(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.:  Literatura


(26 kB)

3. Kuszenie par narzeczeńskich

(2.8 kB)

„Geniusz podejrzeń” a kuszenie par narzeczeńskich

Rozważania związane z upadkiem Szatana oraz skutkami, jakie upadek ten pociągnął za sobą, pozwalają przejść do tematu kuszenia par narzeczeńskich. Zawężamy uwagę świadomie do etapu przygotowywania się do zawarcia małżeństwa-sakramentu, dobrze zdając sobie sprawę, że podobne kuszenie będzie dotyczyło kuszenia ludzkiej osoby w każdej innej sytuacji.

Zdołaliśmy już zrozumieć, że wygodne wmawianie sobie i innym, iż ‘to, co sprawia przyjemność-radość, nie może być grzechem’ – jest zasadniczym nieporozumieniem, a raczej świadomie zamierzonym, sobie i innym wmówionym samozwańczym rozgrzeszeniem swych złych czynów. Celem powiedzonka ma być usankcjonowanie podejmowanych działań, które stoją w jawnej sprzeczności z Bożym oczekiwaniem i Przykazaniem.

Wnikliwsze przyjrzenie się temu argumentowi ujawnia jednak kryjącą się za nim osobę Tego, który jest ZŁY. Z pozycji ukrywania swej właściwej tożsamości wsącza on w wyobraźnię zakochanych przeświadczenie, iż Bóg nie zna się na prawach miłości i zakochania się Młodych. Tym samym nie może On mieć racji, gdy wpisał w ludzkie sumienie Przykazanie VI i IX: „Nie będziesz cudzołożył ! Nie będziesz pożądał ... żony bliźniego ...! (Wj 20,13n). Tym bardziej z góry odrzucić należy słowa samego Syna Bożego o „pożądliwym spoglądaniu na kobietę” (Mt 5,28). Oto w całej krasie właściwe oblicze Tego, który jest duchem „przewrotnym”, „geniuszem podejrzeń” (DeV 37), „ojcem kłamstwa i zabójcą od początku” (J 8,44).

Pojawia się jeszcze raz już wyżej postawione pytanie: czy tacy dwoje działają w tej chwili: przechodzenia na pieszczoty narzeczeńskie, zgodnie z podarowaną sobie władzą samo-stanowienia? Jej celem było stworzenie osobie niejako przedpola, by mogła ona dokonywać wyboru w kierunku dobra w sensie spraw ostatecznych. Okaże się, że odrzucenie Bożego Przykazania staje się każdorazowo dobrowolną utratą tegoż właśnie uzdolnienia. Osoba grzesznika będzie działała odtąd już tylko pod dyktando ZŁEGO, który sobie oddanym wydaje bezwzględne rozkazy, sprowadzając ich do statusu niewolników. Tak wypowiedział się o popełnieniu ‘grzechu’ sam Syn Boży, Jezus Chrystus:

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
Każdy, kto popełnia grzech,
jest niewolnikiem grzechu.
A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze,
lecz Syn przebywa na zawsze.
Jeżeli więc Syn was wyzwoli,
wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8,34nn).

(32 kB)
Czy to zdjęcie wyjdzie?

Trudno nie przytoczyć w podobnym kontekście słów św. Pawła Apostoła z charakterystycznego dłuższego fragmentu z Pierwszego Listu do Koryntian (rozdz.6). Paweł zwraca się w pewnej chwili do przemądrzałych Koryntian, wymieniając całą serię występków, które z góry uniemożliwiają osiągnięcie życia w Królestwie Bożym. W pierwszej kolejności wymienia grzechy popełniane przeciw ... VI Przykazaniu. Samą zaś tę listę zaczyna od niezwykle mocnego wprowadzenia:

Nie łudźcie się!
Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli,
ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani ...
NIE odziedziczą Królestwa Bożego” (1 Kor 6,9n).

W bezpośrednio następujących słowach przytacza św. Paweł zapewne docierające do niego charakterystyczne powiedzonka Koryntian, typowe dla bardzo liberalnego, rozpustnego środowisko tego miasta portowego. W tym kontekście wraca dokładniej do widocznie niemal na co dzień uprawianej tam rozpusty. Wykazuje wyrządzoną w ten sposób zniewagę Chrystusowi, który przez swoją odkupieńczą mękę i przelaną Krew dokonał „odkupienia ciała” (Rz 8,23). Sama w sobie męka stała się dla Jezusa jako Boga-Człowieka szczególnym, drugim tytułem, mocą którego nabył On każdego człowieka na swoją własność. Pierwszym bowiem tytułem, dla którego każdy człowiek jest wyłączną własnością Syna Bożego, jest fakt, iż jest On Stworzycielem świata oraz człowieka: człowiek zostaje stworzony „na wzór obrazu Jego (= mowa o Bogu OJCU) Syna” (Rz 8,29).

Ponadto zaś przeprowadza św. Paweł we wspomnianym fragmencie analogię między Chrystusem jako Głową swego Mistycznego Ciała, którego członkami jesteśmy – a cudzołóstwem, gdzie dwoje osób łączy się w ‘jedno ciało’. Cudzołóstwo staje się zniewagą wyrządzoną wszczepieniu człowieka w Chrystusa i odrzuceniem-podeptaniem nieporównanej ceny, jaką Chrystus położył dla odkupienia ciała:

„Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę...
... Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała.
Bóg zaś i Pana wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesi z martwych.
– Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?
Czyż wziąwszy członki Chrystusa, będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy!
Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? ...
– Ten zaś, kto się łączy z Panem jest z Nim jednym duchem.

Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka, jest na zewnątrz ciała;
kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy.
– Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego,
który w was jest, a którego macie od Boga,
i że już nie należycie do samych siebie?
Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci!
Chwalcie więc Boga w waszym ciele” (1 Kor 6,12-20).


Przytoczyliśmy dwie wypowiedzi biblijne:
a) Słowa Jezusa o grzeszeniu jako zniewoleniu (J 8);
b) oraz fragment z św. Pawła (1 Kor 6) o odkupieniu ciała i jedno-z-Chrystusem jako członków Jego Mistycznego Ciała ożywionego przebywającym w nas Duchem Świętym.
– Św. Paweł nie używa tu wprawdzie wyraźnie słowa grzesznik-niewolnik, niemniej cały kontekst zakłada ten właśnie fakt. Grzechy rozpusty stają się ciężką zniewagą dla ludzkiego ciała, które zostało odkupione za nieprawdopodobną cenę: mękę Syna Bożego. On zaś nabył sobie każdego odkupionego za tę właśnie cenę, stając się jedynym Właścicielem człowieka – niezależnie od tego, że jako Bóg-Stworzyciel jest jedynym Właścicielem całego kosmosu i tym samym człowieka. Grzech rozpusty zrywa więź z Chrystusem i wyprasza Go z ludzkiego ciała. Człowiek bowiem, który dopuszcza się grzechu cudzołóstwa, każe tym samym Duchowi Świętemu opuścić mieszkanie swego serca. Bóg spełnia natychmiast – pokornie i z bólem – rozkaz człowieka, który wykonuje w tej chwili rozkazy ... ZŁEGO: szatana. Dotychczasowa świątynia Ducha Świętego obraca się w tejże chwili w rumowisko nieczystości.

Dobrowolny wybór niewoli grzechu

Św. Paweł podejmuje zasygnalizowany temat obszerniej w Liście do Rzymian. Podkreśla fakt, że człowiek staje się w swym grzechu dobrowolne niewolnikiem w świadomie-dobrowolnie przyjętej niewolniczej pańszczyźnie szatana, godząc się rozmyślnie na utratę swej dotąd chlubnej wolności:

„Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch:
bądź niewolnikami grzechu, co wiedzie do śmierci,
bądź posłuszeństwa, co wiedzie do sprawiedliwości?
... Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości.
Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć
Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu,
jako owoc zbieracie uświęcenie.
A końcem tego – życie wieczne.
Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć;
a łaska przez Boga dana to życie wieczne
w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 6, 16.20-23).

Szatan: osobowy sprawca niewoli grzechu

W przytoczonych tekstach nie widzimy wprost wzmianki o działającym w grzechu Tym, który jest ZŁY: szatanie, bo rozważania nie dotyczą w sam raz jego osoby. Św. Paweł wyraża się chętnie ogólnikowo o działającym w człowieku ‘prawie grzechu’, które wiedzie do śmierci, itp. Nie miał on jednak wątpliwości co do ostatecznego sprawcy ‘grzechu i śmierci’, że jest nim Ten ZŁY. Wystarczy przytoczyć dramatyczne wyznanie Pawła z Listu do Rzymian o bezustannie toczącej się walce ‘w ciele’ między dobrem a złem:

„Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro:
bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie.
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.
Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię,
ale grzech, który we mnie mieszka. ...
W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne,
które toczy walkę z prawem mojego umysłu
i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu
mieszkającego w moich członkach ...” (Rz 7,18nn.23).

Na innych miejscach swych Listów wymienia jednak Paweł Apostoł wyraźnie szatana jako mistrza w zastawianiu uwodzicielskich sztuczek. Ich celem jest zawsze to jedno: obałamucić łatwowiernego człowieka i zwrócić go przeciw Bogu – a tym samym ku własnemu nieszczęściu-na-zawsze. Oto dwie wypowiedzi św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian:

„... Poślubiłem was przecież JEDNEMU MĘŻOWI (= Chrystusowi),
by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę.
Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze
od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób,
jak w swej chytrości WĄŻ uwiódł Ewę ...” (2 Kor 11,2n).

„... Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa.
I nic dziwnego. Sam bowiem Szatan podaje się za anioła światłości.
Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość.
Ale skończą według swoich uczynków” (2 Kor 11,13nn).

W Liście do Efezjan wskazuje Paweł imiennie szatana jako „Władcę mocarstwa powietrza” – na podobieństwo odnośnych określeń Syna Bożego Jezusa Chrystusa:

„... I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów,
w których żyliście niegdyś według ... sposobu Władcy mocarstwa powietrza,
to jest ducha, który działa teraz w synach buntu ...” (Ef 2,1n).

„... Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać
wobec podstępnych zakusów DIABŁA.
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału,
lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata
tych ciemności,
przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich ...” (Ef 6,11n).

W Pierwszym Liście do Tesaloniczan wspomina Paweł, że chciał przybyć do nich, „ale przeszkodził nam szatan” (1 Tes 2,18). Nieco dalej w tymże kontekście wskazuje na ‘Kusiciela’:

„Dlatego ... posłałem (= Tymoteusza), aby zbadał wiarę waszą,
czy przypadkiem nie zwiódł was Kusiciel
i czy trud nasz nie okazał się daremny ...” (1 Tes 3,5).

(10 kB)
A ja będę księżoszkiem !

Tym wyraźniej wskazuje Paweł na osobę szatana w nawiązaniu do czasów ostatecznych w Drugim Liście do Tesaloniczan:

„... Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi,
bo dzień ten nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo
i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia,
który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko,
co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć,
tak że zasiądzie w świątyni Boga, dowodząc, że sam jest Bogiem...
... Albowiem już działa tajemnica bezbożności. ...
Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana,,
z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów,
działanie z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych,
którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy,
aby dostąpić zbawienia ...” (2 Tes 2,3n.7.9n).

Innymi słowy, św. Paweł nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, że ostatecznym, dalszym sprawcą wszelkiego grzechu jest Ten ZŁY. Jest to ten odwieczny Wąż starodawny, który jedynie kusi do odstępstwa od Boga, czyli do grzechu. Natomiast gdy dojdzie do grzechu, upada NIE szatan, lecz dana osoba: grzesznik, który swoją wolną wolę powierza się bezmyślnie, chociażby pod presją, szatanowi.

4. Taktyka stosowana przez ZŁEGO

(2.8 kB)

Perfidia ZŁEGO

Warto przyjrzeć się z bliższa taktyce, jaką posługuje się Ten ZŁY, gdy całym sobą zmierza do oderwania kogoś od więzi z Bogiem. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie nie jest wcale trudna. Od prapoczątku zaistnienia człowieka na ziemi stosuje Szatan wciąż taką samą metodę kuszenia. A tylko będąc „przewrotnym geniuszem podejrzeń”, dostosowuje się znakomicie do zmiennych okoliczności, w jakich zastaje swoją potencjalną ofiarę.
– Styl działania ZŁEGO scharakteryzował celnie i po mistrzowsku zwięźle sam Syn Boży Jezus Chrystus. Słowa Jego przytoczyliśmy już poprzednio (zob. wyż.: ZŁY: ojciec kłamstwa, morderca): szatan jest kłamcą, a nawet ojcem kłamstwa; oraz zabójcą od początku.

Szatan potrafi działać oczywiście jedynie w ramach już stworzonego, istniejącego świata. Do kuszenia człowieka, żywego „OBRAZU Boga” wykorzystuje to, co zastaje jako rzeczywistość już istniejącą. On sam – ten ZŁY, jest też tylko jednym spośród nieprzeliczonej ilości innych jeszcze stworzeń – z tym, że został stworzony jako osoba, osoba ponadto czysto duchowej natury. Nie jest on jednak w żadnym wypadku kimś w rodzaju anty-Bogiem: drugim ‘Stwórcą’.

Trzeba z kolei wziąć pod uwagę fakt, że po upadku Aniołów, tzn. ich frontalnego przeciwstawienia się Bogu, gdy ich miłość do Boga miała przejść nieodzowną próbę na swą jakość, Bóg nie pozbawił ich poprzednio podarowanej im niezwykłej inteligencji. Stąd też szatan zdolny jest przewidzieć wiele rzeczy i zgadnąć najprawdopodobniejszy bieg przyszłych wydarzeń. W swej bystrości wypatruje perfekcyjnie słabe strony fizyczne i duchowe człowieka, by wykorzystać je do podważenia słuszności Bożych Przykazań. Gdy mu się to uda, podjudza człowieka w następnym etapie do otwartego przeciwstawienia się Bogu i rzucenia Mu niejako rękawicy do pojedynku, jak to znakomicie zauważa Jan Paweł II w wyżej przytoczonych fragmentach encykliki o Duchu Świętym (zob. wyż.: Szatan geniusz podejrzeń i tamże dalszy ciąg rozważania).

Jedynym celem niestrudzonych, przewrotnych działań szatana jest to, co Jan Paweł II w wyżej przytoczonych słowach znakomicie wypunktował. Szatan to ten:

„... który od początku wykorzystuje dzieło stworzenia
(0,13 kB) przeciw zbawieniu,
(0,13 kB) przeciw przymierzu
(0,13 kB) i zjednoczeniu człowieka z Bogiem
...” (DeV 27).

W „dziele stworzenia” znajduje szatan szerokie pole do manewru i przewrotnego wykorzystywania tego, co Bóg stworzył jako „dobre, bardzo dobre” (zob. Rdz 1,31) w kierunku ‘zła-w-oczach-Bożych’. Znakomitym ułatwieniem staje się dla niego naturalna skłonność człowieka, umysłowo i moralnie mocno osłabionego w następstwie grzechu pierworodnego – do popełniania zła po linii ‘siedmiu grzechów głównych’. Umie on wykorzystać je po mistrzowsku do kuszenia człowieka w kierunku popełnienia grzechu. W kuszeniu człowieka przyświeca mu nieodmiennie nadrzędny cel: jak najskuteczniejszego działania: „... przeciw zbawieniu, przeciw przymierzu i zjednoczeniu człowieka z Bogiem”. W ten sposób udaje mu się osiągnąć za jednym zamachem dwa z istoty swej złe zasadnicze cele, jak już wspomniano:

a) wywrzeć zemstę na Bogu, który w żaden sposób nie jest ‘winien’ jego wiecznego nieszczęścia;
b) oraz wyładować swą nieuleczalną zazdrość na człowieku, przed którym roztacza się Boże zaproszenie do życia w wiecznej szczęśliwości w „DOMU OJCA”, jeśliby dany człowiek dochował wierności Bogu i zwycięsko wyszedł z walki z Nim: tym ZŁYM.

Można by przyjrzeć się szczegółowiej wymienionym dwom właściwościom działania szatana.

a) Szatan – „Ojciec kłamstwa”

Szatan jest nie tylko zwyczajnym kłamcą, ale mistrzem w okłamywaniu w żywe oczy, a tym bardziej przewrotnym uwodzicielem człowieka: żywego OBRAZU Boga. Cechy te uwydatnia w pewnej chwili św. Paweł Apostoł, gdy w swej aluzji nawiąże do upadku Ewy w raju. Ponieważ zaś los szatana: potępienie które już nigdy w niczym się nie zmieni, jest na zawsze przypieczętowane i szatan aż nadto dobrze zdaje sobie z tego sprawę, trzeba dopowiedzieć, że ‘nie zna on wstydu’: on zarumienić się nie potrafi i na żadnym honorze mu już nie zależy. Nie wzruszy go fakt, gdy ktoś wykaże mu w sposób niezbity, iż dopuszcza się kłamstwa za kłamstwem.
– Ktoś by powiedział: szatanowi można z racji jego wierutnych kłamstw i z pogardy dla niego napluć w twarz. On jednak tylko się obliże, plwocinę połknie i nadal będzie kontynuował swoje przewrotne zakłamania.

Przy stosowaniu swych zwodniczych sztuczek zmierza Szatan zawsze do jednego celu: oderwać człowieka jak najskuteczniej od przylgnięcia do Boga. Gdy uda mu się uwieść i obałamucić człowieka, przechodzi do następnego etapu swej przewrotnej taktyki: nie szczędzi trudu, by oszukanemu człowiekowi zablokować drogę powrotu do Boga.

Zanim jednak to się stanie, staje szatan na głowie, by to, co jest złem-w-oczach-Bożych ukazać człowiekowi w ponętnych barwach jako rzeczywistość godną pożądania, którą trzeba koniecznie posiąść. By ten cel osiągnąć, uaktywnia całą swoją inteligencję. Zdając sobie sprawę, że nie posiada bezpośredniego dostępu do wnętrza ludzkiej osoby: jego umysłu-rozumu, ani wolnej woli, atakuje człowieka jedynie z zewnątrz. Tutaj zaś korzysta z bogactwa środków, jakimi da się wpływać na wyobraźnię potencjalnych ofiar. Z potężną pomocą przychodzą mu w dzisiejszej dobie środki audio-wizualne współczesnej kultury.

Szatan zdaje sobie z kolei doskonale sprawę z tego, co stanowi o istotnym wyposażeniu ludzkiej natury jako osoby: rozum, wolna wola, zdolność podejmowania odpowiedzialności. Nic dziwnego, że atak jego wymierzony jest w pierwszym rzędzie ‘na najwyższe piętro’ ludzkiej osoby: jej niezbywalny przymiot samo-świadomości, czyli w rozum człowieka. Jeśli mu się uda zawładnąć tym poziomem człowieka, ma już niemal pewność swojej wygranej. Toteż staje na głowie, by człowieka jak najskuteczniej ... obałamucić: ogłupić. Tylko tak da się wyjaśnić fakt, że człowiek-w-pokusie ... traci rozum: zdolność myślenia i wyprowadzania właściwych wniosków. Trzeba zaś przyznać, że co najmniej niezmiernie często udaje się szatanowi odnosić w tym względzie spektakularne zwycięstwa.

W celu otumanienia i ogłupienia ludzkiego rozumu używa szatan coraz innych oszukańczych metod. Dzięki nim odnosi ZŁY często jedno zwycięstwo za drugim. Atak zaczyna się zwykle od tego, że Uwodziciel przedstawia rozumowi człowieka-ofiary to, co jest oczywistym złem – jako dobro. Wpływa on na rozum człowieka tak silnie otumaniająco, że to ‘zło’ zaczyna przemawiać do człowieka jako dobro godne pożądania.

Na potwierdzenia tak stosowanej taktyki ZŁEGO można by przytoczyć przykład za przykładem z bieżących wydarzeń zarówno w skali światowej, jak i życia poszczególnego człowieka. Jednym z przykładów mogłyby stać się gremia ustawodawcze narodowe i międzynarodowe, które pod potężnym naciskiem ZŁEGO uchwalają ustawy stojące w jawnej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Dotyczy to np. aborcji jako rzekomo podstawowego prawa człowieka, małżeństwa osób jednopłciowych, prawa do adopcji przez związki homoseksualne względnie lesbijskie, prawa o eutanazji, ustaw o ‘mowie nienawiści’, praw związanych z ideologią LGBTIQ, a z kolei o przymusowej seks-edukacji itd.

Uchwalanie tego rodzaju ustaw jest każdorazowo świadectwem, iż ci ludzie, postawieni na najwyższych szczeblach hierarchii społecznej, postradali ... rozum. Ich uchwały uwłaczają godności człowieka jako osoby. Fakt ten znajduje wielokrotnie dobitny wyraz w Słowie-Bożym-Pisanym. Św. Paweł podkreśla trafnie:

„Podając się za mądrych,
stali się głupimi” (Rz 1,22).

Na swój sposób wyraża takie samo spostrzeżenie chociażby Psalmista:

„Mówi głupi w swoim sercu:
‘Nie ma Boga’ ...
Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają ...” (Ps 53 [52],2).

O utracie ‘zdrowego rozumu’ świadczą swoją drogą w obfitości grzechy poligamii, uprawiane m.in. przez osoby zajmujące najwyższe stanowiska w hierarchii społecznej Izraela – i nie tylko. Nie dziś dopiero utarło się spostrzeżenie, że grzechy popełniane w zakresie płciowości wiodą do ‘rozmiękczenia ... mózgu’.

To samo spostrzeżenie dotyczy w końcu partnerstw, które przechodzą na uprawianie ‘miłości’, która ‘miłością’ nie jest. Przypominamy sobie przytoczone wyżej rozważania kard. Wojtyły z jego „Miłości i Odpowiedzialności” (zob. wyż.: ‘Miłość’ która miłością nie jest oraz kontekst poprzedzający).

b) Szatan – „morderca od początku”

Przez swoje sztuczki zmierzające do otumanienia człowieka i pozbawienia go zdrowego rozumu zmierza szatan do osiągnięcia swego właściwego celu: zabicia życia Bożego w człowieku. Mianowicie w następstwie utraty właściwego funkcjonowania zdolności trzeźwego rozumowania człowiek wycofuje dotychczasowe zawierzenie Bogu, którego szatanowi udało się ukazać człowiekowi jako swojego wroga, a nie kochającego Ojca. O to właśnie „Wężowi Starodawnemu, który się zwie diabeł i szatan” – najbardziej chodziło: pozbawić człowieka – zgodnego z prawdą władania swą samo-świadomością (rozumu). Wtedy bowiem może szatan jako „geniusz podejrzeń” narzucić potencjalnej ofierze: człowiekowi, całkiem zafałszowany obraz Boga. Człowiek wtedy łatwo przestaje zawierzać Bogu, a przenosi swoje zawierzenie na niego: szatana: tego ZŁEGO: bo ten ... mu na wszystko pozwala! Skutkuje to natychmiastowym całkowitym wygaszeniem życia Łaski uświęcającej. Doprowadzenie człowieka do tego stadium staje się dla szatana szczytowym zwycięstwem.

Szatan osiąga w ten sposób za jednym zamachem dwa cele, które mu bezustannie przyświecają:
– Utrata życia w łasce uświęcającej przez człowieka-w-grzechu staje się dla szatana kolejną sposobnością do wywarcia zemsty na Bogu. Bóg okazał się w szyderczym samochwalstwie szatana – Bogiem ‘słabym’, skoro cała ludzkość: ci stworzeni jako „OBRAZ Boga” – tego Boga ze swego serca nieprawdopodobnie łatwo wypraszają. Szatan wykazuje w ten sposób Bogu swą pogardę oraz wyższość nad Nim.
– Z kolei jednak każdy sukces w doprowadzeniu człowieka do grzechu staje się dla szatana aktem zemsty na człowieku, któremu zazdrości jako żywemu „OBRAZOWI Boga”, iż ma szansę osiągnięcia szczęścia i szczęśliwości wiecznej w „Domu Ojca”. Poprzez otumanienie człowieka i doprowadzenie go do grzechu udaje się szatanowi pozbawić go skutecznie tej szansy. Grzech, na który otumaniony człowiek tak łatwo się godzi, staje się tym samym zabiciem życia łaski uświęcającej. Zniewolony człowiek, doprowadzony do buntu przeciw Bogu, będzie współdzielił z nim – szatanem – cierpienie ognia wiecznego. Jakaż dzika satysfakcja dla ZŁEGO !

c) Doprowadzenie do załamania psychicznego

W innym przypadku dostosowuje Ten ZŁY swoje przewrotne sztuczki ogłupienia człowieka aż do utraty zdrowego rozumu, gdy zauważy kogoś pogrążonego w nieszczęściu i trudnych przeżyciach fizycznych i psychicznych. Doprowadzenie kogoś do załamania psychicznego, depresji i konsekwentnie rozpaczy – to kolejna, przez ZŁEGO niezwykle ulubiona domena jego przewrotnego działania.
– ZŁY przeżywa szczytowe osiągnięcia swych zwycięstw nad człowiekiem, ilekroć udaje mu się wtrącić kogoś w koncentrowanie całokształtu świata i kosmosu wyłącznie na sobie samym. Wymusza na człowieku w sytuacji załamania DO-środkowe kształtowanie cisnących się do głowy myśli – i konsekwentnie jego zachowania.

Ten ZŁY doprowadza mianowicie człowieka do tego, iż przestaje zauważać innych jeszcze ludzi oraz pozostały świat. Wmawia mu, że nikt inny nie jest tak poraniony jak jego ‘JA’. Nikt inny nie cierpi tyle, co jego ‘JA’.
– Zwycięstwem ZŁEGO staje się fakt, gdy uda mu się zablokować myślenie o Bogu. Jeśli zaś Bóg mimo wszystko pojawi się na horyzoncie myślenia, szatan staje na głowie, by wsączyć człowiekowi w depresji Boga jako okrutnika, który cieszy się jego nieszczęściem, a w każdym razie nigdy go nie kochał i nadal nie kocha, skoro nie wyrywa go z nieszczęścia i nie rozwiązuje jako Bóg rzekomego Miłosierdzia – jego nieszczęśliwej sytuacji.

W ten sposób udaje się szatanowi zablokować wszelką miłość. Cechą rozpoznawczą prawdziwej miłości jest świadome odwrócenie uwagi-rozumu od własnego ‘JA’ i własnych poranień, by zwrócić ją ku tworzeniu Dobra: dobra odkupieńczego. Znakiem rozpoznawczym prawdziwej miłości staje się bowiem jej dynamizm OD-środkowy: odwrócenie od zapatrzenia się w swoje ‘JA’, by stawać się osobą-darem ‘dla’ drugich: Boga – oraz bliźnich.

Triumfalnym osiągnięciem ZŁEGO po skutecznym doprowadzeniu kogoś do depresji staje się finał dalszego niestrudzonego obałamucania rozumu swej ofiary, gdy udaje mu się doprowadzić człowieka do stanu rozpaczy.
– Rozpacz jest dokładnym przeciwieństwem zawierzenia Bogu i Bożemu Miłosierdziu. Jest to zwycięstwo szatana, któremu udaje się wsączyć na stałe dynamizm myślenia wciąż tylko DO-środkowy: kosmos to wyłącznie moje poranione ‘JA’. Nie dostrzegam już istnienia czegokolwiek ani kogokolwiek poza moim nieszczęśliwym ‘JA’.

d) Kuszenie do samobójstwa w rozpaczy

Szczególną odmianą rozpaczy, do jakiej szatanowi udaje się doprowadzić człowieka, jest wsączenie mu niewiary w Boże Miłosierdzie. Szatan wmawia człowiekowi, który poddał się jego kierownictwu i zniewoleniu, że grzechy jego stały się już tak liczne i tak ciężkie, że nie nadają się do przebaczenia. Jeśli człowiek-ofiara uwierzy w taki, siłowo mu przez ZŁEGO narzucany wniosek, będzie ten ZŁY niemal wymuszał na tym zrozpaczonym, że jedynym wyjściem z sytuacji pozostaje zakończyć życie. Szatan nie będzie wtedy ukrywał przed człowiekiem, że śmierć będzie świadomym, dobrowolnym wyborem ... potępienia wiecznego.

Sam w sobie rodzaj śmierci jest dla szatana kwestią najmniej ważną. Jemu jest wszystko obojętne, czy ktoś umrze:
!empt (0 kB)śmiercią naturalną, czy też stanie się to:
!empt (0 kB)w wyniku zabójstwa,
!empt (0 kB)albo wreszcie doprowadzony do rozpaczy człowiek
!empt (0 kB)porwie się na swoje własne życie i zginie śmiercią samobójczą.

Szatan będzie natomiast stawał na głowie, by człowiekowi w rozpaczy i depresji za wszelką cenę zablokować dostęp do nawrócenia i źródła Bożego Miłosierdzia.

Obserwacja śmierci samobójczych narzuca jednoznaczny wniosek, że w procesie obałamucenia człowieka-ofiary, który przestał zawierzać Bogu, dochodzi do etapu swoistego opętania. Człowiek w rozpaczy słyszy wszędzie rozkaz Złego, który w sensie dosłownym zmusza go do wykonania tragicznego kroku: popełnienia samobójstwa. Najczęściej najbliżsi nie zdołają upilnować chwilowej nieuwagi, którą kuszony-zniewolony wykorzysta, by momentalnie wykonać swój zabójczy zamiar, cały opętany tą jedną myślą: dla mnie nie ma już innego wyjścia – muszę popełnić samobójstwo.

Jak bardzo gorąco wypada modlić się przez całe życie o ‘dobrą śmierć’, czyli w stanie Łaski uświęcającej!

5. Czystość narzeczeńska w praktyce

(2.8 kB)

Radykalizm Ewangelii ...

Rozważania o niestrudzonym kuszeniu par narzeczeńskich przez Tego, który jest ZŁY, pozwalają przejść do wyprowadzenia wniosków, dostosowanych do Bożych oczekiwań w odniesieniu do etapu życiowego poszukiwania siebie wzajemnie oraz przygotowywania się do związania się przymierzem małżeństwa: małżeństwa-SAKRAMENTU. Ma to być przymierze nierozerwalne, dozgonne, bezwzględnie wierne, wsłuchane w Boże ustalenia dotyczące przeżywania wzajemnej bliskości w pełnej zgodności z Bożym wewnętrznym ŁADEM kształtowanej obopólnej bliskości.

(20 kB)
Czy potrafisz coś z tych oczu wyczytać?

Drodzy P.T. Czytelnicy niniejszej strony internetowej znają już aż nadto dobrze postawę piszącego tu autora: kapłana-zakonnika. Stara się on pozostawać bezwzględnie wiernym w teorii i praktyce oczekiwaniom Syna Bożego Jezusa Chrystusa, Odkupiciela człowieka. Jezus założył SWÓJ jedyny Kościół: zbudował go na Skale Piotra, której „bramy piekła nie przemogą” (Mt 16,18).

Jedni określają tego kapłana-zakonnika jako ‘tradycjonalistę’, inni jako ‘radykała ewangelicznego’, jeszcze inni za nie wsłuchanego w oczekiwania i żywotne trendy współczesnego świata, które domagają się adaptacji rygoryzmu Ewangelii do możliwości dzisiejszej rzeczywistości medialnej itp.
– On zaś odpowiada niezmiennie w duchu nauczania Syna Bożego i w niewzruszonej wierności TRADYCJI oraz PRAKTYCE Apostolskiej, od której nie może oddalić się kiedykolwiek Kościół wszystkich wieków: nie istnieje żadne chrześcijaństwo ‘tradycjonalistyczne’, ani z kolei ‘modernistyczne’. Jest wciąż tylko ten jeden Kościół, jeden jedyny, święty, powszechny-katolicki, Apostolski: zgromadzony wokół Piotra aktualnych czasów oraz biskupów całego świata, na ile pozostają oni z nim w jedności wiary i nauczania zarówno dogmatycznego, jak i moralnego zgodnego z autentyczną Ewangelią.

Czy nie tego uczył Namiestnik Chrystus św. Jan Paweł II, gdy powoływał się w swych wypowiedziach na otrzymany od Chrystusa mandat nauczania zgodnego z Ewangelią i „umacniania braci w wierze” (Łk 22,32; VSp 115; FC 29; itd.), gdy pisze w adhortacji „Familiaris Consortio” – mimo iż fragment ten dotyczy nieco innego aspektu życia w małżeństwie, mianowicie stosowania środków przeciw-poczęciowych wbrew wewnętrznemu ŁADOWI pożycia, jak je ustanowił i małżonkom podarował do rąk własnych sam Stworzyciel:

„Jako Nauczyciel, (Kościół) niestrudzenie głosi normę moralną,
która winna kierować odpowiedzialnym przekazywaniem życia.
– Kościół nie jest bynajmniej autorem tej normy, ani jej sędzią.
– Kościół, posłuszny PRAWDZIE, którą jest Chrystus
i którego obraz odbija się w naturze i godności osoby ludzkiej,
tłumaczy normę moralną i przedkłada ją wszystkim ludziom dobrej woli,
nie ukrywając, że wymaga ona radykalizmu i doskonałości” (FC 33).

Oto właściwe zadanie i misja Kościoła oraz jego Sług przez wszystkie wieki: tłumaczyć-wyjaśniaćwszystkim ludziom dobrej woli” normę moralną, której autorem nie jest Kościół, lecz Bóg. Oraz przedkładać ją tym, którzy mają dobrą wolę. Kościół bowiem został założony przez Syna Bożego jako „Światłość narodów” (LG 1,1), tzn. nie tylko dla wyznawców Chrystusa, którzy wyznają w głębokiej wierze Jego bóstwo.

Gdy w tej sytuacji wypada zawężyć uwagę w aspekcie VI i IX Przykazania Bożego do sytuacji osób, które zamierzają związać się węzłem małżeństwa, trzeba przyjąć z całą prostotą i w duchu całkowitego zawierzenia Bogu Prawdy Objawienia jednoznaczne brzmienie dwóch sprzężnie z sobą powiązanych Bożych Przykazań:

„Nie będziesz zabijał!
Nie będziesz cudzołożył”
(Przykazanie V i VI: Wj 20,13n; Mk 10,19; itd.),

a ponadto:

„Nie pożądaj żony bliźniego swego”
(Przykazanie IX: Wj 20,17),

wraz z jednoznacznym Słowem Bożym wypowiedzianym przez Syna Człowieczego w ramach Jego wyjaśnienia do VI i IX Przykazania Bożego:

„Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż.
A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę,
już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27n).

Nikt na ziemi i w niebie nie jest upoważniony, by w czymkolwiek zmienić, rozcieńczyć-rozwodnić, zmodyfikować, przystosować do rozseksualizowanej współczesności któregokolwiek z przytoczonych Słów Bożych. Są to Przykazania Boże, a nie ‘kościelne’. Nie ‘papieskie’, ani biskupie, ani piszącego tu kapłana-zakonnika.
– Jak już wspomniano: W Słowie-Bożym-Pisanym (= w Piśmie świętym) i Przekazywanym (= Tradycja dogmatyczno-etyczna) NIE istnieje żadna wersja ‘lżejsza’ VI-go Przykazania, dostosowana do krócej lub dłużej utrzymującego się okresu narzeczeństwa. Narzeczeni, nie wyłączając tych, których ślub przypadnie już tuż-tuż, podlegają niezmiennie takiemu samemu dosłownemu brzmieniu Przykazania VI i IX, jak każdy inny członek Ludu Bożego.

Do chwili samego ważnie zawartego małżeństwa-SAKRAMENTU – ona: narzeczona – nadal jeszcze nie jest ‘żoną’, a on – narzeczony – nadal jeszcze nie jest mężem.
– Nie mówiąc już o tym, że nikt nie jest właścicielem siebie samego, ani tym bardziej podarowanej sobie płciowości. Każdy pozostaje ustanowiony przez Boga jedynie odpowiedzialnym i poczytalnym zarządcą siebie samego, swojego życia, a w sposób szczególny całego zakresu zawierzonej sobie płciowości.

Z kolei też wypada zachować żywą świadomość, iż całą płciowość-intymność zastrzegł Bóg, jedyne źródło i Właściciel ŻYCIA i MIŁOŚCI – do ważnie zawartego małżeństwa-Sakramentu. Z zastrzeżeniem, że i w ramach małżeństwa odniesienia intymne nigdy nie pozostają sprawą samych męża i żony, lecz winny być podejmowane z pełnym uszanowaniem wewnętrznego ŁADU, wpisanego w sumienie każdego człowieka wraz z całokształtem pozostałych Dziesięciorga Bożych Przykazań (por. Rz 2,15) w chwili wywołania danej ludzkiej osoby z nie-istnienia do istnienia.

Gdyby zatem ktokolwiek napotkał nawet jakiegoś kapłana, albo i biskupa, który by w omawianym zakresie uchodził za człowieka o ‘otwartych horyzontach’ i jak najbardziej aprobował podejmowanie ‘samych przez się zrozumiałych’ pieszczot pomiędzy narzeczonymi, jeśli nie wręcz uprawianego przez nich współżycia, należałoby przyjąć jego zalecenia ze stanowczym sprzeciwem. Taki kapłan, albo wyjątkowo i biskup – działałby wówczas jedynie w imię własnej powagi, czyli zakładając swój własny ‘kościół’, który nie miałby nic wspólnego z autentycznym Kościołem założonym przez Syna Bożego Jezusa Chrystusa jako jedynej drogi do osiągnięcia życia wiecznego.

Wszelkie tego rodzaju nauczanie byłoby równoznaczne z głoszeniem apostazji od Jezusa Chrystusa. Samego zaś takiego ‘nauczyciela’ trzeba by określić jako „proroka fałszu”, który zgodnie z przepisami prawa Starotestamentalnego powinien zostać wyeliminowany ze społeczności Ludu Bożego przez ukamienowanie (zob. Pwt 13). Jezus – ten Miłosierny Jezus, wyraża się o takich „wilkach w owczej skórze” (Mt 7,15) niemal tak samo, gdy był zmuszony wypowiedzieć się o tych, którzy „dają zgorszenie” – zwłaszcza dzieciom, czyli pouczają dzieci, ale i nie-dzieci – o tym, jak należy popełnić grzech odstępstwa od Boga:

„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych,
którzy wierzą we Mnie,
temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi
i utopić go w głębi morza ...” (Mt 18,6).

Taki wyrok ściągnęliby na siebie m.in. ... ci wszyscy, którzy propagują i aprobują homoseksualizm, LGBTIQ, uprawianie seksu przed i po ślubie, praktykę seksu oralnego, petting, działania przeciwrodzicielskie ...

Pary narzeczeńskie powinny przyjąć Boże Przykazanie otwartym sercem – w jego dosłownym brzmieniu i znaczeniu. Oboje powinni dziecięcym sercem zawierzyć Bogu, który JEST Miłością-Życiem również wtedy, gdy jednoznacznie nakazuje w Przykazaniu, a zarazem nigdy nikogo nie zmusza do jego przyjęcia – tak a nie inaczej sformułowaną propozycję rozwijania wzajemnych odniesień m.in. na etapie poznawania się i podejmowania decyzji na zawarcie dozgonnego przymierza komunii życia i miłości.

Jak ważne jest w tym wypadku rzeczywiste zawierzenie mądrości i miłości Tego Boga, który z istoty swej jest niezdolny życzyć, ani tym bardziej uczynić cokolwiek, co by ubliżyć miało godności i potrzebom takich dwojga.

Gdy w przypływie uczucia i wzajemnego poszukiwania siebie – argumenty rozumowe przestają być przekonujące, a Ten ZŁY wykorzystuje do maksimum coraz inne okoliczności, by tych dwoje obałamucić i odebrać im zdolność prawidłowego rozumowania, a jednocześnie wsączyć im przewrotne przeświadczenie, iż Bóg na ‘miłości narzeczeńskiej’ się nie zna się, a tym bardziej że Bóg ’nie ma prawa‘ zabraniać dwojgu zakochanych pieszczoty, pocałunku itp. – nie pozostaje nic innego, jak wbrew wszelkim ‘argumentom rozumowym’, które przestały funkcjonować – zawierzyć-‘przeciw-nadziei’ (por. Rz 4,18) Bogu, który nadal niezmiennie jest ... Miłością i trzymać się dosłownego brzmienia Przykazania, chociażby ... bez przekonania rozumowego.

Bóg jest Miłością również wtedy, gdy jakość miłości do Siebie jako Boga oraz miłości do siebie wzajemnie jako narzeczonych poddaje ogniowej próbie. Błogosławione pary narzeczeńskie, które w takiej sytuacji – potężnego zamętu władzy rozumowania i człowieczej samo-świadomości, gdy ona właśnie stała się celem zaciętych ataków ze strony Tego, który jest ZŁY, zdobywają się na całkowite odstawienie na bok rozumu, a trzymają się kurczowo samego tylko zawierzenia Bogu jako Ojcu i pozostają bezwzględnie wierni dosłownemu brzmieniu Bożego Przykazania. Bóg zaś pragnie dopomóc im w tej chwili do odniesienia zwycięstwa nad ‘tsunami’ uczucia i gruntownie skażonego roznamiętnienia wskutek intryg Tego, który jest „geniuszem podejrzeń” (DeV 37).

Chwile sam-na-sam a Przykazanie

Ci dwoje spotykają się z sobą mniej lub więcej przypadkowo – czy to w szerszym gronie kolegów-koleżanek, czy w różnych innych okolicznościach, gdzie pełno jest i innych jeszcze osób. Coraz częściej jednak wybierają sobie sami takie chwile, gdy pozostają krócej czy dłużej sami dla siebie. Co ma znaczyć wtedy dla nich konkretnie – wyżej przytoczone określenie: „radykalizm Ewangelii”? Ci dwoje przeżywają w tym czasie podarowane im chwile, gdy w sercu i jej i jego pojawiło się uczucie nie tylko zwyczajnej przyjaźni, ani znacznie bardziej zobowiązującej sympatii, ale wręcz ... iskra, jeśli nie płomień – miłości i zakochania? A nadarzyła się jeden raz więcej wymarzona chwila, gdy nikt nie będzie im przeszkadzał, nikt nie będzie ich podpatrywał ani śledził, nikt nie będzie oceniał ich wzajemnych odniesień – przecież nie względem kogoś jedynie przypadkowo spotykanego, kogo można zbyć zdawkowym słowem, lub w najlepszym przypadku poinformować w odpowiedzi na postawione pytanie typu urzędowego ...

Nikt nie zaprzeczy, że sytuacje takie wymagają trudu ‘trzymania się’ w wierności w obliczu Boga i siebie wzajemnie. Każde takie spotkanie – zwłaszcza takie właśnie: sam-na-sam, staje się testem na jakość ich miłości: w pierwszym rzędzie względem Boga jako Miłości-Życia, jak i względem siebie wzajemnie. Są to każdorazowo chwile zdawania egzaminu z szczerości w zdążaniu do rzeczywistego DOBRA dla siebie wzajemnie, oraz w obliczu Boga.

Zobowiązania Chrztu świętego, Bierzmowania ...

Bóg zaś ma ponad wątpliwość prawo poddania każdego ze swoich Dzieci, będących żywym „OBRAZEM-Podobieństwem” Boga – próbie na jakość ich miłości do Siebie jako ich Stworzyciela i Odkupiciela. Zarówno on, jak ona – zostali obmyci Wodą Chrztu świętego, gdy rodzice przynieśli ich jako Małe Dziecko z prośbą wszczepienia ich w Chrystusa i włączenia do Kościoła świętego poprzez sakramentalne obmycie z grzechu pierworodnego. Dziecko zaczęło błyszczeć wobec kosmosu Łaską uświęcającą, stało się świątynią Ducha Świętego. W imieniu Dziecka odpowiadali wtedy Rodzice i osoby towarzyszące na stawiane pytania:

– „Czy wyrzekasz się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych ...?
– Czy wierzysz w Boga, Ojca Wszechmogącego ...?
– w Jezusa Chrystusa, Odkupiciela? Ducha Świętego ...?”

W latach dziecięcego i młodzieńczego dorastania, każdy wielokrotnie potwierdzał przyrzeczenia Chrztu świętego. Działo się to tym bardziej w ramach przygotowywania do przeżycia pierwszej Spowiedzi oraz pierwszej Komunii świętej. A potem w całkiem szczególny sposób przy przystępowaniu do sakramentu Bierzmowania.

Sakrament Bierzmowania stał się ‘próbą’ już nie tylko ‘wiary’ – tym było przyjęcie sakramentu Chrztu świętego, lecz wręcz ‘próbą CHARAKTERU’. Tak to zwięźle określił św. Jan Paweł II w pożegnalnej, zakończeniowej homilii swojej pierwszej Pielgrzymki do Ojczyzny (10.VI.1979 r.: Kraków). Dojrzały uczeń Chrystusa to ‘człowiek charakteru’ : na nim może polegać Bóg, na nim będzie polegał poszczególny człowiek, w tym przede wszystkim mąż i żona, a także ... Ojczyzna !

Skoro przyjąłem już te dwa sakramenty, które wycisnęły na mojej duszy odtąd już nigdy niezniszczalne znamię zaszczytnego, ale i zobowiązującego wszczepienia w Chrystusa, Odkupiciela-z-Krzyża: sakrament Chrztu świętego oraz sakrament Bierzmowania, a niezależnie od tego przyjmowałem wielokrotnie Chrystusa Eucharystycznego, przygotowując się do jego przyjęcia poprzez kochany, trudny – a jakże błogosławiony sakrament Pojednania-Pokuty: spowiedzi świętej, nie mogę obecnie WYCOFAĆ raz Bogu, ale i ludziom – danego SŁOWA:

„Czy wyrzekasz się szatana,
który jest głównym sprawcą grzechu ... ?
Wyrzekam się ... !”

Czego zatem oczekuje w TEJ chwili ode mnie: od nas Obojga – Odkupiciel-z-Krzyża? Gdy pozostajemy w sam raz bez żadnych świadków-ludzi, tzn. sam-na-sam wobec siebie? Są to chwile podarowane nam Obojgu, a jesteśmy już, dajmy na to, przecież po zaręczynach, czyli już na dobre przeżywanego narzeczeństwa. Bo i datę ślubu zdołaliśmy już ustalić ...

Jak bardzo zdaje się narzucać w takiej chwili: bezpośredniego bycia sam-na-sam, potrzeba wyrażenia sobie wzajemnej więzi poprzez wycałowanie siebie wzajemnie, poprzez gorące przytulenie, pogłaskanie, które by wyrażało płomień zaistniałej i coraz bardziej umacnianej serdeczności, czułości i przynależności!

Tymczasem głos Boży, dokładniej mówiąc: głos Ducha Świętego przywołuje i ją, i jego – do wiernego pozostawania RAZ Bogu danemu SŁOWU: „Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?”
– Jak łatwo może w tej sytuacji pojawić się zawahanie i pytanie: „Czy naprawdę mamy nie wyrazić sobie żadnym gestem – naszej wzajemnej przynależności? Jesteśmy przecież zaręczeni, a raczej: jesteśmy już w pełni narzeczonymi: niemal małżeństwem ... !”

Jest to sytuacja silnie narzucającej się pokusy, jakże trudnej do odparcia! Ten ZŁY będzie zdwajał swoje argumenty, by maksymalnie wyłączyć u tych dwojga Boży dar samo-świadomości.
– Jak poprzednio wspomniano, Ten ZŁY kieruje swój atak najpierw na najwyższe ‘piętra’ godności i wielkości człowieka-osoby: zdolność prawidłowego myślenia. Będzie on ukazywał czar podejmowanych pieszczot, przymili się do tych Dwojga uzyskiwaną tą drogą szansą sprawienia sobie tak bardzo oczekiwanego doznania przyjemności zmysłowej. Ta zaś jest owocem ... jakże bardzo pożądanym – i ... upragnionym!
– ZŁY będzie przede wszystkim przekonywał, że ‘inni tak właśnie przeżywają bliskość narzeczeńską; i dobrze na tym wychodzą’.
– Zwróci uwagę na zdarzające się skandale wśród duchownych, którzy miewają nawet dzieci, wobec czego nie ma co przejmować się zanadto Bożymi zakazami i nawoływaniem ze strony ‘Kościoła’, który łatwo rozkazuje innym, a sami duchowni Bożych Przykazań nie zachowują!

Jak trudno w tej sytuacji – zamieszania rozumowego, za którym stoi jasno rozpoznawalny Ten, który „zwodzi całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9) ustrzec właściwe rozeznanie!
– Przyznać wypada, że pełne zorientowanie się w zaistniałej chwili zakłada zdobycie się na ... dystans od siebie samego. A chytry Szatan staje na głowie, żeby do tego właśnie nie dopuścić. Przeciwnie, Szatana stać na to, żeby w jednej chwili – jak św. Paweł się wyraża, „... podać się za Anioła światłości” (2 Kor 11,14), by w ten sposób dopełnić miary swych oszukańczych sztuczek uwodzenia.

Komu zatem zawierzyć w tym momencie wewnętrznego zamieszania i siłowo narzucanego podważania Bożej Miłości przez Tego, który jest „przewrotnym geniuszem podejrzeń” (DeV 37)? Czy zawierzyć Bogu – czy też mimo wszystko „diabłu, Ojcu kłamstwa i mordercy od początku” (por. J 8,44)?

Zawierzyć Bogu? Czy Temu ZŁEMU?

Jeśliby ci Dwoje zawierzyli w tym momencie Temu ZŁEMU, któremu udało się być może obałamucić ich myślenie tak bardzo gruntownie, iż „zło w oczach Bożych” (zob. Sdz 10,6; 2 Sm 12,9; Rz 1,25nn.29nn; itd.) zaczęłoby połyskiwać im jako oczywiste, natychmiastowo uchwytne, mile się prezentujące „dobro”, doszłoby na poziomie ich wolnej woli do tego, co jest istotą każdego grzechu: wycofanie zawierzenia dotychczas pokładanego w Bogu – a przeniesienie go na Tego, który „jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8). Wypunktował to jednoznacznie św. Jan Paweł II w swej encyklice o Duchu Świętym:

(27 kB)
Jak łatwo zgubić buta na szpilkach!
Zguby pilnuje ... piesek !

„... To nieposłuszeństwo oznacza odwrócenie się od Boga,
oznacza poniekąd zamknięcie się ludzkiej wolności względem Niego.
– Oznacza również pewne otwarcie się tejże wolności – ludzkiego poznania i woli –
wobec tego, który jest ‘ojcem kłamstwa’.
– Akt świadomego wyboru nie tylko jest ‘nieposłuszeństwem’, ale niesie z sobą również pewną podatność w stosunku do tej motywacji, jaka zawiera się w pierwszej namowie do grzechu i motywacji nieustannie ponawianej w ciągu całych dziejów człowieka na ziemi:
‘(...) wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło’ ... ” (DeV 37).

W każdej pokusie stoi przy człowieku:
– Z jednej strony ten ZŁY, który kusi i dąży wszelkimi chytrze zastawionymi pułapkami do złamania z kolei jego wolnej woli – po obałamuceniu jego rozumu.
– Z drugiej strony stoi ponad wątpliwość Anioł Stróż, wraz z samym Jezusem Chrystusem, Odkupicielem również tego kuszonego. A gdzie jest Chrystus, tam niemożliwe żeby nie było Jego Niepokalanej Matki Maryi.
– Ale, jak już wspomniano: Bóg nigdy nie pozwoli sobie na to, żeby ludzką wolną wolę zmusić do posłuchania Głosu Bożego. Bóg przenigdy nie podejmie decyzji wolnej woli zamiast człowieka. Bóg jedynie prosi i niejako klęka przed wolną wolą, prosząc ją o wierność RAZ Bogu danemu SŁOWU.

Z kolei zaś Ten ZŁY – kusi: kusi zawzięcie, uporczywie. I nie pozwoli się łatwo odpędzić. Niemniej decyzja zgrzeszenia kształtuje się w wolnej woli kuszonego człowieka. Szatan jedynie kusi, upada zaś nie szatan, lecz dany człowiek. Wycofuje on w chwili popełniania grzechu swoje dotychczasowe zawierzenie pokładane w Bogu – a przenosi, nierzadko łatwowiernie i bez oporu – na Tego, który prezentuje się w „owczej skórze, a wewnątrz jest drapieżnym wilkiem” (Mt 7,15).

Zawierzenie: Modlitwa ZAWIERZENIA

Czy nie taki jest głębszy sens gorąco przez nas zalecanej modlitewki „zawierzenia”? Jej brzmienie zmierza właśnie w tym kierunku:

Miłosierny Jezu, ufam Tobie!
Zawierzam Ci siebie: w życiu, w umieraniu, i po śmierci!
Maryjo – przyjmij mnie – ze Swym Synem, i świętym Józefem”

(zob.: Zawierzenie Bożemu Miłosierdziu).

Grzech jest każdorazowo dokładnym tego przeciwieństwem:

„Szatanie, Ojcze kłamstwa, ufam TOBIE !
Zawierzam Ci siebie: w życiu, w umieraniu, i ... po śmierci!
Szatanie, Ty LEWIE ryczący, który krążysz i szukasz, kogo pożreć,
pożeraj mnie na wieki wieków...”

(zob.: Zawierzenie Bożemu Miłosierdziu. – Oraz grafikę modlitwy-parodii: Bluźniercza modlitwa do Szatana-ojca).

Oto grzech w całej swej okazałości:

„Boże, Tobie już ufać nie mogę! Ty masz dla mnie same zakazy. Natomiast ten rzekomo ZŁY upoważnia mnie do wszystkiego co mi się spodoba, a nawet zachęca do postawienia na ‘swoim’, chociażby Tobie miało się to nie podobać.
– Wobec tego wycofuję dotychczasowe zawierzenie TOBIE – Boże, a przenoszę je na Szatana, który jest mi lepszym ‘ojcem’ aniżeli Ty, Boże! ... ”

Bóg nadal prosi tego wystawionego na pokusę. Błaga, by się opamiętał. W końcu Jezus przypomina mu realne konsekwencje na przypadek dokonanego złego wyboru. Tym razem słowo Boże Syna Bożego nie jest wypowiedziane ‘na wiatr’, mimo iż nadal nie jest wymuszaniem jakiegokolwiek działania. Mianowicie Jezus powiedział w pewnej chwili:

Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien ...”
(Mt 10,37n).

Czy w tym – w tej chwili przytoczonym słowie Jezusa Chrystusa, Odkupiciela człowieka, dostrzegasz siebie, jako aktualnie wystawionego wraz z osobą tego Drugiego w narzeczeństwie – na próbę jakości Waszej miłości? Jezus zwraca się w tej gorącej dla Was obojga chwili dokładnie z takim pytaniem i zarazem stwierdzeniem. Słowo Chrystusa domaga się jednoznacznego wyboru. Żeby jakikolwiek wybór mógł znaleźć się na linii wiodącej ku dobru definitywnemu, czyli wyborowi w TEJ AKTUALNEJ chwili: miejsca kiedyś w „DOMU OJCA” (J 14,2), pierwsze miejsce musi zajmować zawsze Bóg. Dopiero wtedy wszystko pozostałe znajdzie się samorzutnie na ‘swoim’ miejscu.

Ci Dwoje stają się w tej chwili swoistym centrum wszechświata. Za kim wypowie się ich wolna wola:
– Czy On i Ona pozostaną wierni SŁOWU, jakie RAZ dali Bogu?
– Czy też decyzja ich wolnej woli uwierzyła „Geniuszowi podejrzeń”, któremu być może udało się usidlić ich na zarzucony hak ... krótkotrwałej przyjemności zmysłowej?

Decyzja tych Dwojga wyrazi się ponad wątpliwość echem odbijającym się w bezkresnym kosmosie. Nie jest to stwierdzenie ... ‘gołosowne’ ! Bóg nie może wyręczyć tych Dwojga w podjęciu decyzji – po linii prawdziwego dobra: autentycznej miłości, zaproponowanej przez Tego, który „JEDEN jest DOBRY” (Mt 19,17). Natomiast Ten ZŁY: szatan, najwyraźniej wymusza podjęcie działań sprzecznych z Bożymi oczekiwaniami.

Na czyją stronę przechyli się akt wolnej woli tych Dwojga? Kosmos, niebo i ziemia – czekają z zapartym tchem na rodzący się w tej chwili ich wybór. Trochę podobnie jak to się działo w chwili Zwiastowania Najśw. Maryi Pannie.
– Gdy Anioł Gabriel stanął przed Miriám w Nazaret, była ona ok. 12-13 letnią dziewczynką. Anioł pojawił się nagle, nieoczekiwanie. Miriám nie miała szansy konsultować decyzji z kimkolwiek: posłannictwo Boga było skierowane prosto do niej. Od Jej decyzji: TAK, czy NIE – miało zależeć wydarzenie jedyne w wymiarze kosmicznym: czy „SŁOWO stanie się CIAŁEM i zamieszka wśród nas ...” (por. J 1,14).

Dokładnie tak samo jak w przypadku odpowiedzi Maryi, tak i w sytuacji każdej ‘próby-na-jakość-miłości’, w tym wypadku takich Dwojga, narzeczonych – cały kosmos oczekuje w napięciu, jaka będzie decyzja ... ich wolnej woli:

„Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się Synów Bożych.
Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
– Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
– Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha,
i my również całą istotą swoją wzdychamy
oczekując przybrania za synów – odkupienia naszego ciała ...” (Rz 8,20-23).

Zawierzyli Bogu !

Zakładamy w tej chwili – chociażby jedynie jako pierwszą z możliwości, pełne ‘TAK’ na Boży głos ze strony owych Dwojga: narzeczonych. Głos ten rozbrzmiewa donośnie – i jednoznacznie, chociaż wciąż jako tylko gorąca prośba, albo i nakaz, ale w żadnym wypadku jako przymus: do ukochania Bożego oczekiwania i dochowania postawy kochającej wierności Bożemu SŁOWU. Słowo to nie będzie nigdy skierowane przeciw miłości, a staje się gorącą zachętą swoistej walki samego Boga o godność człowieka jako wezwanego do znalezienia się kiedyś na zawsze w „Domu OJCA” (J 14,2):

„... A gdy odejdę (= odkupieńcza męka Syna Bożego, Syna Człowieczego)
i przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie,
abyście i wy byli tam, gdzie Ja JESTEM” (J 14,3)
(‘Ja JESTEM’ = imię Boga: Jego istota: gotowość bycia Odkupicielem!)
.

Nie trzeba się lękać o to, jakoby dochowanie wierności SŁOWU Bożemu miało sprzeciwiać się ‘naturze’ człowieka i wyrządzić mu ‘szkodę’. Z jakimż pokojem, którego „świat dać nie może” (zob. J 14,27), wypowiada się na ten temat Namiestnik Chrystusa, św. Jan Paweł II – w Adhortacji Apostolskiej „Familiaris Consortio”:

Porządek moralny, właśnie dlatego, że ujawnia i przedstawia zamysł Boży,
nie może być czymś, co utrudnia życie człowiekowi
i co nie odpowiada osobie;
wręcz przeciwnie, odpowiadając najgłębszym potrzebom
człowieka stworzonego przez Boga,
służy jego pełnemu człowieczeństwu z tą samą subtelną i wiążącą miłością,
z jaką sam Bóg pobudza, podtrzymuje
i prowadzi do właściwego mu szczęścia każde stworzenie” (FC 34).

Ci Dwoje umówili się od samego początku swej bliższej przyjaźni, że cały zakres intymności zostawią konsekwentnie na czas dopiero po ważnie zawartym małżeństwie-Sakramencie. Tak sobie to ustalili – i tym samym rzeczywiste dochowanie wierności Bożemu Przykazaniu nie sprawia im praktycznie poważniejszej trudności.

Zarówno on, jak i ona – wiedzą, do czego zdążają: nie do małżeństwa jako seksu-dla-seksu, lecz do przymierza zjednoczenia z sobą na poziomie Osoby, przymierza dozgonnego, nieodwracalnego, nierozwiązalnego, bezwzględnie wiernego, w przeżywaniu w przyszłym małżeństwie ‘uczciwości’ w znaczeniu, jakie z tym określeniem wiąże Nauczanie Kościoła.

Oboje wiedzą, na co się nastawiają w małżeństwie, do którego się przygotowują: będzie to przymierze ścisłej komunii życia i miłości, nastawione na wydawanie na świat potomstwa zgodnie z oczekiwaniami Ojca Niebieskiego. Dzieciom swoim będą starali się przekazywać jak tylko potrafią „wielkie dzieła Boże”, których punktem kulminacyjnym stała się przebłagalna ofiara Syna Bożego w Jego umęczeniu na Krzyżu, ale i Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu wraz z Zesłaniem Ducha Świętego – „... za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2).

Jeśli zatem ani ON, ani ONA nie są (jeszcze) małżeństwem-Sakramentem, pozostaje im radosne, przekonane stosowanie dosłownego brzmienia Przykazania czy to VI-go, czy IX-go. Znaczy to zatem:

a) Nie będzie między nami – w sensie dosłownym – żadnego całowania. Pocałunek właściwy małżeństwu jest zastrzeżony do ważnie zawartego małżeństwa-Sakramentu. Z zastrzeżeniem, że w małżeństwie będzie to pocałunek w pełni odpowiadający wewnętrznemu ŁADOWI miłości, wpisanej przez Boga w ludzkie sumienie.

Pocałujemy się oczywiście przy przywitaniu i na pożegnanie. Będzie to jednak pocałunek niemal ‘zdawkowy’ – jako samo tylko muśnięcie, podjęte sekundowo, nie namiętne, z świadomym wykluczeniem jakiegokolwiek dotykania czy głaskania; podobnie jak to bywa w każdym innym przypadku spotkań z osobami w ramach grupy znajomych czy przyjaciół.
– Z góry wykluczone będzie podejmowanie wszelkiego ‘innego’ typu pocałunku, mimo iż takie pocałunki spotkać można niemal na co dzień pomiędzy parami zakochanych. Ich pocałunki wywołują u przypadkowych widzów nierzadko odczucie niesmaku, jeśli nie wprost obrzydzenia.

Na etapie narzeczeństwa, ale i potem w małżeństwie – nie ma mowy o podejmowaniu ‘pocałunku tzw. głębokiego’ – z wprowadzeniem języka do buzi i manewrowania nim tamże. Tego typu działanie jest wszystkim innym, ale już nie ‘całowaniem’. Pocałunek oznacza z samej swej definicji czysto zewnętrzne, spokojne, pełne uszanowania i dystansu dla godności osoby własnej oraz osoby tego drugiego – złożenie pocałunku, nie obliczonego na wywołanie jakiegokolwiek podniecenia zmysłowego.
– Praktyka pocałunku tzw. ‘głębokiego’ może bardzo łatwo ześliznąć się w uprawianie swoistego totalnie zwyrodniałego pettingu (zob. obszerniej na temat pocałunków: Kryterium przedmiotu czynu a seks oralny i pocałunek głęboki. Oraz: Pocałunek jako znak miłości i jego nadużycie. A także: Wymiana pocałunków).

b) Jeśli para narzeczeńska wsłuchuje się w głos Boży i pragnie dochować wierności RAZ Bogu danemu SŁOWU, nie będzie u nas żadnego dotykania, pieszczoty, głaskania czy oglądania piersi. Nie z pruderii, ale w imię miłości wzajemnej skupionej na tworzeniu dobra w promieniach ‘Blasku Prawdy’. Całokształt swych odniesień starają się kształtować w ochoczym, przekonanym akceptowaniu Bożego oczekiwania od nich, że jakiekolwiek uaktywnianie zakresu intymności przesuwają na czas dopiero po uroczystym staniu się małżeństwem-Sakramentem.

Wymaga to zapewne stanowczości od nich obojga, by nie ulec przymilającej się pokusie położenia dłoni na piersi tej Ukochanej. Ten ZŁY nie szczędzi wyszukanych argumentów, żeby tę właśnie pieszczotę przedstawić w jak najmilszym świetle – jako sam przez się na tym etapie zrozumiały sposób wyrażania sobie czułości.

Będzie nalegał z całych sił, że z chwilą gdy znaleźli się już po zaręczynach, przysługuje im niezbywalne prawo do wyrażania sobie chociażby tej właśnie subtelnej pieszczoty, osłodzonej miłym obopólnym doznaniem przyjemności. Będzie niestrudzenie przekonywał, iż niemożliwe, żeby tak bardzo niewinna subtelna pieszczota mogła być kwalifikowana jako grzech. Tym bardziej, że stoją już zdecydowanie na drodze wiodącej do rzeczywistego związania się ślubem małżeńskim.
– ZŁY będzie podsuwał argument, że gdyby ktokolwiek ze znajomych dowiedział się o tym, że ci Dwoje powstrzymują się nawet od tej, tak niewinnej pieszczoty, spotkałoby ich wyśmianie i kpina, iż wystraszyli się księżowskich wyimaginowanych zakazów wbrew temu, co było i jest w pełni akceptowane po wszystkie czasy i na całym świecie.
– Oto w całej krasie szatan, który niezwykle chętnie przybiera postać Anioła światłości (por. 2 Kor 11,14).

c) Czy w przypadku decyzji niezłomnego trwania w wierności Bożym oczekiwaniom co do VI i IX Przykazania na etapie narzeczeństwa trzeba zejść jeszcze dalej: do nagminnie u wielu narzeczeństw praktykowanego oglądania i dotykania całego zakresu intymności płciowej? A dalej: do uprawiania pettingu, który w świadomości i praktyce wielu zdaje się być spontanicznie narzucającą się potrzebą i przede wszystkim niezbywalnym prawem i wymogiem, by świadczyć sobie obopólnie swą najściślejszą więź, mimo iż dzieli ich jeszcze jakiś czas od zawarcia samego małżeństwa?

d) Trudno nie wspomnieć o nierzadko coraz mocniej narzucającej się pokusie podjęcia w końcu i samego współżycia. To byłoby oczywiście już całkowitym zaprzeczeniem SŁOWA danego Bogu: „Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu ... ?” Pokusa w tym kierunku może narzucać się z biegiem upływających tygodni i miesięcy coraz bardziej umacniającej się więzi coraz bardziej przemożnie ...

A przecież ci dwoje powiedzieli sobie od samego początku, że wszystko, co dotyczy ich intymności, pozostawią konsekwentnie na dni, które zaczną się dopiero poczynając od ważnie zawartego, przez Boga samego przypieczętowanego wyznania sobie wzajemnie zgody małżeńskiej: wzajemnie sobie udzielonego i szafowanego Sakramentu. Sakrament ten oboje będą się starali przeżywać jako radosne, przekonane obopólne zobowiązanie, ale i odpowiedź wyrażoną Bogu samemu w świadectwie ich wdzięczności za wezwanie ich do wysokości tego przymierza życia-miłości, które z woli samego Odkupiciela będzie stałym uobecnieniem tego innego Przymierza, jakim Trójca Przenajświętsza związała się nieodwołalnie z Rodziną Człowieczą w Tajemnicy najpierw Wcielenia, pieczętując je następnie Tajemnicą Krzyża Odkupienia.

Ci inni ... wycofali się z zawierzenia Bogu ...

Nie ma się jednak co łudzić: wiele par narzeczeńskich (a tym bardziej NIE narzeczeńskich) niezwykle łatwo ignoruje głos Boga, który prosi i wzywa – jednocześnie przenigdy nie stosuje przymusu (w przeciwieństwie do działań Szatana), żeby dochowali wierności RAZ Bogu i ludziom danemu SŁOWU. ‘SŁOWO’ to zostało wypowiedziane niegdyś w ich imieniu przez rodziców w chwili przyjmowania sakramentu Chrztu świętego:

„Czy wyrzekasz się szatana,
który jest głównym sprawcą grzechu ... ?”

Jakże łatwo partnerzy, wsłuchani w zwodnicze melodie i obietnice Tego, który jest ZŁY, a przy tym z definicji samej jest „geniuszem podejrzeń” (DeV 37) i „ojcem kłamstwa, mordercą od początku” (por. J 8,44), jemu ulegają i przechodzą w swych odniesieniach – często niezwykle łatwo – na coraz śmielej posuwane działania w całkowitej sprzeczności w stosunku do Bożego Przykazania VI, albo ponadto IX.

Pary takie zwykle nerwowo reagują na jakąkolwiek uwagę, dotyczącą podstawowych przypomnień ich zobowiązań, a tym bardziej oczekiwań od Stworzyciela i Odkupiciela. Jakże łatwo można usłyszeć w takich przypadkach złowrogą odpowiedź w rodzaju: „Nikt mnie i nam obojgu nie będzie rozkazywał, co i jak mamy czynić, ani jak sobie świadczyć wzajemną miłość”. Tak odpowiada duża część partnerów seksualnych, świadomych siebie z racji osiągniętej czy to pełnoletniości, czy po prostu wmówionego sobie samo-stanowienia o sobie, skoro ‘wzajemnie się zakochali ...’.

Wielu innych wkracza na teren wzajemnej intymności nie tyle w następstwie wyraźnego odrzucenia kompetencji Boga w tym zakresie, ani świadomie na siłę wywalczonego sobie uniezależnienia się od wszystkiego, co by przypominało Boga i Boże Prawo, lecz w wyniku słabości moralnej na tym etapie życia.
– Zaczyna się zwykle od mniej lub więcej namiętnego całowania w jego przeróżnych odmianach, nie wyłączając pocałunków głębokich. Pocałunki te zaczęły nabywać coraz bardziej wydźwięku seksualnego: stawały się typowym wstępem do systematycznego schodzenia stopień po stopniu dalej, poczynając od pieszczot na sercu dziewczyny-partnerki. A stamtąd już tak łatwo o przekraczanie coraz dalszych barier – aż do podejmowania stosunków płciowych włącznie.

Ponieważ zaś partnerzy na tym etapie swego życia w żaden sposób nie zamierzają nastawiać się na poczęcie, usiłują z zasady zablokować za wszelką cenę pojawienie się nowego Życia. Wskutek tego przechodzą bez większego oporu na stosowanie coraz innych sposobów przeciwdziałania ewentualnej ciąży. Co prawda zdają sobie sprawę, że nie ma innego sposobu uniknięcia poczęcia, jak tylko przez całkowite zaniechanie intymnych kontaktów. Wiedzą też dobrze, że stosowanie jakichkolwiek środków zapobiegania ciąży oznacza gotowość i zgodę na uśmiercenie Poczętego – zwykle w ciągu do ok. jednego tygodnia od poczęcia, kiedy to nikt nie jest w stanie zorientować się, czy i że doszło do poczęcia. Nad tym jednak ... wolą się w tej chwili nie zastanawiać. Silniejszy od ‘rozumu’ jest niebywały nacisk roznamiętnienia i pożądliwości.

Decyzja na użycie środków przeciw-rodzicielskich

Pod presją pożądliwości i tylekroć doświadczanej własnej słabości moralnej – wbrew mniej lub więcej szczerze podejmowanym przeciwnym postanowieniom – decydują się na użycie którychś z środków – chemicznych czy mechanicznych, zapobiegania ciąży. Resztkami wyczucia wiary zdają sobie dobrze sprawę z faktu, że stosowanie jakichkolwiek środków przeciw-poczęciowych staje się zgodą na zabójstwo potencjalnie Poczętego. Wiedzą dobrze, że dotyczy to również stosowania przy stosunku seksualnym prezerwatywy, mimo iż wielu będzie twardo przeczyło jej poronnemu działaniu. Tego typu twierdzenia są jednak tylko pobożnym ‘życzeniem’, któremu przeczą wyniki badań klinicznych i naukowych (zob. dokładniej: mechanizm działania m.in. prezerwatywy, ze strony internetowej autora: PORTAL: lp33.de, u dołu: dział A, cz.II, druga połowa rozdz.3; lub bezpośrednio: Poronne działanie wszelkiej chemii plemnikobójczej oraz prezerwatywy).

Innymi słowy w ich przypadku przechodzenie na coraz inne formy pieszczoty oraz uaktywniania intymności jest wyrazem nie tyle postawy wyniosłości i buntu przeciw Bogu jako Bogu i Jego Przykazaniom, jak to było w poprzednio omówionym przypadku, ile ... słabości moralnej i trudności w rzeczywistym zawierzeniu Bogu.

Tym samym jednak zawierzają – skoro nie Bogu, to już tylko ... Temu ZŁEMU.

C.   PYTANIA DO ODRZUCAJĄCYCH PRZYKAZANIE VI-IX

bukiet9b (8 kB)

1. Nieuniknione pytania

(2.8 kB)

(19 kB)
Ptak karmi swoje Małe: z akrobatycznego lotu

Gdybyśmy podjęli się oceny etycznej podejmowanych w takich warunkach coraz innych form intymności, gdy ci Dwoje nie są jeszcze małżeństwem-Sakramentem, pojawi się szereg nieuniknionych pytań pod ich adresem. Pytania te dotyczą kwestii tak bardzo podstawowych, że niemożliwe jest uchylenie się od odpowiedzi na nie. Co więcej, odpowiedź na nie – nie zależy od tego, czy ktoś jest osobą wierzącą, czy niewierzącą; czy jest chrześcijaninem-katolikiem, czy chrześcijaninem coraz innych wyznań lub sekt powstałych na bazie chrześcijaństwa; i niezależnie od tego, czy ktoś jest wyznawcą którejkolwiek z religii nie-chrześcijańskich.

Nieuniknionym, a zarazem niejako ontologicznie (= płynącym niejako z samego bytu-jako-bytu) narzucającym się pytaniem, na które nie można nie dać rzeczowej, odpowiedzialnej odpowiedzi jest to podstawowe:

„Kto wam pozwolił wkroczyć na teren intymności?”
(zob. też już wyż.: Kto Wam na to pozwolił?)

Na nic nie zda się wpaść po usłyszeniu takiego pytania w gniew, ani wyrazić swoje oburzenie z powodu śmiałości wkraczania w ‘ściśle prywatny sektor’  swego życia.
– Nie pomoże udawać, że „... jesteśmy narzeczeństwem”, wobec czego przysługuje nam ‘prawo’ poznania siebie w obopólnej intymności.
– Na nic nie przydaje się powoływanie się na fakt, że „wszyscy tak właśnie” postępują.
– Nie pomoże powoływanie się na fakty, że i ‘księża miewają swoje kochanki’. Każdy będzie sądzony osobno – zgodnie ze Słowem Bożym:

„Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa,
aby każdy otrzymał zapłatę
za uczynki dokonane w ciele: złe lub dobre” (2 Kor 5,10).

Nikt z ludzi nie jest w stanie udzielić w tym wymiarze jakichkolwiek pełnomocnictw, względnie ‘wyjątkowych zezwoleń’.
– Kto zatem ‘pozwolił’ tym Dwojgu tak się ‘kochać’, jak to oni określają?
– Niezbyt wielu zdobywa się na prawdę, by określić tak uprawianą ‘miłość’ językiem dosadnym, niemal brutalnym, a przecież w pełni prawdziwym: „Uprawialiśmy ... seks”, czyli wyraźnie: nie miłość !

Wszystkie tego rodzaju wypowiedzi są jedynie stwierdzeniem faktu, jakiego ci Dwoje się dopuścili. Nie są to jednak w żadnym wypadku odpowiedzi na jasno sformułowane pytanie, które domaga się wciąż jednoznacznej odpowiedzi.

Na nic się nie zda szukać rozpaczliwie z góry przegranego samo-usprawiedliwienia swego intymnego zachowania, które w sensie obiektywnym stało się grzechem ciężkim, jeśli nie dodatkowo popełnioną zbrodnią zabójstwa niewinnego ... Poczętego. Powyższe pytanie domaga się nadal nieubłaganie odpowiedzi.

Jeszcze raz te same pytania

Stawiamy sobie jeszcze raz serię pytań nasuwających się na widok tych, którzy ignorują Boże Przykazanie VI czy IX. Odpowiedź na nie powinna być nie przekrętna, lecz zgodna z prawdą ‘bytu’. Z jednej strony stoi człowiek-stworzenie, z drugiej Bóg Trójjedyny, Bóg-Miłość. On to powołał człowieka-stworzenie do godności, która wymaga wysokiego stopnia odpowiedzialności i poczytalności. Oto jeszcze raz te pytania, tym razem nieco uszczegółowione:

Kto wam pozwolił całować się, dotykać się i podniecać seksualnie?
Kto was upoważnił do uprawiania pettingu?
Kto wam dał ‘zielone światło’ do uprawiania seksu oralnego?
Kto dał wam pozwolenie na podjęcie stosunku ‘seksualnego’, czyli NIE ‘aktu zjednoczenia’, który Bóg zastrzegł dla samego tylko ważnie zawartego małżeństwa?
A wreszcie: kto was upoważnił do sięgnięcia po jakikolwiek środek przeciw-rodzicielski?

Odpowiedź na tę serię pytań może być tylko jedna. Z góry też musi tu być wykluczone jakiekolwiek zawahanie. Mianowicie:

– Zezwolenia na wymienione działania nigdy nie wyda ... Bóg.
– Bóg, który tylko „JEDEN jest DOBRY” (Mt 19,7), i który doskonale wie, co to znaczy miłość, a co jest jedynie manipulowaniem wielkiego słowa ‘miłość’, wyraża się w poczuciu najwyższego zatroskania o szczęście definitywne zarówno doczesne-ziemskie, jak i to ostateczne – wciąż jednoznacznie:

„Nie będziesz zabijał!
Nie będziesz cudzołożył
Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ...” ! (Wj 20,13n; Mk 10,19)

„Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę,
już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27n).

Bóg oczywiście nigdy nikogo nie zmusi do przestrzegania swych Przykazań. Bóg wyposażył natomiast każdą OSOBĘ w nieodzowne dla jej wielkości i godności władze ciała i ducha. Na naszej stronie internetowej znaleźć można raz po raz nawiązania i pogłębione rozważania na ten temat. Chodzi o nieodstępne wyposażenie osoby-jako-osoby w: władzę samo-świadomości (= rozum), samo-stanowienia (= wolna wola), zdolność podejmowania odpowiedzialności-poczytalności.

Dodatkowo wyposażył Bóg każdą ludzką osobę w zdolność podejmowania dialogu z Bogiem. Powołuje On mianowicie każdą osobę w momencie jej poczęcia – do życia w zjednoczeniu z SOBĄ. Z tym tylko, że rzeczywiste osiągnięcie tego zjednoczenia uzależnia Bóg od dobrowolnej akceptacji tegoż wezwania ze strony poszczególnej osoby.

Wypada zapytać okazyjnie tych wszystkich, którzy ignorują Boże dramatyczne oczekiwanie z ich strony, czy natknęli się na tę wypowiedź Namiestnika Chrystusowego, św.Jana Pawła II:

„... Objawienie poucza nas, że władza decydowania o dobru i złu nie należy do człowieka, ale wyłącznie do Boga ...
Człowiek cieszy się wolnością niezwykle rozległą, może bowiem jeść ‘z wszelkiego drzewa tego ogrodu’.
– Nie jest to jednak wolność nieograniczona: musi się zatrzymać przed ‘drzewem poznania dobra i zła’, została bowiem powołana, aby przyjąć prawo moralne, które Bóg daje człowiekowi.
– W rzeczywistości właśnie przez to przyjęcie prawa moralnego, ludzka wolność naprawdę i w pełni się urzeczywistnia. ‘Jeden tylko Dobry’ wie bowiem doskonale, co jest dobre dla człowieka i dlatego z miłości doń dobro to mu nakazuje w przykazaniach” (VSp 35).

A może ktoś natknął się ponadto na inną wypowiedź tegoż papieża, św.Jana Pawła II. Wypowiedział ją – podobnie jak dopiero co przytoczone słowa – z pieczęcią Bożej PRAWDY:

„... Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego bardziej
osobistego i nieprzekazywalnego,
jak zasługa cnoty, czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

Jest jasne, że człowiek może użyć podarowanej sobie wolnej woli do zignorowania Bożego Przykazania. Przykładów tego doświadczamy w obfitości na co dzień: w życiu własnym – oraz innych, a nawet całych narodów.

Nie ma co powoływać się na zdawałoby się wygodne stwierdzenie, jakoby ‘Przykazania’ ... obowiązywały ewentualnie katolików. A ja jestem ... ateistą, więc wolno mi w Boga ... nie wierzyć. Oczywiście: nikt temu nie przeczy. A tylko: czy ktoś, kto by się tak wypowiedział, pragnąłby zyskać wyższy stopień swojej godności, aniżeli ... szatan? Bo szatan ... przecież w Boga WIERZY ! (zob. Jk 2,19). A tylko, on Boga ... nienawidzi, za to że sam sobie zgotował swój taki los: wiecznego potępienia; czemu Bóg w żaden sposób nie jest ... ‘winien’.

2. Niewymazalny zapis Dekalogu w sumieniu

(2.8 kB)

Ci Dwoje w Raju

W odpowiedzi na wyżej sformułowane pytania można by dopowiedzieć słowo w nawiązaniu do sytuacji pierwszych ludzi w Raju. Ci pierwsi w Raju nie znali oczywiście żadnego pisanego, uroczyście ogłoszonego ‘Dekalogu, to znaczy: Dziesięciorga Bożych Przykazań’ ! Te zostały oficjalnie ogłoszone dopiero w ramach Przymierza, jakie Bóg zawarł z Hebrajczykami-Izraelem po zbawczym wyprowadzeniu ich z uciemiężenia w Egipcie. Działo się to około połowy 13 w. przed Chrystusem, czyli w niewymiernie długim czasie po epoce ‘Raju’.

Niemniej dokładnie taki sam ‘Dekalog’ zapisany jest jako niewymazalne wyposażenie każdej ludzkiej osoby w chwili jej poczęcia – niezależnie od tego, czy ktoś żył w epoce przed-Chrystusowej, czy po dokonanym Odkupieniu przez Syna Bożego. W oparciu o ten właśnie niewymazalny zapis, a nie o co innego, będzie każdy człowiek sądzony (Rz 2,15). Stanie się to w chwili składania sprawozdania ze „swych czynów ... dokonanych w ciele” (2 Kor 5,20) – przed tym Synem Bożym i Synem Człowieczym zarazem, którego ktoś być może nie był łaskaw uznać za swego Stworzyciela i Odkupiciela. Każdy będzie wtedy rozliczany ze swych uczynków, by jako ‘zapłatę’ za nie otrzymać to, czego swoimi czynami pragnął i co zostało definitywnie przypieczętowane w następstwie ostatniego aktu jego wolnej woli w chwili przekraczania progu wieczności.

Innymi słowy – jeszcze raz: Adam i Ewa oczywiście nie znali ‘Dekalogu’, bo jego zapis w postaci znanych nam „Dziesięcioro Bożych Przykazań” wtedy jeszcze nie istniał. Niemniej ci dwoje zignorowali Boże polecenie, a nie mogli nie uświadamiać sobie tego w sposób bardzo wyrazisty. Boże Przykazanie-Polecenie dotyczyło władzy wyznaczania tego, co winno być DOBREM, względnie ZŁEM. Polecenie-Przykazanie Boga, by nie spożywać owoców z drzewa: poznania dobra-zła (Rdz 2,17. – ‘Poznać dobro-zło jest równoznaczne ze sprawowaniem niezależnej od nikogo władzy nad tym zakresem) było skierowane nie przeciw nim, lecz było ze strony Boga szansą, która miała wyzwolić ich promocję. Poprzez zdanie skądinąd nieuniknionej próby na jakość ich związania z Bogiem byli ci Dwoje wezwani do stania się „Podmiotem Przymierza oraz Partnerami ABSOLUTU”.

Oto słowo św.Jana Pawła II, które wyjaśnia ciężar gatunkowy tego wydarzenia:

„Słowa pierwszego przykazania Boga Jahwéh [Rdz 2, 16n], które bezpośrednio i wprost mówią o poddaństwie i zależności człowieka-stworzenia od Stwórcy, pośrednio ukazują taką właśnie miarę człowieczeństwa:
podmiot przymierza i ‘partner Absolutu’.
Człowiek jest sam – to znaczy: poprzez swoje człowieczeństwo, przez to, kim jest, jest zarazem ukonstytuowany w jedynej, wyłącznej i niepowtarzalnej relacji do samego Boga ...” (MiN 28).

Czy ci dwoje – pierwsi na świecie, dobrze wyszli na zignorowaniu Bożego Oczekiwania? Postawili oni ‘... na swoim ...’ : na przekór Bożego oczekiwania. A było ono zaofiarowaną im promocją niejako ‘z najwyższego piętra’ Bożych możliwości: Bóg ofiarował im „uczestnictwo w swej Boskiej Naturze” (2 P 1,4).

Niestety ci Dwoje posłuchali głosu Tego, który „jest kłamcą i Ojcem kłamstwa: Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma” (J 8,44). Podobnie jak w przypadku każdorazowych – w tym wypadku: partnerów przechodzących na nieupoważnione uaktywnianie swojej intymności, rozegrała się w sumieniu tych dwojga, czyli przed podjęciem decyzji ich wolnej woli – wewnętrzna walka.

Jej istotą stało się pytanie: KOMU będziemy zawierzali:
– Bogu – jak to się działo dotąd?
– Czy też wycofamy się z zawierzania Bożej Miłości, a przeniesiemy je w zawierzenie (na: życie-umieranie-i-to-co-zacznie-się-od-śmierci-wzwyż) na „Ojca kłamstwa” (J 8,44), „zwodzącego całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12,9)?

Pierwszy Namiestnik Chrystusa – św. Piotr Apostoł, wypowiada się o „Ojcu kłamstwa” w imieniu Bożym następująco – znamy te słowa już na pamięć:

„Trzeźwi bądźcie, czuwajcie! Przeciwnik wasz Szatan
– jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć.
Jemu przeciwstawiajcie się mocni w wierze” (1 P 5,8).

Ci Dwoje pierwsi zyskali na odrzuceniu szansy, którą zaproponowała im „miłująca Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33) tyle: uświadomili sobie natychmiast – w całej jaskrawości zaistniałej w tejże chwili sytuacji grzechu, że nie tylko nie stali się „jak Bóg”, ale że „są ... nadzy” (Rdz 3,5.7). Oto natychmiastowa, hojna ‘wypłata’, wręczona im przez „Węża Starodawnego, który się zwie diabeł i szatan, zwodzącego całą zamieszkałą ziemię ...” (Ap 12,9).

Trzeba więc stwierdzić z pełnym pokryciem w prawdzie, że ci Dwoje ‘zyskali’ dokładnie to, czego w grzechu zapragnęli: całkowitego odcięcia się od Boga. Pragnienie ich spełniło się w 100%: nie życzyli sobie żyć dalej w przyjaźni z Bogiem. W tejże chwili spadła z nich, jak jakaś kurtyna, dotąd ich osłaniająca Łaska uświęcająca. Była ona dla nich podarowaną im „szatą godowa” (zob. Mt 22,11n; Ap 19,7n). Obecnie, w chwili popełnionego grzechu, musieli nagle stwierdzić – ku własnemu przerażeniu, że są ... nadzy (zob. do tego: Szata Bożej Chwały – rozważanie Petersona).

W grę nie wchodziła tu nagość fizyczna! Ta Boga Stworzyciela przecież nie może wzruszać! Stało się natomiast to, co jest istotą każdego popełnionego grzechu: szatan kusi, natomiast grzechu dopuszcza się nie Szatan, lecz obałamucony przez niego człowiek: ci Dwoje.

(27 kB)
Kot wygrzewa się spokojnie na spokojnym koniu ...

Zniszczyli oni samych siebie jako dotychczasową Świątynię Ducha Świętego. Decyzja ich wolnej woli – podjęta na przekór Bożemu poleceniu i zaufaniu, jakie Bóg sam w nich pokładał, stała się niejako nagle pociętym ‘balonem’, który od wewnątrz wypełniony był Osobą Ducha Świętego, „Pana i Ożywiciela”. Wskutek tego całość dotychczasowej Świątyni Bożej stała się w tymże momencie rumowiskiem zgliszczy (por. 1 Kor 3,17.16; 6,19), w którym gnieździ się wszechwładnie ... Ten ZŁY: „Wąż Starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię ...” (Ap 12,9).

Stało się mianowicie coś przerażającego: Bóg w swojej Bożej pokorze oraz w swym posłusznym podporządkowaniu się decyzji wolnej woli swojego stworzenia: ludzkiej Osoby, został w tej chwili zmuszony do natychmiastowego opuszczenia, w zasadzie na zawsze, swojej ukochanej Świątyni ludzkiego serca. Stało się to na wyraźne życzenie-rozkaz, wystosowany do Boga przez tych Dwoje partnerów. Ci Dwoje ... dokonali tylko tego jednego: wycofali swe dotychczasowe zawierzenie Bogu – a przenieśli je ... na Tego, który jest „zabójcą od początku”, oraz: „Ojcem kłamstwa” (J 8,44).

Można się wczuć w niewyrażalny ból Serca Trójjedynego, odbijający się przeraźliwym echem aż po krańce wszechświata. Bo: stworzenie wyrzuciło z swego serca ... Stworzyciela – i Odkupiciela!
– Jedynie słabiutkim tego obrazem jest nieutulona rozpacz Dawida, gdy dotarła do niego wiadomość, że zginął w haniebnych warunkach jego syn-buntownik, Absalom, którego on – jako jego ojciec, tak bardzo miłował:

„Król zadrżał ! Udał się do górnego pomieszczenia bramy i płakał.
Chodząc tak mówił:
Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój, synu mój!
Obym był umarł zamiast ciebie, Absalomie, mój synu, mój synu’
...” (2 Sm 19,1).

Ci dwoje – mamy na myśli partnerstwo seksualne – po popełnionym grzechu z zasady nadal ... żyją. Żyli dalej również ci Dwoje Pierwsi: Adam i Ewa – po dopuszczeniu się grzechu pierworodnego. Czyżby Bóg miał jedynie ‘postraszyć’ tych Dwoje-w-Raju w słowach, które ostatecznie się ... nie spełniły:

„Jednakże z drzewa poznania tego, co dobre, i tego, co złe,
nie wolno ci spożywać.
Wiedz dobrze, że z chwilą, gdy z niego spożyjesz,
niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17).

Gdy spod seksu tryska krew

Czy da się nie nawiązać do niemal nagminnie uprawianego ‘seksu’ niejednych par narzeczeńskich, a tym bardziej nie narzeczeńskich, u których mniej lub bardziej ostentacyjne odrzucenie, a przynajmniej świadome ignorowanie Bożego Przykazania VI i IX – znaczone jest ponadto ... winą krwi Poczętych, a zwykle w ciągu najdalej pierwszego tygodnia od poczęcia ... zgładzonych? Pary takie uprawiają intensywne pieszczoty, zakończone niemal z reguły aktem kopulacji. Bo ... z tak uprawianą ‘miłością’ wiąże się oczekiwane doznanie przyjemności zmysłowej.

Dokładnie tak, jak to się działo w Raju. Zdajemy sobie sprawę, że Bóg pierwszy zachowuje ścisłą ‘Tajemnicę spowiedzi’. Stąd też do dziś nie ujawnił On i tego też nigdy nie ujawni, w jaki sposób konkretnie przebiegał grzech pierwszych Rodziców. Słowo-Boże-Pisane przekazuje jedynie coś w rodzaju schematu każdego grzechu – językiem obrazowym, zrozumiałym nawet dla osób nie wykształconych:

„Niewiasta zobaczyła, że drzewo to jest
smaczne do skosztowania (= przyjemność zmysłowa).
A także, że jest ono przedmiotem ponęty dla oczu (= pożądliwość ducha).
Ponadto zaś drzewo to jest godne pożądania ze względu na to,
iż można przez nie nabyć rozeznanie
(= uniezależnienie od Boga: zagarnięcie władzy decydowania o dobru-złu).
Zerwała więc z jego owocu – i zjadła.
Podała jednak również swemu mężowi, który był wraz z nią,
tak iż on także zjadł” (Rdz 3,6).

Można by tu dołączyć słowo św. Pawła Apostoła, który w pewnej chwili nawiązuje do tego wydarzenia z Raju. Wiąże je jednak ściśle z naszą przynależnością do Chrystusa. Paweł ostrzega przed chytrymi sztuczkami szatana, który całą swoją inteligencję używa dla niepostrzeżonego uwiedzenia swej ‘ofiary’ na drogę zła – na przekór Boga:

„Poślubiłem was przecież jednemu Mężowi
(= Chrystusowi: oblubieńcze przymierze Trójjedynego,
zawarte z Rodziną Człowieczą i każdym z Odkupionych w Chrystusie)
,
by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę.
Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze
od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób,
jak w swojej chytrości Wąż uwiódł Ewę ...” (2 Kor 11,3).
(Uwaga filolog.: ‘odwiedzione’ = gr. exepátesan = chytrze odwieść od prawej drogi;
‘w swej chytrości’ = gr. panourgía = zdolność, przebiegłość, nakłaniająca do najgorszego zła)
.

Przeżycie doznanej ‘przyjemności zmysłowej’ nazywają omawiane w tej chwili pary – na użytek własny, jako świadczone sobie wyrazy obopólnej gorącej ‘miłości’. Co prawda w głębi nie całkiem (jeszcze) zepsutego ‘serca-sumienia’ zdają sobie dobrze sprawę, że podejmowane intymne pieszczoty, łącznie z ich dopełnieniem poprzez stosunek seksualny, są wszystkim innym, a nie ‘miłością’ godną tego miana. Oby otrzeźwienie nie nadeszło dopiero po zorientowaniu się, że na nic się nie przydały użyte środki przeciw-rodzicielskie. Może wtedy dojść nietrudno do sytuacji, gdy on – ten tak ‘namiętnie kochający’, naraz totalnie się ulatnia, a ją zostawi samej sobie – z jej niezamierzonym, publicznie napiętnowanym macierzyństwem!

Gdyby ci Dwoje zdobyli się na szczery dystans od siebie samych, musieliby przyznać rację wnioskom, jakie płyną z rozważań kard. Karola Wojtyły przedstawionych w jego studium „Miłość i Odpowiedzialność”. Kardynał wskazuje w tych – głębi bytu sięgających rozważaniach – na mechanizm wzajemnego łudzenia się i zafałszowania prawdziwej miłości. Fałsz ten polega na zamianie żywej ludzkiej osoby – na jedynie rzecz-do-egoistycznego-użycia. Występek ontologiczny polega tu na redukcji OSOBY ludzkiej – do rzędu już tylko żywej-RZECZY: do samych tylko ‘fragmentów jej ciała płciowego’. A że z takim użyciem ciała-płci wiąże się silne fizjologiczno-duchowe doznanie, ci Dwoje określają je złudnie jako wyrazy gorącej miłości (zob. wyż.: Miłość zakłamana: ciało i płeć w zamian za osobę).


bukiet6c (9 kB)


Utworzono: cz.VII, rozdz. 4b.
Tarnów, 12.III.2020.
Re-Lektura:
Tarnów, 6.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



3. Kuszenie par narzeczeńskich
„Geniusz podejrzeń” a kuszenie par narzeczeńskich
Niewolnik grzechu: J 8,34
Nie łudźcie się!: 1 Kor 6,9n
Jedno z nierządnicą, jedno z Chrystusem
Dobrowolny wybór niewoli grzechu
Szatan: osobowy sprawca niewoli grzechu
Wąż uwiódł Ewę: 2 Kor 11,3
Zakusy Diabła: Ef 6,11
Działanie szatana: 2 Tes 2

4. Taktyka stosowana przez ZŁEGO
Perfidia ZŁEGO
a) Szatan – „Ojciec kłamstwa”
Mądrzy stali się głupimi: Rz 1,22
b) Szatan – „morderca od początku”
c) Doprowadzenie do załamania psychicznego
d) Kuszenie do samobójstwa w rozpaczy

5. Czystość narzeczeńska w praktyce
Radykalizm Ewangelii ...
Chwile sam-na-sam a Przykazanie
Zobowiązania Chrztu świętego, Bierzmowania ...
Zawierzyć Bogu? Czy temu ZŁEMU?
Przeniesienie zawierzenia na szatana: DeV 37
Zawierzenie: Modlitwa ZAWIERZENIA
Zawierzenie ... Szatanowi
Kto kocha ojca-matkę więcej: Mt 10,37
Zawierzyli Bogu !
Gdy odejdę ...
Boży porządek moralny: FC 34
Ci inni ... wycofali się z zawierzenia Bogu
Decyzja na środki przeciw-rodzicielskie

C. PYTANIA DO ODRZUCAJĄCYCH PRZYKAZANIE VI-IX

1. Nieuniknione pytania
Wszyscy przed Trybunałem...: 2 Kor 5,10
Jeszcze raz te same pytania
Stop przed drzewem poznania: VSp 35
Nie ma nic tak osobistego: RP 16

2. Niewymazalny zapis Dekalogu w sumieniu
Ci Dwoje w Raju
Rozpacz Dawida po Absalomie: 2 Sm 19,1
Gdy spod seksu tryska krew
Jeszcze raz: grzech w Raju: Rdz 3,6
Paweł: chytrość Węża w Raju: 2 Kor 11,3


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Czy to zdjęcie wyjdzie?
Ryc.2. A ja będę księżoszkiem !
Ryc.3. Czy potrafisz coś z tych oczu wyczytać?
Ryc.4. Jak łatwo zgubić buta na szpilkach! Zguby pilnuje ...piesek!
Ryc.5. Ptak karmi swoje Małe: z akrobatycznego lotu
Ryc.6. Kot wygrzewa się spokojnie na spokojnym koniu ...