sam w sobie wyrok śmierci na Jezusa zapadł już znacznie wcześniej. Mianowicie sprawujący wtedy władzę duchową wydali go już wcześniej, a tylko czyhali na ‘lepsze okoliczności’ do jego wykonania (J 11,53).
– Skazany na śmierć Jezus zdążył jeszcze spotkać się swym Bożym spojrzeniem z wzrokiem Piotra po owym jego wyparciu się swego Mistrza (Łk 22,61).
– Św.Łukasz Ewangelista, którego Ewangelia tchnie raz po raz uwydatnianym Bożym Miłosierdziem, zaznacza to charakterystycznie:

„A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra.
Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział:
‘dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz’.
Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał ...” (Łk 22,61n).

W dniu Zmartwychwstania Jezus ukazał się Piotrowi jako jednemu z pierwszych (Łk 24,34). W swej Bożej subtelności Jezus najmniejszym słowem nie wytyka Piotrowi fakt owego haniebnego zaparcia się Ukochanego Mistrza.

(34 kB)
Ale się udało złapać tak wielkiego ... ‘szprota’ !

Natomiast któregoś razu, zapewne już wiele dni PO swym zmartwychwstaniu, Jezus ukazał się całej grupie Piotra i paru pozostałych Apostołów, dawnych zawodowych rybaków – jako Gość stojący na brzegu Morza Tyberiadzkiego. Jezus zagadnął ich, czy nie mają coś na posiłek (J 21,1-19). Im zaś nie udało się złowić tej nocy żadnej ryby. Jezus zachęcił ich, by zarzucili sieć z prawej strony łodzi. Posłuchali go – i ku swemu niepojętemu zdumieniu złowili 153 dużych ryb (J 21,11).

Jan zorientował się intuicyjnie, że jest to Jezus! Na te słowa Piotr, którego nie mogła nie boleć zdrada, jakiej się dopuścił, wskoczył natychmiast do wody, dopłynął do brzegu i rzucił się do stóp Mistrza. Pod koniec posiłku Jezus wszczął przedziwny dialog skierowany wprost do Piotra:

„Szymonie, synu Jana,
czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” (J 21,15nn).

Z jakąż zdumiewającą subtelnością, która dotyka bolącej rany, dotyka jej jednak balsamem miłości przebaczającej – zadaje Jezus to trzykrotne pytanie, by usłyszeć coraz ciszej wymawiane wyznanie dogłębnie zdruzgotanego, a przecież do ufności podnoszonego Piotra:

„Panie, Ty wszystko wiesz,
Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,17).

Jakież głębokie rozważanie poświęcił Jan Paweł II temu przedziwnemu dialogowi między Zmartwychwstałym Jezusem a Piotrem:

Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Aż trzy razy postawione jest to pytanie, aż trzy razy zostaje udzielona odpowiedź: ‘Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham’ (por. J 21,15nn). Niezależnie od specyficznego znaczenia tej perykopy, tak ważnej dla misji Piotra, niczyjej uwadze nie może umknąć piękno tego trzykrotnego powtórzenia, w którym powracające wciąż uporczywe pytanie i korespondująca z nim odpowiedź wyrażone są w terminach dobrze znanych z powszechnego doświadczenia ludzkiej miłości ...” (RVM 26).

Ojciec święty zamieścił to rozważanie w swoim „Rosarium Virginis Mariae – Różaniec Maryi Dziewicy”.

Nam jednak chodzi w tej chwili o kwestię ważności sprawowanych sakramentów świętych. Sam Jezus stwierdza w tym wypadku jednoznacznie, że ważność sprawowania władzy i tym samym szafarstwa sakramentów świętych w Jego Kościele nie będzie zależała od godności moralnej Sługi Ołtarza! Jezus nie tylko nie wycofał się z uprzednio wypowiedzianych słów obietnicy: obdarzenia Szymona-Piotra ‘władzą Kluczy’ oraz godnością-funkcją ‘Skały’, na której zbuduje Kościół ‘SWÓJ’ i której „bramy piekielne nie przemogą” (Mt 16,18), lecz w tej chwili – po 3-krotnym wyznaniu miłości Piotra – wybór ten nieodwołalnie potwierdził: „Paś baranki MOJE, paś owce MOJE” (J 21,15.16.17).

Stąd też mimo wszelkich rozczarowań wiernych w następstwie zdarzającego się niegodnego sprawowania funkcji kapłańskich czy nawet biskupich, pomimo zgorszenia płynącego z niegodnych zachowań tego czy owego Sługi Ołtarza – sam PAN doskonale zabezpieczył ważność sprawowanych sakramentów nawet przez swych najbardziej niegodnych Sług, którzy sprawili powołującemu ich Mistrzowi głęboki zawód i rozczarowanie, a dla wiernych stali się jednym wielkim zgorszeniem.

Gdyby określony Sługa Ołtarza – udzielał któryś z sakramentów sam będąc w grzechu ciężkim, sprawowany przez niego sakrament będzie ponad wątpliwość ważny. Na osobę otrzymującą ten sakrament spłyną łaski Boże właściwe danemu sakramentowi w czystej, nieskażonej postaci. A jedynie sam ów szafarz dopuściłby się grzechu świętokradztwa, sprawując sakrament w stanie grzechu ciężkiego.

Dotyczy to m.in. posługi kapłańskiej w konfesjonale. Szafowane przez spowiednika-w-grzechu-ciężkim rozgrzeszenie będzie ponad wątpliwość ważne i penitent odejdzie od konfesjonału z odpuszczonymi mu grzechami. A jedynie sam ów Sługa Ołtarza dopuściłby się grzechu świętokradztwa, sprawując posługę kapłańską w grzechu.

Podobnie również: gdyby kapłan odprawiał Mszę św. w stanie grzechu ciężkiego – Jezus Chrystus jako Bóg-Człowiek posłucha jego polecenia i w następstwie wypowiedzianych przez owego niegodnego Sługę słów dopełni konsekracji postaci Chleba i Wina, które tym samym staną się prawdziwym Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa. Innymi słowy Msza św. i Eucharystia będzie sprawowana w pełni ważnie. A tylko ów Sługa Ołtarza dopuściłby się wielkiego grzechu świętokradztwa sprawując Eucharystię w stanie grzechu ciężkiego.

Oto ze strony Odkupiciela i Założyciela Kościoła – tego Kościoła SWOJEGO – przedziwne ‘zabezpieczenia’, najściślej związane z ważnością sprawowanych funkcji sakramentalnych.

I.   TRYBUNAŁ MIŁOSIERDZIA
A PARY NARZECZEŃSKIE

bukiet9b (8 kB)

1. Narzeczeństwa
w obliczu Trybunału Miłosierdzia

(2.8 kB)

Narzeczeństwa czyste

W niniejszym rozdziale mamy na względzie przez cały czas partnerstwa oraz tym bardziej pary narzeczeńskie. Do nich skierowany jest bieżący rozdział – z serdeczną zachętą, by oboje zechcieli skorzystać z zaproszenia do podejścia do co prawda ‘Trybunału’, ale z góry ... Bożego Miłosierdzia. Mimo iż niniejszy rozdział zasięgiem swym obejmuje w pełni również już prawowitych małżonków, którzy zatem związali się już małżeństwem-Sakramentem. Mnóstwo bowiem poruszonych w niniejszym rozdziale aspektów dotyczy wprost również już małżonków, a nawet osób wszelkich innych stanów życiowych.

Błogosławione te pary, które dochowują wiernie krystalicznej czystości w obliczu Pana. W tej postawie trwają mimo mniej lub intensywnie nasilających się pokus, by przejść na jakieś gesty fizyczne umacniającego się związania z sobą w tej fazie oczekiwania chwili, kiedy udzielą sobie wzajemnie daru małżeństwa-Sakramentu. ‘Trzymają się’ dzielnie i pomagają sobie wzajemnie w niezłomnie wiernym trwaniu w takim stylu przeżywania wzajemnej bliskości, jak tego od nich oczekuje sam jedyny PAN i Właściciel każdej ludzkiej osoby i zarazem jedyny Pan podarowanej każdemu z nich właściwej mu płciowości.

Oboje starają się podtrzymywać w sobie wciąż żywą świadomość, iż podarowane im człowieczeństwo w ‘wydaniu’: u niego: męskim, u niej: żeńskim – to Boże dary oddane jedynie do ich mądrego, odpowiedzialnego zarządu, z którego przyjdzie im się rozliczyć. Oboje umówili się od początku swej bliższej przyjaźni, że będą sobie wzajemnie pomagali w wiernym przetrwaniu w czystości, jakiej od nich oczekuje ich jedyny Mistrz i Pan, Jezus Chrystus.

Stąd też zabezpieczają się starannie przed mogącymi się pojawić, niekiedy całkiem nagle i niespodziewanie, chwilami ewentualnej słabości w postaci chociażby jakiegoś spontanicznego gestu dłoni czy dotknięcia, by nie rozczarować Boga, jedynego Pana i Właściciela ich Obojga. Konsekwentnie są sobie oboje świadomi, że nie pozwolą sobie na żadne dotknięcie, które by mogło „nie podobać się Panu” (por. 2 Kor 5,9).
– Nie ma więc u nich żadnego całowania, obejmowania się, czy przytulania. Nie ma głaskania, ani posuwania dłoni w kierunku tak bardzo intrygującej intymności. Mimo iż oboje ‘nie są z żelaza’, a w żyłach ich wcale nie płynie ‘sok malinowy’.

Równolegle z systematycznie umacniającą się przyjaźnią pielęgnują oboje świadomie podtrzymywany rozwój życia sakramentalnego. Oboje starają się przystępować do Komunii świętej jak najczęściej. Ileż radości ducha przeżywają, gdy udaje się im być w kościele razem i przyjmować Eucharystię razem – ku wewnętrznemu umocnieniu swej miłości narzeczeńskiej Najświętszym Ciałem i Krwią Odkupiciela, który również ich oboje „umiłował do końca: do ostateczności’ (J 13,1). Są przekonani, że jest to najlepszy sposób duchowego i fizycznego przygotowywania się do przyjęcia i wzajemnego udzielenia sobie małżeństwa-Sakramentu. Żyją już naprzód treścią nauczania Jana Pawła II o małżeństwie jako Sakramencie:

„Właściwym źródłem i pierwotnym środkiem uświęcenia małżeństwa i rodziny chrześcijańskiej jest sakrament małżeństwa, który podejmuje i rozwija łaskę uświęcającą chrztu.
– Na mocy tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, w którą małżeństwo chrześcijańskie na nowo się włącza, miłość małżeńska doznaje oczyszczenia i uświęcenia: ‘Tę miłość Pan nasz zechciał szczególnym darem swej łaski i miłości uzdrowić, udoskonalić i wywyższyć’ (GS 49).
–... Jezus Chrystus ‘pozostaje z nimi (= z małżonkami) nadal po to, aby tak, jak On umiłował Kościół i wydał zań Siebie samego, również małżonkowie przez obopólne oddanie się sobie miłowali się wzajemnie w trwałej wierności ... Dlatego osobny sakrament umacnia i jakby konsekruje małżonków chrześcijańskich do obowiązków i godności ich stanu; wypełniając mocą tego sakramentu swoje zadania małżeńskie i rodzinne, przeniknięci duchem Chrystusa, który przepaja całe ich życie wiarą, nadzieją i miłością, zbliżają się małżonkowie coraz bardziej do osiągnięcia własnej doskonałości i obopólnego uświęcenia, a tym samym do wspólnego uwielbienia Boga’ (GS 48) ...” (FC 56).

W końcu zaś dopowiada Jan Paweł II całkiem jednoznacznie o łasce Chrztu świętego, który zmierza do przesycania całokształtu życia łaską Eucharystii jako samego źródła małżeństwa-Sakramentu::

„Zadanie uświęcenia rodziny chrześcijańskiej ma swe pierwsze źródło w Chrzcie świętym, znajduje zaś swój najpełniejszy wyraz w Eucharystii, z którą chrześcijańskie małżeństwo jest wewnętrznie związane ....
Eucharystia jest samym źródłem małżeństwa chrześcijańskiego. Ofiara eucharystyczna bowiem uobecnia przymierze miłości Chrystusa z Kościołem, przypieczętowane Jego krwią na krzyżu (J 19,34: przebicie boku Chrystusa: wypłynęła Krew-i-Woda).
– W tej właśnie ofierze Nowego i Wiecznego Przymierza małżonkowie chrześcijańscy znajdują korzenie, z których wyrasta, stale się odnawia i nieustannie ożywia ich przymierze małżeńskie.
– Jako uobecnienie ofiary miłości Chrystusa względem Kościoła, Eucharystia jest źródłem miłości. W darze eucharystycznym miłości rodzina chrześcijańska znajduje podstawę i ducha ożywiającego jej ‘komunię’ i jej ‘posłannictwo’: Chleb eucharystyczny czyni z różnych członków wspólnoty rodzinnej jedno ciało, objawienie szerszej jedności Kościoła i uczestnictwo w niej;
– uczestnictwo w Ciele ‘wydanym’ i Krwi ‘przelanej’ Chrystusa staje się niewyczerpanym źródłem misyjnego i apostolskiego dynamizmu rodziny chrześcijańskiej” (FC 57).

Narzeczeństwa splamione grzechami przeciw VI Przykazaniu

Nietrudno jednak o partnerstwa i pary narzeczeńskie, które odeszły być może daleko od oczekiwanej od nich czystości wzajemnych odniesień w aspekcie VI, czy nawet IX Przykazania. Stąd tak bardzo naglące, do nich właśnie skierowane serdeczne zaproszenie do oczyszczenia sumień z przygniatającego poczucia winy moralnej.
– Tacy Dwoje są sobie zwykle doskonale świadomi swej niemal porażającej słabości moralnej w zakresie świadczonej sobie ‘miłości’. Ta przecież przekształca się niestety systematycznie w ... anty-miłość. Jednocześnie zaś oboje doświadczają swej moralnej bezsilności. Chwile wzajemnych spotkań kończą się ... kolejno popełnianymi grzechami ... ciężkimi. Zamiast wzrastać w miłości ludzkiej i Bożej, ulegają systematycznie tanim obietnicom ‘ZŁEGO’.

Ten zaś niemal ich zmusza, żeby nie zważali na głos Boga, który donośnie rozbrzmiewa w ich sumieniu. Odwieczny Zwodziciel wmawia im, że wbrew temu głosowi Boga, przysługuje im ‘wrodzone prawo’ do pokochania się tak, jak im się to będzie podobało. Wymusza na ich wolnej woli ślepe posłuszeństwu temu, co im sugeruje. Uwodzi ich przyobiecaną chwilą bardzo pożądanej rozkoszy zmysłowej: zapewnienia sobie ponownie nieco przyjemności z doznawanej ‘miłości’, której przecież rzekomo kochający ich Bóg ... nie może im zabronić.

Efektem wycofania dotychczasowego zawierzenia pokładanego w Bogu, a przeniesienia go na ‘Ojca Kłamstwa’ jest jednak z zasady aż nadto dobrze im znane, każdorazowo gorzko przeżywane poczucie: kolejno doznanej klęski własnego człowieczeństwa. Poczucie to niesie z sobą jako anty-owoc popełnionego grzechu – przejmujące doznanie własnej niegodności, sponiewierania siebie wzajemnie, oraz brzydzenia się sobą samym – w parze ze skrytym lękiem-przed-Bogiem, przed którym trzeba będzie prędzej czy później się rozliczyć. Spotkania, które miały umacniać miłość wzajemną (musiałoby się to wyrażać tworzeniem DOBRA: dobra które winno by układać się na drodze wiodącej do osiągnięcia celu definitywnego: radości wiecznej w „Domu Ojca”), stają się systematycznie klęską i zdradą godności siebie samych jako osób.

Chwile upragnionych spotkań przekształcają się niemal za każdym razem w świadomie i dobrowolnie dokonany wybór ... za zredukowaniem siebie wzajemnie do rzędu już tylko przypadkowo żywego cielesnego narzędzia. Oboje korzystają z tego ‘żywego narzędzia’ do wyzwolenia oraz zaznania przyjemności zmysłowej. Ta jednak nie będzie miała nigdy czegokolwiek wspólnego z miłością godną tego miana. Przeżycie zmysłowe nie stwarza zjednoczenia obojga na poziomie ich wielkości jako dwojga osób.

Taki zaś jest cel Boga, który obdarza dopiero ważnie zawarte małżeństwo możnością podejmowania aktu współżycia. Celem zamierzonym przez Boga, nie jest przeżycie seksu-jako-seksu, lecz przebijanie się dwojga małżonków do stania się JEDNO-w-DWOJGU ich osób, każdorazowo na oścież otwartego na potencjalność rodzicielską w ramach rzeczywistego, zawsze jedynie pełnego przeżycia ich JEDNO-w-miłości bezgranicznie oddających się sobie osób.

Tymczasem gdy ci dwoje, przeżywający etap jedynie partnerstwa względnie narzeczeństwa, poszukują w pierwszym rzędzie przeżycia seksu, a nie zjednoczenia swych osób, stają się jedynie wspólnotą w grzechu obopólnej masturbacji – za cenę przekreślenia zjednoczenia na poziomie swych osób. Ukierunkowanie ich działań cechuje się typowo jako wspólnota dwojga ‘ego-centryków’. Oboje poszukują jedynie samo-zadowolenia seksualnego, wmawiając sobie, że jest ono szałowym wyrazem obopólnej ‘miłości’. Dzieje się to w totalnym przeciwieństwie do autentycznej miłości. Tę bowiem musi cechować właściwy jej dynamizm od-środkowy: wyrastanie ponad i poza siebie, by temu ukochanemu zapewnić takie dobro, które będzie się liczyło na drodze do osiągnięcia życia wiecznego.

Triumf Tego ZŁEGO

Szczytową, dziką anty-radość przeżywa wtedy tylko ten ‘ZŁY’. Udało się mu tak łatwo złapać tych Dwoje na najprymitywniejszy z prymitywnych haczyk: przyobiecanej im chwilowej przyjemności zmysłowej. Przyjemność ta miała być przeżyta wyraźnie wbrew i na przekór Bożemu oczekiwaniu. Oczekiwanie to wyrażało się w brzmieniu Przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”. Było ono i pozostaje co prawda nadal ‘Przykazaniem’. Każde Boże ‘Przykazanie’ jest jednak sformułowane jako jedynie naglący apel do wolnej woli poszczególnego człowieka – tutaj: do tych dwojga jako pary partnerskiej, albo już narzeczeńskiej ...

Apel ten był i pozostaje zawsze gorącą propozycją Boga, żeby dokonać wyboru za życiem – wiecznym, w tym wypadku Bożą prośbą, a nawet nakazem, żeby ukochać zaproponowane takim dwojgu Boże rozwiązanie kształtowania wzajemnych odniesień narzeczeńskich.
– Przykazanie Boże jest zarazem naglącą prośbą do człowieka jako OBRAZU Boga, żeby nie uległ perfidnym, zakłamanym obietnicom, podsuwanym przewrotnie przez odwiecznego przeciwnika zarówno Boga, jak i takich Dwojga. Ten ‘ZŁY’, ukazujący się chętnie jako najlepszy doradca, udając postać „Anioła Światłości” (2 Kor 11,14), jest w rzeczywistości „wilkiem w owczej skórze” (Mt 7,15), który „... jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8).

Jak trudno ‘pozbierać się’ po upadku w grzech i doświadczyć być może kolejny raz dokładnie tego samego, czego doznali pierwsi dwoje po swym upadku w Raju: że cała ‘wygrana’ za cenę wyrzucenia Boga z serca-sumienia streszcza się w stwierdzeniu, że „są ... nadzy” (Rdz 3,5.7).
– Nieważna jest oczywiście nagość fizyczna. Ci dwoje uświadomili sobie natomiast, że spadła z nich – na własne życzenie – dotąd ich osłaniająca i niejako otulająca „szata godowa: łaska uświęcająca” (por. Mt 22,11n; zob. wyż. Szata Bożej Chwały – rozważanie Petersona). Oto cała ‘wygrana’ po popełnionym ... grzechu, tutaj: grzechu przecież ciężkim.
– Czy się dziwić, że ci dwoje boją się stanąć w obliczu Boga, który ponad wątpliwość pojawia się natychmiast na pobojowisku ich klęski?

Ponownie garść fragmentów z Dzienniczka św. Faustyny

Czy nie popaść w zbawienną bojaźń, ale tym bardziej w zdumienie, że Bóg zwykle nie karze grzesznika natychmiastową śmiercią, lecz niejako czeka na sposobniejszą chwilę, kiedy to Boża łaska wzywająca do nawrócenia i prośby o przebaczenie winy i kary za popełniony grzech zastanie u niego grunt niejako bardziej podatny na zwrot do OJCA (zob. 2 P 3,9)? Bóg został przez grzesznika i w grzechu tak okrutnie potraktowany! Grzesznik – tylko i tylko ‘stworzenie’ – wyrzucił z serca bezapelacyjnie, za namową ‘ZŁEGO’, Boga Nieskończonego! ON – Bóg-Miłość-i-Życie, który stwarza wszystko jako samo tylko DOBRO, został potraktowany przez człowieka za swego najgorszego wroga.

Bóg Trójjedyny pozostaje niezmiennie taki sam: „Nie chce śmierci (wiecznej) grzesznika, lecz żeby grzesznik się nawrócił i żył” (Ez 18,21-28; 33,11). Jedynie dlatego wysłał Bóg Ojciec swojego Jednorodzonego Syna na świat grzeszników, żeby ich podnieść ku nadziei i zaofiarować im możliwość uzyskania przebaczenia popełnionych grzechów. Jedynie też dlatego Syn Boży przyjął na siebie – w miejsce swoich grzesznych Braci i Sióstr – śmiertelnie trudne zadanie: by stać się Odkupicielem upadłego człowieka. Przypomina o tym m.in. św. Jan Apostoł, Uczeń umiłowany Jezusa:

„On bowiem (= Jezus Chrystus) jest Ofiarą przebłagalną za nasze grzechy.
I nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2).

Czy trzeba ponownie wykazywać (zob. m.in.: cz.V, cały rozdz.8: uporządkowane fragmenty z Dzienniczka św. Faustyny), ile trudu podejmuje Jezus Chrystus, Odkupiciel Człowieka, żeby grzesznik, pogrążony w grzechu, uchylił chociaż nieznacznie drzwi swego serca i nie opierał się łasce pukającego do niego na coraz inne sposoby Boga z ofiarowanym mu przebaczeniem?

Ku pokrzepieniu upadających grzeszników, również narzeczonych, przytoczymy ponownie garść fragmentów z Dzienniczka Duchowego św. Faustyny Kowalskiej. Jezus tak nagląco przypomina się przez tę Świętą dla całego swojego Kościoła, a przezeń dla całego świata, że jest naprawdę Bogiem Miłosierdzia, który pragnie zbawienia bez wyjątku wszystkich grzeszników.

Oto na wyrywkę parę zachęt samego Jezusa pod adresem grzeszników, żeby się nie bali podejść z prośbą o Boże przebaczenie, skoro dla Odkupiciela nie ma większej radości nad tę, gdy Jego Krew Odkupienia nie spływa z Krzyża na ziemię ... na darmo:

„Napisz: Jestem Święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech,
ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia.
– Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich
i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu.
– Powiedz grzesznikom, że żaden z nich nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim wpadną w sprawiedliwe ręce Moje.
– Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie.
– Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła,
– a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (DzF 1728).

Niechby też krzepiły słowa Chrystusa o Jego niemal rozpaczliwych próbach, jakich podejmuje całkiem szczególnie w chwili umierania człowieka-w-grzechu, by go chociażby w tej ostatecznej chwili skłonić do otwarcia swego zablokowanego serca i wpuścić promyk łaski Bożego Miłosierdzia:

„Wszelka łaska wypływa z miłosierdzia i ostatnia godzina pełna jest miłosierdzia dla nas. Niech nikt nie wątpi o dobroci Bożej, choćby grzechy jego były jak noc czarna, Miłosierdzie Boże mocniejsze jest niż nędza nasza.
– Jednego trzeba, aby grzesznik uchylił choć trochę drzwi serca swego na promień łaski miłosierdzia Bożego, a resztę już Bóg dopełni.
– Ale nieszczęsna dusza, która zamknęła drzwi miłosierdziu Bożemu, nawet w ostatniej godzinie. Te dusze pogrążyły Jezusa w Ogrodzie Oliwnym w smutek śmiertelny, wszak z Jego najlitościwszego Serca wypłynęło miłosierdzie Boże” (DzF 1507).

„Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia,
– ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego” (DzF 1160).
(zob. tamże: 1698: świadome-dobrowolne odrzucenie takiej ‘łaski ostatecznej’ !)
.

(51 kB)
Rio de Janeiro, Brazylia. Widok z góry z panującym stąd potężnym monumentem Pana Jezusa, Syna Bożego, Syna Człowieczego, Odkupiciela Człowieka

I jeszcze raz – dla dodania grzesznikom otuchy do otwarcia się na Boże przebaczenie pomimo wciąż przeżywanych klęsk duchowych i ponownych upadków, wbrew wciąż podejmowanym postanowieniom nie-grzeszenia więcej:

„Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego.
– Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia.
– Nie mogę karać choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu Swoim.
– Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy
(= sąd ostateczny: koniec czasów; ale i koniec życia ziemskiego każdego człowieka),
otwieram wpierw na oścież drzwi Miłosierdzia Mojego
(etap przedostatni przed końcem świata; ale i przed śmiercią indywidualną).
Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej ...” (DzF 1146).

„Pisz, mów o moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni.
– Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni.
O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (DzF 1448).

„Córko moja, napisz, że im większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego, a [namawiaj] wszystkie dusze do ufności w niepojętą przepaść miłosierdzia mojego, bo pragnę je wszystkie zbawić.
– Zdrój miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu dla wszystkich dusz – nikogo nie wyłączyłem” (DzF 1182).

„Widzisz, dziecię moje, czym jesteś sama z siebie, a przyczyną twoich upadków jest to, że za wiele liczysz sama na siebie, a za mało się opierasz na mnie. Ale niech cię to nie zasmuca tak nadmiernie, masz do czynienia z Bogiem miłosierdzia, nędza twoja nie wyczerpie go:
Przecież nie określiłem liczby przebaczenia ...” (DzF 1488).

„... przyobiecał Bóg wielką łaskę ... wszystkim, którzy głosić będą o tym wielkim Miłosierdziu Moim.
– Ja sam bronić ich będę w godzinę śmierci, jako Swej chwały i chociażby grzechy dusz czarne były jak noc, kiedy grzesznik zwraca się do Miłosierdzia Mojego, oddaje Mi największą chwałę i jest zaszczytem męki mojej. Kiedy dusza wysławia Moją dobroć, wtenczas szatan drży przed nią i ucieka na samo dno piekła ...” (DzF 378).

Serdeczne ostrzeżenia nupturientów przed pochopnym wyborem tego ‘drugiego’

Skoro niniejszy rozdział poświęcony jest sytuacji przede wszystkim partnerstw i narzeczeństw, wypada przejść do chociażby tylko ogólnikowo potraktowanych pewnych szczegółowych sytuacji, jakie zdarzają się mniej lub więcej nagminnie na tym właśnie etapie życia dwojga osób. Autor niniejszej strony internetowej, sam przeżywający już niemało lat życia (ur. 1933; święcenia kapłańskie: 1956 r.; obecnie rok: 2020) chciałby ponownie jak najbardziej serdecznie przestrzec m.in. dziewczęta przed zdarzającym się pochopnym, nie do końca przemyślanym ‘zdobywaniem’ pierwszego lepszego ‘chłopaka’, byle na teraz, w tym konkretnym środowisku, nie uchodzić za ‘starą pannę’, którą nadal żaden ‘chłopak’ jeszcze się nie zainteresował. Oby z kolei młodzież męska nie miała piszącemu tu autorowi za złe zapisywanych tu słów.

Oby mianowicie zarówno dziewczęta, jak i chłopcy byli łaskawi poszperać po niniejszej obszernej stronie internetowej i wybaczyli autorowi niejedną przykrą, trudną uwagę względnie przestrogę. Autor pisze z niemałej perspektywy życia, kilkudziesięcioletniej posługi w konfesjonale, a od paru lat ... intensywnego zaangażowania w ‘Pogotowiu Duchowym na email’. Uwagi jego z całą pewnością nie są konstruowane lekkomyślnie. Ponad wątpliwość nie zmierzają do upokorzenia kogokolwiek, a chciałyby jedynie przyczynić się do chociażby tylko zmniejszenia dramatów, jakie mogą pojawiać się wskutek nie do końca przemyślanej decyzji na związanie się małżeństwem-Sakramentem z tą konkretną osobą.

Szereg przestróg pod kątem wyboru kandydata do małżeństwa znaleźć można na niniejszej stronie m.in.:

1) Zob. wyż. cz.I, rozdz. 3da:Rola MOB w sytuacji przed-ślubnej” (a).
Tamże – nieco dalej, zob. tytuł:Nieuniknione pytania o współżyciu płciowym w przyszłym małżeństwie”.
Dalsze kolejne § są bardzo aktualne w przypadku planowanego małżeństwa.

2) Zob.: cz.III, zwł. rozdz: 3-4: współżycie w okresie narzeczeństwa – z uwzględnieniem możliwości poczęcia, oraz niezależnie od tego czy dojdzie do poczęcia, czy nie.

3) Koniecznie przestudiuj bardzo dokładnie: cz.III, rozdz.5: „Alkohol – Palenie”. Oby nie zlekceważyć brzemiennych następstw stwarzanych przez jedno – i drugie. Z chwilą gdy zapadnie klamka: już zawartego małżeństwa, nie będzie ‘prawa’ narzekania z powodu alkoholizmu czy to męża, czy nie daj Boże: żony.
– To samo dotyczy jeszcze bardziej perfidnie działającego w swych skutkach nałogu: palenia, czy – nie daj Boże: stosowania narkotyków w ich coraz innych odmianach.

4) W związku z alkoholem, paleniem – przestudiuj, modlitewnie przemyśl koniecznie – z:
cz.VII, rozdz.3, § J:Godność własna a miara wierności raz danemu Słowu”. Dotyczy to SŁOWA danego Bogu zwykle przy Pierwszej Komunii świętej: nie-palenia, nie-picia do 18-go roku życia. Słowa – następnie jakże łatwo ... deptanego! Mimo iż narzeczeni dawno już przekroczyli 18-ty rok życia, kwestia ta jest nadal niezwykle aktualna.

5) Zob. koniecznie i modlitewnie przemódl: cz.VII, rozdz.3, § K:Dziewczyna-kobieta a jej sposób ubierania się”. Temat wciąż niezwykle ważny. Dotyczy winy, łatwo wielu chronicznie popełnianych ‘grzechów cudzych’; być może nigdy nie wyznanych przy przystępowaniu do Sakramentu Pojednania. Może to łatwo pociągnąć za sobą nieważność uzyskanego rozgrzeszenia z wielorakich powodów.

6) Grzechy przeciw czystości – omówienie w odniesieniu do młodzieńców-mężczyzn (to samo dotyczy oczywiście dziewcząt-kobiet), zob.: cz.VII, rozdz.3, § G, zwł. począwszy od: ‘nr 5’:A jeśli ‘miłość’ staje się miłością dopiero poprzez ‘seks’? ...”.

7) Grzechy przeciwne czystości – omówienie w odniesieniu do dziewcząt-kobiet (to samo dotyczy oczywiście chłopców-mężczyzn), zob.: cz.VII, rozdz.3, § L, zwł. począwszy od: ‘nr 2-5’:

8) Wspólne zamieszkanie narzeczonych, zob.: cz.VII, rozdz.3, § L, ad ‘4’.

9) Nauczenie się ‘Metody Billingsa’ pod kątem przyszłego małżeństwa – z przestrzeganiem krystalicznej czystości do samego ślubu: cz.I, zwł. rozdz.1.
– Ewentualnie gruntownie nauczyć się ‘Billingsa’ na podstawie publikacji piszącego tu autora: „Małżeństwu ku pomocy. Metoda Owulacji Billingsa” – zob. lub ściągnij z niniejszej strony:
https://lp33.de/pdf/bill-pl.pdf = „Małżeństwu ku pomocy”.

10) Omówienie mechanizmu działania wszelkich środków zapobiegania ciąży. Rozdział ten należy koniecznie dogłębnie przestudiować. Sprawa dotyczy także prezerwatywy. Jej mechanizm działania jest ostatecznie zawsze ... poronny. Zob.: cz.II, rozdz.3 a-b-c.

11) Omówienie problematyki homoseksualizmu, zob.: cz.VI, rozdz.2.

12) Obszerna prezentacja problematyki ideologii Gender, zob.: cz.VI, rozdz.3.

2. Ponownie: ogólne warunki ważnej Spowiedzi świętej narzeczeńskiej

(2.8 kB)

Trudno nie poruszyć jeszcze raz przynajmniej niektórych aspektów związanych z grzechami niemal charakterystycznymi, zdarzającymi się na omawianym obecnie etapie życia narzeczeńskiego. Oto dla przypomnienia kilku szczegółów dotyczących wyznania spowiedziowego, mimo iż sprawy te były omawiane już też poprzednio:

Ważne okoliczności grzechu

(27 kB)
Zaprzyjaźnienie się w wielkim klimacie wzajemnego zrozumienia z psem innej rasy ...

Do ważności spowiedzi świętej należy wyznanie ilości popełnionych grzechów ciężkich, oraz ich szczegółowej jakości, wraz z wyznaniem ważnych okoliczności, które mogą zmienić jakość grzechu podstawowego. Wymóg ten, zdawać by się mogło surowy, płynie z samej natury sakramentu ustanowionego przez Syna Bożego. Nie jest on zatem w najmniejszej mierze wymysłem ‘Kościoła’.
– Dla przypomnienia oto jeszcze raz brzmienie odnośnego zapisu z Kodeksu Prawa Kanonicznego:

Can. 988 – § 1. „Wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę Kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia”.

Jan Paweł II wyraził tę samą treść jeszcze raz nieco zwięźlej w swej Adhortacji „Reconciliatio et Paenitentia – Pojednanie i Pokuta”:

„... każdy grzech ciężki winien być zawsze wyznany
razem z jego ważnymi okolicznościami, w spowiedzi indywidualnej” (RP 33).

Szersze wyjaśnienie występującego tu wyrażenia: „... z ważnymi okolicznościami” przedstawione jest wyżej, zob.: cz.IV, rozdz.4, § B. Tamże omówiona jest cała seria ‘ważnych okoliczności’, które zmieniają jakość grzechu podstawowego i sprawiają, że grzech podstawowy staje się równocześnie grzechem przeciw jeszcze innym Przykazaniom, czyli grzechem zwielokrotnionym. Niewyjawienie tych okoliczności skutkowałoby nieważnością samej spowiedzi, tzn. penitent nie otrzymałby rozgrzeszenia, chociażby spowiednik, nieświadomy zatajenia ważnych okoliczności, wypowiedział słowa absolucji.

Ilość grzechów

To samo dotyczy wyznania ‘ilości’ popełnionych grzechów. Jeśli grzechów było bardzo dużo, wystarczy wyznać ogólnie, że działo się to np. tyle a tyle razy w tygodniu, miesiącu itp. Kapłan, który w imieniu Bożym pełni w tej chwilę rolę m.in. sędziego, musi mieć dokładny wgląd w sumienie penitenta.

Okres czasu popełnianego grzechu

Inną ważną okolicznością jest kwestia czasokresu popełnianego danego grzechu. Jest to ważne w bardzo szczególny sposób m.in. w odniesieniu do praktyk zapobiegania ciąży. Spowiednik musi poznać na podstawie wyznania, przez jak długi czas penitent podejmował stosunki małżeńskie z takim czy innym środkiem zapobiegania ciąży. Ponieważ mechanizm działania wszystkich sztucznych środków jest obliczony na pozbawienie życia Poczętego, ich stosowanie np. na przestrzeni jednego roku skutkuje gotowością zabicia co najmniej 12 własnych dzieci; itd.

Wyznanie tej okoliczności może się wiązać z szczerością wzbudzonego żalu za grzechy oraz postanowieniem zerwania z grzechem. I każdy to rozumie.

W przypadku przerywania ciąży

Nie ma obowiązku wyznawania przy spowiedzi świętej grzechów już odpuszczonych, oczywiście pod warunkiem, że penitent rzeczywiście uzyskał rozgrzeszenie przy poprzednich spowiedziach.

Gdyby jednak chodziło np. o ponowne przerywanie ciąży, rozumie się samo przez się, że należy tę okoliczność mimo wszystko wyznać: że penitent dokonywał aborcji już też poprzednio – tyle a tyle razy. Spowiednik musi wyrobić sobie zdanie o szczerości żalu i postanowienia rzeczywistego zerwania z danym rodzajem grzechu, w tym wypadku: gotowości zabijania własnego dziecka.

Postanowienie niegrzeszenia ...

Nietrudno może się zdarzyć następująca sytuacja: partnerzy-narzeczeni w zasadzie niemal każde spotkanie kończą grzechami przeciw VI Przykazaniu. W międzyczasie pragną jednak skorzystać z sakramentu Pojednania (np. przed jakąś uroczystością liturgiczną). Przystępują do Spowiedzi świętej, dobrze wiedząc, że przy najbliższym spotkaniu będą ponownie współżyli. Mimo to spowiadają się – w mniej lub bardziej uświadomionym przeświadczeniu, że Pan Bóg w swoim Miłosierdziu i tak nam wszystko znowu przebaczy.

Tego rodzaju wewnętrzne nastawienie graniczy łatwo z grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Jest to postawa niezmiernie ryzykowna. Czym innym jest przekonanie, że mimo najszczerszego postanowienia zerwania z grzechem zdaję sobie sprawę z mojej i naszej słabości, tzn. że bardzo prawdopodobnie ‘nie wytrzymamy długo w stanie łaski uświęcającej. Takie uświadomienie sobie własnej słabości moralnej nie jest przeszkodą we wzbudzeniu szczerego żalu za grzechy, któremu towarzyszy pokorna modlitwa do Bożego Miłosierdzia, żeby mnie i nas umocniło w postawie niegrzeszenia, chociaż jesteśmy tak przerażająco niewytrwali.

Natomiast czymś zgoła odmiennym jest następująca postawa: ‘CHCĘ popełniać grzechy, bo Bóg i tak wszystko przebaczy’. Oby taka sytuacja nigdy się nie pojawiła. Graniczyłaby ona z grzechami przeciw Duchowi Świętemu, które mogą być trudne do odpuszczenia „w tym i przyszłym życiu” (zob. DeV 46-48: Mt12,31n; Mk 3,28n; Łk 12,10).

Niemniej gdyby penitent uświadomił sobie przy spowiedzi świętej, że niemal dokładnie taka właśnie ‘intencja’ krążyła w jego świadomości czy podświadomości, trzeba by to wyraźnie wyznać, Boże Miłosierdzie tym serdeczniej przeprosić z odwołaniem się do Bożej Litości, i podjąć decyzję – tym razem naprawdę decyzję: rzeczywistego zerwania z popełnianymi grzechami, mimo wciąż uświadamianej sobie nieprawdopodobnej swojej moralnej słabości i niewytrwałości.

J.   PEWNE GRZECHY SZCZEGÓŁOWE NARZECZEŃSKIE

bukiet9b (8 kB)

Nie chcemy zagłębiać się ponownie w problematykę stosowania alkoholu, palenia, używania narkotyków itd. Oby wystarczały uwagi na te tematy, omówione obszerniej na wyżej wskazanych miejscach naszej obszernej strony. Ponieważ rozdział ten poświęcony jest tematyce ściśle narzeczeńskiej (a przecież także wciąż małżeńskiej), może okazać się rzeczą pożyteczną zwrócenie uwagi na pewne charakterystyczne szczegóły zdarzających się grzechów związanych głównie z VI Przykazaniem przeżywanego narzeczeństwa, czy też jedynie partnerstwa.

1. Petting: masturbacja we dwoje

(2.8 kB)

Petting

Niejedne pary narzeczeńskie nie przejmują się zanadto Bożymi Przykazaniami. Udają, że o nich nigdy nie słyszeli. Albo częściej: że w ich przypadku, gdy stanowią już parę narzeczeńską, nie mogą one obowiązywać. Przechodzą więc bez większego oporu w pieszczoty – początkowo być może jedynie zewnętrzne, zdawać by się mogło: całkiem niewinne: na sercu. A przecież: małżeństwem ... nadal oni nie są!

Pieszczota na piersi jest ponad wątpliwość daleko posuniętą intymnością. Każdy rozumie, że nie dałoby się usprawiedliwić takiej pieszczoty byle przygodnego pana z byle spotkaną kobietą – ze względów czysto ludzkiej etyki zachowań. A że w naszym wypadku ci Dwoje przeżywają etap swego narzeczeństwa? Stworzyciel człowieka i małżeństwa zastrzegł wszelkie gesty intymnej czułości dla ważnie zawartego małżeństwa. A Boga nie trzeba dopiero pouczać, co to znaczy: wyrazy ‘miłości’.

Gdy ‘Duchowi Przewrotności’, który „zwodzi całą zamieszkałą ziemię”, udało się złapać takich Dwoje na wędkę sprzeciwu w obliczu Bożego oczekiwania przez podważenie zasadności dotąd Bogu okazywanego zawierzenia, otwierają się przed nimi tym samym coraz dalsze progi intymności. Zaczyna się udostępnianie się sobie w swojej nagości – nie ku zjednoczeniu ich obojga jako osób i ich definitywnemu dobru, lecz jako ‘... ciało i płeć’.

Oboje wmawiają sobie, iż podejmowane coraz dalej posuwane pieszczoty będą oczywistymi wyrazami wzajemnie sobie świadczonej ‘miłości’. Zwykle dziewczyna bardziej niż jej ‘chłopak’ zdaje sobie sprawę z wzrastającej możliwości zajścia w ciążę, na którą aktualnie w żaden sposób nie chce się nastawiać. Z tego względu ‘zadowalają się’ Oboje na razie samym tylko pettingiem: obopólną masturbacją.

Nieprawdopodobne, żeby owocem wymuszonego na swym ciele przeżycia ‘seksu’, a nie miłości godnej tego miana – miała stać się cicha radość i poczucie znajdowania się w promieniach tej miłości, której autentyczne korzenie wyrastają wyłącznie z Boga. Sam przecież ON tylko jest zdolny obdarzyć szczęściem pokoju. Odkupiciel powiedział:

„Pokój zostawiam wam,
pokój Mój wam daję.
Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27).

Oboje odczują najprawdopodobniej niebawem obrzydzenie do siebie wzajemnie po tak uprawianym ‘seksie’.
– Niemniej ten ‘ZŁY’ będzie za chwilę nakłaniał całym sobą, żeby nie przejmować się chwilowymi ‘wyrzutami sumienia’, które ‘...przejdą i są zjawiskiem jedynie pozornym, typowo księżowskim. Nie należy mu poświęcać szczególnej uwagi’. Zachęci, a nawet wymusi ponowne przeżywanie bardzo upragnionego przeżycia rozkoszy cielesnej.

Pojawią się oczywiście wyrzuty sumienia. Jest to głos Boży nawołujący do nawrócenia i porzucenia raz na zawsze grzechu. To jednak staje się coraz trudniejsze do wykonania.
– Ci Dwoje wybiorą się w końcu do sakramentu Pojednania. Spowiedź święta staje się dla nich przeżyciem coraz trudniejszym, bo i bardzo żenującym. Oboje zdają sobie sprawę, że warunkiem ważnej spowiedzi świętej jest szczere wyznanie jakości i ilości popełnionych grzechów ciężkich. Oraz że nie ma co tak formułować wyznania, żeby w oczach kapłana-spowiednika wypaść jak najmniej negatywnie.
– Jeśli spowiedź ma być ważna – z uzyskaniem Bożym przebaczeniem, musi być spowiedzią integralną, a wyznanie musi być nie manipulowane: pełne i szczere.
– Tym trudniej, gdyby tego rodzaju grzech miał być popełniony z osobą konsekrowaną ... Chodziłoby w tym wypadku o szczególnie ciężki grzech ... świętokradztwa. Tej okoliczności nie można by przy spowiedzi świętej w żadnym wypadku przemilczeć.

W tym wypadku istotną okolicznością staje się fakt, że chodzi o grzech popełniony we dwoje – i to w postaci uprawianego pettingu.
– Gdyby oczywiście ta druga osoba była związana węzłem małżeńskim, doszłaby kolejna jeszcze okoliczność, której dla ważności spowiedzi świętej nie można by przemilczeć. Byłby to prócz grzechu przeciw VI Przykazaniu – grzech cudzołóstwa: przeciw Przykazaniu IX; oraz grzech popełniony nie samotnie, lecz we dwoje.

Wznowiony atak ZŁEGO z pomocą ‘Siedmiu Duchowych Gorszych’ od siebie

W końcu jednak ci Dwoje przełamali się i zdołali oczyścić swoje sumienie dzięki Bożemu przebaczeniu. Podjęli mocne postanowienie nie-popełnienia więcej tego grzechu.
– Ale, jak to bywa – zresztą zgodnie z tym, na co zwrócił uwagę sam Pan Jezus:

(29 kB)
Tu mieszkają ludzie w skale: pokoje i pomieszczenia wydrążyli w kamieniu

„Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych,
szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi:
Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem’.
A przyszedłszy, zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym.
Wtedy idzie i bierze ze sobą siedmiu innych duchów złośliwszych
niż on sam
; wchodzą i mieszkają tam.
I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni”
(Mt 12,43nn; por. Łk 11,24nn).

Ten ‘ZŁY’ przymila się do tych Dwojga ponownie i kreśli przed ich oczyma od nowa zakłamaną rozkosz, którą da się osiągnąć tak łatwo, byle tylko skutecznie ‘obronić należne sobie PRAWO’, chociażby za cenę wykłócenia się z Bogiem.

Ojciec kłamstwa” będzie wmawiał takim Dwojgu z nie słabnącą wytrwałością, że Bóg najwidoczniej naprawdę nie ma pojęcia, co to znaczy: zakochać się.
– Jeśli ci Dwoje nie są „mocni w wierze” (2 P 5,8), może powtórzyć się w ich uprawianiu ‘miłości’ dokładnie to, przed czym ostrzegał Jezus, Odkupiciel.

2. Seks oralny

(2.8 kB)

Przewrotne wynaturzenie ...

W innym przypadku dziewczyna, może ‘narzeczona’, ulegnie w takich okolicznościach namowie ‘chłopaka’, że najlepszym sposobem skutecznego uniknięcia poczęcia, które byłoby w tej sytuacji bardzo ‘niepożądane’, będzie pokochanie się poprzez seks oralny.

Jakież to dogłębne wynaturzenie godności miłości: godności zarówno mężczyzny, jak tym bardziej kobiety-dziewczyny, być może ... narzeczonej! Od tak uprawianego ‘seksu’ odwracają się zapewne z obrzydzeniem nawet szatani, podobnie jak w przypadku praktyk homoseksualizmu męskiego czy żeńskiego (zob. być może praktyk homoseksualizmu dotyczy jedno z objawień św. Katarzyny Sieneńskiej; zob. do tego: Kpł 18,22).

Zadeptanie sensu zjednoczenia małżeńskiego

Nierozdzielna jedność ukierunkowania stosunku płciowego na zjednoczenie z równolegle rozwijającą się w tej chwili potencjalnością rodzicielską nie jest wymysłem ‘natury’, ani tym bardziej ‘Kościoła’, lecz świadectwem takiego, a nie innego przez Boga stworzonego aktu współżycia.

Żadne stworzenie nie ma wpływu na taki, a nie inny przebieg aktu płciowego. Wyzwolenie przeżycia w ustach kobiety stoi w całkowitej sprzeczności z naturą aktu płciowego. Usta, ani żadna inna część ciała, w żaden sposób nie umożliwiają zrealizowanie struktury i dynamizmu aktu płciowego. Zmuszenie kobiety do ujęcia w swoje usta narządów płciowych mężczyzny, wraz ze zgodą na szczytowanie w ustach staje się każdorazowo niewyobrażalnym poniżeniem kobiety w jej godności człowieczej i kobiecej.

Jest to typowy akt dominacji mężczyzny jako ... ‘samca’, który kobietę sprowadza do spełnienia niewolniczej roli dla uzyskania egoistycznego seks-zadowolenia. Gorzej, jeśliby tę rolę spełniać miała jego ...narzeczona! Ludzka OSOBA zostałaby w tej sytuacji sprowadzona do roli oczywiście jedynie anonimowego, przypadkowo żywego narzędzia dla zapewnienia sobie samemu szczytowego przeżycia seksualnego ... w jej ustach.
– Mężczyzna nie wymówi się od tego, że w takim przypadku jest mu wszystko jedno, która to jest kobieta: byle była ... kobietą. Jej osobowość nie wchodzi w tej chwili w rachubę.

Można by już pominąć coraz donośniej rozlegające się głosy alarmu ze strony lekarzy, że tak uprawiany ‘seks’ owocuje nierzadko pojawieniem się nowotworu przełyku i gardła.

Ocenę seksu oralnego od strony etycznej znaleźć można na kilku miejscach naszej strony (zob. m.in. Seks oralny. – Zob. też obszerne omówienie-recenzję książki O.Knotz'a: PORTAL: lp33.de, B-11: „Prywatna recenzja książki ‘Seks jakiego nie znacie’ ...”).

3. Kopulacja z zabezpieczaniem się

(2.8 kB)

Środki przeciw-rodzicielskie

Jeszcze inne pary narzeczeńskie, a jest ich prawdopodobnie niemało, przechodzą mniej lub bardziej systematycznie na podejmowanie stosunków seksualnych. Ponieważ jednak oboje są sobie świadomi, że podjęcie stosunku wiąże się nieodstępnie z możliwością poczęcia, na które w żaden sposób nie chcą się nastawiać, decydują się na użycie ‘środków zabezpieczających’ przed ciążą.

Jak trudno będzie zdecydować się na postanowienie całkowitego wycofania się z podejmowania stosunków, z chwilą gdy ten Boży ‘próg’ ustanowiony przez samego Boga, został już raz przekroczony. Żeby kobietę-dziewczynę ustrzec przed pochopnym przejściem na stosunki płciowe, wyposażył ją Stworzyciel w występującą jedynie u człowieka-kobiety (w przeciwieństwie do wszelkich żeńskich osobników zwierząt-ssaków) szczególną błonę dziewiczą. Zostaje ona oczywiście nieodwracalnie zerwana w następstwie pierwszej kopulacji (zob. obszerniej o dziewictwie wyż.: Dziewictwo: kolejny Boży dar).

Jeśli pominiemy utratę jednorazowego skarbu, jakim jest ‘dziewictwo’, a z kolei niezależnie od tego, że ci Dwoje są sobie doskonale świadomi brzmienia Bożego Przykazania, ponadto zaś zdają sobie sprawę ze swego statusu: dopiero partnerstwa-narzeczeństwa, a nie ważnie zawartego małżeństwa-Sakramentu, dla którego sam Stworzyciel i Odkupiciel zastrzegł możność wkraczania na teren intymności – wysuwa się na czołowe miejsce brzemienne w skutki zagadnienie: że ci Dwoje sięgają po któryś z sztucznych środków dla wyeliminowania ‘zagrożenia ciążą’.

Zainteresowanych Drogich Czytelników prosimy serdecznie, żeby byli łaskawi powoli, modlitewnie, nie emocjonalnie, w poczuciu pełnej odpowiedzialności i nieuniknionej wielorakiej poczytalności przestudiować z naszej strony całość rozdziału 3 w części drugiej, pod tytułem: „Co medycyna na to” (zob.: Działania ‘contra’: Co na to medycyna?). Jest to nie płytko, w oparciu o jedno z wiodących zbiorowych naukowych opracowań ukazana prezentacja mechanizmu działania coraz innych technologii zapobiegania ciąży.

Wypada podać ogólne, z pełnią odpowiedzialności za użyte tu słowa, podsumowanie podanych w tym rozdziale rozważań:

1. Nie istnieje żadna anty-koncepcja w ścisłym tego słowa znaczeniu
(= nie istnieją żadne techniki, które by uniemożliwiały sam w sobie proces POCZĘCIA. Tym byłaby w ścisłym znaczeniu: anti-conceptio = środek przeciw-poczęciowy).

2. WSZYSTKIE techniki zapobiegania ciąży działają PORONNIE. Mimo iż dzieje się to w coraz inny, coraz bardziej sofistycznie zaplanowany sposób.

3. Również PREZERWATYWA, w skali światowej z ogromną presją narzucana jako ‘niewinny’, tani sposób uniknięcia ciąży, wywiera ostatecznie działanie PORONNE. Potwierdzają to przeprowadzone wnikliwe badania biochemiczne
(zob. wyż.: R.Ehmann, w: R.Süßmuth: Empfängnisverhütung – Zapobieganie poczęciu).

Wyznanie p. Iwony

Oby u nikogo z partnerów przed-ślubnych, ani po-ślubnych, nie pojawiło się wyznanie w rodzaju tych szczerych słów – w tym wypadku wieloletniej mężatki i matki, dajmy jej na imię: Iwona. Celowo zmieniamy okoliczności i daty korespondencji, żeby nie można było dociec autorki zwracającej się do piszącego tu autora z konkretnymi pytaniami:

(List 1: 5 maja 2018) „Bardzo proszę o informację, gdyż nie daje mi spokoju. Mam 34 lata. Z powodów problemów dermatologicznych poprosiłam lekarza o tabletki antykoncepcyjne, które regulują procesy hormonalne i leczą mi twarz.
– Lekarz przepisał mi terapię na 3 miesiące. Po tym czasie mam przyjść do kontroli i zdecydujemy o dalszym leczeniu – lub odstawieniu środków.
Nie zależy mi na efekcie antykoncepcyjnym, ale na wpływie na moją cerę. Czy w takiej sytuacji mogę przyjmować Komunię świętą? Dziś na Mszy świętej miałam ten dylemat. Ostatecznie poszłam do Komunii. Dziękuję za odpowiedź. Iwona”.

Po otrzymaniu odpowiedzi, p. Iwona pyta dalej:

(List 2: 6 maja 2018) „Czy prezerwatywa też jest zaliczana do środków wczesnoporonnych?”

(33 kB)
Z jaką delikatnością bierze lew-matka, lew-ojciec - swoje Małe i przenosi na inne miejsce, żeby go nie urazić swymi kłami !

W odpowiedzi na otrzymane wyjaśnienie, p. Iwona wyznaje szczerze:

(List 3: 7 maja 2018) „Proszę Księdza, Stosowaliśmy prezerwatywy z mężem.
Ale nie miałam świadomości że antykoncepcja jest grzechem. Sumienie mi tego nie wyrzucało. W rachunkach sumienia, które robiłam z różnych modlitewników, nie był poruszany ten problem. W Przykazaniach Bożych nic o tym nie ma. Czy te wcześniejsze spowiedzi i komunię są naprawdę nieważne??”

Następuje kolejny email – odpowiedź na wyjaśnienia kapłana. Pani Iwona kapituluje w końcu rozbrajająco:

(List 4: 8 maja 2018) „To prawda. Namieszał mi ksiądz w sumieniu. Oczywiście wyspowiadam się z tego. Ale nie wiem kiedy...
– A jeszcze jedno pytanie. Czy jeżeli w trakcie stosowania przeze mnie tabletek antykoncepcyjnych nie podejmiemy z mężem współżycia, to też będzie to grzechem (łykanie tabletek)?”

Argumenty za koniecznością stosowania ‘antykoncepcji’

Wracamy do przerwanego wątku: podejmowania stosunków w sytuacji przed-ślubnej, przy czym ci Dwoje sięgają po któryś z środków ‘zapobiegania ciąży’. Zdają sobie sprawę, że małżeństwem jeszcze nie są. A chociaż podejmują stosunki, z góry wykluczają pojawienie się Dziecka. Stosunki podejmują – być może już od szeregu lat ‘chodzenie ze sobą ...’. Może chodzą do Spowiedzi świętej – raczej rzadko; a z góry wiedzą, że i tak dalej współżyć będą ... Czy to są spowiedzi ... ważne? Czy z góry ... świętokradzkie?

Za stosownością, a nawet koniecznością podejmowania stosunków, i to ze stosowaniem ‘antykoncepcji’ – jak powiadają, przytaczają niezbite argumenty: zarówno wobec siebie samych, jak i wielu innych (zob. do tych ‘argumentów’ rozważania wyż: cz.III, rozdz.3-4). Powiadają mianowicie:

a. Jako narzeczeni mamy oczywiste ‘prawo’ do podejmowania stosunków.

b. Podejmowanie stosunków umożliwia nam coraz lepsze wzajemne poznanie.

c. Dzięki podejmowanym stosunkom potrafimy sobie wyrazić naszą wzajemną gorącą przynależność.

d. Podejmowanie stosunków prowadzi do coraz ściślejszego umocnienia obopólnej miłości. Jej uwieńczeniem stanie się przysięga małżeńska.

e. Podejmując stosunki, wprowadzamy w czyn Boże Przykazanie. Sam Pan Bóg nakazuje przecież ‘kochać bliźniego jak siebie samego’. Któż jest bliższym bliźnim, jak oboje narzeczeni? (zob. odpowiedź na TEN argument wyż: Z burzliwej korespondencji p. Celiny).

W nawiązaniu do rozważań całości niniejszego rozdziału można by jedynie postawić parę pytań z prośbą, by zmusić się do pełnej, szczerej odpowiedzi. Powinna to być odpowiedź zdolna stanąć twarzą-w-twarz w obliczu Boga.

Czyż bowiem miałaby to być odpowiedź taka, jak np. tej dziewczyny, która miała tuż-tuż przyjmować sakrament Bierzmowania. Przy sposobności – w odpowiedzi na delikatnie jej przez kapłana postawione pytanie, pytanie ‘na wszelki wypadek’: czy nie poczuwa się do jakichś grzechów przeciw szóstemu Przykazaniu Bożemu, wyznała w końcu w afekcie, że: „Oczywiście współżyję z moim chłopakiem! Nie mogę przecież z nim nie współżyć ...” ! Ton odpowiedzi zdradzał z góry kwestię ważności wszelkich poprzednich spowiedzi. Świadczył o systematycznym zatajaniu tych grzechów, i oczywiście braku jakiegokolwiek postanowienia zerwania z grzechem ...

Na naszej stronie wielokrotnie pojawiają się miejsca, kiedy to skierowane są do P.T. Czytelnika nieuniknione pytania, domagające się odpowiedzi zgodnej z prawdą ‘bytu’, czyli wychodzącego z samego faktu zaistnienia.

Ponieważ zaistnienie jest faktem zakładającym akt stworzycielski samego Boga, który powołuje w tym wypadku ludzką OSOBĘ z nie-istnienia do istnienia, obdarzając ją darem życia i jednocześnie niezależnym od woli i wiedzy kogokolwiek życiem wiecznym – wraz z wezwaniem do uczestnictwa w swoim własnym Bożym Życiu i swojej Bożej Miłości,
– trzeba konsekwentnie wyznać, że NIKT nie jest właścicielem siebie samego. Człowiek zostaje w chwili poczęcia powierzony sobie samemu jedynie – i zarazem aż – do odpowiedzialnego, poczytalnego ZARZĄDU.

Płciowość podarowana w zarząd a popełniony grzech

Dopiero co przedstawione rozważania dotyczą w bardzo szczególny sposób podarowanej sobie w odpowiedzialny zarząd – płciowości otrzymanego człowieczeństwa: czy to męskiego, czy żeńskiego (zob. do tego temat wyż. np.: Właściciel a zarządca. Oraz: Ponownie pytanie: właściciel a zarządca).

Skoro więc płciowość jest mi podarowana przez Stwórcę jedynie w odpowiedzialny zarząd, nie mogę rozporządzać nią wbrew i na przekór ustaleniom, jakie w sumienie każdej ludzkiej osoby wpisał w sposób niewymazalny tenże Stworzyciel, który jednocześnie stał się z miłości ku mnie i w zatroskaniu o moje życie wieczne – moim Odkupicielem.

Pary narzeczeńskie, czy też ogólniej: partnerskie – aż nadto dobrze znają brzmienie Bożego Przykazania VI (i IX): „Nie będziesz cudzołożył”. Jest jasne: Bóg przenigdy nie wymusi na ludzkiej osobie przestrzegania Dekalogu, czyli Dziesięciorga Bożych Przykazań. Bóg jest zbyt delikatny wobec stworzonej przez siebie wolnej woli – stworzenia swojego szczególnego umiłowania. Bóg czeka zawsze na odpowiedź miłości – jako dar wzajemności za otrzymane Boże darmowe dary.
– Niemniej Boże oczekiwanie synowskiego posłuszeństwa-z-miłości jest warunkiem wzrastania w podarowanym sobie człowieczeństwie, a zarazem warunkiem osiągnięcia życia w ‘DOMU OJCA’. Wybór za jedną czy drugą opcją – jest zostawiony NIE Bogu, lecz każdemu z osobna Dziecku Bożemu ...!

Same w sobie Boże Przykazanie są wyryte w sercu każdej ludzkiej osoby w chwili jej poczęcia. Zapis ten jest niewymazalny. Każdy będzie rozliczany ze swych czynów:

„Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa,
aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele:
złe lub dobre” (2 Kor 5,10).

I jeszcze dla przypomnienia:

„A jak postanowione ludziom RAZ umrzeć,
a potem sąd,
tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu,
drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem,
lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują” (Hbr 9,27n).

Znaczy to: ja oczywiście mogę zachowywać Boże Przykazanie. Ale mogę też nie posłuchać Bożego Przykazania, a nawet wręcz rzucić Bogu w twarz:

Nie kocham Cię, Boże! Precz z mojego serca! Wolę sto razy bardziej zawierzyć ‘Wielkiemu Smokowi, Wężowi Starodawnemu, który się zwie diabeł i szatan, zwodzącemu całą zamieszkałą ziemię’ ... (Ap 12,9). Bo on przynajmniej mnie ‘rozumie’ i pozwala mi na wszystko, co sprawia mi przyjemność i umożliwia doznanie nieco miłości”.

Wyproszony z serca Bóg, ten ‘Bóg biedny, pokorny, cichy, posłuszny’ – natychmiast podporządkowuje się dumnemu rozkazowi wolnej woli swojego ... tylko stworzenia. A przecież – nie zważając na swoisty Boży ‘wstyd’ w obliczu całego stworzonego wszechświata, Bóg nadal puka – cicho i wytrwale – do tego serca, które dopiero co Go wyrzuciło (zob. Ap 3,20). Bóg puka do serca ... przecież Bożego żywego OBRAZU, które w tej chwili, w grzechu, stało się sercem tak okrutnie sponiewieranym i poniżonym. Serce to zostało ‘na własne żądanie’ sprowadzone do roli już tylko niewolnika-na-smyczydiabła, który jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8).

Bóg, który w chwili grzechu człowieka przybrał natychmiast postać gotowego poświęcić się dla wybawienia go ze szpon ZŁEGO – Jego ODKUPICIELA, puka obecnie do serca grzesznika, syna marnotrawnego, zagrożonego utratą życia wiecznego – w cichej nadziei, że to serce mimo wszystko się otworzy – skosztowawszy parę próbek zafundowanej mu ‘wolności-piekła’. Serce to pomyśli być może o powrocie do OJCA, z gorzkim, a przecież pełnym ufności wyznaniem:

„Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie;
już nie jestem godzien nazywać się twoim synem:
uczyń mnie choćby jednym z najemników” (Łk 15,18n)

4. Stosunek z ... prezerwatywą

(2.8 kB)

Ci Dwoje sięgnęli po ... prezerwatywę

Ci Dwoje, którzy zdecydowali się w swej źle użytej wolności na podeptanie Przykazania Bożego zamiast otwarcia się na nie z najwyższą miłością wdzięczności, ponadto sięgnęli po środek, którego użycie staje się zbrodnią KRWI: zgładzonych swoich potencjalnie poczętych własnych Dzieci ...

Co osiągają tacy Dwoje, gdy użyją – dajmy na to: PREZERWATYWY do ...odbycia ‘stosunku’ (a nie: aktu ZJEDNOCZENIA swoich Osób)? Przekraczali jeden próg intymności za drugim. Zdawali sobie sprawę, że odrzucają Boże oczekiwanie: NIE chcą przyjąć Bożej propozycji – Bożej naglącej prośby, by przeczekać z intymnością aż do ważnie zawartego małżeństwa-SAKRAMENTU.

Prezerwatywę trzeba było zakupić ... Wybrać odpowiedni gatunek. Działanie pod wpływem impulsu namiętności nie wchodzi tu w rachubę. Wszystko musiało być z góry zaplanowane. Nie wystarczyło już ‘dobrej woli’, by zebrać najpierw odpowiedzialny wywiad na temat mechanizmu działania – w tym wypadku: prezerwatywy.

Ci dwoje woleli posłuchać ‘Ojca kłamstwa’. Ten zaś przynaglał do NIE-myślenia, a jedynie działania: już-już, żeby maksymalnie usatysfakcjonować obudzoną pożądliwość, która nie ma nic wspólnego z miłością godną tego miana: miłością osoby do osoby – z uwzględnieniem jej nieodwołalnego wezwania do życia w wieczność całą, w DOMU OJCA.
– Odwieczny ‘Zwodziciel’ staje na głowie, by NIE dopuścić do uruchomieniu ... władzy samo-świadomości. Przynagla do działania natychmiastowo, by przeżyć jak najbardziej szałowo seks-jako-seks, chociażby się to stać miało za cenę totalnego zadeptania-na-śmierć godności: swojej własnej, a tym bardziej tego drugiego, podobno ‘umiłowanego’!

Prezerwatywę trzeba było ... w końcu uruchomić: założyć, uważać żeby nie była uszkodzona. Może nawet nie starczyło ‘czasu’, by przeczytać ‘instrukcję’ jej użycia. Ale: ... kopulacja w końcu już się odbyła: w pełni ‘udana’. Ci Dwoje ‘... się pokochali’ !

Ponownie: warunki czynu dobrego

Pojawia się od razu zasadnicze pytanie: czy naprawdę ... się pokochali ? Jeśli ‘miłość’ ma być ‘miłością’, winna TWORZYĆ ... dobro. Czy Drogi Czytelnik przypomina sobie określenie św. Jana Pawła II o warunkach, jakie spełniać musi jakikolwiek czyn, żeby można było kwalifikować go jako czyn dobry ? Na wszelki wypadek jeszcze raz jego słowa – mistyka, naukowca, teologa, człowieka modlitwy, Namiestnika Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Oto ponownie jego słowa o warunkach, jakie spełniać musi czyn ‘dobry’:

„Tylko czyn zgodny z dobrem może być drogą wiodącą do życia
(nawiązanie do Jezusowych słów: Mt 19,17 - rozmowy z młodzieńcem).
... Działanie jest moralnie dobre, gdy poświadcza i wyraża dobrowolne podporządkowanie osoby jej ostatecznemu celowi oraz zgodność konkretnego działania z dobrem człowieka, rozpoznanym w jego prawdzie przez rozum.
– Jeśli ten przedmiot działania nie współbrzmi z prawdziwym dobrem osoby, to wybór takiego działania sprawia, że nasza wola i my sami stajemy się moralnie źli, to znaczy, że sprzeciwiamy się naszemu ostatecznemu celowi i najwyższemu dobru – czyli samemu Bogu” (VSp 72).

Partnerzy odwołują się do swojej intencji: chcą się przecież pokochać ! I pytają: czy ‘miłość’ miałaby być ... grzechem?
– Św. Jan Paweł II podejmuje ten właśnie postulat: ‘najlepszej intencji’ takich Dwojga. Czy Drogi Czytelnik zechce posłuchać dalszych słów papieskich?:

„Powodem zaś, dla którego nie wystarczy dobra intencja,
ale musi za nią iść prawidłowy wybór czynów,
jest fakt, że ludzki czyn zależy od swego przedmiotu, to znaczy od tego, czy może on zostać skierowany ku Bogu, ku temu, ‘który sam jest dobry’,
i czy w ten sposób prowadzi osobę ku doskonałości.
– Czyn jest dobry, jeśli jego przedmiot odpowiada dobru osoby przez to, że uwzględnia dobra, które są dla niej istotne z punktu widzenia moralnego ...
– Ludzki czyn, dobry ze względu na swój przedmiot,
jest zarazem przyporządkowany ostatecznemu celowi.
Ten sam czyn osiąga następnie swą ostateczną i istotną doskonałość,
gdy wola rzeczywiście zwraca go ku Bogu poprzez miłość.
– W tym sensie patron moralistów i spowiedników naucza: ‘Nie wystarczy spełnić dobre uczynki, trzeba jeszcze spełniać je dobrze ... by podobać się Bogu’ [św. Alfons] ...” (VSp 78).

Odpowiedź papieska nie jest łatwa do zrozumienia. A przecież każdy musi przyznać, że jest wyrazem głębokich przemyśleń, które ponad wątpliwość nie wprowadzają w błąd co do ostatecznego powołania i wezwania każdego człowieka.

Jeśli mielibyśmy wziąć niejako ‘pod lupę’ zarówno intencję takich Dwojga podejmujących kopulację w okresie przed ważnie zawartym małżeństwem-Sakramentem, a z kolei sam użyty środek ‘anty-koncepcyjny’ (w tym wypadku w sam raz prezerwatywę), pojawiają się natychmiast zasadnicze wątpliwości zarówno co do przejrzystej intencji takich Dwojga, jak tym bardziej użytego środka ‘zapobiegania ciąży’.

Intencja Obojga

Czy ci Dwoje chcą rzeczywiście wyrazić sobie ‘miłość’? Wspominaliśmy już wielokrotnie, że nieodstępnym przymiotem rzeczywistej miłości musi być jej dynamizm OD-środkowy: życzenia zasadniczego DOBRA dla umiłowanej osoby (= działanie ODE MNIE ku dobru zasadniczemu tego kogoś). Z tym że ‘dobrem’ takim jest dopiero to, co układa się na drodze do osiągnięcia życia wiecznego w DOMU OJCA, a nie gdzie indziej.

Czy on i ona, którzy podejmują kopulację (= określenie okrutnie brzydkie; ale w tym wypadku jedyne trafne), przechodzą w tej chwili na świadczenie sobie wzajemnie (= dynamizm OD-środkowy: ode mnie ‘do’) dobra? Dobra, które by mogło liczyć się ku osiągnięciu życia – wiecznego? ...?

Bóg darowuje dopiero ważnie zawartemu małżeństwu-Sakramentowi – NIE akt ‘seksu-dla-seksu’, lecz akt stania się ‘Dwojga-JEDNYM-ciałem’ (zob. Rdz 2,24; Mt 19,5n). Również dokumenty Urzędu Nauczycielskiego Kościoła podkreślają niezmiennie dwa nierozłączne ‘znaczenia’ (= significatio) i ‘przeznaczenia’ (= destinatio) aktu małżeńskiego – NIE jako uprawianego ‘seksu’, lecz wyraźnie jako aktu ‘zjednoczenia” (= unitas, jedność) oraz rodzicielstwa (= procreatio):

„Nauka ta (= nakazy naturalnego prawa, objaśniane w stałej doktrynie Kościoła) ...
ma swoją podstawę w ustanowionym przez BOGA nierozerwalnym związku – którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać –
między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim:
między oznaczaniem JEDNOŚCI (łac.: inter significationem UNITATIS)
i oznaczaniem RODZICIELSTWA
(łac.: et significationem PROCREATIONIS, quae ambae in actu coniugali insunt).
– Albowiem stosunek małżeński z najgłębszej swojej istoty, łącząc najściślejszą więzią męża i żonę, jednocześnie czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami zawartymi w samej naturze mężczyzny i kobiety ..” (HV 12).

Warto na tym miejscu przypomnieć zdanie końcowe tejże encykliki św. Pawła VI z jej bezpośrednio poprzedzającego fragmentu:

„Jednakże Kościół, wzywając ludzi do przestrzegania nakazów naturalnego prawa
(= wyrażenie: ‘prawo naturalne’ wciąż w rozumieniu tego określenia przez Magisterium Kościoła: natura człowieka jako osoby wezwanej od poczęcia do życia w zjednoczeniu z Bogiem),
które objaśnia swoją stałą doktryną, naucza, że konieczną jest rzeczą,
aby każdy akt małżeński zachował
swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego
(łac.: ... ut quilibet matrimonii usus ad vitam humanam procreandam per se destinatus permaneat)(HV 11).

(25 kB)
Dzieciątki przerażone tym ‘świętym Mikołajem’: w bezsilności wobec przemocy tego Kochanego Świętego pozostaje im spazmatyczny płacz

Podejmowanie współżycia płciowego ZASTRZEGŁ Bóg – wypada to podkreślić jeszcze raz bardzo jednoznacznie – jedynie dla ważnie zawartego małżeństwa-Sakramentu (na czasy przed-Chrystusowe oraz dla tych, którzy Chrystusa nie znają: dla PRA-Sakramentu małżeństwa stworzenia). Wszelkie inne podejmowane stosunki płciowe są w oczach Bożych każdorazowo aktem cudzołóstwa. Niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący: Dekalog jest wyryty niewymazalnie w sumieniu każdego człowieka. On też pozostaje stałą podstawą, według której każdy człowiek będzie sądzony „za czyny dokonane W CIELE: złe lub dobre” (2 Kor 5,10).

Zatem samo w sobie uaktywnienie zakresu płciowości, oddanego zresztą jedynie w zarząd, a nie na własność, w sytuacji wyraźnie NIE upoważnionej, bo dzieje się to w uniezależnieniu od ważnie zawartego małżeństwa-Sakramentu, jest pierwszym tytułem popełnianego tu grzechu ciężkiego; grzechu każdorazowo podwójnego, gdyż dokonanego z drugą jeszcze osobą. A jak wielokrotnie na naszej stronie podkreślono:
– NIE ISTNIEJE żadna ‘wersja lżejsza Przykazania VI-go dostosowana do sytuacji ... dwojga narzeczonych’.

Czy akt ZJEDNOCZENIA

Pytamy dalej: czy tacy Dwoje, którzy przeszli na podejmowanie kopulacji, zabezpieczając się ‘na wszelki wypadek’ w jakąkolwiek ‘anty-koncepcję’, zmierzają rzeczywiście do ... zjednoczenia z sobą?

W omawianym przypadku użyli ci Dwoje prezerwatywy. Sądzą, że zgodnie z tym, co ‘klientom’ wmawiają firmy produkujące ten artykuł: prezerwatywa pozwoli uniknąć skutecznie poczęcia i ciąży. Gdybyśmy w tej chwili całkowicie pominęli jej mechanizm działania kończący się śmiercią Poczętego, wystarczyłoby POMYŚLEĆ z bodaj odrobiną uczciwości w myśleniu (tu jednak zaczyna się przepotężny przymus Szatana: Wąż Starodawny staje na głowie, by BLOKOWAĆ najwyższe piętro przymiotów człowieka: jego samo-świadomość, czyli zdolność ... myślenia).

Prezerwatywa to świadomie, dobrowolnie ustawiona ŚCIANA, żeby NIE DOPUŚCIĆ do rzeczywistego ZJEDNOCZENIA ‘jego’ z ‘nią’. Czy ci Dwoje dali się otumanić przez „Ojca Kłamstwa”  tak dalece, żeby tego ... nie widzieli? Bo przecież: kopulacja z nałożoną prezerwatywą jest wszystkim innym, ale NIE – jakimkolwiek ‘zjednoczeniem’.

Stwierdzenie to staje się – jeśliby wolno było użyć takich słów, serdeczną co najmniej prośbą pod adresem takich Dwojga: NIE okłamujcie siebie nawzajem, że się w tej sytuacji ... ‘kochacie’! Miejcie odwagę przyznać się otwarcie:

My absolutnie żadnego ZJEDNOCZENIA nas obojga na celu NIE mamy !
– Czyli: ‘My do żadnej MIŁOŚCI ... NIE zdążamy! Jedynym naszym celem jest doznanie przeżycia seksualnego – jako równolegle przez niego i ją przeżytej obopólnej masturbacji.
Z ‘miłością zjednoczenia-dwojga-osób’ nie ma tak uprawiana kopulacja najmniejszego związku!”

Kopulacja w ważnym małżeństwie z prezerwatywą itp

Wypadałoby tu dopowiedzieć w nawiązaniu do już istniejącego, zawartego małżeństwa-Sakramentu. Gdyby już prawdziwi małżonkowie podjęli stosunek małżeński z ‘ochroną’ w postaci prezerwatywy (lub jakimkolwiek innym środkiem przeciw-rodzicielskim), ich współżycie stałoby się grzechem ciężkim już z samego tytułu złożonego ŚLUBU: „Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską ... i że cię nie opuszczę ...”. Użyty środek zapobiegania ciąży (obojętne, czy to będzie prezerwatywa, czy jakiekolwiek tabletki, wkładka dopochwowa, plastry itd.) będzie miał każdorazowo to JEDNO na celu: żeby przypadkowo nie doszło do ZJEDNOCZENIA ich dwojga osób. Czyli: jest to w takim przypadku każdorazowo grzech ciężki przeciw złożonemu ślubowi – w tym wypadku: ślubowi MIŁOŚCI.

Kolejnym tytułem popełnionego wtedy grzechu ciężkiego jest podeptanie ślubowanej WIERNOŚCI. Mąż potraktowałby swoją małżonkę, którą zgodnie ze złożonym ślubem miał miłować i dochować wierności – jako już tylko przypadkowo żywe ... narzędzie do usatysfakcjonowania SWOJEJ pożądliwości seksualnej. Małżonkę samą zredukowałby do rzędu już NIE OSOBY, której winien był dochować ślubowaną WIERNOŚĆ, lecz jako kobietę-seks: totalnie anonimowo, już nie jako tę jedyną OSOBĘ, którą podobno wybrał na małżonkę.
– To samo z kolei dotyczy żony, gdyby ona zgodziła się na takie uprawianie stosunków: z jakąkolwiek ‘antykoncepcją’. Męża nie uznawałaby już za tę jedyną OSOBĘ, którą poznała, ukochała, wybrała ku rzekomo dozgonnej wierności. Uznałaby go w tej chwili jedynie za anonimowego mężczyznę – wszystko jedno: jakiego. Byle jej mógł zapewnić seks.

A wreszcie przeżywanie stosunków płciowych w samym już małżeństwie z użyciem jakiejkolwiek ‘anty-koncepcji’ byłoby ciężkim grzechem z tytułu podeptania ślubowanej UCZCIWOŚCI małżeńskiej. ‘Uczciwość małżeńska’ w rozumieniu Magisterium Kościoła dotyczy zawsze tego właśnie aspektu: podejmowania zjednoczenia małżeńskiego każdorazowo jedynie w pełnej zgodności z wewnętrznym ŁADEM przeżywania intymności TAK jak go stworzył i małżeństwu wręczył sam Stworzyciel człowieka i małżeństwa.

Czyli: jeśli ma w ogóle dojść w małżeństwie do aktu współżycia, winno ono być podjęte zawsze jedynie jako akt rzeczywistego pełnego ZJEDNOCZENIA – na oścież otwartego dla potencjalności rodzicielskiej. Zgodnie z dopiero co wyżej przytoczonym Nauczaniem Kościoła w imieniu Bożym:

„Jednakże Kościół ... naucza, że konieczną jest rzeczą,
aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie
do przekazywania życia
ludzkiego” (HV 11).

Narzeczeństwo: kopulacja z prezerwatywą

Pozostaje trzeci aspekt sięgania po jakikolwiek środek ‘zabezpieczenia się przed ciążą’: jego działanie ... poronne. Mamy na względzie nadal sięganie przy podejmowanych stosunków przez partnerstwa-narzeczeństwa po ‘jedynie ten niewinny środek’ : prezerwatywę. Jak już wcześniej wielokrotnie zwrócono uwagę, dopiero w latach 80-tych minionego wieku wszczęto dokładniejsze badania nad właściwym mechanizmem działania ... tego ‘niewinnego’ środka: prezerwatywy, dawniej określanej mianem ‘kondom’
(zob. jeszcze raz: R.Ehmann, w: R.Süßmuth: Empfängnisverhütung – Zapobieganie poczęciu).

5. Prezerwatywa i chemia plemnikobójcza

(2.8 kB)

Jeszcze raz: mechanizm działania

Prezerwatywy są od wewnątrz wyściełane chemią plemnikobójczą. Z kolei zaś mimo wszelkich wysiłków firm produkujących coraz bardziej udoskonalany lateks, z którego zwykle wytwarzane są prezerwatywy, jest on mniej lub bardziej porowaty dla plemników (ich wielkość: główka 2 µm; witka ok. 48 µm;), nie mówiąc już o bakteriach, a tym bardziej wirusach chorobotwórczych, dla których prezerwatywa nie stanowi praktycznie żadnej w ogóle przeszkody w niemal swobodnym przenikaniu przez jej ‘ścianki’.
– Nie wspominamy też o wadach masowej produkcji prezerwatyw, wadach przechowywania tego artykułu w magazynach, u samego klienta, niezważania na obszerne instrukcje używania i datę ważności artykułu itd.

Jest zrozumiałe, że możliwość poczęcia pojawia się jedynie w fazie cyklu kobiecego, gdy gruczoły górnej części szyjki zostają skutecznie pobudzone przez docierający tam w tym tylko czasie w krwiobiegu, szybko wzrastający poziom estradiolu z jajnika. Krypty szyjki sączą wtedy bardzo płynną wydzielinę śluzową, która jedynie w tej fazie cyklu jest przenikliwa dla plemników i daje niemal natychmiast znać o sobie w zewnętrznych narządach płciowych kobiety (jako wilgotność-śliskość).

Chemia plemnikobójcza, którą jest wyściełana prezerwatywa od wewnątrz, nie jest w stanie zabić wszystkich plemników (w wytrysku dostaje się do dróg płciowych kobiety kilka milionów plemników). Plemniki zostają przez nią jedynie poważnie uszkodzone, ale co najmniej część z nich przeżywa.
– Jeśli stosunek płciowy przypadnie na któryś z dni możliwości poczęcia, czyli pojawiającej się wtedy wydzieliny śluzowej pochodzenia estrogenowego, a jakieś plemniki, co prawda biologicznie uszkodzone, przedostaną się przez lateks, docierają one nietrudno w wydzielinie śluzowej z szyjki kobiety – wraz z płynem wytryskowym – poprzez szyjkę-macicę-jajowód do trąbki jajowodowej. Tutaj może pojawić się komórka jajowa, uwolniona w tej chwili z pęcherzyka jajnikowego, w którym odbyła się owulacja.

Płyn nasienny, który został zmodyfikowany w prezerwatywie przez chemię plemnikobójczą – uszkadza z kolei komórkę jajową.
– Mimo jednak uszkodzeń biologicznych zarówno plemnika, jak i komórki jajowej, może dojść do zaplemnienia-zapłodnienia i połączenia się garniturów chromosomalnych obojga partnerów, jak to wykazują badania naukowe.

Chwila połączenia się plemnika z komórką jajową – na przekór doznanym uszkodzeniom biologicznym zastosowanej chemii plemnikobójczej – staje się pierwszą chwilą zaistniałego Nowego Człowieka: Nowej ludzkiej OSOBY. W jej powstanie włącza się oczywiście całkiem szczególna, zindywidualizowana ingerencja Boga-Stworzyciela.
– Bóg wyposaża w tej chwili nowo zaistniałego Człowieka we wszystkie niezbywalne przymioty ludzkiej natury i wszczepia w niego swój OBRAZ i Podobieństwo, jednocześnie obdarzając go niezniszczalną nieśmiertelnością. Osiągnięcie jednak nieśmiertelności w DOMU OJCA uzależnia Bóg od osobistej decyzji danej ludzkiej osoby, która może w swej wolności sprzeciwić się Bogu – na podobieństwo upadłych Aniołów i niemałych rzesz istot ludzkich.

Warto przytoczyć tutaj jeszcze raz znamienne słowa św. Jana Pawła II z jego Listu do Rodzin:

„Jeśli mówimy, że małżonkowie jako rodzice są współpracownikami Boga-Stwórcy w poczęciu i zrodzeniu nowego człowieka, to sformułowaniem tym nie wskazujemy tylko na prawa biologii, ale na to, że w ludzkim rodzicielstwie Bóg sam jest obecny – obecny w inny jeszcze sposób niż to ma miejsce w każdym innym rodzeniu w świecie widzialnym, ‘na ziemi’.
Przecież od Niego tylko może pochodzić ‘obraz i podobieństwo’,
które jest właściwe istocie ludzkiej, tak jak przy stworzeniu.
Rodzenie jest kontynuacją stworzenia” (LR 9).

Nie ulega wątpliwości, że Nieskończony Bóg ... podporządkowuje się ludzkiemu działaniu przy przekazywaniu Życia. Zobowiązał się do tego przy wywoływaniu już pierwszego człowieka z NIE-istnienia do istnienia. W swej Bożej ‘pokorze’ zadecydował, że obdarzy ludzką godnością każdorazowo, ilekroć wolna wola któregokolwiek człowieka, tego jedynego na świecie stworzenia, którego Bóg chciał „dla niego samego” (GS 24; zob. dokładniej wyż.: cz.V, rozdz.1c; oraz: LR 9.11nn.15), doprowadzi do połączenia dwojga gamet – całkiem niezależnie od tego, czy będzie się to działo w sposób etycznie poprawny, czy poprzez działania nawet zbrodnicze (jak np. w przypadku sztucznego zapłodnienia poprzez InVitro; względnie użycie środków przeciw-rodzicielskich).

Stąd też Bóg obdarza powstające zygoty ludzką godnością osobową również wtedy, gdy ludzkie działania będą naznaczone zbrodnią, gwałtem, całe skąpane w Krwi Niewinnej. Jak m.in. w przypadku, gdy do poczęcia dochodzi wbrew użytym jakimkolwiek środkom zapobiegania ciąży ... Tak dzieje się w przypadku być może milionów codziennie poczętych – i niebawem zgładzonych, gdy partnerzy jedynie się ‘kochają’, podejmując kopulację z jednoczesnym zabezpieczaniem się w jakąkolwiek technikę ‘przeciw-rodzicielską’.

Wracamy do tych Dwojga na etapie partnerstwa, względnie już narzeczeństwa, którzy przyzwyczaili się podejmować stosunki z użyciem dajmy na to ... prezerwatywy, względnie jakichkolwiek środków przeciw-rodzicielskich. Zdołaliśmy już wyjaśnić:

Z miłością taka kopulacja nie ma nic wspólnego. Pomijając ich status: nie są oni małżeństwem (chociażby małżeństwem niebawem mieli się stać), nie zdążają oni przy stosunkach z prezerwatywą (to samo dzieje się przy użyciu jakiejkolwiek techniki ‘zabezpieczającej’) w żaden sposób do stania się ‘dwoje-JEDNYM-ciałem”. Im nie może chodzić o cokolwiek innego, jak o przeżycie seksu-dla-seksu – i nic więcej. Miłość ulega w tej sytuacji totalnemu zadeptaniu ... właściwie: na śmierć. Intryguje NIE osoba jednego i drugiego, lecz podniecanie się i dostęp do ‘ciała i płci’  czyli do narządów płciowych i innych intrygujących znamion płciowości.

Wiążąca tych Dwoje więź streszcza się w fakcie, że partnerzy korzystają ze swych ‘usług seksualnych’ ... darmowo; a nadto doznają zmysłowej przyjemności. Sama w sobie ‘miłość’ jako życzenie i tworzenia dobra w aspekcie „ostatecznych przeznaczeń, jakie człowiek ma w Bogu samym” (LM 1985,5), co winno być drogą-we-dwoje w zdążaniu poprzez małżeństwo-Sakrament do „Domu Ojca” (J 14,2n) – pozostaje w ich przypadku terenem jałowym, nie zagospodarowanym. Pójdą oni w małżeństwo nie zadając sobie najmniejszego trudu odpowiedzialnego zastanowienia się nad tym, do czego zdążają i na co się decydują.

Czyżby do takiej pary trzeba było odnieść słowa św. Jana Pawła II z jego treściowo bogatego Listu do Rodzin? Warto głęboko przemyśleć poniższe słowa – i według nich kształtować swoje wnętrze oraz wzajemne odniesienia narzeczeńskie, bo według nich będą ci Dwoje kiedyś rozliczani przez „Oblubieńca-Bożego-z-Krzyża”:

„Rodzina sama jest wielką Bożą tajemnicą.
Rodzina sama jest jako ‘Kościół domowy’ – Oblubienicą Chrystusa.
– Cały Kościół powszechny, a w nim każdy Kościół partykularny
staje się Oblubienicą Chrystusa poprzez ‘Kościół domowy’,
poprzez tę miłość, którą w nim się przeżywa: miłość małżeńską,
rodzicielską, siostrzaną i braterską, miłość, która jest wspólnotą osób i pokoleń,
miłość ludzką, która jest nie do pomyślenia bez Oblubieńca,
bez tamtej miłości, którą On pierwszy umiłował do końca.
– Również i małżonkowie, tylko miłując ‘do końca’,
mogą być uczestnikami tej miłości, tej ‘wielkiej tajemnicy’.
Albo stają się jej uczestnikami,
albo też w ogóle nie wiedzą, co to znaczy miłość.
Nie wiedzą, co sobie wzajemnie ślubowali,
do czego się wzajemnie zobowiązali,
nie wiedzą, za co są wspólnie odpowiedzialni.
A to zawsze jest dla nich wielkim zagrożeniem” (LR 19).

Sumienie zobowiązane do szukania prawdy

Do uprawianego ‘seksu’ jako NIE-miłości, bo miłości systematycznie zadeptywanej
(skoro kopulacje stają się systematycznie pieczętowanym ROZWODEM wskutek prezerwatywy jako ‘ściany-nie-do-obalenia’, która ma nie dopuścić do rzeczywistego zjednoczenia)
– dołączają ci Dwoje prezerwatywę (lub jakąkolwiek technikę przeciw-rodzicielską)
z kolei jedynie w tym celu, żeby ... ‘nie doszło do ... Dziecka’.

Nie jest wykluczone, że ci konkretni Dwoje nigdy nie zastanawiali się głębiej nad mechanizmem działania prezerwatywy. Dają się ponosić ogólnej propagandzie, która zachwala jej rzekomą skuteczność jako jedynie czystej anty-koncepcji (= środka zapobiegającego przed poczęciem, a nie ciążą!).
– Niemniej sumienie ludzkie jest zobowiązane prawem naturalnym do pozytywnego szukania prawdy, znalezienia jej i trwania w niej. Wypowiedział się na ten temat Sobór Watykański II w Deklaracji o wolności religijnej (1965 r.):

„... Z racji godności swojej wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, czyli istotami wyposażonymi w rozum i wolną wolę, a tym samym w osobistą odpowiedzialność, nagleni są własną swą naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy” (DWR 2).

NIE-dociekanie pełnej prawdy odnośnie do rzeczywistego mechanizmu działania prezerwatywy (lub jakiejkolwiek innej techniki przeciw-rodzicielskiej) może łatwo zamienić się w niewiedzę zamierzoną. Wyrażałaby się ona mniej więcej w takiej postawie:

„Wolę nie dociekać tego, na czym w końcu polega mechanizm działania – w tym wypadku prezerwatywy, żeby nie stwarzać sobie niepotrzebnie wyrzutów sumienia. Niech się tym martwią naukowcy. Mnie i nam zależy tylko na tym, żeby DZIECKA-nie-było. A sprawa: jak się to stanie – mnie nie interesuje”.

Taka postawa moralna jest jednak nie do przyjęcia. Odpowiedzialność i poczytalność za podjęte w takiej sytuacji działania nie tylko nie pomniejszałyby zaciągniętej przy okazji winy, lecz pomnożyłyby ją. Postawa ta równałaby się bowiem w takim przypadku świadomie zamierzonemu nie-dociekaniu prawdy, żeby nie musieć wycofać się z działania złego, co do którego etycznych wydźwięków mam uzasadnione wątpliwości, niemniej nie podejmuję trudu dociekania prawdy, bo szczerze mówiąc: NIE chcę wycofać się z popełniania ZŁA-w-oczach-Bożych.

6. Chemia plemnikobójcza:
ciąg dalszy

(2.8 kB)

Poczęcie mimo uszkodzonych gamet

Wracamy jeszcze raz do mechanizmu działania prezerwatywy i wszelkiej chemii plemnikobójczej. Poprzednio doszliśmy do stwierdzenia, że pomimo uszkodzeń biologicznych zarówno plemnika, jak i komórki jajowej – nietrudno dochodzi do zaplemnienia i zapłodnienia, czyli zaistnienia ZYGOTY: pierwszej komórki NOWEJ Ludzkiej OSOBY, wezwanej z tą chwilą nieodwołalnie do życia wiecznego jako Boży OBRAZ i Podobieństwo. Żadna śmierć biologiczna nie jest w stanie zniszczyć względnie unicestwić duszy nieśmiertelnej. Raz poczęty człowiek – już nigdy żyć nie przestanie.

Niemniej od strony bio-chemicznej jest zaistniała Zygota w sposób istotny osłabiona: została ona uszkodzona w następstwie użytych w prezerwatywie środków plemnikobójczych.
– Po przebiciu osłony komórki jajowej przez co prawda biologicznie uszkodzonego plemnika – w danym przypadku doszło jednak do połączenia się garniturów chromosomalnych plemnika i komórki jajowej, przy czym z kolei sama komórka jajowa również została w swej biologicznej strukturze poważnie uszkodzona. Mimo to poczęcie nastąpiło: pojawiła się NOWA LUDZKA OSOBA, nowy Boży OBRAZ.

Nietrudno sobie wyobrazić, że ta ‘Zygota’, czyli ten nowozaistniały Mały Człowiek – ma od początku bardzo nikłe szanse utrzymania się przy życiu. Co prawda Zygota rozwija się, jak zwykle, zdumiewająco dynamicznie. Komórki mnożą się, dzielą, wzrastają. Zygota przystąpiła do powolnej wędrówki poprzez jajowód w kierunku oczekującej na nią jamy macicy, której błona śluzowa jest w tej fazie mocno rozrośnięta – w oczekiwaniu na nadejście Zygoty. Zygota ta, zwana odtąd embrionem, powinna obecnie zagnieździć się dobrze w błonie śluzowej macicy, by czerpać poprzez rozrośnięty system naczyń krwionośnych z ‘dowozu tlenu i pokarmu’. One to warunkują fizyczny rozwój embriona już w właściwym, specjalnie dla niego przygotowanym pomieszczeniu macicy.

Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy żadne zwyczajne środki diagnostyczne nie są w stanie wykazać fakt zaistniałego poczęcia, ani tym bardziej śmierci Poczętego. Niemniej podjęte bardzo specjalistyczne badania wykazują w sposób niepodważalny, że do poczęć – pomimo użytej prezerwatywy względnie innej chemii plemnikobójczej – dochodzi, a tylko Zygota, czyli ten Poczęty, nie jest w stanie rozwijać się normalnie – w następstwie doznanych istotnych uszkodzeń bio-chemicznych.

Mały Człowiek – zwykle już paru-dniowy, umiera i zostaje wydalony na zewnątrz wraz ze złuszczającą się, nie wykorzystaną błoną śluzową macicy. W normalnych warunkach nawet odnośna matka nie jest w stanie zorientować się, że u niej doszło do poczęcia – i mikro-poronienia.

Tymczasem przedstawione przed chwilą poważne uszkodzenia zarówno plemnika, jak i komórki jajowej stają się w tym wypadku coraz groźniej działającą blokadą dla dalszego rozwoju Zygoty – już na etapie jej powolnej wędrówki w kierunku jamy macicy. Wędrówka ta trwa zwykle niecały tydzień. W przypadku uszkodzeń biologicznych spowodowanych chemią plemnikobójczą, Zygota staje się coraz bardziej niewydolna i zwykle nie dożyje nawet chwili dotarcia do macicy. Dopiero co poczęty Nowy Człowiek – umiera śmiercią przedwczesną.

Śmierć ta została dobrze zaplanowana przez producentów prezerwatywy. Sam zaś wyrok śmierci został zaakceptowany i wykonany przez tych Dwoje, którzy zapewnili sobie przyjemne chwile ‘pokochanie się’ za cenę Krwi Niewinnego.
– Oni oczywiście chwil umierania swojego Dziecka nie widzieli. A przecież wydali na nie wyrok śmierci przez swoją decyzję na kopulację z założoną prezerwatywą. Wiedzieli doskonale, na co się decydują: ‘seks: TAK; dziecko: stanowczo NIE’ !

Pozostaje poczytalność z racji użycia ‘niewinnego’ środka: prezerwatywy. Może ona mianowicie nie stanowić żadnej przeszkody dla poczęcia, doprowadzając jedynie Poczętego bardzo rychło do przedwczesnej śmierci.

Z punktu widzenia odpowiedzialności etyczno-moralnej liczy się samo w sobie sięgnięcie po środek poronny – niezależnie od tego, czy w danym cyklu dojdzie do poczęcia, czy nie. Innymi słowy samo w sobie już planowanie i podjęcie kopulacji z użytą prezerwatywą obciąża sumienie obojga partnerów już nie tylko grzechem ciężkim, lecz dopuszczeniem się ZBRODNI dzieciobójstwa. Ci Dwoje wyrażają wtedy z góry pełną zgodę na wszystkie skutki użytej techniki. Nic i nikt nie jest w stanie obniżyć kwalifikacji etycznej tak podjętej kopulacji: stosunek z prezerwatywą staje się zbrodnią KRWI z racji zgładzenia niewinnego DZIECKA: dziecka WŁASNEGO – tej konkretnej Matki, tego określonego Ojca.

Mechanizm działania wszelkiej chemii plemnikobójczej

Ważnym dopowiedzeniem do wszystkiego, co powiedziano odnośnie do ostatecznie poronnego działania prezerwatywy jest stwierdzenie, że dokładnie to samo dotyczy użycia wszelkiego rodzaju innych środków plemnikobójczych. Zaliczają się tu występujące w coraz innej postaci tabletki, globulki, gąbki, maści, kremy, spraye itp. stosowane zwykle dopochwowo. Ich celem jest zabicie plemników. Składniki chemiczne tych środków powodują nieodwracalne uszkodzenia błony plazmatycznej plemników, wpływają uszkadzająco na mitochondrie i zmieniają jądro chromatyny, pociągając za sobą zmiany w strukturze ich DNA.

(43 kB)
Panoramiczny widok ze skalistej góry

Mimo wszystko nie ma wątpliwości, że co najmniej część paru milionów plemników, jakie dostają się do dróg płciowych kobiety w ramach jednorazowego stosunku płciowego, zdoła przeżyć wszelkie zagrożenia związane z zastosowaną zabójczą chemią: ŻYCIE jest silne! Istnieje też możliwość, że uszkodzenia plemników mogą okazać się uszkodzeniami jedynie względnymi.

Jeśli plemniki te zastaną wydzielinę śluzową dni płodności u kobiety, znajdą zarazem środowisko, które je chroni i odżywia, umożliwiając zarazem ich dalszą wędrówkę do wnętrza dróg płciowych kobiety. Płyn nasienny poważnie uszkodzony przez chemię plemnikobójczą dociera z kolei do uwolnionej w sam raz komórki jajowej z jajnika, powodując obecnie podobnie jak w przypadku prezerwatywy jej poważne uszkodzenia biochemiczne. Mimo to i w takich warunkach może dojść do połączenia się plemnika z komórką jajową, czyli zaplemnienia i zapłodnienia. W ten sposób dochodzi do zaistnienia ZYGOTY – pierwszej komórki NOWO powstałej Ludzkiej OSOBY. Zostaje ona w tejże chwili powołana do nieśmiertelności i zaproszona do zjednoczenia z Bogiem-na-zawsze.

Ponieważ jednak zarówno plemnik, jak i z kolei komórka jajowa zostały już poważnie uszkodzone, nic dziwnego, że życie Małego Człowieka jest z góry skazane na rychłą śmierć. Śmierć ta została odpowiedzialnie i poczytalnie zaplanowana przez producentów danej – rzekomo jedynie ‘anty-koncepcji”. W rzeczywistości okazała się ona nie ‘anty-koncepcją” (środkiem który miał zapobiegać poczęciu), lecz środkiem do zaplanowanego – a przez partnerów kopulacji z użyciem danej chemii skutecznie wykonanego wyroku zabójstwa.

Czy potrzeba przytoczyć jeszcze raz znane nam już na pamięć słowa Jana Pawła II z jego Adhortacji „Reconciliatio et Paenitentia – Pojednanie i Pokuta” (1984 r.)? Oto ponownie te brzemienne w treść jego słowa:

„... Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego bardziej
osobistego i nieprzekazywalnego,
jak zasługa cnoty, czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

Wnioski

Wypada stwierdzić, że na nic się nie przyda zarzucić piszącemu tu kapłanowi, że wszystko co tutaj przedstawia, jest jego osobistym wymysłem. Nie chodzi o zastraszanie kogokolwiek ‘piekłem’, lecz o nakładającą się osobistą odpowiedzialność i poczytalność.
– Biada by było, gdyby kapłan nie uświadamiał zainteresowanych par narzeczeńskich, a prawdopodobnie wcale nierzadko ... małżeńskich, o skali zbrodni, dokonywanych bardzo często lekkim ‘sercem’, ilekroć pary partnerskie, a także małżeńskie, ‘zabezpieczają się’  przed ciążą poprzez prezerwatywę, albo też jakąkolwiek inną – zdawać by się mogło chemię jedynie plemnikobójczą. Takiej ‘chemii’ po prostu nie ma.

Wbrew wszelkim pokładanym ‘nadziejom’, każda ‘chemia plemnikobójcza’ może nietrudno zaowocować nieplanowanym poczęciem, pomimo wszelkich uprzednio zaistniałych, nieodwracalnych uszkodzeń zarówno plemnika, jak i komórki jajowej. Nowo poczęty MAŁY CZŁOWIEK jest w takich okolicznościach z góry skazany na rychłą śmierć. Śmierć taka jest jednak każdorazowo z góry dobrze zaplanowana przez producentów przemysłu ‘anti-life –, ukierunkowanemu przeciw Życiu’. Taki jest ostateczny cel produktu: zabicie Dziecka, gdyby ‘zawieść miało’ zgładzenie wszystkich bez wyjątku, milionów plemników, jakie dostają się do dróg płciowych kobiety przy każdorazowym stosunku.

Ilość Dzieci zgładzonych w następstwie użytej prezerwatywy – a to samo dotyczy jakiejkolwiek innej ‘chemii plemnikobójczej’ – wzrasta w miarę jak partnerstwa stosują czy to prezerwatywę, czy inną chemię plemnikobójczą itd. – przez określony czas. Jeśli dajmy na to podejmują stosunki z prezerwatywą przez 1 rok, potencjalnych zabójstw Małych ... WŁASNYCH Dzieci może wynosić co najmniej 12. Stosowanie jej na przestrzeni 5 lat może nietrudno skutkować winą Krwi co najmniej 60 Dzieci własnych. Czy te ‘wyroki śmierci’ i ich wykonanie miałyby następować jedynie ‘okazyjnie’, skoro ci Dwoje nie zamierzali wcale pozbawić kogokolwiek życia, a natomiast usiłowali jedynie „pokochać się niewinnie, tzn. ... ‘pomasturbować się’ w TAKI jednak sposób, żeby DZIECKA ... nie było?

Istotnie – Dziecka po prezerwatywie, i po jakimkolwiek innym środku poronnym – w zasadzie ... NIE MA ! Czy w świadectwie tego, że wobec tego prezerwatywę trzeba uznać za znakomity prosty, a skuteczny środek, zapewniający ‘wy-seksowanie się’ – bez obciążenia się kolejnym ‘Dzieckiem’?

Jak widać, prawda jest inna: dramatyczna, krwawa. Ciąży ... po prezerwatywie faktycznie ... ‘nie widać’. Ale też: jedynie dlatego, że poczęcie co prawda mogło łatwo nastąpić, a tylko ... zastosowany ‘najniewinniejszy z niewinnych środków: użyta prezerwatywa’ zadziałała ‘skutecznie’: Dziecko – zostało poczęte, żyło ono być może przez parę dni, zaczęło się rozwijać, ale było obciążone od samego początku poważnymi niewydolnościami. Uszkodzenia te ostatecznie przerosły siły Małego Człowieka: umarło ono wskutek wydanego na nie z góry wyroku śmierci przez producenta.

Wyrok ten został następnie potwierdzony i skutecznie wykonany ... tym razem przez ... ‘Kochających (siebie samych)  Mamę i Tatę Poczętego.

Nikt Dziecka nie zobaczył. Gdzie się ono podziało? Okazuje się: jest ono już dawno ... ‘na drugim brzegu’ ! Z tym tylko: w chwili swego umierania musiało to Maleństwo – tak bardzo nie rozwinięte, a przecież pełnowartościowy Człowiek-Osoba, uzdolniony do wzięcia odpowiedzialności-poczytalności za swoje decyzje – dokonać w pełni LUDZKIEGO: świadomego-dobrowolnego WYBORU za życiem w zjednoczeniu z Bogiem, albo też ... nie daj Boże: odrzuceniem na zawsze ... „miłującej Wszechmocy Stworzyciela” (DeV 33).

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że Dziecko w samym przechodzeniu ‘na drugi brzeg: do życia wiecznego’ – takiego wyboru w pełni swojej osobistej odpowiedzialności i poczytalności ... dokonuje. Wspomnieliśmy o tym już poprzednio (zob. dokładniej: „Umierające Małe Dzieci - Niepełnosprawni - każdy”).
– Z jednej strony Bóg nie może sobie pozwolić na to, żeby kogokolwiek zmusić do pójścia do nieba czy piekła.
– Z kolei zaś każdej ludzkiej osobie przysługuje prawo osobistego dokonania wyboru za życiem wiecznym w szczęśliwości wiecznej czy w potępieniu.

Sam zaś fakt, że ten Mały Człowiek jest dajmy na to chociażby dopiero jedno-komórkowy, nie stanowi dla Boga jako Stworzyciela najmniejszego problemu. Bóg jest Panem m.in. ‘czasu’: jest On Stworzycielem m.in. ‘czasu’ w jego przeróżnych odmianach. Nie istnieje ‘czas’ niezależny, ‘wyższy’ od Boga!
– Boga stać na to, żeby takie Maleństwo obdarzyć darem migawkowego oświecenia, które pozwoli mu dokonać w pełni ludzkiego wyboru – oby zgodnie z gorącym, kochającym oczekiwaniem „miłującej Wszechmocy Stworzyciela” (DeV 33).

7. Bóg a środki przeciw-rodzicielskie

(2.8 kB)

Środki przeciw-rodzicielskie a Bóg: MIŁOŚĆ-ŻYCIE

Skupialiśmy się dotąd głównie na stosowaniu prezerwatywy w celu zapobiegania ciąży. Prędzej czy później dotrze do świadomości takich Dwojga stan faktyczny, w jakim się pogrążyli. Wyrazy ‘miłości’  jakie świadczyli sobie, posuwając się mniej lub więcej regularnie do stosowaniu przy uprawianiu ‘seksu’ taką czy inną techniką zapobiegania ciąży, były jednym ciągiem wzajemnego przerażającego oszukiwania siebie. Stosunek płciowy z użyciem jakiejkolwiek techniki przeciw-rodzicielskiej jest każdorazowo aktem NIE-miłości: rozwodu w samym podjętym takim stosunku.

Każdy z wymienionych tutaj grzechów, czy to na etapie partnerskim, narzeczeńskim, czy też potem już w małżeństwie, staje się występkiem wymierzonym prosto w Boga-jako-Boga. Wszelkie środki przeciw-rodzicielskie stają się przecież świadomie podjętym i wykonanym atakiem na Boga w Jego najbardziej istotnych przymiotach: jako Boga-MIŁOŚCI, jako Boga-ŻYCIA.

Nie poruszamy tutaj mechanizmu działania wielorakiej innej techniki zapobiegania ciąży. Zagadnienie to zostało omówione dosyć dokładnie, na poziomie co najmniej popularno-naukowym, wyżej (zob. PORTAL: lp33.de - A, cz.II, rozdz.3: „Co medycyna na to”). Jeśli poronnie działa zdawać by się mogło – jako ‘niewinny środek antykoncepcyjny’ po całym świecie kłamliwie zachwalany sposób uniknięcia ciąży przez PREZERWATYWĘ, nieodpowiedzialnie nawet dzieciom w ramach siłowo narzucanej ‘seks-edukacji’, to co dopiero powiedzieć o stosowaniu innych środków przeciw-rodzicielskich, których celu: zabicia Poczętego – nikt już nawet nie ukrywa?

Jakże dosłownie sprawdza się słuszność, że Boże Przykazanie V: „Nie będziesz zabijał” graniczy bezpośrednio z Bożym Przykazaniem VI: „Nie będziesz cudzołożył” !, nie mówiąc już o Przykazaniu IX: „Nie pożądaj żony bliźniego swego” !

Każdy grzech przeciw VI Przykazaniu to cudzołóstwo

Każdy grzech popełniony przeciw Przykazaniu VI czy IX – jest w sensie najdosłowniejszym grzechem jednocześnie ‘cudzołóstwa’. Osoba popełniająca ten grzech odnosi się w takiej sytuacji – czy to do siebie samego (= masturbacja), czy też do kogoś drugiego (= w ramach partnerstwa, czy narzeczeństwa, a dokładnie tak samo w ramach małżeństwa) – jedynie anonimowo.

Nie jest wtedy ważny człowiek jako ta konkretna OSOBA, o konkretnym imieniu, związana być może nawet już zawartym ślubem małżeńskim. Ważne są w świadomości i działaniu osoby grzeszącej – obojętne czy pojedynczo, czy we dwoje, a także we dwójkę (= w przypadku homoseksualizmu, kontaktu lesbijskiego)narządy płciowe, ewentualnie pozostałe znamiona ciała płciowego. Osoba staje się sprawą setno-rzędnej uwagi: schodzi zupełnie na margines jakiejkolwiek uwagi. Całość uwagi skupia się wyłącznie na dostępie do ciała jako ‘seksu’, by doprowadzić je do maksymalnie doznawanego szałowego przeżycia. Imię zarówno osoby działającej, jak tej drugiej osoby, nie wchodzi w tej chwili w rachubę. Ważne, żeby była ‘kobieta’, względnie ‘mężczyzna’, dysponujący właściwym sobie ‘seksem’.

W tym sensie wszelkie grzechy popełniane przeciw VI czy IX Przykazaniu są zawsze ‘cudzołóstwem’ w najściślejszym tego słowa znaczeniu. Konsekwentnie zaś – stają się każdorazowo aktem NIE-miłości. Istotną bowiem cechą i przymiotem działań, które mogłyby być kwalifikowane jako wyraz ‘miłości’ – musi być ukierunkowanie na tworzenie DOBRA, przy czym ‘dobrem’ jest coś dopiero wtedy, gdy może ono stanąć na drodze wiodącej do szczęśliwego życia wiecznego.

Można się wtedy wczuć w to, co wtedy przeżywać może Bóg, Stworzyciel i Odkupiciel człowieka. Bóg stwarza każdego człowieka, mężczyznę i kobietę, jak OSOBĘ. Przy grzeszeniu przeciw VI-IX Przykazaniu osoba grzesząca (względnie: osoby grzeszące) sprowadza siebie, ewentualnie tego drugiego – do rzędu już tylko (przypadkowo) żywej rzeczy-narzędzia do wyseksowania się. Niepowtarzalna, nieodstępna godność i wielkość OSOBY, dzięki której każdy człowiek przerasta całą wielkość wszech-kosmosu, zostaje tu podeptana i sprowadzona do rzędu jedynie intrygującej, przypadkowo żywej rzeczy. Ku żadnemu ‘dobru’, a jedynie ku zaznaniu EGOISTYCZNIE (= dynamizm DO-środkowy!) pojmowanego samo-zadowolenia z nasycenia tym żywym narzędziem-rzeczą swojej pożądliwości cielesnej.

To właśnie Boga-Stworzyciela w sposób nieutulony ‘zaboli’. Bóg zaangażował niejako cały swój ‘kunszt stworzycielski’, by człowiek, to „jedyne na świecie stworzenie, którego Bóg chciał (= zamierzał) dla niego samego”, jako właśnie OSOBA uczestniczył w Tym, Kim JEST – „miłująca Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33). Bo jedynie człowieka, tę przedziwną jedność ciała-ducha naraz, wyposażył On w niezbywalne przymioty właściwe JEMU jako Bogu. A że w każdego stwarzanego człowieka wszczepia Bóg swój OBRAZ i PODOBIEŃSTWO, jest zrozumiałe, że tym samym wyposażył człowieka: mężczyznę i niewiastę w przymioty właściwe Jemu samemu jako Bogu: nieśmiertelność, samo-świadomość (= rozum), samo-stanowienie (= wolna wola), uzdalniając go zarazem do podejmowania odpowiedzialności-poczytalności, wraz ze zdolnością nawiązywania kontaktu miłości i wzajemności z samym Stworzycielem i Odkupicielem.

W grzechu przeciw VI-IX Przykazaniu osoba grzesząca zadeptuje godność swoją jako osoby, a tym bardziej godność osobową tego drugiego. Świadomie i dobrowolnie nie chce słyszeć o widzeniu czy to siebie, czy drugiego człowieka CAŁOŚCIOWO: jako ciała-ducha naraz, a redukuje siebie i tego drugiego już tylko do roli narzędzia w celu wyzwolenia dynamizmu anty-miłości, anty-życia.

Jakiż wtedy przeżywać musi nieutulony ból Bóg Trójjedyny! Jest to wtedy ból spowodowany zbuntowanym odrzuceniem Bożego zdumiewającego daru dla człowieka jako tego „jedynego stworzenia na świecie, które Bóg zamierzał dla niego samego” (GS 24).

Wywyższonemu ponad kosmos człowiekowi do godności ‘króla’ nad całym światem – nie podoba się tak wielka godność. Wsłuchując się w przewrotne podszepty-pokusy „Wielkiego Smoka, Węża Starodawnego, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9), wycofuje zawierzenie i miłość pokładane dotąd w Bogu, a przenosi je bez zastanowienia na ‘Ojca Kłamstwa’. Woli stać się niewolnikiem ‘rzeczy’, a ściślej: niewolnikiem Tego ZŁEGO, który „jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8), aniżeli kochać i słuchać Boga, który JEST Miłością-Życiem. Z tym jednak, że Bóg nigdy nie pozwoli sobie na to, by kogokolwiek zmuszać do miłowania Boga, a jedynie prosi i pyta o kochającą miłość wzajemną za tyle darmowo otrzymanych darów.

A cóż dopiero, gdy Bóg widzi, jak dogłębnie przez ZŁEGO oszukany człowiek, względnie jakaś para partnerska, narzeczeńska, albo i małżeńska – przechodzą na przeciw-miłość przy podejmowaniu stosunków płciowych. Bóg zastrzegł ten zakres bardzo wyraźnie dla ważnie zawartego małżeństwa. Podarował możność (a nie mus !) podejmowania aktu małżeńskiego – dopiero ważnie zawartemu małżeństwu.

Ilekroć partnerzy NIE-małżonkowie przekraczają Boże Przykazanie i przechodzą za namową Tego ZŁEGO na uprawianie ‘seksu’, zadeptują śmiertelnie podarowaną im niezbywalną godność OSÓB. Redukują siebie do poziomu poniżej wszelkiego stworzenia, a wybierają na przekór darowi Stworzyciela – miejsce jako już tylko rzeczy-do-grzesznego-użycia.

Jednakże ponieważ Bożego daru godności OSOBY, nikt i nic nie zdoła unicestwić, ci Dwoje pozostają dalej (w najgorszym przypadku nawet jako potępieni w piekle) OSOBĄ – z tym tylko zastrzeżeniem, że pozostają ‘osobą’, która za własną świadomą i dobrowolną decyzją jest osobą całkowicie zeszpeconą i poniżoną do rzędu rzeczy poniżej wszelkiego stworzenia. Obecnie już nie ten człowiek jako ‘Król nad światem’ będzie rządził światem ‘rzeczy’, lecz odwrotnie: ‘rzeczy’ będą rządziły i wymuszały ślepe podporządkowanie na ‘EKS-Królu świata’, który rozkazy te będzie wykonywał ... ‘ze zgrzytaniem zębów’.

Gdyby natomiast ci Dwoje sięgnęli przy uprawianiu ‘seksu’ po jakikolwiek środek przeciw-rodzicielski – inny, niż wyżej obszerniej omówione zabójcze działanie prezerwatywy, powinni tym bardziej zdać sobie sprawę z posiewu jasno zamierzonego i skutecznie wykonywanego wyroku śmierci, ściśle związanego z kolejno pojawiającym się bogatym arsenałem technologii przeciw-ciążowej. Na wyżej wskazanym miejscu naszej strony został przedstawiony ich zróżnicowany mechanizm działania (jeszcze raz: cz.II, rozdz.3).

Trzeba jeszcze raz podkreślić, że nie istnieje żadna technologia przeciw-poczęciowa. Wszystkie sztuczne sposoby przeciw-rodzicielskie pociągają za sobą każdorazowo śmierć Poczętego.
– Dotyczy to zatem z jednej strony coraz bardziej sofistycznie konstruowanych wkładek śródmacicznych (IUAD: intra-uterine-abortifiant-devices). Wszystkie nowsze ‘generacje’ wkładek-spirali zawierają pojemniczki, z których wydalane są w określonych odstępach czasu ponadto środki hormonalne poronne, tak iż spirale te są ostatecznie środkiem mechaniczno-hormonalnym. Technologia ta uniemożliwia proces zagnieżdżenia embriona w jamie macicy: Mały Człowiek umiera zagłodzony i uduszony – w następstwie uniemożliwionego podłączenia pod system krwionośny matki.

Inaczej układa się mechanizm zabójczo-poronnego działania środków hormonalnych. Śmierć Poczętego następuje tutaj w następstwie takiej kombinacji sztucznie utworzonych hormonów jajnikowych, że w ich wyników Poczęty utraci nieodzowne dla siebie środowisko hormonalne, wskutek czego w ciągu zwykle niewielu pierwszych dni od poczęcia umiera.

Bóg w przeżywaniu zagłady Poczętych przez środki poronne

Nietrudno zdać sobie sprawę, co w takiej sytuacji przeżywa Bóg Trójjedyny, który dopuścił człowieka: mężczyznę i niewiastę do „uczestnictwa w swej Boskiej Naturze” (2 P 1,4). Autorem ŻYCIA jest wyłącznie ON, Stworzyciel:

„Bo śmierci Bóg nie uczynił
i nie cieszy się ze zguby żyjących.
Stworzył bowiem wszystko po to, aby było ...” (Mdr 1,13n).

Małżonkom pozwala Bóg podejmować akt zjednoczenia swoich osób – a nie uprawiania ‘seksu-dla-seksu’. Przy podejmowani współżycia małżeńskiego ci Dwoje, jedynie małżonkowie-Sakrament, winni każdorazowo przebijać się do zjednoczenia swoich osób w całkowitości darowania się sobie wzajemnie, zawsze na oścież otwartego na potencjalność rodzicielską. Tak całą strukturę wraz z towarzyszącym jej dynamizmem aktu małżeńskiego stworzył i wręczył samym tylko małżonkom Stworzyciel.

Tymczasem ci Dwoje – nie małżonkowie, a jedynie partnerzy, nie tylko łamią Przykazanie VI czy IX, ale ponadto stosują świadomie i dobrowolnie środki, które by pozwalały im zaspokoić ślepo funkcjonującą pożądliwość zmysłową, osiągając ten cel za cenę KRWI swoich poczętych MALEŃSTW.

Bóg co prawda przenigdy nie wymusza na kimkolwiek posłuszeństwa swoim Przykazaniom. Bóg jedynie bardzo nagląco prosi, żeby dokonywać zawsze wyboru jedynie za tym, co służy życiu i dobru, ostrzegając zarazem, że w razie nieposłuchania głosu Bożego wyrytego w niezmywalnym zapisie sumienia, grzesznik ryzykuje utratę życia wiecznego.
– Jeśli grzesznik mimo wszystko odrzuci Boży głos, Bóg pokornie odchodzi, przerażony losem, jaki sobie ów grzesznik świadomie i dobrowolnie przygotowuje:

„Wchodźcie przez ciasną bramę.
Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga,
która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.
Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia,
a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,13n).

Bóg nie przestaje błagać grzesznika o nawrócenie i proponować mu pojednanie ze Sobą nawet wtedy, gdy ten dopuszcza się jednej zbrodni KRWI za drugą. Tak było już w przypadku Kaina, gdy ten – po zabójstwie brata Abla, odpowiada Bogu pytającemu:

„Gdzie jest brat twój, Abel?” –

w sposób krańcowo arogancki. Taki zbuntowany sposób odpowiedzi danej Bogu podyktował Kainowi ten ZŁY, który w grzechu – zagnieździł się natychmiast w jego sercu:

„Nie wiem.
Czy jestem stróżem brata mego?”

Bóg tak niegodnie potraktowany przez Kaina zbroczonego plamą Krwi brata Abla – mimo wszystko nie przerywa dialogu ze zbrodniarzem. Usiłuje doprowadzić go do opamiętania i nawrócenia. Toteż tym razem ujawnia Kainowi wprost jego zbrodnię – nie po to, żeby go wtrącić w rozpacz, lecz utorować drogę do ... nawrócenia:

„Rzekł Bóg: ‘Cóżeś uczynił?
Krew brata twego głośno woła ku Mnie z ziemi’ ... (Rdz 4,10).

Czy do partnerów (a swoją drogą: już małżonków), uprawiających kopulację z środkami poronnymi, miałby Bóg nie odzywać się dokładnie tak samo – w głosie ich sumienia, chociaż ono uległo być może już niemal całkowitej zatwardziałości i nie przepuszcza już żadnego promyka dobijającej się do serca Bożej Łask?

Czy nie należałoby powtórzyć jeszcze raz słów Pana Jezusa wypowiedzianych do św. Faustyny o grzesznikach, którzy na głos Boży pozostają niemal całkiem głusi:

„Napisz: Jestem Święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia.
– Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich
i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie.
Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu.

– Powiedz grzesznikom, że żaden z nich nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie.
– Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła,
– a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (zob. DzF 1728).

bukiet6c (9 kB)

Utworzono: cz.VII, rozdz. 4f.
Tarnów, 12.III.2020.
Re-Lektura:
Tarnów, 6.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



Ukierunkowanie OD-środkowe: cecha miłości
Nie daj się zwyciężyć ZŁU: Rz 12,21
Przebaczenie a dochodzenie sprawiedliwości
Przebaczenie: Jan Paweł II, Apel Jasnogórski 1983

3. Ważność Spowiedzi: pytania
Rozgrzeszenie ogólne
Kapłan udzielający Sakramentu w stanie grzechu

I. TRYBUNAŁ MIŁOSIERDZIA A PARY NARZECZEŃSKIE

1. Narzeczeństwa w obliczu Trybunału Miłosierdzia
Narzeczeństwa czyste
Narzeczeństwa splamione grzechami przeciw VI Przykazaniu
Triumf Tego ZŁEGO
Ponownie garść fragmentów z Dzienniczka św. Faustyny
Serdeczne ostrzeżenia nupturientów przed pochopnym
wyborem tego ‘drugiego’


2. Ponownie: ogólne warunki ważnej Spowiedzi świętej
narzeczeńskiej

Ważne okoliczności grzechu
Ilość grzechów
Okres czasu popełnianego grzechu
W przypadku przerywania ciąży
Postanowienie niegrzeszenia ...

J. PEWNE GRZECHY SZCZEGÓŁOWE NARZECZEŃSKIE

1. Petting: masturbacja we dwoje
Wznowiony atak ZŁEGO z pomocą ‘Siedmiu Duchowych Gorszych’ od siebie

2. Seks oralny
Przewrotne wynaturzenie ...
Zadeptanie sensu zjednoczenia małżeńskiego

3. Kopulacja z zabezpieczaniem się
Środki przeciw-rodzicielskie
Wyznanie p. Iwony
Argumenty za koniecznością stosowania ‘antykoncepcji’
Płciowość podarowana w zarząd a popełniony grzech

4. Stosunek z ... prezerwatywą
Ci Dwoje sięgnęli po ... prezerwatywę
Ponownie: warunki czynu dobrego
Intencja Obojga
Czy akt ZJEDNOCZENIA
Kopulacja w ważnym małżeństwie z prezerwatywą itp.
Narzeczeństwo: kopulacja z prezerwatywą

5. Prezerwatywa i chemia plemnikobójcza
Jeszcze raz: mechanizm działania
Prezerwatywa i chemia plemnikobójcza: mechanizm działania
Sumienie zobowiązane do szukania prawdy

6. Chemia plemnikobójcza: ciąg dalszy
Poczęcie mimo uszkodzonych gamet
Mechanizm działania wszelkiej chemii plemnikobójczej
Wnioski

7. Bóg a środki przeciw-rodzicielskie
Środki przeciw-rodzicielskie a Bóg: MIŁOŚĆ-ŻYCIE
Każdy grzech przeciw VI Przykazaniu to cudzołóstwo
Bóg w przeżywaniu zagłady Poczętych przez środki
poronne


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Nowoczesne wychowywanie dzieci ze słuchawkami, żeby
jak najbardziej utraciły skutecznie utraciły słuch

Ryc.2. Ale się udało złapać tak wielkiego ... szprota !
Ryc.3. Rio de Janeiro, Brazylia. Widok z góry z panującym stąd
potężnym monumentem Pana Jezusa, Syna Bożego, Syna
Człowieczego, Odkupiciela Człowieka

Ryc.4. Zaprzyjaźnienie się w wielkim klimacie wzajemnego
zrozumienia z psem innej rasy ...

Ryc.5. Tu mieszkają ludzie w skale: pokoje i pomieszczenia
wydrążone w kamieniu

Ryc.6. Z jaką delikatnością bierze lew-matka, lew-ojciec - swoje
małe i przenosi na inne miejsce, żeby go nie urazić swymi kłami !

Ryc.7. Dzieciątki przerażone tym ‘świętym Mikołajem’: w
bezsilności wobec przemocy tego Kochanego Świętego Mikołaja
pozostaje im spazmatyczny płacz

Ryc.8. Panoramiczny widok ze skalistej góry