(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(26 kB)

I.   GODNOŚĆ WŁASNA A MIARA WIERNOŚCI RAZ DANEMU SŁOWU

(6.9 kB)

Nasuwające się dalsze zagadnienia

Nasuwa się szereg dalszych aspektów żywotnie związanych z wiekiem młodzieńczości. Oto główne dalsze tematy, które wypada w niniejszych rozważaniach poruszyć:

1. Godność kobiety a młodzież alkoholu-narkotyków-seksu
2. Dziewczyna w obliczu swej kobiecości
3. Godność osobista w próbie na wierność „słowu”: alkohol-palenie.

Zagadnieniom tym wypada poświęcić nieco uwagi.

(3.5 kB)

1. Godność kobiety a młodzież alkoholu-narkotyków-seksu

(2.8 kB)

Wprowadzenie do klimatu ...

Zbliżamy się coraz bardziej do właściwej problematyki bieżącego odcinka niniejszego rozdziału (cz.VII, rozdz. 3, § H): „Czystość wystawiona na próbę w działaniach u dziewcząt”. Sama w sobie ta treść stawia piszącego tu autora: kapłana, zakonnika – w sytuacji niezręcznej – i nietrudno to zrozumieć. Czyżby jednak z samego tego powodu należało nie podejmować w ogóle szeregu ryzykownych aspektów związanych z kobiecością zachowań w rozważanej obecnie tematyce wzajemnych odniesień pomiędzy chłopcami i dziewczętami w obliczu małżeństwa: sakramentu małżeństwa?

Drodzy Czytelnicy (jeśli tacy się znajdą) zechcą wybaczyć, jeśli niejedna z przedstawianych sytuacji, względnie niejeden z przytoczonych przykładów będzie mógł wydawać się drastyczny oraz ryzykowny. Intencja u podłoża niniejszych linijek stara się być wciąż na wskroś przejrzysta, nasycona modlitwą i życzeniem jak najpełniejszego dobra – w aspekcie przede wszystkim przeznaczeń ostatecznych człowieka – mężczyzny i kobiety. W najgłębszym przekonaniu, że jedynie ten pokój serca, jaki przynosi Chrystus, i którego „świat dać nie może” (J 14,27), jest jednocześnie zdolny napełnić serce prawdziwym szczęściem i spełnieniem:

„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam.
Nie tak jak daje świat, Ja wam daję ...” (J 14,27).

„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była,
i aby radość wasza – była pełna” (J 15,11).

Jak bardzo trafnie wyraził to św. Jan Paweł II w swoim „Liście do Młodych całego świata” (1985 r.):

„... Chrystus bowiem nie tylko jest ‘nauczycielem dobrym’,
który wskazuje drogi życia na ziemi ...
– On jest świadkiem tych ostatecznych przeznaczeń,
jakie człowiek ma w Bogu samym.
Jest On świadkiem nieśmiertelności człowieka.
Ewangelia, którą głosił swoim słowem, zostaje ostatecznie przypieczętowana krzyżem i zmartwychwstaniem w tajemnicy paschalnej. ‘Raz powstawszy – Chrystus więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy’.
– W swoim zmartwychwstaniu Chrystus stał się też trwałym ‘znakiem sprzeciwu’ wobec wszystkich programów, które nie są zdolne wyprowadzić człowieka poza granicę śmierci.
Co więcej: które tą granicą zamykają wszelkie pytania człowieka o wartość i sens jego życia.
Wobec tych wszystkich programów, światopoglądów i ideologii,
Chrystus stale powtarza:
Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem’ ...” (LM-1985,5).

(2.2 kB)

Jan Paweł II o godności i powołaniu kobiety

Stajemy zatem coraz bardziej twarzą w twarz wobec niełatwego do rozszyfrowania świata dziewcząt i panien. Pojawia się wstępne pytanie:
– Jak same dziewczęta – począwszy od tych bardzo jeszcze młodych, a skończywszy na dziewczynach już niemal na wydaniu, odnoszą się do siebie samych jako właśnie dziewczęta-kobiety? Odpowiedź będzie rzecz jasna, bardzo zróżnicowana.

Jak pięknie, dogłębnie, a zarazem twórczo przedstawia zagadnienie godności kobiety na tle „jedności dwojga”, a zarazem charakterystycznego zróżnicowania mężczyzny i kobiety, wynikającego „ze swoistej odmienności i oryginalności osobowej mężczyzny i kobiety” (MuD 10) św. Jan Paweł II w swym porywającym Liście Apostolskim: „Mulieris Dignitatem – O Godności i Powołaniu Kobiety”, wydanym z okazji Roku Maryjnego 1987-1988. Z jakim charakterystycznym ciepłem serca podkreśla on postawę Chrystusa wobec kobiet!
– Według słów Papieża, „... Chrystus stał się wobec swoich współczesnych rzecznikiem prawdziwej godności kobiety oraz odpowiadającego tej godności powołania” (MuD 12). Chrystus, w pełni świadom następstw grzechu popełnionego w Raju, w którym pierwsza niewiasta odegrała tak zasadniczą rolę, świadom wielowiekowej dyskryminacji kobiet, całym swoim postępowaniem i stylem bycia swych słów i czynów „wyraża zawsze należny dla kobiety szacunek i cześć” (por. MuD 13).

(11 kB)
Klęska strasznych powodzi - maj 2010 r. Tutaj, Świniary - przerwany wał: Wisła rozlewa się szerokim nurtem na otaczające kilometry.

Postawa Chrystusa wobec kobiet „staje się ... jeszcze bardziej wyrazista w stosunku do tych kobiet, na które opinia społeczna wskazywała z pogardą jako na grzesznice, jawnogrzesznice i cudzołożnice” (MuD 13). Wypada przytoczyć słowa papieskie:

„Odniesienie Jezusa do owych kobiet, które spotyka na drodze swego mesjańskiego posługiwania, jest odzwierciedleniem odwiecznego zamysłu Boga, który stwarzając każdą z nich, wybiera ją i miłuje w Chrystusie [por. Ef 1,1-5].
Każda z nich jest przeto tym ‘jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego’. Każda dziedziczy od ‘początku’ godność osoby właśnie jako kobieta.
Jezus z Nazaretu tę godność potwierdza, przypomina, odnawia, czyni treścią Ewangelii i Odkupienia, dla którego został posłany na świat. Każde więc z Chrystusowych słów czy odniesień do kobiety trzeba wprowadzić w wymiar Tajemnicy Paschalnej [= Tajemnicy Odkupienia]. Na tym gruncie wszystko się tłumaczy do końca” (MuD 13).

Nieco dalej pisze Jan Paweł II – w nawiązaniu do znamiennie przedstawionego opisu Janowego o kobiecie przywleczonej do Jezusa, gdy została przyłapana na cudzołóstwie. Warto by przeczytać całość rozważania papieskiego do Janowego opisu. Przedrukujemy dłuższy fragment papieskiego rozważania. Być może, Drogi Czytelnik nie będzie ‘żałował’ czasu, jaki wymaga dłuższa lektura cytatu:

„Znamienne jest zachowanie się Jezusa w wydarzeniu zapisanym w Ewangelii św. Jana [J 8,3-11]. Może w niewielu wypadkach tak bardzo jak tu okazuje się Jego moc – moc prawdy – wobec ludzkich sumień. Jezus jest przy tym spokojny, skupiony, zamyślony.
Czy i tutaj ... świadomość Jego nie obcuje z tajemnicą ‘początku’, kiedy to człowiek został stworzony mężczyzną i kobietą, a kobieta została zawierzona mężczyźnie w swojej kobiecej odmienności, także ze swym potencjalnym macierzyństwem?
Również i mężczyzna został zawierzony przez Stwórcę kobiecie.
Zostali zawierzeni wzajemnie jedno drugiemu jako osoby stworzone na obraz i podobieństwo Boga samego.
Takie zawierzenie jest miarą miłości, miłości oblubieńczej:
aby stawać się ‘bezinteresownym darem’ jedno dla drugiego,
trzeba, aby oboje mieli poczucie odpowiedzialności za dar.
Ta miara jest przeznaczona dla obojga – mężczyzny i kobiety – od ‘początku’.

Po grzechu pierworodnym działają w mężczyźnie i kobiecie siły przeciwne z powodu troistej pożądliwości, ‘zarzewia grzechu’. Siły te działają w człowieku od wewnątrz. Dlatego Jezus powie w Kazaniu na Górze:
Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa’ [Mt 5,28].
Słowa te, skierowane wprost do mężczyzny, ukazują podstawową prawdę o jego odpowiedzialności wobec kobiety: za jej godność, za jej macierzyństwo, za jej powołanie.
Odnoszą się pośrednio również do kobiety. Chrystus czynił wszystko, ażeby – na tle ówczesnych zwyczajów i stosunków społecznych – kobiety odnalazły w Jego nauczaniu i w Jego postępowaniu właściwą sobie podmiotowość i godność.
– Na gruncie tej odwiecznej ‘jedności dwojga’ godność ta zależy wprost od samej kobiety jako odpowiedzialnego za siebie podmiotu i jest równocześnie ‘zadana’  mężczyźnie.

Konsekwentnie Chrystus odwołuje się do odpowiedzialności mężczyzny.
– ... Godność kobiety i jej powołanie – podobnie zresztą jak mężczyzny – znajdują swoje odwieczne źródło w Sercu Boga, a w doczesnych warunkach ludzkiego bytowania są ściśle związane z ‘jednością dwojga’.
Dlatego każdy mężczyzna musi patrzeć w swoje wnętrze, czy ta, która zadana mu jest jako siostra w tym samym człowieczeństwie, jako oblubienica, nie staje się w jego sercu przedmiotem cudzołóstwa; czy ta, która jest na różne sposoby współpodmiotem jego bytowania w świecie, nie staje się dla niego ‘przedmiotem’: przedmiotem użycia, przedmiotem wyzysku” (MuD 14).

I jakżeż nie przytoczyć jeszcze jednego, kolejnego dopowiedzenia do tych rozważań o odniesieniach Chrystusa do kobiet, które instynktownie zbliżają się do Niego, nawet gdy im uświadamia ich grzeszność. Kobiety te wyczuwają, że Jego słowa niosą im ... „wyzwolenie”, a nawet coś jeszcze więcej: „przywracają je im samym”. Oto więc kolejne słowa przytaczanego papieskiego „Listu Apostolskiego”:

„Sposób postępowania Chrystusa, Ewangelia Jego czynów i Jego słów jest konsekwentnym sprzeciwem wobec wszystkiego, co uwłacza godności kobiety. Dlatego też te kobiety, które znajdują się w pobliżu Chrystusa, odnajdują siebie w prawdzie, jakiej On ‘naucza’ i jaką ‘czyni’, nawet jeśli jest to prawda o ich własnej ‘grzeszności’.
Czują się przez tę prawdę ‘wyzwolone’, przywrócone sobie, czują się umiłowane tą ‘miłością odwieczną’, miłością, która znajduje swój bezpośredni wyraz w samym Chrystusie.
W zasięgu działania Chrystusa zmienia się ich pozycja społeczna. Słyszą, że Jezus rozmawia z nimi o takich sprawach, o jakich ówcześnie nie rozmawiało się z kobietą.
– Przykładem najbardziej poniekąd szczególnym jest Samarytanka przy studni w Sychem. Jezus, który wie, że jest grzesznicą i mówi jej o tym, rozmawia z nią o najgłębszych Bożych tajemnicach. Mówi jej o nieskończonym darze Bożej miłości, który jest ‘źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu’ [J 4,14]. Mówi jej o Bogu, który jest Duchem, i o prawdziwej czci, jaką Ojciec winien odbierać w Duchu i Prawdzie [por. J 4,24]. Objawia jej na koniec, że jest Mesjaszem przyobiecanym Izraelowi [por. J 4,26](MuD 15).

Na końcu przytoczonego fragmentu zapisuje św. Jan Paweł II zdumiewające spostrzeżenie:

„Istotnie, Ewangelie ... także podkreślają, że w momencie ostatecznej próby, rozstrzygającej o całym mesjańskim posłannictwie Jezusa z Nazaretu, u stóp Krzyża znalazły się przede wszystkim kobiety. Z Apostołów dochował wierności tylko Jan. Kobiet zaś było wiele. Nie tylko Matka Chrystusa i ‘siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena’ [J 19,25] – ale ‘wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu’ [Mt 27,55].
– Jak widać, w tej najcięższej próbie wiary i wierności – kobiety okazały się mocniejsze od Apostołów; w tych momentach niebezpieczeństwa te, które ‘wiele umiłowały’, potrafiły przezwyciężyć lęk.
Przedtem jeszcze były kobiety na drodze krzyżowej, ‘które zawodziły i płakały nad Nim’ (Łk 23,27). Wcześniej jeszcze była żona Piłata, która przestrzegała swojego męża: ‘Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu’ [Mt 27,19] ...” (MuD 15).


Przytoczone słowa św. Jana Pawła II przyczynią się być może do ocknięcia niejednej dziewczyny – młodszej i starszej. Staną się one dla niejednej motywem do decyzji na „tył zwrot” w stosunku do dotąd wybieranej drogi: w kierunku zła, a dokładniej: w kierunku tego, który jest „Zły’, chociaż jest dobrze zamaskowany. Ten bowiem kierunek niesie z sobą ponad wątpliwość postępujące zadeptywanie daru kobiecej godności i podarowanego jej przez Boży Stworzycielski charyzmatu kobiecości ku coraz doskonalszemu stawaniu się miłością-darem. Tym samym zaś droga, na którą niestrudzenie wabi „Zły”, pociągałaby za sobą jej nieuchronnie postępujące odcięcie od Odkupiciela.

(2.2 kB)

Doba alkoholu-papierosów-używek-seks-edukacji

Nietrudno zauważyć poważne zmiany w zachowaniach chłopców i dziewcząt i ich wzajemnych odniesieniach we współczesności – w porównaniu ze stylem wzajemnego obcowania w dawniejszych czasach, znanych czy to z osobistych wspomnień starszego pokolenia, czy też jedynie z opowiadań ludzi starszych, względnie z lektury.
– Nie ulega wątpliwości, że wiąże się to szczególniej z wciąż wprowadzanymi, często daleko idącymi zmianami w programach edukacji – nie tyle nawet treści przedmiotów nauczania, co przede wszystkim stylu kształtowania państwowo narzucanych postaw u uczniów.

Dawniej było rzeczą normalną, że nauczyciel – otaczany z zasady najwyższym szacunkiem jako zawsze jednocześnie wychowawca powierzonych sobie dzieci, był jednocześnie niepodważalną powagą dla dzieci szkolnych, ale i ich rodziców.
– Przeciwnie zaś w dzisiejszej dobie bywa nierzadko tak, że nauczycielowi niemal nie wolno wyrażać swoich poglądów etycznych, ani mówić o wyznawanej wierze, by nie narazić się wyższym przełożonym pionu edukacyjnego, a z kolei – samym uczniom. Raz po raz słychać w wiadomościach czy to z kraju, czy z zagranicy – o aktach przemocy w stosunku do nauczycieli i nauczycielek i postawach buntu przeciw nim, a nawet o aktach groźby pozbawienia życia w razie nie-spełnienia ich roszczeń, ewentualnie niekorzystnej dla nich, skądinąd w pełni uzasadnionej oceny.

Nie ulega wątpliwości, że notowane nierzadko, zwłaszcza w ośrodkach miejskich, niedobre zachowanie dzieci i młodzieży szkolnej, licealnej i gimnazjalnej, ich posuwanie się do wulgaryzmów i niesłychanej arogancji na lekcjach i poza nimi, wiąże się ze stosunkowo bardzo łatwym dostępem współczesnego pokolenia dzieci do alkoholu, papierosów, a swoją drogą do wciąż ‘podskórnie’ rozprowadzanych narkotyków. Zjawiska te stały się w wielu środowiskach istną plagą, wobec której nauczycielstwo – a swoją drogą rodzice, stają często bezradni. Tym bardziej że gremia ustawodawcze coraz innych państw same nie wiedzą, czy postawić zdecydowaną tamę np. alkoholizacji dzieci i młodzieży, a z kolei stosowaniu narkotyków – miększych czy twardszych, czy też przymrużyć na te destrukcyjne zjawiska oczy i zezwolić na ich posiadanie, sprzedaż pokątną czy oficjalną, oraz samo ich stosowanie?

Wszystko to odbija się fatalnie na wynikach nauki, a tym bardziej na zdrowiu fizycznym i psychicznym współczesnego pokolenia dzieci i młodzieży. Przyszłe pokolenia, które będą się wywodziły z takich ojców i matek, będą z góry skazane na wiele niewydolności: ci ojcowie i matki nie będą zdolni do przekazywania życia w pełni zdrowego w sensie fizycznym i psychicznym.

A co dopiero powiedzieć w tej sytuacji o religijnym wydźwięku pracy wychowawczej przyszłych rodziców? Ci dzisiejsi młodzi, przyszli rodzice, nie będą mieli do przekazania swemu potomstwu żadnych głębszych wartości: ani patriotycznych, ani tradycji narodowych, ani życia w zjednoczeniu z Bogiem. Jakżeż będzie mógł taki ojciec i taka matka przekazywać swemu dziecku czy dzieciom wartości, których sami nie posiadają i nie podejmowali żadnego trudu, żeby w takich wartościach wzrastać i nimi żyć?

Czy się w tej sytuacji dziwić, że w parze z alkoholem, papierosami, stosowaniem używek – zadomawia się coraz łatwiej lawinowo przez młodych uprawiany ‘seks’ ? Seks będą uprawiali nie tylko wiecznie tego chciwi chłopcy, ale wcale nierzadko dystansować ich w tym będą dziewczyny – poczynając od dziewcząt bardzo młodych. Można by się zastanowić, czy u źródeł tej sytuacja leżą też jeszcze jakieś inne swoiste przyczyny? – Wydaje się, że tak.

(2.2 kB)

Chybione programy seks-edukacji

W wielu krajach wprowadzono już, względnie wprowadza się, zwykle bez oglądania się na niezbywalne priorytetowe prawo rodziców do wychowywania swoich dzieci pod względem etycznym, religijnym i światopoglądowym – siłowo narzucane programy ‘edukacji seksualnej’. W niejednym kraju na rodziców, domagających się zwolnienia z tego rodzaju lekcji swej córki czy syna – sypią się dotkliwe kary administracyjne, nie wyłączając aresztu i więzienia z racji ‘niepodporządkowania się obywatela władzy szkolnej i programom zaaprobowanym przez ministerstwo edukacji’ danego kraju. Dzieje się to wszystko wbrew nienaruszalnym prawom rodziców do wychowania swoich dzieci. Nie państwo, a rodzice urodzili dziecko, i im, nie władzom państwowym, przysługuje prawo kształtowania ich sumienia – jako swoistego dalszego rodzenia dziecka, tym razem rodzenia i kształtowania jego duszy.

Można by już pominąć zasadniczy aspekt tego rodzaju rozporządzeń, że prawo niesprawiedliwe, które by łamało jedno z Bożych przykazań, nigdy nie obowiązuje w sumieniu. Nie przedstawia ono żadnej wartości prawniczej, a na poszczególnym człowieku zmuszanym do podporządkowania się jemu, ciąży obowiązek wyrażenia „sprzeciwu sumienia”.
(zob. np. EV 89 w zastosowaniu w tym wypadku do przepisów prawnych dotyczących aborcji oraz eutanazji).

Z praktyki wiadomo, że zajęcia szkolne prowadzone pod szyldem „edukacji seksualnej”, z zasady nie mają nic wspólnego z przygotowaniem dziecka do życia w małżeństwie i rodzinie. O małżeństwie, rodzinie, o miłości godnej tego miana, o odniesieniach po linii godności ludzkiej osoby, a nie człowieka jako ‘obiektu seksualnego’ dla jego seksualnego użycia, nie ma tam zwykle żadnej wzmianki. Brak jakiegokolwiek wychowywania do podejmowania odpowiedzialności – za siebie i za drugich, za przyszłe potomstwo.

Wykłady obracają się głównie wokół jednego, priorytetowo traktowanego zagadnienia: jak uprawiać tzw. ‘bezpieczny seks’, tzn. tak podejmować ‘kopulację seksualną’, żeby się uchronić przed ‘niepożądaną ciążą’. Sama w sobie ‘ciąża’ kwalifikowana jest wtedy z zasady jako ‘nieszczęście, wpadka, niewiedza co do sposobu posługiwania się skutecznym środkiem zapobiegającym’.
– Całkowicie wyeliminowane zostaje określanie matki, która wraz z małżonkiem, ewentualnie już istniejącymi dziećmi, przeżywa miesiące oczekiwania na przyjście na świat kolejnego dziecka, iż znajduje się ona wtedy w „stanie błogosławionym”.

Wykłady na temat ‘uprawiania miłości’ i ‘kochania się’ dotyczą przede wszystkim praktycznego wprowadzenia do korzystania z szerokiego wachlarza coraz innych środków technicznych zapobiegania – nie poczęciu, bo takich sposobów nie ma poza całkowitym powstrzymywaniem się od kontaktów płciowych w okresie poprzedzającym małżeństwo. Wszystkie techniki ‘zapobiegania’ opierają się na coraz bardziej wyrafinowanych sposobach zabicia poczętego życia człowieczego na etapie, gdy nikt jeszcze nie jest w stanie stwierdzić, że w tym przypadku doszło do poczęcia.

Innymi słowy wszystkie dostępne techniki ‘zapobiegania’ wywierają zawsze działanie poronne. A tylko ulotki informujące o danym środku, ujmują jego mechanizm działania w tak wyszukanych sformułowaniach biochemicznych, żeby przeciętny ‘klient’ nie mógł się zorientować, iż sięgnięcie po ten środek jest równoznaczna z podjętą decyzją zabicia Poczętego, jeśliby w tym przypadku doszło do nie zamierzonego poczęcia.

Tak określona kwalifikacja medyczna, ale tym bardziej etyczna, dotyczy technik przeznaczonych do stosowania zarówno przez dziewczęta-kobiety (tabletki, plastrów, injekcji, tabletki ‘po’; a z kolei: spirali; itd.), jak i przez mężczyzn (prezerwatywy).

Są nauczyciele i nauczycielki od tych przedmiotów, którzy w ramach ‘filmów edukacyjnych’ na temat użycia prezentowanych technik zapobiegania ciąży, względnie innych materiałów pokazowych, przeprowadzają następnie ćwiczenia ’praktyczne’. W grę wchodzi zwłaszcza sposób zakładania prezerwatywy. Pokazowo używa się w tym celu np. sztucznych penisów.
Przy okazji prezentuje się uczniom cały arsenał artykułów, jakie można nabyć w ‘sex-shopach’. Dzieci dowiadują się przy okazji, jak można sobie urozmaicić swe życie seksualne oraz doprowadzić siebie i partnera-partnerki do szczytu upragnionej rozkoszy seksualnej.

Zdarzają się szkoły, gdzie osoby odpowiedzialne za ‘seks-edukację’ domagają się, a następnie urządzają i odpowiednio wyposażają osobne pomieszczenia ‘szkolne’, w których chłopcy i dziewczęta będą mogli bezstresowo uprawiać ‘trening’ w odbywaniu kopulacji z wybranym partnerem czy partnerką.
– Środki zapobiegania ciąży we wszelkich rodzajach i odmianach wystawia się do publicznego użytku w łatwo dostępnych automatach.

(2.2 kB)

Dostęp do sensacji porno i erotyki

Miary zła moralnego dopełnia powszechnie i we wszystkich krajach bajecznie łatwy dostęp do filmów pornograficznych i pokazów ‘wideo’ z zakresu erotyki. Już najmłodsze dzieci mogą bez trudności dowoli zaspokajać rozbudzoną przez kolegów i koleżanki, a tym bardziej w ramach wykładów ‘przygotowania do życia rodzinnego’ oraz ‘zdrowej edukacji seksualnej’, swoją ciekawość odnośnie do wszystkich intrygujących detali uprawiania ‘bezpiecznego seksu’.

Porno i erotyka dostępne są do przesytu przede wszystkim poprzez komputer z internetem. W skali światowej stron internetowych prezentujących wciąż na bieżąco coraz inne sceny i filmy z nagraniami wszystkich detali życia seksualnego w jego najbardziej wyrafinowanych i zwyrodniałych formach – istnieją całe miliony.
(zob. m.in. wyż., po otwarciu PORTALU, ‘Spisu Treści’ naszej strony, w kolumnie ‘4’ zamieszczony pod nr ‘17’ List Pasterski Bpa Roberta Finn o pornografii: „Błogosławieni czystego serca’).
– Każde zaś dorastające, a nawet już małe dziecko, wymusza na swych rodzicach zakup komputera-laptopa, tłumacząc się koniecznością odrabiania lekcji szkolnych.
Swoją zaś drogą trudno dziś znaleźć dziecko, zwłaszcza w mieście, które by nie wymusiło u rodziców zakupu komórki – oczywiście komórki, a tym bardziej coraz innego typu smartfona z połączeniem internetowym i możliwością przesyłania MMS’ów.

Wszystko to składa się na dopełnienie miary ryzyka, na jakie nieuchronnie wystawione jest współczesne młode pokolenie.
Stwarza to jednak równolegle sytuację tym większej odpowiedzialności matki i ojca za kształt wychowania w łonie samej rodziny. Jest to odpowiedzialność za swoje dzieci w pierwszym rzędzie przed obliczem Bożym, ale i w obliczu samych tych dzieci, którym przekazali życie. Swoją zaś drogą wyrasta odpowiedzialność małżonków i wychowawców w obliczu całego społeczeństwa i jego pionu moralnego. Nikt małżonków z tej odpowiedzialności nie zwolni.

(2.2 kB)

Zdwojona odpowiedzialność małżonków-wychowawców

(11 kB)
Powódź maj 2010: Sandomierz: długie kilometry zalane wodą. Czy i kiedy woda opadnie, żeby można było wrócić do siebie?

Jeśli dzieci, etycznie w dużej mierze niemal ‘bezbronne’, wystawione są na tak daleko idące zagrożenia etyczne, których nieuchronnym owocem będzie klęska samego ich człowieczeństwa, a w dalszej konsekwencji klęska sumienia i pionu moralnego przyszłych pokoleń, nietrudno zdać sobie sprawę ze stopnia odpowiedzialności moralnej, jaka się wiąże z przygotowaniem współczesnego pokolenia młodzieży do przyszłych zadań w małżeństwie: sakramencie małżeństwa.
– Samo w sobie zawarte małżeństwo, tzn. wzajemnie sobie udzielony sakrament małżeństwa, wiąże się wprost z podjętym zobowiązaniem do twórczego przekazywania potomstwo dzieła odkupienia. Małżonkowie podejmują się tego zadania w chwili związania się węzłem małżeńskim – w obliczu Boga, siebie wzajemnie oraz wobec społeczeństwa.

W ramach podjętych wobec Boga i społeczeństwa zobowiązań małżeńskich i rodzicielskich: udzielonego sobie wzajemnie sakramentu małżeństwa, będą pojawiające się prędzej czy później wspomniane zagrożenia moralne ich dzieci wymagały stałego, poważnie podejmowanego i kontynuowanego dialogu na te tematy, które te zagrożenia wyzwalają. Dialog ten będzie oczywiście musiał być dostosowany do fizycznego i duchowego rozwoju kolejno pojawiających się dzieci.
– Małżonkowie będą mogli wtedy korzystać z wdzięcznością m.in. z twórczych sugestii, dotyczących wprowadzenia do tajemnicy życia i miłości w małżeństwie i rodzinie, zawartych w cennych, licznych dokumentach Nauczania Magisterium Kościoła. Materiały te są w zasadzie łatwo dostępne m.in. z niniejszej strony internetowej.
(otwórz „Spis Treści”, dział B-4, tamże otwórz skrytki zawierające dokumenty papieskie, przede wszystkim z pontyfikatu Jana Pawła II, oraz Benedykta XVI: nr 4 a-b-c).

Nie ma innego sposobu neutralizowania zagrożeń moralnych, z jakimi dzieci będą się niemal na co dzień spotykały w życiu publicznym, w szkole oraz w gronie swych rówieśników, niekiedy już bardzo ... zepsutych i wymuszających na nie-zepsutych kolegach i koleżankach taki sam styl zachowań, w jakim oni są pogrążeni, jak poprzez stwarzanie rozmowy z dorastającymi dziećmi i godne naświetlanie zarówno napotykanych zagrożeń moralnych, jak i zdecydowaną postawę w kwestii korzystania z mediów: internetu, komórek, wideo itp.
– Tym bardziej jednak będzie to wymagało od małżonków, żeby ich życie na co dzień było dla dzieci jednym wielkim, bezsłownym świadectwem ich własnego, rzeczywistego zaangażowania w życie wiarą, łącznie z regularnym korzystaniem z sakramentu zwłaszcza Pojednania i Eucharystii.

(2.2 kB)

Drastyczne przykłady anty-owoców seks-edukacji

Czy w sytuacji zalewu zwyrodnieniami seksualnymi w porno, telewizji i innych mediach można się jeszcze dziwić, iż tu i ówdzie dochodzi do takich żenujących wydarzeń, jak np. poniżej zrelacjonowane dwa fakty.

1. W następstwie serii wykładów ‘pani wychowawczyni’, przede wszystkim chłopcy doszli do szczytu rozseksualizowania – oni zapewne w o wiele wyższym stopniu, aniżeli dziewczęta z tej samej klasy. Ich ‘pani’ przedstawiła im bardzo poglądowo i za pomocą licznych prezentacji medialnych wszystkie detale współżycia, łącznie z pokazem medialnym genitaliów męskich i żeńskich.
– Do kompletu należały lekcje o stosowania całej gamy coraz innych, wyrafinowanych technik w celu ustrzeżenia się od poczęcia, albo też natychmiastowego zastopowania zaistniałej ciąży.

Uczestnictwo w tych lekcjach tak chłopców rozochociło i doprowadziło do takiego seksualnego napięcia, że w końcu pochwycili tę ich ‘panią-nauczycielkę’, zawiązali jej na wszelki wypadek oczy, rozebrali, położyli na stole i przystąpili do eksperymentowania na niej ‘na żywo’ tego wszystkiego, czego ich nauczyła i co im wtłaczała w głowy i serce ... teoretycznie. Nie pomogły jej krzyki i protesty!
– Co w ich sumieniach zasiała, to zebrała z procentem – jako dojrzały owoc swej totalnej nieodpowiedzialności.
(Nieco dokumentacji zob. np.: 1) http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Przez-nich-Ania-sie-zabila-Dostali-nadzor-kuratora,wid,13189294,wiadomosc.html?ticaid=6f8c7; 2) http://pawelwronski.salon24.pl/tag/1,polityka,4 : Gdańsk, Gimnazjum nr 2, dnia 20.X.2006: zgwałcenie na oczach całej klasy, film komórką wykonany przez jednego z 5 chłopaków trwa 20 minut; itd.; śmierć Ani następnego dnia w swym pokoju w domu).

2. W innym przypadku chłopcy umówili się, że na dłuższej przerwie między lekcjami rozbiorą jedną z koleżanek tej samej klasy.

Istotnie, złapali taką bardzo spokojną, która niczego złego nigdy się nie spodziewała. Położyli ją na stole i przystąpili do oglądania i eksperymentowania na jej płci. Dotykali ją gdzie się tylko dało, a w końcu jeden po drugim zabawiał się na niej stosunkiem.
– Obecne w klasie pozostałe dziewczęta biernie się temu widowisku przyglądały. Żadna się nie ruszyła, by przyjść koleżance z pomocą, by ją przed agresją chłopaków obronić i przywołać kogoś z nauczycielstwa.
– W końcu przyszła do klasy nauczycielka, by przystąpić do kolejnej lekcji. Widzi płaczącą uczennicę. Na pytanie, „co takiego się stało”, dziewczęta odpowiadają typowo wymijająco, że „chłopaki jej trochę dokuczali i dlatego teraz płacze”. Nauczycielka nie zorientowała się ani się nie domyśliła się, jakiej nieprawości chłopcy tu w jej klasie przed chwilą się dopuścili.

– Szok, mocno spóźniony przeżyła cała szkoła, miasto – i cały kraj następnego dnia, gdy się okazało, że ta przez chłopców swej klasy tak dogłębnie upodlona, w swej godności zhańbiona 13-letnia dziewczynka, po powrocie z szkoły do domu ... popełniła samobójstwo. Doznane zhańbienie i sponiewieranie jej godności dziewczęcej przerosło jej siły wewnętrzne. Nie wiedząc jak sobie z tak dojmującym upokorzeniem swego młodego człowieczeństwa poradzić, nie widząc dalszego sensu życia, odebrała sobie życie: powiesiła się na skakance, która jej przez ostatnie lata służyła do dziecięcej zabawy.
– Grupa zaś chłopców-kolegów z klasy, którzy ciałem swej koleżanki trochę jedynie ‘na wesoło się pobawili’, wysłuchuje tylko parę słów ‘nagany’, którą można się nie przejmować, i nie poczuwa się do żadnej winy ‘krwi’ z racji pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej ...

Oto owoce pouczania o sposobach i drogach ignorowania Bożego przykazania w imię współczesnego wyzwolenia się „od Boga, od prawdy, od miłości” godnej tego miana. Są to owoce nie-Bożej indoktrynacji o sposobach popełniania zła oraz utylitarystycznego podejścia do tajemnicy ludzkiej płciowości.
– Niewiele tu pomogą alarmy, podnoszone w pismach lokalnych i krajowych – jako bezpośrednie echo kolejnej jedynie sensacji, która niebawem ucichnie, a sam w sobie problem pozostaje nadal nie rozwiązany.

Winnych ludzkich dramatów należałoby bowiem szukać w pierwszym rzędzie na najwyższych szczeblach władz państwowych i edukacyjnych. Tam bowiem ustalane są kierunki wychowywania młodego pokolenia i sposoby ich realizacji.
– W drugiej kolejności są to skutki totalnego braku poczucia odpowiedzialności oraz pionu etycznego służalczych już nie-nauczycieli, którzy stają się winni „grzechów cudzych” oraz wtłaczania dzieciom, młodzieży i społeczeństwu sposobów, jak odchodzić od Boga, a „przestronną drogą” podążać do ... „zguby” wiecznej (por. Mt 7,13).

Niezależnie od instrukcji odgórnych i przymusu państwowego, zawsze pozostaje ściśle indywidualna, niezbywalna i nieodstępna i nieprzekazywalna odpowiedzialność wszystkich poszczególnych osób, które w jakikolwiek sposób wchodzą w grę jako osoby kształtujące nieskażone jeszcze złem sumienie dzieci i młodzieży. Przypominamy sobie jeden raz więcej słowa św. Jana Pawła II:

„Dlatego w każdym człowieku nie ma
niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak:
zasługa cnoty
czy odpowiedzialność za winę”
(RP 16) (zob. wyż.: „Odpowiedzialność osobista” ).

Jednocześnie zaś trudno nie wziąć do serca w odniesieniu do wspomnianych ... już nie-nauczycieli słów niesłychanie poważnych Miłosiernego Chrystusa, który „przyjdzie sądzić żywych i umarłych ...”, a który wyraża się niezwykle poważnie:

„... Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych,
którzy wierzą we Mnie,
temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi
i utopić go w głębi morza” (Mt 18,6).

(3.5 kB)

2. Dziewczyna
w obliczu swej kobiecości

(2.8 kB)

Wzrastać na „człowieka sumienia ...”

Przytoczone drastyczne fakty wyzwalają głębsze pytanie: jak dziewczyny współczesne, wychowywane w bardzo niesprzyjającym klimacie anty-etyki, który ogarnia swym destruktywnym wpływem szerokie masy społeczeństwa i wlewa się szerokim nurtem od dawna już też do szkół na poziomie podstawowym i średnim
(niewątpliwie w daleko posuniętym naśladownictwie pokolenia ... ‘starszego’, które nie zamierza – jak się wydaje – podjąć rzeczywistej walki o trzeźwość narodu),
reagują – jako właśnie kobiety – na niekiedy niezwykle silnie się zaznaczające trendy tej kultury przecież nie ‘życia’, ale ‘śmierci’? Mamy w tej chwili na myśli w pierwszym rzędzie dziewczęta – szkolne i szkół średnich, w jakimś przeciwieństwie do chłopców w tym samym przedziale wieku.

O zachowaniach młodzieży męskiej, przede wszystkim na etapie dokonywania wyboru pod kątem małżeństwa: sakramentu małżeństwa, mowa była we wcześniejszym fragmencie niniejszego rozdziału
(zob. wyż.: „Czystość wystawiona na próbę w działaniach u chłopców”).
Z tego względu nie będziemy już wracali do tego aspektu zagadnienia. Jednocześnie zaś zdajemy sobie sprawę, że to, co tam było przedmiotem rozważań, dotyczy w jednakowej mierze również dziewcząt, podobnie jak rozważania bieżącego paragrafu dotyczą w pełni świata młodzieży męskiej.

Każdy wychowawca i każdy też kapłan, zwłaszcza kapłan-spowiednik, może z radością potwierdzić, jak jego samego wewnętrznie podnoszą zachwycające przypadki spotykanych tak chłopców, jak dziewcząt, którzy wiedzą, czego chcą i do czego na etapie przeżywanego dziecięctwa względnie już młodzieńczości czy życia studenckiego się przygotowują.
– Z ich oczu bije poczucie radości, ale i spełnienia. Chociażby zaś przeżywali niemało trudności czy to w życiu domu rodzinnego, czy w szkole, trudności związanych z nie najlepszymi zdolnościami w nauce, z ich postaci promieniuje przejrzystość sumienia i jasne spojrzenie w obliczu czekających ich wyzwań i przyszłych zobowiązań.

Tacy młodzi – chłopcy i dziewczęta, na ogół chętnie angażują się w młodzieżowe zespoły i zrzeszenia, są aktywni w życiu religijnym, a także parafialnym, gdzie przyczyniają się do upiększenia czy to śpiewu liturgicznego, czy chóru, orkiestry itd.
– Tu i ówdzie można się szczerze uradować widokiem chłopców już mocno dorosłych, prawdziwych ‘old-boy'ów’, którzy poczytują sobie za zaszczyt, że mogą na Mszy św. nadal występować przy Ołtarzu jako lektorzy, czy z kolei dziewczęta jako wykonujące np. śpiewy międzylekcyjne, mimo iż są studentami-studentkami na ostatnich etapach przed magisterium.

Ci młodzi umieją mądrze dzielić czas na zajęcia i systematyczną pomoc świadczoną w domu rodzinnym, jednocześnie nie zaniedbując pilnego przykładania się do nauki. Z kolei zaś umieją wygospodarować pozostały czas i siły na zajęcia dodatkowe – chociażby we wspomnianych zrzeszeniach młodzieżowych.
– Ci chłopcy i te dziewczęta rokują pozytywnie w perspektywie dalszej przyszłości: w swym życiu osobistym, w zdobywaniu pogłębionej wiedzy na wyższym szczeblu nauczania, a z kolei w życiu społecznym. Wygląda na to, że o tych chłopcach, o tych dziewczętach – będzie się można kiedyś wyrażać z dumą i ku ich chlubie, iż będą to ‘ludzie sumienia’. Będą oni kiedyś – jak zresztą już i dzisiaj – realizowali program, o którym mówił na wałach Jasnej Góry św. Jan Paweł II:

„... To znaczy: że staram się być ‘człowiekiem sumienia’. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie ...
–... [Ta bardzo podstawowa sprawa] jest ... tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni.
– Moi Drodzy Przyjaciele! Do Was należy położyć zdecydowaną zaporę demoralizacji – zaporę tym wadom społecznym, których ja tu nie będę nazywał po imieniu, ale o których Wy sami doskonale wiecie.
Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali ...”
(Jan Paweł II, Druga Pielgrzymka do Ojczyzny: 16-23.VI.1983, „Apel Milenijny”, Jasna Góra, 18.VI.1983, 5).

(2.2 kB)

Presja grupy rówieśniczej w kierunku zła

Jest też pozostała część młodzieży: poczynając od jeszcze dzieci, po chłopców i dziewczęta stopnia szkół średnich, a skończywszy na młodzieży dojrzałej – studenckiej. Chcielibyśmy ograniczać się coraz bardziej do świata przede wszystkim dziewcząt i panien – w ich ustosunkowaniu do podarowanej im kobiecości.

Jak w przypadku chłopców, tak bywa i u dziewcząt: zwykle inaczej zachowuje się dziewczyna, gdy jest sama, a diametralnie inaczej w grupie rówieśniczej; nierzadko po trochu obojętnej, czy w kierunku dobra – czy zła! Psychologicznie nietrudno to sobie wytłumaczyć.
– W grupie każdy chciałby ‘coś znaczyć’ : zaznaczyć swoją oryginalność, twórczość – i czymś się wyróżniać. Sama w sobie taka dążność, godna pochwały, może stać się znamieniem groźnym, gdy cecha taka zadomowi się na gruncie dziewczyny o cechach przywódczych.

Dodatkowo negatywnie może się to wyrazić w sytuacji, gdy dziewczyna nie wyniosła z domu dobrego przykładu, a życie na co dzień utrwala w jej świadomości obraz nie ustających krzyków i przekleństw, gdy dziewczyna jest świadkiem systematycznego upokarzania swej matki przez jedynie rzadko trzeźwego ojca, gdy dom rodzinny zamienia się raz po raz w burdel i schadzki kumpli-pijaków, gdy w domu z tego powodu niezwykle trudno się skupić dla odrabiania lekcji, bo mieszkanie pełne jest dymu tytoniowego, a wszędzie poniewierają się resztki niedopalonych papierosów.
– Gorzej, gdy i matka bynajmniej nie gardzi alkoholem i nierzadko jest po prostu pijana, mówi od rzeczy i trudno jej wskutek tego zmobilizować się do podstawowych zajęć domowych jako żony i matki. W takiej sytuacji trzeba by cudu, żeby u córki (a oczywiście i u synów) nie utrwalały się wzorce zachowań, z którymi jej przychodzi mierzyć się w życiu domowym na co dzień.

W takim też domu dziecko nie doczeka się wzmianki o życiu religijnym, nie będzie mowy o modlitwie, o systematycznym korzystaniu z sakramentu pokuty i Eucharystii. Czy tacy rodzice mają wtedy cokolwiek dobrego do przekazania dzieciom?
– Oczywiście: dzisiejsze dzieci ... znajdą się być może bardzo niedługo w podobnej sytuacji: oni to będą kształtować z kolei ‘swoje’ dzieci. Ale: co się ‘przeleje’ z garnka, który sam w sobie jest ... pusty?

Czy się wtedy dziwić, że gdy dziewczyna znajdzie się wśród swych koleżanek i kolegów, którzy być może już od dawna popijają alkohol – słabszy i mocniejszy, i u których palenie jest rzeczą samą przez się zrozumiałą – wszystko jako przejaw ich rzekomej ‘dorosłości’, zaczyna i ona pić ... i palić, a swoją drogą ... próbować takich czy innych ‘dopalaczy’ czy używek narkotycznych?
– Problemem wtedy staje się głównie ten jeden ‘uboczny’, a przecież nieunikniony aspekt: skąd wziąć pieniążki na marihuanę, na dopalacze, na piwo i wódkę? Koleżanki, koledzy – ‘zafundują’ może raz, może dwa razy. Ale: trzeba będzie się zrewanżować w ramach solidarności w ... ‘złu’. Jakie znaleźć inne wyjście? ‘Karuzela’ zła zaczyna się rozkręcać ...!

Łatwo zdać sobie sprawę, jak silne, niekiedy śmiertelnie bezwzględne bywają naciski stylu życia rówieśników i rówieśniczek. Szczególnie gdy w grupie znajdzie się chłopiec, niekiedy dziewczyna – o cechach przywódczych: prowodyr-prowodyrka. Zaczyna się terroryzowanie całej grupy. Wtedy wszyscy zaczynają działać w takt jego dyrygentury. A ta ... w krańcowych przypadkach może się skończyć ... nawet i ofiarą życia.
– W takiej sytuacji niemal jedynym sposobem, by nie ulec presji owego przywódcy (chłopca, czy dziewczyny) – a konsekwentnie: kierowanej przez niego grupy, jest odciąć się od niej zdecydowanie i nie brać żadnego udziału w działaniach, które są jej ‘specyfiką’.

Zdystansowanie się od koleżanek i kolegów klasy może się jednak okazać w praktyce rzeczą niemal śmiertelnie ryzykowną, a w każdym razie realnie groźną, wymagającą zdecydowanej odwagi, niekiedy wprost heroizmu. Koledzy i koleżanki potrafią taką koleżankę (ewentualnie na tej samej zasadzie chłopca) praktycznie ‘zadziobać-na-śmierć’. Nie dopuszczą do wyłamania się z ‘solidarności-w-złu’: stylu działania narzuconego przez osobę ‘przywódcy’ grupy: chłopaka czy dziewczyny. Chociażby te działania cechowały się z daleka rozpoznawalnymi znamionami zdecydowanego zła moralnego.

Jak istotną rolę w kształtowaniu kontaktów z rówieśnikami, koleżankami i kolegami, odgrywać powinna stała obecność matki i ojca! Gdy jednak ich – jako rodziców i bezpośrednich wychowawców swych dzieci, sprawa ‘szkoły’, tego co się tam dzieje i co dzieci porabiają w chwilach ‘wolnych’ – zupełnie nie obchodzi, i gdy wobec tego dziecko nie znajduje w swych rodzicach żadnego oparcia do pozostawania ‘sobą’ nie tylko w domu, ale tym bardziej w szkole i w tym życiu ‘społecznym’, w jakim ich dziecko siłą rzeczy zaczyna się zanurzać, odpowiedzialność rodziców w obliczu Bożym urasta do nieprzeciętnych rozmiarów.

Oni to będą musieli tłumaczyć się przed Bogiem za to, że np. dziecka nie dopilnowali oraz nie służyli mu wsparciem w sytuacjach wzrastającej presji być może już gruntownie zepsutego środowiska rówieśniczego, w jakim ich dziecko się znalazło.
– W niejednym wypadku obowiązkiem matki i ojca jest wtedy nie tylko często podejmowany twórczy dialog na wszystkie aktualne tematy, jakie stają się treścią życia dziecka, ale ponadto ... pojawiać się po prostu i stawać fizycznie w obronie swego dziecka tam, na miejscu: w szkole. Jest to w takich przypadkach obowiązkiem ‘ABC’ matki i ojca: by z dzieckiem przychodzić do szkoły, a potem je odbierać po ostatniej lekcji, jak to było w przypadku dziecka w przedszkolu, czy w początkowej fazie jego chodzenia do szkoły.

To dopiero znaczy: uaktywniać na co dzień sakramentalność przyjętego sakramentu małżeństwa. Trudno o inne rozumienie konsekwencji w decydowaniu się na małżeństwo i rodzicielstwo. Tutaj dopiero okazuje się, co to znaczy: podjęcie się zadania ‘rodzenia’ – obecnie w formie kształtowania duszy i charakteru swego potomstwa dopóki starczy życia oraz dopóki matka i ojciec nie staną wraz ze swym potomstwem jako „wiele-osób-jednym-ciałem-rodziny” u bram „Domu Ojca”.

(2.2 kB)

Jeszcze raz: wraz z małżeństwem-sakramentem przyjęte zobowiązania

Jednym z wyrazów pracy wychowawczej rodziców względem dziecka jest uświadamianie mu całym ciepłem swej macierzyńskiej i ojcowskiej miłości – jego godności jako człowieka i dziecka Bożego. Poczucie tej godności nie wykształtuje się ‘samo-przez-się’. Sprawa ta jest kolejnym, dalszym punktem niegdyś podjętej odpowiedzialności za dar sakramentu małżeństwa i konsekwentnie: współpracy z Bogiem w kształtowaniu wrażliwości na dobro czy zło w duszach potomstwa, jakie Bóg powierzył małżonkom.

Godność związana z faktem chrztu świętego, a może i już dalszych sakramentów Kościoła (spowiedzi i Komunii świętej), a tym samym z płynących z tych sakramentów konsekwencji, wyraża się bezpośrednio m.in. w wiernym strzeżeniu skarbu – w tym wypadku ofiarowanego przez Boga daru dziewczęcości i kobiecości. Świadomość tego daru i radowanie się nim powinna być wpajana dziecku jako wyraz wzajemności Bogu za podarowane sobie życie i swoją godność – w tym wypadku jako dziewczynki i kobiety. Zadanie to spoczywa zarówno na matce, jak swoją drogą – jeśli nie tym bardziej – na ojcu.
– To samo dotyczy oczywiście uświadamiania chłopcu otrzymanej od Boga godności człowieczeństwa jako chłopca: mężczyzny, z wszystkimi tego konsekwencjami. W bieżących rozważaniach skupiamy się jednak na dziewczynkach – i dorastających pannach.

Kolejnym przejawem dziecięcej wdzięczności Bogu za podarowane sobie skarby jest często w konkretnych działaniach i zachowaniach zdarzająca się sposobność wykazania się wiernością w raz Bogu przyrzeczonemu „słowu”. Jakże łatwo tutaj zarówno o sytuację pozostawania wiernym owemu „słowu”, jak z kolei kiedy indziej o dopuszczenie się niewierności temuż „słowu”, jakie też już i dziewczynka, późniejsza panna, mniej lub więcej uroczyście przyrzekła Bogu.

Można by przytoczyć tu nietrudno przykłady zastosowań do coraz innych konkretnych sytuacji – raz Bogu, ale i ludziom danego „słowa”. Jest zrozumiałe, że „słowo” takie nie może być potraktowane jako ‘słowo-rzucone-na-wiatr’.

Jak wspomniano, dziecko ponad wątpliwość uważnie śledzi styl postępowania swoich rodziców. Zauważa podświadomie, jak do również przez nich wielokrotnie Bogu danego „słowa” w coraz innym wymiarze odnosi się czy to matka, czy ojciec. Rodzice nieustannie zdają egzamin ze swojej wierności przyrzeczeniom, jakie złożyli Bogu, a o których dziecko dobrze zdaje sobie sprawę. Dziecko pozostaje stałym, chociażby niemym świadkiem stylu życia ojca i matki wobec siebie wzajemnie, innych ludzie, a tym bardziej ... Boga.

Niemożliwe, by dziecko swą wrażliwością nie wchłaniało dobry, ale i zły przykład życia swych rodziców. Jeśli oni będą czynili wszystko, by ze swych przyrzeczeń przed Bogiem dobrze się rozliczać, dziecko dobrze sobie to zapamięta – na całe życie. Świadectwo życia matki i ojca, wyrażające się m.in. w przeproszeniu dziecka za dany mu zły przykład, głęboko zapadnie w świadomość i pod-świadomość dziecka. Dziecko takim ‘przeproszeniem’ nie tylko się nie zgorszy, ale przeciwnie: autorytet rodziców w jego oczach jedynie wzrośnie.

Czy piszący te słowa kapłan stawia małżonkom zbyt wysokie wymagania? Trzeba sobie powiedzieć, że słowa te dotyczą też już dzieci. One przecież niebawem przejmą ster teraźniejszości. Znajdą się one prędzej niż by to można było przypuszczać w dokładnie takiej właśnie roli: rodziców-wychowawców swoich z kolei dzieci!
– Wypada jedynie dopowiedzieć, że wszystkie te szczegóły dotyczące stylu życia męża i żony, zwłaszcza jako już i rodziców, składają się na stałą treść przyjętego przez małżonków-rodziców, wzajemnie sobie udzielonego sakramentu małżeństwa.

Wyrazić zgodę małżeńską, czyli zawrzeć przymierze ‘komunii życia i miłości’, na pewno nie jest wzruszającą idyllą dwojga zakochanych, zajętych tylko sobą samymi i obopólną satysfakcją bycia-ze-sobą. Małżeństwo jako sakrament wciąż krąży koło tajemnic ściśle Bożych: miłości i życia. Te zaś zmierzają do jednego: by jako małżeństwo, ale i rodzina, osiągnąć sens i cel życia, tzn. szczęśliwie dojść do „Domu Ojca”. A to oznacza: przyjąć w chwili ślubowania małżeńskiego zobowiązanie przekazywania po małżeńsku i rodzicielsku całego skarbca dzieła odkupienia sobie wzajemnie oraz swojemu potomstwu.

(3.5 kB)

3. Godność osobista w próbie na wierność „słowu”: Alkohol i palenie

(2.8 kB)

Składać – nie składać przyrzeczenie nie-palenia i nie-picia do 18 roku życia

Dopiero co wspomnianą wierność raz Bogu danemu „słowu” jako kwestię poszanowania swej dziewczęcej i kobiecej godności można by zilustrować na wielu przykładach. Ograniczymy się do być może banalnego, a przecież nierzadko bolesnego w swych wielorakich konsekwencjach w obliczu Boga i ludzi zastosowania takiego „słowa” do alkoholu i palenia na etapie dziecięctwa i młodzieńczości.

W życiu rodziny, a tym częściej z chwilą gdy dziewczynka zaczyna poszerzać grono swych koleżanek i kolegów, raz po raz pojawia się zaproszenie na przyjęcie, gdzie goście, w pierwszym rzędzie koledzy i koleżanki, zaczynają częstować się ... alkoholem na „sto lat”, a także palą papierosy.

U dziewczyny, a oczywiście i u chłopca, stwarza to łatwo sytuację konfliktu sumienia. Tym bardziej jednak staje się taka sytuacja typową sposobnością do zdania czy nie-zdania egzaminu z „próby charakteru”. Tak św. Jan Paweł II zwięźle określił sakrament Bierzmowania
(tak nazwał on ‘Rok Stanisławowski’ 1979: 900-lecie od śmierci męczeńskiej św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa Krakowa [1079-1979] w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Zob.: Kraków-Błonia, Homilia pożegnalna, 10.VI.1979, 3).
Chodzi zaś zwykle o dzieci właśnie na tym etapie życia: w okresie przygotowania do przyjęcia sakramentu Bierzmowania, lub już po przyjęciu tego sakramentu.

Dzieci i młodzież dobrze wiedzą, że palić i pić – nie należy, chociażby dorośli palili i pili – i się ... upijali. Nigdy nie należy naśladować postępowania kogokolwiek w czynieniu tego, co jest złem-w-oczach-Bożych. Uczestnictwo na wszelkich imprezach stwarza z tej właśnie racji dla bardzo wielu dzieci i młodzieży problem głęboko etyczny.

W wielu parafiach utrzymuje się zdrowa tradycja, że w dniu Pierwszej Komunii świętej dzieci składają Bogu przyrzeczenie, iż „... nie będą palić i pić alkoholu do 18-go roku życia”. Nie znaczy to oczywiście, że ‘od 18 roku życia wzwyż’ palić i pić można z Bożym błogosławieństwem! ... Ale w tej chwili ograniczamy się do przyrzeczenia dziecka, zakreślającego zobowiązanie wobec Boga aż do osiągnięcia ‘18 roku życia’.

(11 kB)
Jak to dobrze, gdy rodzeństwo ... kocha się, a nie zabija wzajemnie. Tutaj siostrzyczka jest łącznikiem między obu braćmi i próbuje ich sobie ... wychować!

Zdarza się niewątpliwie jakieś pojedyncze dziecko, które takiego przyrzeczenia jako swój osobisty wybór ... nie składa. W czasie, gdy pozostałe dzieci wypowiadają słowa przyrzeczenia, ono – na terenie własnego sumienia, takiego przyrzeczenia świadomie nie składa: zachowuje wtedy milczenie.

Oczywiście dziecku wolno nie wiązać się wspomnianym przyrzeczeniem. Nie jest ono ‘musem’, a winno być w pełni dobrowolnym, radosnym darem składanym Bogu w tak uroczystym dniu.
– Jest to zresztą docelowy dzień wielu poprzedzających tygodni i miesięcy, kiedy to dusza dziecięca jest z całą pewnością szczególniej podatna na dosłyszenie Bożych życzeń i oczekiwań. Taka też jest wtedy szczególna łaska, związana z obfitością Bożych darów zlewanych tego dnia na poszczególne dziecko jako łaska sakramentu zarówno Pojednania, jak i Eucharystii.

Wracamy do wyraźnego nie-składania takiego przyrzeczenia. Nikt nie zaprzeczy, że zamierzone uchylenie się od tego daru wzajemności dziecka względem Boga w tak przez Boga ubłogosławionym dniu świadczy o tym dziecku co najmniej nie najlepiej. Przede wszystkim zaś trudno, żeby powstrzymanie się od takiego daru działo się bez uprzedniej ‘namowy’ ze strony kogoś ze starszych. Samo w sobie dziecko by na taki pomysł ... nie wpadło. Jeśli zdaje sobie sprawę, że ma przyjąć w tym długo przygotowywanym dniu Pana Jezusa do swego serca, jest nastawione z całą pewnością na wysoki stopień ofiarności względem Boga.

Do nie-wiązania się wspomnianym przyrzeczeniem mogli namówić dziecko właśni rodzice. Może to być również kwestią namowy rówieśników, którzy prawdopodobnie mają za sobą ‘bogate’ doświadczenie w wycofywaniu się z bliskości z Bogiem już na tym etapie życia.

Skuteczne namówienie dziecka do nie-składania Bogu wspomnianego daru wzajemności oznacza zawsze swego rodzaju wprowadzanie wrażliwej w tym zwłaszcza czasie duszy dziecka na drogę świadomie obieranego odwrócenia się od Boga. Stałoby się to wpajaniem w serce dziecka postawy traktowania Boga jako swoistego ‘wroga’, przed którym trzeba się czujnie strzec i któremu trzeba będzie dawać najwyżej absolutne minimum, bez którego by się już w żaden sposób nie obeszło. Działoby się to po linii postawy utrzymywania Boga w wielkim dystansie do siebie: „Nie ma co składać Bogu zbyt wiele przyrzeczeń! Trzeba sobie zawsze zostawić konieczne ‘furtki’, które pozwalałyby ‘szachować’ Boga poprzez świadomie obrane ‘minimum’ ...”!

Tymczasem sama w sobie treść wspomnianego przyrzeczenia obowiązuje w sumieniu całkiem niezależnie od jego formalnego ujęcia w postaci uroczystego przyrzeczenia. W grę wchodzi tu jednocześnie zawsze wiele różnych Bożych przykazań naraz: przykazanie pierwsze, czwarte, piąte, często ósme i siódme także, a wcale nierzadko i trzecie; w małżeństwie zaś w bardzo szczególny sposób przykazanie, a w przypadku małżonków: złożony ślub miłości bliźniego w stosunku do żony, męża, dzieci. Wszystkie te aspekty mogą bardzo łatwo przekształcić się w materię grzechu ciężkiego.
– Niemniej w tej chwili nie omawiamy tematu ‘picia-palenia-używek’, a chodzi o samą w sobie wierność „słowu”  wielorako danemu Bogu.

Nie chodzi tu także jedynie, a nawet może głównie – o wyliczane w broszurkach popularno-naukowych złowrogie, albo i śmiercionośne skutki medyczne związane z piciem alkoholu, paleniem papierosów biernym czy czynnym, ani także o śmiercionośne skutki stosowania narkotyków.
– Sprawą również dopiero drugorzędną są wyrządzane wielorakie szkody na zdrowiu fizycznym i psychicznym – w pierwszym rzędzie tym najbliższym w rodzinie oraz otoczeniu, a w końcu również sobie samemu.

A pamiętamy dobrze, że nikt nie jest właścicielem nawet siebie samego, jest natomiast dany sobie samemu w odpowiedzialny zarząd, z którego prędzej czy później przyjdzie się rozliczyć ‘do grosza’.
– W pierwszym rzędzie znieważony zostaje przez alkohol, papierosy i narkotyki – wielorako Bóg
(zob. do tematu alkoholu-palenia-narkotyków wyż., cz. III, rozdz. 5: „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...”).

Niektórzy kapłani marnują sposobność, jaką stwarza uroczystość pierwszej Komunii świętej i zaznaczające się wtedy bardzo wyraźne rozpulchnienie dusz dziecięcych przez szczególną Bożą łaskę – w tym sensie, że przemilczają możność składania wtedy wspomnianego przyrzeczenia.

Są kapłani, którzy tłumaczą to stwierdzeniem, że dzieci i młodzież przyrzeczeniu temu potem i tak nie są wierne, wobec czego lepiej takiego przyrzeczenia w ogóle nie składać, by niepotrzebnie nie mnożyć grzechów.
– Można by w tej sytuacji postawić pytanie: Co się dzieje z kontynuacją katechezy przed-komunijnej ... po uroczystości pierwszej Komunii świętej, przez kolejne dalsze lata nauczania religii? Gdy kapłan, czy katecheci – nie uświadamiają regularnie podjętych wtedy zobowiązań, nie ma się co dziwić, że dziecko o wszystkim łatwo zapomina, albo też zacznie ‘eksperymentować’: jak katecheci i kapłani reagują na łamane przez nich przyrzeczenia Komunijne?

Trzeba by niestety stwierdzić, że najczęstszym bezpośrednim, choć może pilnie maskowanym powodem nie-zachęcania przez kapłanów do składania wspomnianego przyrzeczenia jest fakt, iż kapłan przygotowujący dzieci do sakramentu spowiedzi i Komunii świętej sam ... pali, a ponadto ... nie gardzi alkoholem. Nic dziwnego, że na terenie własnego sumienia wyczuwa jasno, iż zachęcanie w tej sytuacji do tego, by Bogu dać „słowo” odnośnie do nie-palenia i nie-picia do 18 roku życia, stałoby się dla niego samego niezręcznym zgrzytem fałszu.
– Dzieci ocenią swego katechetę bez trudu jako osobę która pije i pali, czy też osobę, która i w tym względzie jest świadkiem pozostawania po stronie Chrystusa z całym przekonaniem – w bezwzględnej trzeźwości co do palenia i picia. Jakżeż by ktoś mógł zachęcać dzieci do trzeźwości, a sam z trzeźwością by nie miał wiele wspólnego? Kapłan by w tej sytuacji ... ‘budując’ Kościół Chrystusa, jednocześnie go skutecznie ... burzył. ...

(2.2 kB)

Łamanie „słowa” danego Bogu

Czas jednak przejść do dziewcząt, które niegdyś złożyły uroczyste przyrzeczenie nie-palenia i nie-picia do 18 roku życia. Wszystko to dotyczy oczywiście na tej samej zasadzie chłopców i młodzieńców. Jednakże w tej części naszych rozważań mamy na myśli w pierwszym rzędzie dziewczęta. Bo i one nierzadko – przy byle sposobności, zarówno piją, jak i palą, nie mówiąc już o ‘próbowaniu’ takiego czy innego narkotyku.

Mamy zatem na myśli dziewczęta i panny przed ukończonym 18 rokiem życia. Pojawia się pytanie, którego treść jest wszystkim innym, a nie ... ‘żartem’. Zresztą, jak niejeden Drogi Czytelnik dawno już zdążył się zorientować, niniejsza strona internetowa jest jednym wielkim nie-żartem. Jednocześnie jednak nie jest ‘smutkiem’, lecz mobilizowaniem. Strona ta nie ma również najmniejszego zamiaru odgrywać rolę czegoś w rodzaju ‘zastraszania’, bo nie o to chodzi.
– Chodzi o pomoc w trzeźwym myśleniu i kształtowaniu poczucia swej wielorakiej odpowiedzialności. A to stanowi zarazem o swojej godności człowieczej, w tym wypadku godności siebie jako dziewczynki-kobiety, a równolegle: chłopca-mężczyzny.

Zakładamy więc, że dziewczyna, może już panna, ale przed ukończonym 18 rokiem życia, składała niegdyś „słowo” omawianego przyrzeczenia: ona sama, ale i pozostała grupa chłopców i dziewcząt.
– Było to „słowo” dane Bogu (a nie kapłanowi): dar ich wzajemności w tym pamiętnym dniu przyjmowania Pana Jezusa po raz pierwszy do swego serca. Dzieci dały Bogu „słowo”, że alkoholu i papierosa do 18 roku życia nie użyją.

Tymczasem dziewczynka zostaje zaproszona się na prywatkę, lub w innym gronie przy tak wielu innych okazjach: imieniny, urodziny, studniówka, Sylwester, pogrzeb czy weselisko, itp. Goście zaczynają wesoło wznosić toast i śpiewać z alkoholem w ręku. Kto może, zapala ponadto papierosa, paląc nierzadko jednego papierosa za drugim.
– Goście podchodzą do dziewczynki (a z kolei do chłopca), młodzieńca i panny. Podają kieliszek z alkoholem, częstują ponadto papierosem. Jak te dzieci i ta młodzież – po owym przyrzeczeniu – mają się wtedy zachować?

Można zrozumieć, że dziewczyna może czuć się nieswojo, gdy wszyscy piją, a ona nie; wszyscy palą, ona nie. Jeśli kieliszka nie przyjmie i go nie wychyli, chociażby tylko jednorazowo i symbolicznie: ‘dla towarzystwa’, będzie się jej wydawało, że dozna uszczerbku na szacunku do siebie i swojej godności osobowej jako człowieka już niemal w pełni dorosłego.
– Z kolei zaś ‘urazi’  tych którzy ją zaprosili, gdy kieliszka nie przyjmie i odmówi zapalenia papierosa. Do głowy będą jej przychodziły myśli, że uznają ją za dziwaka, człowieka nie z tej epoki; że z kolei nie może uchodzić za gorszą od innych oraz że okoliczności ‘zmuszają’ ją do wychylenia jednak tego kieliszka.
– Wszystko zatem przemawia za tym, żeby wbrew złożonemu przyrzeczeniu jednak zarówno wypić tego kieliszka, jak i zapalić papierosa.

Gorzej, gdy zarówno gospodarze, jak sami współgoście, nie wyłączając koleżanek i kolegów, którzy tak samo jak ona związani są podobnym przyrzeczeniem, widząc jej wahania będą jej wmawiali, że z ‘takiego powodu’, takiego święta itd., wychylenie alkoholu na pewno nie będzie żadnym grzechem, a wręcz przeciwnie: stanie się aktem nakazanej w tej sytuacji ‘miłości bliźniego’.
– Jeszcze gorzej, gdy ten kieliszek wręczać jej będą właśni rodzice, którzy doskonale pamiętają o złożonych przez nią obietnicach. Tak może być np. na ‘Sylwestra’ na przełomie roku itp. Ojciec i matka będą rozpraszać jej wątpliwości z uzasadnieniem, że taki toast, w takie święto – jest koniecznością szczerego życzenia w stosunku do solenizanta, oraz że w takiej sytuacji „słowo” dane Bogu absolutnie nie obowiązuje !

Istotnie, wiele dziewczynek, a oczywiście i chłopców-młodzieńców, a tym bardziej panien zbliżających się do 18-tki, bez większego oporu w pełni dobrowolnie kapituluje w takich okolicznościach ze swoich przemyśleń oraz wyraźnie podjętych zobowiązań – wobec ludzi oraz wobec Boga. Niejeden chłopiec i niejedna dziewczyna z góry rezygnują z podejmowania jakiejkolwiek chociażby tylko próby jakiejś ‘walki’ o wierność „słowu”, jakie uroczyście dali Bogu. Wiele chłopców, a często tym bardziej dziewcząt zaczyna wtedy pić bez skrupułów, „... bo inni też piją, palą, ... a ja nie mogę być gorsza”. Któż by w takich okolicznościach miał się jeszcze przejmować Bogu uroczyście danym „słowem”!?

W innych zaś okolicznościach, zwłaszcza gdy się to dzieje w grupie, gdzie ‘wypada’ dostosować się do ‘przyjętego’ przez nią stylu zachowań, dziewczyny zaczynają stosować takie czy inne narkotyki, bo „wszyscy inni – chłopaki, ale i dziewczyny, tak właśnie postępują”. Nietrudno zaś zauważyć, że dziewczyny nierzadko daleko dystansują chłopców w ... nałogowym sięganiu po alkohol, który zdążył wtrącić je już w trudne do wyzbycia się ... uzależnienie alkoholowe.
– Z kolei zaś bardzo nietrudno spotkać dziewczyny i dorosłe już kobiety, a nawet staruszki, które palą o wiele bardziej intensywnie i nałogowo niż chłopcy i mężczyźni, i które o wiele łatwiej niż mężczyźni uzależniły się już na dobre od narkotyków i palenia.

Co się to jednak nie robi, by zyskać poklask u kolegów i koleżanek! Nic to, że ich zachowanie staje się w stosunku do chłopców „.. równaniem w dół”, a nie „do góry”! Żeby tylko w oczach grupy, a przede wszystkim chłopaków – wypaść jak najlepiej.
– W świadomości dziewczyny kojarzy się to z wykazaniem się w oczach grupy, iż uzyskała duży stopień samodzielności i samo-stanowienia o sobie (niestety w kierunku ‘zła’, a nie ‘dobra’). Dziewczyna łudzi się, iż w ten sposób podkreśli osiągniętą swoją „dorosłość” (z dużym wyprzedzeniem 18-go roku życia). Ma się to wyrażać, jak widać na „załączonym obrazku”, m.in. w jej tak „mocnej” głowie, iż wychylenie iluś kieliszków po kolei, albo i szklanek z wódką czy innym procentowym trunkiem – zdaje się nie wpływać na dalsze jasne władania (jeszcze) swą świadomością, tak iż pozwala jej to nawet ... prowadzić samochód (dopóki nie dojdzie do ... wypadku; póki przy kontroli nie wpadnie w ręce policji)!

Pozostaje jednak nie rozwiązane pytanie podstawowe, od którego nikt się nie uchyli. Odpowiedź na to pytanie nie może nie mieć bezpośredniego wydźwięku na prośbę o rozgrzeszenie, gdy dziewczyna (i oczywiście chłopiec) zobowiązała się Bogu uroczyście danym „słowem”, że alkoholu, papierosa, i tym bardziej narkotyku – do osiągniętego 18 roku życia nie użyje.

Gdy kapłan w razie potrzeby o to zapyta, niejedno dziecko, młodzieniec czy panna udaje, że „nic o przyrzeczeniu nie wie”. Usiłuje wmówić sobie, kapłanowi, a raczej Bogu, że nie pamięta, czy w dniu pierwszej Komunii świętej składało takie Bogu zobowiązanie co do alkoholu, papierosów i tym bardziej narkotyków „... do 18 roku życia”.
– Ważniejsze od „słowa danego Bogu” (i ludziom) wydaje się ... ślepe uleganie otoczeniu kolegów i koleżanek. Byle nie odstawać od innych! Byle ślepo podążać ‘za prądem ogółu’ i żyć mentalnością ‘stada ... baranów’, które pędzi na oślep, chociażby w stronę przepaści ...!

(2.2 kB)

O godność w dochowaniu wierności danemu „słowu”

Dopiero co pojawiło się ostrzeżenie o wydźwięku całej sprawy na szansach uzyskania rozgrzeszenia w przypadku przystąpienia do sakramentu spowiedzi świętej, gdyby sumienie penitenta: dziewczyny, chłopca – było obciążone winą „palenia, picia alkoholu, stosowania narkotyków” po uprzednio uroczystym, Bogu przy pierwszej Komunii danym „słowie”, iż tych artykułów do 18 roku życia używał nie będę.

Czy przypomnienie tej kwestii jest ze strony piszącego tu kapłana czymś w rodzaju ‘zastraszania’ dzieci i młodzieży? Każdy Drogi Czytelnik, który czyta te linijki spokojnie, zdaje sobie sprawę, iż słowa te nie mają nic wspólnego z ‘zastraszaniem’ kogokolwiek. Kapłan pragnie natomiast dopomóc w uświadomieniu sobie ‘A-B-C’ swej osobistej godności jako dziewczynki czy chłopca, panny czy młodzieńca: godności m.in. z racji raz Bogu i ludziom danego „słowa”. „Słowo” ... jest prawdziwie ‘słowem’: z całą zawartą w nim treścią. Nie jest to perfidia zakłamania. Domaga się wierności w trwaniu przy nim. Również w chwilach niezwykle trudnych.

Piszącemu tu kapłanowi dane jest często przez długie godziny non-stop pełnić w konfesjonale posługę spowiednika. W takich chwilach sam w sobie ów kapłan, w oczach Boga być może najniegodniejszy spośród niegodnych, otrzymuje z racji sakramentu przedziwną łaskę i pełnomocnictwo, by w sposób sakramentalny uobecniać rzeczywistą Osobę Jezusa Chrystusa, Boga-Człowieka: Odkupiciela.

Słowa rozgrzeszenia (niekiedy zaś, jeśli się inaczej nie da, słowa ‘zatrzymania grzechów’) wypowiada wprawdzie ów konkretny kapłan.
– Otrzymane przez niego Kapłaństwo musi mieć bezpośrednie powiązanie z sukcesją Apostolską. W przeciwnym wypadku słowom jego nie przysługiwałoby absolutnie żadne znaczenie i grzechy by nie zostały odpuszczone.

Niemniej kapłan jedynie ‘aplikuje’ wtedy, tzn. zastosowuje-przydziela odkupieńczą krew Chrystusa danemu penitentowi, który w skrusze serca prosi o dar odpuszczenia win i kar (w przypadku grzechu ciężkiego: kary i winy wiecznej). Nie szafuje on wtedy krwią swoją własną, lecz krwią Syna Bożego. Chrystus, a raczej cała Trójca Przenajświętsza: Bóg Trójjedyny, jest tym właściwie odpuszczającym winy i kary penitenta. Jednakże z Woli Chrystusa szafarzem ziemskim tegoż rozgrzeszenia jest nie kto inny, lecz ten konkretny kapłan-spowiednik. Sam zaś Jezus Chrystus tak każdy z sakramentów Kościoła urządził, że działa on skutecznie – w jakiejś mierze niezależnie od godności czy niegodności samej w sobie osoby jego szafarza: tego określonego kapłan.

Odpuszczenie zostaje udzielone oczywiście zawsze pod warunkiem tego, co Jezus sformułował zwięźle w słowach: „Idź, i (odtąd) nie grzesz więcej” (J 8,11; 5,14), tzn. pod warunkiem rzeczywistej decyzji nie-grzeszenia więcej.
(dokładniej na temat sakramentu spowiedzi świętej oraz warunków dobrej, ważnej spowiedzi wyż., cz.IV, rozdz. 4 i 5: Błogosławiony trybunał: Sakrament Miłosierdzia - oraz: Rozpacz potępienia czy dar odkupienia?).

Z kolei zaś ten właśnie piszący tu kapłan bardzo dobrze wie, co to znaczy: przystępować do sakramentu Pojednania ‘od strony penitenta’. Sam przecież również – przez całe swe (niezbyt krótkie) życie, co tydzień, zazdrośnie strzegąc tego terminu, przystępuje do trybunału Miłosierdzia u ... innego kapłana, bo sam przecież rozgrzeszyć siebie nie może. Jak każdy inny chrześcijanin, i on jest spowiadającym się ... prostym szarakiem pośród pozostałych wierzących, uczniów Chrystusa-Odkupiciela.

Jak bardzo za każdym razem wdzięczny jest Odkupicielowi, całej Trójcy Przenajświętszej oraz Orędownictwu Niepokalanej Matki Odkupiciela, „Ucieczki grzeszników”, ale i „Przyczynie naszej radości” za jeden raz więcej doznaną łaskę Krwi odpuszczenia: że ponownie ... nie został odrzucony, ale może żywić przekonanie wiary „... w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20) i który przebacza-gładzi mi grzechy moje ...

Wracamy jednak do perspektywy spowiedzi świętej dziewczyny (a na tej samej zasadzie chłopca), która tego pamiętnego dnia: pierwszej Komunii świętej, związała się „słowem” danym Bogu, że do 18 roku nie będzie u niej alkoholu, papierosa ...

Zanim dziewczyna wybierze się do trybunału Miłosierdzia ‘po’ przebaczenie, znalazła się widocznie w którejś z wyżej opisanych sytuacji: pokusy wypicia alkoholu, palenia papierosów, nie mówiąc o narkotykach; i tej pokusie – pod presją lub bez niej ... uległa.

(5.3 kB)
Akrobacje lotnicze, Eastbourne, 2008. Samoloty wyprawiające przeróżne ryzykowne akrobacje i sztuczki w powietrzu - na pokazach lotniczych'

Ponieważ jednak nie rozważamy w tej chwili zagadnienia spowiedzi świętej, chcielibyśmy jedynie podać nieco sugestii, jak się zachować w sytuacji omawianej pokusy i wyjść ‘na cało’ bez uszczerbku swej godności, a może wręcz przeciwnie: z poczuciem wzrostu w podarowanej sobie godności jako dziewczyny, kobiety.

W nawiązaniu do dynamizującego zagadnienia godności w stosunku do siebie samego oraz raz komuś danego „słowa”, dobrze by było przytoczyć ponownie parę fragmentów z „Listu Jana Pawła II do Kapłanów” na Wielki Czwartek 1979 r. Papież wystosował go w pół roku po swym wyniesieniu na pontyfikat. Zwraca się do kapłanów m.in. w nawiązaniu do nieraz niezbyt łatwej decyzji poszczególnego kapłana na życie w dozgonnym ‘celibacie’ (tzn.: w dozgonnej bezżenności) – i wiernego trwania w tej decyzji aż do śmierci.

Poszczególny młodzieniec, który podjął skierowane do niego osobiste wezwanie od Jezusa Chrystusa: „Pójdź za Mną: uczynię cię rybakiem ludzi” (por. Mk 1,17; Mt 4,19), ponad wątpliwość podlega i będzie podlegał wielorakim pokusom, podobnie jak każdy inny człowiek.

Będą to niewątpliwie pokusy również przeciw czystości i celibatowi. W tym wypadku chodzi zatem o zupełnie inną dziedzinę niż sprawa alkoholu i palenia ze strony dzieci i młodzieży.
– A przecież w obydwu przypadkach w grę wchodzi zdawanie na co dzień egzaminu z wierności „słowu”, które powoływany młodzieniec dał niegdyś Bogu w chwili swego powołania do kapłaństwa, podobnie jak dzieci i dorastająca młodzież zwykle zobowiązują się do nie-palenia i nie-picia alkoholu – z ograniczeniem: „do 18 roku życia”.

Posłuchajmy słów papieskich:

„... Oczywiście, że taka decyzja [= na dozgonny celibat] zobowiązuje nie tylko mocą prawa ustanowionego przez Kościół, ale mocą jak najbardziej osobowej odpowiedzialności. Chodzi tutaj o dotrzymanie ‘słowa’ danego Chrystusowi – i Kościołowi. Dotrzymanie słowa jest równocześnie obowiązkiem i sprawdzianem wewnętrznej dojrzałości kapłana.

Jest wyrazem jego osobowej godności. To wszystko nabiera specjalnej wyrazistości wówczas, gdy dotrzymanie ‘słowa’ danego Chrystusowi w świadomym i dobrowolnym zobowiązaniu się do celibatu na całe życie natrafia na trudności, gdy jest poddane próbie, gdy zostaje narażone na pokusę, co wszystko przecież nie omija kapłana, podobnie jak nie omija każdego innego człowieka i chrześcijanina.

Wówczas każdy musi szukać oparcia w tym żarliwszej modlitwie. Musi z jej pomocą znajdować w sobie taką postawę pokory i szczerości wobec Boga i własnego sumienia, która właśnie jest źródłem siły do podtrzymania tego, co się chwieje. Wtedy też rodzi się ufność podobna do tej, jaką św. Paweł wyraził w słowach: ‘... wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia’ [Flp 4,13]. Są to prawdy znane z doświadczenia tylu kapłanów i wypróbowane życiem. Przyjmowanie ich stanowi podstawę owej wierności słowu danemu Chrystusowi i Kościołowi, która jest także sprawdzianem autentycznej wierności sobie, swojemu sumieniu, swojemu człowieczeństwu, swojej godności.
– O tym trzeba myśleć nade wszystko w momentach kryzysów, a nie sięgać do dyspensy rozumianej jako ‘zabieg administracyjny’ tak, jak gdyby tutaj nie chodziło przede wszystkim o głęboką sprawę sumienia oraz o próbę człowieczeństwa.
Bóg ma prawo do takiej próby w stosunku do każdego z nas, życie ziemskie bowiem jest dla każdego człowieka czasem próby. Równocześnie jednak Bóg chce, abyśmy z tych prób wychodzili zwycięsko. I dopomaga nam w tym” (LK-1979, 9).

Czy zauważamy to, co św. Jan Paweł II szczególniej uwydatnia? Słowa jego dotyczą zasadniczej motywacji w kwestii dochowania wierności „słowu” danemu Bogu. Papież podkreśla w tym wypadku dwa aspekty:
trwanie w postawie wierności raz Bogu danemu „słowu” jest sprawą osobowej odpowiedzialności,
ale i osobowej godności danego człowieka.
– Oba te aspekty składają się na „sprawdzian wewnętrznej dojrzałości” – czy to kapłana, czy ogólniej: człowieka. Trudno przecież mówić o czyjejś ‘cnocie’, dopóki człowiek ten nie sprawdzi się przed sobą samym i przed innymi w sytuacji pokusy.

Nic dziwnego, że znalezienie się w okolicznościach, gdy wierność niegdyś Bogu danemu „słowu” wystawiona zostaje na próbę, staje się za każdym razem okazją do wystawienia świadectwa o wartości siebie samego. Ujawniona wtedy postawa będzie za każdym razem „głęboką sprawą sumienia oraz próbą człowieczeństwa”. Dotyczy to jednakowo chociażby celibatu kapłańskiego, wystawionego na ‘próbę’ w sytuacji być może nader silnej pokusy do sprzeniewierzenia się swemu przyrzeczeniu, jak z kolei być może banalnej sytuacji dajmy na to dziewczyny czy chłopca, których „słowo” dane Bogu również zostaje poddane „próbie” np. na pierwszym lepszym przyjęciu, na prywatce z alkoholem czy papierosami.

Papież dopowiada jeszcze, że sięganie w sytuacji ‘próby’ po ‘dyspensę’ u wyższej władzy, jakoby swoistego „zabiegu administracyjnego” w sytuacji zachwiania się w swym przyrzeczeniu, jest niegodne – godności człowieka. Chodzi przecież o „głęboką sprawę sumienia oraz o próbę człowieczeństwa”.

Papież podkreśla jeszcze, że „Bóg ma prawo do takiej próby”, podobnie jak poszczególnemu człowiekowi również przysługuje ‘prawo’ do zdania egzaminu w sytuacjach ‘próby’, iż w sytuacji burzy wywołanej pokusą ... nie ulegnie. Bóg też ponad wątpliwość dodaje wtedy sił do trwania w raz obranej postawie, żeby każdy wychodził z niej „zwycięsko”. Wymaga to oczywiście współpracy z Bożą łaską przez rzeczywiste trwanie w raz Bogu danym „słowie”.

(2.2 kB)

Nieuniknione pytania w nawiązaniu do palenia-picia

Mamy na myśli wciąż w pierwszym rzędzie dziewczynki i panny przed 18 rokiem życia; mimo iż dokładnie to samo dotyczy chłopców i młodzieńców w podobnym przedziale wieku.
– Chodzi o tych z młodzieży, którzy związali się (zwykle w dniu pierwszej Komunii świętej) przyrzeczeniem nie-palenia i nie-picia alkoholu do 18 roku życia.

Jak już jednak wyżej wspomniano: nawet gdyby dziewczynki czy chłopcy nie związali się tego rodzaju ‘słowem’ danym Bogu, treść jego obowiązuje z racji ogólnego brzmienia oraz zapisu w sumieniu Bożego ładu, którego wyrazem jest Dziesięcioro Bożych przykazań.

W tej chwili chcielibyśmy w nawiązaniu do problematyki alkoholu i palenia przejść do paru podstawowych pytań pod adresem zainteresowanych Drogich Młodych ludzi: dziewcząt, a oczywiście i chłopców oraz młodzieńców.
– Zechciej mianowicie zadać sobie, Droga Dziewczyno, ale i Ty, Drogi Młodzieńcze, serię pytań. Tak jednak, żeby na nie sobie jednocześnie odpowiedzieć. Przy tym zaś nie mów z góry, że ‘na takie sprawy nie masz czasu’:

(0,13 kB)  Czy masz za sobą lekturę jakiejś broszurki, która by pozwoliła poznać nieco głębiej – chociażby w formie jedynie ‘popularno-naukowej’, mechanizm działania na człowieka alkoholu etylowego od strony medycznej? Sięganie czy nie-sięganie m.in. po alkohol zakłada z mojej strony podstawową wiedzę o tym artykule i jego toksycznych skutkach. Nie mogę sobie pozwolić na ‘luksus’, żeby będąc człowiekiem (dziewczyną; chłopcem; młodzieńcem-panną), dać się porywać bezwolnie falom ‘owczego pędu’, wyzwalanego przez byle prowodyra. Jako człowiek – jestem ‘kimś’, a nie ‘czymś’!

(0,13 kB)  Takie samo pytanie nie może nie dotyczyć zagłębienia się w poważną lekturę jakiejś chociażby tylko popularno-naukowej broszurki na temat mechanizmu działania składników papierosa, łącznie z jego kilkuset substancjami wysoce radioaktywnymi. Nie wolno mi sięgać po preparat, którego nie znam, a przede wszystkim niewiele wiem o jego oddziaływaniu, rozkładającemu się być może na wiele lat – na mój organizm, a być może tym bardziej na organizm wszystkich osób, które znajdą się w moim otoczeniu (chodzi wtedy o palaczy ‘biernych’).

(0,13 kB)  Czy wobec tego umiesz już wykazać – sobie oraz innym, jak się to dzieje (od strony na razie tylko fizjologicznej), że człowiek stosujący alkohol staje się stopniowo – ze względów czysto fizjologicznych – coraz mniej zdolny ... kochać?

(0,13 kB)  Skąd Ty wiesz, że z chwilą gdy u Ciebie zaczęło się już ‘picie’ (chociażby na razie jedynie rzadko i w niedużych ilościach), a to samo dotyczy palenia, w perspektywicznie przyszłym małżeństwie – pić alkohol i palić papierosy ... przestaniesz? Obserwacja życia osób po ślubie – świadczy o czymś dokładnie przeciwnym.

(0,13 kB)  Czy rozumiesz (wreszcie), że nie ma ‘lepszego’ i bardziej ‘skutecznego’ sposobu zadeptywania w małżeństwie na co dzień tego, co winno być treścią „miłości” : nie chęci, nie postanowienia, nie przyrzeczenia, lecz ślubu złożonego Bogu (i ludziom): „Ślubuję ci: MIŁOŚĆ ... wierność, ... i że cię nie opuszczę aż do śmierci” – jak właśnie przez alkohol?

(0,2 kB)  Czy dociera do Ciebie, że skoro przy różnych okazjach doświadczasz tego, iż Twój ukochany, Twoja ukochana – pije, pali, i jego czy jej się mimo wszystko trzymasz, ‘po ślubie’ nie będzie dla Ciebie żadnego ‘prawa’ by się poskarżyć czy żalić, że małżeństwo i rodzina stały się dla Ciebie koszmarem piekła na co dzień, a nie nieba-na-ziemi, jak być miało – i nietrudno być mogło??

(0,12 kB)  Czy zaczyna przemawiać do Ciebie nieunikniona konsekwencja picia i palenia: że używanie jednego i drugiego artykułu, chociażby w minimalnych ilościach, staje się wytrwale do Boga wznoszoną anty-modlitwą:

„Boże, gorąco Cię proszę, racz mnie (nas oboje ...) wysłuchać! Proszę gorąco, nie odmawiaj spełnienia mojej-naszej prośby:

Obdarz nas potomstwem chorym, niewydolnym, niepełnosprawnym, niezdolnym skupić się przy nauce, znerwicowanym, debilnym, które nie będzie zdolne zapamiętywać czegokolwiek!

Nie odmów nam spełnienia tej naszej żarliwej prośby.
Wierzymy całym sercem, że DARU tego nam ... nie poskąpisz!”

Boże wysłuchanie tak czynem palenia i picia wyrażonej anty-modlitwy będzie prostą konsekwencją faktu, że przyszły ojciec i przyszła matka przed ślubem – ignorując że JEST Bóg, że SĄ Jego Przykazania będące jedynie naglącą Bożą prośbą (a nie wymuszaniem czegokolwiek) – na przekór Bogu ... pili, palili, że stosowali narkotyki.

Zdajemy sobie aż nadto dobrze sprawę, że nie ma cudu, iżby substancje toksyczne tych artykułów miały nie działać niszcząco, a co najmniej dogłębnie uszkadzająco na komórki rozrodcze, w jakie Ty, Boże – już z góry wyposażyłeś mnie i nas oboje – z całą czułością swej stworzycielskiej miłości. By tylko te maleńkie komórki służyły do przekazywania życia maksymalnie zdrowego, na ile to od nas będzie zależało.

(0,12 kB)  Ale ... ja i tak: pić i palić będę! Co mnie obchodzi moje przyszłe potomstwo? Niechby ono przychodziło ze mnie jako przyszłej matki, przyszłego ojca – niezdrowe na świat. Ja mam ‘swoje prawo’ do zaznania odrobinki przyjemności. Nic mnie nie obchodzi, co się stanie z moim kiedyś potomstwem.

(0,12 kB)  I co mnie obchodzi, że Ty, Boże ukrzyżowany i zmartwychwstały, Odkupicielu człowieka – powiadasz, chociażbyś nawet miał trochę i racji:

„Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40.45)?

Nie wzrusza mnie absolutnie nic, że Ty, Boże, być może kiedyś postawisz mi konsekwentnie pytanie i zarazem stwierdzenie:

„To przez ciebie, matko; przez ciebie, ojcze, JA się wam urodziłem niewydolny, chorowity, ze zniekształceniami organicznymi, cały znerwicowany ...
A tak bardzo Cię prosiłem i błagałem: Dziecko Mojej Miłości, proszę cię poważnie: Nie pij! Nie pal!
Ty jednak Moje słowo za każdym razie kategorycznie odrzucałeś i rzucałeś Mi w twarz:


Ty przecież Boże, na ‘miłości’ i ‘koleżeńskości’ absolutnie się nie znasz! Ja piję, ja palę, bo ... tak mi się podoba! I pić-palić ... nadal będę!

A co mnie obchodzi przyszłe potomstwo? Niechby ono przychodziło ze mnie jako przyszłej matki, przyszłego ojca – na świat niezdrowe! Nie moja w tym głowa! Ja mam ‘swoje prawo’ do zaznania odrobinki przyjemności w życiu. Niech przyszłe potomstwo troszczy się samo za siebie! Teraz przede mną jest: ... CHWILA OBECNA. Nie mogę z niej nie skorzystać!”

(0,12 kB)  A poza tym: Skoro ‘księżom’ wolno palić i pić, czemu mnie by ktoś miał bronić, bym sobie zapalił i kieliszek wychylił? Osoby podobno ... ‘Bogu poświęcone’ są dla mnie wzorcem, jak należy rozumieć Boże przykazania w życiu na co dzień. Widząc ich, wnioskuję logicznie: palenie, picie – to sprawy bagatelne: nikt z tego tytułu nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności ...

W nawiązaniu do sprawy medycznych mechanizmów działania zarówno alkoholu etylowego, jak nikotyny i substancji wysoce radioaktywnych zawartych w papierosach itd. autor niniejszej strony internetowej zachęca serdecznie do przyjrzenia się chociażby temu, co w tej sprawie znaleźć można wyżej i co ma za sobą odpowiedzialną dokumentację naukową – w części III, rozdz. 5, pt.: „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...”
(zob.:  „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...”).

Warto by przedstawione tam przykłady, ale i ukazane mechanizmy działania omawianych toksyn przestudiować, może parokrotnie – z całą powagą i nie ‘na śmiech’, ani na kpiny. Przedstawiony bowiem problem jest śmiertelnie dramatyczny – z punktu widzenia już nawet tylko fizjologicznego i fizycznego. A cóż dopiero powiedzieć o aspekcie odpowiedzialności etyczno-moralnej?

Autor prosi też serdecznie – zechciej wziąć sobie do serca, co następuje:

Dziecko Boże!
nie patrz
na nie-Boży przykład
tego kapłana, a nawet tych kapłanów!

Mimo to są oni naprawdę przedstawicielami
mocy Odkupieńczej Jezusa Chrystusa
przy szafowaniu sakramentów świętych
i przekazywaniu Ewangelii.

NORMĘ stanowi nie jakość ich zachowań,
lecz z Woli Jezusa Chrystusa:
czyste nauczanie Kościoła:
‘POD’ Piotrem i ‘WRAZ’ z Piotrem.
Natomiast w nawiązaniu do Bożej wizji w kwestiach
tutaj poruszanych problemów etycznych
miej odwagę posłuchać jeden raz więcej
Słowa-Bożego-Pisanego:


Nie łudźcie się!
Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy,
ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą,
ani złodzieje, ani chciwi,
ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy,
nie odziedziczą Królestwa Bożego”
(1 Kor 6,9n)

Czy Bóg może wyrazić się w Piśmie świętym jeszcze jaśniej?

Pojawia się jednak pytanie: Czy to Słowo-Boże-Pisane, czyli tym razem słowo nie kapłana, ani nawet ‘Kościoła’ – ma szansę dotrzeć do dziewcząt, do chłopców, do młodzieży męskiej i żeńskiej? Słowo to: Słowo BOŻE – wzbudza być może tylko politowanie, lub uśmieszek u mądrych, na parę tylko centymetrów widzących Ludzi Młodych?

Jest pewne: jak podkreślaliśmy już wielokrotnie, że Bóg ponad wątpliwość nigdy nikogo nie zmusza do zachowania Bożych przykazań. Bóg nie pozwoli sobie nawet na to, by kogokolwiek zmusić do wyboru „zbawienia”, czyli nieba.
Bóg natomiast wyraża się niezwykle poważnie i daje mężczyźnie i kobiecie, swojemu Żywemu Obrazowi wobec kosmosu, do zrozumienia z całą odpowiedzialnością, jakie by były konsekwencje – na życie wieczne, w przypadku ignorowania Bożego Ładu postępowania, wyrzeźbionego w niezatartym zapisie ludzkiego sumienia.

(2.2 kB)

Wierność „słowu” w praktyce

W przypadku palenia i picia – w grę wchodzi w pierwszym rzędzie przykazanie pierwsze – największe: miłości Boga i bliźniego. Oto ono, dla przypomnienia:

„Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą i całym swoim umysłem.
To jest największe i pierwsze przykazanie.
Drugie podobne jest do niego:
Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37-40).

Piszący tu autor postawiłby jeszcze jakieś dodatkowe pytanie, skierowane do świata dziewcząt-panien, a z kolei, na tej samej zasadzie, do chłopców-młodzieńców:

Jeśli Ty, Dziecko Boże, wyraziłoś Bogu swoje SŁOWO w takiej mniej więcej postaci, chociażby Twoja 18-tka miała nadejść tuż-tuż, np. za 1-2 dni, ale na razie jeszcze tego progu nie przekroczyłoś:

„Boże, do 18-go roku życia
po alkohol, papierosy, używki
nie sięgnę”!

Tymczasem obecnie przy byle sposobności
nie gardzisz alkoholem
(obojętne pod jaką postacią: piwo, wino, wódka...;
oraz obojętne, czy go jest tylko parę kropelek, czy dużo)
,
a ponadto zaczynasz palić bez większego oporu,
chociażby nieregularnie, i jedynie z rzadka
,

to chciałbym Cię tym serdeczniej prosić: Bądź na tyle uczciwy względem siebie samego i postaraj się dać sobie szczerą odpowiedź na nasuwające się jeszcze dalsze pytania:

Czy mianowicie tego niepowtarzalnie uroczystego dnia – w dniu pierwszej Komunii św., Bogu przez Ciebie dane „słowo” brzmiało może następująco:

„Boże, składam Ci uroczyste przyrzeczenie, że nie będę palił papierosów i nie wezmę do ust alkoholu – do 18 roku życia.

Zastrzegam się jednak: ‘SŁOWEM’ tym będę się czuł związany jedynie dopóty, dopóki na horyzoncie nie pojawi się przeciwna pokusa.

Jeśli zatem nadarzy się sytuacja ‘pokusy’, tzn.: ktoś mi zaproponuje alkohol i poda mi papierosa, a tym bardziej gdy trudno mi będzie odmówić zapraszającym, by kieliszka nie wychylić i papierosa nie zapalić –

wówczas owym dziś
Ci Boże, danym „słowem”
nie będę już czuł się związany
...”

Wyczuwasz chyba bardzo dobrze, że tak sformułowane uroczyste „słowo” byłoby niegodne Twojego własnego człowieczeństwa jako dziewczyny-kobiety, i na tej samej zasadzie jako chłopca-młodzieńca.
Tym bardziej zaś byłoby ono krańcowo niegodne świętości Boga. Takie słowo byłoby kpiną i szyderstwem z Boga w żywe oczy. Tak do Boga przemawiać się ... nie godzi!

Bądź zatem szczery i odpowiedz sobie jednoznacznie:
Jak sam oceniasz Twoją postawę etyczną, gdy na przyjęciach i przy różnych spotkaniach towarzyskich zachowujesz się dokładnie tak właśnie, jak to wyraża dopiero co ukazana tabela, przedstawiająca tekst przyrzeczenia-jako-kpiny z Boga?

Czy wobec tego wiesz już, jaką w tej sprawie zajmiesz postawę – chociażby dopiero ... odtąd? Zacznij być konsekwentny, tzn.: godny swojej godności jako dziewczyny i kobiety; godny swojej godności jako chłopca, który: jak komuś da „słowo”, to rzeczywiście daje ... „słowo”!

Z tych stwierdzeń płynie jeden wniosek:

Jeśli Bogu dałeś
„słowo”,
pozostań konsekwentny.

Chociażby
krajać Cię mieli na cieniutkie plasterki,
raz Bogu danego „słowa” nie wycofasz !

Pozostań
‘sobą’.

Nie daj się złamać kpiną czy szyderstwem!
Obroń swą postawę szczerą radością,
rozweselaj obecnych
BEZ alkoholu,
BEZ papierosa
.

Nie bój się nastawić swej ‘głowy’!
Wiesz, Komu „słowo” dałeś.
Bądź godny swej kobiecości, swojej męskości.
r64 (9 kB)

„Słowo” dane BOGU
jest „słowem” danym
Bogu.

Miałbyś odwagę powiedzieć Bogu,
że Jemu dane „słowo”
naraz – „słowem” już ... nie jest?

„Słowo” – JEDNO ma znaczenie:
jest
„SŁOWEM”
.

(6.6 kB)

Jeśli Bogu powiedziałeś:

„Tego, Boże, u mnie NIE będzie”!
znaczy to:

„Jak Ci, Boże, przyrzekłem, tak się stanie:
Rzeczy przyrzeczonej
w życiu moim
NIE będzie”


ros5a (7 kB)

Na koniec
mógłbys dopowiedzieć na wesoło
zebranemu towarzystwu:


   Ten się śmieje,   
     kto ostatni ...     
     się śmieje”!
      


Czy nadejdzie chwila rozliczenia z naszych poczynań?

Ależ oczywiście!
Tu ‘niewiara-w-Boga – na nic się nie przyda!

Mówi Syn Człowieczy, Syn Boży – Jezus Chrystus:

„Niebo i ziemia przeminą,
ale Moje SŁOWA nie przeminą”
(Mt 24,35)

Wypowiada to Ten, który tuż przed swoim pojmaniem, na zakończenie swego pożegnania z uczniami, wypowiedział o sobie słowa, jakich nikt inny wypowiedzieć nie może:

„Na świecie doznacie ucisku,
ale miejcie odwagę:
Jam zwyciężył świat”!
(J 16,33).

(2.2 kB)

Dopełnienie: toast bez alkoholu ...

Jak sobie twórczo i konkretnie poradzić w sytuacji coraz innych imprez, prywatek, przyjęć, gdy niemal wszyscy ... piją, palą?

Jeśli ktoś miał w ręku chociażby ten rozdział, który wyżej parokrotnie przypomniano: cz.III, rozdz. 5: „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...” (zob. jeszcze raz: „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...”), nie mógł nie zauważyć paru przedstawionych tamże twórczych sugestii, które mogą się okazać bardzo przydatne na właśnie omawiane sytuacje.

Jeśli, Dziecko Boże, znajdziesz się wśród zaproszonych i dobrze wiesz, że niebawem zacznie się poczęstunek alkoholem, zaczną palić itd., pozostań przede wszystkim „sobą”. Nikt nie będzie Ci wlewał alkoholu do ust ‘na siłę’.

Nie krępuj się wyznać zgodnie z prawdą, że „... nie mam jeszcze 18 lat”, względnie wprost: „złożyłem przyrzeczenie, że do 18 roku życia nie będę pił, nie będę palił: związałem się SŁOWEM” ! Niech to nie będzie powód Twojej hańby, lecz wręcz przeciwnie: bądź dumny ze swej decyzji i nie daj się zakrzyczeć śmiechem i próbami zminimalizowania podjętego zobowiązania.

(11.3 kB)
Dziecko do prawidłowego rozwoju fizycznego i psychicznego żywotnie potrzebuje obecności nie tylko matki, ale i ojca. Jak to dobrze, gdy ten oto ojciec-tata znajduje czas dla dziecka, pomimo innych pilnych zajęć

Czy sądzisz, że piszącemu te słowa ... nie dokuczają z racji tego, że kieliszka nie weźmie do rąk, nie mówiąc o papierosie? Odpowiedź brzmi zawsze jednakowo – ‘z humorem’:

„Niestety, nie mam jeszcze 18 lat.
Brakuje mi już bardzo niewiele ...!
Jak mi osiemnastka ‘stuknie’, chyba się ... urżnę ... ”

Lub:

„...
‘Lekarz’ mi zabronił ...
Chętnie bym się napił, ale on mi pić nie dozwala!
Jak pić musicie – róbcie jak uważacie;
mnie mój lekarz pić ... zabronił”.

Są to jedne z najprostszych sposobów skutecznego wybronienia się od picia i palenia, dodatkowo zaprawione odrobiną humoru. Gdyby ktoś zapytał: „Co to jest za ‘lekarz’, o którym mówisz? Gdzie on jest? My mu ... pokażemy” ! – można zawsze odpowiedzieć z uśmiechem: „Ano, mam takiego: jest to mój ‘Lekarz Rodzinny’ ! On moją sytuację dobrze zna. Jest on bardzo dobry, sumienny. On to mi każe ... nie pić, nie palić”
– A na myśli masz tego Jedynego, Boskiego Lekarza: Jezusa Chrystusa! Jest też Maryja, której palenie, picie – bardzo się nie podoba. Jest i Duch Święty, o którym św. Paweł mówi, żeby Go „... nie zasmucać” (Ef 4,30).

Nie musisz w tym towarzystwie od razu zdradzić, że tym twoim ‘Lekarzem’ jest ... sam Odkupiciel. On przecież nie może pobłogosławić tego, co jest „złem” w oczach Bożych! Toteż Jego właśnie ... chcesz słuchać.

Jednakże niezależnie od tego, że kieliszka z alkoholem do rąk nie weźmiesz, a papierosa ... z uśmiechem, ale nie przyjmiesz, możesz przecież sam w sobie ‘toast’ wznieść bez najmniejszego oporu i skrupułu – bez alkoholu. Nie tylko jeden raz, ale dwa, a chociażby 100 razy. Jak tego dokonać?

Na dopiero co przypomnianym linku z naszej strony (cz.III, rozdz. 5) jest wymienionych parę konkretnych, łatwych do wprowadzenia w życie sposobów wznoszenia toastu – w sposób godny również dziewczęcości i młodzieńczości. Gdy mianowicie zaczynają nalewać alkohol, wolno mi nalać sobie do kieliszka (a nawet i szklanki) nie alkohol, lecz jakikolwiek inny płyn. Trzeba tak postąpić odważnie, bez zawahania, a wszystko z dużym poczuciem humoru. Na pewno znajdzie się na stole jakiś wybór płynów, soków itp.

Napełnię więc kieliszek: herbatą, kawą jeśliby była dostępna, albo wodą mineralną, jakimś dobrym smacznym, a zdrowym sokiem witaminowym, a w najgorszym wypadku, gdyby nie podawano naprawdę żadnych innych płynów, naleję do szklanki czy kieliszka po prostu H²O: zwyczajnej wody.
– I wzniosę toast. Będzie to wówczas toast nie tylko na „sto lat”, ale co najmniej na 500, 700 lat, np. gdyby to był sok witaminowy itp.

Nikt z zapraszających nie będzie miał prawa czuć się urażony! Toast – w pełnym rycie, został wzniesiony! Nikt nie będzie się gniewał. A że toast w tym wypadku został wzniesiony nie alkoholem, lecz innym płynem, zwłaszcza tym prawdziwie zdrowotnym? O to naprawdę już mniejsza! Byle ‘toast’ wzniesiony został. Gdyby zaś były małe dzieci, to nawet dzieciom można było nalać do małych naczyniek soku witaminowego, słodkiego, zdrowego. Niczyja godność by na tym nie ucierpiała, a życzenie owych „stu lat” płynęłoby ze szczerego serca, i byłoby życzeniem nawet na 500 i więcej lat.

A może dałoby się przy odrobinie sprytu, pomyślunku i doborze grona uczestników jakiejś imprezy – urządzać przyjęcia po prostu bez-alkoholowe? Bywają przecież takie: wesela bez-alkoholowe, Sylwester bez alkoholu i wiele innych uroczystości.

Wszystko rozbija się o uprzednie zaplanowanie takiego przyjęcia, dobór towarzystwa, przygotowanie odpowiedniego zestawu czy to piosenek, śpiewów, czegoś z serwisu opowiadań ‘pod humor i dla rozweselenia’. Wszystko będzie się działo z myślą, żeby przyjęcie przebiegało w sposób wesoły, zabawny, pełen radości i humoru, a zarazem godny samego przyjęcia i uroczystości, godny tym bardziej uczestników, szczególnie dzieci i młodzieży.

Godność dorosłych musi umieć uszanować i w pełni potwierdzić słuszność przyrzeczenia trzeźwości odnośnie do alkoholu i palenia ze strony dzieci i młodzieży. SŁOWA danego Bogu nie wolno niszczyć, zignorować, ani młodzieży z tego tytułu nie upokarzać. Przeciwnie, taką młodzież, wierną złożonemu przyrzeczeniu, trzeba z pełnią szczerości wobec nich samych oraz w oczach całego społeczeństwa jak najbardziej promować.

(2.2 kB)

Motyw w podejmowaniu przyrzeczenia abstynencji

Pozostaje jeszcze kwestia motywu, dla którego tak gorąco zalecane jest w przypadku dzieci oraz omawianego wieku młodzieży – przyrzeczenie abstynencji, a następnie wierne trwanie przy raz Bogu danym „SŁOWU”. Dotyczy to oczywiście w równej mierze osób PO osiągniętym 18 roku życia.

Jeśli wyżej wspomniano o groźnym mechanizmie działania toksyn składających się na alkohol i papierosy itd.
(zob. wyż.: „Nieuniknione pytania w nawiązaniu do palenia-picia”; oraz zob.: „Kochamy się! Ale palę-piję-stosuję ...”: zarówno w odniesieniu do alkoholu, jak i nikotyny-papierosów),
staje się to poważnym ostrzeżeniem i zarazem motywem, by po te produkty nie sięgać. Dotyczy to oczywiście nie tylko dzieci i młodzieży na obecnie rozpatrywanym etapie ich życia (przed ukończeniem 18 roku), lecz po prostu wszystkich: całego społeczeństwa.

Niemniej kwestia ‘szkodliwości’, jaka się wiąże z piciem alkoholu, paleniem papierosów, stosowaniem narkotyków – nie jest w omawianej obecnie sprawie argumentem wiodącym. W grę wchodzi w tej chwili „SŁOWO” dane Bogu: przyrzeczenie jako przyrzeczenie; oraz godność osobista w sytuacji zdawania egzaminu ze swojego człowieczeństwa jako dziewczyny-kobiety, czy młodzieńca-mężczyzny. Zaangażowana tu zatem jest odpowiedzialność w pierwszym rzędzie wobec siebie samego: za raz dane „słowo”: czy to człowiekowi, czy tym bardziej Bogu. W imię godności względem siebie samego nie mogę nie pozostawać konsekwentnym.

Innymi słowy ja nie mogę sobie pozwolić na to, by w jednej chwili, np. w owym uroczystym dniu pierwszej Komunii świętej, złożyć Bogu uroczyste przyrzeczenie i swoim „słowem” je przypieczętować – po to, by za 5 minut powiedzieć temuż Bogu:

Ponieważ okoliczności się zmieniły: znalazłem się w gronie koleżanek-kolegów, którzy piją i palą, wobec tego to przed chwilą Tobie, Boże, dane ‘słowo’ już mnie obecnie nie obowiązuje.
Innymi słowy, ja je z pełną świadomością i odpowiedzialnością ... wycofuję, a dokładniej: uznaję je za nie-byłe”
.

Wystąpienie z taką postawą do Boga byłoby wystawianiem Go na pośmiewisko i szyderstwo. Znaczyłoby to, że Bóg jest dla mnie ‘niczym’ – w zestawieniu z gronem koleżanek-kolegów. Traktowałbym Boga jak ‘śmieci’, które się systematycznie wymiata i wrzuca do wiadra.

Jest jasne: do kolegi czy koleżanki – nie mógłbym się w żaden sposób odnieść się tak dalece niepoważnie: najpierw zwodzić uroczyście przyrzeczonym „słowem” – po to, by to samo „słowo” za parę minut uznać za od początku nie traktowane poważnie!

Jeślibym nie mógł tak postąpić ze względu na godność kogokolwiek z ludzi – w tym wypadku do moich bliskich – koleżanek i kolegów, nasuwa się pytanie: Czym wobec tego, a raczej Kim byłby dla mnie Bóg? Jak bym się wtedy odniósł do Jego Godności jako Boga, „Stworzyciela nieba i ziemi”, mojego Stworzyciela, a ponadto mojego Odkupiciela?

Jednocześnie zaś przez wycofanie się, albo nawet wyparcie „słowa”, jakie uroczyście dałem Bogu wtedy, w dniu mojej pierwszej Komunii świętej, przekreśliłbym w sposób okrutnie bezhonorowy ... swoją własną godność jako człowieka – w podarowanej mi kobiecości czy męskości.

Jeśli wtedy, tego uroczystego dnia, zobowiązałem się konkretnym „słowem” odnośnie do alkoholu i papierosów, uczyniłem to po to, by temu „słowu” być wiernym – w okolicznościach zarówno łatwych, jak i trudniejszych. Bogu wtedy dane „słowo” ponad wątpliwość nie oznaczało w żadnym wypadku, iż rzucam je ‘na wiatr’, nie mając najmniejszego zamiaru brać jakąkolwiek odpowiedzialność za nie. To, co tego, tak uroczystego dnia wypowiadałem, wyrażałem z pełnią swej dziecięcej godności i odpowiedzialności za Bogu dane „SŁOWO”.

Przez myśl by mi wtedy nie przeszło, by po raz pierwszy do serca przyjmowanego Jezusa Chrystusa, kochającego mnie Stworzyciela i Odkupiciela, gruntownie okłamywać obietnicą wzajemności, której treść bym w samym założeniu miał z góry przekreślić. Nie pozwoliłoby mi na to rozradowanie mojej duszy, która dostąpiła zaszczytu goszczenia po raz pierwszy w życiu Jezusa samego. On zaś tak bardzo ukochał właśnie dzieci, i mnie również ukochał, mnie siebie całego oddaje i mi błogosławi:

„Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie:
do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie” (Mt 19,14).

Z tego względu słowa mojego przyrzeczenia odnośnie do palenia i picia alkoholu poczytywałem sobie jako sprawę podarowanej sobie godności jako dziewczynki-kobiety, jako chłopca-mężczyzny. Nie mógłbym wtedy mówić do Jezusa, że to, co radośnie wypowiadam jako moje ‘TAK’, oznacza w moim zamierzeniu ‘nie’! Przez myśl by mi nie przeszło, żeby słowa mojego przyrzeczenia – zarówno tego dnia, jak i co najmniej dopóki nie osiągnę 18 lat, mogły stać się jednym wielkim kłamstwem.

Chociaż byłem wtedy dopiero dziewczynką, czy chłopcem, Bóg obdarzył mnie hojnie poczuciem podarowanej mi wielkiej, niezbywalnej godności. I byłem sobie doskonale świadom tego, że będę w życiu stale, na coraz inne sposoby, miał szansę zdawania egzaminu z godności podarowanego mi człowieczeństwa: jako dziewczyny-kobiety, czy też w przypadku chłopca – jako młodzieńca-mężczyzny.

Czy w tej sytuacji dociera do Ciebie – dziewczynko i panno, i do Ciebie: chłopcze-młodzieńcze, co to znaczy: być godnym w zarząd Ci podarowanego Twojego człowieczeństwa i odpowiedzialności za jego godność?

(2.2 kB)

Odpowiedzialność za swe przyszłe potomstwo

Gdybyś Ty, Dziecko Boże, miało kontynuować dotąd być może już na dobre utrwalony styl życia: systematycznego ignorowania „słowa” danego Bogu, pojawia się natychmiast kolejne istotne pytanie:

Czy rzeczywiście nie zastanawiasz się nad tym, że życiem swoim ... zmierzasz ku przyszłości? Co zamierzasz przekazać kiedyś swym własnym dzieciom, gdy staniesz się matką, ojcem? Bo to przecież czeka Cię – chyba w bardzo niedalekiej przyszłości.

Czy faktycznie akceptujesz wyżej sformułowaną błagalną anty-modlitwę do Boga
(zob. wyż.: „Anty-modlitwa: o potomstwo od poczęcia niezdrowe” - oraz dwie następne jeszcze dalsze podobne tabele),
żeby Cię kiedyś wysłuchał do ‘joty’ i obdarzył Ciebie – Was oboje jako małżonków-rodziców, potomstwem od poczęcia niezdrowym, niepełnosprawnym itd. – „na Twoje-Wasze osobiste życzenie”?
Bo ... przecież nikt Cię nie trzymał i nie wlewał Ci ‘na siłą’ alkoholu do ust; nikt Cię fizycznie nie zmuszał do palenia papierosów, próbowania marihuany i innych narkotyków.

Podobnie dzieje się w przypadku każdej innej pokusy wzniecanej przez tego, który jest Zły: Szatana. Szatan zawsze jedynie kusi. Ale: grzeszy – nie Szatan-zamiast-człowieka, lecz grzechu dopuszcza się wyłącznie sam ów człowiek, który – zamiast zawierzyć ostrzegającemu go Bogu, woli pójść za namową – słodką i przyjemną, spreparowaną przez Złego.

Oto przykład-fakt prosto z-życia.
Jeślibyś chciał, przyjmij – dziecko Boże, do wiadomości przytoczony tu konkretny przykład w nawiązaniu do wspomnianej ‘anty-modlitwy’.
Tym razem dotyczy to życia dwojga małżonków – obojga dobrze wykształconych, ‘mądrych’, prężnych, obiecujących ...: obojga lekarzy.
– Oboje palili od wczesnej młodości po 1-2 paczek na dzień. Oboje zdobyli określone prosperujące specjalizacje lekarskie.
Ona – lekarka, urodziła w końcu swoje pierwsze dziecko.
Jak się natychmiast po porodzie okazało, dziecko przyszło na świat z poważną wadą: przetoki przełyku do tchawicy. Tym samym nie mogło ono przyjmować żadnego pokarmu. Konieczna była pilna interwencja chirurgiczna.
Współ-lekarze nie mieli wątpliwości i uświadomili tym dwojgu – swoim kolegom-lekarzom tego samego szpitala, że anomalia ta wiąże się ponad wątpliwość wprost z faktem, że zarówno matka, jak i ojciec palą nałogowo.
– Na te słowa zdawało się, że ci dwoje, rodzice-lekarze, którzy jako lekarze doskonale to wszystko (teoretycznie) znać musieli, ze złości (jeśli nie wściekłości) rozerwą w kawałki swoich kolegów i koleżanki: współ-lekarzy ...

Chociaż zaś – jak dopiero co wspomniano
(zob. wyż.: „Motyw w podejmowaniu przyrzeczenia abstynencji” – pierwsze zdania tego odcinka),
wzgląd na mechanizm działania alkoholu i paru tysięcy składników chemicznych dymu tytoniowego od strony medycznej, odgrywa rolę jedynie dodatkową i podrzędną
(w zestawieniu z odpowiedzialnością za raz Bogu dane ‘SŁOWO’; oraz motyw Bożych Przykazań: miłości do Boga i bliźniego),
trudno powiedzieć, żeby on miał nie wyrażać się swoją niezwykle obciążającą odpowiedzialnością w oczach Bożych: wobec rodziny własnej, wobec przyszłych dzieci oraz całego społeczeństwa.

A Ty, dziewczyno, panno – czy byłaś łaskawa zwrócić uwagę na to, co na parokrotnie już wskazanym ‘linku wewnętrznym’  do rozdziału niniejszej strony o alkoholu i papierosach (wyż. cz.III, rozdz.5: „Kochamy się! Ale: palę-piję-stosuję...”) uwydatniono jako złowrogie, a raczej śmiercionośne skutki palenia papierosów przez ... kobietę – w odróżnieniu od palenia (i picia) przez chłopców?

Jest oczywiście rzeczą jasną: norma moralna i odpowiedzialność-poczytalność w obliczu Boga nie może być różna w odniesieniu do mężczyzny a kobiety. Niemniej: skutki od strony biologiczno-medycznej są nieporównanie groźniejsze, gdy pali kobieta, aniżeli gdy papierosy spala mężczyzna.

Dokładniej na ten aspekt tematu – zechciej otworzyć jeszcze raz parokrotnie podany link do rozdziału o alkoholu i papierosach, szczególniej zaś podane tu konkretne miejsce owego rozdziału (wyż. cz.III, rozdz.5: „Kobieta paląca”).
Wypadałoby przeczytać ten fragment ponownie – z całą powagą, w poczuciu swojej odpowiedzialności i poczytalności jako przyszłej żony-matki.
I oczywiście tym bardziej ze względu na swoją kobiecą godność: swego powołania do przekazywania miłości i życia, a nie śmierci i deptania po miłości.

(6.6 kB)

Nie wracamy tutaj już do wciąż aktualnego, największego motywu za decyzją na – najlepiej przez całe życie, jako definitywnie obraną postawę: całkowitej abstynencji od alkoholu, i oczywiście całkowite odcięcie się od papierosa. Motywem tym jest i pozostaje pierwsze, największe przykazanie Boże: miłość Boga – miłość bliźniego.

Tym najbliższym ‘bliźnim’ będzie kiedyś Twoje – Wasze dziecko. Czyżby sam ten właśnie motyw: miłość do swojego przyszłego potomstwa, miał nie mobilizować definitywnie zarówno dziewczynę, jak i chłopca – do całkowitego i na zawsze – zdystansowania się od wszelkiego alkoholu, i nie-brania do ust nigdy papierosa?

Jeśli chodzi o papierosy, to wiadomo, że często o wiele łatwiej przekazać ‘w darze miłości’ (tzn.: w darze anty-miłości) śmiertelne zniszczenie zdrowia psychicznego i fizycznego tym, którzy pozostają jedynie ‘ofiarami palenia biernego’, aniżeli to będzie dotyczyły palaczy czynnych.

(15 kB)
Jak to dobrze, gdy rodzina potrafi uczcić zarówno swoje dzieci, jak i rodziny dzieci swoich, a z kolei i dziadkowie też znajdują w niej miejsce i pełny szacunek. Istnieją warunki, by WIELKIE DZIEŁA Boże przekazywać z kokolenia na pokolenie.

Palaczami ‘biernymi’ są ci najbliżsi w rodzinie, w domu, w tym samym pomieszczeniu, którzy nie mają innego powietrza do oddychania: wdychania, jak tylko to totalnie skażone składnikami chemicznymi dymu tytoniowego wysoce radioaktywnymi (= rakotwórczymi).
– Palacz zaś czynny – może to być mąż, żona, dziecko, goście – wymusza tzw. ‘tolerancję’ dla swego ‘drobnego nałogu: palenia’. Nic go nie obchodzi zdrowie innych. Dba on wyłącznie o swoją osobistą wygodę i folgowanie swemu nałogowi – chociażby dosłownie ‘po trupach’  otoczenia.

Nietrudno się zdarza, że mąż nałogowo pali od kilkudziesięciu lat – i jako tako się jeszcze nieźle ‘trzyma’. Umiera mu natomiast żona, u której małżonek – w ramach swojego: „... i że cię nie opuszczę aż do śmierci ...” w podarunku złożonego ślubu (anty)-miłości wyzwolił chorobę nowotworową, która doprowadziła do jej ... śmierci. Mąż wypełnił ... do joty treść złożonego ślubu: „... i że Cię nie opuszczę aż do ... śmierci, którą Ci w ramach mojego ślubu miłości – sercem najserdeczniejszej hojności ... zafunduję” ...

Rozgrzeszenie w przypadku złamanego SŁOWA co do 18-go roku życia

Powyższe rozważanie osnuliśmy w pierwszym rzędzie wokół raz Bogu danego SŁOWA. W zasadzie nie poruszyliśmy kwestii szans na uzyskanie rozgrzeszenia w sakramencie Pojednania, gdy młodzieniec czy panna, chłopiec czy dziewczyna – poczuwają się do złamania owego Bogu danego Słowa-przyrzeczenia.

Nie chcielibyśmy analizować w tej chwili warunków uzyskiwania rozgrzeszenia. Zagadnieniu temu poświęciliśmy należyte omówienie w IV części naszej strony (zwłaszcza tamże – rozdziały: 2.3.4 oraz przebieg spowiedzi w rozdz. 7).

Jest jednak rzeczą jasną, że niezależnie od tego, czy to Dziecko Boże dopuściło się w przypadku palenia względnie picia wbrew Bogu danemu Słowu przed ukończonym 18 rokiem życia – w danym przypadku grzechu ciężkiego czy lekkiego, nie może być mowy o uzyskaniu rozgrzeszenia sakramentalnego, gdyby ono miało stać się ‘błogosławieństwem’ na dalsze łamanie raz Bogu danego Słowa.

Kapłan będzie upoważniony do udzielenia na prośbę penitenta – rozgrzeszenia sakramentalnego dopiero pod warunkiem, gdy to Dziecko Boże nie tylko Boga za złamanie swego uroczystego przyrzeczenia Boga przeprosi i poprosi Go, by mu ten grzech przebaczył, lecz ponadto odnowi obecnie i potwierdzi całkiem od nowa swoje Bogu dane Słowo. Innymi słowy warunkiem rozgrzeszenia jest decyzja na odnowienie owego przyrzeczenia i dochowanie odtąd jego treści – w pełnej zgodności z tym, co Dziecko przyrzekło Bogu owego znamiennego dnia – swojej Pierwszej Komunii świętej (względnie w niektórych parafiach np. w dniu sakramentu Bierzmowania itp.). Gdyby penitent warunku tego nie przyjął, kapłan rozgrzeszenia udzielić nie może. Musiałby z bólem serca powiedzieć:

Dziecko Drogie, nie jesteś w tej chwili przygotowane do przyjęcia Bożego przebaczenia za złamane SŁOWO, jakie dałoś Bogu. Zastanów się jeszcze raz, przemyśl swoją postawę wobec Boga i odnów szczerze SŁOWO przyrzeczone niegdyś przy Pierwszej Komunii świętej. A wtedy otworzy się szansa na uzyskanie rozgrzeszenia za złamane owo Słowo”.

Rozwiązanie to nie świadczy o surowości spowiednika, a jest jedynie konsekwentnym zastosowaniem warunku ważnej Spowiedzi świętej, mianowicie podjęcia mocnego postanowienia poprawy. Nie jest to warunek wymyślony przez ‘Kościół’. Wynika on wprost z natury sakramentu Pojednania. Warunek ten jest zwyczajnym, chociażby pewnego trudu wymagającym spełnieniem Chrystusowego słowa: „Idź, i (odtąd) nie grzesz więcej” (J 8,11; 5,14).

(8.5 kB)

RE-Lektura: cz.VII, rozdz. 3-j.
Stadniki, 6.VI.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



I. GODNOŚĆ WŁASNA A MIARA WIERNOŚCI RAZ
DANEMU SŁOWU


Nasuwające się dalsze zagadnienia

1. Godność kobiety a młodzież alkoholu-narkotyków-seksu
Wprowadzenie do klimatu ...
Jan Paweł II o godności i powołaniu kobiety
Doba alkoholu-papierosów-używek-seks-edukacji
Chybione programy seks-edukacji
Dostęp do sensacji porno i erotyki
Zdwojona odpowiedzialność małżonków-wychowawców
Drastyczne przykłady anty-owoców seks-edukacji

2. Dziewczyna w obliczu swej kobiecości
Wzrastać na „człowieka sumienia ...”
Presja grupy rówieśniczej w kierunku zła
Jeszcze raz: wraz z małżeństwem-Sakramentem przyjęte
zobowiązania


3. Godność osobista w próbie na wierność „słowu”. Alkohol
i palenie

Składać – nie składać przyrzeczenie nie-palenia
i nie-picia do 18 roku życia

Łamanie „słowa” danego Bogu
O godność w dochowaniu wierności danemu „słowu”
Z Listu Jana Pawła II do Kapłanów - 1979 r.: wierność
słowu

Nieuniknione pytania w nawiązaniu do palenia-picia
Pytania w nawiązaniu do palenia-picia
Anty-modlitwa: o potomstwo od poczęcia niezdrowe
Tabela. Anty-modlitwa o niewydolności dzieci
Tabela. Anty-modlitwa, c.d.
Tabela. Księża też piją, palą ....
Tekst 1 Kor 6.9: „Nie łudźcie się ...”!
Wierność „słowu” w praktyce
Tabela. Przyrzeczenie ‘warunkowe’: jeśli nie będzie
pokusy

Tabela. Chociażby mnie krajać mieli na plasterki ...
Dopełnienie: toast bezalkoholowy ...
Motyw w podejmowaniu przyrzeczenia abstynencji
Odpowiedzialność za swe przyszłe potomstwo
Rozgrzeszenie w przypadku złamanego SŁOWA co do
18-go roku życia


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Polska - powódź maj 2010. Świniary: Wisła przerwała
wały

Ryc.2. Polska - powódź maj 2010. Sandomierz: zalane kilometry
Ryc.3. Siostra która trzyma swych dwóch braci, żeby się nie
pozabijali

Ryc.4. Pokazy akrobatyczne lotnicze, Eastbourne, 2008 r.
Ryc.5. Ojciec który znajduje czas dla dziecka i z nim się bawi
Ryc.6. Rodzina wielopokoleniowa – szczęśliwa