(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(26 kB)

J.   CZYSTOŚĆ WYSTAWIONA NA PRÓBĘ
W DZIAŁANIACH U DZIEWCZĄT

(6.9 kB)

Nawiązanie do etapu naszych rozważań

Staramy się nadal przyjrzeć wybranym zagadnieniom dotyczącym dziewcząt i młodzieży żeńskiej na etapie przed małżeństwem: sakramentu małżeństwa. W poprzednim paragrafie tematyka krążyła wokół paru ogólniejszych aspektów związanych z kobiecością: akceptowania siebie jako kobiety, niesprzyjającego ogólnego klimatu odrzucania norm etycznych, rozseksualizowania młodzieży poprzez medialny zalew treści pornograficznych, alkoholizację i narkomanię, sceny w których dominuje wykazywanie się siłą pięści i zadawanie tortur. Pojawiło się zagadnienie osobistej godności jako kobiety oraz odpowiedzialności za tę godność. Każdy człowiek stale zdaje egzamin z oddanego sobie w zarząd swojego człowieczeństwa. Jakżeż by to miało nie dotyczyć w sposób bardzo szczególny odpowiedzialności za podarowaną sobie przez Bożą dobroć godność kobiecą!

Wypada w rozpoczynającym się, kolejnym paragrafie wejść głębiej w co najmniej kilka trudnych, dla kapłana niezręcznych do poruszenia zagadnień związanych bezpośrednio ze „swoistą odmiennością i oryginalnością osobową” (MuD 10) kobiety.
– Oby sama Niepokalana prowadziła ‘pióro’ piszącego tu autora, żeby i ten odcinek rozważań odpowiadał myśli Bożej i mógł przynieść oczekiwany owoc dobra – w świetle Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa.
– On zaś jest nie tylko:

„... Nauczycielem ‘Dobrym’ [Mk 10,17], który wskazuje drogi życia na ziemi ...
On jest świadkiem tych ostatecznych przeznaczeń, jakie człowiek ma w Bogu samym” (LM-1985,5).

Wśród nasuwających się spraw związanych z kobiecością w aspekcie podarowanej jej przez Boga płciowości trudno pominąć następujące grupy tematyczne:

1. Podstawy godności i szacunku ludzkiej osoby.
2. Dziewczęcość ... za parę groszy.
3. Sexting: fotko-zarobek komórkowy.
4. Dziewictwo: kolejny Boży dar.
5. Dziewictwo a czystość.
6. Dziewictwo wielu dziewcząt dziś ...

Dalszy ciąg kolejnych nasuwających się aspektów podejmiemy w następnym paragrafie (§ K).

(3.5 kB)

1. Podstawy godności i szacunku
ludzkiej osoby

(2.8 kB)

Punkt wyjścia do rozumienia godności i szacunku dla kobiecości

Dziecko przychodzi na świat z zasady w rodzinie. Każde ma swojego ojca, ma swoją matkę. Również wtedy, gdy dziecku nie jest dane rozwijać się na łonie prawidłowej rodziny. Każde dziecko otrzymuje wraz z darem człowieczeństwa, tzn. z faktem iż jest nie ‘rzeczą’, lecz ‘kimś’: „osobą” – właściwą sobie, niezbywalną, nieodstępną, niezniszczalną godność jako człowieka.

Ta zaś dana jest przez Stworzyciela w charakterystycznym zróżnicowaniu, które jest dodatkowym Bożym darem dla danego człowieka. U jednych człowieczeństwo występuje w postaci człowieka-mężczyzny, u innych w postaci człowieka-kobiety. Z każdym z nich związał Stworzyciel nieco inne, zróżnicowane zadanie do spełnienia, ale tym samym charakterystycznie odmienny w swym podstawowym zabarwieniu ‘odcień’ człowieczej godności: godność jako mężczyzny, godność jako kobiety.

Mamy nawiązać do zagadnienia ‘szacunku’ do siebie samego – w tej części rozdziału z myślą w pierwszym rzędzie o dziewczynkach i dziewczynach mocno już dorastających – w okresie poprzedzającym zamążpójście.
– Na temat ‘szacunku’ do siebie samego jako człowieka, a w bieżącym paragrafie: szacunku dziewczyny do siebie jako kobiety, można by wiele pisać: z punktu widzenia psychologicznego, społecznego i wielorakiego innego.

Zdajemy sobie sprawę, że niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzącym czy nie-wierzącym, został on i tak wywołany z nie-istnienia do istnienia przez samego Trójjedynego. Przy poczęciu byli co prawda ojciec i matka, ale oni również zdają sobie sprawę, chociażby jedynie niejasno, że ‘materia + materia’ (gameta męska i żeńska jako materia) nie jest w stanie ‘stworzyć’ .... człowieka: osoby. Sam Trójjedyny obdarza złączone ze sobą komórki ojca i matki – iskrą życia, ale i miłości. Od tego dopiero momentu ten Poczęty – jest osobą: człowiekiem. A dokładniej, Poczęty zostaje w tymże momencie wywyższony do zawrotnego poziomu przerastającego cały stworzony kosmos. Trójjedyny sprawia, że to Maleństwo staje się żywym Obrazem i Podobieństwem samego Boga. Cud ten nie pochodzi ani od matki, ani od ojca, lecz od samego Boga:

„... Przecież od Niego tylko może pochodzić ‘Obraz i Podobieństwo’,
które jest właściwe istocie ludzkiej – tak jak przy stworzeniu ...” (LR 9).

(6.8 kB)
Dziewczyna podpalona za wyznawanie Chrystusa: cudem ocalała i przeżyła. Oto cena wyznawania wiary w Chrystusa jako Odkupiciela i Boga - w niejednym kraju, gdzie w imię NIE-boga próbuje się zgnieść w zarodku i wytępić wyznawców Chrystusa.

Przez sam w sobie fakt, że człowiek zostaje powołany do istnienia nie jako ‘rzecz’, lecz „osoba”, otrzymuje on godność, która przerasta jego samego. Godność ta zostaje dziecku podarowana przez Stworzyciela, który – jak się okaże, w Synu Bożym Jezusie Chrystusie stanie się ponadto Odkupicielem człowieka. Bóg położy na szalę ‘za’ życie wieczne człowieka, to wybrane stworzenie swojej miłości, cenę zawrotną:

„...W Nim mamy Odkupienie – przez Jego krew –
odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski ...” (Ef 1,7).

Oto właściwy, a raczej jedyny – wiążący punkt wyjścia do wypowiadania się na temat „godności i szacunku” do siebie samego w przypadku człowieka, tzn. ludzkiej osoby. Mamy zaś tutaj na myśli przede wszystkim osoby dziewczynek i już dojrzałych kobiet.

Gdy ten fakt weźmiemy pod uwagę: pochodzenie co prawda od matki i ojca jako rodziców dziecka, ale tym bardziej od samego Trójjedynego, zaczynamy stawać ‘obiema nogami’ na twardym gruncie podstaw, na jakich wzrasta człowiecza godność – oraz podstawa, która uzasadnia domaganie się szacunku dla swej godności, a z kolei uzasadnia konieczność takiego postępowania, jakie by odpowiadało owej godności zakorzenionej w samym ‘Sercu’ Trójjedynego.

Stwierdzenie to staje się tym samym w prawdzie bytu zakorzenionym punktem wyjścia do twórczego zastanawiania się nad wybranymi aspektami człowieczej godności, a konsekwentnie: z szacunkiem związanym z byciem dziewczyną w podarowanej jej kobiecości. Wszelkie inne punkty wyjścia dyskusji o ‘szacunku’ kobiety do siebie samej oraz szacunku społeczeństwa do kobiety będą poezją pozbawioną głębszych korzeni.

Jeden raz więcej sprawdza się to, co Jan Paweł II wyraził w swej przejmującej homilii na Placu Zwycięstwa w Warszawie, u progu pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny:

„... Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa.
A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa.
Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność,
ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie ...
I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu na ziemi ...”
(Jan Paweł II, Pierwsza Pielgrzymka do Ojczyzny 2-19.VI.1979, Msza św. na Placu Zwycięstwa, 3a; zob. też: RH 10).

(2.2 kB)

Ciało-dusza: wezwanie do przymierza z Trójjedynym

Człowiekiem jest ktoś przez to, że jest w przedziwny sposób zespoleniem w jedno – dwóch współprzenikających się ‘natur’, które same z siebie są niemożliwe do połączenia w ‘jedno’ [Bóg dokonuje tego w Duchu Świętym]: ciała – z natury swej śmiertelnego, i duszy – z natury swej nieśmiertelnej.

Cudowne, współ-prze-sycające się sprzężenie ciała i duszy-ducha sprawia, że każdy człowiek – mężczyzna i kobieta, otrzymuje wraz ze swym wywołaniem z nie-istnienia do istnienia – wezwanie (= powołanie), a tym samym uzdolnienie do otwierania się na kolejny dar, sięgający tym razem wprost tego, Kim jest sam Bóg: na pełnię życia tego Boga, który cały jest miłością i który ze stworzeniem swojej miłości pragnie nieustannie rozmawiać.

Znaczy to, że każdy człowiek bez wyjątku jest wezwany do życia-na-zawsze w „Domu Ojca”, czyli do nieśmiertelności życia w Bogu. Dla tej zaś nieśmiertelności – śmierć biologiczna w chwili zakończenia życia doczesnego nie stanowi problemu: życie się jedynie „zmienia, ale się nie kończy” (Prefacja o zmarłych).

Jednakże rzeczywiste ‘wygranie’ i zrealizowanie tego wezwania nie dokonuje się na zasadzie ‘automatu’. Człowiek, tzn. osoba – musi je świadomie i dobrowolnie wybrać. Wybór ten nie może nie być okupiony związanym z tym pewnym osobistym wysiłkiem: pozostawania wiernym ładowi stylu życia, jaki Bóg wyrył w ludzkim sercu-sumieniu. Wybór ten musi być w fazie ziemskiej próby do końca życia wciąż potwierdzany.

Tutaj dopiero zaczynamy być na tropie godności człowieka: mężczyzny i kobiety! Bóg nieustannie promuje człowieka i podciąga go w górę, żeby wyrastał poza i ponad siebie, żeby się stawać coraz bardziej dojrzałym osobą-darem dla innych: dla bliźnich, ale tym bardziej dla Boga, ku zjednoczeniu z Bogiem w życiu wiecznym.

Tenże Bóg szanuje jednak zawsze godność poszczególnego człowieka w jego wolności. Bóg nieustannie czeka na pozytywną odpowiedź na stawiane mu, i wciąż powtarzane pytanie: „Czy naprawdę przyjmujesz zaofiarowaną ci porywającą propozycję: stania się w przymierzu Życia i Miłości Oblubienicą – Oblubieńca-z-Krzyża, Twojego Stworzyciela i Odkupiciela? I czy tę Bożą propozycję – również teraz: potwierdzasz?”

Omawianym darem jest – jednakowo mężczyźnie i kobiecie przez Stworzyciela zaofiarowane wejście w przymierze ze Sobą: w ‘komunię’ życia i miłości – odtąd już na zawsze, w najściślejszym „jedno” z samym Stworzycielem, a tak dopiero również z każdym ‘bliźnim’. Przymierze to, jak już wielokrotnie ukazywano na niniejszej stronie internetowej, jest ze strony Bożej zaproszeniem do przedziwnej oblubieńczości z samym Bogiem – oczywiście w Bożym pojmowaniu (absolutnie nie seksualnym) tej zdumiewającej rzeczywistości, która nie ma nic wspólnego z piękną jedynie wymarzoną ‘sielanką’.

Tego rodzaju wezwanie nie może być, rzecz jasna, przymusem narzuconym człowiekowi. Wszelki przymus w stosunku do „osoby” uwłaczałby godności zarówno Boga, jak i stworzonej przez Niego osoby.
– Podstawowym przymiotem osoby-jako-osoby jest „wolność”. Dotyczy to w pierwszym rzędzie Boga, ale z kolei stworzonego przez Niego Anioła – oraz człowieka.

To stało się kolejnym ‘motywem’ dla Boga przy Jego stworzycielskim działaniu w obliczu „osoby”. Mianowicie Bóg wyposaża każdego człowieka – mężczyznę i kobietę, w wiele razy już uwydatnione niezbywalne, nieodstępne i niezniszczalne przymioty. Przymioty te leżą u podłoża bycia osobą, a tym samym niezbywalnej godności ludzkiej osoby i należnego jej poszanowania – ze strony siebie samego, ale i pozostałych ludzi. Oto jeszcze raz te trzy podstawowe przymioty człowieka-osoby:

a. Uzdolnienie do samo-świadomości
(umysł: mogę myśleć, a nawet przeprowadzać np. rachunek sumienia: to absolutnie przekracza zdolność zwierzęcia),
b. Zdolność do samo-stanowienia
(wolna wola: warunek żeby móc dobrowolnie kochać – ku dobru; żadne zwierzę nie dysponuje wolną wolą),
c. Zdolność podejmowania odpowiedzialności
(również ten przymiot przerasta możliwości zwierzęcia).

Zob. do tego zagadnienia wyż.: „Podstawowe wyposażenie ludzkiej natury: rozum-wola-odpowiedzialność” - lub: „Jeszcze raz: niezbywalne przymioty ludzkiej osoby”).
Wypada przypomnieć, że przymiot „samo-stanowienia” (wolnej woli) jest darem jedynie funkcyjnym.
(zob.: „Wolność – Boży dar: funkcyjno-narzędny”).
‘Miłość’ może pojawić się dopiero tam, gdzie panuje ‘wolna wola’.

We wspomniane podstawowe przymioty wyposażony jest każdy człowiek, tzn. również ten niewydolny i niepełnosprawny. Bóg ponad wątpliwość z każdym ze swoich stworzeń bez trudu się „dogada”
(chodzi m.in. o osoby nie rozwinięte, uznane za niezdolne do podejmowania jakichkolwiek czynów poczytalnych; a z kolei o ledwo poczętych).
Związana zaś ze wspomnianymi przymiotami godność i szacunek należny ludzkiej osoby jest identyczna w przypadku człowieka-mężczyzny i człowieka-kobiety. Oboje są w pełni równi sobie co do swej godności oraz wezwania do życia w wiecznej nieśmiertelności w zjednoczeniu miłości i życia z Trójjedynym.

(2.2 kB)

Godność ciała ożywionego przez Ducha Świętego (J 6)

W nawiązaniu do godności człowieka, oczywiście w konsekwencji do „tej godności i tego powołanie, jakie wynikają ze swoistej odmienności i oryginalności osobowej mężczyzny i kobiety” (MuD 10), należałoby też jeszcze przypomnieć pewne charakterystyczne wypowiedzi samego Chrystusa oraz Apostoła Narodów św. Pawła, które rozważaliśmy już niejednokrotnie na naszej stronie internetowej. Są one kluczem do uświadomienia sobie, czym jest godność człowieka-osoby, mocą której przerasta on cały świat materialny, ale tym samym jak człowiek winien odnosić się do siebie i do innych zgodnie z szacunkiem należnym człowiekowi jako osobie.

Oto wybrane wypowiedzi Syna Człowieczego Jezusa Chrystusa. Osoba Jezusa Chrystusa jest Boża, z tym że bytuje ona jednocześnie w dwóch całkowicie różnych naturach: Bożej – i człowieczej. Jedynie dzięki temu stało się możliwe dokonanie dzieła odkupienia człowieka z jego grzechu.

Poniżej przytoczony fragment wypowiedzi Jezusa Chrystusa znajduje się pod sam koniec jego wielkiej Mowy Eucharystycznej – po kolejnym, cudownym rozmnożeniu chleba (J 6,1-15), które z kolei nastąpiło po Jego cudownym chodzeniu po wzburzonym Jeziorze Genezaret (J 6,16-21).

Gdy po Jego słowach o przyszłej Eucharystii, w której poda On do spożywania „swoje Ciało” i do picia „swoją Krew” (J 6,51-58), wielu zaczęło odpływać od Niego, mówiąc jedynie: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać” (J 6,60), Jezus zwrócił się w końcu do swych Najbliższych – uczniów, pytając: „Czyż i wy chcecie odejść” (J 6,67). Po tych słowach, rozedrganych bólem Jego jeden raz więcej nieufnością zranionego Serca, odezwał się – pamiętamy o tym, Szymon Piotr. Wypowiedział on zdecydowanie w imieniu własnym i pozostałego grona Apostołów: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa Życia – wiecznego! A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6,68n).
Tuż przed tym wyznaniem wiary Piotra, przyszłego Pierwszego Papieża, widzialnego Zastępcy Chrystusa na ziemi, Jezus wyraził się charakterystycznie:

„To was gorszy
[= że poda do spożywania Swoje Ciało, do picia jako napoju Życia – Swoją Krew]?
A gdy ujrzycie Syna Człowieczego,
jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?
Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda.
Słowa, które Ja wam powiedziałem, SĄ Duchem i SĄ życiem ...” (J 6,62n).

Słowa Syna Człowieczego są naprawdę trudne. My najprawdopodobniej odesłalibyśmy Chrystusa ... być może do szpitala psychiatrycznego. A przecież tuż jeszcze przed tymi słowami potwierdził On wobec tłumów, iż poprzez swoje słowa i czyny panuje On nad siłami przyrody (kroczenie po jeziorze; cudowne rozmnożenie chleba dla tysięcy ludzi). Podziwiamy zarazem Jego pokój, który nie może pochodzić z tego świata (por. J 14,27).

Jednocześnie zauważamy, zresztą tylko jeden raz więcej, że przemawia On cały czas ogarniając swym Bożym wzrokiem wszechświat, a w szczególności dzieje moralne człowieczego upadku i jego zmartwychwstania z dna grzechu dzięki tuż tuż mającemu się dopełnić dziełu odkupienia, po którym będzie On – Ten Bóg-Człowiek, potraktowany w tej chwili przez ludzi jako ‘przypadek psychiatryczny’ oraz świadectwo opętania szatańskiego (J 10,20) – wstępował „tam gdzie był przedtem” (J 6,62).

Jezus mówi cały czas z pozycji swojej pre-egzystencji. Chociaż przyszedł na świat, gdy nadeszła „pełnia czasu” i „zrodzony został z niewiasty” (Ga 4,4), to przecież i Ona nie ‘urodziła’ swego Syna-Boga drogą zwyczajną, bo jako Bóg – On nie tylko „był”, ale po prostu „ON JEST” – wespół z Ojcem i Duchem Świętym (por. J 1,1.18; 8,58; itd.).

Taką samą swoją pre-egzystencję zdradzał Jezus przy wielu innych okazjach, a chociażby już też jako 12-letni młodzieniec w świątyni w Jeruzalem (Łk 2,49). Podobnie działo się w czasie przyjęcia weselnego w Kanie, gdy do swej Matki Maryi zwracał się w słowach nie „matko”, lecz „Niewiasto” (J 2,4), ponawiając taki sam styl swego odniesienia do swej matki później z wysokości krzyża: „Niewiasto, oto syn twój ...” (J 19,26).

W tym kontekście rozumiemy o wiele głębiej słowa, jakie Jezus wypowiedział w omawianym dramatycznym momencie – na widok odpływających od Niego dotychczasowych ‘słuchaczy’.
– Przytoczymy te słowa jeszcze raz:

„To was gorszy
[= że podam do spożywania Moje Ciało, a do picia jako napój Życia – Moją Krew]? ...
Duch daje Życie; ciało na nic się nie przyda.
Słowa, które Ja wam powiedziałem, SĄ Duchem i SĄ Życiem ...” (J 6,62n).

Do tych słów nawiązywaliśmy w naszych rozważaniach już parokrotnie – również w oparciu o wyjaśnienia Jana Pawła II
(zob. np.: „Czy tylko ciało?” – oraz: „Ciało przeniknięte duchem” itd.).
Święty Jan Paweł II skomentował te słowa Chrystusa w swej pierwszej encyklice następująco:

„... ‘Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda’.
Słowa te – wbrew pozorom – wyrażają właśnie
najwyższą afirmację człowieka: ciała, które ożywia Duch!” (RH 18).

Słowo to wiąże się wprost m.in. z innym Słowem Bożym, zapisanym w Liście do Rzymian:

„Ponieważ Miłość Boża
[= Bóg-Miłość]
rozlana jest w sercach naszych
przez Ducha Świętego, który został nam dany ...” (Rz 5,5).

Stajemy wobec Bożego ‘komentarza’ do godności ludzkiego ‘ciała’.
– Samemu w sobie ‘ciału’ nie przysługuje żadna szczególna wartość. Ono „na nic się nie przyda” (J 6,63).
– Ciało zasługuje na szacunek i przysługuje mu godność dopiero dzięki temu, że przesyca je niezmiennie ‘duch’, czyli dusza ludzka, która z natury swej jest nieśmiertelna, niezniszczalna, wszczepiona w ciało przez samego Stworzyciela w chwili poczęcia człowieka.
– Z tym jednak kolejnym, zachwycającym i porywającym uściśleniem, że „człowiek jako duch ucieleśniony, czyli dusza, która się wyraża poprzez ciało, i ciało formowane przez nieśmiertelnego ducha ...” (FC 11) – otrzymuje wielkość „życia” od Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej – w Duchu Świętym. Stąd Jezusowe słowo: „Duch daje Życie; ciało na nic się nie przyda” (J 6,63).

Jezus mówi tu ponad wątpliwość nie o ‘duchu’ w znaczeniu ‘dusza ludzka’, lecz o Duchu Świętym: „Panu i Ożywicielu” (Credo Mszalne). Potwierdzeniem tego znaczenia są bezpośrednio następujące słowa Chrystusa: „Słowa, które Ja wam powiedziałem, SĄ Duchem i SĄ Życiem ...” (J 6,63).
– Wypowiedź Jezusa jest tu jeden raz więcej wypowiedzią całej Trójcy Przenajświętszej. Sam On – Jezus Chrystus, jest jako Druga Osoba Trójcy – Synem-SŁOWEM. Jako Syn Człowieczy jest Chrystus SŁOWEM Bożym Wcielonym, jednocześnie będąc Jednorodzonym Synem, którego Ojciec „... dał, aby każdy, kto w Niego wierzy [= Jemu zawierzy], nie zginął [= potępienie wieczne], ale miał życie – wieczne” (J 3,16).
– Każda z Trzech Osób Trójjedynego stanowi jedną i tę samą Naturą Bożą. Stąd Jezusowe stwierdzenie: „Słowa, które Ja wam powiedziałem, SĄ Duchem i SĄ Życiem ...” (J 6,63).

Czy nie jest to rzeczywistością porywającą, że ciało moje – takie zwyczajne, podlegające zniszczeniu, śmierci, a i zranieniu, chorobom, całą swoją godność i należny mu szacunek czerpie z mocy Ducha Świętego: Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej?
– Słowo Boże w moim stwarzaniu okazało się tak bardzo potężne: wszechmocne, że z nie-istnienia zostałem powołany do istnienia. Bo: Druga Osoba Trójcy, na równi z Ojcem i Duchem Święty stwarzająca, skoro: „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,3) – zabrzmiało tak potężnie, że ... radośnie zaistniałem: jako ciało-duch naraz, w tejże chwili obdarzony wezwaniem do życia na zawsze: w oblubieńczym przymierzu życia i miłości z samym Trójjedynym.
– Niemniej sam fakt ożywienia mnie – jest sprawą ... ‘Bożego Specjalisty’ od życia i miłości zarazem: Trzeciej Osoby Trójcy, czyli Ducha Świętego.

(10.1 kB)
Oto cena nie-wypierania się wiary w Jezusa Chrystusa, jedynego Boga i Pana, Sędziego żywych i umarłych. Prześladowania krwawe, okrutne - trwają do dziś; dziś w o wiele szerszym zakresie niż w czasach początków chrześcijaństwa.

Tutaj dopiero staję na gruncie mojej godności, dzięki której przerastam cały świat i cały kosmos. Godność moja jako ciała-ducha naraz płynie ze wzruszającego Boga-Daru dla mnie: z faktu, że „DUCH [Święty, Trzecia Osoba Trójcy] daje życie [ale i miłość: Boga-Miłość], bo samo w sobie ciało (naprawdę) na nic się nie przyda” (J 6,63).

Wspomniany tu Duch Święty sprawia zarazem, że w sercu moim może zamieszkać Bóg-Miłość, jeśli oczywiście ... na Bożą obecność mocą mojej wolnej woli wyrażę zgodę:

„Ponieważ Miłość Boża [= Bóg-Miłość] rozlana jest w sercach naszych
przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5).

(2.2 kB)

Godność ciała jako Świątyni Ducha Świętego (1 Kor 6)

Kolejne pogłębienie zagadnienia godności, jaka się należy ciału człowieka jako osoby: mężczyzny czy kobiety, przynoszą słowa św. Pawła Apostoła z dwóch różnych miejsc jego Pierwszego Listu do Koryntian: w rozdz. 3 oraz 6.

Przytoczmy najpierw fragment z tego drugiego miejsca: 1 Kor 6. Paweł mówi w pewnym momencie wprost o ciele – wciąż jednak w ścisłym powiązaniu z aspektem etycznym i odpowiedzialnością ludzkiej osoby:

[1 Kor 6,12] „... Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. ...
[w.13] Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie.
(0.59 kB)Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała.
[w.14] Bóg zaś i Pana wskrzesił – i nas również swą mocą wskrzesi z martwych.
[w.15] Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy!
[w.16] Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? ...
[w.17] Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim Jednym Duchem.
[w.18] Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała;
(0.59 kB)kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzechy.
[w.19] Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest Przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest,
(0.59 kB)a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?
[w.20] Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele”! [1 Kor 6,12-20].

Nie chcielibyśmy zagłębiać się tu w szczegółowy komentarz tego fragmentu rozważań św. Pawła o ludzkim ciele i jego godności. Przytoczone słowa ukazują natomiast wyraźny związek między uszanowaniem należnym ciału człowieka-osoby – a faktem, iż jako odkupieni za „wielką cenę” (por. 1 P 1,18n; Ap 5,9; 14,3n; Dz 20,28) i tym samym „nabyci” przez Jezusa Chrystusa Odkupiciela, stanowimy obecnie „jedno ciało z Nim” i „jednego Ducha” (1 Kor 6,17). Z tego względu nie możemy oddawać ciała, które jest zjednoczone z samym Bogiem (‘Jedno-z-Nim’) – na pastwę m.in. grzechu rozpusty.

Ponadto zaś – wyraźnie przez św.Pawła wymienione nasze „ciało ... jest Przybytkiem Ducha Świętego, który w nas jest, a którego mamy od Boga, i ... już nie należymy do siebie ...” (por. 1 Kor 6,19n). Tutaj mieści się cała podstawa osobistej godności każdego człowieka, każdego również ciała – w jego męskości czy kobiecości. Jako „wykupieni-odkupieni”  naprawdę nie należymy już do siebie, lecz do Boga – przez Jezusa Chrystusa Odkupiciela, a w Duchu Świętym.

(2.2 kB)

Zniszczenie Świątyni Ducha Świętego (1 Kor 3)

Drugim miejscem Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian jest fragment jego rozdziału 3-go (1 Kor 3). Paweł zaczyna przemawiać do tych z natury przemądrzałych, zawsze dumnych z siebie Koryntian [= wielkie miasto ‘portowe’!], określając ich jako ‘niemowlęta’, którym on – Paweł – starał się dostarczać pokarm duchowy Ewangelii Chrystusowej dostosowany do ich pojętności.

Tymczasem oni staczają pomiędzy sobą wciąż utarczki o sprawy wagi jedynie ubocznej, zamiast skupiać się na sprawach istotnych. Paweł określa ich w pewnej chwili jako „uprawną rolę Bożą i Bożą budowlę”, siebie zaś i swych współpracowników-misjonarzy jako „pomocników Boga” (1 Kor 3,9). Założył u nich fundament: jest nim Chrystus, i nie może być fundamentu innego (1 Kor 3,11). Samą ‘budowlę’ na tym mocnym fundamencie wznoszą obecnie już inni. Jednakże ta budowla nie może nie być poddana próbie „ognia” (1 Kor 3,15). Jeśli się w tej próbie ostoi, okaże się, ile jest warta.

W podsumowaniu stwierdza Paweł znamiennie:

„Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?
– Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg.
Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,16n).

Czy teraz, Dziecko Boże: dziewczynko i panno, chłopcze i młodzieńcze – dociera do Ciebie, co to znaczy: być czy nie-być świątynią Boga, która zatem jest mieszkaniem Boga? Tobie, Dziecko Boże, WOLNO nią być! Jesteś jednak za nią – za jej stan, czystość i piękno – odpowiedzialny. Bóg mieszka w świątyni serca tylko wtedy, gdy tam jest zaproszony: mile widziany. Nigdy nie zamieszka w świątyni ludzkiego serca wbrew jego woli.

Słowa te nie są miłą idyllą, ani wzruszającym opowiadańkiem dla małych dzieci, żeby się ‘grzecznie’ sprawowały, bo inaczej ‘Panu Bogu sprawią przykrość’ i ‘Bozia się pogniewa’. Chodzi o Rzeczywistość: o porywającą perspektywę, z jaką Bóg Nieskończony staje bez wyjątku przed każdym człowiekiem: zarówno tym ‘wierzącym’, jak i tym ‘nie-wierzącym’; tym dopiero jedno-komórkowym, jak z kolei dziadkiem 100-letnim. Zarówno przed tym swoim żywym Obrazem Boga, który o Bogu słyszał, jak i tym który o Bogu prawdziwym, o Odkupicielu człowieka – nigdy nie słyszał, względnie któremu inni ludzie, zdemoralizowani – wtłaczają pojęcie Boga całkowicie zafałszowane, sprzeczne z Rzeczywistością.

Bóg Prawdy objawienia jest przecież tym, który na swój Boży sposób, nas przerastający, ‘stęskniony’ jest za „jedno-z-nami”. Pragnieniem Jego jest móc „znaleźć radość przy synach człowieczych” (Prz 8,31).

Mimo najbardziej niesprzyjających okoliczności, Bóg Prawdy zawsze znajdzie co najmniej ‘furtkę’, by z ludzką osobą w jego sercu się dogadać. By uświadamiać mu, co jest ‘dobrem’, a co ‘złem’; co jest ‘życiem’, a co ‘śmiercią’. Oraz co to znaczy: odpowiedzialność sprawozdawcza z dokonywanych czynów.

A czy pamiętasz, Dziecko Boże, co parokrotnie wyjaśniano na różnych miejscach naszej strony, co mianowicie oznaczają ostatnie słowa dopiero co przytoczonego fragmentu: „zniszczyć świątynię Boga”, oraz jak należy rozumieć groźnie brzmiące słowa Apostoła Narodów: „... Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg”?
(zob. to:  „Zniszczenie Bożej świątyni” - oraz: „Akt samobójczy: wybór na potępienie – wieczne”).

Dla przypomnienia: świątynia jaką jest człowiecze serce-sumienie, ulega ‘zniszczeniu i zburzeniu’ przez grzech ciężki danego człowieka. Bóg nigdy świątyni swojej nie niszczy! Natomiast z chwilą gdy dany człowiek dopuszcza się grzechu, sam zrywa wszystkie możliwe ‘nici’, na jakich ‘wisi’ od Boga.

Tylko jednej, ostatecznej ‘nitki’ – nikt i nic przeciąć nie potrafi: nitki istnienia. Na niej wszystko co istnieje – ‘wisi’. Ale ta ‘nitka’, to Wola Boga, który jako życie – powołuje ludzką osobę do istnienia zawsze definitywnie: na zawsze. Wola ta jest tak ‘silna’ że żadna śmierć biologiczna zniszczyć jej nie potrafi.

Z chwilą gdy człowiek zgrzeszy grzechem ciężkim, tym samym aktem swojej wolnej woli ... wyprasza Boga z swego serca, które z Bożego daru dotąd było Bożą świątynią. Bóg ponad wątpliwość – natychmiast, posłuszny wolnej woli swojego umiłowanego stworzenia: mężczyzny i kobiety, z bólem na miarę swojej Nieskończoności – opuszcza to ludzkie serce: „ ... na żądanie”.

Tym samym zaś dotychczasowa Boża Świątynia, którą sobą wypełniał Duch Święty, „Pan i Ożywiciel” [jakby rozgrzane powietrze wypełniające ‘balon’], samoistnie się zapada: budowla ... przestała być świątynią Boga. W jednej chwili zamieniła się w ruinę i rumowisko, miejsce na najgorsze nieczystości-w-oczach-Bożych.
– A że w ‘naturze’ próżni nie ma, miejsce ‘po’ Bogu zajmuje natychmiast ... „Zły”. On teraz obejmuje wszechwładnie całe dziedzictwo opuszczone po Bogu.

Pierwszym aktem sprawowanej przez Złego ‘władzy’ staje się ... sprowadzenie ‘wolnej’ dotąd ludzkiej osoby – do statusu ‘niewolnika’ : w przymusowej służbie sobie, z dobrze w kosmosie się rozlegającym ‘zgrzytaniem zębami’.

Na tym polega ‘zniszczenie’ dotychczasowej świątyni Boga: Bożego żywego Obrazu-Podobieństwa. Człowiek traci w chwili grzechu ciężkiego swoje podobieństwo do Boga, a nabywa cech obrazu ... ‘Złego’: Szatana. A ten nie jest, niestety, w stanie wykrzesać najmniejszej iskierki czy to życia, czy tym bardziej miłości. Te są wyłącznym ‘dominium’ Boga: życia-miłości.
– Szatan przynosi i obdarowuje zawsze tylko ... śmiercią: wieloraką. Oczywiście: przy zachowanym istnieniu ludzkiej osoby. Ta bowiem nadal ... ‘wisi’ na Bogu, który – gdy wywołuje z nie-istnienia do zaistnienia ludzką osobę, powołuje do istnienia nieśmiertelnego: na zawsze. Ludzka Osoba (podobnie jak anielska) jest nieśmiertelna. Żadna śmierć ‘biologiczna’ – nieśmiertelności duszy ludzkiej nie naruszy i jej nie unicestwi.

Widzimy, jak wielkie są dary, które Bóg zaproponował bez wyjątku każdemu człowiekowi. Jedne z tych darów są zniszczalne, inne niezniszczalne. Wszystkie krążą wokół człowieka jako osoby: nie rzeczy, lecz osoby, tzn. wolnej-samoświadomej-odpowiedzialnej-wezwanej. Tutaj mieści się sekret ludzkiej godności. A tym samym szacunku należnego – czy to dziewczynce i pannie, czy z kolei chłopcu i młodzieńcowi: każdemu.

Bóg nigdy nie zastąpi człowieka przy dokonywaniu wyborów za „dobrem” czy „złem”. To pozostaje sekunda za sekundą zadaniem zadanym poszczególnemu człowiekowi: wyborom jego wolnej woli. Szatan jedynie kusi. Natomiast zgrzeszy, tzn. rujnuje swoją godność – nie szatan zamiast człowieka, lecz wyłącznie sam określony człowiek. Podobnie jak poczytalność za wszelkie dobro bierze na siebie nie Bóg zamiast człowieka, lecz sam określony człowiek.

Stąd też wypada tylko jeszcze raz przytoczyć, tym razem w nawiązaniu do praktycznego zagadnienia uszanowania godności osobowej siebie jako dziewczynki, czy na odmianę chłopca – słowa Jana Pawła II, które przypominaliśmy już wielokrotnie. Odgrywają one decydującą rolę w strzeżeniu swojej osobistej godności i należnego jej szacunku:

„Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego
bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak:
zasługa cnoty
czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).
(zob. do tego wyż.: „Odpowiedzialność osobista”).

(3.5 kB)

2. Dziewczęcość ... za parę groszy

(2.8 kB)

Historia ... ‘nauczycielką’ życia?

Wypada wreszcie pochylić się nad zagadnieniem, które od dłuższego czasu ‘wisi’ na piszącym tu autorze: trudnej do przedstawienia dla kapłana sprawy zachowań – w niniejszym paragrafie już nie chłopców i młodzieńców, lecz dziewcząt i panien, na przestrzeni lat i miesięcy poprzedzających związanie się węzłem małżeństwa (przynajmniej większości młodych ludzi). Mamy zaś na względzie wciąż małżeństwo jako sakrament małżeństwa. Innego ‘małżeństwa’ w wizji Boga ani nie było, ani nigdy nie będzie (zob. dokładniej:  Małżeństwo pogan: pra-Sakrament stworzenia).

Nie ulega wątpliwości, że znaczna część dziewcząt, a potem panien w mocno już dorastającym wieku młodzieńczości, pozostaje wierna Bożemu przykazaniu szóstemu: „Nie będziesz cudzołożył” (Wj 20,14; Mk 10,19; itd.).
– Czynią to zapewne z różnych względów: religijnych, albo i bardzo ‘prozaicznych’. Dorastająca dziewczyna zdaje sobie doskonale sprawę – jeśli tylko zechce myśleć, że jej kobiecość może bardzo łatwo stanąć u progu macierzyństwa, na jakie na razie w żaden sposób nastawiać się nie powinna.

Dziewczyny, które stać na trzeźwą ocenę rzeczywistości, widzą raz po raz jak ‘na dłoni”, ile doznają często bolesnych, nierzadko wstrząsająco dramatycznych przeżyć te czy inne ich koleżanki, jeśli już pominąć kobiety bliżej sobie nie znane – w konsekwencji tego, że dobrze znając Boże przykazanie i zdając sobie sprawę ze swego wielokrotnie ponawianego „słowa”, jakie dały Bogu, dopuściły chłopca do swej dziewczęco-kobiecej intymności.

Nie trzeba być bystrym obserwatorem życia, by z łatwością napotkać czy dowiedzieć się o dziewczętach wykorzystanych przez chłopca. Dziewczęta te często same na to się godziły, albo nawet do tego prowokowały. Po czym jednak, jak to nierzadko bywa, ich ‘adorator’ w pewnej chwili bezpowrotnie znika z horyzontu. Z chwilą gdy do niego dociera wiadomość, że stał się ojcem, nie chce przyjąć tego do wiadomości i odżegnuje się od jakiejkolwiek odpowiedzialności z racji zaistniałego rodzicielstwa. Nic go odtąd nie obchodzi, że obdarzył dziewczynę dzieckiem. Nie wzrusza go świadomość tego, że dziecko – przecież jego dziecko, dowie się kiedyś, że jest dzieckiem nie-ślubnym. Udaje, że to nie jego sprawa, iż złamał dziewczynie życie. Okłamywał ją w żywe oczy i wmawiał jej do znudzenia, że ją nad życie ukochał i bardzo jej dziękuje, że ze zrozumieniem podeszła do jego ‘męskich zapotrzebowań’.

Przedstawiona sytuacja zdarza się łatwo i częściej, niż o tym słychać w mediach. Niektóre z takich wydarzeń są szeroko komentowane na łamach lokalnych dzienników. Studenci określonych kierunków zbierają chciwie wiadomości o tego rodzaju wypadkach, ogłaszając potem dane statystyczne o ‘ciążach dziecięcych, panieńskich’ i innych: o samotnych matkach, matkach niekiedy zupełnie ‘dziecięcych’: nie dojrzałych do bycia matką.
– Mimo to tego rodzaju dane z zasady nie pociągają za sobą wymiernych skutków na dalsze życie świata dziecięcego i młodzieżowego. Życie toczy się dalej dokładnie takim samym torem, ubogacając jedynie dane statyczne o coraz dalsze, nowe sensacje oraz mniej lub więcej pikantne, dotąd nie spotykane (jeszcze) okoliczności.

Ludzie o największych nawet sensacjach i ludzkich tragediach po paru dniach ... zupełnie zapominają. Dramaty zaś dzieci i młodzieży są dalej powielane i toczą się swoim torem. Samotnym matkom dziecięcym, i samotnym matkom w wieku w pełni dojrzałym przychodzi znosić ból samotności i w odosobnieniu, a nierzadko w nędzy. Na nic się zdają nawet najlepiej naukowo i wieloaspektowo napisane opracowania na temat przyczyn i okoliczności dramatycznego stanu życia seksualnego u dzieci i młodzieży.

Zdawać by się mogło, że i w tej dziedzinie sprawdza się spostrzeżenie dokładnie przeciwne w stosunku do tego, czego by się należało spodziewać po wyprowadzeniu krytycznych wniosków na podstawie rzetelnej oceny faktów przeszłości. Łacina ujęła je w zwięzłą formułę godną wszelkiej pochwały:

Historia – magistra vitae
= Historia – [staje się] nauczycielką
[dla kształtowania dalszego] życia”.

Rzeczywistość zdaje się zadawać temu sformułowaniu słownemu nieustanny kłam. Obserwacja dziejów potwierdza niezmiennie spostrzeżenie odwrotne, wręcz brutalne: „Historia nigdy jeszcze nie stała się nauczycielką postępowania dla następnych pokoleń!” Każde pokolenie usiłuje eksperymentować po swojemu dokładnie tak samo, jak eksperymentowały pokolenia dawniejsze. Obecnie żyjący niewiele się przejmują klęskami moralnymi, których dramatyczne skutki przyszło im znosić obecnie – wskutek złego użycia daru wolności przez pokolenia poprzedzające.

(2.2 kB)

Agresja dzieci szkolnych: jej korzenie

Dopiero co przedstawiony obraz dziewcząt, które mogą łatwo stać się matkami, ponad wątpliwość nie odpowiada pełnej prawdzie. Każdy wychowawca, każdy również kapłan może z satysfakcją potwierdzić, że raz po raz zauważa przepiękne kwiatuszki czystych serc dziecięcych – zarówno u dziewcząt i chłopców, jak i u młodzieży męskiej i żeńskiej. Jak zwykle, cnota jest cicha: jest po prostu ‘normą’. ‘Norma’ nie potrzebuje reklamy. Staje się ona przez samo swoje istnienie ‘reklamą-od-wewnątrz’: charakterystycznym promieniowaniem ... czystością spojrzenia i zachowania.

Otoczenie w domu, w szkole, w życiu koleżeńskim i społecznym – wyczuwa w przedziwny sposób, że taki człowiek, ta dziewczynka, ten konkretny chłopczyk – to „ludzie charakteru: ludzie słowa”. Na nich można polegać, chociażby byli niezbyt zdolni od strony zdolności naukowych. Z ich oczu bije wewnętrzna pogoda i czystość serca: przejrzystość duszy. Wspomniane ‘wyczuwanie’ tej przejrzystości wnętrza jest niewątpliwie przejawem działania Ducha Świętego, który obdarza swymi cichymi, a ‘pachnącymi” (zob. 2 Kor 2,15n) darami tych wszystkich, którzy starają się być posłuszni Bożemu prowadzeniu:

(23 kB)
Dziewczynka cieszy się, że udało się pomalować jedno więcej jajko wielkanocne. Jak bardzo to zajęcie lubi! Będzie się cieszyła, gdy tym ręcznie pomalowanym jajuszkiem obdarzy kogoś, komu się ono spodoba.

„Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój,
cierpliwość, uprzejmość, dobroć,
wierność, łagodność, opanowanie ...” (Ga 5,22n).

Jednym z świadectw takiego stanu serca, zapewne stałego zamieszkiwania w sercu samego Trójjedynego, jest fakt, że dusza promieniująca z takiego człowieka, który skądinąd zachowuje się w pełni naturalnie, staje się dla otoczenia w sposób nie zamierzony stałym wyrzutem sumienia (zob. taki właśnie wniosek: Mdr 2,13-20).

Jeśli np. koledzy i koleżanki w szkole zwrócą uwagę, iż ten chłopiec, ta dziewczynka nie dołącza się do ich towarzystwa, ilekroć ich zachowanie zaczyna przejawiać ukierunkowanie na działania, które Bogu, a i ludziom, podobać się nie mogą, zaczynają podejmować względem tej konkretnej koleżanki, tego konkretnego chłopca – akty różnych form agresji. Sam fakt: że klasa niemal ‘uwzięła się’ przeciw którejś skądinąd spokojnej dziewczynce, czy na odmianę chłopcu, świadczy prawie nieomylnie, iż jej spokojne, opanowane zachowanie staje się dla pozostałych uczniów i uczennic nieznośnym wyrzutem sumienia. Postawa tej dziewczynki wyzwala atak na siebie – za jej wierność zasadom, ściślej biorąc: wierność Chrystusowi.

Od strony świata wewnętrznego – zmagania dobra ze złem, śmierci i życia – nietrudno to wytłumaczyć. Również tutaj sprawdza się, co prawda na razie w wymiarze np. jedynie szkolnym, to co Jan Paweł II uwydatnił w „Familiaris Consortio” (1981 r.):

„... Historia nie jest po prostu procesem, który z konieczności prowadzi ku lepszemu, lecz jest wynikiem wolności, a raczej walki pomiędzy przeciwstawnymi wolnościami, czyli – według znanego określenia św. Augustyna – konfliktem między dwiema miłościami:
miłością Boga, posuniętą aż do wzgardy sobą – i miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga.
– Wynika z powyższego, że tylko wychowanie do miłości zakorzenionej w wierze może doprowadzić do osiągnięcia zdolności odczytywania ‘znaków czasu’, które są historycznym wyrazem tej podwójnej miłości” (FC 6).

Słowa św. Jana Pawła II są znakomite i trafne. Ukazują nie tylko podstawy wyjaśniające stałe napięcie zmagań pomiędzy dobrem ze złem, oraz życiem a śmiercią, ale zarazem jedyne twórcze i nie złudne kryterium wychowania ku prawdziwej miłości. Dopóki to, co by miało być ‘miłością’ nie będzie zakorzenione w głębokiej wierze, tzn. w zawierzeniu Chrystusowi i Jego z odkupieńczej Miłości płynącemu prawu miłości – z jego podstawowym wyrazem w postaci Dekalogu jako podstawie do kształtowania wzajemnych odniesień po linii godności osobowej i należnego sobie wzajemnie szacunku, treść i rzeczywistość deklarowanej ‘miłości’ będzie jedną wielką anty-miłością: będzie jej burzeniem. To zaś jest zawsze przejawem działania na omawianym terenie – m.in. szkoły, koleżeństwa, czy nawet domu rodzinnego – nie Chrystusa, lecz tego który jest ‘Zły’: Szatana.

Pozostali uczniowie i uczennice podejmą wszystko – być może nie zdając sobie w pełni sprawy, że tym samym oddają się do usług Złego: Szatana, o którym zresztą, podobnie jak o samym Bogu, nie chcą w tej chwili słyszeć, żeby odstającą od nich koleżankę (względnie na odmianę: kolegę-chłopca) koniecznie ściągnąć ‘w dół’. Byłoby to działanie po linii przymusu-terroru ‘zła’ : „musisz być, solidarnie z całą klasą, taka sama jak my”.

Gdyby taka tendencja w klasie już się zadomowiła, byłby to nieomylny znak, że tu zaczął panować, może już na dobre „... Zły”. Jezus określił go jako „... władcę tego świata [który już] został osądzony” (J 16,11; 14,30). Jednakże Bóg nie odebrał upadłemu Aniołowi udzielonej mu w chwili stworzenia potężnej władzy i mocy. Od momentu jego Bogu w twarz rzuconego: „Nie będę Ci, Boże, służył” (por. Jr 2,20) krąży on niestrudzenie po świecie, „szukając kogo pożreć” (1 P 5,8), jednocześnie „zwodząc całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9). Jego celem jest oderwanie człowieka, Bożego Obrazu na ziemi, od Stworzyciela i Odkupiciela.

W tym celu „... od początku wykorzystuje dzieło stworzenia przeciw zbawieniu, przeciw przymierzu i zjednoczeniu człowieka z Bogiem”  (DeV 27).
– W bardzo szczególny sposób udaje mu się to przez wykorzystanie w tym celu ludzkiej płciowości w jej męskiej i żeńskiej „... swoistej odmienności i oryginalności osobowej” (MuD 10). „Zły” wykorzystuje oczywiście ciało płciowe człowieka zawsze tylko w jednym celu: żeby obałamucić danego człowieka przeżyciem szałowej przyjemności – a przez to zabić zarówno samą ‘miłość’, jak i ‘życie’ – życie Boże w człowieku (= stan łaski uświęcającej), a bardzo często życie ... fizyczne.

Okazuje się, że już na terenie sumień dzieci zaznacza się wyżej wspomniana walka między dwiema ‘miłościami’ (zob.: Dwie miłości):
ludzką jako przeciwstawiającą się człowiekowi i Bogu,
a miłością Bożą ku promocji ‘miłości’ w jej ludzkim i Bożym znaczeniu.
– Zaczyna sprawdzać się w ‘praktyce’ mroczna „tajemnica bezbożności”. Działa ona też już na terenie sumień dzieci szkolnych:

„Grzech jest bez wątpienia aktem wolności człowieka;
ale pod jego warstwą ludzką działają czynniki, które stawiają go poza człowiekiem, na pograniczu,
tam gdzie ludzka świadomość, wola i wrażliwość stykają się z siłami ciemności,
które według św. Pawła działają w świecie i niemal go opanowują [por. Rz 7,7-25; Ef 2,2; 6,12](RP 14).

Wyrazem dopiero co wspomnianej agresji w klasie, która niemal na wszystkich dziewczynkach i chłopcach wymusza ‘solidarność w złu’, może stać się nasilające się upokarzanie np. określonej dziewczynki z racji samego tylko faktu, że nie dołącza się do ich wulgarnej mowy, zachowuje się godnie, że wbrew pozostałym dziewczynom – ona nigdy nie ubiera się prowokująco: ‘seksownie’.
– Inne koleżanki i koledzy coraz bardziej ostentacyjnie palą papierosy, piją alkohol w coraz innym wydaniu, rozprowadzają pomiędzy sobą taki czy inny narkotyk.

Gdy ona do żadnych z tych działań się nie dołącza, pozostali uczniowie i uczennice tej samej klasy o mało jej żywcem nie zadziobią. Nietrudno w takiej sytuacji o pobicie, o wymuszanie haraczu w postaci pieniędzy na ten czy inny artykuł zły, a nawet o napad w biały dzień. Dziewczynie trudno przychodzić spokojnie do szkoły, a tym trudniej wracać po lekcjach do domu. Będzie się wciąż bała, że mogą ją napaść i pobić, bo takich gróźb pod swoim adresem codziennie doświadcza.

(2.2 kB)

Horror w gimnazjach i podstawówkach ...

Czy te złe wypowiedzi o dzieciach i młodzieży szkolnej są przesadzone?
– Jeden raz więcej trzeba sobie wyraźnie powiedzieć: zło jest rozkrzyczane i daje znać o sobie właśnie przez głośną reklamę i krzyk, przez agresję i czynienie zła – niekiedy z całą zajadłością.
– Dobro pozostaje ciche. Jest nie zauważane: uchodzi za nie istniejące, a przecież zawsze obecne jak kwiatek wyrastający pomiędzy kamieniami bruku.

Dobro jest najzwyczajniej normą – bez uciekania się do sztucznej reklamy. Istnieje, działa – ale w cichości. Jest go niewątpliwie dużo, również w tak negatywnie przedstawionym świecie ludzi młodych.
– Zapewne te serca przejrzyste, które czynią wszystko, by Bóg był w ich duszy kochany miłością młodzieńczą odwzajemnioną za dzieło odkupienia dokonane za przerażającą cenę życia Boga-Człowieka – stają się jednym ciągiem ekspiacji za bezmiar zła popełnianego przez znaczną liczbę dzieci i ludzi młodych, którzy oddali się na oślep w niewolę Złego.

A przecież wypada spojrzeć trzeźwo na rzeczywistość moralną i duchową, jaka zakorzenia się niekiedy niezwykle łatwo – w tym wypadku już u najmłodszego pokolenia: dzieci małych, szkolnych i gimnazjalnych. Wszechogarniający zalew dokonywanego i niemal siłowo wtłaczanego zła we wszystkich możliwych wymiarach stał się faktem, w obliczu którego pokolenie starsze staje właściwie bezradne.
– Zresztą to właśnie pokolenie: osób które obecnie przeżywają etap pełni sił swego życia, doprowadziło do obecnego niemal dna upadku moralnego społeczeństwa. Prorok Ozeasz w Starym Testamencie ujął taką rzeczywistość w słowa, które stały się przysłowiem: „Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę ...” (Oz 8,7; połowa 8 w. przed Chr.).

Bieżącego upadku obyczajowego na pewno nie można przypisać autentycznemu chrystianizmowi. Zdziczenie obyczajowości jest zawsze owocem słuchania odwiecznego „Węża starodawnego, który się zwie diabeł i szatan, uwodzącego całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9). Jemu to, nierzadko bez większego trudu, udaje się ukazać ponętnie – a smacznie wyglądającą przyjemność, z tym że osiągalną za cenę sprzeciwienia się Bogu, a przynajmniej Jego zamierzonego zignorowania.

Taka jest odwieczna podstawowa metoda stosowanego przez niego ‘uwodzenia’. On też kusi do ... ‘eksperymentowania’ coraz bardziej śmiałych, a nawet krwawych sposobów buntowania się przeciw Bożemu Prawu miłości i życia.
– I trzeba przyznać, wiele osób zarówno starszego pokolenia, jak i już najmłodszego, jego sugestii nader skwapliwie słucha. Badają, ile można jeszcze stosować perfidnych, przewrotnych sposobów zgrzeszenia, żeby nie wywołać zbyt wielkiego oburzenia w społeczeństwie. Raz po raz słychać nawet o krwawych ofiarach ludzkich, składanych na ‘czarnych mszach’ rytów satanizmu z żywymi ofiarami porywanych osób, i ku czci wskrzeszanych dawnych bóstw, i innych tego rodzaju praktyk satanistycznych, a ostatecznie samemu Lucyferowi.
(zob. jeden z przykładów-faktów – art.: „Koszmar nastolatek, podpalone podczas rytuału”, na: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/koszmar-nastolatek-podpalone-podczas-rytualu,1,4890042,wiadomosc.html – z dnia: 25.X.2011).

Apostoł Narodów, św. Paweł, zwraca się do naszego pokolenia dokładnie tak samo, jak zwracał się niegdyś do przemądrzałych Koryntian, nawiązując do swej pracy Ewangelizacyjnej:

„Poślubiłem was przecież jednemu Mężowi
[= trud doprowadzenia do związania Koryntian przymierzem miłości-życia z Chrystusem Odkupicielem]
jako czystą Dziewicę.
– Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę
Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którąście przyjęli – znosicie to spokojnie ... (2 Kor 11,2-5) ...
– ... Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego.
Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości.
Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość.
Ale skończą według swoich uczynków” (2 Kor 11,13nn).

(6.6 kB)

Jako ‘próbkę’ posiewu pochodzącego od ‘Złego’ można by tu przytoczyć w ścisłym nawiązaniu do zajmujących nas w tej chwili dzieci najmłodszych i ze szkół średnich, fragment zamieszczony jako przedruk na jednym z czołowych polskich portali internetowych, ONET.PL. Oto parę zdań z artykułu pod tytułem:
Horror w polskich gimnazjach i podstawówkach” (z 23.I.2012 r.). Są to relacje na podstawie artykułów zamieszczonych w ‘Rzeczpospolitej’:

„Przestępstw w gimnazjach i podstawówkach przybywa, a sprawcy są coraz młodsi i bardziej brutalni. Liczba wymuszeń i rozbojów – przez ostatnie dwa lata prawie się podwoiła ...
W szkołach, do których w sumie uczęszcza ok. 3,4 mln uczniów, w 2011 r. doszło do 28 tys. przestępstw ...
Coraz niższy jest wiek sprawców i coraz większa liczba przestępstw dokonywanych z dużą dozą agresji [= dane z Komendy Głównej Policji].
– ... Przestępstw, zwłaszcza z użyciem przemocy, dopuszcza się więcej dziewczyn ...
Stan bezpieczeństwa w szkołach jest zatrważający. Uczniowie, jak w gangsterskim świecie, wymuszają od młodszych kolegów pieniądze, telefony komórkowe. W razie sprzeciwu grożą pobiciem, a nawet biją ...
... W ciągu dwóch lat przybyło rozbojów (o 93 proc.), przestępstw narkotykowych (o 54 proc.) oraz bójek i pobić (o 47 proc.). ...
Jako społeczeństwo uznaliśmy dzieci za osoby dorosłe. Efekt jest taki, że zachowują się one jak dorośli. Obserwują – ich świat, biorą z niego co chcą ...
Gry komputerowe są przesycone agresją. Dzieci nie wiedzą, że przemoc jest zła, więc zamiast powiedzieć koledze ‘nie dokuczaj mi’, od razu biją. ...
Jeśli dochodzi do bójki, to zwykle jest to ostatni, widoczny sygnał, że w szkole dzieje się coś złego”.
(zob.: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/horror-w-polskich-gimnazjach-i-podstawowkach,1,5005368,wiadomosc.html: - 23.I.2012).

W przedostatnim zdaniu przytoczonej relacji występuje stwierdzenie: „Dzieci nie wiedzą, że przemoc jest zła ...”! Stwierdzenia tego nikt oczywiście nie może przyjąć poważnie. Niemożliwe, żeby również już dziecko nie wiedziało, a przynajmniej intuicją swoją nie odczuło, że zło – jest złem, a dobro – dobrem. Bóg przemawia w ludzkim sumieniu od samego poczęcia.

Sumienie dziecka jest tak samo przybytkiem Boga Trójjedynego, jak sumienie osoby dorosłej i dziadka. Z tym że osoba dorosła jest w stanie przyjąć znacznie głębsze uzasadnienie tego, dlaczego to czy tamto działanie jest „złem w oczach Bożych”. Sama jednak ludzka osoba, również już dziecka w najmłodszych fazach rozwojowych, jest podobnie jak człowiek dojrzały – Bożym „Obrazem i Podobieństwem”. Konsekwentnie zaś dziecko jest wyposażone w takie same podstawowe przymioty natury człowieczej, jakie cechują niezbywalnie i nieodstępnie każdego człowieka: w samo-świadomość, samo-stanowienie, zdolność podejmowania odpowiedzialności, oraz wezwanie do życia wiecznego.

Nietrudno natomiast o to, że dziecko – podobnie jak wielu starszych, woli nie słuchać głosu Boga, który z chwili na chwilę zaświadcza o dobru i złu. U innego dziecka sumienie mogło już nawet na tym etapie życia stać się ‘zatwardziałe’ w czynieniu zła, tak iż głos Boga zostaje u niego niemal całkiem zagłuszony.
– Ileż razy przytaczaliśmy już słowa encykliki Jana Pawła II o działaniu Ducha Świętego w sumieniu ludzkiej osoby:

„... Sumienie w szczególny sposób stanowi o tej godności [= o powołaniu człowieka, o godności ludzkiej osoby].
Jest ono bowiem ‘najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa (...) nakazem: czyń to, tamtego unikaj’. Taka zdolność nakazywania dobra i zakazywania zła, zaszczepiona przez Stwórcę w człowieku, jest kluczowa właściwością osobowego podmiotu.
– Równocześnie zaś ‘w głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny’ [GS 16].
– Sumienie nie jest więc autonomicznym i wyłącznym źródłem stanowienia o tym, co dobre i złe; głęboko natomiast jest w nie wpisana zasada posłuszeństwa względem normy obiektywnej, która uzasadnia i warunkuje słuszność jego rozstrzygnięć nakazami i zakazami u podstaw ludzkiego postępowania ...
W tym właśnie znaczeniu jest sumienie owym ‘wewnętrznym sanktuarium’, w którym ‘rozbrzmiewa głos Boga’.
– Jest to ‘głos Boga’ nawet wówczas, gdy człowiek uznaje w nim tylko zasadę ładu moralnego, po ludzku niepowątpiewalną, bez bezpośredniego odniesienia do Stwórcy ...” (DeV 43)

W wyżej przytoczonych wypowiedziach na temat zachowań etycznych dzieci i młodzieży szkolnej (zob. wyż.: Raport o horrorze w szkołach) brak danych z zakresu zachowań seksualnych u dzieci. Jeśli jednak dzieci i młodzież szkół średnich dochodzi do wysokiej ‘specjalizacji’ w sianiu terroru, rozbójnictwa, napadów, nie wyłączając coraz częstszych wypadków wyrafinowanego zabijania niekiedy całkiem przypadkowych osób z chwilą, gdy te nie spełnią ich życzeń względnie w jakikolwiek inny sposób po prostu nagle im nie odpowiadają, to trzeba będzie z góry przyjąć, że tym bardziej będzie się zaznaczało u młodzieży tak męskiej, jak żeńskiej – podejmowanie ‘eksperymentów’ w dziedzinie życia seksualnego.
– Z tą jednak różnicą, że w tym wypadku znacznie więcej wśród przestępców będzie chłopców, którzy w swym rozseksualizowaniu napadają na dziewczęta i wyżywają się na nich, wcale nie rzadko doprowadzając je do macierzyństwa.

Oto owoce „przymusu zła”, dokonywanego pod dyktando ... nie Boga, lecz tego, który jest Zły: Szatana.
Czy ‘pomogło’ już komukolwiek nie wierzyć ... w istnienie Szatana? Albo też, by z jego istnienia urządzić sobie jedynie wesołe dowcipy i zabawne powiastki?

On sam zaś, ten ‘Zły’, znalazł sobie widocznie wśród dzieci określonej szkoły czy klasy dobrze już sobie oddanych ‘niewolników’. Na jego żołdzie będą oni siać zniszczenie, przerażenie, gwałt i zło w coraz bardziej jawnym wymiarze, sami zarazem odchodząc coraz bardziej od podarowanego człowiekowi Bożego „Obrazu i Podobieństwa”. Stają się w coraz większym stopniu narzędziami w ręku ‘Złego’, ślepo pod jego dyktando dokonując coraz innego rodzaju ‘zła’ – na zasadzie typowej cechy w służbie ‘Złemu’: przerzutów ‘zła’ z jednego zakresu na coraz inne obszary (zob. wyż.: Przerzuty grzechów VI-go przykazania na przykazanie V-te).

Dla grona nauczycielskiego staje się taka klasa problemem coraz trudniejszym. Uczniowie i uczennice będą się do swych nauczycieli i profesorów – zresztą podobnie jak w domu do rodziców, rodzeństwa i innych ludzi – odnosili arogancko i bezczelnie. Trudno będzie nauczycielom tę rozkrzyczaną i wciąż się buntującą klasę doprowadzić do uspokojenia. A może się zdarzyć, że uczniowie czy uczennice zaczną stawać się dla nauczycieli groźni, siejąc wśród nich postrach. Zanotowano już szereg wypadków, że uczniowie posunęli się do w stosunku do swych nauczycieli do użycia siły fizycznej. A tu i ówdzie po świecie słychać o zamordowaniu nauczyciela przez uczniów jego klasy.

(8.8 kB)
Dziewczyna mocno dorastająca - pełna uśmiechu życiowego. Dziecię Drogie, przylgnij do Chrystusa - i NIM promieniuj na całe otoczenie. Obyś nie dała się zwieść ponętnym pokusom w służbie Złemu, który bunt przeciw Bogu osładza oszukańczo jako szczyt dobra i należnej sobie przyjemności.

Czemu zostały tu przytoczone wspomniane fakty? Chodzi o trzeźwe spojrzenie na świat, w którym obraca się współczesna młodzież już od pierwszych klas szkolnych. Wypada sobie uprzytomnić siłę, z jaką ‘Zły’ niestrudzenie zmierza do zniszczenia człowieka, Bożego „Obrazu i Podobieństwa” wobec wszechświata.

O jego potężnej sile świadczą pewne opisy Ewangelii, przedstawiające fakty wypędzania Szatana z przyprowadzonych do Chrystusa osób opętanych.
(np. Mk 1,23-27; a zwłaszcza Mk 5,1-17: wyrzucenie z opętanego ‘legionu’ szatana i wejście owego ‘legionu’ w 2000 liczącą trzodę świn po wschodniej stronie Jeziora Genezaret; por. Mt 8,28-34).

Dla samego Szatana staje się siłowe oderwanie już też dziecka od Chrystusa – głównym sposobem wyrażenia swej nienawiści do Boga. W taki sposób ‘Zły’ zadaje Bogu cios za ciosem, wymierzony prosto w Jego Serce. ‘Okazyjnie’ zaś doprowadza do śmierci wiecznej w potępieniu-na-zawsze ludzką osobę: kobietę i mężczyznę, których udało mu się odwieść od zawierzenia Bogu, a przenieść to ‘zawierzenie’ na siebie (por. DeV 37).

Jednocześnie widać, jak bardzo w dodatkową moc zawierzenia całym sobą – Bogu Miłości i Życia uzbrojony być musi każdy człowiek, każda również dziewczyna i każdy chłopiec, by oprzeć się skutecznie „uwodzicielskim sztuczkom” (zob 2 Kor 11,3; zob. wyż.: „Chytrze zastawione sztuczki uwodzicielskie”) ‘Złego’ i trwać wiernie po stronie Chrystusa i mobilizujących wymogów Ewangelii.

To zaś jest zadaniem, jakie w dniu ślubu małżeńskiego: sakramentu małżeństwa, podejmują przyszła matka i przyszły ojciec. Oraz wszyscy, którym Bóg zawierza zadanie kształtowania w pracy wychowawczej sumień powierzonych im dzieci.

(2.2 kB)

„Oto ja: to dla Ciebie ...”!

W dalszych rozważaniach, nadal poświęconych młodzieży na etapie stopniowego przygotowania się do małżeństwa: sakramentu małżeństwa, staramy się coraz bardziej ograniczyć do dziewczynek i już dorastających dziewcząt coraz wyższych klas – aż do klas maturalnych, włączając w to również młodzież żeńską pozaszkolną i studencką.

Zostawiamy w tej chwili z jednej strony te spośród dziewcząt i tych chłopców, którzy z całą świadomością starają się dochować wierności Chrystusowi i Maryi na przeżywanym etapie swego życia – również w zakresie wszystkiego, co dotyczy ‘miłości’ i płciowości.
– Z drugiej strony wyłączamy z bieżących rozważań młodzież męską. Jej poświęcony był już poprzedni dłuższy paragraf niniejszego rozdziału.
(zob. wyż.: § G. Czystość wystawiona na próbę w działaniach u chłopców).

W ramach rozpatrywanej obecnie tematyki nasuwają się problemy z tymi dziewczętami, które otwierają się coraz bardziej na postępujące rozseksualizowanie i patologię uprawianego ‘seksu’.
– Dziewczęta, nie wyłączając dziewczynek już też z najniższych klas, często bardzo podatne na złe wpływy swych kolegów i koleżanek, poszukują niekiedy gorączkowo jakiegoś ‘chłopaka’. Byle w opinii ‘klasy’ nie uchodzić za widocznie tak dalece brzydką, iż nikt z chłopców nią się (dotąd) nie zainteresował.

Dla znacznej części dziewcząt sprawa ‘opinii’ kolegów i koleżanek odgrywa rolę wyroczni niemal nieporównanie ... ważniejszej i bardziej miarodajnej, aniżeli ocena ich postępowania w oczach Bożych. Pod pręgierzem opinii ‘klasy’, która coraz bardziej dojmująco dokucza dotąd jeszcze ‘wolnej’ dziewczynce, że do dziś nie znalazła chłopaka, ucieka się ona w końcu do wszelkich możliwych chwytów – godziwych czy mniej godziwych, byle nie uchodzić za ‘dziwaczkę’, względnie dziewczynę nie-atrakcyjną, skazaną już tylko na status „starej panny” (w wieku 13, 15 lat).

Któryś z chłopców ‘ulituje się’ w końcu nad nią, skoro wyczuwa, że jest ona gotowa ‘na wszystko’, by tylko nie pozostawać ‘samotną’. Odtąd widać ich wciąż razem.

Dziewczyna, może jeszcze bardzo młoda, ledwo dochodząca do wieku pokwitania i niezbyt ‘doświadczona’, czuje się wniebowzięta! Jest zachwycona, że znalazła ‘chłopaka’! Zaczyna za nim szaleć: zakochała się w nim na dobre. Jest to na razie tylko płomienne marzycielskie uczucie. Jest jeszcze zbyt młoda, by zastanawiać się nad istotą ‘miłości’ jako decyzją przede wszystkim wolnej woli, zmierzającej do związania się dozgonnie w przymierzu komunii życia i miłości. Na razie żyje przekonaniem, że to jest już ‘ten jedyny, jej przyszły mąż’. W swym dziecięco-panieńskim zauroczeniu żyje jakby w siódmym niebie.

Najprawdopodobniej na razie nie przejdzie jej przez myśl uprawianie zaawansowanego ‘seksu’. Z biegiem dni i tygodni zauważa jednak, że jej ‘chłopak’, który też wygląda na ‘zakochanego’, zaczyna być dla niej hojny. Kupuje jej coraz inne drobiazgi: do jedzenia, do picia, to znów jakiś kwiatuszek. Zaczyna zabierać ją do kina, funduje bilet – i wiele innych rzeczy.
– Jednocześnie trudno jej nie zauważyć, że chłopiec zauważa jej sposób ubierania się – w coraz inne bluzki, spódniczki czy spodnie. Jest zachwycona, gdy ją przytuli – na razie dosyć ostrożnie. I gdy ona sama pozwoli mu przy okazji odczuć swoją kobiecość. Cieszy się za każdym razem, gdy ją ... pocałuje.

Czuje wtedy oczywiście, że przyjemności doznaje przy przytuleniu i pocałunku zapewne nie tylko on, ale ona ... także. Wyczuwa stopniowo jego zrazu niezbyt ujawniane oczekiwanie, by się nie obawiała udostępnić mu swoją intymność, bo przecież ponad wątpliwość nie wyrządzi jej żadnej krzywdy.

W swym dziewczęcym rozumie zastanawia się, co by dla niego z ‘gorącej miłości’ uczynić w zamian za to, że jej już tyle spraw pozałatwiał, tyle drobiazgów nasprawiał. A że dziewczynie czy chłopcu w wieku szkolnym trudno obejść się w dzisiejszej dobie bez ‘komórki’, wpada na genialny pomysł, by „przyjemne połączyć z pożytecznem”.

Zaczyna brać pod uwagę, czy by w tym było dużo złego, gdyby jego gotowość do daleko posuniętej usłużności z ‘miłości’ dla niej – wykorzystała dla zdobycia przy okazji bardzo pożądanego drobnego grosza ... na ‘doładowywanie’ komórki. Bez komórki życie jest przecież czymś zgoła niewyobrażalnym. Ileż zaś razy nasłuchała się od rodziców przykrych uwag, że wydaje na komórkę miesięcznie absolutnie za dużo i musi się z tym stanowczo ograniczyć, bo inaczej ... odbiorą jej po prostu komórkę.

Chłopiec z kolei – być może o wiele bardziej od niej zaawansowany w oczekiwaniu na jej intymność, zaczyna stopniowo coraz śmielej schlebiać jej, głaskać ją, objawiać jej swoją czułość, a chwilami obejmować ją słodko – jako po prostu kobietę. Daje jej gestami i słowami do zrozumienia swoje męskie gorące pragnienie, by w dowód, że go naprawdę ‘kocha’ i że przynależą do siebie już na zawsze, zechciała mu objawić się również w tajemnicy swojej kobiecości.

Dziewczynka – jeszcze nie całkiem zdeprawowana, będzie początkowo miała trochę oporów. Sama jednak po sobie czuje, że dziedzina intymności zaczyna nie tylko jego, ale i ją coraz bardziej wciągać. Intymność staje się sferą stopniowo coraz bardziej intrygującą nie tylko dla niego, ale dla nich obojga. Podświadomie, a może już też i świadomie, spostrzega się, że ogarniają ją, podobnie jak jego – pokusy przeciwko czystości. Może odkryła już też u siebie trudne do wyznania, ale rzeczywiste chwile, gdy się dopuszczała masturbacji. Do pojawienia się napięcia seksualnego dochodzi zwłaszcza, gdy chłopiec zaczyna ją całować, głaskać, tulić. Tego zjawiska u siebie poprzednio ... nie doświadczała.
– Czy nadal bronić się przed odczuwaną pokusą? A może pójść stopniowo na pewne ustępstwo dla ‘ukochanego’, który ją tak gorąco kocha i dla niej już tyle dobrego uczynił?

Na razie wpada na kolejny, trudny do odrzucenia pomysł. Właściwie zaś znała to wszystko już wcześniej, gdy ta czy inna koleżanka, a może i któryś z kolegów, wspominał o zdarzających się tego rodzaju, dawno już przez innych uprawianych „praktykach”. Ona sama zaś czuje dobrze, że w całej tej dziedzinie: swojej kobiecości w obliczu ukochanego – zaczyna w jakiejś mierze ‘mięknąć’.

Zauważa, że od jakiegoś czasu nie jest już tak całkiem stanowcza, jak to bywało w początkowej fazie ‘chodzenia ze swym chłopakiem’. Musi wyznać przed sobą, że nie protestuje już tak jednoznacznie na jego zapędy i oczekiwania, jeśli chodzi o czystość obopólnych odniesień w sensie VI-go Przykazania. Czy winna nadal (jeszcze) słuchać Bożego Przykazania? A może ono ... w takim przypadku: dwojga zakochanych, w zasadzie ... nie obowiązuje? Bo ci dwoje przecież jedynie ... się ‘kochają’!

Dochodzi do wniosku, że na razie mogłaby jego (a może i ... siebie?) jakoś ‘zadowolić’ przez to, że wyśle na jego komórkę swoje zdjęcie w formie: „Oto ja: to dla ciebie! Kocham cię. Wiem, że i ty mnie kochasz!

Wykonanie zdjęcia – siebie w całej krasie swej kobiecości, czy też w formie ‘wykadrowanej’: co bardziej charakterystycznych fragmentów swojego ciała kobiecego, to żadna sztuka, przede wszystkim z pomocą ‘komórki’.
– Zdjęcia wyśle mimo wszystko nie całkiem ‘free – za darmo’. Swojemu ‘adoratorowi’ powie, że – ponieważ w grę wchodzi daleko względem niego posunięta jej dziewczęca intymność, będzie wdzięczna, gdyby jej to w jakiejś formie wynagrodził np. drobnym groszem, co by umożliwiło nadawanie dalszych ‘MMS-ów’. A wtedy prześle mu jeszcze dalsze, kolejne ‘MMS-y’ ściśle własnej swojej kobiecości. On przecież doskonale się orientuje, jak bardzo rodzice jej dokuczają, że za dużo wydaje miesięcznie na ‘karty’ doładowania komórki ...

Chłopiec zwykle bez większych zahamowań idzie dziewczynie na rękę. Jest mocno zaintrygowany oczekiwanymi sex-fotkami od swojej ‘laleczki’. Jest zarazem pewny, że skoro przystała ona już na to, by przesłać mu zdjęcie swojej postaci w stroju ‘Adama-Ewy’, to prędzej czy później dozna z jej strony i dalszych ‘pociech’ dla swojej ‘męskości’.

(2.2 kB)

Drobna ‘działalność gospodarcza’: czemuż by nie ...?

Czy Drogi Czytelnik (gdyby taki się znalazł) jest ... zgorszony ukazaną tu sytuacją?
– Okazuje się, że tak kształtowanymi wzajemnymi odniesieniami pomiędzy już bardzo młodymi dziewczynkami i chłopcami żyje w niektórych środowiskach, zwłaszcza miejskich, nieprawdopodobnie duży odsetek dzieci szkolnych.

Rodzice swoimi pociechami szkolnymi często niemal w ogóle, lub jedynie w bardzo znikomym stopniu się zajmują. Matka pracuje zawodowo, ojciec tym bardziej. Do domu wracają późno. Dzieci są zostawione samym sobie. W domu otwiera się przed nimi często – praktycznie nieograniczony dostęp do internetu, a w nim do co ciekawszych stron tysięcy, a nawet milionów stron ‘porno’ .
(zob. z naszej strony na ten temat: List Pasterski z USA: Pornografia ... Wielkie Wyzwanie).
Dziewczynka zaś – przy całym zauroczeniu, że ktoś ją wreszcie jako kobietę pogłaskał i ją do siebie trochę przytulił – jest wniebowzięta wybuchem płomieni swej pierwszej ‘miłości’. A że bywa mocno przyciśnięta potrzebami finansowymi, korzysta w swym kobiecym sprycie (ta właściwość bywa cechą niemal wrodzoną dziewczęcości) z nadarzającej się sposobności, by z chłopcem i własną przyjemnością powiązać drobną, niewinną ‘działalność gospodarczą’. W swym dziewczęcym rozumowaniu sądzi:

A czemuż by nie skorzystać z chętnie darowanego grosza, nawet gdy się to stanie kosztem wglądu w moje ciało? Ciało, będące moją ‘własnością’
(człowiek NIGDY nie jest właścicielem siebie samego: jest nim sam tylko Bóg! Zob. z naszej strony: Kto Wam na to pozwolił?),
jest bezsprzecznie moim atrakcyjnym ‘atutem’. Mogę zatem posłużyć się nim w każdej chwili jako ceną przetargu dla załatwienia niejednej, przecież ...słusznej sprawy! Żadna rozsądna dziewczyna by tym atutem nie pogardziła”.

Na razie jest zadowolona i ona – i on. Budzi się pytanie: Czy ‘zadowolony’ jest ... Trójjedyny? Ale: kto by w tej sytuacji martwił się Bogiem! Wszystko dzieje się tu przecież jako ścisła konsekwencja statusu zaistniałej ... ‘miłości’ !

Ona jest zadowolona, bo poszła na rękę swemu ukochanemu. Co prawda na razie tylko w ‘takim’ udostępnieniu swojej kobiecości: przesłanej mu – jednej ‘fotki’. Gdyby miał być spragniony dalszych ‘elementów składowych’ jej kobiecości, pośle mu taką samą drogą dalsze ‘MMS-y’: coraz dalszych fragmentów tego, czego on – gorąco ją kochający jej chłopak, jest tak bardzo spragniony. Przy okazji zaś ... komórka jej będzie znowu na ileś dni podładowana. Jakżeż by miało jej na tym nie zależeć?

Zadowolony jest oczywiście tym bardziej on. Pieniążki na ‘doładowanie’ komórki jego śliczniotki ... „jakoś się zawsze znajdą”. A że ona udostępniła mu na razie tylko swoje zdjęcie, względnie tylko ten czy ów ‘ciekawszy’ fragment swojego ciała ...? W tej chwili jest on już pewny, że skoro jego ‘lolita’ postawiła ten pierwszy krok, jest już tylko kwestią może niedługiego czasu, by ona, tzn. aktualnie już ‘ta jego własność’ zaczęła się udostępniać centymetr po centymetrze również w swojej bezpośredniej, fizycznej kobiecości.

(2.2 kB)

Co ze sprawozdawczością?

‘Haczyk’ z załączoną przynętą, zarzucony przez tego, który jest ‘Zły-od-początku’, spełnił swoją rolę już w 100%. Zastosowana metoda ‘Złego’, identyczna jak ta użyta w Raju (zob. wyż.: Dwuetapowa metoda Złego), zadziałała i tym razem. Wystarczyło ‘wskazać’ na owoc „miły dla wejrzenia, a smaczny do spożycia” (por. Rdz 3,6). Reszta toczy się już ‘samoistnie’ dalej.

Szatan podważa w świadomości sumienia ‘Ewy’ powagę Bożego ostrzeżenia: „Śmiercią umrzesz” (Rdz 2,17). ‘Ewa’ wdaje się w dialog z ‘Wężem’ (zob. wyż.: Pułapki Złego).
– Ten jej wmawia, że „nic w tym specjalnie złego, gdy swemu Ukochanemu udostępni swoją fotkę! Inne dziewczyny dokładnie tak samo postępują – i nie tylko nie widzą w tym nic złego, lecz uznają to za normalny krok dla wzajemnego poznania i pokochania. Widok ciała ukochanej będzie ją ukochanemu stale przypominał, ale i na odwrót: również ona jest dzięki tym fotkom myślami i sercem stale przy nim. Takie są wymogi miłości, czyli: w tym absolutnie nie może być cokolwiek złego”.
– A niezależnie od tego, fakt doładowania komórki też się tu poważnie liczy.

Nie możemy nie rozpatrywać przedstawianych tu sytuacji w uniezależnieniu od ... osądu „prawego sumienia”. Ono jednak wymaga stałego kształtowania w świetle Bożych przykazań i Ewangelii Jezusa Chrystus (zob. HV 10; FC 29.31; VSp 30.63.78).

On, ów chłopiec, będzie rozliczany z podjętych zachowań w stosunku do tej dziewczyny odrębnie.
Ona z kolei też będzie zdawała sprawę, w sposób zindywidualizowany, z ‘zarządu’ sprawowanego nad swoim człowieczeństwem, w szczególności zaś nad swoją kobiecością.
Ponieważ w tej chwili skupiamy uwagę na dziewczynie: jej działaniach i jej sposobie prezentowania się – w tym wypadku wobec swego ukochanego, pominiemy tu zdawanie sprawy z dokładnie takiego samego ‘zarządu’ swoim człowieczeństwem i swoim ciałem, jakiemu nie może nie być poddany w dokładnie taki sam sposób on – młodzieniec.

Nie możemy zapomnieć o poważnych słowach Jana Pawła II dotyczących ściśle osobistej poczytalności i odpowiedzialności każdego człowieka, która nie może być uzależniona w jakikolwiek sposób od nacisków czy to grupy społecznej, czy politycznej, czy też jeszcze innych czynników, mimo iż wywierają one niekiedy przemożny wpływ na podejmowane decyzje indywidualne. Słowa te przytaczaliśmy już wielokrotnie:

„Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego
bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak:
zasługa cnoty
czy odpowiedzialność za winę” (RP 16; zob. wyż.: Tajemnica zniewolenia).

Pomijając zatem udział chłopca w tym wszystkim, co się tutaj stało: jego złudne obietnice, wykorzystywanie jej łatwowierności, prowokowanie do pieszczot itd., z czego on będzie się rozliczał przed jedynym Panem i Właścicielem każdego człowieka – nie podlega dyskusji jej z kolei udział w dokonującym się ciągu wydarzeń.

Niewątpliwie bardzo zróżnicowane bywają pocałunki, jak o tym na łamach niniejszej strony już na kilku miejscach była mowa
(zob.: Pocałunki - oraz: Pocałunek ...).
Gradacja i poczytalność moralna pocałunków jest tym samym zróżnicowana
(zob. również: Spowiedź święta małżonków z grzechów przy współżyciu małżeńskim - przejdź do spisu treści u dołu artykułu).

Ocena etyczna nie może nie dotyczyć z kolei ‘przytulenia’. Inaczej obejmują się przy przywitaniu-pożegnaniu domownicy i krewni, a niewątpliwie inaczej chłopiec i dziewczyna, którzy ‘chodzą-ze-sobą’. Przytulenie może być podejmowane bardzo zmysłowo i podniecająco, a bywa też oczywiście przytulenie jedynie bardzo powierzchowne i krótkie, w żaden sposób nie obliczone na wyzwolenie podniecenia. Niektóre dziewczyny przyznają, że tak się do chłopaka tuliły, żeby on dokładnie odczuł kształt jej kobiecości. W takim przypadku chodziłoby zatem o działanie z niedwuznacznym zamierzeniem w stosunku do niego: żeby wyzwolić u niego ... podniecenie.

Wypada dopowiedzieć, że pełne przytulenie jest równoznaczne z udostępnieniem partnerowi swojej daleko już posuniętej kobiecej intymności. Tym samym w grę wchodzi domena dopiero małżeństwa, gdzie mąż i żona rzeczywiście przynależą do siebie mocą danego sobie, nieodwołalnego słowa, które stało się sakramentem małżeństwa: przymierza komunii życia i miłości.

Natomiast w sposób istotnie odmienny przedstawia się ta rzeczywistość w sytuacji przed ślubem, nie wyłączając okresu już prawdziwego narzeczeństwa. Ci dwoje nie mogą się tulić do siebie tak jak to będzie dopiero po zawarciu ślubu małżeńskiego. Oboje realizują w tym okresie cnotę czystości zgodnie z jednoznacznym brzmieniem przykazania VI, mimo iż przeżywają statusu swego narzeczeństwa, które jednak nadal nie jest małżeństwem.

Oboje zdają sobie doskonale sprawę z tego, że nie istnieje żadne odrębne, mniej lub więcej złagodzone VI-te Przykazanie, miarodajne dla osób przeżywających etap narzeczeństwa. Przykazanie Boże (a nie kościelne) jest w tym wypadku wciąż tylko jedno i to samo: obowiązujące jednakowo wszystkie osoby nie związane przymierzem małżeństwa: sakramentu małżeństwa.

W tym określonym przypadku dziewczyna zdobyła się – prócz zmysłowego przytulenia – ponadto na wykonanie swego zdjęcia: czy to siebie całej, czy też określonych fragmentów swego kobiecego ciała. Niemożliwe, żeby takie działanie nie uwłaczało cnocie i przykazaniu VI-mu.

Ponadto zaś zdjęcie to wysłała na jego komórkę. Dziewczyna zdaje sobie aż nadto dobrze sprawę, co to dla chłopaka znaczy: kobieta w swej nagości. Trudno, żeby ten widok nie działał na niego – nie w kierunku cnoty, lecz zapewne silnego podniecenia. Wiedzie to niemal nieuchronnie do samozaspokojenia siebie, czyli do sprowokowania masturbacji. Tym bardziej gdy dodatkowo przesyłała na jego komórkę dalsze zdjęcia wybranych części swojego ciała.

Dziewczyna grzeszy wtedy – obiektywnie biorąc na pewno grzechem nie tylko lekkim. Ponadto zaś staje się winna „grzechów cudzych”, które w tym wypadku świadomie i dobrowolnie u swego chłopca zamierza wyzwolić (RP 16; zob. wyż.: Dziewięć grzechów Cudzych).

Nieprawdopodobne, żeby jej sumienie w takiej sytuacji nie krzyczało, iż całe takie działanie jest wielorakim grzechem ciężkim: osobistym – i cudzym. Jest doprowadzaniem tego drugiego człowieka do grzechu – ciężkiego.
– Przed Obliczem Boga nie ma szans na powoływanie się na fakt, iż „inne dziewczyny też tak postępują” ; ani że jej chłopak tak gorąco ją kocha, iż nieustannie doprasza się ze łzami w oczach, by okazała mu, że prawdziwie go kocha i że wobec tego nie ma niczego do ukrywania przed nim.

Małżeństwem ci dwoje w żadnym wypadku w tej chwili ... nie są! Toteż nadal w pełni aktualne jest słowo Syna Człowieczego, Odkupiciela człowieka, którego brzmienia również ci dwoje nie mogą nie znać:

„Słyszeliście, że powiedziano: ‘Nie cudzołóż’.
A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę,
już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27n).

(2.2 kB)

Scenariusz po ujawnienia historii

Zostawmy na razie sprawę poczytalności i odpowiedzialności sprawozdawczej tych dwojga. Ten temat poruszaliśmy już wielokrotnie na łamach naszej strony internetowej.
– Można natomiast z łatwością przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy takich dwojga. Są to często jeszcze niemal dzieci. Zarówno u niego, jak i u niej może się w najbliższym czasie wszystko po wielekroć odmienić. Ich płomienna, uczuciowa miłość jest często swoistym słomianym zapałem: treningiem w kształtowaniu i przeżywaniu miłości, której na razie daleko do tego, by stać się całkowitym, nieodwołalnym osobowym darem-‘dla’ tego drugiego – jako drogi-we-dwoje, wraz z przyszłą rodziną, ku ostatecznemu wezwaniu człowieka jako osoby do „Domu Ojca”.

W tej sytuacji bardzo nietrudno o taki oto dalszy bieg wydarzeń – na poziomie czysto naturalnych dalszych odniesień tych dwojga do siebie.
– Chłopiec, który odebrał w komórce fotkę swojej dziewczyny, ‘pochwali się’ swemu koledze, a może nawet innej koleżance, że otrzymał właśnie pięknie wykonane zdjęcie swojej ulubionej. Samo w sobie zdjęcie od strony graficznej odznacza się np. bardzo dobrą rozdzielczością i ostrością kształtów, kolory zdjęcia są dobrze nasycone.

Ci koledzy oczywiście nie zadowolą się samymi jego słowami, lecz poproszą go, żeby im tę ciekawie wykonaną ‘fotkę’ pokazał. Gdy on na to w końcu – pod ścisłą ‘tajemnicą’ – przystanie, poproszą go niemal ze 100% pewnością, żeby im przesłał kopię tej pięknej ‘fotki’. On będzie co prawda bronił wyłączności tego zdjęcia, skoro to jego ‘dziewczyna’, ale koledzy, a i koleżanki tak go ‘podpuszczają’, że w końcu prześle komuś kopię tego zdjęcia: zarówno jej w całej okazałości swego dziewczęco-kobiecego ciała, jak może nawet w formie ‘pokazu slajdów’ utworzonych z całego ciągu ciekawszych fragmentów jej kobiecości.

On prześle kopię tych fotek tylko jednemu, najbardziej zaufanemu koledze. A ten z kolei – jako materiał ‘ściśle tajny’, prześle kopie fotek z kolei innemu koledze czy koleżance. Niebawem całe środowisko ma już pełny dostęp do owego ‘ściśle tajnego’ sekretu.
– Teraz dopiero rozpęta się prawdziwy ‘cyrk’. Chłopcy dzierżą w ręce z dawna oczekiwany ‘żer’, na którym mogą się teraz dowolnie wyżywać. Jeden będzie się ścigał przed drugim w dogadywaniu, dowcipkowaniu i komentowaniu ukazanych szczegółów. Zabawa będzie pełna grubiańskiego śmiechu, przyprawiona wyrafinowanymi nieprzyzwoitymi uwagami. Dla chłopaków staje się takie wydarzenie tematem rajskim, wyzwalającym nie kończące się dowcipy i słone żarty.

Co oni sami z tym zdjęciem, względnie całą prezentacją fotki za fotką zrobią, to już kwestia ich z kolei sprawozdawczości przed Bogiem, chociaż przecież jest to odpowiedzialność również w obliczu ... ludzi. Jeden grzech ... rozmnaża się w mnóstwo coraz dalszych grzechów – z charakterystycznymi ‘przerzutami’ w początkowo nie przewidziane coraz dalsze grzeszne wyskoki. Będzie to przede wszystkim jeden „grzech cudzy” za drugim. Niemożliwe, żeby ta historia z taką właśnie kwalifikacją nie dotarła przed Oblicze Boga.

Wszystko to dotrze niebawem, może już następnego dnia, do tej konkretnej dziewczynki, której fotka czy fotki stały się publiczną sensacją. Ona zaś działała swoją ‘szczerą miłością’, udostępniając szczegóły swego ciała w największym zaufaniu temu jedynemu, swojemu „nad życie” ... ukochanemu ‘chłopakowi’. Jemu zaufała w swej dziewczęcej, nie doświadczonej, łatwowiernej naiwności. Jej by przez myśl nie przeszło, że ten chłopiec – taki przylepny i czuły w swych zapewnieniach, tak okrutnie nadużyje jej zaufania i że na nim tak nieprawdopodobnie srodze się ... ‘sparzy’.

(10.7 kB)
Jak bardzo czułe i cierpliwie potrafią być zwierzęta dla wydanego na świat swego potomstwa! To malutkie niedźwiedziątko staje na jednej nodze, by jakoś dostać się do ucha swej mamy-niedźwiedzia i jej coś po swojemu wyszeptać. - Czy Bóg miałby być mniej czuły dla swego żywego Obrazu?

Wieść o tym, że ten jej chłopak – jej zdjęcie upublicznił, stanie się dla niej nieprawdopodobnym szokiem. Jak to możliwe, żeby jej ... nagość krążyła obecnie od komórki do komórki – po całej szkole, a raczej nie tylko po całej jej klasie, ale zdjęcia te przedostały się już daleko poza szkołę – i są dostępne już w ... internecie! Stały się one publiczną sensacją i tematem numer ‘jeden’ – w szkole: wśród dzieci, wśród nauczycielstwa.
– Niemożliwe, żeby dziennikarze, jak zwykle żądni pikantnych sensacji, nie podchwycili tematu i nie zaczęli rozpisywać się o życiu seksualnym młodzieży najmłodszych klas owej szkoły. Wezwani do raportu zostają rodzice – i coraz inne ‘czynniki’ życia publicznego.

Efektem łatwym do przewidzenia stanie się bardzo prawdopodobnie wściekłość tej dziewczyny z chwilą, gdy wieść o tym wszystkim do niej dotrze. Doznała ona zranienia duszy i ciała. Wydarzenie stało się jak pchnięcie sztyletu wymierzonego prosto w jej serce. Pozostaje jej nieutulony żal do tego dotąd tak bardzo ukochanego. Wyrazi się to jej głośnym płaczem i rozpaczą.

Do jej świadomości dochodzi jednak natychmiast wniosek, że ... w tej szkole ... właściwie nie ma już dla niej miejsca! Te same koleżanki i ci sami koledzy z klasy, którzy dopiero co dokuczali jej, że jest ‘starą panną’, że nie ma jeszcze chłopaka, będą ją obecnie wytykali jako pospolitą ‘szmatę’ i prostytutkę.
– Tak to zwykle bywa: właśnie ci, którzy dotąd ściągali kogoś na siłę ‘w dół’, żeby ich swym postępowaniem moralnym przypadkowo nie przewyższał, opuszczą tę osobę, gdy ona ich namowom już uległa i rzeczywiście zeszła do ich niskiego poziomu bycia.

Na taki właśnie bieg wydarzeń zwraca uwagę m.in. św. Jan Paweł II w swym „Liście do Kapłanów na Wielki Czwartek 1979 r.”. Odnośne fragmenty przytoczyliśmy już parokrotnie (zob. wyż.: Z Listu Jana Pawła II do Kapłanów - 1979 r.: wierność słowu). Niemniej w nawiązaniu do omawianej tu dramatycznej sytuacji zachowań dziewczęcych – a oczywiście i chłopców-młodzieńców, przytoczymy częściowo jeszcze raz kolejny fragment tego „Listu”. Chodzi w tej chwili zwłaszcza o ‘opuszczenie’ przez ludzi tego, kto uległ pokusie ‘równania swego morale w dół’:

„... Każdy [Papież wymienia paru świętych duszpasterzy w pełni ‘dostosowanych’ do współczesnych problemów] z nich był na swój sposób inny, był dzieckiem swoich czasów – i był ‘dostosowany’ do swoich czasów. Ale to ‘dostosowanie’ u każdego oznaczało oryginalną, właśnie tym czasom potrzebną odpowiedź świętości i gorliwości.
Nie ma też żadnej innej reguły dostosowania się w naszym życiu i działalności kapłańskiej do naszych czasów, do naszej współczesności. Z pewnością nie są takim dostosowaniem różne próby i projekty zeświecczenia życia kapłańskiego (LK-1979, 6).
– Życie kapłańskie jest zbudowane na fundamencie Sakramentu kapłaństwa, który wyciska na naszej duszy niezatarte znamię charakteru. To znamię wyciśnięte w głębi naszej ludzkiej istoty ma swoją własną dynamikę ‘osobowościową’. Osobowość kapłańska musi być dla drugich wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem. To też jest pierwszym warunkiem naszej pasterskiej posługi. Ludzie, spośród których jesteśmy wzięci i dla których jesteśmy ustanowieni [Hbr 5,1] chcą nade wszystko znajdować w nas taki znak i taki drogowskaz. I mają do tego prawo.
– Może nam się czasem wydawać, że tego nie chcą. Że chcą, abyśmy byli we wszystkim ‘tacy sami’. Czasem wręcz zdaje się, że tego od nas się domagają.
Tutaj wszakże potrzebny jest głęboki ‘zmysł wiary’ oraz ‘dar rozeznania’. Bardzo łatwo bowiem ulec pozorom i paść ofiarą zasadniczego złudzenia.
– Ci, którzy domagają się zeświecczenia życia kapłańskiego, którzy dają poklask różnym jego przejawom, opuszczą nas z całą pewnością wówczas, gdy już ulegniemy pokusie. Wówczas przestaniemy być potrzebni i popularni.
– Epoka nasza cechuje się różnymi formami ‘manipulacji’, ‘instrumentalizowania’ człowieka. Nie możemy ulec żadnej z nich. Ostatecznie zawsze potrzebny ludziom okaże się tylko kapłan świadomy pełnego sensu swego kapłaństwa:
kapłan, który głęboko wierzy, który odważnie wyznaje, który żarliwie się modli, który z całym przekonaniem naucza, który służy, który wdraża w swe życie program ośmiu błogosławieństw, który umie bezinteresownie miłować, który jest bliski wszystkim – a w szczególności najbardziej potrzebującym.
– Nasza praca duszpasterska domaga się tego, abyśmy byli blisko ludzi i wszystkich ludzkich spraw – czy to będą sprawy osobiste, czy rodzinne, czy społeczne – ale byśmy byli blisko tych wszystkich spraw ‘po kapłańsku’. Wtedy tylko – w kręgu tych wszystkich spraw – jesteśmy sobą. Kiedy zaś naprawdę służymy owym ludzkim – nieraz bardzo trudnym – sprawom, wtedy jesteśmy sobą: wierni swojemu własnemu powołaniu” (LK-1979,7).

Przytoczony dłuższy urywek papieskiego „Listu” dotyczy nie dzieci szkolnych, ani osób pozostających w ‘świecie’, lecz kapłanów. Kto jednak chce, wyczyta w nich w pełni aktualne wskazania również dla swego własnego życia. Tak dzieje się m.in. w kwestii wszelkiego rodzaju nacisków otoczenia, niekiedy przy użyciu nieprawdopodobnej presji całego środowiska, by kogoś konkretnego niemal zmusić do zmiany dotychczasowego stylu zgodnego z ‘zasadami’ wyniesionymi prawdopodobnie z domu rodzinnego, dokładniej mówiąc: życia w zgodności z Bożymi przykazaniami i Ewangelią Syna Bożego – w sensie ‘równania-w-dół’ : dostosowania się do stylu życia przyjętego w owym środowisku.
– Gdy ktoś tej presji ulegnie, przegrywa. Ci sami którzy go dotąd wykpiwali, opuszczą go z chwilą, gdy po dostosowaniu się do ich żądań znajdzie się w potrzebie, poczynając od tej najzwyczajniejszej: ludzkiej.

Środowisko, które dziewczynę ‘ściągnęło-w-dół’, zachowa się obecnie w stosunku do niej być może niemal jak prawdziwe hieny: zadziobie ją bardziej niż jej dokuczało dotychczas. Najpierw koledzy i koleżanki z klasy doprowadzili ją do tego, że przez tę nieszczęsną fotkę – jedną, czy całą serię – zeszła w swym zachowaniu do poziomu reszty ‘tłumu’: swego środowiska rówieśniczego. Obecnie zaś, gdy to stało się faktem, nie tylko jej nie bronią, ale ją zespołowo ‘kamienują’. Wytykają ją palcem jako ‘szmatę’ i ‘dziwkę’. Nie liczy się już to, że ona sama nie dopuściła się dotąd żadnego czynu: na razie nie wie ona, co to jest ‘stosunek seksualny’.

Jej nie pozostaje w tej sytuacji nic innego, jak przede wszystkim zdecydowanie zerwać z tym chłopakiem, za którym dotąd tak bardzo szalała. Zażąda od niego, żeby natychmiast, na jej oczach, wykasował wszystkie przesłane mu fotki.
– Z tym jednak prawdopodobnie nie będzie tak prosto: on je na innym miejscu swej komórki i tak zachowa, albo już dawno przekopiował je do sobie wiadomego schowka na swym komputerze. Fotki te stały się dla niego stałym pokarmem, którym będzie się podniecał w wolnych chwilach – przy braku bezpośredniego dostępu do kolejnej dziewczyny, której będzie prawił podobne pieszczotliwe słowa i obietnice, jak tej obecnie totalnie sfrustrowanej dziewczynce.

Co zaś ona ma obecnie począć sama ze sobą? Czy odnajdzie w sobie tyle wewnętrznej siły, by znosić wytykanie jej palcem – w szkole, na ulicy, może i w prasie? Dobrze, jeśli na gruncie resztek wiary i z wydatną pomocą swoich rodziców odzyska wewnętrzną równowagę psychiczną i fizyczną, a trudne do zniesienia docinki przyjmie w duchu wiary jako swoistą pokutę i ekspiację za to, że „... wiatr siała, zebrała burzę” (por.: Oz 8,7).

A może znajdzie dojście do oddanego, Bożego kapłana, który poda jej rękę i dopomoże wyjść z sytuacji głębokiego poniżenia swojej godności jako Dziecka Bożego i kobiety, do jakiej zresztą sama doprowadziła. Ukojenia znajdzie ona w pojednaniu z Odkupicielem, który nie chce jej potępić, ale dźwignąć ją i dodać otuchy do odmiany życia – w promieniach łaski. Na drogę – po uzyskaniu sakramentalnego rozgrzeszenia, usłyszy jedynie słowa, które stają się odtąd zupełnie od nowa, obecnie znacznie głębiej rozumianym słowem Jezusa: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,11).

Zdarzają się jednak przypadki – po ludzku biorąc o wiele bardziej dramatyczne. Dziewczyna nie potrafi sobie wewnętrznie poradzić ze zhańbieniem, w jakie popadła z własnej winy, chociaż w sposób nie w pełni zamierzony. W obliczu tego co się stało, iż stała się osobą odtąd publicznie napiętnowaną i przez wszystkich wytykaną jako ... ‘dziwka’ i cała ‘zeszmaciała’, na co przecież nie zasłużyła, nie jest w stanie przeżyć zaistniałego stresu.
Na drugi dzień po tym zajściu szkoła dowiaduje się, że dziewczyna ... odebrała sobie życie.
– Tu i ówdzie docierają ze świata takie właśnie smutne wiadomości. Dziewczynie zabrakło w krytycznym momencie dobrego przewodnika duszy, który by jej dopomógł wyjść „na równą”. Wszystko było przecież w Bożej wizji dzieła Odkupienia do odrobienia, chociażby nawet miała pozostać uczennicą nadal tej samej szkoły.

Z drugiej zaś strony: jak bardzo naglącą jest sprawą – również już dla bardzo młodych dzieci oraz młodzieży, m.in. modlitwa o ‘dobrą śmierć’. Śmierć „dobra” to takie przejście z doczesności do życia wiecznego, kiedy to sumienie człowieka – żywego „Obrazu i Podobieństwa” Boga wobec kosmosu, pozostaje w tej chwili w stanie przejrzystości w Obliczu Trójjedynego, tzn. gdy umierający znajduje się w stanie łaski uświęcającej. Nigdy nie będzie za dużo modlić się o taką właśnie śmierć: dla siebie, oraz dla wszystkich swoich bliskich – czy dobrych, czy nie zanadto dobrych.

W sytuacji wytworzonej rozpaczy trzeba też pamiętać, że – dajmy na to: samobójstwo ... absolutnie niczego nie rozwiązuje. Człowiek nie jest właścicielem siebie samego: jest nim wyłącznie Bóg-Stworzyciel, Bóg-Odkupiciel. Samobójstwo jedynie pieczętuje ostatni akt wolnej woli. Gdy on oznaczał wyproszenie Boga z swego serca, samobójstwo staje się przypieczętowaniem wyboru istnienia nieśmiertelnego – w wyproszeniu Boga z serca odtąd już na zawsze. Tym jest wybór potępienia wiecznego – przy zachowanym swoim osobowym istnieniu na zawsze.

(3.5 kB)

3. Sexting: fotko-zarobek komórkowy

(2.8 kB)

Narzucony styl życia jako seks-sportu

Zdawać by się mogło, że na dopiero co omówionym przykładzie wymiany swych intrygujących fotek można by zakończyć ten temat. Problem bywa jednak o wiele poważniejszy. Współczesny rozwój techniki oraz nieporównalny w zestawieniu z niedawną jeszcze przeszłością dostęp do wzajemnej komunikacji telefonicznej, komórkowej, internetowej i innych, coraz bardziej wyrafinowanych środków medialnych – stworzył możliwości nie tylko w kierunku dobra, ale i niemałego zła.
– Ponieważ przedmiotem naszych rozważań w tej części bieżącego rozdziału jest nadal świat dziewcząt w przedziale wieku przed małżeństwem: sakramentem małżeństwa, skupiamy uwagę nadal przede wszystkim na nich, tj. na ich wewnętrznym rozwoju, który wcale nie zawsze zmierza ku dobru, lecz niekiedy również ku znacznemu złu.

Może ktoś Drogich Czytelników zwrócił uwagę przy otwieraniu czołówki naszej strony internetowej, w tym wypadku na nagłówek 4-tej kolumny ‘Spisu Treści’ pt.: „Użyteczne luźne uzupełnienia i dokumenty”. Wśród udostępnionych tam opracowań itd. znalazł się również przedruk 10 artykułów polskiej edycji pisma „Newsweek” z 2011 roku.
(zob. ‘SPIS TREŚCI’, Kolumna 4, nr 18) (wspomniane 10 artykułów dostępne są tylko w polskiej wersji naszej strony).

Pierwszy z tych 10 artykułów nosi charakterystyczny tytuł: „Pornodzieci za 25 zł” (Bartosz Janiszewski, Newsweek Polska: 27.VI.2011). Warto ten artykuł uważnie przeczytać (zob.: „Pornodzieci za 25 zł”), zresztą podobnie jak i pozostałe artykuły z tej serii. Poniżej przedrukujemy ten artykuł niemal w całości.

Jego autor: Bartosz Janiszewski – uświadamia wychowawcom: rodzicom, nauczycielom, a także ludziom Kościoła – powagę problemu. Powszechnie bezproblemowo dostępne materiały na temat ‘seksu’ – z zasady we wszelkich najbardziej zwyrodniałych i wyrafinowanych odmianach, ukazywanych jako ‘norma sama przez się zrozumiała’, stały się od dawna tematem ‘nr 1’ pomiędzy współczesnymi nastolatkami. Wiele małżeństw jest rozbitych, rozwiedzionych. Dzieci są przerzucane przez samotnych ojców czy samotne matki z kąta w kąt: do dziadków, czasem do krewnych, a nawet do obcych rodzin.
– Rodzice często nie przedstawiają dla dzieci żadnego autorytetu. Ich życie na co dzień bywa jednym ciągiem anty-świadectwa, jeśli chodzi o układanie życia według zasad Chrystusowej Ewangelii, której podobno ... są wyznawcami.

To samo zresztą, jeśli nie tym bardziej, powiedzieć trzeba o wielu wysoko postawionych osobistościach życia publicznego: gospodarczego, politycznego, kulturowego. Telewizja, dzienniki i główne portale zdawać by się mogło poważnych i szanowanych stron internetowych przynoszą na co dzień migawki i zdjęcia, niekiedy cale filmy o seks-skandalach, jakich dopuszczają się nie tylko ludzie młodzi, ale również osobistości postawione na najwyższych szczeblach życia społecznego i politycznego.

Na portalach głównych serwerów internetowych publikowane są każdego dnia – obok informacji politycznych, gospodarczych, technicznych i innych – także prowokujące zdjęcia erotyczne, jeżeli nie wręcz porno. Czy to ma oznaczać ‘hartowanie’ sumień i wrażliwości odbiorców, w tym przede wszystkim i dzieci i młodzieży? Czy też jest to siłą narzucany styl życia: seks-do-przesytu, który w ‘naszych czasach’ już się w ogóle nie liczy jako sprawa jakiejkolwiek etyki, a tym bardziej Bożych przykazań, gdyż dotychczasowe ‘przykazania’ – ‘nie mają prawa’ dyktować współczesnemu pokoleniu, co jest „dobrem”, a co „złem”?

Dzieci, które mają praktycznie nieograniczony dostęp do tych informacji, wyprowadzają dla siebie i swego życia dziecięcego i młodzieńczego wniosek pozornie w pełni uzasadniony: skoro te wszystkie wysoko w hierarchii społeczeństwa postawione osobistości nie panują nad swoim ‘seksem’ i im to uchodzi praktycznie bezkarnie, któż może nam zabronić poszukiwania i doznawania odrobiny przyjemności seksualnej, jeśli to służy urozmaiceniu i umileniu sobie życia?

Olbrzymich rozmiarów plakaty, nieraz w najwyższym stopniu bezwstydne, ‘rozgrzeszają’ swobodę seksualną od dawna i w sposób jawny. Dla dzieci i młodzieży, która nie wyrobiła sobie jeszcze niezbędnych hamulców i filtrów w obliczu dochodzących do nich bodźców audio-wizualnych, oznacza to jednoznacznie, że wobec tego tak właśnie powinny – a nie tylko ‘mogą’ kształtować się wzajemne odniesienia między płciami. Wszelka intymność płciowa, zwłaszcza zaś cała godność kobiety, zostaje sprowadzana coraz wyraźniej do rzędu seks-rzeczy jako ‘żeru’ dla świadomie rozpętywanej pożądliwości seksualnej: przede wszystkim świata męskiego, ale przecież i ... kobiet, poczynając od tych jeszcze kobiet-dzieci.

Z rodzicami – na temat ‘seksu’ dzieci najczęściej nie mają co rozmawiać. Pod wieloma względami dzieci i młodzież dzisiejsza znają znacznie więcej szczegółów i technicznego wyrafinowania w tym zakresie, aniżeli pokolenie rodziców z dużym stażem życia w małżeństwie.

Dawniej jednym z zasadniczych hamulców w podejmowaniu działań w zakresie ‘seksu’ było powszechnie wymagane i pielęgnowane poczucia wstydliwości i szacunku w obliczu własnej – i cudzej intymności. Ludzie w dziedzinie ‘seksu’ co prawda zawsze grzeszyli. Niemniej wiążącą wytyczną postępowania pozostawały bezwzględnie Boże przykazania i wskazania Ewangelii Chrystusowej. Nikt nie ośmielił się kwestionować słuszności dekalogu i norm etycznych prawa Bożego.

Dzisiejsi młodzi ludzie, poczynając od dzieci niemal najmłodszych klas szkolnych, o Bożych przykazaniach dowiadują się ‘teoretycznie’ na katechezie w ramach lekcji religii. Często jednak wskazania te nie przekładają się w żaden sposób na rzeczywiście przeżywane życie. Dzieci i młodzież – oraz jakże wiele ludzi w sile wieku zupełnie się nie przejmują obowiązującym charakterem Bożych przykazań. Kapłani i katecheci-katechetki wyrażają się o zakresie płciowości językiem, który do młodego pokolenia niemal w ogóle nie przemawia. Wszystko czego dowiedzą się na katechezie o dziedzinie czystości, o wstydliwości, o przykazaniu VI i IX, zostaje niebawem prawie całkowicie zagłuszone i ‘zniesione’ nachalnie i z ogromną presją narzucającym się ‘seksem’ reklamowanym do przesytu na ulicy, w TV, w kioskach i niewyczerpanych zasobach pozostałych mediów.

(2.2 kB)

Fotko-buisness ...

Poprzednio mowa była o praktyce wysyłania przez komórkę fotek z intrygującymi ujęciami swojej kobiecości. Miał to być wyraz szczególnego zaufania i miłości pomiędzy dziewczyną a jej ‘chłopakiem’.
Niektóre dziewczyny wpadły na pomysł, żeby wiązać z taką praktyką ‘drobny interes własny’ : wysyłają swemu zaufanemu fotkę, ale pod warunkiem, że ten doładuje jej komórkę chociażby drobnym groszem.
– Jeden raz więcej trzeba się zastrzec, że trudno to zjawisko uogólnić, niemniej w wielu środowiskach dziecięcych i wczesno-młodzieńczych stało się ono istną plagą społeczną. Praktyka ta doczekała się nazwy ‘sexting’: wysyłka zdjęć nagich za pomocą komórki.

Chłopcy warunek doładowania komórki ‘drobnym groszem’ na ogół wypełniają bez oporu. Myślenia o Bogu, Bożych przykazaniach w obliczu nadarzających się ‘pikantnych’, bardzo oczekiwanych ujęć – do siebie nie dopuszczają.
– Podobnie jak owe dziewczyny, nie dopuszczają żadnej dyskusji na temat etycznego aspektu takiej praktyki. Precyzyjniej się wyrażając: chcieliby, żeby taka praktyka nie miała nic wspólnego z etyką, ani tym bardziej z Bożymi przykazaniami. Liczy się zaspokojenie podniecenia seksualnego i doznawanie przyjemności zmysłowej, folgowanie wyobraźni i bardzo prawdopodobnie w parze z tym idące dopełnianie przeżycia seksualnego w formie wyzwalanej ... masturbacji.
– Ewentualnym pytaniem odnośnie do odpowiedzialności za godność osobową dziewczyny, a i siebie samego, pytaniem o ocenę moralną „grzesznego działania”, czyli czynienia tego, co nie może nie być „złem w oczach Bożych” – któż by się w tej sytuacji przejmował?

Dziwne to być może, ale tymi prowokującymi stają się coraz częściej nie chłopcy, ale ... dziewczyny. Bartosz Janiszewski, autor dopiero co wspomnianego artykułu „Pornodzieci za 25 zł” (wskazany artykuł zob.: „Pornodzieci za 25 zł”), przechodzi do wywiadu z jedną z dziewcząt – Karoliną. Ta jest z jednej strony świadoma swej anonimowości w przeprowadzanym wywiadzie, a jednocześnie czuje się zachwycona faktem, że może udzielić wywiadu o środowisku, w jakim żyje i w pełni akceptuje przyjęte przez nie zasady. Zaczyna odpowiadać ‘prosto z mostu’.
(poniższe teksty zostają przez piszącego tu autora: PL, nieznacznie modyfikowane dla ich lepszego zrozumienia).

Bez zażenowania przedstawia bujnie kwitnące ‘czaty erotyczne’ dziewczynek i chłopców, poczynając od najmłodszych klas. Optymalna pora ‘czatowania’ przypada na minuty następujące tuż po północy. Jest to najlepsza pora dla wielu dziewcząt, zarabiających na hojnie wtedy udostępnianych swoich fotkach:

(10.4 kB)
Małżeństwo - słowo dane Bogu i człowiekowi. Bóg je pieczętuje nieodwołalnie i obdarza niezbędnymi łaskami. Sakrament małżeństwa staje się dla tych dwojga drogą do DOMU OJCA, niezależnie od trudów i wzajemnych problemów.

„... Najlepsze żniwa są chwilę po północy. Na erotycznych czatach jest to godzina szczytu. Napaleni faceci zachowują się wtedy jak dzieci, które napadły na sklep z cukierkami. Po omacku rzucają się na wszystkich użytkowników z żeńskimi ‘nickami’. Karolina mówi, że wtedy rozmawia się najlepiej. Nie marudzą, nie zadają pytań o to, jak wygląda, ani nie chcą wiedzieć, co ma na sobie. Pytają tylko: ‘ile – i w jakiej sieci’?
25 zł – w sieci Orange, kotku’ – tak im wtedy pisze. Bo Karolina sprzedaje swoje zdjęcia właśnie za doładowanie konta w telefonie komórkowym.
– Po co? ... Pieniędzy potrzebuje na SMS-ki. Bez SMS-ków człowiek jest odcięty od świata. Karolina cieszy się więc, że dziś może siedzieć w internecie po północy, bo w ciągu jednej godziny dostanie kilkadziesiąt złotych na doładowanie konta. Jutro może się wyspać, bo do szkoły idzie na 11.00: ... Jest [w sam raz] ... zakończenie roku i wręczenie świadectw. Karolina ma 14 lat ...”

A oto inne fakty przytoczone w tymże artykule. Wszystkie pochodzące z tylko ‘ostatniego miesiąca’:

„W Szczecinie 13-latek zgwałcił 9-letniego kolegę. Jego 15-letni kumpel nagrał to komórką. Potem sprzedawał film z gwałtu znajomym w szkole za 10 zł.
W Kisielicach ... 12-latek namówił dwoje 8-latków do uprawiania seksu – i nagrał ich stosunek komórką.
W Świętokrzyskiem, 14-latka sprzedawała w internecie zdjęcia swoich genitaliów za przelewy w wysokości 10 zł. Zbierała pieniądze na ... wakacje”.

Następuje parę słów komentarza ze strony autora artykułu:

„Byłem w wieku tych dzieciaków niewiele ponad 10 lat temu. Nie wychowywałem się w purytańskich czasach, gdzie szczytem wyuzdania był pocałunek z języczkiem. Mieliśmy już komórki i internet, ‘Playboya’ można było kupić w każdym kiosku, a w inicjację po ślubie nikt już nie wierzył.
– Mimo wszystko traktowaliśmy nasze narządy płciowe jako coś intymnego. Oglądaliśmy porno, ale go nie robiliśmy. Staraliśmy się namówić dziewczyny na chwile intymności, kiedy rodzice zostawiali nas samych na noc, ale nie gwałciliśmy ich na oczach kolegów. Seks bywał oderwany od miłości, ale był jednak czym innym, niż zbieranie kolorowych karteczek z wizerunkami gwiazd muzyki. Minęło tylko 10 lat, a seksualność dzieci zerwała się z łańcucha i uciekła na tyle daleko, że nie potrafię jej zrozumieć.
– Taki sam problem ma większość rodziców. Wielu z nich próbowało go nie zauważać, ale nierzadko nie mają wyjścia. Życie intymne ich dzieci coraz częściej trafia do kryminału. Według opublikowanych na początku czerwca danych Komendy Głównej Policji – w ciągu ostatnich dziesięciu lat udział nieletnich wśród sprawców przestępstw seksualnych zwiększył się dwukrotnie i dziś co piąte takie przestępstwo popełniają nieletni. Gwałcą, uprawiają prostytucję, molestują.
Największy, 20-krotny wzrost zanotowano w statystykach związanych z dziecięcą pornografią, których sprawcami są nieletni.
... Dzieci najczęściej nie zdają sobie sprawy, że to, co traktują jak zabawę, w świetle prawa jest poważnym przestępstwem.
I tak: Jeśli 15-latka się prostytuuje, to korzystający z jej usług mężczyzna nie popełnia przestępstwa, a dziewczynka tak, bo podlega ustawie o demoralizacji.
Podobnie jest ze zjawiskiem sextingu, czyli wysyłania nagich zdjęć za pomocą komórek, co nastolatki robią dziś masowo. One nie wiedzą, że to jest nielegalne, i traktują to jak zabawę – albo sposób zarobku ....”

W kolejnej uwadze pisze autor przytaczanego artykułu:

„Do fundacji „Kidprotect.pl” [= Ochrona Dzieci] trafiło ... dwóch 13-latków, którzy na gejowskich czatach robili nagie pokazy. Grali w grę internetową ‘Tibia’, w której kieruje się wirtualnymi postaciami. Można dodawać im umiejętności za pomocą doładowania przelewem, więc chłopcy w internecie rozbierali się, kiedy ktoś zapłacił za nowe umiejętności ich wirtualnych bohaterów.
Na każdym czacie o charakterze erotycznym aż roi się od nastolatków, którzy za drobne pieniądze są w stanie sprzedać nawet kilkadziesiąt własnych zdjęć.
Dyrektor Fundacji ‘Ochrony Dzieci’ spotkał 13-latkę, która ze sprzedaży zdjęć zrobiła normalny biznes przynoszący poważne dochody. W sieci hurtowo handlowała własnymi zdjęciami, wysyłając ich po kilkaset dziennie”.

Dalsze spostrzeżenie autora artykułu:

„Najbardziej przerażające jest jednak to, że te dzieciaki nie traktują tego jak naruszenia własnej intymności. Nie ma w nich poczucia wstydu czy winy. To jest po prostu dobry ‘fun’ [= wesołe przeżycie] albo sposób na zarobek ...
– Dla nich seks nie ma nic wspólnego z intymnością ...”.

Następują słowa, które u autora budzą etyczne zdumienie:

„Ostatnio jechałem w tramwaju. Dwie 15-latki opowiadały sobie o tym, jak – za przeproszeniem, robią chłopakowi ‘loda’.
Nie szokuje mnie to, że one to robią. Ale to nie były rozmowy szeptane do uszka i oblane rumieńcami, tylko opowiadane ze szczegółami, opisy czynności fizjologicznych bez żadnego wstydu.
– Mam sporo doświadczeń z dziećmi, które popełniają różne przestępstwa, ale siedziałem naprzeciwko i nie wiedziałem, jak się mam zachować ...”.

W kolejnych spostrzeżeniach pisze autor przytaczanego artykułu:

„Rodzice też nie wiedzą, bo nie chcą dostrzegać seksualności własnych dzieci. Boją się wejść do pokoju i zobaczyć masturbującego się syna, bo nie wiedzą, czy powinni go zganić, czy pochwalić. Nie potrafią z dziećmi rozmawiać. Problem z mówieniem ‘o tych sprawach’ istnieje w rodzinie od zawsze, ale nigdy dzieci nie miały tylu dostępnych źródeł informacji o seksie.
– To temat, o którym mówi się wśród młodzieży bardzo dużo, ale to dyskusja wewnątrzpokoleniowa. One wymieniają między sobą wzorce, które są dostępne w internecie, a tam jest wszystko. Dajemy im pełny dostęp do systemu, który sami stworzyliśmy, ale go nie filtrujemy. Nie wartościujemy komunikatów, które do nich trafiają, więc muszą same je przetworzyć. Intelektualnie zaś i emocjonalnie nie są rozwinięte na tyle, żeby potrafiły zrobić to tak, jakbyśmy tego chcieli ...
Internet zastąpił dziś w wielu rodzinach telewizor jako narzędzie, którym można zająć dziecko, żeby nie przeszkadzało dorosłym. Tutaj nikt nie filtruje treści. Dzieci wybierają je sobie same i w ten sposób uczą się tego, co znaczy ‘seks’.
– Sprowadziliśmy dyskusję o wychowaniu seksualnym do sporów ideologicznych i politycznych. A my powinniśmy rozmawiać o wychowaniu do seksualności. Różnica niewielka, ale znaczy bardzo wiele. Najważniejsze wcale nie jest to, żeby uczyć ich pozycji i antykoncepcji, tylko zależności między seksualnością a emocjami, bo one tego w ogóle nie znają.
– Jeśli 13-latka wysyła swoje fotki za 25 zł, to znaczy, że na tyle wyceniła swoją seksualność ... Dzieci odbierają ze świata zewnętrznego miliony bodźców, które są czystym ‘seksem’, nie połączonym w żaden sposób z uczuciami, intymnością czy szacunkiem. Celebryci, którzy opowiadają o urokach ‘seksu’ w toalecie, przez dorosłych traktowani są z przymrużeniem oka. Dzieci traktują ich jako przykład – i biorą absolutnie serio.
– Uczą się, że: jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz być ‘seksualny’. Dlatego są dziś tak przeseksualizowane i traktują seks bez żadnej refleksji. Według zeszłorocznych badań ‘Diagnoza szkolna’ [rok 2010], 30 procent 13-latków ma za sobą inicjację seksualną! To jest dawna siódma klasa podstawówki, wiek, w którym my z podnieceniem opowiadaliśmy sobie o tym, że ktoś kogoś pocałował w szatni ...
– ... Ludzie nigdy nie radzili sobie z seksualnością, ale zawsze mieli kulturowe lub religijne hamulce, które pomagały im okiełznać popęd. A dziś tych hamulców nie ma, bo Kościół ze swoim archaicznym językiem nie jest dla 13-latka żadnym partnerem. Rewolucja pokoleniowa jest na tyle szybka, że rodzice też nie mają szans być autorytetami dla dzieci, bo są wobec nich po prostu przestarzali. Dawniej ludzie zajmowali się różnymi rzeczami, a dziś pracują przede wszystkim nad swoją tożsamością, która wyraża się przez ‘seks’.
– Dzieci postrzegają już ten nowy świat przez pryzmat dwóch najważniejszych sposobów funkcjonowania człowieka: konkurowania – i seksualności ... Mówią o tym wszystkie reklamy, media, cała popkultura. Wystarczy wejść na dowolny duży portal i zobaczyć, co tam jest napisane. ‘Zobacz piersi Joanny Krupy!’, ‘Kinga Rusin odsłania biust!’ itd. Presja na seks jest tak duża, że z bodźcami nie potrafią poradzić sobie Dominique Strauss-Kahn [= dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego: sąd pokazowy na skalę światową za seks z pokojówką] czy Bill Clinton [= były prezydent USA: niewierności małżeńskie], którzy przecież mają milion możliwości bezpiecznej realizacji popędu. Skoro nie potrafią tego dorośli i inteligentni ludzie, jak można wymagać kontroli własnej seksualności od 13-latka?”

W podsumowaniu przytaczanego artykułu, zwraca jego autor uwagę na jedną z zasadniczych spraw, jakie współczesny świat kobiecy uchwycił swą intuicją chyba jako ‘trafienie w dziesiątkę’.
– Mianowicie wiele kobiet współczesności zdobyło się na odwagę aktywnego włączenia się w życie poprzez demonstrowanie „tego co mają”. Zdają sobie aż nadto sprawę, że „to” faktycznie od zawsze intrygowało świat mężczyzn. Obecnie jednak kobiety wyrwały broń z ręki mężczyzn i pierwsze ‘atakują’ manewrowaniem bronią śmiało demonstrowanego swego ... ‘seksu’.

Występują głośno i z tupetem, dobrze wiedząc jak wyzwolić pożądliwość seksualną i grać na wytrzymałości moralnej świata męskiego. Czynią to bez najmniejszego skrępowania czy poczuciu wstydu, wciąż przewrotnie dawkując szerszy czy węższy dostęp do swego ‘sexy’-wyglądu.
– Manipulowaniem swoją kobiecością nauczyły się szermować jako zasadniczym ‘atutem’ w walce o zdobycie władzy i ... szantażowania świata mężczyzn. Wiedzą, co mężczyzna ‘lubi’ widzieć. Argumentem tym szermują gdzie się tylko da.

Autor przytaczanego artykułu o „Porno-dzieciach za 25 zł”  kończy swoje uwagi następująco:

„Wśród nieletnich sprawców przestępstw seksualnych zdecydowanie więcej jest chłopców, ale w obyczajowej rewolucji nastolatków największe zmiany zaszły w zachowaniach ich koleżanek.
– Ten feminizm na poziomie dzieci staje się coraz wyraźniejszy. Dziewczyny nauczyły się wykorzystywać moc, którą daje im własne ciało – i robią to bez skrupułów.
Kiedyś dziewczyny nie robiły różnych rzeczy w obawie przed złą opinią. Dziś ta opinia im ‘wisi’. Wysoką pozycję w grupie rówieśników zdobywają tym, ‘co mają’, czyli ciałem. Wiedzą, że nawet jeśli kolega nazwie je ‘szlaufem’ [pogardliwie: szlaufy = 14-15-letnie dziewczyny, ubrane prowokacyjnie, kręcące się po centrach handlowych w poszukiwaniu kogoś do ‘poderwania’ na seks za pieniądze czy prezenty], za chwilę będzie chciał od niej tego, co ona może mu dać. A wtedy ona będzie miała nad nim ‘władzę’. On zaspokaja w ten sposób potrzebę biologiczną, ona potrzebę bycia towarzysko atrakcyjną ...
– Młodzi chłopcy są przyzwyczajeni, że dostają to, czego chcą. Dziewczyna, która nie chce im tego dać, nie pasuje do tego systemu. Więc chłopcy biorą to ‘siłą’. Nawet jeśli przez chwilę poczują się winni, środowisko ich usprawiedliwia.
– ... To są często bardzo młodzi chłopcy, których doświadczenia w sprawie seksu ograniczają się do tego, co widzą w internecie. Nie mają z czym tych doświadczeń porównać, bo o seksie nie mówi się w domu ani w szkole. Skąd mają wiedzieć, co jest dobre, a co złe? ...”.

Autor podaje wreszcie treściwe końcowe podsumowanie przedstawionych spostrzeżeń na temat seksu nastolatków, przede wszystkim zaś ‘seksu’ typowego w przypadku nastolatek:

„... Pytam, czy nie ma z tym ‘sprzedawaniem zdjęć’ żadnego problemu. [Dziewczyna zaś działa dalej:] Wstawia [do MMS-a] emotikonę: buźkę, która zanosi się śmiechem. Przecież ... ona [jedynie] wykorzystuje ‘jeleni’, którzy chcą płacić za kilka niewyraźnych zdjęć. Więc jaki to problem? Ona może zarobić, więc zarabia. Nie ma w tym żadnej filozofii. Wstyd? Jaki wstyd? Wysyła zdjęcia cycków i cipki, a twarzy przecież nie widać. Twarz nikogo nie interesuje ...”.
(zob. całość: Bartosz Janiszewski, Newsweek Polska: 27.VI.2011; przedr. artykułu na naszej stronie: zob. Spis Treści – portal strony: http://lp33.de – wersja polska, kolumna 4, nr 18).

(2.2 kB)

Ponownie pytanie: właściciel a zarządca

Czy i co powinien powiedzieć autor niniejszej strony internetowej w obliczu faktów, jakie Bartosz Janiszewski przytoczył w swym artykule w ‘Newsweek PL’ (z 27.VI.2011)? Argumentacja niniejszej strony opiera się wciąż na przesłankach czerpanych z Bożego Słowa do człowieka, wyjaśnianego autentycznie i autorytatywnie – na zlecenie samego Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa (zob. m.in.: Łk 24,44; J 20,21; MT 28, 19n; Dz 1,8), przez Urząd Nauczycielski Kościoła (zob. m.in. DV 10; VSp 95-97; 110.112.116; itd.).

Niemniej argumentacja ta nigdy nie przeczy zdrowemu rozumowi, a wręcz przeciwnie, Boża łaska zawsze „zakłada naturę” (łac.: „gratia supponit naturam”, zob. GS 36; FR 34; itd.).
– Stąd też nasza strona obfituje wprawdzie w argumentację wyrastającą z wiary, ale wciąż też zasadniczą rolę odgrywa argumentacja czysto rozumowa, która nie może nie przemawiać również do dziecka i dorastającej młodzieży.

W zastosowaniu do etyki życia płciowego korzystamy niestrudzenie z rozbudowanej argumentacji po linii normy personalistycznej, zwłaszcza tej podbudowanej i rozwiniętej przez św. Jana Pawła II.
(zob.: Biblijny personalizm - oraz: Synteza natury i normy personalistycznej: cnota miłości).

Nieuniknione jest pytanie wyjściowe przy jakiejkolwiek dyskusji na temat wkraczania na teren intymności płciowej. Pytanie to jest skierowane jednakowo do człowieka dorosłego, jak i do dziecka i młodzieży, nie wyłączając tej bezpośrednio nastawiającej się już tuż-tuż na małżeństwo – sakrament małżeństwa:


Kto ci pozwolił i cię upoważnił
wkraczać na teren intymności:
swojej czy cudzej – męskiej czy kobiecej?

Pytanie to nie jest sprawą retoryki, ani kaznodziejskiego ‘zastraszania’ niegrzecznie sprawujących się dzieci – dziewczynek i chłopców, żądnych wrażeń, zdolnych zaspokoić silnie się w tym czasie budzącą ciekawość seksualną. Jest rzeczą niegodną wielkości człowieka i szacunku, jakim powinien otaczać siebie samego oraz człowieka drugiego, przede wszystkim zaś człowieka płci odmiennej, żeby miał przechodzić do jakiegokolwiek działania w tym zakresie, zanim sobie nie odpowie jednoznacznie na szereg podstawowych pytań.
– Pytania te formułowaliśmy na łamach naszej strony już wielokrotnie. Są one wciąż bardzo aktualne, mimo iż u wielu wyzwalają natychmiast odruch rozgniewanego oburzenia i buntu.

Mianowicie punktem wyjściowym jakiejkolwiek dyskusji w omawianym zakresie nie może nie być uświadomienie sobie z całą ostrością, że człowiek nie jest właścicielem siebie samego, ani drugiego człowieka (np. narzeczony-narzeczona; matka-ojciec-dziecko). Człowiek zostaje jedynie ustanowiony odpowiedzialnym zarządcą siebie samego.
– Zarząd ten dotyczy w bardzo szczególny sposób całego zakresu płciowości.

Wypada jeden raz więcej dać sobie wiążącą odpowiedź na przytoczone tu ponownie podstawowe pytania. Odpowiedź ta będzie sięgała swymi konsekwencjami ponad wątpliwość życia wiecznego (zob. m.in. wyż.: Kto Wam na to pozwolił?).

Drogi Czytelnik wybaczy, że przytoczymy tu w streszczeniu nasze poprzednie rozważanie na ten temat (zob. wyż., cz. VI, rozdz. 1, file ‘b’ oraz ’c’), z tym że obecnie uzupełnimy je m.in. o problematykę ... ‘sextingu’:

(0,35 kB)  Kto ci pozwolił wykonać zdjęcie w swej nagości?

(0,37 kB)  Kto cię upoważnił, by na tym zdjęciu dochodzić do niegodziwego zarobku?

(0,37 kB)  Na jakiej podstawie ci dwoje podejmują pieszczoty, właściwe nie dzieciom, młodzieży, narzeczonym, a jedynie małżonkom?

Niegodną człowieka jest ucieczka od znalezienia pełnej odpowiedzi na te pytania. Ignorowanie problemu równa się świadomie obranemu zagłuszeniu głosu sumienia, świadectwu zamierzonej zatwardziałości serca.

A oto pytania związane z faktem, czy jestem właścicielem siebie samego – w wyraźnym nawiązaniu do wkraczania na teren intymności płciowej.

(25 kB)
Jeśli nie ma innych środków do utrzymania i przeżycia, jak wówczas dobrze chociaż graniem na jakimś instrumencie na ulicy miasta ... uprosić jakiegoś grosza dla siebie, a może rodziny!

(1 kB)  Zaistnienie zostało mi podarowane. Zatem ‘życie’ nie jest moją własnością: nie mogę nim dysponować według ‘widzimisię’. Właścicielem daru życia jest ktoś inny.
Czy jest nim matka, lub ojciec? Odpowiedź brzmi: I tak – i nie. Bo i małżonkowie-rodzice nie są ‘właścicielami’ swego dziecka. Dziecko zostaje rodzicom czasowo zawierzone. Nikt z ludzi nie jest ‘właścicielem’ siebie. Stąd też nikt nie ma prawa dysponować sobą dowolnie (np.: samobójstwo; zabójstwo).

(1 kB)  Nikt nie jest i nie może stać się właścicielem jakiejkolwiek innej ludzkiej osoby.

(1 kB)  Również mąż i żona, narzeczony i narzeczona nie są właścicielami jedno drugiego. Właścicielem obydwojga pozostaje wciąż sam tylko Bóg.

(1 kB)  Naszym Właścicielem jest Jezus Chrystus jako nasz Bóg i Stworzyciel: Druga Osoba Trójcy. Z całkiem nowego tytułu „nabył” nas Chrystus dla siebie jako Odkupiciel upadłego człowieka za cenę nieskończonej wartości: swojej „Krwi i Wody” (1 Kor 6,20; 7,23; 1 P 1,18n; Ap 5,9; 14,3n).

(1 kB)  Nikt mnie nie pytał: Czy mam zaistnieć. Nikt mnie nie pytał, czy wolałbym przyjść na świat jako mężczyzna, czy jako kobieta. Muszę więc wyznać, że nie jestem właścicielem siebie samego. Bóg dał mi podarunek w postaci ‘mnie samego’ – jako mężczyzny, czy kobiety.
Moim zadaniem pozostaje mądrze gospodarować talentami, jakie zostały mi podarowane. Nie wolno mi ich zaprzepaścić.
Ale i z tego tytułu Właścicielem moim jest Bóg, a nie ja!

(1 kB)  Nikt mnie uprzednio nie pytał, kiedy i gdzie się mam narodzić. Fakt ten świadczy, że nie jestem właścicielem siebie samego. Jest widocznie Ktoś – może Nim być sam tylko Bóg, który Jest – Miłością. On wpisał mnie jako osobę, powołując mnie do istnienia w określonej epoce: w tym wypadku po dokonanym dziele odkupienia – w tym konkretnym kraju, tej określonej kulturze, w tej rodzinie. Podarował mi tę konkretną matkę, tego konkretnego ojca. On mi też ufa, że nie zawiodę Go w wypełnieniu zawierzonej mi misji.

Każde z tych stwierdzeń nasuwa taki sam wniosek, niezależny od przekonań i wyznawanej religii:

Rozmiar: 558 bajtów   Nikt nie jest, nie był i nie stanie się ‘właścicielem’ siebie samego.

Rozmiar: 154 bajtów  Właścicielem ‘człowieka’ jest sam tylko Bóg. On to podarował mnie – mnie samemu.

Rozmiar: 167 bajtów  Na nic się nie zda jakikolwiek inny pogląd w tej sprawie. W grę wchodzi prawda bytu.
(0.6 kB) A ta jest prawdą niezależna od wiedzy czy przyzwolenia kogokolwiek ze stworzeń.

Bóg zawierzył mi zarząd nad podarowanym mi człowieczeństwem. Zarządca nie jest właścicielem powierzonego sobie dobra. Pozostaje on jedynie ... zarządcą.
Właściciel wydaje zarządcy dyrektywy. Zakreśla granice udzielonych mu kompetencji. Oczekuje owoców ze zawierzonego mu zarządu.
– Bóg wpisał w sumienie perspektywę celu ostatecznego człowieka. Zakreślił jego kompetencje i podstawowe obowiązki względem Boga, siebie i bliźnich. Ich wyrazem jest dekalog: dziesięcioro Bożych przykazań. Są one w sposób niezniszczalny wyryte w sercu każdego człowieka (por. Rz 2,15). Zarządca nie może przekraczać granic udzielonych mu kompetencji.

(0.2 kB)  Kompetencje udzielone przez Boga w dziedzinie płciowości zakreślił Bóg wyraziście w dwóch przykazaniach: w przykazaniu VI i IX. Uaktywnianie intymności płciowości między mężczyzną a kobietą związał Bóg z samym tylko ważnie zawartym małżeństwem.

(0.2 kB)  Kompetencje udzielone mężczyźnie i kobiecie jako małżonkom nie znaczą, że Bóg przestał być jedynym Właścicielem człowieka i jego płciowości. Człowiek pozostaje nadal jedynie zarządcą tego powierzonego sobie Bożego daru.

(0.2 kB)  Nadejdzie chwila, gdy z zawierzonego zarządu w zakresie płciowości każdy z ludzi będzie rozliczony.

(2.2 kB)

Poczytalność dziecka-dziewczyny za podjęte działania

Dopiero co ponownie przytoczone podstawowe pytania, ściśle związane z człowiekiem jako jedynie zarządcą – a nie właścicielem siebie samego, a tym bardziej całego zakresu płciowości, jaką jest wyposażony, nie mogą nie dotyczyć również już dziecka.
– Dziecko jest w stanie pytania te przyjąć do wiadomości, zrozumieć je, i wyprowadzić z nich podstawowe wnioski dla swego postępowania w wymiarze etycznym. Rzeczą zaś wychowawców – czy to rodziców, czy nauczycieli, czy katechety, kapłana-spowiednika itd., pozostaje przekazać ich treść w tak kochanym ‘klimacie’, żeby dziecko wnioski te przyjęło, w pełni zaakceptowało, umiało Bogu podziękować za podarowane sobie życie, łącznie z faktem bycia chłopczykiem czy dziewczynką, młodzieńcem czy panną itd. – i postępowało w oczach Bożych, ale i ludzi, w sposób godny podarowanych sobie Bożych darów.

Ściśle zaś w nawiązaniu do omawianych wyżej praktyk dziecięco-młodzieżowych, m.in. sextingu, nasuwają się kolejne pytania, względnie stwierdzenia. Nie mogą one nie dotyczyć dzieci i młodzieży już najwcześniejszych klas.

Na wszelki zaś wypadek wypada ponownie powtórzyć słowa Jana Pawła II o ściśle osobistej, nieprzekazywalnej odpowiedzialności sprawozdawczej za swoje czyny. Słowa te przytaczaliśmy już wielokrotnie:

„... Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego
bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak:
zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

Słowa te nie mogą nie dotyczyć i świata dzieci, młodzieży, a tym bardziej świata już dorosłych.
A oto szereg nasuwających się stwierdzeń związanych ze spotykanymi praktykami dziecięco-młodzieńczymi w zakresie płciowości:

(0,3 kB)  Nie obejdzie się bez sprawozdawczości za jakość swojego postępowania. Również dziecko dobrze wie, kiedy zasługuje na pochwałę, a kiedy na naganę, a w ocenie Bożej: na nagrodę za uczynek dobry, względnie karę za uczynek zły w oczach Bożych.

(0,3 kB)  Sprawozdawczość nie może nie być ściśle osobista. Powoływanie się na naciski grupy rówieśniczej czy innej dla wymuszenia określonego zachowania jest w oczach Bożych bezprzedmiotowe. Każdy będzie zdawał rachunek z osobistego postępowania i swojej indywidualnej odpowiedzialności.

(0,3 kB)  Dziecko bardzo dobrze wyczuwa, co to znaczy: godność osobista w oczach Bożych – jako dziecka Bożego i Bożego Obrazu. Rozumie bardzo dobrze, co znieważa człowieka jako Bożego Obrazu, wskutek czego postępowanie dziecka (podobnie jak osoby dorosłej) nie może się Bogu podobać i Bogu sprawia ból, wielu zaś ludziom wyrządza szkodę.

(0,3 kB)  Dziecko bardzo dobrze rozumie, co to znaczy: odpowiedzialność za ‘grzech cudzy’.

(0,3 kB)  Dziecko dobrze rozumie, co to znaczy: skusić kogoś do popełnienia grzechu.

(0,3 kB)  Już dziecko doskonale odczuwa, co to znaczy wstydliwość, w imię której człowiek nie może udostępnić swej intymności płciowej drugiemu człowiekowi w celu niegodziwym. Czym innym jest pielęgnowanie chorego dziecka, gdy lekarz, pielęgniarka czy rodzice w imię miłości bliźniego podejmują zabiegi zdrowotne i higieniczne m.in. na intymnych częściach ciała.

(0,13 kB)  Również już dziewczynka zdaje sobie sprawę, że wysłanie komuś zdjęcia swej intymności kobiecej nie może nie być złem w oczach Bożych. Złem jest zarówno sam czyn wykonywania takiego zdjęcia, jak i intencja wysłania takiego zdjęcia komukolwiek, zwłaszcza chłopcu.

(0,13 kB)  Dziecko doskonale wyczuwa, że gdy poprosi kogoś innego o wykonanie takiego zdjęcia (wykonanie zdjęcia samemu może być kłopotliwe), jest to poza wątpliwościami grzechem przeciw czystości: przeciw VI-mu przykazaniu – i oczywiście ‘grzechem cudzym’.

(0,2 kB)  Jest jasne, że wysłanie chłopcu takiego zdjęcia zmierza wprost do tego, żeby go kusić do nieprzyzwoitego spoglądania na ludzkie ciało, a nawet do czynu: grzesznego zabawiania się sobą. Jest to wtedy zawsze jednocześnie ‘grzech cudzy’.

(0,15 kB)  Już dziecko potrafi zrozumieć różnicę pomiędzy ludzką ‘osobą’, która niezbywalnie przewyższa świat wszelkich ‘rzeczy’ ze względu na swoją: samo-świadomość, samo-stanowienie, zdolność podejmowania odpowiedzialności i poczytalności, oraz wezwanie do życia w niebie – a przekreśleniem tej swojej godności, gdy ktoś przekształca człowieka w samo tylko ‘mięso-ciało’ = rzecz dla wywołania grzesznych wyobrażeń i uczynków. Zaboli to bardzo Boga, bo On stworzył człowieka jako osobę: króla całego stworzenia, a nie rzecz-do-podniecającego oglądania i zabawiania się nią, do jej kupowania-sprzedawania.

(0,15 kB)  Już dziecko rozumie, że nawet nierozumne stworzenie, np. pies spogląda nie na narządy płciowe człowieka, lecz wpatrzony jest w jego oczy. Dziecko rozumie, że osoba to przede wszystkim oczy, w których odbija się jak w lustrze jego serce: jego sumienie. Zagadnienie to było już przez nas rozważane.
(zob.: Odróżnianie działań grzesznych od wyrażających miłość oraz następny ‘punkt’: Obrazy porno a oglądanie siebie wedle miary Bożego Obrazu).

(0,2 kB)  Już i mała dziewczynka zdolna jest zrozumieć, że w imię swojej godności jako człowieka-kobiety, czy człowieka-mężczyzny, nie może wystawiać swych narządów płciowych na sprzedaż.

(0,2 kB)  Nikt nie jest w stanie wykazać rozsądnym argumentem, że ‘zarabianie’ na nagich zdjęciach (= sexting) jest w oczach Bożych uczynkiem ‘dobrym’, za który otrzyma w nagrodę ... niebo.

(0,2 kB)  Już dziewczynka zdolna jest zrozumieć
(chyba że w następstwie obranej postawy już ‘nawykowego’ przeciwstawiania się Bogu w sposób świadomy i dobrowolny myślenia przyjąć nie zamierza),
że zarówno fotografowanie siebie w swej nagości (zdjęcie całości, czy tym bardziej najintymniejszych części swego ciała), nie spełnia żadnego z kryteriów „dobrego uczynku”, jakie w sposób jednoznaczny podał św. Jan Paweł II.



(23 kB)
Pies pozwala dziecku bez oporu bawić się na sobie. Wyczuwa instynktem, że takiemu wszystko trzeba ... przebaczyć, bo dziecko jest szczerym śmiechem rozbawione.

Dla przypomnienia przytoczymy jeszcze raz słowa św. Jana Pawła II o warunkach wymaganych dla określenia jakiegoś czynu jako czyn ‘dobry’:

„Powodem zaś, dla którego nie wystarczy dobra intencja, ale musi za nią iść prawidłowy wybór czynów, jest fakt, że ludzki czyn zależy od swego przedmiotu, to znaczy od tego, czy może on zostać skierowany ku Bogu, ku temu, ‘który sam jest dobry’, i czy w ten sposób prowadzi osobę ku doskonałości.
– Czyn jest dobry, jeśli jego przedmiot odpowiada dobru osoby przez to, że uwzględnia dobra, które są dla niej istotne z punktu widzenia moralnego...
– Ludzki czyn, dobry ze względu na swój przedmiot, jest zarazem przyporządkowany ostatecznemu celowi. Ten sam czyn osiąga następnie swą ostateczną i istotną doskonałość, gdy wola rzeczywiście zwraca go ku Bogu poprzez miłość.
– W tym sensie patron moralistów i spowiedników naucza: ‘Nie wystarczy spełnić dobre uczynki, trzeba jeszcze spełniać je dobrze ... by podobać się Bogu’  [św. Alfons] ...” (VSp 78).

Ponieważ szersze wyjaśnienie tych słów papieskich podane było już poprzednio, odsyłamy jedynie do poprzednich rozważań zamieszczonych na naszej stronie (zob. wyż.: Czyn dobry: intencja, przedmiot, dobro, miłość Boża).

Jeśli dziecko: dziewczynka czy chłopiec – otworzy się chociaż w nieznacznym stopniu na Boga, którego „Obrazem i Podobieństwem” wolno mu być, jest też w stanie pojąć, że proponując człowiekowi swoje przykazania i przynaglając, a nawet zobowiązując go do ich przestrzegania, Bóg nie tylko nie jest „przeciwnikiem” człowieka i prawdziwej miłości, lecz właśnie o godność człowieka i prawdę jego miłości ‘walczy’. Bóg naprawdę nie jest zdolny prowadzić człowieka, w tym również dziewczynkę i chłopca, do jakiegokolwiek ‘zła’, lecz zawsze do dobra. Jedynie w tym celu zaproponował człowiekowi i zobowiązał go do zachowania swoich dziesięcioro przykazań.

Niemniej Bóg jednocześnie tak bardzo szanuje wolną wolę człowieka – w tym również dziewczynki, że nigdy nie zmusza kogokolwiek do zachowania swych przykazań. Podobnie też Bóg przenigdy nie pozwoli sobie na to, żeby kogokolwiek zmusić nawet do tego, by poszedł do nieba.
– Bóg zawsze czeka na wolną decyzję ludzkiej woli: uaktywnienie uzdolnienia każdego do podejmowania aktów samo-stanowienia, czyli po linii wolnej woli.

(8.5 kB)

RE-Lektura: cz.VII, rozdz. 3-k.
Stadniki, 7.VI.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



J. CZYSTOŚĆ WYSTAWIONA NA PRÓBĘ W DZIAŁANIACH U DZIEWCZĄT

Nawiązanie do etapu naszych rozważań

1. Podstawy godności i szacunku ludzkiej osoby
Punkt wyjścia do rozumienia godności i szacunku dla
kobiecości

Ciało-dusza: wezwanie do Przymierza z Trójjedynym
Godność ciała ożywionego Duchem Świętym (J 6)
Godność ciała jako Świątyni Ducha Świętego (1 Kor 6)
Zniszczenie Świątyni Ducha Świętego (1 Kor 3)

2. Dziewczęcość ... za parę groszy
Historia ... ‘nauczycielką’ życia?
Agresja dzieci szkolnych: jej korzenie
Tekst. Dwie miłości: Boga aż do wzgardy sobą, lub
pogardy Boga (FC 6)

Horror w gimnazjach i podstawówkach
Tekst. „Poślubiłem was Chrystusowi ...”
Koment. filolog.: „Chytrze zastawione sztuczki
uwodzicielskie”

Tekst. Raport o horrorze w szkołach
„Oto ja: to dla Ciebie ...”!
Drobna ‘działalność gospodarcza’: czemuż by nie ...?
Co ze sprawozdawczością?
Scenariusz po ujawnienia historii
Text. Z Listu Jana Pawła iI do Kapłanów 1979,7

3. Sexting: fotko-zarobek komórkowy
Narzucany styl życia jako seks-sportu
Fotko-buisness ...
Ponownie pytanie: właściciel a zarządca
Tabela. Nieuniknione pytania: człowiek jako właściciel
-zarządca

Kto pozwolił? – Człowiek tylko zarządcą siebie
Poczytalność dziecka-dziewczyny za podjęte działania
Czyn dobry: warunki (VSp 78)


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Cena wierności Chrystusowi: dziewczyna ocalała
Ryc.2. Tej nie dało się uratować: spalona żywcem
Ryc.3. Dziewczynka przy malowaniu jajka wielkanocnego
Ryc.4. Dziewczyna mocno dorastająca pełna uśmiechu
życiowego

Ryc.5. Matka niedźwiedzia ze swym małym które szepcze jej
do ucha

Ryc.6. Wierność ślubowanej Bogu i człowiekowi miłości
Ryc.7. Przez muzykę na ulicy zarobić na życie
Ryc.8. Rozbawione dziecko bawi się psem przy ucieszonej
matce