(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

Ozdobnik

Ozdobnik


Część Trzecia

MŁODZIEŃCZOŚĆ
A MIŁOŚĆ
*       *       *
Powołanie do miłości
tak w konsekracji
jak w małżeństwie


4 kB

Wprowadzenie do części trzeciej

W naszych rozważaniach związanych z etycznymi aspektami pożycia w małżeństwie nie sposób pominąć etapu młodzieńczości. Na tym etapie dokonuje się bezpośrednie przygotowanie do życia w małżeństwie i w rodzinie, względnie do innych wezwań życiowych, jakie mogą stanąć przed młodym człowiekiem. Co więcej, młodzieńczość z typowym dla siebie poszukiwaniem nowych dróg, krytycznym podejściem do dotąd wiodących autorytetów, tryskająca zaangażowanym idealizmem, gotowa podejmować trudne decyzje, jeśli jawiący się ideał przyciągnie głębią przejrzystej motywacji i autentyzmu, jest tym błogosławionym etapem życiowym, który i w poruszanych przez nas zagadnieniach może znaleźć w młodym człowieku otwartość na to, co autentycznie dobre i prawdziwe. Również w przypadku, gdyby młody człowiek uległ w międzyczasie hasłom zwodniczym i przeżył własne poniżenie do poziomu nizin, z których niełatwo się wygrzebać.

W otwierającej się przed nami trzeciej części, zatytułowanej: „Młodzieńczość  a  Miłość”, pragniemy w 5 rozdziałach podsunąć pod refleksję następujące treści:

Dla jasności wypada przypomnieć zajmowane tu stanowisko. Zakładamy znajomość wszystkiego, co dotąd powiedziano czy to w części pierwszej, czy tym bardziej w drugiej części naszej strony. Stoimy na gruncie etyki, którą nagląco, a zarazem poważnie – z odwołaniem się do skądinąd nieuniknionych spraw ostatecznych – proponuje Kościół Katolicki. Etyki tej Kościół nie wymyślił: jest ona niewymazalnie wyryta w sercu każdego człowieka. Kościół spełnia jedynie zlecone sobie zadanie, od którego z kolei nie może się uchylić: głoszenia ludziom wszystkich epok i kultur – „Dobrej Nowiny” o wezwaniu człowieka: mężczyzny i niewiasty – do nieustannego wyrastania poza i ponad siebie, by coraz pełniej stawać się „uczestnikami Boskiej natury” (por. 2 P 1,4; zob. Mt 28,19n; Dz 1,8; itd.).

Jezus Chrystus, który osobiście jest Bogiem i Człowiekiem, On „Świadek Wierny” (Ap 1,5) – „tych ostatecznych przeznaczeń, jakie człowiek ma w Bogu samym ... świadek Nieśmiertelności” (LM-1985, 5), ukazał – i sam pierwszy przemierzył tę drogę, która wiedzie do ‘wygranej’ w „Domu Ojca”. Do tego właśnie „Domu Ojca” zaprasza Jezus zachęcająco każdą ze swoich owiec. Każda jest naznaczona pieczęcią Krwi dla niej przelanej (por. J 10,3.11.14n; 14,4; 17,24; Ap 1,5). Chrystusowe słowa i Jego odkupieńcze czyny nigdy nie były ‘manipulacją słów’. Chrystus też nadal nikogo nie oszuka! Jest On niezmiennie „wczoraj i dziś, Ten sam także na wieki” (Hbr 13,8).

Ale i Kościół, ten Jego jedyny, na Piotrze osadzony – nikogo nie oszuka. Kościół nie zrazi się przede wszystkim roznamiętnionym sprzeciwem w obliczu tężyzny moralnej, do jakiej wzywa. Przeciwnie, wyzwala on wytrwale wewnętrzną moc, hojnie rozdając skarby Chrystusowego odkupienia. Są one naznaczone „mocą z Wysoka” (por. Dz 1,8): Duchem Świętym, którego Jezus Chrystus już Zmartwychwstały – w sam dzień Zmartwychwstania przekazuje niejako z ran swojego ukrzyżowania (por. DeV 24). Dzięki temu owce idące za Dobrym Pasterzem stają się zdolne „postępować jako dzieci światłości” (Ef 5,8; por. J 12,36; 1 Tes 5,5).

W ramach swej zbawczej misji, Kościół przypomina m.in. wymogi, jakie Boski Pasterz owiec stawia w zakresie etyki odniesień płciowych – czy to na etapie przed-ślubnym, czy już w ramach życia rodzinno-małżeńskiego. Kościół nie wymusza bynajmniej ich przyjęcia. Ale też powtarza z naciskiem słowa swego Bożego Mistrza: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca Mego, a również Ja będę go miłował – i objawię mu siebie ...” (J 14,21).

W tych słowach dostrzeże również młody człowiek to, na co uwrażliwione jest serce każdego człowieka, ilekroć ktoś postawi przed nim niełatwe do wykonania zadanie. Mianowicie zanim Chrystus wspomni o zachowywaniu swego „przykazania”, ukazuje siebie: żywego, który ukochał „do końca” (por. J 13,1), tzn. do ostateczności. Zapatrzony w Niego Paweł Apostoł, wyzwoli z siebie jedynie wyznanie:

„Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.
Choć nadal prowadzę życie w ciele,
jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego,
który umiłował mnie i samego siebie wydał – za mnie” (Ga 2,20).

I my widzimy: nie najpierw ‘Prawo’ (tzn. Przykazania), lecz żywą ‘Osobę’: Jezusa Chrystusa, Stworzyciela – który kochając – stał się Krwią własną oblanym okupem za grzechy bez wyjątku każdego człowieka.

Tak to przeżywał i wyraził z głębi przekonania Paweł, dawny Szaweł. Dał się on swoiście „złapać-porwać” Chrystusowi, który go urzekł w najlepszym słowa znaczeniu: ku dobru – własnemu i innych: „...Bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa!” (por. Flp 3,12). Świadomość ta każe mu iść odtąd za Chrystusem na życie i na śmierć: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus ...” (Flp 1,21)!

Może i ty, młody człowieku: dziewczyno, chłopcze, zawierzysz siebie, a raczej was oboje – „Synowi Człowieczemu”, jak On sam siebie określał, gdy 2000 lat temu „rozbił namiot wśród nas”, tzn.: „zamieszkał wśród nas” (por. J 1,14). On to Ciebie, albo i was oboje – wzywa do „pójścia za sobą” (Mt 16,24; Mk 8,34). Nie bój się Jemu zawierzyć i przez kształtowanie swych konkretnych zachowań „Jemu się podobać” (2 Kor 5,9). Niezależnie od tego, na którą niejako ‘grządkę’ jednej i tej samej swojej Winnicy Ojciec Niebieski roślinkę Twego, czy Waszego dalszego życia „zasadzi” (por J 15,1nn), jeśli Mu na to ... pozwolisz, pozwolicie. Na tej drodze i na tej grządce nie tylko nie zginiesz, lecz przeciwnie: ponad wątpliwość wygrasz – wygracie (zob. J 16,33)!

Ozdobnik

Rozdział Pierwszy

WYBÓR ŻYCIA
W MAŁŻEŃSTWIE
*       *       *
Ojcze, czy wzywasz mnie
do małżeństwa?

Ozdobnik

Wyjaśnienie tematu

Większość ludzi młodych w miarę dojrzewania fizycznego i duchowego myśli coraz poważniej o uniezależnieniu się od dotychczasowej opieki rodzicielskiej i podjęciu życia samodzielnego. Młody człowiek pragnie realizować siebie i uaktywnić zasoby nagromadzonych energii fizycznych i duchowych.

Najczęściej szuka wtedy towarzysza-towarzyszkę życia: osobę z którą zwiąże się więzią małżeństwa, które z natury swej ukierunkowane jest na utworzenie rodziny. Temu zagadnieniu pragniemy poświęcić pierwszy rozdział niniejszej trzeciej części.
– W drugiej kolejności wypada przyjrzeć się innej alternatywie spełnienia sensu swego istnienia: w życiu poświęconym Bogu – czy to w kapłaństwie, czy też w którymś ze zgromadzeń zakonnych. Bo i taka możliwość staje przed młodym człowiekiem. Będzie to treścią rozdziału drugiego.
– Zwykle tylko niewiele osób wybiera świadomie życie w samotności bez wiązania się ani małżeństwem, ani życiem konsekrowanym. Wybór ich bywa uzasadniony różnymi motywami, niekiedy poważnymi – nie egoistycznymi.

Jak w poprzednich częściach niniejszej strony, korzystamy z szczerą wdzięcznością z obfitego nauczania Ojca świętego Jana Pawła II., jakkolwiek przeszedł on już do „Domu Ojca” (+ 2 kwietnia 2005 r.).

Właśnie on, wzorem swego Pana i Mistrza, ludzi młodych szczególniej umiłował. A ci, wyczuwając autentyzm tej miłości, odwdzięczają ją jedynym w skali światowej zaszczytnym wyznaniem, jakim go obdarzają bardzo spontanicznie – bez jakiegokolwiek nacisku:

John Paul TWO, we love YOU”!
Janie Pawle II, kochamy Cię”!

Ozdobnik

A.
  PRZEJRZYSTOŚĆ SUMIENIA
U PROGU DOJRZAŁOŚCI

Ozdobnik

W poszukiwaniu sensu życia

W „Liście Do Młodych całego Świata”, napisanym w swoistej odpowiedzi Kościoła na zaprogramowany przez ONZ ‘Międzynarodowy Rok Młodzieży’ – Rok 1985, proponuje Jan Paweł II młodzieży całego świata – zatem nie tylko tej związanej z chrystianizmem, mądre zaprogramowanie swego „projektu życia”.
– Papież wyprowadza swoje sugestie z opisanego w Ewangelii znamiennego spotkania pewnego młodego człowieka z Chrystusem. We wspomnianym „Liście” wspomina Jan Paweł II przy tej okazji oczywiście również o wyborze stanu życia. Młodzieńcy i dziewczęta stają na tym etapie rozwoju w obliczu podjęcia dalekosiężnych decyzji: z jednej strony wyboru jakiejś pracy zawodowej, a z drugiej swego stanu życiowego: życia w małżeństwie, a może w celibacie „dla Królestwa Bożego”?

(6 kB)
Oto trening przyszłego macierzyństwa: stopniowo rosnąca siostrzyczka patrzy i wyzwala uśmiech radości i miłości odwzajemnionej u swego młodziutkiego rodzeństwa. Jak przedziwne Twe dzieła, Panie Boże Zastępów!

Młodzieniec który chciał usłyszeć, co w tej sprawie powie Mistrz z Nazaretu, zwrócił się do Jezusa z celnie sformułowanym pytaniem: „Nauczycielu Dobry, co mam czynić, aby osiągnąć Życie wieczne” (Mk 10,17; por. Mt 19,16; Łk 18,18)?
Ojciec święty zauważa, że dzisiejszy młody człowiek sformułowałby taką samą treść być może charakterystycznie inaczej:

„Jak postępować, ażeby moje życie miało sens, pełny sens i wartość?
– Tak byśmy przetłumaczyli jego pytanie na język naszej epoki ...” (LM 4).

„Co mam czynić, aby życie moje posiadało pełną wartość i pełny sens(LM 3.5)?

Papież podkreśla, że Jezus odpowiada na to pytanie jako żywy „Świadek tych ostatecznych przeznaczeń, jakie człowiek ma w Bogu samym. Jest On (Jezus) świadkiem nieśmiertelności człowieka” (LM 5). Jezus przychodzi przecież świadomie spoza świata (por. J 16,28; 17,14; 18,36n), by w tym „świecie” spełnić zleconą sobie przez Ojca ściśle określoną, krańcowo trudną misję: odkupienia człowieka (por. J 3,16.19) – i ponownie wrócić do Ojca (por. J 17,11.13), jednocześnie pozostając ze swymi uczniami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

Samą w sobie odpowiedź ujmuje Jezus, zgodnie z ówczesnym stylem dyskutowania, w formę pytania, które – jak zwykle u Jezusa trafia w samo centrum młodego sumienia:

„... ‘A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania’.
– Zapytał Go: ‘Które’?
– Jezus odpowiedział: ‘Oto te:
Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij... oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego’ ...” (Mt 19,17nn).

Stan sumienia jako punkt startowy

Rzecz znamienna, w odpowiedzi na pytanie o sens życia, od czego zależeć będzie to, „co mam czynić, aby osiągnąć Życie wieczne”, Jezus odsyła do przykazań. Inaczej mówiąc, Jezus prowokuje do zdiagnozowania stanu swego sumienia. Stąd też Jan Paweł II kontynuuje swój przedziwny dialog z Młodymi całego świata:

„Chrystus pyta o stan waszej świadomości moralnej. Pyta równocześnie o stan waszych sumień. Jest to pytanie kluczowe dla człowieka. Kluczowe – dla waszej młodości. Dla całego projektu życia, który właśnie w młodości ma się ukształtować.
– Wartość tego projektu jest najściślej związana ze stosunkiem każdego i każdej do dobra i zła moralnego. Wartość tego projektu zależy w sposób zasadniczy od prawdziwości i od prawości waszego sumienia. Zależy też od jego wrażliwości” (LM 6).

Tu objawia się Jan Paweł II natychmiast jako ten, który w bardzo szczególny sposób ukochał ludzi młodych – niezależnie od ich przynależności narodowej, koloru skóry, wyznania czy światopoglądu:

„Jakżeż gorąco wam życzę ..., ażeby młodość wyposażyła Was w mocny zrąb zdrowych zasad, ażeby sumienie wasze już w tych młodzieńczych latach osiągnęło ową dojrzałą przejrzystość, która pozwoli wam zawsze w życiu pozostać ‘człowiekiem sumienia’, ‘człowiekiem zasad’, człowiekiem, który budzi zaufanie: który jest wiarygodny” (LM 7).

Ojciec święty podkreśla zarazem, że osiągnięcie „pełnej i dogłębnej autentyczności ... rozwoju ludzkiej osobowości, kobiecej czy męskiej” (LM 7) musi znaleźć swój wyraz wewnętrzny i zewnętrzny, czyli jest sprawą zarówno wnętrza-sumienia, jak i świadomie – w pracy nad swym charakterem kształtowanych odniesień do drugich:

„Człowiek odczytuje siebie, swoje człowieczeństwo,
równocześnie jako własny świat wewnętrzny –
i jako swoisty obszar bytowania ‘z drugimi’: ‘dla drugich’ ...” (LM 7).


Fundamentem, na którym będą mogły wznosić się bezpiecznie i twórczo się rozwijać odniesienia młodego człowieka do drugich, łącznie z tworzeniem wspólnot w ich wielorakich odmianach, stają się niejako bardziej niż w okresie dziecięctwa przykazania tego Boga, który jest – Miłością i z którym młodzieniec z Ewangelii właśnie rozmawia:

„Tutaj właśnie przykazania dekalogu i Ewangelia posiadają znaczenie decydujące
– w szczególności zaś przykazanie miłości, które otwiera człowieka w stronę Boga – i w stronę bliźnich” (LM 7).

Wspomniane ‘otwarcie się ... w stronę Boga i bliźnich’ wiąże się ściśle ze znamionami, jakimi musi odznaczać się każda norma moralna. Na pierwszy plan wysuwa się charakter obiektywny wszelkiej normy moralnej. Dzięki temu norma moralna staje u podłoża oceny moralnej odniesień międzyludzkich. Wszystkie one winny się układać na zasadzie poszanowania godności osoby ludzkiej. Zgodnie z tą zasadą człowieka nie da się sprowadzić do rzędu „rzeczy do zawłaszczenia i użycia”:

„Począwszy od najdawniejszych czasów głos sumienia kieruje każdy podmiot ludzki ku obiektywnej normie moralnej, znajdującej konkretny wyraz w poszanowaniu osoby bliźniego i w zasadzie, według której nie należy czynić drugiemu tego, czego byśmy nie chcieli, by nam inni czynili” (LM 7).

Przestrzeganie samej już tylko tej normy, jako podstawowego orędzia Ewangelii, zapewnia zarazem znalezienie się na drodze, która ukaże sens życia – aż do osiągnięcia jego mety włącznie: życia wiecznego.

Projekt życia a propozycja Ojca Niebieskiego

Pytanie o sens życia zadaje człowiek – szczególnie ten młody – zarówno sobie samemu oraz otoczeniu, jak i – jeśli ma odrobinę wiary-nadziei-miłości – kieruje je na modlitwie do Boga. A Bóg – to przede wszystkim Ojciec. Jako Ojciec, zanim jeszcze zwróci się z jakąkolwiek propozycją czy przykazaniem do stworzenia swojego umiłowania: mężczyzny i niewiasty, „umiłował (On) świat (ludzi)(J 3,16).

Właśnie jako Ojciec proponuje Bóg każdemu człowiekowi dobraną dla niego, niepowtarzalną jego drogę życiową, która cała jest skąpaną Jego miłością. Chociażby dany człowiek tego zrazu nie rozumiał. Droga ta, która u Boga jest zamysłem Jego Ojcowskiej miłości, staje się dla poszczególnego człowieka jego powołaniem – oraz życiowym zadaniem. W tym duchu wsłuchujemy się w dalsze słowa Chrystusowego Namiestnika na ziemi:

„Człowiek jest stworzeniem i zarazem jest przybranym w Chrystusie synem Bożym: dzieckiem Boga. Wobec tego pytanie: ‘Co mam czynić’? stawia człowiek w młodości nie tylko sobie i innym ludziom... – ale stawia to pytanie również Bogu jako Stwórcy i Ojcu. Stawia je w tej szczególnej przestrzeni wewnętrznej, w której nauczył się obcować z Bogiem, przede wszystkim na modlitwie. Pyta więc Boga: ... Jaki jest Twój plan w stosunku do mojego życia? Twój plan: stwórczy i Ojcowski? Jaka jest Twoja wola? Pragnę ją wypełnić.
– W takim odniesieniu ‘projekt życia’ nabiera znaczenia życiowego powołania, jako czegoś, co zostaje człowiekowi zadane przez Boga ...
(Młody człowiek) pragnie jak gdyby odczytać tę odwieczną myśl, jaką w stosunku do niego kieruje się Bóg ...
– Przekonuje się wówczas, że zadanie, jakie Bóg mu stawia, jest całkowicie pozostawione jego wolności, a równocześnie określone szeregiem okoliczności natury wewnętrznej i zewnętrznej. Wnikając w nie... chłopiec czy dziewczyna, ... buduje swój projekt życia i rozpoznaje ten projekt jako powołanie, do którego wzywa go Bóg” (LM 9).

Przeznaczenie czy propozycja?

Słowa Jana Pawła II nie zatrzymują się na wielobarwnej ‘powierzchni’ życia, lecz trafiają w najgłębsze pokłady ludzkiego istnienia. Wydobywają zarazem niejako na wierzch sprawę – jeśliby można było użyć tu tego określenia – ‘przeznaczenia-wezwania’ poszczególnego człowieka. Nie chodzi bynajmniej o ‘determinizm-fatalizm’, który by z góry, sekunda po sekundzie, wyznaczał ślepy los człowieka, wobec którego człowiek pozostawałby bezsilny, zniewolony narzuconym sobie, bezosobowym ‘przeznaczeniem’, łącznie z przeznaczeniem ‘ostatecznym’ – w najgorszym wypadku do potępienia wiecznego. Wręcz przeciwnie! Chodzi o Bożą, pełną Ojcowskiej miłości – propozycję i niejako gorąco prośbę, z jaką Bóg zwraca się w swym Bożym zawierzeniu do poszczególnego chłopca, do każdej dziewczyny, by tę Jego – szczególnie dla niego, czy też dla niej odwiecznie dobraną propozycję – ów młody człowiek zechciał podjąć, zgodził się na nią w swej wolności i przystąpił bez lęku do realizacji owego ‘dostosowanego’ do siebie projektu życia.

Że taki dla każdego z osobna żywego „Bożego Obrazu” Ojcowski zamysł istnieje, nie ma wątpliwości. Tu i ówdzie wspomina o tym Słowo-Boże-Pisane (Pismo święte), chociażby np. w bardzo charakterystycznym fragmencie Księgi Jeremiasza (żył i działał na przełomie 7-6 w. przed Chr.):

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię.
Nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię,
Prorokiem dla narodów ustanowiłem cię ...” (Jr 1,5).

(20 kB)
Ileż cierpliwości wykazuje to duże psisko - a zarazem ileż czułości wyraża dziewczynka, która chętnie by pocałowała psa, który z kolei gotów jest przyjąć bez większego oporu tyle wyrazów serdeczności ze strony malutkiego dziecka.

Albo chociażby to co pisze św. Pawła na początku swego Listu do Efezjan :

„Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa ...
– w Nim (w Chrystusie) wybrał nas – przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego Obliczem.
– Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym (w Chrystusie) ...” (Ef 1,3-6).

Jeśli młody człowiek o Bogu nie myśli i nie przejdzie mu przez myśl, by w ogóle zwrócić się do Boga z zapytaniem w sprawie stającego przed nim „projektu życia”, nie znaczy to, że Ojcowski Boży zamysł względem niego mimo wszystko nie istnieje. I że Boga może swoiście „nie zaboleć”, jeśli dany człowiek z Ojcem Niebieskim w tej sprawie praktycznie w ogóle się nie kontaktuje. Względnie gorzej: Młodzieniec czy panna mogą z góry nie chcieć dopuścić do tego, by Bóg mógł im zaproponować cokolwiek jako ich zadanie i powołanie życiowe.

Przeciwnie zaś, błogosławieni ci młodzi ludzie, którzy zanim w tak ważkich chwilach podejmą jakąkolwiek decyzję, szczerym i na każdą ewentualność gotowym sercem „szukają Oblicza Bożego” (por. Ps 26 [27], 8; Dn 3,41). Czy byłoby do pomyślenia, żeby wybór jaki młodemu człowiekowi na tym rozdrożu między kończącą się młodzieńczością a dorosłością zaproponuje Ojciec Niebieski, mógł nie być tym najlepszym z możliwych – zarówno dla szczęścia własnego odnośnego młodego człowieka, jak i dla być może milionów ludzi, na których spłynie szczególne Boże błogosławieństwo dzięki temu, iż ów młody człowiek przyjął i posłuchał głosu Bożego?

Większość młodych ludzi decyduje się na tym etapie życia na zawarcie związku małżeńskiego. Jest to przygotowana przez Ojca Niebieskiego droga zwyczajna, na której młodzi ludzie będą mogli „odnaleźć siebie samych poprzez stawanie się bezinteresownym darem dla innych” (GS 24). Niektórych innych wzywa Pan w tej samej ‘swojej Winnicy’ na grządkę poniekąd uprzywilejowaną, proponując im przyjęcie daru szczególnego: powołania kapłańskiego względnie zakonnego – łącznie z przyjęciem celibatu „dla Królestwa Bożego”.

B.
INSTYTUCJA
MAŁŻEŃSTWA

Ozdobnik

Dzieło nie człowieka
a Boga

Jego cechy humanistyczne

Małżeństwo nigdy nie uchodziło za sprawę rozgrywającą się między samymi tylko dwojgiem ludźmi. Wszystkie ludy i kultury uważały je zawsze za instytucję publiczną, wielorako zabezpieczoną ustaleniami prawa religijnego oraz cywilnego – czy to zwyczajowego, czy stanowionego w społecznościach o rozwiniętym systemie organizacyjnym. Ludzkość od zawsze dobrze wyczuwała, że miłość i rodzicielstwo są domeną Bożą, wyjętą spod ludzkiej samowoli.

Elementem konstytutywnym, warunkującym zaistnienie małżeństwa, jest akt publicznie obwarowanego obopólnego wyrażenia sobie woli stanowienia odtąd komunii życia i miłości, ukierunkowanej na utworzenie rodziny. Istotne elementy owego aktu woli są zwięźle ujęte w sformułowaniu kodeksu Prawa Kościoła Katolickiego, na nowo ogłoszonego przez papieża Jana Pawła II (1983):

Zgoda Małżeńska jest aktem woli, którym mężczyzna i kobieta w nieodwołalnym przymierzu wzajemnie się sobie oddają i przyjmują w celu stanowienia małżeństwa” (KPK, k. 1057, § 2).

Nieodwołalna zgoda zakładająca małżeńską jedność, wierność i nierozerwalność (KPK, k.1056), staje się w przypadku osób ochrzczonych jednocześnie zawarciem małżeństwa jako sakramentu. Małżeństwo zaś jako sakrament podlega zarówno Prawu Bożemu, jak i Prawu Kościoła, chociażby tylko jedna ze stron była katolicka (KPK, k. 1055.1059; HV 8; FC 13).

Kodeks Prawa Kościelnego (Kościoła Katolickiego) przedstawia małżeństwo jako sakrament następująco:

Małżeńskie Przymierze, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia, skierowaną ze swej natury do dobra małżonków oraz zrodzenia i wychowania potomstwa, zostało między ochrzczonymi podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu(KPK, k.1055, 1)

Określenie to brzmi na wskroś humanistycznie. Uwydatnia jak nigdy dotąd w dokumentach Kościoła na pierwszym miejscu dobro małżonków jako ludzki cel przymierza małżeńskiego, które winno stać się wspólnotą całego życia. Zrodzenie i wychowanie potomstwa jest wymienione na drugim miejscu. Pogłębiona refleksja nad rzeczywistością małżeństwa uświadamia, że rodzicielstwo powinno być owocem czegoś bardziej pierwotnego: miłości pojętej jako dar (FC 14).

Nie jest wykluczone, że do tak personalistycznego ujęcia istoty małżeństwa we współczesnych dokumentach Kościoła Katolickiego przyczynił się walnie Wojtyła jako jeszcze arcybiskup Krakowa. Na Soborze Watykańskim II (1962-1965) był on jednym z głównych współtwórców paru przełomowych dokumentów Soboru, m.in. „Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym(zob. tamże duże fragmenty poświęcone małżeństwu: nr 48-51). Nietrudno rozpoznać w tej właśnie Konstytucji Duszpasterskiej typowo ‘Wojtyłowskie’ określenia chociażby w sformułowaniu:

„Głęboka wspólnota życia i miłości małżeńskiej,
ustanowiona przez Stwórcę i normowana Jego Prawami,
zawiązuje się przez przymierze małżeńskie,
czyli przez nieodwołalną osobistą zgodę ...” (GS 48).

Jeszcze bardziej język ‘Wojtyłowski’ zdradza dalsze zdanie:

„W ten sposób aktem osobowym,
przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują,
powstaje z woli Bożej instytucja trwała także wobec społeczeństwa ...” (GS 48).

Nieco dalej odnajdujemy personalistyczne ujęcie małżeńskiej miłości jako osobowego daru:

„Miłość ta (pomiędzy mężem a żoną) jako wybitnie ludzka,
bo kieruje się od osoby do osoby
pod wpływem dobrowolnego uczucia,
obejmuje dobro całej osoby ...” (GS 49).

I dalsze słowa dokumentu:

„Taka miłość (stanowiąca o godności fizycznych i duchowych wyrazów obopólnej więzi),
wiążąc z sobą czynniki Boskie i ludzkie,
prowadzi małżonków do dobrowolnego wzajemnego oddawania się sobie,
które wyraża się w czułych uczuciach i aktach
oraz przenika całe ich życie” (GS 49).

Charakter instytucjonalny

Przytoczone określenie Konstytucji Soboru Watykańskiego II uwydatnia jednocześnie zdecydowanie instytucjonalny charakter małżeństwa. Wbrew przeciwnym tendencjom, upowszechniającym się zwłaszcza w niektórych środowiskach oraz krajach konsumpcyjnych. Coraz rzadziej słyszy się w nich o zawieraniu małżeństwa w właściwym tego słowa znaczeniu. Jako niemal ‘zasada’ upowszechnia się zwyczaj, że dwoje ludzi zaczyna po prostu żyć ze sobą – jako ‘przyjaciel z przyjaciółką’, bo tak się ‘umówili’ i (okresowo) ‘dopasowali’. Nie mają zamiaru krępowania się jakimikolwiek ustaleniami wobec społeczności religijnej i cywilnej, wyraźnie nie chcąc się wiązać więzią ‘małżeństwa’. Zostawiają sobie wygodne ‘alibi’ dla zmiany decyzji, tzn. zamiany partnera, ilekroć życie z dotychczasowym się znudzi względnie zaistniałyby trudności we wzajemnym porozumieniu.

(zob.: EWIG nr 5-6 (1998) str. 41)
Kochana Rodzina: Dzieci Wiosna Małżonków, Rodziny i Świata. – Tatusiu, ile trzeba dać za takie noszenie – na rękach i na karku?
– A czy każdy z nas nie jest tym bardziej noszony na rękach Miłującej Wszechmocy Stwórcy i Odkupiciela?

Taka postawa świadczy oczywiście niedwuznacznie, iż więź, jaka okresowo łączy tych dwoje, nie ma w sobie nic wspólnego z miłością w jej właściwym znaczeniu. Są kraje, których ustawodawstwo nie tylko toleruje tego rodzaju ‘partnerstwa’, lecz wręcz je popiera, wyraźnie promując dekadencję moralną społeczeństwa. Przejawem tego są chociażby znaczne ułatwienia prawne, jakie się stwarza dla tego rodzaju ‘par’ w uzyskiwania np. samodzielnego mieszkania. Tu i ówdzie dorastające dziecko ma ‘prawo’ wymuszenia na rodzicach, by opłacali wynajęty przez siebie lokal, w którym ich syn czy dorastająca córa będą mogli realizować swój związek ‘partnerski’ w uniezależnieniu od rodziców – bez ich wiedzy i zgody.

Tymczasem małżeństwo nie może być traktowane jako kwestia ‘prywatna’, rozgrywająca się jedynie między dwojgiem ludzi, którzy oburzają się na samą myśl, iż ktokolwiek ośmiela się wkroczyć w sferę ich przyjacielskiej ‘intymności’.
– Małżeństwa nie można pomyśleć w uniezależnieniu od Boga. Podobnie jak nie ma świata w uniezależnieniu od Boga, „Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i nie-widzialnych”. Stwierdzenie to jest całkiem niezależne od tego, czy ktoś przyjmuje istnienie Boga, czy też chętnie by istnienie Boga i odpowiedzialności przed Nim wykreślił ze swej świadomości.
– Albowiem również u źródeł małżeństwa tkwi stwórcze „Słowo Ojca”, w którym „wyraża się miłująca Wszechmoc Stwórcy. Jest to wszechmoc i zarazem miłość Boga Ojca, Stworzyciela nieba i ziemi” (DeV 33).

Po raz kolejny wypada zwrócić uwagę, że i w tym zakresie ludzkich odniesień najpierw pojawia się w wypowiedziach Magisterium Kościoła Osoba Boga, który nie może nie być Miłością. Dopiero potem, niejako na drugim planie, pojawią się ustalenia etyczne, zaproponowane przez tegoż Boga, który wciąż i nadal jest – Miłością. Znaczy to, że norma moralna, jaką człowiekowi – w tym wypadku małżonkom, a wcześniej narzeczeństwom – przedkłada Bóg, nie ma w sobie nic z ‘ślepego’, fatalistycznego, bez-osobowego i bez-dusznego ’przepisu prawnego’! Zza tego prawa, czyli „Dziesięciorga Bożych Przykazań”, spoziera niezmiennie Bóg, który jest Ojcem. A On – ponad wątpliwość jest niezdolny do wyrządzenia stworzeniu swojego umiłowania jakiejkolwiek krzywdy.

Można zatem być z góry pewnym, iż Boże Prawo, w tym wypadku w odniesieniu do małżeństwa, nie będzie zmierzało ku złu, lecz ku właściwie rozumianemu dobru w pierwszym rzędzie tych dwojga: męża i żony, oraz ich dzieci. Małżeństwo będzie się przecież systematycznie przekształcało się w rozrastającą się rodzinę, co wszystko będzie wyzwalało coraz dalsze i nowe wyzwania zarówno dla małżonków-rodziców, jak i społeczeństwa.

Dwukierunkowe zobowiązania w obliczu małżeństwa

Przed żywym „Bożym Obrazem”: mężczyzną i niewiastą, staje więc jeden raz więcej Bóg: Osoba. On to stworzył małżeństwo i wyposażył je w właściwe mu prawa. Bóg oczywiście dobrze wie, co czyni – i dlaczego stwarza coś tak a nie inaczej. Celem Bożych ustaleń etycznych dla małżeństwa i rodziny, czyli Bożego Prawa w zakresie małżeństwa, jest zabezpieczenie istoty, celowości i trwałości instytucji małżeństwa najpierw z Jego – Bożego ‘punktu widzenia’. Ten aspekt mają na myśli słowa pierwszej części określenia małżeństwa, jakie podaje tekst omawianej w tej chwili Konstytucji Duszpasterskiej Soboru Watykańskiego II, mówiąc o małżeństwie jako wspólnocie ustanowionej i normowanej Bożym Prawem:

Głęboka wspólnota życia i miłości małżeńskiej
ustanowiona przez Stwórcę i normowana Jego Prawami,
zawiązuje się przez przymierze małżeńskie,
czyli przez nieodwołalną osobistą zgodę ...” (GS 48).

Tenże Bóg zawierza z kolei tak przez siebie utworzone małżeństwo ludzkiej społeczności. Sam Bóg ustanawia dwukierunkowo układające się zobowiązania i zadania w obliczu małżeństwa.

Zawierając małżeństwo, ci dwoje przyjmują określone zobowiązania wobec społeczności – tak cywilnej, jak i religijnej.
– Z drugiej strony społeczność ludzka musi podjąć się wielorakiej troski względem tej najmniejszej, a zarazem podstawowej komórki życia, jaką jest małżeństwo i rodzina. Małżonkowie nierzadko borykają się z problemami, które przerastają ich siły i możliwości. Chodzi o problemy mieszkaniowe, środki do życia i przeżycia, o problemy zdrowotne, wychowawcze i wielorakie inne. Z pomocą winno małżonkom i rodzinie przyjść społeczeństwo ze swoim ustawodawstwem promującym małżeństwo i rodzinę zgodnie z ‘dobrem wspólnym’ całego społeczeństwa.

W tym duchu wyraża się o małżeństwie druga część omawianego tekstu z Konstytucji Duszpasterskiej Soboru Watykańskiego II:

„W ten sposób aktem osobowym,
przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują,
powstaje z woli Bożej instytucja trwała także wobec społeczeństwa ...” (GS 48).

A może owoc jedynie ewolucjonizmu ?

Szczególnie dobitnie wyraził Bożą inicjatywę w związku z małżeństwem poprzednik Jana Pawła II, papież Paweł VI – w swej przełomowej encyklice Humanae vitae (r. 1968). Słowa Pawła VI układają się oczywiście na linii ścisłego przedłużenia-kontynuacji nauczania Soborowego (r. 1965), tzn. Apostolskiego nauczania Kościoła.

Wielu ludzi podejmowało w tym czasie – tuż po zakończeniu Soboru Watykańskiego II (1962-1965) coraz inne formy nacisku, by wymusić na Magisterium Kościoła ‘zielone światło’ dla stosowania coraz bardziej wyrafinowanej technologii zapobiegania ciąży. W obliczu coraz dalej posuwanego rozseksualizowania społeczeństwa w konsekwencji rozwoju mass-mediów, żerujących na niskich skłonnościach człowieka i jego wrodzonej słabości, zaczął zaznaczać się proces coraz dalej postępującego wypierania, a nawet totalnego eliminowania sakralnego charakteru życia i miłości. Promotorzy ‘nowej etyki’ i ściśle z nią związanej „kultury śmierci” zaczęli narzucać coraz bardziej nachalnie wizję ‘ciała i płci’ jako kwestii samej tylko ‘biologii-fizjologii’, w której nie ma nic do powiedzenia ‘jakikolwiek’ Bóg, ani tym bardziej ‘Kościół’.

W obliczu tych kulturowo-etycznych wypaczeń i siłowego wypierania Boga z tego świata, sprzecznego z prawdą bytu i konsekwentnie: dobrem samego człowieka, zabrał odważnie głos ówczesny Namiestnik Chrystusa, Paweł VI. Podejmując Tradycję Apostolską Kościoła w odniesieniu w tym wypadku do małżeństwa, kieruje wzrok współczesnego człowieka i samych małżonków do źródła wszelkiej miłości: Boga. A ten – „jest Miłością”. Jednocześnie jest On pełnym czułości „Ojcem” (HV 8). Oto słowa Pawła VI:

„Miłość małżeńska najlepiej objawia nam swą prawdziwą naturę i godność dopiero wtedy, gdy rozważamy, że początek swój czerpie ona – jakby z najwyższego źródła – z Boga, który ‘jest Miłością’ i ‘Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi’ ...” (HV 8a).

Ponownie zauważamy swoisty ‘styl’ Apostolskiego Nauczania: Kościół najpierw kieruje wzrok ku Bogu jako Osobie, która kocha człowieka, odkupionego przez Syna Bożego za nieprawdopodobnie wysoką cenę (por. 1 P 1,18). Jak Bóg – jest cały darem, darowującym siebie samego w zaproszeniu do uczestnictwa w życiu swej „Boskiej Natury” (2 P 1,4), tak z kolei miłość małżonków jest wezwana do stawania się darem, obdarzającym właśnie życiem, czerpanym z jej Boskiego źródła i wiodącym do tegoż źródła jako ostatecznej mety ludzkiego, czyli również małżeńsko-rodzinnego życia. Namiestnik Chrystusa przypomina po prostu, że nie ma miłości obdarowującej życiem w uniezależnieniu od Boga.

Konsekwentnie jako bluźniercze zaprzeczenie prawdy bytu i usiłowanie zdetronizowania Boga jako Boga, tzn. grzech rzędu ‘Szatana jako Szatana’, trzeba by zakwalifikować jakąkolwiek próbę wmówienia sobie czy też innym, jakoby małżeństwo było kwestią przypadkowego zbiegu okoliczności, względnie ‘finałem’ stopniowego ‘ewolucjonizmu’ od form niższych do wyższych wzajemnych odniesień osobników męskich i żeńskich ‘ludzkiego gatunku’, aż do powstania obecnie istniejącej instytucji ‘małżeństwa’.

W odpowiedzi na te dewiacje filozoficzne i społeczne, sprowadza Paweł VI wszelkie odnośnie dyskusje do niepodważalnego punktu wyjściowego, mianowicie do Bożego dzieła stworzenia i odkupienia. Oto jego słowa:

„Małżeństwo bowiem nie jest wynikiem jakiegoś przypadku
lub owocem ewolucji ślepych sił przyrody:
Bóg Stwórca ustanowił je mądrze i opatrznościowo w tym celu,
by urzeczywistniać w ludziach swój plan miłości ...” (HV 8b).

(10 kB)
Obrączka: znak przymierza małżeńskiej godności i miłości. – Ty to widzisz, Boże Miłości i Życia! I akceptujesz w tej chwili nieodwołalne SŁOWO tych Dwojga. Spraw Boże Stworzycielu i Odkupicielu, żebyśmy nigdy nie ulegli jakimkolwiek wzajemnym rozczarowaniom, ani – nie daj Boże – niewierności. Lecz stale budowali mimo wszelkich własnych słabości i grzechów, KOMUNIĘ przymierza miłości-życia, a przeżywali wzajemną miłość zawsze jedynie w stanie łaski uświęcającej: łaski sakramentu małżeństwa: drogi nas obojga do DOMU OJCA, a nie gdzie indziej: wraz z Rodziną, jaką nas zechcesz obdarzyć.

Wypowiedź papieska jest śmiała, ale i jedynie możliwa do zaakceptowania. Nauczanie Kościoła tym samym z góry odrzuca wszelkie próby narzucenia współczesnych zwyrodnień seksualnych w postaci tzw. małżeństw homoseksualistów czy lesbijek oraz wszelkie związki „wolne”. Małżeństwo jest komunią życia i miłości, ukierunkowaną na dobro tych dwojga, którzy wiążą się przymierzem, a jednocześnie przyjmują ukierunkowanie na rodzicielstwo i wychowanie potomstwa.

Mówiąc z pozycji Namiestnika Chrystusowego, Ojciec święty jednocześnie z góry wyklucza zarówno przypadek, jak ewolucjonizm przyrodniczy, który by miał doprowadzić do powstania instytucji ‘małżeństwa’.. Chociaż Papież nie sięga w tym wypadku po styl mówienia „ex cathedra” (wypowiedź nieomylna; czyni to pod koniec wstępu – oraz na końcu encykliki), nie ulega wątpliwości, że słowa jego mają moc wiążącą jako najwyższego Nauczyciela wiary, ciesząc się gwarancją Prawdy objawienia. Całe nauczanie papieskie układa się przecież na linii Tradycji Apostolskiej, normatywnej dla Kościoła wszystkich czasów.

Takie znaczenie przysługuje w przytoczonej wypowiedzi szczególnie słowom, że „Bóg Stwórca ustanowił je (małżeństwo) ... aby urzeczywistniać w ludziach swój plan miłości” (HV 8). Małżeństwo nigdy nie było i nie stanie się instytucją czysto cywilno-świecką. Zostało ono ustanowione przez „miłującą Wszechmoc” (DeV 33) Boga – jako dobrowolne, trwałe przymierze miłości pomiędzy dwojgiem ludzi: mężczyzną i kobietą.

Wzywając wszystkich bez wyjątku ludzi do najintymniejszego zjednoczenia z Trójjedynym – taki jest powszechny zamysł-plan Bożej Miłości względem człowieka: mężczyzny i niewiasty, staje Bóg z tą właśnie propozycją w szczególny sposób przed każdą parą małżeńską. Ich powołanie ma polegać na takim osobowym wzajemnym oddawaniu się sobie w całkowitości daru, które stanie się nieustannym przekazywaniem życia w jego wielorakich formach i tym samym ich „drogą do nieba”. W ten sposób małżonkowie przyjmują w chwili swego ślubowania godność i obowiązek współpracowników miłującej Wszechmocy Boga. Tak wyjaśnia encyklika małżeństwo bezpośrednio po wzmiance, że małżeństwo nie jest wynikiem przypadku, ani owocem ewolucji:

„Dlatego małżonkowie poprzez wzajemne oddanie się sobie, im tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydawaniu na świat i wychowywaniu nowych ludzi” (HV 8).

W takim ujęciu małżeństwo niesie z sobą pojmowanie miłości w wymiarze etycznym jako dobrowolne zobowiązanie się do bycia-darem-osobowym-‘dla’ tego drugiego oraz rodziny – na stałe, aż do śmierci. Miłość ta rozwija się za cenę ‘panowania sobie samemu’, które stale wciela w życie prymat ducha nad ciałem.

Tak pojęta miłość uświadamia też małżonkom ich własne miejsce w hierarchii społeczeństwa. Powołanie do małżeństwa jest osobistym wezwaniem tych dwojga do współpracy z Bogiem w stwarzaniu nowych osób: dzieci – ich, a tym bardziej Boga. A że rodzicielstwo nigdy nie jest samą biologią, staje się ono z kolei wezwaniem do wychowywania dzieci: osób. Samo zaś wychowanie polega ostatecznie na wdrażaniu w dzieło okupienia-krzyża.


Cechę wezwania małżonków do „współpracy” z Bogiem Stworzycielem uwydatnił szczególnie ciepło późniejszy następca Pawła VI, św. Jan Paweł II – w swym „Liście do Rodzin”. Ojciec święty podkreśla w nim szczególnie mocno m.in. fakt, iż przekazywanie życia ludzkiego staje się jednocześnie przekazaniem potomstwu „Bożego Obrazu”. Ten zaś w żaden sposób nie jest własnością męża czy żony, lecz samego tylko Boga (zob. LR 6.9n). Świadomość ta każe małżonkom nieustannie „zginać kolana przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi” (Ef 3,15). Małżonkowie nie mogą bowiem nie zauważać swej roli jedynie służebnej w obliczu nieustannie na ich oczach dokonującego się cudu życia, które przerasta ich ludzkie możliwości i każe im w rozradowanej pokorze wyśpiewywać jeden wielki hymn uwielbienia ku uczczeniu „miłującej Wszechmocy” Boga:

„Rodzicielskie ‘my’ męża i żony rozbudowuje się przez zrodzenie potomstwa i wychowanie w ‘my’ rodziny. Jest to rodzina naprzód dwupokoleniowa, otwarta na to, aby stawać się stopniowo wielopokoleniową. W tym wymiarze mają swój udział z jednej strony rodzice rodziców, z drugiej strony dzieci ich dzieci.
– O ile rodzice obdarzający życiem uczestniczą w działaniu stwórczym Boga, o tyle przez wychowanie stają się oboje uczestnikami Jego ojcowskiej, a zarazem macierzyńskiej pedagogii ...
– O tej Boskiej pedagogii najpełniej pouczyło nas Odwieczne Słowo Ojca (Syn Boży Jezus Chrystus), które stając się człowiekiem, objawiło człowiekowi jego własne człowieczeństwo i jego pełny wymiar, to znaczy synostwo Boże.
– Objawiło mu również, jakie jest właściwie znaczenie wychowania człowieka. Przez Chrystusa każde wychowanie w rodzinie i poza rodziną zostaje wprowadzone w zbawczy wymiar Boskiej pedagogii skierowanej do wszystkich ludzi i wszystkich rodzin i osiągającej swą pełnię w paschalnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa (dzieło Odkupienia). W tym szczytowym punkcie naszego odkupienia rozpoczyna się cały i każdy proces chrześcijańskiego wychowania, które jest zarazem wychowaniem do pełni człowieczeństwa” (LR 16; oraz tamże, 13-15; itd.).

Prawo Boże
w małżeństwie

Taka wizja małżeństwa radykalnie odbiega od pojmowania małżeństwa, jakie młodemu pokoleniu próbuje narzucić współczesna cywilizacja konsumizmu i utylitaryzmu. Odnosi się ona do religii, szczególnie zaś do norm etycznych – z nieukrywaną wrogością. Nietrudno spotkać osoby, które nie chcą słyszeć o tym, by w dziedzinie płciowości mógł coś mieć do powiedzenia Bóg i Kościół, czy też etyka odwołująca się do norm ‘obiektywnych’.
– Wielu wmawia sobie w poczuciu uzurpowanej złudnej autonomii, że w życiu seksualnym powinna istnieć pełna swoboda, ponieważ w grę wchodzi ich zdaniem sama tylko fizjologia i potrzeba regularnego rozładowywania gromadzących się substancji fizjologicznych. Jedynie ‘księża’ nadają sprawie rozgłosu. Kościół ponosi ich zdaniem ‘winę’ za to, że w dziedzinę, w której naczelną zasadą powinna być spontaniczność, wprowadza się niedopuszczalne ograniczenia.

Nic dziwnego, że tu i ówdzie młodzi protestują przeciw nadawaniu związkowi kobiety z mężczyzną formy instytucji o charakterze publicznym wobec państwa i Kościoła. Wszelkie nakazy i zakazy w tym zakresie traktują jako niedopuszczalne wtargnięcie w prywatny sektor życia i gwałcenie podstawowych ‘praw’ jednostki. Na własny zaś użytek mnożą jedynie małżeństwa „na próbę”, prowadzą życie w związkach „wolnych”, przeprowadzają rozwody i zawierają powtórne-potrójne małżeństwa na kontrakcie cywilnym (zob. do tego m.in. FC 80-85).

W obliczu tych zjawisk pisze św. Jan Paweł II w swym Liście do Rodzin:

„... Chciałbym skierować słowa szczególnej zachęty... do was, drodzy małżonkowie, i do wszystkich, którzy starają się wam pomóc, zrozumieć i wprowadzić w życie naukę Kościoła o małżeństwie i ‘odpowiedzialnym rodzicielstwie’. Mam na myśl szczególnie duszpasterzy, a także licznych uczonych, teologów, filozofów, pisarzy i publicystów, którzy w tej problematyce nie ulegają panującemu cywilizacyjnemu konformizmowi i gotowi są ‘płynąć pod prąd’. Ta zachęta dotyczy równocześnie coraz szerszego grona ekspertów – lekarzy i wychowawców, prawdziwych świeckich apostołów, dla których popieranie godności małżeństwa i rodziny stało się celem ich życia ...
Cóż mogliby bez nich uczynić duszpasterze, kapłani, biskupi czy nawet Następca św. Piotra? O tym przekonuję się stale, a początek tego przekonania sięga pierwszych lat mojego kapłaństwa, odkąd zacząłem zasiadać w konfesjonale ... Spotykałem trudne przypadki buntu i odrzucenia, ale jednocześnie tak liczne osoby wspaniale odpowiedzialne i ofiarne ...” (LR 12).

Małżeństwo jako instytucja mimo wszystko nie jest sprawą pozostawioną do dowolnego przyjęcia lub odrzucenia. Chodzi tu o zbyt podstawową komórkę życia indywidualnego i społecznego, od której zależeć będzie istnienie zarówno społeczności religijnej, jak i cywilnej. Toteż z góry wykluczona tutaj być musi wszelka dowolność. Jedynie prawidłowo ukonstytuowane małżeństwo stwarza warunki i gwarantuje całkowitość we wzajemnym oddawaniu się sobie tym wszystkim, którzy decydują się na utworzenie poważnie rozumianej wspólnoty miłości i życia, wraz z jej nieodłączną cechą: miłości wiernej „aż do śmierci”. Wszelkie odmienne zwyczaje, chociażby zakorzenione w obyczaju społecznym i akceptowane przez społeczeństwo, nie zdołają podważyć faktu, że małżeństwo jest Bożą własnością i że tym samym w pierwszym rzędzie On – Bóg – ustala warunki jego ładu oraz normy, jakimi małżeństwo i rodziny winny się kierować. Toteż Ojciec święty stwierdza:

Jedynym ‘miejscem’, umożliwiającym takie oddanie w całej prawdzie (całkowitość miłości małżeńskiej, odpowiadająca wymogom odpowiedzialnego rodzicielstwa) jest małżeństwo, czyli przymierze miłości małżeńskiej lub świadomy i wolny wybór, poprzez który mężczyzna i kobieta przyjmują wewnętrzną wspólnotę życia i miłości, zamierzoną przez samego Boga, która jedynie w tym świetle objawia swoje prawdziwe znaczenie” (FC 11).

Wszelkie głosy, faworyzujące tworzenie związków wolnych względnie małżeństwa tylko ‘na próbę’, są nieodpowiedzialne i uwłaczają miłości, która by była godna ludzkiej osoby. Roszczenia te nie mają nic wspólnego z miłością całkowitego daru siebie dla właściwie pojętego dobra tego drugiego. Ich niezbyt tajonym źródłem jest pożądliwość ciała, nastawiona na wygodne korzystanie z doznaniowego partnerskiego wymiaru ‘ciała i płci’, ze z góry założoną możliwością zmiany partnera pod byle pretekstem. Takie podejście do ‘miłości’ usiłuje zignorować jej istotne znamiona: miłość musi wyrażać się m.in. gotowością rodzicielską (zob. do tego tematu dokładniej niż., cz.VI, rozdz.2:  Homoseksualizm i wolne partnerstwa heteroseksualne: żałosna imitacja małżeństwa; oraz tamże, rozdział następny: W ideologii gender: wszechogarniającego gender-queer-mainstreaming).

W obliczu tych manipulacji rzeczywistością miłości i małżeństwa nietrudno zrozumieć dalsze słowa nauczania papieskiego:

„Instytucja małżeństwa nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa czy władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób pełnej wierności wobec Zamysłu Stwórcy” (FC 11).

Ojciec święty podkreśla ostateczny fundament małżeństwa: Boży zamysł miłości, który Bóg zamierza realizować przez dopuszczenie małżonków do współstwarzania wraz ze sobą, w celu przekazywania odkupieńczej miłości z pokolenia na pokolenie. Człowiekowi wypada okazać wierność wobec Bożego zamysłu. Zgodnie z nim małżeństwo i rodzina winny być „miejscem świętym i uświęcającym”. Wierność zaś Prawu Bożemu służy do zabezpieczenia godności przymierza małżeńskiego. Prawo Boże nie jest bowiem czymś, co „utrudnia życie człowiekowi”, lecz służy jego człowieczeństwu (FC 34).

Wciąż aktualne jest pierwotne stwierdzenie: zanim Bóg ‘nadaje’ jakiekolwiek Prawo, staje On przed swoim stworzeniem jako Osoba, jako Bóg-Miłość, który ponad wątpliwość nie potrafi skrzywdzić.

Rozumiemy słowa Ojca świętego, który kończy fragment poświęcony instytucji małżeństwa słowami:

„Wierność ta (Bożemu zamysłowi odnośnie do małżeństwa),
daleka od krępowania wolności osoby,
zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu
i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości” (FC 11).

(14 kB)
Ileż cudownych widoków dostarcza kontemplacja chociażby tych gór skalistych z wartkimi wodospadami i zielenią wokoło! – Panie, jak przedziwne Imię Twoje!

Nic nie zdoła odmienić prawdy bytu odnośnie do człowieka: człowiek to Boży Obraz – niezależnie od tego, czy on o tym wie czy nie i czy w to wierzy.
– Tym samym każdy człowiek jest nieodwracalnie wyposażony w podstawowe uzdolnienia, stanowiące o wielkości i godności człowieka. Mówiliśmy o tym już wielokrotnie. Niezbywalnymi przymiotami, w jakie wyposażona jest bez wyjątku każda osoba, jest:

Nikt nie zdoła wyzbyć się swej godności jako Obrazu Boga; ani wezwania do życia wiecznego. Na nic też się nie zdają usiłowania wyzbycia się odpowiedzialności sprawozdawczej przed Bogiem, m.in. z każdorazowego wkraczania na teren intymności.
Właścicielem jest tu sam tylko Bóg. On to zawierza ten zakres mężczyźnie i kobiecie w odpowiedzialny zarząd. Ciało i płeć splatają się nieodwołalnie z „źródłami życia” (HV 13) i miłości, które są domeną ściśle Bożą. Jest nierealne, żeby Bóg mógł oddać ten zakres do swawolnej eksploatacji. Zbyt drogie jest powołanie Bożego Obrazu do zespolenia się „w prawdzie i miłości” (LR 8)!

A jednocześnie: tenże Bóg-Miłość nieodmiennie nie wymusza posłuszeństwa na stworzeniu swego umiłowania: człowieku, a natomiast czeka na decyzje jego wolnego wyboru jako odpowiedzi miłości – na Jego Bożą Miłość.

Należy z kolei przypomnieć, że żadna ludzka władza nie jest władna wprowadzić jakąkolwiek zmianę w zakresie istoty małżeństwa. Ustawodawstwo cywilne jest powołane jedynie do regulowania zgodnie z dobrem wspólnym konsekwencji prawnych ślubu odnośnie do małżonków, dzieci, kwestii majątkowych itd.
– Natomiast cel małżeństwa i normy etyczne dotyczące wzajemnych odniesień, łącznie z zagadnieniem planowania rodziny, podlegają niezbywalnie Prawu Bożemu i nigdy nie wejdą w kompetencje jakiejkolwiek władzy cywilnej.

Dotyczy to również małżonków, którzy w Boga nie wierzą i Jego Prawa nie uznają. Z Bożym Prawem można się nie liczyć – i tak rzeczywiście bywa. Można działać świadomie na przekór przykazaniom. Bóg ponad wątpliwość nikomu nie odbierze władzy samo-stanowienia. Jednakże każde nie-liczenie się z Bogiem będzie musiało stanąć w pewnej chwili przed dalej już nieprzekraczalnym ‘stop’: „Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem ... sąd ...” (Hbr 9,27; por. LM 5).

Ozdobnik

RE-lektura – część III, rozdz.1a:
Stadniki, 9.XI.2013.
Tarnów, 30.VI.2023.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



Część Trzecia. MŁODZIEŃCZOŚĆ  A  MIŁOŚĆ.
Powołanie do miłości tak w konsekracji jak w małżeństwie

Wprowadzenie do CZĘŚCI TRZECIEJ

Rozdz. 1. WYBÓR ŻYCIA W MAŁŻEŃSTWIE.
Ojcze, czy mnie wzywasz do małżeństwa?


Wyjaśnienie tematu

A. PRZEJRZYSTOŚĆ SUMIENIA U PROGU DOJRZAŁOŚCI
W poszukiwaniu sensu życia
Stan sumienia jako punkt wyjściowy
Projekt ŻYCIA a propozycja OJCA Niebieskiego
Przeznaczenie czy propozycja ?

B. INSTYTUCJA MAŁŻEŃSTWA
Dzieło nie człowieka – a Boga
Jego cechy humanistyczne
Zgoda małżeńska. Tabela
Przymierze małżeńskie. Tabela
Charakter instytucjonalny
Dwukierunkowe zobowiązania w obliczu małżeństwa
A może owoc jedynie ewolucjonizmu ?
Prawo Boże w małżeństwie


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Dziewczynka kontempluje swoje malutkie rodzeństwo
Ryc.2. Dziewczynka niemal całuje swego olbrzymiego psa-przyjaciela
Ryc.3. Młoda rodzina z trójką dzieci
Ryc.4. Obrączka ślubna: Slubuję ci ... miłość ...
Ryc.5. Górski rwący potok-wodospad