(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(12 kB)

8. Podsumowanie:
sakramentalność małżeństwa odczytana z Ef 5

(7,9 kB)

Wyżej podjęte rozważania ukazują, jak bardzo w małżeństwie przeżywanym według ‘nowości Ewangelii’, tzn. jako sakrament małżeństwa, rzeczywistość ‘pionu’ [Chrystus a Kościół = Jego Ciało Mistyczne i Oblubienica] nieustannie krzyżuje się z rzeczywistością ‘poziomu’ [odniesienia: mąż-żona].

Jest wykluczone, żeby św. Paweł mógł wymyślić przekazany adresatom obraz małżeństwa jako owoc swojej prywatnej wyobraźni. Paweł przedstawia Chrystusa w Jego trosce o swą Oblubienicę – Kościół. Chrystus według niego ‘karmi’ swą Oblubienicę: Kościół – Eucharystią, czyli swym Ciałem i swoją Krwią. Dotyczyłoby to zatem rzeczywistości ‘pionu’.
– Według Pawła, taki sposób odnoszenia się Chrystusa do swojej Oblubienicy-Kościoła ma być wzorem dla układania wzajemnych kontaktów rzeczywistości małżeńskiej ‘w poziomie’, tj. obowiązków męża w stosunku do żony. On bowiem jest jej ‘głową’ – w analogii do Chrystusa, który jest ‘Głową’ Kościoła.

Gdyby to, co Paweł napisał w omawianym fragmencie Ef 5,21-33, miało być jego osobistym wymysłem, a on by go umieścił w swym Liście Apostolskim, który – jak przyjmujemy wiarą Bożą – powstał pod tchnieniem Ducha Świętego, tak iż tworząca się w pierwotnym Kościele Praktyka Apostolska podawałaby ten Pawłowy, czysto ‘prywatny’ wymysł jako Słowo Boże (por. 1 Tes 2,13), dopuściłby się on niesłychanego sprzeniewierzenia otrzymanemu charyzmatowi Apostoła i Pisarza biblijnego. Oznaczałoby to, że będąc Apostołem i konsekwentnie autorem Słowa-Bożego-Pisanego, wypaczyłby zupełnie Prawdę objawienia. Podałby mocą Prawdy objawienia jako Słowo Boże coś, co Słowem Bożym żadną miarą by nie było.

Trzeba sobie jednak natychmiast uświadomić, że do czegoś podobnego ani Jezus Chrystus – jedyny Właściciel Kościoła i Słowa Bożego, ani Duch Święty, dopuścić by nie mógł. Pismo święte „uczyłoby” (zob. DV 11d) w takim przypadku z gwarancją Prawdy objawienia o małżeństwie coś, co Prawdą objawienia w żadnym wypadku by nie było. Bóg byłby wówczas sprzeczny sam ze sobą. To zaś jest z góry niemożliwe.

Pozostaje zatem przyjąć, że chociażby na podstawie elementów, jakie zdołaliśmy wydobyć z analizowanego fragmentu Ef 5,21-33 – nie można nie uznać faktu, iż świadoma, dobrowolnie sobie wzajemnie wyrażona zgoda małżeńska mężczyzny i kobiety na nierozerwalną, dozgonnie wierną miłość, nie jest samym tylko aktem liczącym się wobec władz cywilnych jako zawarcie kontraktu małżeńskiego. Małżeństwo jest w porządku samego stworzenia, a tym bardziej w porządku dzieła odkupienia dokonanego przez Syna Bożego Jezusa Chrystusa, jednym z istotnych sakramentów Kościoła.

Znakiem ‘widzialnym’ tegoż sakramentu jest osoba tego określonego mężczyzny i tej określonej kobiety w całej swej męskości i kobiecości. Ci dwoje stają się z chwilą wyrażenia sobie zgody małżeńskiej – sakramentem małżeństwa, będąc dla siebie nawzajem jednocześnie jego szafarzami. Kapłan jest jedynie urzędowym Bożym świadkiem, nieodzownym do ważności zawieranego małżeństwa.

Małżeństwo zostało pierwotnie ustanowione przez Stworzyciela już w dniu stworzenia. Stało się ono wtedy szczególnym wyrazem pra-sakramentu stworzenia. Przez Jezusa Chrystusa zostało małżeństwo w Jego Odkupieńczej Ofierze na Krzyżu wyniesione do poziomu ‘nowości Ewangelii’, wchodząc w skład sakramentu odkupienia.

Jako jeden z szczególnych wyrazów sakramentu odkupienia staje się małżeństwo samo przez się, mocą swego zaistnienia, niewyczerpanym źródłem dla otrzymywania i upraszania wszelkich skarbów odkupienia. Łaski te są dostosowane do charakteru wszelkich działań, jakie wchodzą w zakres przeżywania komunii życia i miłości w małżeństwie i rodzinie, która z niego powstaje.

(8,3 kB)

D.   PRZEŻYWANIE WZAJEMNEJ BLISKOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ
JAKO SAKRAMENTU

(7,9 kB)

1. Chrystus w swym poślubieniu
rodziny człowieczej

(4,4 kB)

a. Sens niniejszego paragrafu

Na zakończenie niniejszej części VI, osnutej wokół żmudnie podejmowanych dociekań na temat małżeństwa jako sakramentu, wypada poświęcić odcinek zakończeniowy bardziej praktycznemu zastosowaniu wniosków, które zdają się wypływać przede wszystkim z ostatnich rozważań na podstawie wypowiedzi Nowego Testamentu.

(9.6 kB)
W czasie uroczystości pogrzebowych Jana Pawła II, gdy silny, porywisty wiatr zamknął w końcu księgę Pisma świętego, homilię pogrzebową wygłaszał kard. Josef Ratzinger. Homilię przerywały parokrotnie gromkie brawa, szczególnie gdy kard. Ratzinger wypowiedział łamiącym się głosem słowa: MOŻEMY być PEWNI, że Nasz Ukochany PAPIEŻ stoi teraz w OKNIE DOMU Ojca, patrzy na nas i nam BŁOGOSŁAWI. - Słowa te zostały przyjęte - zapewne jako wyrazisty znak ZMYSŁU WIARY, jako jednoznaczne potwierdzenie świętości zmarłego Papieża. Rozległo się długie, donośnie skandowane: SANTO SÚBITO, tzn. czcimy Jana Pawła II jako ŚWIĘTEGO OD ZARAZ. Pojawiły się duże transparenty z tymi właśnie słowami.

Same z kolei te ‘bardziej praktyczne’ zastosowania chcielibyśmy zawężyć do przeżywania przede wszystkim wzajemnej bliskości w małżeństwie w sposób odpowiadający „Wielkiej tajemnicy – w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła” (Ef 5,32). Małżeństwo jest bowiem tym samym – zarówno już to pierwotne jako wyraz pra-sakramentu stworzenia (przynajmniej w znaczeniu zapowiedzi małżeństwa według nowości Ewangelicznej), jak tym bardziej małżeństwo „pełni czasu” (Ga 4,4), jaka nastała od chwili, gdy Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej: Syn-Słowo, stał się „Ciałem i rozbił namiot między nami” (por. J 1,14) – jednym z zasadniczych sakramentów Kościoła epoki Nowego i Wiecznego Przymierza.

Jest Wolą Boga jako Stworzyciela – i Odkupiciela, żeby małżeństwo w przypadku osób ochrzczonych przez sam fakt swego zaistnienia, tj. z chwilą wyrażenia sobie wzajemnie zgody małżeńskiej, zostało podniesione do poziomu dzieła odkupienia i stało się jednym z siedmiu sakramentów Kościoła. Przekonanie tradycji dogmatycznej Kościoła na ten temat i wyraz wiary uczniów Chrystusa ujął zwięźle Jan Paweł II w swym ‘Familiaris Consortio’ (1981 r.):

„Przyjmując i rozważając wiernie Słowo Boże, Kościół uroczyście nauczał i naucza,
że małżeństwo między ochrzczonymi jest jednym z siedmiu sakramentów Nowego Przymierza” (FC 13; zob. KPK, kan. 1055, § 1n; KKK 1601.1617).

Mocą swego zaistnienia czyni ono w świecie widzialno-eksperymentalnym – widzialną tę rzeczywistość, która z istoty swej jest nie-widzialna: Boże odniesienia oblubieńcze, a nawet odkupieńcze – w stosunku do Kościoła, a dokładniej: względem każdego człowieka: mężczyzny i kobiety.
– Małżeństwo jest całe święte i uświęcające, bo wyniesione do rzędu jednego z sakramentów Kościoła Chrystusowego, które same przez się stają się skutecznym narzędziem, mocą którego Jezus Chrystus obdarza łaskami dokonanego Odkupienia w zakresie wyznaczonym charakterem danego sakramentu.

Wzajemna tęsknota i obopólna miłość męża i żony ma przybliżyć im samym oraz całemu Kościołowi i światu, jak tym bardziej Bóg ‘całym sobą’ tęskni za ‘dwoje-jednym-ciałem’: swym Bożym ‘jedno’ z małżonkami – oraz każdym z osobna mężczyzną i kobietą, wezwanymi przed założeniem świata do świętości i nieskalaności w Synu Bożym Jezusie Chrystusie (por. Ef 1,4).
– Stąd też małżeństwo nie może nie być jednym z całkiem podstawowych sakramentów Kościoła Chrystusowego: jako bardzo szczególny wyraz samego w ogóle sakramentu odkupienia. Taki skarbiec pozostawił Chrystus swojemu Kościołowi, zwierzając mu jego zarządzanie.

Niektórzy małżonkowie będą być może wdzięczni za garść naprowadzeń rozważaniowych, które by w pewnej mierze skonkretyzowały zobowiązujące przemyślenia przedstawione w poprzednich paragrafach.
– Jak wspomniano, nie będziemy tu rozpatrywali zastosowań wniosków o małżeństwie jako sakramencie w odniesieniu do wielorakich zakresów, jakie niesie z sobą życie w małżeństwie i rodzinie, jak np. do wychowania dzieci, małżeństwa i rodziny jako Kościoła Domowego itd. Skoncentrujemy się raczej na samej w sobie małżeńskiej bliskości, w tym w bardzo szczególny sposób na przeżywaniu zjednoczenia małżeńskiego, biblijnego „dwoje-jednym-ciałem” – w sposób bliski tych wielkich tajemnic wiary, jakim mogliśmy się przyjrzeć.
Nieuniknione będą swoiste powtórzenia. Są one jednak uzasadnione faktem, że obracamy się wciąż w tym samym kręgu tajemnic wiary ściśle związanych z odkupieniem małżeństwa.

(4,4 kB)

b. Jeszcze raz język zjednoczenia małżeńskiego jako ilustracja

W poprzednich rozdziałach dane nam było przyjrzeć się z bliższa wielorakim wypowiedziom Słowa-Bożego-Pisanego nie tylko Nowego, ale już i Starego Testamentu [czyli okresu dopiero przejściowego Przymierza, jakie Bóg od początku ofiarował Człowiekowi: mężczyźnie i kobiecie], z których przekonywaliśmy się ku wielkiemu zdumieniu o wynurzeniach autentycznej miłości – miłości oblubieńczej, jaką Bóg od początku żywił do człowieka jako tego „jedynego na ziemi stworzenia, którego ... chciał dla niego samego” (GS 24).

Ponieważ nie chodzi tu o jedynie sporadyczne tego rodzaju wypowiedzi, które mogłyby być rozumiane jako emocjonalnie piękne i rzewne przenośnie, lecz o nasilające się i coraz bardziej jednoznaczne Boże niejako ‘oświadczenia’, w których nie krępuje się On mówić o sobie wręcz jako o „Małżonku” – Izraela, poczytywanego jako Jego „Oblubienica”, trzeba odłożyć rodzące się skrupuły, iż biorąc te wyrażenia dosłownie, urazilibyśmy Bożą transcendencję.

Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że obracamy się w języku śmiałych, niezwykle daleko posuniętych antropomorfizmów i antropopatyzmów, o czym już niejednokrotnie była mowa (zob. wyż.: Antropomorfizm-antropopatyzm). Przytaczaliśmy już też parokrotnie kompetentną, precyzyjnie sformułowaną wypowiedź Jana Pawła II na temat sposobu wyrażania się Pisma świętego o Bożej Miłości do człowieka – jakoby to była ‘miłość’ przeżywana przez Boga ‘po ludzku’:

„... Jeśli miłość Boga do człowieka, do Ludu Wybranego, Izraela, jest przedstawiana przez proroków jako miłość oblubieńca do oblubienicy, to taka analogia wyraża ‘oblubieńczą’ jakość i Boski, a nie ludzki charakter miłości Bożej: ‘Małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel [...] nazywają Go Bogiem całej ziemi’  [Iz 54,5].
– To samo odnosi się również do oblubieńczej miłości Chrystusa Odkupiciela: Tak ‘Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał’ [J 3,16].
– Chodzi więc o miłość Bożą wyrażoną poprzez odkupienie, którego dokonał Chrystus. Według Listu Pawłowego miłość ta jest ‘podobna’ do oblubieńczej miłości ludzkich małżonków, ale oczywiście nie jest z nią ‘zrównana’. Analogia bowiem wskazuje na podobieństwo, przy zachowaniu odpowiedniego ‘marginesu’ niepodobieństwa” (MuD 25).

Widzieliśmy w obfitości, że Słowo-Boże-Pisane Nowego Testamentu nie tylko podejmuje ten sam wątek teologiczno-biblijny o Bożej oblubieńczej miłości do człowieka, lecz zdecydowanie go rozwija.
– Zasadniczym nowym akcentem orędzia Nowego Testamentu jest to, że Trójjedyny zbliża się do swego Ludu jako swej Mistycznej Oblubienicy – w Osobie Jezusa Chrystusa.

Nowy Testament precyzuje jednocześnie chwilę i sposób, w jaki Jezus Chrystus, Syn Ojca Niebieskiego, ale i rzeczywisty Syn swej dziewiczej matki Maryi, poślubił Lud Nowego i Wiecznego Przymierza, tj. Kościół, a w nim każdego z osobna człowieka: mężczyznę i kobietę. Stało się to w jeden sposób: w Jego ofierze na krzyżu.

Jak poprzednio wielokrotnie podkreślano, Chrystus jest Oblubieńcem w jeden tylko sposób: jako Oblubieniec-z-Krzyża (MuD 26). Tutaj zrealizował się w Bożej i ludzkiej pełni najgłębszy sens zaślubin: sam Bóg darowuje się człowiekowi w Jezusie Chrystusie w swej Bożo-Ludzkiej całkowitości. Powoduje się zaś jedynym motywem: czyni to z odkupieńczej – i oblubieńczej miłości dla swego żywego Obrazu – mężczyzny i kobiety.

Przedstawione tu oblubieńczo-małżeńskie przymioty Bożej miłości do Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa, a w nim do każdego poszczególnego człowieka, nie są czymś wymyślonym. Mogliśmy się przekonać, iż sam również Jezus Chrystus nie waha się przedstawić siebie jako Oblubieńca – swej Oblubienicy: Ludu Bożego. Czynił to zarówno wprost, jak i pośrednio, np. wtedy gdy mówił o uczcie weselnej, jaką król, tj. Jego Ojciec, zgotował Synowi.

Trudno nam było z kolei nie popaść w zdumienie, gdy słyszeliśmy słowa powtarzających się świadectw, jakie składał prorok Pokuty Jan Chrzciciel o swoim dostojnym krewnym. Przedstawiał Go jako oblubieńca, a swoją rolę określał skromnie jako „przyjaciela oblubieńca, który wsłuchuje się z radością w głos oblubieńca”.
– To samo potwierdzali w końcu Apostołowie, szczególnie umiłowany uczeń Chrystusa Jan Ewangelista, a tym bardziej Apostoł Narodów Paweł. Nie mogliby oni wymyślić oblubieńczości ich Pana – Jezusa Chrystusa, gdyby to nie pochodziło z Bożego Objawienia.

Zarówno zaś sam Chrystus, jak Jan Chrzciciel i wymienieni Apostołowie, podkreślali niezwykle jednoznacznie związek oblubieńczości Chrystusa z ofiarowaniem Baranka. Odwoływali się w tym wypadku do doskonale wszystkim znanego języka symbolicznego szeregu proroctw mesjańskich, zwłaszcza tych zawartych w Izajaszowych Pieśniach o ‘Słudze Jahwéh’.

Z tego względu nigdy nie było wątpliwości, o jaką by tu mogło chodzić ‘oblubieńczość’. Nikt nigdy nie miał wątpliwości co do dziewiczości Jezusa i Jego dziewiczego stylu życia. Jezus Chrystus – sam będąc synem swojej dziewiczej matki, był i pozostał dziewiczy.

Od początku było jasne, że poślubia On w swej Bożo-Ludzkiej dziewiczości Córę-Dziewicę, Izraela Nowego i Wiecznego Przymierza. Nie jakoby ona była godną zaszczytu stania się Oblubienicą „Baranka bez skazy”. Dotąd była ona przecież chronicznie cała skalana grzechami. Plamiły ją one od zarania istnienia rodziny człowieczej w raju.

Jezus Chrystus, jej Boski Oblubieniec i Głowa Kościoła, swego Mistycznego Ciała, po to podjął się daru całkowitości swego życia na krzyżu, by ta Jego – dotąd cała grzechem zmazana Oblubienica, stała się dopiero „chwalebną, nie mającą skazy czy zmarszczki ..., lecz aby była święta i nieskalana” (por. Ef 5,27).
– Stanie się to w wyniku sakramentu Chrztu świętego i innych świętych sakramentów, jakie jej Oblubieniec-z-krzyża podaruje mocą dokonanego odkupienia w Krwi własnej przelanej na ołtarzu Krzyża. Wtedy dopiero ta Jego, Oblubienica, będzie mogła opłukać i wybielić swoje „szaty we krwi Baranka” (por. Ap 7,14; 22,14). Tak dopiero Jezus Chrystus „osobiście stawi przed sobą Kościół jako ... święty i nieskalany ...” (Ef 5,27).

W pewnej chwili Apostoł Narodów przystąpił do przedstawienia tak właśnie, z Bożego objawienia zrozumianej wizji „Wielkiej tajemnicy” (Ef 5,32) miłości Chrystusa do swej Oblubienicy-Kościoła. Widział ją całą poprzez pryzmat Krzyża, na którym Chrystus wydał siebie dla Kościoła (Ef 1,7; 5,23.25.32).

Jednocześnie zaś był on sobie świadom, że Jezus Chrystus kierował się w tym ‘wydaniu’ swego Ciała i ‘przelaniu’ swej krwi bezinteresowną miłością. Ta zaś była wyrazem tego, że sam Bóg Trójjedyny jest w Nim w stosunku do rodziny człowieczej „bogaty w Miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował ...” (Ef 2,4).

Gdy więc Paweł miał przedstawić tajemnicę tej Bożo-Ludzkiej miłości, nie znalazł innego, lepszego języka obrazowego, jak odwołania się do zjednoczenia, jakie się dokonuje w małżeńskim ‘dwoje-jednym-ciałem’. W wyborze tego języka: oblubieńczo-rodzicielskiej miłości między mężem a żoną, nie mógł Paweł nie znajdować się pod łagodnym prowadzeniem Ducha Świętego, z którego inspiracji pisał. To tchnienie Ducha Prawdy objawienia nie odbierało Pawłowi wolnego myślenia i chcenia. A przecież wiodło przepotężnie skutecznie do tego, że cały proces myślenia i tworzenia Listu jako Słowa-Bożego-Pisanego ukazał dokładnie to, co zamierzał sam Duch Święty, który:

„... doprowadzi was do całej Prawdy.
Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy,
i oznajmi wam rzeczy przyszłe ...” (J 16,13).

Tym samym kreśli Paweł w imieniu Chrystusa głębię tej komunii życia i miłości, do jakiej wzywa swoje dzieci, powołane do małżeństwa, sam Stworzyciel i Odkupiciel – począwszy od tego małżeństwa, w którym koncentrował się pra-sakrament stworzenia. Tym bardziej dotyczy to rzeczywistości „pełni czasu” (Ga 4,4), kiedy to sposób oddawania się Chrystusa swojej Małżonce: Kościołowi, a w nim każdemu z osobna Człowiekowi, staje się nieodstępnie zobowiązującym wzorem dla małżeństwa w wizji ‘nowości Ewangelii’.

Małżeństwo ustanowione jako rzeczywistość nierozerwalna i bezwzględnie wierna wraz z zaistnieniem świata i człowieka, zostaje wraz z przyjściem Boga na ziemię podniesione do godności jednego z największych sakramentów Kościoła. Tym samym staje się ono stałym narzędziem otrzymywania łask właściwych rzeczywistości małżeńskiej i rodzinnej.

Niezależnie od tego, iż małżeństwo jako sakrament staje się narzędziem dostępowania łask odkupienia, ci dwoje zostają wraz z zawarciem przymierza małżeńskiego powołani do szczególnie wymownego i po ludzku spontanicznie zrozumiałego uwidzialnienia rzeczywistości nie-widzialnej, jaką jest „Wielka Tajemnica – w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (por. Ef 5,32).
– Stąd nie słabnące wezwanie małżonków do wytrwałego wzorowania swoich odniesień podejmowanych ‘w poziomie’ na tej zdumiewającej rzeczywistości, jakiej nie wolno im tracić z widnokręgu, a która dokonuje się nieustannie ‘w pionie’ : Bóg a człowiek.

Nie da się tego osiągnąć i wprowadzać w życie na co dzień inaczej, jak przez przeżywanie całej rzeczywistości małżeńskiej z nie słabnącą wiarą i miłością-ufnością, pokładaną w miłosiernym Odkupicielu, który w Duchu Świętym swoim zwraca ich serca wytrwale „w górę” (Kol 3,1n), tj. ku owemu pionowi, gdzie nieustannie jawi się do kontemplacji w najgłębszym rozmodleniu i czci adoracji Oblicze Chrystusa, który „... umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1).

(4,4 kB)

c. Dwa ‘bieguny’
krzyżujących się belek krzyża

W ten sposób stajemy w obliczu depozytu wiary apostolskiej w odniesieniu do małżeństwa ustanowionego przez Chrystusa jako jeden z sakramentów Jego Kościoła. Boża wizja rzeczywistości, której na imię: małżeństwo – jest taka a nie inna dlatego, że ci dwoje: mąż i żona, są mocą sakramentu wezwani do miłowania siebie wzajemnie Tak Jak umiłował Chrystus, który siebie wydał na Krzyżu. Stało się to dlatego, że umiłował nieodwołalnie wiernie – zarówno Ojca i Jego zamysł: zbawienia człowieka przez Krzyż Odkupienia, jak i swych ludzkich braci i siostry (por. Ef 5,21.25).

(6.1 kB)
Oto zestawienie dotyczące papieskich podróży, audiencji i wydanych dzieł. W pierwszą podróż papież pojechał do Republiki Dominikańskiej, Meksyku i na Wyspy Bahama w styczniu 1979 r. Ogółem papież odwiedził jedno- lub wielokrotnie - 132 kraje oraz około 900 miejscowości, niektóre kilkakrotnie. W podróżach spędził 586 dni. W sumie poza Włochami przebywał około 7 proc. czasu trwania pontyfikatu. Podczas wszystkich podróży zagranicznych przebył ponad 1 650 900 km, co odpowiada ponad 30-krotnemu okrążeniu ziemi wokół równika i trzykrotnej odległości między ziemią a księżycem.
– Polska jest krajem, który papież odwiedził najwięcej razy - dziewięć razy. Siedem razy odwiedził USA, Francję - 6 razy, Meksyk i Hiszpanię - po 5 razy. W czasie podróży zagranicznych Jan Paweł II wygłosił ponad 2400 przemówień. Najdalszą była 32. podróż zagraniczna: na Daleki Wschód i do Oceanii (18.XI.-1.XII.1986 r.), w czasie której papież przebył 48.974 km. Drugą pod względem przebytej odległości była 44. pielgrzymka: do Korei Południowej, Indonezji i Mauritiusa (6-16.X.1989 r.). Podróż na Daleki Wschód i do Oceanii była też najdłuższą, trwała - 13 dni, 6 godzin i 15 minut. Na drugim miejscu pod tym względem znajduje się pielgrzymka do Ameryki Południowej (31.III.-13.IV.1987 r.), która trwała 13 dni i 4 godziny. Na trzecim - siódma podróż do Polski: 12 dni, 11 godzin i 45 minut (źródło: Karol Rajewski: http://www.rajewski.republika.pl/podstrony/popiez.htm ).

Przed nami rysuje się zatem ponownie krzyż z jego dwiema belkami: poziomą – i pionową. Obie łączą dwa odpowiadające sobie bieguny. Nawiązywaliśmy do tego znaku już wielokrotnie (zob. grafikę: Oblubieńcza Miłość Boga – a małżonków).

(0,2 kB)  Belka pozioma przedstawia dwa bieguny każdego małżeństwa: osobę męża – i osobę żony. Żadne z nich nie żyje samo dla siebie. Mimo odrębności osobowej – ci dwoje stanowią nierozdzielne jedno. Jak właśnie ta pozioma belka, której nie będzie, jeśliby nie było jej prawej i lewej strony: bieguna prawego i lewego, wschodniego i zachodniego.

(0,2 kB)  Belka pionowa przedstawia krzyżujące się z tamtymi inne dwa bieguny: z jednej strony biegun górny [niejako północ], w tym wypadku Bóg, a z drugiej biegun dolny [niejako południe]: żywy Obraz tegoż Boga – człowiek-mężczyzna i człowiek-kobieta w ich wzajemnym zdaniu się na siebie i życiu-‘dla’ siebie w przypadku komunii małżeńskiej.

Omawiany pion jest mocno zatknięty w rzeczywistości ziemskiej. Łączy on niebo i ziemię: Boga i człowieka, a całkiem szczególnie dwoje ludzi związanych przymierzem małżeństwa. Niemożliwe jest istnienie bieguna mocno tkwiącego w ziemi – bez żywotnego i nierozdzielnie z nim związanego bieguna nieba: BogaTrójjedynego. Z tym tylko, że Bóg jedyny, choć istniejący w Trzech Bożych Osobach, wychodzi naprzeciw swego żywego Obrazu: mężczyzny i kobiety – w Osobie Jezusa Chrystusa, który jest Synem Bożym i jednocześnie rzeczywistym Synem Maryi.

Posługujemy się symboliczno-obrazowym sposobem mówienia. Niemniej ta obrazowość wyraża głębię Bożych – nie tylko stworzycielskich, ale oblubieńczych odniesień do człowieka-mężczyzny i człowieka-kobiety.
Bóg niejako nie potrafi żyć bez człowieka! Kocha go – i nieustannie tęskni za nim. I nigdy się nie wycofuje z ofiarowanej mu komunii miłości i życia.
Nie na darmo mówi księga Przysłów, gdzie Boża Mądrość – a z perspektywy pełni czasów: Syn Boży, w pewnej chwili przedstawia siebie jakoby ‘bawiąca się’ Mistrzyni przy Bogu stwarzającym:

„... Ja byłam przy Nim Mistrzynią –
rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim,
igrając na okręgu ziemi,
znajdując radość przy synach Ludzkich” (Prz 8,31n).

Tym jest niejako ta belka pionowa krzyża: biegun nieba – i biegun ziemi: człowiek w swej męskości i kobiecości. Nie będzie bieguna tkwiącego w ziemi, jeśli wpierw nie będzie bieguna wychodzącego z nieba i dotykającego nieba: Boga.
– Stamtąd wychodzi inicjatywa miłości. Jest nią Bóg, który wychodzi do rodziny człowieczej z propozycją związania się z nią przymierzem.
– A ‘przymierze’ to ... małżeństwo. Bóg ofiaruje człowiekowi komunię: uczestnictwo w swym własnym życiu i swej własnej miłości – „odtąd i na zawsze” (Iz 59,21). Bieguny o których tu mowa: ten z nieba i ten zatknięty w ziemię, przyciągają się wzajemnie: wyrywają się ku sobie wzajemnie.

Całkiem zaś szczególnym kondensatem bieguna przedstawiającego człowieka-mężczyznę i człowieka-kobietę stanowi każde małżeństwo. Gdyby je wyjaśnić przy pomocy belki poziomej na obrazie krzyża, można by powiedzieć, że w przypadku zaistniałej prawdziwej miłości między mężem a żoną, jedno nie potrafi żyć bez drugiego. Oboje tęsknią za sobą. Gdy okoliczności zmuszą do dłuższego rozstania, jedno niemal usycha bez drugiego. Bieguny się wzajemnie przyciągają i bez siebie ... obumierają.

Jeśli taka jest dynamika komunii życia i miłości między mężem a żoną, to czyż nie jest to jedynie słabym, zdalnym echem wprost żywiołowej i nieutulonej ‘tęsknoty’ Stworzyciela za komunią życia i miłości z tym „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał ‘dla niego samego’ ...” (GS 24), tj. swym żywym Obrazem: mężczyzną i kobietą? I czyż ta Boża ‘tęsknota’ za „przybranymi synami – przez Jezusa Chrystusa” (Ef 1,5) – nie jest swoistą, przez Boga zamierzoną, a nawet proponowaną analogią tej rzeczywistości, jaką winni tworzyć w małżeńskim objęciu mąż i żona, którzy są przez Boga wezwani do stanowienia małżeńskiego ‘dwoje-jednym-ciałem’?

(4,4 kB)

d. Wierny miłości
w walce o życie wieczne umiłowanej

Miłość autentyczna – tak jak ją pojmuje i czynem wyraża Bóg, cechuje się dynamizmem na wskroś od-środkowym. O miłości w Bożym stylu miłowania można mówić dopiero wtedy, gdy osoba [a nie samo ‘ciało’] staje się całkowitym, bezinteresownym darem-‘dla’ innej osoby: Boga– lub człowieka.

Tę samą rzeczywistość można wyrazić również z innym wyakcentowaniem miłości w Bożym stylu jej pojmowania. Mianowicie miłość polega na tym, żeby całkowicie żyć-‘dla’ osoby kogoś umiłowanego (MD 10; EV 51.81nn.92). Żyć oczywiście dla jej rzeczywistego dobra, widzianego w perspektywie spraw definitywnych. Dobro to jest czymś tak wielkim, że dla zapewnienia go osobie tego umiłowanego – osoba miłująca kładzie na szalę każdą cenę. Jeśliby się nie dało inaczej, składa w darze miłości swoje własne życie.

Z tego względu Syn Boży Jezus Chrystus będzie trwał w miłowaniu swej Oblubienicy również wtedy, gdy ta – Jego zabiegi o wzajemność systematycznie odtrąca, wystawiając tym samym samą siebie na najwyższe, nieuniknione zagrożenie: utratę życia – wiecznego. Zaślepiona w swym zacietrzewieniu, jakie jej zaszczepił Zły, nie widzi swego śmiertelnego zagrożenia, względnie dokładniej: nie chce jego dostrzegać.
– Widzi je zaś z całą ostrością swego widzenia, które przenika „serca i nerki” (Ps 7,10; 26 [25],2; 139 [138],13; Jr 17,10; Ap 2,23; itd.) – Boży Oblubieniec, jej Stworzyciel i Odkupiciel. On zaś raz danego słowa: „Ty Moja, Umiłowana!” – ponad wątpliwość nawet wtedy ... nie wycofa.

Ten właśnie aspekt Bożych odniesień do człowieka, żywego Obrazu Boga, podkreślaliśmy w dotychczasowych rozważaniach wielokrotnie, szczególniej przy omawianiu rzeczywistości grzechu (zob. wyż. np. część II, rozdz. 6; część IV, rozdz. 2; część V, rozdz. 2). W swej najbardziej dramatycznej istocie jest przecież grzech aroganckim, Bożej miłości w twarz rzuconym ‘nie’: „Nie życzę sobie, byś Ty, Boże, we mnie był – i mnie miłował” (por. wyż.: Nie chcę, Boże, żebyś we mnie był).
– Czy Bóg w odpowiedzi na tę postawę swojej ... okrutnie niegodnej, cudzołóstwem z szatanem skalanej Oblubienicy, odwróci się od niej definitywnie i ją zostawi własnemu losowi: obranej przez nią zguby ... wiecznej?

Przypatrywanie się niejako z boku usilnej walce Bożego Oblubieńca o życie ostateczne: wieczne – człowieka zaproszonego do godności Bożej Oblubienicy, wykazuje trudny do zrozumienia fakt, że zaślepiona przez szatana, odwiecznego uwodziciela człowieka, wydaje ona ... Syna Człowieczego Jezusa Chrystusa, jej Bożego Oblubieńca – na śmierć.
– Zionie w tej chwili nieprawdopodobną nienawiścią do Niego! Raz po raz staje się oczywiste, że jej działania zmierzają zdecydowanie do tego, żeby Jego ... zabić. Chyba tylko dlatego, że On ją ... nieustępliwie miłuje!

Przy tym wszystkim zaś skazuje swego Bożego Oblubieńca na śmierć maksymalnie okrutną: przez ukrzyżowanie – po uprzednim upodleniu Go i wyżyciu się na Nim w sadystycznych torturach. Ukrzyżowanie dawcy życia, Stworzyciela nieba i ziemi, który w swej Bożej pokorze ukochał Oblubieńczą miłością mężczyznę i kobietę, swój żywy Obraz – jako tę swoją, Oblubienicę, jest „największym grzechem”, jakiego człowiek mógł się kiedykolwiek dopuścić (Dz 3,14n; DeV 31).

A przecież Jezus Chrystus, Boży Oblubieniec swego Ludu, nie byłby sobą, gdyby w tym dramatycznym zmaganiu się dobra ze złem, odwiecznej miłości ze zdradzającym tę miłość, kuszonym przez odwiecznego kusiciela Bożym Obrazem na ziemi – swoją miłość ... wycofał.
– Odkupiciel i Boży Oblubieniec mężczyzny i kobiety w jednej osobie wie z całą jasnością Bożego widzenia, o jaką tu chodzi stawkę. Trójjedyny zaproponował uczestnictwo w swej miłości i w swym życiu swemu żywemu Obrazowi wobec kosmosu od prapoczątku stworzenia. Chodzi nie tylko o wygranie życia – wiecznego, lecz o spełnienie siebie w swym człowieczeństwie – w nagrodę za podjęcie Bożego zaproszenia do Oblubieńczej komunii z Odkupicielem-z-Krzyża.

Toteż w swym skazaniu na śmierć i ponoszonych przerażających i hańbiących torturach – Syn Człowieczy i Oblubieniec ludzkiej rodziny będzie w swej najgłębiej zranionej, ale tym bardziej kochającej miłości usprawiedliwiał przed Ojcem swą nieludzką, przez Złego opętaną Oblubienicę: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią ...!” (Łk 23,34).

Miłość ziemska, nawet i ta między małżonkami, nietrudno się załamuje. Może łatwo zawieść, gdy stanie w obliczu ogniowej próby na jej jakość.
Inaczej jest z miłością u Trójjedynego. Jego miłość miłuje nieustępliwie wiernie. Takim jest Boży Oblubieniec-z-krzyża, Jezus Chrystus.
– Gdy Bóg raz powie: „Kocham”, to naprawdę ... kocha. I swojego: „kocham ...” na pewno nigdy nie wycofa. Wszelkie ‘kryzysy’ odniesień w pionie: Oblubieńcza miłość Boga – a do przyjęcia jej zaproszona miłość człowieka, będą się rozgrywały zawsze tylko po stronie człowieka.

Boża miłość jest wciąż „potężniejsza niż grzech i śmierć”. Jest też potężniejsza niż ... Szatan: ten Zły. On zaś uintensywnia do maksimum swe wysiłki, pełne nienawiści do Bożej miłości. Zazdrości też i nienawidzi otwartej dla człowieka perspektywy wiecznego szczęścia, jakie dla mężczyzny i kobiety: swej mistycznej Oblubienicy, przygotował Bóg.

Szatan z całą pewnością ‘nie śpi’. Jest on sobie doskonale świadom, że „mało ma czasu” (Ap 12,12). Toteż dąży do jednego: by ludzką Oblubienicę Boga za wszelką cenę oszukać-obałamucić.
– W swej przewrotności wmawia jej, że Boży Oblubieniec to jej najgorszy osobisty wróg (por. DeV 38.56). Jej obowiązkiem ‘chwili’ jest stanąć z Nim do walki wręcz – i wydrzeć Mu władzę decydowania o dobru i złu, a konsekwentnie: o śmierci a życiu.

Jeśliby się tego celu nie dało osiągnąć inaczej, pozostaje jedno wyjście: Jej Boży Oblubieniec musi być po prostu fizycznie zgładzony.
Trzeba zaś przyznać, że Zły odnosi w realizacji swych zamierzeń nieprawdopodobne, często spektakularne sukcesy ...!

Ale wtedy właśnie Boży Oblubieniec zaczyna walczyć – o życie wieczne swej i wówczas umiłowanej. Jezus Chrystus nie tylko nie wycofuje swych oblubieńczych zabiegów względem swej umiłowanej, przez Złego całkiem obałamuconej. Pozostaje niezłomnie tym, który „nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów” (Ap 1,5).
– Ku zdumieniu Oblubienicy skalanej grzechem cudzołóstwa: wiązaniem się ze Złym, ilekroć łamie przyrzeczoną wierność w realizowaniu przykazania miłości oraz przymierza zawartego z Bogiem – Boży Oblubieniec decyduje się w ‘szaleństwie’ swego tym większego zakochania w niej – na kaźń krzyżową (1 Kor 1,18.23).

Boży Oblubieniec niejako „wbrew nadziei” (por. Rz 4,18) – ufa, że ta Jego, niegodna, zrozumie, kto ją prawdziwie kocha i kto chce jej rzeczywistego dobra: On – Syn Boży, czy też Zły. Jezus Chrystus ufa, że motywem, który doprowadzi wiarołomną Oblubienicę do ocknięcia i skłoni ją do uwierzenia w Jego miłość, stanie się wylana za nią ... Jego Krew:

„Temu bowiem, co ze strony ludzi było największym grzechem,
w sercu Odkupiciela odpowiada ofiara największej miłości,
która przewyższa zło wszystkich grzechów człowieka” (DeV 31).

„... ażeby ... miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu w dziejach człowieka.
Ażeby zwyciężył ‘dar’ ...” (DeV 39).

Oto odpowiedź godna tego, który jest „... błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny, mający nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną” (1 Tm 6,15n). On też pierwszy realizuje wskazanie Słowa-Bożego-Pisanego:

„Nie daj się zwyciężyć Złu (= Złemu: osobowemu, szatanowi),
ale zło dobrem zwyciężaj” (= tym większą miłością; Rz 12,21; por. DiM 6 – koniec).

Chrystus stał się Oblubieńcem swej Mistycznej Oblubienicy – Kościoła nie inaczej i nie gdzie indziej, a w tajemnicy Krzyża-Ofiary-Przymierza. Tak iż przez tenże Krzyż:

„Znajdujemy się w samym centrum tajemnicy Paschalnej, która do końca objawia Oblubieńczą Miłość Boga.
Chrystus jest Oblubieńcem, bo ‘wydał samego siebie’:
Jego ciało zostało ‘wydane’, Jego Krew została ‘wylana’ ... W ten sposób ‘do końca ... umiłował’ ...
– Zawarty w ofierze Krzyża ‘bezinteresowny dar’ w sposób definitywny uwydatnia
znaczenie Oblubieńczej Miłości Boga. Chrystus jest Oblubieńcem Kościoła jako Odkupiciel świata ...” (MuD 26).

Wszystko to:

„... wyraża ‘oblubieńczą’ jakość
i Boski, a nie ludzki charakter miłości Bożej” (MD 25).

(4,4 kB)

e. W zastosowaniu
tego wzoru miłowania
do rzeczywistości ‘poziomu’

Wspominaliśmy już wielokrotnie, że samo w sobie wyrażanie się o Bożej i Chrystusowej ‘oblubieńczości’ jest śmiałym, ludzkim sposobem wyrażania się o odniesieniach w ‘pionie’ : Bóg a człowiek.
– Korzystamy przez cały czas z możliwości, jaką stwarza analogia bytu: zaprzeczamy wszystko, co z pojęciem ‘oblubieńczości’ kojarzy się negatywnego i czego absolutnie nie można odnieść do Boga; potęgujemy zaś i uwznioślamy aspekty dodatnie, zawarte w takim sposobie wyrażania się.

(6 kB)
Kolejny cud natury: piękna stworzonego przez Stworzyciela, który zechciał uradować oko CZŁOWIEKA, swego żywego OBRAZU wobec kosmosu. – Słowo Boże: „Błogosław, duszo moja, Pana, i całe moje wnętrze - święte Imię Jego. Błogosław, duszo moja, Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach. ON odpuszcza wszystkie twoje winy, ON leczy wszystkie twe niemoce. ON życie twoje wybawia od zguby, ON wieńczy cię łaską i zmiłowaniem” (Ps 103[102],1-4).

Nie możemy przede wszystkim zapominać, że Jezus Chrystus jest Oblubieńcem Kościoła i każdego z osobna człowieka nie w sensie cielesno-seksualnym, lecz w jeden jedyny sposób: poprzez całkowitość darowania siebie „... aż do końca” (J 13,1) na krzyżu. Tę konsekwencję miłości spełnił w konwulsjach swego umierania na krzyżu, przeżywanego z miłości do swojej umiłowanej, jako „...żarliwa modlitwa Jego męki” (DeV 40) – ku odzyskaniu Jej miłości do siebie.
– Ponowne podjęcie z Jej strony miłości „całym swoim sercem, ... całą swoją mocą ...” (Mk 12,30; Mt 22,37) do Jej Bożego-Oblubieńca-z-krzyża stanie się jednocześnie jedyną drogą do jej stania się w pełni ‘sobą’: osiągnięcia życia – wiecznego.

Mimo to wolno nam odnieść poprawnie do Bożej miłości względem człowieka – treść ludzkiego określenia: miłości oblubieńczej. Sugeruje to raz po raz samo przede wszystkim Pismo święte. A także sam On – Jezus Chrystus.

W męce Chrystusa doświadczamy na sposób eksperymentalny stylu Bożego miłowania: miłości w pełni oblubieńczej. Miłość ta spełnia się w darze, którego cena jest ostateczna: w darze własnego życia – za Kościół, swoje Ciało Mistyczne i Oblubienicę jednocześnie.
– Ponieważ zaś Jezus Chrystus nie posiada swej osoby ludzkiej, a zastąpiła ją w chwili Wcielenia Osoba Boża: Syna-Słowa, wartość Jego ofiary życia na krzyżu jest w najściślejszym słowa znaczeniu nieskończona, jak nieskończonym jest sam Bóg.

Jednym z świadectw, że już epoka Apostolska bez wahania zrozumiała ‘oblubieńczy’ charakter miłości Bożej objawionej w Jezusie Chrystusie i że tak właśnie należy nazwać miłość Chrystusa do Jego ludzkich braci i sióstr, posuniętą aż do „szaleństwa Krzyża” (1 Kor 1,18), są parokrotnie już przytaczane słowa świętego Pawła:

„Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością.
Poślubiłem was przecież jednemu Mężowi,
by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę ...” (2 Kor 11,2).

Jak zresztą widzieliśmy w poprzednich rozważaniach, jako ‘oblubieńca’ przedstawił siebie ówczesnemu Izraelowi i Kościołowi szereg razy sam Boży Syn, Jezus Chrystus. Zgodnie ze swym stylem: raczej jedynie pośredniego objawiania swojego Bóstwa i swej Bożej władzy, postąpił Jezus podobnie i w tych sytuacjach, mówiąc o sobie jako oblubieńcu pośrednio, a przecież niedwuznacznie.

Tak było chociażby przy sposobności, gdy Mu zarzucono, iż Jego uczniowie „nie poszczą”. Jezus wziął wtedy swych uczniów w obronę, ujawniając jednocześnie siebie jako oblubieńca (zob. wyż.: Jezus o sobie jako Oblubieńcu, i c.d.: Jezus o sobie jako Oblubieńcu Weselnym):

„Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki Pan Młody jest z nimi?
Ale przyjdzie czas, kiedy zabiorą im Pana Młodego,
wtedy będą pościć” (Mt 9,15; por. Mk 2,19n; Łk 5,34n).

Wspominaliśmy już też obszernie, że również Jan Chrzciciel, krewny Chrystusa, surowy kaznodzieja pokuty i nawrócenia, wyraził pod tchnieniem Ducha Świętego takie samo przekonanie wiary:

„Na to Jan [Chrzciciel] odrzekł:
‘Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba [= Boże objawienie!] ...
Ten kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem [= Chrystus!];
a przyjaciel oblubieńca [on: przyjaciel od spraw najintymniejszych wnętrza Pana Młodego],
który stoi i słucha go [oblubieńca], doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca.
Ta zaś moja radość doszła do szczytu.
Potrzeba, by ON wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,27-30).
(Zob. też wyż.: Jan Chrzciciel o swym dostojnym krewnym Jezusie. – c.d. zob.: Jezus: Mesjasz – Baranek – Oblubieniec)
.

Nic dziwnego, że Jan Paweł II zatytułował drugą, końcową część swego „Listu do Rodzin” tymi właśnie słowami samego Chrystusa-Oblubieńca: „Jest z wami Oblubieniec!” (LR 18-23; por. Mt 9,15).

Jeśli tu mówimy o ‘oblubieńczości’ miłości Boga, wyrażonej w ofierze życia Syna Bożego Jezusa Chrystusa na krzyżu, nie zapominamy ani przez moment o tym, co jako Słowo-Boże-Pisane przekazuje Apostoł Narodów w swym poprzednio omówionym kluczowym fragmencie o „tajemnicy ... Wielkiej – w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5,32).

Paweł przedstawia dar własnego życia ze strony Chrystusa jako wyraz Jego Bożo-Ludzkiej miłości względem Kościoła w analogii do małżeńskiego ‘dwoje-jednym-ciałem’. Wiemy już, jak te słowa należy rozumieć. Boża oblubieńczość wyrażona na kształt ‘dwoje-jednym-ciałem’ oznacza miłość Chrystusa do swej Mistycznej Oblubienicy w darowaniu siebie aż do ostateczności, by za tę cenę: swojej krwi (Ef 1,7), oblubienicę oczyścić z grzechów i sprawić, żeby była „święta i nieskalana” (Ef 5,27; 1,4).

Tą dopiero drogą staje się wciąż przez nas ukazywany ‘pion’: Bóg w odniesieniu miłości do człowieka, w tym wypadku w analogii do małżeńskiego dwoje-jednym-ciałem, wyznacznikiem dla tego wszystkiego, co łączyć winno i co przeżywać mają małżonkowie: mąż i żona, z chwilą gdy stają się przymierzem małżeńskim. Przymierze to podniósł Jezus Chrystus do godności ‘nowości Ewangelii’, czyniąc z niego, tj. z małżeństwa, znak sakramentalny swojego własnego przymierza z Kościołem-Oblubienicą.

Rozumiemy zatem, że jeśli nasze rozważania skupiają się w pierwszym rzędzie na charakterze miłości Chrystusa do Kościoła i każdego z osobna człowieka: mężczyzny i kobiety, w jego zarówno świętości, jak i przerażającej grzeszności, albo i zbrodniczości, styl tego Chrystusowego miłowania staje się jednym wielkim drogowskazem dla obopólnych odniesień między mężem a żoną.
– Skoro Jezus Chrystus nigdy nie odrzuci swej Oblubienicy, czekając w przypadku grzechu, nawet i tego najgorszego z możliwych, w niewyczerpanie cierpliwy sposób na jej skruchę serca i nawrócenie, staje się taki styl miłowania Odkupiciela i Oblubieńca-Kościoła-z-Krzyża tym bardziej drogowskazem dla kształtowania własnych obopólnych odniesień w małżeństwie i rodzinie.

Jezus Chrystus nigdy nie będzie zabiegał o korzyść własną. Nigdy Mu nie będzie chodziło o własny honor. Nie można nie dostrzec, że Syn Boży i Syn Człowieczy jednocześnie w najprawdziwszym słowa znaczeniu „nie przyszedł, aby Jemu służono, lecz żeby służyć – i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45).
– Jezus się nie użalał, że jest ‘zmęczony’, że należy Mu się wygodne mieszkanie, że jest godny tego, żeby Jemu przyniesiono i jedzenie i odzież i mieszkanie. Motywem, który był dla Niego nieustannie wiodącym, to miłość do Ojca – ale i do swych ludzkich braci i sióstr, których przyszedł odkupić.

Jeśli zatem którykolwiek mąż i którakolwiek żona pytają o wzorzec dla swych zachowań małżeńsko-rodzinnych, pozostaje dla nich żywotna wciąż ta jedna odpowiedź, tak jak ją sformułował Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice – z zastosowaniem jedynie do przeżywanej rzeczywistości w małżeństwie i rodzinie:

„I tutaj właśnie, Drodzy Bracia, a zarazem umiłowani Synowie i Córki, jedna narzuca się odpowiedź, zasadnicza i podstawowa. Jeden zwrot ducha, jeden kierunek umysłu, woli i serca: Ad Christum Redemptorem hominis, ad Christum Redemptorem mundi [kierunek umysłu, woli i serca: Do Chrystusa Odkupiciela Człowieka, do Chrystusa Odkupiciela świata].
– Ku Niemu kierujemy nasze spojrzenie powtarzając wyznanie św. Piotra:
Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz Słowa – Życia – wiecznego’ ...” (RH 7).

Dla Syna Bożego i Syna Człowieczego w jednej Osobie: Jezusa Chrystusa, podjęcie krzyża i oddanie na nim życia aż do ostatniej kropli swej Bożo-Ludzkiej krwi, i aż ostatniego tchnienia, w totalnym zawierzeniu miłości swego własnego Ojca, który po ludzku mówiąc Go opuścił (por. Łk 23,46) – w najmniejszej mierze nie było rzewną poezją.
– Nie miało ono również nic wspólnego z zaspokajaniem własnego samozadowolenia, czy też szukaniem przyjemności. Jezusowi by przez myśl nie przeszło, żeby Jego umiłowana: Kościół-Oblubienica, miała stawać na każde zawołanie do zaspokajania Jego zachcianek.

Widząc to, zaczynają małżonkowie uczyć się od Jezusa Chrystusa, co to w ogóle znaczy: nieugięta wierność-w-miłości. Zaczynają dostrzegać, że miłości nie da się pogodzić z egoizmem w pragnieniach i czynach. Sprzeczny z miłością jest krzyk, a z kolei roszczenia i gonitwa za osiągnięciem maksimum własnej satysfakcji.
– Miłość prawdziwa między małżonkami, to w sensie dosłownym na co dzień w życie wprowadzane słowo św. Pawła z wyżej przeprowadzonych rozważań nad małżeństwem w wizji małżeństwa podniesionego do wyżyn ‘nowości Ewangelicznej’, czyli sakramentu małżeństwa na podstawie Jego Listu do Efezjan:

„Bądźcie sobie wzajemnie poddani –
w bojaźni Chrystusowej ...” (Ef 5,21).

Nie byłoby też przeżywania małżeństwa jako sakramentu według Nowości Ewangelii, gdyby miało braknąć dosłownego wprowadzania w czyn kolejnego Słowa-Bożego-Pisanego, jakie zapośredniczył ten sam Apostoł Narodów, słowa skierowanego tym razem w szczególniejszy sposób do mężczyzn-mężów, chociaż oczywiście dokładnie to samo dotyczy każdej kobiety-żony:

„Mężowie, miłujcie żony,
bo i Chrystus umiłował Kościół –
i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić ...” (Ef 5,25n).

(7,9 kB)

2. Chrystus w swym poślubieniu rodziny człowieczej

(4,4 kB)

a. Świadomość
„Tajemnicy Wielkiej ...” na co dzień

Podejmujemy ponownie temat przeżywania małżeństwa w sposób odpowiadający ‘nowości Ewangelii’. Winno ono być przenoszeniem w widzialność rzeczywistości tych dwojga [oraz ich rodziny] więzi nie-widzialnej – a realnej (por. FC 80): Chrystusa w Jego „dwoje-jednym-ciałem”  z Kościołem-Oblubienicą.
– Sakramentalność musi obejmować oczywiście całokształt tej rzeczywistości, jaka się składa tak na małżeństwo, jak i wywodzącą się z niego rodzinę.

W całkiem szczególny sposób musi sakramentalność ogarniać całą dramatykę chwil wzajemnej bliskości męża i żony. Tutaj przecież dokonuje się ‘dopełnienie’ uprzednio wyrażonej zgody małżeńskiej i utrwala małżeństwo jako sakrament.
– Możność stawania się ‘dwoje-jednym-ciałem’ została podarowana każdym dwojgu jako szczególny dar Boga stwarzającego i zakładającego małżeństwo. Takim jest przymierze małżeńskie począwszy od tego pierwszego, które Bóg wyraźnie wezwał i upełnomocnił do stawania się „jednością-dwojga” (por. Rdz 2,24). Już to pierwsze małżeństwo stało się całkiem szczególnym, intensywnym wyrazem pra-sakramentu stworzenia, obdarzonym dodatkowo błogosławieństwem płodności, czyli ukierunkowanym na przekazywania życia ludzkim osobom.

Również ono miało stać się swoistym, łatwo czytelnym ‘pasem transmisyjnym’ w widzialność świata tajemnicy nie-widzialnej miłości Boga do człowieka. Każdy też człowiek wyczuwał to doskonale. Od zawsze przecież człowiek zdawał sobie sprawę – chociażby w sposób niezbyt uświadomiony, że tajemnica zarówno życia, jak i miłości – istnieje co prawda na ziemi, ale korzeniami swymi wyrasta spoza świata. Jej jedynym źródłem może być sam tylko Bóg żywy. A ten nie może nie być ... miłością.

Co więcej, również Słowo-Boże-Pisane przedstawiające małżeństwo w jego podniesieniu do rangi ‘nowości Ewangelicznej’: jako przez Jezusa Chrystusa zamierzonej transpozycji w ‘widzialność’ świata tego, co się dzieje niepojętego jako „Tajemnica Wielka w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła” (Ef 5,32) w ‘pionie’: Chrystus a Jego Mistyczna Oblubienica – Kościół, nie waha się przytoczyć tych samych słów o małżeńskim „dwoje-jednym-ciałem”  co na pra-początku stworzenia (por. Ef 5,31 – a Rdz 2,24) – dla zilustrowania „realnego symbolu” (por. FC 80) tej nierozerwalnej więzi, jaka łączy Chrystusa z Jego Mistyczną Oblubienicą – i każdym kto przyjmie Chrystusowe zaproszenie do komunii Jego życia i Jego miłości.

W ten sposób nie może być wątpliwości co do tego, że małżeństwo przez sam fakt swego zaistnienia jest z Woli Bożej Jednym wielkim znakiem miłości Boga: zarówno tej stworzycielskiej, jak i – w Synu Bożym Jezusie Chrystusie – Bożej miłości oblubieńczej i odkupieńczej.
– Mówiliśmy o tym obszernie w poprzedzających rozważaniach. Dla poszczególnych osób żyjących w przymierzu małżeńskim pozostaje zobowiązanie wiary, by całą tę przez Boga zamierzoną rzeczywistość wcielać w swoje życie tak małżeńskie, jak i rodzinne. W takim dopiero kształtowaniu wzajemnych odniesień małżeńskich, tj. przesycaniu życia małżeńsko-rodzinnego głęboką duchowością, odzwierciedlającą Bożą wizję małżeństwa – tkwi tajemnica godnego przeżywania małżeństwa jako sakramentu.

Omawiane tu określenie, iż małżeństwo [rzeczywistość ‘poziomu’ odniesień] jest z woli Boga ‘znakiem’ Bożej miłości do człowieka [rzeczywistość ‘pionu’: Bóg a człowiek], odnosi się do tego aspektu, który określamy jako ‘uwidzialnienie-uwidocznienie’ na przykładzie małżeńskiej jedności-w-miłości tajemnicy tej innej miłości, jaka idzie z nieba na ziemię.

Była ona dotąd „tajemniczym planem ukrytym przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy” (por. Ef 3,9). Obecnie, po dokonanym przez Chrystusa dziele odkupienia, ów „tajemniczy plan-zamysł” (por. Ef 1,5.9) został m.in. poprzez małżeństwo podniesione do godności sakramentu małżeństwa – w dużej mierze „odkryty”: „wydobyty na światło” (Ef 3,9). A przecież pozostaje on nadal zdumiewającą, nie przenikniętą „Wielką tajemnicą – w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła” (Ef 5,32), chociaż Bóg uchylił nieco jej rąbka, tak iż przeczuwamy jej nieogarnioność i jej porywającą głębię.

Odwoływanie się do analogii istniejącej pomiędzy jednością przeżywaną w małżeństwie w postaci „dwoje-jednym-ciałem” – dla zilustrowania tego zjednoczenia-w-miłości, jakie istnieje pomiędzy Chrystusem a Kościołem [i poszczególnym człowiekiem] nie jest zatem wymysłem, ani jedynie ‘komentarzem’ teologów, czy też któregokolwiek z papieży.

Mamy przed sobą czyste Słowo-Boże-Pisane. Wyraża ono pod tchnieniem Ducha Świętego Prawdę objawienia w tym zakresie. Jako takie cieszy się ono pełną gwarancją samego Boga-Miłości, który jednocześnie obdarza pewnością rozumienia siebie jako Prawdy-wierności swojemu zamysłowi: zbawienia człowieka w Chrystusie. W wierze widzimy Boga-miłość. A On – to Bóg Trójjedyny.

(24 kB)
Ten duży pies jest widocznie bardzo przywiązany do tego Maluszka i liże go, gdy ten śpi. A śpiący ma być może wrażenie, że to lizanie pochodzi od kochającej go matki, od ojca ...?

W tej chwili uwaga skupia się na Bogu Ojcu. O nim mówi Paweł w przytaczanym Liście do Efezjan:

„A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował,
i to nas umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia.
Łaską bowiem jesteście zbawieni” (Ef 2,4n).

Tę to „Wielką miłość, jaką nas umiłował’, czyli cały ‘pion’ swoich odniesień miłości do człowieka, ma przybliżyć człowiekowi z woli Bożej rzeczywistość jedności-w-miłości przeżywana przez większość ludzi w swoim małżeństwie. Mąż i żona powinni tak układać swe życie, by ani przez moment nie tracić z widnokręgu swych przeżyć i swej świadomości tego, od czego całą swą godność czerpie ich więź jedności-w-miłości:

„... Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała,
lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała.
‘Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem’ [Rdz 2,24].
Tajemnica to wielka, a ja mówię [mówi Paweł Apostoł]: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”
(Ef 5,29-32; zob.też LR 19).

Tą dopiero drogą, jako „realny symbol” oblubieńczo-odkupieńczej miłości Chrystusa do swego Kościoła-Oblubienicy (FC 80), spływają skarby odkupienia na małżeństwo, podnosząc je zarazem do poziomu sakramentu odkupienia jako jednego z siedmiu sakramentów, jakimi Chrystus obdarzył swój Kościół.
– Tak dopiero staje się małżeństwo sakramentem. Chrystus je ustanowił w ramach sakramentu odkupienia po to, by założony przez Niego Kościół stał się szafarzem łask odkupienia dla wszystkich, którzy zbliżą się do Niego, by móc z „Jego [= Chrystusa] pełności ... otrzymać – łaskę po łasce” (por. J 1,16).

Poszczególny sakrament został przystosowany do odmiennych zakresów życia w łasce odkupienia, reprezentowanych przez każdorazowy inny, odmienny znak danego sakramentu. Znak ten staje się odtąd rzeczywistością co prawda sprawdzalną i widzialną, jednocześnie jednak będąc zamierzonym przez Chrystusa symbolem rzeczywistości nadprzyrodzonej, czyli nie-widzialnej, danym odtąd w zarząd Kościołowi, który został ustanowiony dla szafarstwa skarbcem dzieła Odkupienia, które z natury swojej jest wartości nieskończonej.
– Znak ten staje się z woli Chrystusa skutecznym narzędziem, poprzez które skarby Odkupienia spływają na przyjmującego dany sakrament, dostosowane do natury poszczególnego z siedmiu sakramentów.

W ten sposób również małżeństwo poprzez widzialność tych dwojga jako pary małżeńskiej staje się z chwilą wyrażenia sobie wzajemnie zgody małżeńskiej znakiem i narzędziem, mocą którego na tych dwoje spływają łaski odkupienia odpowiednie do charakteru ich więzi poprzez zawarte przymierze małżeńskie.

(4,4 kB)

b. Chrystusowa wierność-w-miłości:
drogowskaz dla małżonków

Oblubieńczo-rodzicielskie oddawanie się sobie męża i żony nigdy nie jest rzeczywistością jedynie ‘świecką’ i nie można przeżywać go kierując się samymi tylko emocjami. Z woli i ustanowienia Bożego każde małżeństwo, ale tym bardziej małżeństwo tych, którzy poprzez Chrzest zostali wszczepieni w odkupieńczą misję Chrystusa jako Króla, Proroka i Kapłana, winno zarówno tym dwojgu, jak całemu Kościołowi nieustannie przybliżać ten inny, bezinteresowny dar miłości, jaki swej Mistycznej Oblubienicy ofiaruje Trójjedyny w Osobie swego Syna-Słowa. Wymaga to kształtowania własnego życia wewnętrznego w uświadomieniu sobie tejże rzeczywistości, ale i woli przesycania m.in. małżeńsko-rodzinnego odcinka swego życia promieniowaniem idącym od Chrystusa Wcielonego – a z kolei składającego siebie w ofierze całopalnej w ramach swojego: „... umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1).

Stąd też św. Paweł każe uczyć się kształtowania życia w małżeństwie od Chrystusa. Dotyczy to obojga małżonków, a przecież mimo wszystko tym bardziej mężczyzny-męża. Tysiącletnie tradycje zdążyły w wielu środowiskach skutecznie utrwalić nie-Boży system panowania mężczyzny nad kobietą (por. Rdz 3,16), nie wyłączając we wzajemnych odniesieniach w małżeństwie. To oczywiście jest nie do przyjęcia w Bożej wizji małżeństwa.

Toteż przede wszystkim mężczyzna powinien jako mąż układać swoje odniesienia do kobiety jako odwzorowanie tego stylu odniesień do kobiety, jakiego przykład obserwujemy u Chrystusa (por. MD 24; gorąca zachęta do nabycia i wielokrotnego czytania tego Listu Apostolskiego: ‘Mulieris Dignitatem’). Małżeństwo powinno być obopólnym bezinteresownym oddawaniem się sobie w miłości – na podobieństwo Chrystusowego oddania się w całkowitości daru siebie Kościołowi. W taki sposób Syn-Słowo oddał siebie człowiekowi zarówno już w tajemnicy wcielenia [swoiste ‘poślubienie’ rodziny człowieczej; tu Chrystus realizuje Oblubieńczy sens ciała], jak i jej dopełnieniu w tajemnicy Krzyża-odkupienia [tu Chrystus realizuje Odkupieńczo-rodzicielski sens ciała].

Kościół żywił począwszy od zawiązującej się tradycji i praktyki Apostolskiej (zob. jeszcze raz wagę tejże tradycji i praktyki: Tradycja-praktyka Apostolska miarodajna dla Kościoła wszystkich czasów) wiarę Bożą, że małżeństwo w przypadku chrześcijan jest samo przez się sakramentem małżeństwa (FC 13.84; KPK, kan. 1055,2). Właśnie dlatego, że uobecnia w sposób bardzo szczególny – a realny, tajemnicę zaślubin Chrystusa z Kościołem w ofierze Krzyża.

Oblubieńcza miłość Chrystusa jest niezłomnie wierna i nieodstępna. Chrystus – swojej Oblubienicy nie zdradzi! I jej nie opuści! Będzie walczył o nią, gdyż nie jest „najemnikiem, lecz Dobrym Pasterzem”.
– Stąd też Ojciec święty Jan Paweł II woła do małżonków oraz rodzin:

„W ten sposób, drodzy... małżonkowie i rodzice, Oblubieniec jest z Wami!
Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem. Znacie Jego głos. Wiecie dokąd Was prowadzi, jak walczy o te pastwiska, na których macie znajdować życie i znajdować je w obfitości.
Wiecie, jak zmaga się z drapieżnymi wilkami, jak gotów jest wyrwać z ich paszczy każdą owieczkę ze swej owczarni, każdego męża i żonę, każdego syna i córkę, każdego członka waszych rodzin.
Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem, który życie swoje daje za owce [J 10,11]..., który mówi całą prawdę dzisiejszemu światu ...” (LR 18).

Ze względu na bezwzględną wierność Boga-Oblubieńca w stosunku do Ludu Bożego: Bożej Oblubienicy, miarodajną dla małżeństwa w ‘nowości Ewangelii’, Kościół nie może uznać małżeństwa zawieranego jedynie ‘na próbę’.
Kościół nie posiada władzy uznawania związków ‘wolnych’, tj. osób żyjących ze sobą bez przyjęcia określonej formy zawierania małżeństwa.
Kościół nie ma z kolei władzy akceptowania rozwodu,
ani zawieranych powtórnych małżeństw – jako alternatywy w trudnej sytuacji, gdy pierwszy ślub – ten sakramentalny, się ‘nie udał’, ci dwoje się rozeszli i usiłują związać się z inną osobą.

Kościół nie wypowiada w tym wypadku ‘swojej’, uparcie niezmiennej ‘opinii’ na ten temat, bo do tego nie jest ani upoważniony, ani też tego nigdy czynił nie będzie.
Przez Magisterium Kościoła przemawia w tym zakresie sam Jezus Chrystus.
– Jeden raz więcej trzeba stwierdzić: Kościół nie jest instytucją samozwańczą.
I nie od ‘Kościoła’ zależą normy, jakimi się kieruje i jakie wytrwale przedkłada wszystkim ludziom dobrej woli.

Tego sformułowania użył Jan Paweł II w swej Adhortacji o małżeństwie i rodzinie (1981 r.). Papież ma tu na myśli w sam raz normę moralną dotyczącą etycznej strony zjednoczenia małżeńskiego:

„Kościół, posłuszny Prawdzie,
którą JEST Chrystus i którego Obraz odbija się w naturze i godności osoby ludzkiej,
tłumaczy normę moralną i przedkłada ją wszystkim ludziom dobrej woli,
nie ukrywając, że wymaga ona radykalizmu i doskonałości” (FC 33).

W zastosowaniu do nierozwiązalności raz zawartego małżeństwa, równoznacznego z niemożliwością zaakceptowania jakiegokolwiek związku ‘nie-formalnego’, np. faktycznego związku dwojga bez ślubu i wszelkich innych odmian życia we dwoje bez wiązania się sakramentem, uzasadnia Magisterium Kościoła to trudne stanowisko przez odwołanie się do faktu, iż Kościołem kieruje niezmienne Jego jedyny Pan i Właściciel, Jezus Chrystus.

Jezus zaś odchodząc do nieba – powiedział Apostołom i zebranym na Górze w Galilei (Mt 28,16) licznym zebranym, tworzącym zalążek Kościoła Powszechnego (zob. do tego zagadnienia obszerne opracowanie piszącego tu autora: Wierność spowiednika wierze Apostolskiej ‘pod’ Piotrem i ‘z’ Piotrem – całość, a chociażby § ‘B’ itd.):

„... Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi.
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im Chrztu w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem.
A oto Ja JESTEM z wami przez wszystkie dni – aż do skończenia świata” (Mt 28,18nn).

W poprzednich rozważaniach podkreślaliśmy już niejednokrotnie, że Bóg z zasady nie ‘argumentuje’ słuszności Przykazań, jakie nagląco proponuje człowiekowi. Jednocześnie nigdy człowieka do ich przestrzegania nie zmusza. Bóg nie jest zdolny nałożyć człowiekowi jako stworzeniu swojego umiłowania czegokolwiek, co by było przeciwne jego prawdziwemu dobru, liczącemu się na życie – wieczne.

Bóg naprawdę JEST – miłością. Również wtedy, gdy stawia człowiekowi wysokie wymagania, jeśli ten chce doczekać się życia – wiecznego. Nigdy też Bóg nie nakłada człowiekowi najpierw ciężary-przykazania do dźwigania, lecz najpierw przedstawia mu siebie jako Osobę-Miłość niejako do ‘wyeksperymentowania’ i sprawdzenia, czy rzeczywiście – jest miłością. Następnie zaś, w Jezusie Chrystusie, sam bierze krzyż na swoje ramiona, a potem dopiero mówi – znowu jedynie gorąco, a nawet nagląco prosząc i proponując, a nie zmuszając:

„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,23; por. Łk 14,27; Mt 10,8; 16,24; Mk 8,34).

W tej sytuacji nie pozostaje Kościołowi nic innego, jak nieugięcie „przedkładać” wszystkim ludziom dobrej woli rozwiązania właśnie Boże, chociażby się wydawały wymagające.

Kościół bowiem nie jest kompetentny w sprawie wprowadzenia ewentualnych ‘zmian’ czy ‘rozcieńczeń’ w Bożych przykazaniach. Przerasta to tym bardziej kompetencje kogokolwiek z ludzi, poczynając od jakichkolwiek władz cywilnych.

W obliczu zaś trudu wcielania przykazań Bożych w życie stara się Kościół poprzez swoje Magisterium [Urząd Nauczycielski Kościoła] ukazywać ludziom dobrej woli słuszność Bożych rozwiązań. Przedstawia mianowicie ich rozumowe uzasadnienie w nadziei, że argumentacja ta przyczyni się do ich chętniejszego przyjęcia – szczególnie wówczas, gdy rozwiązania te będą wymagały postawy „radykalizmu i doskonałości”  (FC 33).

Dotyczy to również nierzadko dręczącego problemu jedyności i nierozerwalności małżeństwa. Kościół wskazuje dla uzasadnienia swego stanowiska, wygłaszanego w imieniu i z upoważnienia Jezusa Chrystusa, na argumenty tak antropologicznie, jak i dogmatycznie.

(0,18 kB)  Antropologicznym wyjaśnieniem jedności i nierozerwalności małżeństwa jest ‘prawda mowy ciała’ obopólnego całkowitego darowania sobie swych osób. Mówiliśmy o tym obszernie w pierwszych częściach niniejszej strony (zob. np. zwięźle: Mowie ciała narzucone zakłamanie).

(0,18 kB)  Dogmatycznym uzasadnieniem jedności i nierozerwalności małżeństwa jest fakt, że małżeństwo jest samo przez się rzeczywistym znakiem całkowitości darowania się Jezusa Chrystusa na krzyżu – dla oczyszczenia, Odkupienia i uświęcenia swej Oblubienicy: Kościoła i każdego z odkupionych. Jezus Chrystus nie wyprze się tej miłości i nie uzna jej za jedynie ‘epizod-przygodę’, ani ‘pomyłkę życiową’. Chociażby Lud Boży nie zasługiwał na Jego miłość i ją wciąż zdradzał.
– Mówi Jan Paweł II:

(20 kB)
Jak ważne jest wciąż Przykazanie IV: Czcij ojca i matkę ... abyś długo żył na świecie! Jak łatwo strząsnąć z siebie odpowiedzialność i wdzięczność względem ojca i matki, bo jest to niewygodne, wymaga opiekuńczości, cierpliwości, nakładów na leczenie ... Ale są to posługi pełnione ostatecznie dla Chrystusa!

„... Z jednej strony bowiem, dar ciała we współżyciu fizycznym jest realnym symbolem głębokiego oddania się całej osoby: oddanie takie nie może w obecnym stanie człowieka urzeczywistnić się w całej swej prawdzie bez współdziałania miłości z ‘caritas’ [= miłość jako bezinteresowny dar] daną przez Jezusa Chrystusa.
– Z drugiej strony, małżeństwo dwojga ochrzczonych jest realnym symbolem zjednoczenia Chrystusa z Kościołem, zjednoczenia nie czasowego czy ‘na próbę’, ale wiernego na całą wieczność;
– pomiędzy dwojgiem ochrzczonych nie może więc istnieć inne małżeństwo, aniżeli nierozerwalne” (FC 80).

Ojciec święty używa tu bardzo mocnego określenia, że małżeństwo dwojga ochrzczonych jest „realnym symbolem zjednoczenia Chrystusa z Kościołem ...”. Taka jest nasza wiara. Dotyczy ona rzeczywistości w znaczeniu obiektywnym, tj. niezależnym od tego, czy ktoś w to wierzy czy nie; czy o tym wie, czy nie.
– Małżeństwo nigdy nie było i nie stanie się instytucją jedynie świecką. Jest ono dziełem i własnością Boga. Sam też Bóg ustala jego ład i prawa. Chociażby niejednym parom stwierdzenie to nie odpowiadało i woleliby nie słyszeć o wymogach etycznych związanych z miłością oraz odpowiedzialnością: za nią i małżeńsko-rodzinną komunię-wspólnotę osób.

Z chwilą gdy dwoje ludzi wyrazi sobie wolę związania się węzłem małżeńskim, związek ich staje się z tą samą chwilą niezniszczalnym znakiem oblubieńczo-odkupieńczej więzi ‘na życie i na śmierć’ pomiędzy Odkupicielem, a Jego Mistyczną Oblubienicą – Kościołem. Ta zaś więź jest wyznacznikiem nierozerwalności małżeństwa. Całą swoją godność i wzniosłość czerpie ono z tego, że z Bożego ustanowienia ma ono uwidocznić w świecie tę miłość, jaką ‘w pionie’ Bóg ukochał swój Lud: swą Oblubienicę.
– Rzeczywistość ta nie zależy od ‘opinii’ na ten temat kogokolwiek z ludzi.

(4,4 kB)

c. Boże Przykazanie:
zmierzać ku coraz głębszej
więzi ze sobą

Całkowitość darowania się Odkupiciela swojej Oblubienicy-Kościołowi zmierza wyraźnie do jednego celu: jej uwolnienia spod władzy Złego i niewoli grzechu. Wolność ta, tzn. Odkupienie, staje się warunkiem jej uświęcenia.

Tutaj dopiero może się uaktywnić głębia sakramentalności małżeństwa. Małżeństwo jest znakiem świętym i uświęcającym przez sam fakt swego zaistnienia. Ponieważ zaś małżeństwo dotyczy nie jednej, lecz dwojga osób, dary Odkupienia docierają w sakramencie małżeństwa do tych dwojga jako pary małżeńskiej. W sakramencie zostają oni wezwani do uczestniczenia w dziele oblubieńczej miłości Chrystusa ‘aż do ofiary krzyża’ – wciąż jako para małżeńska, a nie pojedynczo.

Zamysł Boży związany z utworzeniem małżeństwa, jest przejrzysty. Bóg pragnie, by w małżeństwie i poprzez nie miłość Boża prześwietlała i uświęcała w Duchu Świętym wyrazy oblubieńczej i rodzicielskiej miłości między mężem a żoną na wszystkich poziomach ich człowieczeństwa i żeby z kolei od nich przechodziła ona na powstającą z nich rodzinę.

Całokształt wspomnianych owych ‘poziomów’ ich obojga człowieczeństwa zostaje przez Boga podniesiony do godności sakramentu, jeśli tylko oni oboje pozostają ‘sobą’.

Znaczy to, że obopólna miłość męża i żony musi być ukierunkowana na rzeczywiste dobro tego drugiego, umiłowanego. Oni zaś oboje jako małżonkowie muszą się ukierunkować na rzeczywiste dobro swego potomstwa – w miarę jak ich małżeństwo przekształca się w rodzinę.

Stała świadomość małżonków, że całkowitość ich darowania się sobie jest ciągłym przypomnieniem i uobecnieniem tej innej całkowitości daru siebie – aż do śmierci włącznie – Syna Bożego, który oddał swe życie jako okup i cenę uświęcenie Kościoła swej Oblubienicy, zdolna jest przebóstwiać ich wzajemne odniesienia mocą Chrystusowego krzyża.

Krzyż ten owocuje nieustannie dzięki działaniu Ducha Świętego. On właśnie: Duch Święty – pobudza małżonków stale do wzrastania w decyzji stanowienia rzeczywistej komunii miłości i życia:

„Pierwszym ... zadaniem [rodziny założonej i ożywianej przez miłość] jest wierne przeżywanie rzeczywistej komunii w ciągłym działaniu na rzecz rozwijania prawdziwej wspólnoty osób ...
Miłość pomiędzy mężczyzną i kobietą w małżeństwie ... jest ożywiana i podtrzymywana przez wewnętrzny, nieustający dynamizm, prowadzący rodzinę do coraz głębszej i mocniejszej komunii, która jest fundamentem i zasadą wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej” (FC 18).

„Jako pierwsza, powstaje i rozwija się komunia pomiędzy małżonkami; na mocy przymierza i miłości małżeńskiej, mężczyzna i kobieta ‘już nie są dwoje, lecz jedno ciało’ i powołani są do ciągłego wzrostu w tej komunii poprzez codzienną wierność małżeńskiej obietnicy obopólnego całkowitego daru” (FC 19).

Słowa Jana Pawła II są zdecydowane i jasno wyrażają kierunek wewnętrznej pracy małżonków nad sobą. Małżonkowie nie mogą jej nie podejmować, skoro dali sobie sakramentalne słowo: „Ślubuję miłość, wierność ... i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Owoc tej pracy jest jednocześnie celem przyjętego Sakramentu.
– Jego skuteczność jest oczywiście uwarunkowana współpracą obojga z łaską Sakramentu.

Jan Paweł II mówi dalej – w nawiązaniu do ludzkich aspektów małżeńskiej miłości, która zostaje przez Boga przyjęta, wyniesiona na poziom sakramentu i udoskonalona przez Ducha Świętego:

„Owa komunia małżeńska ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety,
i jest wzmacniana przez osobistą wolę małżonków dzielenia całego programu życia, tego, co mają i tego, czym są. Stąd taka komunia jest owocem i znakiem potrzeby głęboko ludzkiej ...
– Jednakże w Chrystusie Panu, Bóg przyjmuje tę potrzebę ludzką, potwierdza ją, oczyszcza i podnosi, prowadząc ją do doskonałości w sakramencie małżeństwa.
– Duch Święty, udzielony podczas uroczystości sakramentalnej, użycza małżonkom chrześcijańskim daru nowej komunii, komunii miłości, która jest żywym i rzeczywistym Obrazem tej najszczególniejszej jedności, która czyni z Kościoła niepodzielne Ciało Mistyczne Chrystusa Pana” (FC 19).

(42 kB)
Tutaj mieści się centrum m.in. Nowenny Pompejańskiej, ściśle związane z postacią błog. Bartolo Longo.

Każdy fragment przytoczonego urywku papieskiego dokumentu ma swą ważką wymowę. Ponieważ jednak obecnie nie wchodzimy w szczegóły życia w małżeństwie i rodzinie, zostawiamy je do osobistego przemyślenia.
– Jan Paweł II kończy przytoczony fragment następująco:

„Dar Ducha jest życiowym przykazaniem dla małżonków chrześcijańskich, a zarazem podnietą, by z każdym dniem zmierzali ku coraz głębszej więzi pomiędzy sobą na każdym poziomie:
na poziomie związku ciał, charakterów, serc, umysłów i dążeń, związku dusz,
ukazując w ten sposób Kościołowi i światu nową komunię miłości, jako dar łaski Chrystusowej” (FC 19).

Charakterystyczne w nauczaniu papieskim jest nieustanne odwoływanie się do więzi pomiędzy Chrystusem a poślubionym przez Niego na krzyżu Kościołem. Ojciec święty stale przypomina, że małżeńska więź miłości nie jest w małżeństwie sprawą dowolną. Owo „... ciągłe działanie na rzecz rozwijania prawdziwej wspólnoty osób” (FC 18) jest zarazem „...[powołaniem] do ciągłego wzrostu w tej komunii” (FC 19).

Jest ono wzmacniane przez „... osobistą wolę małżonków dzielenia całego programu życia” (FC 19). Stagnacja w miłości, która przestałaby być przeżywana jako całkowity osobowy dar, byłaby sprzeczna z istotą małżeństwa jako przyjętego sakramentu.
– Przeciwnie zaś, „dar Ducha” Świętego, wyrażający się w „... nowej komunii, komunii miłości” jako „żywego i rzeczywistego obrazu” jedności Kościoła z Chrystusem, jest „życiowym przykazaniem dla małżonków ..., by z każdym dniem zmierzali ku coraz głębszej więzi pomiędzy sobą” (FC 19).

Nic dziwnego, że św. Paweł zwraca się do chrześcijan z poleceniem, by małżeństwo zawierane było zawsze „... w Panu” – w przeciwieństwie do małżeństwa u pogan oraz tych, którzy odrzucają Boże Prawo nad ich więzią:

„Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż.
Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu” (1 Kor 7,39) .

Konsekwentnie zaś mówi św. Paweł o wzajemnych odniesieniach pomiędzy małżonkami na wzór tego stylu miłości-daru, jaki ukazał swej Oblubienicy – Kościołowi, sam Odkupiciel:

„Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu,
bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła:
On – Zbawca Ciała” (Ef 5,21nn).

Słowa te były już przedmiotem naszych rozważań (zob. wyż.: Nowość Ewangeliczna: wzajemne poddanie małżonków). Zaraz dalej przechodzi św. Paweł wprost do ślubu miłości pomiędzy małżonkami i tym samym do szczególnego Bożego ‘przykazania’ dla małżonków, by siebie nawzajem miłowali:

„Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie [być osobą-darem-‘dla’],
aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo,
aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki,
czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5,25nn).
(Zob. do tego: Dar Głowy dla Ciała: Chrystus-Kościół – mąż-żona – oraz cały kontekst poprzedzający i następujący)
.

W nawiązaniu do Pawłowego „mężowie miłujcie ...”  pisze Ojciec święty:

„W tej miłości zawiera się podstawowa afirmacja kobiety jako osoby, afirmacja, dzięki której kobieca osobowość może się w pełni rozwijać i ubogacać.
Właśnie tak postępuje Chrystus jako Oblubieniec Kościoła, pragnąc, aby był on ‘chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki’ ...
Można powiedzieć, iż w tym miejscu zostaje w pełni przejęte to, co stanowi cały Chrystusowy styl odniesienia do kobiety.
Mąż winien przejąć elementy tego stylu w odniesieniu do żony i, analogicznie, winien to uczynić mężczyzna w odniesieniu do kobiety w każdej sytuacji.
W ten sposób obydwoje, mężczyzna i kobieta, uczą się składać ‘bezinteresowny dar z siebie’! ...” (MD 24).

Zaraz dalej rozprowadza Jan Paweł II wyżej przytoczone słowa o „wzajemnym poddaniu w bojaźni Chrystusowej”. Również te słowa przytaczaliśmy już poprzednio (zob. wyż.: Bojaźń Chrystusowa). Powtórzymy je jednak w tym kontekście jeszcze raz jako bezpośrednie wnioski z dotychczasowych rozważań:

„Autor Listu do Efezjan nie widzi żadnej sprzeczności pomiędzy tak sformułowanym wezwaniem
a stwierdzeniem: ‘Żony niechaj będą poddanie swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony’ ...
Wie bowiem, że ten układ, który głęboko był zakorzeniony w ówczesnym obyczaju i religijnej tradycji, musi być rozumiany i urzeczywistniany w nowy sposób: jako ‘wzajemne poddanie w bojaźni Chrystusowej’ ...,
zwłaszcza, że mąż jest nazwany ‘głową’ żony, tak Jak Chrystus jest Głową Kościoła,
bo ‘wydał za niego samego siebie’ ..., a wydać zań samego siebie oznacza oddać nawet własne życie.
– O ile jednak w odniesieniu Chrystus-Kościół poddanie dotyczy tylko Kościoła,
to natomiast w odniesieniu mąż-żona ‘poddanie’ nie jest jednostronne, ale ‘wzajemne’ !
– To właśnie jest w stosunku do ‘dawnego’ wyraźnie ‘nowe’: jest nowością ewangeliczną” (MD 24).

Ojciec święty kończy uwagi o wzajemnym poddaniu męża i żony następująco:

„Wyzwanie ethosu Odkupienia [= jasne postawienie wymagań etycznych] jest jasne i definitywne.
Wszelkie racje za ‘poddaniem’ kobiety mężczyźnie w małżeństwie muszą być interpretowane w sensie wzajemnego poddania obojga w bojaźni Chrystusowej.
Miara prawdziwej miłości oblubieńczej znajduje swoje najgłębsze źródło w Chrystusie,
który jest Oblubieńcem swej Oblubienicy-Kościoła” (MD 24a. – Zob. do tego też grafiki: ryc.1. Mąż-żona – Chrystus-Kościół. Oraz: ryc.2. Miłować jak Chrystus z krzyża. A także: Analogia: podobieństwo w nie-podobieństwie. Tajemnica to Wielka).

(7,7 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 9g.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



8. Podsumowanie: sakramentalność małżeństwa odczytana z Ef 5

D. PRZEŻYWANIE WZAJEMNEJ BLISKOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ JAKO SAKRAMENTU

1. Chrystus w swym poślubieniu rodziny człowieczej
a. Sens ninieszego paragrafu
b. Jeszcze raz język zjednoczenia małżeńskiego jako ilustracja ‘pionu’ Bóg a człowiek
c. Dwa ‘bieguny’ krzyżujących się belek krzyża
d. Wierny miłości w walce o życie wieczne umiłowanej
e. W zastosowaniu tego wzoru miłowania do rzeczywistości ‘poziomu’

2. Uczyć się małżeństwa od Chrystusa ...
a. Świadomość „Tajemnicy Wielkiej ...” na co dzień
b. Chrystusowa wierność-w-miłości: drogowskaz dla małżonków
c. Boże przykazanie: zmierzać ku coraz głębszej więzi ze sobą


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Jan Paweł II - Święty od zaraz
Ryc.2. Benedykt XVI w modlitwie przy grobie Jana Pawła II
Ryc.3. Cuda przyrody
Ryc.4. Przedziwne pryzwiązanie dużego psa do łysego niemowlęcia
Ryc.5. Szacunek należny ludziom w podeszłym wieku
Ryc.6. Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach