(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(26 kB)

C.   MAM PRAWO POSTĘPOWAĆ
JAK MI SIĘ PODOBA

(6.9 kB)

W klimacie zbuntowanego ‘ja’

Wcale nie tak rzadko można spotkać młodych, którzy obnoszą się ze swą postawą zbuntowanego ‘ja’. Zbuntowani są przeciw wszystkiemu i – rzec by można – przeciw wszystkim. Duch sprzeciwu ogarnia wszystkie ich poczynania.

Nietrudno dostrzec ‘gołym okiem’, jakie postawa taka może pociągnąć za sobą skutki.
Chcielibyśmy przyjrzeć się temu zjawisku w nawiązaniu do kolejnych charakterystycznych cech, jakie zdarzają się u niektórych młodych ludzi. Usiłują oni wmówić sobie i otoczeniu, iż jako dorośli i wolni mają prawo decydować o sobie w całkowitym uniezależnieniu od kogokolwiek: nie tylko od ludzi i ludzkich instytucji, ale również od Boga.

W takim też założeniu chcieliby przeforsować twierdzenie, iż od nich tylko będzie zależało określanie tego, co jest dobrem względnie co jest złem moralnym w sprawach związanych z etapem przedślubnym – a potem w małżeństwie.


1. Nikt mi nie będzie dyktował ! ...

(2.8 kB)

Dojrzałe myślenie czy tupet zła

Podejmujemy ponownie podstawowy wątek niniejszego rozdziału. Wydaje się, że również dopiero co rozpatrywana dygresja – o młodzieńczości jako uprzywilejowanym okresie świadomie podejmowanej pracy nad swym charakterem, układa się na linii motywacji, która zadecyduje o rozglądaniu się za kimś bliskim w celu związania się z nim węzłem małżeństwa.

Uświadamiamy sobie zaś wciąż wyraziście: nie ma innego małżeństwa jak tylko małżeństwo-sakrament. Wszelkie inne ‘małżeństwa’ są w oczach Bożych związkiem cudzołożnym, czyli nie małżeńskim. Z wszystkimi tego konsekwencjami na nieunikniony finał własnego istnienia, ale i istnienia być może wielu innych.

Poprzednio zastanawialiśmy się nad zdarzającymi się motywami, które mogą zaważyć na decyzji zawierania małżeństwa. Takim motywem może stać się coraz jaśniejsze uświadomienie sobie, że związanie się z kimś ukochanym jest jedynym sposobem ucieczki z domu rodzinnego. W nim bowiem dalsze przebywanie – w kłębach stosami spalanych papierosów i nieustannej pijatyki i krzyków, staje się rzeczywistością z każdym dniem trudniejszą do zniesienia.

Zdajemy sobie sprawę, że sama w sobie taka motywacja może się rychło okazać czynnikiem stanowczo nie wystarczającym, by stanąć u podłoża dozgonnego związania się przymierzem komunii życia i miłości. Ta bowiem domaga się motywacji znacznie głębszej. Przede wszystkim zaś musi ona być głęboko osadzona na poziomie wartości osobowej tego drugiego. Z punktu zaś obiektywnego jest małżeństwo każdorazowo Bożym powołaniem i wezwaniem i nie może zejść do rzędu rozpaczliwie zastosowanego środka dla wyzwolenia się spod trudnego do zniesienia środowiska rodzinnego.

W niejednym innym wypadku związanie się z drugą osobą węzłem małżeńskim wydaje się najprostszą, a ‘uprawnioną’ drogą do uwolnienia się spod coraz bardziej ciążącej kurateli rodzicielskiej. Dotyczy to zwłaszcza tych spośród młodych ludzi, którzy nie związali się z żadnym twórczym ruchem młodzieżowym. Nie pogłębili też swego związania z Bogiem i nie podejmują pracy nad kształtowaniem swego charakteru.

Młody człowiek tej grupy sądzi, zwłaszcza od momentu uzyskania świadectwa maturalnego i wyrobienia sobie własnego ‘Dowodu Osobistego’, że tym samym stał się w pełni dorosłym i dojrzałym do podejmowania odtąd ściśle osobistych decyzji – bez potrzeby oglądania się na zdanie rodziców i najbliższego otoczenia. W poczuciu niedojrzale pojmowanej swojej pełnoletniości i ‘dorosłości-dojrzałości’ będzie się może zaciekle wykłócał z rodzicami i otoczeniem i wykazywał, iż wie co robi oraz że obecnie już sam odpowiada za swe czyny. Uzyskał przecież ‘prawo’ do czynienia odtąd tego, co sam uzna za słuszne. Tym samym zaś mama i tata nie mają mu odtąd nic do dyktowania, jeśli chodzi o to, co powinien względnie nie powinien czynić.

Bywa, że wychodząc z tego założenia, młody człowiek wyprasza sobie w ostrych słowach, by matka czy ojciec go ‘podglądali’ i wypytywali o utrzymywane kontakty z kolegami i koleżankami. Daje im do zrozumienia – niekiedy w słowach pełnych nieuszanowania i głęboko ich raniącej arogancji, że nie mają ‘prawa’ śledzić go, kiedy i gdzie wychodzi i wraca, ani dyktować mu, co powinien czynić, a czego nie.

W postawie zadufania w swoją ‘dorosłość’ nie pozwala już zwracać sobie jakiejkolwiek uwagi co do swego zachowania i postępowania. Wychodząc z tego założenia, puszcza dajmy na to multimedia w domu na cały regulator: muzykę, radio, TV. Nie przejmuje się tym, że w rozpętanym przez niego hałasie nie da się wytrzymać. Niemożliwa staje się spokojna rozmowa. Młodsze rodzeństwo nie jest w stanie odrabiać z tego powodu zadań szkolnych. Każdą zaś uwagę odrzuca ów ‘dorosły-pełnoletni’ tonem pełnym arogancji i z wiązanką złorzeczeń. Gdy mu ktoś wejdzie w drogę, zaznaczy swą urażoną wielkość trzaskaniem drzwiami i podniesionym głosem. Zachowanie jego jest nacechowane poniewieraniem wszystkich dokoła – poczynając od rodziców. Na wszystkie uwagi reaguje jednym argumentem: „Jestem dorosły, wiem co robię, musicie moją samodzielność uznać ...! A co drudzy o mnie myślą, tym się nie muszę przejmować!”

(5.2 kB)
Kłębią się zwały skręcającego powietrza: trąby powietrznej tornada. Chwile grozy. Jakie tym razem wyrządzi tornado szkody? Ilu będzie może ... zabitych? Ilu ludziom zniszczy cały dotychczasowy dorobek życiowy??? Boże, ulituj się nad nami, i tymi którzy będą dotknięci tą klęską!

Jednym z pierwszych przejawów osiągniętej ‘dorosłości’ w własnym mniemaniu może stać się odtąd radykalna zmiana owego młodego człowieka względem ‘Kościoła’. Skoro osiągnął pełnoletniość, deklaruje głośno, iż obecnie sam będzie decydował, czy w niedziele i święta pójść na Mszę świętą czy nie, czy przystępować czy nie przystępować do spowiedzi i Komunii świętej, nawet tej „... przynajmniej jeden raz w roku – w okresie Wielkanocnym” (zob. wyż.: Przykazania Kościelne).
– Nie pozwoli sobie zwrócić komukolwiek uwagi, że jest ‘katolikiem’ i jako taki powinien kierować się Bożymi Przykazaniami i zobowiązaniami przyjętym na Chrzcie świętym.

Jeśli w domu jest pojazd mechaniczny, będzie się dopominał o prawo do jego używania – jak i kiedy chce. Będzie wyciskał z silnika najwyższe możliwości przyspieszenia – w poczuciu swych mistrzowsko-rajdowskich umiejętności. Bo „... stać mnie na taką jazdę! Mam też mocną głowę: alkohol mi w prowadzeniu pojazdu nie przeszkadza” !
Taka ‘bajka’ może co prawda skończyć się w pewnej chwili – nie daj Boże, dramatem dla niego samego, albo tym gorzej: dla wielu innych. Nie przemawia do niego argument, że szybka jazda to nie ‘jego geniusz’, lecz mechanika pojazdu. I ona w tym wypadku przejmuje ‘ster’ nad nim – istotą z gatunku podobno ... ‘homo sapiens = człowieka z rozumem’: osobą.

Młody człowiek może nie dopuszczać do zwrócenia sobie uwagi, by w domu nie urządzał schadzek i hulatyki – z alkoholem i używkami, po linii stylu życia kolegów i koleżanek, swoich rówieśników. Ci zaś podbijają jego złudne samopoczucie, iż pełnoletniość wyraża się uzyskaniem prawa do „robienia wszystkiego, czego dusza zapragnie” – bez oglądania się na dotąd narzucane ograniczenia i ‘przykazania’, ani jakiekolwiek autorytety – poczynając od rodzicielskiego.

Tym wszystkim bowiem – jak powiada, przejmować się już nie musi: przecież osiągnął dorosłość i pełnoletniość, stał się człowiekiem w pełni dojrzałym!

W końcu zaś z tupetem swej fałszywie pojmowanej dojrzałości-dorosłości zaczyna wymuszać na rodzicach akceptację na przyprowadzanie sobie do swego pokoju dziewczyny, względnie w przeciwnym wypadku chłopca na dzień i na noc. Rodziców szantażuje, iż jeśli nie zaakceptują jego ‘prawa’ dorosłości i wolności, wynajmie sobie własne mieszkanie, gdzie go nikt nie będzie kontrolował.

Oto parę przykładów wziętych prosto z życia pewnego odsetka młodych ludzi z chwilą gdy wkroczyli w wiek ‘dorosły’ i osiągnęli ‘pełnoletniość’. Przykłady zapewne drastyczne, a przecież nie tak rzadko rzeczywiście napotykane.

W niniejszym rozdziale pragniemy uświadomić sobie tego rodzaju sytuacje w aspekcie motywacji przy podejmowaniu poszukiwań i decyzji na związanie się z drugą osobą węzłem małżeństwa. Nadal zaś wciąż pamiętamy, że nie ma innego małżeństwa jak tylko małżeństwo-sakrament.

(2.2 kB)

Wolność – Boży dar: funkcyjno-narzędny

Nie trzeba być filozofem ani teologiem, by stwierdzić niejako ‘gołym okiem’, iż tego rodzaju, na otoczeniu wymuszane pojmowanie ‘wolności’ jest niemożliwe do przyjęcia. Nikt nie przeczy, iż odpowiedzialne zdanie sobie sprawy z niesprowadzalnej do siebie różnicy pomiędzy ‘wolnością’ godną tego miana, a ‘wolnością’ swawoli wymaga nieco wysiłku; również umysłowego. Ale też dlatego człowiek jest właśnie człowiekiem: osobą.

xxxxxxxxxxxxx

Jako osoba – a nie ‘rzecz’, jest człowiek obdarzony nie-odstępną zdolnością samo-świadomości i samo-stanowienia, a także podejmowania odpowiedzialności. Z tych zasadniczych przymiotów człowieczeństwa nikt i nic nie jest w stanie zwolnić kogokolwiek: ani siebie, ani innych (zob. jeszcze raz wyż.: Podstawowe komponenty człowieka: rozum-wola-odpowiedzialność). Wszelkie nie-myślenie pod pretekstem: że tak jest wygodniej, jest grzechem nie-podjęcia podarowanej człowiekowi godności własnego człowieczeństwa; grzechem z którego trzeba będzie się rozliczyć. Szczególnie gdyby takie nie-myślenie miało być świadomie zamierzonym ‘alibi’ dla zagłuszenia głosu sumienia, w którym Bóg w ludzkim sercu niemal krzyczy: ‘Dziecko mojego bólu, tego ... nie czyń! Ale ... wolności działania Ja ci na pewno nie odbiorę’!
– Z punktu widzenia poczytalności moralnej wiadomo, że nie-wiedza zamierzona – odpowiedzialności za popełnione w takiej sytuacji zło nie tylko nie pomniejsza, ale ją w oczach Bożych ... podwaja.

Jan Paweł II w swych często podejmowanych rozważaniach na temat ‘wolności’ podkreśla niestrudzenie, że ‘wolność’ nie jest Bożym darem podarowanym człowiekowi (a poprzednio: aniołom) jako cel sam w sobie. Czyli Bóg obdarza osobę – i tylko osobę – darem wolności nie dlatego, żeby dana osoba prócz wielu innych uzdolnień i darów mogła cieszyć się ponadto jeszcze i tym darem: tym razem darem ‘wolności’. Wolność pozwoliłaby jej czuć się wśród kosmosu jako ktoś, kto byłby niezależny od nikogo i niczego, a konsekwentnie: samo-stanowiący, bo samo-wystarczający.

Tymczasem ‘wolność’, ten zdumiewający, a zarazem zatrważający dar – zostaje każdorazowej osobie podarowany przez Stworzyciela jako wyposażenie co prawda związane z samą jej „naturą”, której Bóg ponad wątpliwość nigdy nie zmieni. Do natury każdej osoby-jako-osoby będzie zatem za każdym razem należał jej niezbywalny i nieodstępny przymiot: będzie ona – właśnie jako osoba ponad wątpliwość ‘wolna’. Bo i Bóg, którego „Obrazem i Podobieństwem” jest stworzona przez Niego ‘osoba’ (czy to Aniołów, czy ludzi), jest Bogiem jako Ktoś, Którego ‘Imieniem-Istotą’ jest ... On, Osoba: Wolność.

Jednakże owa każdej ‘osobie’ podarowana ‘wolność’ jest darem jedynie funkcyjno-narzędnym, a nie darem, który by był celem-samym-dla-siebie. Dar ten winien w Bożym zamierzeniu miłości spełniać niejako rolę jedynie ‘trampoliny’, która pozwoli osobie ‘odbić się’ i osiągnąć cel znacznie głębszy: ten właściwy, na którym Bogu samemu – z całym zaangażowaniem Jego Bożej natury ... żarliwie zależało.

Mianowicie celem, jaki zakładał Bóg, dawca tego niezwykle ryzykownego daru, jest stworzenie osobie – anielskiej czy ludzkiej, „przestrzeni”, która pozwoli pojawić się w kosmosie ... miłości.
– Czyli: celem każdej bez wyjątku osobie podarowanej wolności jest to jedno: żeby ona mogła ‘kochać’ ! By w jej sercu mogła zaistnieć ‘miłość’!

Bez wolności nie ma szans na pojawienie się ... miłości. Miłość nie może być działaniem wymuszonym. Byłaby to wówczas niewolą podejmowana ze zgrzytaniem zębami. Tylko w klimacie wolności może pojawić się wola kochania i życzenia dobra.

Stąd też królestwem, w którym istnieje rzeczywista ‘wolność’, jest jedynie ... niebo! Do nieba dostają się wyłącznie ci, którzy są wolni. Ponieważ zaś są prawdziwie wolni, są zarazem pełni miłości: radości i pokoju.
– Na tym właśnie ‘zależało’ Bogu, gdy stwarzał ‘osobę’: czy to osoby Aniołów, czy osoby ludzi – mężczyzn i kobiet. Wszelka ‘miłość’ – do Boga, a z kolei do człowieka, staje się możliwa dopiero wtedy, gdy będzie ona wyrazem wewnętrznej wolności kochania tak Boga – jak i bliźniego „... jak siebie samego” (zob. Mt 22,37.39).

Miłość, o której jest mowa, nie musi w warunkach ziemskich być wcale równoznaczna z wewnętrznie odczuwanym ‘uczuciem’ przyjemności i radości; ani wyrażać się psychicznym ‘uniesieniem’. Miłość to wytrwała wola kochania, wierna raz wypowiedzianemu słowu: kocham. Tak rozumiany wzór miłowania, jako zarazem wytrwale podtrzymywanego nie-egoizmu, daje człowiekowi-osobie nieustannie sam Bóg.

Na tym też będzie polegało zawarcie małżeństwa: poprzez uroczyście wyrażoną, nieodwołalną „zgodę małżeńską” : wolę dozgonnego i wiernego trwania w raz zawartym przymierzu miłości i życia. Przymierze to staje się podłożem pod zaistniałą między dwiema osobami ich komunię życia-miłości.

(2.2 kB)

Chrystus – dar Miłości Ojca

Miłość Trójjedynego do człowieka: mężczyzny i kobiety, stała się szczególnie i całkiem od nowa „dotykalna” (por. 1 J 1,1nn) w Tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, a tym bardziej w Tajemnicy Odkupienia. Tajemnica Odkupienia jest szczytowym wyrazem Boga jako Tego, którego kolejnym ‘Imieniem-Istotą’ jest „Wolność” : wola która nieodwołalnie zaprasza do uczestnictwa w swej naturze jako miłości-życia. Dzieła Odkupienia dokonał Syn Boży w krwi swojej męki aż do śmierci na krzyżu, na którym stał się w pełni dobrowolnie okupem za nasze grzechy – i grzechy całego świata (zob. Ap 1,5; 4,9; 7,14; 12,11; Mt 20,28; 1 J 2,2n):

„Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja
życie Moje oddaję, aby je znów odzyskać.
Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję.
Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać.
Taki nakaz otrzymałem od Mojego Ojca” (J 10,17n).

Jak wyraziście uwydatnia tu Syn Boży swoją osobową ‘wolność daru’ w podjęciu decyzji na stanie się „ofiarą przebłagalną za nasze grzechy – i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2)! Czy można było bardziej niż to uczynił Jan Paweł II, scharakteryzować samą istotę ‘wolności’, że nie może ona być ‘tupetem zła’, gdyż jest darem jedynie funkcyjnym-narzędnym?

Celem, jaki miał na względzie Bóg obdarzając darem ‘wolności’ jest to jedno: żeby dzięki niej mogła zaistnieć „miłość”. Nie chodziło o ‘miłość’ w formie wielkiego płomienia uczucia, lecz jako czynu – ku istotnemu, definitywnemu ‘dobru’  tego umiłowanego, względnie tych umiłowanych.

Prawdziwa wolność musi rozwijać się w blasku ‘prawdy’ w Obliczu Boga, i tak dopiero również w obliczu człowieka. Nigdy nie będzie wolności ‘od’ prawdy (zob. VSp 34.64), skoro wolność musi cała mieścić się w ramach prawdy-wierności.

Wszelka prawdziwa ‘miłość’ – na wzór miłości Trójjedynego względem człowieka: mężczyzny i kobiety, życzy umiłowanemu dobra: aż do definitywnego dobra w życiu wiecznym włącznie. Życzy ‘dobra’, bo jest wolna: ku miłowaniu, tzn. ku odwróceniu się od egoistycznie pojmowanego ‘ja’, a zapewnieniu temu umiłowanemu dobra.
– Takiego znaczenia ‘wolności’ uczy i przykładem swego życia wciąż takie jej pojmowanie potwierdza Syn Boży, Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej – Wcielona.

Jezus nieustannie zapatrzony w Odkupieńczą Wolę swojego Ojca, który Go posłał, nigdy nie poczytywał sobie za ‘ograniczenie’ swojej wolności tego, co było względem Niego – Syna Bożego, Wolą Jego Ojca. Stąd też Jezus Chrystus raz po raz powtarzał:

„Powiedział im Jezus:
‘Moim pokarmem jest wypełnić Wolę Tego,
który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło’ ...” (J 4,34).

„Ja sam z siebie nic czynić nie mogę.
Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy;
nie szukam bowiem własnej woli,
lecz woli Tego, który Mnie posłał” (J 5,30; itd.).

„Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie,
a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę,
ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to,
aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.
Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał,
niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym.
To bowiem jest wolą Ojca Mego, aby każdy,
kto widzi Syna i wierzy w Niego,
miał życie wieczne.
A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”
(J 6,37-40).
(Zob też z Jezusowej ‘Modlitwy Arcykapłańskiej’ [J 17] tuż przed swą Męką: J 17,1-5: Jezus stwierdza, iż wykorzystał swoją wolność wobec woli Ojca – ku stworzeniu drogi do życia wiecznego ‘każdemu człowiekowi’ – v.2: za cenę okrutnie trudnej woli Ojca. Zgodnie z nią, Jezusowe wywyższenie dokona się w chwale Jego ukrzyżowania)
.

Stwierdzamy zatem, że ‘wolność’, która zakwita ‘miłością’, ma jedno ‘imię’: być i stawać się jako osoba – żywą osobą-darem. Ku dobru: aktualnemu i jednocześnie definitywnemu – własnemu oraz osoby umiłowanej.
– Wtedy dopiero ‘wolność’ jest prawdziwie wolnością: jest godna swego miana. Jedynie wtedy spełnia sens swego bycia darem jedynie narzędno-funkcyjnym. Mianowicie stwarza warunki umożliwiające wydanie owocu ... ‘miłości’.

Zagadnieniu temu poświęciliśmy w poprzednich częściach niemało miejsca, chociaż w niniejszym rozważaniu udało się zanurzyć w sprawę ‘wolności-miłości’ jeszcze głębiej. Korzystamy wciąż pełni wdzięczności z głębokich analiz i nauczania na ten temat Jana Pawła II (zob. wyż. m.in.: cz.II, rozdz. 4a-b; rozdz. 5a-b; cz.III, rozdz. 3; 4; itd.).

Dopóki ‘wolność’ nie będzie spełniała swej podstawowej funkcji – zgodnie z jej Bożym pojmowaniem: jako tylko i jedynie narzędzia dla pojawiania i rozwijania się ‘miłości’ i ‘dobra’ w ich Bożym, a wtedy dopiero prawdziwie człowieczym znaczeniu, okaże się ona każdorazowo siłą niszczycielską. Będzie niszczyła tak samą ową osobę – rzekomo ‘wolną-dorosłą’, jak i konsekwentnie całe jej otoczenie.

Nie ulega zaś wątpliwości, że treść tych rozważań będzie wprost dotyczyła także miłości małżeńskiej oraz narzeczeńskiej, nie wyłączając jej etapu motywacji wiodącej do związania się z drugą osobą węzłem małżeńskim.

(3.5 kB)

2. Wolność ‘od’ Boga

(2.8 kB)

Serce które w grzechu wyprasza Boga

Nawiązujemy do poprzednio wymienionych paru przykładów ‘wolności’ (zob. wyż.: Dojrzałe myślenie czy tupet zła), której elementarne poczucie wiary, ale i naturalna ludzka uczciwość nie pozwala określić jako ‘wolności’ godnej tego miana. Przypomniane w międzyczasie Boże wyposażenie każdej osoby w dar ‘wolności’ i jej jedynie narzędnej funkcji: jako punktu wyjścia, żeby mogła pojawić się ‘miłość’ wiodąca ku ‘dobru’ w jego Bożym znaczeniu, pozwala postawić jeden krok dalej w zrozumieniu, dlaczego użycie daru ‘wolności’ do nie-miłości skutkuje wielorakim niszczeniem danej osoby oraz jej otoczenia.

Najgłębszym powodem dokonującego się w następstwie złego użycia daru ‘wolności’ nieuchronnego samo-niszczenia osoby oraz jej otoczenia, jest świadomie wtedy podjęte wyproszenie Boga z serca. Człowiek-w-grzechu pozostaje ... sam. Ale też tego właśnie swoją wolną wolą ... chce. Nie życzy sobie, żeby Bóg nadal w sercu jego ... był (zob. wyż., grafikę i kontekst: ‘Precz stąd, Boże’). A zwłaszcza żeby mu Bóg przypadkowo nie sugerował postępowania zgodnego z przykazaniami.
– Człowiek taki wyraźnie też sobie nie życzy, żeby mu Bóg przypominał o jakiejkolwiek sankcji: „... niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17), gdyby w sytuacji próby: zawierzenia Słowu-Boga – czy też odstąpienia od zawierzenia Słowu-Bożemu, sięgnął w swej wolności mimo wszystko po owoc „... z drzewa poznania tego, co dobre, i tego, co złe” (Rdz 2,17).

(7.5 kB)
Przerażajenie siejący widok trąby powietrznej wysysającej wszystko co napotka i unoszącej je w gwałtownych skrętach w powietrze

Przypominają się jeden raz więcej trafne słowa Jana Pawła II z jego encykliki ‘Veritatis Splendor’ (1993 r.) o roli wolnej woli (= władzy samo-stanowienia) i jej możności dokonywania wolnego wyboru pomiędzy ‘dobrem’ a ‘złem’. Słowa te przytaczaliśmy już niejednokrotnie:

„... Objawienie poucza nas, że władza decydowania o dobru i złu nie należy do człowieka, ale wyłącznie do Boga.
Człowiek oczywiście jest wolny od chwili, kiedy może pojąć i przyjąć Boże przykazania.
– Cieszy się wolnością niezwykle rozległą, może bowiem jeść ‘z wszelkiego drzewa tego ogrodu’.
– Nie jest to jednak wolność nieograniczona: musi się zatrzymać przed ‘drzewem poznania dobra i zła’,
została bowiem powołana, aby przyjąć prawo moralne, które Bóg daje człowiekowi.
W rzeczywistości właśnie przez to przyjęcie prawa moralnego, ludzka wolność naprawdę i w pełni się urzeczywistnia.
‘Jeden tylko Dobry’ wie bowiem doskonale, co jest dobre dla człowieka i dlatego z miłości doń dobro to mu nakazuje w przykazaniach” (VSp 35)

Wypada jednocześnie – w nawiązaniu do występującego w przytoczonym tekście – biblijnego wyrażenia o „drzewie poznania dobra i zła” (Rdz 2,17; VSp 35), przypomnieć, co to znaczy „poznać dobro-zło” w znaczeniu, w jakim tego określenia używa język biblijny. Mianowicie ten kto potrafi coś ‘poznać’ i nadać danej rzeczy nazwę czy imię, pozostaje według mentalności semicko-izraelskiej (a w ramach takiej powstawało Słowo-Boże-Pisane) w pozycji ‘wyższej’ od rzeczy ‘poznawanej’. Ta bowiem chcąc nie chcąc musi przyjąć nadaną jej ‘nazwę’. Czyli ten kto ‘poznaje’ kogoś czy coś, jest panem w stosunku do owej rzeczy czy osoby ‘poznanej-nazwanej’.

W zastosowaniu do występującego tu określenia o „drzewie poznawania dobra i zła” znaczy to, że kto zdolny jest ‘poznać dobro-zło’, sprawuje nad owym ‘dobrem-złem’ władzę suwerenną. Ponieważ zaś treść owych słów Jahwéh, Boga – dotyczy dobra-zła w sensie etycznym, znaczy to, że Bóg ostrzega, by człowiek nie podejmował próby suwerennego wyznaczania tego, co winno być ‘dobrem-złem’. To bowiem poznanie jest zastrzeżone samemu Bogu. A On – ponad wątpliwość jest miłością-życiem, czyli w sensie absolutnym niezdolny wyrządzić człowiekowi, dziecku swojego umiłowania, jakiejkolwiek krzywdy. Tym bardziej wtedy, gdy prosi o dostosowanie się z miłością wzajemną – do jakiegoś zakazu.

Jednocześnie jednak Bóg wyraźnie daje do zrozumienia, że samej w sobie zdolności ‘poznawania dobra-zła’ człowiekowi nigdy nie odbierze. Wręcz przeciwnie: w przypadku gdyby człowiek w swej ‘wolności’ mimo wszystko sięgnął po tę władzę, która jest wyłączną własnością Boga jako Tego który „Jeden tylko jest Dobry” (Mk 10,18), Bóg zrazu ponad wątpliwość niejako się wycofa. W tym sensie, że absolutnie nie pozbawi człowieka podarowanego mu wyposażenia natury: wolności w podejmowaniu decyzji.
– Bóg natomiast jako „Wierny” (= Prawda-Wierność; zob. Ap 1,5) raz człowiekowi danemu swojemu Słowu: „Kocham Cię, dziecko Mojej miłości” – ostrzega owego człowieka krzykiem swego głosu rozbrzmiewającego w jego sumieniu, a niezależnie od tego – w Bożych Przykazaniach:

Dziecko Mojej Miłości: błagam cię,
nie czyń tego!
Bo ... śmiercią umrzesz!

Ty tego w tej chwili nie widzisz,
ale widzę to Ja, Twój Ojciec ...
i Oblubieniec-z-Krzyża!

Nie wycofuj swego dotychczasowego
zawierzenia Słowu Boga-Miłości”

W przypadku gdy człowiek w końcu Bożego ostrzeżenia nie posłucha i tym samym wycofa swoje dotąd okazywane zawierzenie Słowu Boga, pociąga to za sobą natychmiastowe wyproszenie Boga z świątyni jego serca:

„Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest
przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest,
a którego macie od Boga,
i że już nie należycie do samych siebie?
Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci ...” (1 Kor 6,19n).

Finałem opuszczenia ludzkiego serca-sumienia-duszy przez Boga Trójjedynego stanie się działanie tego człowieka już tylko niszczące i burzące wszystko, cokolwiek napotka. Człowiek w grzechu przerzuca się na pojmowanie ‘wolności’ jako typowego ‘tupetu zła’. Skutkuje to przede wszystkim zawaleniem się świątyni Ducha Świętego, jaką on dotąd był:

„... Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga,
tego zniszczy Bóg.
Świątynia Boga jest święta,
a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17).

Słowa straszne! Nie znaczą one jednak, jakoby człowieka aktywnie niszczyć miał Bóg! Znaczą one natomiast, że gdy człowiek, zarządca siebie jako ‘świątyni Boga’, Boga z niej wyprosi, Bóg wtedy w swym posłuszeństwie człowiekowi – tę ‘świątynię’ na człowiecze żądanie opuszcza – w założeniu na zawsze, gdyby w grę wchodził grzech ciężki. Świątynia ta tym samym i w tejże chwili ulega samoistnie ‘zawaleniu’. Nie Bóg do tego doprowadza, lecz ów człowiek: w swym wyproszeniu Boga ze swego serca.

Inaczej mówiąc: człowiek nie potrafi być ‘człowiekiem’ godnym tego miana, gdy się przeciwstawi Bogu, którego jest żywym Obrazem i Podobieństwem; czy o tym wie, czy nie. Wolna wola jako samo-stanowienie stawiająca na ‘swoim’ – za cenę odrzucenia Bożej propozycji, jest zawsze w mniejszym lub większym stopniu grzechem w typie tego grzechu, który jako bunt szatana zaistniał na pra-początku: „Nie będę Ci służył, Boże” (por. Jr 2,20). Owocem tego buntu może być tylko dokładnie to samo, co się stało z Luci-Fer’em (Niosącym-Światło).

Dobrze będzie powtórzyć tu ponownie słowa Chrystusa z fazy Jego życia na naszym globie. On zaś – jak Go określa Jan Apostoł w swej wizji z Apokalipsy, jest „Świadkiem Wiernym” (Ap 1,5), „Który Jest, Który był i Który Przychodzi, Wszechmogący” (Ap 1,8). Oto wspomniane słowa Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Wcielonego:

„Widziałem Szatana,
spadającego z nieba
jak błyskawica ...” (Łk 10,18; zob. Ap 12,7nn).

Nie Bóg zrzucił tego Anioła „Światłości” z nieba (zob. wyż.:  Upadek Szatana; oraz: Dramat grzechu Aniołów),
lecz on sam w swym samo-stanowieniu, odprysnął-odskoczył od Boga miłości i życia z wielką siłą, niezdolny znieść żaru tejże Bożej miłości, ani Bożego pokoju:

„Pokój zostawiam wam, pokój Mój wam dam daję.
Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27).

Podobnie dzieje się z każdym człowiekiem, który usiłuje uruchomić podarowaną mu przez Boga zdolność samo-stanowienia jako samozwańcze przeciwstawienie się Bogu życia-miłości.
– Jeśli ludzka osoba – na własne życzenie, nie chce więcej pozostawać ‘Obrazem Boga’, staje się tym samym natychmiast ‘obrazem-nie-Boga’. Jego zaś imieniem jest „Zły”: Szatan. A ten zdolny jest do wszystkiego innego, tylko nie do wykrzesania chociażby najdrobniejszej iskierki miłości i dobra.

Wyproszenia Boga z serca, a konsekwentnie: wyzbycie się podarowanej sobie ‘wolności’ w jej Bożym znaczeniu: jako podłoża, na którym mogłyby rozwinąć się miłość i dobro, nie da się długo ukryć. Człowiek zacznie iskrzyć ... piekłem. Bo przecież z tą samą chwilą nie ma w nim już Boga ... Żywego! Sam tylko Bóg ... JEST – „Miłością”, i tylko On stwarza „Życie-Dobro”!
– Szatan, tzn. Ten który jest ZŁY, zdolny jest tylko siać zło, krew, nienawiść, piekło-już-na-ziemi – jako wstępny etap piekła właściwego w życiu wiecznym po śmierci biologicznej.

Nietrudno w tej sytuacji o mnożące się ‘próbki’ piekła w życiu tego człowieka na co dzień. Czy to w małżeństwie, czy już też w narzeczeństwie, a także na etapie dopiero poszukiwania kogoś pod kątem przyszłego męża czy żony.
– Wyżej wymieniono przykładowo parę takich próbek: pełnego pogardy i arogancji dyktowania otoczeniu, co to znaczy ‘wolność’ w oderwaniu od Boga-Miłości-Życia. Jest ona wtedy ‘wolnością’ w jej najgorszym wydaniu: wolnością zadufanego w swej wykrzywionej ‘dorosłości’ – ordynarnego ‘tupetu zła’.

Wszystkie te stwierdzenia-spostrzeżenia dotyczą zarówno człowieka indywidualnego, jak całych instytucji, władców i gremiów ustawodawczych narodowych i międzynarodowych, stanowiących prawa sprzeczne z którymkolwiek z Bożych Przykazań.

(2.2 kB)

Dwuetapowa metoda Złego

Zbuntowane strząśnięcie z siebie „miłującej Wszechmocy Stwórcy” (DeV 33) stwarza człowiekowi na krótką metę złudne przekonanie, iż od tej chwili może wreszcie użyć swej ‘wolności’ wedle arbitralnego ‘widzimisię’. Zaczyna się etap ‘wolności’, która niestety nie jest już zdolna tworzyć miłość i dobro, a staje się siłą niszczycielską: dla jej autora, a jednocześnie jak rozchodzące się fale wodne zagarnia coraz dalsze kręgi jego biosfery.

Zawłaszczona obecnie przez Złego ‘wolność woli’, której człowiek był i nadal pozostaje jedynie zarządcą, przybiera coraz bardziej postać ‘tupetu zła’. Dzieje się to coraz wyraźniej pod dyktando Złego.
– Typowym tego wyrazem stają się swoiste ‘przerzuty’  buntu człowieka przeciw Bogu na coraz inne dziedziny, które by owemu człowiekowi zrazu nie przeszły przez myśl.

Poprzednio uświadomiliśmy sobie parę drastycznych tego przykładów w nawiązaniu do młodzieńczej fazy życia, gdy staje on wobec wyboru osoby pod kątem małżeństwa, sam stając się niezdolny do tworzenia miłości-dobra w ich Bożym i ludzkim znaczeniu (zob. wyż.: Dojrzałe myślenie czy tupet zła). To samo spostrzeżenie i te same fakty dotyczą jednak każdego innego wymiaru popełnianych czynów, które są „złe-w-oczach-Bożych”.

W poszukiwaniu głębszych przyczyn, zdolnych wytłumaczyć w zrozumiały sposób wyzwalający się, omawiany ‘tupet zła’, które wyraża się nierzadko w sianiu trudnej do pojęcia grozy, budzi się pytanie: jak i dlaczego tak się dzieje?

Żeby to zjawisko zrozumieć, trzeba ponownie zdać sobie sprawę z istoty „tajemnicy bezbożności” (2 Tes 2,7), tzn. tajemnicy grzechu
(zob. temat ‘grzechu’ wyż., cz.IV, r.2-3; cz.V, r. 2-3-4; itd.).
Wyraźnie z serca wyproszony Bóg opuszcza posłusznie ludzkie serce. Bóg ponad wątpliwość nigdy nie przebywa w ludzkim sercu ‘na siłę’. Chodzi oczywiście o Boże przebywanie w sercu-sumieniu poprzez łaskę uświęcającą
(Bóg jest wszechobecnością: przebywa wszędzie na wiele różnych sposobów. Zasadniczym sposobem Jego przebywania ‘wszędzie’ jest On jako Stworzyciel. ‘Na’ Nim ‘wisi’ wszelkie istnienie – ożywione i nie-ożywione. W ten sposób Bóg przebywa także w piekle: w każdym z osobna z potępionych, podtrzymując ich w istnieniu i uzdolnieniu nawet do ... bluźnienia Bogu; itd.).

Nietrudno sobie wyobrazić, jak Bóg ‘przeżywa’ fakt, iż w grzechu zostaje buntowniczo wyproszony z serca dziecka swego umiłowania, swego żywego Obrazu wobec kosmosu! Dla Boga musi się to wiązać z niewymownym bólem nieuleczalnie wtedy zranionej Jego Miłości i Dobroci. Dzieje się to ‘na życzenie’ człowieka: na oczach kosmosu; ale i ... piekła.

Człowiekowi wydaje się wtedy złudnie, iż wystarczy zapanować nad „poznawaniem dobra-zła”, czyli samemu decydować o tym, co winno być ‘dobrem’ a co ‘złem’, a zaawansuje z użytkownika swej wolności – na stanowisko jej niepodzielnego ‘pana i właściciela’ – na przekór Bogu, którego tym samym uznaje za nie-udolnego i nie-kompetentnego.

Jednakże w przyrodzie nie ma ... ‘próżni’. Dotyczy to również przestrzeni ducha. Podkreślaliśmy wielokrotnie, że miejsce opróżnione po Bogu wyproszonym z ludzkiego serca w następstwie popełnionego grzechu ciężkiego – zajmuje w tejże chwili ... Zły: Szatan.
(zob. wyż. np.: Szatan u korzeni grzechu - w kontekście poprzedzającym i następującym; tamże, cała cz.IV, r.3: „Dziecko bólu, gdzie jesteś”; itd.).
Nie są to jedynie ‘bajeczki’. Szatan przecież „... przez swój grzech stał się ‘rządcą świata tych ciemności’ [Ef 6,12] ....” (DeV 28).

Sam zaś Zły bardzo nie lubi, by jego obecność nagłaśniano i jego samego ujawniano. Najłatwiej działać mu zza zasłony: gdy ktoś samo nawet jego ‘istnienie’ poddaje w wątpliwość, a nawet mu przeczy, względnie obecność jego i potęgę, której mu Bóg nie odebrał, przedstawia w serdecznie żartobliwych barwach. Wtedy Szatan działa swobodnie: anonimowo jako najwyżej anonimowe ‘zło’, a nie jako osobowy „Ten ZŁY”. Działanie jego jest jednak wtedy tym skuteczniejsze.

Szatan działa w stosunku do swych ‘ofiar’ z reguły na zasadzie odwiecznie przez siebie sprawdzonej dwu-stopniowej, względnie dwu-etapowej ‘metody’:

(0,2 kB)  Zły najpierw usidla swoją ‘ofiarę’ poprzez jej obałamucenie, zakłamanie, oszukanie i uwiedzenie. Ukazuje mianowicie to, co jest złem w oczach Bożych – jako pożądania godne, łatwo osiągalne dobro.

Gdy zaś Złemu udało się ‘zwabić’ człowieka-ofiarę na zwykle bardzo prymitywną na niego zastawioną ‘wędkę’ przez jego obałamucenie-wprowadzenie-w-błąd, przystępuje do właściwie zamierzonego swego celu – drugiego etapu realizacji swej przewrotnej taktyki:

(0,3 kB)  Zły ‘zabija’ życie łaski Bożej u swej ‘ofiary’.

Zły nie jest oczywiście zdolny ‘zabić’ samego istnienia jakiejkolwiek osoby. Tego nie jest w stanie uczynić żadne ze stworzeń: wymagałoby to mocy stworzycielskiej, a ta jest przymiotem samego tylko Trójjedynego. Stąd też raz z nie-istnienia do istnienie powołana ‘osoba’: anielska czy ludzka – nigdy już istnieć nie przestanie.

Śmierć biologiczna (człowieka), która „... weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 2,24), nie staje się nigdy zakończeniem ludzkiego bytowania. Jest ona jedynie progiem pomiędzy życiem w doczesności a wieczności. Ludzka osoba – człowiek, wkracza poprzez śmierć biologiczną (obojętne czy to będzie śmierć naturalna, śmierć przez zabójstwo, czy przez samobójstwo) jedynie do życia – tym razem już definitywnego: wiecznego. Boże wezwanie pod adresem człowieka, swego umiłowanego żywego Obrazu-Podobieństwa, ofiarowuje każdemu życie wieczne w „Domu Ojca, gdzie mieszkań jest wiele” (por. J 14,2).

(12.2 kB)
Z jaką czułością siostrzyczka starsza pochyla się i próbuje czule dotknąć twarzyczki śpiącego młodszego rodzeństwa. Czy ta miłość do malutkiego dalszego rodzeństwa nie płynie wprost z Bożego daru, które uzdalnia ludzkie serce, również już tego dopiero chłopca, do współczucia, radości i miłości w ramach rodziny, w której Boża Dobroć pozwoliła mu wzrastać?

Szatan, czyli ten który jest Zły, zabija u skuszonej do grzechu ‘ofiary’ życie łaski uświęcającej. Doprowadza do tego, że dalsze przebywanie Trójjedynego w ludzkim sercu-sumieniu staje się niemożliwe.
– Zły nie potrafi uczynić tego oczywiście sam: takiej władzy on nie posiada. Osiąga to przez doprowadzenie oszukanego przez siebie człowieka-‘ofiarę’ do podjęcia decyzji, mocą której wyprasza on dalsze przebywanie Trójjedynego ze swego serca.
– Decyzję taką musi podjąć sama ludzka osoba – mocą podarowanej jej przez Boga wolnej woli. Miała ona co prawda służyć osobie do zaistnienia miłości i dobra. W tym wypadku wolna wola zostaje użyta do eksmisji Boga z „świątyni człowieczego serca” (por. 1 Kor 3,16; 6,19).

Przedstawioną tu metodę działania Złego scharakteryzował trafnie i tym samym zdemaskował sam Syn Boży Jezus Chrystus. Stało się to w ramach coraz bardziej zaostrzającej się Jego dyskusji z faryzeuszami i saduceuszami. Jej finałem stanie się niedługo potem to, co Chrystus wyraził w słowach, które u słuchaczy musiały wywołać dreszcz grozy: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM ...” (J 8,28: Jezus odnosi tu do Siebie Imię Boga: Jahwéh = „On JEST”: Wj 3,14n).

W takich to okolicznościach wyraził się Chrystus następująco o Szatanie oraz dwustopniowej ‘metodzie’ jego przewrotnego działania:

„... Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca.
Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał,
bo prawdy w nim nie ma.
Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi,
bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa(J 8,44).

(2.2 kB)

Zawłaszczenie wolnej woli człowieka

(0,3 kB) Pierwszą ‘ofiarą’ działania Złego staje się chytre, zrazu nie zauważone, coraz dalej posuwane zawłaszczanie ‘wolności’ człowieka, który dobrowolnie oddaje się Złemu do usług. Tym bowiem staje się wyproszenie Bożej obecności z ludzkiego serca. ‘Wolność’ człowieka to klucz dostępu do ludzkiej osoby. Zdobycie rządu nad czyjąś wolnością jest równoznaczne ze staniem się panem i władcą całego owego człowieka.

Zły doskonale sobie radzi z takim urobieniem łatwowiernego człowieka, żeby wyzbywanie się przez niego dotąd posiadanej władzy: zarządzania podarowaną sobie ‘wolnością’ – stawało się w miarę możności bezbolesne, a jednocześnie przyjemne, nie zauważone, osłodzone ponętnie upiększonym zakłamywaniem-w-żywe-oczy właściwie zamierzonego celu. Jest nim sprowadzenie ‘ofiary’ grzechu do rzędu niewolnika-do-usług Złego.

Wprowadzony w błąd, haniebnie przez Złego oszukany człowiek – sam od siebie wskazuje Złemu jeden po drugim próg wejścia i objęcia w posiadanie kolejnego zakresu podarowanego sobie przez Boga – zdumiewającego, ale i dramatycznie ryzykownego daru: swojej własnej ‘wolności’.

(0,3 kB)  Po zdobyciu owej pierwszej ‘twierdzy’, tj. człowieczej ‘wolności’, do czego służyła pierwsza część stosowanej przez Złego metody: zwabienie człowieka na to co jest „... smaczne do skosztowania, a także ... ponętne dla oczu” (Rdz 3,6: przekład własny z hebr.), Zły zdobywa już niemal bez wysiłku drugą ‘twierdzę’ łatwowiernego człowieka: zadaje śmierć – życiu łaski jego duszy.

Warunkiem i ceną przekazywania Złemu swej dotychczasowej wolności-ku-miłości – jest uprzednie siłowe wyproszenie Boga ze swego serca. To zaś oznacza świadomy wybór śmierci życia łaski w swej duszy.

Ów zaś człowiek-w-grzechu, który własnowolnie wyzbył się swojej ‘wolności-ku-miłości-dobru’, ciesząc się zrazu złudnym poczuciem ‘pewności siebie’, fałszywie zadowolony ze swego działania na przekór Bogu, skoro go stać było na arbitralne określanie tego, co według niego winno być ‘dobrem czy złem’, działa z tą chwilą w rzeczywistości już nie jako ktoś ‘wolny’, lecz wykonuje niewolniczo, nie zdając sobie zrazu z tego w pełni sprawy, polecenia podyktowane mu przez Złego.

Zwrócił na to precyzyjnie uwagę Jezus Chrystus – w czasie owej wspomnianej zaostrzającej się walki z przywódcami religijnymi ówczesnego Izraela:

„... Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.
A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze,
lecz Syn przebywa na zawsze.
Jeżeli więc Syn was wyzwoli,
wówczas będziecie rzeczywiście wolni ...” (J 8,34nn).


Nikt nie jest zdolny przywrócić człowiekowi ‘wolności-ku-miłości’, której człowiek-grzesznik – bezmyślnie i łatwowiernie się wyzbywa i ją przekazuje Złemu. Przywrócenie człowiekowi-w-grzechu utraconej przez niego wolności wymaga mocy Bożej. Dzieła tego dokonał Syn Boży Wcielony, Jezus Chrystus. Oczywiście w sensie jedynie propozycji jej odzyskania, a nie przymusu jej ponownego przyjęcia.

Ażeby człowieka wykupić z-niewoli Złego, złożył On ‘na szalę’ grzechu zbuntowanego człowieka – dar i cenę swojej własnej, Bożo-Ludzkiej krwi. ‘Nadmiar’ Jego miłości-w-wolności, tzn. Jego posłuszeństwo Woli Ojca „aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8), stał się nieskończonej wartości przeciwwagą dla ciężaru „grzechu świata” (por. J 1,29; zob. dokładniej wyż., Między Sprawiedliwością a Miłosierdziem):

„... Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są Chwały Bożej
[życia Łaski uświęcającej],
a dostępują usprawiedliwienia darmo,
z Jego łaski, przez Odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie.
– Jego to ustanowił Bóg [= Ojciec]
narzędziem przebłagania przez wiarę – mocą Jego krwi ...” (Rz 3,23nn).

Jak dopiero co podkreślono, dar Odkupienia dokonanego przez Jezusa Chrystusa nie może być ‘narzucony’ człowiekowi ‘na siłę’. Człowiek-grzesznik musi się na Odkupienie otworzyć – i je przyjąć.
– Przyjęcie daru Odkupienia i jego ceny dokonuje się w klimacie serca pełnego wdzięczności, a tym bardziej w duchu skruchy za być może wielokrotnie w ciągu życia powtarzane wypraszanie Boga-z-serca, poprzez ustanowiony przez Odkupiciela kolejny sakrament – trybunał Miłosierdzia, czyli sakrament pokuty-pojednania.
(temu zagadnieniu: otwarciu się na dzieło Odkupienia, poświęcona jest Bulla Jana Pawła II inaugurująca Nadzwyczajny Rok Odkupienia 1983: ‘Aperite Portas Redemptori: Otwórzcie Bramy dla Odkupiciela’. Oraz zob. wyż.: Błogosławiony ‘Trybunał’: Sakrament Miłosierdzia).

Zbuntowane przeciwstawienie się Bogu poprzez arbitralne wyznaczanie ‘dobra i zła’ staje się każdorazowo odrzuceniem dzieła Odkupienia.
– Zły wtedy szyderczo triumfuje, że udało mu się poniżyć człowieka do rzędu swego już tylko niewolnika.
Tym gorzej, że sam ów zniewolony człowiek łudzi się, iż stał się ‘wolny’, skoro zrzucił z siebie jarzmo Bożego daru: ‘wolności-ku-dobru-miłości’.

W rzeczywistości zaś, z chwilą gdy człowiek strząsa z siebie „słodkie jarzmo” (Mt 11,30) Chrystusa i Jego Ewangelii, staje się co prawda „wolny OD-Boga”  i Bożej Miłości, ale tym samym popada w śmiertelnie groźną niewolę Złego – na wieczność. Zdumiewa, że z tej właśnie swojej ‘niewoli’ grzesznik, wyraźnie nie chcąc uruchomić swej zdolności ‘myślenia’, która by mu uświadomiła jego śmiertelne zagrożenie co do spraw definitywnych, aktualnie się ... cieszy ... (por. VSp 34.64).

(3.5 kB)

3. Tajemnica zniewolenia

(2.8 kB)

Czy tu działa ‘coś’ – czy ‘ktoś’?

W swym nie-liczeniu się ani z Bogiem ani z człowiekiem [= odrzucenie wymiaru etycznego] staje się człowiek kimś, kto samo-stanowi o ‘dobru-złu’ na przekór Bożemu ładowi. Człowiek ten nie zdaje sobie sprawy, a raczej świadomie wyłącza myślenie na ten temat [= odrzucenie wymiaru rozumu], iż tym samym już się stał ... niewolnikiem. Jego działaniem rządzi w tej chwili jedna z wielorakich namiętności jego ducha i ciała. Ona to góruje nad nim i nakazuje mu władczo czynić to, co ‘jej’ się podoba. Jej poleceń – człowiek odstępujący od Boga, słucha często bez oporu ...

Wspomniana namiętność, działająca np. poprzez jego pychę, która dąży do narzucenia wszystkim swej wykrzywionej woli jako już tylko ‘tupetu zła’, a w końcu łatwo do klęski etycznej tego człowieka dołączająca się jego pożądliwość wyrażająca się w przymusie ciała, narzuca mu z sekundy na sekundę, co musi czynić, byle żądanie danej namiętności zaspokoić, a rozpalonemu przez pożądanie ogniowi pożądliwości pozwolić poniżyć swoją godność jako osoby do ostateczności. Dobrze znane jest starożytne spostrzeżenie, że pycha ... idzie w końcu łatwo w parze z ... nieczystością!

Namiętność, a raczej ‘Zły’ który nią się wysługuje i nią dyryguje, wymusza na człowieku zgodę, żeby po zadeptaniu swej wielkości jako wywyższonego przez Boga ‘pana’ nad całym kosmosem – poniżył z kolei swoją godność do rzędu już tylko rzeczy.

Namiętność może mu jednak znakomicie posłużyć do grzesznego wyżycia się na swym ... ciele. Co prawda człowiek nadal pozostaje osobą. Swojej godności i wielkości nie potrafi się wyzbyć: jest ona stałym wyposażeniem człowieczej natury. Jednakże z chwilą wyzbycia się z serca obecności Boga, człowiek pozostaje już tylko ‘osobą’ poniżoną: osobą która decyzją swej wolnej woli zgodziła się na sprowadzenie siebie już tylko do poziomu rzeczy, a raczej: osoby-świadomie-poniżonej do rzędu poniżej ‘rzeczy’.

Tymczasem człowiek miał mieć całość stworzenia pod sobą: poniżej siebie. Ponad nim miał pozostawać jego jedyny Pan i Właściciel, którym jest jego Stworzyciel. Ten zaś człowieka ... ponad miarę „ukochał” (Ef 2,4; J 3,16)! Co więcej: stał się ponadto jego ... Odkupicielem.

Na pra-początku powiedział Bóg do człowieka: mężczyzny i kobiety: „Czyńcie sobie ziemię poddaną ...” (Rdz 1,28). Obecnie, przy próbie zawłaszczenia władzy wyznaczania tego co ma być ‘dobrem’ a co ‘złem’, role w tejże chwili dramatycznie i diametralnie się odwracają. ‘Rzeczy’ stają się ‘panem’ ponad osobą: ponad kimś, który stworzony został jako „Boży Obraz i Boże Podobieństwo”.

Skoro jednak człowiek obecnie już sobie nie życzy, by Panem jego był sam tylko Kochający go Bóg, spada tym samym poniżej wszelkiego stworzenia: do poziomu poniżej wszystkich pozostałych rzeczy stworzonych. Odtąd one będą mu ‘panem’! One też będą mu odtąd dyktowały, co czynić będzie musiał – i jak zachowywać się będzie musiał ... !

Tymczasem tenże jedyny prawdziwy Pan całego stworzenia: „miłująca Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33), od samego początku na swój Boży, dla człowieka niepojęty i przerastający go, a przecież realistycznie prawdziwy sposób – ‘tęskni’  za staniem się ‘jedno’-z-człowiekiem w swej odwiecznej Bożej Oblubieńczości. Przerasta ona wszelkie ludzkie wyobrażenie i staje się naglącą propozycją wiecznej szczęśliwości w „Domu Ojca”.
– Ta zarazem odwieczna Boża propozycja, równoznaczna z Bożym zamysłem komunii życia i miłości ze stworzeniem swego umiłowania, stała się Bożym ‘motywem’ wywyższenia człowieka: mężczyzny i kobiety – ponad wszelkie pozostałe stworzenie, jednocześnie jego ustanawiając ‘panem’ nad całym stworzeniem.

Ale w sytuacji grzechu – osoba grzesznika dobrowolnie chce i woli stać się za wszelką cenę ... nie-osobą.
– Jest to oczywiście z istoty swej niemożliwe. Godność bycia osobą pochodzi od Boga i jest Bożą własnością. Jest to przymiot człowieczeństwa nie-odstępny i nie-zbywalny ! Jako ‘osoba’, człowiek nie może stać się niewolnikiem! Bo i Bóg jest samą wolnością!
– Jak wyżej przypomniano, człowiek miał mieć ‘nad’ sobą samego tylko Boga. Władzy nad człowiekiem miała nie posiadać żadna ‘rzecz’. Nad nim panować miał wyłącznie Ten, który jest jego kochającym Stworzycielem – a ponadto: Odkupicielem.

Do sprowadzenia zaś osoby do rzędu niewolnika i już tylko ‘osoby-rzeczy’ zdąża całą sobą – zawłaszczająca go ... namiętność. Wymusza to ona na człowieku-osobie, sama zajmując w tej chwili pozycję kogoś ‘silniejszego-większego’ od owego człowieka. Namiętność wymusza na osobie grzesznika ślepe posłuszeństwo względem siebie. Na imię jej jest: namiętność-pożądliwość.

Sama osoba grzesznika, złudnie zachwycona ukazaną jej przez Złego powabną, krótkotrwałą przyjemnością, przekazuje namiętności, a bardziej precyzyjnie: Temu który jest ‘Zły’, krok w krok wszystkie swoje władze i samą swoją godność. Namiętność, którą wysługuje się ‘Zły’, potrafi opanować osobę niekiedy do tego stopnia, że graniczy to z jej opętaniem. Owego jednak swoistego ‘opętania’ osoba grzesznika, czyli przez namiętność poniżona jego osoba ... dobrowolnie pragnie. Dotyczy to szczególniej, chociaż nie jedynie, pożądliwości ciała w jej odmianie ‘przymusu pożądliwości ciała’.

Czy wyrazem omawianego zniewolenia człowieka w niewoli – bo przecież nie ‘wolności’ grzechu, lecz w niewoli tego który jest ‘Zły’, nie są nietrudne do usłyszenia z ust np. nałogowego grzesznika wyznania nawiązujące do jego kolejnego grzechu-upadku, a bardziej precyzyjnie: do wymuszonego na nim kolejnego jego grzechu? Człowiek taki wyznaje niekiedy z rozbrajającą szczerością, zapewne zgodnie z prawdą-bytu, ale i swoją wewnętrzną klęską i niewolą-w-okowach-namiętności-nałogu:
– „Coś mnie napadło! Coś mnie porwało i ... zgrzeszyłem” !
Opanował mnie ciąg alkoholowy.
Uległem nałogowi palenia: to jest silniejsze ode mnie
.
Znów oglądałem ‘porno’: nie mogę się tej pokusie oprzeć, choć dobrze wiem, jak dogłębnie mnie to poniża, a na końcu ... nasuwa myśli już tylko ... samobójcze” ; itp.

Powstaje pytanie: czemu ten człowiek, posłusznie spełniający ostatecznie ‘odgórne’ polecenia np. palenia, picia alkoholu, uprawiania ‘seksu’ – tłumaczy się bez-osobowym określeniem, które jest z góry irracjonalne i nie da się go w żaden sposób podtrzymać:
COŚ mnie skusiło! Nałóg palenia ... jest silniejszy ode mnie !
Przyzwyczajenie przeklinania sprawiło, że w tym wypadku nie ‘ja’ przeklinałem, lecz – jak to niejeden przeklętnik precyzyjnie formułuje:
przeklinać-się-przeklinało ...”.

(8.5 kB)
Ta 12-letnia dziewczynka odważnie wystąpiła w szkole w obronie człowieczego życia. Najpierw ku ogromnej konsternacji zarządu, którym jej postawa była bardzo nie na rękę. Dziewczynka stała się jednak odważną bohaterką na całą Amerykę i poza Ameryką, zajmując zdecydowane stanowisko przeciw wszelkim narzucanym trendom pro-aborcyjnym.

Wyznania te zwalają całą winę na bez-osobowe ‘coś’.
– Czyżby jednak bez-osobowe ‘coś’ mogło być w stanie wymusić jakiekolwiek działanie na człowieku, który czy chce, czy nie chce, jest ‘kimś’, a nie ‘czymś’ : ma swój własny rozum, swoją własną wolną wolę, swoją własną, nieodstępną zdolność podejmowania odpowiedzialności?
Próby zwalenia w tym wypadku odpowiedzialności za swoje działanie grzeszne – jakoby ‘wymuszone’ przez jakieś bezosobowe ‘coś’, są z góry absurdem i całkowicie sprzeczne z prawdą bytu!

Czegoś takiego po prostu nie ma! Za moje własne postępowanie nie jest odpowiedzialne ani poczytalne jakieś bezosobowe ‘coś’, lecz każdorazowo ja sam: osobiście, z całym bogactwem podarowanego mi przez Boga wyposażenia mojej człowieczej natury: w ciało + ducha, w samo-świadomość, samo-stanowienie, w niezbywalną i nieodstępną zdolność osobistego odpowiadania za własne czyny: dobre i złe.

Przypominamy sobie doskonale niejednokrotnie już na łamach naszej strony internetowej przytoczone słowa Jana Pawła II:

„Dlatego w każdym człowieku nie ma
niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak:
zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

Jeśli zaś sam sobie uświadamiam, że skusiło mnie ‘coś’ – i upadłem; ‘złość’ mnie napadła – i stałem się postrachem dla otoczenia; w stanie upojenia alkoholowego stałem się ‘furiatem’ i żona wraz z dziećmi musieli uciekać w nocy przede mną, gdy wracałem z libacji; zdarzało się, że musieli wyskakiwać przez okno dla ratowania swego życia i z jego narażeniem, bo w ‘napadzie’ furii goniłem ich z morderczym narzędziem w ręku.
– Albo innym razem: ‘pożądliwość’ na widok tej kobiety (względnie: tego mężczyzny) we mnie tak bardzo się rozpaliła, że nie mogąc się jej oprzeć, uprawialiśmy najgorszego rodzaju bezeceństwa; itd.
– muszę też konsekwentnie wyznać i przyznać, że ... dobrowolnie stałem się niewolnikiem swej namiętności, a raczej bardziej precyzyjnie: poprosiłem ‘ładnie’ Złego, żeby mną ... rządził, obiecując mu solennie, iż Jego ... na pewno będę ślepo i wiernie ... słuchał!

Trzeba sobie z góry dać spokój z jakimikolwiek ‘tłumaczeniami’ dla wyjaśnienia własnego grzesznego zachowania. Nie da się uchylić przed budzącym się we wszystkich tych wydarzeniach zasadniczym pytaniem, którego nie wolno pozostawiać bez pełnej, wiążącej odpowiedzi:

(0,2 kB) Jest rzeczą niemożliwą, żeby rozumnym człowiekiem rządzić miało jakieś bezosobowe ‘coś’ ! Przyjęcie takiego rodzaju wytłumaczenia byłoby szczytem człowieczego absurdu!

(0,2 kB) Jeśliby za bezeceństwa popełnione w szale roznamiętnienia, odpowiadać miało ‘coś’ : coś bezosobowego, musiałbym odrzucić rozumność całego stworzenia. To jednak byłoby już absurdem do sześcianu.

(0,13 kB) Jeśli zaś przyjmę, że w takich momentach w końcu nie w pełni ‘ja’  sobie-samemu ‘panuję’, ilekroć ulegam czy to napadowi furii, czy z kolei roznamiętnienia, a ulegam owemu ‘coś’, co zdaje się być silniejsze ode mnie,
– muszę wyznać, że uchylanie się od wysiłku jasnego doprecyzowania kształtu owego ‘coś’, co mną w chwili roznamiętnienia kieruje – jest niegodne mnie samego jako nie-odstępnie odpowiedzialnej ‘osoby’.

(0,13 kB) Nie-zadanie sobie pytania: kim jest ten ‘ktoś-drugi’, który mną dyryguje w chwilach gdy działam jako już tylko ‘tupet-Zła’, byłoby typowym, ponad wątpliwość świadomie zawinionym wyrazem lenistwa myślowego, za które nie mogę nie być odpowiedzialny, a ponadto w pełni poczytalny.

Chcąc nie chcąc pozostaje mi przyjąć do wiadomości – i wyprowadzić ze słów dopiero co wyżej przytoczonej wypowiedzi Jana Pawła II, wiążące wnioski dla własnego dalszego postępowania (zob. wyż:  Odpowiedzialność osobista):

„Dlatego w każdym człowieku nie ma
niczego bardziej
osobistego i nieprzekazywalnego,

jak:
zasługa cnoty,
czy
odpowiedzialność
za winę”
(RP 16)

(2.2 kB)

Ten Ktoś – Zły

Rzekomo bez-osobowym ‘coś’ (‘Coś mnie porwało, i ... zgrzeszyłem’), które skrywa się pod warstwą wszelkiego złego użycia władzy samo-stanowienia i grzechu – jako ponad wątpliwość odpowiedzialny podmiot, czyli jako ‘Ktoś’, nie może być ktokolwiek inny, jak tylko Ten który jest ‘Zły’: Szatan. O nim to mówi Boże Objawienie jednoznacznie:

„I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł.
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
I został strącony wielki Smok, Wąż Starodawny,
który się zwie Diabeł i Szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie...

... Biada ziemi i biada morzu –
bo zstąpił na was Diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu ...” (Ap 12,7-nn.12b).

Ponad wątpliwość – nie ‘kusi’ Pan Bóg. Bóg jest Miłością. On tworzy samo tylko dobro i życie, pokój i łaskę:

„Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi.
Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi.
To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego.
Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech,
a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć ...” (Jk 1,13nn).

Na pewno – nie kuszą Święci. Oni sprawdzili się w swym życiu wiernością Bogu i Jego Przykazaniom, tworząc według sił i zdolności na wszelkie sposoby miłość i dobro wokół siebie.

Kuszonym jest ... człowiek, w którego wnętrzu rozgrywa się walka między dobrem a złem (zob. charakterystyczne wyznanie św. Pawła: Rz 7,14-25). Człowiek oczywiście sam siebie nie kusi. Jeśli doznaje pokus i uwodzenia, musi to pochodzić nie od ‘czegoś’, lecz od ‘kogoś’ : od określonej osoby – osoby Złej w swej przewrotności, która wszelkimi siłami usiłuje doprowadzić człowieka do odstępstwa od Boga. Zły osiąga to, kusząc człowieka do użycia daru samo-stanowienia (= wolnej woli) na przekór Bogu.

Tym samym nie możemy nie widzieć z jasnością oczywistości, że odpowiedzialnym za wszelkie kuszenie i ukrywanie się pod maską namiętności, pożądliwości, mirażów arbitralnego samo-stanowienia – jest i może nim być sam tylko ów „Wąż Starodawny, który się zwie Diabeł i Szatan” (Ap 12,9).

Przypominają się jeden raz więcej charakterystyczne słowa Jana Pawła II z jego Adhortacji „Reconciliatio et Paenitentia – Pojednanie i Pokuta” (1984):

„... ‘Tajemnica grzechu’ ! Wyrażenie to, będące echem słów św. Pawła o ‘tajemnicy bezbożności’ [2 Tes 2,7],
ułatwia nam zrozumienie tego, co tai się w grzechu, co jest mroczne i nieuchwytne.
Grzech jest bez wątpienia aktem wolności człowieka;
ale pod jego warstwą ludzką działają czynniki, które stawiają go poza człowiekiem,
na pograniczu, tam gdzie ludzka świadomość, wola i wrażliwość stykają się z siłami ciemności,
które według św. Pawła działają w świecie i niemal go opanowują [por. Rz 7,7-25; Ef 2,2; 6,12] ...” (RP 14).

A przecież gdy grzeszy człowiek: Boży żywy Obraz i Boże Podobieństwo, tym właściwie grzeszącym nie jest Szatan, lecz właśnie ów ... Szatanowi ulegający człowiek!
Zły – człowieka jedynie kusi i usiłuje go obałamucić ponętnymi obietnicami i wyobrażeniami.
– Niemniej jest rzeczą jasną: grzech staje się grzechem dopiero i jedynie z chwilą, gdy nie Zły, lecz ten określony człowiek: Boży Obraz wobec kosmosu, na pojawiającą się pokusę wyrazi przyzwolenie mocą swojej wolnej woli, czyli w zarząd mu podarowanej władzy samo-stanowienia.

Z tego tytułu nie możemy się uchylić od przyjęcia i tego stwierdzenia, jakie Jan Paweł II zamieścił w tym samym fragmencie dopiero co przytoczonej Adhortacji Apostolskiej ‘Reconciliatio et Paenitentia’ :

„W tym, co się wydarzyło w raju, występuje w całej powadze i dramatyczności to, co stanowi najbardziej wewnętrzną i mroczną istotę grzechu:
nieposłuszeństwo wobec Boga, wobec Jego prawa, normy moralnej, którą dał człowiekowi, wpisując ją w ludzkie serce i potwierdzając oraz udoskonalając przez Objawienie.
– Wyłączenie Boga, zerwanie z Bogiem, nieposłuszeństwo wobec Boga: w ciągu całej ludzkiej historii było zawsze i jest grzechem
– przejawiając się w różnych formach – który może dojść do zaprzeczenia Boga i Jego istnienia; jest to zjawisko ateizmu.
– Grzech jest nieposłuszeństwem człowieka, który nie uznaje – aktem swej wolności –
panowania Boga w swym życiu, przynajmniej w określonym momencie,
kiedy przekracza Jego prawo” (RP 14).

(9.5 kB)
Jeden z przedziwnych ogromnych wodospadów świata: w Zambii - Victorii. Wody spadają od wieków z hukiem. Wokoło rozwija się w klimacie wilgotności bujna roślinność.

W ten sposób ujawnia się właściwy obraz złudy rzekomo uzyskanej ‘wolności’  w zakresie stanowienia o dobru-złu.
– Zanim człowiek uzurpujący władzę arbitralnego ustanawiania ‘dobra-zła’ w uniezależnieniu od Boga spostrzeże się, że wyznaczanie dobra-zła wbrew Bożemu ładowi natury kończy się każdorazowo wieloraką klęską, staje się niewolnikiem Złego.

Człowiek jedynie srodze się łudzi, że działa wtedy jako ktoś wolny. Ilekroć przeciwstawia się Bogu, tylekroć potwierdza swoje tym samym zaistniałe i świadomie-dobrowolnie przyjęte zniewolenie i nałożenie sobie kajdan niewoli w niewolniczej, a przecież chcianej służbie „Węża Starodawnego, który się zwie Diabeł i Szatan” (Ap 12,9).
– Ten zaś dobrze się zna na sztuczkach uwodzenia (por. 2 Tes 2,10; 2 Kor 11,3) – po to, by życie łaski u swego niewolnika skutecznie zabić: zarówno teraz-zaraz, jak tym bardziej poprzez niedopuszczanie do pojednania swego niewolnika z Bogiem, którego grzesznik – w grzechu ciężkim, z serca swego wyprosił.

(3.5 kB)

4. Wypłata ze strony Złego

(2.8 kB)

Pułapki Złego

Już w raju ostrzegała człowieka „miłująca Wszechmoc Stwórcy” (DeV 33), że spożywanie „... z drzewa poznania tego, co dobre, i tego, co złe” (Rdz 2,17) stanie się równoznaczne ze sprowadzeniem na siebie śmierci: „Śmiercią umrzesz”, tzn. niechybnie, ponad wątpliwość umrzesz!
– Chodzi o uśmiercenie w następstwie wyproszenia ze swego serca Boga – szans na życie wieczne w „Domu Ojca” (por. J 14,2n).

Człowiek dopuszcza się w grzechu „aktu samobójczego” (zob. RP 15), bo odcina się od „miłującej Wszechmocy Stwórcy” (DeV 33). Wycofuje swoje dotychczasowe zawierzenie Bogu – a przenosi je na Złego (por. DeV 37).
– Tymczasem pokładanie ufności w tym, który jest Zły, może zaowocować jedynie życiem wiecznym w śmierci potępienia ! Do tego właśnie ze wszystkich sił zdąża Zły: z nienawiści do człowieka – żywego Obrazu Boga, a tym bardziej z nienawiści do samego Boga, swojego Stworzyciela.

Zaczynamy lepiej rozumieć perfidnie, a przecież ... prymitywnie skonstruowany plan Złego. Stanie się on pułapką zastawioną na nie-myślącego człowieka.

Tak dzieje się niestety od zarania zaistnienia człowieka na ziemi. Człowiek który chce – potrafi to dostrzec. Ale – jak to często bywa: człowiek nie zamierza wyprowadzić z tego faktu najmniejszego wniosku dla swego postępowania, ani nawet dla swego życia wiecznego!

Przyczółkiem na którym Złemu najłatwiej doprowadzić człowieka do upadku, to w zarząd mu przez Boga powierzona ‘wolność’ : władza samo-stanowienia.
– Jako „ojciec kłamstwa” (J 8,44), Zły wmawia człowiekowi całą swoją przewrotną perfidią, iż powinien wreszcie uniezależnić się od Bożych ‘nakazów i zakazów’. Powinien wykazać się wobec Boga oraz przed ludźmi, iż jest dorosły i samodzielny Jednocześnie zaś nie musi wcale obawiać się Bożych ostrzeżeń o rzekomej „śmierci” z chwilą gdy skosztuje owocu z tego właśnie „drzewa”: decydowania o tym, co winno być czy nie – „dobrem” względnie „złem”.

Tak działo się już w Raju:

„Wąż ... odezwał się do niewiasty: Jakżeż to! Elohim wam powiedział:
‘Nie wolno wam spożywać z żadnego spośród drzew ogrodu?’
– Niewiasta odpowiedziała wężowi: Wolno nam spożywać owoce z drzew ogrodu.
A tylko o owocach z drzewa, rosnącego w środku ogrodu, powiedział Elohim:
Nie wolno wam z niego spożywać!
A nawet nie wolno wam go dotknąć, żebyście nie musieli umrzeć!’
– Wtedy wąż rzekł do niewiasty: ‘Wcale nie musicie umrzeć ! A tylko Elohim jest sobie świadom, że z chwilą gdy spożyjecie z niego, otworzą się wam oczy i staniecie się jak Elohim, zdolni poznawać, co jest dobrem, a co złem!’ ...” (Rdz 3,1-5).

„Ojcu kłamstwa” (J 8,44) udało się znakomicie zarzucić pierwszą wędkę, wypuszczoną niejako tylko ‘na próbę’. Zły usiłuje najpierw podważyć właściwy sens Bożego przykazania i postawić pod znakiem zapytania Bożą wiarygodność. W ten sposób doprowadza do zachwiania zawierzenia, jakie człowiek dotąd pokładał w Bogu.

Gdy pierwsze zarzucenie ‘wędki’ się powiedzie, a Złemu jako „przewrotnemu Geniuszowi podejrzeń” (DeV 37) uda się wmówić człowiekowi, iż Bóg jest jego rywalem oraz groźnym przeciwnikiem, Zły może stwierdzić triumfalnie, iż u człowieka zwiedzionego m.in. przez ‘media’ nastąpiło pewne zachwianie co do dalszego zawierzania Bogu. A wtedy przystępuje do ataku już frontalnego na Boga – ale tym samym i na człowieka.

Wyrazem tego jest rozmowa-dialog Węża z niewiastą. Niewiasta zrazu prostuje wypowiedź ‘Węża’. Jednakże niebawem, w dalszym ciągu ‘dialogu’ z Wężem, dodaje ona szczegół, który jest już tylko jej własnym wymysłem, a nie słowem Bożym: jakoby Bóg zakazał samego nawet „dotknięcia” drzewa poznawania dobrego i złego. Świadczy to o tym, że „Wężowi starodawnemu, który się zwie Diabeł i Szatan” (Ap 12,9), udało się już na dobre zawładnąć jej wolnością.

Zły ukazuje człowiekowi perspektywę uniezależnionego użycia doświadczanej w sobie „wolności” działania. Samo zaś dokonywanie wyborów jest według jego sugestii szczególnie pożądanym sposobem wykazania się przed sobą samym oraz całym kosmosem, iż człowiek jest ‘kimś’, a nie ‘czymś’.
– Przekonuje człowieka, że stać go na autonomiczne decydowanie o tym, co jest – względnie winno być „dobrem” czy „złem”. Jeśli zaś Bóg tego właśnie ‘zabrania’, znaczy to, że Bóg się ‘boi’, iż człowiek dokona tego lepiej niż On. Wobec tego trzeba się wykazać wobec Boga swoją ‘siłą’, a jako ‘osobie’ przysługuje człowiekowi ‘prawo’ do tego.

Skoro zaś tutaj Bóg czegoś zakazuje, znaczy to najwyraźniej, że Bóg jest Bogiem nie-dobrym. Przeciwnie zaś, ‘Zły’, który popiera człowieka w jego ‘prawie’ do uniezależnionego samo-stanowienia, jest w tym względzie nieporównanie ‘lepszy’ od Boga.
– Wobec tego rzeczą jedynie słuszną jest wycofać swoje zawierzenie pokładane dotąd w Bogu, a przenieść je z pełnią zaufania na ‘rozumiejącego’ człowieka ’Złego’, chociażby się to dziać miało za cenę sprzeciwienia się Bożym propozycjom.

(2.2 kB)

Hojność Złego

Finałem pozrywania ‘nici’ wiążących człowieka z „miłującą Wszechmocą Stwórcy” (DeV 33) nie może nie stać się ... śmierć. Stworzyciel ostrzegał przed nią tak żarliwie i z tak wielkim zatroskaniem! Niestety obałamucony przez ‘Złego’ człowiek łatwo ulega jego sugestiom, byle tylko nie zawierzać „miłującej Wszechmocy Stwórcy” (DeV 33).
– Jednakże z tą samą chwilą uruchamia się wtedy mechanizm niosący zgodnie z Bożym ostrzeżeniem ... śmierć. Człowiek dobrze zdaje sobie sprawę, że bywa ona wielostopniowa – i wieloaspektowa. Każdy człowiek dobrze czuje, iż jest powołany do życia raz na zawsze: w wieczności. A tylko jakość wieczności życia spełni się po linii wolnego wyboru, jakiego dokona sam poszczególny człowiek, a nie Bóg zamiast człowieka:

(0,3 kB) bądź w „Domu Ojca” (J 14,2n) w szczęśliwości-na-zawsze, gdzie wszystkich „... paść będzie Baranek ... i poprowadzi ich do źródeł wód Życia i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu” (Ap 7,17);

(0,3 kB) albo też będzie to równie wieczne życie, ale w takich warunkach, jakie dana osoba wybrała sobie świadomie i dobrowolnie w czasie swego ziemskiego życia, gdy człowiek arogancko wypraszał Boga ze swego serca.

Mówi o tym wyraźnie sam Jezus Chrystus, Odkupiciel człowieka:

„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli.
Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze,
zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: ‘Panie, otwórz nam’ !
Lecz On wam odpowie: ‘Nie wiem, skąd jesteście’.
Wtedy zaczniecie mówić: ‘Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś’.
Lecz On rzecze: ‘Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście.
Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości’
.
Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba
i wszystkich proroków w Królestwie Bożym,
a siebie samych precz wyrzuconych ...” (Łk 13,24-28).

Jezus ponad wątpliwość nie rzuca słów na wiatr. Nie pomoże nie wierzyć słowom Jezusowych ostrzeżeń. Podobnie jak to było w obliczu Bożego ostrzeżenia w raju (Rdz 2,17). Jeśli Słowo-Boże ostrzega, słowa te płyną z zatroskanej Bożej miłości do człowieka: mężczyzny i kobiety.
– Są one zachętą, żeby człowiek ukochał Boga mocą swego samo-stanowienia: ku dobrowolnemu wyzwoleniu miłości odwzajemnionej, zdolnej tworzyć dobro, radość i pokój.
– Oczywiście – Bóg przenigdy nie wymusi miłości odwzajemnionej u stworzenia swojej Miłości. Miłość zdolna jest pojawić się jedynie na podłożu decyzji wolnej woli: bycia wiernym raz wypowiedzianemu słowu!

Z chwilą gdy człowiek mimo Bożego ostrzeżenia przerzuci się na ‘wolność swawoli”, zdradza on swoje odejście od Boga niemal natychmiast iskrzeniem rodem od tego, który jest Zły: Szatana.
– On to zajmuje bezzwłocznie – a władczo, miejsce opuszczone po Bogu. Przyroda naprawdę nie zna ... próżni!

Wnętrze człowieka-grzesznika ujawnia się odtąd chcąc nie chcąc jako ... piekło. Widać to po jego krzyku, wymuszaniu posłuchu, niekiedy sianiu grozy i terroru. Wystąpienia tego człowieka są nacechowane ‘tupetem zła’.

Z punktu widzenia psychologicznego są to niewątpliwie objawy zastępcze: odreagowania własnej wewnętrznej klęski duchowej. Człowiek ten sprowadził jednak tę klęskę na siebie świadomie i dobrowolnie. ‘Ma’ teraz to, czego chciał: nie-Boga w swym sercu.
– Innymi słowy grzesznik ma od tego momentu w sercu swoim ... Szatana. Jemu zawierzył on w swym wycofaniu dotychczasowego zawierzenia ... Bogu. Nie tylko nie zyskał ‘wolności’, lecz stał się ponadto niewolnikiem ... w okowach tego, który jest Zły. A przecież tego właśnie chciał – i nadal tego jakoś ... chce.

Równolegle jednak do tego ‘minusowego zysku’ zaczyna człowiek-w-grzechu odczuwać niejako ‘na własnej skórze’, że w służbie Złego ... nie jest mu dobrze; że szanse wygranej ... przegrał.
– Zarazem jednak ... klęski swojej uznać ... nie jest łaskaw! Nie pozwala mu na to urażona ambicja; a raczej Ten ‘Zły’, który za nią stoi
– Wszyscy otaczający wyraźnie widzą, że człowiek ten utracił życie łaski. Jednakże Zły go dobrze ‘pilnuje’ i ze swych szpon na pewno łatwo go nie wypuści! Zły podejmie wszelkie wysiłki, by grzesznikowi ... zablokować próby skontaktowania się z ... Miłosierdziem Odkupiciela!

W swej rodzinie stwarza człowiek skłócony z Bogiem łatwo klimat przedpiekla. Realizowany przez niego, otoczeniu narzucony ‘tupet zła’, to jeden ciąg zabijania tego, co zamierzał Bóg, gdy człowieka wyposażał w dar wolnej woli: władzy samo-stanowienia. Miała ona rozkwitać ciepłem, pokojem i radością, wydając kwiat miłości i tworzenia dobra.
– Tutaj zaś władza samo-stanowienia, przybierająca w swej wypaczonej formie postać ‘tupetu zła’, wyraża się wygaszaniem w sobie i w innych życia „chwały łaski” (Ef 1,6.12).

(32 kB)
Można się zadumać nad potężnym działaniem instynktów rodzicielskich u zwierząt, mocą których wyczuwają one, jak bardzo trzeba ciepłem obdarzać swe potomstwo, wychowywać je do działań odpowiadających danemu zwierzęciu, zdobywać pożywienie, chronić się przed niebezpieczeństwami.

Nie-Boże użycie władzy samo-stanowienia niesie w ten sposób z sobą ‘śmierć za śmiercią’. Jest to całkowite przeciwieństwo ‘miłości’ w jej Bożym – i tak z kolei ludzkim znaczeniu.
– Drugim imieniem ‘miłości’ jest zawsze uśmiech ‘życia’. Sam tylko Bóg jest źródłem tak życia, jak i miłości wszelkiego stworzenia. Szatan zabija jedno i drugie.

Przypominamy sobie znamienne słowa Jana Pawła II z jego encykliki ‘Evangelium Vitae – Ewangelia Życia’ (1995 r.):

„... Bóg ukazuje, że ‘nie cieszy się ze zguby żyjących’
[Mdr 1, 13; Boże Przykazanie ‘Nie zabijaj’, oraz Boże dochodzenie po dokonanym zabójstwie człowieka: Kain ... zabił Abla].
Tylko Szatan może się nią [= śmiercią] cieszyć:
przez jego zawiść śmierć weszła na świat [por. Mdr 2, 24].
On to, który jest ‘zabójcą od początku’,
jest też ‘kłamcą i ojcem kłamstwa’ [por. J 8, 44]:
zwodząc człowieka, prowadzi go do grzechu i śmierci,
które ukazuje jako cel i owoc życia”
(EV 53).

Czy się dziwić, że Apostoł Narodów stwierdza lapidarnie: „... Zapłatą za grzech jest ... śmierć” (Rz 6,23)?

(3.5 kB)

5. Pieczęć przynależności

(2.8 kB)

Wyciśnięta pieczęć

Parokrotnie wspominaliśmy w rozważaniach naszej strony, że Zły, któremu udaje się zwabić kogoś do uniezależnionego od Boga stanowienia o ‘dobru-złu’, nie tylko nakłada na niego kajdany swej niewoli, chociażby na razie osłodzonej chwilową przyjemnością złudnej wolności ‘od’ Boga i ‘od’ prawdy.
Co gorsza bowiem, Zły staje się z tą samą chwilą jego bezwzględnym ‘panem’. Będzie odtąd wymuszał na nowo nabytym niewolniku bezwzględne, żadnego ‘pardonu’ nie znające podporządkowanie się jemu.

Ponadto zaś Zły daje poznać zarówno człowiekowi, który dał się skusić do grzechu, jak i w obliczu całego kosmosu, ale tym bardziej w obliczu znienawidzonego i wzgardzonego przez siebie Boga Stworzyciela, że ów człowiek z chwilą wyproszenia Boga ze swego serca stał się tym samym jego – Złego, wyłączną ‘własnością’.

Mianowicie Zły w tejże chwili wytłacza na duszy otwierającego się na niego człowieka swą trudną do wymazania, głębokich warstw jego jestestwa sięgającą pieczęć – z widniejącym na niej napisem: „Ten jest mój” !
– Wyproszenie Boga ze swego serca, równoznaczne z przekazaniem Złemu ‘wolności’, która miała rozwijać się ku miłości i dobru, staje się być może początkowo jeszcze niezbyt uświadomionym, ale z dnia na dzień coraz trudniejszym do zniesienia, a przecież chcianym zacieśnięciem wokół swej szyi pętli niewoli w okowach Złego. Z tej niewoli powrotu niemal już nie ma.

Podczas gdy kochające przylgnięcie do Trójjedynego było królowaniem ku miłości-dobru w „pokoju, jakiego świat dać nie może”  (por. J 14,27), niewola w bezwzględnej niewoli Złego staje się służbą-ze-zgrzytaniem-zębami i nienawiścią do Złego, do Boga i siebie samego, w ciągłym iskrzeniu piekłem-już-na-ziemi. A Zły ponad wątpliwość nie będzie pytał
(w przeciwieństwie do subtelności Boga Stworzyciela i Odkupiciela),
czy człowiekowi w kajdanach jego niewoli jest miło czy niemiło!

Tymczasem fakt tego, że taka jest rzeczywistość spętania kajdanami w niewoli Złego, niemal nie dociera do świadomości samego „zwiedzionego” grzesznika. Choć haniebnie oszukany przez „Węża Starodawnego”, człowiek nadal woli w ogóle ... nie myśleć. Ani o tym, co się z nim dzieje teraz, ani tym bardziej co się z nim stanie kiedyś. Mimo iż każda osoba stanie przed tym właśnie z serca wyproszonym Bogiem, a dokładniej: przed Odkupicielem człowieka – Jezusem Chrystusem, „Sędzią Żywych i Umarłych” (zob. Rz 14,10; 2 Kor 5,10; J 5,22-30).

Nie będzie wtedy mowy o ‘tłumaczeniu się’, iż ... o Bogu i o Bożych Przykazaniach ... nic nie wiedziałem!
Złemu zaś właśnie na tym ogromnie zależy: żeby grzesznika nie dopuścić do ‘myślenia-zastanawiania się’, ani tym bardziej do rachunku sumienia i prośby o Boże przebaczenie.
Jednocześnie zaś tenże Zły traktuje szyderczo i pogardliwie tego, który w grzechu jemu siebie zawierza. A raczej – bardziej precyzyjnie się wyrażając: Zły pomiata nim jak ... ścierwem-szmatą, bez żadnego uszanowania dla jego godności jako osoby. Podczas gdy sam ów grzesznik, nadal jemu zawierzając, z takiego pomiatania sobą ... się cieszy !

Jak wspomniano, Zły udowadnia Bogu, iż ten konkretny człowiek – jemu, Złemu, dobrowolnie siebie zawierzył. Jednocześnie zaś człowiek ten – Bogu już więcej „... nie ufa” !

Zły kpi z tego, co tak bardzo na sercu leżało Jezusowi Miłosiernemu i o co Jezus bardzo prosił: by człowiek złożył swój osobisty podpis pod słowami: „Jezu, ufam Tobie” – jako wyraz całkowitego zawierzenia Jezusowi-Odkupicielowi (zob. wyż.: Obraz już namalowany ...):

„Po chwili powiedział mi [= S. Faustynie] Jezus:
Wymaluj Obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem:
Jezu Ufam Tobie!’ ...” (DzF 47).

Zły szydzi z Miłosiernego Odkupiciela i wyśmiewa Boże Miłosierdzie, rzucając Mu niejako w oczy słowa-wyzwanie:

„Teraz ci wszyscy, którzy Ciebie, Boże, z serca swego wyprosili,
mnie ufają !
Ja nad Tobą, Boże, triumfuję, a nie Ty, rzekomo Boże ... Miłosierdzie!
Na nic się nie zdały zabiegi Twojego ‘Miłosierdzia’ !
Jeden raz więcej – Ja jestem większy od Ciebie, Boże !
Ty nie umiesz zapanować nawet nad tymi – podobno ‘Twoimi’!
Wszyscy oni są odtąd moją, a nie Twoją, Boże – własnością !”

(2.2 kB)

Zły w szydzeniu z Odkupiciela

Co więcej, Zły wykłóca się odtąd z Trójjedynym, a przede wszystkim z Synem Bożym Jezusem Chrystusem jako „Odkupicielem świata” i „... Pasterzem” swoich owiec.
– Zły wykazuje „Dobremu Pasterzowi”, że na nic się nie przydaje dzieło Jego Odkupienia !
On bowiem, Zły, jest – jak to naocznie widać, bezwzględnie silniejszy od Odkupiciela !

Toteż Zły szydzi z Syna Człowieczego, parafrazując Jego słowa:

„Moje owce słuchają Mego głosu, a Ja je znam.
Idą one za Mną – i Ja daję im życie – wieczne.
Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z Mojej ręki.
Ojciec Mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich ...” (J 10,27nn).

A przecież Zły wyrwał Odkupicielowi tę kolejną ‘owieczkę’! Na znak tego, że ‘góruje’ nad Odkupicielem, wytyka Mu, że na nic nie przydała się cała Jego Męka i przelana Jego Krew przebłagania! Męki Odkupienia są nic nie warte ! Wszystko przemawia za tym, że okup za ludzkie grzechy jest zbyt ‘niski’, skoro on – Zły, zdołał wyrwać z Jego rąk tę kolejną – podobno Jego ‘owieczkę’. Odtąd staje się ona jego – Złego, ‘własnością’. On zaś będzie jej pilnie strzegł i nie wypuści jej ze swoich szpon!

A jednocześnie da tej świeżo nabytej ‘owieczce’ dobrze do poznania, co to znaczy, że on, „Diabeł, jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć” (por. 1 P 5,8). Będzie on i tę ‘owieczkę’ pożerał przez całą wieczność. I pokaże jej, co to znaczy: być poddaną jemu, „Władcy tego świata” (J 16,11).
– Jemu nie będzie przeszkadzało, że będzie to niewola „... ze zgrzytaniem zębami” (Mt 22,13) – na przekór Synowi Bożemu, który obiecywał Odkupionym podobno „wolność chwały dzieci Bożych” (Rz 8,21) oraz zapewniał, że „... jarzmo Moje jest słodkie, a brzemię lekkie” (Mt 11,30).

W poczuciu swego kolejnego ‘zwycięstwa’ nad „Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata” (J 1,29), stanie Zły do ‘pojedynku’ z Bogiem i będzie się z krzykiem dopominał o swoją ‘własność’, tzn. tych, na których duszy wycisnął swą pieczęć w chwili popełnianego grzechu, kiedy to oni jemu – Złemu, zawierzyli:

„... Bo oskarżyciel braci naszych
[= strącony z nieba Szatan, wykłócający się o swą zdobycz: schwytanych na wędkę-grzech ludzi-grzeszników]
został strącony,
... ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym ...” (Ap 12,10).

„Wąż starodawny” nie tylko nie wstawia się za nimi, że upadli ulegając jego oszukańczym obietnicom! On ich wszystkich, obecnie swoich niewolników, przed Bogiem wręcz „oskarża”, że jego – zamiast Boga, posłuchali! Oraz że wobec tego słuszną jest rzeczą, iż obecnie „wrzuceni są do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie” (Mk 9,47n).

(6.6 kB)

(13 kB)
Jak zawzięcie ten zając surfuje po internecie, pomagając sobie kopytkami.

Słowo-Boże-Pisane wspomina na szeregu miejscach, iż ci, którzy pozostają wierni Bogu pomimo bardzo niesprzyjających warunków i prześladowania, otrzymują od Boga za pomocą Aniołów szczególne znamię swej wierności i przynależności do Boga.

Widzi to w swej prorockiej wizji zwłaszcza Ezechiel (Ez 9,4 itd.), a w Nowym Testamencie szczególnie św. Jan w swej Apokalipsie:

„Jahwéh rzekł do niego
[= do Anioła wykonawcy Bożego Gniewu]:
‘Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy
i nakreśl ten znak TAW
[= ostatnia litera alfabetu hebrajskiego; w starożytnym piśmie miała kształt krzyża. Znak ten to symbol ocalenia; por. Ap 7,2n; 9,4; 14.12]
na czołach mężów, którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi
[= to ci którzy dochowują wierności Bogu i Jego Przykazaniom, modląc się i pokutując za odstępcami od Boga] ...” (Ez 9,4).

„I ujrzałem innego Anioła ... mającego pieczęć Boga Żywego.
I zawołał donośnym głosem do czterech Aniołów,
którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu:
Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu ni drzewom,
opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego’ ...”.
(Ap 7,2n; oraz Ap 14,1; itd.).

Z kolei zaś to samo Słowo-Boże-Pisane mówi bez dwuznaczności o tych, którzy otrzymują znamię swego przynależenia do „Bestii”. Mowa o tym znamieniu jest szczególniej w ostatniej Księdze Nowego Testamentu – w Apokalipsie, m.in.:

„A inny Anioł, ... przyszedł ... mówiąc donośnym głosem:
‘Jeśli kto wielbi Bestię
[= narzędzie Szatana na ziemi: zbiorowy Anty-Chryst i szatańskie ‘cuda’,
zapowiedziane przez Chrystusa: Mt 24,24; 2 Tes 2,8-12]

i obraz jej, i bierze jej znamię na czoło swe lub rękę,
ten również będzie pić wino zapalczywości Boga...
i będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka.
A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi
i nie mają spoczynku we dnie i w nocy
czciciele Bestii i jej obrazu, i ten, kto bierze znamię jej imienia‘ ...”.
(Ap 14,9nn).
(Zob. też: Ap 9,4; 13,16n;16,2; 19,20; 20,4)
.

Chociażby zaś ktoś próbował interpretować te słowa jako jedynie symbole, wymowa ich jest jednoznaczna. Treść ta, dotycząca mąk wiecznych w ‘ogniu wiecznym’, który przerasta nasze ludzkie doświadczenie i wyobrażenie, ma za sobą tradycję Bożego Objawienia zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu.

A i najzwyczajniejszy zdrowy rozum potwierdza ‘wyczucie wiary’, że zarówno cnota i czyny dobre, jak z kolei grzech i niesprawiedliwości – muszą się doczekać odpowiedniej nagrody względnie kary. Tak też brzmi drugi z ‘sześciu podstawowych artykułów wiary (zob. wyż.: Podstawowe Artykuły Wiary). Jeśli nagroda względnie ‘kara’ nie dosięgnie człowieka w tym życiu, spotka go ponad wątpliwość w życiu wiecznym: po przekroczeniu progu wieczności.

Nie-myślenie o definitywnym ‘finale’ swego życia niczego nie rozwiązuje. Świadczy jedynie o uchylaniu się od jasnego postawienia problemu własnego istnienia i jego dalszego ciągu po śmierci.
– Nie-myślenie nie tylko niczego nie rozwiązuje, ale jest ponadto niegodną człowieka chwilową ucieczką od rzeczywistości, która prędzej czy później ponownie się zgłosi: tym razem jako rzeczywistość życia w wieczności – począwszy od śmierci biologicznej.

Niezależnie od tego, wszelkie tzw. ‘NIE’-myślenie układa się wprost na linii nie-wiedzy zamierzonej, czyli świadomego blokowania swej własnej świadomości. Taka zaś postawa nie tylko nie pomniejsza odpowiedzialności i poczytalności, lecz ją ... podwaja. Człowiek świadomie buduje w sobie zatwardziałość serca-sumienia.

(8.5 kB)

RE-Lektura: cz.VII, rozdz. 3-c.
Stadniki, 28.V.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



C. MAM PRAWO POSTĘPOWAĆ JAK MI SIĘ PODOBA

W klimacie zbuntowanego ‘ja’

1. Nikt mi nie będzie dyktował !
Dojrzałe myślenie czy tupet zła
Wolność – Boży dar: funkcyjno-narzędny
Zły w szydzeniu z Odkupiciela Chrystus – dar Miłości Ojca
Miłość Syna Bożego – wierność dla trudnej woli Ojca: 3 teksty

2. Wolność ‘od’ Boga
Serce które w grzechu wyprasza Boga
Tabela: Dziecko Mojej Miłości ...!
Dwuetapowa metoda Złego
Zawłaszczenie wolnej woli człowieka
Nikt nie potrafi przywrócić wyzbytej wolności woli

3. Tajemnica zniewolenia
Czy tu działa ‘coś’ – czy ‘ktoś’?
Odpowiedzialność osobista. Tekst: RP 16 Jana Pawła II
Tabela. 4 nieuniknione pytania
Tabela: Odpowiedzialność osobista
Ten ktoś – Zły

4. Wypłata ze strony Złego
Pułapki Złego
Hojność Złego

5. Pieczęć przynależności
Wyciśnięta pieczęć
Zły w szydzeniu z Odkupiciela
Teksty biblijne: pieczęć przynależności do Boga - do Szatana


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Tornado: przerażający widok unoszący się w powietrzu
Ryc.2. Przerażenie na widok trąby powietrznej
Ryc.3. Czułość starszego rodzeństwa przy śpiącym młodszym
Ryc.4. Dziewczynka 12-letnia zdecydowana obrończyni życia
w USA

Ryc.5. Wodospad Zambia-Victoria
Ryc.6. Kacza matka zatroskana chroni pisklęta pod skrzydłami
Ryc.7. Zając zawzięcie surfuje po internecie