(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.:  Literatura


(26 kB)

K.   KU POJEDNANIU Z BOGIEM
ZNIEWAŻONYM GRZECHAMI

bukiet9b (8 kB)

1. Decyzja zerwania z grzechem

(2.8 kB)

Skrucha za grzechy

Niechby całość przedstawionych rozważań wystarczyła do powzięcia decyzji powrotu do ‘OJCA’ i rozpoczęcia od tej pory przeżywania jedynego w swoim rodzaju okresu narzeczeństwa być może całkiem od nowa, tym razem na zasadach już prawdziwie Bożego oczekiwania: w krystalicznej czystości.

Skoro Bóg Trójjedyny niemal wprasza się ze swoim przebaczeniem ofiarowanym w mocy Krwi Odkupiciela-z-Krzyża, jakżeż by można było nie przyjąć Jego daru? Dar Bożego przebaczenia, które będzie obejmowało w sensie dosłownym nawet zbrodnie KRWI, tak nieprawdopodobnie przerasta wszelkie wyobrażenie stworzenia, że nie pozostaje nic innego, jak uklęknąć przed Odkupicielem, uwielbiać Go za łatwość uzyskania Bożego przebaczenia i w najdosłowniejszym znaczeniu: całkowitego zniszczenia-wymazania popełnionych grzechów, a nawet zbrodni.
– Wypada dziękować Bogu za to, że zechciał podjąć się niewyobrażalnego dla stworzenia, śmiertelnie trudnego dzieła odkupienia, dzięki któremu mamy tak łatwo dostęp do samego źródła Bożego Miłosierdzia.

W tej sytuacji trzeba, żeby narzeczeni, nawet ci którzy dotąd bardzo Boga zasmucali, przestali swoiście ‘żałować rozkoszy grzechu’. Oby z pełnią zawierzenia odtąd Bożemu Miłosierdziu i łasce oczekiwanego przebaczenia – zdecydować się na przygotowanie do pełnej, integralnej spowiedzi świętej. Do konfesjonału trzeba będzie przystąpić z wielką ufnością – w najgłębszym przekonaniu wiary, że ‘spowiadam się w tej chwili przed samym Odkupicielem’, który jednak tak wszystko zrządził, żebym jako penitent skorzystał z ustanowionego przez Niego, Jezusa Chrystusa, Założyciela Kościoła świętego, sakramentalnego pośrednictwa Kościoła w Trybunale Miłosierdzia.

(49 kB)
Ktoś przyniósł laptopa do osiedla w Papui, na krańcach Indonezji ... Tam panuje jeszcze w pełni ustrój rodowy. Pies na te wszystkie mądrości ... ziewa!

Sama w sobie spowiedź święta jest sakramentem niewątpliwie trochę trudnym. Wymaga przebijania się wiarą do tak a nie inaczej przez samego Syna Bożego ustanowionej procedury, warunkującej uzyskanie rzeczywistego przebaczenia ze strony Boga. Ponieważ jednak spowiedź święta jest zarazem świętym Sakramentem, penitent zyskuje dzięki niej pewność, że przebaczenie zapośredniczone przez upoważnionego, ważnie wyświęconego kapłana, jest rzeczywistym Bożym przebaczeniem.

Oczywiście wszystko zależy od tego, czy penitent spełni warunki dobrej, ważnej spowiedzi świętej. Warunki te nie zależą od ustaleń ze strony ‘Kościoła’, lecz wypływają z samej natury sakramentu jako sakramentu. Jeśli jednak penitent warunki te wypełnił i kapłan udzielił rozgrzeszenia, zyskuje on nie złudną pewność, że przede wszystkim wina wieczna oraz równie wieczna kara należna za popełnione grzechy ciężkie zostały naprawdę zgładzone-wymazane i już więcej nie istnieją.

Żadna instytucja na świecie, żadna inna religia nie jest w stanie obdarzyć pokojem serca, które po wyjściu z konfesjonału może cieszyć nie złudną pewnością, że wszystkie grzechy zostały mu faktycznie odpuszczone i zgładzone, tak że ich odtąd po prostu już nie ma.

Żal za grzechy niedoskonały

Jednym z podstawowych warunków ważnej spowiedzi świętej jest wzbudzenie żalu z grzechy, czyli skrucha serca z powodu popełnionych grzechów. Warunek ten wiąże się następnie ściśle z ‘mocnym postanowieniem poprawy’ niepopełniania odtąd grzechu, czyli zerwania z okolicznościami, które niemal z pewnością wiodłyby ponownie do upadku w taki sam grzech.

Teologia rozróżnia dwa rodzaje ‘żalu za grzechy’: żal za grzechy niedoskonały, oraz doskonały. Do uzyskania Bożego przebaczenia i rozgrzeszenia, jakiego udzieli kapłan, wystarczy wzbudzenie przynajmniej ‘minimum’  żalu, czyli tzw. ‘żal niedoskonały’ za popełnione grzechy.

Żal za grzechy ‘niedoskonały’ polega nie tyle na odradzającej się miłości do Boga, ile na lęku przed karą potępienia wiecznego. Grzesznik, do którego świadomości dotarło wreszcie, że decyzja na popełnienie grzechu staje się równoznaczna z zawierzeniem Szatanowi – po wycofaniu dotychczasowego zawierzenia Bogu, zaczyna w pewnej chwili zdawać sobie sprawę z tego, czego się dopuścił i na co zasłużył.

Grzech ciężki jest świadomym wyrzuceniem z serca Boga, który go stworzył z miłości i ku miłości. Tymczasem ja w grzechu tego Boga wyrzuciłem. Bóg mnie natychmiast posłusznie definitywnie opuścił – na wyrażone przeze mnie żądanie. Dokonałem tym samym wyboru na wieczność, a nie na jedynie ograniczony ‘czas’, by „pójść do piekła w ogień nieugaszony”, żeby „być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie” (Mk 9,44.46-48), lub – jak to jeszcze bardziej przerażająco kreśli Księga Apokalipsy:

„To jest śmierć DRUGA – jezioro ognia.
Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w Księdze Życia,
został wrzucony do jeziora ognia” (Ap 20,14n).

Można te wypowiedzi Słowa-Bożego-Pisanego potraktować lekceważąco, usiłować rozumieć je jako typowy ‘strach-na-wróble’, jako pogrożenie niegrzecznie sprawującym się dzieciom. Niemniej SŁOWO BOŻE – jest Słowem BOŻYM. Czy można lekceważąco i nie przejmując się zbawiennym lękiem odrzucić słowa SYNA Bożego Jezusa Chrystusa, który w pewnej chwili mówi:

„Lecz mówię wam, przyjaciołom moim:
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą.
Pokażę wam, kogo się macie obawiać:
bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła.
Tak, mówię wam: Tego się bójcie” (Łk 12,4n)

Podobnie wyraża się ten sam Jezus, Syn Boży, w innych okolicznościach, m.in. w przypowieściach, w których językiem obrazowym kreśli konieczność dokonania dobrowolnego wyboru za życiem wiecznym ku wygranej lub przegranej. W ten sposób kończy np. słowa wyjaśniające do przypowieści o chwaście:

„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy.
Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa,
chwastem zaś synowie ZŁEGO.
Nieprzyjacielem, który zasiał chwast, jest diabeł;
żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.
– Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata.
Syn Człowieczy pośle aniołów swoich:
ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia
i tych, którzy dopuszczają się nieprawości,
i wrzucą ich w piec rozpalony;
tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Wtedy sprawiedliwi będą jak słońce w królestwie Ojca swego.
Kto ma uszy, niech słucha” (Mt 13,37-43)

Żal doskonały

Można by podkreślić jeszcze raz: do uzyskania przebaczenia Bożego i kapłańskiego rozgrzeszenia ‘wystarczy’  dopiero co wyjaśniony żal za grzechy tzw. ‘niedoskonały’. Rozumiemy jednak, że jest to swoiste ‘minimum’, właściwie czysty ‘egoizm’, bo skupiający się niemal wyłącznie na sobie samym: na złu wiecznym, którego się boję i od którego pragnąłbym się zdecydowanie uwolnić – przez przeproszenie Boga.
– Wypada jednak zdać sobie sprawę, że grzech jest przede wszystkim niewyobrażalną w relacjach wszechświata – zniewagą wyrządzoną Bogu Stworzycielowi przez ... Jego stworzenie: w tym wypadku stworzenie szczególnie ukochane.

Jeśli zatem grzesznik zdobędzie się na odwrócenie się od swojego poranionego, wiecznym potępieniem zagrożonego ‘ja’, dostrzeże nietrudno ból Boga, którego w grzechu tak okrutnie znieważył. On – tak szczególnie Umiłowany przez Stworzyciela OBRAZ Boga, kazał w grzechu Jemu, Bogu Nieskończonemu – opuścić mieszkanie swego serca, przeprowadzając Jego natychmiastową ‘eksmisję’. Pokorny Odkupiciel-z-Krzyża podporządkował się niezwłocznie aroganckiemu ‘rozkazowi’ wolnej woli człowieka, w nieutulonym bólu sztyletem grzechu przeszytego swego Bożego Serca.

Na widok tego, co się tutaj stało, cały kosmos zadrżał z przerażenia: dokładnie tak, jak w chwili umierania Syna Bożego na Krzyżu (Mt 27,51-54). Wyje natomiast z anty-radości Piekło. Może ono jeden raz więcej dokuczyć Odkupicielowi Człowieka, Jezusowi Chrystusowi, wykazując Mu z oczywistością, że na nic się nie przydały Jego Odkupieńcze męki! Szatan kpi w żywe oczy z ‘Dobrego Pasterza’, który zapewniał:

„Moje owce słuchają mego głosu, a Ja je znam.
Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne.
Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.
... I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca ...” (J 10,27nn)

Tymczasem tutaj ... „Wąż Starodawny” odniósł ewidentne zwycięstwo nad „Dobrym Pasterzem”  i wyrwał grzesznika z Jego ręki ...!

Penitent spogląda w zranione Serce swojego Odkupiciela, przeprasza Go, prosi Go, żeby Go zechciał przyjąć ponownie i zamknąć w ranach swojego Ukrzyżowania, umacniając go na tyle, żeby już nigdy nie został przez niego tak bardzo boleśnie zraniony. W skrusze serca pogrążony penitent odwołuje się już tylko do LITOŚCI swego Odkupiciela-z-Krzyża, ufając, że Jego Miłosierdzie dla skruszonego grzesznika jest większe od wszystkich wyrządzonych Mu krzywd i zniewag.

Na to właśnie zwrócił uwagę św. Jan Paweł II:

„Warto ... przypomnieć i podkreślić, że żal i nawrócenie są o wiele bardziej zbliżeniem się do świętości Boga oraz odnalezieniem własnej wewnętrznej prawdy, zakłóconej i naruszonej przez grzech, wyzwoleniem w głębi własnego człowieczeństwa, a przez to odzyskaniem utraconej radości: radości że się jest zbawionym ...” (RP 31/III).

Ileż jednak przełamania kosztuje grzesznika, by uklęknąć u stóp konfesjonału i ujawnić się jako grzesznika. Jakże trudno jest ujawnić grzechy popełnione szczególnie w zakresie VI Przykazania! Ile się właśnie z tymi grzechami wiąże zażenowania ze strony penitenta. A przecież ... konieczne do uzyskania przebaczenia jest szczere wyznanie zarówno ilości, jak i jakości i innych obciążających okoliczności popełnionego grzechu podstawowego!

Spowiednikiem jest ... ważnie wyświęcony kapłan. Nie ma wątpliwości, że cieszy się on sukcesją Tradycji APOSTOLSKIEJ. Obowiązuje go jednak całkowita TAJEMNICA SPOWIEDZI. Odkupiciel człowieka dobrze ją zabezpieczył i każdy kapłan powinien być gotów ponieść nawet śmierć okrutną, aniżeli zdradzić cokolwiek, co dociera do niego w konfesjonale.

Sam zresztą kapłan klęka systematycznie u stóp innego kapłana, oskarżając się z własnych popełnianych grzechów. Poza tym jest to niewątpliwie szczególną łaską Odkupiciela dla kapłanów, że spowiednik z zasady niemal natychmiast zapomina to wszystko, co było treścią wyznania ze strony penitenta.

Inną szczególną łaską Syna Bożego związaną ze sprawowanymi sakramentami świętymi jest kolejny dar Odkupiciela dla założonego przez Siebie Kościoła świętego, że mianowicie sakrament będzie sprawowany w sposób ważny nawet w przypadku, gdyby szafarz sakramentu, w tym wypadku spowiednik, udzielał go sam będąc w stanie grzechu ciężkiego. Bo i wtedy udzielone przez niego np. rozgrzeszenie będzie ważne, na penitenta spłynie krystaliczna łaska Bożego Przebaczenia, a tylko szafarz sakramentu: ten określony spowiednik, dopuściłby się grzechu świętokradztwa.

Cudowne są przemyślenia Syna Bożego, Założyciela tego SWOJEGO Kościoła, że uobecniający Go szafarz będzie sprawował sakrament każdorazowo ważnie, chociażby ‘naczynie’ przez które łaska Odkupiciela przepływa na przystępujących do owego sakramentu – było całkowicie ‘zardzewiałe i zbutwiałe’.

Jeszcze raz Jezus przez św. Faustynę

Ku pokrzepieniu skruszonego penitenta, pełnego lęku przy przystępowaniu do tego przecież wyjątkowo kochanego, chociaż trudnego sakramentu, można by jeszcze raz przytoczyć słowa Jezusa wypowiedziane przez św. Faustynę w bezpośrednim nawiązaniu do spowiedzi świętej:

„... Kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia mojego,
zawsze spływa na twoją duszę moja Krew i Woda,
która wyszła z serca mojego, i uszlachetnia twą duszę.
– Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej,
– zanurzaj się cała w moim miłosierdziu z wielką ufnością,
abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski.
– Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym,
że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie,
zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy.
Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia.
– Powiedz duszom, że z tego Źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich – do dusz pokornych” (DzF 1602).

Modlitewka przed samą Spowiedzią

(18 kB)
Udało się złapać ładną rybkę ...

A oto krótka modlitewka, którą byłoby dobrze odmówić tuż przed rozpoczęciem samej spowiedzi świętej. Jej słowa są następujące:

„Twojej, o Jezu Miłości, oraz KRWI dla mnie przelanej
zawdzięczam, że mogę się podnieść z moich upadków.
Spraw niech ten nowy dowód Twojej Miłości
będzie dla mnie pobudką do jeszcze większego Cię umiłowania. Amen”.

Rozgrzeszenie kapłańskie

Najszczęśliwszą chwilą w konfesjonale jest udzielone już rozgrzeszenie kapłańskie. Spowiednik w tym właśnie momencie, chociaż sam jest grzesznikiem, uobecnia sakramentalnie Odkupiciela, który powołał go do kapłaństwa i obdarzył tą władzą poprzez założony przez siebie ten ‘SWÓJ’ Kościół.

W samym rozgrzeszeniu zaangażowania jest cała Trójca Przenajświętsza. Oto ponownie słowa św.Jana Pawła II:

„Inny istotny moment Sakramentu Pokuty odnosi się do spowiednika, sędziego i lekarza, wyobrażenia Boga Ojca, który powracającego przyjmuje i mu przebacza: jest to rozgrzeszenie.
– Słowa, które je wyrażają, i gesty, które mu towarzyszą ... odznaczają się w swej wielkości znamienną prostotą. Sakramentalna formuła: ‘Ja odpuszczam tobie grzechy ...’ i wyciągnięcie rąk oraz znak krzyża uczyniony nad penitentem wyrażają, że w tym momencie skruszony i nawrócony grzesznik spotyka się z mocą i miłosierdziem Boga.
Jest to moment, w którym – jako odpowiedź penitentowi – obecna jest Trójca Przenajświętsza, aby zgładzić jego grzech i przywrócić niewinność;
zbawcza moc Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa zostaje ogłoszona penitentowi jako ‘miłosierdzie mocniejsze od winy i zniewagi’ ... Tym, który w pierwszym rzędzie zostaje zawsze znieważony przez grzech, jest Bóg ... i tylko Bóg może udzielić przebaczenia.
– A zatem rozgrzeszenie, którego kapłan, szafarz przebaczenia, chociaż sam grzeszny, udziela penitentowi, jest skutecznym znakiem interwencji Ojca w każdej absolucji, i znakiem ‘zmartwychwstania’ ze ‘śmierci duchowej’, które się ponawia przy każdorazowym sprawowaniu Sakramentu Pokuty.
– Tylko wiara może dać pewność, że w tym momencie każdy grzech zostaje odpuszczony i zgładzony poprzez tajemnicze działanie Zbawiciela” (RP 31/III).

2. Ku zakończeniu niniejszego rozdziału

(2.8 kB)

Przejście przez Trybunał Miłosierdzia i własna postawa przebaczenia

Zbliżamy się do zakończenia niniejszego rozdziału. Rozrósł się on w początkowo nieprzewidywany sposób ...

Przejście przez trudny, a przecież błogosławiony Trybunał – Bożego Miłosierdzia przywrócił wytęsknioną radość i pokój serca, jakim obdarzyć potrafi jedynie „miłująca Wszechmoc Stworzyciela” (DeV 33). Są to błogosławione owoce Krwi Odkupienia, przelanej przez Syna Bożego rozpiętego na Krzyżu. Bóg Trójjedyny zawarł na nim Nowe i Wieczne Przymierze z Rodziną Ludzką.

Św. Paweł, Apostoł Narodów, przedstawia w początkowych zdaniach swego Listu do Kolosan, napełniony radosnym zdumieniem i wdzięcznością – zrealizowany przez Syna Bożego Jezusa Chrystusa ZAMYSŁ odkupienia Człowieka-w-grzechu. ZAMYSŁ ten został powzięty przez całą Trójcę Przenajświętszą. Tym Pierwszym jest w Trójjedynym jest oczywiście zawsze Ojciec:

„On uwolnił nas (= On: Bóg-Ojciec) spod władzy ciemności
i przeniósł do królestwa swego Umiłowanego Syna,
w Którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów (Kol 1,13n).
... Zechciał bowiem (Bóg Ojciec),
aby ... przez Niego (= przez Syna Bożego, Jezusa Chrystusa)
znów pojednać wszystko ze sobą:
przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach,
wprowadziwszy pokój przez KREW Jego Krzyża.
– I was, którzy byliście niegdyś obcymi dla Boga i Jego wrogami
przez sposób myślenia i wasze złe czyny,
teraz znów pojednał w doczesnym Jego ciele przez śmierć,
by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych,
bylebyście tylko TRWALI w WIERZE – ugruntowani i stateczni
– a nie chwiejący się – w nadziei właściwej dla Ewangelii ...” (Kol 1,19-23)
(zob. do końcowych słów: Ef 5,26n)
.

W wyżej przedstawionych rozważaniach przyjrzeliśmy się ogólnikowo warunkom, jakie wiążą się z samej natury z błogosławioną możliwością uzyskania odpuszczenia grzechów. Była mowa o rachunku sumienia, przyjrzeliśmy się skrusze serca czyli wzbudzonemu żalowi z powodu popełnionych grzechów: zarówno żalowi ‘niedoskonałemu’, jak tym bardziej ‘doskonałemu”.

Poprzednio zwróciliśmy już też uwagę na kolejny jeszcze nieodzowny warunek, który warunkuje wszelkie podejmowane starania o uzyskanie przebaczenia grzechów: przebaczenie wszystkim swoim winowajcom. Warunek ten bywa nieraz nad wyraz trudny. Mimo to jego realizacja jest zawsze możliwa: przy pomocy Łaski Boga. Widzimy raz po raz: Bóg nie zważając na doznaną osobistą zniewagę, zawsze pierwszy wychodzi z propozycją przebaczenia:

„... Gniewajcie się, a nie grzeszcie;
Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce.
(= pojednanie przed ułożeniem się do snu!) .
Ani nie dawajcie miejsca diabłu” (Ef 4,26n).

„I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego,
którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia” (= sakrament Bierzmowania !)
(Ef 4,30).

„Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni.
PRZEBACZAJCIE sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32).

„Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani –
obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość,
znosząc jedni drugich i WYBACZAJĄC sobie nawzajem,
jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu:
JAK PAN wybaczył wam, tak i wy” (Kol 3,12n).

W nawiązaniu do ‘przebaczenia’ w rozumieniu Chrystusowym warto jeszcze raz przypomnieć to, co już wyżej powiedziano o przebaczeniu (Boża wizja przebaczenia):

(Modlitwa „Ojcze nasz ...) „... I przebacz nam nasze winy,
JAK i my przebaczyliśmy (tak wg oryginału greckiego) tym,
którzy przeciw nam zawinili;
I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od ZŁEGO
(= od Tego, który jest Zły: szatana; język grecki przytacza tu rzeczownik, a nie przymiotnik !).
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia,
i wam przebaczy Ojciec wasz Niebieski.
Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom,
Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6,12-15).

Postanowienie poprawy – decyzja na czystość

Mocą Krwi, przelanej w przerażającej Męce Odkupiciela-z-Krzyża w „żarliwej modlitwie swojej męki” (DeV 40), ci Dwoje: pary partnerskie, a może już narzeczeńskie dostąpili tak bardzo upragnionej łaski: odpuszczenia-zgładzenia wszystkich popełnionych grzechów. Oto owoc szczęśliwie zakończonego przejścia przez Trybunał Bożego Miłosierdzia.

(43 kB)
Wiernemu psu urządzono piękny jubileusz: występuje w pięknych ozdobach korony z kwiatów

Przejście to było być może ... przeżyciem bolesnym, a może i bardzo żenującym – z czysto ludzkiego punktu widzenia. A przecież: jak bardzo opłaciło się powziąć decyzję na podjęcie tego trudu – ponownie: chociażby tylko z czysto ludzkiego względu. Owocem jego stało się przecież coś zupełnie nieprawdopodobnego: Bóg przebaczył – ostatecznie jakże łatwo – wszystkie popełnione grzechy, łącznie z całkowitym podarowaniem wiecznej winy i należnej za nią wiecznej kary! Czy nie jest to tytułem do przeżycia nieopisanej radości – owocu działania Ducha Świętego (Ga 5,22). Radość ta jest nieporównanie wyższa od całego zażenowania, jakie ze zrozumiałych ludzkich względów wiązało się z wyznaniem przy spowiedzi świętej bezmiaru swojej nędzy moralnej? Przebaczenie ze strony Bożej oznacza przecież, gdybyśmy mieli posłużyć się słowami Apostoła Narodów, św. Pawła:

„I was, umarłych na skutek występków i ‘nieobrzezania’ waszego grzesznego ciała,
razem z Nim (= Jezusem Chrystusem) przywrócił
(= Ojciec Niebieski) do życia.
Darował nam wszystkie występki,
skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami.
To właśnie, co było naszym przeciwnikiem
(= chodzi o ‘grzech’),
usunął z drogi przygwoździwszy do Krzyża ...” (Kol 2,13n).

Bóg który nie wraca do raz odpuszczonych grzechów

Do już RAZ odpuszczonych ich grzechów, chociażby ociekających KRWIĄ Niewinnych (np. w przypadku stosowania jakichkolwiek technik przeciw-rodzicielskich) – Bóg już nie wróci. Zostały one ‘spalone’ w bezdennej przepaści Bożego Miłosierdzia. Miłosierdzie to jest bezwzględnie „potężniesze niż śmierć” oraz „... jako źródło niewyczerpalne miłosierdzia ... potężniejsze niż grzech” (DiV 8).

Dopiero co wyrażone stwierdzenie, że Bóg nie wraca już do raz odpuszczonych grzechów, jest brzemienne w konkretne skutki. Mimo że każdorazowe przystąpienie do sakramentu Pojednania może być przeżyciem niezmiernie trudnym, zwłaszcza w przypadku m.in. nałogowych grzechów popełnianych przeciw VI Przykazaniu, których ponowne wyznanie bywa okrutnie żenujące, Bóg przyjmuje skruszonego grzesznika proszącego ... znowu o łaskę przebaczenia – tak, jakby się to działo po raz pierwszy. Fakt ten zdumiewa, a przecież jest wzruszającą rzeczywistością. Oto m.n. ponownie słowa Jezusa do św. Faustyny:

„Widzisz, dziecię moje, czym jesteś sama z siebie,
a przyczyną twoich upadków jest to, że za wiele liczysz sama na siebie,
a za mało się opierasz na mnie.
Ale niech cię to nie zasmuca tak nadmiernie,
masz do czynienia z Bogiem miłosierdzia, nędza twoja nie wyczerpie go:
Przecież nie określiłem liczby przebaczenia ...” (DzF 1488).

Czy nie dzieje się to w dokładnej odwrotności do często u ludzi zdarzającego się rzekomego ...‘przebaczania’? Jak łatwo może się zdarzyć, a chociażby pomiędzy małżonkami, że przy pierwszej ponownej sprzeczce jedno drugiemu wytyka to, co zostało podobno już dawno przebaczone i zapomniane! Jedno drugiemu wytyka wtedy jakże łatwo: ‘Ty zawsze taki byłeś! Taki był twój tato, twoja mama, a ty jesteś dokładnie taki sam! Koniec z dalszym przebaczaniem! Już więcej ci nigdy ... nie przebaczę ! ...’.

Gdyby takim był Bóg w stosunku do tysięcy razy powtarzających się dokładnie takich samych grzechów, nie mielibyśmy już co liczyć na kolejne Boże przebaczenie!

Jak ważne z tego względu jest szczere przebaczenie wszystkim swoim winowajcom – w podanym przez nas Bożym rozumieniu tego słowa! Nie chodzi tu przenigdy o jakąkolwiek pochwałę i akceptację zła oraz wyrządzonej krzywdy! Chodzi natomiast o wykluczenie wszelkich odruchów nienawiści i zemsty, wraz z życzeniem w modlitwie i czynie łask Bożego Miłosierdzia dla złoczyńców i krzywdzicieli, czyli życzenie im Dobra Odkupieńczego: łaski nawrócenia, poznania lepiej Boga, a ostatecznie, żeby i oni mogli znaleźć się po śmierci w „Domu Ojca” w niebie, podobnie jak my sami chcielibyśmy osiągnąć szczęśliwość wieczną w Niebie. Bóg zaś pragnie i proponuje cierpliwie przez wszystkie miliony czy miliardy lat istnienia człowieka, żeby „grzesznik nie umarł śmiercią wieczną, lecz żeby grzesznik się nawrócił i żył” (Ez 33,11)

3. Decyzja niegrzeszenia a intymność

(2.8 kB)

Postanowienie niegrzeszenia

Dochodzimy do punktu newralgicznego niniejszego rozdziału, poświęconego w zasadniczej mierze wzajemnym odniesieniom par partnerskich, a może i ściśle narzeczeńskich. Przystąpienie do sakramentu Pojednania i Bożego przebaczenia grzechów wiązało się w ich przypadku nierzadko z grzechami popełnianymi właśnie w zakresie nieuprawnionego udostępniania się sobie w swej intymności.

Przy przystąpieniu z tego powodu do niekiedy raczej trudnej spowiedzi chodziło o uzyskanie – wreszcie, być może po kolejnych upadkach – Bożego przebaczenia. Przebaczenie to mogło być w pewnych wypadkach tym bardziej utrudnione, gdyby sumienie tych Dwojga było obciążone dodatkowo winą KRWI Niewinnych: ich własnych Poczętych. Dzieci te zostały w przypadku systematycznie stosowanych środków przeciw-rodzicielskich, chociażby prezerwatywy – potencjalnie w każdym cyklu zgładzone. Taką cenę wyegzekwował na nich Ten ZŁY, „Wielki Smok, Wąż Starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9).

Za każdym razem sprawdzało się wciąż to samo: Szatan jedynie kusi, upada zaś w grzech, albo nawet dopuszcza się zbrodni niewinnej przelanej KRWI (stosowanie jakich bądź środków przeciw-rodzicielskich) NIE Szatan, lecz dany człowiek, dana para narzeczeńska (a swoją drogą: może małżeńska).

Powodem ostatecznym wciąż ponawianych ‘upadków’ stawało się zawsze jedno i to samo: ci Dwoje wycofywali niezmiernie łatwo dotychczasowe zawierzenie pokładane w BOGU – a przenosili je (DeV 37) na Tego, o którego uwodzeniu, okłamywaniu w żywe oczy, pogardzie względem nich samych – setki razy już się przekonywali. Jak nietrudno jednak Temu ZŁEMU wciąż od nowa kusić – i ponownie doprowadzić do upadku nieustabilizowanego w wierze i miłości człowieka dzięki ubarwieniu przyjemności seksualnej w niezwykle atrakcyjne perspektywy uzyskiwania tą drogą – na przekór Bożemu oczekiwaniu – szałowych przeżyć nigdy nienasyconego ‘seksu’, który jednak nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek ‘miłością’!

Co z decyzją wykonania PIĄTEGO warunku ważnej Spowiedzi?

(55 kB)
Jakaż radość dla dziecka bawić się z ulubionym psiskiem, a ten swoją drogą bardzo dzieci lubi

W tej chwili ci Dwoje dostąpili upragnionego przebaczenia wszystkich popełnionych grzechów. A było ich prawdopodobnie niemało – i wcale nie jedynie ‘powszednich’. Oboje przeżywają chwile dogłębnej ulgi oraz cichej radości w Duchu Świętym z powodu trudnych do dalszego zniesienia i udźwigania wyrzutów sumienia.

Zaczyna się nieubłaganie ... druga część przejścia przez Trybunał Miłosierdzia: jak będą układały się dalej nasze wzajemne odniesienia partnerskie, a może mocno już zaangażowane więzi narzeczeńskie? Na razie bowiem jeszcze nie czas, żebyśmy się mieli już pobierać: nie ma mieszkania, nie ma warunków do wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego, on i ona jeszcze na studiach, których lepiej nie przerywać z powodu myślenia o urządzeniu przyjęcia weselnego; nie ma pracy zarobkowej jako niezbędnego źródła do samodzielnego życia małżeńskiego i może niedługo – rodzinnego.

Pojawia się z całą ostrością zasadnicze pytanie: czy ci Dwoje podjęli przed spowiedzią z pełnią odpowiedzialności w obliczu Boga przemyślaną DECYZJĘ, a nie tylko pobożną ‘chęć’ – NIE-grzeszenia odtąd, jeśli chodzi o uaktywnianie intymności w znaczeniu, wyrażonym przez bardzo ogólnie, a przecież precyzyjnie ujęte brzmienie Przykazania Bożego VI i IX ? Od podjętej takiej decyzji, czyli rzeczywistego, ‘mocnego postanowienia poprawy’ zależała przecież ważność uzyskanego przebaczenia Bożego.

Wiadomo z góry, że osoba – dajmy na to: chronicznie nadużywająca alkoholu, formułuje swoje wyznanie szczerze, ale najczęściej następująco:

Ostatni raz byłem u Spowiedzi świętej ....
Moje grzechy są następujące:
Upijałem się,
przeklinałem,
opuszczałem Mszę św.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Amen!”
.

Na tym bardzo często cała ‘spowiedź’ się zaczyna i kończy. Trzeba by wówczas stwierdzić, że tego rodzaju ‘spowiedź’ jest niemal z góry NIE-ważna. I chociażby wówczas kapłan-spowiednik udzielił rozgrzeszenia, bo przypuśćmy ma czas niezmiernie ograniczony, przy konfesjonale utrzymuje się długa kolejka i nie starczy mu ani sił, ani czasu, by dopomóc penitentowi do uzupełnienia niezbędnych danych dokładniejszych jego skąpego wyznania, penitent odejdzie od konfesjonału praktycznie BEZ uzyskanego Bożego przebaczenia.

W przytoczonym ‘wyznaniu grzechów’  zabrakło wiele istotnych przymiotów:

penitent nie wyznał ‘ilości’ popełnionych grzechów,

– czasu utrzymującego się alkoholizmu.

– Nie było żadnej wzmianki o takich istotnych okolicznościach: czy jest żonaty, czy ma rodzinę, którą okrada ‘na alkohol, papierosy...’,

– czy pije sam, czy z kolegami, doprowadzając w ramach ‘grzechów cudzych’ inne małżeństwa i rodziny do ruiny.

– Brak było wzmianki o ewentualnym terrorze, jaki swym alkoholem wywiera na rodzinę.

– Penitent nie wspomniał w najmniejszej mierze, z czyich pieniędzy wydaje grosze na alkohol i papierosy.

– Jeśli penitent jest żonaty, znaczy to, że wraz ze ślubem skończyła się definitywnie jakakolwiek ‘prywata’: cały zarobek jaki otrzymuje w pracy, albo i ‘na lewo’ – jest od chwili ślubu małżeństwa-Sakramentu własnością NIE jego, lecz małżeństwa-rodziny. Taka jest prosta konsekwencja zawartego ślubu małżeństwa-Sakramentu.

Przede wszystkim zaś ten penitent, być może pijak ‘zawodowy’, najmniejszym słówkiem nie wspomniał o jakimkolwiek postanowieniu NIE-grzeszenia odtąd.
– Tym samym zaś całość samego tylko wyznania grzechu alkoholizmu na nic się nie przydaje.
– Brak podjęcia oraz woli wprowadzenia w życie ‘mocnego postanowienia poprawy’ z góry przekreśla poważne potraktowanie sakramentu Bożej Krwi Odkupienia.
– Cała Spowiedź święta sprowadza się w takich warunkach łatwo do rzędu kpiny z świętości sakramentu Męki Pańskiej.

Z kolei zaś zabrakło przy tak ‘odprawianej Spowiedzi’ rzeczywistego wprowadzenia w życie V-go warunku ważnej Spowiedzi świętej:

Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim.

– W przypadku alkoholika – powinien był on przed wybraniem się do Spowiedzi świętej uklęknąć przed rodziną,

– przeprosić za wyrządzone jej krzywdy zarówno materialne – jak tym bardziej nieobliczalne krzywdy duchowe.

– Dopóki nie będzie spełnienia tego warunku – wraz z przemyślaną DECYZJĄ, a nie tylko niezobowiązującą ‘chęcią’ i niczym więcej, nie ma mowy o ważnie otrzymanym rozgrzeszeniu
.

‘WINĘ’ za nie-otrzymane rozgrzeszenie ponosi w takim przypadku NIE Bóg, który z radością przyjąłby skruszonego grzesznika i umocnił go ku trwaniu w dobrych postanowieniach.
– ‘Winy’ za nieważną spowiedź nie ponosi kapłan-spowiednik, który nie zdołał poznać należycie samej w sobie postawy penitenta i nie mógł wiedzieć, że penitent nie podejmuje w najmniejszym stopniu ani ‘mocnego postanowienia poprawy’, ani tym bardziej nie ma najmniejszego zamiaru wzięcia sobie do serca i wykonania ‘Piątego warunku ważnej spowiedzi: zadośćuczynienia Panu Bogu i ludziom’.

Decyzja NIE-grzeszenia przeciw VI Przykazaniu

Na tym, zdawałoby się banalnym przykładzie, można lepiej zrozumieć, jak wielka, niezastąpiona waga przysługuje każdemu z dobrze znanych ‘Pięciu’, czy raczej ‘Sześciu’ warunków ważnej spowiedzi świętej (Szóstym warunkiem jest: przebaczenie winowajcom w Chrystusowym rozumieniu przebaczenia).
– Ograniczymy się tutaj do sugestii w tym względzie osnutych wyłącznie wokół tematyki ‘czystości’ w rozumieniu VI i IX Bożego Przykazania w przypadku par partnerskich i narzeczeńskich.

a) Pocałunki. Na naszej stronie nietrudno spotkać skonkretyzowane rozważania na temat składania pocałunku (zob. m.in. w artykule autora: PORTAL = lp33.de, B-3: „Spowiedź święta małżonków oraz partnerstw z grzechów popełnianych przy przeżywaniu intymności płciowej”; oraz np. Wymiana pocałunków). Jeśli pary narzeczeńskie itp. szczerze pragną uzyskać Boże przebaczenie dotychczasowych grzechów, nie może być między nimi jakiegokolwiek namiętnego całowania.
– Totalnie odpada (również w późniejszym małżeństwie) pocałunek ‘głęboki’, chociażby wielu na tak postawiony postulat reagować miało gwałtownym oburzeniem. Głębsze wyjaśnienie takiego stanowiska znaleźć można na dopiero co wskazanych miejscach naszej strony.

Tym bardziej nie ma mowy o szczerym postanowieniu NIE-grzeszenia, gdyby w parze z całowaniem następować miało mniej lub więcej ryzykowne dotykanie, które by wyzwalało podniecenie.
– Jak parokrotnie na odpowiednich miejscach naszej strony zaznaczono, pocałunki między narzeczeństwem winny się ograniczać do niemal jedynie zdawkowego ‘muśnięcia’ policzka na początku i końcu spotkania.
– Należy ponownie podkreślić: pocałunek jest mocą samej definicji, wyłącznie zewnętrznym, bardzo subtelnym i pełnym uszanowania dla godności własnej i drugiej osoby, sekundowo trwającym dotknięciem wargami policzka, ewentualnie samych ust. Pocałunkiem NIE jest już objęcie całą pełnią rozwartych ust czy to twarzy, czy innej części ciała.

b) Seks oralny. Tym bardziej całkowicie odpada jakakolwiek forma tu i ówdzie być może bardzo upowszechnionego ‘seksu oralnego’. Chociażby ktoś miał powoływać się na ‘innych autorów-teologów’ oraz pewne podręczniki, cieszące się kościelnym ‘Imprimatur’ m.in. w odniesieniu do praktykowanego seksu oralnego. Głębsze uzasadnienie zob. na innych miejscach naszej strony internetowej (zob. wyż.: Jeszcze raz: seks oralny).

c) Pieszczoty na piersi. Można by przechodzić dalej, do omawiania, jak pary narzeczeńskie przekraczają próg za progiem, coraz dalej i coraz śmielej uprawianej intymności (zob. wyż.: A jeśli miłość staje się miłością dopiero poprzez seks). Zdawać by się mogło, jako najbardziej ‘niewinne’ powinny by być potraktowane z punktu widzenia etycznego pieszczoty na piersi, obojętne jakby one były urzeczywistniane. Czyżby jednak udostępnianie sobie swych piersi ze strony dziewczyny miało nie być objęte Przykazaniem „Nie będziesz cudzołożył”? Czy możliwe jest do przyjęcia, że każdy chłopiec mógłby popieścić się z byle którą napotkaną kobietą-dziewczyną?

Argument być może całych rzesz narzeczeństw i partnerstw, że „jesteśmy przecież już narzeczeństwem i z całą pewnością się pobierzemy, mamy już też ustalony termin ślubu” – z góry tu jako jakikolwiek ‘argument’ odpada. Nigdzie w SŁOWIE-Bożym-Pisanym względnie Przekazywanym, czyli w Bożym Objawieniu publicznym zakończonym definitywnie wraz z śmiercią ostatniego z Apostołów – nie ma najmniejszej wzmianki o czymś w rodzaju ‘Przykazania VI-go z dostosowaniem do sytuacji już narzeczonych’. Przez cały czas narzeczeństwa, do ostatniej ‘sekundy przed ślubem-Sakramentem’ dotyczy ich Obojga – podobnie jak każdego innego z Uczniów Chrystusa, dokładnie jedno i to samo Boże Przykazanie: „Nie będziesz cudzołożył.

Tym samym całkowicie odpadają jakiekolwiek ustępstwa w tym względzie, rozpowszechniane niekiedy w podręcznikach TEOLOGICZNYCH, napisanych przez pewnych ‘zasłużonych teologów’, którzy jednak nie zważają na jednoznaczne wypowiedzi płynące z oficjalnego Nauczania Kościoła, rozwijającego się niezmiennie pod jurysdykcyjnym zwierzchnictwem ‘z’ Piotrem i ‘pod’ Piotrem (VSp 116; zob. do tego tematu: PORTAL = lp33.de, u dołu: B-11: Poglądy O.Knotza; oraz tamże, art. B-10: „Wierność spowiednika Magisterium”).

d) W tej sytuacji nie ma potrzeby schodzenia w jeszcze dalsze szczegóły uprawianego ‘seksu’ przez wiele par partnerskich i narzeczeńskich.

Nie ma mowy o jakimkolwiek dotykaniu-oglądaniu narządów płciowych.

– Nie do pogodzenia z ‘szczerym postanowieniem poprawy: nie-grzeszenia’ byłoby myślenie, a tym bardziej przechodzenie w rzeczywiste odbywanie stosunków płciowych.

– Niemożliwe do przyjęcia zarówno w narzeczeństwie, jak i potem w małżeństwie-Sakramencie, byłoby uprawianie jakichkolwiek wynaturzonych formseksu-jako-seksu’

– Nigdy, pod żadnym warunkiem i z jakiegokolwiek motywu nie da się pogodzić stosowania jakichkolwiek środków przeciw-rodzicielskich
.

Wszystkie przykładowo tutaj wymienione rodzaje podejmowania pieszczot czy innych form uprawiania ‘seksu’ muszą stać się przedmiotem wyraźnie sformułowanej – nie tylko chęci niepopełniania odtąd grzechów sprzecznych z VI Przykazaniem Bożym, lecz jasno wyartykułowanej DECYZJI odcięcia się od dotąd być może zdarzającego się mniej lub więcej systematycznego przekraczania Bożego Przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”.

Jak się zatem spotykać?

U niejednych par czy to partnerskich, czy już narzeczeńskich, może pojawić się po powyższych rozważaniach pełne obaw i niepewności pytanie: jak wobec tego mają wyglądać odtąd nasze obopólne spotkania? Ileż bywało dotąd ciepła pięknej przyjaźni między nami, gdy mogliśmy się spotkać, zwłaszcza w chwilach gdy nikt nam nie przeszkadzał i nikt nas nie śledził ! Mogliśmy swobodnie wymieniać między sobą pocałunki, pogłaskać siebie kochająco, przytulić się do siebie nawzajem, wyrazić sobie również mniej lub więcej zaawansowaną pieszczotę, która wcale nie musiała być schodzeniem od razu wprost w zakres ścisłej intymności płciowej. Jaki mamy przyjąć wobec tego styl naszych spotkań odtąd, żeby w niczym nie naruszyć Bożego Przykazania i móc przyjmować spokojnym sercem Komunię świętą?

Piszący tu kapłan może powołać się w odpowiedzi na to tak bardzo dręczące pytanie – jeden raz więcej na swą misję jako przedstawiciela Nauczania Kościoła i wielokrotnie w życiu kapłańskim, zakonnym, jako wieloletniego wykładowcy, spowiednika, rekolekcjonisty, powtarzanej i potwierdzanej przysięgi, iż wykładał będzie tylko i jedynie to wszystko i w taki sposób, jaki będzie w pełnej zgodności z Magisterium Kościoła ‘z’ Piotrem i ‘pod’ Piotrem.

Jedność teologów z Magisterium Kościoła

Ileż razy nawoływał Ojciec święty Jan Paweł II teologów-moralistów do pozostawania w swych poglądach oraz przekazywanym nauczaniu w jedności z Magisterium Kościoła, które cieszy się charyzmatem Prawdy Objawienia Bożego i nie może błądzić, ani wprowadzać w błąd Ludu Bożego w sprawach w jaki bądź sposób związanych z naszym zbawieniem w Chrystusie! Wystarczyłoby przytoczyć chociażby tylko na wyrywkę jakiś jeden czy drugi tego rodzaju fragment jego nauczania

„Z tego względu zgodny wysiłek teologów, czerpiący natchnienie z opartej na pełnej przekonania wierności Magisterium, które jest jedynym autentycznym przewodnikiem Ludu Bożego, jest szczególnie pilny również z racji wewnętrznego powiązania pomiędzy doktryną katolicką na ten temat – a wizją człowieka, jaką Kościół ukazuje:
– wątpliwości lub błędy dotyczące dziedziny małżeństwa lub rodziny powodują poważne zaciemnienie całej prawdy o człowieku w sytuacji kulturowej i tak już często niejasnej i pełnej sprzeczności.
– Wkład w wyjaśnianie i pogłębianie nauki, będący powołaniem i właściwym zadaniem teologów, ma ogromną wartość i stanowi szczególnie cenną posługę wobec rodziny i ludzkości” (FC 31).

„Duszpasterze i świeccy uczestniczą w Kościele w posłannictwie prorockim Chrystusa: świeccy – dając słowem i życiem chrześcijańskim świadectwo wierze;
duszpasterze zaś – rozpoznając, co w tym świadectwie jest wyrazem zdrowej wiary, a co ze światłem wiary jest mniej zgodne;
natomiast rodzina uczestniczy w tym posłannictwie jako wspólnota chrześcijańska, poprzez swój szczególny udział i świadectwo wiary.
– Także w ten sposób nawiązuje się dialog pomiędzy pasterzami i rodzinami. – Wielką pomocą w tym dialogu mogą być teologowie i znawcy problemów rodzinnych, wyjaśniając dokładnie treść Magisterium Kościoła i treść doświadczenia życia rodzinnego. Magisterium w ten sposób zostanie lepiej zrozumiane i otworzy się droga dla jego stopniowego rozwoju.
– Dobrze jest jednak tu przypomnieć, że ustalanie bliższej i obowiązującej normy w doktrynie wiary – także w stosunku do problemów rodziny – należy do kompetencji Magisterium hierarchicznego.
– Wolne od niejasności stosunki pomiędzy teologami, ekspertami w dziedzinie problemów rodzinnych i Magisterium przyczyniają się w niemałym stopniu do prawidłowego rozumienia wiary i do rozwijania – w jej granicach – słusznego pluralizmu” (FC 73).

Jak mocno podkreślał św. Jan Paweł II tę właśnie pełną wierności postawę teologów moralistów w swej doktrynalnej encyklice „Veritatis Splendor – Blask Prawdy”:

„... Dlatego na teologach moralistach, którzy przyjmują misję nauczania doktryny Kościoła, ciąży poważny obowiązek takiego wychowywania wiernych, by byli zdolni do rozeznania moralnego, dążyli do prawdziwego dobra i z ufnością szukali pomocy w łasce Bożej.
– Podczas gdy zgodność lub różnice opinii mogą stanowić normalny przejaw życia publicznego w systemie demokracji przedstawicielskiej,
to nauka moralna z pewnością nie może zależeć od przestrzegania określonej procedury: jej treść bowiem nie jest bynajmniej ustalana według zasad i form właściwych dla rozstrzygnięć typu demokratycznego.
Odmienność poglądów, wyrażana przez kontestację i polemiki w środkach masowego przekazu, jest sprzeczna z eklezjalną komunią i z prawidłową wizją hierarchicznej struktury Ludu Bożego.
Sprzeciwu wobec nauczania Pasterzy nie można uznać ani za uprawniony wyraz chrześcijańskiej wolności, ani różnorodności darów Ducha Świętego.
Pasterze mają zatem obowiązek reagować nań w sposób zgodny z ich apostolską misją, to znaczy domagać się, by zawsze szanowane było prawo wiernych do poznania nieskażonej i integralnej doktryny katolickiej.
‘Pamiętając zawsze, że sam także jest członkiem Ludu Bożego, teolog powinien darzyć go szacunkiem i starać się o przekazywanie mu takiego nauczania, które w żaden sposób nie narusza doktryny wiary’ ...” (VSp 113).

„Teologowie moraliści mają wykładać doktrynę Kościoła i wypełniać swoją posługę tak, by dawać przykład lojalnej akceptacji – wewnętrznej i zewnętrznej – nauczania Magisterium zarówno w dziedzinie dogmatu, jak i moralności ...” (VSp 110).

„Fakt, że niektórzy wierzący nie stosują się w swoim postępowaniu do pouczeń Magisterium lub też błędnie uważają, że są moralnie poprawne pewne działania, które ich Pasterze uznali za sprzeczne z prawem Bożym, nie może stanowić uzasadnienia dla odrzucenia prawdziwości norm moralnych nauczanych przez Kościół.
– Formułowanie zasad moralnych nie należy do kompetencji metod właściwych naukom szczegółowym.
Nie negując wartości tych metod, ale nie zacieśniając też do nich swojej perspektywy, teologia moralna – wierna nadprzyrodzonemu zmysłowi wiary – rozpatruje przede wszystkim duchowy wymiar ludzkiego serca i jego powołanie do Boskiej miłości ...” (VSp 112).

„... W tym dziele korzystamy wszyscy z pomocy teologów;
jednakże poglądy teologiczne nie stanowią ani reguły ani normy naszego nauczania.
– Jego autorytet [nauczanie Magisterium Kościoła] , wsparty pomocą Ducha Świętego i osadzony w komunii cum Petro et sub Petro [‘wraz z Piotrem i pod Piotrem’],
ma źródło w naszej wierności wierze katolickiej przejętej od Apostołów.
– Na nas, jako Biskupach ciąży poważny obowiązek osobistego czuwania nad tym,
by w naszych diecezjach nauczano ‘zdrowej nauki’ [1 Tm 1,10] wiary i moralności ...” (VSp 116).

(48 kB)
Kanał między dwoma morzami – w Koryncie, Grecja

Jak bardzo serdecznie i nagląco prosił o tę jedność w przekazywaniu nauczania dogmatycznego i moralnego Kościoła poprzednik Jana Pawła II, św. Paweł VI, w swej encyklice „Humanae vitae!” Pod jej koniec zwraca się wprost do swych Współbraci w kapłaństwie i biskupstwie w słowach:

„A teraz z całą ufnością zwracamy się do was, drodzy Nasi Synowie, Kapłani, którzy z uwagi na pełnione przez was święte posłannictwo jesteście doradcami i przewodnikami duchowymi tak poszczególnych osób, jak i rodzin.
– Waszym bowiem szczególnym obowiązkiem jest – a zwracamy się tu zwłaszcza do wykładowców teologii moralnej – podawać w całości i otwarcie naukę Kościoła o małżeństwie.
– Spełniając ten wasz obowiązek, pierwsi dajcie przykład szczerego posłuszeństwa, jakie wewnętrznie i zewnętrznie należy okazywać Nauczycielskiemu Urzędowi Kościoła.
– Rozumiecie przecież, że takie posłuszeństwo wiąże was nie tyle ze względu na racje, któreśmy wyżej przytoczyli, ile raczej ze względu na światło Ducha Świętego, którym cieszą się szczególnie Pasterze Kościoła w nauczaniu Prawdy.
– Wiecie również dobrze, jak wielkie znaczenie dla zachowania pokoju sumień i jedności ludu chrześcijańskiego posiada to, by tak w dziedzinie moralności, jak i w sprawach dogmatycznych wszyscy byli posłuszni Nauczycielskiemu Urzędowi Kościoła i mówili jednym językiem.
– Dlatego z całego serca ponownie was wzywamy, przytaczając pełne troski słowa wielkiego Apostoła Pawła: ‘Zaklinam was, Bracia, na imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, odzywajcie się wszyscy w tym samym Duchu! Niech nie będzie wśród was rozdwojenia! Żyjcie w harmonii, w jednym duchu i w jednej myśli’ [1 Kor 1,10] ...” (HV 28).

Czy w tej sytuacji miałby piszący tu kapłan wyłamać się z wielokrotnie w swym życiu kapłańskim i zakonnym potwierdzanej przysięgi, iż będzie nauczał tylko to i tak, jak to jest przyjęte wprost z Ewangelii i jej ‘ducha’ w oficjalnym nauczaniu Magisterium Kościoła, pozostającego w ścisłej komunii wiary i nauczania moralnego ‘z’ Piotrem aktualnych czasów i ‘pod’ jego jurysdykcyjnym przewodnictwem – w imieniu samego jedynego PANA i Właściciela tego ‘SWOJEGO’ Kościoła, Jezusa Chrystusa?

Piszącemu tu kapłanowi nie pozostaje nic innego, jak tylko poprosić osoby przeżywające etap swego kochanego narzeczeństwa i coraz bardziej intensywnego przygotowywania się do przyjęcia z pełnią odpowiedzialności i poczytalności wobec Boga, siebie, przyszłej rodziny, oraz całej Rodziny Człowieczej, by do samego publicznego, wobec przedstawiciela Boga i Kościoła świadków wyrażonego obopólnego związania ZGODĄ małżeńską, która tym samym stanie się nieodwołalnie przez Boga przypieczętowanym, nierozwiązalnym Sakramentem Małżeństwa, dochowywali względem siebie i Boga pełnej wierności wobec jednoznacznie brzmiącego Bożego Przykazania VI: „Nie będziesz cudzołożył”. Bóg przenigdy nie był i nie stanie się czymś w rodzaju ‘przeciwnikiem’ człowieka, jakby to chciał wmówić (zob. DeV 38) m.in. narzeczeństwom, „Wielki Smok, Wąż Starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9).

Samo wobec tego brzmienie Przykazania BOŻEGO, a nie wymysłu ‘Kościoła’, ani któregokolwiek z papieży, biskupów czy kapłanów – określa jasno i jednoznacznie, jak tacy Dwoje mają się odnosić do siebie w okresie krótszego, czy niekiedy bardzo się przedłużającego okresu narzeczeństwa. Do samej chwili, gdy ci Dwoje staną już na kobiercu ślubnym i zwiążą się z sobą przymierzem-Sakramentem, ona – narzeczona – nie jest i nie będzie (jeszcze) żoną. I z kolei on – przez cały czas narzeczony – nie stanie się (jeszcze) mężem. Jakakolwiek próba ‘prze-interpretowania’ dosłownego brzmienia Bożego Przykazania nigdy nie będzie pochodziła od Boga, lecz tylko i jedynie od „geniusza podejrzeń” (DeV 37), który nie zazna spokoju, dopóki nie wsączy w świadomość takich Dwojga, że Bóg ich wcale nie kocha, że Bóg nie ma racji zabraniając im ‘pokochania się’, że Bóg jako nie znający się na potrzebach ‘miłości’, z zazdrości zabrania im: narzeczonym – to, co jest niezbywalnym ‘prawem człowieka’.

Wszystko to są i będą wciąż na nowo zakłamanymi, misteryjnie konstruowanymi argumentami, jakie narzuca „OJCIEC kłamstwa i morderca od początku”, niestrudzenie „zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9). Zasadniczą rolę odegra w tych okolicznościach postawa, jaką świadomie i dobrowolnie zajmą ci Dwoje: czy mianowicie nie pozwolą się wymanewrować pochlebnym podszeptom-pokusom tego ZŁEGO, „który jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8) i nie złamią ich te sprytnie sformułowane, obietnicą przyjemności zmysłowej podbarwione kłamliwe słowa? Czy „mocni w wierze” (1 P 5,8), nie ugną się oni przed insynuacjami tego ZŁEGO. Przeciwnie, nauczyli się rozpoznawać z daleka zakłamane słowa przeciwnika nie tylko Boga, lecz i ich samych: owego chytrego „wilka w owczej skórze” (Mt 7,15), który by ich chętnie rozszarpał i „pożerał” na wieki w potępieniu wiecznym.

Stąd też nie pozwolą sobie na wycofanie swego pełnego zawierzenia samemu tylko BOGU, potwierdzając w chwilach naporu atakujących ich pokus niestrudzenie wzniecanych przez tego ZŁEGO – chociażby ulubione w międzyczasie słowa swego dziecięcego ZAWIERZENIA Bożemu Miłosierdziu:

Miłosierny Jezu, ufam Tobie!
Zawierzam Ci siebie:
w życiu,
w umieraniu,
i po śmierci!
Maryjo – przyjmij mnie – ze Swym Synem, i świętym Józefem” !

4. Spotkania: czas pogłębienia problematyki małżeństwa-rodziny

(2.8 kB)

Kolejne spotkania narzeczonych

Ilekroć narzeczeni spotkają się ponownie, jako już ustabilizowana para narzeczeńska, zachowają się zatem wobec siebie całkiem neutralnie – jako dobrzy znajomi i przyjaciele, i stanowczo nic poza tym. Chętnie akceptują w pełni konsekwentnie wymóg VI-go Bożego Przykazania, że nie zdarzy się u nich kiedykolwiek namiętne całowanie. Na początku spotkania wymienią oczywiście pocałunek wzajemny, ale oboje zastrzegli się wobec siebie i Boga, że będzie to jedynie podobny pocałunek, jak to bywa pomiędzy dobrymi znajomymi i przyjacielami, ilekroć zdarza się ponowne spotkanie. Podobnie będzie się działo w chwili ponownego pożegnania. Pocałują się jak dobrzy przyjaciele: z całą subtelnością – króciutko i jedynie jakoby swoiste ‘muśnięcie’ policzka, bez jakiegokolwiek dotknięcia czy przytulenia w celu doznania intrygujących kształtów swoich ciał.

Ile wzajemnej serdeczności przeżywają natomiast, gdy zarówno w chwili ponownego spotkania, jak i pożegnania, mogą sobie wzajemnie zrobić ładny, wiarą i miłością nasycony KRZYŻYK na czole, z życzeniem dalszego niezłomnego trwania w przyjętej postawie ‘krystalicznej czystości’. Stanie się to ku radości obopólnej, a tym bardziej radości samego PANA i ODKUPICIELA. Jego to oboje obrali za swego jedynego PANA. Jemu też zaufali – nie oglądając się na zły przykład innych par narzeczeńskich i partnerskich:

Zawierzając MU siebie
w życiu:
niezależnie od tego, czy ono będzie łatwe czy trudne;
w umieraniu kiedyś, gdy nadejdzie chwila przechodzenia na drugi brzeg;
oraz na to, co nastąpi od chwili śmierci TUTAJ,
a początku ŻYCIA wzwyż już ‘tam’, w wieczności w Niebie, w „Domu Ojca”.

Tymi samymi słowami zawierzyli siebie razem, a na zapas już też swoje potencjalne potomstwo – Maryi, „Matce Pięknej Miłości” (LR 13.20; Wulgata dodaje: Syr 24,24: „Jam Matka pięknej miłości, bogobojności i poznania i nadziei świętej ...”).
– Stąd też nie ma mowy, żeby mieli wycofać swoje dotychczasowe zawierzenie pokładane w Bogu – a w niewierności Jemu, jedynemu ich PANU i KRÓLU, mieli przenieść swe dotychczasowe zawierzenie na ZŁEGO, „mordercę od początku i OJCA kłamstwa” (J 8,44).

Przez cały czas spędzanego spotkania z sobą nie pozwolą sobie na żadne dotknięcie, żadne pogłaskanie siebie wzajemnie, na żadne przytulenie się do siebie. Zachowują wciąż w żywej świadomości swój właściwy status: małżeństwem jeszcze nie jesteśmy. Toteż przeżywamy chwile spotkań jedynie jak brat z siostrą, względnie przyjaciele pomiędzy sobą, najmniejszym gestem czy myślą nie prowokując siebie do przekroczenia w jakikolwiek sposób dosłownego brzmienia Bożego Przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”.

Czas dokształcania się

Podarowany im ‘czas’ takich spotkań poświęcą ci Dwoje na intensywne dokształcenie się w kwestiach, które w niedługiej przyszłości staną się żywotną cząstką ich życia na co dzień. A spraw tych będzie mnóstwo: począwszy od zbudowania dla siebie właściwego małżeństwu i niebawem rodzinie ‘gniazda’, gdzie by można było złożyć pojawiające się wkrótce ‘pisklęta’.

Trzeba będzie w pełni odpowiedzialności za przyszłe samodzielne życie pomyśleć o znalezieniu pracy zawodowej. Przewidywane pojawienie się potomstwa będzie się wiązało z dokształceniem się w tak wielu kwestiach ściśle związanych z pielęgnacją i stopniowym wychowywaniem potomstwa, dostosowanym do błyskawicznie zmieniającego się, wzrastającego wieku dzieci; i tylu innych ważnych spraw ściśle wyrastających z przyjętych zobowiązań jako przyszłych małżonków i niebawem: rodziców.

Studium Bożego daru rytmu płodności

Jednym z priorytetowych zadań stanie się już teraz, w okresie dopiero narzeczeństwa, bardzo dobre opanowanie problematyki odpowiedzialnego w Bożym tego słowa znaczeniu planowania rodziny.

Ci Dwoje zdają sobie sprawę, że przy przeżywaniu w małżeństwie wzajemnej intymności płciowej nie może wysuwać się na czołowy plan zaspokajanie swojej pożądliwości zmysłowej. Przeciwnie – oboje dobrze zrozumieli już na etapie narzeczeństwa, co to znaczy kochające podporządkowanie się zaproponowanemu im z góry, przez „miłującą Wszechmoc Stwórcy” (DeV) stworzonemu i im obojgu wręczonemu ‘wewnętrznemu ŁADOWI przeżywania wzajemnej bliskości płciowej’  w małżeństwie.

Stąd też OBOJE, z dzielną pomocą w właściwym zrozumieniu związanej z tym problematyki naukowo-praktycznej ze strony narzeczonego, osoba narzeczonej rozpocznie na długo przed ślubem systematyczne prowadzenie zapisów swoich obserwacji, nieodzownych dla należytego zrozumienia Bożego dzieła Stwórczego: obdarzenia małżeństwa biologicznym rytmem płodności. Oboje będą studiowali pojawiające się zapisy narzeczonej, by nauczyć się należycie rozumieć i odczytywać szanse pojawiających się dni możności, czy niemożności poczęcia w rozwoju cyklu płciowego. Oczywiście z pilnie strzeżoną całkowitą krystaliczną czystością swoich obopólnych odniesień. Będzie to praktycznym zastosowaniem się do słów św. Jana Pawła II na ten temat:

„Wobec problemu godziwej regulacji urodzin wspólnota kościelna musi w obecnym czasie podjąć zadanie budzenia przekonań i ofiarowania konkretnej pomocy tym, którzy pragną przeżywać ojcostwo i macierzyństwo w sposób prawdziwie odpowiedzialny.
– W tej dziedzinie Kościół, ciesząc się osiągnięciami badań naukowych pozwalających określić dokładniej rytm płodności kobiety i popierając intensywniejszy i szerszy zakres takich studiów, nie może nie rozbudzać ze wzmożoną energią poczucia odpowiedzialności tych, którzy – jak lekarze, eksperci, doradcy małżeństw, wychowawcy i same małżeństwa – mogą skutecznie pomóc małżeństwom w przeżywaniu ich miłości tak, ażeby uszanowane były strukturacel aktu małżeńskiego, który ją wyraża.
– Oznacza to szerszy, bardziej zdecydowany i systematyczny wysiłek idący w kierunku poznania, oceny i stosowania naturalnych metod regulacji płodności” (FC 35).

Pogłębienie i studium wiary

Innym, istotnym zagadnieniem takich Dwojga, przygotowujących się do małżeństwa-Sakramentu, jest systematycznie podejmowany wysiłek, by coraz głębiej poznać Jezusa Chrystusa w Jego tajemnicy jako Boga i Człowieka, Odkupiciela człowieka: mężczyzny i kobiety. Stąd świadomie podejmowany trud aktywnego włączenia się w uczestnictwo w katechezie przedmałżeńskiej, łącznie z odpowiednią lekturą religijną.

Tacy Dwoje, którym zależy na nie płytkim przygotowaniu i przeżywaniu małżeństwa, chętnie skorzystają z nadarzających się, w wielu częściach kraju organizowanych rekolekcjach ku pogłębieniu wiary, w tym również rekolekcjach z wyraźnym profilem przedmałżeńskim. Oboje nie będą szczędzili wysiłku dla pogłębienia swego dotychczasowego, poznania Boga i Bożych spraw, wyniesionego z domu oraz katechezy na poziomie dzieci szkolnych.

Narzeczeni uświadamiają sobie coraz jaśniej, że w niedługiej już przyszłości – ich zadaniem jako małżonków-rodziców będzie przekazywanie wielkich spraw Bożych: całego ZAMYSŁU Boga: zbawienia człowieka grzesznego w Chrystusie – swojemu potomstwu. Będzie to realizowaniem postulatu Kościoła świętego pod adresem małżonków-rodziców jako pierwszych katechetów dla swoich dzieci:

„Jedną z dziedzin, w której rodzina odgrywa niezastąpioną rolę, jest wychowanie religijne, dzięki któremu wzrasta ona jako ‘Kościół domowy’. Wychowanie religijne i katechizacja dzieci ustawia rodzinę w obrębie Kościoła jako prawdziwy podmiot ewangelizacji i apostolstwa. Chodzi tu o prawo ściśle związane z zasadą wolności religijnej. Rodziny, a konkretnie rodzice mają prawo wybrać dla swych dzieci taki sposób wychowania religijnego oraz moralnego, który odpowiada ich własnym przekonaniom. Nawet wówczas, kiedy powierzają oni te zadania instytucjom kościelnym lub szkołom prowadzonym przez osoby zakonne, nadal i w sposób czynny powinni pełnić swoją rolę wychowawczą” (LR 16).

„Małżeństwa i rodziny całego świata: jest z Wami Oblubieniec!
– To nade wszystko pragnie Wam powiedzieć Papież w roku, który Narody Zjednoczone i Kościół poświęcają rodzinie. ‘Tak [...] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony’ (J 3,16-17); ‘To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to co się z Ducha narodziło, jest duchem. [...] Trzeba wam się powtórnie narodzić’ (J 3,6-7) . Trzeba Wam się narodzić ‘z wody i z Ducha’ (J 3,5).
– To właśnie Wy, drodzy ojcowie i matki, jesteście pierwszymi świadkami i szafarzami tych nowych narodzin z Ducha Świętego. Wy, którzy rodzicie Wasze dzieci dla ziemskiej ojczyzny, nie zapominajcie, że rodzicie je równocześnie dla Boga. Bóg pragnie ich narodzenia jako przybranych dzieci w Jednorodzonym Synu, który daje nam ‘moc, byśmy się stawali dziećmi Bożymi’ (por. J 1,12). Dzieło zbawienia trwa w świecie i urzeczywistnia się przez Kościół. Jest to dzieło Syna Bożego, Boskiego Oblubieńca, który przekazał nam Królestwo Ojca i mówi do nas, swoich uczniów: ‘Królestwo Boże pośród was jest’ (Łk 17,21) ...” (LR 22).

Rolę małżonków jako pierwszych nauczyciele wiary w mocnych słowach uwydatnił Sobór Watykański II – m.in. w Konstytucji Dogmatycznej „Lumen Gentium – Światłość Narodów”:

(25 kB)
Prosiłem, Boże, żebyś mi dał ... widok gór, lasów, rzek:
i dałeś mi ...! Jak Ci za wszystkie cuda Twojej Dobroci dziękować, Panie?

„Wreszcie małżonkowie chrześcijańscy na mocy sakramentu małżeństwa, przez który wyrażają tajemnicę jedności i płodnej miłości pomiędzy Chrystusem i Kościołem oraz w niej uczestniczą (por. Ef 5,32), wspomagają się wzajemnie we współżyciu małżeńskim oraz rodzeniu i wychowywaniu potomstwa dla zdobycia świętości, a tak we właściwym sobie stanie i porządku życia mają własny dar wśród Ludu Bożego (por. 1 Kor 7,7). Z małżeństwa chrześcijańskiego bowiem wywodzi się rodzina, a w niej rodzą się nowi obywatele społeczności ludzkiej, którzy dzięki łasce Ducha Świętego stają się przez chrzest synami Bożymi, aby Lud Boży trwał poprzez wieki. W tym domowym niejako Kościele rodzice za pomocą słowa i przykładu winni być dla dzieci swoich pierwszymi zwiastunami wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie, ze szczególną zaś troskliwością powołanie duchowne” (LG 11).

Regularne uczestnictwo w życiu Liturgii Kościoła

Dla obojga narzeczonych pozostaje wreszcie jeszcze kolejne zadanie kształtowania własnego życia od wewnątrz: regularne uczestnictwo w życiu Liturgii Kościoła, w tym przede wszystkim czujne korzystanie z regularnego przystępowania zarówno do sakramentu Pojednania-Spowiedzi świętej, jak i następnie do przesycania swego życia osobistego i planowanego na przyszłość życia w małżeństwie i rodzinie – pokarmem na życie wieczne: Bożym Ciałem, Bożą Krwią w jak najczęstszym przyjmowaniu Chrystusa Eucharystycznego.

Jakże szczęśliwe mogą być małżeństwa, w których Tato przystępuje do Spowiedzi świętej regularnie zawsze wraz Matką – optymalnie w co Pierwszy Piątek: przez całe życie. Jak budujący jest widok, gdy potem również ich stopniowo wzrastające dzieci przystępują do sakramentu Pojednania wraz z Matką i Ojcem i gdy np. kapłan składa z radością swój podpis w notesiku zarówno dzieci, jak ich rodziców, gdzie są wypisane rubryki odbytej Spowiedzi i przyjmowanej Komunii świętej w kolejne ‘Dziewięć Pierwszych Piątków’. Tego doświadczenia bezsłownie zapamiętanego zaangażowania nie tylko dzieci, lecz właśnie na równi z nimi ich Mamy i Taty, dziecko nie zapomni. Będzie ono owocowało w ich dalszym życiu już dorosłym – również wtedy, gdyby ich życie na pewnym etapie życia miało odbiegać od wzorców, przekazanych im z całą rodzicielską miłością w domu rodzinnym.

Boże zaproszenie do krystalicznej czystości

Przekonujemy się z coraz większą oczywistością, jak bardzo Bogu zależy na tym, żeby narzeczeńskie pary umawiały się od samego początku zawiązującej się między nimi sympatii, przyjaźni, a w końcu miłości narzeczeńskiej – do całkowitego odłożenia wszelkich wyrazów niekiedy bardzo natarczywie narzucającej się czułości – na chwile, które rozpoczną się dopiero poczynając od rzeczywistego wyrażenia sobie wzajemnie zgody małżeńskiej w dniu ich uroczystego ślubowania małżeńskiego. Sam Bóg Stworzyciel i Odkupiciel przyjmuje wtedy dane sobie wzajemnie oraz samemu Bogu SŁOWO ich obojga:

Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci ...”
.

Bóg, jako „miłująca Wszechmoc Stwórcy”  i jedyny Właściciel zarówno ich obojga, jak i ich płciowości – przyjmuje wtedy wyrażone przez nich oboje SŁOWA małżeństwa-Sakramentu, pieczętuje je jako rzeczywistość odtąd sakramentalnie nieodwołalną i nierozerwalną. I wtedy też dopiero wprowadza ich oboje na teren ich obojga intymności.

Jednocześnie zaś zastrzega się Bóg wyraźnie, że przeżywanie intymności małżeńskiej winno się kształtować każdorazowo zgodnie z wewnętrznym ŁADEM, wpisanym w ich sumienie wraz z całym Dekalogiem w chwili ich wywołania z NIE-istnienia do istnienia. Z wierności temuż ładowi będą oboje przez cały czas trwania ich małżeństwa-Sakramentu rozliczani.

Oboje narzeczeni powinni wspierać się wzajemnie czynnie w raz wyraźnie zadecydowanym, wiernym trwaniu w takiej właśnie postawie: krystalicznej wzajemnej czystości narzeczeńskiej. Wspomniana wzajemna pomoc winna polegać na dosłownym wprowadzeniu w życie tak pojmowanej postawy.

Znaczy to, że gdyby czy to on, czy ona – w pewnej chwili mieli się ‘zapomnieć’ i próbować wyrażać sobie jakąkolwiek czułość niezgodną z przyjętą decyzją, ten drugi powinien swoiście natychmiast niejako ‘zaskoczyć’ i doprowadzić działającego zbyt pochopnie do lekkiego otrzeźwienia. Wiadomo, że ten ZŁY, mistrz od uwodzenia i zakłamywania w żywe oczy, będzie stawał na głowie, żeby postawę ich wierności Słowu Bożemu złamać, a przynajmniej doprowadzić do chociaż nieznacznie swobodniejszych ustaleń.

A że Szatan nie ma do dyspozycji żadnych innych mechanizmów do uwodzenia, jak tylko te, które są dziełem Boga-Stworzyciela, ów „Wąż Starodawny, szatan i diabeł, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9) staje na głowie, żeby prze-interpretować przeciw Woli Stwórcy to wszystko, co znajduje się w jego zasięgu i może okazać się jako intrygująca rzeczywistość dla zainteresowanych narzeczonych.

Zwrócił na to uwagę w swych głębokich rozważaniach papież, św. Jan Paweł II. Gdy mianowicie przystąpił do wyjaśnienia charakterystycznych słów Jezusa o tym, że Duch Święty „... przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,7n), dopowiada w konkluzji:

„Przekonywanie o grzechusprawiedliwości ma na celu zbawienie świata, zbawienie ludzi.
– Właśnie to zdaje się uwydatniać stwierdzenie, że ‘sąd’ odnosi się tylko do ‘Władcy tego świata’, czyli do szatana – do tego,
który od początku wykorzystuje dzieło stworzenia
!empt (0 kB)przeciw zbawieniu,
!empt (0 kB)przeciw przymierzu
!empt (0 kB)i zjednoczeniu człowieka z Bogiem;

– jest on też ‘już osądzony’ od początku.
Jeżeli Duch-Pocieszyciel ma o tym właśnie ‘sądzie’ przekonywać świat,
to w tym celu, ażeby kontynuować w nim Chrystusowe dzieło zbawienia” (DeV 27).

Oboje narzeczeni powinni to zastrzeżenie Ojca świętego dobrze zapamiętać. Szatan, który tak chętnie podszywa się pod postać „Anioła Światłości” (2 Kor 11,14), będzie niestrudzenie przekonywał bądź ją, bądź jego, że ta czy inna pieszczota w najmniejszym stopniu nie może być ‘grzechem’.

Innymi słowy jego działanie jako typowego „OJCA kłamstwa” i mistrza od przewrotności będzie zmierzało niestrudzenie w tym kierunku, żeby „dzieło stworzenia” samo w sobie „dobre, bardzo dobre” (zob. Rdz 1,31), bo pochodzące z ręki Boga, który sam w sobie jest pełnią Życia-Miłości, w tym wypadku stworzenie ciała płciowego narzeczonego, ciała płciowego narzeczonej – PRZE-interpretować przeciwkozbawieniu”, przeciwPrzymierzu człowieka z Bogiem”, przeciwzjednoczeniu człowieka z Bogiem” (DeV 27).

Szatan będzie podejmował niestrudzone wysiłki, by doprowadzić u tych Dwojga do maksymalnego NIE-myślenia i NIE-zastanawiania się nad Bogiem, nad godnością OSOBOWĄ ich obojga, nad wymiarem etycznym ich odniesień. Będzie to jego niestrudzony atak wymierzony w niejako najwyższe piętra wielkości i godności człowieka.

1) Pierwszy i główny atak będzie wymierzony przez ZŁEGO w samo-świadomość (= rozum) tych Dwojga.

2) Gdy ZŁEMU uda się doprowadzić swoją ‘ofiarę’ co najmniej w jakimś stopniu do swoistego ‘ogłupienia’, łatwo już i bez większego trudu poradzi sobie z następnym, nieodstępnym przymiotem człowieczeństwa: wyposażeniem każdego człowieka w zdolność samo-stanowienia (= wolna wola).

3) Gdy wówczas u odpowiednio ‘spreparowanego’ człowieka, tzn. w dużej mierze ‘otumanionego’, uda mu się z kolei spreparować jego wolną wolę, którą oślepi z dala ukazaną przyjemnością zmysłową odciętą zarówno od Bożego Przykazania, jak i od ogarnięcia świadomością całości ludzkiej osoby: jego duszy-ciała naraz, odniesie Ten ZŁY tym razem już bez większego dalszego trudu kolejne zwycięstwo nad człowiekiem:

4) Ten ZŁY będzie wmawiał, że podejmowana pieszczota, a nawet podejmowanie stosunków, nie wyłączając użycia koniecznych wtedy środków zapobiegania ciąży – nie mogą być objęte żadną odpowiedzialnością sprawozdawczą przed Bogiem. Bóg przecież najwidoczniej nie ma ‘zielonego pojęcia’, co to znaczy: szał zakochania i konieczność sprawdzenia, czy partner-partnerka nadają się w ogóle do ‘seksu’ pod kątem małżeństwa.

Oto szczyt perfidii „Ojca kłamstwa i mordercy od początku”. Wyje on z anty-radości, gdy otumaniony przez niego człowiek-ofiara ulegnie podsuwanym pokusom i ... dopuści się narzuconego mu grzechu: przeciwko VI Przykazania Bożemu. Ten ZŁY będzie natomiast dodatkowo podskakiwał z odniesionego szalonego triumfu nad Bogiem i człowiekiem: tymi Dwojgiem, gdy sięgną oni dodatkowo po technikę przeciw-rodzicielską.

Odwiecznie powtarza się nagląca propozycja Boża w obliczu wolnej woli człowieka: mężczyzny i niewiasty, by w życiu wybrali to co służy ‘ŻYCIU i DOBRU’, a nie ‘ŚMIERCI i ZŁU’:

„Patrz! Kładę dziś przed tobą:
życie i szczęście
śmierć i nieszczęście
.
– Ja dziś nakazuję ci miłować twego Boga, Pana, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś ŻYŁ i mnożył się a Twój Bóg, Pan, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść ...
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię:
kładę przed wami życie i śmierć
błogosławieństwo i przekleństwo
.
Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, Pana, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego.
Bo tu jest Twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi ...” (Pwt 30,15n.19n).

Dokładnie taką samą treść, chociaż przy użyciu nieco innych słów, ukazują nasze rozważania o zawierzeniu Bogu, czy też wycofywaniu dotychczas w Bogu pokładanego zaufania i zawierzenia, by przenieść je na „Ojca kłamstwa i mordercy od początku” (J 8,44; zob. DeV 37).

Pojawia się zasadnicze pytanie: Za którą z dwóch odwiecznie istniejących opcji opowie się kolejna para partnerska czy już narzeczeńska? Będzie to tajemnicą decyzji ich uzdolnienia dokonywania wolnego wyboru: za życiem – wiecznym; czy też, nie daj Boże, za potępieniem – także wiecznym.

NIGDY Bóg nie zastąpi wyboru wolnej woli u stworzenia swojej Miłości. Bóg przenigdy nie wymusi na kimkolwiek, by MUSIAŁ – jako niewolnik, miłować Boga i bliźniego. Bóg, który nigdy nie chce „śmierci grzesznika, lecz żeby grzesznik nawrócił się i żył” (Ez 33,11), przybiera w swej Bożej ‘pokorze’ zawsze tylko postawę niemal ‘żebraka’, który subtelnie puka u drzwi serca i nasłuchuje (zob. DzF 1507):

„Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał
a on ze Mną ...” (Ap 3,20).

5. Życie jako rzeczywistość brutalna

(2.8 kB)

Brutalny wydźwięk rzeczywistości

Ktoś powie po przeglądnięciu niniejszych rozważań: Wszystko to prezentuje się przepięknie, ale rzeczywistość jest wręcz brutalna. Ukazanego tu obrazu narzeczeństwa ‘krystalicznie czystego’ nie da się wprowadzić w życie. Chyba żeby się znalazły jakieś wyjątkowe pary narzeczeńskie, wiodące głębokie życie religijne. Ukazany tu obraz jest zbyt wyidealizowany – i tym samym: nie-realny.

W odpowiedzi można by jeszcze raz podkreślić następujące, niepodważalne fakty.

Nie ma człowieka, który by w pierwszym momencie swego zaistnienia nie był tym samym wezwany do życia nieśmiertelnego.

– Bóg nie może sobie pozwolić na to, żeby dokonać wyboru za życiem w nieśmiertelności w DOMU OJCA, czy też z aroganckim odrzuceniem Bożej propozycji: w nieśmiertelności potępienia wiecznego – zamiast człowieka.

– Bóg czeka każdorazowo z niepojętą cierpliwością i Miłosierdziem na wybór wolnej woli i pyta wyraźnie: „A jeśli CHCESZ osiągnąć życie ... ZACHOWAJ Przykazania ...” (Mt 19,17).

– NIE ‘Kościół’, lecz sam Bóg zastrzegł niedwuznacznie uaktywnianie zakresu intymności płciowej dla samego tylko ważnie zawartego małżeństwa. Wyrazem tego jest Przykazanie Boże VI i IX.

– Ani sam człowiek, ani tym bardziej podarowana mu przy Stworzeniu płciowość – nigdy nie były i nie staną się własnością kogokolwiek z ludzi. Jedynym ich Właścicielem i Panem jest sam Bóg.

– Małżeństwo nigdy nie było i nie stanie się ‘własnością’ kogokolwiek z ludzi, ani żadnej instytucji międzynarodowej. Jedynym Stworzycielem i Właścicielem małżeństwa jest Bóg. Dwojgu małżonków jest oddane małżeństwo wraz z możnością wkraczania na teren intymności płciowej jedynie w odpowiedzialny zarząd, a nie na własność.

– Jedynym ważnym małżeństwem jest małżeństwo-SAKRAMENT, poczynając od dokonanego dzieła odkupienia w Krwi Chrystusa. W czasach poprzedzających odkupienie, oraz następujących po nim w przypadku osób, którym nie dane było poznać Syna Bożego i Człowieczego w Osobie Jezusa Chrystusa, istnieje małżeństwo ważne nadal jako PRA-Sakrament-Stworzenia. Wszelkie inne związki partnerskie są każdorazowo związkiem cudzołożnym: z wszelkimi konsekwencjami tego stanu na życie wieczne.

– Bóg przemawia wiernie w sumieniu każdego człowieka. Głos Boży wzywający i nakłaniający do dostosowania swojego działania – nie wyłączając uaktywniania zakresu płciowości, rozbrzmiewa również u tych, którzy Boga nie znają i nie słyszeli o Ewangelii i stawianych przez nią wymogów, względnie oczekiwań Boga-Stworzyciela i Odkupiciela (zob. DeV 43)
.

W końcu trzeba dopowiedzieć jeszcze raz: Bóg nadal i niezmiennie pragnie nawrócenia i zbawienia każdego człowieka bez żadnego wyjątku: zarówno wierzącego, jak niewierzącego. Tylko dlatego Bóg Ojciec:

„Tak ... miłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16n).

Innymi słowy przyjęcie Bożej gorącej, a nawet naglącej propozycji – a przenigdy jakiegokolwiek ‘musu’ – dotyczy ostatecznie tego, co jest komuś ‘milsze’:

(0,38 kB) a) „wymagać od siebie samego” (zob. Druga Pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny 1983, Apel Milenijny, Jasna Góra 18.VI.1983, pt.5) i nie pójść za ślepym popędem pożądliwości, lecz przebijać się bezustannie do ogarnięcia świadomością i miłością zarówno siebie samego, jak tym bardziej tego drugiego, w tym wypadku: narzeczonego względnie narzeczoną – jako OSOBĘ, tzn. ciało które OBJAWIA całość osoby: czy to jego, czy jej?

Tym samym określony człowiek nie pozwoliłby sobie na zredukowanie czy to siebie, czy tego drugiego w narzeczeństwie – do samej tylko ‘płci-seksu’. Zachowałby każdorazowo dystans w obliczu OSOBY jako całościowego ciała-płci, z chętnym podporządkowaniem się Bożemu Przykazaniu. W nagrodę zacząłby tworzyć dla OSOBY – zarówno swojej, jak i tego drugiego, Umiłowanego – DOBRO, które będzie się liczyło ku osiągnięciu życia wiecznego.

(0,39 kB) b) Czy też określony człowiek odrzuci z górypanowanie sobie samemu”, wycofa zawierzenie w Bogu pokładane, podąży ślepo za pochlebstwami „Ojca kłamstwa i mordercy od początku”, uprawiając ‘seks-dla-seksu’, byle doznać szału seksualnego, chociażby się to dziać miało za cenę Krwi Niewinnych własnych Dzieci, o których życie upomni się kiedyś Bóg pytając: „Gdzie jest brat twój, Abel ...”? Nagrodą za podążaniem za barwnie ukazanymi wrażeniami przyjemności seksualnej i ich wykonaniem – byłaby zaplanowana, świadomie wybrana utrata życia wiecznego:

„Nie łudźcie się!
Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli,
ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje,
ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy,
NIE odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,9n).

Czy trzeba jeszcze przytoczyć ostrzegawcze słowo Chrystusa, Odkupiciela-z-Krzyża, który nie przyszedł na ziemię, żeby ludzi potępić, lecz ich zbawić – ale nigdy za wszelką cenę, lecz pod warunkiem, że otworzą się na Boże rozwiązania wiodące do ”DOMU OJCA”:

„Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek,
choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę odniósł?
Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).

Małżeństwo po narzeczeństwie seksu skąpanego w KRWI Niewinnych

Trudno nie postawić sobie jeszcze jednego, kolejnego pytania – w ścisłym nawiązaniu do wyżej szerzej przedstawionej sytuacji, gdy para partnerska lub już narzeczeńska (a dokładnie to samo będzie potem dotyczyło już prawowitych małżonków-Sakramentu) przeszła na uprawianie ‘seksu’ z użyciem środków przeciw-rodzicielskich.

(22 kB)
W tych stronach dojeżdża się do miejsc jedynie drogą wodną ...

Bóg jest gotów przebaczyć im w każdej chwili nawet i bezmiar świadomie i dobrowolnie popełnionych zbrodni KRWI Niewinnych ich Dzieci. Były to ‘dzieci’, które stały się CENĄ, dzięki której ci Dwoje uzyskiwali rozkosz seksualną, jako przez nich oboje przeżywaną wspólnotą – w żaden sposób NIE jakiejkolwiek ‘miłości’, lecz poszukiwanego i za tę cenę osiąganego samo-zadowolenia, czyli egoistycznie przeżytej satysfakcji z obopólnie uprawionej masturbacji.

Miłości w Bożym tego słowa znaczeniu: jako tworzenia DOBRA które by mogło się liczyć ku życiu wiecznemu – nie było tam w najmniejszej mierze. Ceną przeżytej satysfakcji z racji uprawianej masturbacji stawała się ŚMIERĆ zadawana swemu Dzieciątku. Dokładnie jak to wyraża św. Paweł, Apostoł Narodów:

„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć.
A łaska przez Boga dana – to życie wieczne
w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 6,23).

Pojawia się poważne, Krwią Niewinnych nabrzmiałe pytanie: Czy tacy Dwoje mają odwagę decydować się na ... małżeństwo-Sakrament? Bo: ręce ich pełne są KRWI. Czego oni w ogóle poszukują w małżeństwie, które jest instytucją stworzoną przez Boga, a nie człowieka? Małżeństwo jest od początku do końca własnością samego tylko Boga. Jest ono małżeństwem ważnym jedynie wtedy, gdy ci Dwoje zawierają je – wsłuchując się w głos Boży – jako małżeństwo-SAKRAMENT, nastawiony co prawda dla własnego pokrzepienia duchowego, ale równie ważnie dla przekształcenia się w rodzinę.

Tymczasem ci Dwoje mają na swym koncie być może wiele-wiele-wiele pozabijanych własnych Dzieci. Krew tych dzieci „krzyczy ku Mnie z ziemi ...” (Rdz 4,10). Czy zatem tacy ... nadają się w ogóle do związania się małżeństwem-Sakramentem? Czy takim Dwojgu wolno myśleć o ... owocu zbyt wzniosłym, jakim jest małżeństwo-Sakrament?

Jest prawdą: Bóg niesłychanie łatwo i z radością przyjmuje nawet największego grzesznika: przebacza mu i przyobleka w nową, „pierwotną” (zob. Łk 15,22; tak w niezmiernie charakterystycznie w tekście gr. - Zob. do tego: Szata Bożej Chwały – rozważanie Petersona) szatę. Przypomina ona szatę przyjętego Chrztu świętego, którą grzesznik w międzyczasie zdołał gruntownie sponiewierać i zniszczyć.

Niemniej ... po odpuszczonych grzechach, zwłaszcza tych ciężkich, pozostaje u człowieka swoisty ‘stan zapalny’, wyrażający się podatnością do ponownego przekraczania Bożych Przykazań.

Dla porównania można by się posłużyć obrazem: deski z grubymi gwoździami. Dzięki Bożemu Przebaczeniu – ‘gwóźdź grzechu’  został niejako wyciągnięty-wyrwany. Niemniej ... po gwoździu pozostała w desce ... dziura. Dopiero walka z grzechem, podjęte dobrowolne ofiary itd. sprawiają, że ta swoista ‘dziura-po-wyciągniętym-grzechu’ ulega stopniowo zabliźnieniu i zaleczeniu.
– Wspomina o tym św. Jan Paweł II w hojnie przytoczonej Adhortacji Reconciliatio et Paenitentia:

„Akty zadośćuczynienia – które, choć zachowują charakter prostoty i pokory, powinny mocniej wyrażać wszystko to, co oznaczają – zawierają cenne elementy: są znakiem osobistego zaangażowania, które chrześcijanin podejmuje w Sakramencie wobec Boga, aby rozpocząć nowe życie (dlatego zadośćuczynienie nie powinno sprowadzać się tylko do odmówienia pewnych modlitw, ale winno ono obejmować akty czci Bożej, uczynki miłości, miłosierdzia i wynagrodzenia); zawierają przekonanie, że grzesznik, po otrzymaniu przebaczenia, jest zdolny do tego, by włączyć swe własne fizyczne i duchowe umartwienie, dobrowolne a przynajmniej przyjęte, w Mękę Chrystusa, który wysłużył mu przebaczenie;
– przypominają, że także po rozgrzeszeniu pozostaje w duszy chrześcijanina pewien obszar mroku, będący skutkiem ran grzechowych, niedoskonałości skruchy, osłabienia władz duchowych, w których tkwi jeszcze pozostałe zakaźne ognisko grzechu, wciąż wymagające walki z nim poprzez umartwienie i pokutę.
– Takie znaczenie ma pokorne i szczere zadośćuczynienie” (RP 31/III).

Jeśliby zatem tacy Dwoje nawrócili się szczerze, uzyskali Boże przebaczenie popełnionych krwawych grzechów, ceny stosowanych przez nich ‘zabezpieczeń przed ewentualną ciążą’, powinni głęboko przemyśleć, czy wolno im mimo uzyskanego Bożego rozgrzeszenia ubiegać się o związanie się nierozwiązalnym węzłem przymierza „miłości, wierności, uczciwości małżeńskiej, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”.
– Jeśli mimo wszystko zdecydują się na zawarcie małżeństwa-Sakramentu, powinni z całym poczuciem odpowiedzialności zdecydować się na bezwzględnie wierne trwanie przynajmniej odtąd przy Chrystusie-Odkupicielu. Powinni też świadomie nastawić się na posiadanie co najmniej powiększonej rodziny. Byłoby to swoistym, przynajmniej symbolicznym wynagrodzeniem za dotąd popełnione grzechy przeciw Życiu: życiu własnych ... poczętych, przez nich jako Mamę-Tatę zabitych Dzieciątek.

(6.6 kB)

ZAKOŃCZENIE.
KRYSTALICZNA CZYSTOŚĆ
A INTYMNOŚĆ W JUŻ ZAWARTYM
MAŁZEŃSTWIE-SAKRAMENCIE

bukiet9b (8 kB)

1. Obecnie już małżonkowie

Pragniemy zakończyć podjęte rozważania o świadomie podejmowanej walce o krystaliczną czystość w okresie przeżywanego narzeczeństwa. Okres ten – narzeczeństwa – dobiega w pewnej chwili końca: ci Dwoje związali się w sposób nierozwiązalny zawartym ślubem, wyrażoną przez nich oboje w sposób w pełni dobrowolny i świadomy – ZGODĄ małżeńską. Stała się ona zarazem przypieczętowanym w tej chwili przez samego Boga: Stworzyciela i Odkupiciela – małżeństwem-Sakramentem.

Może będzie wskazane podać parę sugestii odnoszących się do przeżywania wzajemnej bliskości w już zawartym małżeństwie-Sakramencie. Tym Dwojgu, obecnie już małżonkom, wolno wkraczać z chwilą ważnie zawartego ślubu małżeńskiego na teren swej wzajemnej intymności.

Oboje powinni przez całe życie małżeńskie zachować w swej świadomości, że przez wzajemne udzielenie sobie małżeństwa-SAKRAMENTU nie stali się bynajmniej właścicielami podarowanej sobie płciowości. Pozostaje ona nadal w pełni wyłączną własnością Stworzyciela, który jednak wprowadził ich z chwilą wyrażonej zgody małżeńskiej i pobłogosławił im m.in. na pokojowe, pełne czułości i wzajemnego oddania przeżywanie intymności płciowej – łącznie z podejmowaniem odtąd z poczuciem błogosławieństwa Bożego – mocą łaski Sakramentu – aktu małżeńskiego zjednoczenia.

Małżonkowie powinni jednak być przez cały czas trwania małżeństwa świadomi swej roli jedynie zarządców podarowanego im, obecnie przez samego Stworzyciela i Odkupiciela uaktywnionego, zakresu wzajemnej intymności. Żona nie staje się właścicielką męża i jego intymności, ani odwrotnie: mąż nigdy nie stanie się właścicielem zakresu intymności płciowej swojej żony. Oboje pozostają aż do śmierci jedynie odpowiedzialnymi, w pełni poczytalnymi zarządcami podarowanych im skarbów.

Poprzednio wspomniano na niejednym miejscu naszych rozważań, że Bóg nie wprowadza małżonków na teren podarowanej im w zarząd intymności po to, żeby obecnie mogli dowoli się ‘wyseksować’. Bóg wpisał mianowicie w samą ‘naturę OSOBY męża i żony’ wewnętrzny ŁAD przeżywania wzajemnej intymności.

Określenia tego do dopiero co użytego zwrotu ‘natura OSOBY’ obojga małżonków używamy w takim znaczeniu, jak to występuje we wszystkich oficjalnych dokumentach Magisterium Kościoła. Mianowicie nie zaprzeczając bynajmniej, że uwzględniamy w użytym zwrocie charakterystycznej biologii i fizjologii zarówno mężczyzny jak i kobiety, zwrotem tym obejmujemy zarówno występującego tu mężczyznę-męża, jak kobietę-żonę w całości ich ‘natury jako OSOBY’, czyli ciała-ducha naraz, którzy są od chwili swego poczęcia Bożym OBRAZEM i Podobieństwem, obdarzeni dzięki duszy ożywiającej ich ludzką OSOBĘ, do życia w nieśmiertelności i zarazem powołani-zaproszeni do zjednoczenia z samym Stworzycielem w właściwym Mu Bożym Życiu oraz właściwej Bogu Miłości.

Z tym tylko, że ludzka osoba musi w podarowanym sobie ziemskim życiu podejmować i wciąż potwierdzać swoje zawierzenie Bogu, jednoznaczne z kochającą akceptacją Bożych Przykazań. Ich wierne zachowanie staje się swoistym sprawdzianem wciąż potwierdzanego wyboru za kochającym zawierzeniem Bogu. Przy czym każdy człowiek – zarówno mężczyzna, jak i kobieta, jako obdarzeni niezbywalnymi i nieodstępnymi przymiotami, właściwymi ludzkiej OSOBIE, mianowicie darem samo-świadomości (= rozum), samo-stanowienia (= wolna wola) oraz uzdolnieniem do podejmowania odpowiedzialności-poczytalności za swoje czyny, tym samym dysponuje również możnością sprzeciwienia się Bogu i odwrócenia się od Niego.

Sprzeciw wyrażony przez ludzką Osobę Bogu nazywa się popełnieniem grzechu. Ilekroć ktoś sprzeciwia się Bogu (przez grzech ciężki), tym samym wyprasza Boga – w zasadzie definitywnie – z swego serca-sumienia. W grzechu wycofuje człowiek dotychczasowe zawierzenie Bogu, a przenosi je na ZŁEGO, tj. szatana, „Wielkiego Smoka, Węża Starodawnego, zwodzącego całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9). Ilekroć człowiek odcina się w popełnionym grzechu (ciężkim) od Boga, tylekroć nie chce już być „uczestnikiem Boskiej natury” (2 P 1,4).

Ponieważ zaś Miłość i Życie są własnością samego tylko Boga, odwrót w grzechu ciężkim od Miłości i Życia staje się świadomym, dobrowolnym wyborem dalszego istnienia w nieśmiertelności – ale piekła, tj. miejsca i stanu ‘NIE-życia i NIE-miłości’ przy zachowanej nieśmiertelności – w wiecznej nienawiści, wiecznej nie-szczęśliwości: dokładnym, świadomie i dobrowolnie obranym przeciwieństwie życia w szczęśliwości wiecznej w „Domu Ojca, gdzie mieszkań jest wiele” (J 14,2n). Tam też, w Domu Ojca, zrealizuje Bóg dla tych, którzy zawierzyli Mu świadomie i z własnego wyboru – obietnicę:

„... Czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,
ani serce człowieka nie zdołało pojąć,
jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym,
którzy Go MIŁUJĄ” (1 Kor 2,9).

2. Intymność jako ZJEDNOCZENIE OSÓB

Na tym tle zaczynamy rozumieć lepiej, co znaczą w dokumentach Magisterium Kościoła raz po raz występujące określenia dotyczące aktu małżeńskiego. Mianowicie Kościół nigdy nie używa określenia ‘seks’, a wyraża rzeczywistość przeżywania aktu małżeńskiego oddania za każdym razem jako aktu ZJEDNOCZENIA.

W Bożym znaczeniu przeżywania aktu małżeńskiego wzajemnego oddania nie chodzi zatem o uprawianie ‘seksu-dla-seksu’, lecz o ZJEDNOCZENIE dwojga OSÓB, wezwanych poprzez małżeństwo-Sakrament, jako drogę ich powołania życiowego ‘we dwoje’, wraz z pojawiającą się stopniowo ich rodziną, do osiągnięcia życia wiecznego w przygotowanym dla nich przez Syna Bożego, za cenę ich odkupienia, DOMU OJCA.

Coraz głębsze zrozumienie przez oboje małżonków tajemnicy rzeczywistości, jaką jest OSOBA ich obojga jako męża i żony, którzy w akcie małżeńskiego oddania się sobie są wezwani do stania się – jak to język Pisma świętego z rozbrajającą prostotą przedstawia: Dwoje-JEDNYM-Ciałem, wymaga od nich obojga systematycznego przebijania się od koncentrowania się przy współżyciu w całej jego strukturze i dynamizmie – do dostrzegania całości ich obopólnej OSOBY.

Uświadomienie sobie tej bardzo ludzkiej, a tym bardziej Bożej rzeczywistości wymaga od nich obojga coraz bardziej rozwojowego przebijania się do wyższego poziomu widzenia siebie. Niemożliwe jest to bez stałego rozwoju ich życia duchowego jako małżonków, którzy stali się dla siebie SAKRAMENTEM Małżeństwa, wraz z wszystkimi charyzmatami, coraz hojniej im darowanymi przez Stworzyciela i Odkupiciela – w miarę jak ci Dwoje będą współpracowali z przyjętą i z dnia na dzień praktykowaną łaską swego wezwania do bycia małżeństwem i zarazem być może już też rodzicami.

3. Umiłowanie wewnętrznego ŁADU przeżywania intymności

W ten sposób dochodzimy do tego, o czym już wielokrotnie wspominano jako o rzeczywistości wpisanej w sumienie każdego człowieka, a tym bardziej już małżonków jako wciąż aktualizowanego Sakramentu Małżeństwa – mianowicie do Bożego daru ‘wewnętrznego ŁADU przeżywania aktu zjednoczenia małżeńskiego’.

(43 kB)
Dziecko nie rezygnuje z osiągnięcia celu, choć się wiele razy przewróci

Sam Bóg Stwórca, a nie ktokolwiek inny, ani cokolwiek innego – stworzył akt zjednoczenia małżeńskiego płciowego. Wraz z właściwą mu strukturą aktu, czyli rzeczywistym zjednoczeniem obojga małżonków poprzez przeznaczone do takiego zjednoczenia narządy płciowe.
– W parze ze stopniowo dokonującym się sprzężeniu męża i żony rozwija się wtedy dynamizm aktu. Oboje przeżywają swoje zjednoczenie w głębokim wstrząsie fizjologiczno-psychicznym, ogarniającym ich całe jestestwo. Ze strony męża wyraża się przeżycie aktu poprzez złożenie cząstki swojego ciała, a raczej swojej OSOBY w łonie przyjmującej go i ogarniającej swoją kobiecością małżonki.

Mimo iż przebieg tego zjednoczenia w płci i ciele angażuje w sposób zrozumiały zakres ich narządów płciowych, oboje powinni równolegle przebijać się do poziomu wielkości i godności swoich osób. Zarówno mąż, jak i żona – powinni przebijać się w swej świadomości i w dokonującym się wzajemnym oddaniu małżeńskim, że mają przed sobą NIE byle kobietę i NIE byle mężczyznę, lecz że dokonuje się w tej chwili pełne wzajemne oddanie się sobie jako tej jedynej OSOBIE, którą każde z nich obrało na męża czy żonę w dozgonnym, nierozerwalnym przymierzu na ‘dni dobre i dni trudne’.

Oraz że w swym obopólnym oddaniu małżeńskim przeżywają zaofiarowane im obojgu powołanie przez Ojca Niebieskiego – jako właściwą im drogę-we-dwoje do osiągnięcia życia wiecznego w szczęśliwości wiecznej. A ponadto że tym obopólnym pełnym oddaniem się sobie ogarniają zarazem z czasem zrodzone i wychowywane dzieci, którym starają się przekazywać mocą zawartego małżeństwa-Sakramentu – uczestnictwo w dokonanym przez Syna Bożego za przerażającą cenę męki Krzyżowej – łaski dokonanego przez Jezusa Dzieła Odkupienia.

Na tym tle łatwiej zrozumieć, że małżonkowie mocą przyjętego Sakramentu – w pełni zaakceptowali dopiero co przedstawiony wewnętrzny ŁAD przeżywania wzajemnego intymnego oddania płciowego. Oboje zdają sobie w pełni sprawę, że każdy akt przeżywanego zjednoczenia małżeńskiego musi uszanować nie naruszoną zarówno strukturę aktu, jak i jego dynamizm. Znaczy to, że nie ma mowy, by kiedykolwiek naruszyć w jakiś sposób czy to strukturę aktu, czy też jego dynamizm. Dokładniej mówiąc, każdorazowy akt małżeńskiego zjednoczenia musi w pełni uszanować jego samoistnie wywiązującą się w tej chwili potencjalność rodzicielską. Tak został stworzony akt zjednoczenia małżeńskiego przez samego Stwórcę i tak też wręczony im obojgu w odpowiedzialny zarząd.

Jakiekolwiek naruszenie – od wolnej woli czy to męża czy żony zależnej, w grę tu wchodzącej struktury aktu byłoby bezpośrednim atakiem na Stworzyciela małżeństwa, a niezależnie od tego byłoby podeptaniem podarowanego im Obojgu właściwego małżeństwu aktu wzajemnego zjednoczenia ich osób. Tylko Bóg bowiem jest Panem samych „źródeł życia”, Panem też ‘źródeł miłości” (HV 13).

Stąd odpowiedzialność i poczytalność małżonków za jakiekolwiek wypaczenie aktu małżeńskiego. Świadome postawienie jakiejkolwiek bariery dla struktury aktu małżeńskiego stałoby się za każdym razem grzechem ciężkim i występkiem, popełnionym przeciwko wewnętrznemu ŁADOWI aktu małżeńskiego, który nie jest zależny od kogokolwiek innego, a natomiast został tak a nie inaczej stworzony i małżeństwo podarowany przez Stworzyciela małżeństwa.

To samo dotyczy z kolei naruszenia dynamizmu aktu małżeńskiego, ilekroć zostałby on wypaczony wskutek zadziałania wolnej woli tych dwojga, którzy chcieliby w ten sposób uniknąć potencjalności rodzicielskiej.

Dobrze będzie przypomnieć tu jeszcze raz odnośne słowo Ojca świętego, naznaczonego w swym ciężarze gatunkowym pieczęcią Prawdy Bożego Objawienia:

„Jednakże Kościół ... naucza, że konieczną jest rzeczą,
aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie
do przekazywania życia
ludzkiego” (HV 11).

4. Boży dar rytmu płodności

Równolegle do tej wypowiedzi Magisterium Kościoła, wyrażonego z powołaniem się na sukcesję Apostolską i swoją misję jako Następcy św. Piotra, wyraża się Ojciec święty Paweł VI wiążąco o Bożym darze biologicznego rytmu płodności. Jest to dar całkiem szczególny, wręczony małżeństwu do odpowiedzialnego zarządu dla celów ‘odpowiedzialnego przekazywania Życia Ludzkiego’. Biologicznego rytmu płodności nie wymyślił nikt z ludzi, nie jest on także wynikiem przypadku, ani nauki o ewolucjonizmie, lecz dziełem jednego więcej daru „miłującej Wszechmocy Stwórcy” (DeV 33).

Przystosowywanie się małżonków do tegoż rytmu płodności w zależności od tego, czy aktualnie planują poczęcie, czy dochodzą do wniosku, że Bóg aktualnie nie wymaga od nich przyjęcia kolejnego Dziecka, jest jedynym etycznie możliwym sposobem odpowiedzialnego planowania rodziny.

Ważne natomiast, że niezależnie od tego, czy małżonkowie podejmą kolejny akt swego oddania się sobie w fazie możności, czy niemożności poczęcia, powinien on przebiegać każdorazowo z pełnym uszanowaniem rozwijającej się wtedy potencjalności rodzicielskiej. Tym staje się przeżywanie chwil zjednoczenia małżeńskiego w pełnej zgodności z wewnętrznym ŁADEM zarówno jego struktury, jak i jego dynamizm.

5. Chwile zjednoczenia: sama subtelność

Nie wchodzimy tu w dalsze szczegóły rzeczywistości owego wewnętrznego ŁADU chwil małżeńskiej intymności. Doczekały się one dokładniejszego przedstawienia na szeregu innych miejscach naszej strony. Dobrze natomiast będzie zwrócić uwagę na parę charakterystycznych szczegółów, dotąd należycie nie uwydatnionych.

Skoro Boży dar przeżywania zjednoczenia małżeńskiego winien skupiać się nie tyle na uprawianiu w takiej chwili ‘seksu-dla-seksu’, lecz zmierza do stania się promieniami Łaski Sakramentu otoczonej całkowitości daru „od osoby do osoby” (LR 11) męża i żony, jest rzeczą zrozumiałą, że oboje małżonkowie, a przede wszystkim mąż – powinien działać z maksymalnym uszanowaniem godności swojej małżonki.

W tych chwilach powinna być całkowicie wykluczona jakakolwiek gwałtowność podejmowanych ruchów, czy też siłowe wymuszanie szczytowego doznania.
– Nie ma mowy o jakichkolwiek ruchach graniczących z sadyzmem.
– Całość przeżywania chwil intymności powinna cechować się Bożym pokojem i łaską wdzięczności wyrażanej Bogu, a także sobie wzajemnie, za możność tak ścisłego bycia w sobie i dla siebie.

Jest zrozumiałe, że tak przeżywane chwile zjednoczenia małżeńskiego powinny trwać możliwie długo, aż do ich samoistnego, pokojowego wygaszenia. Uwaga obojga powinna w miarę upływających chwil swego zjednoczenia coraz bardziej koncentrować się na kochającym przeżywaniu i doznawaniu całości OSOBY – zarówno swojej, jak i tego Drugiego w małżeństwie, w trwaniu w pełnym zjednoczeniu i cichej, Bożym i ludzkim pokojem tchnącym przeżywaniu zarówno obopólnej radości, której źródło tkwi poza tym światem, jak i pokoju, którego świat dać nie może.

Jeśli małżonkowie jednocześnie dbają o rozwój duchowości małżeńskiej, nietrudno im w takich momentach, może nadal trwając w swym małżeńskim, pokojowym zjednoczeniu, przeżywać jednoczesną obecność samej Trójcy Przenajświętszej w ich sercach. Chrystus, Oblubienic-z-Krzyża, przechodzi wtedy w sposób nie zauważony z serca małżonki do serca męża – i na odwrót. Ileż w takich błogosławionych chwilach mogą oni – jako małżonkowie-rodzice, uprosić darów dla siebie samych oraz dla potomstwa, jakim ich Bóg obdarzył.

Pożytecznymi do takiego przeżywania błogosławionych chwil zjednoczenia małżeńskiego mogą się okazać sugestie, przekopiowane na naszej stronie z jednej z książek pani dr Ingrid Trobisch (zob. wyż.: Z sugestii autorów – ku pokojowi chwil intymności). Chodzi o swoiste przeniesienie przeżycia aktu do wnętrza pochwy. Może się to okazać błogosławione w skutkach zwłaszcza w pewnych okresach życia kobiety-żony, gdy wskazane będzie oszczędne uaktywnianie jej kobiecych narządów – przy jednoczesnym tym głębszym przeżyciu samego zjednoczenia zarówno z jej strony, jak i małżonka.

6. Skorzystać z Bożego daru ‘Metody Billingsa’

Wreszcie można by jeszcze raz serdecznie zachęcić do bardzo dobrego nauczenia się i korzystania z biologicznego rytmu płodności w opracowaniu prof. John Billingsa z Australii. Opracowana przez niego i wielorako niepodważalnie udokumentowana metoda z czterema łatwymi do zrozumienia i stosowania regułami-zaleceniami jest swoistym, naukowo rozpracowanym podpatrzeniem Bożego dzieła Stworzenia.

Metoda ‘Billingsa’, pozwala zadumać się nad „miłującą Wszechmocą Stwórcy”, która obmyśliła i wręczyła małżonkom do rąk własnych tak niezwykle prosty sposób rozpoznawania na bieżąco, dzień po dni, czy małżonkowie przeżywają aktualnie dzień możliwości poczęcia, czy też poczęcie jest w danym dniu z góry wykluczone – mocą stworzycielskiego dzieła samego Boga. Cechą charakterystyczną metody prof. Billingsa jest to, że nie wymaga żadnej regularności cyklów, nie wymaga dotykania ani oglądania siebie kobiety-żony, nie wymaga nawet posiadania wzroku, tak iż metoda doskonale służy małżeństwom osób niewidomych. Metoda nie wymaga żadnego dodatkowego oprzyrządowania, żadnego termometru, liczenia dni cyklu itd.
– Funkcjonuje doskonale zarówno w przypadku nastawiania się na poczęcie i ustalenia optymalnego dnia w cyklu, w którym mogłoby dojść do poczęcia, jak i do odłożenia w tej chwili planowania poczęcia.

Jest rzeczą jasną, że małżonkowie winni zawsze wsłuchiwać się uważnie w oczekiwania w stosunku do nich jako małżonków ze strony samego Stworzyciela i Odkupiciela. Wykluczone powinno być jakiekolwiek czysto egoistyczne korzystanie z tej metody. Równałoby się to sprowadzenia jej do roli swoistej ‘antykoncepcji’, sprzecznej z ‘odpowiedzialnym rodzicielstwem’  w jego Bożym rozumieniu.

Wyjaśnienie i instruktaż Metody Billingsa, przedstawiony stosunkowo obszernie w pierwszym rozdziale części pierwszej naszej strony (lp33.de), można również łatwo ściągnąć w formacie PDF. Chodzi o opracowaną broszurkę, zaopatrzoną we wszelkie zatwierdzenia oraz Imprimatur ze strony Władzy Kościelnej, a także aprobatę-zalecenie ze strony międzynarodowej Światowej Organizacji Metody Owulacji (WOOMB). Broszurka ta dostępna jest w trzech wersjach językowych, zob.:

1) https://lp33.de/pdf/bill-pl.pdf = Małżeństwu ku pomocy (wersja polska)
2) https://lp33.de/pdf/bill-de.pdf = Der Ehe zum Angebot (wersja niemiecka)
3) https://lp33.de/pdf/bill-en.pdf = Helping Married Couples (wersja angielska)

Dodatkowo dostępne są szablony do zapisu cyklów przez cały rok (12 arkuszy) . Zob.:

https://lp33.de/pdf/szabl12cykl.xls .

bukiet8b (16 kB)

Utworzono: cz.VII, rozdz. 4g.
Tarnów, 15.III.2020.
Re-Lektura:
Tarnów, 6.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



K. KU POJEDNANIU Z BOGIEM ZNIEWAŻONYM
GRZECHAMI


1. Decyzja zerwania z grzechem
Skrucha za grzechy
Żal za grzechy niedoskonały
Żal doskonały
Jeszcze raz Jezus przez św. Faustynę
Modlitwa przed samą Spowiedzią
Rozgrzeszenie kapłańskie

2. Ku zakończeniu niniejszego rozdziału

Przejście przez Trybunał Miłosierdzia i własna postawa
przebaczenia

Postanowienie poprawy – decyzja na czystość
Bóg który nie wraca do raz odpuszczonych grzechów

3. Decyzja niegrzeszenia a intymność
Postanowienie niegrzeszenia
Co z decyzją wykonania PIĄTEGO warunku ważnej Spowiedzi?
Decyzja NIE-grzeszenia przeciw VI Przykazaniu
Jak się zatem spotykać?
Jedność teologów z Magisterium Kościoła

4. Spotkania: czas pogłębienia problematyki
małżeństwa-rodziny

Kolejne spotkania narzeczonych
Czas dokształcania się
Studium Bożego daru rytmu płodności
Pogłębienie i studium wiary
Regularne uczestnictwo w życiu Liturgii Kościoła
Boże zaproszenie do krystalicznej czystości

5. Życie jako rzeczywistość brutalna
Brutalny wydźwięk rzeczywistości
Małżeństwo po narzeczeństwie seksu skąpanego
w KRWI Niewinnych


ZAKOŃCZENIE. KRYSTALICZNA CZYSTOŚĆ
A INTYMNOŚĆ W JUŻ ZAWARTYM MAŁZEŃSTWIE-
SAKRAMENCIE


1. Obecnie już małżonkowie
2. Intymność jako ZJEDNOCZENIE OSÓB
3. Umiłowanie wewnętrznego ŁADU przeżywania intymności
4. Boży dar rytmu płodności
5. Chwile zjednoczenia: sama subtelność
6. Skorzystać z Bożego daru ‘Metody Billingsa’



Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Ktoś przyniósł laptopa do osiedla w Papui, na krańcach
Indonezji ... Tam panuje jeszcze w pełni ustrój rodowy. Pies na te
wszystkie mądrości ... ziewa!

Ryc.2. Udało się złapać ładną rybkę ...
Ryc.3. Wiernemu psu urządzono piękny jubileusz: występuje w
pięknych ozdobach korony z kwiatów

Ryc.4. Jakaż radość dla dziecka bawić się z ulubionym psiskiem,
który swoją drogą bardzo dzieci lubi

Ryc.5. Kanał między dwoma morzami – w Koryncie, Grecja
Ryc.6. Prosiłem, Boże, żebyś mi dał ... widok gór, lasów, rzek:
i dałeś mi ...! Jak Ci za wszystkie cuda Twojej Dobroci
dziękować, Panie?

Ryc.7. W tych stronach dojeżdża się do miejsc jedynie drogą
wodną ...

Ryc.8. Dziecko nie rezygnuje z osiągnięcia celu, choć się wiele razy
przewróci