(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(4 kB)

2. Zestawienie dwóch grup religii

Religia Bożego Objawienia a systemy religijne ludzkie

Dopiero co omówione spostrzeżenie: że Bóg zawsze najpierw wychodzi naprzeciw jako OSOBA, a potem dopiero – jako tego konsekwencja, formułuje jakieś przykazanie-polecenie, nasuwa mimo woli zestawienie ze stylem wydawania przykazań-poleceń w innych religiach, ewentualnie innych systemach filozoficzno-religijnych.

Istnieje wiele religii na świecie. Jest rzeczą bezdyskusyjną, że ich wartość jako właśnie ‘religii’ nie może być jednakowa. Prawdziwa religia nie może być irracjonalna i nie może cechować się brakiem wewnętrznej spoistości. Uwagę na to zwraca chociażby św. Paweł Apostoł (Rz 12,1; zob. encyklika Jana Pawła II: FR).

Przede wszystkim zaś kryterium prawdziwości danej religii nie może nie być jej pochodzenie – czy to wprost od Boga, czy też jako jedynie tworu ludzkiego.

(0,13 kB)  W religii pochodzenia Bożego, sam Bóg-Prawda objawia się (= przedstawia siebie) człowiekowi. Objawienie to zawiera dwie sprzężne celowości:
– Bóg ukazuje się jakiemuś wybranemu przez siebie człowiekowi, czyniąc go pośrednikiem swego objawienia. Polega ono na pokazaniu niejako swego ‘dowodu osobistego’ i wielorakim uwierzytelnieniu prawdziwości zainicjowanego objawienia.
– Ponadto jednak Bóg ukazuje wtedy bardzo precyzyjny zamysł, z jakim nosi się w stosunku do rodziny ludzkiej całej. Dotyczy on zaofiarowanego człowiekowi przymierza we wspólnocie życia i miłości z sobą, czyli tego, co stanowi istotę przymierza oblubieńczości.

Z tego względu z autentycznego objawienia trzeba z góry wykluczyć wszelkie ‘religie’, których logika rozumowania prowadziłaby do wniosku, że objawiający się ‘Bóg’ sam właściwie nie wie, po co się objawia i z czym wychodzi do człowieka.
– Tak jest m.in. w przypadku świadków Jehowy w ich paru odmianach. Nie widzą oni i nie chcą uznać żadnego dzieła odkupienia.

(0,13 kB)  Istnieje z kolei wiele religii, które nie pochodzą od objawiającego się Boga. Są one wytworem wyłącznie człowieka. Określony człowiek wymyśla pewien system na modłę swej subiektywnej wizji rzeczywistości. Jeśli to ma być system religijny, musi na wstępie ‘stworzyć’ coś w rodzaju ‘boga’ sztucznego i dorobić do utworzonej przez siebie ‘religii’ zespół twierdzeń o charakterze sformułowań dogmatycznych, ubogacając powstałą całość nakazami i zakazami etycznymi oraz mniej lub więcej rozbudowanym systemem przepisów rytualnych.

W tym drugim przypadku ‘religia’ jest sztucznym tworem człowieka. Tym samym będzie dzieliła losy wszystkiego, co jest wyłącznie ‘ludzkie’. Bóstwo nie będzie tu miało nic wspólnego z jakąkolwiek rzeczywistością Boga-Prawdy. Będzie ono produktem rozbudowanej wyobraźni człowieka, twórcy danej ‘religii’. Bóg sztuczny ani nie istnieje, ani nie jest w stanie obdarzyć jakimkolwiek dobrem. Bezprzedmiotowe jest spodziewanie się od ‘boga’ będącego produktem człowieka – jakiejkolwiek ‘łaski’. Tym bardziej zaś bezsensowną rzeczą byłoby lękać się takiego bóstwa.

Na tym jednak w przypadku religii sztucznej się nie kończy. W miejsce ‘boga’ sztucznego, który jest nie-bytem, wkracza natychmiast władczo ten, który jest Zły: szatan, anioł ... upadły. Ten zaś „krąży” nieznużenie „jak lew ryczący, ... szukając kogo pożreć” (1 P 5,8).
– Szatan ponadto „zwodzi całą zamieszkałą ziemię ...” (por. Ap 12,9). Na tym polega jego wypróbowana strategia. Jest on kłamcą – i zabójcą: „Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma ...” (J 8,44).

Nic dziwnego, że religie ludzkiego pochodzenia systematycznie pochłaniają ofiary ludzkie, siejąc grozę i domagając się krwi coraz innych niewinnych ofiar. Taką ‘religią-sektą’ jest m.in. Satanizm. Jednym z przerażeniem napawających tego przykładów była przede wszystkim pierwotna religia Azteków dzisiejszego Meksyku. W końcu dotarła tam religia Prawdy Objawienia – niewątpliwie za macierzyńską interwencją u Boga Maryi – w Guadalupe (zob. do tego wyjaśnienie zamieszczone pod obrazem MB z Guadalupe, zob.: Matka Boża z Guadalupe). Bogu Prawdy nigdy by nie przeszło ‘przez myśl’ żądać krwawej ofiary z człowieka (por. Kpł 18,21; Pwt 12,31; 18,9; 2 Krl 16,3; 17,17; Jr 7,31; itd.). Natomiast Bóg nie zawaha się złożyć siebie samego w krwawej ofierze na krzyżu – w Synu Bożym Jezusie Chrystusie. Nie dla zaspokojenia swoich ‘krwiożerczych’ żądań, lecz żeby stać się ofiarą przebłagalną za człowieka: mężczyznę i kobietę. By człowiek został odkupiony i „nie zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16).

Przeciwnie zaś, nieomylnym znakiem, że w danym wypadku chodzi o religię ‘ludzką’, będzie posiew anty-przymiotów Boga prawdziwego w postaci nie-miłości i nie-życia: obficie przelewana niewinna krew ludzka.

Stwierdzenie to jest bardzo nośne. Sprawdza się ono nieustannie po dziś dzień na różnych kontynentach i w dziejach wyznawców szczególnie pewnych religii w coraz innych krajach. Jednym z typowych przykładów anty-religii jest satanizm w swych coraz innych ‘odsłonach’. Nie ma roku, żeby w ramach ‘kultu’ szatana nie ginęli ludzie. Dzieje się to z zasady przez ich zabijanie w szczególnie okrutny sposób: ‘na raty’ – ku ‘czci’ szatana; by wydobyć z ‘ofiary’ jak najwięcej żywej krwi i zadać jej jak najwięcej wyrafinowanych katuszy. Religie te szerzą się poprzez terror przymusu, palenia i zabijania tych, którzy ośmielają się prezentować inny pogląd.


Uwaga. Krwiożercze bóstwa u Azteków.
– Wierzenia plemion wędrujących przez Wyżynę Meksykańską w okresie odkrycia Ameryki i wiekach poprzedzających były wielowątkowe. Były one częściowo sprzeczne ze sobą. Brak przekazów pisemnych, albo też do dziś nie znaleziono klucza do odczytania pomników utrwalonych w tajemnych dokumentach, które by pozwalały na jednoznaczną ocenę podań religijnych owych plemion. Z zasady przejmowały one i przystosowywały wierzenia lokalne do ogólniejszych, własnych wierzeń, tworząc z nich barwną mozaikę.
– Istnieje natomiast pewność co do faktu, że zgodnie z przekonaniami wiodącego plemienia: Azteków jako narodu ‘wybranego’, spoczywał na nim odpowiedzialny obowiązek karmienia Słońca, żeby miało siłę wędrować po niebie. Mogło ono być karmione jedynie krwią ludzką i jeszcze bijącymi sercami, wycinanymi z żywych ludzi – zwykle jeńców wojennych, albo i dziewcząt-dziewic. Aby ich ilość była wystarczająca, Aztecy organizowali nieustannie tzw. ‘wojny kwietne’.
– Z kolei zaś boga deszczu można było napoić jedynie życiem dzieci. Łzy dzieci sprowadzały deszcz na ziemię.
– Według relacji biskupa Zumarraga, jednego z pierwszych biskupów Meksyku, przed wizerunkami azteckich bóstw ginęło rocznie ok. 20 tys. ludzi. Hiszpanie naliczyli w jednej tylko ze zdobytych świątyń 130 tys. ludzkich czaszek.
– Zob. do tego m.in. w: ‘google.pl’ – hasło: Aztekowie. Np.: http://pl.wikipedia.org/wiki/Aztekowie .


Buddyzm: system a-teistyczny – a chrześcijaństwo

(kB)
Kraków-Mogiła. Jest to jeden z najstarszych w Polsce ośrodków kultu ukrzyżowanego Chrystusa. Nabożeństwo do Męki Pańskiej sięga tutaj XIII w. Głównym przedmiotem kultu jest cudowny wizerunek wykonany przez nieznanego artystę w drewnie z wiązu. Z kronik klasztornych wiadomo, że już w pierwszej połowie XIII w. w świątyni doznawano wielu łask i składano pierwsze wota. Na rozwój sanktuarium - obok częstych pielgrzymek władców Polski, biskupów oraz przedstawicieli możnowładztwa - wpłynęły także odpusty nadane kościołowi. W okresie niewoli narodowej pielgrzymki do Mogiły nabrały charakteru patriotycznego. - Najważniejszym wydarzeniem w najnowszej historii sanktuarium była uroczysta Msza św. odprawiona tutaj w czasie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny Ojca Świętego JANA PAWŁA II: 9.VI.1979 r. - Jednym z przejawów kultu Pana Jezusa Ukrzyżowanego jest tradycja chodzenia na kolanach wokół ołtarza z cudownym krucyfiksem. Widocznym znakiem pielgrzymowania wielu pokoleń Polaków są głębokie bruzdy na posadzce w kaplicy, wyżłobione przez pątników w ciągu stuleci. - Relikwie świętego KRZYŻA zostały tu sprowadzone co najmniej w 17 w., jeśli nie wcześniej. Nowe relikwie świętego Krzyża zostały Mogile podarowane za pontyfikatu Jana Pawła II.

Na tym tle wypada spojrzeć ze wznowioną uwagą na religię chrześcijańską i ocenić ją obiektywnie. Chrześcijaństwo cechuje się m.in. pełnią właściwie pojętego humanizmu. Jest to jeden z nieodłącznych znaków religii Bożego objawienia. Uwagę na to zwrócono już dawno i ujęto chociażby w znane łacińskie powiedzenie: „Gratia supponit naturam – Łaska (Boża) wzrasta na bazie natury” (zob. do tego m.in.: FR 43, przyp. 45).

Tym samym trzeba stwierdzić, że chrześcijaństwa nie da się pogodzić z niektórymi ‘religiami’ Wschodu, które nie wyznają wiary w Boga Osobowego. Gdy na to zwrócił uwagę Jan Paweł II w swej książce „Przekroczyć Próg Nadziei”, napisanej w odpowiedzi na pytania postawione mu przez historyka i dziennikarza w jednej osobie – Vittorio Messori, wywołało to głośne oburzenie w świecie buddyzmu. Trzeba było dopiero odwagi Jana Pawła II, człowieka nauki i głębokiej wiary, filozofa i zarazem teologa-mistyka (nie mówiąc już: Papieża), żeby sami wyznawcy buddyzmu jasno to sobie uświadomili. Papież sformułował w przytoczonej książce istotę buddyzmu – zapewne ku ‘ontologicznemu’ zdumieniu samych buddystów, których widocznie nie stać było na aż tak ‘ostre-jasne myślenie’, w następujących słowach:

„Buddyzm jest w znacznej mierze systemem (= określenie charakterystyczne: buddyzm nie jest religią!) ‘ateistycznym’ (= buddyzm jest nie-religią, gdyż nie wyznaje żadnego boga-osoby). Nie wyzwalamy się od zła poprzez dobro, które pochodzi od Boga, wyzwalamy się tylko poprzez zerwanie ze światem, który jest zły. Pełnia tego zerwania to nie zjednoczenie z Bogiem, ale tak zwana Nirwana, czyli wejście w stan doskonałej obojętności względem świata. Zbawić się to znaczy przede wszystkim uwolnić się od zła, zobojętnieć na świat, który jest źródłem zła. Na tym cały proces duchowy się kończy ...” („Przekroczyć Próg Nadziei. Jan Paweł II odpowiada na pytania Vittorio Messori”, Red. Wyd. KUL, Lublin 1994, Pyt. 14: Budda?, s. 78).

Jakże diametralnie inna jest religia, która nie jest wytworem człowieka, lecz wyrasta z rzeczywistego, historycznie sprawdzalnego samo-objawienia się Boga Osobowego!
– Tutaj Trójjedyny, Stworzyciel i Odkupiciel jednocześnie, najpierw przedstawia rodzinie człowieczej siebie samego – już od samego „pra-początku zaistnienia na ziemi człowieka” (por. DV 3a), którego stworzył jako swój żywy Obraz.
– Począwszy zaś od chwili, „gdy nadeszła pełnia czasu” (Ga 4,4; por. Mk 1,15; itd.), tenże Bóg pozwala ponadto dotknąć siebie namacalnie w swym Synu Jezusie Chrystusie (zob. 1 J 1,1nn). On to „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba, ... narodził się z Maryi Dziewicy i stał się Człowiekiem” (Wyznanie Wiary Mszy św.; J 1,14), nie przestając być „Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego” (Wyznanie Wiary z Mszy św.).

Od tego momentu zaistniała możliwość ‘dotykania’ Boga i – co więcej – poddawania wyszukanym, przerażającym eksperymentom (por. 1 J 1,1.3; itd.) tego Boga, który sam z siebie jest Duchem (por. J 4,24; 2 Kor 3,17). Stało się to możliwe w Chrystusie Jezusie, Bogu Wcielonym.

Na co dzień Jezus określał siebie mianem „Syn Człowieczy”. Zapewne po to, by wielkością swego majestatu nie przerażać. Gdy jednak okoliczności będą tego wymagały, nie ukryje On swojej Boskiej tożsamości: swego Bożego Synostwa. Mimo iż to właśnie stanie się bezpośrednią przyczyną skazania Go na śmierć.

Taka sytuacja zaistniała podczas Jego przesłuchania przed Sanhedrynem:

„... A najwyższy kapłan (= Kajfasz) rzekł do Niego:
Poprzysięgam Cię na Boga Żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?’
– Jezus mu odpowiedział: ‘Tak, Ja Nim Jestem.
Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich’
(= Jezus stwierdza tu jednoznacznie, że jest Mesjaszem-Namaszczonym i że na Nim spełniają się proroctwa mesjańskie, m.in. Ps 110 (109),1; Dn 7,13n).
– Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł:
‘ Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? ...” (Mt 26,63nn).

W Jezusie Chrystusie Bóg przedstawia swemu żywemu Obrazowi nie tylko siebie samego, ale ponadto językiem bezpośrednio zrozumiałym – swój zamysł względem rodziny człowieczej: wybawienia człowieka z niewoli grzechu. Tak to Bóg wychodzi naprzeciw człowieka, by „przez swą wielką miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków” (Ef 2,4), umożliwić mu już tu na ziemi, a tym bardziej po znalezieniu się po przekroczeniu progu wieczności w Domu Ojca – bezpośrednie uczestnictwo w życiu i miłości z samym Trójjedynym.

Jaśniej się wyrażając, Boży zamysł zmierza do ‘oblubieńczego’ zjednoczenia Bożego Obrazu ze swym Stworzycielem i Odkupicielem. Mówiliśmy o tym wielokrotnie, m.in. w części IV (zob. Oblubienico! Ty Moja, Ukochana! Żyj! Rośnij ...! – i tamże, zwł. r.1; ponadto w niniejszej cz.VI – zob. r.9; a poniżej zob. cz. VII, zwłaszcza rozdz.1-szy: Boży Oblubieniec w oddaniu Oblubienicy na Krzyżu – siebie „do końca”).

Bóg-Osoba wyzwalający zawierzenie

W religii Objawienia możemy nieustannie ‘podpatrywać’ Boży styl wydawania wszelkiego rodzaju nakazów czy zakazów. Najpierw pojawia się zawsze Bóg jako Osoba. W trudny do wytłumaczenia sobie sposób okazuje się On zainteresowany ‘aż do bólu’ doczesnym i wiecznym losem człowieka, swego żywego Obrazu. Praktycznie biorąc, Bóg nie ma z człowieka w ogóle żadnej ‘korzyści’ ani ‘pociechy’. Konsekwentnie powinien by dawno pozostawić go samemu sobie, z chwilą gdy ten zaczyna zdążać dobrowolnie do własnego wiecznego potępienia. Tego przecież człowiek w grzechu wyraźnie sobie życzy ...

Tymczasem Bóg nieustannie ‘żyje’ człowiekiem i wyborem, jakiego on z chwili na chwilę dokonuje: za „życiem czy śmiercią” (por. Pwt 30,15.19). Żeby go uchronić od zguby wiecznej w przypadku, gdyby uległ „uwodzicielskim sztuczkom” (zob. Ef 4,14; 2 Tes 2,10; 2 P 3,3; Ap 2,14), zastawionym na niego przez szatana, „kłamcę i mordercę od początku” (por. J 8,44), Bóg staje przed nim wciąż na nowo jako Osoba-Miłość, a od chwili Wcielenia Syna Bożego z zasady w Osobie Jezusa Chrystusa. Trójjedyny „stara się z ... ludzkiej wolności wyzwolić miłość” (DiM 8f) oraz zawierzenie sobie jako Bogu. A Bóg z samych podstaw swego bytu nie jest w zdolny wyrządzić swemu żywemu Obrazowi krzywdy.

Dopiero na drugim planie wydaje Bóg naglące propozycje, sformułowane niekiedy również językiem wyraźnych przykazań. Są one jednak pomyślane zawsze jako dramatyczne światła ‘czerwone’ ostrzegawcze, które mają uchronić przed ześliźnięciem się w bezpowrotną przepaść, a pozytywnie jako jedyna droga wiodąca do osiągnięcia życia – wiecznego, w oblubieńczym zjednoczeniu z samym Bogiem-Miłością.

Dotyczy to w całkiem szczególny sposób wszelkich zakazów. Bo i wtedy na miejsce czołowe wysuwa się nie ‘COŚ’: ślepy przepis-dla-przepisu, względnie prawo-dla-prawa. Spoza każdego wymagającego polecenia spoziera każdorazowo ten Ktoś, który cały jest Miłością i który naprawdę ukochał człowieka – ponad siebie samego, bo go przecież stworzył „dla niego samego” (GS 24).
– Taki styl wydawania poleceń obserwujemy chociażby w wyżej przytoczonych czterech autorytatywnie sformułowanych wypowiedziach Chrystusa. W Nim zaś, Jezusie Chrystusie, cały Trójjedyny zbliżył się do człowieka aż po ostateczne możliwości (zob. wyż.: Przykładowe cztery ‘Przykazania’ Chrystusa).

Nie na darmo powraca na łamach naszej strony w coraz innym kontekście przytaczane Słowo Boże, sformułowane przez samego Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa o Jego i naszym Ojcu:

„Bóg (= Ojciec) ... tak umiłował świat (= świat ludzi),
że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy (= Jemu całego siebie zawierzy),
nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Owo „zginąć” względnie na odwrót: „mieć życie wieczne” musi widocznie dotyczyć rzeczywistości niezwykle dramatycznej, skoro ten właśnie wzgląd skłonił Boga do podjęcia „wstrząsającego” (por. DiM 7) kroku: Ojciec wysyła swego Syna-Słowo do człowieka – upadłego żywego Obrazu Boga wobec kosmosu. Co Bóg mógłby uczynić jeszcze więcej, by tego zagrożonego – uratować? Pewne zaś jest jedno: Bóg-Miłość za bardzo szanuje siebie – a z kolei człowieka, którego wyposażył m.in. w wolną wolę, by go zmusić do podjęcia jakiegokolwiek działania etycznego. Toteż Bóg człowiekowi jedynie nagląco proponuje to co jest dobre, jednocześnie nie wymuszając przyjęcia owej propozycji.

Byłoby bluźnierstwem i sprawiłoby Bogu niewyobrażalnie dojmujący ból, gdyby człowiek Boga posądził, iż przez naglącą prośbę przyjęcia i wdrożenia (a nie wymuszenia) Dziesięciorga Przykazań chciał człowieka upokorzyć, albo wręcz ‘wyżyć się’ na nim swoją wszechmocną władzą. Bóg jest przy całej swej Wszechmocy w sensie najdosłowniejszym zbyt delikatny i prawdziwie niezdolny do tego, by stworzeniu swojej miłości wyrządzić jakąkolwiek krzywdę.

Jeśli posłany przez Ojca Jego Jednorodzony Syn, który jednocześnie jest rzeczywistym Synem swej Niepokalanej Matki Maryi, zdecydował się nawet na krzyż i nie uchylił się przed grozą owego ‘horrendum supplicium’ (= przerażającej kaźni) – jedynie „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” (Credo ze Mszy św.), stając się na krzyżu „ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i ... za grzechy całego świata” (1 J 2,2), uświadamia On tym samym swym ludzkim braciom i siostrom, którzy często bardzo nie lubią zastanawiać się nad konsekwencjami swych zachowań moralnych, jak straszliwą rzeczywistością jest każdy grzech. Odkupieńcza męka Boga-Człowieka jest krzykiem miłości Boga, który uniża się do ostateczności przed wolnością człowieka. W imię tej miłości Bóg błaga człowieka, by się opamiętał i nie obierał „drogi śmierci, lecz życia”, chociaż droga życia wymaga zmobilizowania i podjęcia trudu jej stałego aktywnego potwierdzania.

Tym samym jednak w Bożych przykazaniach nie chodzi nigdy o wydawanie zakazów-dla-zakazów. Chodzi natomiast o jedynie godną, chociaż wymagającą drogę, którą Trójjedyny przedkłada mężczyźnie i niewieście ku ich własnemu szczęściu i ocaleniu. Czymś dopiero wtórnym będzie swoista mała ‘radość’ z kolei Stworzyciela, który prawdziwie „nie chce śmierci występnego, ... lecz żeby się nawrócił i żył ...” (Ez 18,23).

W tym właśnie wyraża się Boża miłość jako prawdziwa miłość. Jest ona wymagająca, ale przez to właśnie kochająca. Spoziera ona jako miłość – również spoza tego, aktywnego zmobilizowania wymagającego przykazania: VI-go. Bóg nigdy nie pozwoli sobie na łudzenie człowieka poprzez pójście na ustępstwa odnośnie do normy moralnej, gdy treść owego przykazania, sformułowanego w danym wypadku negatywnie jako: „Nie będziesz ... ” !, będzie dotyczyła rzeczywistości, która z istoty swej jest naprawdę złem – w pierwszym rzędzie dla samego człowieka (zob. VSp 79-83).

Jakżeż trafnie wyraził ten aspekt Boga-Osoby-Miłości spoglądającej spoza przykazań, Jan Paweł II:

(Kościół) ... nie przestaje nigdy wzywać i zachęcać wszystkich do rozwiązywania ewentualnych trudności małżeńskich (godzenie miłości z nierozłącznie z nią sprzężonym ukierunkowaniem na możność rodzicielską), bez jakiegokolwiek fałszowania i uszczerbku dla prawdy, jest bowiem przekonany, że nie może zachodzić prawdziwa sprzeczność pomiędzy prawami Bożymi co do przekazywania życia a obowiązkiem pielęgnowania autentycznej miłości małżeńskiej ...
... Powtarzam przeto z tym samym przekonaniem, co mój poprzednik (Paweł VI w Humanae vitae):
‘... wybitną formą miłości dla dusz jest nie pomniejszać w niczym zbawczej nauki Chrystusa’ (HV 29) ...” (FC 33).

Oraz:

„... Musimy przede wszystkim ukazywać urzekający blask tej prawdy, jaką jest – sam Jezus Chrystus. W Nim, który JEST – Prawdą (J 14,6), człowiek może w pełni zrozumieć i doskonale wypełniać, poprzez dobre czyny, swoje powołanie do wolności w posłuszeństwie Prawu Bożemu, zawartemu w przykazaniu miłości Boga i bliźniego.
– To właśnie sprawia dar Ducha Świętego, Ducha Prawdy, wolności i miłości: dzięki Niemu Prawo zostaje zapisane w naszym wnętrzu, tak że możemy je postrzegać i przeżywać jako dynamikę prawdziwej osobowej wolności ...” (VSp 83).

Miłość Boga do człowieka przybrała od momentu zaistnienia grzechu na ziemi oblicze miłosierdzia (zob. wyż., cała cz.V = 8 rozdziałów: Miłujące Boże Miłosierdzie). Wobec definitywnego zagrożenia człowieka-w-grzechu stała się ona dla Boga swoistym ‘imperatywem’, by podjąć się dzieła przebłagania za grzechy Człowieka – w miejsce samego człowieka. „Jako Ukrzyżowany” (DiM 8), Odkupiciel wprasza się w swym Bożym poszanowaniu dla ludzkiej wolności ze swym – przez krew dokonanym dziełem odkupienia i prosi ... o jego przyjęcie. Czyni to, „stojąc i kołacząc do drzwi serca każdego człowieka” (por. DiM 8): nagląco, ale „nie naruszając jego wolności” (DiM 8). Jezus usiłuje jako ukrzyżowany „z tej ludzkiej wolności – również par narzeczeńskich – wyzwolić miłość” (DiM 8). Ta zaś, otwierając się na Ukrzyżowanego, staje się i dla tych obojga natychmiast tą drogą, która wiedzie do miłości narzeczeńskiej radosnej tężyzną duchową. Odkupiciel podniesie ją niebawem do poziomu zaofiarowanego im sakramentu ich małżeństwa, jeśli tylko dar ten przyjmą decyzją swej wolnej woli (por. FC 13: sam koniec. Zob. też wyż.: Ukrzyżowany stoi i puka ... – oraz zob. wyż.: Bóg – Ten Poważny – punkty A-B-C-D).

(7,6 kB)

C.   KTO TU JEST TYM PIERWSZYM ?

(6 kB)

1. Walka o kompetencje

Uczynki dokonane w ciele: złe lub dobre – w perspektywie definitywnej

Cierpliwy czytelnik zauważa, że poszukujemy wciąż głębszych uzasadnień. Ograniczenie się przy omawianiu sytuacji par narzeczeńskich (to jest w tej chwili przedmiotem rozważań) do problematyki ‘bezpiecznego seksu’ i ‘biologii-fizjologii miłości’ oznaczałoby sugerowanie tym poszukującym wewnętrznej pustki: uprawiania seksu-dla-seksu. Prędzej czy później skończyłoby się to dramatem dla samych tych dwojga.
– Jej wyrazem mogłaby być typowa wypowiedź chociażby tej dziewczyny, która przez dłuższy czas ‘oddawała się’ swemu ‘chłopakowi’, zawierzając deklarowanej przez niego ‘miłości’. Tymczasem z chwilą, gdy w końcu ujawniła się ciąża, ów ‘chłopak’ ulotnił się bezpowrotnie, zostawiając ją samej sobie – z oczekiwanym dzieckiem. Teraz dopiero obudziły się u niej ... resztki myślenia. Zdołała wydobyć z siebie w tej chwili już tylko gorzkie stwierdzenie: „Ja się łudziłam, że on kocha – mnie. Tymczasem jemu chodziło jedynie o moje ... kobiece ciało”.

(kB)
Również ci małżonkowie przeżywają swą więź w pełni otwartości na dalszy wzrost rodziny. - Jan Paweł II mówi: Rodzina jest wyrazem takiej Miłości: Cywilizacji Miłości. Jest jej zaczynem. Można powiedzieć, iż poprzez rodzinę przepływa główny nurt Cywilizacji Miłości. Jeżeli cywilizacja ta nie ma pozostać utopią, w takim razie w rodzinie powinna szukać swych społecznych podstaw (LR 15).

Sam w sobie ‘seks’ nie jest w stanie zaspokoić głębi człowieczeństwa. Swoistym tego świadectwem są związki partnerskie homoseksualistów i lesbijek, które z zasady trwają nie dłużej jak jeden rok, czasem do półtorej roku, z pełną otwartością w tym czasie na nadarzające się jakiekolwiek inne sposobności seksualne: obojętne czy homo-, czy heteroseksualne. Głębia człowieczeństwa zdąża w sposób nieutulony do pełni. Tej zaś nie jest w stanie zapewnić eksploatacja wymiaru samego tylko ‘ciała’ i stymulacja jego możliwości seksualnych.
– Jakżeż wciąż aktualne jest wyznanie św. Augustyna: „Stworzyłeś nas, Boże, dla siebie – i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie” (św.Augustyn, Wyznania, Księga I, nr 1; RH 18; LM-1985, 15).

Co więcej zaś, postępująca zatrata wewnętrznej wolności (= zniewolenie grzechu w okowach Złego: szatana) w następstwie bezwolnego podążania za popędem-porywem pożądliwości płciowej, która natarczywie daje znać o sobie, staje się proporcjonalnie wzrastającym śmiertelnym zagrożeniem w aspekcie spraw definitywnych człowieka.

Rzeczywistości istnienia życia poza progiem śmierci – owego nieuniknionego ‘co potem’ – wraz z koniecznością rozliczenia się ze swego postępowania etycznego, nie jest w stanie przekreślić żadna nie-wiara ‘w nic w ogóle’, ani a-teizm czy nawet anty-teizm. Sprawozdawczości tej nie zdoła podważyć żaden system religijny, który by z góry wykluczał końcową treść apostolskiego Wyznania Wiary: „Wierzę ... w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny ...” (czyli zmartwychwstanie poszczególnego człowieka-‘ciała’ itd. Powszechnego zmartwychwstania ciała nie przyjmują m.in. Wyznawcy Jehowy; wbrew jednoznacznej wymowie Pisma świętego, na które się wciąż powołują, filtrując je jednak według własnych arbitralnych założeń, czyli usiłując być ponad Słowem Bożym).

Jezus mówi w pewnej chwili w swym pełnym ciepła słowie – o swych własnych odniesieniach do Ojca w łonie Trójcy Świętej. Po czym jednak przechodzi zaraz do ściśle z tymi odniesieniami w ramach samej Trójcy – sobie przez Ojca zleconego zadania: dokonania dzieła odkupienia człowieka, oraz związanych z nim konsekwencji:

„... Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach,
usłyszą głos Jego (= Syna Człowieczego: Jezusa Chrystusa):
a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia;
ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia ...” (J 5,28n).

Dzisiejszy młody człowiek jest niemal z zasady wielorako poddawany stałym, nachalnie się narzucającym bodźcom seksualnym. Seksualizm wlewa się w wyobraźnię i życie szerokim nurtem poprzez coraz inne kanały. Ludzie młodzi nie zdają sobie sprawy, że niezależnie od własnej słabości moralnej stają się łatwo ofiarami perfidnie narzucanych trendów seksualnych dominującej sfery społeczno-politycznej. Ta zaś, nastawiona na konsumizm i nieliczenie się z etyką, jaskrawo ignorująca Boga i sprawozdawczość człowieka przed Bogiem, pogrąża społeczeństwo w chaos społeczny i etyczny. Wiedzie całe społeczeństwa z jednej hańby seksualnej w jeszcze bardziej poniżającą hańbę drugą. Jednocześnie promuje coraz bardziej wyrafinowane wynaturzenia, jakich nie spotyka się w świecie zwierząt.

Naocznym tego przykładem jest wymuszana przez nieznaczny odsetek niezrównoważonych, psychicznie chorych osób, które jednak potrafią się zrzeszać w kręgi ‘gender’, akceptacja społeczna homoseksualizmu i związków lesbijskich. Organizując się w zrzeszenia, narzucają one społeczeństwu ideologię ‘gender mainstraeming’. Opanowali do perfekcji technikę zasypywania społeczeństwa swym głośnym krzykiem, urządzaniem hucznych manifestacji, a z kolei skutecznie szermują bronią zastraszania ludzi zdrowo myślących. Wprowadzają świadomie – a wysoce perfidnie w błąd opinię społeczną, a nawet instytucje międzynarodowe, wymuszając dla swej nieznacznej mniejszości ludnościowej przyznawanie coraz dalej posuwanych uprzywilejowań prawnych, o jakich marzyć nie mogą małżeństwa i rodziny. Tymi metodami posługują się na co dzień przedstawicieli ideologii gender oraz gender mainstreaming (omówieniu tego tematu poświęcony jest rozdział 3 w niniejszej części VI).
– Trudno, żeby wspomniane walki ideologiczne nie odbiły się złowrogim echem na umysłowości zwłaszcza młodego człowieku, przede wszystkim gdy brak mu głębszych podstaw wiary.

Tymczasem przy zrozumiałym zainteresowaniu człowieka młodego zakresem spraw związanych z płciowością nie sposób uchylić się na dłuższą metę od równolegle pojawiającego się podstawowego pytania: ‘Co się stanie ... potem?’ (zob. wyż.: Co się stanie ‘potem’?) Przekroczenie progu wieczności stanie się chwilą spotkania twarzą w twarz z Synem Człowieczym już uwielbionym, „Sędzią żywych i umarłych” (Dz 10,42) – zgodnie chociażby z dopiero co przytoczoną wypowiedzią samego Chrystusa o umarłych, którzy „... usłyszą głos Syna Człowieczego ...” (zob. wyż.: Zmarli usłyszą głos Syna Człowieczego).

Na swój sposób wyraża tę samą rzeczywistość zwięźle Apostoł Narodów – św. Paweł:

„Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa,
aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki
dokonane w ciele – złe lub dobre” (2 Kor 5,10; por. Rz 14,9n).

Wspomniane ‘potem’, które nie może nie nadejść, nastąpi bardzo prawdopodobnie w chwili najmniej spodziewanej. Bywa, że dotyczy to również osób w bardzo młodym wieku. Przypominał o tym z całą powagą Odkupiciel człowieka, chociażby w przypowieści o pannach roztropnych i nieroztropnych. Nie żeby zastraszać, a natomiast życie układać w sposób godny podarowanego sobie człowieczeństwa, które niezbywalnie wyposażone jest w dar samo-świadomości, samo-stanowienia, zdolności podejmowania odpowiedzialności (zob. wyż., np.: Jeszcze raz: niezbywalne przymioty ludzkiej osoby):

„... W końcu przyszły i pozostałe panny, prosząc: ‘Panie, panie, otwórz nam’.
Lecz On odpowiedział: ‘Zaprawdę powiadam wam, nie znam was’!
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25,11nn).

Do tego samego stwierdzenia nawiązywał Chrystus i w wielu innych okolicznościach, np.:

„... Albowiem jak w czasie przed potopem: jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia,
kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich,
tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego ...
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie ...
Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Mt 24,38nn.42.44.50).

Kompetencja Kościoła w zakresie seksualności

Nie pobłądzi więc młody człowiek ani ci dwoje: para narzeczeńska, gdy przyjrzą się kwestii podejmowania współżycia przed ślubem jeszcze raz – z dystansu. Wbrew tu i ówdzie zakorzenionym praktykom ignorowania Bożej naglącej prośby, opatrzonej sankcją utraty życia wiecznego, stajemy na naszej stronie niezłomnie na stanowisku wyrażonym w przykazaniu tego Boga, który jest – Miłością również wtedy, gdy swemu żywemu Obrazowi: mężczyźnie i kobiecie, uświadamia jednoznacznie: „Nie będziesz cudzołożył!”

Przykazanie to brzmi jednoznacznie zarówno w odniesieniu do małżeństw, jak i osób przygotowujących się dopiero do małżeństwa, a z kolei do każdego pozostałego człowieka – niezależnie od stanu i wieku. Zawierzamy Bożej Mądrości i ‘Sercu’ tego Boga, który doskonale rozumie, co to znaczy: kochać. I który dobrze wie, „co w człowieku się kryje” (J 2,25). Jeśli proponuje nagląco tak jednoznaczne przykazanie, służy ponad wątpliwość właściwie pojętemu dobru Człowieka: mężczyzny i kobiety. Niezależnie od tego, czy Boże ‘argumenty’ do kogoś przemawiają, czy nie.

Zdajemy sobie sprawę, że wielu młodym trudno pogodzić się ze stanowiskiem ... Boga. Nauczanie zaś Kościoła w tym względzie nie jest wymyślaniem jakichkolwiek ‘nowych’ nakazów-zakazów. Nie ma ono też nic wspólnego z ‘łamaniem sumienia’ zakochanych i występowaniem przeciw ‘miłości’. Nauczanie Kościoła jest każdorazowo jedynie wyjaśnieniem Bożego Prawa, które nie zna np. ‘rozcieńczonej wersji’ owego „Nie będziesz cudzołożył” w odniesieniu dajmy na to do ... narzeczeństw (nie wspominając już o odniesieniach homoseksualnych czy lesbijskich).
– Nauczanie Kościoła cieszy się zarazem pieczęcią Prawdy Bożego Objawienia. Prawo to wskazuje zarazem na jedyną drogę do wzrastania w godności, jaka właściwej jest miłości par zarówno narzeczeńskich, jak następnie małżeńskich.

Dwojgu bezpośrednio zaangażowanych osób, zdecydowanych na zawarcie związku małżeńskiego, niekiedy trudno zaakceptować taką ocenę Bożego przykazania. Tak bywa szczególnie w przypadku być może dotąd już dobrze zakorzenionego współżycia płciowego, jakoby oboje byli od dawna pełnoprawnym, sakramentalnym małżeństwem.

Jednakże Bóg, który naprawdę jest – Miłością, nie może przeczyć sobie samemu, dając w pewnej chwili ‘zielone światło’ na działania, które by z istoty swej były złem. Czyżby Słowo-Boże-Pisane, tzn. Pismo święte, błądziło, albo też autor biblijny miał nie zrozumieć objawiającego się Boga, gdy pisze jakże bardzo jednoznacznie – czy to na tym miejscu z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, czy też na szeregu innych miejscach Słowa-Bożego-Pisanego – językiem wciąż takim samym:

„Nie łudźcie się!
Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli,
ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani ..., ani ...
nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,9n; oraz zob. Ga 5,19nn; Ef 5,5; Ap 21,8; 22,15)?

Skoro tak brzmi Pismo święte, które jest Słowem-Bożym-Pisanym, dokładniej mówiąc: Słowem-Synem, drugą Osobą Trójcy Świętej, która z Tchnienia Ducha Świętego ‘przetłumaczyła’ mowę samego Boga na mowę ludzką (por. DV 9c.12a.13b), to czymże by miał być Kościół założony przez Chrystusa, żeby to Boże Słowo zmienić i je ... rozcieńczyć? Bo i sam On, Syn Boży Wcielony, nie czuje się kompetentny zmienić w czymkolwiek trudnych poleceń Ojca, zawierzając we wszystkim Jego Miłości.

Z jakimż zawierzeniem Prawdzie Objawienia zwraca na to uwagę Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice:

„... Z głębokim przejęciem słuchamy samego Chrystusa, kiedy mówi:
‘Nauka, którą słyszycie, nie jest Moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca’.
– Czyż w tych słowach naszego Mistrza nie dochodzi do głosu ta właśnie odpowiedzialność za prawdę objawioną, która jest ‘własnością’ samego Boga, a nawet On, ‘Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca’ (J 14,24) – gdy ją przekazuje jako Prorok i Nauczyciel – czuje potrzebę podkreślenia, że czyni to z całą wiernością dla jej Boskiego Źródła.
Ta sama wierność musi być konstytutywną właściwością wiary Kościoła, zarówno wówczas, gdy Kościół naucza, jak też, gdy wyznaje ...” (RH 19).

To wszystko, czego nauczał i dokonywał Chrystus w ciągu swego krótkiego życia, przekazał On swym Apostołom oraz założonemu przez siebie Kościołowi. Zgodnie ze zleconą sobie misją w dniu Wniebowstąpienia Odkupiciela – winien Kościół nauczać nie czego innego, a tego wszystkiego, czego nauczał Chrystus:

„... Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu ...
Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem ...!” (Mt 28,19n).

(kB)
Bazylika św. Krzyża w Krakowie-Mogila: Wierni modlący się w Cudownej Kaplicy przed wizerunkiem Ukrzyżowanego Jezusa Mogilskiego. - Bazylika św. Krzyża, Opactwa OO.Cystersów w Krakowie-Mogile była jednym z bardzo ulubionych miejsc modlitwy dla Metropolity Krakowa, kard. Karola Wojtyły. Przybywał on tutaj często, by pomodlić się w Cudownej Kaplicy incognito - bez rozgłosu. Nowa Huta - taka jest nazwa tej dzielnicy Krakowa, powstająca jako rozbudowany Kraków od jego wschodniej strony, miała być według planów władz komunistycznych miastem ateistycznym. Miało tu nie być miejsca na jakikolwiek ośrodek kultu religijnego. Jedynym punktem duszpasterstwa była wtedy przez długie lata ta właśnie Bazylika: OO. Cystersów, którzy są kustoszami Chrystusa Ukrzyżowanego Mogilskiego. Nic dziwnego, że w czasie swego pobytu w Mogile (9.VI.1979), Jan Paweł II tutaj właśnie wygłosił swoją pierwszą homilię poświęconą ludzkiej pracy. Mówił m.in.: Nie można oddzielić krzyża od ludzkiej pracy. Nie można oddzielić Chrystusa od ludzkiej pracy.
– Jak wiele znaczy to Cysterskie Opactwo dla Jana Pawła II, świadczą słowa wypowiedziane przez niego 15.VI.1999 r. na Krakowskich Błoniach, odczytane wtedy w jego zastępstwie przez kardynała Franciszka Macharskiego: Jak wiele zawdzięcza Kościół Krakowski sanktuarium w Mogile, które przez wiele lat było jedynym miejscem duszpasterstwa dla powstającej Nowej Huty, zagrożonej ateizacją!

Nic dziwnego, że kolejni widzialni zastępcy Chrystusa na ziemi – Papieże, w których skupia się mandat Chrystusowy, stwierdzają z całą szczerością i pokorą, iż Kościół nie jest kompetentny do wprowadzenia w Boże przykazania jakichkolwiek zmian: rozcieńczeń czy obostrzeń. Dotyczy to m.in. nie pozostawiającego miejsca na jakąkolwiek niejasność Przykazania VI: „Nie będziesz cudzołożył”.

Wypada podkreślić jeszcze raz – z całą mocą treści tego stwierdzenia: nie istnieje żadna ‘rozcieńczona’ wersja tegoż Bożego Przykazania w odniesieniu np. do etapu narzeczeństwa. Ci dwoje pozostają względem siebie do samej chwili wyrażenia sobie wzajemnie zgody małżeńskiej w obliczu przedstawiciela Boga i społeczności Kościoła – w pełnym tego słowa znaczeniu wciąż jeszcze nie-mężem i nie-żoną.

Stąd rozumiemy pokorne, a zarazem jednoznaczne słowa papieża Paweł VI z jego encykliki Humanae Vitae (1968 r.). Słowa te uwydatnił on w duchu szczególniej go zobowiązującej wierności wobec zwierzonego mu przez Chrystusa stanowiska swego widzialnego zastępcy na ziemi. Podkreśla on mianowicie, że Kościołowi nie przysługuje żadna władza wprowadzania jakichkolwiek zmian w Bożym przykazaniu:

„Ponieważ Kościół nie jest twórcą obydwu tych praw (= prawa etycznego naturalnego, jak i tego płynącego z Ewangelii Chrystusa), dlatego też nie może być ich sędzią (łac. eiusdem non árbitra = nie może być jego arbitralnym interpretatorem),
lecz jedynie stróżem i tłumaczem (łac. tantummodo custos atque interpres esse potest).
– Nie wolno mu więc nigdy ogłaszać za dozwolone tego, co w rzeczywistości jest niedozwolone, gdyż z natury swej stoi zawsze w sprzeczności z prawdziwym dobrem człowieka” (HV 18) (łac.: eique numquam fas erit licitum declarare, quod revera illicitum est, cum id suapte natura germano hominis bono semper repugnet: HV 18; por. tamże, nr 14.
– Zob. do tego ponadto – VSp 78-83: Czyny z istoty swej złe. Częściowe omówienie zob. wyż.: Kryteria uznania czynu za dobry)
.

Dopiero co przytoczone słowa z „Humanae vitae” dotyczą co prawda bezpośrednio stosowania jakich bądź sposobów zapobiegania ciąży w małżeństwie. Niemniej tym bardziej są one autorytatywnym wyjaśnieniem prawa tego Boga, który jest Miłością – w odniesieniu do osób, które w ogóle małżeństwem nie są.
– Wciąż też w pełni aktualne są słowa Mistrza z Nazaretu, który w Kazaniu na Górze stwierdza bez niedomówień – w odniesieniu również do osób przeżywających etap narzeczeństwa, chociażby bliskiego zawarcia małżeństwa:

„Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż.
A Ja wam powiadam:
Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę,
już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa ...” (Mt 5,27n; zob. też w.31n; 19,3-9; itd.).

Jeśli tak wypowiada się Namiestnik Chrystusa na ziemi, czymże są w zestawieniu z jego słowami chociażby niezwykle silne naciski ze strony dajmy na to promotorów rewolucji seksualnej oraz ośrodków światowej władzy ONZ, WHO, UE itp., którzy wymuszają na podległych sobie państwach bezdyskusyjne przyjęcie i wprowadzenie w życie ideologii „gender” oraz „gender mainstreaming” ? Ta przecież totalnie nie liczy się z osobową naturą człowieka, ani jego niezbywalną odpowiedzialnością etyczną, jednocześnie niszcząc stworzone przez Boga – a nie człowieka, małżeństwo oraz rodzinę.
– Wytyczną postępowania pozostaje wciąż nieustraszona postawa postawa Apostołów w obliczu wszelkich groźnych nacisków, a nawet perspektywy tortur i śmierci w obronie prawa Bożego:

„Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych
bardziej słuchać was – niż Boga?” (Dz 4,19. – Dokładniej na ten temat poniżej, w 3 rozdz. niniejszej VI części).

Walka wręcz z ... Bogiem

W sytuacji może i buntu ze strony niejednego spośród młodych, a także osób starszych, którzy odwołują się z niebywałym naciskiem na przysługujące im ‘prawo’ (kto by im takiego ‘prawa’ mógł udzielić?) wyrażania sobie miłości poprzez intymność płciową, a w każdym razie zachowania się względem siebie ‘jak im się podoba’, nasuwa się w końcu zasadnicze pytanie: Kto tu ma rację – Bóg, czy ci dwoje?

Zapewne bardzo to niezręczna sytuacja, gdy ‘walka’ musi się toczyć o to, której ze stron przysługuje prawo ‘pierwszeństwa’. Stronami są tutaj: z jednej strony Bóg – a z drugiej Jego stworzenie: człowiek! Czy samo to zestawienie nie wywołuje zdumienia ... Natury? Człowiek ... wzywa do ‘pojedynku’ z sobą ... samego Boga: Stworzyciela nieba i ziemi!

Można sobie z góry podarować głośne słowa tych, którzy powiadają, iż są ateistami – i wobec tego w Boga ... nie wierzą. Tego rodzaju powiedzenie jest z zasady zasłoną dymną, która zupełnie na nic się nie przyda: ani na teraz, ani tym bardziej na moment ostateczny: gdy trzeba będzie przekroczyć próg wieczności.

Trzeba zdobyć się na odwagę i zdać sobie jasno sprawę, że kwestia przyjęcia względnie nie-przyjęcia Bożego przykazania jest w aspekcie bytu niesłychaną prowokacją stworzenia w stosunku do Boga: Stworzyciela. Człowiek – w tym wypadku dajmy na to dwoje młodych, ale i tylu dorosłych, stawia sobie sprecyzowany cel:

Twoje Przykazanie, Boże, jednoznacznie odrzucamy.
Treść jego brzmienia dobrze znamy.
Tobą, Boże, my się nie przejmujemy.


Ty Boże, Autorze tego Przykazania!
Ciebie po prostu nie posłuchamy!

W poszukiwaniu namiastki, zdolnej w pewnej mierze usprawiedliwić tak przyjętą postawę, człowiek przyzywa Boga na sąd. Człowiek zmusza Boga, by się przed nim ‘wytłumaczył’ z wydanego przez siebie przykazania: „Nie będziesz cudzołożył ...!”

Jak bardzo jednak młodzi, ale i starsi – nie chcą słyszeć o tym, by pomyśleć nad istotą swojej postawy wobec Boga w chwili popełniania grzechu! Wszelka myśl o Bogu staje się w takim momencie bardzo niewygodna. Przeszkadza wyraźnie w podążaniu za i tak już podjętą decyzją: Boga i tak – nie posłucham ...! Bóg ... jest przestarzały. Któż by się jeszcze Bogiem przejmował?!
– Przy czym Zły, „ojciec kłamstwa” (J 8,44), każe usidlonemu przez siebie człowiekowi po prostu wykluczyć wszelkie myślenie o Bogu, a działać tak, „jakby Boga nie było ...”.

Dziwne to jednak, że ten sam człowiek spętany kajdanami grzechu, który Boga nie chce słuchać, bez oporu – a „do joty” wykonuje rozkaz za rozkazem, wydawany mu przez ... Złego (!). Jego słuchać – to sama przyjemność (niedługo okaże się jaskrawo: ze zgrzytaniem zębów!). Byle tylko nie posłuchać ... Boga!

Człowiek-w-grzechu uruchamia więc – na polecenie-rozkaz Złego, funkcję nie-przyjmowania do wiadomości, że Bóg ... JEST. Jeden i drugi partner seksualny udaje przed sobą i tym drugim, że o Bogu nigdy nie słyszał; że nigdy nie zetknął się z czymś w rodzaju tzw. ‘VI-go przykazania’! Ci dwoje pozwalają się natomiast unosić biernie, a z przyjemnymi wrażeniami seksualnymi, porywom pożądliwości: przysłowiowo ‘jak ... zdechłe ryby’. Na rozkaz Złego blokują u siebie wzajemnie wszelką myśl o odpowiedzialności etycznej sprawozdawczej, o życiu wiecznym, o konsekwencjach doczesnych i wiecznych aktualnie dokonywanego czynu.

Wyraźnie też nie chcą dopuścić myśli o możliwości ... poczęcia – w konsekwencji podjętych eksperymentów seksualnych. Celem i sensem tych działań staje się zagarnianie maksimum przyjemności własnej poprzez wyżycie się seksualne na ciele partnera: doznanie przyjemności – nie miłości, a ... masturbacji.

W razie początkowo być może głośno odzywającego się głosu Słowa Bożego w „najtajniejszym ośrodku i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa ... nakazem: Czyń to, tamtego unikaj ...” (DeV 43), wyciszają go skutecznie, rozkazując (!) Bogu:

Milcz !
Czy wreszcie przestaniesz ?
Wiem, co czynię w tej chwili !

My dobrze wiemy,
co nam potrzebne w przypływie ‘miłości’!

Bóg mimo wszystko nadal, chociaż coraz ciszej, błaga jednego i drugiego, by zawrócili – i odwrócili się od wchodzenia przez „szeroką ... bramę i przestronną ... drogę, która wiedzie do zguby”  (Mt 7,13).

W końcu jednak głos ten rzeczywiście milknie: na rozkaz stworzenia Bożej w tej chwili dogłębnie zranionej Miłości.

Narzucają się jeden raz więcej słowa Odkupiciela przekazane przez św. Faustynę Kowalską:

„Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia,
przez niepowodzenia i cierpienia ..., przemawiam przez głos Kościoła,
a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich,
zostawiając ich samym sobie – i daję im wszystko, czego pragną ...” (DzF 1728).

Groźny to znak, gdy człowiekowi spełniają się wszystkie zachcianki – m.in. w zakresie czynów, które są sprzeczne z Bożymi przykazaniami. Może to być wyraz ostatniego sygnału, gdy w tej chwili spełnia się wola nie Boża, lecz odnośnego owego człowieka. Bóg niemal definitywnie opuszcza grzesznika ... na jego zdecydowane ‘życzenie’ ...!

Odkupiciel zapuka do jego serca kiedyś oczywiście jeszcze raz: po raz ostatni. Będzie to chwila, gdy ów człowiek znajdzie się na progu wieczności. Obojętne, czy to ateista, czy wyznawca którejkolwiek z religii światowych: religii objawienia Bożego, czy sztucznej ‘religii’ wymyślonej przez człowieka, który Boga jako ‘bożka’ sobie jedynie ‘stwarza’, stając się zatem ‘stworzycielem i panem’ owego ... bożka.

Budzi się pytanie: Czy to serce człowiecze, przyzwyczajone do systematycznego nie-dopuszczania Odkupiciela do głosu, w tej definitywnej chwili życia, gdy ważą się jego losy na życie wieczne – na to ostatnie zapukanie Odkupiciela do jego serca ... otworzy się w geście zaproszenia?

Bilans faktów

Bilans faktów i wydarzeń w momencie postawienia na przekór Bogu ‘na swoim’ – za cenę zignorowania przykazania, jakie Bóg nagląco proponuje, a przecież jego zachowania nigdy nie wymusza, można by przedstawić w ukazanej tu tabeli:

Wygrywa: ... Zły
Przegrywa: ... Zwiedziony, przez Złego skutecznie zniewolony Boży żywy Obraz
Doraźnie: Będzie mu się wydawało, że stał się wreszcie ... ‘wolny’: bo strząsnął z siebie ‘nieznośne’ jarzmo ... Bożego przykazania
‘Wolność’: Wybiera dobrowolnie: niewolę u swego nowego ‘pana’: Szatana
Przebiegłość: Zły dyplomatycznie nie ujawnia swojego ... Imienia.
Skuteczniej mu działać w ‘mętnej wodzie’
Wypłata: Swej ofierze Zły wypłaca sowicie tym, czym dysponuje:
„Zapłatą za grzech jest ... Śmierć” (Rz 6,23).
Będzie to życie-na-zawsze ... w wiecznym potępieniu ...
Taka zdecydowanie jest wolna wola ... Bożego Obrazu!
Bóg: Nieutulony krzyk Boga:
Dziecko Mego Bólu! Ja Cię odkupiłem!
Ale: Ty Krwi Odkupienia nie przyjmujesz!
Wobec tego niech ci się stanie według słowa Twego – nie Mojego. Skoro taka niezmiennie jest wola TWOJA,
niech się spełni Twe życzenie – tym razem już na wieczność:

Odejdź – na zawsze
do NIE-miłości, NIE-życia
...!
przy zachowanym istnieniu ... na zawsze.

Taką sobie obierasz wiecznośc
w swym wolnym wyborze !

Zdarza się cud Bożego Miłosierdzia, że grzesznik ‘w’ grzechu i po nim ... nie od razu umiera. Bóg darowuje mu jeszcze ... szansę na odwrót od złego ...!

Czy znajdzie się dla niego „czas-miejsce-przestrzeń ... nawrócenia” (por. Mdr 12,10.19; Hbr 12,17)? Ze strony Boga – szansa taka każdemu grzesznikowi ponad wątpliwość zostaje użyczona.
– Czy jednak grzesznik posłucha – chociażby dopiero teraz – głosu Odkupiciela? Czy też ulegnie przerażeniu, zastraszeniu i ‘gwałtowi-presji’, jaką na niego wywiera Zły, który po zwabieniu w grzech – blokuje ze wszystkich sił jego kontakt z Bożą łaską, a pogrąża swą ofiarę coraz głębiej w samej już tylko rozpaczy? Bo przecież rozpacz nigdy nie pochodzi od ... Boga!

(6.6 kB)

Dopiero co wzmiankowana ‘walka wręcz’ z samym Bogiem – w praktycznym działaniu nie bywa ujęta jako aż tak jaskrawo sformułowany rzeczywisty ‘pojedynek’ z Bogiem. Ci dwoje wyraźnie uchylają się od myślenia o Bogu. Woleliby nie atakować Boga wprost. Uciekają się raczej do ‘metody’ jedynie ... ignorowania Boga: udawania, że o Bogu nic nie wiedzą i o Jego istnieniu nigdy nie słyszeli. Przechodzą na działanie podsunięte im przez Złego, który skwapliwie nawiązuje do instynktowej ciekawości seksualnej (a człowiek powołany jest do kierowania się nie instynktami, lecz podarowaną sobie godnością osoby).
– Poza tym, Zły doskonale zna ‘słabe punkty’ moralne człowieka. Ułatwia mu to znakomicie osiągnięcie zamierzonego celu: skutecznego odcięcia tych dwojga od Boga.

Jakże trafnie demaskuje Jan Paweł II tę jego metodę! Polega ona na wykorzystaniu dzieła stworzenia jako podarowanego dobra, m.in. Bożego daru płciowości – przeciw celowości, jaką w nią wpisał Stworzyciel:

„... Od początku (Szatan) wykorzystuje dzieło stworzenia
przeciw zbawieniu,
przeciw Przymierzu i
zjednoczeniu z Bogiem ...” (DeV 27).

Opisana sytuacja narzeczeństw współżyjących ze sobą, podobnie jak jakichkolwiek innych partnerstw seksualnych – staje się tym samym odzwierciedleniem grzechu typu budowniczych miasta i wieży Babel (zob. Rdz 11,1-9). Tamtejsi ludzie kierowali się w swym konsumizmie typową zasadą: ‘Damy sobie radę sami. Bóg jest nam nie-potrzebny’. Pisze Jan Paweł II:

„... Ludzie postanowili, że zbudują miasto,
zjednoczą się w społeczeństwo (por. hasło-obłuda: ‘Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się ...’!)
i staną się silni i możni (silne, władcze, dobrze finansowane lobby gender, gender mainstreaming ...)
bez Boga, jeśli nie wprost wbrew Bogu ...” (RP 14).

Coś podobnego dzieje się w przypadku, gdy dwoje lub dwóch partnerów świadomie ignoruje Boże przykazanie: „Nie będziesz cudzołożył ...”. Taka para wmawia sobie, iż poszukują bycia jedno-w-miłości, jednakże wyraźnie „bez Boga”, a ściślej: dokładnie „wbrew Bogu” (RP 14).
– Taka sama postawa cechuje lobby gender, a tym bardziej gender-streaming: gejów-lesbijek w skali światowej, potężnie wspierane przez określone agendy międzynarodowej finansjery:

Geje-Lesbijki wszystkich krajów: Łączcie się ...!
Na przekór stworzonej natury, na przekór Bożemu prawu,
na przekór miłości godnej tego miana ...!
Byle zlikwidować małżeństwo.
Znieść raz na zawsze ... rodzinę!”

Jest jasne, że subiektywne nie-myślenie o Bogu i udawanie, iż Boga ‘nie ma’, nie jest w stanie wykreślić Boga z istniejącej rzeczywistości. Natomiast wszelkie tego rodzaju próby pozostawiają po sobie ból-jęk natury. Stworzenie, które jako „jedyne na świecie” jest przez Boga „chciane dla niego samego” (GS 24), dokonuje na sobie samym śmiertelnego samo-zranienia (por. Jan Paweł II – w RP 15: „Grzech ... jest to zatem akt samobójczy”). Staje się to równoznaczne z wyborem życia w wieczności – w „NIE-Domu Ojca” (J 14,2n).

Precz stąd Boże! Ja tu jestem ‘bogiem’!

Dopiero co przedstawiona próba wymknięcia się niejako od wprost Bogu wypowiedzianej walki poprzez Jego zignorowanie, jest oczywiście taktyką złudną. Zachowanie etyczne podejmowane w oparciu o wmówione sobie przekonanie, jakoby Boga i Jego przykazania ‘nie było’ przez nie-dopuszczenie myślenia o Bogu, ewentualnie przez nie-sprecyzowanie w sposób wyraźny intencji, iż to konkretne działanie będzie wprost sprzeczne z treścią Bożego przykazania, nie jest w stanie pomniejszyć faktu, że i w tym przypadku osoba, względnie osoby działające dopuszczają się „zła w oczach Bożych” (zob. np. 1 Krl 15,18), tzn. ostatecznie mimo wszystko zła w postaci grzechu – tego w typie grzechu-z-raju. Ci dwoje ogłoszają wtedy siebie samych jako ‘boga’ – w miejsce Boga Prawdy, którego w tejże chwili w swej świadomości detronizują.

(28 kB)
Zarząd Miasta Tarnów dba o przyozdobienie okresu wielkanocnego i Bożego Narodzenia w przedziwne ozdoby porozrzucone po całym mieści. Tutaj jedna z olbrzymich BOMBLI Bożonarodzeniowych, przez którą można śmiało przejść i odczuć na sobie klimat Rodziny Bożonarodzeniowej.

Nikt i nic nie zdoła pomniejszyć faktu, że i w tym przypadku powtarza się w całej ostrości scenariusz, jakiego świadkiem stał się ogród w raju.
– Tak też wyraża się o grzechu budowniczych miasta i wieży Babel (= typowego grzechu ignorowania Boga) Jan Paweł II:

„... W obydwu przypadkach (grzechu z Babel: Rdz 11; w zestawieniu z grzechem z raju: Rdz 3,5)
stajemy w obliczu wyłączenia Boga poprzez otwarte sprzeciwienie się Jego przykazaniu,
poprzez rywalizację z Nim, złudne dążenie do bycia ‘jako On’ ...” (RP 14).

Niezależnie od tych słów papieskich wypada też stale zdawać sobie sprawę z indywidualnej, nieodstępnej i nieprzekazywalnej odpowiedzialności z racji każdego czynu. Nikt i nic nie zwolnią od tej odpowiedzialności kogokolwiek. Stąd też z góry chybionym działaniem byłoby odwoływać się na przepotężne naciski odgórne, wymuszające takie czy inne działani po linii chociażby ‘gender’, czy też na presję wywieraną przez najbliższe otoczenie, które nagminnie szydzi z Bożego przykazania i wierności normie etycznej Bożej, łącznie ze ‘staromodnymi’ przykazaniami Bożymi i kościelnymi.

Dla przypomnienia przytoczymy ponownie zwięzłe słowa Jana Pawła II na temat niezbywalnej osobistej odpowiedzialności:

„... Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego
bardziej osobistego i nieprzekazywalnego,
jak zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

Niezmiennie aktualny jest fakt, że spoza również tego, wewnętrznego zmobilizowania wymagającego przykazania: „Nie będziesz cudzołożył’, spoziera Osoba Tego, który „Jeden tylko jest Dobry” (Mt 19,17). Zatem i tutaj mamy przed sobą najpierw Osobę Boga który jest Miłością i dobrze się ‘zna’ na miłości, a dopiero wtórnie wydaje on przez swoją miłość polecenie-przykazanie.

Podkreślamy ponownie fakt, że Bóg naprawdę nie jest zdolny wyrządzić swemu żywemu Obrazowi jakąkolwiek krzywdę. Również wtedy, gdy mu wręcza omawiane właśnie, wymagające przykazanie VI. Właśnie w tym przejawia się Jego miłość do człowieka, że tak bardzo nagląco prosi tych dwoje – ku ich wielorakiemu dobru, o przyjęcie ‘sercem’ daru tego przykazania. Jest ono wszystkim innym, a nie administracyjnym ‘przepisem’ w postaci zakazu-dla-zakazu. Bóg nie tylko nie walczy przeciw ‘miłości’, lecz przeciwnie: walczy o to, żeby ‘miłość’ była istotnie ’miłością’.

W tym duchu trzeba nam stwierdzić, iż przykazanie VI jest darem płynącym z Jego Bożego Serca, które promuje miłość tych dwojga zgodnie z jej najgłębszą istotą: jako daru osoby-dla-osoby. Miłości nie ma w przypadku zagarniania seksu jako ‘rzeczy’ dla możliwie najskuteczniejszego samolubnego upajania się nim.

Gdy jednak ci dwoje zakochani – mamy w tej chwili na myśli pary narzeczeńskie, przechodzą na formy intymności płciowej, których podejmowanie z Bożego ustanowienia jest „właściwe i wyłączne” (FC 11; HV 8) jedynie w ramach ważnie zawartego małżeństwa, zaczyna się dziać coś niepojętego w porządku całego stworzenia. Ci dwoje wywracaliby w tej chwili porządek natury. Człowiek-stworzenie przywoływałby ‘do porządku’ swojego Stworzyciela! Tacy dwoje odnieśliby się do Boga buntowniczo i zaczęliby wydawać Jemu – Bogu – ... rozkazy! Ogłosiliby się samozwańczo jako ‘sędziowie’, by zasiąść do sądu nad Bogiem: Stworzycielem również ich obojga!

Bunt przeciw VI przykazaniu przeradza się w swoisty ‘zamach stanu’: pozbawienie Tego, który jest Bogiem-Prawdą, Jego Boskiej godności i stanowiska. Człowiek siebie ogłasza ‘bogiem’ – ponad Bogiem Trójjedynym. Jednocześnie niejako „miażdży Głowę” Boga Miłości-Życia (por. Rdz 3,15) – pojmując swoje zachowanie jako ludzką ‘karę’ wymierzoną Bogu za wydane przez Niego ‘nie-ludzkie’ przykazanie VI. Człowiek bowiem, w tym wypadku ci dwoje – oraz wszyscy działający na ich podobieństwo, uznaliby Boga w tej chwili – za poduszczeniem Złego – za swego najgorszego wroga. Wroga tego trzeba skutecznie wyelminować, a najlepiej – po prostu ... zabić Go!

Tak sytuację grzechu przedstawia syntetycznie Jan Paweł II:

„Oto bowiem, wbrew całemu świadectwu stworzenia oraz zbawczej ekonomii z nim związanej, ‘duch ciemności’ (Ef 6,12; Łk 22,53: Szatan) potrafi ukazać Boga jako przeciwnika swego stworzenia, a przede wszystkim przeciwnika człowieka, jako źródło niebezpieczeństwa i zagrożenia dla człowieka.
– W ten sposób zostaje zaszczepiony przez szatana w psychice człowieka bakcyl sprzeciwu wobec Tego, który ‘od początku’ ma być przeciwnikiem człowieka – a nie Ojcem.
– Człowiek został wyzwany, aby stawał się przeciwnikiem Boga!” (DeV 38).

Wyrażamy się drastycznie, ale w pełni zgodnie z prawdą bytu. Dokładnie to dzieje się za każdym razem, gdy np. dwoje narzeczonych, a może jedynie dwie seks-osoby, albo z kolei ci narzucający społeczeństwom i państwom swoje ideologie gender-mainstreamowe – rozkazują Trójjedynemu poprzez swoje zachowania seksualne:

Precz stąd, Boże!
I tak Cię nie posłuchamy!
Przykazania swoje zachowaj dla siebie!
Nie masz prawa nam cokolwiek dyktować!
Wiemy co robić, żeby się trochę ‘pokochać’ !
Tu tylko my ustalamy sobie zasady!
My dla siebie ‘bogiem’ jesteśmy ...!

W swym poszanowaniu dla godności wolnej woli swego stworzenia – Bóg w swej Bożej pokorze tych Jemu rozkazujących ... natychmiast posłucha. W tejże chwili opuszcza serce człowieka, w którym dotąd przebywał jako Bóg pokoju i pełni błogosławieństwa (zob. 1 Kor 3,16; J 14,21nn). Boża świątynia staje się w tejże sekundzie ... rumowiskiem: zawaliskiem (zob. 1 Kor 3,17). Z tym tylko, że zawalisko to staje się tym samym siedliskiem wszelkiej obrzydliwości, którą władczo zajmuje dla siebie i zastępów upadłych aniołów ... Zły.

Czy Zły ... ‘wspomoże’ człowieka w krytycznym momencie, gdy ważyć się będą losy jego życia – wiecznego?

Czy to rozważanie jest słowem-straszydłem?

Znajdą się tacy, którzy sami nie mając czystego sumienia, wmówią sobie i innym, że powyższe słowa są chorą fikcją, która nie ma podstaw w rzeczywistości. W głośnym proteście będą wołać:

(0,25 kB)  Jeden powie: Słowa te i obrazy – to czysta przesada! Autor niniejszej strony musi tak mówić, bo jest ... księdzem – katolickim!
(0,24 kB)  Ktoś inny powie: Ja w tego Jezusa Chrystusa, o którym autor pisze, że On będzie „Sędzią żywych i umarłych” (Dz 10,42), w ogóle nie wierzę. On mi nic nie mówi!
(0,25 kB)  Ktoś jeszcze inny stwierdzi, że jest wyznawcą innej religii. Doda jeszcze: ‘Niech katolicy trzymają się swojej religii, a ja swojej’ !

Autor niniejszej strony jest rzeczywiście kapłanem w Kościele rzymsko-katolickim. Jednakże zamieszczone tutaj treści przedstawia on niemal niezależnie od przeżywanej wiary i swego związania z nauczaniem Kościoła, któremu skądinąd pragnie dochować pełnej wierności.

Natomiast w formie uzupełnienia wypada przypomnieć parę podstawowych faktów, które są niezależne od wiedzy i przyzwolenia kogokolwiek:

Przedstawiony tu Bóg Trójjedyny, oraz Boży Syn, będący jednocześnie Synem Maryi, jest zarazem tym Bogiem, który niezależnie od przyjmowanej czy nie przyjmowanej wiary – przemawia w sercu, tzn. sumieniu każdego człowieka bez wyjątku, czyli również w sercu człowieka-w-grzechu i po popełnionym przez niego grzechu (przykładem na to m.in. rozmowa Boga z Adamem-Ewą po ich upadku; Boga z Kainem: Rdz 3,9-19; 4,9-15; zob. EV 9.99). Bóg prosi grzesznika w swej Bożej pokorze i niepojętej miłości o ponowne „posłuszeństwo wierze” (Rz 1,5; 16,26) oraz o ponowne potwierdzenie wyboru drogi wiodącej do życia – wiecznego, poprzez wcielanie w życie Bożych przykazań, których treść – dla wszystkich taka sama – wyryta jest w sercu każdego człowieka: wierzącego i nie wierzącego.

Innymi słowy przedstawiona tu rzeczywistość: przez grzech Bogu prosto w twarz rzuconego „Nie będę Ci służył” (por. Jr 2,20) odnosi się jednakowo do katolików i nie-katolików, mahometan i buddystów, hindusów i wyznawców wszelkich innych religii, m.in. tych animistycznych religii Afryki czy innych kontynentów, podobnie jak i wyznawców jakichkolwiek wyznań czy systemów filozoficzno-religijnych. Powołanie do życia – wiecznego dotyczy jednakowo wszystkich ludzi wszystkich epok, kontynentów i przynależności etnicznej.
– Każdy też człowiek bez wyjątku stanie przed tym samym Jezusem Chrystusem, „Sędzią żywych i umarłych” (Dz 10,42), by zdać sprawę ze swych „uczynków dokonanych w ciele: złych lub dobrych” (2 Kor 5,10). Chociażby nawet ktoś za życia w tegoż Chrystusa nie wierzył i o Nim nic nie wiedział. Albowiem:

„... Nie ma w żadnym innym zbawienia,
gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego Imienia,
w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

Z kolei zaś do każdego człowieka z osobna wychodzi wiernie naprzeciw Odkupiciel człowieka Jezus Chrystus w sposób całkiem szczególny w chwili, gdy dany człowiek przekracza próg wieczności. Syn Boży i zarazem Człowieczy objawia się wtedy każdemu umierającemu jako ukrzyżowany – a zarazem zmartwychwstały (zob. J 14,2n), czyli jako Odkupiciel Człowieka (zob. dokładniej: Umierające Małe Dzieci – Niepełnosprawni – każdy). Każdego bowiem człowieka Jezus Chrystus „nabył” dla siebie – „za wielką cenę” (1 Kor 6,20; 1 P 1,18n): złożonego dla jego odkupienia-zbawienia daru swego Bożo-Ludzkiego życia.

Odkupiciel zapyta wtedy kolejnego Odkupionego przez siebie jeszcze raz – tym razem po raz ... ostatni:

Czy Ty Boga za swe grzechy – przepraszasz?
Czy życzysz sobie daru „krwi i wody”?
Tryskają one z Jego przebitego boku (por. J 19,34)
na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,28; J 20,23; Dz 2,38; itd.)?

To, co przedstawiamy na naszej stronie, dotyczy wciąż zbyt wielkiej stawki: definitywnego losu człowieka – tym razem jego ‘losu’ na zawsze: w życiu – wiecznym. Toteż poruszone tu treści są wszystkim innym, a nie wprowadzaniem w błąd w aspekcie Prawdy Bożego objawienia.

Tym samym jednak przedstawiony tu ‘przewrót natury’, jaki ktoś przeprowadza w chwili swego buntu przeciw Bogu, pociąga za sobą m.in. w przypadku odrzucenia czy to przykazania VI-go, czy któregokolwiek z pozostałych przykazań – Bogu w twarz rzucone aroganckie słowo:

Precz stąd Boże!
Nie masz tu nic do gadania!
Przykazania Twojego
i tak nie zachowam!

Rozważania dotyczące chwili ‘ostatecznej’ poszczególnego człowieka są zaiste wszystkim innym, a nie jedynie emocjonującym filmem z seriału horrorów.

Jest serdecznym, gorącym życzeniem piszącego tu autora, a tym bardziej Odkupiciela człowieka, Jego Matki Maryi oraz Anioła Stróża, jakiego każdy człowiek otrzymuje w darze od Ojca Niebieskiego w chwili poczęcia, by każdy człowiek żył zawsze w stanie łaski uświęcającej. Jest to niezastąpiony warunek, by w chwili ‘przechodzenia na drugi brzeg’ móc wyjść naprzeciw Odkupiciela z sercem przepełnionym radosną wdzięcznością za dar dosłyszenia i otwarcia się na Boży Głos, który przemawia w sercu człowieka po raz ostatni w właśnie opisanej chwili, gdy jego życie TU na ziemi dobiega definitywnemu zakończeniu.

Chwila umierania człowieka w łasce naznaczona jest wówczas pełnią Bożego pokoju i pewności znalezienia się w blasku radości Odkupiciela. Umierający będzie mógł żywić nie złudne przekonanie, że dzieło odkupienia, dokonane przez Jezusa Chrystusa wśród przerażających tortur, gdy On nadal – kochał i przebaczał i wstawiał się za każdym grzesznikiem do Ojca, nie poszło dla niego na marne.
– A jakżeż w tymże właśnie dramatycznym momencie każdego kolejnego człowieka miałaby nie być przy swym Boskim Synu Jego Matka Maryja, która modli się „za nami grzesznymi teraz – i w godzinie śmierci naszej’?

W tym kontekście trudno oprzeć się przytoczeniu jeszcze raz pierwszej z „dwóch modlitw Miłosierdzia”, które na naszej stronie staramy się tak bardzo kłaść każdemu na serce. Treść tych modlitewek ponad wątpliwość nikomu nie poszkodzi, a może przyczynić się do przesądzenia o losie jego życia wiecznego (zob. wyż. m.in.:  Dwie modlitwy miłosierdzia – wersja polska):


Miłosierny Jezu, ufam Tobie!
Zawierzam Ci siebie:
– w życiu
– w umieraniu
– i po śmierci!
Maryjo, przyjmij mnie:
ze Swym Synem, i świętym Józefem!


(6 kB)

2. Kto Wam na to pozwolił ?

Nasuwające się zasadnicze pytania

Zastanawiamy się w dalszym ciągu nad VI Bożym przykazaniem w odniesieniu do narzeczonych – do ich sytuacji zawężamy obecne rozważania (to samo dotyczy oczywiście jakichkolwiek innych partnerstw: homo- czy heteroseksualnych). Jak już wyżej wspomniano, nie jest prawdą, że wszyscy narzeczeni współżyją, ewentualnie uprawiają ‘seks’ bez podejmowanego samego współżycia. Raz po raz zgłaszają się takie właśnie pary osób szlachetnych, którzy zdecydowali się od samego początku swej zawiązującej się znajomości, że pierwsze miejsce na tym etapie ich życia będzie zajmował Chrystus. I rzeczywiście dochowują Chrystusowi wielorako przyrzeczonej wierności.
– Jednocześnie mogą przygotowywać się z błogosławioną radością do gorąco wytęsknionego sakramentu małżeństwa, który od początku pragną przeżywać jako wezwanie do kształtowania małżeństwa i rodziny na sposób małego „Kościoła Domowego” (zob. np. LR 3.5.13.15.16.19), skoro przecież małżeństwo jest ... sakramentem Kościoła.

Jednakże w tej chwili chcielibyśmy wrócić jeszcze raz do sytuacji odrzucenia VI-go przykazania Bożego, gdy dwoje narzeczonych na przekór dobrze sobie znanej treści Bożego oczekiwania – udostępniają się sobie w swej intymności, jakby byli już pełnoprawnym małżeństwem.
– Ich postawa nasuwałaby zasadnicze pytanie

Rozmiar: 150 bajtów  Jakim prawem to czynicie?

Rozmiar: 163 bajtów  Kto Was, narzeczonych albo i nie narzeczonych – upoważnił do wkraczania na teren intymności płciowej?

Jakże bardzo tak sformułowane pytanie nie odpowiada takim dwojgu, podejmującym pieszczoty i być może współżycie! W reakcji na nie pojawia się łatwo odpowiedź nerwowa, że ‘to nasza osobista sprawa’ oraz: jak ktoś może mieć tyle tupetu, by ‘nam zaglądać do łóżka’?
– Ktoś inny – wychowany w klimacie homoseksualizmu, lub faworyzowaniu odniesień lesbijskich, powoła się na państwową edukację, która z kolei usiłuje realizować programy edukacji seksualnej typu ‘gender’, a nawet ‘gender-streaming’, z wielką mocą narzucane przez najwyższe szczeble władzy takich międzynarodowych instytucji, jak ONZ, WHO, czy też UE: Unii Europejskiej.

W obliczu dopiero co wymienionych ogólnoświatowych organizacji, ośmielających się wydawać instrukcje dotyczące odniesień etycznych – trzeba sobie jasno uświadomić, że wszelkie, z niezwykłą siłą narzucane, finansowymi sankcjami wymuszane działania, które by się sprzeciwiały któremukolwiek z Bożych przykazań, są z góry pozbawione jakiejkolwiek mocy obowiązującej. W ich obliczu każdy człowiek zobowiązany jest do wyrażenia swego ‘sprzeciwu sumienia’, chociażby dane organizacje międzynarodowe czyniły wszystko, by klauzulę sumienia pozbawić mocy prawnej. Byłby to jeden więcej przykład nakazanego przez prawo Boże nie-posłuszeństwa obywatelskiego, chociażby za nie trzeba było zapłacić bardzo wysoką ceną (zob. EV 73; VSp 76.87; itd.).

Powyższe słowa pisze kapłan, który całym sobą pragnie dochować wierności SŁOWU danemu swemu Mistrzowi – Jezusowi Chrystusowi, Odkupicielowi Człowieka. Wie on też z własnego kapłańsko-zakonnego doświadczenia, co te słowa oznaczają. Widniał on swego czasu na trzech listach do ‘zlikwidowania’ za swą wierność Chrystusowi, Kościołowi i Ojczyźnie. Mimo iż ... nadal jeszcze żyje.

(6.6 kB)

Skoro tu pisze kapłan, ośmiela się nawiązać do swej posługi kapłańskiej w konfesjonale. Spowiedź święta jest osłonięta tajemnicą spowiedzi. Drogi Czytelnik nie musi się obawiać, że kapłan dopuści się ‘zdrady’ tej tajemnicy. Niewątpliwie też sam Chrystus-Odkupiciel, w którego sakramentalnym uobecnieniu działa kapłan, czuwa nad tą tajemnicą całkiem szczególnie, nie dopuszczając do jej zdrady. W razie potrzeby umocni kapłana nawet do męczeństwa, gdyby ktokolwiek usiłował wymusić na spowiedniku ujawnienie treści spowiedzi świętej.

Kapłanowi wolno jednak korzystać ogólnikowo z nabytego, być może wieloletniego doświadczenia spowiedziowego dla celów np. dydaktycznych. Wyrazem tego było wiele stwierdzeń i sugestii, zawartych chociażby w IV-tej części niniejszej strony, gdy mowa była o przygotowaniu do spowiedzi świętej (zob. wyż.: Trybunał Miłosierdzia – Spowiedź święta). Dzięki być może wieloletniej posłudze jako kapłana-spowiednika zdolny on jest przekazać m.in. swe ogólnie sformułowane doświadczenia ku dodaniu otuchy m.in. osobom przeżywającym etap narzeczeństwa – w trosce, by ich spowiedź sakramentalna była ważna. Ukaże też pułapki, jakie zwykł zastawiać przy takich okazjach Szatan, który czyni wszystko, żeby penitent pewne sprawy przemilczał – i w ten sposób odszedł od konfesjonału bez rzeczywistego rozgrzeszenia, chociażby kapłan w nieświadomości tego faktu, wypowiedział formułę absolucji sakramentalnej.

Przy spowiedzi świętej kapłan z całą pewnością nie postawi penitentowi żadnego pytania pomocniczego dla własnej ‘ciekawości’. Zdaje on sobie też dobrze sprawę, jak bardzo delikatnie musi w razie konieczności formułować pytania, by nie urazić wrażliwości i godności penitenta. Pytania pomocnicze pojawią się dopiero wtedy, gdy kapłan spostrzeże się na podstawie jakości wyznania, że jest ono nie wystarczające dla uzyskania rzeczywistego rozgrzeszenia sakramentalnego.

W przypadku grzechów ciężkich w nawiązaniu do VI czy IX przykazania – a o takich w tej chwili mówimy, penitent powinien do ważności spowiedzi wyznać zarówno ilość popełnionych grzechów, jak i przedstawić każdą z osobna ważną okoliczność, która może zmodyfikować w sposób istotny grzech podstawowy.

Dodatkowym grzechem ciężkim stałby się m.in. grzech popełniony z drugą osobą, przy czym do ważności spowiedzi trzeba wówczas wyznać m.in. tę okoliczność, czy chodzi o uczynek popełniony z osobą tej samej płci czy przeciwnej; a także, czy ci dwoje stosowali wynaturzone formy uprawiania seksu.
– Penitent musi wyznać, czy uczynek dotyczył współżycia, czy form zastępczych itd. Ich ocena etyczna będzie zróżnicowana.
– Kolejnym dodatkowym grzechem byłoby stosowanie środków zapobiegających poczęciu czy ciąży itd., jak o tym parokrotnie już obszernie mówiono, zwłaszcza w części II, rozdz. 3, oraz w pierwszych rozdziałach części IV (zob. też artykuł na Portalu, kolumna 4, nr 3: Spowiedź święta małżonków oraz narzeczeństw i partnerstw z grzechów popełnianych przy przeżywaniu intymności płciowej; a z kolei długi, a ważny artykuł: „Wierność spowiednika wierze Apostolskiej: ‘pod’ Piotrem i ‘z’ Piotrem”: PORTAL, kolumna 4, nr 10).

Wśród pytań pomocniczych, służących uświadomieniu penitentowi zła popełnionego grzechu w omawianym zakresie, może się pojawić i to, które aktualnie jest tytułem rozważanego paragrafu i o którym dopiero co wspomnieliśmy: ‘Kto ciebie – was, upoważnił do wkraczania na teren intymności?’

Zdarza się, że oburzony penitent, który widocznie nie ma zamiaru podjąć decyzję nie-grzeszenia odtąd – jako ‘startowego’ warunku dla uzyskania rozgrzeszenia, odejdzie w tym momencie od konfesjonału z głośnym krzykiem, że ‘Kościół węszy wszędzie tylko seks i antykoncepcję czy aborcję, zamiast głosić Ewangelię, wobec czego rezygnuje z rozgrzeszenia’.
– Widocznie jednak kapłan, który zorientował się, że chodzi o penitenta na takim właśnie etapie życia, miał dobrze uzasadnione podstawy, by postawić mu takie pytanie, jeśli spowiedź miała być ważna. Gdy wyznanie jest nie-pełne, a z kolei gdy w przypadku nawet pełnego wyznania – penitent nie podejmie decyzji skutecznego zerwania z grzechem, kapłan nie może szafować Chrystusową Krwią Odkupienia ‘w błoto’. Musi wtedy z bólem serca odmówić rozgrzeszenia, które zresztą i tak byłoby wówczas nieważne. Sprawy te rozważaliśmy obszernie zwłaszcza w IV części niniejszej strony, w jej rozdz.3 i 4 (zob. wyż.: Dziecko bólu! Gdzie jesteś? – cały rozdział; oraz zob. Błogosławiony Trybunał: Sakrament Miłosierdzia – cały rozdział. – A z kolei długi artykuł o „Wierności spowiednika nauczaniu Kościoła ...”: zob. PORTAL, kolumna 4, nr 10: pod koniec tego artykułu widnieje cały paragraf o sytuacji, gdy kapłan zmuszony jest odmówić rozgrzeszenia).

Podstawowe stwierdzenia

Niezależnie od samej spowiedzi świętej trzeba sobie postawić pytanie, które widnieje w tytule niniejszego fragmentu. Chcielibyśmy zadać sobie trud wniknięcia w jego treść i pójść nieco w głąb. Chodzi zatem o pytania, które zresztą powtarzają się na łamach niniejszej strony ... co jakiś czas:

Rozmiar: 959 bajtów  Kto tym dwojgu pozwolił współżyć?

Rozmiar: 969 bajtów  Kto ich upoważnił do uprawiania pettingu?

Rozmiar: 969 bajtów  Na jakiej podstawie podejmują pieszczoty, właściwe dopiero – i jedynie w małżeństwie?

Niegodną człowieka jest ucieczka od znalezienia słusznej odpowiedzi na pojawiające się pytanie i udawanie, że nie widzą tu żadnego problemu. Ignorowanie problemu równa się świadomie obranemu zagłuszeniu głosu sumienia. Byłaby to zatem zamierzona zatwardziałość serca, niezwykle groźna z punktu widzenia spraw definitywnych, nie mówiąc o ważności upraszanego rozgrzeszenia sakramentalnego.

Zagadnienie ‘uprawnień’ w zakresie płciowości podejmowaliśmy ubocznie już parokrotnie, gdy wypadało sobie uświadomić, że nikt nie jest właścicielem siebie samego (zob. wyż. np.: Brak wpływu na podstawowe fakty istnienia; oraz: Nikt nie jest właścicielem nawet siebie samego). Dobrze będzie przyjrzeć się tej sprawie obecnie jeszcze raz – tym razem w wyraźnym nawiązaniu do wkraczania na teren intymności płciowej w sytuacji przed-ślubnej (i oczywiście poza-ślubnej).

Wystarczy zastanowić się przez chwilę uczciwie nad faktem swego zaistnienia. Nie potrzeba wcale szczególnego wykształcenia by sobie zdać sprawę, że nikt – w sensie absolutnym – nie jest właścicielem siebie samego. Przemawiają za tym coraz inne stwierdzenia, niezależne od wiedzy (rozumu) i przyzwolenia (wolna wola) danego człowieka.

Oto parę podstawowych faktów – drogi czytelnik wybaczy, że przejdziemy tu na dialog w formie ‘Ja’ i ‘Ty’:

(1 kB)  Samo w sobie zaistnienie zostało mi podarowane. Znaczy to, że ‘życie’ nie jest moją własnością i nie mogę nim dysponować według ‘widzimisię’. Właścicielem daru życia jest ktoś inny.
Czy właścicielem mego życia jest moja matka, mój ojciec? Odpowiedź brzmi: I tak – i nie.
Bo i małżonkowie-rodzice nie są ‘właścicielami’ swego dziecka. Dziecko zostaje rodzicom czasowo zawierzone. Rodzice zobowiązują się, że będą mu towarzyszyli w pracy wychowawczej. Oraz że będą pielęgnowali jego otwieranie się na dzieło Odkupienia, wiodąc je konsekwentnie do Boga.
– Właścicielem dziecka, podobnie jak samych obojga małżonków-rodziców, pozostaje sam tylko Bóg. On to użycza każdemu poczętemu swojego Obrazu i Podobieństwa. Podkreśla to z naciskiem Jan Paweł II:

(24 kB)
Obraz Rodziny Świętej. Każde małżeństwo i każda rodzina mogą zaprosić do swej komunii małżeńsko-rodzinnej Rodzinę Świętą, by strzegła pokoju serc i ład wzajemnych odniesień wraz z błogosławieństwem jako zadatek kroczenia poprzez życie małżeńsko-rodzinne do DOMU OJCA.

„Gdy z małżeńskiej jedności dwojga rodzi się nowy człowiek, to przynosi on z sobą na świat szczególny Obraz i Podobieństwo Boga samego: w biologię rodzenia wpisana jest genealogia osoby ...
– ... W ludzkim rodzicielstwie Bóg sam jest obecny – obecny w inny jeszcze sposób niż to ma miejsce w każdym innym rodzeniu w świecie widzialnym ‘na ziemi’. Przecież od Niego tylko może pochodzić ‘Obraz i Podobieństwo’, które jest właściwe istocie ludzkiej ...” (LR 9).

Istotnie więc nikt z ludzi nie jest ‘właścicielem’ siebie samego. Konsekwentnie zaś nikt nie ma prawa dysponować sobą dowolnie – w znaczeniu odebrania sobie lub komuś życia itd.

(1 kB)  Z kolei zaś nikt nie jest i nie może stać się właścicielem jakiejkolwiek innej ludzkiej osoby. Można ‘mieć’ niewolników w charakterze żywych ‘robotów’. Taka bywało i nadal tak się dzieje. Nie będzie to jednak miało nic wspólnego z tytułem własnościowym nad ludzką osobą odnośnych nieszczęśników. Pozostają oni i tak wolni w oczach Boga, który nadal jest jedynym ich Panem i właścicielem. Przy jednoczesnej surowej odpowiedzialności sprawozdawczej przed Bogiem wobec tych, którzy próbują człowieka sprowadzić do rzędu swojej ‘pseudo-własności’.

(1 kB)  Również mąż i żona nie są właścicielami jedno drugiego. Oboje decydują się jedynie na oddanie sobie wzajemne swej osoby z tytułu miłości, ukierunkowanej ku dobru odkupieńczemu tego drugiego w małżeństwie, oraz swych dzieci. Przez ślub nabywają małżonkowie wzajemnie prawo do rozwijania swych odniesień po linii miłości bliźniego typu małżeńskiego. Natomiast Właścicielem obydwojga pozostaje wciąż sam tylko Bóg.

(1 kB)  W oparciu o Słowo-Boże-Pisane należałoby dopowiedzieć, że „nabył” nas na swą własność Jezus Chrystus.
– Chrystus jest naszym właścicielem w najściślejszym słowa znaczeniu jako nasz Bóg i Stworzyciel: Druga Osoba Trójcy.
– Z całkiem nowego tytułu „nabył” nas jednak Chrystus dla siebie jako Bóg-Człowiek, Odkupiciel upadłego człowieka. Nabył za cenę nieskończonej wartości: swojej „Krwi i Wody” (1 Kor 6,20; 7,23; 1 P 1,18n; Ap 5,9; 14,3n), tryskającej z Jego przebitego boku na Krzyżu (por. J 19,34).
– Również ten aspekt omawialiśmy już względnie obszernie w jednej z poprzednich części, szczególnie w nawiązaniu do tajemnicy zdobywania ‘rządu dusz’ (zob. dokładniej:  Królewska droga zdobycia ‘rządu dusz ...’ – oraz zob.: Jakie masz prawo do powoływania).

W konsekwencji tego, że Jezus Chrystus jest Panem każdego człowieka, stwierdza św. Paweł słusznie:

„Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie.
Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana.
I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana.
Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia,
by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi” (Rz 14,7nn).

(1 kB)  Kolejnym faktem, który w sposób oczywisty każe mi patrzeć na siebie samego jako ‘podarowanego’ sobie samemu, to przyjście na świat jako mężczyzna czy kobieta. Nikt mnie nie pytał: Czy mam w ogóle zaistnieć. Nikt też mnie nie pytał, czy wolałbym przyjść na świat jako mężczyzna, czy jako kobieta. Zatem i z tego tytułu muszę wyznać, że nie jestem właścicielem siebie samego. Bóg dał mi podarunek w postaci ‘mnie samego’ – i to właśnie bądź jako mężczyznę, bądź jako kobietę. Zadaniem moim pozostaje zarządzać, tzn. mądrze gospodarować talentami, jakie zostały mi podarowane. Nie wolno mi ich oczywiście zaprzepaścić. Jest jednak rzeczą jasną, że i z tego tytułu – właścicielem moim jest Bóg, a nie ja!

(1 kB)  Jeśli nadal mam zastanawiać się rzetelnie nad swym zaistnieniem, muszę z kolei stwierdzić, że nikt mnie uprzednio nie pytał, kiedy, ani gdzie się mam narodzić. Fakt ten świadczy w sposób oczywisty, że nie jestem właścicielem siebie samego. Jest widocznie Ktoś – może Nim być sam tylko Bóg, który Jest – Miłością. On to wręczył mi Dar – mnie samego.
– On też wpisał mnie jako osobę w dzieje wszechświata, powołując mnie do istnienia w określonej epoce dziejów globu ziemskiego, w epoce która przypada na czasy czy to przed dokonanym dziełem odkupienia, czy na wieki następujące już po nim.
– On jeden powołał mnie do istnienia w tym konkretnym kraju, w tej określonej kulturze danego narodu i państwa, w tej konkretnej rodzinie. Podarował mi tę konkretną matkę, tego konkretnego ojca. On też ufa mi i spodziewa się po mnie wiele: że nie zawiodę Go w związku ze zwierzoną mi określoną misją w dziejach ludzkości i wszechświata. Zaproponował mi ją w swym odwiecznym zamyśle, pełnym swej stworzycielskiej Miłości:

„Jahwe skierował do mnie następujące słowo:
zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię,
nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię,
Prorokiem dla narodów ustanowiłem cię’ ...” (Jr 1,4n).

Takimi słowami odezwał się Bóg niegdyś – w drugiej połowie VII w. przed Chr., do Jeremiasza, proroka czasów Starego Testamentu. Z użytych tu słów wynika jednoznacznie – a jest to Słowo-Boże-Pisane, że jedynym właścicielem i Panem – w tym wypadku w odniesieniu do Jeremiasza, jest sam tylko ON – Stworzyciel i Odkupiciel człowieka!
– Coś podobnego stwierdza z kolei św. Paweł, Apostoł Narodów, we wstępie Listu do Efezjan, pisanego z jego pierwszego uwięzienia za głoszenie Jezusa Chrystusa, Odkupiciela świata:

„Niech będzie Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa ...!
... W NIM bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa,
według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.
W NIM mamy odkupienie przez Jego Krew, odpuszczenie występków, według bogactwa swej łaski ...” (Ef 1,3-7).

Właściciel a zarządca

Każde z tych niezaprzeczalnych stwierdzeń nasuwa taki sam wniosek, który oczywiście nie może nie dotyczyć każdego człowieka – niezależnie od jego przekonań i wyznania:

Rozmiar: 558 bajtów  Nikt nie jest, nie był i nie stanie się ‘właścicielem’ siebie samego.

Rozmiar: 154 bajtów  Właścicielem ‘człowieka’ jest z samych podstaw bytu sam tylko Bóg. On to podarował mnie – mnie samemu.

Rozmiar: 167 bajtów  Na nic się nie zda jakikolwiek inny pogląd w tej sprawie. W grę wchodzi prawda bytu. Ta zaś jest niezależna od wiedzy czy przyzwolenia kogokolwiek ze stworzeń.

Stąd widać fałsz chociażby feministek, które wykrzykują wojowniczo nie-prawdę: „Mój brzuch ... jest moją własnością”. Ten ‘mój brzuch’ ani nie był, ani nie stanie się kiedykolwiek ‘moją’ własnością ...!

Bóg zawierzył mi jedynie zarząd nad podarowanym mi moim człowieczeństwem – oraz każdym jego komponentem. To zaś stwierdzenie budzi bezpośrednie dalsze konsekwencje:

(0,3 kB)  Żaden zarządca nie jest właścicielem powierzonego sobie dobra. Jest on jedynie właśnie ... zarządcą.

(0,3 kB)  Właściciel wydaje zarządcy dyrektywy, w których zakreśla granice udzielonych mu kompetencji i przedstawia wizję owoców, jakich oczekuje ze zwierzonego mu zarządu.

(0,3 kB)  Bóg, Właściciel ludzkiej Osoby mężczyzny i kobiety, wpisał w sumienie człowieka perspektywę jego celu ostatecznego, jego kompetencje i podstawowe zobowiązania względem Boga, siebie i bliźnich. Wyrazem tego zapisu jest dekalog: Dziesięcioro Bożych Przykazań. Zapis ten należy do podstawowego wyposażenia ludzkiej natury. Toteż jest on wyryty w sposób niezniszczalny w sercu każdego człowieka bez wyjątku: czy wierzącego, czy nie wierzącego; epoki zarówno przed-Chrystusowej, jak i następującej po dokonanym dziele odkupienia (por. Rz 2,15).

Jest zrozumiałe, że zarządca nie ma prawa przekraczać granic udzielonych sobie kompetencji.

(0.2 kB)  Kompetencje udzielone przez Boga w dziedzinie płciowości zakreślił Bóg bardzo wyraziście w dwóch przykazaniach, mianowicie w przykazaniu VI i IX, jeśli pominąć jej powiązań z pozostałymi przykazaniami.
– Uaktywnianie intymności płciowości między mężczyzną a kobietą związał Bóg najściślej z samym tylko ważnie zawartym małżeństwem. Takie jest brzmienie przykazania VI i IX.

(0.2 kB)  Kompetencje udzielone mężczyźnie i kobiecie jako małżonkom, upoważniają ich do wkraczanie na teren ich intymności płciowej. Nie znaczą one natomiast, jakoby Bóg przestał być jedynym Właścicielem człowieka i jego płciowości.
– Znaczą one zarazem, że człowiek pozostaje nadal jedynie zarządcą tego, kolejnego powierzonego sobie Bożego daru.

(0.2 kB)  Nadejdzie chwila, gdy ze zwierzonego sobie zarządu: nad dziedziną płciowości, każdy z ludzi będzie musiał szczegółowo się rozliczyć.

(14 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 1b.
Stadniki, 8.II.2014.
Tarnów, 23.V.2022.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



2. Zestawienie dwóch grup religii
Religia Bożego Objawienia a systemy religijne ludzkie
Uwaga. Krwiożercze bóstwa u Azteków
Buddyzm: system a-teistyczny – a chrześcijaństwo
Bóg-Osoba wyzwalający zawierzenie

C. KTO TU TYM PIERWSZYM ?

1. Walka o kompetencje
Uczynki dokonane w ciele: złe lub dobre (Tekst)
Zmarli usłyszą głos Syna Człowieczego
Kompetencja Kościoła w zakresie seksualności
Walka wręcz z ... Bogiem
Boga nie posłuchamy! (Tabela)
Milcz! Wiem co czynię! (Tabela)
Bilans odrzucenia Boga (Tabela)
Precz stąd Boże! JA tu jestem ‘bogiem’!
Precz stąd, Boże! (Tabela)
Czy to rozważanie jest słowem-straszydłem?
Przykazania nie zachowam! (Tabela)
Jezu ufam Tobie! (Tabela)

2. Kto Wam na to pozwolił ?
Nasuwające się podstawowe pytania
Podstawowe stwierdzenia
Właściciel a zarządca


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Cudowny Krzyż w Krakowie-Mogile: Jezus spoglądający na każdego
Ryc.2. Chwila odpoczynku na ławce w Engelburg w Szwajcarii
Ryc.3. W Kaplicy Cudownej Jezusa Mogilskiego w Krakowie-Mogile
Ryc.4. Jedna z ozdób Bożonarodzeniowych porozrzucanych w Tarnowie
Ryc.5. Rodzina Święta zapraszająca się do każdego małżeństwa-rodziny