(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


Rozmiar: 8840 bajtów

Rozdział Siódmy

BOŻE „OBLUBIEŃCZE”
ZWIERZENIA MIŁOŚCI
W KSIĘGACH ROROCKICH

*       *       *
„Spodobałaś się Jahwéh, a twoja Kraina
otrzyma Męża”
(Iz 62,4)

(9.3 kB)

Kolejny ciąg rozważaniowy

W naszych rozważaniach nad elementami Starego Testamentu, które mogłyby rzucić światło na lepsze rozumienie małżeństwa jako sakramentu Kościoła, dochodzimy – historycznie biorąc – do ksiąg prorockich. Zdajemy sobie sprawę, że przez proroków Bóg nie tyle ‘przepowiadał’ detale przyszłych wydarzeń, ile uświadamiał Ludowi swego wybrania coraz jaśniej kierunek realizacji Bożego zamysłu: zbawienia człowieka – mężczyzny i kobiety z niewoli grzechu. Na co dzień pełnili prorocy rolę charyzmatycznych mężów, których zadaniem było wstrząsanie sumieniami i nawoływanie Ludu Bożego do nawrócenia.

Izrael, będący swoistą samotną ‘wyspą’ monoteizmu, musiał się po wszystkie czasy zmagać z oddziaływaniem ponętnych kultów otaczających go narodów. Cześć oddawana przez nie coraz innemu bóstwu, które nierzadko patronowało podstawowym zwyrodnieniom moralnym, działała na Izraela kusząco i prowokowała nie utwierdzonych w wierze do apostazji od Jahwéh, Boga Przymierza. Kult religijny u innych narodów narzucał się odwiecznie swą nieporównanie wyższą atrakcyjnością, schlebiając ponadto ludzkiej słabości etycznej – w przeciwieństwie do religii Jahwéh, która wymagała od Jego czcicieli wysokiego poziomu moralnego. Chodziło wciąż o wierność słowu miłości, danemu Jahwéh przy zawieraniu Przymierza pod Synajem, które potem systematycznie odnawiano. Wierność Przymierzu była oceniana każdorazowo w analogii do wierności, jaką sobie ślubują małżonkowie w dniu decydowania się na komunię życia i miłości.

Uzbrojeni we wnioski z poprzednich rozważań, szczególniej tych pochodzących z bezpośredniego dziedzictwa duchowego Mojżesza o miłowaniu Jahwéh „z całego serca”, wypada rzucić okiem na jego ludzkie i boskie losy przez następujące wieki. W ten sposób staje przed nami treść rozważaniowa, którą w niniejszym rozdziale (cz. VI, rozdz. 7) podzielimy na trzy grupy tematyczne:

A. Mowa Miłości uradowanej – wciąż ranionej;
B. Oblubieńczość Boża przezierająca u Proroków „Wcześniejszych”;
C. Oblubieńczość Boża objawiająca się w Księgach Proroków ‘Większych’.

(5,8 kB)

A.   MOWA MIŁOŚCI URADOWANEJ
– WCIĄŻ RANIONEJ

(6,5 kB)

1. Uczuciem nasycone Boże zatroskanie o miłość wzajemną

(3,5 kB)

Boże uzasadnianie oczekiwanej
miłości wzajemnej ze strony Izraela

Lud Boży dobrze rozumiał, co znaczy oczekiwanie Jego „Pana, Boga naszego, Boga Jedynego” [Jahwéh Elohénu, Jahwéh echád; zob. wyż.: Słowa ‘Słuchaj Izraelu’], przekazane mu przez Mojżesza w przykazaniu, które jest „pierwsze w Prawie” (Pwt 6,4n; oraz: Mk 12,29nn; Mt 22,36). Omawialiśmy je pod koniec poprzedniego rozdziału:

„Będziesz miłował Pana, Boga twojego,
z całego swego serca,
z całej duszy swojej,
ze wszystkich swych sił ...” (Pwt 6,5).

Intuicja wiary i nieustannie doświadczane wkroczenia Jahwéh w trudne dzieje Izraela – w parze z zawsze im towarzyszącym Słowem Bożym interpretującym ich sens, uwieńczone obecnie po ludzku nie wytłumaczalnym wyprowadzeniem całego narodu z niewoli potężnego Egiptu oraz zawarciem Przymierza pod Synajem, nasuwały Izraelowi jednoznaczne przekonanie Prawdy objawienia, że Boże odniesienia do nich nie mieszczą się – po ludzku o Bogu się wyrażając – w granicach żadnej ‘normy’.

(9.5 kB)
Dnia 19.IV.2005 r., zebrane po śmierci Jana Pawła II Kolegium 115 kardynałów na konklawe, wybrało na Papieża w czwartym głosowaniu kard. Josefa Ratzingera. Słowa: „ANNUNTIO vobis GAUDIUM Magnum: Habemus Papam - Zwiastuję wam wielką radość: MAMY Papieża”, nastąpiło o godz. 18.50. Josef Ratzinger należał do jednego z najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Od r. 1981 był prefektem Kongregacji Nauki Wiary. W 2002 r. został dziekanem kolegium kardynalskiego. Wybrał on sobie imię Benedykta XVI.
– Nowemu papieżowi odczytano fragment Ewangelii (Mt16,13-19) o Piotrze-Skale, na której Chrystus zbuduje swój Kościół. Następnie nowo wybrany papież odebrał od kardynałów akt hołdu i posłuszeństwa. Nowy papież zaintonował pieśń TE DEUM. Kardynał protodiakon ogłosił zebranym na Placu św. Piotra wybór papieża. Papież ukazał się w loży. Oto jego pierwsze pozdrowienie i wyznanie: „DRODZY bracia i siostry, po wielkim papieżu Janie Pawle II księża kardynałowie wybrali mnie, prostego i skromnego robotnika winnicy Pańskiej. Pocieszam się faktem, że Pan potrafi posługiwać się i działać przy pomocy niedoskonałych narzędzi, a przede wszystkim zawierzam się waszym modlitwom. W radości Pana zmartwychwstałego, ufni w Jego stałą pomoc, idziemy przed siebie. Pan nam pomoże, a Maryja, Jego Najświętsza Matka, stoi u naszego boku. Dziękuję”. -- To były pierwsze słowa 265-go papieża.

Z dnia na dzień ugruntowywali się w spontanicznie się nasuwającym wniosku, którego jednak nie ośmielaliby się zbyt jasno formułować, że temu ‘ich’ Bogu – Jahwéh, na nich najwidoczniej naprawdę ‘zależy’ (por. 1 P 5,7). Nie mogli nie dostrzegać, że Jahwéh czuje do nich swoistą ‘słabość’, czyli jaśniej mówiąc, że Jahwéh w nich się ‘zakochał’ – w sposób trudny do wytłumaczenia, jeśli chodzi o powód tego ‘zakochania’. Gdyby ich bowiem Jahwéh sam pierwszy nie umiłował i nie poczuwał się wobec siebie samego zobowiązany do ich kochania, zostawiłby ich sobie samym w ich umęczonym losie: ludu niewolników.

Jak bowiem można było inaczej wyjaśnić przedziwne wynurzenia tego Jahwéh, Boga po prostu żywego: zdumiewająco zaangażowanego, kochającego całym sobą; obdarzającego hojnością obietnic, ale i realizującego ich treść; a przy tym niezwykle wymagającego i „zazdrosnego” w zaofiarowanym i zawartym przymierzu miłości – jak nie jako odniesień miłości oblubieńczej.
– Wynurzenia te były o tyle bardziej zadziwiające, że chodzi o nieskończony dystans dzielący Izraela od Jahwéh. Takie musiało być odczucie wiary Hebrajczyków-Izraela.

Rozumiemy, że nikt nie ośmieliłby się wtedy aż tak właśnie scharakteryzować fakt wyboru Izraela spośród wszystkich innych ludów, a jeszcze bardziej przymierza, jakie ten ‘Elohim’, któremu na Imię „Jahwéh = On JEST”, im zaofiarował.
– Co więcej jednak, trudno było nie dostrzec, że tenże ‘ich Bóg’ najwyraźniej czuje się zobowiązany do dochowania wierności raz Izraelowi danemu słowu.

Z kolei jednak Jahwéh oczekuje od Izraela i każdego członka tego Ludu ‘swojego’ – z zatroskaniem na wzajemność w okazywanej Mu miłości. Jahwéh żywi wciąż nadzieję, że Izrael będzie się poczuwał do wzajemności w skądinąd dobrowolnie zaakceptowanej miłości-wierności wobec siebie – i postępował, jak przystało na Lud umiłowania tego swojego Boga. Jakżeż często, poprzez wszystkie dalsze wieki, będzie ten ‘ich’ Elohim przypominał Izraelowi mobilizującą godność owego Bożego wyboru i płynące z niego zobowiązania. Obserwowaliśmy to już niejednokrotnie w poprzednich rozważaniach:

„Wyście widzieli, co uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was na skrzydłach orlich
i przywiodłem was do Mnie.
Teraz jeśli pilnie słuchać będziecie głosu Mego i strzec mojego Przymierza,
będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów,
gdyż do Mnie należy cała ziemia.
Lecz wy będziecie Mi królestwem kapłanów i Ludem świętym ...” (Wj 19,4nn).

Lub:

„... Będę chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim Ludem.
Ja jestem Jahwéh, Bóg wasz, który wyprowadził was z ziemi egipskiej,
abyście przestali być ich niewolnikami.
Ja rozbiłem drągi waszego jarzma
i dałem wam możność chodzenia z podniesioną głową ...” (Kpł 26,12n).

Podstawowym wyrazem szczególnego wyboru Hebrajczyków-Izraelitów i nabycia prawa własności do nich [oczywiście przy pełnym uwzględnieniu godności osobowej], na które Jahwéh się niezmiennie powoływał, był fakt wybawienia Hebrajczyków z kilkuwiekowej niewoli w Egipcie.
– Hebrajczycy byli tam pozbawieni zarówno wolności osobistej, jak wolności ‘religijnej’, tzn. swobody kochania swojego Boga „całym sercem, całą duszą, ze wszystkich sił”. Tym ‘ich’ Bogiem był od szeregu wieków wciąż ten sam Bóg, który w tej chwili zaczął realizować wśród nieprawdopodobnych zbawczych wkroczeń obietnice dane niegdyś Patriarchom, poczynając całkiem od nowa od Abrahama, Izaaka i Jakuba.

Na tej właśnie podstawie nabył Jahwéh pełne prawo do tego ‘swojego’ Ludu, który sobie przygotował jako tę ‘swoją’, ukochaną – Oblubienicę, swoją jedyną, jednocześnie ani przez moment nie zacierając swej najwznioślejszej transcendencji. Ta zaś przy całym nieskończonym dystansie między Stworzycielem a człowiekiem-stworzeniem wyrażała się namiętnym poszukiwaniem bliskości, która ofiarowywała komunię z sobą w tym samym swoim Bożym Życiu, w tej samej swej Bożej Miłości:

„Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Twojemu Bogu, Jahwéh.
Ciebie wybrał Twój Bóg, Jahwéh, byś spośród wszystkich narodów,
które są na powierzchni ziemi, był Ludem będącym Jego szczególną własnością” (Pwt 7,6).

Izrael zdawał sobie sprawę, że wezwanie do bycia narodem „poświęconym Jahwéh”, „... królestwem kapłanów i Ludem świętym ...” – stawia przed nim wysokie wymagania moralne.
– Wymagania te nie mają stanowić ciężaru, lecz winny być odpowiedzią wdzięczności i radości z dostąpienia zaszczytu niepojętości doświadczonych cudownych interwencji ze strony Jahwéh. Nic nie jest trudne dla serca kochającego. Ten Bóg ‘ich’ – Jahwéh, oczekuje z tytułu właśnie nabycia ich na swą doborową własność [hebr.: segulláh] i królestwo kapłanów – odpowiedzi serca, które kochając – stara się przypodobać Jahwéh, swojemu ‘Elohim’ [Bogu] w ramach odpowiedzi miłości za doznane wyrazy Bożej Miłości.

Izrael nie mógł nie wyczuwać ze wzrastającą świadomością, że miłość Jahwéh w stosunku do niego – Izraela, ujawnia się coraz bardziej jednoznacznie jako miłość Boża oblubieńcza. Będzie o tym świadczyło zwłaszcza obficie się ukazujące Słowo-Boże-Pisane proroków-pisarzy (w. 8-6).
– Odpowiedź zaś Izraela na wyrazy Bożej miłości oblubieńczej nie może nie wyrażać się poprzez czynne wprowadzanie w życie wszystkich warunków zawartego przymierza.

Nic dziwnego, że Mojżesz przekazuje Hebrajczykom, późniejszym Izraelitom – Boże polecenie, żeby przekazywali informację i treść warunków zawartego przymierza z pokolenia na pokolenie nie tylko jako kwestii martwego ‘Prawa-dla-Prawa’, lecz jako wyrazu ich z kolei pełnej uczucia i zaangażowania miłości odwzajemnionej względem Jahwéh:

„Czyń, co jest prawe i dobre w oczach Jahwéh, aby ci się dobrze powodziło i abyś wreszcie wziął w posiadanie piękną ziemię, którą poprzysiągł Jahwéh przodkom twoim ...
– Tak zapowiedział Jahwéh:
Gdy Syn twój zapyta cię kiedyś: ‘co za znaczenie tych świadectw, praw i nakazów, które wam zlecił nasz Bóg, Jahwéh?’,
– odpowiesz swojemu synowi:
‘Byliśmy niewolnikami faraona w Egipcie i wyprowadził nas Jahwéh z Egiptu mocną ręką. Uczynił na oczach naszych znaki i cuda wielkie przeciwko Egiptowi, Faraonowi i całemu jego domowi. Wyprowadził nas stamtąd, by iść z nami i przyprowadzić nas do ziemi, którą poprzysiągł dać przodkom naszym.
– Wtedy rozkazał nam Jahwéh wykonywać wszystkie te prawa, bać się naszego Boga, Jahwéh, aby zawsze dobrze nam się wiodło i aby nas zachował przy życiu, jak to dziś czyni.
Na tym polega nasza sprawiedliwość, aby pilnie przestrzegać wszystkich tych poleceń
wobec naszego Boga, Jahwéh, jak nam rozkazał’ ...” (Pwt 6,18-25).

Kiedyś Jezus wyrazi się identycznie o tym, w jaki sposób można się wykazać ‘miłością’ do Boga – i do Niego samego:

„Kto ma przykazania Moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.
Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca Mego,
a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie ...” (J 14,21).

(6,5 kB)

2. W walce o odzyskanie
wciąż zdradzanej miłości

(3,5 kB)

a. Odpowiedź oblubieńcza
na oblubieńczość

Jeślibyśmy mieli nawiązać obecnie jeszcze raz do Mojżeszowego polecenia, które już też Lud Boży czasów przed-Chrystusowych rozumiał jako „pierwsze ze wszystkich przykazań” (Mk 12,28), mianowicie:

„Słuchaj, Izraelu, Jahwéh jest naszym Bogiem: Jahwéh Jedyny.
Będziesz miłował twojego Boga, Jahwéh, z całego swego serca,
z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił ...” (Pwt 6,4n),

zdajemy sobie sprawę, iż Izrael widział w tym wezwaniu do odwzajemnienia Bożego zaangażowania w stosunku do niego – wezwanie do odpowiedzi oblubieńczej na zaofiarowaną sobie Bożą miłość typu oblubieńczego.
– Jahwéh nabył Izraela z całą oczywistością faktów jako swoją osobistą „segulláh [hebr.] = wyłączną własność” (Wj 19,5; Pwt 7,6; 14,2; 26,18).

Rozumie się, że „z całego serca ...” itd. nie kocha się byle kogo. Nikt też nie będzie tak kochał byle kogo. Miłość będąca wyrazem całkowitości daru swojej osoby – osobie kogoś ukochanego, czyli wyrażająca się komunią osób, znajduje właściwe sobie miejsce rozwoju dopiero w przypadku oblubieńców: małżonków. Ci zaś związali się z sobą nierozerwalną więzią przymierza komunii życia i miłości.
– Toteż omawianego właśnie, w księdze Deuteronomium zapisanego Bożego polecenia nie można interpretować inaczej, jak miłości w pionie: Bóg a człowiek – mężczyzna i kobieta kwalifikowanej jako miłość oblubieńcza – w Bożym tego słowa znaczeniu.

Jest oczywiście zrozumiałe, że Izrael nie wyzwoliłby z siebie tyle śmiałości, żeby tak pojmowaną i przeżywaną ‘miłość do Boga’ określić jako miłość oblubieńczą. Któż by się nie lękał pospolicieć Bożej transcendencji – Boga, który jest Duchem? A przecież przy całym niemal przerażeniu na myśl, że Bóg mógłby kochać człowieka oblubieńczo, nie może wchodzić w grę żaden inny rodzaj miłości, jak tylko ta właśnie ‘oblubieńcza’ – w jej Bożym rozumieniu.

Istnieje zapewne miłość okazywana ‘bliźnim’ w sensie ogólnym, globalnym. Świadczona bliźnim życzliwość i bezinteresowna pomoc może być podyktowana szczerym uczuciem, dodatkowo podbarwionym współczuciem w obliczu bezradności bliźniego, który jest niepełnosprawny, niekiedy nie rozwinięty i wielorako upośledzony.
– Będzie to wówczas autentyczna bezinteresowna ‘miłość’ bliźniego, nie obliczona na poklask i nie mająca nic wspólnego z etycznie ‘zimną’ filantropią. Nie będzie to jednak miłość typu ‘komunii osób’. Taka miłość występuje jedynie pomiędzy małżonkami. Rozwija się ona stopniowo już też pomiędzy narzeczonymi, którzy zdecydowanie zmierzają do związania się przymierzem małżeństwa.

(7.4 kB)
Jeszcze przed wyborem na Papieża zwrócił się kard. Ratzinger do zebranych na Konklawe Kardynałów w homilii, którą uznano powszechnie za swoisty program nowego papieża. Powiedział m.in.: WIARA DOJRZAŁA nie idzie z prądem mód i nowinek. Jest głęboko zakorzeniona w przyjaźni z Chystusem. Jest to wiara oparta o podstawowe zasady chrześcijańskiego życia, prawdę i miłość. -- Benedykt XVI jest najstarszym w chwili wyboru papieżem od 275 lat. Jest on też pierwszym papieżem niemieckim od 480 lat - po Hadrianie VI (1522-1523) z Utrechtu, należącego wtedy do Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
– W przesłaniu wygłoszonym na zakończenie pierwszej Mszy św. jako Papieża, powiedział Benedykt XVI: „ZDAJE mi się, że czuję jego silną dłoń ściskającą moją, zdaje mi się, że widzę jego śmiejące się oczy i słyszę jego słowa, skierowane w tym momencie szczególnie do mnie: NIE LĘKAJ SIĘ” !
– W godzinie śmierci Jan Paweł II ukoronował swój długi i owocny pontyfikat, utwierdzając w wierze lud chrześcijański, gromadząc wokół siebie całą rodzinę ludzką, która poczuła się bardziej zjednoczona.
– Benedykt XVI zaznaczył, że wybór na następcę tego wielkiego Papieża był dla niego zaskoczeniem. W swym przesłaniu prosi Chrystusa, który go wybrał, by wspierał jego ubogie siły: – ABYM był odważnym i wiernym pasterzem jego trzody. JAN PAWEŁ II pozostawił Kościół bardziej śmiały, bardziej wolny, młodszy. Kościół, który zgodnie z jego nauczaniem i przykładem, ze spokojem patrzy w przeszłość i nie obawia się przyszłości.
– Benedykt XVI zapewnił, że jak jego poprzednik, będzie z całą mocą kontynuował realizację Soboru Watykańskiego II. Przypomniał, że w tym roku obchodzimy 40-lecie jego zakończenia. Przypomniał też, że w obchodzonym właśnie Roku EUCHARYSTII szczególnie uroczyście obchodzone będzie Boże Ciało. Eucharystia będzie też stanowiła centrum Światowych Dni Młodzieży w Kolonii w sierpniu, w których zamierza uczestniczyć. Zaś w październiku wokół Eucharystii będą osnute rozważania Zgromadzenia Synodu biskupów.
– Zapewnił, że podejmuje się BEZ SZCZĘDZENIA SIŁ odbudowy pełnej i widzialnej jedności chrześcijan. Nie wystarczą zewnętrzne oznaki dobrych intencji. Trzeba konkretnych gestów. Zapewnił wyznawców innych religii i niewierzących, że Kościół pragnie nadal prowadzić z nimi dialog OTWARTY i szczery, poszukując prawdziwego dobra człowieka i społeczeństwa.
– PROSZĘ Boga o jedność i pokój dla rodziny ludzkiej i deklaruję wolę i gotowość wszystkich katolików do współpracy w autentycznym rozwoju społecznym, przy poszanowaniu godności każdej istoty ludzkiej.

W przypadku miłości okazywanej przez Boga będzie chodziło każdorazowo o Jego miłość-życzliwość typu zaofiarowanej bezinteresownej komunii z sobą Ludowi swego wybrania, a w jego ramach każdemu poszczególnemu mężczyźnie i kobiecie, członkom tegoż Ludu. A że Bóg jest Nieskończony w swych doskonałościach, kocha On każdego z osobna tak, jakby był „jedynym na ziemi stworzeniem” (GS 24).

Tak kochać potrafi tylko On, Bóg Nieskończony w swych doskonałościach: Jeden jedyny, a przecież Trój-Jedyny. Gdy Bóg kocha stworzenie swojego umiłowania, tj. swój żywy Obraz wobec kosmosu, kocha go miłością oblubieńczą, oddając mu siebie całościowo, na ile oczywiście człowiek ten zdolny jest przyjąć w swej małości i stworzoności Boga Nieskończonego. W jakiejś analogii do słońca, które świeci dla każdego jednakowo. A tylko poszczególny człowiek ‘korzysta’ z tego całościowo kochającego Boga na tyle, na ile ustawia się do Boga: obliczem, czy nie daj Boże ... „tyłem” (zob. Jr 2,27; 7,24; 15,6).

Ofiarując swoją miłość oblubieńczą, Bóg zaprasza każdego z osobna mężczyznę i kobietę do tajemnicy jedno-w-miłości i jedno-w-tym-samym-życiu z sobą.
Jan Paweł II powie w nawiązaniu do ograniczoności człowieka-stworzenia w Obliczu Nieskończonego:

„... Ów dar uczyniony człowiekowi ze strony Boga w Chrystusie jest darem ‘całkowitym’, czyli ‘radykalnym’, jak na to wskazuje właśnie analogia miłości oblubieńczej:
– jest poniekąd ‘wszystkim’, co Bóg ‘mógł’ dać z siebie człowiekowi, biorąc pod uwagę skończone możliwości człowieka – stworzenia.
W ten sposób analogia miłości oblubieńczej wskazuje na ‘radykalny’ charakter łaski: całego porządku łaski stworzonej” (MiN 373).

Izrael oswoił się rychło ze słownictwem ‘teologii Bożej miłości’, powstającym na gruncie Boga, który objawiał siebie jako Prawdę-Wierność oraz wprowadzał w coraz głębsze rozumienie swego zbawczego zamysłu względem człowieka.
– Teologia ta rozwijała się przede wszystkim poprzez przemawianie mężów Bożych – proroków. Przemawiali oni, sami unoszeni charyzmatem Ducha Świętego. Ukazywali zaś niezłomnie kierunek realizacji Bożego zamysłu.

(3,5 kB)

b. Prorocy w Izraelu

Sama w sobie misja proroków dotyczyła nie tyle ‘przepowiadania’ przyszłych wydarzeń – dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości dotyczącej obecnie nie wiadomej przyszłości, chociaż i to w pewnej mierze się zdarzało (zob. np. Am 7,17; Jr 28,15nn). Prorok to w pierwszym rzędzie Mąż Boży, wybrany przez Boga, nie samozwańczy, który otrzymuje misję przemawiania ‘w imieniu Boga’ w celu przeprowadzenia rachunku sumienia ówczesnemu Ludowi Bożemu i doprowadzenia do nawrócenia serc. W tym sensie ‘prorok’ pełni w Ludzie Bożym zadanie porównalne do misjonarzy przeprowadzających misje czy rekolekcje w coraz innych parafiach danej diecezji czy danego kraju.

Niezależnie od określonego zadania: wstrząsania sumieniami, odrzucenia uprawianego bałwochwalstwa i utorowania Ludowi Bożemu drogi do ponownego przyjęcia i wprowadzenia w czyn warunków niegdyś zawartego Przymierza, tj. Dekalogu, ukazuje Bóg poprzez proroków coraz wyraźniej kierunek działań zmierzających do pełnej realizacji Bożego zamysłu. Te zaś zdążały w przyspieszającym się tempie do zbawienia człowieka w zapowiedzianym, wciąż cierpliwie oczekiwanym Chrystusie.

Musimy sobie jednak zdać sprawę, że Bóg obdarzał proroków pewnością Prawdy objawienia jedynie odnośnie do faktu, że nastąpi jakaś zupełnie wyjątkowa, osobista ingerencja Boga w dzieje człowieka. Natomiast nawet prorokom Bóg z zasady nie udzielał informacji odnośnie do szczegółów takich, jak: kiedy dokładnie ta Boża ingerencja nastąpi, ani też w jaki sposób ona się dokona. Stąd też gdy prorok będzie miał przekuć otrzymane wizje w słowa, będzie on w dużej mierze zdany na zasoby wiadomości i wyobrażeń zaczerpniętych ze swojego środowiska kulturowego – po linii mentalności ludzi swoich czasów.

Epoka wielkich proroków-pisarzy w Izraelu przypada na czasy od połowy 8 w. w głąb drugiej połowy 6 w. przed Chr. Po prorokach zostawały zwykle zbiory ich dramatycznych przemówień i nawoływań do nawrócenia. Były one pisane bądź przez nich samych, bądź gromadzili je i spisywali pod charyzmatem skrypturystycznym wybrani przez Boga Mężowie z grona ich uczniów.

Pisma prorockie stawały się przedmiotem rozważań dla Ludu Bożego szczególnie następujących po nich pokoleń. Dzięki nim Lud Boży poznawał coraz głębiej Boży zamysł, który zrealizuje się w pełni w Bożym dziele odkupienia człowieka, jakiego dokona oczekiwany „Maszíach” [hebr.] – Mesjasz [Namaszczony; gr.: Christós].

Słowa proroków cieszyły się w świadomości Ludu Izraelskiego od zaraz powagą Słowa Bożego. Przyjmowano je jako normę-prawidło wiary i postępowania moralnego. Lud Boży wyczuwał doskonale, że słowa Proroków, wygłaszane z niezwykłą mocą i Bożym namaszczeniem, nie schlebiające ludzkim namiętnościom, piętnujące niesprawiedliwość społeczną i nadużycia w kulcie, słowa spotykające się często z gwałtownym sprzeciwem ze strony sfer rządzących, przywódców wojskowych oraz zwyczajnego Ludu (zob. np. charakterystyczne wystąpienie Jeremiasza na zlecenie Boże, na którym go o mało nie ukamienowano: Jr 7; i prawdopodobnie to samo zdarzenie nieco inaczej: Jr 26) – nie pochodzą od nich samych, lecz zostają im „wkładane” w usta przez samego Boga (por. Jr 1,9; 15,16; 20,7-9; Iz 6,6n-9; Ez 2,3-3,3.8-11; itd.). Ale gdy je nawet wyraźnie odrzucano, zdawano sobie sprawę, że chodzi wtedy o świadome odrzucenie słowa nie tego człowieka-proroka, lecz Słowa Bożego (zob. np. Am 7,10-17; Jr 42,1-43,7).

Lud Boży nauczył się poczynając od Mojżesza precyzyjnie odróżniać prawdziwe Słowo-Boże-prorockie – od słów ‘proroków kłamstwa’ (zob. Pwt 18,15-22; zacięte dyskusje przeciw ‘prorokom kłamstwa’, których Bóg nie posyłał, choć i oni rozpoczynali swoje przemówienia od formuły „Wyrocznia Jahwéh”, musiał staczać zwłaszcza Jeremiasz; zob. Jr 28; 27,14; 29,8n.21-24; itd.).
Rozwiązania Boże okazywały się często dokładnie odwrotne aniżeli te, jakie podsuwała ludzka ‘racja stanu’ i ludzkie rachuby nie liczące się z Bożymi sugestiami (zob. np. historia Achaza, który w decydującym momencie odrzucił propozycję Jahwéh – i własnego syna złożył w ofierze bożkom: Iz 7,3-13 – w zestawieniu z: 2 Krl 16,1-9; itd.; lub dzieje ‘ciemnej nocy’ Jeremiasza w czasie oblężenia Jeruzalem w 586 r.: Jr 37n).
Głównie z tego powodu wcale nie tak łatwo było przyjąć słowa Proroków i zawierzyć im jako Słowu-Bożemu. Słowo to stawiało Lud Boży z zasady w obliczu prawdziwej próby na ‘jakość ich wiary’.

Sama w sobie treść wyroczni prorockich skupiała się z zasady na zobowiązaniach, jakich się Izrael podjął w uroczyście zawartym Przymierzu pod Synajem. Przymierze to w następnych pokoleniach co jakiś czas odnawiano, zobowiązując się do jego wiernego przestrzegania (np. za Jozuego ok. 1200 r.: Joz 24,25; za Jozjasza ok. 620 r.: 2 Krl 23,3; za Nehemiasza ok. 400 r.: Ne 10,29-40; odbudowa sprofanowanej świątyni za Judy Machabeusza w 164 r.: 1 Mch 4,36-61;).
Niestety w praktyce okazywały się te uroczyste przyrzeczenia rzeczywistością nierzadko bardzo krótkotrwałą, jeśli nie wręcz jako jedna wielka fikcja. Chodziło o przestrzeganie przyjętego Dekalogu: Dziesięciorga Bożych Przykazań, poczynając od przykazania pierwszego: wyłącznej czci Jahwéh. A cześć oddawana samemu tylko Jahwéh była ostatecznie kwestią ‘ślubnego’ związania z Bogiem: „Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie ...” (Pwt 5,7).

(3,5 kB)

c. Ponętny kult ‘obcych bogów’

Tym samym stajemy ponownie na gruncie tematu, który przyświeca niniejszemu rozdziałowi: Boża miłość oblubieńcza w stosunku do Izraela i do całej rodziny człowieczej. Okazuje się, że cały Stary Testament był jedną wielką, na śmierć i życie prowadzoną ‘walką’, jaką Bóg Prawdy objawienia staczał o odzyskanie z niezwykłym trudem zdobywanej miłości wzajemnej tego Ludu wybrania, któremu oddał niejako całe swoje Boże Serce i całą swoją Miłość.

Izrael chronicznie ulegał pokusie szałowo uprawianego kultu ‘bogów obcych’, tj. lokalnych bóstw kananejskich i krajów sąsiadujących.
– Jeśli zaś Jahwéh prowadzi tę – taką walkę, wciąż myśli nie o sobie, a spogląda na los – los wieczny tej ‘swojej’, tak bardzo ukochanej, ciągle Go zdradzającej Oblubienicy: Izraela. Ta zaś ‘Oblubienica’ przez uprawianie kultu obcych bogów nierozumnie i na oślep podążała chronicznie do własnej zguby ... doczesnej i wiecznej.

Niektóre bóstwa czczono w ówczesnym Kanaanie przez okrutny rytuał składania im ofiar ludzkich, szczególnie w postaci dzieci składanych w ofierze całopalnej. Ofiary te określano jako „przeprowadzenie (dziecka) przez ogień” (zob. np. Kpł 18,21; Pwt 18,10; 2 Krn 28,3).
– Krwawymi ofiarami ludzkimi czczono bożka Ammonitów Milkoma [hebr. mélek = król] oraz narodowego bożka Moabitów Kemosza (zob. 1 Krl 11,7.33; Jr 48,7; zob. również ‘Stela Meszy’, króla Moabu, z ok. 850 r.).
– Kult ten był głęboko zakorzeniony w mentalności ludności tubylczej. Krwawe ofiary ludzkie składano według prawa zwyczajowego zwłaszcza we wszelkiego rodzaju sytuacjach dramatycznych – politycznych, czy indywidualnych.

Inne bóstwa lokalne, czczone na terenie Kanaanu, nie wymagały aż tak okrutnych ofiar. Schlebiały za to zaspokajaniu niskich instynktów człowieka i jego wrodzonej słabości w dziedzinie seksualizmu. Mianowicie pod pozorem składania czci bóstwom płodności, uprawiano w świątyniach prostytucję ‘sakralną’.
– Nic dziwnego, że taki kult, urozmaicony przeżyciami seksualnymi, działał na ludzi odwiecznie atrakcyjnie. Podnosił do rangi kultu religijnego wyżywanie swych namiętności po linii: ‘cel uświęca środki’. Tak kształtował się kult składany na tzw. ‘wyżynach’ oraz w szczególnie do tego celu przeznaczonych sakralnych ‘gajach’. Oddawano w nich cześć coraz innym Baálom [= hebr.: ‘pan’ np. Baal-Peor = pan, bóg czczony na górze Peor: Lb 25,18; 31,16], a tym bardziej bardzo ‘popularnej’ żeńskiej bogini Asztarte, czczonej jako bogini zmysłowości [Isztar: mezopotamska bogini zmysłowości i miłości cielesnej, czczona w Kanaanie – jako Królowa Niebios: por. Sdz 2,13; 1 Sm 7,3; 31,10; 2 Krl 23,13; Jr 7,18; itd.].

Nic dziwnego, że odwiecznie zakorzenione kulty lokalne stawały się przez cały ciąg dziejów Izraela jedną wielką pułapką, w którą nader łatwo popadały osoby zarówno indywidualne, jak i cały naród. Ponętnemu kultowi bóstw lokalnych ulegały nie tylko osoby z prostego Ludu, ale i najwyżsi dostojnicy państwowi, poczynając od większości królów tak Izraela Północnego [= Efraima], jak i państwa Judy. Drogę tę – zatem do apostazji od Jahwéh, wytyczył jako pierwszy – bezpośredni spadkobierca obietnic Mesjańskich, wielki i z początku swego panowania godny pochwały król Salomon, syn Dawida (zob. 1 Krl 11,33; 2 Krl 23,10-14).

Nietrudno zdać sobie sprawę, co wobec tych faktów: jawnej apostazji i swoistego ‘cudzołóstwa’ z obcymi bogami na oczach Jahwéh, ‘przeżywać’ musiał Bóg Prawdy-Wierności. Boże ‘reakcje’ na ludzki grzech rozważaliśmy już parokrotnie na łamach naszej strony (zob. np.: Nie chcę, Boże, żebyś we mnie był! Bóg wobec grzechu swego żywego Obrazu: cz.V, cały rozdz. 2 i 3).

W przypadku Hebrajczyków dopiero co wyprowadzonych z Egiptu po paru wiekach zniewolenia, nasuwało się oczywiście podstawowe stwierdzenie: co by miał i mógł uczynić Bóg jeszcze ponad to, co z najwyższym zaagażowaniem ‘Serca’ uczynił i nadal podejmował dla tego Ludu, który sobie nabył na swoją żywą „segulláh” (Wj 19,5), czyli tę najdroższą, dla siebie zastrzeżoną „własność”, swoje niejako ‘oczko-w-głowie’? Czyżby ci Hebrajczycy, potomkowie Jego „przyjaciela” Abrahama (Jk 2,23), a potem Izaaka i Jakuba, byli aż tak bardzo niezdolni wyprowadzić jakichkolwiek w ogóle wniosków z Jego odkupicielskich ingerencji, poprzez które spełnił On niegdyś ich Patriarchom uroczyście przyrzeczone obietnice?

(3,5 kB)

d. Nieufność Hebrajczyków Wyjścia
– wiara Egipcjan

Jahwéh wykazał aktualnie żyjącemu pokoleniu Hebrajczyków w sposób jaskrawo naoczny i wciąż na bieżąco, że jest Bogiem Żywym, Bogiem ich Patriarchów. Przypominał, że związał się Patriarchami i ich potomstwem uroczystym Przymierzem, tzn. zaofiarował im całkiem szczególną, bezprecedensową miłość. Jedynie dlatego zniża się do nich na co dzień i ofiaruje również obecnemu pokoleniu to samo Przymierze i tę samą Miłość – jako kontynuację obopólnie zaciągniętych zobowiązań po linii więzi miłości.

Oto słowa wypowiedziane do Mojżesza u progu jego trudnej misji, będącej jednak zdecydowanym punktem zwrotnym w realizacji więzi Przymierza, czyli ostatecznie więzi ‘małżeńskiej’, jaką Bóg związał się z Izraelem, który sobie obrał jako ‘swój Lud’:

„... Dosyć napatrzyłem się na udrękę Ludu Mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemiężców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej ...
Teraz oto doszło wołanie synów Izraela do Mnie, bo też naocznie przekonałem się o cierpieniach, jakie im zadają Egipcjanie ...” (Wj 3,7n.9).

„... Wspomniałem na moje przymierze. Przeto powiedz synom izraelskim: Ja jestem Jahwéh! Uwolnię was od jarzma egipskiego i wybawię was z niewoli, i wyswobodzę was wyciągniętym ramieniem i przez surowe kary.
– I wezmę sobie was za Mój Lud, i będę wam Bogiem, i przekonacie się, że Ja Jahwéh, Bóg wasz, uwolniłem was spod jarzma egipskiego.
Potem wprowadzę was do ziemi, którą z ręką podniesioną przysiągłem dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi ...” (Wj 6,5-8).

Czyżby jednak już to pokolenie, które było bezpośrednim świadkiem cudów Jego – Jahwéh, oblubieńczej miłości, z jaką On do niego na co dzień wychodził, było aż tak bardzo zaślepione, żeby tej Jego ojcowsko-macierzyńskiej i zarazem oblubieńczej miłości nie dostrzec?

Nawet Egipt z Faraonem na czele, gdzie całość życia kształtowała się pod presją bezrozumnego wielobóstwa i magii kasty wszechwładnych kapłanów, w końcu skapitulował i zrozumiał, iż raz po raz na nich spadające ‘plagi’, każdorazowo z góry dokładnie zapowiadane i zakończone, co do swej jakości ściśle określone (Wj 7,14-12,33) – nie mogą być dziełem ‘przypadku’, ani wynikiem czarnoksiężniczych sztuczek, na których Hebrajczycy-niewolnicy przecież się nie znali.

(6.3 kB)
Rozpacz Dziecka budzi zawsze dużo emocji. Oby dziecko nie musiało się czuć rozczarowane i zawiedzione w dotychczasowym zawierzeniu siebie matce i ojcu. Utrata zaufania do najbliższych wyraża się każdorazowo głęboką raną zadaną sercu małego człowieka.

Egipcjanie musieli ukorzyć się przed tym Bogiem Żywym, który objawiał się Mojżeszowi, jak poprzednio przodkom obecnych Hebrajczyków. Musieli uznać, że ten Bóg Hebrajczyków – Jahwéh, ośmiela się żądać od faraona, żeby Hebrajczyków uwolnił, gdyż jest to ‘Lud Jahwéh’.
– Było jasne, że on – faraon, i cały Egipt – politycznie, socjalnie i prestiżowo na takie, ich zdaniem całkiem absurdalne żądanie Jahwéh zgodzić się nie mógł.
– Tymczasem ostatecznie właśnie sam faraon musiał uznać, że ów Jahwéh swym „wyciągniętym ramieniem” wbrew potędze Egiptu skutecznie przeprowadza swoją Wolę, której najwidoczniej nikt i nic oprzeć się nie jest w stanie.

Innymi słowy potężne mocarstwo, wielki Egipt musiał się ukorzyć przed Hebrajskim Jahwéh i chcąc nie chcąc uznać, że toczy walkę z Bogiem, który po prostu JEST. Jego Woli: wybawienia Hebrajczyków ze zniewolenia w Egipcie, żadna potęga militarna oprzeć się nie zdoła. Sprawdziło się w najdosłowniejszym znaczeniu słowo, jakie kiedyś zapisze św. Paweł – co prawda w odniesieniu do Imienia ‘Jezus Chrystus’, ale przecież ten właśnie ‘Jezus’ to nie kto inny, a sam Jahwéh (zob. dyskusja Jezusa z Żydami: J 8,58):

„... Aby na Imię Jezus [hebr. Jehoszúa = Wybawiciel, czyli: On Jest, Jahwéh]
zgięło się każde kolano: istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych ...” (Flp 2,10).

Egipt musiał przekonać się niemal namacalnie: na własnej ‘skórze’ – poprzez te przedziwne, politycznie niewytłumaczalne dziwy natury, plagi, a zwłaszcza śmierć pierworodnych, że ten Jahwéh, Bóg Hebrajczyków, jest w tym ‘swoim Ludzie’ najwidoczniej na swój dziwny sposób ‘zakochany’ i go zazdrośnie strzeże. Bóg ten wyraża się przecież o Hebrajczykach, że to jest „Mój Lud”, a siebie nazywa „ich Bogiem”:

„Rzekł Jahwéh do Mojżesza: ... Powiedz mu [Faraonowi]:
‘Jahwéh, Bóg Hebrajczyków, posłał mnie do ciebie z rozkazem:
Wypuść Lud Mój, by Mi oddał cześć na pustyni!’ ...” (Wj 7,14.16).

Wbrew swej woli, musiał Faraon wraz z całym Egiptem ostatecznie ugiąć się przed tym Bogiem-Osobą, Jahwéh! W każdym domu zmarł tej strasznej – dokładnie określonej nocy pierworodny – zgodnie z zapowiedzią Jahwéh. Ten fakt nie dopuszczał już żadnej innej możliwości interpretacyjnej. Było to tej przedziwnej ‘nocy’, o której jeden z autorów biblijnych napisze kiedyś pod tchnieniem Ducha Świętego
[zaś tradycja Kościoła odniesie te słowa do chwili Narodzenia Odkupiciela, Słowa-Bożego-Wcielonego w Betlejem]:

„I już zaczynali śpiewać hymny przodków [Hebrajczycy: z radości że opuszczają Egipt].
Wtórowały im pomieszane krzyki wrogów, rozlegał się żałosny głos zawodzących nad dziećmi ... wszyscy jednocześnie, z tej samej przyczyny śmierci, mieli nieprzeliczonych umarłych: ... w jednej chwili wyginęło ich najcenniejsze potomstwo.
Ci, którzy wskutek czarów w nic nie wierzyli, po zagładzie pierworodnych uznali,
że Lud [Hebrajczycy] jest ‘synem Bożym’.
Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne twe Słowo z nieba, z królewskiej stolicy, jak miecz ostry niosąc twój nieodwołalny rozkaz... runęło w pośrodek zatraconej ziemi ...” (Mdr 18,9n.12-16).

Co więcej, według autora biblijnego umierający i pozostałe rodziny otrzymywali w chwili umierania Boże oświecenie, wyjaśniające przyczynę śmierci owych pierworodnych (zob. Mdr 18,18n).
– Nic przeto dziwnego, że Egipcjanie zaczęli przynaglać Hebrajczyków do natychmiastowego opuszczenia Egiptu – zaraz teraz, jeszcze tej nocy.
– Równocześnie zaś prosili w pośpiechu pakujących się Hebrajczyków, świadomi iż ci znajdują się w tej chwili pod szczególną opieką miłości tego ‘ich Boga’ – Jahwéh, żeby po sobie mimo wszystko zostawili błogosławieństwo:

„I jeszcze w nocy kazał Faraon wezwać Mojżesza i Aarona, i powiedział:
– ‘Wstańcie, wyruszajcie z pośrodka mojego ludu ...
Weźcie ze sobą owce wasze i woły, jak pragnęliście, i idźcie. Proście także o Łaskę dla mnie’.
– I nalegali Egipcjanie na Lud, aby jak najprędzej wyszli z kraju, gdyż mówili: ‘Wszyscy pomrzemy’ ...
– Synowie Izraela ... wypożyczali od Egipcjan przedmioty srebrne i złote oraz szaty.
Jahwéh wzbudził życzliwość u Egipcjan dla Izraelitów, i pożyczali im. W ten sposób złupili Egipcjan ...” (Wj 12,31nn.35n).

Na tym tle można zrozumieć z całą ostrością kontrast pomiędzy pogańskim Egiptem, który na swój sposób uklęknął przed Jahwéh, Bogiem Izraelitów – a owymi tak bardzo przez Jahwéh wciąż ‘pieszczonymi’ Hebrajczykami-Izraelitami. Im ciągle było ‘mało’ dowodów, iż te wszystkie wydarzenia wybawicielskie są dziełem Jahwéh. A przecież nie mogli oni nie rozumieć słów wypowiadanych przez tego Jahwéh, który siebie nazywał „ich Bogiem”, a ich z całym ładunkiem ‘uczucia’, określał jako „swój Lud”.

Jak to wobec tego było możliwe, żeby ten Lud, który nieustannie doświadczał szczególnych wyrazów pełnej matczyno-ojcowskiej czułości i jednocześnie oblubieńczej miłości swojego Boga Jahwéh, nie umiał – a może nie chciał, dostrzec w nich swego Boga Żywego, którego co najmniej ‘wypadało’ kochać miłością wzajemną?
– Nawiązywał do tego przez swego sługę Mojżesza – sam ten właśnie Bóg. Czyż by to było możliwe, żeby Nieskończony Bóg ... miał się ‘żalić’ przed człowiekiem, tą swoją, ukochaną? A jednak – jak przypomina Mojżesz:

„Widziałeś też i na pustyni:
Jahwéh niósł cię, jak niesie ojciec swego syna, całą drogę, którą szliście,
aż dotarliście do tego miejsca ...” (Pwt 1,31).

Tymczasem ten właśnie Lud nieustannie ranił swego Jahwéh trudną do zrozumienia nieufnością. Dokładniej zaś mówiąc, była to krzycząca nie-wiara w miłość Jahwéh.
– A ta Boża miłość wykazywała od początku znamiona typowe dla miłości oblubieńczej – w Bożym tego słowa znaczeniu. Wciąż podkreślamy – i my, ale tym bardziej sam Jahwéh, iż związał się On z Hebrajczykami-Izraelitami więzią przymierza. Ta zaś jest w Bożym pojmowaniu ‘przymierza’ więzią zawsze oblubieńczą.

Tak też stanie się w ‘Przymierzu-w-Krwi’, jakim kiedyś Jezus Chrystus przypieczętuje swoją oblubieńczą więź – na zawsze – z Ludem Nowego Przymierza, Kościołem – i każdym człowiekiem z osobna. Przymierze to już też w Starym Testamencie było unoszone pełnią uczucia. Tym bardziej zaś cechuje je nieustępliwa wierność-w-miłowaniu. O tyle staje się to Boże przymierze z Izraelem nieustannym wzorem dla wierności małżeńskiej.

(6,5 kB)

3. Wierność pierwszemu przykazaniu: życie umiłowanej

(3,5 kB)

W walce o pierwsze przykazanie:
życie – swej umiłowanej

Wspomnieliśmy, że dzieje Izraela były praktycznie jedną wielką walką Boga i wysyłanych przez Boga Mężów Bożych, szczególnie proroków, o wprowadzenie w życie pierwszego przykazania Bożego: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie” (Wj 20,3). Problem dotyczył samych podstaw zarówno wiary jak i postępowania moralno-etycznego Ludu Bożego, Izraela, a ściślej: rodziny człowieczej całej. Od raju poczynając objawia Bóg Prawdy najpierw siebie i swój zamysł w stosunku do człowieka: mężczyzny i kobiety. Pozwala swemu żywemu Obrazowi niejako ‘dotknąć’ siebie i wyeksperymentować na wszelkie sposoby. Dopiero w następnej kolejności prosi o przyjęcie określonych zachowań etycznych, odpowiadających godności zarówno Jego jako Boga, jak i człowieka.

Bóg bowiem działa „od początku” jako Osoba, która jest miłością. Bóg-miłość wzbudza wszędzie owoce życia. Czyni to przez zaofiarowane swemu żywemu Obrazowi uczestnictwo w tym, kim On JEST jako Miłość-Życie.

Skoro zaś Bóg wpisuje „od początku” w męskość i kobiecość człowieka zarówno oblubieńczy, jak i rodzicielski sens ciała, znaczy to – chociażby na zasadzie ‘po nitce do kłębka’ (od skutku do przyczyny), tzn. idąc od człowieka-Obrazu Boga do jego Bożego pierwo-wzoru, że najpierw oblubieńczo-rodzicielską jest miłość samego Jego – Boga.

Ale i na odwrót znaczy to: że nie ma ‘miłości’, ani ‘życia’ – poza i niezależnie od „Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych ...” (Credo, Wyznanie wiary). Jak niezmiernie trudno przyjąć to człowiekowi do wiadomości!

Jeden raz więcej zaczynamy lepiej rozumieć Boga. Jeśli Jahwéh na swój Boży sposób tak niezwykle mocno podkreśla wagę pierwszego przykazania, które leży u podłoża Dekalogu i konsekwentnie uroczystego Przymierza – przymierza ślubnego, jakie zawarł w swej przeogromnej miłości z Hebrajczykami-Izraelem pod Synaj po ich wyrwaniu „wyciągniętym ramieniem” (Wj 6,6) z Egiptu, nie chodzi Mu i nie może Mu chodzić o egoistycznie pojmowaną cześć i kult oddawany sobie. Bóg Prawdy jest niezdolny do egoizmu. Jego Miłość jest udzielaniem siebie jako właśnie Miłości, która cała jest Życiem.

Namiętne Boże dopytywanie się o miłość wzajemną ze strony Izraela i człowieka jest w istocie namiętną, z najczystszej miłości płynącą, na śmierć i życie podejmowaną walką o życie i miłość Bożego żywego Obrazu : o jego życie – wieczne. Niezależnie od tego, co dokładnego o życiu wiecznym wiedział człowiek tych czasów. Bóg kontaktuje się ze swoim żywym Obrazem zawsze poprzez sumienie-serce. Wskazuje mu też z chwili na chwilę, nieskończenie cierpliwie i miłosiernie: „Czyń to, tamtego unikaj” (DeV 43). Zawsze jedynie ku życiu – wiecznemu człowieka, który jest Jego ukochaniem w kosmosie.

(8.2 kB)
Rodzina na etapie rozwojowym. Jak się oni wszyscy kochają: mama i tata, i każde z osobna z ich dzieci. – Z nauczania Jana Pawła II: „RODZICIELSKIE MY męża i żony rozbudowuje się przez zrodzenie potomstwa i wychowanie w MY rodziny. Jest to rodzina naprzód dwupokoleniowa, otwarta na to, aby stawać się stopniowo wielopokoleniową. W tym wymiarze mają swój udział z jednej strony rodzice rodziców, z drugiej strony dzieci ich dzieci” (LR 16).

Tym samym zaś walka o pierwsze przykazanie staje się zawsze walką o człowieka – poniekąd bardziej niż o Boga. Cześć składana jakiemukolwiek bożkowi, tzn. nie-bogowi, jest podcinaniem sobie szans na życie wieczne. Tu dopiero okazuje się właśnie Boża oblubieńczość, co więcej – rzeczywistość na podobieństwo małżeńskiego „dwoje-jednym-ciałem” Boga z człowiekiem: mężczyzną i kobietą. Walka o pierwsze przykazanie jest ze strony Boga wyrazem niezłomnej Prawdy-wierności Boga raz ze swym żywym Obrazem zawartemu przymierzu ‘ślubnemu’.
– Bóg ponad wątpliwość nie wycofa swej wierności [= biblijne znaczenie słowa: Prawda, hebr. hémet] temu przymierzu. Jednym z etapów jego realizacji będzie – po wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu, ich wprowadzenie do Ziemi Obietnicy, „którą z ręką podniesioną przysiągłem dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi ...” (Wj 6,8).

Tymczasem dni, tygodnie, a potem 40 lat wędrówki Hebrajczyków-Izraelitów z Egiptu, nie licząc chwilowych zrywów deklarowanej wzajemnej miłości, były jednym pasmem buntu i świadomie wypowiadanego ‘NIE’  względem Jahwéh: względem Jego Miłości.
– Któryż narzeczony kontynuowałby ‘chodzenie’ z narzeczoną, która nieustannie rozgląda się za coraz innym partnerem, a deklarowaną miłość bezczelnie zdradza?

Porównanie to jest jednak bardzo nie-adekwatne. Chodziłoby jedynie o ułożenie sobie życia z kimś innym. Natomiast w przypadku pierwszego przykazania chodzi o ‘żyć albo nie-żyć’ człowieka – na wieki: o jego zbawienie – czy też jego wieczne potępienie.

Wystarczy zaś rzucić okiem na chociażby dwa dramatycznie przełomowe momenty z najwcześniejszych dziejów Hebrajczyków-Izraelitów: z okresu pomiędzy ich Wyjściem z Egiptu a wkroczeniem do Ziemi Obietnicy. Już ten odcinek czasu, niejako najwcześniejszego ‘dziecięctwa’ (por. Oz 11,1) Izraelitów, był dla oblubieńczej miłości Jahwéh pasmem ciosu za ciosem, jaki tej Jego Miłości zadawał ten Lud: ten Jego Lud.
– Lud ten przeżył na sobie, jak Jahwéh wyprowadził go skutecznie z Egiptu wśród nieprawdopodobnych znaków. Wyszli oni z Egiptu nie tylko sami, ale wraz z całym dobytkiem, a w ostatniej chwili dodatkowo pozyskanym nieprawdopodobnym majątkiem (Wj 12,35). Wszelkie próby wytłumaczenia tego faktu czynnikami socjologicznymi, militarnymi czy politycznymi będą jednym wielkim absurdem.

(6,5 kB)

4. Próba wierności-w-miłości
pod Synajem: złoty cielec

(3,5 kB)

a. Aaron pod presją żądania:
„Uczyń nam bogów”

Wbrew eksperymentalnie przeżywanej „miłującej Wszechmocy” (DeV 33) i wierności-w-miłości swego Boga Jahwéh, tenże Lud bardzo rychło dopuścił się radykalnej zdrady swego Boga. Stało się to w chwili próby ich wiary przez kult „złotego cielca” (zob. Wj 32). Mojżesza nie było w tym czasie w obozie. Wyszedł na polecenie Boże na górę Synaj, gdzie przebywał przez 40 dni na głębokiej kontemplacji Boga (por. Wj 24,18; Pwt 9,9).
– Ludowi zabrakło cierpliwości. Chcieli wyruszyć sami, na własną rękę – na zdobycie Kanaanu. Zwrócili się groźnie do brata Mojżesza – Aarona, który sam też był przez Boga wielorako uprzywilejowany:

„Nuże! Uczyń nam bogów, którzy by szli przed nami,
bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem,
tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi Egipskiej ...” (Wj 32,1; przekł. popr. wg hebr.).


UWAGA filologiczna do Wj 32,1:
Tekst hebr. jest tu jednocznaczny: chodzi o zrobienie ‘bogów’ [elohim], w liczbie mnogiej. Co prawda rzeczownik: elohim, będący konstrukcją w liczbie mnogiej, może oznaczać zarówno boga jednego, jak i wiele bogów. Potwierdzeniem tego, że w tym wypadku chodzi o ‘bogów’ w liczbie mnogiej są dalsze słowa zdania: „którzy by szli przed nami”. Transkrypcja odnośnych słów hebr.:
Qúm [wstawaj, nuże!], aśéh-lánu elohím [uczyń-sfabrykuj nam elohimy-bogów], ashér jelkú [którzy by szli; plur.] le-panénu... [przed obliczem naszym].
Jest oczywiście możliwe, że autor biblijny świadomie zmodyfikował żądanie Ludu i umyślnie użył jednoznacznie tu występującego pluralis [liczby mnogiej] – ze wzgardy dla bałchwochwalczego kultu cielca jako zdrady czci Jahwéh. Niemniej sformułowanie słów osób zwracających się do Aarona nie pozostawia wątpliwości: chodzi o wielu bogów, a próby łagodniejszej oceny wydarzenia są jedynie próbami interpretacyjnymi, podejmowanymi wbrew wymowie tekstu hebrajskiego.


Aaron uległ presji: uląkł się gniewnego Ludu. Ze zbiórki kosztowności ulał cielca z metalu (Wj 32,4). Zaczęto ucztować i czcić – być może w jakiejś mierze nawet samego Jahwéh, ale jako utożsamionego z owym cielcem i w tym cielcu uosobionego – zgodnie z mentalnością ludzi tamtych czasów.

Gdy my, uczniowie Chrystusa, czcimy obecnie czy to figury, czy np. krzyż na którym zawisł Bóg-Człowiek, Odkupiciel człowieka, nie dopuszczamy się bałwochwalstwa. Oddajemy cześć Osobie – czy to Boga, czy Świętych, nigdy nie utożsamiając tworzywa figury-obrazu itp. z bóstwem.
– Poza tym począwszy od tajemnicy Wcielenia, Niewidzialny stał się widzialny i dotykalny w Jezusie Chrystusie, Synu Ojca Przedwiecznego, który nam „wyjaśnił i nas pouczył”, kim i jakim jest Bóg Trójjedyny (zob. J 1,18; 1 J 1,1; oraz zob. wyż.: Cześć oddawana Krzyżowi i Obrazom świętym – zob. kontekst poprzedzający i następujący).

Gdy po śmierci Salomona doszło do nieobliczalnie tragicznego podziału królestwa Dawidowego na dwa – najczęściej zwalczające się państwa, jednym z pierwszych aktów prawnych samozwańczego króla Izraela Północnego Jeroboama, stało się, podobnie jak pod Synaj, sporządzenie podobizny Jahwéh w kształcie złotego cielca. Z tą różnicą, że Jeroboam odlał dwa takie posągi Jahwéh-Cielca: jeden dla Betel, a drugi dla Dan (1 Krl 12,28nn).

Charakterystyczne są słowa sformułowania owego żądania Ludu-tłumu: „Uczyń nam bogów [lub: boga] ...”. Słowa te wyrażają bardzo precyzyjnie właściwą intencję rozkrzyczanego tłumu oraz różnicę między Bogiem Prawdy, tj. Bogiem Żywym, a bóstwami kultu bałwochwalczego.
– Bóg-Prawda jest Osobą i po prostu żyje. Jest Wszechmogący, toteż jest Stworzycielem, a ponadto Odkupicielem. Działa spoza świata, ponad tym światem. Dlatego też Jego działaniu nikt i nic się nie oprze. Wszystko co ‘jest-istnieje’ poza Nim, jest przez Niego stworzone: z człowiekiem na czele, który także został „stworzony” [zob. 3x użyty czasownik teologicznie-techniczny ‘stworzyć: bará’ w Rdz 1,27; zob. wyż.:  Kapłański opis stworzenia człowieka: Obraz – Rdz 1,27].

Ileż razy Słowo-Boże-Pisane będzie podkreślało tę oczywistą różnicę, uświadamiając ludowi, że bożek jest produktem człowieka, a nie na odwrót. Wobec tego nie ma się go co bać, a składanie mu boskiej czci jest jednym wielkim, z góry przegranym absurdem.
– Jakżeż bowiem bożek by miał i mógł w czymkolwiek dopomóc, skoro on istnienie swoje zawdzięcza człowiekowi, tzn. nie istnieje sam z siebie? Skoro zaś bożek jest nie-istnieniem i tym samym nie-miłością, obdarzy tych którzy go jako takiego czczą – tym, czym właśnie jest: nie-istnieniem, nie-miłością. Czyli: kult bałwochwalczy prowadzi do zguby: do nie-istnienia! Wniosek taki jest w takiej właśnie formie niejednokrotnie ostro sformułowany w Słowie-Bożym-Pisanym (zob. np. 1 Sm 12,21; 2 Krl 17,15; Jr 2,5; 10,15; 16,19n).

Tymczasem tutaj ‘tłum-masa’ zastrasza Aarona: „Uczyń nam bogów ...”. Jest to typowy przykład pajdokracji [ustrój w którym rządzą dzieci] czy nawet demokracji [demokracja = rządzi tłum-lud] w jej wynaturzonym znaczeniu: władzy sprawowanej przez ‘tłum’. Ten zaś nie pyta o kryterium prawdy i dobra. Nie liczą się argumenty, lecz siła głosu i przebicia, podbudowana argumentem siły : skutecznego zastraszenia przez zbuntowany krzyk.
– Na tym tle można łatwiej ocenić przedziwnie brzmienie żądania tłumu: „uczyń-wyprodukuj” : ty człowiecze – zrób ‘boga’! Tej rzeczy, którą wyprodukujesz, oddaj potem cześć boską, bo przecież wyprodukowałeś ... boga!

Czy to logiczne: Bóg ... ‘zrobiony-wyprodukowany’? Jest to sprzeczność sama w sobie! Jakżeż namacalnie można tu zobaczyć działanie tego który jest Zły – Szatana: „Od początku był on zabójcą ... Bo jest kłamcą, i ojcem kłamstwa” (J 8,44). Maskuje się on doskonale, a znając słabe punkty ludzkiej psychiki wie, jak „zwodzić całą zamieszkałą ziemię” (por. Ap 12,9).

Skorzystamy ze słów Jana Pawła II, by łatwiej rozpoznać właściwe oblicze Złego:

„...od początku wykorzystuje [władca tego świata, szatan] dzieło stworzenia przeciw zbawieniu,
przeciw przymierzu i zjednoczeniu człowieka z Bogiem ...” (DeV 27).

Szatan odbiera człowiekowi rozum – i niszczy jego wolę. Zniewala człowieka do składania czci Boskiej – produktowi zależnemu od człowieka!

Oto co o bożkach wypowiedział prorok Jeremiasz – zapewne po roku 600 przed Chr.:

„To mówi Jahwéh: ‘Nie przyswajajcie sobie postępowania narodów, ani nie obawiajcie się znaków niebieskich [wróżby ze zjawisk astralnych], mimo że obawiają się ich narody.
Albowiem to, co wzbudza lęk narodów, jest niczym, jako że jest drewnem wyrąbanym w lesie, zrobionym dłutem, rękami rzeźbiarza ...
Posągi te są jak strachy na ptaki wśród pola melonów, nie mówią, trzeba je nosić, bo nie chodzą. Nie bójcie się ich, gdyż nie mogą zaszkodzić, ani są zdolne czynić dobrze ...
– Jahwéh natomiast jest prawdziwym Bogiem, jest Bogiem Żywym i Królem wiecznym ...
– Są one [bożki] nicością, tworem śmiesznym, zginą, gdy nadejdzie czas obrachunku z nimi ...” (Jr 10,2n.5.10.15; podobne satyry na bóstwa: Dn 14,1-22; Ba 6).

Jeszcze bardziej dosadnie wyraża się o nicości bogów i bezużyteczności modłów zanoszonych do boga ‘sfabrykowanego’ – Księga Mądrości, np.:

„... A nieszczęśni i w rzeczach martwych zadufani ci, co bogami zwą dzieła rąk ludzkich: ...
Oto jakiś cieśla wyciął odpowiednie drzewo ... i ... sporządził sprzęt przydatny w codziennym użytku.
A odpadków z tej obróbki użył do przygotowania pokarmu i nasycił się.
Wziął spośród nich odpadek na nic już niezdatny ... rzeźbił, bawiąc się dla odpoczynku. ...
Odtworzył w nim obraz człowieka lub uczynił podobnym do jakiego marnego zwierzęcia ...
Zatroszczył się..., żeby czasem nie spadł, wiedząc, że sobie sam pomóc nie zdoła ...
Ale gdy się modli w sprawie swego mienia, w sprawie swych zaślubin i dzieci – nie wstydzi się mówić do bezdusznego! I bezsilnego prosi o zdrowie, do martwego modli się o życie! Najbardziej bezradnego błaga o pomoc ...” (Mdr 13,10nn.13n.16nn).

(26 kB)
W ten sposób żyły w skalistych terenach Palestyny całe pokolenia mnichów, stowarzyszenia pewnych sekt i stronnictw religijnych: np. Qumran k. Morza Martwego, pędząc życie w tych skrajnych warunkach życiowych i meteorlogicznych, poświęcając się studium oraz tworzeniu pism i dokumentów, których część dochowała się do naszych czasów. Pisma-zwoje były przechowywane i zabezpieczone zwykle w dużych amforach glinianych. Ich odczytywaniem po żmudnym odtworzeniu całości dokumentu, zwykle rozsypującego się na tysiące fragmentów, zajmują się uczeni poświęcający się studium starożytnych języków.

Taka wizja ‘bożków’ i sensu oddawanej im czci nie wytworzyła się dopiero w czasach wielkich Proroków. Dokładnie to samo mówił już Samuel, ostatni z okresu Sędziów, współczesny Saula i Dawida [tzn. ok. 1000 r. przed Chr.]. Działo się to w chwili, gdy doszło do ustanowienia pierwszego króla Saula, co – jako wyraz krańcowej nieufności względem Jahwéh, bardzo zabolało Samuela, a tym bardziej ... Boga:

„... Wprawdzie dopuściliście się wielkiego grzechu [obwołanie króla wbrew woli Jahwéh],
nie opuszczajcie jednak Jahwéh, lecz służcie Mu z całego serca.
Nie odstępujcie od Niego, idąc za Marnością [hebr.: hat-tôhu = nicość, nic, marność],
za tym, co nie pomoże [hebr.: lô-jo‘îlu (ja‘ál) = nie jest zdolne dopomóc: jako Nie-istnienie],
i nie ocali [jaccîlu: nacál = wyrwać, wyratować],
dlatego że jest Marnością [hebr.: ki tôhu hemmáh = ponieważ nicością one (są)] ...(1 Sm 12,20n).

Być może Hebrajczycy przebywający pod Synaj, o których mówimy (Wj 32; być może ok. 1250 r. przed Chr.), nie posunęli się ostatecznie do formalnej apostazji od Jahwéh. Niemniej sama idea sporządzenia ‘cielca’ ze stopu drogich metali nawiązuje wprost do kultu bałwochwalczego z jednej strony Egiptu: byka Apisa, najbardziej w Egipcie czczonego świętego zwierzęcia, wcielenia boga Ptaha – stwórcy [kult Apisa w Memfis, naprzeciw świątyni Ptaha],
a z drugiej kultów mezopotamskich, gdzie skrzydlatego byka z głową brodatego człowieka [Lamassu] wiązano z bogiem księżyca [Nanna].

(3,5 kB)

b. Zraniona Miłość Jahwéh ratującego
zagrożony Lud-Oblubienicę

Apostazją w sensie merytorycznie-praktycznym stał się dla ówczesnych Hebrajczyków-Izraelitów sam pomysł sporządzenia nie tyle nawet materialnej ‘podobizny’ Jahwéh, co jego wcielenia i utożsamienia Jahwéh z samą ową wyprodukowaną rzeźbą-rzeczą. Lud ówczesny podjął tym samym niejako próbę zapanowania w sposób magiczny nad boskimi siłami Jahwéh. Zdecydowany był nie tyle słuchać głosu Jahwéh, jasno wyrażonego w dopiero co zawartym Przymierzu – ‘ślubnym’, z jego jasno sformułowanymi warunkami w postaci Dekalogu, lecz narzucić Jahwéh swoją wolę i pokierować swymi dalszymi losami własnowolnie – bez liczenia się z pełnym miłości zamysłem Jahwéh, jeśli nie działania wyraźnie wbrew temuż zamysłowi (por. RP 14). Taki styl zachowań wobec bóstw widzieli dotąd na co dzień w Egipcie ...

Sytuacja owej pokusy-‘próby’ stała się tym samym powtórzeniem dokładnie takiego samego scenariusza, według którego przebiegał grzech pra-rodziców w ogrodzie Eden, z tym tylko że obecnie działo się to w atrakcyjnej oprawie złotego ‘cielca’. Sam Jahwéh jako Bóg Żywy zeszedł w cień. Ważny stał się cielec-byk – uosobienie siły i władzy, którego zaczęto czcić jako nie-wcielenie-Jahwéh, czyli jako ... nicość:

„U stóp Horebu [= Synaj; synonim] zrobili cielca – i oddawali pokłon ulanemu posągowi.
Zamienili swą Chwałę [= kebôd Jahwéh: Chwała Jahwéh = sam Jahwéh; w ST często: zdumiewające zjawiska świetlne towarzyszące teofanii, np. Wj 16,10]
na wizerunek cielca jedzącego siano.
Zapomnieli o Bogu, który ich ocalił, który wielkich rzeczy dokonał w Egipcie ...” (Ps 106 [105],20n).

Bóg Prawdy jest Duchem, który przede wszystkim JEST – i jest Kimś: Osobą. Bóg nigdy nie był i nie będzie ‘rzeczą’. Magia zmierzała od zawsze do poddania sił boskich – swojej, ludzkiej kontroli.

Bóg Prawdy objawienia nie może jednak przeczyć sobie samemu: nie materia daje życie i miłość, i nie ‘cielec’ jest miłością-przymierzem. Nie bóg-materia pod postacią ‘cielca’ wyprowadził Lud Boży z Egiptu lecz ON: Bóg-Osoba, nieskończenie górujący ponad i poza materią, która istnienie swoje zawdzięcza Jemu, Bogu Prawdy-Wierności. Z Egiptu wyprowadził On ten Lud jako ‘Lud swój’, ponieważ go sobie ... poślubił w zawartym Przymierzu: przymierzu oblubieńczo-małżeńskim.

W obliczu wydarzeń ze złotym ’cielcem’, Jahwéh nie mógł nie zareagować najwyższym oburzeniem na tych, którzy chcieli Go sprowadzić do rzędu ‘rzeczy-przedmiotu’.
– Tym bardziej jednak poczuł się Jahwéh zraniony w najboleśniejszy możliwy sposób w miłości, z jaką Hebrajczykom zaofiarował zaakceptowane przez nich, uroczyste Przymierze – Oblubieńcze. Prawda, którą On – Jahwéh, JEST, tzn. nieugięta Wierność raz danemu słowu, nie pozwala Mu jednak wycofać się z tego Przymierza. Chodzi o nierozwiązalność raz ważnie zawartego ‘małżeństwa’: Bożego wzoru dla ludzkiego małżeństwa.

Z tego względu, ta sama Prawda-Wierność zaczyna w tejże chwili przybierać u Jahwéh postać miłości odkupieńczej względem tej Niewiernej – Izraela-Oblubienicy, Oblubienicy ... chronicznie wiarołomnej.

Jesteśmy jeden raz więcej świadkami swoistego ‘mocowania się’ Bożej Sprawiedliwości – z Bożym Miłosierdziem. Tajemnica ta była już przedmiotem naszych nie płytkich rozważań (zob. wyż., cały rozdz.: cz.IV, rozdz. 4A-H, a zwł. file: Największy czyn Bożego Objawienia, paragr. F-G-H). Co u Boga zwycięży w tej sytuacji: jawnej zdrady ‘małżeńskiej’ ze strony Ludu Jego Wybrania?

Podobnie jak na pobojowisku w ogrodzie Eden po grzechu pra-rodziców, i tutaj musi nastąpić przeprowadzenie sądu. Mimo iż będzie to ‘sąd’ zmierzający do ocalenia – na życie wieczne, a nie zatracenia. Gdyby Jahwéh nie zareagował owym sądem, Izrael – ten nabyty za wielką cenę Lud Jahwéh popadłby w niewolę nieporównanie gorszą, aniżeli niewola dotychczasowa, ta fizyczna – w Egipcie. Hebrajczycy staliby się łupem zniewolenia przez Szatana, który jest nie-bogiem i nie-miłością.

Lud który szantażował Aarona, wykrzykiwał przecież w szale rozbawienia w następstwie oszukania przez Szatana, „zabójcy od początku i ojca kłamstwa” (J 8,44):

„... ‘Oto bogowie twoi [elléh-Elohéka] Izraelu, którzy cię wyprowadzili [he‘elúka: a‘láh: plur. = wyprowadzili ciebie]
z ziemi Egipskiej’ (v.4 = v.8b)
A widząc to Aaron kazał postawić ołtarz przed nim i powiedział: ‘Jutro będzie uroczystość ku czci Jahwéh’.
A wstawszy wcześnie rano, dokonali całopalenia i złożyli ofiary biesiadne. I usiadł Lud, aby jeść i pić, i wstali, żeby się bawić [le-cachéq: zabawiać się m.in. seksualnie, na wesoło, z kobietami; zob. 1 Kor 10,7] ...” (Wj 32,4n).

Pamiętamy, jaki stał się finał tej ‘zdrady małżeńskiej’ Ludu, który w grzechu pod Synajem odrzucił Jahwéh-Osobę, wybierając bardziej atrakcyjny, szałowy kult ‘cielca’. Sam Jahwéh, zraniony dotkliwie w swej miłości oblubieńczej do Ludu swego Wybrania, poleca Mojżeszowi:

„Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się Lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi Egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ... i oddali mu pokłon ... mówiąc: ‘Izraelu, oto twoi bogowie, którzy cię wyprowadzili z ziemi Egipskiej’ ...” (Wj 32,7n).

Następuje ‘targowanie się’ Mojżesza z Jahwéh, który widzi się zmuszony do wyniszczenia Hebrajczyków. Modlitwa przebłagalno-wstawiennicza, z powołaniem się na Bożą przysięgę złożoną Abrahamowi czyli na Prawdę-Wierność Boga, zostaje przyjęta (Wj 32,9-14). Dał się ubłagać Jahwéh, ale nie wytrzymał Mojżesz. Rozpalony świętym oburzeniem roztrzaskał u stóp góry „dwie Tablice Świadectwa [które były] dziełem Bożym, a pismo na nich było pismem Boga” (Wj 32,15n). Spalił cielca i starł go na proch (w. 20). Mojżesz zorientował się, że Lud Boży stał się nieokiełznanym motłochem:

„I ujrzał Mojżesz, że Lud stał się nieokiełznany,
gdyż Aaron wodze mu popuścił na pośmiewisko wobec nieprzyjaciół.
Zatrzymał się Mojżesz w bramie obozu i zawołał:
– ‘Kto jest za Jahwéh, do mnie!’
A wówczas przyłączyli się do niego wszyscy synowie Lewiego ...” (Wj 32,25n).

Lewici przeprowadzili przerażającą czystkę. W nagrodę dostąpili zaszczytu kapłaństwa rodowego (por. Wj 28,41; 29,9). Jahwéh zapewnił jeszcze Mojżesza:

„... ‘Tego tylko, który zgrzeszył przeciw Mnie, wymażę z mojej Księgi ... Mój Anioł pójdzie przed tobą [tzn: Jahwéh nie chce prowadzić Ludu do Ziemi Obietnicy już sam osobiście]. A w dniu mojej kary ukarzę ich za ich grzech’.
I rzeczywiście ukarał Jahwéh Lud za to, że uczynił sobie złotego cielca, wykonanego pod kierunkiem Aarona ...” (Wj 32,33nn).

Po kolejnych modłach wstawienniczych i przebłagalnych Bóg obiecuje pozostać z Ludem swego Wybrania i ofiaruje odnowienia Przymierza (Wj 34,10.27).

Grzech przeciw pierwszemu przykazaniu spod Synaju, wraz ze wszystkim jego następstwami, stał się niezwykle dramatyczną próbą na jakość-miłości i wierności: zarówno Boga do Ludu swego Wybrania, jak i odwrotnie: Ludu Bożego Wybrania względem Jahwéh.

Nikt z Hebrajczyków-Izraelitów – zarówno ówczesnego pokolenia, jak i następujących dalszych wieków dziejów Izraela, nie miał wątpliwości, że nie chodziło o grzech przeciw przykazaniu-jako-przykazaniu, lecz o osobę Jahwéh w Jego oblubieńczym związaniu z nimi.

Zawiódł Izrael, ale nie zawiedzie Jahwéh w swej Prawdzie-Wierności raz swej Ukochanej: Ludowi Izraela jako Oblubienicy, danemu słowu. W imię wierności swemu Słowu: ‘Kocham Cię, ty Moja, Córo Izrael’, nie mógł Jahwéh nie zaingerować argumentami co prawda ‘mocnymi’: straszliwą przeprowadzoną ‘czystką’ wśród Ludu. Widocznie nie było już innego sposobu wstrząśnięcia sumieniami i sercami, jak tylko postawienie wobec zdecydowanego wyboru za życiem – czy śmiercią. Na kształt „Dnia Jahwéh” w epoce przerażającego potopu (Rdz 6-9). Wybór bowiem apostazji od ślubowanej Jahwéh miłości – jest wyborem za nie-życiem i nie-miłością, precyzyjniej mówiąc: za śmiercią wieczną (por. Pwt 30,15-20). Lud Boży aż nadto dobrze zdawał sobie z tego sprawę.

Ten właśnie aspekt przedstawionego dramatu pod Synajem uświadomił Izraelowi pod koniec swego życia również Jozue, któremu Jahwéh zlecił wprowadzenie Hebrajczyków-Izraelitów do Kanaanu. Jozue apeluje do uczuciowego przylgnięcia do Jahwéh, tzn. wyraźnie do oblubieńczego charakteru Przymierza, jakie Jahwéh zaofiarował swemu Ludowi:

„Okażcie się mężnymi, by strzec i wypełniać wszystko,
co napisane w Księdze Prawa Mojżeszowego [Dekalog i Przymierze pod Synaj]...,
nie łącząc się z tymi ludami, które pozostały z wami ...
– Wy powinniście natomiast przylgnąć do Boga waszego, Jahwéh ... –
Troszczcie się bardzo o wasze życie, miłując Boga waszego, Jahwéh.
– Lecz jeśli sprzeniewierzycie się i połączycie się z resztą tych ludów,
które pozostały z wami, ...bądźcie pewni, ... staną się one dla was siecią i sidłem,
biczem dla waszych boków i kolcami dla waszych oczu,
aż wyginiecie z tej pięknej ziemi, którą wam dał Bóg wasz, Jahwéh ...” (Joz 23,6n.11nn).

(10.1 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 7a
Stadniki, 28.IV.2015.
Tarnów, 3.VI.2022
.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



Rozdz.7. BOŻE „OBLUBIEŃCZE” ZWIERZENIA MIŁOŚCI W KSIĘGACH PROROCKICH
„Spodobałaś się Jahwéh, a twoja Kraina otrzyma MĘŻA” (Iz 62,4)


Kolejny ciąg rozważaniowy


A. MOWA MIŁOŚCI URADOWANEJ – WCIĄŻ RANIONEJ

1. Uczuciem nasycone zatroskanie o miłość wzajemną
Boże uzasadnianie oczekiwanej miłości wzajemnej ze strony Izraela

2. W walce o odzyskanie wciąż zdradzanej miłości
a. Odpowiedź oblubieńcza na oblubieńczość
b. Prorocy w Izraelu
c. Ponętny kult ‘obcych bogów’
Ofiary z ludzi: Milkom i Kemosz
Kult prostytucji sakralnej
d. Nieufność Hebrajczyków Wyjścia – wiara Egipcjan

3. Wierność pierwszemu przykazaniu: życie umiłowanej
W walce o pierwsze przykazanie: życie – swej umiłowanej

4. Próba wierności-w-miłości pod Synajem: Złoty Cielec
a. Aaron pod presją żądania: „Uczyń nam bogów”
Uwaga filologiczna do Wj 32,1
b. Zraniona miłość Jahwéh ratującego zagrożony Lud-Oblubienicę


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Benedykt XVI udziela wiernym Błogosławieństwa
Ryc.2. Benedykt XVI pozdrawia i błogosławi
Ryc.3. A czemu to dziecko tak gorzko zapłakane?
Ryc.4. Kubuś z Karolem i Gabą
Ryc.5. Mieszkania wykute w skałach górzystych terenów Palestyny