(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(26 kB)

F.   JESZCZE RAZ Z ROZWAŻAŃ PAPIEŻA WOJTYŁY
NA TEMAT MIŁOSCI

(6.9 kB)

Słowo wyjaśnienia

W poprzednich częściach naszej strony korzystaliśmy niejednokrotnie w obfitości z dokumentów nauczycielskich Jana Pawła II. Powraca on w nich nierzadko do problematyki małżeństwa, rodziny, teologii ciała oraz pokrewnych zagadnień.
– Zanim został wyniesiony do godności Następcy Piotra na Stolicy Apostolskiej, wydał jako profesor akademicki m.in. wciąż w pełni aktualne „Studium Etyczne”  pt. „Miłość i Odpowiedzialność”.
(korzystamy z jego 3-go wydania: Londyn 1965).

Lektura tego ‘Studium’ jest co prawda trudna: wymaga dużej koncentracji umysłowej, by treść jego rozważań należycie zrozumieć. Niemniej jest ona jedyną tego typu pracą w skali światowej. Jest nieodzownym punktem wyjścia do podejmowania jakichkolwiek głębszych analiz na temat ‘miłości’ w jej personalistycznym ujęciu. Takie zaś podejście do zagadnienia ‘miłości’ jest zarazem treścią Bożego przykazania miłości Boga i bliźniego.

Studium to ukazuje we wnikliwych analizach różnicę między ‘miłością’ pozorną i złudną, która wiedzie do ‘użytkowego’ korzystania z ciała płciowego – a ‘miłością’ godną tego miana, tzn. kształtowaną zgodnie z normą personalistyczną. Jej celem jest osiągnięcie zjednoczenia dwojga osób (małżonków) na poziomie osobowym, chociaż dokonuje się ono poprzez ciało męża i żony w całej ich męskości i kobiecości. Ciało odgrywa w tej sytuacji rolę niejako ‘ambasadora’ osoby jednego i drugiego z małżonków. Ich osoby jednoczą się z sobą poprzez swe ciało płciowe.

Mimo iż korzystaliśmy już hojnie ze wspomnianego ‘Studium’ byłego Arcybiskupa Krakowa Karola Wojtyły, trudno pominąć jego dogłębne analizy i twórcze spojrzenia w ścisłym nawiązaniu do zajmującego nas aktualnie etapu młodzieńczości. W tym właśnie czasie: na etapie młodzieńczości, młodzi ludzie poszukują siebie i znajdują się wzajemnie, oczekując osobistego spełnienia w obopólnej, trwałej, wiernej miłości. Stanie się to w zawartym małżeństwie: sakramencie małżeństwa.

(3.5 kB)

1. Popęd a osoba – wezwana

(2.8 kB)

Uzdolnienie-wezwanie do miłości – największego przykazania

Zakładamy nieprzebytą różnicę pomiędzy światem zwierząt – a światem ludzi. Sam tylko człowiek jest wyposażony nie tylko w ciało, które znajduje swoje daleko posunięte analogie w świecie zwłaszcza niektórych zwierząt, szczególnie gdy chodzi o podobne funkcje biologiczno-fizjologiczne.
– Człowieka charakteryzuje jednak ponadto życie duchowe. Ono zaś świadczy o jego nieśmiertelnej duszy i jest podłożem, na którym rozwija się wewnętrzne życie jego ducha. Przez nie, tzn. przez swoje życie duchowe, człowiek różni się w sposób istotny nie tylko od świata rzeczy, ale i zwierząt, w tym również tych ‘człeko-kształtnych’.
– Ono też sprawia, że człowiek jest osobą. Osoby zaś, czyli współprzenikającego się ciała i ducha u człowieka, nie da się w żaden sposób sprowadzić do rzędu samej tylko ‘rzeczy’. Dzięki swemu duchowi człowiek przerasta zarówno świat materii i zwierząt, jak i cały nawet kosmos.

Na obecnym etapie naszych rozważań zatrzymujemy się na wzajemnych odniesieniach między dwojgiem osób – najczęściej ludzi młodych, którzy poszukują i znajdują siebie wzajemnie w zamiarze związania się węzłem małżeństwa: sakramentu małżeństwa.
– Z punktu widzenia etycznego powinien każdy człowiek, ale tym bardziej tacy młodzi, podtrzymywać jasną świadomość, iż każde z nich jest osobą, a nie jedynie rzeczą. Konsekwentnie zaś zarówno do siebie samego, jak i tego drugiego, narzeczonego – względnie już współmałżonka, trzeba odnosić się jako do osoby w pełnym tego słowa znaczeniu.

Bezpośrednio z faktem, iż człowiek jest osobą, wiąże się powinność etyczna. Płynie ona z samej prawdy bytu, iż człowiek jako właśnie osoba: własna, czy też i kogoś drugiego – nie może być potraktowany jako środek do osiągnięcia jakiegokolwiek celu. Dotyczy to przede wszystkim zdegradowania ludzkiej osoby do rzędu jej użycia jako środka dla uzyskania poprzez jej ciało przyjemności seksualnej (zob. MiO 24).

(9.5 kB)
Akcja ratunkowa po trzęsieniu ziemi: wydobywanie-wynoszenie żywych i zmarłych wygrzebanych spod stosów zawalonych budynków. Boże Miłosierdzia! Zlituj się nad tymi, którzy w takich warunkach ... przechodzą do życia wiecznego!

Dopiero miłość zapatrzona w godność człowieka jako osoby, zmierzająca do zjednoczenia na poziomie dwojga osób, staje się zdolna włączyć twórczo reakcje zmysłowe budzące się w obliczu męskości i kobiecości – w przeżywanie ciała płciowego jako swoistego ‘ambasadora’ konkretnej osoby, która się przez nie objawia i wyraża.

Skorzystamy z wdzięcznością ze wspomnianego ‘Studium etycznego’ Arcybiskupa Karola Wojtyły pod tytułem „Miłość i Odpowiedzialność”, w którym zagadnienia związane z płciowością ludzkiej osoby znalazły kompetentne omówienie.

Fakt zaznawania oraz subiektywnego przeżywania przyjemności związanej z odmiennością płciową drugiej osoby jest wyrazem spontanicznej reakcji stających wobec siebie męskości i kobiecości na poziomie ciała i popędu płciowego związanego z cielesno-duchową strukturą człowieka. Niemniej ponieważ człowiek jest nie tylko ciałem, ale tym bardziej na wskroś je przenikającym duchem, który przesądza o jego wielkości i godności, spontanicznie budzące się reakcje ciała mogą i powinny
(powinność etyczna wprost płynąca z normy personalistycznej)
być świadomie i dobrowolnie podciągnięte do poziomu godności osoby. Ta zaś znajduje swoje zwieńczenie dopiero w miłości osobowej – z jej szczególnym wyrazem w postaci miłości oblubieńczej.

Oto wyjściowe uwagi Arcybiskupa Wojtyły na temat ludzkiej osoby i wzajemnych odniesień dwojga osób:

„Osoba (odmiennej płci) nie może być dla innej osoby tylko środkiem do celu, jaki stanowi ... przyjemność czy wręcz rozkosz seksualna. Przekonanie, że człowiek jest osobą, prowadzi do przyjęcia postulatu, aby użyciepodporządkować miłości.
– ... Przeżywanie przyjemności ... może być wewnętrznie dociągnięte do poziomu osób tylko przez miłość. Tylko ‘miłowanie’ wyklucza ‘używanie’ ...
– ... Etyka, jeśli ma spełnić swe właściwe zadanie w dziedzinie moralności seksualnej, musi ... precyzyjnie odróżniać to, co jest owym ‘miłowaniem’ osoby, od tego, co nim nie jest, ale stanowi tylko jej ‘używanie’, choć nawet zasłania się pozorem miłości i jej imieniem stara się legitymować” (MiO 24).

Norma personalistyczna, zgodnie z którą człowiek nigdy nie może być traktowany jako ‘rzecz-do-użycia’, doczekała się w Słowie-Bożym-Pisanym Starego Testamentu, a tym bardziej w Nowym Testamencie, gdy na świat zstąpił Syn Boży, który przyjął ciało z Maryi swej Dziewiczej Matki – swoistego zdecydowanego potwierdzenia i wyniesienia do godności „drugiego” przykazania Bożego, „podobnego” do „największego i pierwszego”:

„Będziesz miłował Pana, Boga swego,
całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem ...
Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,36-39).

Jezus powtórzy to przykazanie jeszcze raz w momencie zwrotnym swojej odkupieńczej misji, gdy „nadeszła Jego Godzina” (J 13,1).
(Zob. wyż.:  Zgoda na przerażające okoliczności oczekiwanego spełnienia – oraz ciąg dalszy)
:

„Przykazanie nowe daję wam,
abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem;
żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.
Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi,
jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,34n).

„Nikt nie ma większej miłości od tej,
gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich ...” (J 15,13).

Syn Człowieczy uwydatnia tu dobitnie kryterium, które pozwala odróżnić ‘miłość’ w Bożym, ale i człowieczym wydaniu – od wszelkiej innej ‘miłości’, która ‘miłością’ nie jest.
– Miarą tą jest dar siebie samego, włącznie z darem własnego, nie cudzego – życia, jeśli taka zajdzie potrzeba. Dar ten winien zmierzać ku dobru życia tego kogoś, obdarowanego. Winno się ono rozwijać w paśmie dóbr Odkupienia: „... aby owce miały życie, i miały je w obfitości(J 10,10).

Tak pojęta ‘miłość’ jest diametralnie przeciwstawna do wszelkiego użytkowego odniesienia do drugiego człowieka. Tak bywa szczególnie łatwo w przypadku wykorzystania czyjegoś ciała dla uzyskania dzięki niemu przyjemności seksualnej.

(2.2 kB)

‘Jedno’ w całkowitości oddania podjętego z wolnego wyboru

Gdy młodzieniec i dziewczyna poszukują siebie wzajemnie w zamiarze związania się węzłem małżeńskim, działają pod wpływem zaszczepionego w ludzką naturę ukierunkowania w stronę przeciwnej płci. Oboje otwierają się na siebie pod wpływem żywo odczuwanej potrzeby wzajemnego uzupełnienia o właściwości reprezentowane przez płeć przeciwną (zob. MiO 35).
– Dążność ta wiąże się niewątpliwie z przyciągającym działaniem, jakie wywiera ‘druga płeć’. Niemniej sama ta dążność (= popęd) nie zatrzymuje się na ‘płci’, lecz zmierza wyżej: ku staniu się ‘jedno’ z ukrytą w tym ciele płciowym osobą. To zaś umożliwia pojawienie się ‘miłości’.

Miłość jest oczywiście każdorazowo uwarunkowana dołączającym się wyborem. Ten zaś jest dziełem woli w jej wolności. Arcybiskup Wojtyła podkreśla:

„Miłość ... nie jest tylko przyrodniczą czy nawet psychofizjologiczną krystalizacją popędu seksualnego, lecz jest czymś zasadniczo od niego różnym. Chociaż bowiem wyrasta i krystalizuje się na jego podłożu..., to jednak kształtuje się dzięki aktom woli na poziomie osoby.

Popęd seksualny nie stwarza w człowieku gotowych, wykończonych działań, dostarcza tylko niejako tworzywa dla tych działań przez to wszystko, co pod wpływem popędu ‘dzieje się’ wewnątrz człowieka.
– Wszystko to jednak nie odbiera człowiekowi zdolności samo-stanowienia, wobec czego popęd znajduje się w naturalnej zależności od osoby” (MiO 36n).

Tutaj przechodzi Arcybiskup Wojtyła wprost do decydującej roli wolnej woli – w przeciwieństwie do działań instynktownych, jakie występują w świecie zwierząt:

„Popęd seksualny znajduje się w człowieku w zupełnie innej sytuacji niż u zwierząt, gdzie stanowi źródło działań instynktowych poddanych samej naturze.
– U człowieka z natury podporządkowany jest woli, a tym samym poddany swoistej dynamice wolności, którą dysponuje wola. Popęd seksualny wyrasta ponad determinizm porządku przyrodniczego – aktem miłości.
– Ale właśnie dlatego przejawy popędu seksualnego muszą być u człowieka oceniane na poziomie miłości, a jego aktualizacje wchodzą w cykl odpowiedzialności, i to właśnie odpowiedzialności za miłość” (MiO 37).

Związanie się z osobą drugiej płci nie w koleżeństwie, ani nawet w przyjaźni, lecz w przymierzu małżeńskim – może dotyczyć wyboru tylko jednej osoby. Miłość bowiem małżeńska godna osoby domaga się całkowitego daru siebie całego – osobie równie całej kogoś drugiego przeciwnej płci. Zasadniczym celem zjednoczenia płciowego w małżeństwie jest co prawda stanie się tych dwojga ‘jednym-ciałem’ w obopólnej miłości ich osób, która obejmuje zatem ich ciało i duszę. Zjednoczenie to otwiera się jednak każdorazowo siłą swej dynamiki – jako Boże dzieło stworzycielskie, ku potencjalności rodzicielskiej.

W nawiązaniu do dynamiki stawania się „dwoje-jednym-ciałem” wypada powtórzyć tu ponownie zdumiewające słowa, jakie sformułował Wojtyła już jako Papież. Słowa te przytaczaliśmy już szereg razy:

„... Miłość małżeńska zawiera jakąś całkowitość, w którą wchodzą wszystkie elementy osoby – impulsy ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania, dążenie ducha i woli. Miłość zmierza do jedności głęboko osobowej, która nie tylko łączy w jedno ciało, ale prowadzi do tego, by było tylko jedno serce i jedna dusza.
– Wymaga ona nierozerwalności i wierności w całkowitym wzajemnym obdarowaniu – i otwiera się ku płodności [HV 9] ...” (por. FC 13; tamże, 19).

(2.2 kB)

Zjednoczenie włączone we współ-stwarzanie

Dwoje ludzi, którzy lgną do siebie, zdają sobie dobrze sprawę, że zjednoczenie płciowe, ten szczególny Boży dar dla małżeństwa: sakramentu małżeństwa, zmierza oczywiście do całkowitego zjednoczenia swych osób jako męża i żony. Jednakże dzięki swej strukturze oraz dynamizmowi otwiera się owo „dwoje-jednym-ciałem” w samym tym akcie każdorazowo na oścież na możność wzbudzenia nowej ludzkiej osoby. Osoba ta stanie się niewymazalnym i „... trwałym znakiem jedności małżeńskiej oraz żywą i nierozłączną syntezą ojcostwa i macierzyństwa” (FC 14) tych konkretnych dwojga osób.

Jest zaś jasne, że zjednoczenie płciowe, chociażby w jego następstwie doszło w danym wypadku do połączenia gamet obojga małżonków, czyli powstania zygoty i konsekwentnie nowej ludzkiej osoby, samo przez się nie jest w stanie ‘stworzyć’ ludzkiego ducha. Duch nigdy nie powstaje z połączenia materii + materii: materia nie jest w stanie ‘zrodzić’ ducha! Bez ‘ducha’ zaś nie ma ludzkiej osoby. Duchem, czyli nową ludzką osobą, obdarza powstającą zygotę zaistniałą w następstwie zjednoczenia płciowego – każdorazowo „miłująca Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33).

Ileż zachwycającej prawdy bytu zawierają proste słowa Jana Pawła II z jego „Listu do Rodzin” (rok 1994):

„Jeśli mówimy, że małżonkowie jako rodzice są współpracownikami Boga-Stwórcy w poczęciu i zrodzeniu nowego człowieka [zob. FC 28], to sformułowaniem tym nie wskazujemy tylko na prawa biologii, ale na to, że w ludzkim rodzicielstwie Bóg sam jest obecny – obecny w inny jeszcze sposób niż to ma miejsce w każdym innym rodzeniu w świecie widzialnym, ‘na ziemi’.
– Przecież od Niego tylko może pochodzić ‘obraz i podobieństwo’, które jest właściwe istocie ludzkiej, tak jak przy stworzeniu. Rodzenie jest kontynuacją stworzenia” (LR 9).

Małżonkowie nie mogą nie doznać żywego odczucia, iż w takiej chwili zostają wyniesieni do zawrotnej wysokości rzeczywistych współpracowników mocy Stworzycielskiej samego Boga:

„Dlatego małżonkowie poprzez wzajemne oddanie się sobie, im tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydawaniu na świat i wychowywaniu nowych ludzi ...” (HV 8).

Świadomość tego, iż zjednoczenie płciowe, w którym winno wyrażać się – nie wzajemne użycie swego ciała jako narzędzia do wykrzesania z niego ‘seksu’, lecz rzeczywiste zjednoczenie męża i żony na poziomie godnym ich miłości osobowej – staje się tym samym podłożem pod wieloraką płodność ich miłości.

Jej pierwszym i zasadniczym wyrazem staje się ich dziecko: widomy i odtąd już niewymazalny znak, że ci dwoje stali się takim jedno-w-miłości, iż potęga ich zjednoczenia zaowocowała zaistnieniem nowego człowieka. Nowa ludzka osoba jest owocem nie tylko zjednoczenia płciowego tych dwojga, lecz ponadto żywym znakiem, iż w to zjednoczenie wkroczył wtedy sam Bóg-Stworzyciel, obdarzając zaistniałą zygotę swoim „Obrazem i Podobieństwem” (Rdz 1,26n).

Znaczy to, iż małżonkowie muszą być przy współżyciu płciowym każdorazowo wewnętrznie gotowi przyjąć potencjalne potomstwo i zapewnić mu warunki zarówno dla jego fizycznego, jak i duchowego rozwoju. Rozwój ten będzie owocem trudu i sztuki wychowania (zob. MiO 41).
– Sama zaś praca wychowawcza to nieustanny ciąg dalszy ‘rodzenia’ i formowania nowego człowieka, tym razem przede wszystkim kształtowania jego wnętrza: podatnego do jego modelowania jako „Obrazu i Podobieństwa” do samego Boga. W pracę tę oczywiście tym bardziej włącza się miłość Stworzyciela – poprzez dary swej łaski (zob. MiO 42).

Uwidocznia to tym wyraźniej fakt, że:

„... popęd seksualny ma swoją obiektywną wielkość właśnie przez ów związek z Boskim dziełem stworzenia, która to wielkość w polu widzenia umysłowości zasugerowanej samym tylko ‘porządkiem przyrodniczym’ prawie że zupełnie zanika ...” (MiO 43).

(2.2 kB)

Udział rozumu – woli – odpowiedzialności

Nasuwa się kwestia wzajemnego wpływu instynktu i popędu u człowieka na jego władze osobowe: umysł i wolę. Wypada ponownie sięgnąć do wypowiedzi Arcybiskupa Wojtyły.
– U zwierzęcia zdążanie do przyjemności zmysłowej rozwiązuje się – i natychmiast kończy w drodze instynktowej z chwilą gdy zostaje ona osiągnięta. Kopulacja spełnia swój cel: służy utrzymaniu gatunku, a nie miłości.

Miłość staje się możliwa dopiero tam, gdzie pojawia się wolna wola. Wola bowiem potrzebuje przestrzeni wolności. Oto kolejny fragment ze „Studium” Arcybiskupa Wojtyły:

(11.6 kB)
Trwa akcja ratunkowa po kolejnym wielkim trzęsieniu ziemi. Wokoło wszystko w ruinach, domy popękane i zawalone, utworzone potężne lochy w głąb ziemi. Priorytetowo trzeba szukać ludzi: żywych, albo już i zmarłych ...

„U człowieka ... tak nie jest: prawidłowe rozwiązanie stosunku do obiektywnych celów jego bytu pozostaje u niego w mocy rozumu, który kieruje wolą – dlatego też rozwiązanie to nabiera wartości moralnej: jest moralnie dobre lub złe. ...
– Człowiek nie może szukać [w popędzie seksualnym] tylko samego ‘libido’ [= zaspokojenia pożądania], to bowiem sprzeciwia się jego naturze, sprzeciwia się po prostu temu, czym człowiek jest. ...
– Podmiot wyposażony takim ‘wnętrzem’ jak człowiek, podmiot który jest osobą, nie może pozostawiać całej odpowiedzialności za popęd – instynktowi, nastawiając się tylko na rozkosz – ale musi podjąć pełną odpowiedzialność za sposób używania popędu seksualnego. Odpowiedzialność ta stanowi zasadniczy, żywotny składnik moralności seksualnej człowieka” (MiO 47n).

Człowiek pozostaje zawsze osobą. Jest wyposażony w rozum, który powinien ukazywać woli to, co jest właściwym dobrem: za nim powinna ona podążać. Ponadto u osoby dochodzi do głosu odpowiedzialność za podejmowane wybory.
– Stworzyciel nigdy nie odbiera człowiekowi, w tym również małżonkom, zdolności dysponowania wolną wolą. Również sprawa rodzicielstwa nie jest w przypadku człowieka kwestią ślepego fatum, lecz szansą dla zdania egzaminu z jakości użycia wolności przez tych dwoje. Moment ten został wyraziście podkreślony na samym początku encykliki Pawła VI „Humanae vitae” (1968 r.):

„Bardzo doniosły obowiązek przekazywania życia ludzkiego, dzięki któremu małżonkowie stają się wolnymi i odpowiedzialnymi współpracownikami Boga-Stwórcy, napełnia ich zawsze wielką radością, z którą jednak idą niekiedy w parze niemałe trudności i kłopoty ...” (HV 1).

Jakże słusznie odwołuje się tu Paweł VI z jednej strony do miłości małżonków, równocześnie podkreślając ich odpowiedzialność jako „wolnych i odpowiedzialnych współpracowników Boga-Stwórcy” (tamże, HV 1). Ojciec święty wyjaśnia zarazem właściwe znaczenie użytego przez siebie określenia: „odpowiedzialne rodzicielstwo” (HV 7.10).
(Zob. wyż.: Odpowiedzialne Rodzicielstwo)
.

Jego następca, papież Wojtyła, podsumowuje swoje uwagi na temat wzajemnych stosunków pomiędzy wymienionymi cechami w następujących słowach:

„Z tej racji, że mężczyzna i kobieta są osobami, muszą oni świadomie realizować cele małżeństwa wedle określonego powyżej porządku [= zasady personalistycznej, nie utylitarystycznej], jest to bowiem porządek obiektywny, dostępny dla rozumu, a przez to samo obowiązujący dla osób.
– Równocześnie zaś norma personalistyczna zawarta w ewangelicznym Przykazaniu miłości wskazuje na zasadniczy sposób realizowania tych celów, które same w sobie płyną również z natury, do których ... skierowuje człowieka popęd seksualny.
– Moralność seksualna, a więcej biorąc: moralność małżeńska, polega na stałej i jak najdojrzalszej syntezie celowości natury z normą personalistyczną. Gdyby którykolwiek z wymienionych celów małżeństwa traktować niezależnie od normy personalistycznej [tj. nie uwzględniając faktu, iż mężczyzna i kobieta są osobami], wówczas musiałoby to prowadzić do jakiejś postaci utylitaryzmu ...
– ... Urzeczywistnianie wszystkich celów małżeństwa musi być więc równocześnie wypełnianiem miłości jako cnoty – tylko bowiem jako cnota odpowiada miłość przykazaniu ewangelicznemu oraz wymogom zawartej w tym przykazaniu normy personalistycznej” (MiO 51).

(3.5 kB)

2. Elementy składowe
miłości oblubieńczej

(2.8 kB)

Integracja zmysłowości-uczuciowości-doznań w miłość osobową

W naszych rozważaniach skupiamy się przede wszystkim na miłości oblubieńczej. Ta – bardziej niż inne formy miłości, zasadza się na oddaniu swojej osoby – osobie umiłowanej. Wykluczone tu musi być zawłaszczenie oddającej się osoby jakoby rzeczy w znaczeniu fizycznym. Osoba nigdy nie przestaje być nie-rzeczą, skoro z natury jest osobą, wskutek czego rozwija własne życie wewnętrzne (zob. MiO 76n).

Wiemy już jednak, że to, co jest niemożliwe w porządku fizycznym: zawłaszczenie osoby jakoby rzeczy, staje się możliwe w porządku miłości, szczególnie zaś w jej odmianie oblubieńczej. W ten sposób człowiek-osoba może oddać siebie całego czy to drugiej osobie, czy też samemu Bogu.

Sięgamy znów do rozważań Arcybiskupa Wojtyły:

„Oddanie siebie jako forma miłości, kształtuje się we wnętrzu osoby w oparciu o dojrzałe widzenie wartości oraz gotowość woli zdolnej do zaangażowania się w taki właśnie sposób.
– W każdym razie miłość oblubieńcza nie może być czymś fragmentarycznym ani też przypadkowym w życiu wewnętrznym osoby. Stanowi ona zawsze jakąś szczególną krystalizację całego ludzkiego ‘ja’, skoro mocą tej miłości jest ono zdecydowane tak właśnie sobą zadysponować.
– W oddaniu siebie musimy odnaleźć szczególny dowód posiadania siebie’ ...” (MiO 78).

We wzajemnych odniesieniach między małżonkami dochodzą do głosu niewątpliwie wzruszenia i przeżycia zmysłowe: oboje są przecież również ciałem – płciowym, które wywiera wrażenie. Mimo wszystko na czoło wysuwa się przy wzajemnym spotkaniu w pierwszym rzędzie samo człowieczeństwo współmałżonka, chociaż objawia się ono poprzez jego ciało żeńskie czy męskie. Pojawiające się poruszenia zmysłowe mogą łatwo skupiać się na użytkowym czy konsumpcyjnym wykorzystaniu ‘ciała’ płciowego. Osoba tego drugiego zostałaby w takiej sytuacji sprowadzona do rzędu przedmiotu pożądania seksualnego.

Niemniej jednak człowiek jest osobą, a jako osoba nie może stać się przedmiotem użycia: ciało płciowe ma swoją wartość dopiero w łączności z wartością samej osoby człowieka.
– Doznania seksualne towarzyszące kopulacji u zwierzęcia są w pełni zgodne z jego naturą – jako realizacja jego instynktu rozrodczego.
– Natomiast podobne doznania w przypadku człowieka kwalifikowałyby się jako mieszczące się poniżej jego osobowej natury (por. MiO 86). Korzystamy ponownie z rozważań Arcybiskupa Wojtyły:

„Dlatego też zmysłowość samanie jest miłością; a bardzo łatwo stać się może jej przeciwieństwem. Równocześnie jednak trzeba uznać, iż w zestawieniu ‘kobieta – mężczyzna’ zmysłowość jako naturalna reakcja na osobę drugiej płci jest jakimś tworzywem miłości małżeńskiej, miłości oblubieńczej.
– Sama z siebie jednak stanowczo nie spełnia tej roli. Nastawienie na wartość seksualną, związaną z ‘ciałem’ jako przedmiotem użycia, domaga się bezwzględnie integracji: musi być włączone w całkowite i dojrzałe odniesienie do osoby – bez tego stanowczo nie jest miłością... Zmysłowość musi więc być otwarta dla innych, szlachetniejszych pierwiastków miłości.
Sama z siebie bowiem zmysłowość jest zupełnie ślepa na osobę, a zorientowana tylko w stronę wartości seksualnej związanej z ‘ciałem’ ...” (MiO 86n).

W miłości oblubieńczej do głosu dochodzi ponadto całe zagadnienie uczuciowości, a także czułości oraz różnorodność wewnętrznych przeżyć, łącznie z budzącą się miłością, która koncentruje się na doznaniach seksualnych, a te cechują się zwykle wielką intensywnością (MiO 88-93). Jeśli więź między dwiema osobami ma być godna ich obojga jako osób, konieczne jest wewnętrzne zintegrowanie wszystkich doznań, przeżyć i dążności oraz ich podciągnięcie do godności osoby. Proces ten musi się odbywać po linii człowieczej wolności oraz odpowiadać wymogom prawdy.

Ponownie korzystamy z analiz Arcybiskupa Wojtyły:

„Proces integracji miłości opiera się o duchowy pierwiastek w człowieku: o wolność i prawdę.
Wolność wraz z prawdą, prawda wraz z wolnością stanowią o tym duchowym piętnie, które wyciska się na różnych przejawach życia i działania ludzkiego. Wchodzą one niejako w najgłębsze zakamarki ludzkich czynów i ludzkich przeżyć, wypełniają je taką treścią, jakiej żadnych śladów nie spotykamy w życiu zwierzęcym.
– Właśnie tym treściom zawdzięcza też swoją właściwą konsystencję miłość pomiędzy osobami różnej płci. Jakkolwiek tak mocno i tak wyraźnie opiera się ona o ciało i o zmysły, to jednak nie ciało i nie zmysły same tworzą jej właściwą osnowę oraz właściwy profil.
Miłość jest zawsze jakąś sprawą wnętrza i sprawą ducha; w miarę jak przestaje być sprawą wnętrza i sprawą ducha, przestaje też być miłością ...” (MiO 94).

Słowa te są ważkie. Ich treść winna stać się miernikiem i wyznacznikiem, jaki dwoje ludzi ‘zakochanych’ powinni przykładać do swoich odniesień. Pozwolą one rozpoznać, czy zmierzają oni do budowania wzajemnych odniesień na zasadzie miłości godnej ich osób, czy też wyrażane sobie przejawy ‘miłości’ nie dociągają do wymogów normy personalistycznej.
– Słuchamy dalej Arcybiskupa Wojtyły:

„Wola jest niejako tą ostatnią instancją w osobie, bez udziału której żadne przeżycie nie ma pełnej osobowej wartości, nie posiada całkowitego ciężaru gatunkowego osoby. Ów ciężar gatunkowy osoby wiąże się ściśle z wolnością, a wolność jest właściwością woli ...
– I dlatego w procesie integracji psychologicznej, jaki rozgrywa się wraz z miłością seksualną we wnętrzu osoby, chodzi nie tylko o zaangażowanie woli, ale o pełnowartościowe zaangażowanie wolności– chodzi o to, ażeby wola angażowała się w sposób najpełniejszy, najbardziej dla siebie właściwy.

Prawdziwie wolne zaangażowanie woli jest możliwe tylko w oparciu o prawdę.
Przeżycie wolności idzie w parze z przeżyciem prawdy. Każda sytuacja wewnętrzna ma swoją psychologiczną prawdziwość: pożądanie zmysłowe swoją, zaangażowanie uczuciowe – też swoją. Jest to prawdziwość subiektywna: ten ‘on’ naprawdę pożąda ‘jej’ ...
... A jednak miłość wymaga jeszcze prawdy obiektywnej. Tylko dzięki niej, tylko na jej zasadzie może się dokonywać integracja miłości.
Dopóki rozważamy ją tylko w świetle jej prawdziwości subiektywnej, nie posiadamy jeszcze pełnego jej obrazu i niczego też nie możemy orzekać o jej obiektywnej wartości. Ta ostatnia zaś mimo wszystko jest najważniejsza ...” (MiO 94n).

(2.2 kB)

Proces integrowania odruchów ciała w miłość jako cnotę

Stworzyciel wyposażył człowieka we wszystkie dary natury – a ponadto nadnatury
(chodzi o dar z ‘natury’ nie-należny: życie łaski uświęcającej, uzdolnienie do zjednoczenia z Bożym życiem-miłością).
Są one niezbędne do rozwijania daru życia na poziomie godnym osoby wezwanej do życia wiecznego.
– Szczególną swoją wartość zawdzięcza człowiek oczywiście faktowi, iż stworzony został jako osoba – a nie rzecz. Tym samym jednak jest on wewnętrznie zobowiązany do stosowania w swym postępowaniu normy personalistycznej. W języku Ewangelii nazywa się ona ‘przykazaniem miłości Boga i bliźniego’ (por. MiO 98).

Przytoczymy kolejne myśli Arcybiskupa Wojtyły:

„Osoba różni się od rzeczy strukturą – i doskonałością.
Do struktury osób należy ‘wnętrze’, w którym odnajdujemy pierwiastki życia duchowego, co zmusza nas do uznania duchowej natury duszy ludzkiej.
Wobec tego osoba posiada właściwą dla siebie doskonałość duchową. Doskonałość ta decyduje o jej wartości.
Nie sposób traktować osoby na równi z rzeczą
(czy bodaj na równi z osobnikiem zwierzęcym),
skoro posiada ona doskonałość duchową, skoro poniekąd jest duchem (ucieleśnionym), a nie tylko ‘ciałem’, choćby nawet wspaniale ożywionym. Pomiędzy psychiką zwierzęcą a duchowością człowieka istnieje ogromna odległość, przepaść nie do przebycia’ ...” (MiO 98).

Trudno o jaśniejszą i bardziej dogłębną charakterystykę istoty ludzkiej osoby. Zdajemy sobie sprawę, że miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą nawiązuje do wartości seksualnej tych dwojga. Niemniej wartością tą przeniknięte jest człowieczeństwo całe – tak męskie, jak żeńskie, a nie tylko same narządy płciowe względnie znamiona płciowości. Człowieczeństwem męskim czy żeńskim przeniknięta jest osoba cała jednego i drugiego z uczestników miłości, również tej oblubieńczej; nie tylko ich ‘ciało’, lecz również ich duch, łącznie z jego władzami ściśle duchowymi.

Miłość jako rzeczywistość ducha dotyczy oczywiście w pierwszym rzędzie osoby jednego i drugiego tych obojga. Ona to stanowi pierwszą i główną wartość i podłoże dla rozwijającej się między nimi miłości. Aspekty seksualne ich ciała ustawiają się w hierarchii wartości osobowej – siłą rzeczy dopiero w drugiej kolejności, chociaż i one przedstawiają właściwą sobie wartość.

W tej sytuacji oboje oblubieńcy są sobie świadomi, że spontanicznie budzące się w nich reakcje zmysłowo-uczuciowe domagają się integracji z wartością samych ich obojga osób. Ci dwoje nie mogą dopuścić, żeby same w sobie ich wartości seksualne brały górę nad nimi jako osobami. Domagają się one nie ich zaduszenia, ani udawania, że reakcje te spontanicznie się nie budzą. Oboje muszą natomiast podejmować czujne wysiłki, by reakcje te podciągać i podporządkowywać pod fakt, iż zaistniała między nimi miłość zmierza do wzajemnego zjednoczenia na poziomie ich osób, a nie ich obojga jako dwóch ‘seksów’.

Tym właśnie staje się wypracowywana u nich stała afirmacja swej wartości jako osób, czyli wyraźne potwierdzenie siebie wzajemnie w swym ukierunkowaniu nie tylko na przelotną znajomość i nie na użytkowe korzystanie ze swego ciała płciowego, ale na związanie się ze sobą na stałe – ze względu na wartość, jaką dla nich obojga przedstawiają ich własne osoby.

Taki rozwój miłości staje się możliwy wówczas, gdy rozwijająca się między nimi więź przekształca się w cnotę miłości. Cnota przewyższa same tylko uczucia, które z natury swej mogą okazać się rzeczywistością zmienną. Tym bardziej zaś przewyższa cnota miłości samo tylko pojawiające się podniecenie zmysłów przy wzajemnym obcowaniu (zob. MiO 99).

Jest zrozumiałe, że cnota miłości w takim ujęciu zakłada świadome zaangażowanie woli i wolności osoby, a ta jest wypadkową prawdy ich obojga. Świadomość iż chodzi tu wciąż o osobę w całej jej godności, „przenika wszystkie reakcje, przeżycia i całe w ogóle postępowanie” (MiO 99). Proces ten wymaga stałego zaangażowania samo-świadomości i czujności. Włączenie spontanicznie budzących się odruchów zmysłowości w miłość godną osoby zakłada rzeczywistą pracę nad swym charakterem – w kierunku umocnienia cnoty miłości.

Z pomocą przychodzi ponownie Arcybiskup Wojtyła:

(10 kB)
Kolejna matka, która w pełni zaakceptowała błogosławiony stan macierzyństwa - wraz z wszystkimi obowiązkami, cieżarami, ale i Bożą i ludzką radością: bycia matką w pełnym tego słowa znaczeniu. Po urodzeniu dziecka - rozpoczyna się jego rodzenie ... trudne: dla nieba!

„Miłość, która jest cnotą, nawiązuje do miłości uczuciowej oraz do tej, która zawiera się w pożądaniu zmysłowym.
Nie chodzi bowiem w porządku etycznym bynajmniej o to, aby zatrzeć lub pominąć wartość ‘seksualną’, na którą reagują zmysły i uczucie. Chodzi tylko o to, ażeby wartość tę mocno związać z wartością osoby, skoro miłość zwraca się nie do samego ‘ciała’, ani też nawet nie do samego ‘człowieka drugiej płci’, ale właśnie do osoby(MiO 100).

Stwierdzeniu temu przysługuje zasadnicza waga. Norma personalistyczna nigdy nie występuje przeciw wyposażeniu ludzkiej natury, a natomiast ukazuje kierunek, jaki należy nadać spontanicznie się budzącym odruchom ciała, by je włączyć w miłość, której celem jest nie ‘seks’, lecz osoba: własna i tego drugiego:

„Miłość nie może opierać się na samej zmysłowości, ani nawet na samej uczuciowości. I jedna, i druga bowiem w jakiś sposób rozmija się z osobą, nie dopuszcza lub bodaj nie doprowadza do jej zaafirmowania.
Dzieje się tak mimo tego, że miłość uczuciowa zdaje się tak bardzo przybliżać do człowieka i tak bardzo też przybliżać człowieka.
A przecież i ona – przybliżając ‘człowieka’ – może łatwo rozmijać się z ‘osobą’ ...
Miłość uczuciowa ... nie posiada takiej dojrzałej spoistości wewnętrznej, jakiej domaga się pełna prawda o osobie będącej właściwym przedmiotem miłości” (MiO 100).

Rozumiemy również te słowa przyszłego papieża Wojtyły. Kontynuuje on swoją analizę miłości oblubieńczej:

Afirmacja wartości osoby .... musi sobie dopiero zyskiwać pozycję wśród tych przeżyć erotycznych, których podmiotem najbliższym jest bądź zmysłowość, bądź też uczuciowość człowieka.
Afirmacja wartości osoby ... z jednej strony idzie ... w kierunku pewnego opanowania tych przeżyć, których bezpośrednim źródłem jest zmysłowość i uczuciowość człowieka ...
Drugi kierunek, w którym rozwija swą działalność afirmacja wartości osoby, jest kierunkiem wyboru zasadniczego życiowego powołania ... [wyboru określonej osoby] na towarzysza swego całego życia ...” (MiO 100n).

(2.2 kB)

Wzajemna przynależność – obopólne oddanie

Arcybiskup Wojtyła rozwija dalej temat miłości oblubieńczej, która „różni się od innych jej form i przejawów zupełnie swoistym ciężarem gatunkowym” (MiO 101). Zauważa:

„Miłość wyrywa niejako osobę z tej naturalnej nienaruszalności i nieodstępności [= osoba nie może się wyzbyć swej nie-przekazywalności]. Miłość bowiem sprawia, że osoba właśnie chce siebie oddać innej – tej którą kocha. Chce niejako przestać być swoją wyłączną własnością, a stać się własnością tej drugiej. ...
– Miłość idzie poprzez taką rezygnację, kierując się jednak tym głębokim przeświadczeniem, że rezygnacja ta prowadzi nie do pomniejszenia i zubożenia, ale wręcz przeciwnie – do rozszerzenia i wzbogacenia egzystencji osoby.
Jest to jakby prawo ‘ekstazy’ – wyjścia z siebie, aby tym pełniej bytować w drugim ...” (MiO 101).

Arcybiskup podkreśla jednak – zgodnie z wymogami personalizmu:

„Oddanie siebie, swojej własnej osoby, może być pełnowartościowe tylko wówczas, gdy jest udziałem i dziełem woli. Właśnie bowiem dzięki swej woli osoba jest panią siebie samej, jest kimś nieodstępnym i nieprzekazywalnym. Miłość oblubieńcza, miłość oddania, w szczególnie dogłębny sposób angażuje wolę. Wiadomo, że trzeba tutaj zadysponować całym swoim ‘ja’, trzeba ‘duszę dać’ ...
– W przeciwieństwie bowiem do tych poglądów, które ujmując cały problem seksualny powierzchownie, widzą samo tylko oddanie się cielesne kobiety mężczyźnie jako ostatni krok ‘miłości’ (erotyki) – wypada tutaj koniecznie mówić o wzajemnym oddaniu się oraz o wzajemnej przynależności dwojga osób.
– Nie obustronne używanie seksualne, w którym ‘ona’ oddaje swe ciało w posiadanie ‘jemu’, aby oboje mogli zaznać przy tym maksimum rozkoszy zmysłowej – ale właśnie wzajemne oddanie się i wzajemne przynależenie do siebie osób – to całkowite i pełne ujęcie natury miłości oblubieńczej, która w tym wypadku znajduje swe dopełnienie w małżeństwie.
– W ujęciu przeciwnym miłość zostaje z góry przekreślona na rzecz samego użycia ... Miłość nie może się wyrażać w samym używaniu, choćby nawet obustronnym i równoczesnym. Wyraża się ona natomiast prawidłowo w zjednoczeniu osób.
Owocem zjednoczenia jest ich wzajemna przynależność, której wyrazem (między innymi) jest pełne współżycie seksualne ... ... Tylko w małżeństwie jest ono na swoim miejscu” (MiO 102).

Nietrudno zrozumieć, że słowa przyszłego papieża są ważkie – i zobowiązujące. Podobnie jak dalsze jego słowa dopełniające. Arcybiskup Wojtyła wskazuje w nich na dwa profile miłości: subiektywny (głównie wartość seksualna), oraz jej profil obiektywny (wartość osoby: wzajemność przyjaźni):

„Z punktu widzenia etycznego chodzi tutaj przede wszystkim o to, aby nie odwracać naturalnej kolejności faktów, ani też, aby żadnego z nich w tej kolejności nie pomijać.
Naprzód więc musi być osiągnięte przez miłość zjednoczenie osób, kobiety i mężczyzny, a dopiero wyrazem dojrzałego zjednoczenia może być współżycie seksualne obojga. ...
– Miłość w profilu subiektywnym jest zawsze jakąś sytuacją psychologiczną, przeżyciem wywołanym przez jakąś wartość ‘seksualną’ i wokół niej skoncentrowanym w podmiocie, czy też w dwóch podmiotach obustronnie przeżywających miłość.
Miłość w profilu obiektywnym jest faktem między-osobowym, jest wzajemnością i przyjaźnią opartą o jakąś wspólnotę w dobru – jest więc zawsze zjednoczeniem dwojga osób, a może się stać ich przynależnością. ...” (MiO 102n).

O wartości i jakości miłości decyduje oczywiście wspomniany ‘profil obiektywny”, tzn. zjednoczenie osób i ich wzajemna przynależność:

„Profil obiektywny [= wzajemność-przyjaźń-zjednoczenie w dobru] jest decydujący. Wypracowuje się on w dwóch podmiotach, oczywiście poprzez całe owo bogactwo przeżyć zmysłowo-uczuciowych, które należą do profilu subiektywnego miłości – ale z nimi się nie utożsamia.
Przeżycia zmysłowe mają swoją dynamikę pożądawczą związaną z czuciem oraz z seksualną żywotnością ciała. Przeżycia uczuciowe mają też swój własny rytm: zmierzają do stworzenia tego dodatniego nastroju, który ułatwia poczucie bliskości umiłowanej osoby i jakiegoś spontanicznego porozumienia się z nią.
Miłość natomiast zmierza do zjednoczenia przez wzajemne ich oddanie się sobie. Jest to fakt o głębokim znaczeniu obiektywnym, wręcz ontologicznym, i dlatego też należy do obiektywnego profilu miłości. Przeżycia zmysłowe i uczuciowe nie utożsamiają się z nim, chociaż tworzą zespół warunków, wśród których fakt ten staje się rzeczywistością.
Równocześnie jednak istnieje też problem inny, wręcz odwrotny poniekąd: jak utrzymać i jak ugruntować tę wzajemność osób jego i jej wśród tych wszystkich reakcji i przeżyć zmysłowo-uczuciowych, które same z siebie odznaczają się dużą ruchliwością i zmiennością” (MiO 103).

Rozważania Arcybiskupa Wojtyły wymagają wciąż dużego ładunku koncentracji i uwagi. Uczciwość w myśleniu nie może jednak zaprzeczyć, że są one w pełni miarodajne i odpowiedzialne. Stąd też wypada przytoczyć dalsze słowa Arcybiskupa:

„... Wartość seksualna, która w różnej postaci stanowi jakby ośrodek krystalizacyjny zmysłowo-uczuciowych przeżyć erotycznych, musi być mocno zespolona w świadomości i woli z odniesieniem do wartości osoby – tej osoby, która niejako dostarcza tamtych przeżyć. Wówczas dopiero można myśleć o zjednoczeniu osób i o ich przynależności. Bez tego zaś ‘miłość’ ma znaczenie tylko erotyczne, a nie ma znaczenia istotnego, czyli osobowego: prowadzi do ‘zjednoczenia’ seksualnego, bez pokrycia jednak w prawdziwym zjednoczeniu osób.
– Sytuacja taka ma charakter utylitarny, o wzajemnym stosunku osób stanowi realizacja tego, co mieści się w słowie ‘używać’... Wówczas ona przynależy do niego jako przedmiot użycia, a dając jemu sposobność użycia – stara się sama znaleźć w tym jakąś przyjemność.
– Nastawienie takie po obu stronach jest z gruntu przeciwne miłości, a o zjednoczeniu osób nie można wówczas mówić. Wręcz przeciwnie – wszystko jest jakby przygotowane do konfliktu obustronnych interesów – czeka tylko na wybuch. Do czasu tylko można ukryć egoizm – egoizm zmysłów czy też egoizm uczuć – w zakamarkach fikcyjnej struktury, którą z całą pozornie dobrą wiarą nazywa się ‘miłością’.
– Z czasem jednak musi się okazać cała nierzetelność tej budowy. Jest to zaś jedno z największych cierpień, gdy miłość okaże się nie tym, za co się ją uważało, ale czymś wręcz przeciwnym” (MiO 103n).

W podsumowaniu przestróg dotyczących miłości oblubieńczej prawdziwej – a złudnej, stajemy wobec dalszych słów Arcybiskupa Wojtyły:

„Miłość oblubieńcza ... posiada swoją naturalną wielkość. Miarą tej wielkości jest wartość osoby, która daje siebie – a nie tylko skala rozkoszy zmysłowo-seksualnej, która z tym oddaniem się łączy.
Bardzo łatwo tu jednak pomieszać istotę rzeczy z tym, co jest właściwie ubocznym tylko refleksem tej istoty. Odebrać tej miłości głębię oddania, gruntowność zaangażowania osobowego – a to, co z niej pozostanie, będzie całkowitym jej zaprzeczeniem i przeciwieństwem ...” (MiO 104).

Kluczem pozwalającym ustrzec się od dramatu złudnej miłości, jest pełna wzajemność rzeczywistego oddania się zaangażowanych tu dwojga osób:

„... W [= miłość oblubieńczą] wplata się ‘tajemnica’ wzajemności: przyjęcie musi być równocześnie oddaniem, oddanie zaś równocześnie przyjęciem...
Umiejętność dawania i przyjmowania posiada taki mężczyzna, którego stosunek do kobiety przeniknięty jest gruntowną afirmacją wartości osoby tej kobiety;
posiada tę umiejętność również taka kobieta, której stosunek do mężczyzny przeniknięty jest afirmacją wartości osoby tego mężczyzny. Postawa taka stwarza najbardziej wewnętrzny klimat oddania – osobowy klimat całej miłości oblubieńczej ...
– Tylko ta kobieta zdolna jest do prawdziwego oddania siebie, która ma pełne przekonanie o wartości swej osoby oraz o wartości osoby tego mężczyzny, któremu się oddaje.
I ten tylko mężczyzna zdolny jest przyjąć oddanie kobiety w całej pełni, który ma gruntowną świadomość wielkości tego daru – tej zaś nie może posiadać bez afirmacji wartości osoby.
– Świadomość wartości daru budzi potrzebę wdzięczności i odwzajemnienia, które dorównywałoby wielkości daru” (MiO 104n).

(2.2 kB)

Wybór osoby dla niej samej: ku jej dobru bez granic

Omawiane wzajemne oddanie sobie swej osoby oraz obopólna świadomość wartości swych osób, wiodąca spontanicznie do wdzięczności za wielkość i szczerość oddawanej sobie osoby wiąże się oczywiście z wyborem swych obojga osób. Arcybiskup Wojtyła kontynuuje swe analizy, poczynając od kryteriów, jakie winny decydować o wyborze samej w sobie konkretnej osoby:

„Miłość jest niemożliwa dla bytów, które są wzajemnie nieprzeniknione – tylko duchowość i związana z nią ‘wewnętrzność’ osób stwarza warunki wzajemnego przenikania się, tak że mogą one wzajemnie żyć w sobie i wzajemnie też żyć sobą ...
... Wybór osoby drugiej płci, która ma być adresatem miłości oblubieńczej ... musi opierać się w pewnym stopniu na wartości seksualnej ...
Wybór osoby jest ... procesem, w którym wartość seksualna nie może odegrać roli motywu jedynego, ani nawet ... motywu pierwszorzędnego. Kłóciłoby się to z samym pojęciem ‘wyboru osoby’. ...
... Jeśli mamy mówić o wyborze osoby, motywem pierwszorzędnym musi być sama wartość osoby...
Wartości seksualne, które on znajduje w niej... z całą pewnością motywują wybór, osoba wybierająca musi jednak przy tym mieć pełną świadomość, że wybiera osobę x ...
– Wybór jest wtedy prawdziwym wyborem osoby, kiedy liczy się z tą wartością jako najważniejszą i decydującą... ...
Miłość prawdziwa, miłość wewnętrznie pełna, to ta, w której wybieramy osobę dla niej samej – a więc ta, w której mężczyzna wybiera kobietę, a kobieta mężczyznę nie tylko jako ‘partnera’ życia seksualnego, ale jako osobę, której chce oddać życie. Wibrujące w przeżyciach zmysłowych i uczuciowych wartości ‘seksualne’ towarzyszą tej decyzji, przyczyniają się do jej psychologicznej wyrazistości, ale nie stanowią o jej głębi. Sam ‘rdzeń’ wyboru osoby musi być osobowy, a nie tylko seksualny. ...” (MiO 106nn).

Prawdziwa miłość oblubieńcza – osobowa, musi ponadto cechować się bezinteresownością daru. To zaś jest wyrazem woli oraz jej wolności. Mianowicie:

„Wola jest władzą twórczą, zdolną do tego, aby z siebie dawać dobro, a nie tylko do tego, aby przyswajać sobie dobro już istniejące. Miłość woli wyraża się przede wszystkim w pragnieniu dobra dla osoby umiłowanej. ...
Wola z natury chce dobra – i to dobra bez granic, czyli szczęścia. ...
‘Popęd’ sprawia, że wola pożąda i pragnie osoby ze względu na jej wartość seksualną, wola natomiast nie poprzestaje na tym.
Jest wolna, czyli zdolna do tego, by pragnąć wszystkiego w relacji do dobra bezwzględnego, dobra bez granic – do szczęścia... ...
W ten sposób miłość prawdziwa, korzystając z naturalnej dynamiki woli, usiłuje wnieść rys gruntownej bezinteresowności w stosunek kobiety i mężczyzny, aby uwolnić tę miłość od nastawienia na użycie ...” (MiO 110n).

(9 kB)
Indie: młodzieniec, któremu dobrze patrzy z oczu! Chłopiec który świadomie pracuje nad swym charakterem pod kątym przyszłych zadań życiowych oraz czekającego go powołania.

Nic dziwnego, że Arcybiskup Wojtyła dopatruje się w tym znamieniu miłości, tj. w jej dążności do obdarzania tego umiłowanego dobrem ‘bez granic’ – „boskiego rysu miłości. ... Miłość człowieka przez odniesienie do szczęścia, czyli do pełni dobra, niejako przechodzi najbliżej Boga... Tylko ludzie głębokiej wiary mówią sobie całkiem wyraźnie: to jest Bóg” (MiO 112).

Dopełnieniem tych uwag są końcowe słowa przytaczanego fragmentu. Arcybiskup Wojtyła wskazuje w nich na regeneracyjną zdolność tak pojętej miłości. Dzieje się to m.in. poprzez uświadomienie umiłowanej osobie jej wartości osobowej:

„Wielka moralna siła prawdziwej miłości leży właśnie w tym pragnieniu szczęścia, czyli dobra dla drugiej osoby. Dzięki temu miłość zdolna jest odrodzić człowieka – daje mu poczucie wewnętrznego bogactwa, wewnętrznej płodności i twórczości...
Prawdziwa miłość zmusza mnie do tego, ażebym wierzył we własne siły duchowe. Nawet wówczas, kiedy jestem ‘zły’, miłość prawdziwa – jeśli budzi się we mnie – nakazuje mi szukać dobra prawdziwego ze względu na tę osobę, do której się zwraca.
– W ten sposób afirmacja wartości drugiej osoby znajduje głęboki rezonans w afirmacji wartości mojej własnej osoby – bo przecież właśnie ze względu na wartość osoby i zarazem dzięki niej – a nie ze względu na samą wartość seksualną – budzi się w danym podmiocie potrzeba pragnienia szczęścia dla drugiego ‘ja’.
Kiedy miłość osiąga swe pełne wymiary, wówczas wnosi nie tylko ów rzetelny ‘klimat’ osobowy, ale także jakieś poczucie ‘absolutu’, spotkania z tym, co bezwzględne i ostateczne. Miłość jest istotnie najwyższą wartością moralną ...” (MiO 112).

(3.5 kB)

3. Czystość:
wielkie ‘nie’ czy wielkie ‘tak’

(2.8 kB)

Źródła i złudzenie powodowane ‘miłością zmysłową’

Trudno nie wspomnieć przy omawianiu miłości oblubieńczej zgodnej z normą etyczną personalistyczną i zarazem Bożym przykazaniem miłości – o czystości jako Bożym wymogu płynącym z VI i IX przykazania. Wbrew awersji wielu, gdy temat schodzi na zagadnienie ‘czystości’ odniesień narzeczeńskich, a potem na swój sposób małżeńskich, czystość nie jest przeszkodą dla miłości pomiędzy oblubieńcami, lecz cnotą na wskroś pozytywną. Dopiero klimat czystości zapewnia środowisko, które pozwala pojawić się prawdziwej miłości, przede wszystkim tej oblubieńczej. Czystość nie jest narzutem obliczonym na zniweczenie ‘miłości’, lecz jej podstawowym wymogiem:

„... Trzeba uwalniać się od tych wszystkich przeżyć ‘miłosnych’, które nie mają pokrycia w prawdziwej miłości, czyli w odniesieniu wzajemnym mężczyzny i kobiety opartym o dojrzałą afirmację wartości osoby ...
Słowo ‘czystość’  mówi o uwolnieniu od tego wszystkiego, co ‘brudzi’. Miłość musi być niejako przeźroczysta: przez wszystkie przeżycia, przez wszystkie uczynki, które w niej mają swoje źródło, zawsze musi być dostrzegalne takie odniesienie do osoby drugiej płci, które płynie z rzetelnej afirmacji jej wartości.
– Skoro zaś u podłoża zmysłów oraz związanych z nimi uczuć wyrastają takie przeżycia i uczynki, które odbierają miłości tę przeźroczystość, potrzeba osobnej cnoty, aby od tej strony zabezpieczała jej prawdziwy charakter i obiektywny profil” (MiO 120).

Zauważamy, że ponownie pojawia się zagadnienie pożądliwości, jaka rodzi się na podłożu zróżnicowania płciowego człowieka, a w omawianym wypadku ze związania się mężczyzny i kobiety w perspektywie małżeństwa. Korzystamy wciąż ze „Studium” Arcybiskupa Wojtyły:

„... Odrębność ... płci jest momentem, który rodzi szczególny problem moralny. Osoba bowiem, dlatego że jest osobą, winna być przedmiotem miłości. Płeć natomiast, która przede wszystkim zaznacza się w ciele i jako właściwość ciała podpada pod zmysły, stwarza możliwość pożądliwości.
Pożądliwość ciała jest najściślej związana ze zmysłowością. ... Zmysłowość reaguje na wartości seksualne związane właśnie ‘z ciałem’.
... [Poprzez ‘zainteresowanie’ i ‘zaabsorbowanie’ wartościami seksualnymi] ... bardzo łatwo przejść do następnego [etapu], którym jest już pożądanie. ... Ta dobrze wyczuwalna łatwość przejścia ... od zainteresowania do pożądania, od pożądania do chcenia – jest źródłem wielkich napięć w życiu wewnętrznym osoby; w nich to mieści się cnota wstrzemięźliwości” (MiO 121).

Arcybiskup wskazuje na związek pomiędzy zmysłowością a pożądliwością:

„Reakcje zmysłowości posiadają charakter kierunkowy – nie tylko od strony przedmiotu, gdzie pożądliwość ciała nie zatrzymuje się w obrębie zmysłowej władzy pożądawczej..., ale udziela się woli i usiłuje jej narzucić właściwe sobie odniesienie do przedmiotu: ... Kierunek reakcji wskazuje po pierwsze na ‘ciało i płeć’ a po drugie – na ‘użycie’.
Ku temu też zmierza pożądanie zmysłowe, a wraz z nim ‘miłość cielesna’. Szuka ona zaspokojenia w ‘ciele i płci’ przez używanie ...
Zmysłowość ‘wyżywa się’ w pożądaniu. ... Pożądliwość ciała idzie w kierunku ‘wyżycia się’, po którym cały stosunek do przedmiotu pożądania urywa się.
W świecie zwierzęcym, gdzie instynkt rozrodczy prawidłowo zestrojony z potrzebą zachowania gatunku reguluje życie seksualne, takie zamknięcie reakcji pożądawczej jest zupełnie wystarczające.
W świecie osób natomiast wyłania się tutaj poważne niebezpieczeństwo natury moralnej” (MiO 122n).

Jeden raz więcej ujawnia się nieprzebyta przepaść między światem zwierząt, gdzie potrzeby seksualne podlegają regulacjom instynktu ukierunkowanego na utrzymanie gatunku – a światem osób, które są współprzenikającym się ciałem-duchem, z charakterystycznym dla osoby życiem ducha. U człowieka odruchy zmysłowości i pożądania winny podlegać jego wolnej woli czyli samo-stanowieniu, rozumu czyli samo-świadomości, oraz odpowiedzialności za własne działania. Arcybiskup Wojtyła wyjaśnia dopiero co zasygnalizowane niebezpieczeństwo wpływu pożądliwości na władze typowo człowiecze, osobowe:

„Niebezpieczeństwo [= ukierunkowanie zmysłowości na pożądliwość, a tej na wolę] to jest ściśle związane z problemem miłości, a więc z odniesieniem do osoby.
‘Miłość cielesna’, która wyrasta z samej pożądliwości ciała, nie zawiera w sobie tej wartości, jaką powinna zawierać miłość osoby. Pożądliwość ciała zmienia bowiem przedmiot miłości, którym jest osoba, na inny – mianowicie na ‘ciało i płeć’, związane z jakąś osobą.
– Reakcja zmysłowości nie odnosi się ... do osoby, ale tylko do ‘ciała i płci’ jakiejś konkretnej osoby – i to właśnie ‘jako do możliwego przedmiotu użycia’.
Siłą faktu więc w polu widzenia pożądania płynącego z pożądliwości ciała, osoba drugiej płci staje nie jako osoba, ale jako ‘ciało i płeć’.
Na miejsce istotnej dla miłości wartości osobowej wysuwa się sama wartość seksualna – ona też staje się ośrodkiem krystalizacji całego przeżycia. Ponieważ zaś przeżyciu temu towarzyszy zmysłowe uczucie miłości, przeto pożądanie nabiera charakteru przeżycia miłosnego, i to mocnego, intensywnego, bo opartego mocno na reakcjach seksualnych ciała i na zmysłach. ... ‘Uczucie’ oznacza w tym wypadku stan zmysłowy wywołany najpierw pożądaniem ‘ciała i płci’ jako tego, co odpowiada samej zmysłowości, a następnie zaspokojeniem tego pożądania przez ‘miłość cielesną’ (MiO 123).

Oto kompetentna filozoficzno-etyczna analiza niełatwych do opisania przeżyć miłości zmysłowej. Tę zaś zarówno ludzie młodzi, jak i małżonkowie łatwo mylą z autentyczną, ‘gorącą’ miłością.
– Arcybiskup pisze dalej:

„Widać teraz, na czym polega niebezpieczeństwo moralne związane z pożądliwością ciała. Prowadzi ona do ‘miłości’, która nie jest miłością, wyzwala bowiem przeżycia miłosne na kanwie samego pożądania zmysłowego oraz jego zaspokojenia – przeżycia te mają za przedmiot osobę drugiej płci, a równocześnie nie dorastają do osoby, zatrzymują się bowiem tylko na ‘ciele i płci’ jako na swojej właściwej i jedynej treści.
– Stąd płynie dezintegracja [= rozkład] miłości. Pożądliwość ciała pcha, i to z wielką siłą, do zbliżenia cielesnego, do współżycia seksualnego, ale zbliżenie to i współżycie wyrosłe na samej pożądliwości ciała nie jednoczy mężczyzny i kobiety jako osób, nie ma wartości zjednoczenia osobowego, nie jest miłością w jej właściwym (tj. etycznym) znaczeniu. Przeciwnie, zbliżenie i współżycie seksualne wyrosłe z samej pożądliwości ciała jest zaprzeczeniem miłości osób, u podstaw jego stoi bowiem ta znamienna dla czystej zmysłowości reakcja kierunkowana na ‘użycie’ ...”(MiO 123).

(2.2 kB)

Wynoszenie przeżyć miłosnych do poziomu miłości osoby

W tym momencie pojawia się właściwa człowiekowi jako osobie powinność etyczna, która płynie z normy personalistycznej i tym samym przykazania miłości bliźniego. Norma ta nie pozwala sprowadzić drugiej osoby do rzędu przedmiotu użycia, jakoby jedynie ‘rzeczy’ do wyzwalania przeżycia seksualnego:

„Reakcja ta [= ukierunkowanie zmysłowości-pożądliwości na użycie i wyżycie się] musi być dopiero włączona w prawidłowy i godziwy stosunek do osoby – to właśnie nazywamy integracją.
Pozostawiona sobie samej – pożądliwość ciała nie jest źródłem miłości osoby, chociaż wyzwala przeżycia ‘miłosne’ (erotyczne) naładowane dużą dozą uczuć zmysłowych” (MiO 124).

Pojawia się zadanie wyniesienia przeżyć budzących się w reakcji zmysłów w obliczu ‘ciała i płci’ – do poziomu godnego, odpowiadającego normie personalistycznej i konsekwentnie przykazaniu miłości, która w związku małżeńskim jest sakramentem małżeństwa:

„Zmysłowość ... dostarcza ‘tworzywa’ miłości, ale w stosunku do tego tworzywa koniecznie potrzebna jest odpowiednia twórczość woli. Bez takiej twórczości nie może być miłości, pozostaje tylko tworzywo, które sama pożądliwość ciała tylko zużywa, ‘wyżywając się’  w nim.
Rodzą się wówczas uczynki wewnętrzne lub zewnętrzne, mające za przedmiot samą tylko wartość seksualną, która związana jest z osobą [= użytkowe, konsumpcyjne odniesienie do osoby] ...
U osób, w których zmysłowości dominuje ‘dotyk’, będzie tendencja do uczynków zewnętrznych,
u osób, u których dominuje wzrok, a tym bardziej wyobraźnia (zmysły wewnętrzne), przeważają uczynki wewnętrzne” (MiO 124).

Arcybiskup Wojtyła dodaje, że swoistym zabezpieczeniem naturalnym w sytuacji budzącej się pożądliwości ciała staje się w jakiejś mierze uczuciowość. Ta zmierza nie tyle w kierunku wyżywania się na ciele i płci, ile na samej ‘kobiecości’ względnie ‘męskości’, odznaczając się zatem charakterem bardziej wewnętrznym – jako wyrazu i potrzeby ‘kochania się’ i ‘bycia kochanym’.
Okazuje się jednak, że tego rodzaju ‘idealizacja’ miłości uczuciowej nie dorasta do poziomu miłości oblubieńczej po linii normy personalistycznej:

„Doświadczenie uczy, że jednostronnie ‘idealistyczne’ podejście do miłości bywa potem źródłem gorzkich rozczarowań, lub też rodzi wyraźne niekonsekwencje w postępowaniu, zwłaszcza w życiu małżeńskim.
To, co wnosi uczuciowość ... jest jeszcze tylko ‘tworzywem’  miłości.
Pełnowartościowe zabezpieczenie wobec pożądliwości ciała znajdujemy dopiero w głębokim realizmie cnoty – chodzi właśnie o cnotę czystości. ...
– W tym ujęciu ‘miłość’ będzie przede wszystkim sprawą ciała i domeną pożądliwości, z tym, że dołączy się do niej pewna doza jakiegoś ‘liryzmu’ płynącego z uczuciowości. Trzeba dodać, że uczuciowość nie wzmocniona cnotą, pozostawiona sobie samej, i tak rzucona na tło potężnej pożądliwości ciała, schodzi najczęściej do tej roli ...” (MiO 125).

(2.2 kB)

Urok subiektywizmu w ocenie przyjemności

Nasuwa się kolejny jeszcze aspekt związany z budzącą się zmysłowością i pożądliwością: zagadnienie subiektywnej oceny rodzących się przeżyć po linii ‘miłości zmysłowej’. Miłość dotycząca osoby musi być ukierunkowana na nią samą – i ze względu na nią samą: ‘dla niej samej’. Będzie to wówczas równoznaczne z obiektywną obustronną afirmacją swoich osób. Staje się ona podstawą do zjednoczenia ich dwojga osób.
Gdy natomiast ktoś usiłuje uzależnić obiektywną wartość od swojego subiektywnego odczucia, skutkuje to niemal natychmiast całkowitym odwróceniem porządku prawdy osobowej:

(11 kB)
Bóg obdarza człowieka, swój żywy Obraz wobec kosmosu, m.in. darem zachwycających widoków przyrody pełnej uroku. Tutaj niebo - z śladami przelotu samolotów odrzutowych, rozpościerające się nad pięknem przyrody pełnej radujących barw.

„Subiektywizm wartości leży w tym, że wszystkie te wartości obiektywne: zarówno osoba, jak ‘ciało i płeć’ czy też ‘kobiecość – męskość’, zostają potraktowane tylko i wyłącznie jako okazja do wywołania przyjemności czy też różnych odcieni rozkoszy. Przyjemność jest jedyną wartością i całkowitą podstawą wartościowania ...” (MiO 127).

Konsekwentnie zaś:

„Subiektywizm ... jest gruntem, na którym wyrasta egoizm. Tak subiektywizm, jak egoizm w jakiś sposób przeciwstawiają się miłości – po pierwsze bowiem miłość ma nastawienie obiektywne: na osobę i na jej dobro, po drugie zaś ma ono nastawienie altruistyczne: na drugiego człowieka.
– Subiektywizm wysuwa na to miejsce podmiot i jego przeżycie, dba o ‘autentyczność’ tego przeżycia, o podmiotowe potwierdzenie miłości w samym uczuciu.
– Egoizm jest nastawiony wyłącznie na własne ‘ja’, na ‘ego’ [= ja], szuka zaś dobra tegoż ‘ja’ nie licząc się z innymi ludźmi.
Egoizm wyklucza miłość, wyklucza bowiem dobro wspólne, wyklucza też możliwość wzajemności, która opiera się zawsze na dążeniu do dobra wspólnego ...” (MiO 128).

(3.5 kB)

4. Grzech
czy miłość osoby jako cnota

(2.8 kB)

Wartość ‘ciała-płci’ a dążność do jedno-w-miłości

Analiza omawianych elementów, stanowiących tworzywo miłości oblubieńczej, prowadzi do ich oceny w aspekcie etycznym, czyli rozróżnienia jako dobra czy zła moralnego: grzechu i jego struktury. Wypada ponownie przyjrzeć się pożądliwości:

„Pożądliwość ciała to stała skłonność do widzenia osoby drugiej płci poprzez same wartości sexus jako ‘przedmiotu możliwego użycia’. Pożądliwość ciała oznacza więc drzemiącą w człowieku gotowość do przewrócenia obiektywnego porządku wartości. Prawidłowe bowiem widzenie i pożądanie osoby to widzenie i ‘pożądanie’ poprzez wartości osoby.
– W widzeniu takim i pożądaniu nie może chodzić o jakąś ‘a-seksualność’, o jakąś ślepotę na wartość ‘ciała i płci’, chodzi natomiast o to, aby wartość ta włączała się prawidłowo w miłość osoby – miłość we właściwym i pełnym znaczeniu tego słowa.
– Tymczasem pożądliwość ciała odnosi się do osoby jako do ‘możliwego przedmiotu użycia’ właśnie ze względu na tę wartość ‘ciała i płci’.
(podczas gdy samo ciało jako składnik osoby również winno być przedmiotem miłości ze względu na wartość osoby) ...” (MiO 131)

Przedmiotem niejako przetargu jest wciąż ‘ciało’. Pożądliwość chciałaby zawężać uwagę w obliczu człowieka: mężczyzny czy kobiety – wciąż tylko do aspektu seksualnego jako przedmiotu wyżycia się seksualnego na nim.
Tymczasem ciało powinno być kochane ze względu na to, że jest ciałem ukochanej osoby i stąd widziane jako ta konkretna osoba cała, oczekująca na kochające uszanowanie w swej integralności ciała-ducha naraz.

Spełnienie stającego przed obojgiem kochających się osób zadania: zintegrowania budzących się przeżyć na poziomie zmysłów i ich wynoszenie na poziom miłości osoby bywa trudne, ale jest zawsze możliwe. Wymaga to od nich jasnego uświadomienia sobie: czy nam chodzi o samo tylko przeżycie wyzwolone przez ciało płciowe, czy też zmierzamy do zjednoczenia naszych osób. Tutaj też dopiero zaczyna pojawiać się aspekt cnoty czy grzechu.

Rozumiemy też coraz lepiej, że miłość osoby jako cnota miłości nie oznacza żadną miarą sztucznego tłumienia, względnie wypierania się odruchów, jakie spontanicznie budzą się w zetknięciu męskości z kobiecością. Chodzi wciąż o to, by nie dopuszczać do zdominowania siebie przez owe doznania, a natomiast ich świadome wynoszenie na poziom samej wybranej osoby jako jej pełnej akceptacji i jej miłowania ze względu na to, czym ona jest jako osoba w swym męskim czy żeńskim ciele.
– W takim naświetleniu pojawia się zagadnienie dobra i zła moralnego.

Oto dalszy ciąg rozważań Kardynała Wojtyły:

„Z punktu widzenia struktury grzechu ... należy ... podkreślić, że ani sama zmysłowość, ani też sama pożądliwość ciała nie jest jeszcze grzechem. Teologia katolicka upatruje w pożądliwości ciała tylko ‘zarzewie grzechu’ : ... stałą skłonność do pożądania ciała osoby drugiej płci jako ‘przedmiotu użycia’, gdy do osoby winniśmy się odnosić w sposób ponad-użytkowy (to bowiem mieści się w pojęciu ‘miłować’). ...
[Wskutek grzechu pierworodnego] ... w zetknięciu z osobą drugiej płci człowiek nie umie po prostu i spontanicznie tylko ‘miłować’, ale całe jego odniesienie do tej osoby zostaje wewnętrznie zmącone pragnieniem ‘używać’, które nieraz wyrasta ponad ‘miłować’ i odbiera miłości właściwą istotę, zachowując często tylko jej pozory” (MiO 132).

(2.2 kB)

Pokusa do grzechu – a grzech

Dopuszczenie się grzechu staje się możliwe oczywiście dopiero z chwilą, gdy do spontanicznie budzących się odruchów zmysłowości dołącza się akt przyzwolenia ze strony wolnej woli – wraz z zaangażowaniem odpowiedniego stopnia świadomości. Sama z siebie pożądliwość ciała jest dlatego słusznie określana jako jedynie ‘zarzewie grzechu’, a nie sam już grzech:

„Od momentu, w którym wola przyzwala, zaczyna chcieć tego, co ‘się dzieje’ w samej zmysłowości i pożądaniu zmysłowym. Odtąd wszystko to już nie tylko ‘dzieje się’ w człowieku, ale on sam zaczyna jakoś to ‘czynić’ – zrazu tylko wewnętrznie, wola bowiem bezpośrednio jest źródłem czynów, ‘uczynków’ wewnętrznych.
– Uczynki te posiadają wartość moralną, są dobre lub złe – jeśli są złe, nazywamy je grzechami. ...
– ... Wiadomo, że pożądliwość ciała posiada w człowieku swą własną dynamikę i mocą jej dąży do tego, aby stać się chceniem – aktem woli, przeto w braku odpowiedniego rozeznania łatwo może ktoś uznać za akt woli to, co jeszcze jest tylko poruszeniem zmysłowości i pożądliwości ciała ... nawet wówczas, gdy wola wyraźnie się przeciwstawia ...” (MiO 133).

Trzeba mieć jasne pojęcie o różnicy między grzechem – a nie-grzechem. Dotyczy to również sytuacji, gdyby reakcje ciała wyraziły się swoją własną dynamiką ‘do końca’ – pomimo braku przyzwolenia na nie ze strony wolnej woli. Tym jest sama tylko pokusa. Pokusa jedynie „otwiera drogę do ‘grzesznej miłości’ i usiłuje zafałszować ‘zło’, przedstawiając je jako ‘dobro’ (por. MiO 134):

„Grzech rodzi się wówczas stąd, że człowiek nie chce uczucia podporządkować osobie i miłości, ale wręcz przeciwnie – podporządkować osobę i miłość uczuciu.
... Wola uczuciem przesłania osobę, ono zaś przekreśla wszelkie prawa i zasady obiektywne, które muszą rządzić zjednoczeniem osób ...” (MiO 134).

Do tak przebiegającego procesu łatwo dołącza się poprzednio wspomniany subiektywizm wartościowania:

„Subiektywizm wartości nasuwa innego typu sugestię: to jest dobre, co jest przyjemne. Pokusa przyjemności, rozkoszy, zastępuje nieraz wizję prawdziwego szczęścia... – [Nie chodzi tu o błąd myślenia, lecz] ... wynika z postawy woli, która chce przyjemności pożądanej przez zmysły. Wtedy właśnie najłatwiej miłość redukuje się do zaspokajania pożądliwości ciała.
Grzechem ... jest świadome zaangażowanie woli w tym, do czego skłania sama pożądliwość ciała wbrew obiektywnej prawdzie ...
Sugestia: ‘To jest dobre, co jest przyjemne’ – doprowadza do gruntownego wypaczenia woli wówczas, kiedy staje się całkowitą zasadą jej działania. Oznacza to habitualną niezdolność do ‘miłowania’ osoby – miłości brakuje woli. Miłość jako cnota została z woli wyparta i zastąpiona nastawieniem na samo używanie zmysłowo-seksualne. Wola nie ma kontaktu z wartością osoby, żyje właściwie negacją miłości, nie stawiając żadnego oporu pożądliwości ciała.
Przy takim nastawieniu woli, pożądliwość ciała, ‘zarzewie grzechu’, płonie zupełnie swobodnie ... Wówczas ‘używanie’ wypiera ‘miłowanie’. Zło moralne zawarte w grzechu leży jak wiadomo w tym, że osobę traktuje się jako ‘przedmiot użycia’ ...
Tego nastawienia ‘na użycie’ ... jednak same przeżycia erotycznie nie odsłaniają. Ze wszystkich sił usiłują one zachować ‘smak miłości’. Stąd ucieczka od refleksji, ona bowiem niesie z sobą jakąś nieodzowną konieczność obiektywizacji – musiałaby wówczas wyjść na jaw grzeszność miłości” (MiO 134n).

(2.2 kB)

Miłość jako tylko ‘fikcja’

Arcybiskup Wojtyła odsłania w ten sposób drogi odwiecznego zakłamywania prawdy bytu, jakimi posługuje się w stosunku do człowieka ten, który jest Zły: szatan. Nie chce on dopuścić do tego, by człowiek zaczął myśleć i chcieć tego, co jest dobrem-w-oczach Bożych, a tak dopiero i dla samego człowieka, w tym również dla dwojga związanych miłością – miłością oblubieńczą:

„Szczególne niebezpieczeństwo ‘grzesznej miłości’ polega na fikcji – na tym, że aktualnie i przed refleksją nie bywa ona przeżywana jako ‘grzeszna’, ale przede wszystkim – jako ‘miłość’. ...
– Grzech jest pogwałceniem prawdziwego dobra. Prawdziwym bowiem dobrem ... jest przede wszystkim osoba, nie zaś uczucie samo dla siebie, ani tym bardziej – sama dla siebie przyjemność. To są dobra mimo wszystko wtórne – z nich samych nie sposób zbudować miłości, czyli trwałego zjednoczenia osób, chociaż tak mocno zaznaczają się w jej subiektywnym, psychologicznym profilu.
– Nigdy jednak nie można dla nich poświęcać osoby, wówczas bowiem wprowadzi się do miłości pierwiastek grzechu” (MiO 136).

Jeden raz więcej sprawdza się, iż ostatecznym źródłem grzeszności, tzn. i poczytalności, jest wolność woli człowieka:

„Grzech... który się zawiera w ‘miłości grzesznej’, tkwi samą swoją istotą w wolnej woli. Pożądliwość ciała jest tylko jego ‘zarzewiem’. Wola bowiem może i powinna nie dopuścić do ‘dez-integracji miłości – do tego, by przyjemność czy choćby samo uczucie wyrosły do rozmiarów samodzielnego dobra, któremu wszystko inne podporządkowuje się w odniesieniu do osoby drugiej płci czy też we wzajemnym obcowaniu i współżyciu osób.
– Wola może i powinna kierować się prawdą obiektywną. Może, a więc i powinna żądać od rozumu, aby dawał jej prawdziwą wizję miłości oraz tego szczęścia, jakie miłość może przynieść kobiecie i mężczyźnie” (MiO 137).

(2.2 kB)

Czystość – droga do miłowania osoby

Na tym tle pojawia się ponownie pytanie o właściwe rozumienie czystości jako cnoty. Ludzie odwracają się niekiedy na samą wzmiankę o ‘czystości’ i cnocie czystości. Reakcja taka jest typowym wyrazem zasadniczego nieporozumienia. Arcybiskup Wojtyła pisze:

„Człowiek nie chce uznawać ogromnej wartości, jaką dla ludzkiej miłości posiada czystość wówczas, gdy nie chce uznać pełnej i obiektywnej prawdy o miłości kobiety i mężczyzny, podstawiając na jej miejsce subiektywistyczną fikcję.
Kiedy natomiast przyjmie w całej pełni tę obiektywną prawdę o miłości, wówczas i czystość okaże ową pełną wartość, okaże się wielkim pozytywem życie ludzkiego, zasadniczym symptomem ‘kultury osoby’, który znów stanowi istotny rdzeń całej ludzkiej kultury” (MiO 137).

Konsekwentnie zaznacza Arcybiskup, że „... trzeba o wiele mocniej wydobyć i zaakcentować pokrewieństwo czystości z miłością” (MiO 140). Dalej zaś stwierdza:

„Czystości nie sposób pojąć bez cnoty miłości osoby. Ma ona za zadanie wyzwalać miłość od postawy użycia.
Postawa ta ... wypływa nie tylko ... z samej zmysłowości czy też pożądliwości ciała, ale z subiektywizmu uczuć, a zwłaszcza z subiektywizmu wartości, który zakorzenia się w woli i stwarza bezpośrednio warunki sprzyjające dla różnych egoizmów...
To najbliższe dyspozycje do ‘grzesznej miłości’, w niej zaś zawiera się właśnie owo nastawienie na ‘używać’ osłonione pozorem miłości” (MiO 140).

Tak dopiero ujawnia swe właściwe znaczenie czystości w jej personalistycznym – bo Bożym pojmowaniu:

„Cnota czystości, której zadaniem jest wyzwalać miłość od postawy użycia, musi uchwycić nie tylko samą zmysłowość i pożądliwość ciała, ale poniekąd bardziej jeszcze te centra wewnętrzne w człowieku, z których wykluwa się i rozrasta postawa użycia.
Nie może być czystości bez przezwyciężenia wspomnianych form subiektywizmu w woli oraz ukrytych pod nimi egoizmów: postawa użycia jest tym bardziej niebezpieczna, im bardziej jest zamaskowana w woli;
– ‘grzesznej miłości’ najczęściej nie nazywa się ‘grzeszną’ ale po prostu ‘miłością’, starając się narzucić (sobie i innym) przekonanie, że tak właśnie jest i nie może być inaczej.
– Być czystym znaczy: mieć ‘przejrzysty’ stosunek do osoby drugiej płci – czystość to tyle co ‘przejrzystość’ wnętrza, bez której miłość nie jest sobą, nie jest bowiem sobą tak długo, jak długo chęć ‘używania’ nie została podporządkowana gotowości ‘miłowania’ w każdej sytuacji” (MiO 140).

(10 kB)
Jakaż pogoda ducha i zawierzenie płynie z tego oblicza! Jest to niekłamany Mąż Boży.

Następuje nieodzowne wyjaśnienie i doprecyzowanie:

„Ta ‘przejrzystość’ odniesienia do osób drugiej płci nie może polegać na jakimś sztucznym zepchnięciu wartości ‘ciała’ ... do podświadomości, na stworzeniu takiego pozoru, jakby one nie istniały czy też nie działały. Bardzo często pojmuje się czystość jako ‘ślepe’ poniekąd hamowanie zmysłowości i poruszeń ciała, przy którym wartości ‘ciała’ i wartości sexus zostają zepchnięte do podświadomości – tam czekają na sposobność do tego, aby wybuchnąć. ...
– Tymczasem czystość to przede wszystkim ‘tak’, z którego dopiero wypływa ‘nie’ (MiO 140n).

Innymi słowy wszelkie twierdzenie, jakoby czystość miała polegać na samym tylko negatywnym charakterze tej cnoty, tzn. jakoby czystość miała oznaczać samo tylko ‘nie’ (tego, tamtego nie wolno ruszyć-tknąć, o tym pomyśleć) jest pozbawione podstaw: sprzeciwia się jej właściwemu charakterowi. Mówienie o tym, jakoby czystość oznaczała samo tylko ‘nie’, świadczy każdorazowo o jej gruntownym nie-rozumieniu i zubożeniu:

Niedorozwój cnoty czystość polega na tym, że ktoś ‘nie nadąża’ z afirmowaniem wartości osoby, pozwala się zmajoryzować samym wartościom sexus, które owładnąwszy wolę źle kształtują cały stosunek do osoby drugiej płci.
Istota czystości leży właśnie w tym, aby w każdej sytuacji ‘nadążyć’ za wartością osoby i do niej ‘dociągnąć’ każdą reakcję na wartość ‘ciała i płci’. Jest to szczególny wysiłek wewnętrzny, duchowy – bo afirmacja wartości osoby może być tylko owocem ducha – ale wysiłek ten jest przede wszystkim pozytywny, twórczy ‘od wewnątrz’, a nie przede wszystkim negatywny i destruktywny.
– Nie chodzi o ‘zniszczenie’ w świadomości wartości ‘ciała i płci’ przez zepchnięcie jej przeżycia do podświadomości, ale o trwałą i długofalową integrację: wartość ‘ciała i płci’ musi być osadzona i ugruntowana w wartości osoby” (MiO 141).

Takie podejście i zarazem zasadnicze sprostowanie często spotykanego fałszywego rozumienia ‘czystości’ pozwala dostrzec jej piękno, a tym bardziej jej nieodzowność jako punktu wyjścia do pojawienia się miłości oblubieńczej w jej najszlachetniejszych cechach. Dzięki nim osoba miłująca jest zarazem przejrzystą w swej duchowej postawie i promieniuje dobrem – tak dla tego drugiego umiłowanego, jak w końcu w odniesieniu do każdego człowieka:

„Prawdziwa czystość nie prowadzi ... ani do jakiejś pogardy ciała, ani do upośledzenia małżeństwa i życia płciowego. Do tego prowadzi ‘czystość’ w jakimś stopniu zafałszowana, czystość z pewnym nalotem faryzeizmu – a jeszcze bardziej właśnie nieczystość ...
Warunkiem uznawania i przeżywania pełnej wartości ludzkiego ‘ciała i płci’ jest właśnie owo ‘do-wartościowywanie’ : podciąganie jej do wartości osoby – jest to symptomatyczne i istotne właśnie dla czystości.
Tak też tylko człowiek czysty, tylko czysta kobieta i czysty mężczyzna są zdolni do prawdziwej miłości. Czystość bowiem uwalnia ich wzajemne obcowanie, również ich współżycie małżeńskie, od nastawienia na użycie osoby, które w swojej obiektywnej istocie jest sprzeczne z ‘miłowaniem’, a przez to samo wprowadza w to obcowanie i współżycie szczególną dyspozycję do ‘miłowania’ ...” (MiO 141).

Nasuwa się wniosek końcowy, że bez ‘czystości’ wszelka ‘miłość’ jest ostatecznie złudzeniem, jest zamaskowanym użytkowym korzystaniem z ‘ciała i płci’, chociażby występowała złudnie pod kryptonimem ‘gorącej (erotycznej) miłości’.

Posłuchamy podsumowania na ten temat z wciąż przytaczanego „Studium”  Arcybiskupa Karola Wojtyły:

„Związek czystości z miłością wypływa z normy personalistycznej, w której ... zawiera się dwojaka treść: pozytywna (‘miłuj’) i negatywna (‘nie używaj’).
Inna rzecz, że wszyscy ludzie ... muszą dopiero wewnętrznie i zewnętrznie dorastać do takiego czystego ‘miłowania’, dojrzewać do jego ‘smaku’, każdy człowiek bowiem z natury jest obciążony pożądliwością ciała i skłonny do upatrywania ‘smaku’ miłości przede wszystkim w jej zaspokajaniu.
Z tego względu czystość jest sprawą trudną i długofalową: trzeba czekać na jej owoce, na radość miłowania, którą winna przynieść.
Równocześnie jednak czystość jest niezawodną drogą do tego” (MiO 141n).

(8.5 kB)

RE-Lektura: cz.VII, rozdz. 3-f.
Stadniki, 30.V.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



F. JESZCZE RAZ Z ROZWAŻAŃ PAPIEŻA WOJTYŁY NA TEMAT MIŁOSCI

Słowo wyjaśnienia

1. Popęd a osoba – wezwana
Uzdolnienie-wezwanie do miłości – największego
Przykazania

Tekst. Osoba nie może być środkiem do celu
‘Jedno’ w całkowitości oddania podjętego z wolnego
wyboru

Tekst. Popęd podporządkowany woli-wolności
odpowiedzialności

Tekst. Miłość małżeńska jako całkowitość
Zjednoczenie włączone we współ-stwarzanie
Tekst: Małżonkowie we współ-stwarzaniu
Udział rozumu – woli – odpowiedzialności
Tekst: Pożądanie podporządkowane rozumowi
-odpowiedzialności

Tekst: Synteza natury i normy personalistycznej: cnota
miłości


2. Elementy składowe miłości oblubieńczej
Integracja zmysłowości-uczuciowości-doznań w miłość
osobową

Tekst: Miłość oblubieńcza - samo-posiadanie swego ‘ja’
Tekst. Integracji zmysłowości w dojrzałe odniesienie do
osoby

Tekst. Miłość sprawa wnętrza: wolności-prawdy
Tekst. Wolność ostatnią instancją obiektywnej prawdy w
wyborze osoby

Proces integrowania odruchów ciała w miłość jako cnotę
Tekst. Osoba: struktura-doskonałość
Tekst. Miłość-cnota: związanie odczuć z osobą
Tekst. Miłość zmysłowa i uczuciowa nie wystarcza do
miłości osoby

Tekst. Afirmacja wartości osoby: opanowanie i wybór
osoby jako powołania

Wzajemna przynależność – obopólne oddanie
Tekst. Miłość pewna rezygnacja z nie-odstępności –
ekstaza

Tekst. Miłość – zjednoczenie osób, a nie obustronne
oddanie-użycie ciała

Tekst. Profil obiektywny: wzajemność-przyjaźń
-zjednoczenie w dobru

Tekst. Wartość seksualna zespolona w świadomości-woli
z osobą

Tekst. Afirmcja osoby własnej i ukochanego: dar
wzajemności

Wybór osoby dla niej samej: ku jej dobru bez granic
Tekst. Wybór osoby dla niej samej
Tekst. Życzenie dobra bez granic
Tekst. Wyzwalanie pragnienie bycia lepszym

3. Czystość: wielkie ‘nie’ czy wielkie ‘tak’
Źródła i złudzenie powodowane ‘miłością zmysłową’
Tekst. Miłość to przeźroczystość w afirmacji osoby
Tekst. Pożądliwość wymusza chcenie
Tekst. Zmysłowość ukierunkowana na wyżycie: u osoby
problem moralny

Tekst. Miłość zmysłowa jako zaspokajanie pożądania:
zamiana osoby na płeć

Tekst. Miłość zmysłowa - zaprzeczenie miłości osoby
Wynoszenie przeżyć miłosnych do poziomu miłości
osoby

Tekst. Dominacja zmysłu dotyku czy wzroku
Tekst. Los uczuciowości nie wzmocnionej cnotą miłości
Urok subiektywizmu w ocenie przyjemności
Tekst. Ciało-płeć: okazja dla zaznania przyjemności
Tekst. Egoizm przeżycia wykluczający dobro wspólne
i wzajemność


4. Grzech czy miłość osoby jako cnota
Wartość ‘ciała-płci’ a dążność do jedno-w-miłości
Tekst. Pożądliwość: użycie osoby jako ciała-płci
Tekst. Używać ponad miłowanie osoby
Pokusa do grzechu – a grzech
Tekst. Dobrem to co przyjemne: ucieczka od refleksji
Miłość jako tylko ‘fikcja’
Tekst. Grzech jako fikcja miłości nie wiodąca do
zjednoczenia osób

Tekst. Odrzucenie prawdy obiektywnej, gdy rozum nie
ukazuje wizji prawdziwej miłości

Czystość – droga do miłowania osoby. Tekst
Czystość uwalniająca od postawy użycia
Tekst. Czystość: przejrzysty stosunek do osoby
i przejrzystość wnętrza

Tekst. Czystość: Wysiłek wewnętrzny i twórcza afirmacja
osoby

Tekst. Tylko czysty – zdolny do miłości
Tekst. Dojrzewanie do czystości ku radości miłowania


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.2. Trwa akcja ratunkowa po trzęsieniu ziemi
Ryc.1. Akcja ratunkowa wydobywania żywych i umarłych
Ryc.3. Matka z śpiącym niemowlęciem w ramionach
Ryc.4. Młodzieniec z Indii: świadomie kształtujący swój piękny
charakter

Ryc.5. Zachwycający widok nieba i kolorowej przyrody
Ryc.6. Jan Paweł II spoglądający ufnie w oczy otaczającej go
młodzieży