(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

Ozdobnik

3. Pełnia Życia które jest Miłością

O Bogu jako Miłości mowa jest na całej przestrzeni niniejszej strony. Przytaczaliśmy również wiele wypowiedzi i analiz Jana Pawła II na temat ‘miłości’ w aspekcie antropologii i teologii. Mamy w tej chwili na względzie szczególnie podstawowe określenie wszelkiej ‘miłości’: jako ‘daru’ – oczywiście ku dobru tego umiłowanego. W warunkach stworzenia, dobro to musi być ukierunkowane na życie – wieczne. W przeciwnym wypadku byłoby wszystkim innym, a nie ‘darem’. Do takich wniosków wiedzie Ojca świętego nieustannie ‘podpatrywanie’ Bożego ‘stylu’ miłowania.

Bóg jest pierwszy, który w swej miłości ‘wewnątrz Bóstwa’ jest niewyobrażalną komunią nieustannego wzajemnego całkowitego darowania się sobie Ojca i Syna, i Ducha Świętego, komunią z kolei w przyjęciu daru całkowitości tychże Osób, wymiany tegoż Daru-Osoby i natychmiastowego ponownego całkowitego oddania sobie nawzajem swych Osób. Boże Osoby bytują odwiecznie w jednej i tej samej Bożej Naturze. I nie ‘spalają się’ tą jednością – w jej wiecznie trwającym ‘Teraz’. W warunkach doczesności brak jakiejkolwiek analogii tego rodzaju trwania w istocie samej w sobie natury dwojga osób: spaliłyby się one swą jednością. Trzeba być Bogiem, żeby tak intymna jedność była ogóle możliwa – i trwała jako wieczna szczęśliwość Bożego jedno-w-miłości.

Gdzie zaś jest miłość, nie może brakować ... rozmawiania: słowa. Jesteśmy na tropie Bożego Objawienia – o Bogu ‘mówiącym’. Jednakże żeby mogła zaistnieć ‘mowa’, muszą pojawić się ... osoby. Bo „tylko osoba może miłować – i tylko osoba może być miłowana” (MuD 29). Warunkiem wszelkiego ‘miłowania’ jest wolna wola: zarówno osoby kochającej, jak i ukochanej.

Bóg zaś jest Trzema Osobami. Więź między nimi to najwyższy, przez rozum ludzki i serce człowiecze niedościgły żar wzajemnego ‘dla’ jednej Osoby Bożej dla pozostałych dwóch Osób – w całkowitości darowania się sobie nawzajem: Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Ozdobnik

4. Duch Święty:
wzajemne Tchnienie Ojca i Syna

(12 kB)
Staś na całego uśmiechnięty do rodziców. - Mówi Jezus: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom ...” (Mt 11,25).

Jakiż musi być żar tchnienia – Ojca oddającego siebie całego Synowi, i na odwrót! Tajemnicy tego wzajemnego trwania w oddawaniu się sobie nie pojmie żadne stworzenie: ani ludzkie, ani anielskie – teraz i w wieczności.

Żar tego tchnienia to Trzecia z Osób Boga: Duch Święty. On to nie jest „zrodzony”, a natomiast „pochodzi” – i nie może być inaczej: jako tchnienie-płomień oddających się sobie Ojca i Syna. Z tym że to Tchnienie nie jest ‘czymś’, lecz aż Kimś: Trzecią z Bożych Osób Trójjedynego.

Czy nie doświadczamy czegoś z tej Bożej rzeczywistości, gdy jeden raz więcej kontemplujemy oblicze Jezusa „wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia” zmartwychwstania (J 20,19), gdy mimo zamkniętych drzwi staje On pośród przestraszonych, ale niebawem radością uniesionych Apostołów? Po nawiązaniu pierwszej rozmowy Jezus ponownie pozdrawia zgromadzonych swym pozdrowieniem Pokoju. Po czym – przytaczamy tu relację naocznego świadka tego wydarzenia, św. Jana Apostoła:

[Jezus] rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec – Mnie posłał, tak i Ja was posyłam.
Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ‘Weźmijcie Ducha Świętego !
Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone’ ...” (J 20,21nn).

Umiłowany uczeń podkreśla tu bardzo wyraziście szczegół, że Jezus ‘tchnął na nich’. Tak dopiero przekazał im Ducha Świętego. Ten zaś właśnie ‘pochodzi’ z żaru tchnienia Jego – Syna do Ojca, oraz wzajemnie Ojca do Syna.
– Zaś przed swą męką wyznaje sam Jezus, że Duch Święty właśnie ‘pochodzi’ – również od Ojca:

„Gdy jednak przyjdzie Paraklet [= gr. Pocieszyciel-Orędownik; jest to jedno z Imion Ducha Świętego], którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie ...” (J 15,26).

Ozdobnik

5. Bóg w miłości – mówiący

Ten Trójjedyny, który sam w sobie jest pełnią życia i żarem miłości, jest z kolei Bogiem ... mówiącym. Cały kosmos dźwięczy od Bożego Słowa: Bożego mówienia. Bo Bóg stwarza – „mówiąc”:

„Przez Słowo Pana powstały niebiosa
– i wszystkie ich zastępy przez tchnienie ust Jego” (Ps 33 [32], 6).

„Bo On przemówił – a wszystko powstało;
On rozkazał, i zaczęło istnieć” (Ps 33 [32],9; 148,5).


Zanim jednak ‘zaczęło się’ Boże ‘mówienie’ niejako na zewnątrz Trójcy Przenajświętszej, jest Bóg ‘mówieniem-rozmową’ w łonie Trójcy samej w sobie. Druga Osoba Trójcy nie na darmo określana jest w Bożym Objawieniu jako „Słowo” – a jednocześnie „Syn”.

Wyrażanie się o Bogu, iż On ‘mówi’, jest niewątpliwie silnym antropomorfizmem [= wyrażanie się o Bogu jakoby miał cechy ludzkie, m.in. zdolność ‘mówienia’]. Boże mówienie całkowicie przerasta nasze ludzkie pojmowania tej rzeczywistości. A jednak analogia między ludzkim – a Bożym ‘mówieniem’ jest niezaprzeczalna, skoro i Pismo święte nie krępuje się wyraźnie przypisywać Bogu ‘mówienie ’.
– Samo już dzieło stwarzania jest w Księdze Rodzaju przedstawione jako skutek Bożego mówienia. Mówienie to jest tak potężne i skuteczne, a zarazem nie mające w sobie ani cienia jakiegoś ‘mocowania się’ z niewiadomymi siłami ciemności czy jakiejś innej ‘siły’ niezależnej od Boga, że to co Bóg wypowiada po prostu natychmiast się staje:

„Niechaj stanie się światłość! – I stała się światłość.
... Niechaj wody spod nieba zbiorą się w jedno miejsce ... – Tak się stało” (Rdz 1,3.9; itd.).

Jeśli Bóg ‘mówi’ w swym działaniu niejako ‘na zewnątrz’ siebie jako Trójjedynego, to o ileż potężniejsze, dla ludzkiego pojmowania tym bardziej niepojęte, musi być ‘mówienie’ do siebie Trzech Osób Trójjedynego! Rąbka tej zdumiewającej tajemnicy Bożego życia, a tym samym Bożej osobowej miłości – wzajemnej i natychmiast odwzajemnianej, uchyla raz po raz Boży Syn, który sam po prostu Jest SŁOWEM Ojca swego: zrodzonym, a nie stworzonym. Jest to odwieczny dialog, jaki się toczy między Jednorodzonym Bożym Synem zrodzonym przez odwieczne mówienie Ojca do Niego – i Jego natychmiastową odpowiedzią jako Osoby-Daru z kolei dla Ojca – w żarze miłości wzajemnej i odwzajemnianej, którą jest Duch Święty, Trzecia z Bożych Osób.

Wszystko to przerasta nasze ludzkie pojmowanie. A przecież gdy mamy ponownie „kontemplować oblicze Jezusa” – i to w ‘Szkole Maryi’, jawi się przed nam nieustannie się toczący ów dialog pomiędzy Synem Człowieczym – a Ojcem. Dialog ten jest pełen synowskiej czułości, miłości i oddania, zapatrzonego w nad własne życie ukochaną Wolę Ojca:

„W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić,
i całą noc trwał na modlitwie do Boga” (Łk 6,12).

„Gdy to uczynił [= odesłanie tłumów po rozmnożeniu chleba],
wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić ...” (Mt 14,23; por. Mk 6,46; Łk 6,12).

„Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał,
i wykonać Jego Dzieło” (J 4,34).

„A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego,
bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (J 8,29).


Szczególnie dramatycznie, z pełnią zawierzenia Ojcowskiej miłości, modlił się Jezus w swojej Godzinie świętej, tzn. w Ogrodzie Oliwnym:

„I mówił: ‘Abbá, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe,
zabierz ten kielich ode Mnie.
Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty’ ...” (Mk 14,36).

Jan Paweł II mówi w swym Liście Apostolskim o modlitwie Różańcowej w nawiązaniu do modlitwy Jezusa do Ojca w Ogrodzie Oliwnym:

„... gdzie Chrystus przeżywa szczególnie dręczące chwile wobec woli Ojca, względem której słabość ciała mogłaby ulec pokusie buntu. Tam Chrystus staje w obliczu wszystkich pokus ludzkości i wobec wszystkich jej grzechów, by powiedzieć Ojcu: Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie [Łk 22, 42 i par.].
To Jego ‘Tak’ odwraca ‘Nie’  prarodziców w ogrodzie Eden.
– A ile miało Go kosztować to przyjęcie woli Ojca, wynika z dalszych tajemnic, w których przez biczowanie, ukoronowanie cierniem, dźwiganie krzyża i śmierć na krzyżu zostaje On wydany na największe poniżenie: Ecce homo” (RMV 22).

Zdumiewająco – jako owoc osobistej kontemplacji oblicza Odkupiciela, określa Jan Paweł II w encyklice o Duchu Świętym odkupieńczą mękę na krzyżu:

„Jezus Chrystus, Syn Boży – jako Człowiek – w żarliwej modlitwie swojej męki, pozwolił Duchowi Świętemu, który już przeniknął do samej głębi Jego własne człowieczeństwo, przekształcić je [człowieczeństwo] w doskonałą ofiarę poprzez akt swej śmierci jako żertwy miłości na krzyżu. Tę ofiarę złożył sam ...
– Równocześnie zaś złożył ją ‘przez Ducha wiecznego’, – co znaczy, że Duch Święty w szczególny sposób działał w tym absolutnym samo-oddaniu Syna Człowieczego, aby przemienić cierpienie w odkupieńczą miłość” (DeV 40).

Jakaż musi być głębia owego nieustannego dialogu pomiędzy Ojcem a Synem – w Duchu Świętym, w łonie samej Trójcy Świętej! Prawdziwa ‘mowa’ powstaje jedynie na gruncie miłości: miłości oczywiście osobowej. Choć Bóg cały jest „miłością” (por. 1 J 4,8.16), to przecież Osobą-Miłością w Trójjedynym jest właśnie On – Duch Święty:

„Można powiedzieć, iż w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianą wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi,
i że przez Ducha Świętego Bóg bytuje ‘na sposób’ daru.
Duch Święty jest osobowym wyrazem tego obdarowywania się, tego bycia miłością. Jest Osobą-Miłością. Jest Osobą-Darem. Jest to niezgłębione bogactwo rzeczywistości i niewysłowione pogłębienie pojęcia Osoby w Bogu, które możemy poznać jedynie dzięki Objawieniu” (DeV 10).

Wyżej zwrócono już uwagę na bardzo charakterystyczny dłuższy fragment, zanotowany przez Ucznia Umiłowanego, św. Jana – o niezwykle uczuciowo ujętym, ‘autobiograficznie’ sformułowanym wzajemnym odniesieniu pomiędzy Ojcem a Słowem-Synem (J 5). Jezus wyraża się tu zdumiewająco otwarcie o intymnej więzi miłości między Nim a Ojcem i na odwrót:

„Ojciec bowiem miłuje – Syna
i ukazuje Mu to wszystko, co sam czyni ...” (J 5,20).

Podobne wyznania Jezusa znajdziemy jeszcze na innych miejscach Janowej Ewangelii, np. w nawiązaniu do daru własnego życia, do którego się przygotowuje:

„Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać.
Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddają.
Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać.
Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca” (J 10,17).


Do świadectw Chrystusa można by dołączyć dla ilustracji chociażby jedno tylko z wielu przeżyć mistycznych, jakie dane zostały św. Faustynie Kowalskiej o intymnym życiu wewnątrz samej Trójcy Świętej. Oto jej zapis:

„W pewnym momencie, obecność Boża przeniknęła moją całą istotę, umysł mój został dziwnie oświecony w poznaniu Jego Istoty, przypuścił mnie do poznania swego życia wewnętrznego.
– Widziałam w duchu Trzy Osoby Boskie, ale jedna ich Istota, On jest Sam, jeden, jedyny, ale w Trzech Osobach, ani mniejsza, ani większa jedna z Nich, ani w piękności, ani w świętości nie ma różnicy, bo Jedno są. Jedno, absolutnie Jedno są.
– Miłość Jego przeniosła mnie w to poznanie i złączyła mnie ze sobą. Kiedy byłam złączona z jedną, to także byłam złączona z drugą i trzecią, tak że jak się łączymy z jedną, przez to samo łączymy się z tymi dwiema Osobami – tak samo jak z jedną.
Jedna Ich jest wola, jeden Bóg, chociaż w Osobach Troisty.
– Kiedy się duszy udziela jedna z Trzech Osób, to mocą tej jednej woli jest złączona z Trzema Osobami i jest zalana szczęściem, które spływa z Trójcy Przenajświętszej; tym szczęściem karmią się święci.
– Szczęście jakie tryska z Trójcy Przenajświętszej uszczęśliwia wszystko co jest stworzone, tryska życie, które ożywia i daje wszelkie życie, które z Niego bierze początek. W tych chwilach dusza moja doznała tak wielkich rozkoszy Bożych, których trudno mi wyrazić” (DzF 911).

Ozdobnik

D.   MIŁOŚĆ WYRASTAJĄCA POZA SIEBIE

Ozdobnik

1. Miłość-Pełnia która nie może pomieścić się w sobie

(12 kB)
Dziecko chciałoby się podzielić z matką jabłkiem, i ma w tym radość, chociaż jabłko już ... niemal w całości zjedzone!

Przytoczone świadectwa, szczególnie te biblijne, pozwalają dostrzec nieogarnioną rozległość wzajemnych odniesień pomiędzy Ojcem i Synem, i Duchem Świętym w łonie Boga. Gdyby Bóg był samym tylko Stworzycielem, świadomość nasza mogłaby Go sobie kojarzyć jako ‘inżyniera’ – wyrachowanego w stwórczych pomiarach i obliczeniach, ale którego nic szczególnego nie wiąże uczuciowo z tym, co ‘tworzy-stwarza’. Bóg byłby w tym wypadku samym tylko ‘Stworzycielem’: Kimś zimnym. Bóg byłby wówczas czystą transcendencją: Bogiem ‘dalekim’, który oczywiście przerasta całe stworzenie. Taki ‘Bóg’ działałby zapewne odstręczająco: nie byłoby szans nawiązania z Nim kontaktu.

Tymczasem my się wciąż przekonujemy, że Bóg jest „gorejącym ogniskiem miłości” [wezwanie Litanii do Serca Jezusowego]. Jezus, w którego oblicze nie przestajemy się wpatrywać, zdradzał się z tego wielokrotnie. Szczególnie wyraziście ujawniało się to w ostatnich dniach przed Jego męką. Wtedy niejako nie mógł już dłużej pomieścić w sobie przelewającego się żaru miłości – jako Odkupiciela.
– Niemożliwe zaś, żeby dokładnie taka sama nie była Miłość zarówno Ojca, jak i Ducha Świętego:

„Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami,
zanim będę cierpiał ...” (Łk 22,15).

„Przyszedłem Ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął.
Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie ...” (Łk 12,49n).

Czy z tego wyznania ‘autobiograficznego’ nie przeziera żar miłości, która całą sobą dąży do tego, żeby się udzielać – w tym wypadku ‘na zewnątrz’ Trójcy: jako miłość stworzycielska, a tym bardziej odkupieńcza? Miłość ta nie może nie być jedna: i Ojca i Syna, i Ducha Świętego! Jest ona cała darem-ku-dobru tych umiłowanych – ponad własne życie!

Ozdobnik

2. Boże mówienie w łonie Trójcy

Jeśli miłość jest u Boga niewypowiedzianym żarem współudzielającego się sobie i przyjmującego daru-Osoby kolejnych Trzech Bożych Osób, nie może ona tym samym nie być jednym wielkim Bożym mówieniem w odniesieniach swych Bożych Osób. W Bogu toczy się odwiecznie wielki dialog Bożej komunii Osób. Mówią one do siebie na ‘fali miłości’ – i odpowiadają sobie na takiejże ‘fali miłości’ – w zachwycie ich odwiecznej wzajemnej szczęśliwości.

‘Mówienie’ to wychodzi oczywiście od Ojca. On bowiem jest – miłością. Tym samym jest On na Jego Boży, dla nas niepojęty sposób, rozradowany szczęściem ‘bycia-darem’. Prawdziwa miłość nie potrafi zasklepić się w sobie i myśleć o dobru tylko swoim własnym. To by przekreślało jej istotę: miłość nie może nie być darowaniem-siebie jako osoby-daru – dla dobra osoby tego drugiego, umiłowanego ponad siebie samego.

Ojciec jest tak nieogarnioną pełnią życia, że odwiecznie mówi-darowuje siebie samego – całego. Wypowiadając siebie – w sposób tajemniczy, dla nas niepojęty, a przecież rzeczywisty, rodzi odwiecznie Syna, Drugą Osobę Trójcy. Bóg bowiem jest ... komunią Osób w swym Bóstwie. Toteż Ojciec wypowiada niejako całym sobą:

„Tyś Synem Moim,
Ja Ciebie dziś zrodziłem” (Ps 2,7)!

Słowo to zakorzeniło się tak głęboko w całokształcie Bożego Objawienia już Starego Testamentu, że sam Ojciec jedynie je potwierdzi w Nowym Testamencie: w dwóch przełomowych momentach odkupieńczej misji swego Słowa-Syna. Było to w chwili Chrztu Chrystusa, oraz gdy Jezus znalazł się niedługo przed swą odkupieńczą męką na górze Tabor:

„A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody.
A oto otworzyły się nad Nim niebiosa ... A oto głos z nieba mówił:
Ten jest Mój Syn Umiłowany, w którym mam upodobanie ...” (Mt 3,16n; Łk 3,22).

[Przemienienie na Tabor] „... [Jezus] wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić.
Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe.
... A z obłoku odezwał się głos:
‘To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie’ ...” (Łk 9,28.35; por. Mk 9,7; Mt 17,5).


Syn przyjmuje Osobę-Dar, jakim dla Niego staje się Ojciec. Przyjmuje Jego Osobę oczywiście tak, że dar ten wyzwala u Niego natychmiastową wymianę daru-Osoby Ojca. Wyraża się to w żarze Jego Bożej Odpowiedzi – jako darowania-siebie-całego w odpowiedzi na dochodzący do Niego dar-Osobę Ojca. Syn bowiem – daru tego nie zatrzymuje dla siebie. Wyzwala on natychmiast jego synowską miłość i całkowitość we wzajemności. Wyraża to mówiąc do Ojca równie odwiecznie, w najwyższym zachwycie miłości przyjmującej i miłość Ojca odwzajemniającej:

„Abbá – Ojcze”! (por. Mk 14,36).

(43 kB)
Oto jedna z rodzin wielodzietnych: dziesięcioro dzieci. Przeżywająca ogromne trudności - mieszkaniowe, trudności z utrzymaniem, pracą: Codziennie była walka o to pierwszeństwo do ... toalety ...! - Cieszyliśmy się bardzo, że mogliśmy zebrać się razem - powiada jedna z córek.

Obopólny prąd-żar miłości między Ojcem a Synem – to Trzecia Osoba tej samej Bożej Natury, mianowicie więź-Osoba którą jest Duch Święty.
– Odwołaliśmy się już do pewnej dalekiej ‘analogii’, zdolnej w jakiejś mierze uzmysłowić sobie dynamikę życia w łonie samego Trójjedynego (zob. dokładniej wyż.: Bóg-Trójca w wypowiedziach Nowego Testamentu i cały kontekst). Mianowicie według fizyki wokół jądra atomu krąży z niesłychaną energią seria elektronów po właściwych sobie orbitach. Wytrącenie któregoś z nich i przesunięcie na inną orbitę wyzwala taką potęgę energii, że na tej zasadzie opracowana została bomba atomowa.

Porównanie to nasuwa myśl: jak niewyobrażalna energia-żar-tchnienie musi wiązać w Bogu zachwyt-żar Ojca, wypowiadającego i tym samym rodzącego z niewyobrażalną dla nas intensywnością swej darowującej siebie miłości – swego Jednorodzonego Boga-Syna: „Synu Mój”.
– I na odwrót: z jakim natężeniem-żarem – Syn odwzajemnia to odwieczne rodzenie ze strony Ojca – swym synowskim, całą swoją Osobą – Ojcu oddającego się Syna-Słowa: „Ojcze Mój! Abbá” !

Bożym świadkiem tego obopólnego miłości-daru jest odwiecznie Duch Święty, który – jak stwierdza Apostoł Narodów – ‘przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego” (2 Kor 2,10).


Dla kontrastu można by dodać: w przeciwieństwie do Boga, który jest – Słowem i odwiecznym mówieniem na ‘fali miłości’, Szatan – anioł upadły, jest niemy. Jeśli zaś ‘mówi’, to jedynie na ‘fali nie-miłości i nie-życia’! Gdy Chrystus wyrzucał czarta z pewnego opętanego, czart ten był – jak pisze Ewangelista, „niemy” (Łk 11,14). Po uwolnieniu go od szatana uzdrowiony przemówił:

„A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić
– i tłumy były zdumione ...” (Łk 11,14).

Mówienie dochodzi do skutku, gdy znajdzie się na ‘fali miłości’. Szatan z istoty swej nienawidzi miłości i życia, których jednak nie potrafi unicestwić:

„A śmierć weszła przez zawiść Diabła
i doświadczają jej ci, którzy do niego należą [= do diabła-szatana] ...” (Mdr 2,24; por. Rz 6,23).

Św. Faustyna Kowalska, której niejednokrotnie dane było doświadczyć widzenia tak szatana, jak i piekła, donosi w swym Dzienniczku, że słyszała niekiedy ‘krzyk’ szatana i widziała jego wielki gniew – wraz z groźbą, iż ją rozerwie na kawałki za głoszenie światu Bożego Miłosierdzia (zob. np. DzF 1338. 1465.418).

Ozdobnik

3. Dynamizm miłości w jej wyrastaniu poza siebie

Wszystko to pozwala zrozumieć; dlaczego Bóg jest Stworzycielem – a niejako w dalszej dopiero kolejności ponadto Odkupicielem. Jeśli ‘miłość’ z istoty swej polega na byciu darem-‘dla’ – nie ‘czegoś’, lecz ‘kogoś’ [= osoby], nie może tak nie być najpierw u samego Boga, pra-wzoru ‘Bożego żywego Obrazu’ wobec kosmosu: człowieka-mężczyzny, człowieka-kobiety. Apostoł Narodów św. Paweł, napisze w swym uniesieniu w obliczu Chrystusa, któremu dał się „zdobyć” (zob. Flp 3,12):

„Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem,
od Którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi ...” (Ef 3,14).

Paweł ma tu na myśli oczywiście Boga Ojca jako Stworzyciela. Takie jest znaczenie użytego tu „ród” wszystkiego co „istnieje”, tj. całego kosmosu. Już w przypadku ludzi dynamika miłości jest tak potężna, że popycha osobę kochającą niejako ‘od wewnątrz’ do obdarzania życiem: do tworzenia. Żywiołem ‘miłości’ jest jednak stawać się osobą-darem dla drugiej osoby.

Jeśli tak dzieje się u człowieka, jest tak tym bardziej, a raczej w spotęgowaniu do nieskończoności u Boga, który ‘jest’ pełnią Życia, ponieważ niejako ‘najpierw’ jest On Miłością. Miłość chciałaby tak bardzo być nieustannym darem, że ‘nie wytrzyma’, by nie wzbudzać życia w coraz innych jego przejawach. Czyni tak jedynie dlatego, że ... kocha. Miłość jest tak bardzo ‘roziskrzona’ życiem, że rozkoszą jej jest ‘zasadzać’ życie gdziekolwiek się da. Każdy zaś przejaw wyzwolonego życia przysparza jej nowego tytułu do radowania się nim, chociażby ono było czymś ledwo zauważalnym.

Jeśli ograniczymy się w tej chwili do świata ludzi, obserwujemy wymienione cechy ‘miłości’ niemal na każdym kroku. Gdy ktoś wydoskonalił się jako śpiewak-artysta i śpiewanie stało się jego pasją życiową, ‘nie wytrzyma’, by nie śpiewać przy każdej okazji: czy go ktoś słucha, czy nie. Gdy ktoś ‘z powołania’ jest malarzem, rzeźbiarzem, wirtuozem gry na fortepianie czy na skrzypcach, będzie niemal ‘chory’, gdy nie będzie miał sposobności uaktywnienia swego talentu.

Człowiek ten nie podlega oczywiście żadnemu przymusowi z zewnątrz! Uaktywnia on swoje uzdolnienia dlatego, że kocha. Rozsadzany niejako od wewnątrz szczęściem przepełniającym jego serce, wzbudza z nieukrywaną radością iskry życia, gdzie to tylko możliwe. Wciąż tylko dlatego, że kocha – i cieszy się wyzwalaniem przejawów życia pod każdą postacią.
– Dlatego też ‘rozmawia’ on nawet z kwiatkami, cieszy się ćwierkaniem wróbla i próbuje do nich przemawiać, raduje go widok gwiazd, panorama gór, wartki strumień górski, potęga wichru, padający śnieg i w wietrze falujące pole zboża.

Tym większa będzie radość kochającego człowiek, gdy uda mu się zaszczepić uśmiech radości u ludzkiej osoby. Dokona tego dobrym słowem, usługą, zainteresowaniem się czyimś losem, sprawieniem niespodzianki, podarunkiem. Miłość względem osoby staje się domyślna i wynalazcza: BO kocha. Stąd też wynajduje coraz inne gesty, które stają się niedwuznacznym znakiem, wyrażającym rzeczywistość znacznie głębszą, aniżeli sam tylko być może niepozorny ów gest.
– Podanie dłoni równa się nawiązaniu względnie odświeżeniu i potwierdzeniu więzi „osoby dla osoby” (FC 11). Gesty stają się ‘ambasadorem’ serca osoby tego kochającego – dla osoby ukochanej. Radość wzbudzania życia dosięga wtedy swego naturalnego ‘poziomu’: staje się działaniem dwóch – czy dwojga osób.

Ozdobnik

4. Bóg który nie ‘mieści się’ w sobie

Jeśli wymienione spostrzeżenia dotyczą już człowieka, szczególnie gdy ów człowiek staje w obliczu osoby kogoś, kogo kocha, ‘dzieje się’ tak tym bardziej w łonie samego Boga. U Boga, który jest Życiem sam w sobie – bo jest „Miłością” [1 J 4,8.16] i na odwrót, rzeczywistość Życia i Miłości musi być tak ‘żywa’ i niejako ‘kipiąca’, że nie pojmie jej żaden umysł: ani anielski, ani ludzki. Jezus, Syn Boży, który wciąż „przebywa w łonie Boga” (J 1,18) i dlatego „zna Ojca” (Mt 11,27; J 8,55;10,15;), wyraża się o Bogu kompetentnie. W przytoczonym już ‘autobiograficznym’ fragmencie o własnej pre-egzystencji (J 5; pre-egzystencja: istnienie już przed założeniem świata: Ef 1,4) wyraża się Jezus niezwykle charakterystycznie:

„Jak Ojciec ma życie w sobie samym,
tak również dał to Synowi: mieć życie w sobie ...” (J 5,27).

(16 kB)
Stado saren na polanie górskiej. - „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy ...” ! (Łk 1,46n).

A że w Synu Bożym „mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób Ciała” (Kol 2,9), nic dziwnego że „z Jego pełności wszyscy otrzymaliśmy – łaskę po łasce ...” (J 1,16).

Możemy tylko podziwiać ‘skromność’ Słowa-Bożego-Pisanego, które o największych tajnikach Bożego ‘wnętrza’ wyraża się w słowach suchych, pozbawionych egzaltacji. Mimo to wspomniana „pełnia Bóstwa”, której z ludzkiego punktu widzenia nie możemy określać inaczej jak pełni Życia-bo-Miłości i na odwrót, musi być niewyobrażalnym dla nas ‘wulkanem’ Bożego-rozradowania-w-miłości Trójjedynego w sobie samym.

Wyczuwamy, że Bogu jako Jego miłości zaczyna być niejako ‘za ciasno’ wewnątrz samej Trójcy. Trójjedyny w sensie najdosłowniejszym ‘nie wytrzymuje’ dłużej żaru miłości w obrębie swych Trzech Osób. Również u Boga – dobro dąży całym sobą do „rozlania się na zewnątrz” [łac.: bonum diffusivum sui = dobro dąży do rozlania-udzielania się; por. DeV 37.].

Cecha ta jest zarazem sprawdzianem prawdziwości wszelkiej miłości. Jeśli ‘miłość’ ma być ‘miłością’, musi się cechować dynamiką OD-środkową. Musi to być jedno wielkie nie-myślenie o sobie, lub raczej: przekreślenie siebie samego, żeby temu drugiemu, umiłowanemu, było ‘dobrze’. Przeciwnie zaś, wszelkie skażenie ‘miłości’ będzie można rozpoznać z daleka po dynamizmie odwrotnym: DO-środkowym: „... ‘Dobrze’ musi być mojemu ‘Ja’ ! Gdyby komukolwiek wiodło się lepiej niż mnie, wyrwę mu jego ‘dobro’ i przywłaszczę je sobie! Nie cofnę się przed zabiciem tego drugiego: szczęśliwszego! Niech cierpi! Mam ‘prawo’ zaznać trochę zadowolenia i rozkoszy”.

Taki jest Szatan: „ojciec kłamstwa i zabójca od początku” (zob. J 8,44). On jak „lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć ...” (1 P 5,8)!

Ozdobnik

5. Boża decyzja: wyjścia ‘poza’ siebie

Jeden raz więcej wypada dostrzec głębiny wzajemnych odniesień Ojca i Syna w ich rwącym dynamizmie OD-środkowym. Żywości tegoż obopólnego żaru-miłości nieustannie niejako ‘przypatruje się’ Trzecia Boża Osoba: Duch Święty. Ojcu i Synowi, ale i Duchowi Świętemu jest za ‘mało’ udzielać się sobie nawzajem. Duch Święty, który jest Miłością-Osobą, jest zarazem ‘Mistrzem’ od przetworzenia „przelewającej się Pełni” (por. J 1,16) Ojca i Syna – w Boży zamysł swoistego ‘wyjścia-poza’ wewnętrzne życie Trójcy. Bóg podejmuje odwiecznie decyzję ... ‘podzielenia się’ – ale i uczynienia uczestnikami tego Kim sam jest: Życiem-Miłością – z innymi jeszcze ‘bytami’, których na razie ... jeszcze nie ma!

Jan Paweł II będzie wzywał w swym zachwycie tajemnicą Życia do corocznego obchodzenia święta Życia (EV 85):

„Musimy wysławiać Źycie wieczne, od którego pochodzi wszelkie inne życie. Od niego otrzymuje życie, stosownie do swojej miary, każda istota, która w jakiś sposób ma udział w Życiu ...
Ludziom, jako istotom złożonym z ducha i materii, Życie udziela życia ...” (EV 84)!

Trudno nam naszym ludzkim językiem wyrażać się precyzyjnie o Bogu, o Jego ‘decyzjach’, Jego ‘zamyśle’. A przecież wiemy o tym wszystkim wystarczająco dużo – poprzez naturalne poznanie, a tym bardziej – z poczuciem pewności wiary, z tego co nam sam On – Jednorodzony Bóg, w Chrystusie o sobie i swym zamyśle objawił:

[Bóg = Ojciec] ... szczodrze ją [= bogactwa swej Łaski] na nas wylał w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia, przez to nam oznajmił tajemnicę swej woli – według swego postanowienia, które przedtem w Nim [= swym Synu-Słowie] powziął dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi” (Ef 1,7-10).

Słowa te są niezwykłym kondensatem Bożego objawienia odnośnie do zamysłu względem stworzenia, jaki powstał w łonie Trójcy Świętej: by wszystko zjednoczyć w Jednorodzonym Bogu: Synu-Słowie.

My byśmy jednak chętnie wniknęli w ten Boży zamysł-plan nieco szczegółowiej, na ile nam ‘wolno’ – w Duchu Świętym zastanowić się nad tym:
co właściwie Bóg zamierza stworzyć? A może jeszcze ściślej:
dlaczego Trójjedyny przystępuje do wyrażenia pełni swego Życia-Miłości w dziele stworzenia czegoś w jakiejś mierze ‘poza’ Sobą? Na czym Bogu właściwie zależy, jeśli już w ogóle zamierza cokolwiek stworzyć?

Ozdobnik

RE-lektura: część V, rozdz. 1b.
Stadniki, 15.XI.2013.
Tarnów, 21.IV.2022.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



3. Pełnia Życia które jest Miłością
4. Duch Święty: wzajemne Tchnienie Ojca i Syna
5. Bóg w Miłości – Mówiący

D. MIŁOŚĆ WYRASTAJĄCA POZA SIEBIE
1. Miłość-Pełnia która nie może pomieścić się w sobie
2. Boże mówienie w łonie Trójcy
3. Dynamizm miłości w jej wyrastaniu poza siebie
4. Bóg który nie ‘mieści się’ w sobie
5. Boża decyzja: wyjścia ‘poza’ siebie

Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Staś śmiejący się do matki
Ryc.2. Dziecko podaje w darze na wpół zjedzone jabłko ... matce
Ryc.3. W kaplicy Centrum Swiatło-Życie w Krościenku: Rodzina W.
Ryc.4. Wypasające się stado saren