(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


Kwiatek: 4 kB

d. Wolne partnerstwa
a małżeństwo i rodzina

(6 kB)

Odrzucenie instytucji małżeństwa i rodziny

Dotąd przedstawione rozważania o życiu w wolnym partnerstwie seksualnym dotyczyły w pierwszym rzędzie partnerstw homoseksualnych: gejów i lesbijek. Wszystko to dotyczy jednak na swój sposób z kolei wolnych związków partnerskich hetero-seksualnych, czyli zawiązanej jakiejś wspólnoty życia – i oczywiście pożycia płciowego – mężczyzny z kobietą.

Zdajemy sobie sprawę, że te ostatnie partnerstwa: życie ‘razem’ mężczyzny i kobiety na kształt małżeństwa, różnią się zasadniczo od seksu uprawianego w przypadku gejów i lesbijek.
– Jedną z zasadniczych cech partnerstw hetero-seksualnych jest też niewątpliwie fakt, że tacy dwoje nie urządzają manifestacji w rodzaju tych organizowanych i głośno rozreklamowanych przez aktywistów ruchu homoseksualizmu.
– Innymi słowy, żyjący ze sobą na sposób ‘małżeństwa’ mężczyzna z kobietą zachowują się w uścielonym sobie ‘gniazdku’ partnerskim z zasady cicho i bez wielkiego rozgłosu, zadowoleni z faktu, że zgadzają się jakoś w swym związku i potrafią gospodarować wspólnie – ku obopólnej wygodzie i przyjemności, jakiej im dostarcza również możność świadczenia sobie usług seksualnych.

Tutaj jednak zaczyna się wielorako złowroga rola, jaką wolne partnerstwa hetero-seksualne odgrywają w społeczeństwie i rodzinie ludzkiej całej. Związki takie: żyjących ze sobą mężczyzny z kobietą jakoby byli małżeństwem, zaczęły się rozpowszechniać, zwłaszcza w krajach zamożnych, na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat, stając się coraz bardziej prawdziwą plagą społeczną. Wzrastająca liczba owych wolnych partnerstw heteroseksualnych prowadzi na swój sposób do coraz bardziej zaostrzającego się problemu zachwiania równowagi pokoleń danego narodu i państwa.
– Po przedstawionych już poprzednio rozważaniach o różnych aspektach, związanych z zagadnieniem wolnych partnerstw heteroseksualnych, pragniemy podsumować w tej chwili dalsze narzucające się wnioski.

Zasadniczą cechą owych faktycznie istniejących, wolnych związków partnerskich, tzn. żyjących ze sobą mężczyzny z kobietą, jest ich zdecydowane odrzucenie instytucji małżeństwa, a konsekwentnie wywodzącej się z niego rodziny. Ci dwoje myślą o jednym: urządzić się wygodnie i przyjemnie wyłącznie dla siebie we dwoje.
– Poprzednio widzieliśmy, że decyzja na taki styl życia we dwoje bywa uwarunkowana wielością różnych motywów (zob.wyż.: Motywy łączenia się w partnerstwo dwojga).

(0,18 kB)  Mogą to być względy ekonomiczne. Dotyczy to szczególniej dwojga osób starszych. Ci dwoje obawiają się utraty świadczeń społecznych i renty w przypadku zawarcia ślubu małżeńskiego, równoznacznego z ujawnieniem się jako oficjalnego małżeństwa.

(0,18 kB)  W innych wypadkach będzie chodziło o powtórne ‘małżeństwo’, w oczach Bożych oczywiście nieważne, po pierwszym małżeństwie sakramentalnym, które uległo trwałemu rozbiciu. Ponieważ życie w wierności małżeńskiej po linii ważnie zawartego małżeństwa sakramentalnego, mimo iż ono całkowicie się rozpadło, nie jest zbyt łatwe, nietrudno ulec własnej słabości i związać się z kimś drugim, dla ‘ułatwienia sobie życia’ i nie-uchodzenia za osobę ‘samotną’.

(0,18 kB)  W jeszcze innych wypadkach ci dwoje chcą żyć ze sobą przez jakiś nieokreślony czas w formie ‘próbnej’, żeby się przekonać, czy będą w stanie zdecydować się w końcu na zawarcie związku małżeńskiego w właściwym tego słowa znaczeniu.

(0,18 kB)  Jeszcze inni wiążą się we wspólnotę życia – seksualną, dla zapewnienia sobie przyjemności takiego życia, stanowczo nie chcąc słyszeć o jakichkolwiek zobowiązaniach przymierza małżeńskiego, o jakim naucza Kościół, a wcześniej: ... własne prawe sumienie, którego głos ci dwoje starają się doprowadzić skutecznie do zamilczenia. W każdym razie ci dwoje za żadną cenę nie chcą stać się rodziną.

Płciowość a przykazanie moralne negatywne

(9.8 kB)
Watykan przygotowany do uroczystych obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Tłumy wiernych - i nie wierzących, przybywały szczególnie tego Wielkiego Roku do Rzymu z całego świata. Wszyscy wyczuwali instynktem wiary, że TUTAJ koncentruje się prawdziwa wiara i prawdziwe nauczanie - w pełni zgodne z wolą Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, jedynego Założyciela i Pana tego SWOJEGO Kościoła, który Jezus Chrystus zbudował na SKALE: Piotrze, zapewniając mu istnienie i sukcesję aż do skończenia świata.

Przegląd przypomnianych, na ogół występujących motywów w przypadku wiązania się ze sobą w hetero-seksualną wspólnotą życia bez zawierania właściwego małżeństwa, nakazuje ostrożność w ocenie każdego z osobna z tych przypadków. Trzeba wykazać dużo zrozumienia dla określonych okoliczności, które doprowadziły do tej sytuacji. Okoliczności te mogą w pewnej mierze zmniejszyć w Bożej ocenie winę grzechów popełnianych przez tych dwoje przeciw VI czy IX przykazaniu Bożemu. Nigdy jednak nie będą one w stanie winę tę usunąć. Boże przykazania są wyryte w sercu każdego człowieka bez wyjątku – niezależnie od jego osobistych wierzeń, poglądów czy przyjmowanych ideologii (zob. Rz 2,15).

W obecnie rozpatrywanym wypadku chodzi o wszelkie uaktywnianie płciowości – czy to indywidualnie, czy z osobą kogoś drugiego: tej samej lub przeciwnej płci, z wyjątkiem podejmowania zjednoczenia płciowego w stanie małżeńskim – w sposób odpowiadający wewnętrznemu ładowi aktu współżycia. Mamy na myśli przykazanie Boże VI i IX, zakazujące ‘cudzołóstwa’. Gdyby ktoś nawet nie był osobą wierzącą, dobrze sobie zdaje sprawę, że i w jego sercu-sumieniu rozbrzmiewa dokładnie takie samo sformułowanie, które zakazuje działań określanych ogólnie jako ‘cudzołóstwo’.

W tym wypadku stajemy zatem w obliczu przykazania sformułowanego jako nakaz negatywny. Tę grupę nakazów sumienia: Przykazania negatywne, cechują szczególne znamiona – jasne i wyraziste. Dla przypomnienia wypada przytoczyć kilka fragmentów z nauczania Jana Pawła II. Oto jego słowa z Evangelium Vitae:

„Boże przykazania wskazują nam drogę życia. Negatywne nakazy moralne, to znaczy te, które uznają wybór określonego czynu za moralnie niedopuszczalny, mają dla ludzkiej wolności wartość absolutną: obowiązują zawsze i we wszystkich okolicznościach, bez żadnych wyjątków.
– Wskazują, że wybór określonych postaw jest radykalnie sprzeczny z miłością do Boga i z godnością osoby, stworzonej na Jego Obraz: takiego wyboru nie można zatem uzasadnić żadną dobrą intencją ani dobrą konsekwencją; pozostaje on w jaskrawej sprzeczności z komunią między osobami i przeciwstawia się podstawowej decyzji podporządkowania własnego życia Bogu” (EV 75; zob. też VSp 81n; KKK 1753nn).

Skoro więc przykazanie VI i IX ma wartość „absolutną, obowiązującą zawsze i we wszystkich okolicznościach bez żadnych wyjątków” (EV 75), wiąże ono każdego człowieka bez wyjątku, tzn. również tego, który nigdy nie słyszał o chrześcijaństwie i Bożych przykazaniach.
– Stajemy przed normą moralną naturalną, wyrytą w sercu każdego człowiek w sposób identyczny. Oznacza to, że niemożliwe jest wniesienie w oczach Bożych jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla czynów sprzecznych z tymi przykazaniami, m.in. ze strony zarówno gejów-lesbijek, jak i kobiety i mężczyzny żyjących w związku nie-małżeńskim ‘tak jakby byli małżeństwem’.

Popełniane przez nich czyny będą tak w jednym, jak drugim wypadku oceniane z punktu widzenia obiektywnego każdorazowo jako grzech ciężki cudzołóstwa. Dodatkowo zaś, zgodnie z ogólnymi zasadami oceny czynów moralnych, będą musiały być wzięte pod uwagę okoliczności modyfikujące ciężkość i jakość grzechu podstawowego. W tym konkretnym wypadku będzie chodziło m.in. o szczególnie ciężkie grzechy wyrafinowania zwyrodnień seksualnych, a w przypadku partnerów heteroseksualnych w związku z niemal z zasady stosowanych środków zapobiegania ciąży, albo nawet zbrodni akceptowanego dzieciobójstwa poprzez stosowanie środków poronnych.

Wolne partnerstwo jako alibi dla wygodnego odejścia

W tej chwili nie zamierzamy zagłębiać się w ocenę moralną działań seksualnych u homo- i heteroseksualistów. Pragniemy natomiast skupić się na aspekcie dobra wspólnego wnoszonego względnie nie wnoszonego przez omawianą aktualnie przede wszystkim tę drugą grupę: dwie osoby żyjące w wolnym związku heteroseksualnym, bez wiązania się jednak prawdziwym małżeństwem.

Wspomnieliśmy dopiero co, że wyróżniającą cechą omawianych wolnych związków mężczyzny z kobietą jest ich stanowcze odrzucenie więzi instytucjonalnego małżeństwa. Znaczy to, że pary takie zdecydowanie odrzucają samo w ogóle małżeństwo – i konsekwentnie: rodzinę jako instytucję. Wraz z tym odrzucają istotne znamiona prawdziwego małżeństwa: jego trwałość oraz nieodwołalność zadzierzgniętej więzi. Innymi słowy ci dwoje chcą w nieukrywany sposób zostawić sobie na wszelki wypadek ‘furtkę’ rozwiązania swej więzi w każdej chwili bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji z racji opuszczenia dotychczasowego partnera.

Ten właśnie wzgląd stawia tego rodzaju wolne związki w bardzo negatywnym świetle. Ujawnia groźne zło społeczne wszelkiego ‘wolnego partnerstwa’ i nieodpowiedzialność dwojga ludzi w tworzeniu wspólnoty życia imitującej więź małżeńską – jednakże ze stanowczą wolą odrzucenia jakiejkolwiek trwałości zaistniałej wspólnoty.

Nie ulega wątpliwości, że postawa zdecydowanego odrzucenia woli zawarcia prawdziwego związku małżeńskiego jest często wyrazem swoistego szantażu jednego z partnerów, zapewne szczególniej mężczyzny. Któraż bowiem kobieta – wolna, czy nawet zamężna-rozwiedziona, nie chciałaby znaleźć w mężczyźnie z którym się wiąże, trwałe oparcie w rozpoczynającym się nowym starcie do życia we dwoje? Niejedna kobieta ulega obietnicom mężczyzny, który ją ciągle zwodzi i odkłada zawarcie ślubu małżeńskiego na coraz to inny nieokreślony termin. Mężczyzna ten chce niewątpliwie zarezerwować sobie wygodne ‘alibi’ opuszczenia jej w każdej chwili.

Chwilą taką może się bardzo łatwo stać moment, gdy ujawni się, że partnerka zaszła w ciążę. Gdyby mężczyzna opuścił w takiej sytuacji kobietę z którą się czasowo związał, wykazałby swój niewybaczalny egoizm i zamiar wykorzystania kobiety jedynie jako łatwo dostępnej zabawki seksualnej dla siebie, bez poczuwania się do odpowiedzialności za losy współpartnerki oraz poczętego również za jego sprawą dziecka.

Gorzej, gdy ci dwoje, którzy utworzyli ‘wolny związek partnerski seksualny’, domagają się od ustawodawstwa danego państwa uznania swego partnerstwa za prawdziwy związek małżeński, wraz ze wszystkimi przywilejami, przysługującymi tej najmniejszej komórce życia społecznego. Chodzi im w pierwszym rzędzie o przywileje ekonomiczne, spadkowe, o dziedziczenie mieszkania i inne udogodnienia, przysługujące pełnowartościowemu małżeństwu. Oczywiście wciąż w założeniu, że zdecydowanie trwają w postawie stanowczego odrzucenia trwałości zaistniałej wspólnoty wobec siebie i społeczeństwa, nie mówiąc już wobec Boga.

Wolne partnerstwa a rodzicielstwo

Kolejną cechą znamionującą ‘wolne partnerstwa heteroseksualne’ jest zdecydowane odrzucenie rodzicielstwa w zaistniałym związku. Ci dwoje oczywiście współżyją ze sobą, wmawiając sobie, że w swej wolności i prywatności mają prawo ustalania sobie swych obopólnych intymnych odniesień według upodobania. Żyją zatem ze sobą, jakby byli mężem i żoną. Że zaś wygodnie im być razem i prowadzić razem gospodarstwo domowe, a jednocześnie poszukują przyjemności w byciu-ze-sobą w aspekcie seksualnym, przy czym jednak odcinają się zdecydowanie od przyjmowania jakichkolwiek ‘ciężarów’ związanych z łatwo możliwym rodzicielstwem, ‘muszą’ podjąć określone działania, by stanowczo odsunąć ‘widmo’ ciąży.

To im każe sięgnąć po któryś z dostępnych sposobów oddalenia poczęcia i ciąży. Jedni poddają się sterylizacji: czy to on, czy ona. W większości przypadków mężczyzna-partner każe swej partnerce ‘zabezpieczać’ się tabletkami przeciw-ciążowymi. W najgorszym wypadku, gdyby te ‘metody’ zawiodły, pozostaje wyjście ostateczne: pozbyć się ‘ciąży’ przez zastosowanie czy to RU-486 (względnie np. nowocześniejsze: EllaOne), czy też przez zabieg przerywania ciąży. Byle nadal móc obopólnie świadczyć sobie usługi seksualne – bez obciążenia się ‘balastem’ ciąży i wychowania potomstwa.

Nic dziwnego, że cechą charakterystyczną ‘wolnych związków partnerskich heteroseksualnych’ jest bezdzietność. Ci dwoje żyją tylko dla siebie i nie mają najmniejszego zamiaru przekształcić się w rodzinę.

(0,13 kB)  Z tego jednak względu ich sytuacji nie można zestawiać z małżeństwami bezdzietnymi, które chciałyby doczekać się własnego potomstwa, a nie jest im to dane.

(0,19 kB)  Zdarzają się co prawda takie wolne partnerstwa, które stanowczo nie chcą mieć własnego potomstwa, a jednocześnie walczą dla siebie o przywilej właściwy pełnoprawnym małżonkom: prawo do adopcji.

(0,13 kB)  Motywacja tak obranej postawy może się okazać bardzo przewrotna. Nie chcąc własnego potomstwa, jednocześnie dążą ci dwoje do zyskania sobie w opinii publicznej zaszczytnego miana ‘przyjaciół’ osieroconych lub porzuconych dzieci. W parze z tym wiążą się zapewne dodatkowe korzyści finansowe, uzyskiwane w takim wypadku z kasy publicznej.

(0,13 kB)  Są kraje, np. Szwecja, gdzie utarła się ‘moda’ zdecydowanego nie-dopuszczenie do własnego rodzicielstwa w zawartym związku partnerskim – oczywiście jedynie czasowym. Jednocześnie zaś partnerstwa te przyjmują do swego związku dosyć chętnie dzieci opuszczone-osierocone z dalekich krajów: z Czarnego Lądu, Azji, dzieci które przeżyły klęski przyrodnicze lub wojenne i pozbawione są rodziców.
– Postawę swoją uzasadniają przedziwnym rozumowaniem mówiąc: ‘Po co mamy rodzić dzieci, skoro dzieci już istnieją, a nie mają rodziców?

Okazuje się więc, że przewrotność ludzkiego myślenia – w połączeniu z ponętną perspektywą korzyści finansowych, bywa i w takiej sytuacji: rodzicielstwa własnego a cudzego – zdumiewająca i nieobliczalna.

(6 kB)

e. Zgoda małżeńska czy zabawa w seks

Jednakowy zapis normy moralnej naturalnej

Dochodzimy do końca wniosków, jakie nasuwają się z rozważań o wolnych partnerstwach: tak homo-, jak heteroseksualnych. Przy ocenie ludzkich działań można ostatecznie pominąć wzgląd religijny i fakt Bożego objawienia. Bóg Stworzyciel, „Miłośnik ŻYCIA” (Mdr 11,26), nie stworzył człowieka po to, żeby „zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16). Kierując się najwyższym dobrem ukochanego przez siebie swego żywego Obrazu, ukazuje Bóg każdemu człowiekowi: mężczyźnie i kobiecie – jasne drogowskazy postępowania: Boże przykazania. Przykazania te stają przed wolną wolą każdego z osobna człowieka jako nakaz lub zakaz: jako nagląca propozycja – nigdy jako przymus. Jednakże od ich wcielania w życie będzie zależało osiągnięcie życia – wiecznego.

Przykazania te, jako normy moralne naturalne, wyrzeźbił Bóg w sercu każdego mężczyzny, każdej kobiety. Dzieje się to w momencie wywoływania poszczególnego człowieka z nie-istnienia do istnienia: w chwili poczęcia. Przykazania te, względnie normy moralne naturalne, pozostają odtąd jako niezatarty zapis w sercu każdego człowieka. Zapis ten jest dokładnie taki sam u każdego człowieka: poczętego i zrodzonego w epoce przed-Chrystusowej czy po-Chrystusowej; niezależnie od tego, czy dany człowiek będzie wierzący, czy nie-wierzący; chrześcijaninem, czy wyznawcą którejkolwiek z religii, albo wreszcie ateistą.

Wyrazem tej normy moralnej naturalnej, określanej również mianem prawa moralnego naturalnego, jest ‘prawy rozum’. Ów ‘prawy rozum’ staje się z chwili na chwilę światłem, który człowiekowi wskazuje drogę dla jego postępowania. Jednocześnie zaś ‘światło’ to spełnia rolę osądu sumienia w obliczu każdego podejmowanego czynu. Sąd ten jest zawsze ukrytym w sumieniu głosem samego Boga. Tutaj mianowicie: w sumieniu, sam Stworzyciel człowieka prowadzi stały dialog ze swym żywym Obrazem.

(13 kB)
Kochane dzieci pewnej rodziny, która nadal się powiększa. – Mówi Jan Paweł II: „W SAKRAMENCIE MAŁŻEŃSTWA małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i wzajemnie przyjmują, oświadczając gotowość przyjęcia i wychowania potomstwa. Są to niewątpliwie zręby ludzkiej cywilizacji, której niepodobna określić inaczej niż jako CYWILIZACJĘ MIŁOŚCI” (LR 15).

Każdy człowiek zostaje stworzony jednakowo jako żywy Obraz Boga. Być Bożym Obrazem należy odtąd do istoty każdego człowieka, chociaż zdajemy sobie sprawę, że jest to jedynie czysty ‘naddatek’ do ściśle czystej ‘natury’ człowieka jako ciała-ducha naraz.

Innymi słowy trzeba zaraz jasno dopowiedzieć: nie ma człowieka, którego ludzka natura mogłaby być oceniana z jakiegokolwiek powodu jako ‘nie-wydarzone’ dzieło stworzycielskie Boga! Stwierdzenie to jest podstawą dla uznania godności ludzkiej osoby u każdego człowieka bez wyjątku. Każdy jest jednakowo Bożym Obrazem i tak dopiero, konsekwentnie, osobą. Dotyczy to jednakowo człowieka-geniusza, jak i człowieka-kaleki i człowieka niepełnosprawnego, a także kogoś niepełnosprawnego ze względu na jego chorobę psychiczną i całkowitą niewydolność umysłową.

Na istnienie odrębnego ‘wariantu’ ludzkiej natury lubią się powoływać wojujący zwolennicy homoseksualizmu oraz ideologii ‘gender’. Doszukują się w odkrytych u siebie, albo i wyzwolonych przez siebie lub otoczenie skłonnościach homoseksualnych – argumentu za istnieniem obok człowieczeństwa w postaci mężczyzny i kobiety jeszcze czegoś w rodzaju trzeciego wariantu człowieczej ‘natury’: człowieka homo-seksualnego. Tego rodzaju ‘osobnik’ byłby zdeterminowany do działań ocenianych przez pewnych przedstawicieli społeczeństwa jako wyraz perwersji seksualnych, podczas gdy w rzeczywistości, ze względu na taką właśnie modyfikację człowieczeństwa danego człowieka jako homo-seksualnej, działania te są jego właściwym sposobem bycia. W związku z tym człowiek ten nie tylko nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności, lecz przeciwnie, musi działać po linii występującego u siebie ‘wariantu’ człowieczeństwa.

Jest rzeczą jasną, że tego rodzaju ‘teorii’ przyjąć w żaden sposób nie można. Nie potwierdzają go żadne badania – medyczne czy genetyczne. Głoszenie takiego poglądu stawiałoby wprost w stan oskarżenia Boga jako nieudolnego Stworzyciela, który w każdym razie nie zna się na ‘stwarzaniu’.

Widzimy więc, że dzieło, które wyszło z rąk Boga, dokładniej zaś: ów ‘mutant’ homoseksualny – staje się w pewnej chwili zdolny poddać poprawnemu osądowi Boga, swojego Stworzyciela. Czułby się upoważniony do postawienia Bogu zarzutu, a raczej oskarżenia Go, że Jego działanie jako Stworzyciela świadczy o braku Mądrości i Wszechwiedzy, czyli że Bóg jest ... nie-kompetentnym Stwórcą. Wobec tego zaś sam Bóg ponosi odpowiedzialność za działania homoseksualne danego człowieka. Jest on niestety jedynie nie-udanym wariantem Bożego stworzycielskiego działania. Stąd też ów homoseksualista jest zmuszony do zachowań, które pozostali ludzie określają jako ‘perwersyjne’.

Rozumiemy, że tak sformułowany pogląd byłby niewyobrażalnym bluźnierstwem, jakie człowiek-stworzenie wystosowałby pod adresem swego Stworzyciela. Tymczasem Bóg prawdziwy jest Tym, który „tak ... umiłował świat [ludzi], że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie – wieczne” (J 3,16).

Zapis normy moralnej w sumieniu człowieka

W nawiązaniu do wspomnianego wyposażenia każdego człowieka: mężczyzny i kobiety bez wyjątku w sumienie, w którym wyryte jest prawo moralne naturalne, wypada przytoczyć jeden raz więcej kilka wiążących wypowiedzi Jana Pawła II:

„Tylko Bóg może odpowiedzieć na pytanie o dobro, bo sam jest dobrem.
Ale Bóg już dał odpowiedź na to pytanie: uczynił to, gdy stworzył człowieka
i gdy w swojej mądrości i miłości nadał jego istnieniu cel,
wpisując w jego serce – prawo [por. Rz 2,15] – ‘prawo naturalne’.
– Nie jest ono niczym innym jak światłem rozumu wlanym w nas przez Boga.
Dzięki niemu poznajemy, co należy czynić i czego należy unikać.
To światło i to prawo Bóg podarował nam w akcie stworzenia ...” (VSp 12).

„Według słów św. Pawła sumienie w pewnym sensie stawia człowieka wobec prawa,
samo stając się ‘świadkiem’ w jego sprawie,
– ... jego istotnej prawości lub niegodziwości moralnej. ...” (VSp 57).

„Nie sposób przecenić znaczenia tego wewnętrznego dialogu człowieka z samym sobą.
W rzeczywistości jednak jest to dialog człowieka z Bogiem, twórcą prawa,
pierwszym wzorem i ostatecznym celem człowieka ...
– Sumienie ... nie głosi nakazów własnych, ale nakazy pochodzące od Boga ...
– Dlatego właśnie sumienie ma moc wiążącą ...
– Sumienie nie zamyka człowieka w niedostępnej i nieprzeniknionej samotności,
ale otwiera go na wołanie, na głos Boga.
W tym właśnie i w niczym innym kryje się tajemnica i godność sumienia,
że jest ono miejscem, świętą przestrzenią, w której Bóg przemawia do człowieka” (VSp 58).

Z kolei jeszcze słowo Jana Pawła II o postawie sumienia-serca w obliczu normy moralnej. Ta jest zawsze czymś wcześniejszym od wszelkich ludzkich ocen i ludzkiego prawa stanowionego:

„Podobnie jak samo prawo naturalne, ... także sąd sumienia ma charakter imperatywny: człowiek powinien działać zgodnie z nim. Jeżeli działa wbrew temu sądowi ..., zostaje potępiony przez własne sumienie. ...
Godność tej rozumowej instancji oraz autorytet jej głosu i osądów wypływają z prawdy o moralnym dobru i złu,
w którą sumienie ma się wsłuchiwać i ją wyrażać.
Prawdę tę wskazuje ‘prawo Boże’, uniwersalna i obiektywna norma moralności.
Sąd sumienia nie ustanawia Prawa,
ale poświadcza autorytet prawa naturalnego i praktycznego rozumu w odniesieniu do najwyższego dobra,
które pociąga człowieka, tak że przyjmuje on jego przykazania:
– ‘Sumienie nie jest więc autonomicznym i wyłącznym źródłem stanowienia o tym, co dobre i złe;
głęboko natomiast jest w nie wpisana zasada posłuszeństwa względem normy obiektywnej’ ...”
(VSp 60; zob. też DeV 43; GS 16).

Boże pukanie do ludzkiego serca ... grzesznika

Przytoczyliśmy nieco wypowiedzi Namiestnika Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa – w nawiązaniu do sumienia i jego głosu. Jest ono wyrazem dialogu Boga z człowiekiem w „najtajniejszym ośrodku i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa ... nakazem: czyń to, tamtego unikaj” (DeV 43).

Głos ten rozbrzmiewa w sposób nieusuwalny również w sercu każdego geja, każdej lesbijki; każdego kto się poddaje ideologii ‘queer’. Ten sam głos odzywa się równie wyraźnie w sercu każdego człowieka, który przechodzi na działania seksualne inne, niż to człowiekowi podarował Bóg – dla małżeństwa i jako podejmowanych w ramach małżeństwa.

Oczywiście: Bóg nie dopuści się zniszczenia człowieczej natury. Bóg ponad wątpliwość nie odbierze nikomu podarowanej mu w chwili stworzenia wolności woli. Człowiek może odpowiedzieć na Boży głos, wyraźnie nakazujący-zakazujący, swoim „Nie będę Ci służył” (por. Jr 2,20). Bóg wtedy chyli się wyraźnie przed decyzją wolnej woli swojego stworzenia – jak to uczynił w chwili podobnie brzmiącego „Nie będę Ci służył” ze strony upadłych Aniołów. Bóg jednak widzi w tejże chwili straszliwy finał, jaki sobie ów człowiek decyzją swej wolnej woli gotuje.

Toteż chociaż wyrzucony niejako przez ‘drzwi’ serca tego swojego żywego Obrazu, mimo to jednak „będąc bogaty w Miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków” (Ef 2,4), puka Bóg do człowieczego serca na coraz inne, wielorakie sposoby, jak to wyraził Chrystus w swym objawieniu do św. Faustyny Kowalskiej (por. DzF 1728; tekst zob. wyż.: Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników ...).

Nie ma takiego geja, nie ma tak nisko upadłej lesbijki, nie ma tak w grzech cudzołóstwa i wszelkie możliwe zwyrodnienia seksualne uwikłanego człowieka, dla którego by nie istniała na oścież, natychmiast otwarta droga powrotu do Domu Ojca (por. J 14,2n).
– Pierwszym krokiem ratunku pozostaje wyrwanie się – może ‘na siłę’, z środowiska, które niemal zmusza do działań złych. Złe środowisko stwarza ‘struktury grzechu’, z których trudno się inaczej wyzwolić, jak poprzez ucieczkę. Tak też brzmi naglące wołanie skierowane do tych, którzy chcą ocaleć od zguby, nieuchronnej dla ‘Babilonu’ – symbolicznego określenia Księgi Apokalipsy na oznaczenie wszelkiego bezbożnictwa:

„I głosem potężnym tak zawołał [Anioł zstępujący z nieba]:
‘Upadł, upadł Babilon – stolica.
I stała się siedliskiem demonów
i kryjówką wszelkiego ducha nieczystego ...
bo winem zapalczywości swojego nierządu napoiła wszystkie narody,
i królowie ziemi dopuścili się z nią nierządu ...’
I usłyszałem inny głos z nieba mówiący:
‘Ludu Mój, wyjdźcie z niej [= tej stolicy: Babilonu],
byście nie mieli udziału w jej grzechach
i żadnej z jej plag nie ponieśli:
bo grzechy jej narosły – aż do nieba,
i wspomniał Bóg na jej zbrodnie ...” (Ap 18,2-6; 2 Kor 6,17; Rdz 19,14; itd.).

Kwalifikacja etyczna pożycia poza-małżeńskiego

Wracamy jeszcze raz do bolesnego problemu ‘wolnych partnerstw’ – w tej chwili przede wszystkim hetero-seksualnych: czasowo życie swoje razem układających mężczyzny z kobietą, którzy zdecydowanie odcinają się od myśli zawarcia prawdziwego małżeństwa. To samo dotyczy jednak wszelkich innych partnerstw, m.in. mężczyzny i kobiety, którzy co prawda chcą zawrzeć ślub małżeński, może już wkrótce, ale współżyją już przedtem, jakby byli pełnoprawnym małżeństwem.

(12 kB)
Modlitwa wznoszona do Boga – przez pośrednictwo Niepokalanej Matki Syna Bożego, Odkupiciela człowieka. Modlitwa wciąż wznawiająca ZDROWAŚ Maryjo - jak i serce bije od poczęcia do śmierci, nie nudząc się powtarzaniem tych samych skurczów i rozkurczów, wyczuwalnych jako tętno pulsujące w żyłach.

Trzeba stwierdzić bez jakichkolwiek niedomówień – niezależnie od tego, czy partnerstwo mężczyzny z kobietą przyjmie to do wiadomości, czy nie:

(0,96 kB)  Życie we dwoje bez publicznie wobec przedstawicieli tak społeczeństwa, jak tym bardziej Boga, wyrażonej zgody małżeńskiej, od której poczynając ci dwoje staliby się małżeństwem, jest jednym ciągiem cudzołóstwa. Pożycie płciowe jest w tych okolicznościach pasmem wielorakich grzechów osobistych i jednocześnie ‘cudzych’.
– Ponadto zaś dochodzą niemal z zasady popełniane grzechy dodatkowe w razie stosowania środków zapobiegania ciąży, a raczej produkowanych praktycznie już tylko środków poronnych.

(0,97 kB)  Od takiej kwalifikacji poszczególnego partnerstwa i związku seksualnego dwojga osób w oczach Bożych nie zdołają usprawiedliwić żadne – w sensie absolutnie wyłącznym – okoliczności ‘łagodzące’. Chodzi o przykazanie sformułowane negatywnie. Jak już też poprzednio mocno podkreślaliśmy: nie istnieje żadna jakakolwiek ‘zmodyfikowana’ wersja VI-go przykazania, np. w odniesieniu do narzeczeństw, a chociażby partnerstw heteroseksualnych już długo żyjących z sobą, ale wciąż jako nieformalne małżeństwo
.

Niechby to stwierdzenie znalazło jeszcze raz umocnienie poprzez słowo Jana Pawła II:

„... Nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego,
co ze swej istoty narusza ład moralny
– a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka ...” (VSp 80: cyt. z HV 14).

„Nauczając o istnieniu czynów wewnętrznie złych, Kościół opiera się na doktrynie Pisma świętego.
Apostoł Paweł stwierdza stanowczo:
Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli,
ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy,
... nie odziedziczą Królestwa Bożego’ [1 Kor 6,9n].
– Jeśli czyny są wewnętrznie złe, dobra intencja lub szczególne okoliczności mogą łagodzić ich zło,
ale nie mogą go usunąć: są to czyny ‘nieodwracalnie złe,
same z siebie i same w sobie niezdatne do tego, by je przyporządkować Bogu i dobru osoby ...” (VSp 81).

Intencja ... jest dobra, gdy ma na celu prawdziwe dobro człowieka, widziane w perspektywie jego ostatecznego celu.
Natomiast czyny, których przedmiot nie może być przyporządkowany Bogu i jest ‘niegodny ludzkiej osoby’,
zawsze i w każdym przypadku sprzeciwiają się temu dobru.
W tym sensie przestrzeganie norm, które zakazują tych czynów
i obowiązują zawsze i zawsze [semper et pro semper] to znaczy nie dopuszczają żadnych wyjątków,
nie tylko nie ogranicza dobrej intencji, ale stanowi wręcz jej fundamentalny wyraz” (VSp 82).

I jeszcze raz o normach moralnych sformułowanych negatywnie:

„Wobec norm moralnych, które zabraniają popełniania czynów wewnętrznie złych,
nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków.
Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim ‘nędzarzem’ na tej ziemi:
wobec wymogów moralnych wszyscy jesteśmy absolutnie równi” (VSp 96; EV 57).

Dokładnie takie same słowa wypowiedział zresztą Syn Boży, Jezus Chrystus. Działo się to w dyskusji wszczętej przez faryzeuszów w sam raz na temat spraw, które i my tutaj poruszamy. Faryzeusze chcieli wybadać stanowisko Jezusa odnośnie do tzw. listów rozwodowych, na jakie zgodził się sam nawet Mojżesz – widocznie pod silną presją ówczesnych ludzi. Jezus nie pozwala się wciągnąć w samą w sobie dyskusję na ten temat, ale odwołuje się w przytoczonej relacji Ewangelisty z dużym naciskiem aż dwukrotnie do pierwotnego dzieła Stworzenia, czyli pierwotnego zamysłu Stworzyciela w odniesieniu do małżeństwa:

„... Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony;
lecz od początku tak Nie było. Powiadam wam:
Kto oddala swoją żonę ... a bierze inną, popełnia cudzołóstwo.
I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo(Mt 19,8n).

Słowa Jezusa są jednoznaczne. Jezus potwierdza Boże ustanowienie małżeństwa w swych słowach:

„Co więc Bóg złączył,
niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6).

Trudno było wyrazić jeszcze jaśniej pojawienie się małżeństwa na ziemi – nie jako owocu przypadkowego spotkania-spodobania się sobie dwojga ludzi, ani tym bardziej jako swoistej ‘wypadkowej’ procesu ewolucji człowieka (por. HV 8), lecz jako instytucji Bożego ustanowienia.

Z taką samą mocą stwierdza tutaj Jezus trwałą wierność, czyli nierozwiązalność raz zawartego małżeństwa. I z tego właśnie względu: nierozwiązalną wierność raz wyrażonej zgody małżeńskiej, określa Jezus jakiekolwiek łączenie się kogokolwiek z osobą rozwiedzioną jednoznacznie jako cudzołóstwo.

Jeszcze raz: raz wyrażona zgoda małżeńska

Na tym tle wypada jeszcze raz wrócić do dwukrotnie już przytoczonych słów Jana Pawła II o istotnej chwili, od której poczynając dwoje ludzi staje się małżeństwem (zob. wyż.: Jan Paweł II: Moment stawania się małżeństwem). Chwila ta stanowi o nieodwołalności zawartego przymierza małżeńskiego:

„Miłość małżeńska [amor coniugalis] nie jest samym tylko uczuciem,
lecz zobowiązaniem względem drugiej osoby:
zobowiązaniem które zostaje przyjęte przez określony akt woli.
– Ta właśnie cecha jest czynnikiem kwalifikującym taką ‘miłość’ [amor],
sprawiając że staje się ona ‘miłością małżeńską [amor coniugalis]’.
Dopiero z chwilą gdy to zobowiązanie przez zgodę małżeńską zostaje dane i przyjęte,
staje się miłość ‘miłością małżeńską’ i tej swojej właściwości już nie traci”.
(Jan Paweł II, Przemówienie na Rozpoczęcie Roku Sądowego Roty Rzymskiej, 21.I.1999, 3; cyt. za: ZwPrtn 20).

„Ci dwoje zachowują wolność zawarcia małżeństwa po wzajemnym wolnym wyborze.
Z chwilą jednak gdy ten akt postawili, ustanawiają nowy osobowy stan,
w którym miłość staje się czymś należnym również w znaczeniu prawnym” (tamże, 4).

Nie ma się co łudzić odnośnie do istotnych przymiotów małżeństwa – jeżeli już nie od strony religijnej i Bożej, to od strony ściśle antropologicznej. Dopóki ci dwoje nie wyrażą sobie nawzajem – publicznie wobec upoważnionych świadków, że oddają i przyjmują siebie nawzajem w całkowitości daru swych osób – a nie tylko ciał, nie ma i nie może być mowy o małżeństwie. Z tego względu niezwykle silna presja polityczna grup homoseksualnych, a z kolei partnerstw heteroseksualnych, zmierzająca do wymuszenia na społeczeństwie i władzach ustawodawczych uznania ich partnerstwa za ‘małżeństwo’, są z góry skazane na niepowodzenie.

Przerasta kompetencje kogokolwiek z ludzi i jakichkolwiek gremiów ustawodawczych, żeby zmodyfikować w czymkolwiek przymioty antropologiczne całkowitości wzajemnego oddania i przyjmowania się mężczyzny i kobiety w chwili zawierania małżeństwa. Dopóki dwoje ludzi: mężczyzna i kobieta, którzy najpierw wybrali siebie wzajemnie decyzją swej wolnej woli, takiej kolejnej, z ich wolnej woli płynącej zgody wobec upoważnionych świadków ze strony społeczeństwa oraz Boga – nie wyrażą, nie stają się małżeństwem w żadnym słowa tego znaczeniu.

Z kolei zaś oddanie się sobie i przyjęcie swych dwojga osób przy wyrażaniu zgody małżeńskiej nie może nie być totalne: całkowite. Oczywiście w tym znaczeniu, że tym Pierwszym, i zajmującym bezwzględnie pierwsze miejsce w życiu każdego z nich, pozostaje zawsze sam tylko Bóg i Jego przykazania.
– Będzie się to wyrażało natychmiastowym, bezpośrednim wydźwiękiem m.in. w kwestii planowania poczęć, gdy pojawi się problem: wierność Bogu – czy wygoda współżycia poprzez sięganie po środki zapobiegania.

(9.5 kB)
Śnieg i las w kombinacji ze ślizgającym słońcem chylącym się ku zachodowi. – Słowo Boże: „Panie, przenikasz i znasz mnie. Ty wiesz, gdy siedzę i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. ... Gdzież się oddalę przed Twoim Duchem? Gdzie ucieknę od Twego Oblicza? Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę” (Ps 139[138],1-3.7n).

Wracamy jednak do momentu wyrażenia obopólnej zgody w chwili zawierania przymierza małżeńskiego. Zgoda obojga: męża i żony, musi być totalna – i bezwarunkowa. W przeciwnym razie przekreślałaby samą siebie.

(0,7 kB)  Znaczy to, że zgoda tych dwojga nie może być ograniczona jakimkolwiek warunkiem czy to fizycznym, czy psychicznym, ani czasowym. Postawienie jakiegokolwiek warunku, który by ograniczał całkowitość wzajemnego oddania i przyjmowania swych osób, przekreślałoby jednoznacznie samą w ogóle wyrażoną zgodę małżeńską.
– Tak byłoby np. w przypadku typowym dla wolnych partnerstw, którzy wiążą się ze sobą czasowo, dopóki się będą wzajemnie zgadzali, względnie dopóki nie dojdzie do poczęcia, albo z kolei dopóki ten drugi w tym związku będzie atrakcyjny, pełnosprawny, itp.
– Wszelkie ograniczenie całkowitości wzajemnego oddania w akcie wyrażania zgody małżeńskiej oznaczałoby wycofanie samej w ogóle zgody.

(0,7 kB)  Jedynie też z tego właśnie względu wykluczenie w akcie wyrażenia zgody małżeńskiej otwartości na rodzicielstwo pociągnęłoby za sobą nieważność samego w ogóle małżeństwa.
– Gdyby tacy partnerzy, którzy być może zataili taką swoją intencję w chwili publicznego wyrażenia zgody małżeńskiej, zachowując ją tylko dla siebie, albo też intencję wykluczenia potomstwa podjęła tylko jedna ze stron, po czym ci dwoje żyliby ze sobą i podejmowali współżycie płciowe – w błogim poczuciu, że przez ślub stali się małżonkami, pożycie ich stałoby się jednym ciągiem cudzołóstwa. Intencja bowiem przekreślenia otwartości na życie przekreśliłaby tym samym samo w ogóle zawarcie małżeństwa. Wbrew zewnętrznym pozorom, ci dwoje małżeństwem by się nie stali
.

Są to wszystko względy, które każą zakwalifikować wszelkie ‘wolne partnerstwa’ z góry jako związki cudzołożne.

(0,15 kB)  W jednym przypadku: u partnerstw homoseksualnych, podejmowane praktyki gejowsko-lesbijskich będą ponadto złem w oczach Bożych i ludzkich o wyjątkowym ciężarze gatunkowym jako zakładające jeden ciąg działań wyjątkowo przewrotnych.

(0,15 kB)  W innym przypadku: u wolnych partnerstw heteroseksualnych, czyli w związku mężczyzny z kobietą, związek ten będzie jednym ciągiem cudzołóstwa, i niemal z całą pewnością ponadto popełnianych przez tych dwoje grzechów, a może zbrodni przeciw życiu. Czynią oni przecież wszystko, żeby w ich związku partnerskim dziecko się nie pojawiło.

(6.6 kB)

Rozważania te pozwalają równocześnie jaśniej sobie uświadomić, że wszelkie partnerstwa, czy to homo-, czy heteroseksualne, są jednym wielkim fałszem, gdy je ocenimy z punktu widzenia wyrażonej sobie ‘jakiejś’ zgody partnerskiej, tzn. zadeklarowanej wzajemnej ‘miłości’.
– Dotyczy to zarówno samej w sobie ‘zgody małżeńsko-partnerskiej’,
– jak i następującego potem współżycia płciowego, czy też innych praktyk seksualnych.

(0,3 kB)   Jednym wielkim zakłamaniem stają się kontakty seksualne przede wszystkim w przypadku gejów i lesbijek. Wymuszają oni na swych narządach płciowych i innych częściach ciała ‘mowę ciała’, która siłą antropologii męskości i kobiecości zmierza ku całkowitości darowania sobie nawzajem swoich osób poprzez swą męsko-kobiecą komplementarność na poziomie ciała i psychiki.
– Tymczasem dwaj gejowie względnie dwie lesbijki – zadają aktem swej wolnej woli totalny kłam tejże ‘mowie ciała’. Uniemożliwiają oni bowiem skutecznie realizację tejże ‘mowy ciała’, skoro podejmowane działania seksualne przebiegają w sposób totalnie sprzeczny z antropologią małżeńskiego aktu tak jak go stworzył i samym tylko małżonkom podarował Stworzyciel.

(0,3 kB)   Podobna kwalifikacja podejmowanych stosunków seksualnych dotyczy jednak również partnerstw mężczyzny z kobietą, którzy nie zawierają małżeństwa ważnego wobec Boga i społeczeństwa. Ślub małżeński zawierany w Kościele nie dodaje zupełnie nic nowego do rzeczywistości zgody małżeńskiej w jej antropologicznej postaci. Podnosi on jedynie zaistniały związek na poziom całkiem nowej rzeczywistości w porządku łaski (do tego zagadnienia przejdziemy w następnych rozdziałach niniejszej VI części).
– Stąd też, jeśli ci dwoje, lub jedno z nich – stanowczo nie chce zawarcia małżeństwa, względnie oboje zamierzają prowadzić wspólnotę życia i ‘miłości’ jedynie czasowo, a z kolei jeśli w swym ‘próbnym’ życiu we dwoje z góry wykluczają pojawienie się potomstwa, postawa ta staje się zaprzeczeniem miłości osobowej i wstępowania w stan małżeński. Podejmowane zaś współżycie płciowe staje się w ich przypadku jednym ciągiem cudzołóstwa – z wszystkimi tego konsekwencjami na życie ... wieczne
.

Zobowiązane prawne miłości małżeńskiej: służba dobru wspólnemu

Istotnym przymiotem omawianej zgody małżeńskiej, która zarazem ustanawia jedność tych dwojga jako odtąd istniejącego małżeństwa, jest zobowiązanie się z tytułu prawa do obopólnej miłości i kontynuowania zawiązanej w tej chwili wspólnoty miłości i życia „aż do śmierci” jednego z nich obojga.

Ten aspekt: wzięcie na siebie prawnego zobowiązania do kontynuacji woli kochania tego drugiego sprawia, że małżeństwo może być pojmowane jedynie jako instytucja trwała i nierozerwalna.

Z tego też względu małżeństwo nie może nie być uznane jako podstawowa komórka życia społeczeństwa, z której w sposób naturalny będzie się wywodziła rodzina, gwarantująca wychowanie nastającego pokolenia. Dopiero też rodzina zapewnia ciągłość pokoleń i istnienia nie tylko danej rodziny i rodu, lecz narodu, a w końcu całej rodziny człowieczej na ziemi.

W tym jednocześnie wyraża się świadomie przez małżonków podjęta służba na rzecz społeczności, w której im żyć wypadło. Służba ta nazywa się inaczej dobrem wspólnym.
– Małżeństwo jest wszystkim innym, a nie zabawą w ‘seks’. Całkowitość wzajemnego oddawania i przyjmowania siebie wyraża się prędzej czy później pojawieniem się owocu dokonującego się tu „dwoje jednym ciałem” (Mt 19,5; Rdz 2,24). Ci dwoje zaczynają doświadczać niemal na co dzień prawdy słów, wypowiedzianych przez Odkupiciela człowieka:

„Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo,
ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten, kto miłuje swoje życie, traci je,
a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne ...” (J 12,24n).

Tę samą treść wyrażał jakżeż często nieco innymi słowami Jan Paweł II. Lubił on przytaczać i powtarzać w coraz innym kontekście słowa Soboru Watykańskiego II, których autorem był najprawdopodobniej właśnie on – jako były kardynał Krakowa – Karol Wojtyła:

„... Człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego,
– nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego” (GS 24).

Tutaj tkwi najgłębsze antropologiczne uzasadnienie faktu, że jakiekolwiek starania o uznanie wolnych partnerstw – czy to homo- czy heteroseksualnych, za ‘małżeństwo’, są z góry niemożliwe do zrealizowania. Przyznanie związkom – tak homo- jak heteroseksualnym, statusu ‘małżeństwa’ zawierałoby sprzeczność samą w sobie. Sprężyną działania tego rodzaju partnerów jest samolubstwo. Wyraża się ono w poszukiwaniu wygody życia i całkowitej swobody w zaznawaniu przyjemności seksualnych. Nie ma tam mowy o jakiejkolwiek służbie czy to społeczeństwu, czy przyszłości narodu i ludzkości, ani nawet sobie nawzajem.

Zasadą wzajemnych relacji jest u takich partnerstw brak wzajemnego daru swych osób. Owych partnerów-partnerki wiąże ewentualne wzajemne oszukiwanie się pojawiającym się być może wyrażeniem ‘kocham, miłość’. Określenie to staje się jednak tylko przykrywką egoistycznie poszukiwanej przyjemności seksualnej, chociażby się to działo za obopólną zgodą.
– U wszelkich wolnych partnerstw dominuje też postawa zdecydowanego odrzucenia możliwości poczęcia nowego człowieka.
– Niezależnie od tego, przekreśleniem wszelkiej miłości jako daru osoby staje się w samym założeniu takiego związku wyrażona postawa tymczasowości. Nie ma tu mowy o ‘całkowitości daru siebie’ jako osoby ‘dla’ tego drugiego – i dla dobra wspólnego.

Jeśli władze cywilne, a tym bardziej gremia ustawodawcze międzynarodowe, podejmują jakąkolwiek uchwałę w kierunku uznania partnerstw czy to homo-, czy heteroseksualnych, za wspólnoty życia podlegające odtąd ochronie prawnej ustawodawstwa państwowego, a tym bardziej jeśli przyznają takim partnerstwom przywileje właściwe instytucji małżeństwa, a ponadto zezwalają takim partnerstwom na adopcję, uchwały takie jako sprzeczne z dobrem wspólnym i pierwszymi zasadami antropologii człowieczej są z góry nieważne. Tym samym też nie przysługuje im żadna moc wiążąca prawna.

Wszyscy zaś, którzy tego rodzaju ustawy uchwalają, głosują za nimi, takich ustaw bronią i je reklamują, dopuszczają się szczególnie ciężkich grzechów przeciw sprawiedliwości społecznej oraz instytucji małżeństwa i rodziny. Każdy bowiem gest publicznego uznania – niemożliwych do zaakceptowania partnerstw gejów-lesbijek, a z kolei wolnych partnerstw heteroseksualnych, które odrzucają instytucję małżeństwa i rodziny, staje się równoznaczne z dogłębną dyskryminacją instytucji małżeństwa i wywodzącej się z niego rodziny, których istnienie wiąże się z Bożym dziełem stworzycielskim.

To nie społeczeństwo dyskryminuje gejów-lesbijki. Wręcz przeciwnie: ruchy gejowsko-lesbijskie i ideologia ‘gender’ w skrajnym wydaniu feministycznym stają się czynnikiem zakłócającym ład społeczny. Wszelkie bowiem żądania na rzecz uznania statusu wolnych partnerstw: czy to homo- czy heteroseksualnych – jako pełnoprawnego ‘małżeństwa’, stają się czynnikiem destabilizującym najintymniejszą, żywotną komórkę życia społecznego, narodowego i międzynarodowego, jaką jest autentyczne, trwałe, nierozwiązalne małżeństwo i wywodząca się z niego rodzina.
– Uchwały równające status wolnych partnerstw z małżeństwem i rodziną, stają się z tego względu równoznaczne z destrukcją żywotnej tkanki społeczeństwa i dobra wspólnego. Niszczą one społeczeństwo i naród w samym zarodku.

Nie społeczeństwo ‘dyskryminuje’ gejów-lesbijki! I nie społeczeństwo wykazuje ‘nie-tolerancję’ wobec ‘innych: odmiennych’: tych homo-seksualnych. Rzeczywistość jest dokładnie odwrotna. Aktywiści homoseksualni, a z kolei wolne partnerstwa heteroseksualne – powinni być wzywani przed sądy państwowe i trybunały międzynarodowe i odpowiadać przed nimi: przed ludzkością, za działania zmierzające z zamysłu do jej deprawacji i zniszczenia.

Oni to w najwłaściwszym słowa znaczeniu uprawiają ‘dyskryminację’ i ‘nietolerancję’ wymierzoną wprost przeciw małżeństwu oraz rodzinie, czyli przeciw istnieniu narodu i Rodziny Ludzkiej całej. Sami świadomie i z rozmysłu nie chcą wnosić w dobro wspólne zupełnie nic. Równolegle zaś do tego ośmielają się rewindykować dla siebie z żadnego tytułu nie należne im przywileje, które są właściwe i wyłączne tym, którzy pełnią cichą, wytrwałą i wierną służbę dla dobra społeczeństwa, narodu i ludzkości.

(0,17 kB)  Są to wszystko działania z punktu widzenia obiektywnego dobra wspólnego – przestępcze i zbrodnicze. Z tego tytułu sytuacja szczególnie bezpośrednich promotorów omawianych ruchów domaga się ze strony osób odpowiedzialnych za ład wewnętrzny narodowy i międzynarodowy, pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej: zarówno przed trybunałami narodowymi, jak i przed Międzynarodowym Trybunałem sądzącym zbrodnie popełnione przeciw ludzkości.


Niezależnie zaś i równolegle do owej odpowiedzialności karnej – uświadomienie sobie bezmiaru zła w związku z coraz szerzej się rozprzestrzeniającą falą działań destrukcyjnych, wyzwalanych przez omawiane ruchy w skali światowej, domaga się położenia im mądrze przemyślanej, zdecydowanej zapory.

(0,39 kB)  Zapora ta powinna się wyrażać twórczymi działaniami na tych wszystkich odcinkach życia indywidualnego, rodzinnego, narodowego i międzynarodowego, które doznały głębokiego spustoszenia i zranień w następstwie nachalnie wymuszanej akceptacji głoszonych perwersji.

(0,38 kB)  W parze z działaniami leczniczymi powinny iść akcje profilaktyczne – z uwzględnieniem zwłaszcza tych środowisk, które są szczególnie podatne na ideologię buntu moralnego.

(0,38 kB)  W parze z tymi działaniami powinny być podejmowane wysiłki władz wszystkich szczebli narodowych i międzynarodowych, wraz z nieodzownymi przeobrażeniami mentalności całego społeczeństwa, zmierzające do zakładania podwalin pod wieloraką nową promocję życia. Na takich podwalinach będzie mogło rozkwitać od nowa należycie docenione życie prawdziwego małżeństwa i prawdziwej rodziny – jako najcenniejszego skarbu, jaki obecne pokolenie przekaże rodzinie ludzkiej jutra
.

(7,1 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 2g.
Stadniki, 16.II.2014.
Tarnów, 29.V.2022.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



d. Wolne partnerstwa a małżeństwo i rodzina
Odrzucenie instytucji małżeństwa i rodziny
Płciowość a przykazanie moralne negatywne
Wolne partnerstwo jako alibi dla wygodnego odejścia
Wolne partnerstwa a rodzicielstwo

e. Zgoda małżeńska czy zabawa w seks
Jednakowy zapis normy moralnej naturalnej
Zapis normy moralnej w sumieniu człowieka
Boże pukanie do ludzkiego serca ... grzesznika
Kwalifikacja etyczna pożycia poza-małżeńskiego
Jeszcze raz: raz wyrażona zgoda małżeńska
Zobowiązane prawne miłości małżeńskiej: służba dobru wspólnemu


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Watykan w Roku Jubileuszowym 2000: miliony z całego świata
Ryc.2. Dzieci-rodzeństwo rodziny K.: pod opieką najstarszej siostry
Ryc.3. Różaniec: błogosławiona modlitwa Maryjna
Ryc.4. Wszystko pod grubym śniegiem rozświetlonym promieniami słońca