(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(26 kB)

E.   BY WALKA BYŁA ZWYCIĘSKA

(6.9 kB)

1. W walce o dochowanie czystości

(2.8 kB)

Pierwsze zetknięcie dziecka z problemem intymności seksualnej

Dopóki dzieci w swych młodszych latach przebywają w domu, gdzie otoczone są ciepłem miłości rodzinnej po linii przyjętych przez rodziców zobowiązań: budowania na co dzień rodziny zespolonej w Duchu Świętym w przymierzu komunii miłości i życia, z zasady nie przeżywają poważniejszych zakłóceń duchowych w stopniowym dochodzeniu do własnego dojrzewania fizycznego, fizjologicznego i duchowego.

Jak to dobrze, gdy Bóg obdarza rodzinę liczniejszym potomstwem, ubogacając ją zarówno chłopcami, jak i dziewczynkami. I gdy małżonkowie-rodzice nie wzbraniają się ze wszystkich sił przed kolejnym rodzicielstwem, przezwyciężając nietrudno się zgłaszające tendencje do małżeńskiego egoizmu i wygody, ewentualnie do nabywania coraz innego sprzętu technicznego zamiast zamówienia sobie kolejnego, perspektywicznie ‘kosztownego’ dziecka. Małżonkowie realizują w ten sposób swoje zobowiązanie, by wsłuchiwać się czujnie w oczekiwania i życzenia w pierwszym rzędzie samego Stworzyciela pod adresem ich rodzicielskiej potencjalności.

Ileż problemów i trudnych, niezręcznych wyjaśnień może sprawiać chociażby taka, zdawałoby się bardzo banalna sytuacja, która jednak wcale nie tak trudno może się przydarzyć.

Dajmy na to rodzice mają tylko jedno dzieckodziewczynkę. Brak w domu innego rodzeństwa – nie wchodzimy tu w przyczyny tego faktu. Dziewczynka się rozchoruje i trafia do szpitala. Ponieważ jest mała, hospitalizują ją na dużej sali, na której leżą obok siebie chłopcy i dziewczynki.
– W ramach zabiegów szpitalnych u chłopca, który leży na łóżku obok, dziewczynka po raz pierwszy zobaczy przypadkowo chłopca obnażonego. Przygotowują go właśnie do zabiegu operacyjnego. Dziewczynka chcąc nie chcąc ujrzy nieoczekiwanie męskie genitalia. Widoku takiego nigdy dotąd nie doświadczyła, ani istnienia czegoś podobnego nie podejrzewała. Widokiem tym jest tak dalece zszokowana i przeżywa w tej chwili tak dogłębne zranienie swej dotąd niewinnej duszy, poczuwając się zarazem do popełnienia tym widokiem przewiny moralnej, że nie sposób ją utulić: zobaczyła po raz pierwszy w życiu genitalia u chłopca! Dziewczynka wybiega z sali i zanosi się nieutulonym szlochem.
– Personel pielęgniarski i lekarze zwracają się o pomoc do przechodzącego w sam raz obok kapelana szpitalnego, żeby dziewczynkę uspokoił i jej wytłumaczył różnice fizyczne między chłopcem a dziewczynką. Oraz że samo w sobie jedynie ‘zobaczenie’ nagiego człowieka nie jest jeszcze ‘grzechem’. Dziewczynka pozostaje długo nieutulona w swym przeżyciu, które wyrzeźbiło w jej świadomości głębokie zranienie.
– Jak to bywa w takich okolicznościach, podświadomość może odtąd drążyć i drążyć jej wrażliwość i dotąd przejrzyste sumienie, wpływając niszcząco na jej wyobraźnię. Tak bywa zwłaszcza w przypadku, gdy podane jej wyjaśnienie okaże się ostatecznie nie w pełni zadowalające. Tymczasem zaś przeżyty szok może odtąd drążyć i drążyć jej wyobraźnię, zanim ‘czas’ zaleczy stopniowo doznane zranienie duszy i powróci upragniony pokój ducha.

Przytoczony fakt – z dużego szpitala dziecięcego, może stać się dla niejednych małżonków swoistym motywem, by dzieciom urodzić więcej rodzeństwa. A wtedy tego rodzaju sytuacje rozwiązują się sama przez się w miarę jak matka przynosi rodzinie na świat zarówno braciszków, jak i siostrzyczki.

(2.2 kB)

Zagrożenia dla czystość ze strony najbliższych

Może się jednak zdarzyć znacznie gorzej. Niektórym dzieciom przychodzi wzrastać w rodzinie, która sama w sobie jest mocno zróżnicowana w aspekcie wzajemnych odniesień etycznych i ogólnego klimatu małżeńsko-rodzinnego życia. Z kolei zaś dziecko trafia już we wczesnych latach do przedszkola, a potem do szkoły, gdzie przechodzi stopniowo do coraz wyższej klasy. Równolegle z kontaktami z rówieśnikami zaczyna się silne oddziaływanie ze strony otaczających dzieci i dorosłej młodzieży, a ci wcale nie zawsze cechują się nieskalaną niewinnością.

W końcu zaś zdarza się, że w łonie samej rodziny i rodzeństwa – któreś ze starszych braci czy sióstr zetknęło się już z autentycznym złem moralnym. Ten ktoś ze starszych rodzeństwa może obecnie stać się dla młodszego rodzeństwa gorszycielem. Bywa i tak, że starszy brat czy siostra zaczyna wyraźnie prowokować tych młodszych do wspólnego uprawiania praktyk seksualnych. Ileż problemów moralnych wiąże się z takimi sytuacjami, których zaklęty krąg potem niezwykle trudno przełamać!

Tego rodzaju przeżycia z wczesnego dzieciństwa utrwalają się z zasady głęboko w świadomości i podświadomości dziecka. Często też wracają one w sumieniu jak bumerang, odbijając się bolesnym echem jeszcze w późnych latach życia już dorosłego człowieka. Wcale nie tak rzadko ludzie bardzo podeszli w latach proszą o możność odprawienia wtedy spowiedzi świętej ... ‘generalnej’  m.in. z takich właśnie praktyk: grzechów uprawianych z najbliższymi we wczesnym dzieciństwie.

Grzechy te być może nigdy dotąd nie zostały wyznane w sakramencie pojednania. Dziecko wstydziło się je wyznać, albo wręcz bało się wyznać ten grzech przy spowiedzi świętej, może nawet już przy tej pierwszej spowiedzi świętej. Wskutek tego dziecko być może przez długie lata, jeśli nie aż do starości – chodziło z sumieniem obciążonym zatajonymi, nigdy nie wyznanymi grzechami. Człowiek ten dobrze sobie zdawał sprawę, że wszystkie kolejne spowiedzi były w tej sytuacji z góry nieważne, a zarówno owe Spowiedzi, jak i Komunie święte – były konsekwentnie jednym pasmem ... popełnianych świętokradztw.

Skoro jednak dany człowiek wówczas ... jeszcze żyje, znaczy to ponad wszelką wątpliwość, że „nic jeszcze nie jest stracone” (zob. EV 99). Bóg w swym niewysłowionym Miłosierdziu widocznie wciąż cierpliwie czeka ... i czeka. Może doczeka się wreszcie, by ludzkie złamane serce ... otworzyło się na łaskę Bożego przebaczenia?

(2.2 kB)

Rodzice uczący gorszących zachowań

(27 kB)
Jak to dobrze znaleźć się w otoczeniu Ojca świętego, Jana Pawła II, i móc go objąć swoją dziecięcą miłością! A Jezus wciąż mówi: „Dopuśćcie dzieciom przychodzić do Mnie, i nie zabraniajcie im ...! A sam takie dzieci obejmował i je błogosławił”.

Wyjątkowo tymi wdrażającymi w moralnie złe zachowania w zakresie płciowości mogą stać się ... właśni rodzice. Co jakiś czas można usłyszeć o wypadkach, że matka która chce mieć chwilę spokoju od dziecka, uczy go, jak się ma zabawiać brzydko sobą. Potem wystarczy już tylko, by matka wydała dziecku charakterystycznym słówkiem czy gestem odpowiednie polecenie, a dziecko natychmiast wie, o co chodzi i ... rozpoczyna brzydki seans z sobą samym.

Matka czuje się zadowolona i zabiera się do innej roboty. Usiłuje zarazem nie poczuwać się do najmniejszego wyrzutu sumienia, iż wdraża dziecko, może niemal jeszcze na etapie niemowlęctwa, do deptania Bożych przykazań i swojej własnej godności. Matka staje się dla dziecka winną tego, iż staje się ono nałogowym seksoholikiem. Nie jest to przykład wyssany z palca ...

U niewinnego dziecka, które nie jest jeszcze wdrożone w należyte rozróżnianie dobra od zła moralnego, mimo iż aż nadto precyzyjnie wyczuwa, iż np. takie konkretne brzydkie zabawianie się sobą – jest ZŁEM, utrwalają się począwszy od niemowlęctwa odruchy – w tym wypadku: grzeszne.
– Biada takiej matce, biada takiemu ojcu! Jezus wyraża się przerażająco jednoznacznie o tych, którzy stają się winni grzechów dziecięcych i uczą dzieci, jak się ignoruje Boże Przykazania i układa życie tak, jakby Boga ... nie było:

„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie,
temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza!
Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi,
przez którego dokonuje się zgorszenie ...” (Mt 18,6n).

A cóż powiedzieć np. o ojcu, który zaczyna molestować swą dorastającą córkę i zmuszać ją do pieszczot i stosunków, bo żona – być może, już mu się nie podoba, albo też żona nie chce go już dopuszczać do siebie? Przerażona córka, sterroryzowana groźbami przez ojca w razie ujawnienia jego lubieżności, milczy na razie ... do czasu. Nie jest ona w stanie wybronić się przed własnym ojcem. On zaś wmawia jej, że jako jego córka – jest jego ‘własnością’ i winna wykazać mu ... posłuszną uległość!

Bywa i tak, że żona dobrze wie o kazirodczych kontaktach męża z córką. Jeśli sama jest przez niego wciąż terroryzowana, udaje wobec rodziny, że o niczym nie wie. Aż w końcu prędzej czy później sprawa i tak wyjdzie na światło dzienne i może się zakończyć dramatycznie ... przed sądem cywilnym, jako kolejny kazirodczy skandal lubieżnego ojca czy dziadka.

W więzieniu zachowanie VI-go przykazania Bożego okaże się naraz ... możliwe: jako działanie wymuszone „... ze zgrzytaniem zębów” (por. Mt 13,42).
– W ramach złożonego ślubu miłości małżeńskiej i wierności w małżeństwie oraz zobowiązania do torowania całej rodzinie drogi do nieba w konsekwencji przyjętego sakramentu małżeństwa – wydawało się raz Bogu dane słowo – zobowiązaniem wypowiedzianym jedynie ... ‘na wiatr’ ...

Odnośny człowiek z góry niepoważnie traktował Boga jako Stworzyciela i Odkupiciela! A przecież musiał sobie z góry zdawać sprawę, że ze swych ... w tym wypadku kazirodczych praktyk, przyjdzie mu się wielorako rozliczyć: przed Bogiem, przed córką, przed rodziną, przed społeczeństwem. Na nic się nie zda perspektywę tę odsuwać na teraz na peryferie spraw nigdy nie potraktowanych poważnie ...!

A cóż powiedzieć o dogłębnym poranieniu sumienia własnego dziecka w jego wrażliwości etycznej! Co powiedzieć o krzywdzie moralnej, jaką wtedy ojciec córce wyrządza! Będąc jej ojcem, traktuje ją nie jako człowieka-osobę, lecz jako żywą rzecz i narzędzie powołane do istnienia jedynie dla zaspokajania dzięki jej młodemu ciału swojej egoistycznej, zwyrodniałej lubieżności!

Jak trudno będzie córce odzyskać szacunek do siebie jako kobiety, a z kolei do mężczyzn jako ewentualnych kandydatów na męża i ojca, gdy własny ojciec stał się w jej dziewczęcej i panieńskiej świadomości zboczeńcem, niegodnym podarowanego mu człowieczeństwa, a tym bardziej swego powołania w małżeństwie-sakramencie i rodzinie jako męża i ojca! Kto jej przywróci przekonanie, że nie każdy chłopiec i nie każdy dorosły mężczyzna jest właśnie taki: zwyrodnialcem seksualnym, który nie jest zdolny postrzegać drugiego człowieka w jego człowieczeństwie jako osoby.

Jak takie dziecko ma kiedykolwiek odzyskać równowagę psychiczną i fizyczną, gdy było regularnie zmuszane do kazirodczych grzechów przez własnego ojca – lubieżnika! Zawęził on cały swój świat widzenia do samego tylko seksu i egoistycznego zapewniania sobie za wszelką cenę swej chorobliwie poszukiwanej przyjemności seksualnej. Nie wiedząc już w swym opętaniu pożądliwością, gdzie szukać dalszych, nowych ‘wrażeń-przeżyć’ w zakresie seksu, nie zawahał się wciągnąć w to opętanie swego dziecka, swojej własnej córki...

Trzeba będzie długich lat po wyzwoleniu się od takiego ‘taty’, żeby dogłębne poranienia duszy i ciała własnego dziecka zaczęły się stopniowo zabliźniać. Upłynie dużo czasu, zanim to dziecko, ta konkretna dziewczynka-dziewczyna-panna – stanie się zdolna – po odnalezieniu drogi do Odkupiciela, by modlić się również za własnego ojca-gorszyciela, by mu przebaczyć i błagać dla niego o łaskę nawrócenia i Boże Miłosierdzie. Będzie to modlitwa błagalna o Boże Miłosierdzie zarówno w własnych intencjach, jak i takiego ojca, a także za pozostałych rodzeństwa, a tym bardziej w intencjach prawdopodobnie bardzo przez ojca zdruzgotanej ... matki.

(2.2 kB)

W obliczu własnej słabości w zakresie czystości

Do czynników zewnętrznych, zdolnych uwieść dziewczynkę w wieku dorastania do działań sprzecznych z cnotą czystości, dołącza się nietrudno własna słabość moralna człowieka i niemal wrodzona skłonność do tego co jest złem. Przypadki takie zdarzają się nawet w wieku wczesnodziecięcym, również u dopiero dziewczynki stającej się stopniowo dziewczyną, a swoją drogą, jeśli nie tym bardziej – u chłopców, poczynając nawet od niemal jeszcze ‘maluchów’.

Jak bardzo niewiele potrzeba, by nawet małe dziecko, również ta zdawać by się mogło całkiem niewinna dziewczynka, albo i chłopczyk, sami wpadli w różnych okolicznościach na to, że pewne własne zachowania względem siebie mogą wyzwolić doznanie przyjemności zmysłowej. Tym bardziej że dzieci żyją w otoczeniu chociażby na wyciągnięcie dłoni dostępnych reklam, obrazów i docierających do nich nierzadko bardzo brzydkich wyrazów i obrazów.

Sam ten zalew audio-wizualnych, perfidnie skonstruowanych podniet wyzwala z łatwością uruchomianie działań sprzecznych z cnotą czystości: czy to wobec siebie samego, czy wobec drugich osób. Tak bywa zwłaszcza wówczas, gdy ktoś podsunie konkretne sposoby zapewniania sobie przeżycia seksualnego, względnie gdy dziecko samo zobaczy tego rodzaju działania chociażby w filmach przesyconych pokazami erotyki. Jak niewiele wtedy potrzeba, żeby czy to dziewczynka, czy chłopiec, którzy dotąd być może nie podejrzewali możliwości zła kryjącego się pod pokrywką niekiedy jedynie przypadkowo oglądanych nieprzyzwoitych obrazów czy filmów, zaczęli przyswajać sobie zapamiętane ruchy i działania, od których potem niezmiernie trudno się zdystansować.

Gdy dziewczynka czy chłopczyk ulegnie pokusie i da posłuch Złemu, który wszystko co jest „złem w oczach Bożych” ubarwia w ponętne cechy przyjemnego doznania godnego zasmakowania (por. Rdz 3,6), budzi się w następnym etapie jako pierwszy odruch po popełnionym złym uczynku ponad wątpliwość obrzydzenie do siebie samego, łącznie z przeżyciem upokorzenia po doznanej klęsce duchowej.

Takie poczucie jest każdorazowo jasno się świecącym ‘światłem czerwonym’ głośno w ludzkim sumieniu wołającego Boga. Bóg Stworzyciel, a zarazem Odkupiciel uświadamia człowiekowi, że to konkretne działanie Bogu bardzo się nie podoba, że jest „złem w oczach Bożych”, a jednocześnie złem dla samego człowieka. Oraz że działanie to bardzo łatwo pociąga za sobą ... wyproszenie na stałe dotychczasowej obecności Boga z „świątyni swego serca” (zob. 1 Kor 3,16; 6,19). Wspominaliśmy o tym wielokrotnie na łamach naszej strony.

Wspomniany głos Boga w ludzkim sumieniu niesie z sobą zarazem Bożą gorącą propozycję-prośbę, by to sumienie, również to sumienie dopiero dziecięce, zwróciło się ze skruchą serca, ale i wielką ufnością do tegoż – popełnionym działaniem bardzo znieważonego Boga z prośbą, by zechciał przebaczyć i wymazać dokonane „zło”. Zmusiło ono Boga być może do natychmiastowego opuszczenia ludzkiego serca, gdyby przewina miała być równoznaczna z dopuszczeniem się grzechu ciężkiego.

Czy i tutaj nie należałoby przypomnieć słów św. Jana Pawła II z zakończenia jego encykliki „Veritatis Splendor – Blask Prawdy” (1993 r.)? Ojciec święty nawiązuje tam do Maryi pod Krzyżem swego Syna, Odkupiciela świata. Tam Maryja przyjęła każdego z nas za swoje dziecko:

„Maryja dzieli z nami naszą ludzką kondycję, jest jednak całkowicie otwarta na działanie łaski Bożej. Nie zaznawszy grzechu, potrafi współczuć z każdą słabością. Rozumie grzesznego człowieka i kocha go miłością Matki.
Właśnie ze względu na tę miłość stoi po stronie prawdy i dzieli z Kościołem troskę o nieustanne przypominanie nakazów moralnych – zawsze i wszystkim.
– Z tej samej przyczyny nie zgadza się, by grzeszny człowiek był oszukiwany przez tych, którzy w imię fałszywie rozumianej miłości usprawiedliwialiby jego grzech, gdyż wie, że zniweczyłoby to ofiarę Chrystusa, Jej Syna.
Żadne rozgrzeszenie, udzielone przez pobłażliwe doktryny, także filozoficzne czy teologiczne, nie może naprawdę uszczęśliwić człowieka: tylko krzyż i chwała Chrystusa zmartwychwstałego mogą dać pokój jego sumieniu i obdarzyć zbawieniem” (VSp 120).

Zwykle jednak bywa tak, że u boku człowieka, również tego bardzo młodego, melduje się rychło ponownie ten sam Zły, któremu dopiero co udało się doprowadzić kogoś do upadku. Zły czyni wszystko, by nie dopuścić do szukania pomocy u Jezusa Chrystusa Odkupiciela, ani u Jego Matki Maryi.

Przeciwnie, Zły wmawia raz już zranionej wyobraźni, że dopiero co obrzydzeniem i poczuciem winy zakończony eksperyment trzeba powtórzyć jeszcze raz by się przekonać, czy jest on naprawdę „złem w oczach Bożych”, czy też sumieniu tak się jedynie ... wydaje. Zły wyrzucony przez ‘drzwi’ serca: przez akt skruchy, a być może nawet już przez przystąpienie do sakramentu pojednania-pokuty, narzuca się swej ‘ofierze’ uporczywie ponownie, niemal ją zmuszając do ponowienia złego eksperymentu.

Czy nie do takiej sytuacji nawiązują słowa Jezusa Chrystusa o powracaniu Złego – tym razem we wzmocnionej ‘drużynie’ – do dopiero co wymiecionego mieszkania, gdzie poprzednio zagnieździł się na dobre Szatan? Oto słowa Chrystusa:

„Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych,
szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi:
Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem’.
A przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym.
Wtedy idzie i bierze ze sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam.
I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. ...”.
(Mt 12,43nn).

Celem Szatana jest zawsze to jedno: doprowadzić człowieka – poczynając od tego młodego: dziewczynki czy chłopczyka, a raczej każdego w ogóle człowieka – do nałogowego eksperymentowania na sobie. Zły wie bardzo dobrze, jak trudno wyzbyć się raz nabytej łatwości grzesznego działania. Prostym następstwem tego staje się doprowadzenie złapanej w takich okolicznościach ‘ofiary’ do pogardy do siebie samego, co z kolei wiedzie do rozpaczy i przekonania, że nałogu i tak się już nie wyzbędzie.

Dalszym celem Złego jest definitywne odcięcie swej ofiary od strumieni łask Bożego Miłosierdzia i doprowadzenie jej najlepiej do ... samobójstwa-z-rozpaczy. Wmawia on człowiekowi uporczywie, iż grzechy jego są już zbyt wielkie. Nie da się ich już naprawić. Co więcej, nie nadają się one już w ogóle do Bożego przebaczenia. Wobec tego pozostaje już tylko jedno: zakończyć swoje życie, skoro Bóg w tym wypadku i tak ... przebaczenia już nie udzieli.

Jak perfidne i sprzeczne ze zbawczą Wolą Trójjedynego są te sugestie Szatana! Jak łatwo po tych kłamstwach ... rozpoznać działającego tu skrycie tego, który jest Zły: odwieczny Zwodziciel, kłamca i morderca od początku (por. J 8,44).
– Niestety, Złemu udaje się równocześnie ... doprowadzić człowieka, również to dopiero dziecko i młodzieńca-pannę, do wycofania dotychczasowego zawierzenia położonego w Bogu, w Jezusie Chrystusie i Maryi, a przenieść je na siebie – Złego: bo on ‘... na wszystko pozwala’!

Tymczasem Jezus, Odkupiciel człowieka, jest dokładnie inny, niż Go usiłuje wymanewrować Zły: Szatan. Przypominaliśmy nieco wyżej chociażby te słowa Jezusa-Odkupiciela (wyż.: Jeszcze raz: zachęty Bożego Miłosierdzia w Jezusie Chrystusie):

„... Chociażby grzechy dusz czarne były jak noc, kiedy grzesznik zwraca się do Miłosierdzia Mojego, oddaje Mi największą chwałę i jest zaszczytem męki mojej. Kiedy dusza wysławia Moją dobroć, wtenczas szatan drży przed nią i ucieka na samo dno piekła ...’
– Duszom, które uciekać się będą do Mojego Miłosierdzia i duszom,
które wysławiać i głosić będą innym o Moim wielkim Miłosierdziu,
w godzinę śmierci postąpię z nimi według nieskończonego Miłosierdzia Mojego ...” (DzF 378n).

Wbrew rzeczywistości dokonanego dzieła odkupienia, Zły podejmuje niestrudzenie wysiłki wciąż po tej samej linii co w raju, by człowieka, żywy Boży Obraz, odciąć od dopływu łaski Boga Prawdy i od Dzieła odkupienia. Oszukuje on ... i okłamuje w żywe oczy, by na oślep za nim podążającego człowieka, a chociażby dopiero dziecko i dorastającego młodzieńca lub pannę, dogłębnie poniżonych w ich godności człowieczej, po utracie życia łaski uświęcającej – dobić śmiercią, obojętnie jaką: przez zabójstwo, samobójstwo, czy po prostu biologiczne zakończenie życia. Byle w nie-pojednaniu z Bogiem. I by następnie złapanego w swą sieć swego niewolnika hojnie nagrodzić śmiercią ... wiecznego potępienia.

Tymczasem Syn Człowieczy, Odkupiciel Człowieka, powtarzał i potwierdza niestrudzenie:

„Albowiem Bóg
[= jak zwykle: Ojciec, gdy kontekst nie wskazuje na inną z Trzech Osób Bożych]
nie posłał swego Syna na świat po to,
aby świat potępił, ale po to,
by świat został przez Niego zbawiony...” (J 3,17).

(2.2 kB)

Definicja grzechu ciężkiego

Raz po raz jest mowa o pokusie i o sytuacji, która może doprowadzić do popełnienia grzechu ciężkiego w zakresie VI i IX Przykazania Bożego.
– O przeżywaniu intymności od strony etycznej w oparciu o nauczanie Chrystusa oraz Apostołów rozważaliśmy niejednokrotnie już wyżej.
(zob. m.in. wyż.: Ogólne uwarunkowania etyczne aktu – a tym bardziej cały rozdz.2 tamże, zob.:§ A. Intymność: czyżby mogła być wyjęta spod etyki; § B. Drogowskaz dla zachowań moralnych; § C. W poszukiwaniu Chrystusa – dziś; § D. Chrystus w głosie ‘PIOTRA’; a tym bardziej: cz.IV, zwł. rozdz. 3-4).

Dla przypomnienia tego, jak rozumieć rzeczywistość ‘grzechu ciężkiego’ i by w tym względzie nie było żadnej dwuznaczności, wypada ponownie przytoczyć kilka ważnych zdań z Adhortacji Apostolskiej „Reconciliatio et Paenitentia – O pojednaniu i Pokucie” Jana Pawła II (1984 r.) na temat grzechu ciężkiego:

„W tym, co się wydarzyło w Raju, występuje w całej swej powadze i dramatyczności to, co stanowi najbardziej wewnętrzną i mroczną istotę grzechu: nieposłuszeństwo wobec Boga, wobec Jego prawa, normy moralnej, którą dał człowiekowi, wpisując ją w ludzkie serce i potwierdzając oraz udoskonalając przez Objawienie.
Wyłączenie Boga, zerwanie z Bogiem, nieposłuszeństwo wobec Boga: w ciągu całej ludzkiej historii było zawsze i jest grzechem – przejawiając się w różnych formach – który może dojść aż do zaprzeczenia Boga i Jego istnienia; jest to zjawisko ateizmu.
– Grzech jest nieposłuszeństwem człowieka, który nie uznaje – aktem swej wolności – panowania Boga w swym życiu, przynajmniej w określonym momencie, kiedy przekracza Jego prawo” (RP 14).

(6 kB)
Wciąż groźne są liczne wulkany rozsiane po całem globie ziemskim. Lada moment mogą się rozpocząć trzęsienia ziemi, równolegle z dobywającą się ognistą lawą, która będzie zalewała coraz dalsze tereny.

Wciąż też aktualne jest to, co Ojciec święty wypowiedział o wpływie okoliczności zewnętrznych na grzech oraz o względach psychologicznych, które zdają się pomniejszać winę i poczytalność człowieka. Oto słowa papieskie – z tego samego fragmentu dopiero co przytoczonej Adhortacji Apostolskiej:

„Grzech w znaczeniu prawdziwym i właściwym jest zawsze aktem konkretnej osoby, ponieważ jest aktem wolności poszczególnego człowieka, a nie zaś aktem grupy czy wspólnoty.
Człowiek ten może być uwarunkowany, przymuszony, przynaglony przez istotne i działające z siłą czynniki zewnętrzne, może również ulegać skłonnościom, wadom, przyzwyczajeniom związanym z jego własnym stanem.

W wielu przypadkach owe czynniki zewnętrzne i wewnętrzne mogą w mniejszym lub większym stopniu ograniczyć jego wolność, a zatem zmniejszyć także odpowiedzialność oraz winę.
– Jest jednak prawdą wiary, którą potwierdza również nasze doświadczenie i rozum, że osoba ludzka jest wolna. Nie można lekceważyć tej prawdy, obarczając grzechem poszczególnego człowieka, rzeczywistość zewnętrzną – struktury, systemy itd. Oznaczałoby to poza wszystkim innym przekreślenie godności i wolności osoby, które się przejawiają – nawet w sposób negatywny i katastrofalny – również i w odpowiedzialności za popełniony grzech.
Dlatego w każdym człowieku
nie ma niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego,
jak zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę”
 (RP 16).

A dalej:

„Wraz z całą Tradycją Kościoła nazywamy grzechem śmiertelnym ten akt, którym człowiek dobrowolnie i świadomie odrzuca Boga, Jego prawo, ofiarowane człowiekowi przez Boga przymierze miłości, gdyż woli zwrócić się do siebie samego, do jakiejś rzeczywistości stworzonej i skończonej, do czegoś przeciwnego woli Bożej (conversio ad creaturam = zwrócenie się do stworzenia). Może stać się to w sposób bezpośredni i formalny, jak w grzechach bałwochwalstwa, odstępstwa, ateizmu; lub w sposób równoważny, jak we wszelkim nieposłuszeństwie przykazaniom Bożym w materii ciężkiej.
– Człowiek czuje, że to nieposłuszeństwo wobec Boga zrywa więź z jego życiodajną zasadą: jest to grzech śmiertelny, czyli akt, który ciężko obraża Boga, a w końcu zwraca się przeciwko samemu człowiekowi z ciemną i potężną, niszczycielską siłą.
– W czasie trwania Synodu niektórzy Ojcowie zaproponowali potrójne rozróżnienie grzechów, które byłyby określane jako powszednie, ciężkie i śmiertelne. Ten podział mógłby naświetlić fakt, że między grzechami ciężkimi istnieje pewna gradacja.
– Pozostaje jednak zawsze prawdą, że istotna i decydująca różnica zachodzi między grzechem, który niszczy miłość – a grzechem, który nie zabija życia nadprzyrodzonego:
– pomiędzy życiem i śmiercią nie ma drogi pośredniej” (RP 17).

(2.2 kB)

Grzech ciężki a czynniki psychologiczne

A co sądzić o okolicznościach psychologicznych, które mogą wpłynąć na obniżenie odpowiedzialności i poczytalności z racji popełnionego złego czynu? Wypada w tym kontekście przyjrzeć się dalszemu ciągowi przytaczanego dokumentu Magisterium Kościoła. Jan Paweł II nawiązuje w nim wyraźnie do tego właśnie aspektu zagadnienia, tzn. okoliczności psychologicznych, które zdają się niekiedy co najmniej zmniejszyć poczytalność z racji popełnionego czynu.

Ojciec święty wyraźnie przestrzega, że nie może się to stać punktem wyjścia do budowania jakiejś nowej ‘kategorii teologicznej’, czyli nowej zasady, która by pomniejszała w pełni aktualne dosłowne znaczenie samego w sobie Bożego przykazania:

„... Mamy bowiem do czynienia z grzechem śmiertelnym także wtedy, gdy człowiek świadomie i dobrowolnie, dla jakiejkolwiek przyczyny, wybiera coś, co jest poważnym nieporządkiem. W rzeczy samej taki wybór już zawiera w sobie wzgardę Bożym przykazaniem, odrzucenie miłości Boga do ludzkości i całego stworzenia: człowiek sam się oddala od Boga i traci miłość.
– ... Niewątpliwie mogą zaistnieć sytuacje bardzo złożone i niejasne pod względem psychologicznym, które wywierają wpływ na podmiotową poczytalność grzesznika.
– Jednakże od rozważań ze sfery psychologii nie można przejść do budowania kategorii teologicznej, jaką jest właśnie ‘opcja fundamentalna’ rozumiana w taki sposób, że przedmiotowo zmienia lub poddaje w wątpliwość tradycyjne pojęcie grzechu śmiertelnego” (VSp 70; RP 17).

(2.2 kB)

Pole ‘bitwy’ zabezpieczone czy otwarte

Po dygresji dla przypomnienia samego określenia grzechu ciężkiego oraz uwarunkowań psychologicznych towarzyszących grzechowi wracamy ponownie do sytuacji dorastających dzieci, uzbrojeni w jaśniejsze rozumienie tajemnicy grzechu.

Jeśliby dziecko – dziewczynka czy chłopiec, popadł nawet w nałóg np. grzesznego zabawiania się sobą, wypada przede wszystkim jej czy jemu z serca współczuć. Tym bardziej jednak trzeba wtedy dziecku, czy też już np. młodzieży przyjść z serdeczną pomocą i nie zrażającym się ponoszonymi klęskami moralnymi dodawaniem otuchy w osiągnięcie ponad wątpliwość zwycięstwa w uciążliwej walce z tym, który jest Zły.

Wciąż aktualne jest istotne rozróżnienie grzechu ciężkiego z punktu widzenia obiektywnego – jako niezmiennej, powszechnej normy moralnej, od subiektywnej poczytalności w oczach Bożych. Jednocześnie trzeba pamiętać, że nikt z ludzi nie jest upoważniony do suwerennego ‘wyważenia’ oceny etycznej odnośnie do subiektywnego stopnia poczytalności w obliczu Bożym z racji przez jakiegoś sprawcę podjętych czynów.
– Również spowiednik ocenia wyznany przez penitenta czyn w pierwszym rzędzie jedynie z punktu widzenia obiektywnego. To w pełni wystarcza do wykonania jego posługi szafarza Bożym Miłosierdziem.

Równolegle jednak trzeba sobie zdawać sprawę, że same tylko psychologiczne kryteria poczytalności z punktu widzenia ludzkiego – nie są w stanie zmodyfikować w czymkolwiek obiektywnie istniejącej normy moralnej, osadzonej w samym Bogu, w którym ma swe ostateczne źródło wszelki wewnętrzny ład moralny.

Wciąż aktualne są wielokrotnie już przypomniane słowa Jana Pawła II w nawiązaniu do zagadnienia poczytalności za dobro czy zło moralne. Słowa te zostały dopiero co przypomniane.
(zob. m.in. niż.: Definicja grzechu ciężkiego - i cały dalszy ciąg tekstu).

Jan Paweł II uwydatnia z całą mocą aspekt nieposłuszeństwa ludzkiej woli wobec Boga, przymiot grzechu jako aktu zawsze ściśle osobistego
(zob. m.in. niż.: Uwarunkowania grzechu) oraz osobistej odpowiedzialności za popełniony grzech (zob. m.in. niż.: Osobista nieprzekazywalna odpowiedzialność),
pomimo wszelkich czynników psychologicznych i wielorakich innych, które mogły wpłynąć na podjęcie decyzji grzechu.
(zob. wyż.: Uwarunkowania psychologiczne grzechu).

Z kolei jednak trzeba jasno podkreślić, że Szatan nigdy nie jest ‘większy’ ani ‘silniejszy’ od człowieka, jeśli ów człowiek z nim nie paktuje, a przeciwnie: jemu się otwarcie sprzeciwia. Wystarczyłoby wspomnieć na słowo św. Jakuba Apostoła:

„Bądźcie więc poddani Bogu,
przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was.
Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was.
Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni ...” (Jk 4,7nn).

Każdy też człowiek, w tym również już dziecko, powinien wpoić sobie w świadomość, że Szatan nigdy nie ma bezpośredniego dostępu do jego osobowego wnętrza: jego rozumu i woli, do jego duszy. Ta zaś jest świątynią Ducha Świętego (zob. 1 Kor 3,16n; 6,19).
– Chyba że sam człowiek otworzy Szatanowi podwoje swego serca i go tam aktem swojej wolnej woli ... zaprasza i wprowadza, tym samym zgadzając się, by odtąd stać się jego ... niewolnikiem.

Innymi słowy szatan może atakować człowieka jedynie z zewnątrz, a nie od wewnątrz. Szatan ma natomiast wielorako ułatwiony dostęp do manipulowania człowieczą wyobraźnią. W niej i poprzez nią wkracza świat zewnętrzny do ludzkiego serca, gdy ono na to się godzi.

Dzieje się to poprzez wszystko, co może wpływać na zmysły człowieka: wzrok, słuch, dotyk, itd. Znaczy to, że poprzez wyobraźnię może człowiek, w tym oczywiście jak najbardziej również już dziecko, ulegać wpływom dochodzącym z zewnątrz: dobrym, ale i złym.
– Tutaj też mieszczą się wrażenia doznawane przede wszystkim poprzez środki audio-wizualne, jak odpowiednio preparowane piosenki działające na świadomość i podświadomość, a tym łatwiej poprzez obrazy, zdjęcia, video, internet, komórki ofiarujące niezwykle łatwy dostęp do techniki medialnej. A ta może nieść z sobą co prawda niemało dobra, ale tym bardziej zła moralnego.

Zdając sobie sprawę z ograniczonych możliwości tego który jest Zły: Szatana, każdy może odpowiednio do przewidywanych ataków przygotować się i odpowiednio ‘zabezpieczyć’  teren wystawiony na niebezpieczeństwo nieprzyjacielskiej agresji. Pola walki nie wolno zostawiać na oścież otwartego: nie zabezpieczonego żadnym ogrodzeniem, żadnym drutem kolczastym, żadną barierą. W takiej bowiem sytuacji przeciwnik po prostu wkroczy i zacznie zajmować ten teren centymetr po centymetrze, stając się jego panem.
– Sam Zły będzie ‘szczerze’ zdumiony, iż nie napotyka na absolutnie najmniejszy opór czy sprzeciw ze strony jego dotychczasowego właściciela: podobno ... ucznia Chrystusowego, Dziecka Bożego. Uczeń Chrystusa powinien by bronić na życie i śmierć swej posiadłości: terenu świątyni, zaszczyconej obecnością Ducha Świętego, a raczej całej Trójcy Przenajświętszej:

„Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.
– Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca Mego,
a również Ja będę go miłował – i objawię mu siebie” (J 14,21).

Jednocześnie zaś Jezus umacnia to swoje słowo o wierności przykazaniom jako wyrazu i świadectwa miłowania Boga, dopowiadając od strony negatywnej:

„Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów Moich.
A nauka, którą słyszycie, nie jest Moja,
ale Tego, który Mnie posłał: Ojca” (J 14,24).

Jeśli ktoś nie stawia żadnego oporu w chwili natarcia nieprzyjaciela, w tym wypadku w chwili pojawienia się pokusy, staje się to równoznaczne z świadomą i dobrowolną aprobatą, a raczej czynem wyrażoną zachętą w obliczu perfidnych zamierzeń nieprzyjaciela: tego który jest Zły, Szatana. Tak dzieje się za każdym razem, gdy w chwili pojawiającej się pokusy człowiek zastanawia się i zaczyna ‘balansować’ : czy ulec jej powabowi i obiecanej wraz z nią przyjemności, czy też natychmiast, w pierwszym momencie jej pojawienia się, zająć stanowisko stanowczego: ‘stop’!

Wszelkie zawahania i ‘targowanie się’ w obliczu pokusy w zasadzie już oznaczają ‘przegraną’ ...z przeciwnikiem! Ewa w raju przegrała, tzn. upadła z chwilą, gdy wdała się w dialog z „... Wężem Starodawnym, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię ...” (zob. Ap 12,9; Rdz 3,1-5).

Wypadałoby jednak dopowiedzieć, że jako pierwszy wystąpił w owym ‘dialogu’  Wąż, a nie niewiasta. ‘Wąż’ jedynie sprytnie zastosował metodę poddania w wątpliwość zasadność Bożego ostrzeżenia:

„Jakżeż to! Elohim wam powiedział:
‘Nie wolno wam spożywać z żadnego spośród drzew ogrodu’? ...” (Rdz 3,1).

Taką właśnie ‘metodę’ stosuje Szatan po dziś dzień. Chętnie wmawia człowiekowi, że Bóg, który dialoguje z człowiekiem przez swe przykazania, najwidoczniej go żadną miarą ... nie kocha. Tym samym podburza człowieka do rzucenia Boga ‘rękawicy’, zmuszając Go, by stawił się do ‘pojedynku’.
(zob. do tego tematu wyż.:  Kwestionowanie Boga jako Miłości).
– Bóg Prawdy Objawienia wezwany do pojedynku z człowiekiem: stworzeniem tegoż Boga! Oto spryt Szatana i jego chytrość, by za wszelką cenę odwrócić uwagę atakowanego człowieka od tego, o jaką tu właściwie chodzi stawkę. To właśnie ‘wysłużyło’ mu miano „geniuszu podejrzeń” (zob. DeV 37; zob. też nr 38).

(2.2 kB)

Rola matki w sprawach sumienia dziecka

Nieocenioną pomocą w sytuacji potencjalnych zagrożeń cnoty czystości swego dziecka: dziewczynki czy chłopczyka, okaże się przede wszystkim matka. Uważna matka nie może nie zauważać symptomów rozpoczynających się, być może coraz trudniejszych zmagań swego dziecka o zachowanie cnoty czystości. Mądra matka nigdy wtedy nie podniesie głosu, ani krzyku na dziecko.

Przeciwnie, zanim zwróci się do dziecka, skontaktuje się błyskiem świadomości z Maryją, Matką Bożą i Matką naszą. Uprosi sobie u Bożej Rodzicielki, Matki Pięknej Miłości – dar takiego przemawiania, które doda otuchy i stanie się pomocą w ewentualnym wydźwignięciu dziecka z upadku. Matka uczyni wszystko, by słowem swoim dziecka nie przytłoczyć i nie podciąć w nim resztek nadziei na wyzwolenie się spod być może już na dobre utrwalonego nałogu np. nieprzyzwoitego zabawiania się sobą, ewentualnie podejmowania innych praktyk, jakie u dziecka zauważyła, względnie je swą intuicją jako matki wyczuwa.

Matka musi jednak zdawać sobie sprawę, że nie jest ani Bogiem, ani z kolei że nie może odgrywać roli spowiednika. Jej rady kierowane do dziecka nie mogą zmierzać w kierunku zobowiązania dziecka do wyznawania jej każdego ‘upadku’ np. w samogwałt. Jej funkcja wymaga wielkiego wyczucia.
– Nawet matka nie może wchodzić w sumienie swego dziecka w sprawach rozgrywających się w pionie: Bóg – a moje osobiste słabości i grzechy. Chyba że dziecko samo od siebie zdradzi jej swoje tajemnice ściśle wewnętrzne: swoich upadków w oczach Bożych. Wymaga to wielkiego taktu, a tym bardziej własnego rozmodlenia.

Natomiast matka zachęci dziecko z wielką miłością – w miarę jak wyczuje tego potrzebę, by poprosiło Boga Miłosierdzie o przebaczenie tego wszystkiego, co mogło sprawić Mu ból i Go być może bardzo zasmuciło, również w omawianym zakresie. Zachęci do wielkiej ufności w Boże Miłosierdzie i nie-zniechęcania się w swych wysiłkach o zachowanie czystości – szczególnie w przypadku może już utrwalonego nałogu. Dopomoże dziecku, by zawierzyło siebie, swoje ciało i duszę, macierzyńskiej miłości Niepokalanej Matki Maryi, której wstawiennictwo u Jej Boskiego Syna jest tak bardzo potężne.

Najlepszym sposobem zachęty do częstej spowiedzi świętej staje się wyznanie, że i Mama, a na swój sposób Tato, również regularnie przystępują do sakramentu spowiedzi świętej – i dzieci są tego stałymi świadkami. W ten sposób i Mama i Tato mogą następnie czystym sercem przynosić Chrystusa Eucharystycznego w swym sercu do domu i wciąż na nowo potwierdzać swoje małżeńskie i rodzinne zaproszenie pod adresem całej Rodziny Świętej, by w ‘naszym domu’ gościli zawsze na stałe, i by Jezus nie ‘zniechęcał się’ powtarzającymi się niewiernościami ‘każdego z nas’, chociaż popełniamy je ... każdego dnia.

(2.2 kB)

Rola kapłana w zmaganiach o czystość

Tym ważniejszą okazuje się na tym etapie życia tak dziewczynki, jak chłopca – ojcowska bliskość dobrego kapłana-spowiednika. Jeśli kapłan sam jest „mężem modlitwy”, jak to zachęcająco określa Jan Paweł II w swych ‘Listach do Kapłanów’ (zob. np. LK-1979,7), okaże się on nieocenioną i nie zastąpioną pomocą w prowadzeniu dzieci i młodzieży do Chrystusa i do Maryi – po linii osobowej godności każdego i każdej jako jednocześnie Dzieci Bożych.

Kapłan będzie mądrze, a w duchu Chrystusa służył pomocą przy rozwiązywaniu wielorakich wątpliwości i trudności etycznych, z jakimi młodzi spotykają się nader łatwo na tym etapie swego dorastania. Zaufanie do kapłana wiąże się ściśle z powołaniem go przez samego Chrystusa na ‘pasterza’ dusz. W dziedzinie zaś spraw sumienia może każdy przystępujący do niego jako ojca duchownego i spowiednika budować na pewności, że kapłana-spowiednika wiąże radośnie przyjęta i sprawowana funkcja ‘tajemnicy spowiedzi’.

(15.7 kB)
Odruch szczerej radości i gratulacji dzieci gimnazjum, gdy mogły przywitać dziecko, jakie wydała na świat ich pani-nauczycielka. Dzieci doznają lekcji pokazowej na temat słów Jezusa: „Kto by przyjął jednego z tych najmniejszych braci w Imię Moje, Mnie przyjmuje”.

Ilekroć do kapłana podejdzie – w duchu wiary i ufności – czy to chłopiec, czy dziewczyna, obciążona problematyką związaną być może z zachowaniem cnoty czystości, wysłucha on każdego ze zrozumieniem i niewyczerpaną cierpliwością. Kapłan nigdy wtedy nie okaże zmęczenia ani zdenerwowania, chociażby miał wiele innych spraw do pilnego załatwienia.

Posługa jego będzie niejednokrotnie dotyczyła rodzących się u młodego człowieka niekiedy w nieskończoność ciągnących się skrupułów i wątpliwości w omawianym zakresie. Będzie on wtedy musiał ukazywać zgłaszającym się z ufnością po wskazówkę i poradę – jasne zasady, jakich w takich sytuacjach należy się trzymać.

Kapłan dopomoże w przecięciu z całym Bożym pokojem skrupułów i wątpliwości. Te bowiem bardzo zatruwają życie wewnętrzne i nie dozwalają wznieść się sercu „w górę”. Bóg wyraźnie nie chce, by dzieci Jego zadręczane były skrupułami i wątpliwościami. Takie zaś pojawiają się nierzadko wskutek nie kończących się wysiłków szatana, by zamącić pokój Chrystusowy (zob. J 14,27), jakim by Odkupiciel pragnął obdarzyć w Duchu Świętym serce każdego ze swych uczniów, a tym bardziej każdego ze swych „braci Moich najmniejszych” (Mt 25.40.45; 18,5.6.10).

Przede wszystkim zaś będzie kapłan służył wielkodusznie udzieloną sobie przez Chrystusa władzą i łaską jednania penitenta z Bogiem Miłosierdzia – w mocy Krwi Odkupiciela (zob. J 20,23). W imię tegoż Bożego Miłosierdzia ukaże też powierzonym sobie przez Bożą Opatrzność młodym osobom ludzkie i Boże drogi pełnego wdzięczności względem Stworzyciela zaakceptowania swojej płciowości oraz twórczych zachowań w sytuacji prób i pokus, jakie zwykle wiążą się z zagadnieniem czystości w rozumieniu VI i IX przykazania.

(3.5 kB)

2. Garść twórczych sugestii i rad

(2.8 kB)

Dobre ... rady a rzeczywistość

Można by ponownie nawiązać do możliwych do wprowadzenia w życie nietrudnych, a twórczych sposobów czy rad zachowania w sytuacji pokusy przeciw czystości. Mówiliśmy o tym po trochu już w poprzednich częściach naszej strony internetowej (zob. zwł. cz. III, rozdz. 1.3.4; oraz cz. VI, rozdz. 1-2). Można je sobie przyswoić i z nich chętnie skorzystać: być może się spodobają. Nasuwają się jednak i inne jeszcze tego rodzaju przydatne rady.

Niewątpliwie ktoś może z góry powiedzieć: łatwo mówić o takich czy innych sposobach, jak sobie radzić w sytuacji pokusy – i przyznawać im pełną rację. Gorzej wprowadzić je rzeczywiście w życie. Rozum powie: ‘tak’, a wola może równocześnie powiedzieć ‘nie’, albo przynajmniej okaże mniejsze lub większe niezdecydowanie. Wola by niejednokrotnie ... wolała coś w rodzaju jednoczesnego ‘tak’ i ‘nie’.

Prowadzi to łatwo do sytuacji, że dany człowiek zaczyna balansować na krawędzi grzechu ciężkiego: już popełnionego – czy jeszcze nie całkiem. Bywa, że szatan tak bardzo umili wygląd grzechu i jego ‘smak’ – zatruty, a przecież bardzo przyjemny, że człowiekowi swoiście ‘żal’ zrezygnować z tej jakiejś ‘przyjemności’, której by zaznał poprzez popełnienie grzechu ...

(2.2 kB)

Czuwajcie i módlcie się ...

Nie ulega wątpliwości, że punktem wyjścia wszelkiej walki duchowej o dochowanie wierności Słowu Bożemu wyrażonemu w przykazaniach, jest podtrzymanie żywotnego kontaktu z Bogiem – w Jezusie Chrystusie i Jego Niepokalanej Matce. To zaś dzieje się w pierwszym rzędzie poprzez rozwijanie życia modlitwy.
– Jakżeż może ktoś liczyć na zwycięstwo w duchowym zmaganiu się z tym który jest Zły, jeśliby nie poprosił o wsparcie ze strony Nieba? Każdy może zarazem z łatwością korzystać ze wstawiennictwa tych wszystkich swoich ukochanych Opiekunów w Niebie, którzy przeszli już zwycięsko przez próbę czasu, są z Chrystusem w życiu wiecznym i chętnie upraszają nam pomoc Trójjedynego w dochowaniu wierności Bogu i Odkupicielowi.

Dopóki jednak ktoś nie przekroczy krytycznego progu pomiędzy doczesnością a wiecznością, musi się uzbroić do niekiedy trudnej walki duchowej, która by przypieczętowała wolę trwania w miłości ku Bogu i bliźnim, wyrażającej się w pełnieniu przykazań tego Boga, który jest miłością właśnie też w proponowanych nam swoich przykazaniach. Św.Paweł zachęca do uzbrojenia się do tej walki:

„Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału
[= sama tylko ludzka słabość-ułomność],
lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata tych ciemności,
przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich
[= chodzi o świat upadłych aniołów, potężnych mocą, którzy jednak nigdy nie są mocniejsi od Odkupiciela i tych, którzy chcą należeć do Niego] ...
W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę,
dzięki której zdołacie zgasić
wszystkie rozżarzone pociski Złego.
Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest Słowo Boże
[= Przykazania Boże oraz Pismo święte],
wśród wszelakiej modlitwy i błagania.
Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu
[= modlitwa do Ojca, przez Syna Bożego i Odkupiciela Jezusa Chrystusa –
w Duchu Świętym]
.
Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością
i proście za wszystkich świętych
[= modlitwa braterska za innych, nie tylko za siebie],
i za mnie, aby dane mi było słowo ... dla jawnego
i swobodnego głoszenia tajemnicy Ewangelii,
dla której sprawuję poselstwo jako więzień ...” (Ef 6,12.16-19).
[Św.Paweł pisze List do Efezjan z więzienia, prawdopodobnie pierwszego uwięzienia w Rzymie, 61-63 r.: Dz 28,16.30n].

Ewangelie dostarczają na niejednym miejscu informacji o potężnej, niszczycielskiej mocy Szatana – chociażby w sytuacjach, gdy Jezus swoją Bożą mocą wyrzucał Złego Ducha. Tak działo się m.in. w przypadku uwolnienia od opętania człowieka w kraju Gerazeńczyków – po wschodniej stronie Jeziora Genezaret:

„Nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać ...
i nikt nie zdołał go poskromić.
Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach.
Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy:
Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego?
Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie’
.
Powiedział mu bowiem: ‘Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka’ !
I zapytał go: ‘Jak ci na imię?’ Odpowiedział Mu: ‘Na imię mi Legion, bo nas jest wielu’ ...” (Mk 5,3-9).

Pamiętamy, jak się wtedy dalej potoczyły sprawy: Jezus zgodził się na błaganie Szatana-Legionu, by „posłał” ich w „... pasącą się tam na górze wielką trzodę świń” (Mk 5,11n). Ta natychmiast pędem puściła się z góry na dół i ... potopiła się w wodach Jeziora (w.13).

W przypadku uzdrowienia dziecka-epileptyka, którego Apostołom nie udało się uwolnić od Złego Ducha, wskazał Jezus w odpowiedzi na pytanie, dlaczego „oni nie mogli go wypędzić” (Mt 17,19) – z jednej strony na ich „małą wiarę” (Mt 17.20), a z drugiej strony w bardzo charakterystyczny sposób:

„... Ten zaś rodzaj złych duchów
wyrzuca się tylko modlitwą i postem” (Mt 17,21; por. Mk 9.29).

Kto się nie modli, nie może liczyć na zbawienie. Tym bardziej nie może liczyć na zwycięstwo w walce z tym który jest Zły, i który swymi podstępnymi metodami: zwabiania na przyjemność, po czym zabicia u zwabionej ofiary życia łaski, sprowadza obałamuconego człowieka na „szeroką bramę i przestronną ... drogę, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Mt 7,13).

(2.2 kB)

Fragment ‘Listu z tamtego świata’

Może ktoś z Czytelników zaglądnął na jedno z przedziwnych świadectw zamieszczonych na naszej stronie – na stronie PORTALU (zob. SPIS, dział: B-5), pt.: „List z tamtego świata ...”. Jest to swoiste objawienie prywatne – dziewczyny z potępienia, której Bóg każe żyjącej jej koleżance przedstawić przyczyny, jakie doprowadziły ją do potępienia wiecznego (zob.: Nie módl się za mnie: jestem potępiona).

We wspomnianym świadectwie owej potępionej wyróżnia się kilka charakterystycznych fragmentów dotyczących ... modlitwy – jako najłatwiejszego środku, od którego Bóg uzależnia czyjeś zbawienie. Warto je tutaj powtórzyć:

„... Tyś mnie kiedyś upominała
[= mówi z potępienia Anna do żyjącej przyjaciółki Klary]:
‘Aniu, jak się nie będziesz spowiadać, zginiesz!’ – Modliłam się naprawdę mało. A i to jedynie z niechęcią. Właściwie to miałaś rację. Wszyscy, którzy płoną w piekle, nie modlili się, albo nie modlili się dostatecznie. Modlitwa to pierwszy krok do Boga. Jest to krok decydujący. A zwłaszcza modlitwa do Tej, która była Matką Chrystusa, której imienia nie wymieniamy. Nabożeństwo do Niej wyrywa szatanowi wiele dusz, które grzech przyprowadziłby mu nieomylnie do rąk.

Ciągnę dalej ze wściekłością, bo muszę. Modlitwa to rzecz najłatwiejsza, jaką człowiek może wykonywać na ziemi. I właśnie z tą rzeczą najłatwiejszą związał Bóg zbawienie. Kto modli się wytrwale, temu Bóg daje stopniowo tyle światła, wzmacnia go do tego stopnia, że nawet ten grzesznik, który najbardziej tkwi w błocie, może się w końcu dźwignąć, chociażby tkwił w bagnie powyżej uszu. Przez ostatnie lata życia w ogóle już się dobrze nie modliłam. I tak pozbawiałam się łask, bez których nikt nie może się zbawić.
– Tu już żadnej łaski nie otrzymujemy. Ale chociażbyśmy je nawet otrzymywali, odrzucilibyśmy je z szyderstwem. Wszelkie wahania istnienia ziemskiego już ustały w drugim życiu. U was na ziemi człowiek może przeskakiwać ze stanu grzechu – do stanu łaski; od łaski popaść w grzech. Często ze słabości. Niekiedy ze złej woli. Wraz ze śmiercią skończyło się podskakiwanie to w górę, to w dół, wypływające z niedoskonałości ziemskiego życia. Został osiągnięty stan końcowy.
– Już w miarę posuwania się w latach, skoki te stają się mniejsze. Jest prawdą, że człowiek może się zwrócić do Boga aż do samej śmierci, albo też odwrócić się do Niego plecami. A jednak, wraz z ostatnimi słabnącymi poruszeniami woli przed skonaniem człowiek podejmuje niemal z musu taką decyzję, jaką podejmował z przyzwyczajenia w swoim życiu. Dobre lub złe przyzwyczajenia stają się jego drugą naturą. Ona to go porywa.
– Tak było i w moim przypadku. Żyłam od lat oddalona od Boga. Toteż przy ostatnim wezwaniu łaski zdecydowałam się przeciwko Bogu. Nie to, jakobym często grzeszyła, stało się moim nieszczęściem, lecz to, że nie chciałam się już dźwignąć. Tyś mnie niejednokrotnie upominała, żebym wysłuchała kazania i przeczytała jakąś książkę religijną. A ja odpowiadałam regularnie, że na to nie mam czasu. Czyż miałabym przez to jeszcze powiększyć moją wewnętrzną niepewność?
– Muszę zresztą stwierdzić, że gdy kiedyś na to się zanosiło, jak na krótko przed moim wystąpieniem ze Stowarzyszenia Dziewcząt, byłoby mi wtedy niezmiernie ciężko obrać inną drogę. Czułam się niepewna i nieszczęśliwa, ale przed nawróceniem wyrastał mur. Możeś tego nie zauważała. Tyś sobie to tak po prostu wyobrażała, mówiąc kiedyś do mnie: ‘Odpraw dobrą spowiedź, Aniu, a wszystko będzie znów dobrze!’ Ja dobrze czułam, że tak by też było. Ale świat, diabeł i ciało trzymały mnie już zbyt mocno w swych szponach”.
(zob. wyż.: Stowarzyszenie Dziewcząt – oraz ciąg dalszy: „Modlitwa – rzecz najłatwiejsza”).

Może przytoczony fragment owego przerażającego „Listu z tamtego świata” pobudzi do uintensywnienia własnego życia modlitwy? Zaiste, modlitwa jest naprawdę najłatwiejszym, pewnym sposobem, by chociażby z najgłębszego upadku moralnego – zmartwychpowstać i odnaleźć drogę do ... zbawienia.

(2.2 kB)

Czy się modlić i jak się modlić

(7 kB)
Dziewczynka klęcząca w przygotowaniu do swej Pierwszej Komunii świętej. Ileż wdzięczności oraz radości w sercu tego dziecka, rodziny, rodziców, a tym bardziej Chrystusa i Maryi!

Gdyby ktoś nadal chciał rzeczywiście się nie modlić, można by przemówić do niego argumentem zrozumiałym nawet dla dziecka. A mianowicie:

(0,2 kB)  Możesz oczywiście w ogóle nigdy się nie modlić. Ale pod jednym warunkiem: że tego dnia, lub ogólniej: przez ten czas – nie tkniesz ani jedzenia, ani picia pod żadną postacią. W takiej sytuacji możesz spokojnie się ... nie modlić.

(0,13 kB)  Inaczej mówiąc: W ogóle się nie modlić możesz wtedy, jeśli postanowiłeś ... umrzeć z głodu i pragnienia.

(0,2 kB)  Jeślibyś natomiast wolał nadal (jeszcze) żyć, to nie ma rady: zacznij się ... modlić!

Chleb, tzn. jedzenie, oraz picie są naprawdę w ostatecznej konsekwencji: Bożymi darami! Jeśli istnieją piekarnie, rzeźnie, fabryki przetwórstwa owoców, uprawa jarzyn coraz innego rodzaju itd., jest to wszystko darem Boga. Bóg sprawia w swojej miłosiernej Miłości, że ziemię można uprawiać, obsiewać, zbierać plony. Wszelkie zakłady przetwórcze są przetwarzaniem jedynie tego, co przyszło tak czy owak ... od Boga! Łącznie z wodą do picia, bez której nie da się żyć.

Jeśli więc ktoś pragnie dalej (jeszcze) żyć, i jest konsekwentny chociażby tylko resztkami swego rozsądku, nie może nie mówić w pacierzu: „Ojcze nasz, któryś jest w Niebie! ... Chleba naszego, powszedniego – daj nam dzisiaj! ...” (Mt 6,9.11; Łk 11,2n).

Jezus wielokrotnie zachęcał do modlitwy, pełnej ufności, dziecięcego zawierzenia i zarazem wytrwałości, a jednocześnie zapatrzenia się i zdania na Wolę Ojca. Od Jezusa samego pochodzą m.in. słowa zachęty:

„Proście, a będzie wam dane;
szukajcie, a znajdziecie;
kołaczcie, a otworzą wam.
Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje;
a kołaczącemu otworzą ...” (Mt 7,7n).

Ewangelie relacjonują szereg razy o tym, jak sam Jezus się modlił. Udawał się wtedy sam jeden na miejsce odosobnienia, np. gdzieś na górę, niejednokrotnie długie nocne godziny spędzając na modlitwie do Ojca swojego (zob. np. Mt 14,23; Mk 1,35; 6,46; 14,35; Łk 5,16; 6,12; 9,28n). Temuż Ojcu zawierzał siebie całym sobą, Jemu zostawiając każdorazowo sposób wysłuchania Jego synowskiej modlitwy.

Tak było również wtedy, gdy nadeszła ta „Jego Godzina” – godzina szczytowa dzieła odkupienia przez przerażającą mękę, tortury biczowania, cierniem koronowania i ukrzyżowania:

„Wtedy rzekł do nich: ‘Smutna jest moja dusza aż do śmierci;
zostańcie tu i czuwajcie ze Mną’
.
I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami:
Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich.
Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty’
...” (Mt 26,38n).

„Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił,
a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię...” (Łk 22,44).

Są to wszystko wskazówki dla nas, że – i jak trzeba się modlić. Jezus mawiał z naciskiem:

„... Trzeba zawsze modlić się
i nie ustawać” (Łk 18,1).

Innym razem podkreślał, żeby się modlić z powołaniem się na Jego Imię:

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w Imię Moje.
Do tej pory o nic nie prosiliście w Imię Moje.
Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16,23n; por. 14,13n).

(2.2 kB)

Maryja – również moja Matka

W bardzo szczególny sposób wypada uciekać się w modlitwie do pośrednictwa Maryi, Matki Jezusa, Jej Boskiego Syna. Jakżeż Jezus by miał odmówić spełnienia prośby, którą ktoś zanosi do Niego przez Jego Najukochańszą Matkę?

Modlitwa taka i prośba powinna dotyczyć – w nawiązaniu do omawianej obecnie tematyki – w bardzo szczególny sposób uproszenia daru i cnoty czystości, odpowiedniej do swego powołania i etapu życia.
– Jeśli wyżej zwróciliśmy uwagę na wielką niszczycielską moc tego który jest Zły: Szatana, to nie ulega wątpliwości, że Maryja dysponuje mocą Bożą, która zdolna jest zniweczyć wszelkie złe knowania Złego. Motyw ten staje się nie złudną zachętą do ufnego, dziecięcego zawierzenia nadprzyrodzonej mocy spływającej z Krzyża Odkupiciela – za wstawiennictwem Niepokalanej Matki Jezusa i naszej Matki.

Ją właśnie umierający Odkupiciel, Jej Boski Syn, oddał nam jako ostatni, szczególnie drogi dar serca – na naszą Matkę. Stało się to szczególnym testamentem Jezusa rozciągniętego na krzyżu odkupienia.

Jezus uobecnia i potwierdza ten swój przedziwny dar-testament dla Kościoła i dla każdego ze swych braci i sióstr każdego dnia, aż do skończenia świata. Dzieje się to w czasie każdorazowej Mszy świętej. Ta zaś jest przecież rzeczywistym – nie powtórzeniem, ani wspomnieniem, lecz uobecnieniem dokładnie tej samej Ofiary na Kalwarii, która stała się ceną Odkupienia świata ludzi:

„Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok niej ucznia,
którego miłował, rzekł do Matki:
Niewiasto, oto syn twój’.
Następnie rzekł [Jezus] do ucznia: ‘Oto Matka twoja’.
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,26n).

Jakżeż tu nie przypomnieć fragmentu encykliki „Ecclesia de Eucharistia – Kościół żyje dzięki Eucharystii” (2003 r.), w którym Jan Paweł II nawiązuje wyraźnie do tego wydarzenia-z-Krzyża w powiązaniu z każdorazową Mszą świętą:

„... ‘To czyńcie na moją pamiątkę’ [Łk 22,19]. W ‘pamiątce’ Kalwarii jest obecne to wszystko, czego Chrystus dokonał przez swoją mękę i śmierć. A zatem nie brakuje również tego, ‘co Chrystus uczynił dla Matki’  ku naszemu pożytkowi. To Jej właśnie powierza umiłowanego ucznia, a w nim powierza każdego z nas: ‘Oto syn Twój!’ Podobnie mówi do każdego z nas: ‘Oto Matka twoja!’ [J 19,26-27].
– Przeżywanie w Eucharystii pamiątki śmierci Chrystusa zakłada także nieustanne przyjmowanie tego daru. Oznacza to, że – na wzór Jana – przyjmiemy do siebie Tę, która za każdym razem jest nam dawana za Matkę.
Oznacza jednocześnie podjęcie zadania upodabniania się do Chrystusa w Szkole Matki i zgodę na to, aby nam towarzyszyła.
Z Kościołem i jako Matka Kościoła, Maryja jest obecna w każdej z naszych celebracji eucharystycznych. Jeśli pojęcia Kościół i Eucharystia są ze sobą nierozerwalnie związane, to samo dotyczy Maryi i Kościoła. Również dlatego już od czasów starożytnych w Kościołach Wschodu i Zachodu jednomyślnie wspominano Maryję podczas celebracji eucharystycznej” (EdE 57)

Trudno by było trwać w cnocie czystości i wierności VI-mu przykazaniu Boga bez zawierzenia siebie wciąż na nowo macierzyńskiej miłości Maryi, Niepokalanej Bogu-Rodzicielki, ale i rzeczywistej naszej Matki w porządku łaski.
– Jest zapewne wielu takich, którzy żyją praktycznie z dala od Boga, a jednocześnie każdego dnia odmawiają przynajmniej samą modlitewkę ‘Zdrowaś Maryjo’, zwaną też ‘Pozdrowieniem Anielskim’. W tych właśnie słowach zwrócił się przy Zwiastowaniu do dziewczynki Maryi – Archanioł Gabriel (zob. Łk 1,28).

Jakżeż Maryja miałaby nie orędować za takim człowiekiem, może praktycznie ateistą i grzesznikiem, który jednak zdołał zapamiętać z dzieciństwa modlitewkę „Zdrowaś Maryjo ...”  i tej praktyki przez całe życie nie zaniechał? Jakżeż by miała nie modlić się i nie wstawiać za nim, gdy tenże ... wzywa Ją codziennie, i mimo praktycznie całkowitego odstępstwa od Boga modli się przecież każdego dnia o określonej porze: „Święta Maryjo, Matko Boga, módl się za nami grzesznymi ... TERAZ, i w godzinę śmierci naszej”?

(2.2 kB)

Pokusa a poświęcenie całego dnia Bogu

Na chwile pojawiającej się pokusy przeciw cnocie czystości nadal w pełni aktualne jest jasne postawienie sobie pytania i udzielenie sobie rzetelnej na nie odpowiedzi: czego w końcu w tych chwilach ... chcę? Czy mi zależy na tym, by trwać w stanie łaski uświęcającej? Czy też wolę raczej ... zrezygnować z Boga i Bożej obecności w sercu – za cenę zaznania chwili przyjemności z perspektywą ... potępienia?

Nie ulega wątpliwości, że takie pytanie trzeba zadawać sobie nie dopiero w chwili już się zgłaszającej pokusy, lecz o wiele wcześniej. Właściwie każdego rozpoczynającego się dnia, przy jego poświęceniu z góry samemu Bogu, względnie przy wyraźnym poświęceniu całego dnia do dyspozycji Maryi. Ona nigdy nie zatrzymuje się na sobie i nigdy nie zastrzega czegokolwiek dla siebie. Przeciwnie zaś, oddaje wszystko i wszystkich natychmiast samemu Trójjedynemu – przez swojego Boskiego Syna.

Dobrze by było, żeby takiego właśnie wyrażenia: „... poświęcam Ci cały dzisiejszy dzień ...” nie zabrakło przy każdorazowym pacierzu porannym. Wtedy bowiem wszystkie chwile dnia będą objęte owym ‘poświęceniem’ ich Bogu – przez pośrednictwo macierzyńskiego Serca Maryi. A wówczas chociażbym nawet w ciągu już upływającego dnia, w danej chwili o Bogu wyraźnie nie myślał, również ta konkretna chwila ‘poświęcona’ będzie Bogu. Słowo owego ofiarowania pełniłoby funkcję swoistego ukierunkowania ‘statku kosmicznego’, jakim jestem – na Boga jako swój cel na teraz, i na jego ostateczny finał.

Ze wszech miar zaś zalecane będzie odnowienie takiego poświęcenia wszystkiego, czym dzień będzie wypełniony, co jakiś czas w ciągu upływającego dnia. O ‘przypominanie’ sobie takiego ofiarowania można ładnie prosić przede wszystkim swego wiernie nam towarzyszącego Anioła Stróża. Oraz ... Ducha Świętego. On bowiem jest Bożym ‘specjalistą’ od przypominania wszystkiego, co powiedział i czego nauczał Syn Boży i Syn Człowieczy w jednej Osobie, Jezus Chrystus (por. J 14,26; 16,13). On przypomni o wszystkim, co się wiąże z naszym – i moim osobistym zbawieniem.

(3.5 kB)

3. Jeszcze inne sposoby przeciwdziałania pokusom

(2.8 kB)

Natychmiastowy ‘stop’

(13.8 kB)
Pies, widocznie bardzo przyjazny dla małych dzieci, spogląda uważnie na niemowlaka, a niemowlak na niego. Niemowlak nie jest pewien, czy ma się bać, czy nie?

Na sam moment nadchodzącej pokusy należałoby przyjąć każdorazowo postawę jej natychmiastowego zastopowania. Czyli: naprawdę wykluczyć jakiekolwiek, chociażby tylko sekundowe zawahanie się w swym pozostawaniu po stronie Chrystusa i Bożych przykazań. Taką postawę trzeba sobie wypracowywać nie dopiero w momencie, gdy pokusa stała się taką rzeczywistością, która być może całym swoim impetem na mnie aktualnie już napadła i mnie całego ogarnęła. Cechować mnie powinna stała czujność:

„Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie.
Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe ...” (Mt 26,41).

Do takiego ‘czuwania’ zachęcał w naglących słowach podczas ‘Czuwania’ na Apelu Jasnogórskim na Wałach Jasnej Góry w swym przemówieniu dnia 18 czerwca 1983 r. do Młodzieży Jan Paweł II w czasie swej Drugiej Pielgrzymki do Ojczyzny.
(zob. Druga Pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny: 16-23.VI.1983 r.: „Apel Milenijny jest nadal Programem”, zwł. nr 4-7).
Czuwanie – zobowiązuje. Wymaga jasnego opowiedzenia się po określonej stronie, tj. Chrystusa. Jest ono równoznaczne ze zdecydowanym, rzeczywistym wyrzeczeniem się ‘Złego i czynów jego’ (zob. też wyż.: Z zachęt Jana Pawła II do Młodzieży).

Dla ilustracji takiego rodzaju ‘stop’ natychmiast w pierwszym momencie pojawienia się pokusy można by się powołać na sytuację gry w piłkę nożną. Dobry piłkarz potrafi zgrabnie wystrzelić piłkę prosto w niebo. Gdy piłka spada, piłkarz ledwo dostrzegalnym ruchem tak ustawia stopę na jej przyjęcie, że ona nawet nie drgnie: ku zdumieniu i radosnym gratulacjom widzów.

Podobnie winno być w sytuacji pokusy. Należałoby tak się do niej odnieść – natychmiast w momencie sygnału jej pojawienia się, żeby bez jakiegokolwiek paktowania czy targowania się z nią od razu ją unieruchomić. Chodzi o zastosowanie uprzednio już przemyślanej, wypracowanej i konsekwentnie stosowanej zasady. Nie ma mowy o targowaniu się ze Złym! Tu nie może być ociągania się. Pokusa ma być zgaszona i zniszczona w pierwszym momencie jej pojawienia się na ekranie ‘radaru duszy’. A wtedy nie będzie dalszego problemu i nie pojawią się wątpliwości.

Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że zasadę tę łatwo sformułować – i każdy uznaje jej słuszność. Gorzej jest z jej wprowadzeniem w życie. Jak łatwo może obudzić się swoisty żal z rezygnacji z pokusy i tego, co ona mogła nieść z sobą ... przyjemnego. Innymi słowy: jak bumerang wraca w tej sytuacji zagadnienie pierwotne, podstawowe: Po czyjej chcę być stronie? Czy zmierzam do życia ... wiecznego? Czy też wolę o tym, co się stanie ze mną po przekroczeniu progu wieczności, nie myśleć i nie zaprzątać sobie tym zagadnieniem głowy?

Trudno zaprzeczyć, że zepchnięcie ‘myślenia’  i zastanawiania się nad swym przeznaczeniem w sensie definitywnym – nie jest rozwiązaniem problemu, a jedynie zepchnięciem jasnej odpowiedzi na to pytanie na peryferie spraw nigdy nie potraktowanych poważnie.
– Czy taką postawę miałby sugerować ... Trójjedyny? Czy też widać tu jeden raz więcej taktykę Złego, który nie szczędzi trudu, by swej ofiary nie dopuścić do źródeł Życia – wiecznego ...?

(2.2 kB)

Uchwycić się czegoś stabilnego a samoistne reakcje fizjologiczne

Innym sposobem prze-trzymania budzącej się pokusy, a równolegle narastającego wtedy napięcia i ciekawości seksualnej, pozostaje wciąż aktualna swoista dobra ‘rada’, o której już poprzednio wspomniano.
(zob. wyż., cz.VI, rozdz. 1: „W sytuacji pokus i prób czystości-miłości” – w szerokim kontekście całego tego rozdziału).
Chodzi jeden raz więcej o zadziałanie natychmiastowe – bez ociągania się i targowania z pokusą. Należy mianowicie zastosować radę:

(0,2 kB)  Rękami przy sobie nic nie manipulować. Chociażby się zdawało, że rękami coś przy sobie działać ... muszę. Szatanowi, który kusi, nie wolno wierzyć!

(0,3 kB)  Ręce od siebie szeroko odwieść.

(0,2 kB)  Uchwycić się i trzymać czegoś stabilnego – mocnego: dopóki pokusa nie minie. Ręce naprawdę zostawić w spokoju.

(0,2 kB)  Chwile pokusy trzeba w sensie dosłownym prze-trzy-mać.

(0,2 kB)  Chwile być może trudnego do przetrzymania napięcia w zakresie intymności płciowej trzeba po prostu ... prze-cze-kać.

(0,2 kB)  Zadaniem rąk jest: trzymać je bez ruchu – na czymś twardym-stabilnym. Aż burza przejdzie.

Rada ta może wydawać się niepoważna, a przecież ma ona za sobą dobre uzasadnienie i praktykę życia. Jest to oczywiście tylko jeden z ‘naturalnych’ sposobów, by poradzić sobie stosunkowo łatwo, szczególnie w sytuacji nagle pojawiającego się napięcia. Środek ten może w końcu okazać się naprawdę pożyteczny.

Wypada ponownie dopowiedzieć, że w sytuacji nagłego zaskoczenia pokusą i samoistnie jej towarzyszącego napięcia, które może rozwinąć się poza udziałem woli nawet do punktu kulminacyjnego, nie ma jeszcze mowy o dopuszczeniu się grzechu, przede wszystkim śmiertelnego. Oczywiście pod warunkiem, że człowiek nie przyczynia się swym zachowaniem aktywnie do jej powstania i rozwoju. Wszystkie procesy fizjologiczne, które dokonują się w ciele samoistnie, są wyjęte spod kategorii grzechu. Pozostaje jedynie pamięć, że przeżycie takie ... ewentualnie zaistniało.

Natomiast warunkiem tego, by mógł zaistnieć grzech, jest dołączająca się świadomość oraz wola dopuszczenia się grzechu. Mimo z kolei, iż do popełnienia grzechu ... ciężkiego wystarczy zdać sobie sprawę, iż chodzi o sprawę poważną z punktu widzenia etycznego.

Dotyczy to m.in. reakcji fizjologicznych, do jakich dochodzi od czasu do czasu samoistnie w czasie snu. Zazwyczaj człowiek budzi się wtedy i staje się świadom siebie samego. Inna rzecz, że jest to wtedy zwykle stan jedynie pół-snu, a udział świadomości i dobrowolności jest ograniczony, pomimo iż wszystko co się w tym czasie dzieje lub działo, pozostawia głęboki ślad w pamięci. Niemniej pamięć nie jest w żaden sposób tym samym, co świadomość i wolna wola.

Zasadą pozostaje, że to co się dzieje przy niepełnym udziale władzy umysłowej (świadomości) i wolitywnej (wolna wola), nie jest grzechem, a przynajmniej nie jest grzechem ciężkim, chociażby nawet napięcie doprowadziło na poziomie ciała i fizjologii do pełnego pobudzenia i rozładowania.

Niezależnie od jasnych zasad, w praktyce pojawiają się w takiej sytuacji nierzadko trudne do rozstrzygnięcia wątpliwości odnośnie do tego, czy w danym wypadku doszło do pełnego przyzwolenia, czy też nie.
– Jeśliby sprawa miała się oprzeć o spowiedź świętą, powinien penitent w tych wypadkach słuchać wskazań swego – w miarę możności stałego spowiednika. Spowiednik wtedy zwykle zna swego penitenta i łatwiej mu zastosować dobrą radę jako spowiednika, który zarazem leczy duchowe skutki i przejawy grzechu. Jest jasne, że grzech ciężki wymaga świadomego przyzwolenia na popełnienie danego czynu. Grzechem ciężkim nie może być działanie z zaskoczenia: wymagany jest określony stopień samoświadomości i samostanowienia.

Jeśli penitent szczerze dba o rozwój życia w stanie łaski uświęcającej i w żaden sposób nie chce dopuścić do grzechu, zakłada się w chwili wątpliwości co do stopnia udziału jego świadomości, że wybór jego woli nie poszedł w kierunku grzechu, lecz trwania po stronie Bożego przykazania.

Ma to swój bezpośredni wydźwięk na decyzję przystąpienia czy nie-przystąpienia do Komunii świętej. Gdyby wątpliwości były poważne, będzie niewątpliwie rzeczą wskazaną skorzystać z sakramentu pojednania. Chyba żeby spowiednik był w danej chwili niedostępny.
– W takiej sytuacji można przystąpić do Eucharystii – po uprzednim wzbudzeniu szczerego żalu i skruchy za swoje grzechy. Przy najbliższej kolejnej spowiedzi świętej penitent wyzna swoje wątpliwości, oraz fakt, że w międzyczasie przystępował do Komunii świętej po wzbudzeniu szczerego aktu żalu za swe grzechy. Chciał szczerze wyspowiadać się przed tą Komunią świętą, ale spowiednik był w tym czasie nieosiągalny.

(2.2 kB)

Odcięcie się od okoliczności wiodących do grzechu

Uzyskiwanie rozgrzeszenia zakłada, że penitent, nie wyłączając małego chłopca czy dziewczynki, wykazuje wolę wypełnienia nieodzownych warunków dobrej, ważnej spowiedzi świętej. Temu zagadnieniu poświęconych było niemało rozważań i konkretnych wskazówek w jednej z poprzednich części niniejszej strony internetowej.
(zob. wyż., cz. IV, zwł. rozdz. 3, § D: „Warunki ważnej spowiedzi świętej”. Tamże cały rozdz. 4: „Błogosławiony ‘Trybunał’: Sakrament Miłosierdzia”).
Warto odświeżyć sobie tam zawarte sugestie i wskazania.

Wstępnym warunkiem wyciągnięcia dłoni po Boże Miłosierdzie jest odcięcie się od ‘okazji’ ułatwiających pojawianie się pokus i samego grzechu. Chodzi zatem o wszelkie okoliczności, które same przez się wiodą do trudności w zachowaniu cnoty czystości.
– Każdy rozumie, że bez szczerej woli spełnienia tego warunku nie może być mowy o wystąpieniu z prośbą o uzyskanie rozgrzeszenia. Rozgrzeszenie nie może stać się swoistym ‘błogosławieństwem’ na dalsze podtrzymywanie tych okoliczności, które pojawienie się pokus i grzechu dotąd ułatwiały, albo nawet stwarzały niemal nieuniknioną oprawę wiodącą do grzechu.

Penitent dobrze wie, jakie to są okoliczności, które stają się dla niego niemal pewną sposobnością, by w próbie na wierność przykazaniu Boga miłości i życia – nie stanąć na wysokości zadania.
– Wie też aż nadto dobrze, że zdecydowane odcięcie się od tych okoliczności nie może nie stanowić wstępnego warunku do szczerego zwrócenia się do Boga o łaskę przebaczenie popełnionych grzechów.

Wszelkie ‘targowanie się’ co do ich dopuszczalności byłoby wahaniem się, po której stronie w ogóle się opowiedzieć: po stronie Chrystusa – Boga i Odkupiciela, czy też definitywnie odejść od Chrystusa i życia wiecznego w „Domu (Jego i naszego) Ojca”, a oddać się Złemu w charakterze niewolnika.
– Ten zaś wymusza na człowieku narzucone mu działania, zrazu osłodzone przyjemnością – z perspektywą znalezienia się dobrowolnie i świadomie w istnieniu – potępienia wiecznego.
– Wszelka próba odsunięcia jasnego postawienia sobie tego problemu jest bierną zgodą na stanie się niewolnikiem w wymuszonej służbie Złemu (zob. wyż.: Tajemnica zniewolenia).

Jest rzeczą oczywistą, że nic nie pomoże wmawiać sobie: ‘Nie chce mi się myśleć o finale mojego istnienia-życia’ ! Jak bardzo z takiej postawy swego rzeczywistego czy potencjalnego niewolnika ‘cieszy się’ wtedy ten, który jest Zły!

Do iluż upadków dochodzi jedynie dlatego, że dany człowiek, w tym również czy to młoda panna, czy młody chłopak, nie jest łaskaw pomyśleć o wzniesieniu jakiejkolwiek zapory, obliczonej chociażby tylko na powstrzymanie naporu atakujących ‘sił nieprzyjacielskich’. Nieprzyjaciel – Zły, zagarnia wtedy coraz dalsze tereny duchowej przestrzeni danego człowieka bez najmniejszego trudu: nikt i nic tych terenów nie broni. Zły maszeruje zwycięsko naprzód, nie napotykając na najmniejszy opór zarządcy tego terenu.
– I, jak to wyżej przypomniano – stawia co parę kroków flagę ze swoją pieczęcią (zob. też wyż.: Pieczęć przynależności):

„To jest teren MÓJ.
To domena MOJA!
Ty tu, Boże, nie masz nic
do powiedzenia!

Ty Słaby Boże!
Uczniowie Cię nie kochają:
Twojej własności nie bronią”!

(2.2 kB)

Higiena wyobraźni: sceny przemocy

Ponieważ w niniejszym fragmencie naszych rozważań zastanawiamy się nad sytuacją stopniowo dorastających dziewczynek i chłopców, wypada uświadomić sobie, co w ich sytuacji staje się mniej lub więcej łatwym do przewidzenia zagrożeniem dla cnoty czystości.

Dorastające dzieci z zasady dobrze wiedzą, co w ich przypadku może stać się pułapką zastawioną na wierność Bożemu przykazaniu. Wiedzą dobrze, że gdy w tę pułapkę wpadną, mogą ponieść klęskę, z której niełatwo będzie dźwignąć się na nowo.
– Przykładowo można by wymienić parę typowych sytuacji, które mogą doprowadzić do zagrożenia cnoty czystości.

(0,39 kB)  Jeśliby pokusy przeciwne czystości pojawiały się u samego dziecka, powinno się ono zdystansować od siebie samego i uświadomić sobie, jakie to bywają okoliczności, w których trudności z zachowaniem czystości pojawiają się w następstwie np. własnych zachowań. Ich zdiagnozowanie otworzy jednoznacznie drogę obrania odwrotnego kierunku: podjęcia decyzji po linii Bożego rozwiązania.

Może to dotyczyć np. bardziej sprawnego, niepotrzebnie nie przedłużanego podejmowania skądinąd nieodzownych zabiegów higienicznych. Ewentualnie będzie chodziło o pewne inne sytuacje swych różnych zachowań, które – w oparciu o własne, może przykre, już doznane doświadczenie, mogą stać się sposobnością do pojawienia się pokusy.

Istnieje jednak również dla dorastającego chłopca czy dziewczynki wiele innych okoliczności, które mogą wyzwolić w sposób nieoczekiwany mniej lub więcej gwałtowanie się pojawiające sposobności do nadwyrężenia dotychczasowego pionu moralnego.

(0,39 kB)   Jednym z środków, które od dziesiątków lat zajęły niemal czołowe miejsce w każdym domostwie, przynosząc zarówno dobro, jak i dużo zła moralnego, stają się różnej odmiany tzw. ‘media’ : środki audio-wizualne dla międzyludzkiej komunikacji. Chodzi przede wszystkim o telewizję, o urządzenia wideo, a obecnie coraz bardziej masowo już wśród najmłodszych dzieci rozpowszechnione telefony komórkowe, które w następstwie zdumiewającego rozwoju technologicznego same przez się ofiarują bezproblemowy dostęp zarówno do wideo, jak i internetu i przekazywania sobie obrazów i zdjęć. Te zaś niosą z sobą zarówno dobro, jak i niemało zła moralnego.

(9.5 kB)
Ależ tym dwom panienkom wesoło! Dobre koleżanki. A jak się potoczy ich dalsze życie? Boże Dobroci i Miłosierdzia, Maryjo Matko Pięknej miłości, naucz je TEJ miłości!

(0,39 kB)  Zdarza się, że dzieci i młodzież oskarżają się z oglądania ‘filmów przeznaczonych dla dorosłych’. Takich jednak z punktu widzenia moralnego po prostu nie ma. Niezależnie od tego, czy chodzi o film itp. dotyczący stosowania przemocy i sceny zabijania, czy sceny erotyczne obliczone na wyzwolenie podniecenia seksualnego. Takich filmów i scen z punktu widzenia Bożych przykazań nie wolno oglądać bez winy moralnej ani małym dzieciom, tzn. nie tylko ‘poniżej 18 lat’, ani dorosłym; ani osobom żonatym i zamężnym, ani dziadkom, którzy ‘życie mają już ... poza sobą’. Boże przykazanie dotyczy jednakowo dzieci i dorosłych.

(0,38 kB)  Sceny zachowań brutalnych stają się znakomitą lekcją pokazową dla wyobraźni młodego człowieka, jak kultywować swoją bezwzględność i zadawać drugiemu człowiekowi wyszukane tortury, zanim się go zabije. Podatni na takie ‘nauki’ są nie tylko chłopcy, ale i ... nie tak rzadko: dziewczyny, które potrafią niekiedy daleko wyprzedzać świat męski w tym względzie.

Życie na co dzień dostarcza w obfitości przykładów, że już dzieci, a tym bardziej wielu z młodzieży, wprowadza w czyn zapamiętane sposoby zadawania tortur drugiemu człowiekowi – a coraz częściej zupełnie przypadkowym przechodniom: dzieciom i dorosłym, kobietom i mężczyznom.
– Jeśli w poprawczakach, aresztach śledczych i więzieniach przebywający tam zatrzymani – również ci młodociani, mają nieograniczony dostęp do tego rodzaju filmów i scen, nie należy się dziwić, że fałszywie pojęty kult ‘siły’ i totalnie wypaczone pojmowanie wielkości człowieka, mierzone popisywaniem się stopnia brutalności i wyszukiwanymi sposobami zadawania coraz bardziej dla zabawy ‘urozmaicanego’ sposobu zadawania śmierci, który ponadto dumnie filmują, – znajdzie bezpośredni wydźwięk na mnożących się w życiu publicznym nawet spokojnych dotąd miejscowości przypadkach morderstw, gwałtów, wandalizmu i zdobywania tytułu ‘mistrza’ w sztuce zadawania coraz bardziej wyrafinowanych tortur.

Produkcja tego rodzaju filmów wpisuje się ponad wątpliwość w rejestr bardzo trudnych do odpuszczenia ‘grzechów cudzych’. Filmy te stają się dla tysięcy i milionów osób, zrazu przecież niewinnych, wtłaczaniem w ich świadomość złych wzorców oraz postępującego nie-liczenia się z Bogiem oraz strząsania z siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności etycznej w obliczu Boga, siebie i społeczeństwa.

(2.2 kB)

Erotyka i porno

Tym łatwiej szerzy się zło moralne przez mnożone w miliony zdjęcia i filmy z zakresu erotyki i porno. Zapewne stosunkowo łatwiej uchronić się od scen gloryfikujących kult siły, brutalności i znęcania się nad drugim człowiekiem. Wiążą się one o wiele łatwiej z naturalnym odruchem potępienia takiego stylu siłowego przepychania się przez życie osobiste, rodzinne i społeczne. Trudno nie dostrzec zła w bezmiarze zadawanego okrucieństwa i popełnianych mordów na tak wielu niewinnych, często całkiem przypadkowych ludziach.

Przeciwnie zaś, sceny erotyczne i w miliony idąca produkcja zdjęć i filmów porno wiąże się z atrakcyjnymi osobistymi doznaniami seksualnymi. Wyzwalają one podniecenie i zaogniają nienasyconą gonitwę po linii pożądliwości seksualnej. Działają poprzez odbiór wzrokowy, często ponadto głosowy – wprost na wyobraźnię, która znajduje natychmiastowe echo w postaci z zasady silnych podniet seksualnych, a te wiodą niemal nieuchronnie do ... masturbacji.

Oglądanie scen porno i erotyki, które coraz częściej nie są już tylko pojedynczymi obrazami i zdjęciami erotyki czy wręcz porno, lecz są utworzone w postaci filmów tego typu – z ukazywaniem z całą perfidią wszelkich wynaturzeń jako w pełni zrozumiałej ‘normy’, której nikt nie ma prawa podważyć, poczynając od samego Boga, wyzwala w sposób nieunikniony ciekawość seksualną w parze ze wzrastającym podnieceniem. Wyzwolone podniecenie seksualne wiedzie z kolei niemal ze 100% pewnością do grzechu samogwałtu. Nietrudno wtedy o gwałt dokonywany nie tylko pojedynczo, lecz zbiorowo. Dzieje się to nierzadko niemal ‘na oślep’: w stosunku do ‘ofiary’, jaka się przypadkowo nawinie. W przypadku stawianego oporu – finałem seksualnego wykorzystania, a raczej wyżycia się seksualnego, ofiara zostaje jakże często ... fizycznie zlikwidowana – zwykle po zadaniu jej najpierw śmierci z dodatkową kwalifikacją: mordu zadanego ‘z szczególnym okrucieństwem’.

(2.2 kB)

Przerzuty grzechów VI-go Przykazania na Przykazanie V-te

Właśnie: jak łatwo w takiej sytuacji o dalszy ciąg zbuntowanego podeptania Bożego przykazania VI czy IX. Wcale nierzadko zdarza się, że mniej lub więcej przypadkowe ‘ofiary’, zwykle kobiety – napadów i gwałtu zostają wtedy – po seksualnym wyżyciu się na nich, wśród wyszukanych tortur ... zabijane.

Jak bardzo naocznie sprawdza się wówczas słuszne następstwo Bożych przykazań: przykazania V-go i VI-go: „Nie zabijaj – Nie cudzołóż” ! Przykazania te znajdują się w Dekalogu bezpośrednio po sobie. Bo i w rzeczywistości życia na co dzień idą oba te przykazania jakże często bezpośrednio w parze ze sobą.

(0,3 kB)  Oto owoce buntowniczego:
Nie będę Ci służył, Ty NIE-Dobry Boże, który na ‘miłości’ przecież ... kompletnie się nie znasz!”

(0,2 kB)  Oto piekło, na razie jedynie piekło-na-ziemi – ‘w całej swej krasie’.

Sytuacje takie, które raz po raz się powtarzają, to pokazowe ‘prezentacje’ jednej z podstawowych cech wszelkiego grzeszenia. Mianowicie jedno odrzucenie Bożego Prawa miłości wydaje w formie swoistej ‘meta-stazy’, tzn.: przerzutu choroby ‘raka’, anty-owoc w formie natychmiastowego, pierwotnie być może wcale nie zaplanowanego przerzutu na całkiem nie przewidziane inne zakresy zbuntowanego odrzucenia tegoż Bożego Prawa miłości.

Szał uprawianego wyżywania się seksualnego – pociąga w ten sposób za sobą wcale nietrudno i wcale nie rzadko okrutne morderstwo popełnione na całkiem niewinnej, przypadkowej ‘ofierze’. Wykorzystana, sponiewierana w swej godności ludzkiej, zostaje następnie sadystycznie zamordowana i zakopana, albo wyrzucona byle gdzie w zarośla ...

Dokładnie to samo dzieje się jednak w przypadku uprawiania ‘seksu’ z użyciem środków przeciw-rodzicielskich. W tym wypadku chodzi już nie o pojedyncze przypadki, lecz o miliony każdego dnia zabijanych, absolutnie Niewinnych, którzy ‘przeszkadzają’ w wyżywaniu się seksualnym.
– Oto typowe przerzuty skutków łamania V-go i VI przykazania Bożego. W tym wypadku ukazuje Szatan swoje właściwe oblicze bez żadnej zasłony. Dzisiejszy świat ocieka już nie potokami, lecz rzekami krwi bezustannie zabijanych ... bezbronnych Niewinnych !

(2.2 kB)

Wdrażanie zwyrodnień seksualnych

Kto zdoła uchronić od oglądania takich treści – jeśli już nie osoby dorosłe, to przede wszystkim niewinność serca dziecięcego, poczynając od tych najdrobniejszych dzieci, może dopiero przedszkolnych? Obrazy nieprzyzwoite, a tym bardziej całe sceny przedstawiające filmowane działania obsceniczne – osób pojedynczych czy dwojga obnażonych ludzi, a nawet całych grup ludzkich, którzy podejmują kopulację i szczycą się prezentowaniem coraz bardziej wyrafinowanymi formami zwyrodniałego seksualizmu, filmowanego z bezpośrednimi zbliżeniami, nie mogą nie pozostawiać w wyobraźni czy to jeszcze niewinnego dziecka, czy już młodzieży – głębokich śladów poranienia dotąd przejrzystej duszy.

Sceny te zapadają z zasady głęboko w świadomość, a tym bardziej w podświadomość. Zdarza się, że pewna część młodych osób może początkowo nie zdawać sobie w pełni sprawy, co się tu właściwie dzieje i o co tu chodzi. Jednakże tego rodzaju wrażenia wizualne bez wątpienia zapadają w samą głębię wyobraźni i podświadomości. Oglądane sceny będą samoistnie, być może przez całe następne lata drążyły i drążyły wyobraźnię stopniowo rozwijającego się młodego człowieka. Jeśliby nawet jakieś dziecko początkowo nie rozumiało jeszcze ‘do końca’, co właściwie ci dwoje całkiem obnażeni wyprawiają, zaczną przecież rozumieć z biegiem czasu ich ruchy i działania coraz jaśniej, a sam ten dorastający chłopiec czy dziewczyna mogą wówczas z łatwością popaść w pożądliwość rozpętaną niegdyś oglądanymi scenami.

Trudno zaprzeczyć, że nie jest rzeczą zbyt łatwą oderwać wzrok od oglądania w sam raz przedstawianych obrzydliwości seksualnych. Wciągają one potężnie wszystkie zmysły i działają na wszystkie poziomy człowieczeństwa. Nie ku dobru moralnemu, lecz ku złu. Tego rodzaju zdjęcia, a tym bardziej całe dokładnie ukazane sceny pornograficzne działają silnie podniecająco i zapadają głęboko w osobowość człowieka.

Autorom tego rodzaju filmów oraz tym, którzy zamieszczają je w coraz bardziej perfidnie skonstruowanych wersjach na serwerach przechowujących miliony stron internetowych ‘porno’, w najmniejszej mierze nie chodzi o wzbudzenie szacunku do małżeństwa i rodziny. Im zależy na zasypaniu wyobraźni roznamiętniającymi scenami erotycznymi dla całkowitego oderwania człowieczej osoby od jej płciowości. Dla nich w najmniejszej mierze nie jest ważna godność człowieczego uzdolnienia do przeżywania miłości w małżeństwie i rodzinie – w klimacie sakramentowi małżeństwa przez Boga podarowanej intymności – dwojga osób zjednoczonych w dozgonnym przymierzu miłości i życia.

Specjalistów od wypreparowanego od ludzkiej osoby ‘seksu’ nigdy nie obchodzi godność ludzkiej osoby, jej imię, ani tym bardziej jej powołanie do życia wiecznego. Ten aspekt ludzkiego istnienia schodzi w ich manipulowanych scenach na setnorzędny margines uwagi. Jako wielkość sama dla siebie przedstawiane są natomiast coraz bardziej wyrafinowane sposoby w celu wyzwolenia maksymalnie silnych przeżyć seksualnych. Człowiecza osoba owych nago i prowokująco ukazywanych postaci zostaje sprowadzona do rzędu żywego narzędzia dla maksymalnie dreszczowego zabawiania się ‘ciałem’ – w całkowitym oderwaniu od jakiejkolwiek odpowiedzialności i poszanowania dla osobowej godności męża i żony.

Czegoś analogicznego nie ma w świecie ... zwierząt. Słuszna jest uwaga: zwierzę ... zgrzeszyć nie potrafi. Grzech przerasta możliwości bytu zwierzęcia. Jedynie człowiek, jako obdarzony władzą samo-świadomości, samo-stanowienia, podejmowania odpowiedzialności jest aż tak ‘wielki’, że jak go stać z jednej strony na heroizm świętości, tak też potrzeba aż człowieka, żeby móc ... zgrzeszyć i świadomym i dobrowolnym aktem swego człowieczeństwa ... wybrać, w tym wypadku: wieczne potępienie.

Wszystko co się dzieje w ‘porno-przemyśle’, dzieje się w pełnym pogardy ignorowaniu Boga i człowiekowi przez tegoż Boga nagląco do kochającego przyjęcia zaofiarowanych przykazań. Chodzi wciąż o tego Boga, który jest Miłością ‘mocną’ i mobilizującą, i który człowieka wezwał – odwołując się do jego wolnej woli – do szczęśliwości życia wiecznego w „Domu Ojca”.
– Wezwanie to nie jest jednak przymusem, lecz propozycją, której realizacja będzie zależała od akceptacji jakości postępowania odpowiadającego wpisanemu w serce wewnętrznemu ładowi postępowania. Jego zewnętrznym wyrazem stał się Boży dar Dziesięciorga przykazań.

Bóg daje każdemu człowiekowi wyraźne sygnały ładu miłości. Ład ten wyryty jest w niewymazalnym zapisie w sumieniu każdego człowieka.
– W tymże zapisie sumienia daje Bóg do zrozumienia, że wybór jakości życia wiecznego zależy nie od Boga, lecz od poszczególnego człowieka. Stanie się ono przypieczętowaniem wyboru, jakiego dokonuje on z chwili na chwilę w okresie ‘gorącej próby’ na jakość jego miłości do Boga i bliźnich w ciągu podarowanej mu ziemskiej wędrówki.
– To Boże wezwanie obejmuje oczywiście każdego człowieka bez wyjątku, tzn. niezależnie od tego, czy on jest ‘wierzący’, czy ‘nie-wierzący’.

Realne zaczątki jakości przyszłego życia w wieczności rozpoczynają się jednak już tu na ziemi. Wyrażają się one w wyborze jednej z dwóch wersji:

(0,18 kB)  jako otwarcie się na zbawienie wieczne – w konsekwencji wcielania w życie miłości w Bożym stylu jej pojmowania i przeżywania;

(0,18 kB)  albo też jako systematycznego odrzucania naglących Bożych propozycji, które były ceną osiągnięcia życia wiecznego w „Domu Ojca”.

Specjaliści od erotyki i porno wpajają widzom bezsłownie, a przecież niezwykle zaborczo i siłowo – poprzez silne, roznamiętnieniem naładowane bodźce wizualne – podstawowe przekonanie, że Boga nie ma; że nie istnieje żadna odpowiedzialność sprawozdawcza; że człowiek jest absolutnym panem siebie samego; że konsekwentnie wolno mu dysponować sobą i drugim człowiekiem – wedle arbitralnego upodobania, byle tylko zapewnić sobie (= egoizm = anty-miłość) poprzez narzędne wykorzystanie drugiego człowieka – maksymalnej dawki przyjemności seksualnej.

Swymi pokazami ‘porno-seksu’ potwierdzają autorzy owego ludziom systematycznie wtłaczanego ‘seksu-dla-seksu’, że w życiu w żaden sposób nie chodzi o ‘miłość’; że rodzina jest niepotrzebna; że rodzina oznacza klęskę zaspokajania ‘potrzeb seksualnych’ indywidualnego człowieka; że szczytem marzeń są trójkąty i czworoboki ‘małżeńskie’ wraz z ... burdelami, z których korzystać powinien każdy, kto tylko może, oraz ile przyjemności zdoła dla siebie ‘zaliczyć’.

Z przeprowadzanych badań i statystyk wynika, że oglądaniem ‘porno’ i syceniem się erotyką trudnią się nie tylko chłopcy, ale niemal na równi również już dziewczynki, w pełni dojrzałe dziewczęta oraz kobiety.
– Z kolei zaś okazuje się, że filmy, wideo czy internetowe ‘porno’ stają się niemal na co dzień pokarmem dla nieprzeliczonych rzesz osób dorosłych – zarówno wolnego stanu, jak i żonatych czy zamężnych. Niejedni małżonkowie przyznają, że przed podejmowaniem ‘stosunku’ (tzn. nie aktu zjednoczenia swych osób ! A w tym celu stworzył i podarował Bóg małżonkom akt zjednoczenia) muszą się przez oglądanie ‘porno’ najpierw ‘podgrzać’, gdyż inaczej ... stosunek im nie wyjdzie! Wyznają tym samym, że nie chodzi im o zjednoczenie swych OSÓB, ale o ... masturbację na szałowym poziomie, czyli typowej anty-miłości!

A wreszcie wcale nierzadko pokazami ‘porno’ karmią się lubieżnie osoby w podeszłych latach życia. Istotnie, pokusy przeciw cnocie czystości dotykają nie tylko ludzi młodych! Nie na darmo przytacza Pismo święte złe przykłady osób w wieku pełnej dojrzałości, ludzi zajmujących również najwyższe stanowiska, jak np. królów z rodu Judy, z którego kiedyś wyjdzie Odkupiciel człowieka, Syn Boży i Człowieczy Jezus Chrystus.

Bolesnym przykładem tego stał się nawet król Dawid. Uprawiał on ‘seks’ (a nie miłość!) – niby w skrytości, z tym że owa skrytość stała się niebawem tajemnicą publiczną.
– Zły przykład Dawida jest o tyle bardziej znamienny, że dla pozbycia się absolutnie niewinnego, dla niego od momentu popełnionego cudzołóstwa bardzo niewygodnego rywala, nie zawahał się wydać na niego wyrok śmierci. Wykonanie tego wyroku miało nastąpić w sposób perfidnie przez Dawida przemyślany: przez wystawienie go w walce na stanowisko, gdzie z góry było pewne, iż zostanie zabity. Nawiązywaliśmy do tego w VI części naszej strony.
(zob. do tego wyż.: Pożądliwość wzbudzona widokiem Batszeby (2 Sm 11n).

Fakt ten potwierdza jeden raz więcej, jak bardzo Bóg ma ‘rację’, gdy Przykazanie piąte i szóste zestawił ściśle obok siebie: „Nie będziesz zabijał” – „Nie będziesz cudzołożył”
(zob. Wj 20,13n; zob. też nieznacznie wyżej: Przerzuty grzechów VI-go Przykazania na Przykazanie V-te).

Innym anty-przykładem pozostawania totalnie pod ‘przymusem’ pożądliwości, to zawstydzająca historia Zuzanny, którą niewinnie oskarżyli „dwaj starcy zestarzali w złych dniach”.
(Dn 13,52. – Zob. obszerniej wyż.:  Grzech pożądliwości oczu dwóch starców w Księdze Daniela: Dn 13).

Jako uzupełnienie do rozważania o ‘porno’ wypada zachęcić do przeglądnięcia i przestudiowania ‘Listu Pasterskiego’ Biskupa Finn z USA, poświęconego problematyce pornografii i sposobom walki z nią.
(zob. z naszej strony: Pornografia – wielkie wyzwanie).

(6.6 kB)

Wszystko co w tej chwili przedstawiono, dotyczy w całkiem szczególny sposób tego, co w odnowionej szacie, z niebywałą siłą, społeczności ludzkiej w skali światowej narzuca szatańska fala homoseksualizmu oraz jej ‘udoskonalone’ wydanie w postaci ideologii gender. Gender podbija systematycznie coraz inne kraje, wdzierając się siłowo przede wszystkim w pion wychowawczy i edukacyjny. Swą siłowo narzucaną deprawacją obyczajową obejmuje on zwłaszcza młodzież i dzieci, poczynając od etapu ich niemowlęctwa.
(Zob. temat homoseksualizmu dokładniej wyżej: cz.VI, rozdz.2; ideologia ‘gender’ – tamże, cz.VI, rozdz.3).

Niemożliwe, by w niebywałej presji promotorów ‘gender’ nie zidentyfikować z jasnością oczywistości dyktanda ze strony tego, który jest ZŁY: Szatana. Uintensywnia on na obecnym etapie istnienia człowieka, żywego Obrazu Bożego, gorączkowo – swój zwycięski pochód niszczenia rodzaju ludzkiego oraz unicestwienia dzieła odkupienia Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Zgodnie ze swą odwieczną metodą jako „ojca kłamstwa i mordercy od początku” (J 8,44) dokonuje on tego dzieła w klimacie sztucznie stwarzanego nastroju ‘wesołego’ swych oddanych sług, promotorów gay‘ostwa i genderu. Zaliczają się do nich najwierniejsi ‘słudzy ZŁEGO’, poczynając od wielu osobistości, które piastują najwyższe stanowiska w do niedawna szanowanych instytucjach międzynarodowych.

(2.2 kB)

Ćwiczenia ruchowo-sportowe

Istnieje jeszcze wiele innych sposobów, które mogą okazać się przydatne w zmaganiach o dochowanie czystości serca i ciała. Sugestie w tym zakresie można wyczytać w literaturze religijnej poświęconej ascezie i rozwojowi życia wewnętrznego. Jedne z tych porad sugerują podejmowanie działań naturalnych, inne zalecają korzystanie z środków nadprzyrodzonych. Na użytek własny wypada skorzystać z jednych i drugich porad.

(26 kB)
Dzieci zabawiają się w małżeńską parę: uroku dodają ubranka marynarskie !

Nikt nie zaprzeczy, że słuszną jest rzeczą w wieku dorastania, gdy szczególnie dojmująco narzucają się symptomy dojrzewania fizjologicznego tak u dziewcząt jak u chłopców, by podejmować dostępne ćwiczenia ruchowo-sportowe. Są one ze wszech miar zalecane.
– Ich celem jest m.in. kanalizowanie nadmiaru wyzwalającej się w tym czasie energii – na coraz inne obszary działań. Pociąga to za sobą spontaniczne odwrócenie uwagi od samych tylko problemów dojrzewania, a z drugiej strony przyczynia się do zrównoważonego podziału zasobów energetycznych na inne, nie mniej ważne, a zarazem pożyteczne zakresy życia młodego człowieka.

Jedni młodzi – tak chłopcy jak dziewczęta, podejmują w ramach tak zaplanowanego i uprawianego ‘sportu’ bieganie przez ileś kilometrów każdego dnia. Inni wyżywają się w klubach sportowych takich jak: piłka nożna, siatkówka, tenis, pływanie, wędrówki po górach i coraz innych szlakach turystycznych, a w zimie uprawianie szlachetnego sportu na nartach itp.

Jako ostrzeżenie dla młodych ludzi wypada jednak zalecić daleko idącą ostrożność w korzystaniu z szeroko rozreklamowanych rodzajów ‘sportów’ i kursów samo-obrony wypracowanych w krajach Azji. Niewielu zdaje sobie sprawę, iż za tymi zdawałoby się zrazu niewinnymi rodzajami ‘sportu’ kryje się zwykle niepostrzeżenie wsączanie Ludowi Bożemu wychowanemu na przynależności do Chrystusa – ideologii i przekonań religijnych nie mających nic wspólnego z chrystianizmem, a wręcz przeciwnie: skutecznie odwodzących od przynależności do Odkupiciela.

Jest jasne, że nie każdemu chłopcu i nie każdej dziewczynie ‘dana’ jest taka możliwość uprawiania ‘sportu’ i turystyki. Jeśli ktoś żyje na wsi, wiele czasu trzeba będzie poświęcić pomocy rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa domowego i uprawie pola. Myślenie w tych okolicznościach o wędrówce po szlakach turystycznych staje się jedynie marzeniem, którego prawie nigdy nie da się zrealizować.
– W takiej sytuacji młody człowiek pomyśli zapewne o innych sposobie kanalizowania gromadzącej się w jego ciele i duszy energii, dostosowanych do miejscowych i rodzinnych możliwości.

(2.2 kB)

Zrzeszenia młodzieżowe

Inną twórczą sugestię na ten okres życia (chociaż nie tylko na ten odcinek życia) przedstawia gorąco wtedy zalecane dołączenie się do któregoś z dostępnych w danym środowisku geograficznym zrzeszenia młodzieżowego. Przy uważnym rozejrzeniu się w terenie znajdzie się chyba niejedno takie do wyboru.

Będą to z jednej strony grupy związane z upiększeniem życia liturgicznego w kościele, jak różnego stopnia ‘scholae’ dzieci i młodzieży śpiewającej i grającej na coraz innych instrumentach, które mogą znaleźć miejsce przy ubogaceniu życia liturgicznego. To znów będą to grupy np. ministrantów, grupy lektorów, którzy będą dążyli do tego, by tak odtwarzać Słowo Boże czytań mszalnych, żeby Lud Boży je nie tylko dobrze dosłyszał, ale dzięki odpowiedniej intonacji mógł je zarazem łatwo zrozumieć.

Podobną rolę – nie tylko kształceniową, ale i służącą świadomie podejmowanemu rozwoju życia wewnętrznego i sakramentalnego, spełniają grupy ‘Oaz’ w ich zróżnicowanych odmianach: od dzieci i młodzieży po osoby starsze, a nawet małżeństwa i rodziny. Są to błogosławione zrzeszenia, które zarazem służą formowaniu serca w obliczu Boga oraz coraz piękniejszemu ludzkiemu i Bożemu kształtowaniu wzajemnych odniesień w małżeństwie, rodzinie i społeczeństwie.

Jakżeż w tym kontekście nie wspomnieć i nie zachęcić jeszcze raz do zrzeszania się w takich szlachetnych i chlubnych grupach, jak harcerstwo i inne podobne związki i zrzeszenia, skupiające zarówno młodzież, jak i osoby już dorosłe, które mogą szczycić się swą wieloletnią przynależnością np. do harcerstwa. Wspominaliśmy o tym już nieco wyżej.
(zob.: Stowarzyszenia Młodzieżowe: Szkoły kształtowania charakteru).

Harcerstwo i inne podobne formacje nie były co prawda ukierunkowane w pierwszym rzędzie na religijne kształtowanie swych członków. Otwierały się one jednak na nie na oścież. Każdy kto szczycił się przynależnością do harcerstwa itp. zdawał sobie dobrze sprawę, że chluby bycia np. harcerzem nie da się realizować inaczej, jak tylko będąc w niekłamanym znaczeniu przekonanym uczniem Chrystusa i Maryi. Wtedy dopiero można było obdarzyć kogoś zaszczytnym mianem ‘człowieka sumienia’ : jako człowieka ‘z charakterem’, na którego wierność można w każdej sytuacji liczyć.

Konsekwentnie zaś autentyczne harcerstwo było zawsze potężnym wsparciem w wychowywaniu harcerzy i harcerek do krystalicznej czystości – w przekonanym realizowaniu Bożych przykazań, w tym również przykazania VI i IX.

(0,2 kB)   Nie do pomyślenia i nie do pogodzenia z przynależnością do harcerstwa było, żeby któreś z dziewcząt czy chłopców mógł wziąć do ust papierosa, a z kolei alkohol pod jakąkolwiek postacią. Z samego jedynie tytułu i zaszczytu, iż ‘jestem harcerzem – harcerką’ !

(0,18 kB)  Nie do pogodzenia z przynależnością do autentycznego harcerstwa byłyby rozmowy dziewcząt pomiędzy sobą, które by się licytowały z ‘anty-chluby’, iż są już ‘po poświęceniu’ swego dziewictwa na ołtarzu kochającego chłopaka.

(0,2 kB)  Nie do pomyślenia z przynależnością do autentycznego harcerstwa było takie ubieranie się dziewczyny, które by było równoznaczne z nieustannym prowokowaniem pożądliwości oczu (i nie tylko) chłopców, a także osób dorosłych.

(0,17 kB)  harcerstwo wychowywało świadomie do promowania godności ludzkiej osoby i czujnego rozwijania odpowiedzialności za dobro – zarówno swoje własne, jak i odpowiedzialności za wielorakie dobro tych wszystkich, którzy znaleźli się w otoczeniu kogoś jako harcerki czy harcerza.

Ów jednoznaczny styl kształtowania charakteru przyjęty w autentycznym harcerstwie stawał się ponad wątpliwość potężną pomocą w twórczym, godnym rozwoju cnoty czystości w okresie psychicznego i duchowego wzrastania zarówno dziewczyn-harcerek, jak chłopców-harcerzy.

Harcerstwo pełniło w ten sposób rolę twórczego przygotowania do przyszłych zadań przynależących do niego młodych: dziewczyn i chłopców. Stawało się ono twórczym etapem w przygotowaniu do przyszłego małżeństwa i rodziny, względnie – gdy któreś z nich doznało daru szczególnego wezwania – do życia konsekrowanego w życiu zakonnym, względnie do służby Bożej w kapłaństwie.
– Niezależnie zaś od tego, harcerstwo może się szczycić przygotowaniem całych zastępów prawdziwych bohaterów miłości dla Ojczyzny, gotowych poświęcić za nią swoje życie. Zastępy tych bohaterów wywodziły się zarówno spośród chłopców-harcerzy, jak i dziewcząt-harcerek.

(3.5 kB)

4. Wolność od ‘posiadania’ rzeczy

(2.8 kB)

Więcej ‘mieć’ – więcej ‘być’

Kto chce zachować cnotę czystości, musi nabyć swoistej łatwości w odmawianiu sobie niejednej rzeczy, którą by chętnie posiadał i z niej korzystał, a rezygnuje z niej dla dobrze uzasadnionego, wyższego motywu. Jest to swoiste stosowanie zasady o wyższości człowieka jako osoby wobec świata rzeczy będących w zasięgu jego możliwości, a których człowiek nie chce stać się ani być niewolnikiem.

Jan Paweł II lubił odwoływać się do tej zasady w swych różnych wypowiedziach, ujmując ją w zwięzłe sformułowanie: „Więcej mieć – czy więcej być”. Myśl ta zawarta jest w Soborowej Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym w nawiązaniu do ludzkiej aktywności, dzięki której człowiek sam się doskonali i wzrasta wewnętrznie. Wiadomo zaś, że zasadniczy wpływ na formułowanie tejże Soborowej Konstytucji Duszpasterskiej miał ówczesny arcybiskup Karol Wojtyła.
– Oto słowa odnośnego fragmentu Soborowego:

„... Jeżeli się dobrze pojmuje ten wzrost
[= osiąganie własnego wewnętrznego doskonalenia poprzez aktywność zewnętrzną],
jest on wart więcej aniżeli zewnętrzne bogactwa
[= rozwój techniki],
jakie można zdobyć.
Więcej wart jest człowiek z racji tego, czym jest,
niż ze względu na to, co posiada” (GS 35).

Myśl tę rozprowadza Jan Paweł II m.in. w encyklice społecznej „Centesimus annus – Setny rok“ (1991 r.). Przywołuje tam na pamięć charakterystyczną wypowiedź swego poprzednika, papieża Pawła VI:

„Pragnienie, by żyć lepiej, nie jest niczym złym,
ale błędem jest styl życia, który wyżej stawia dążenie do tego,
by mieć, aniżeli być,
i chce więcej mieć nie po to, aby bardziej być,
lecz by doznać w życiu jak najwięcej przyjemności” (CA 36).

Wypracowanie w sobie takiej postawy wymaga niewątpliwie świadomie podejmowanego kształtowania swego wnętrza.

(2.2 kB)

Wychowanie do wolności wobec ‘mieć’

Jan Paweł II wskazuje w pewnej chwili m.in. w bezpośrednim nawiązaniu do wychowania dzieci do „istotnych wartości życia ludzkiego” (FC 37) – na zasadę, o której w tej chwili mówimy:

„... Dzieci winny wzrastać we właściwej
wolności wobec dóbr materialnych,
przyjmując prosty i surowy styl życia
w głębokim przekonaniu, że ‘więcej wart jest człowiek z racji tego,
czym jest, niż ze względu na to, co posiada’
...” (FC 37).

Słowa te wyrażają ważną zasadę, jaką kierować się powinni wszyscy wychowawcy, w szczególności zaś rodzice w stosunku do swych dzieci, a oczywiście uprzednio w stosunku do siebie samych. Chodzi o wypracowanie w świadomości dziecka postawy chętnego, dobrowolnego wyrzeczenia w obliczu dóbr materialnych i technicznych, które same w sobie są co prawda dobre i dobrze żebym je posiadał, a przecież równie dobrze nie muszę wcale ich mieć.
– Nie dopuszczam do tego, żeby mnie te rzeczy zniewoliły. Ja sam mam być wyższy od świata materii, a nie odwrotnie. Nie wolno mi stawać się niewolnikiem ani materii, ani techniki – pomimo jej całej użyteczności.

Na swój sposób wyraził tę zasadę – z właściwą sobie głębią, św. Paweł, Apostoł Narodów. Chodzi o fragment, który Jan Paweł II szczególnie polubił. Stosował go m.in. do wydarzeń Polsko-Polskiej ‘Wojny’ (= Stanu Wojennego: 1981-1983) w swych modlitwach w intencji Ojczyzny, jednocześnie dodając otuchy swym często więzionym i torturowanym rodakom za wierność przekonaniom religijnym i ojczyźnianym:

„... Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg [= Ojciec]
Syna swego, zrodzonego z niewiasty,
zrodzonego pod Prawem
[= Prawodawstwo religijne Mojżeszowe],
aby wykupił tych, którzy podlegli Prawu
[= niektóre zniewalające przepisy Prawa Mojżeszowego,
m.in. nakaz ‘obrzezania’]
,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.
– Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg [= Ojciec] wysłał do serc naszych Ducha [= Trzecia Osoba Trójcy]
Syna swego, który woła: Abbá, Ojcze!
A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem.
Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z Woli Bożej” (Ga 4,4-7).

Ponownie przytaczając słowa Jana Pawła II, wypada przypomnieć jego słowa z Homilii Jubileuszowej Mszy św. na Jasnej Górze w 1983 r. Mianowicie po przytoczeniu dopiero co przypomnianego fragmentu z Listu Apostoła Narodów do Galatów dodaje Papież Wojtyła swój komentarz:

„... ‘A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem.
Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z Woli Bożej’ [Ga 4,4-7].
– To mówi nam Chrystus z pokolenia na pokolenie. Mówi poprzez wszystko, co czyni i czego naucza. Mówi przede wszystkim przez to, Kim jest. Jest Synem Bożym – i przychodzi nam dawać przybrane synostwo. Otrzymując w mocy Ducha Świętego godność synów Bożych, w mocy tegoż Ducha mówimy do Boga: ‘Ojcze’.
Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami.
Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności.

Chrystus obecny wraz ze swą Matką w Polskiej ‘Kanie’ stawia przed nami z pokolenia na pokolenie wielką sprawę wolności. Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności.
– Jednakże jest mu ona równocześnie zadana.
‘Wolność nie jest ulgą, lecz trudem wielkości’ – jak się wyraża poeta
(Leopold Staff, Oto twa pieśń).
Wolności bowiem może człowiek używać dobrze lub źle. Może przez nią budować lub niszczyć ...”.
(Jan Paweł II, Druga Pielgrzymka do Polski, Homilia podczas Jubileuszowej Mszy św. na Jasnej Górze, 19.VI.1983,4).

W nawiązaniu do tego zagadnienia: wolności ‘od’ rzeczy materialnych i nawet takich dóbr, które skądinąd są bardzo pożyteczne, ale człowiek nie chciałby dać się nimi zniewolić, można by przytoczyć jakiś fragmencik z korespondencji, poruszający to właśnie zagadnienie:

(9 kB)
Chwila po wyrażeniu ZOGDY małżeńskiej przed Ołtarzem: odtąd ci dwoje są w sposób nie-wymazalny małżeństwem-sakramentem, wraz z wszystkimi zobowiązaniami i oczekiwaniami od Stwórcy małżeństwa, ale i ich uprawnieniami do upraszania i otrzymywania wszelkich pomocy Bożych do sprostania swemu powołaniu małżeńsko-rodzinnemu.

„... Moje poczucie wartości jest bardzo niskie, ale za 25 zł to nigdy bym się nie sprzedała.
– Będąc dzieckiem czy już nastolatką nie mogłam mieć wszystkiego, co bym tylko chciała. I to nie dlatego, żeby moich rodziców nie było na to stać, bo żyło nam się na niezłym poziomie. Ale mój Tato uważał, że dzieci nie można za bardzo rozpieszczać. Uczył mnie oszczędności, ale też dzielenia się z innymi.
– Ja sama nigdy nie przywiązywałam wagi do jakichś modnych ubrań, bo uważam, że nie wszystko co modne – wszystkim musi pasować ...” (Kinga: 9.III.2009)
(Jest to fragment jej listu po przeczytaniu zbioru artykułów z naszej strony, przedruku z Newsweek – o Seksie nastolatków, tamże art. Pornodzieci 25 zł, zob.: Ku rozwadze rodziców – Ku rozwadze dzieci-młodzieży)
.

Czy nie o to właśnie chodzić powinno w procesie wychowania dzieci? Tak właśnie sformułował to jako zasadę wychowania Jan Paweł II, jak o tym dopiero co wyżej wspomniano, a tutaj jeszcze raz przywołujemy na pamięć:

„... Dzieci winny wzrastać we właściwej
wolności wobec dóbr materialnych,
przyjmując prosty i surowy styl życia
w głębokim przekonaniu, że
‘więcej wart jest człowiek z racji tego czym jest,
niż ze względu na to, co posiada’ ...” (FC 37).

(2.2 kB)

Dobrowolne wyrzeczenie się ‘rzeczy’

Słowa Jana Pawła II: „Więcej być, aniżeli więcej mieć”, to program wychowania i samo-wychowania dla każdego człowieka.
– Dotyczy on jednak w szczególniejszy sposób każdego młodzieńca i każdej panny. Trzeba się świadomie uczyć poczucia, że nie muszę wcale ‘posiadać’ każdej rzeczy ‘materialnej’, która mi się podoba. Dotyczy to m.in. rzeczy technicznych. Rzeczy te mogłyby mi się skądinąd bardzo przydać. A przecież nie dopuszczam do tego, żeby one były ‘większe’ ode mnie samego – i z nich rezygnuję dla pewnych wyższych względów.
– Jeśli je zaś posiadam, umiem sobie nałożyć szereg ograniczeń w ich używaniu, żeby zachować wewnętrzną wolność w stosunku do nich.

Zasada dotyczy zatem wielu rzeczy, których posiadanie by mnie ucieszyło, ale równie dobrze pragnę się czuć wobec nich ‘wolny’ : mogę je równie dobrze nie posiadać. Przykładów na to i zarazem sugestii można by mnożyć.

Gdyby miało chodzić o świat dziewcząt i kobiet, nasuwają się od razu takie sprawy jak: kolejne coraz lepsze, bardziej ‘modne’ suknie, kosmetyki, i tyle coraz innych rzeczy. Rzeczami tymi szczycą się inni: koledzy, koleżanki. Być może dokuczają mi z racji tego, że ja takich rzeczy nie posiadam i że z tego tytułu jestem ‘gorszy’ od nich.

Co prawda i ja bym je chętnie ‘miał’. Ale dostrzegam doskonale, że dajmy na to – rodziców moich pomimo najlepszych chęci nie stać na ich zakup – w przeciwieństwie do rodzin koleżanek i kolegów: bardziej zamożnych, dla których częste zakupy coraz nowych części garderoby nie stanowią problemu.

Sedno sprawy tkwi w tym, czy stać mnie bez rozgoryczenia na wyrzeczenie się tej kolejnej rzeczy ‘materialnej’? Czy potrafię mężnie i bardzo pogodnie znieść docinki docierające do mnie od otoczenia bliskich i znajomych z tej właśnie racji? Czy pragnę wznieść się ponad posiadanie tej, kolejnej rzeczy materialnej, żeby mimo iż w tym wypadku rezygnuję z tego, by daną rzecz ‘mieć’ – tym bardziej wewnętrznie ‘być’ : w pełnej wolności wobec materii-jako-materii?

W innym wypadku będzie chodziło o coraz inny, skądinąd bardzo użyteczny sprzęt techniczny: komputer, laptop, iPad, technologicznie coraz bardziej zaawansowaną komórkę, smartfon, dostęp nie tylko do SMS-ów, ale i internetu przez komórkę, itp.
– Kolega czy koleżanka będą się przede mną przechwalać, że oni te nowsze wersje sprzętu już mają. Dają mi poznać swą wyższość z racji posiadanego sprzętu medialnego, itp. A mnie na to ... nie stać.
– Zdaję sobie jednak sprawę: ta komórka, ten sprzęt technologicznie zaawansowany – nie może wyrastać ponad mnie jako osobę. Życzę kolegom itd. całym sercem: niechaj się posiadanym sprzętem cieszą, a nawet przechwalają. A mnie, Boże, pozwól nie dopuścić do tego, by mnie owa technika ... zniewoliła: stała się większą ode mnie jako osoby!

W ascezie pojmowanej w duchu Chrystusowym, a tym samym z poszanowaniem godności osobowej człowieka, nie chodzi o coś w rodzaju stoickiego wyrzeczenia-dla-wyrzeczenia jako bezdusznej ‘musztry’ czy tresury w stosunku do siebie samego. Istotną rolę powinien odgrywać każdorazowo głębszy motyw podjętego wyrzeczenia. Jako bliższy motyw wysunie się co prawda motyw utrzymania dystansu wolności w obliczu kolejnej rzeczy ‘materialnej’. Mimo iż widzę jej użyteczność, nie chcę dopuścić, żeby się stać jej niewolnikiem. Toteż mógłbym ją niewątpliwie posiadać i nią się z korzyścią posługiwać. Ale równie dobrze pragnę pozostać wewnętrznie wolnym w stosunku do niej.

Jeśliby mnie nawet spotkać miały z tego tytułu przykrości – np. uszczypliwe uwagi od kolegów, koleżanek, potrafię przyjąć je z uśmiechem i wielką prostotą ducha, ale tym bardziej: w duchu wewnętrznej wolności. Ja bez tych ‘rzeczy’ naprawdę obejść się potrafię.

Dotyczy to zwłaszcza takich sytuacji, jeśliby dany przedmiot materialny czy techniczny mógł być użyty do zła etycznego. Wtedy wyrzeczenie się danego przedmiotu materialnego znalazłoby tym samym znacznie głębsze, dodatkowe umotywowanie. Nie ze zbędnych skrupułów, ale jako wyraz wewnętrznego hartu: wolę unikać sytuacji, które mogłyby mnie doprowadzić do upadku i klęski moralnej.
Postawa moja byłaby wtedy umotywowane zasadą unikania sposobności do grzechu, albo wręcz ucieczki od bliskiej sposobności popełnienia grzechu.

Przykładowo można by tu wspomnieć o niejednych osobach, które dajmy na to w ramach świadomego wyboru, nie chcą zakupić dla swego domu ... telewizora. Wolą zrezygnować z tego czy niejednego innego ‘dobra materialnego’, jakie dałoby się łatwo osiągnąć dzięki temu konkretnemu sprzętowi technicznemu, tzn. zrezygnować z oglądania niejednej ciekawej transmisji, z dzienników telewizyjnych itp., zamiast doznawać potem wyrzutów sumienia w związku z wcale nierzadko emitowanymi scenami pełnymi erotyki, a nawet wręcz porno.

(2.2 kB)

‘Umartwienia’ i ‘ofiary’

Istnieje wiele okoliczności, znacznie prostszych aniżeli wyżej wymienione, jakie niesie z sobą życie na co dzień, kiedy to można by skorzystać z takiego czy innego dobra materialnego, ale równie dobrze można by z jego posiadania czy użycia zrezygnować. Tego rodzaju dobrowolną ‘rezygnację’ określa się zwykle mianem ‘umartwienia’, względnie też ‘ofiary’, podjętej wyraźnie dla wyższego motywu. Owe wyrzeczenia czy umartwienia dotyczą zwykle drobnych spraw.

Wspomniane wyrzeczenia czy ofiary mogą się okazać cennym, a nawet niezastąpionym ćwiczeniem, bez którego trudno sobie wyobrazić wypracowanie w sobie postawy natychmiastowej gotowości do zaniechania jakiegoś działania względnie posiadania pewnej rzeczy materialnej – w ramach dążenia do utrzymania w sobie postawy nieodzownej wewnętrznej ‘wolności’ w stosunku do tej rzeczy. Nie dopuszczam do tego, żeby rzeczy materialne miały mnie zniewolić i wzięły ‘górę’ nade mną. Zajmuję wobec nich przez cały czas dystans: równie dobrze mogę je posiadać, je zdobywać i z nich korzystać, ale równie dobrze mogę zaniechać starań o ich posiadanie i korzystanie.

W nawiązaniu do troski o podbudowanie swojej wewnętrznej wolności w aspekcie cnoty czystości można by wskazać na szereg zakresów, gdzie podejmowanie pewnych form wyrzeczeń czy ofiar z pogranicza ducha i ciała jest bardzo zalecone. Wybór tego rodzaju drobnych wyrzeczeń będzie prawdopodobnie połączony z pewnym wysiłkiem. Nie jest wykluczone, że niejednej z nasuwających się sposobności człowiek – ze słabości lub ociągania się nie wykorzysta. Zda sobie sprawę, iż nie-podjęcie nadarzającej się sposobności do złożenia drobnej ‘ofiary’ świadczy o wewnętrznej porażce jego ducha. Niemniej pozostają one nadal stałym wołaniem do wewnętrznego mobilizowania się i nie-cofania się w obliczu dającej znać o sobie swej wewnętrznej ociężałości w podejmowaniu świadomej pracy nad sobą.

Jest rzeczą jasną, że wartość tak wypracowanej postawy będzie wciąż wprost zależna od wewnętrznej motywacji, jaką się wówczas kieruję. Przykładowo można by tu wymienić i zarazem zasugerować szereg możliwości do podejmowania ‘ofiar-umartwień’, jakie może nasunąć życie na dzień.

Jedną z takich sytuacji to dziedzina jedzenia i picia. Każdy może wyznać na podstawie własnego doświadczenia, że odmówienie sobie takiej czy innej dobrej rzeczy do zjedzenie czy do wypicia bywa niekiedy rzeczą nie zanadto łatwą. Tymczasem drobne wyrzeczenia w tym zakresie nie tylko nie przyniosą żadnej szkody ciału, a przeciwnie – mogą przyczynić się na swój sposób do utrzymania właściwej kondycji zdrowia.

Tutaj też mieści się sens nakazanego przez praktykę Kościoła wszystkich wieków, a także już praktykę Starego Testamentu, podejmowania w określonych sytuacjach postu, zwłaszcza w dniach pokuty i szczególnego błagania o Boże Miłosierdzie i pomoc, np. w sytuacji klęsk fizycznych, żywiołowych, zdrowotnych i duchowych.

Z punktu widzenia medycznego jest praktyka systematycznego podejmowania dni ‘oczyszczenia’ organizmu, określanego w praktyce Kościoła jako dni ‘postu’, zdecydowanie zalecona.
– W naszym jednak wypadku sięga motyw podejmowania drobnych wyrzeczeń w zakresie jedzenia czy picia znacznie głębiej. O wielkości ducha człowieczego decyduje motyw natury duchowej, a raczej wręcz nadprzyrodzonej. Czynię to ze względu na miłość Boga i bliźniego, a także by wyprosić dla siebie samego, ale i innych – dar wytrwania w wierności – m.in. w zakresie VI-go Bożego przykazania.
– Konsekwentnie więc zjem np. zamiast 10 smacznych ciastek – tylko dwa, chociażby mnie bardzo ‘kusiło’ do spożycia jeszcze kolejnego pączka czy kolejnej porcji tortu. Zamiast delektować się dobrym napojem z 5-krotnym dolewaniem, ograniczę się do wypicia tylko jednej dawki tego płynu; itp.

W ten sposób można przejść coraz inne sytuacje życiowe, które nasuwają takie czy inne przyjemności, ale z których mogę zrezygnować, lub dokonać świadomego ograniczenia z ich korzystania. Kieruję się wtedy wciąż jasno sformułowanym głębszym motywem – m.in. w celu uproszenia daru wytrwania w cnocie czystości i twórczego przygotowania do czekających mnie przyszłych zadań życiowych, np. jako przyszłego ojca czy matki.

Istnieją oczywiście inne sytuacje, kiedy to mogę dokonać świadomego wyboru po linii złożenia pewnej twórczej ‘ofiary’ m.in. dla wyproszenia sobie daru pozostawania w wierności VI-mu Bożemu przykazaniu.
– Będzie to np. zrezygnowanie z pójścia na imprezę, na którą bym co prawda chętnie poszedł, ale wyczuwam, że byłoby jeszcze lepiej złożyć z uczestnictwa w niej drobną ofiarę – dla uproszenia u Bożej dobroci takiej czy innej łaski dla siebie, względnie swoich bliskich itp.
– To samo dotyczy umotywowanego nie-skorzystania z oglądania takiej czy innej strony internetowej, chociażby mnie bardzo kusiło, żeby ją otworzyć. Słyszę jednak wyraźny głos Boży, żeby nie ulec budzącej się ciekawości, tym bardziej że mogłoby się to wiązać z dobrowolnym wystawieniem się na pokusy, czyli z góry przyjętym ryzykowaniem pozostawania czy nie-pozostawanie w stanie łaski uświęcającej.

Innego rodzaju sytuacje do składania wyrzeczeń czy ofiar nasuwa np. świadomie podejmowane serdeczne odnoszenie się do otoczenia, w tym także do osób których osobiście nie cierpię. Przełamię się jednak wewnętrznie i spróbuję obdarzyć ciepłym słowem osobę, która mnie skrzywdziła; sprawię jej swoim sposobem bycia i odezwania się wręcz dodatkową przyjemność.

Podejmowanie tego rodzaju ‘ofiar’ cieszy się niewątpliwie szczególnym Bożym błogosławieństwem. Chodzi o kształtowanie jakości swych odniesień zarówno w ramach własnej rodziny i w stosunku do osób z najbliższego otoczenia, jak i w szkole czy w pracy. Winno to być owocem świadomie wypracowanego życzenia wszelkiego dobra danym osobom – wraz z życzeniem pełni Bożego błogosławieństwa dla nich; błogosławieństwa które by w sensie ostatecznym sięgało ich dobra definitywnego – w „Domu Ojca”.

(3.5 kB)

5. Jeszcze raz:
modlitwa w walce o czystość

(2.8 kB)

„... Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”

Nie ma się co łudzić: każdy człowiek, począwszy już od małego dziecka, a tym bardziej dzieci dorastające i dojrzewające, jak w końcu osoby dorosłe oraz dziadkowie – wszyscy bywają wystawieni na sytuacje ‘próby-pokusy’. Nie chodzi jedynie o dziedzinę czystości w sensie VI czy IX przykazania.

Pokusa to swoisty synonim sytuacji próby-na-jakość-charakteru w coraz innym zakresie życia. Każda też miłość musi być poddana mniej lub więcej ‘ogniowej’ próbie na jej jakość.
(zob. obszerniej wyż.: Nieodzowne poddanie jakości miłości próbie).
Dopiero czyn, wymagający nieraz bohaterstwa, niekiedy nawet daniny własnej krwi, staje się sprawdzianem szczerości słów, jakie ktoś deklaruje na temat swej ‘miłości’.
– Dotyczy to miłości zarówno międzyludzkiej, jak też miłości naszej do Boga. Sam bowiem Bóg takiej ‘próbie-na-jakość-swojej-Miłości’ do człowieka począwszy od dzieła stworzenia aniołów i człowieka nie tylko się pierwszy poddał, ale przez wszystkie czasy nieustannie próbę taką na nowo ‘zdaje’.

Zasadę o konieczności zdania ‘próby’ miłości wykazanej czynem potwierdza niedwuznacznie sam też Jezus Chrystus. Potwierdza On to m.in. w swej mowie pożegnalnej po Ostatniej Wieczerzy. Poprzednio przytoczyliśmy już Jego odnośne słowa (zob. wyż.: Tekst „Kto ma Przykazania moje ...”: J 14,21).

Zdajemy sobie sprawę, że człowiek wcale nie zawsze zdaje celująco ‘egzamin’ z jakości swej miłości do Boga i bliźnich. Egzaminu tego, tzn. ‘próby’ – nie zdała część Aniołów na pra-początku stworzenia.
(zob. Ap 12,7nn; oraz zob. wyż.: Dramat grzechu Aniołów).
A potem już i pierwsi rodzice w Raju. Ulegli oni pokusie podsuniętej im przez „Węża Starodawnego, który się zwie diabeł i szatan, zwodzącego całą zamieszkałą ziemię ...” (Ap 12,9).
– Bezpośrednią wypłatą Szatana dla nich stało się jaskrawe uświadomienie sobie, że nie tylko nie stali się „jak Bóg”, ale są ... nadzy (zob. Rdz 3,5.7): tzn. pozbawieni łaski Bożej, która jak kurtyna z nich opadła.
(zob. Jezusowe przypowieści o szacie godowej: Mt 22,11; oraz: Ap 7,13n; 19,7n; 21,2; 22,4).
Oni zaś sami ... zniszczyli świątynię Ducha Świętego, jaką dotąd wolno im było być (por. 1 Kor 3,17.16; 6,19).

Czy w obliczu ludzkiej ułomności moralnej oraz wrodzonej skłonności człowieka po grzechu pierworodnym do wyborów za tym co jest „złe w oczach Bożych” – dziwić się, że Odkupiciel człowieka, Jezus Chrystus, włączył do siedmiu podstawowych próśb Modlitwy Pańskiej skierowanej do Boga Ojca, i tę szóstą: „Ojcze nasz ... : i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie
[= przyjęty polski tekst Modlitwy Pańskiej: „... i nie wódź nas na pokuszenie”] ...” (Mt 6,13; Łk 11,4)?
– Zdajemy sobie sprawę, że Jezus nie ostrzega Apostołów i tym samym każdego ze swych uczniów ‘na wiatr’, gdy prosi ich z naciskiem: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie ...”.
(Mt 26,41; zob. wyż.: Natychmiastowy ‘stop’).

Innymi słowy chociażby człowiek był skądinąd bardzo mocno zakorzeniony w Bogu, a tym bardziej jeśli jego więź z Bogiem nie jest zbyt silna, trzeba dla wiernego trwania po stronie m.in. VI i IX Przykazaniu po prostu prosić Boga o dodatkową pomoc i opiekę. Jezus stwierdza w podsumowaniu swej przypowieści o winnym krzewie i latoroślach jednoznacznie:

„... Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity,
ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.
Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie.
I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie ...” (J 15,5n).

(21 kB)
Zima potrafi dokuczyć zimnem, ale stwarza również sposobności do zachwytu widokiem ślicznie ośnieżonych drzew, gdy znajdą się one w promieniach jasno świecącego słońca.

Szatan jest niewątpliwie silny, chociaż nigdy nie jest silniejszy od tego człowieka, który się mu wyraźnie przeciwstawia. Mimo to o łaskę wytrwania – m.in. w przejrzystej czystości serca, trzeba Boga prosić. Bóg zaś wysłuchania prośby zanoszonej przez Jego dziecko nie odmówi.
– Jeśli ktokolwiek jest sobie świadom swej ułomności i niewytrwałości w zakresie VI-go Przykazania, powinien tym bardziej prosić o dar wytrwania w Łasce: pokornie, a z dziecięcą ufnością w zwycięstwo Chrystusa w swym sercu.
Jezus dawał do poznania Piotrowi, który miał zostać Jego widzialnym Zastępcą na ziemi, że nie powinien zanadto opierać się na własnej pewności siebie.

Oto fragment dialogu między Jezusem a Piotrem, który zarzekał się w czasie Ostatniej Wieczerzy, iż nawet życie swoje położy za Niego:

„On zaś rzekł [= Piotr]:
‘Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć’.
Lecz Jezus odrzekł: ‘Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut,
a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz’ ...”.
(Łk 22,33n; zob. też: J 13,38).

Lepiej, a i pokorniej, nie być zbyt pewnym siebie. Bo im więcej takiej zadufanej w sobie pewności, tym większy może okazać się upadek.

Należy natomiast zgodnie z prawdą swojego słabego jestestwa i być może tylu już niewierności i grzechów, jakich się nagromadziło w ciągu dotychczasowego życia, prosić z wielką ufnością:
– „Jezusie, ulituj się nade mną” (Łk 18,38).

Z kolei zaś Jezus podpowiada nie na darmo:

„... A o cokolwiek prosić będziecie w Imię Moje, to uczynię,
aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu.
O cokolwiek prosić Mnie będziecie w Imię Moje,
Ja to spełnię” (J 14,13n; oraz: J 15,8;7.16).

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w Imię Moje.
Do tej pory o nic nie prosiliście w Imię Moje:
Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna”.
(J 16,23n).
(zob. też: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie ... ” : Mt 7,7n)
.

Czy Jezus Chrystus, Odkupiciel Człowieka, „ofiara przebłagalna za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2) miałby nie wysłuchać swego dziecka, które Go prosi z wielką ufnością, a w poczuciu swojej niedostateczności i niewytrwałości, o użyczenie łaski przejrzystej czystości?

(2.2 kB)

Modlitwa przez orędownictwo Maryi i Świętych

Poprzednio wspominaliśmy już o konieczności modlitwy i niektórych jej formach (zob. wyż.: Czuwajcie i módlcie się ... – i ciąg dalszy). Przypomnieliśmy także, że Jezus Chrystus zostawił nam swoją Matkę – na naszą Matkę. Jezus zwierzył Jej Macierzyństwo w Duchu Świętym w stosunku do każdego człowieka, skoro poprzez swoją Matkę zechciał traktować nas jako swoich braci i siostry w tej samej ludzkiej naturze.
– Jakżeż Maryja, Matka Odkupiciela i Współ-Odkupicielka wraz ze swym Boskim Synem, miałaby nie wstawiać się nieustannie i przez wszystkie wieki u swego Syna i całej Trójcy Przenajświętszej, by każdy z Jej braci i sióstr skorzystał w pełni z łask Odkupienia dokonanego przez Jej Boskiego Syna na Krzyżu? Czy nie modlimy się do Niej codziennie:
„Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi – teraz, i w godzinie śmierci naszej”?

Maryja dobrze wie, co to znaczy, gdy prosimy Ją o wyjednanie nam łaski krystalicznej czystości, jeśli chodzi o przejrzystość naszego sumienia w zakresie VI Przykazania Bożego.

Na łamach naszej strony internetowej udostępniliśmy niemałą garść przeróżnych modlitw, gdyby ktoś zechciał dołączyć do swej modlitwy spontanicznej – modlitwę już sformułowaną, cieszącą się być może wielowiekowym zakorzenieniem w Ludzie Bożym.
– Oto parę odnośników-linków do modlitw do Najśw. Maryi Panny, szczególnie drogich i polecanych – m.in. i szczególniej o uproszenie daru Pięknej Miłości oraz cnoty czystości:

(0,18 kB)  Modlitwy przez wstawiennictwo Najśw. Maryi Panny:

Modlitwa „Pod Twoją obronę ...” (zob. wyż.: Pod Twoją obronę).
Modlitwa św. Bernarda do Maryi (zob. wyż.: Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo).
Modlitwa św. Maksymiliana Marii Kolbe do Matki Boskiej (zob. wyż.: Dozwól mi chwalić Cię, Panno Najświętsza).
Do Matki Pięknej Miłości (zob. wyż.: Matko Boga, oto przychodzę do Ciebie).
Akt oddania się Matce Bożej w Niewolę Miłości (kard. Stefana Wyszyńskiego) (zob. wyż.: Matko Boża, Niepokalana Maryjo!).
Do Maryi na ‘dobranoc’, z modlitewnika Księży Sercanów (zob. wyż.: O Maryjo, Dziewico Niepokalana).


Szczególną czcią wypada otaczać św. Michała Archanioła. On to w próbie na jakość miłości względem Trójjedynego opowiedział się na pra-początku jednoznacznie za Bogiem. Z tego tytułu określany jest jako „Mi-ka-EL = Któż jak Bóg” (zob. Ap 12,7nn; z hebr.). Modlitwy do św. Michała Archanioła są jednocześnie swoistą modlitwą egzorcyzmu – wyraźnego wyproszenie Szatana.

(0,18 kB)  Oto mały wybór modlitw do św. Michała Archanioła oraz świętych Aniołów Stróżów:

Do św. Michała Archanioła Księcia Niebieskiego (zob. wyż.: Chwalebny Wodzu Niebieskich Zastępów).
Modlitwa błagalna o uwolnienie (zob. wyż.: Boże, Stwórco i Obrońco ludzi).
Powszechna modlitwa do Anioła Stróża (zob. wyż.: Aniele Boży, Stróżu mój).


A oto parę modlitw zanoszonych do Boga przez pośrednictwo innych, ulubionych Świętych. Ich wstawiennictwo za nami u Boga jest potężne. Jak zwykle, warunkiem wysłuchania jest nasza szczera wola trwania w Łasce Bożej i nie-grzeszenia, oraz rzeczywiste oddawanie czci Bogu przez wstawiennictwo danego z owych Świętych.

(0,2 kB)  Ukażemy znowu parę wybranych modlitw do Świętych – z naszej strony internetowej:

Do św. Józefa o czystość serca, z modlitewnika Księży Sercanów (zob. wyż.: Dziewic Stróżu i Ojcze, Józefie święty).
Modlitwa do św. O. Maksymiliana Marii Kolbe (zob. wyż.: Boże, który św. Maksymiliana Kapłana i Męczennika ).
Modlitwa do św. Edyty Stein (zob. wyż.: Boże naszych ojców, Tyś zaprowadził ...).
Modlitwa do św. dr Gianny (zob. wyż.: Boże, Ty powiedziałeś, że nie ma większej miłości ).

(2.2 kB)

Z sugestii Chrystusa z „Dzienniczka” św. Faustyny

Jakżeż w tym miejscu nie przypomnieć przynajmniej niektórych błogosławionych wypowiedzi, z jakimi Chrystus zwrócił się do nas przez pośrednictwo św. S. Faustyny Kowalskiej, Apostołki Bożego Miłosierdzia! Na naszej stronie internetowej poświęciliśmy zagadnieniu Bożego Miłosierdzia całą część V, składającą się z ośmiu rozdziałów.

W pierwszych 6 rozdziałach tej V-tej części podjęliśmy oryginalną próbę ukazania, jak to się stało, że Bóg Trójjedyny, Miłość-Życie – zaczął ujawniać się coraz bardziej jako Bóg Miłosierdzia.
– Natomiast rozdz. 8-my (podzielony na 3 pliki) tejże V-tej części przedstawia sporą garść fragmentów z Dzienniczka Duchowego św. S.Faustyny ułożonych w pewne grupy tematyczne (zob. wyż.: Przybliżmy się z ufnością do Tronu Łaski).
Odsyłamy ponownie do całego tego rozdziału.

Poniżej przekopiujemy jeszcze raz parę fragmentów owego ‘Dzienniczka’ św. Faustyny w ściślejszym nawiązaniu do walki duchowej o dochowanie wierności Chrystusowi wśród walk i pokus, a w szczególności w nawiązaniu do korzystania z Sakramentu spowiedzi świętej, określanego przez samego Chrystusa chętnie jako „Trybunału Miłosierdzia”. Oto nieco oczekiwanych, otuchą napawających fragmentów z wspomnianego ‘Dzienniczka Duchowego’ św. S.Faustyny.
W przytoczonych fragmentach zachowujemy styl mówienia Jezusa, który zwraca się bezpośrednio do Heleny Kowalskiej, która podówczas była zakonnicą o imieniu zakonnym ‘S.Faustyna’. Jezus zwraca się do niej bardzo często w formie „Córko Moja” :


(0,18 kB)  Pouczenia Jezusa o zachowaniu w obliczu ataków Złego

„Córko moja, chcę cię pouczyć o walce duchowej. ...
... Nie wchodź w targ z żadną pokusą.
Zaraz zamykaj się w Sercu Moim,
a przy pierwszej sposobności odkryj ją przed spowiednikiem” (DzF 1760).

„Bywają zaatakowania, gdzie dusza nie ma czasu ani na zastanowienie,
ani zasięgnięcie rady, ani na nic; wtenczas trzeba walczyć na śmierć i życie,
czasami jest dobrze uciec do rany Serca Jezusowego, nie odpowiadając ani jednego słowa –
tym samym nieprzyjaciel już jest zwyciężony.
W czasie spokoju dusza tak samo robi wysiłki jak i w czasie walki. Musi się ćwiczyć i to bardzo, bo inaczej nie ma mowy o zwycięstwie. Czas pokoju uważam za czas przygotowania do zwycięstwa. Musi ustawicznie czuwać – czujność, jeszcze raz czujność. Dusza, która się zastanawia, otrzymuje wiele światła. Dusza rozproszona sama siebie naraża na upadek i niech się nie dziwi, że upada.
O Duchu Boży, kierowniku duszy, mądry jest ten, kogo Ty wyćwiczysz.
Ale, aby mógł Duch Boży działać w duszy – trzeba ciszy i skupienia” (DzF 145).

„Pierwsze – nie walcz sama z pokusą, ale natychmiast odsłoń ją spowiednikowi,
a wtenczas pokusa straci całą swą siłę;
drugie – w tych doświadczeniach nie trać pokoju, przeżywaj moją obecność,
proś o pomoc Matkę moją i świętych;
trzecie – miej tę pewność, że Ja na ciebie patrzę i wspieram cię;
czwarte – nie lękaj się ani walk duchowych, ani żadnych pokus, bo Ja cię wspieram,
byleś ty chciała walczyć; wiedz, że zawsze zwycięstwo jest po twojej stronie;
piąte – wiedz, że przez mężną walkę oddajesz Mi wielką chwalę, a sobie skarbisz zasługi,
pokusa daje sposobność do okazania Mi wierności” (DzF 1560; zob. też: 1287.146).

(0,17 kB)  Dar Trybunału Miłosierdzia

(12 kB)
Ci dwoje nie żałują zawartego ślubu i RAZ Bogu i ludziom, sobie wzajemnie danego SŁOWA, które zostało przypieczętowane Dłonią samego Boga jako słowo odtąd niewymazalne.

„Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy.
Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego.
Córko moja, pisz o moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze,
które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia.
Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do Mej litości,
ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu Swoim.
Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy
[= Sąd ostateczny: koniec czasów; ale i koniec życia ziemskiego każdego człowieka],
otwieram wpierw na oścież drzwi Miłosierdzia Mojego
[= etap przedostatni przed końcem świata; ale i przed śmiercią indywidualną].
Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia,
ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej ...” (DzF 1146).

„Pisz, mów o moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają.
Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją,
a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni.
Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni.
O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego;
na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (DzF 1448).

„Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia mojego,
zawsze spływa na twoją duszę moja Krew i Woda, która wyszła z serca mojego, i uszlachetnia twą duszę.
Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej,
zanurzaj się cała w moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski.
Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że ja sam w konfesjonale czekam na ciebie,
zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy.
Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia.
Powiedz duszom, że z tego Źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności.
Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic.
Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy,
gdyż łaska moja odwraca się od nich – do dusz pokornych” (DzF 1602).

„Napisz: Jestem Święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem.
Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech,
ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej.
Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia.
Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich
i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie.
Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu.
Powiedz grzesznikom, że żaden z nich nie ujdzie ręki Mojej.
Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje.
Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie.
Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia,
przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje,
poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (DzF 1728).

„Przecież nie określiłem liczby przebaczenia ...” (DzF 1488).

(0,2 kB) W obliczu wieczności

„Wszelka łaska wypływa z miłosierdzia i ostatnia godzina pełna jest miłosierdzia dla nas.
Niech nikt nie wątpi o dobroci Bożej, choćby grzechy jego były jak noc czarna,
Miłosierdzie Boże mocniejsze jest niż nędza nasza.
Jednego trzeba, aby grzesznik uchylił choć trochę drzwi serca swego na promień łaski miłosierdzia Bożego,
a resztę już Bóg dopełni.
Ale nieszczęsna dusza, która zamknęła drzwi miłosierdziu Bożemu, nawet w ostatniej godzinie.
Te dusze pogrążyły Jezusa w Ogrodzie Oliwnym w smutek śmiertelny,
wszak z Jego najlitościwszego Serca wypłynęło miłosierdzie Boże” (DzF 1507).

„Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia,
ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego.
Córko moja, sekretarko mojego miłosierdzia,
nie tylko cię obowiązuje pisanie i głoszenie o moim miłosierdziu, ale wypraszaj im łaskę,
aby i oni uwielbili moje miłosierdzie” (DzF 1160; zob. też: 1588).

(8.5 kB)

RE-Lektura: cz.VII, rozdz. 3-e.
Stadniki, 30.V.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



E. BY WALKA BYŁA ZWYCIĘSKA

1. W walce o dochowanie czystości
Pierwsze zetknięcie dziecka z problemem intymności
seksualnej

Zagrożenia dla czystość ze strony najbliższych
Rodzice jako uczący gorszących zachowań
W obliczu własnej słabości w zakresie czystości
Tekst. Maryja pod Krzyżem: VSp 70
Definicja grzechu ciężkiego
Tekst RP 14: Grzech - Wyłączenie Boga
Tekst RP 16: Uwarunkowania grzechu
Tekst RP 16: Osobista nieprzekazywalna
odpowiedzialność

Tekst RP 17: Grzech ciężki (RP 17)
Grzech ciężki a czynniki psychologiczne
Tekst RP 17a. Uwarunkowania psychologiczne grzechu
Pole ‘bitwy’ zabezpieczone czy otwarte
Tekst: „Kto ma Przykazania moje ...” (J 14,21)
Rola matki w sprawach sumienia dziecka
Rola kapłana w zmaganiach o czystość

2. Garść twórczych sugestii i rad
Dobre ... rady a rzeczywistość
Czuwajcie i módlcie się ...
Fragment ‘Listu z tamtego świata’
Czy się modlić i jak się modlić
Maryja – również moja Matka
Pokusa a poświęcenie całego dnia Bogu

3. Jeszcze inne sposoby przeciwdziałania pokusom
Natychmiastowy ‘stop’
Uchwycić się czegoś stabilnego a samoistne
reakcje fizjologiczne

Odcięcie się od okoliczności wiodących do grzechu
Tabela: ‘Uczniowie Cię nie kochają’!
Higiena wyobraźni: sceny przemocy
Erotyka i porno
Przerzuty grzechów VI-go Przykazania na
Przykazanie V-te

Wdrażanie zwyrodnień seksualnych
Ćwiczenia ruchowo-sportowe
Zrzeszenia młodzieżowe

4. Wolność od ‘posiadania’ rzeczy
Więcej ‘mieć’ – więcej ‘być’
Wychowanie do wolności wobec ‘mieć’
Wyznanie. Wolność wobec rzeczy
Dobrowolne wyrzeczenie się ‘rzeczy’
‘Umartwienia’ i ‘ofiary’

5. Jeszcze raz: modlitwa w walce o czystość
„... Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”
Modlitwa przez orędownictwo Maryi i Świętych
Z sugestii Chrystusa poprzez św. Faustynę
Pouczenia Jezusa o zachowaniu w obliczu ataków Złego
Dar Trybunału Miłosierdzia
W obliczu wieczności


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Jan Paweł II otoczony obejmującymi go dziećmi
Ryc.2. Groźne zwały dymu wydobywające się z czynnego
wulkanu

Ryc.3. Klasa gimnazjalna zebrana przy ich pani-nauczycielce
z dzieckiem)

Ryc.4. Dziewczynka na klęczniku przed swą Pierwszą Komunią
świętą

Ryc.5. Pies przy Małym Dziecku: można się wzajemnie bawić?
Ryc.6. Dwie wesołe dorastające koleżanki-panienki
Ryc.7. Wielka miłość wśród dwojga dzieci-marynarzy
Ryc.8. Z tą chwilą jesteśmy małżeństwem-sakramentem
Ryc.9. Piękny widok ośnieżonych drzew w blasku słońca
Ryc.10. Ci dwoje przetrwali już niejedno: pozostają wierni
ślubowi