(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

(14 kB)

Zachwianie równości w ‘jedności-dwojga’ a przymierze małżeńskie

Omawiane tu zachwianie równości w ‘jedności dwojga’, chociażby popełnione przez samą tylko pożądliwość wzroku, wyrazi się wprost w odniesieniach między mężem i żoną w samym już małżeństwie, czyli etosie, który przyszedł odnowić Jezus Chrystus. Czytamy u Ojca świętego, który dalej omawia zaistniałą przez grzech nie-równość między mężczyzną a kobietą:

[Wspomniane w Rdz 3,16 ‘panowanie’ mężczyzny nad kobietą] wskazuje ... na wzajemne odniesienie mężczyzny i kobiety w małżeństwie. Chodzi tu o pragnienie zrodzone w klimacie miłości oblubieńczej, która sprawia, że ‘bezinteresowny dar siebie’ ze strony kobiety winien znaleźć odpowiedź i dopełnienie w analogicznym ‘darze’ ze strony mężczyzny. Tylko na tej zasadzie oboje, a w szczególności kobieta, mogą ‘odnajdywać siebie’ jako prawdziwa ‘jedność dwojga’ wedle godności osoby.
– Zjednoczenie małżeńskie domaga się poszanowania i doskonalenia prawdziwej podmiotowości osobowej obojga. Nie może kobieta stawać się ‘przedmiotem’ męskiego ‘panowania’ i ‘posiadania’ ...” (MuD 10).

I jeszcze w ścisłym nawiązaniu do zjednoczenia małżeńskiego męża i żony, tym razem z podkreśleniem rysu nie-podobieństwa u kobiety, smutnego dziedzictwa grzechu pra-początku:

„Biblijne ‘poznanie’ tylko wówczas realizuje się w całej prawdzie osoby, gdy:
– wzajemny dar z siebie nie ulega zniekształceniu przez pragnienie mężczyzny
stania się ‘panem’ swej oblubienicy [‘on będzie panował nad tobą’]
– ani przez zamknięcie się kobiety we własnych instynktach [‘ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia’: Rdz 3,16] ...” (MuD 18).

Wszystko to pozwala zdać sobie jaśniej sprawę, co to znaczy, że ‘pożądliwe spoglądanie na kobietę’ staje się z grzechem ‘cudzołóstwa w sercu’ przez sam fakt świadomego poddania się pożądliwości wzroku. Poprzednio przytoczone wypowiedzi i dramatyczne przykłady uzmysławiają, jak niezwykle łatwo pożądliwe spoglądanie może doprowadzić do cudzołóstwa popełnionego nie tylko myślą, ale i czynem. W niejednym zaś przypadku grzech ten pociąga za sobą całą lawinę kolejnych dalszych grzechów, a nawet krwawych zbrodni.

Pozwala to uświadamiać sobie zasadność Jezusowej wykładni Bożego przykazania w Kazaniu na Górze. Już na poziomie myśli i ‘serca’ pożądliwość wyraża się wszystkimi przymiotami zła i nie-podobieństwa człowieka do Boga, jakie znalazłyby następnie swój rzeczywisty, zewnętrzny wyraz w przypadku przyobleczenia pożądliwych myśli w czyn – w postaci faktycznie popełnionego cudzołóstwa. Jezus nie na darmo mówi – w odpowiedzi na zgorszenie, jakie u faryzeuszów wywołały Jego słowa o tym, że „nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi ...” (Mt 15,11):

„On [Jezus] rzekł [do Apostołów, proszących o wyjaśnienie]:
‘To i wy jeszcze niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust,
do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz.
Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym.
Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, nierząd,
kradzieże, fałszywe świadectwo, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym ...” (Mt 15,16-20).

(6,9 kB)

b. Małżeństwo a cudzołóstwo

Pierwotna monogamia a rozwój poligamii

Jezus nawiązuje w Kazaniu na Górze nie tylko do omówionego pożądliwego spoglądania na kobietę, ale tym samym podejmuje zasadnicze pytanie odnośnie do samego w sobie cudzołóstwa i jego związku z wiernością zawartemu przymierzu małżeńskiemu. Z samego nacisku wypowiedzi Jezusa wynika oczywiście, że wspomniane przez Niego, tak jednoznacznie napiętnowane pożądliwe spoglądanie dotyczy nie tylko małżonków, lecz jest niezależne od tego, czy ktoś jest związany przymierzem małżeńskim czy nie.

(8.9 kB)
Ostatnim miejscem, jakie odwiedził Ojciec Święty w czasie Pielgrzymki do Polski (25-28.V.2006 r.) był Obóz Zagłady Oświęcim-Brzezinka. Tej wizycie towarzyszyło przede wszystkim milczenie i modlitwa. Papież modlił się m.n. pod ścianą śmierci i w celi św. Maksymiliana M. Kolbego. Pod ukazaną tu Ścianą Śmierci rozstrzelanych została niezliczona ilość osób. Musiały się one najpierw całkowicie rozebrać. Wielu ginęło w milczeniu, wypowiadając najwyżej słowa wiary oraz miłości Boga i Ojczyzny. - Symboliczne było milczenie Papieża w tych miejscach. Jest to wzór zachowania się w obliczu ogromu ludzkiego cierpienia.

Na obecnym etapie naszych poszukiwań pragniemy przyjrzeć się dokładniej stanowisku Jezusa w sprawie samego w sobie cudzołóstwa. To zaś wkracza wprost w małżeństwo jako jeden z sakramentów Nowego Przymierza.
– Oto jeszcze raz słowa Jezusa z Kazania na Górze:

„Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż.
A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę,
już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28).

Skorzystamy ponownie z wdzięcznością z głębokich analiz Jana Pawła II z jego rozważań środowych (MiN 140-151) dotyczących tego aspektu zagadnienia.

Z samego wprowadzenia m.in. do zagadnienia ‘cudzołóstwa’, jakiego użył Jezus, widać, że zamierza On przeciwstawić się zdecydowanie interpretacji „uczonych w Piśmie i faryzeuszów” (Mk 5,20), którzy swoją kazuistyką w sposób istotny zniekształcili Boże Prawo dotyczące małżeństwa i przykazań Bożych w odniesieniu do płciowego wymiaru człowieka.
– Interpretacja kazuistyczna była naznaczona wyraźnie naciskiem trojakiej pożądliwości, szczególniej zaś naciskowi „pożądliwości ciała”, która „nie pochodzi od Ojca, lecz od świata” (1 J 2,16n). Jezus zaś nie chce „znieść Prawo albo Proroków ... ale wypełnić” (Mt 5,17), tzn. doprowadzić je do pełni.

Gdy przeglądamy dzieje Starego Testamentu, widać jak na dłoni, że trudno tam mówić o małżeństwie monogamicznym: jednego mężczyzny z jedną żoną. Boże dzieło stworzenia było w tym wypadku jednoznaczne. Bóg stworzył ponad wątpliwość małżeństwo jako instytucję przede wszystkim z ustanowienia nie ludzkiego, lecz Bożego – o charakterze monogamicznym.
– Nawiąże do tego wyraźnie Pan Jezus w znanej dyskusji, w jaką Go chcieli wciągnąć faryzeusze, którzy Mu przedstawili kwestię ‘Listu rozwodowego’ (Mt 19,3). Jezus potwierdził wtedy bez wahania, że małżeństwo nie może być inne jak tylko monogamiczne:

„Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?
I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną,
i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.
Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela ...” (Mt 19,4nn).

Ludzka słabość doprowadziła jednak rychło do wielożeństwa. Według Biblii, pierwszym, który pojął dwie kobiety jako żony dla siebie, stał się potomek Kainitów – Lamek. Obie te kobiety noszą imiona wskazujące na ich prowokujące zachowanie w dziedzinie ‘seksu’: Ada – oraz Silla.
– Imię ‘Adáh oznacza: przyozdabiać się czymś, obłożyć się ozdobami.
– Imię Cilláh znaczy: brząkadełka, uderzanie o siebie zawieszonych brząkadełek.
Sam zaś Lamek, który wygrażał otoczeniu ‘zemstą-dla-zemsty’, najwyraźniej jednocześnie przechwalał się wobec swych dwóch żon-nałożnic ze swej męskiej mocy. Pismo święte zachowało jego słynną ‘pieśń zemsty’(Rdz 4,23n).

Po tej ‘wyrwie’ w Bożym dziele stworzycielskim, mającym swój głęboki zapis w ludzkim sercu (zob. Rz 2,15n), obserwujemy szczególnie z biegiem rozwoju cywilizacji miejskiej głębokie niziny ludzkiej moralności w dziedzinie seksualizmu. Stało się to jednym z powodów zesłania na świat potopu. Autor biblijny wyjaśnia jego powody m.in.:

„A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga
[prawdopodobnie: potomkowie Seta, lepszej części ludzkości]
widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony:
wszystkie, jakie im się tylko podobały ...” (Rdz 6,1n).

Kolejnym etapem nizin moralnych oraz dzikich zwyrodnień człowieka w wymiarze płciowości stały się w wiele wieków później, a może po dalszych długich tysiącleciach istnienia ludzkości, dramatyczne wydarzenia zagłady Sodomy i Gomory (Rdz 18,16-19,29).

Praktyczna poligamia u Patriarchów i możnych Izraela

Bóg podjął dzieło objawienie siebie i swojego zamysłu niejako całkiem od nowa począwszy od Abrahama (Rdz 12). Zdajemy sobie sprawę, że jeśli przyjmujemy fakt rozwoju w rozumieniu Prawdy objawienia w dziedzinie dogmatu [chociażby np. odnośnie do tajemnicy Trójcy Świętej], trzeba paralelnie przyjąć rozwój rozumienia Prawdy objawienia również w zakresie etyki.

Toteż nie dziwimy się zanadto, ani się nie gorszymy faktem, że Patriarchowie posiadali po dwie, czasem więcej kobiet-żon, niekiedy zaś ponadto jeszcze nałożnic. Działo się tak pomimo iż Prawo moralne naturalne jest zaszczepione w każdym ludzkim sercu jednakowo – w czasach przed Chrystusem – i po Chrystusie. Obserwujemy chroniczne krzywdzące traktowanie kobiety. Kobiecie nie wolno było mieć paru mężów. Przeciwnie zaś, mężczyzna miewał po parę kobiet.

Dopiero w miarę zbliżania się „pełni czasu” (Ga 4,4), czyli w ostatnich wiekach przed Chrystusem, nastąpiło w Izraelu w zasadzie w sensie powszechnym wyeliminowanie poligamii: utrwaliło się definitywnie małżeństwo monogamiczne. Jest to ponad wątpliwość wyrazem dynamizmu Prawdy objawienia, która wiodła bezwzględnie wiernie, chociażby chwilami poprzez zniżenie się Boga do ludzkich kolein myślowych i zwyczajowych, do coraz lepszego rozumienia Boga w Jego zamyśle zbawienia człowieka: mężczyzny i kobiety w oczekiwanym Synu Bożym Jezusie Chrystusie.

Chcąc nie chcąc musimy przyjąć do wiadomości głęboko w ówczesnej obyczajowości przyjęte prawo zwyczajowe do posiadania co najmniej jednej ‘dodatkowej’ kobiety w charakterze drugiej żony, a nierzadko ponadto jeszcze jednej czy kilku nałożnic.

Inna rzecz, że instynkt macierzyński zaznaczał się u ówczesnych kobiet tak przemożnie, że brak potomstwa uważano powszechnie za przejaw Bożego gniewu i kary dla danej kobiety. Kobieta była niemal ‘chora’, gdy nie miała dziecka. Macierzyństwo było swoistym odreagowaniem ze strony kobiet za jej niesprawiedliwe i poniżające traktowanie w innych przejawach życia domowego i publicznego.

Tutaj tkwi zapewne wyjaśnienie faktu, że nawet te żony znanych Patriarchów, które były traktowane przez swoich mężów z wielkim szacunkiem i niewątpliwie doznawały ich miłości, same prosiły w przypadku bezdzietności, by mąż podjął zjednoczenie z ich służącą, by doczekać się od nich potomstwa, zrodzonego „na ich kolanach” [por. Rdz 30,3 – Rachela, żona Jakuba, podsuwa swoją niewolnicę Bilhę Jakubowi; oraz: 16,2 – Saraj, żona Abrama, poleca mu zbliżyć się do swej niewolnicy Hagar]. Było to zgodne z ówczesnym prawodawstwem Hammurabiego rozpowszechnionym w całej Mezopotamii.

Hebrajczycy otrzymali w międzyczasie, w połowie 13 w. przed Chr., Dziesięcioro Bożych Przykazań pod Synajem. Można by odnosić wrażenie, że przykazania Boże wiodły swe życie swoim torem, podczas gdy rzeczywistość na co dzień rozwijała się swoim torem. Widzimy to na przykładzie chociażby autorytetu, jakim cieszył się król Dawid oraz jego Syn Salomon (zob. do tego: MiN 141).

Już Dawid miał wiele żon. Poślubiał je zapewne z pożądliwości. Ale bez wątpienia również ze względów ‘politycznych’, szczególnie gdy chodziło o możność pozyskiwania tą drogą – poprzez małżeństwo, zwolenników kolejnego rodu czy nawet pokolenia w Izraelu [np. małżeństwo z Abigail z Karmelu: 1 Sm 25,39-42; w. 43: poślubienie Achinoam z Jizreela; zob. też 2 Sm 3,2nn; 5,13nn; itd.].

Tym więcej żon i wiele nałożnic miał Salomon, Syn Dawida [zob. 1 Krl 3,1: córka faraona żoną Salomona; 1 Krl 11,1-8]. Innymi słowy człowieka piastującego władzę ‘stać było’ na posiadanie więcej kobiet-żon. Ich utrzymanie obciążało przecież poważnie budżet domowy (zob. np. Sdz 8,30: Gedeon miał wiele żon i nałożnic; itd.).

Legalistyczna interpretacja ‘cudzołóstwa’

Nie dziw, że w tej sytuacji w pierwszym rzędzie sprawujący władzę ‘dostosowywali’ sobie Boże Prawo i przykazanie do występującej u siebie ... pożądliwości. Wbrew jednoznacznemu sformułowaniu Bożego przykazania, za ‘cudzołóstwo’ zaczęto uznawać koniunkturalnie jedynie kontakt z cudzą żoną, a nie np. z niewolnicą czy kobietą wolną (zob. np. Pwt 21,10-14;15-17; 22,28n).

Przepisy Prawa Mojżeszowego zawierają niezwykle surowe sankcje, jakie należało stosować dla ukarania cudzołóstwa, czyli kontakt z żoną kogoś innego. Karą było wtedy z zasady ukamienowanie tak mężczyzny, jak kobiety (zob. Kpł 20,10-21; w.14: kara przez spalenie; Pwt 22,20-24).
– Prawo, tzn. urobione prawodawstwo legalistyczne, nie zdobywało się natomiast na konsekwentne uznawanie monogamii, sankcjonując w praktyce poligamię: instytucję kilku kobiet-żon, ewentualnie ponadto posiadanie dodatkowych ‘nałożnic’.

(9.1 kB)
Kolejne małe dziecko z Pielgrzymki Benedykta XVI w Polsce (25-28.V.2006 r.) - z proporczykiem przedstawiającym obydwu papieży: Jana Pawła II oraz Benedykta XVI.

Motywem wymierzenia wspomnianej, surowej kary za ‘cudzołóstwo’ było jednak – jak się wydaje, nie tyle powoływanie się na Boże przykazanie, ani głębsza motywacja religijno-etyczna, ile raczej naruszenie przez to ‘prawa własności’ bliźniego (zob. do tego: MiN 142). Taka wówczas panowała mentalność, przejęta zapewne ze spisanego prawa zwyczajowego w ‘Kodeksie Hammurabiego’, rozpowszechnionym w całej Mezopotamii. Znalazła ona swoje sformułowane echo w przykazaniu X (zob. wyż.: Czystość serca: warunek stawania się osobą-darem).
– Przykazanie wymienia kobietę-żonę co prawda na pierwszym miejscu, ale jako zakaz pożądania rzeczy materialnych bliźniego, jak już o tym wyżej wspomniano (zob. wyż.: Grzech pożądliwości oczu dwóch starców w księdze Daniela).

Widzimy w tym jeden raz więcej Boże ‘zniżenie się’ do wypaczonych, złych kolein myślenia ówczesnych czasów – po to, żeby zniżając się do nich, wyprowadzić je stopniowo na właściwe tory Bożego zamysłu. Dynamizm Prawdy Bożego objawienia doprowadzi z biegiem czasu do skutecznego wyeliminowania owego nie-Bożego traktowania kobiety oraz definitywnego przyjęcia małżeństwa monogamicznego.
– Lud Boży zrozumie przez Ducha Świętego, wprowadzającego go stopniowo w coraz głębsze rozumienie Prawdy, że naturalne prawo moralne obowiązuje jednakowo władcę i podwładnego – niezależnie od panującej kultury i religii. Zasadę tę wyrazi kiedyś Jan Paweł II w swej przełomowej encyklice Veritatis Splendor (1993 r.):

„Wobec norm moralnych, które zabraniają popełniania czynów wewnętrznie złych, nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim ‘nędzarzem’ na tej ziemi: wobec wymogów moralnych wszyscy jesteśmy absolutnie równi” (VSp 96).

Kazuistyka legalistyczna VI przykazania a świadectwo sumienia

Trzeba jednak dopowiedzieć, że pomimo legalistycznego traktowania cudzołóstwa jako naruszenia przede wszystkim ‘cudzej własności’ [majątku-rzeczy], wszyscy zdawali sobie dobrze sprawę, jaka jest ocena sumienia-serca wszelkich czynów lubieżnych. Sumienie reaguje odwiecznie bardzo poprawnie, gdy chodzi o głos Boży rozbrzmiewający w ludzkim sercu, oceniający jakość etyczną podejmowanych czynów. Głos ten daje znać o sobie jednakowo u każdego człowieka: zarówno w przypadku przekroczenia prawa moralnego naturalnego jedynie w myśli-pożądaniu, jak i w czynie. Sumienie jest u każdego człowieka owym:

„... najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem,
którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa ... nakazem: czyń to, tamtego unikaj” (DeV 43).

Świadectwa owego nieomylnie działającego ‘głosu’ w ludzkim sumieniu nie trzeba szukać daleko. Mogliśmy to z łatwością zaobserwować chociażby na przykładzie poprzednio omówionych fragmentów wybranych miejsc Starego Testamentu.
– Widzieliśmy, że Dawid doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego postępowania, gdy wprawił w ruch tyle mechanizmów, by sprowadzić do siebie cudzą zamężną kobietę – Batszebę. Na drodze do realizacji tego zamiaru stawała jedna ‘przeszkoda’ za drugą: musiał on je wszystkie ‘jakoś’ pokonywać. Dodatkową okolicznością, która obciążała go tym bardziej, był fakt, że Uriasz – Hetyta a nie Izraelita, był jednym z jego najwierniejszych żołnierzy. Jemu to właśnie odebrał żonę, doprowadzając ją do cudzołóstwa. Po czym, gdy fakt stał się publiczną tajemnicą, gdy Batszeba spodziewała się dziecka z Dawida, wydał na Uriasza – zupełnie niewinnego – wyrok śmierci, każąc ponadto jemu samemu doręczyć ten krzyczący wyrok na siebie – generałowi Joabowi.

Gdy mu to wszystko uprzytomnił w formie opowiadania prorok Natan, Dawid wydał niechcąco wyrok śmierci na siebie samego: takiego człowieka należało według Prawa Mojżeszowego ukamienować. Dawid w pełni uznał swoje zbrodnie i prosił Boga w skrusze serca o Miłosierdzia i przebaczenie. Bóg mu też wszystko to przebaczył. Dawid będzie jednak musiał ponosić konsekwencje łańcucha popełnionych grzechów i zbrodni. Konsekwencje te wyraziły się – zgodnie z Bożą zapowiedzią, w bardzo dotkliwy sposób na dalszych losach jego rodziny i jego potomków.

Postawa Dawida świadczy o tym, że słyszał on przez cały czas bardzo poprawnie głos Boga. Bóg usiłował odwieść go od złych zamierzeń przez wyrzuty sumienia, a także długą drogę od pokusy wzrokowego pożądania, aż do jego przekształcenia w czyn.
– Początkiem bowiem dramatu grzechu, a raczej łańcucha grzechów i zbrodni, stał się grzech ściśle wewnętrzny: cudzołóstwo popełnione ‘w sercu’ przez pożądliwe spoglądanie na kobietę. Bóg dawał mu wciąż jeszcze szansę przezwyciężenia pokusy. Dawid jednak był wyraźnie tak bardzo owładnięty zniewalającą pożądliwością, że przestał słuchać głosu Boga. A przecież głos sumienia reagował u niego w obliczu możliwości popełnienia „zła w oczach Bożych” (por. 2 Sm 12,9) w pełni prawidłowo. Głos ten nie dotyczył jedynie kwestii zabrania Uriaszowi żony Batszeby jako ‘cudzej własności’, ale przestrzegał wyraźnie przed cudzołóstwem jako odrębnym Bożym przykazaniem. Jahwéh każe Natanowi prorokowi, żeby oznajmił Dawidowi:

„Czemu zlekceważyłeś Słowo Jahwe [= określenie techniczne oznaczające Dziesięcioro Bożych Przykazań],
popełniając to, co złe w Jego oczach?
Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę.
Zamordowałeś go mieczem Ammonitów ...
Albowiem Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza Chetyty wziąłeś sobie za małżonkę ...” (2 Sm 12,9n).

Bóg uświadamia Dawidowi, że przekraczał jedno przykazanie Boże za drugim. Jednym z tych ‘Słów Bożych’ było przykazanie VI: „Nie będziesz cudzołożył” – niezależnie od przykazania X: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika ...” (Wj 20,17).
– Zanim grzech Dawida naruszył dobro bliźniego, był on skierowany najpierw przeciw samemu Jahwéh: „Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza wziąłeś sobie ...”.

Dawid wyznaje w skrusze serca: „Zgrzeszyłem wobec Jahwéh”. Wyznaje szczerze, że co prawda naruszył bezwzględne dobro bliźniego: Uriasza Chetyty, ale tym bardziej zgrzeszył przeciw samemu Bogu – Jahwéh.
– Dawid wyraża zatem nie tylko ogólnikową świadomość, że ‘na świecie istnieje zło i grzech’, lecz wyznaje swój grzech jako popełniony ściśle osobiście i w pełni osobiście poczytalny:Ja osobiście zgrzeszyłem wobec Jahwéh”.

Zgodnie z Tradycją jeszcze czasów Starego Testamentu, słowa skruchy Dawida po tej serii ciężkich grzechów i zbrodni wyrażone są w znanym, często w Liturgii odmawianym Psalmie Dawidowym zwróconym do Bożego Miłosierdzia:

„Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego Miłosierdzia wymaż moją nieprawość.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego.
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą ...
Odwróć Oblicze swe od moich grzechów
i wymaż wszystkie moje przewinienia.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego.
Nie odrzucaj mnie od swego Oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego ...” (Ps 51 [50],3-6a.11nn).

W tej sytuacji otrzymuje Dawid Boże zapewnienie, że grzech jego zostaje odpuszczony. Było tu zatem nieodzowne wyznanie osobistej poczytalności z racji popełnionych grzechów, było uznanie osobistej winy, popełnionej w pierwszym rzędzie przeciw samemu Jahwéh.
– Postawa skruszonego serca staje się warunkiem ponownego uzyskania łaski Bożego przebaczenia i Miłosierdzia. Dawid otrzymuje przez Natana Boże zapewnienie:

„Jahwéh odpuszcza ci też twój grzech – nie umrzesz.
Lecz dlatego, że przez ten czyn dałeś wyraz pogardy dla Jahwéh [hebr.: ni‘ec ni‘acta ‘et-Jahwéh: gardząc pogardziłeś Jahwéh],
syn, który ci się urodzi, na pewno umrze ...” (2 Sm 12,13n).

Musiało nastąpić jakieś zadośćuczynienie za popełnione grzechy. Odpuszczenie grzechu, jak się to okaże w dziele odkupienia oczekiwanego potomka z rodu Dawida, jest aktem o Nieskończonej wartości. Sam z siebie człowiek nie jest zdolny wystawić Bogu jakiekolwiek wynagrodzenie za swoje grzechy. Wynagrodzenia podejmie się sam Syn Boży Wcielony. Ponieważ Jego Osoba jest Boża, a nie ‘ludzka’, każdy Jego czyn, przede wszystkim zaś Ofiara, jaką złożył wydając swoje Ciało na ukrzyżowanie i swoją Krew na jej przelanie aż do otwarcia włócznią swego boku na krzyżu – odznaczają się wartością nieskończoną.
– Żeby jednak odkupienie stało się skuteczne dla każdego z odkupionych, musi każdy dołożyć do zasług Odkupiciela przynajmniej jakiś minimalny ‘grosik’. Taki sens mają m.in. przeciwności, jakie mogą spotkać człowieka w następstwie popełnionych grzechów własnych, a często cudzych.

Księgi Samuela i Królewskie opisują lawinę klęsk, przykrości, prześladowań i zaciekłej wrogości, jakie znosić musiał Dawid. Wśród tych przeciwności, często nadzwyczaj upokarzających (np. publiczne kazirodztwo w rodzinie: Amnon-Tamara; wojna z Absalomem; złorzeczenia ze strony Szimei, zwolennika zmarłego Saula: 2 Sm 16,5nn; itd.), zachowywał Dawid przedziwną pokorę i równowagę ducha, które w zdumienie wprawiały całe jego otoczenie. Przy całej swej grzeszności okazywał się on mimo wszystko otwarty na głos Boży, wpatrując się ciągle w oblicze Jahwéh

Przykładem tego jest chociażby jego postawa z godzin ucieczki pieszo z Jeruzalem przed zbuntowanym synem Absalomem (zob. 2 Sm 15,16), kiedy to wspomniany Szimei obrzucał go najgorszymi obelgami. Dawid przyjął te trudne słowa z pokorą:

„... Jeżeli on przeklina [Szimei – z domu Saula], to dlatego, że Jahwéh mu pozwolił: ‘Przeklinaj Dawida’. Któż w takim razie może mówić: ‘Czemu to robisz’?
Potem zwrócił się Dawid do Abiszaja i do wszystkich swoich sług:
Mój własny Syn, który wyszedł z wnętrzności moich, nastaje na moje życie. Cóż dopiero ten Beniaminita? Pozostawcie go w spokoju, niech przeklina, gdyż Jahwéh mu na to pozwolił.
Może wejrzy Jahwéh na moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo’
...” (2 Sm 16,10nn).

Trzeba przyznać, że postawą swoją Dawid daleko przerastał poglądy ludzi tamtych czasów. Dotyczyło to m.in. w dopiero co zrelacjonowanym przypadku strasznych złorzeczeń ze strony Szimei.
– Ludzie tamtych czasów byli niezłomnie przekonani, że raz wypowiedziane ‘słowo’ – czy to błogosławieństwa, czy tym bardziej przekleństwa, dynamizmem swoim dąży odtąd samoistnie, jako raz wyzwolona siła, do zrealizowania swojej treści. Treścią tą było w tym wypadu złorzeczenie-przekleństwo Dawidowi i jego rodowi.

Dawid umiał wznieść się ponad te poglądy i oddał się z pełnym zawierzeniem samemu Jahwéh – wraz ze wszystkimi konsekwencjami swego niełatwego życia.
– Dawid przyjmował te przeciwności i cierpienia niewątpliwie m.in. jako częściowe wynagrodzenie Bogu za popełnione własne grzechy i zbrodnie: cudzołóstwa i winę przelewanej niewinnej krwi.

Jezus a pierwotna kwalifikacja moralna grzechu cudzołóstwa

Trzeba jeszcze raz wrócić do relacji Janowej o kobiecie schwytanej na cudzołóstwie. O tym przypadku mówiliśmy już wyżej (zob. wyż.: Przyprowadzona kobieta schwytana na cudzołóstwie [J 8,1-11]). Jan Paweł II zwraca uwagę na charakterystyczną postawę Jezusa, gdy do Niego przywleczono tę właśnie kobietę schwytaną na gorącym uczynku (zob. MiN 142). Jezus oczywiście nie usiłuje wybielić jej czynu. Oskarżyciele powołują się na przepis, zgodnie z którym kobieta powinna być ukamienowana.

(10.6 kB)
Tutaj, w słynnym wielowiekowym Sanktuarium Maryjnym Niemiec w Bawarii w Altötting, był Benedykt XVI w ramach swojej Pielgrzymki do samej tylko Bawarii, z której pochodzi. Działo się to w dniach 9-15.IX.2006 r. Motto tej Pielgrzymki w strony własnej Ojczyzny było: KTO WIERZY, nigdy nie jest sam.
– Fragment modlitwy przy Kolumnie MARYJNEJ w Monachium, 9.IX.2006: „NA KRÓTKO przed chwilą pożegnania Twój Syn powiedział uczniom: Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich (Mk 10, 43). A Ty w decydującym momencie swojego życia powiedziałaś: Oto ja, służebnica Pańska (Łk 1, 38) i całe Twoje życie było służbą. Czynisz to nadal przez całe wieki historii: zawsze postępujesz tak cicho i dyskretnie, jak na weselu w Kanie. Bierzesz na siebie wszystkie ludzkie sprawy i niesiesz je przed oblicze Pana i Jego Syna. Twoją siłą jest dobroć. Twoją siłą jest służba”.

Trzeba jednak zauważyć: jeden raz więcej brak w domaganiu się wyroku śmierci na tą kobietę jakiejkolwiek wzmianki o mężczyźnie, który był sprawcą czynu owej kobiety. Sprowokowany do wyrażenia swojego zdania Jezus przede wszystkim żadnym słowem nie wspomina o naruszeniu czyjegoś prawa ‘własności’ względem tej kobiety jako osobistego ‘majątku’. Taką zwykle interpretację Bożego przykazania narzucali uczeni w Piśmie i faryzeusze, wymuszając niejako na brzmieniu słów Bożego przykazania swoistą dwutorowość. Inna moralność: mniej surowa, miałaby obowiązywać w określonych przypadkach zalegalizowanego wielożeństwa, a inna – o wiele bardziej surowa, w stosunku do większości ludzi, których nie stać było na utrzymanie paru ‘legalnych’ kobiet-żon.

Jezus jeden raz więcej nie daje się wciągnąć w kazuistykę rabinacką, w jaką chciano Go zapędzić. Stawia natomiast owym „uczonym w Piśmie i faryzeuszom” pytanie: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień” (J 8,7).
Oskarżyciele zaczęli po chwili ulatniać się cichaczem. Jan Ewangelista dodaje tylko z przekąsem: „... poczynając od starszych” (J 8,9).

Nasuwa się pytanie: Czemu ci oskarżyciele zaczęli się rozchodzić? Mogli oczywiście ostatecznie nawet wbrew świadectwu własnego sumienia i jemu na przekór przejść do kamienowania tej kobiety, dusząc w sobie głos Boży mówiący, albo i głośno krzyczący, że każdy z nich również ma grzechy na sumieniu.
– Jezus bowiem zwraca się wprost do sumienia owych oskarżycieli, tj. do ich serca. Ci ‘uczeni’ i przywódcy religijni ówczesnego Ludu Bożego zorientowali się nie po raz pierwszy, że Jezus nie jest zwyczajnym człowiekiem: czyta On w sumieniu każdego jak w otwartej księdze. Mieli na to już wiele dowodów.

Tenże Jan Ewangelista zaznacza we wcześniejszym fragmencie swojej Ewangelii o innym pobycie Jezusa w Jeruzalem, kiedy obchodzono tam właśnie Paschę. Pisze:

„Kiedy zaś przebywał [Jezus] w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2,23nn).

Jeśli chodzi o ową przywleczoną kobietę, zasadniczym zamierzeniem jej oskarżycieli było być może nie tyle nawet jej rzeczywiste ukamienowanie, ile raczej chcieli oni znaleźć pretekst do podchwycenia Jezusa na jakimś słowie (zob. J 8,5). Tak mogłoby się stać np. w przypadku, gdyby Jezusowe rozstrzygnięcie okazało się sprzeczne z nawarstwioną na Boże przykazanie interpretacją rabinistyczną.

Jednakże Jezus jest wciąż panem sytuacji. Najwyraźniej nie daje się On wciągnąć w dyskusje kazuistyczne rozwijane przez ówczesnych ‘uczonych w Prawie’. Odwołuje się natomiast bardzo wyraziście do zapisu Bożego Prawa w sercu każdego człowieka, a nie do legalistycznych i kazuistycznych przepisów gremiów ‘uczonych w Prawie’ w Izraelu.

Dla Jezusa podstawowym punktem odniesienia jest wciąż Boże dzieło stworzenia człowieka jako mężczyzny i kobiety. Mianowicie Bóg stworzył małżeństwo „od początku” jako nierozerwalną więź jednego mężczyzny z jedną kobietą (zob. Mt 19,8). W związku z tym kazuistyka ‘uczonych w Prawie’ w Izraelu, związana z faktyczną akceptacją prawną poligamii, była jednym wielkim odstępstwem i świadomym wypaczeniem Bożego zamysłu. Jezus zaś nie przyszedł „znieść Prawo albo Proroków, ... ale wypełnić” (Mt 5,17).

Ostatecznie okazuje się, że zapis Bożego Prawa moralnego naturalnego bywa silniejszy i bardziej wyrazisty, aniżeli ludzka kazuistyka, która Boże Prawo moralne usiłuje przykroić do własnej słabości moralnej po linii pożądliwości oczy czy ciała. Jan Paweł II dopowiada w swych rozważaniach:

„Zapis tego, co jest dobrem i złem w sumieniach ludzkich,
może okazać się głębszy i poprawniejszy niż to, co stanowiło treść ustawy.
– Jak widzieliśmy, historia Ludu Bożego w Starym Przymierzu ... przebiegała w znacznej mierze poza tą treścią normatywną, jaką Bóg zawarł w przykazaniu ‘Nie cudzołóż’ – przebiegała niejako obok niej. Chrystus pragnie te drogi naprostować. Stąd właśnie Jego słowa w Kazaniu na Górze” (MiN 142n).

Ojciec święty podkreśla, że prawo małżeńskie Izraela, z jednej strony tak bardzo surowe odnośnie do wielu szczegółowych ustaleń prawnych małżeńskich, nie zdołało wyeliminować tego, co współczesna teologia określa mianem ‘struktur grzechu’, o jakich niejednokrotnie mówił Jan Paweł II (zob. do tego RP 16; EV 12.24.59; LM-1985,15; SD 27).
Chodzi o społecznie akceptowane mechanizmy, które ułatwiają, a nawet wręcz promują określone grzechy.
– Oto słowa Jana Pawła II w nawiązaniu do sytuacji Starego Testamentu odnośnie do prawa małżeńskiego:

„... Chrystus widzi jasno tę podstawową sprzeczność, jaką prawo małżeńskie Starego Zakonu kryło w sobie, akceptując faktyczną poligamię, instytucję nałożnic obok prawnych małżonek czy też prawo do współżycia z niewolnicą [zob. tamże, przyp. 2].
– Można powiedzieć, że prawo to, zwalczając grzech, nie zdołało obalić tego, co z dzisiejszej perspektywy nazwalibyśmy ‘strukturami grzechu’, przeważającymi w ówczesnych społeczeństwach. Uwzględniając je w swojej kazuistyce, prawo Starego Testamentu przyczyniło się więc do ich legalizacji. W tych okolicznościach istotny etyczny sens przykazania ‘Nie cudzołóż’ musiał też ulegać zasadniczemu przewartościowaniu.
– Chrystus w Kazaniu na Górze odsłania na nowo ten sens – to znaczy: przekracza jego tradycyjno-legalne ograniczenia” (MiN 143n).

Za Janem Pawłem II wypada jeszcze zwrócić uwagę, że jeśli interpretacja Bożego przykazanie VI, przedkładana przez ‘uczonych w Prawie’ w Izraelu – nacechowana była „kompromisem z pożądliwością ciała, to natomiast stanowisko wobec zboczeń seksualnych jest w nim całkowicie jednoznaczne” (MiN 144). Dotyczy to zarówno homoseksualizmu (zob. Kpł 18,22; 20,13), jak i bestializmu (Kpł 18,23; 20,15).

Stanowcze potępienie ze strony samego Boga dotyczy jednak również wszelkich grzechów mających na celu uniemożliwienie poczęcia. Jest to ukazane już w opowiadaniu biblijnym w Księdze Rodzaju w nawiązaniu do grzechu Onana, syna Judy, który wbrew prawu zwyczajowemu tzw. małżeństwa lewirackiego nie chciał, żeby potomstwo z wdowy po jego zmarłym [za grzechy: Rdz 38,7] bratu miało figurować pod nazwiskiem jego brata, a nie jego (Rdz 38,9n).
– Obydwaj bracia zostali przez samego Boga ukarani śmiercią (Rdz 38,7.10). Działo się to w okresie na parę wieków przed zawarciem Przymierza Jahwéh z Hebrajczykami. Mimo to autor biblijny nie pozostawia wątpliwości, że tego rodzaju grzechy: działania przeciwrodzicielskie podejmowane w ramach własnego małżeństwa, są w oczach Bożych grzechem śmiertelnym.

Bałwochwalstwo jako cudzołóstwo wobec Jahwéh według proroków

Jednym z istotnych zalążków teologii małżeństwa jako Sakramentu Kościoła, a wcześniej jako wyrazu sakramentu stworzenia, jest prorocka wykładnia chronicznie w Izraelu popełnianych grzechów kultu oddawanego ‘obcym bogom’. Chodziło o cześć oddawaną bóstwom lokalnym kananejskim, moabskim, ammonickim itd. Zarówno księgi proroków, jak i pozostałe Księgi Starego Testamentu, kwalifikują te grzechy jednogłośnie jako grzechy „cudzołóstwa z bogami cudzymi”, popełniane na przekór Jahwéh. Mówiliśmy o tym już w poprzednich rozważaniach (zob. wyż.: Boże Oblubieńcze zwierzenia Miłości w Księgach Prorockich – chodzi o cały ten rozdz.6, tj. paragr. A-B-C). Stąd też nie ma potrzeby zająć się analizą licznych takich wypowiedzi Starego Testamentu jeszcze raz.

Trudno jednak nie uświadomić sobie jeszcze raz ważnego aspektu tego zagadnienia, gdy w niniejszym rozdziale poszukujemy ewentualnych światełek w Piśmie świętym Starego i Nowego Testamentu, które mogłyby dostarczyć elementów do utworzenia teologii małżeństwa jako jednego z sakramentów Kościoła. Korzystamy ponownie z wdzięcznością z wątków rozważaniowych Jana Pawła II zawartych w jego środowych audiencjach z pierwszych lat pontyfikatu.

Papież zauważa, że gdy Jezus w swym Kazaniu na Górze przytacza brzmienie szóstego Bożego przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”, dodaje natychmiast z niezwykłą mocą: „A Ja wam powiadam ...” (Mt 5,28). Znaczy to zatem, że Jezus:

„... chce odbudować w świadomości swoich słuchaczy właściwy etyczny sens tego przykazania,
odcinając się od interpretacji ‘doktorów’: urzędowych znawców Prawa” (MiN 145n).

Któż by z ówczesnego Ludu Bożego, tj. co najmniej przeszło tysiąc lat już istniejącego Izraela, nie rozumiał, co to znaczy ‘cudzołóstwo’! Okres młodzieńczości był w środowisku Ludu tamtych czasów ograniczony do minimum. Dziewczęta wychodziły za mąż w bardzo wczesnym wieku, tak iż po okresie dziecięctwa niemal od razu następowało zawieranie małżeństwa.

Zgodnie z mentalnością semicko-izraelską, priorytetowym celem małżeństwa było zrodzenie możliwie licznego potomstwa. Konsekwentnie zaś każdy zdawał sobie sprawę z wymowy zdarzających się przypadków ‘cudzołóstwa’. Wczesny wiek wstępowania w małżeństwo nie stwarzał szczególnej potrzeby chronienia psychiki młodzieży, której praktycznie niemalże nie było, przed ewentualnymi niewłaściwymi skojarzeniami, jakie mogło wzbudzać samo brzmienie przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”.

W obrazach wyżej przytoczonych ksiąg Prorockich, ale i w tekstach opisów dziejów Izraela tak Północnego, jak i Południowego, autorowie biblijni przedstawiają chronicznie popełniane grzechy apostazji od Jahwéh przez oddawanie czci bóstwom lokalnym kananejskim oraz krajów sąsiadujących, bez zażenowania mianem ‘cudzołóstwa’.

W niejednym wypadku prawdopodobnie nie chodziło o ‘apostazję’ od Jahwéh w ściśle teologicznym tego słowa znaczeniu, tzn. o świadome, całkowite wyrzeczenie się Jahwéh. Zazwyczaj w grę wchodziło ze względów koniunkturalnych uprawianie kultu ‘synkretystycznego’: tzn. oddawanie czci boskiej zarówno Jahwéh, jak i bóstwom czczonym przez dawną ludność tubylczą oraz w krajach sąsiadujących.

Oznaczało to niewątpliwie zdradę Jahwéh, który jest Bogiem jedynym. Jest sprzeczne z logiką bytu, żeby istnieć mogło więcej ‘bogów’. Bóg Prawdy – całkowicie wyklucza możliwość istnienia jeszcze jakiegokolwiek innego ‘boga’.
– Z tego względu sprowadzenie Jahwéh w swej praktyce życiowej do rzędu jednego spośród wielu innych jeszcze bogów, a chociażby nawet najwyższego rangą, jest równoznaczne z praktycznym przekreśleniem Jego istoty. O tyle wszelki synkretyzm kultu składanego tak Jahwéh, jak i innym jeszcze bogom, jest mimo wszystko apostazją od Jahwéh, chociażby nie w pełni formalną.

Wielu Izraelitów próbowało jednak w życiu na co dzień godzić ze sobą te dwa diametralnie się wykluczające przejawy kultu: cześć składana Jahwéh – a równolegle uprawianie kultu innych bogów. Miał to być swoisty ‘ukłon’ przyjaźni względem ludności autochtonicznej, a także ludności krajów sąsiadujących (zob. np. Pwt 12,29nn; 18,9-14;).
– Owe zaś kraje ‘sąsiadujące’ znajdowały się tuż-tuż, niemal za miedzą. Ówczesne państwa były geograficznie bardzo małe, a ludzie siłą rzeczy utrzymywali wielorakie kontakty między sobą: handlowe i kulturowe. Reszty dopełniały zapewne wcale nie tak rzadkie przypadki małżeństw ‘mieszanych’ zawieranych z osobami wywodzącymi się spośród ludności miejscowej, uprawiającymi kult ‘innych bogów’ wyniesiony z domu rodzinnego
(zob. do tego ostrzeżenie: Wj 34,13-17. – Zob. też już wyż.: Małżeństwa mieszane jako pułapka do apostazji).

Mogliśmy się też przekonać, że służba owym „obcym bogom, których nie znali ani oni, ani wasi przodkowie” (Jr 44,3), fascynowała czcicieli Jahwéh odwiecznie z dwojakiego względu.

(0,13 kB)  Z jednej strony bardzo rozpowszechniony był kult bogini Asztarte w jej przeróżnych odmianach. Wiązał się on z atrakcyjną dla pożądliwości ciała formą prostytucji sakralnej. Uprawiały ją zarówno przez tzw. ‘poświęcone kobiety’, jak i ‘poświęceni mężczyźni’ (zob. np. Pw 23,18).
– W poprzednich rozważaniach przytaczaliśmy wiele odniesień ksiąg Starego Testamentu dotyczących tego aspektu zagadnienia. Nic dziwnego, że tak uprawiany kult – ze swym zaspokajaniem ludzkich namiętności, miał odwiecznie licznych zwolenników. Doszło do tego, że w samej świątyni Jahwéh w Jeruzalem zbudowano specjalne pomieszczenia dla uprawiających prostytucję sakralną – ‘poświęconych kobiet-prostytutek’, oraz ‘poświęconych mężczyzn-prostytutów’ (zob. np. Kpł 18,22; Pwt 23,18; 1 Krl 14,24; 15,12; 22,47; 2 Krl 21,4; 23,4.6n; Oz 4,12-19).

(0,13 kB)  Z drugiej strony w kraju kwitnął przez wieki całe utrzymujący się okrutny kult Moabskiego boga Molocha. Polegał on na składaniu temu bogu ofiar z własnego dziecka spalanego ku jego czci. Okrutne te ofiary składano szczególniej na ‘ulubionym’ miejscu: w dolinie Ben-Hinnom, rozciągającej się na południowym zachodzie od Jeruzalem.

(12 kB)
Widzimy kolejny piękny krajobraz – tym razem niedużego jeziora otoczonego górami i przyrodą wokoło.

Przedziwne to, że te przerażająco okrutne ofiary z niewinnych dzieci, spalanych ku czci, czy też dla przebłagania Molocha, względnie uproszenia jego szczególnych względów, pomimo jak najsurowszych przepisów Prawa Mojżeszowego jednocześnie przemożnie przyciągały swą anty-ludzką tajemniczością.
– Jak bardzo Szatan, o którym napisze Piotr, pierwszy Namiestnik Chrystusa na ziemi: „Przeciwnik wasz, Diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8), potrafi wmówić ludziom, że to dopiero jest prawdziwa cześć uwielbienia składana ‘bogu’: ofiara z człowieka spalonego ku jego czci! W totalnym przeciwieństwie do Jahwéh, Boga Prawdy-Wierności:

„Bo śmierci Bóg nie uczynił – i nie cieszy się ze zguby żyjących.
Stworzył bowiem wszystko po to, aby było ...” (Mdr 1,13n).

Oto jedno z Bożych Słów na temat ludzkich ofiar składanych bożkowi Moabskiemu Molochowi – z księgi Jeremiasza. Jest to zarazem słowo uzasadniające wydanie Jeruzalem na zagładę [definitywna klęska państwa Judy i zdobycie-spalenie świątyni i Jeruzalem przez wojska Babilońskie w 586 r.]:

„Tak, powodem gniewu i oburzenia było dla Mnie to miasto od dnia, gdy je zbudowano, aż do dziś, przeto muszę je usunąć sprzed Mojego Oblicza na skutek całej nieprawości Izraela i Judy, jakiej się dopuszczali, by Mnie drażnić: oni, ich królowie, dostojnicy, kapłani i prorocy, tak mieszkańcy Judy, jak mieszkańcy Jerozolimy.
– Obrócili się do Mnie tyłem, a nie twarzą, i mimo że ich pouczałem niestrudzenie, nie chcieli usłuchać ani przyjąć upomnienia.
– Umieścili swe obrzydliwe bożki w domu, nad którym wzywano Mojego Imienia, by go zbezcześcić [aluzja do Manassesa]. I zbudowali wyżyny Baala w dolinie Ben-Hinnom, by ofiarować swych synów i swoje córki ku czci Molocha. Nie poleciłem im tego ani Mi na myśl nie przyszło, by można czynić coś tak odrażającego i doprowadzać Judę do grzechu ...” (Jr 32,31-35).

„Cudzołóstwo-z-bogami” a przymierze oblubieńcze z Jahwéh

Rozumiemy, dlaczego autorowie biblijni określają kult składany ‘bogom obcym’ jednoznacznie jako ‘cudzołóstwo’ popełniane na oczach Jahwéh i przeciw Niemu. Izrael związał się z Jahwéh pod Synaj – za Mojżesza (połowa 13 w.) przymierzem. Warunki tego przymierza znalazły swój uroczysty zapis w postaci „Dziesięciu Słów” (Wj 23,28; Pwt 4,13; 10,4), tj. Dekalogu:
– Dziesięciorga przykazań. Pierwsze z owych ‘Słów’ dotyczyło wyłącznej czci Jahwéh:
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie” (Wj 20,3).

Co prawda i zawierali między sobą również władcy różnych państw: równorzędnych, a nawet słabszych z silniejszym. Obopólne związania znajdowały wtedy swój zapis każdorazowo w spisanych i przypieczętowanych klauzulach.
– Jednakże w przypadku Przymierza między Jahwéh a Hebrajczykami, którzy przekształcili się w Izraelitów, inicjatywa zawarcia przymierza wychodziła od początku – od czasów pierwszych Patriarchów Narodu, a nawet ludzkości, zawsze jedynie od Boga. Jakżeż by ktokolwiek z ludzi miał się zdobyć na odwagę, by Bogu podyktować ‘warunki’ zaproponowanego Mu przez siebie jakiegoś paktu-przymierza?

Czym innym jest natomiast przymierze, jakie człowiekowi: mężczyźnie i kobiecie [tak od pra-początku], względnie całemu narodowi proponuje i gorąco o jego przyjęcie dla własnego dobra prosi Nieskończony, „Stworzyciel nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Takie przymierze może mieć tylko jedno imię: jest to przymierze oblubieńczo-małżeńskie Boga.

Bóg ten nie ogranicza się do tego, że stał się dla mężczyzny i kobiety bezinteresownym darem w akcie ich stworzenia, ale zaprasza ich obecnie na całkiem nowych zasadach z całym żarem swej wszystko przerastającej Miłości – do komunii w swym własnym, Bożym Życiu i swej własnej, Bożej Miłości. A to jest na zasadzie analogii – istotą życia małżeńskiego: zarówno w akcie zawierania przymierza małżeńskiego, jak i w przekładaniu zgody małżeńskiej na wierne wprowadzanie zawartego przymierza w życie z dnia na dzień.

Stąd też nie dziwi fakt, gdy autorowie biblijni jakżeż często określają wszelkie odstępstwo od uroczyście przyrzeczonego zobowiązania wobec Boga mianem „cudzołóstwa-z-innymi-bogami”. Hebrajczycy – oraz ich potomkowie określani później jako Izraelici, a w końcu [od niewoli Babilońskiej] jako Żydzi – codziennie odmawiali modlitwę „Szemá‘ Jiśraél – Słuchaj, Izraelu ...” (Pwt 6,5; zob. wyż.: „Słuchaj, Izraelu ...”, z kontekstem).

Gdy pewien ‘uczony w Piśmie’ postawił Jezusowi pytanie o najważniejsze przykazanie, Jezus odpowiedział jak każdy z ówczesnego Ludu Bożego:

„Jezus odpowiedział: ‘Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest Jedyny.
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą całym swoim umysłem i całą swoją mocą.
Drugie jest to: Będziesz Miłował swego bliźniego jak siebie samego.
Nie ma innego Przykazania większego od tych’ ...” (Mk 12,29-31; zob. Pwt 6,4-9).

Stwierdzamy ponownie: kochać „całym swoim sercem, całą swoją duszą ...” jest przymiotem miłości małżeńskiej, tzn. między dwojgiem ludzi, którzy związali się przymierzem małżeńskim, mocą którego między nimi zaistniała komunia miłości i życia.
– Nie jest to zatem jedynie ‘wspólnota’ – ta dotyczy już szerszego zakresu osób, m.in. wspólnoty rodzinnej. Natomiast między małżonkami winna istnieć mocą sprawiedliwości i wewnętrznego związania obojga w chwili wyrażania zgody – komunia, czyli zdecydowane życie-‘dla’ tego drugiego w małżeństwie. Chodzi o „bycie ... bezinteresownym darem, co oznacza żyć dla drugiego ...” (MuD 10).

Tym pierwszym, który niezmiennie wiernie [biblijnie rozumiana prawda-stałość-wWierność-niezłomność w wiernym trwaniu] trwa w realizowaniu bycia bezinteresownym darem-‘dla’ swego Ludu, który sobie zresztą „nabył” jako swą ściśle osobistą, nieodstępną, kosztowną ‘własność’ i swą wyłącznie dla siebie zastrzeżoną, umiłowaną, dziedziczną „cząstkę” [hebr.: segulláh] (zob. Wj 19,5: „będziecie szczególną moją Własnością pośród wszystkich narodów ...”), jest sam Jahwéh: nie tylko Stworzyciel, ale i wybawca-Odkupiciel Izraela.

Jedynie dlatego, że On Lud swego szczególnego wybrania bez żadnej zasługi z jego strony miłuje (zob. Pwt 4,37; 7,8; 2 Krn 9,8), obsypywał go nie tylko wszelkimi dobrami dla ciała i ducha, nie tylko bezwzględnie realizował dawniej wypowiedziane obietnice, ale z kolei nawoływał tegoż Izraela niestrudzenie do wierności przyjętym w zawartym Przymierzu zobowiązaniom do miłości wzajemnej względem Jahwéh jako jedynego Boga, oraz zdecydowanego odwrócenia się od popełniania wszelkiego zła etycznego.

Bóg wyrażał tę swoją miłość – zapewne w bólu systematycznie przez Izraela wciąż ranionej tej swojej Miłości, m.in. przez Jeremiasza, którego dopiero co wyżej przytoczyliśmy:

„... Obrócili się do Mnie tyłem, a nie twarzą, i mimo, że ich pouczałem niestrudzenie [dosł.: wcześnie wstając i pouczając],
nie chcieli usłuchać, ani przyjąć upomnienia ...” (Jr 32,33; por. Jr 26,5 dosł.: „... proroków, których do was posyłam, wcześnie wstając i posyłając”).

Gdyby Bóg – Ludu swego wybrania nie miłował tak przeżywaną miłością wierną, nigdy by się losem jego nie interesował i poświęciłby go ‘na stratę’, tj. nie ingerując więcej na jego wciąż dokumentowaną wolę łamania zawartego przymierza Miłości. Znaczy to, że Izrael – i każdy poszczególny czciciel innych bogów, poszedłby ostatecznie w potępienie wieczne. Byłoby to ze strony Boga jedynie zatwierdzeniem wyboru woli poszczególnego człowieka: definitywnego odejścia od Jahwéh, czyli czynem wyrażonego życzenia, żeby w sercu nie przebywał Jahwéh, lecz Zły: Szatan – odtąd na wieki.

W poprzednich rozważaniach o wynurzeniach oblubieńczej miłości Jahwéh u proroków mogliśmy się pełni zdumienia, ale i radości, przekonać, jak bardzo Jahwéh przeżywa i pojmuje swoje związanie z tą swoją ‘segulláh = wybraną cząstką ludzkości’: Ludu swego Nabycia, który wyprowadził „z Egiptu mocą wielką i ramieniem wyciągniętym” (2 Krl 17,36). Przekonywaliśmy się po wielekroć, że nie dopiero w Nowym Testamencie Bóg – w Jezusie Chrystusie, to Dobry Pasterz, który „... zmaga się z drapieżnymi wilkami, jak gotów jest wyrwać z ich paszczy każdą owieczkę ze swej owczarni” (LR 18). Bóg przemawiał do tej swojej, Izraela-Oblubienicy, pomimo iż ta Go systematycznie zdradzała – zawsze do jej serca:

„Dlatego chcę ją przynęcić – na pustynię ją wyprowadzić – i mówić do jej serca
... i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, – gdy wychodziła z egipskiego kraju.
I stanie się w owym dniu ... – że nazwie Mnie: ‘Mąż mój’, – a już nie powie: ‘Mój Bá‘al’.
Usunę z jej ust imiona Baalów – i już nie będzie wymawiać ich imion ...” (Oz 2,16-19).

Jakich Bóg nie podejmował i nie podejmuje wysiłków, żeby do swojej umiłowanej, oblubienicy – przemawiać językiem miłości! I to również wyraził Bóg przez swego proroka:

„... A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, – na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, – a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi – do swego policzka niemowlę –
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go ...” (Oz 11,3n).

Dopiero w ostateczności, gdy przestają przemawiać wszelkie argumenty: i duchowe, i dopuszczone niepowodzenia, najazdy nieprzyjacielskie i inne nieszczęścia, czuje się Bóg w swojej nadal wiernej miłości zmuszony uciec do całkowitego odrzucenia tej swojej, systematycznie cudzołożnej oblubienicy. Popadła ona bowiem w praktycznie nienawracalną zatwardziałość serca. Ta zaś uniemożliwia przyjęcia nawet Bożego przebaczenia. Stan grzechu przekształca się wtedy w świadome trwanie w grzechu. Jest to jeden z grzechów przeciw Duchowi Świętemu, którego świątynią jest każdy człowiek. Bóg jest wtedy zmuszony spełnić swoje ostrzeżenie, choć wyrazi je w dramatycznych słowach dopiero Nowy Testament:

(12 kB)
Najważniejsza chwila przy zawieraniu małżeństwa – sakramentu małżeństwa: kapłan związał dłonie tych obojga stułą, a ci dwoje powtarzają słowa ślubowania małżeńskiego: miłości-wierności-uczciwości małżeńskiej, oraz że nie opuszczą siebie wzajemnie aż do śmierci. W tejże chwili sam Bóg przyjmuje wypowiadane słowa tych dwojga i pieczętuje to SŁOWO wyrażone Bogu, przyjmuje je i sprawia, że ci dwoje stają się odtąd dla siebie - i wobec Kościoła i społeczności Ludu Bożego – sakramentem małżeństwa.

„Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg.
Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17).

Jak w przypadku umierania w stanie nie-łaski, Bóg nie ‘niszczy’ swej świątyni i nie ‘skazuje’ nikogo na potępienie. Potępia się człowiek sam, gdy nie podejmie w tym wypadku łaski Bożej ‘ostatecznej’, danej każdemu bez wyjątku w chwili ‘przechodzenia na drugi brzeg’. Bóg jedynie zatwierdza wybór podjęty przez wolną wolę danego człowieka.
– ‘Zburzenie’ świątyni Ducha Świętego, jaką jest każdy człowiek w obliczu Boga, polega na tym, że dany człowiek nie życzy sobie aktem swej wolnej woli, żeby w nim nadal przebywał Bóg. Bóg wtedy z bólem ‘serca’ natychmiast opuszcza to serce. Tym samym świątynia ta sama obraca się natychmiast w gruzy, w których mieszkanie swoje w tymże momencie zajmuje ... Szatan.

Bóg-Oblubieniec w odrzuceniu Ludu Przymierza i świątyni w Jeruzalem

Nie brak ostrzeżeń Słowa-Bożego-Pisanego sygnalizujących odrzucenie dotychczasowej oblubienicy Bożej. Mieliśmy już zresztą niejednokrotnie sposobność przytoczenia takich Bożych wyroczni. Oto fragment z wyroczni Bożych przekazanych przez Ezechiela:

„... Dlatego tak mówi Jahwéh, Pan: Biada miastu krwawemu [= Jeruzalem]! ...
Chciałem cię oczyścić z nieczystości twojej hańby [= chroniczne bałwochwalstwo],
aleś ty nie chciało zezwolić na oczyszczenie cię z twego brudu ...
Ja, Jahwéh, postanowiłem. Słowo Moje się spełni, wykonam je bez odwołania,
nie będę miał ani litości, ani współczucia.
Będziesz osądzone według twego postępowania i według twoich złych uczynków –
wyrocznia Jahwéh, Pana” (Ez 24,9).

Z Jeremiasza:

„Grzech Judy jest zapisany żelaznym rylcem, – wyryty diamentowym ostrzem na tablicy ich serc
[zatwardziałość skamieniała; tablica serc = nawiązanie do Dekalogu]
i na rogach waszych ołtarzy – jako pomnik ich synów, ich ołtarzy, ich aszer przy zielonych drzewach
[nienawracalność w składaniu czci bóstwom] ...
Góro Moja na Równinie [Jerozolimo!], twój dobytek i wszystkie twe skarby wydam na grabież –
jako zapłatę za wszystkie twe grzechy, – popełnione w twych granicach. ...
Będziesz w niewoli u twoich wrogów – w ziemi, której nie znasz
[zapowiedź klęski niewoli Babilońskiej; ale i wiecznego potępienia].
Albowiem rozpaliliście ogień Mojego gniewu – będzie płonął na wieki” (Jr 17,1-4).

Jeszcze raz – przyczyny wykreślenia z historii państwa Izraela północnego z jego stolicą Samarią – a potem, w przeszło 100 lat później – z kolei państwa Judy z Jeruzalem na czele:

„Jahwéh jednak ciągle ostrzegał Izraela i Judę przez wszystkich swoich Proroków i wszystkich ‘Widzących’ ...
Lecz oni nie słuchali i twardym uczynili swój kark, jak kark ich przodków, którzy nie zawierzyli Bogu swojemu, Jahwéh [znamienne podkreślenie! brak odpowiedzi miłości – na miłość Jahwéh].
Odrzucili Przykazania Jego i Przymierze, które zawarł z przodkami ...
Szli za Nicością – i stali się nicością [bóstwa: ich nie ma!] ...
... Ulali sobie posągi – dwa cielce. Zrobili sobie aszerę i oddawali pokłon całemu wojsku niebieskiemu i służyli Baalowi [bałwochwalstwo].
Przeprowadzali synów swoich i córki przez ogień [spalanie dzieci w ofierze dla Molocha Moabskiego].
Uprawiali wróżbiarstwo i czarnoksięstwo. Oddali się czynieniu tego,
co jest Złe w oczach Jahwe, drażniąc Go.
– Wtedy Jahwéh zapłonął gwałtownym gniewem przeciw Izraelowi
i odrzucił go od swego Oblicza. –
Pozostało tylko samo pokolenie Judy (2 Krl 17,13-18).

Wyrok na państwo Judy – m.in. za dopełnienie miary grzechu apostazji od Jahwéh przez grzechy Manassesa:

„... Jednakże Jahwéh nie poniechał żaru wielkiego gniewu.
Gniew ten zapłonął przeciw Judzie za wszystkie zniewagi, które Mu wyrządził Manasses.
I Jahwéh powiedział:
‘Nawet Judę odtrącę od Oblicza Mego, tak jak odtrąciłem Izraela [= Izraela północnego: definitywna klęska Samarii w 721 r.].
Odrzucę to Miasto, które wybrałem, Jeruzalem,
i świątynię, o której powiedziałem: Tam będzie Moje Imię ...” (2 Krl 23,26n).

Słuszność określenia „cudzołóstwo-z-bogami”

Czy w tej sytuacji się dziwić, że autorowie biblijni nie wahają się określać grzechu apostazji od Jahwéh, czyli grzechów popełnianych przeciwko pierwszemu przykazaniu: wyłącznej czci i miłości dla Jahwéh – mianem ‘cudzołóstwa’?
– Wspominaliśmy już wielokrotnie, że grzechów apostazji w Izraelu dokonywano w zasadzie w postaci dwu podstawowych formach kultu:

(0,56 kB)  Z jednej strony chodziło o rzeczywiście popełniane ‘cudzołóstwa’. Dotyczy to mocno ustabilizowanej struktury grzechu poprzez uprawianie kultu bogini od sztuczek miłości seksualnej – Asztarte. Wyrzuty sumienia, które nie mogło nie krzyczeć głosem Boga nawołującego wtedy w sumieniu, tym „najtajniejszym ośrodku i sanktuarium człowieka” (DeV 43) do odwrócenia się od popełnianego „zła w oczach Bożych” – próbowano niemniej ‘strukturalnie’ wyciszyć poprzez nadanie tej formie kultu sakralnego miana: że tu chodzi o kult owej bogini, i że jej czci oddają się gotowe do przyjęcia czcicieli-klientów ‘poświęcone kobiety’ i ‘poświęceni mężczyźni’. Przyjęta terminologia miała łagodzić przykry wydźwięk odwiecznej jednoznacznej renomy ordynarnego ‘domu publicznego’.

(0,2 kB)  Drugi podstawowy nurt apostazji od Jahwéh toczył się w okrutnym kulcie składania ludzkich ofiar bożkowi Moabskiemu Molochowi.
– Trzeba przyznać, że Szatan odnosił w tak składanym kulcie, polegającym na aktach z istoty sprzecznych z Bogiem który jest Miłością, szczególnie spektakularne triumfy. Potrafił wmówić odstępcom od Jahwéh, że Bóg prawdziwy domaga się ofiar z ludzi, w tym wypadku: składanych dzieci – chłopców i dziewcząt, ‘przeprowadzanych przez ogień’, czyli spalanych ku czci tego krwiożerczego bóstwa.

(0,2 kB)  Trzeci nurt uprawianego kultu ‘obcych bogów’ polegał na oddawaniu czci wszelkim pozostałym bogom, m.in. całemu ‘Wojsku Niebieskiemu’ oraz innym bóstwom wyprodukowanym przez rzeźbiarzy-artystów. Chodziło o kult astralny i zjawisk przyrodniczych w ich przeróżnych odmianach
.

Nadal czekająca wierność-w-miłości Jahwéh

Jahwéh nie ukrywał przed Ludem swego wybrania, że kocha go miłością analogiczną do miłości, jaka powinna istnieć pomiędzy mężem a żoną: miłości małżeńskiej. Bożych wypowiedzi i wynurzeń o tak właśnie przeżywanej przez Boga miłości do Izraela jest tak wiele, że z góry odpada wzgląd, iż moglibyśmy tu mieć do czynienia z językiem samej tylko przenośni. Bóg sam siebie określa – wielokrotnie – mianem ‘Małżonka’ (np. Iz 54,5; 62,4) swej oblubienicy: Izraela, nazywanego nierzadko mianem żeńskim: ‘córy-dziewicy Izrael’ (np. Iz 52,2; Jr 6,23; 14,17), ‘Córy Syjon’ (np. Iz 1,8), ‘Córa Jeruzalem’ (np. Iz 37,22; Lm 2,13) itp.
– Jakżeż by składanie czci ‘obcym bogom’ mogło nie być kwalifikowane jako ‘zdrada małżeńska’, w tym wypadku: grzech popełniony przeciw pierwszemu Przykazaniu Bożemu? Nieprawdopodobne, żeby ten właśnie grzech nie wywoływał u Jahwéh szczególnego oburzenia czegoś, co ludzkim językiem określa się mianem ‘zazdrości małżeńskiej’.

Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że Bóg i w tej sytuacji nie jest oburzony ‘zazdrością’ jako brzydką przywarą spotykaną u niektórych ludzi. Jeśli Słowo-Boże-Pisane wspomina o „żarze gniewu” Jahwéh, wyraża ono niewątpliwie Boży ból z powodu nie-zawierzania Jego miłości.
– Jest to wówczas odrzucenie przez człowieka osoby Boga, tzn. Jego jako Boga-Życie, a zawierzenie bez wahania anty-miłości Szatana, „ojca kłamstwa i mordercy od początku” (J 8,44).
– Jest z góry nieprawdopodobne, żeby ludzki grzech, a w tym wypadku szczególniej grzechy apostazji i bałwochwalstwa, nie były dla samego Boga szczególnie dojmującym Jego zranieniem, a jednocześnie wykpieniem Boga na oczach Szatana.

Mimo to Jahwéh pozostaje i wtedy nadal miłością-wiernością-prawdą względem swego żywego Obrazu w kosmosie: mężczyzny i kobiety, swej wciąż cudzołożnej oblubienicy. ‘Zapalczywość gniewu Jahwéh’ jest wyrazem Jego miłości, bezsilnej w obliczu zła, jakie gotuje sobie sama Jego nad życie przez Niego umiłowana oblubienica. Kult obcych bogów jest zawsze wyrazem nie-ufności i niedowierzania miłości Jahwéh do swej oblubienicy, Córy Jeruzalem. Lud Boży sam sobie gotuje nieszczęście – wieczne, odstępując od Jahwéh.

Tutaj tkwi najgłębsze uzasadnienie i wyjaśnienie Bożego ‘gniewu’. Bóg staje się w swojej Wszechmocy jako Stworzyciela i Odkupiciela bezsilny w obliczu wolnej woli człowieka, swej oblubienicy. Bóg jej do miłowania siebie „całym sercem i ze wszystkich sił” ponad wątpliwość nigdy nie zmusi. Boży gniew i oburzenie jest w takiej sytuacji wyrazem Bożego bólu z powodu nieszczęścia – wiecznego, jakie sobie sama gotuje ta Jego, oblubienica. Nie chce ona przecież przyjąć Jego propozycji oblubieńczej komunii w tym samym życiu i w tej samej miłości w „Domu Ojca” – na zawsze.

Dowodem i wtedy nadal w pełni otwartej miłości Jahwéh, w każdej chwili gotowej ponownie przyjąć wiarołomną oblubienicę-cudzołożnicę, jest wiele wypowiedzi całego Pisma świętego: tak Starego, jak Nowego Testamentu. Szczególnie ciepło, a wstrząsająco brzmią w tym względzie słowa Jahwéh przekazywane przez proroka Jeremiasza w początkowych rozdziałach jego Księgi. Dla przykładu:

(17 kB)
Piesek w trawie ... z łapkami na belce. Pewno czeka na jakieś dziecko ludzkie, żeby się móc z nim zabawić i nie wyglądać tak bardzo smutnym.

Jeżeli chcesz powrócić, Izraelu – wyrocznia Jahwéh – możesz do Mnie powrócić.
a jeżeli oddalisz swe bóstwa, – nie potrzebujesz się błąkać z dala ode Mnie ...” (Jr 4,1).

„... Wróć, Izraelu-odstępco – wyrocznia Jahwéh.
Nie okażę wam Oblicza surowego, bo miłosierny jestem – wyrocznia Jahwéh –
nie będę pałał gniewem na wieki.
Tylko uznaj swoją winę, – że zbuntowałaś się przeciw swemu Bogu, Jahwéh ...” (Jr 3,12n).

Jahwéh-Oblubieniec a przymierze małżeńskie

Całe te dzieje Izraela, mistycznej oblubienicy Jahwe-Małżonka, stają się dla każdego członka Ludu Bożego wybrania jedną wielką lekcją pokazową, co to znaczy: grzech cudzołóstwa popełniony w sercu-sumieniu, nierzadko zaś dopełniony czynem.

Jednocześnie zaś styl miłowania, jakiego przykład przez wieki całe daje ‘córze Syjon-Izraela’ Jahwéh, staje się wciąż aktualną lekcją na temat małżeństwa jako Sakramentu samego stworzenia – wraz z wszystkimi jego istotnymi przymiotami: prawdziwej miłości, wierności, uczciwości małżeńskiej, czystości serca. Małżonkowie mogli niemal w nieskończoność podpatrywać u Jahwéh, co to znaczy zdolność przebaczania, ponownego przygarniania – nawet po najgorszego rzędu zniewadze wyrządzonej temu drugiemu w małżeństwie.

Czyż byłoby możliwe do pomyślenia, żeby małżeństwo miało nie być wyposażone przez Boga mocą samego związania się dwojga ludzi przymierzem małżeńskim, w szczególne łaski Boże, nieodzowne do maksymalnie dobrego wywiązywania się z przyjętych przez nie zobowiązań małżeńskich i rodzinnych?

Kwiat (6 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 7f
Stadniki, 7.V.2015.
Tarnów, 5.VI.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



Zachwianie równości w ‘jedności-dwojga’ a przymierze małżeńskie

b. Małżeństwo a cudzołóstwo
Pierwotna monogamia a rozwój poligamii
Praktyczna poligamia u Patriarchów i możnych Izraela
Legalistyczna interpretacja ‘cudzołóstwa’
Kazuistyka legalistyczna VI przykazania a świadectwo sumienia
Jezus a pierwotna kwalifikacja moralna grzechu cudzołóstwa
Bałchwalstwo jako cudzołóstwo wobec Jahwéh według proroków
„Cudzołóstwo-z-bogami” a przymierze oblubieńcze z Jahwéh
Bóg-Oblubieniec w odrzuceniu Ludu Przymierza i świątyni w Jeruzalem
Słuszność określenia „cudzołóstwo-z-bogami”
Nadal czekająca wierność-w-miłości Jahwéh
Jahwéh-Oblubieniec a przymierze małżeńskie


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Oświęcim-4. Pod ścianą śmierci
Ryc.2. Pielgrzymka do Polski 2006, Kraków: dziecko z chorągiewką
Ryc.3. Benedykt XVI: Ojciec święty przed Matką Boską w Altőtting
Ryc.4. Widok jeziora otoczonego górami
Ryc.5. Chwila stawania się tych dwojga – małżeństwem-sakramentem
Ryc.6. Młody piesek czeka na dziecko z którym by się mógł pobawić