(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


Kwiatek: 4 kB

c. Sprawiedliwość
wobec małżeństwa-rodziny
a wolnych związków partnerskich

(6 kB)

Jeśli brak podstaw do traktowania małżeństwa i rodziny – a wolnych partnerstw seksualnych według zasady równości, dotyczy to tym bardziej wymogu sprawiedliwości (zob. ZwPrtn 10). Sprawiedliwość każe traktować równo – równych, a odrębnie tych, którzy są różni. Uznanie prawne statusu wolnych partnerstw seksualnych i traktowanie ich na równi lub w sposób podobny jak małżeństwo i rodzinę stałoby się krzyczącym wyrazem niesprawiedliwości. Małżeństwu i wywodzącej się z niego rodzinie przysługują pierwotne prawa, ale i zobowiązania wobec społeczeństwa. Wolnym związkom partnerskim nie przysługują żadne pierwotne prawa, tym bardziej że nie przyjmują one i nie chcą przyjąć żadnych zobowiązań wobec społeczeństwa. Są to zatem wspólnoty zupełnie różne, których nie da się sprowadzić do siebie ani porównać ze sobą. Konsekwentnie należy je traktować w całkiem różny sposób.

Partnerstwa homoseksualne, a po trochu również heteroseksualne szermują chętnie argumentem o ‘nie-dyskryminacji’ (tamże, ZwPrtn 10). Oskarżają społeczeństwo o krzywdzące odnoszenie się do nich – w przeciwieństwie do faworyzowanych instytucjonalnych małżeństw. Jest to jednak jeden raz więcej argument totalnego zakłamania faktycznego stanu rzeczy. Winni ‘dyskryminacji’ stają się właśnie oni: ci żyjący w wolnych związkach partnerskich. Oni to dyskryminują zarówno małżeństwo, jak i rodzinę. Czynią oni mianowicie wszystko, by stawiać swój związek na tym samym poziomie co instytucjonalne małżeństwo i rodzina. Tymczasem w przeciwieństwie do małżeństwa zobowiązującego się do życia w wierności i służbie życiu, wyrażającemu się następnie w wychowaniu potomstwa – partnerzy wolnych związków seksualnych odcinają się zdecydowanie od przyjmowania jakichkolwiek zobowiązań wobec ciągłości pokoleń i wkładu w kulturę pokoleń poprzez wychowanie własnego potomstwa.

Co więcej, w szeregu państwach zaznacza się trend – pod niebywałym naciskiem politycznym omawianych wolnych partnerstw seksualnych, domagający się nie tylko zrównania swego statusu prawnego z instytucjonalnymi małżeństwami, lecz wręcz statusu uprzywilejowanego w stosunku do małżeństwa-rodziny. To dopiero staje się dyskryminacją w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu – nie owych wolnych partnerstw, lecz pierwotnego małżeństwa i rodziny.
– Fakty takie są wyrazem groźnego pobłądzenia rozumu oraz świadomości moralnej społeczeństwa, które cofa się tchórzliwie w obliczu rozkrzyczanych i szantażujących omawianych grup społecznych.

Trzeba tu również wziąć jasno pod uwagę różnicę, jaka zachodzi między dobrem publicznym a prywatnym (tamże, ZwPrtn 11). W przypadku dobra publicznego, społeczeństwo jest zobowiązane do jego ochrony, a od strony pozytywnej do użyczeniu mu swego odczuwalnego wsparcia. Natomiast w przypadku dobra prywatnego powinna władza państwowa ograniczyć się do zagwarantowania jedynie wolności działania, a sprawy prywatne zostawić kompetencji ściśle prywatnej odnośnych osób.

Nikt nie zaprzeczy, że instytucja małżeństwa i wywodząca się z niego rodzina wprost dotyczą dobra publicznego. Chodzi tu o podstawową komórkę społeczeństwa. Z tego tytułu należy im się publiczne uznanie i niemniej publiczna ochrona i poparcie.

W przeciwieństwie do małżeństwa, dwie osoby: hetero- czy homoseksualne mogą się umówić, iż będą wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe itp. – niezależnie od podejmowania czy nie podejmowania wspólnoty seksualnej. Powstałe w ten sposób partnerstwo ‘domowo-gospodarcze’ nie nabywa przez sam ten fakt rangi dobra publicznego. Tym samym zaś państwo powinno traktować ten przypadek na poziomie spraw wynikających z zachowań prywatnych i pozostających dalej na tej płaszczyźnie.

Wszelka próba prawnego uznania statusu takich związków, a tym bardziej ich podniesienia z poziomu prywatnego na poziom małżeństwa stałoby się niewybaczalną krzywdą przeciw sprawiedliwości społecznej. Małżeństwo bowiem stanowi z istoty swej przymierze ważne na całe życie tych dwojga. Zmierza ono z natury swej do dobra tak samych małżonków, jak i do zrodzenia i wychowania dzieci. Innymi słowy wstąpienie w związek małżeński staje się publicznym i formalnym przyjęciem na siebie określonych zadań i zobowiązań wobec społeczeństwa, które domagają się prawnego uznania ze strony prawodawstwa tegoż społeczeństwa.
– Przeciwnie, wolne związki partnerskie odcinają się wyraźnie od jakiejkolwiek służby dla dobra wspólnego społeczeństwa. Są one zapatrzone w egoistycznie poszukiwaną wygodę i przyjemność.

(6 kB)

d. Przymierze małżeńskie
a wolne związki seksualne

Poszczególny człowiek dysponuje swą osobistą wolnością i godnością, która domaga się należnego uszanowania. Ma też swoją własną wizję rzeczywistości. Przy podejmowaniu decyzji może się też oczywiście pomylić.
– Niezależnie od tego, pojedynczy człowiek nie jest ‘samotną wyspą’, lecz żyje w społeczeństwie. Z tego względu nie może ignorować swych powiązań ze społecznością, a te muszą odpowiadać zdrowemu rozsądkowi.

(8.1 kB)
Widok nowo wybudowanego sanktuarium Bożego Miłosierdzia - z perspektywy doliny, w jaką teren opada zaraz za ukazaną tu wieżą. Całość sanktuarium jest właściwie wywalczone przez architektów, którzy utworzyli platformy w powietrzu. Sanktuarium jest co najmniej dwu-kondygnacyjne. Pod spodem właściwej Bazyliki znajduje się obszerna kaplica SPOWIADANIA. W samej Bazylice - w kształcie owalu, również są ustawione przy ścianach konfesjonały, gdzie kapłani praktycznie przez cały dzień służą posługą w konfesjonałach. Wieża jest zaopatrzona w windę, którą można wyjechać w górę i stamtąd oglądać panoramę Krakowa. Sanktuarium zostało uroczyście poświęcone przez Ojca świętego Jana Pawła II dnia 17.VIII.2002 r., w czasie jego ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny. Ojciec święty dokonał wtedy Zawierzenia Bożemu Miłosierdziu całego świata.

W przypadku wolnych partnerstw seksualnych, domagających się publicznego uznania i prawnych regulacji swego statusu, wchodzi w grę wolność nie tylko indywidualna, lecz i dobro wspólne społeczeństwa (zob. ZwPrtn 12). W dyskusji na ten temat, podobnie jak w każdej innej sprawie związanej z wartościami i żądaniami dobra wspólnego, podstawą rozstrzygnięć musi pozostawać „obiektywna, transcendentna i dla wszystkich jednakowo równa prawda” dotycząca właściwego dobra ludzkiej osoby (tamże, ZwPrtn 12). Oto słowa przytaczanego dokumentu Papieskiej Rady do spraw Rodziny:

„Zmierzanie do tej prawdy i pozostawanie w niej jest warunkiem osobistej wolności i dojrzałości, ta zaś jest właściwym celem wszelkiego uporządkowanego owocnego współżycia społeczeństwa. Skupienie uwagi włącznie na podmiocie, tzn. jednostce, jej zamierzeniach i decyzjach bez jakiegokolwiek uwzględniania jego wymiaru społecznego i obiektywnego, które musi być ukierunkowane na dobro wspólne, jest następstwem samowolnego, niemożliwego do przyjęcia indywidualizmu. Tak pojmowany indywidualizm, ślepy na wartości obiektywne, jest sprzeczny z godnością osoby i szkodzi porządkowi społecznemu” (tamże, ZwPrtn 12).

W tym kontekście pojawiają się zdecydowane słowa Jana Pawła II:

„Trzeba więc popierać rozważania, które służą nie tylko wierzącym, lecz i wszystkim ludziom dobrej woli dla odkrycia wartości małżeństwa i rodziny. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:
‘Rodzina jest podstawową komórką życia społecznego. Jest naturalną społecznością, w której mężczyzna i kobieta są wezwani do daru z siebie w miłości i do przekazywania życia. Autorytet, stałość i życie w związkach rodzinnych stanowią podstawy wolności, bezpieczeństwa i braterstwa w społeczeństwie’ [KKK 2207].
– Rozum jest zdolny odkryć ponownie rodzinę, gdy wsłucha się w prawo moralne wyryte w ludzkim sercu. Jako wspólnota ‘założona i ożywiana przez miłość’ [FC 18] czerpie rodzina swą moc z nieodwołalnego przymierza miłości, przez które mężczyzna i kobieta składają się sobie wzajemnie w darze i stają się wspólnie współpracownikami Boga przy przekazywaniu życia”  (Jan Paweł II, Rozważanie na Audiencji Generalnej z 1.XII.1999; przytocz. za: ZwPrtn 12).

Nic dziwnego, że Sobór Watykański II określa partnerstwa seksualne zawierane na zasadzie ‘wolnej miłości’ [łac.: amore sic dicto libero: GS 47] na równi z „poligamią, plagą rozwodów, ... i innymi zniekształceniami” – jako czynniki wprowadzające „zaburzenia” [perturbationes] w stosunku do „godności tej instytucji” (GS 47), tzn. małżeństwa. W przypadku wszelkich wolnych partnerstw seksualnych brak miłości nieodzownej dla zaistnienia małżeństwa. Ci dwoje z rozmysłu nie zamierzają tworzyć więzi trwałej i nie zamierzają oddawać się sobie nawzajem i przyjmować w całkowitości obopólnego daru swych osób.

Tymczasem dopiero miłość małżeńska staje się podłożem, na którym może wyrosnąć osobista i nieodwołalna zgoda mężczyzny i kobiety, mocą której oboje wzajemnie się sobie darowują i przyjmują. Taka dopiero zgoda ustanawia między tymi dwojgiem więź prawną – przymierze małżeńskie. Ci dwoje wkraczają z tą chwilą w stan małżeński jako prawowite małżeństwo. Władza publiczna poprzez Urząd Stanu Cywilnego fakt ten jedynie pieczętuje jako wydarzenie, które pociąga za sobą publiczne uprawnienia i niemniej publiczne zobowiązania.
– Widzimy, że rozwiązanie problemu ‘wolnych związków seksualnych’ nie jest wcale kwestią ‘wiary’, lecz czegoś znacznie bardziej pierwotnego: ‘prawego rozsądku’.

(6 kB)

e. Miejsce
‘wolnych związków seksualnych’
w społeczeństwie

W dalszym ciągu przekazujemy przemyślenia przytaczanego dokumentu Papieskiej Rady ds. Rodziny. Nasze czasy są widownią zmasowanych ataków na małżeństwo i rodzinę. Są one wywoływane zarówno względami ideologicznymi, jak i postępującym ignorowaniem Boga i utrwalającą się kulturą anty-miłości. Wprost przeciw małżeństwu i rodzinie jako instytucji występują poprzednio już wspomniani zwolennicy ideologii ‘gender’ (zob. wyż.:  Ruch ideologiczny ‘gender’). Szokują oni społeczeństwo zdumiewającymi twierdzeniami, że bycie mężczyzną czy kobietą jest sprawą umowną, a nie biologii. Konsekwentnie podważają podstawowe zasady zarówno myślenia, jak i samej w ogóle rzeczywistości człowieczej.

Z jakimż niepokojem wskazywał na te i inne wypaczenia ideologiczne Jan Paweł II m.in. w następującym wystąpieniu:

„Jeszcze bardziej niepokojące jest jednak bezpośrednie atakowanie rodziny jako instytucji, podejmowane dziś jednocześnie na płaszczyźnie edukacyjno-politycznej, jak i prawniczej i administracyjnej. Zauważamy nie ukrywane dążenia zmierzające do zrównania rodziny z całkiem innymi formami odniesień podobnych do małżeństwa, nie biorąc pod uwagę zasadniczych racji etycznych i antropologicznych” (Jan Paweł II, Przemówienie na forum Włoskich Stowarzyszeń Katolickich, 27.VI.1998; przytocz. za: ZwPrtn 14).

Jeden raz więcej trzeba sobie uświadomić, czym jest sama w sobie rodzina wywodząca się z małżeństwa. Rodzina zakłada trwałość więzi między mężem a żoną. Jej wyrazem staje się m.in. otwartość tych dwojga na zrodzenie potomstwa i jego wychowanie ku dobru społeczeństwa. Trwałość więzi między małżonkami nie jest jedynie kwestią ‘dobrej woli’ tych dwojga, lecz jest podstawą instytucjonalnego charakteru małżeństwa, który upoważnia władzę publiczną do oficjalnego uznania decyzji tych dwojga jako stających się odtąd małżeństwem. „Uznanie tej trwałości, jej obrona i udzielane jej wsparcie odpowiada dobru ogólnemu, w szczególności zaś dobru najsłabszych, tzn. dzieci” (ZwPrtn 14).

Chociażby zaś ilość ‘wolnych partnerstw seksualnych’ nie była procentowo zbyt duża, to przecież wywierany przez nie grupowy nieprawdopodobny nacisk staje się zatrważającym zagrożeniem dla dobra wspólnego społeczeństwa. Grupy nacisku dążą w sposób nie ukrywany do priorytetowego uznania i uprzywilejowania swego statusu – na niekorzyść pro-rodzinnej polityki władz państwowych. Bezkrytyczne popieranie wolności w urządzaniu się w życiu według osobistego ‘widzimisię’ bez uwzględniania hierarchii wartości jest wyrazem totalnie indywidualistycznego i prywatnego pojmowania małżeństwa i rodziny. Przeczy to społecznemu wymiarowi życia człowieka.

Małżeństwo i rodzina pozostaje na zawsze podstawową komórką, warunkującą samo w ogóle przeżycie społeczeństwa. Dzieje się to nie przez ‘wolne związki seksualne’, lecz poprzez małżeństwo i rodzinę w właściwym tego słowa znaczeniu. Ona tylko wypełnia swą służbę dla dobra wspólnego, podejmując wytrwale zadanie przekazywania życia i wychowywania dzieci, które poprzez rodzinę włączają się stopniowo w kolejne ogniwo istnienia i kultury danego narodu (ZwPrtn 15).

Na tym tle rysuje się problem frontalnej dyskryminacji rodziny, do jakiej zmierzają żądania grup ‘wolnych partnerstw seksualnych’, gdy domagają się zrównania swego statusu z małżeństwem i rodziną (zob. ZwPrtn 16). Publiczne uznanie statusu ‘wolnych partnerstw’ pociąga za sobą całkowite zachwianie równowagi społecznej. Oznacza to mianowicie, że państwo podejmuje odtąd określone zobowiązania wobec owych partnerstw deklarujących się jako ‘niby-małżeństwo’, które jednak nie podejmują żadnych zobowiązań właściwych małżeństwu. Co gorsza, zrównanie prawne wyraźnie pogarsza sytuację małżeństwa-rodziny. ‘Wolne partnerstwa’ bowiem zyskują wtedy status uprzywilejowany w stosunku do małżeństwa w właściwym słowa znaczeniu, czując się zarazem zwolnione od jakichkolwiek podstawowych obowiązków względem społeczeństwa.

Ujawnia to sprzeczność ustawodawstwa państwowego w stosunku do siebie samego. Oznacza to bowiem, że państwo tym samym występuje przeciw rodzinie.
– Jest rzeczą zrozumiałą, że „prawy rozsądek”, a tym bardziej przynależność do Kościoła Katolickiego nie pozwala w sumieniu oddawać swego głosu za zrównaniem jakichkolwiek ‘partnerstw seksualnych’ na rzecz ich równego traktowania z małżeństwem i rodziną. Wiadomo zaś, że oficjalne uznanie statusu prawnego takich związków staje się punktem wyjściowym ich zrównania z małżeństwem, a nawet uprzywilejowania w stosunku do niego. Popieranie kampanii na ich rzecz oraz głosowanie w tym sensie sprzeciwia się wyraźnie dobru wspólnemu i prawdzie człowieka, stając się wyraźnym aktem niesprawiedliwości.

Nie wchodzi tu w grę sama w sobie problematyka wiary, ani przeforsowanie swobody w ukształtowania swego życia w partnerstwie według własnego upodobania. Uznanie prawne wolnych związków partnerskich stałoby się natychmiast równoznaczne z podważeniem niezastąpionego wkładu, jaki małżeństwo i rodzina wnoszą w dobro wspólne społeczeństwa i ludzkości.

Toteż Nauczanie Kościoła przypomina m.in. prawnikom i parlamentarzystom obowiązujące ich w sumieniu wniesienie „sprzeciwu sumienia”:

„Narody uznawały w ciągu historii, czym jest małżeństwo i co ono wnosi, podczas gdy obecnie, mocą rezolucji [Unii Europejskiej z 16.III.2000] zostaje ono poddane przez Parlament Europejski przewrotnej interpretacji. Parlamenty Europy pozostaną zapewne w zgodzie i uznaniu ze znaczną większością rodzin Europy, które nagląco potrzebują wsparcia w wypełnianiu swej szlachetnej misji, podczas gdy obecnie poprzez omawianą Rezolucję, której nie przysługuje żadna wartość prawna i która nie może stanowić żadnej wiążącej wytycznej, stwierdzają, iż są niesprawiedliwie traktowane na równi z tego rodzaju ‘partnerstwami’. Specyficzna natura rodziny opartej na małżeństwie jest uznawana przez większość Konstytucji Europejskich. Co więcej, nie jest to kwestią prawdy obowiązującej osoby wierzące: chodzi o naturalne dziedzictwo ludzkości, które jest zapisane w sercu każdej osoby i jest cechą charakterystyczną kultury narodów.
– Z tego względu prawnicy, a w szczególności katoliccy członkowie parlamentów, nie mogą swym głosem wyrazić poparcia dla tego rodzaju ustaw, ponieważ sprzeciwiają się one dobru wspólnemu i prawdzie dotyczącej człowieka, wskutek czego są one prawdziwie niesprawiedliwe” (Deklaracja Papieskiej Rady ds. Rodziny z 17.III.2000 r. w sprawie Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 16.III.2000 r., która stawia na równi związki partnerskie, łącznie z partnerstwami homoseksualnymi – z rodziną).

Życie społeczne i wszelkie prawodawstwo musi się opierać na podstawach, które mają wartość ostateczną. Kryterium za przyjęciem względnie nie-przyjęciem jakiejś uchwały nie może się stać sama tylko większość głosów. Prawodawstwo musi się oprzeć na prawie moralnym naturalnym. W przeciwnym wypadku uchwalane ustawy obrócą się przeciw dobru wspólnemu i istnieniu samego społeczeństwa (zob. przemówienie kard. Angelo Sodano na drugim spotkaniu polityków i prawników europejskich, zorganizowanym przez Papieską Radę ds. Rodziny, 22-24.X.1998).

Społeczeństwo i ustawodawstwo zaciąga względem małżeństwa i wywodzącej się z niego rodziny zobowiązanie nie tylko moralne, ale i ścisły obowiązek obywatelski uznawania istotnych zadań, jakie one spełniają, ich ochraniania i wspomagania, a także jasnego zapisu tychże obustronnych zobowiązań. Z góry zaś trzeba przyjąć, iż między prawem moralnym naturalnym – a obustronnymi prawami i zobowiązaniami pomiędzy rodziną a ustawodawstwem ponad wątpliwość nigdy nie zaistnieje konflikt.

Ponownie wypada przytoczyć zatroskane, ostrzegające słowa Jana Pawła II:

„Jest rzeczą konieczną, żeby ci, którzy powołani są na przewodników losów swoich krajów, uznawali małżeństwo za instytucję i to uznanie potwierdzali. W samej bowiem rzeczy, małżeństwu przysługuje szczególny status prawny, który przydziela małżonkom prawa i obowiązki zarówno względem siebie nawzajem, jak i dzieci. Stąd też rola rodzin jest istotna w społeczeństwie: zapewniają one jego dalsze istnienie. Rodzina wspiera socjalizację młodzieży i przyczynia się do kanalizowania różnych form agresji. Dzieje się tak zarówno poprzez przekazywanie wartości, jak i doświadczalne przeżywanie braterstwa i solidarności, do czego okazję stwarza każdy dzień.
– W poszukiwaniu wiążących rozwiązań prawnych dla współczesnego społeczeństwa nie można stawiać małżeństwa i rodziny na tej samej płaszczyźnie co wolne wspólnoty życia i partnerstwa, a te z kolei nie mogą cieszyć się szczególnymi uprawnieniami, jakie wiążą się wyłącznie z ochroną zobowiązania małżeńskiego oraz wyrastającej z niego rodziny, mianowicie z rodziną jako wspólnotą życia i trwałej miłości, owocu całkowitego i wiernego wzajemnego oddania siebie sobie małżonków otwartych na życie” (Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników Kongresu Europejskiego Papieskiej Rady ds. Rodziny z 23.X.1998, 3; przytocz. za: ZwPrtn 17).

Przytaczany dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny podkreśla dalej, że politycy nie mogą nie dostrzegać powagi tego zagadnienia. Gremia ustawodawcze nie mogą uciekać się do sprawowania rządów w stylu „polityki równowagi”, ustępując przed faktami dokonanymi i unikając kłopotliwych zagadnień, które by mogły zakwestionować sens koalicji partyjnych i uzgodnionych kompromisów, zamiast wszcząć debatę nad jasnymi zasadami i jednoznacznymi, podstawowymi wartościami.

Jan Paweł II pisze w jednej ze swych encyklik społecznych:

„... W sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm(Jan Paweł II, Encyklika Centesimus Annus [2.V.1991] 46; za: ZwPrtn 18).

Innymi słowy sprawujący władzę mają obowiązek czuwania nad tym, żeby nie dochodziło do rozbieżności pomiędzy prawem moralnym a ustawami prawa cywilnego. Prawodawstwo winno kierować się wartościami wychowawczymi i kulturowymi praworządności. Taka postawa została przyjęta w deklaracji końcowej przez uczestników Drugiego Kongresu Polityków i Prawników Europejskich w Rzymie:

„Jako politycy i prawnicy, którzy pragną pozostać związani wiernie Powszechną Deklaracją Praw Człowieka przyjętą w 1948 r., zobowiązujemy się, że będziemy bronić i popierać praw rodziny mającej swej źródło w małżeństwie pomiędzy mężczyzną a kobietą. Bronić jej będziemy na wszystkich płaszczyznach, tj. na płaszczyźnie lokalnej, narodowej i międzynarodowej. Tylko w ten sposób staniemy rzeczywiście w służbie dobra wspólnego na płaszczyźnie tak narodowej, jak międzynarodowej” (Deklaracja końcowa Drugiego Kongresu Polityków i Prawników Europejskich o Prawach Człowieka i Rodziny w Rzymie; zob. OR 26.II.1999; za: ZwPrtn 18).

Problemów dobra wspólnego nie można rozwiązywać poprzez spektakularne ustępstwa w obliczu głośnych grup nacisku, domagających się prawnego uznania i poparcia dla ‘wolnych partnerstw seksualnych’ hetero- i homoseksualnych, lecz przez wprowadzenie w życie globalnej i systematycznej polityki pro-rodzinnej. Rodzina wywodząca się z małżeństwa w właściwym tego słowa znaczeniu musi stanąć w centrum uwagi wszelkiej polityki społecznej poprzez uchwalanie i egzekwowanie odpowiedniego prawodawstwa pro-rodzinnego. Państwo nie może się w tym wypadku ograniczyć do samej tylko opiekuńczości w stosunku do rodziny. Odpowiedzialnie przemyślane wskazania-wytyczne w tym względzie proponuje Stolica Apostolska w swej „Karcie Praw Rodziny” (zob. OR-P, 1983 [nr 10: październik]; zob. FC 46: Jan Paweł II wspomina w swej Adhortacji, że zlecił opracowanie tejże Karty jako jeden z postulatów wysuniętych przez V Synod Biskupów poświęconych Rodzinie Chrześcijańskiej w Świecie Współczesnym).

(6 kB)

f. Różnica antropologiczna między małżeństwema ‘wolnymi partnerstwami’

W dalszym ciągu korzystamy z analiz na temat wolnych partnerstw, opracowanych przez Papieską Radę ds. Rodziny (zob.: ZwPrtn 19-23). Skoro problematyka ‘wolnych związków partnerskich’ hetero- i homoseksualnych jawi się we współczesności jako zjawisko społeczne z niebywałą siłą systematycznie organizowanych pochodów i głośno demonstrowanych żądań, nie możemy nie podjąć tego zagadnienia w sposób możliwie pogłębiony. Zdajemy sobie sprawę, że małżeństwo jest niepodważalnie zakorzenione w antropologii człowieka jako mężczyzny i kobiety, dzięki czemu różni się zdecydowanie od wszelkiego innego rodzaju partnerstw seksualnych i je daleko przerasta.

(5.1 kB)
Chłopcy i dziewczyny z Czarnego Lądu. Nie mają tak pomyślnych szans na rozwój, jak ludzie Europy, Ameryki i innych bogatych krajów.
– Boże Litości i Miłosierdzia, i Ty MARYJO, której miłości Twój Boski Syn umierając, oddał wszystkich ludzi jako DZIECI, a Ciebie im - jako MATKĘ ! Poślij, Panie, wielu nowych, świętych, bezwzględnie wiernych pracowników na żniwo swoje! (por. Łk 10,2).

Przymierze małżeńskie wyrasta z jednej strony z równości mężczyzny i kobiety jako osób, ich jednakowej godności i takiego samego ostatecznego powołania – przy zachowaniu „swoistej odmienności i oryginalności osobowej mężczyzny i kobiety” (MuD 10). Ich odmienność i ‘oryginalność osobowa’ wynikają z komplementarnego charakteru ich zróżnicowanej płci, której nie da się zaprzeczyć przez żadne prądy ideologiczne, i która jednocześnie staje się punktem wyjścia dla naturalnego wzajemnego przyciągania płci, stając się podłożem przekazywania życia.

Na bazie tejże komplementarności i wzajemnego przyciągania płci może zaistnieć miłość, która „wyraża się i dopełnia w szczególny sposób właściwym aktem małżeńskim” (GS 49). Dwoje ludzi może aktem swej wolnej woli dokonać świadomego wyboru utworzenia przymierza małżeńskiego, wraz z zobowiązaniem się do wiernej i nieodwołalnej trwałości tego związku, który będzie się wyrażał również swymi skutkami społecznymi i prawnymi (LR 7n). Wyrażają to kompetentnie słowa Soboru Watykańskiego II:

„Głęboka wspólnota życia i miłości małżeńskiej ustanowiona przez Stwórcę i unormowana Jego prawami,
zawiązuje się przez przymierze małżeńskie, czyli przez nieodwołalną osobistą zgodę.
– W ten sposób aktem osobowym, przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują,
powstaje z woli Bożej instytucja trwała także wobec społeczeństwa ...” (GS 48).

Powstałe w ten sposób małżeństwo, jako instytucja prawa naturalnego wyrytego w sercu każdego człowieka, staje się podstawą wywodzącej się z niego rodziny. Ta zaś staje się pierwszym środowiskiem wychowawczym, które wprowadza kolejno pojawiające się dzieci w życie tak społeczne, jak religijne, kształtując charaktery dzieci poprzez klimat życia rodzinnego i wzajemne odniesienia w ramach rodziny, pokrewieństwa, pokolenia i narodu.

(6 kB)

g. Zgoda małżeńska
przekształcająca miłość dwojga
w przymierze małżeńskie

Możliwość zaistnienia miłości oblubieńczej pomiędzy mężczyzną i kobietą prowadzi z samej swej natury do intymności i wyłączności, której wyrazem staje się zrodzenie potomstwa i wypracowanie wspólnego programu życiowego. Mąż i żona wzajemnie się sobie oddają i przyjmują, wieńcząc to oddanie swych osób w akcie zjednoczenia małżeńskiego. Jan Paweł II, tak głęboko zasłużony swą wciąż pogłębianą wizją miłości jako daru ‘od osoby do osoby’, podkreśla z mocą w swym ważnym przemówieniu do Rzymskiej Roty w 1999 r.:

„Miłość małżeńska [amor coniugalis] nie jest samym tylko uczuciem, lecz zobowiązaniem względem drugiej osoby: zobowiązaniem które zostaje przyjęte przez określony akt woli. Ta właśnie cecha jest czynnikiem kwalifikującym taką ‘miłość’ [amor], sprawiając że staje się ona ‘miłością małżeńską [amor coniugalis]’.
– Dopiero z chwilą gdy to zobowiązanie przez zgodę małżeńską zostaje dane i przyjęte, staje się miłość ‘miłością małżeńską’ i tej swojej właściwości już nie traci” (Jan Paweł II, Przemówienie na Rozpoczęcie Roku Sądowego Roty Rzymskiej, 21.I.1999, 3; cyt. za: ZwPrtn 20).

Chodzi zatem o mocne, wspólnie podjęte zamierzenie, które wypływa z wolnego całkowitego daru płodnej małżeńskiej miłości, która zarazem należy się w sensie prawnym. Istotną rolę odgrywa tu właśnie ten wymiar prawny małżeństwa jako pierwotnej instytucji życia społecznego. Toteż Jan Paweł II podkreśla w tym samym swoim przemówieniu do Roty:

„Ci dwoje zachowują wolność zawarcia małżeństwa po wzajemnym wolnym wyborze.
Z chwilą jednak gdy ten akt postawili, ustanawiają nowy osobowy stan,
w którym miłość staje się czymś należnym również w znaczeniu prawnym” (tamże, 4; cyt. za: ZwPrtn 21).

Dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny dopowiada, że niewątpliwie istnieje wiele innych sposobów przeżywania swej płciowości, nawet i wbrew naturalnym skłonnościom. Można tworzyć różnego rodzaju związki i partnerstwa: hetero- czy homoseksualne. Istnieją możliwości techniczne odmiennego uzyskiwania potomstwa, aniżeli poprzez współżycie płciowe.
– Niezależnie od tych innych sposobów uaktywniania płciowości, małżeństwu przysługują jedyne w swoim rodzaju, decydujące właściwości. Tylko też małżeństwu przysługują wszystkie wymienione przymioty naraz i od samego początku (zob. ZwPrtn 21). Istotna rola przypada miłości małżeńskiej między dwojgiem ludzi, którzy są sobie równi w godności, różniąc się i uzupełniając pod względem płciowym. Na tym polega istota małżeństwa jako rzeczywistości naturalnej i ludzkiej, przez co zarazem służy ono całemu społeczeństwu.

I jeszcze raz słowa Ojca świętego z tego samego przemówienia do Roty Rzymskiej w 1999 r.:

„Jak wszyscy wiedzą, dzisiaj podważa się nie tylko przymioty i cele małżeństwa, ale nawet wartość i pożytek tej instytucji. Jeśli nawet wykluczymy niestosowne uogólnienia, nie da się przecież przeoczyć w tym względzie narastającego fenomenu tak zwanych ‘wolnych związków’ [zob. FC 81] oraz nie słabnących kampanii na rzecz zmiany opinii, wzbudzanych po to, żeby przypisać godność małżeństwa nawet związkom osób tej samej płci” (tamże, 4; ZwPrtn 22).

Widzimy, że kwestia dotyczy samej zasady. Warunkiem tego, by ‘miłość’ móc określić jako prawdziwą, wolną miłość małżeńską, jest jej przeobrażenie poprzez dobrowolnie wyrażoną zgodę małżeńską – w miłość należną w sensie prawnym.
– Toteż Jan Paweł II kończy przytoczone przemówienie do Rzymskiej Roty z 1999 r. słowami:

„W świetle tych zasad można stwierdzić i zrozumieć istotną różnicę, jaka istnieje pomiędzy rzeczywistymi partnerstwami, które również opierają się [rzekomo] na miłości, a małżeństwem, w którym dokonuje się przekształcenie miłości w zobowiązanie nie tylko moralne, ale ściśle prawne(tamże, 4; cyt. za: ZwPrtn 22).

Rozumiemy coraz lepiej, że małżeństwo z którego wyrasta rodzina, nie jest bynajmniej tylko „jednym ze sposobów przeżywania swej płciowości jako para ludzka” (zob. ZwPrtn 22). Nie jest ono również wyrazem samej tylko uczuciowej miłości pomiędzy dwojgiem ludzi. Tak dzieje się np. w przypadku przyjaźni.
– Małżeństwo jest czymś znacznie więcej. Jest ono związkiem pomiędzy kobietą a mężczyzną w całkowitości ich męskości i kobiecości. Z chwilą gdy ten związek zostaje przypieczętowany wolnym aktem woli tych dwojga, zostaje jego specyficzna treść określona dalej już poprzez strukturę ich męskości i kobiecości, tzn. poprzez wzajemne oddanie i przekazywanie życia. To właśnie oddanie siebie w całokształcie swojego komplementarnego wymiaru bycia mężczyzną i kobietą, wraz z wolą wzajemnego prawnego zobowiązania do miłości – nazywa się małżeństwem, podczas gdy sami ci dwoje nazywają się z tą chwilą małżonkami.

W tym znaczeniu pisał Jan Paweł II w swej Adhortacji ‘Familiaris Consortio’:

„Owa komunia małżeńska ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety,
i jest wzmacniania przez osobistą wolę małżonków dzielenia całego programu życia,
tego, co mają i tego, czym są.
Stąd taka komunia jest owocem i znakiem potrzeby głęboko ludzkiej ...” (FC 19).

(6.6 kB)

Na tle powyższych rozważań o samej istocie małżeństwa jako małżeństwa w odróżnieniu od wszelkich innych związków partnerskich: homo- czy heteroseksualnych, można dopiero zrozumieć powagę następstw społecznych, jakie się wiążą z jakąkolwiek instytucjonalizacją relacji tak hetero-, jak tym bardziej homoseksualnych.

Oto kolejne słowa Jana Pawła II z przytaczanego jego przemówienia do Roty Rzymskiej z 1999 r.:

„Wobec wymienionych zasad widać jasno, jak niestosowne jest
przyznawanie związkom osób tej samej płci rzeczywistości ‘małżeńskiej’.
– Sprzeciwia się temu w pierwszym rzędzie obiektywna niemożliwość, żeby taki związek
miał przekazywać życie – zgodnie z zamysłem, jaki Bóg wpisał w strukturę człowieka.
– Przeszkodę stanowią brakujące założenia nieodzowne dla tej międzyosobowej komplementarności, jaką Stworzyciel zamierzył w odniesieniu do mężczyzny i kobiety i to zarówno na płaszczycie fizyczno-biologicznej, jak i szczególniej na płaszczyźnie psychicznej” (Jan Paweł II, Przemówienie na Rozpoczęcie Roku Sądowego Roty Rzymskiej, 21.I.1999, 5; cyt. za: ZwPrtn 23).

Znaczy to, że nie wolno stawiać odniesień homoseksualnych na jednym poziomie co małżeństwo: jest to sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Rzeczywistość wielu państw poszła mimo to dokładnie w tym kierunku. Pociąga to za sobą niestety szczególnie złowrogie skutki w porządku moralnym i prawnym (zob. do tego: KKK 2357nn; oraz Instrukcja ‘Persona Humana’ z 1975 r.; Pap. Rada ds. Rodz.: Ludzka seksualność [1995] 104; przytocz. za: ZwPrtn 23).

(13 kB)
Boczny widok na Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach od strony północnej. Całkiem z prawej strony widodczna jest na zdjęciu u dołu stojącą na cokole nad wejściem do wieży, ledwo tutaj widoczna figura z brązu Jana Pawła II z uniesionymi do powitania rękami, trzymającego w lewej dłoni pastorał zakończony krzyżem. Blisko środka zdjęcia - z prawej jego strony, na pierwszym planie widoczna jest ROTUNDA-kaplica, oddzielona od samego sanktuarium, gdzie wystawiony jest na stałe Najświętszy Sakrament i gromadzą się wierni na adorację, która trwa w dzień i w nocy.

Oto ponownie słowa Jana Pawła II:

„Rzeczywista wspólnota życia osób homoseksualnych jest z jednej strony pożałowania godnym wypaczeniem tego, czym winna być komunia życia i miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą we wzajemnym oddaniu, otwartym na przekazanie życia” (Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników 14-go Zgromadzenia Plenarnego Papieskiej Rady ds. Rodziny; por. Jan Paweł II, Rozważanie na Anioł Pański z 19.VI.1994; cyt. za: ZwPrtn 23).

Tym bardziej złowrogie stają się żądania takich partnerstw, by je zrównać z ‘kontraktem cywilnym małżeńskim’. Partnerstwa homoseksualne dążą ponadto do uzyskiwania prawa do adopcji dzieci. To pociąga za sobą oczywiście niepowetowane i wielorakie zagrożenie dla życia społeczeństwa.

Jan Paweł II wypowie się w tym względzie:

„Związek dwóch mężczyzn względnie dwóch kobiet nie może być wyrazem prawdziwej rodziny.
Tym bardziej zaś nie można takiemu związkowi przyznać prawo do adopcji
dzieci nie mających rodziców” (Jan Paweł II, Rozważanie na Anioł Pański, 20.II.1994 r.; cyt. za: ZwPrtn 23).

Rozważania te wypada zakończyć uwagą, że przypominanie transcendentnej prawdy odnośnie do małżeńskiej miłości i podkreślanie w związku z tym, że prawna akceptacja, albo tym gorzej: zrównanie partnerstw homoseksualnych z małżeństwem jest ciężkim błędem, nie oznacza w żadnym stopniu dyskryminacji zainteresowanych ludzi. Przeciwnie zaś, dobro wspólne domaga się, żeby prawnie uznana była, znajdywała poparcie ustawodawcze i ochronę komunia małżeńska jako podstawa, z której wyrasta rodzina.
– To samo zaś dobro wspólne nakłada na społeczność obowiązek służenia rzeczywistą pomocą osobom, dotkniętym błędnym pojmowaniem swej tożsamości płciowej, lub co gorsza: wciągniętym w uprawianie praktyk homoseksualnych.

(6 kB)

h. Wkład rodziny
w dobro społeczeństwa
– a sprawiedliwość

Nikt nie zaprzeczy, że małżeństwo i wywodząca się z niego rodzina stanowią dobro społeczeństwa najwyższej rangi. W tym kontekście przytacza dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny, podstawa tutejszych rozważań, słowa Jana Pawła II z jego Listu do Rodzin [1994 r.]:

„Rodzina zawsze wyraża nowy wymiar dobra ‘dla ludzi’, a przez to też rodzi nową odpowiedzialność.
Jest to odpowiedzialność za szczególne dobro wspólne, w którym zawarte jest dobro człowieka:
każdego z uczestników rodzinnej wspólnoty.
Jest to z pewnością dobro ‘trudne’ [bonum arduum], a tym bardziej fascynujące” (LR 11).

Niewątpliwie wcale nie wszystkie małżeństwa i rodziny wnoszą oczekiwany wkład w to osobowe i społeczne dobro w stopniu jednakowym. Miłość jest dobrem niekiedy bardzo wymagającym, szczególnie w obliczu trendów ideologicznych i pragmatycznych utylitaryzmu etycznego (zob. LR 14). W takich wypadkach powinno wkroczyć społeczeństwo, udostępniając środki umożliwiające rozwój wartości właściwych małżeństwu i rodzinie. Małżeństwo i rodzina nierzadko „musi być wspomagana, aby mogła być faktycznie uznana za społeczność podstawową i w pewnym sensie suwerenną. Suwerenność jej jest jednak nieodzowna dla dobra społeczeństwa” (LR 17).

Małżeństwo i rodzina stają się wtedy dobrem dla społeczeństwa, gdyż są dobrem dla samych małżonków, którzy doznają ochrony ze strony tegoż społeczeństwa. Jak zaznacza Karta Praw Rodziny:

„Rodzina, związek naturalny,
pierwotny w stosunku do państwa czy jakiejkolwiek innej wspólnoty,
posiada swoje własne, niezbywalne prawa” (KPR, Wstęp D).

Z punktu widzenia społecznego zakłada to dla małżonków poczucia prawnego bezpieczeństwa.
– Wyrazem tego staje się prawo do uznania godności i tożsamości tych dwojga jako małżeństwa, wraz z docenieniem wartości ich wkładu w dobro wspólne (KPR, D. 6).
Małżeństwo powinno być uznane po prostu za to czym ono istotnie jest: jako rzeczywistość trwała (KPR, Wstęp B. I).
– Fakt całkowitości wzajemnego osobowego daru męża i żony, wraz ze stawaniem się obojga rodzicami, wzmacnia trwałość zaistniałej więzi zarówno między małżonkami, jak nimi i dziećmi, stając się nieocenionym ubogaceniem dla społeczeństwa (KPR, Wstęp C. G).

Mąż i żona, na trwałe ze sobą związani prawnie ich zobowiązującą miłością, stają się jako rodzice nieodzownym dobrem dla zrodzonych z nich dzieci. Pochodzenie od małżonków-rodziców staje się zarazem fundamentem gwarantującym tożsamość dziecka – w znaczeniu nie tylko genetyczno-biologicznym, lecz i biograficznym i historycznym (LR 9-11).
– Małżeństwo staje się zarazem najdogodniejszym ludzkim i uczłowieczającym środowiskiem dla przyjęcia dziecka, które tutaj znajduje poczucie bezpieczeństwa, zostaje z miłością przyjęte i znajduje optymalne warunki w procesie integracji z rodziną, pokrewieństwem i całym światem.

Jan Paweł wypowiedział się o tym m.in. w słowach:

„Więź między matką a dzieckiem oraz niezastąpiona rola ojca domagają się przyjęcia dziecka w rodzinie,
która na ile to możliwe gwarantowałaby mu obecność obydwojga rodziców.
Wkład, jaki oni wnoszą w rodzinę i konsekwentnie w społeczeństwo,
jest godny najwyższego uznania” (Jan Paweł II, Rozważanie na Anioł Pański, 26.XII.1999, 2).

Należy dodać, że nieprzerwane trwanie małżeństwa, rodzicielstwa i więzi pokrewieństwa oszczędza społeczeństwu dużo poważnych problemów. Te bowiem pojawiają się tam, gdzie wymienione ogniwa się rozpadają i jeden działa niezależnie od drugiego (zob. FC 21; LR 13-15; ZwPrtn 26).
– Komunia małżeńska staje się nieocenionym dobrem z kolei dla pozostałych członków rodziny, w której znajdzie się miejsce na współistnienie wielu pokoleń, podtrzymujących wzajemne więzi (por. KPR, Wstęp F; FC 21; LR 15; EV 91.94).

Nie można nie doceniać nieustannej służby i trwałego wkładu małżeństwa i rodziny w życie społeczności. Dzięki nim zyskuje poszczególny obywatel swą tożsamość, ona zapewnia więź jedności w pokrewieństwie i wzajemnych stosunkach z całym narodem, zapewniając zarazem przekaz dóbr kultury i wartości.

Podważanie rodziny wiąże się zawsze ze zmuszaniem państwa do przejmowania coraz innych zadań, jakie w sposób naturalny powinna by pełnić właśnie rodzina. Gdy małżeństwo ulega rozbiciu, musi niestety interweniować państwo, by rozwiązywać problemy, które z natury swej należą do zakresu prywatności i tam powinny znaleźć rozwiązanie. Wszystko to wiąże się oczywiście z dodatkowymi kosztami.

Do tej rzeczywistości małżeństwa i rodziny nawiązuje jeden ze wstępnych paragrafów Karty Praw Rodziny jaką zaproponowała Stolica Apostolska:

„Rodzina, będąca czymś znacznie więcej niż tylko zwykłą jednostką prawną, społeczną czy ekonomiczną,
stanowi wspólnotę miłości i solidarności,
jedyną pod względem możliwości nauczania i przekazywania wartości
kulturalnych, etycznych, społecznych, duchowych i religijnych,
istotnych dla rozwoju i powodzenia własnych członków oraz społeczeństwa” (KPR, Wstęp E).

Innymi słowy wszelkie działania podejmowane przeciw małżeństwu i rodzinie nie tylko nie wiodą do ‘dobra’, lecz stają się w najwyższym stopniu czynnikiem zagrażającym dobro wspólne społeczeństwa, a nawet samo istnienie ludzkiej społeczności. Cierpieć będzie na tym nie tylko małżeństwo i rodzina, zmuszona do obrony przed coraz dalej posuwanymi niesprawiedliwymi zakusami władz państwowych, lecz szkodę poniesie na tym samo również państwo, zmuszone do wydawania coraz innych ustaw i przepisów prawnych, które i tak problemów nie rozwiążą, a jedynie zwiększają koszty.

Rozważania te pozwalają zrozumieć jaśniej konieczność ochrony prawnej i poparcia ze strony sprawujących władzę, jakie się należy małżeństwu i rodzinie w aspekcie ludzkim, społecznym i materialnym. Szczęście własne małżeństwa i rodziny staje się niezastąpionym czynnikiem dobra całego społeczeństwa, wyrażając się udanymi wzajemnymi odniesieniami, kształtowaniem odpowiedzialności nastającego pokolenia, tożsamością obywatelską i przydzielaniem zadań zróżnicowanym instytucjom społeczeństwa, warunkując zarazem równowagę pomiędzy władzą i jednostkami.

Do tego socjo- i kulturo-twórczego wkładu małżeństwa i rodziny nawiązywał wiele razy Jan Paweł II. Oto jedno z jego podsumowań z paragrafu poświęconego ‘Rodzinie jako Sanktuarium Życia’ z jego encykliki Evangelium Vitae – Dobra Nowina o Życiu – na 10 lat przed jego odejściem do „Domu Ojca”:

„Rodzina jest powołana, aby spełniać swoje zadania w ciągu całego życia swoich członków,
od narodzin do śmierci. Jest prawdziwym ‘sanktuarium życia (...),
miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte
i chronione
przed licznymi atakami, na które jest ono wystawione,
może też rozwijać się zgodnie z wymogami prawdziwego ludzkiego wzrostu’ [cytat z: CA 39].
Dlatego rodzina odgrywa decydującą i niezastąpioną rolę w kształtowaniu kultury życia(EV 92).

Nie ulega wątpliwości, że wzrost interwencjonizmu państwowego w sprawy małżeństwa i rodziny, niekiedy uzasadniony kryzysem pewnych rodzin, pociąga za sobą na zasadzie sprzężenia zwrotnego jedynie wzrost trudności i nierzadko rozpadu kolejnych małżeństw i rodzin. Dzieje się tak wtedy, gdy władze państwowe – zamiast służyć wieloraką pomocą i poparciem małżeństwa i rodziny, ingerują zwłaszcza w niezbywalne pierwszeństwo małżonków w wychowanie potomstwa i nie pozwalają rodzinie być ‘sobą’ – m.in. w kwestii rodzicielstwa i należytej polityki pro-rodzinnej.
– Aspekty te mocno uwydatnia propozycja Stolicy Apostolskiej utworzenia Karty Praw Rodziny:

„Doświadczenie różnych kultur na przestrzeni wieków unaoczniło
konieczność uznawania i obrony instytucji rodziny przez społeczeństwo” (KPR, Wstęp H).
– Społeczeństwo, a w szczególności państwo i organizacje międzynarodowe, winny czynić wszystko, co możliwe,
celem zabezpieczenia wszelkiej pomocy – politycznej, ekonomicznej, społecznej i prawnej
– niezbędnej do umocnienia jedności i stabilności rodziny,
tak aby mogła ona sprostać swym specyficznym zadaniom” (KPR, Wstęp I).

(23 kB)
Tajemnica to niesłyszana: jak ta mysz wdrapała się na głowę kota, który ją gonił, a teraz głowa kota stała się miejscem lądowania dla myszy: kot się łudzi, że mysz to jego ... własne świeżo na świat Boży wydane maleństwo ...!

Władze państwowe poszczególnych krajów powinny wyraźnie zabezpieczać i chronić to, co stanowi o istocie małżeństwa i rodziny (zob. ZwPrtn 29). Ustawodawstwo powinno zagwarantować suwerenność i wolność małżeństwa i rodziny – m.in. w kwestii podejmowania decyzji na rodzicielstwo w zgodzie z własnym sumieniem (zob. EV 18.91; FC 28-35; KPR, art. 3), a z kolei pracy zawodowej kobiet-matek, szczególnie w przypadku trudności w pogodzeniu obowiązków macierzyństwa i życia rodzinnego z pracą zawodową.
– Władze państwowe powinny z kolei zabezpieczać i ochraniać nierozwiązalną jedność małżeństwa, wolność wyznawania swej wiary i równość wobec prawa (zob. KPR, art. 2b.c; art.7), zasadę pierwszeństwa w kwestii wychowania dzieci w szkole (np. w obliczu wymuszanych przez władze programów edukacji seksualnej; zob. LR16; FC 36-41; KPR, art.5).

Kolejnym zakresem legislacyjnym wobec rodziny jest pro-rodzinne ustawodawstwo podatkowe i majątkowe, a z kolei popieranie słusznej autonomii rodziny i wsparcie wychodzących od niej inicjatyw politycznych, szczególnie w kwestiach dotyczących właśnie rodziny. Wymaga to uwzględniania z tytułu sprawiedliwości społecznej – nieustannego wkładu małżeństwa i rodziny w dobro wspólne całego społeczeństwa.
– Jednocześnie zaś wzgląd na sprawiedliwość społeczną nie pozwala stawiać na równi sytuacji małżeństwa i rodziny – a jakichkolwiek ‘wolnych partnerstw’ hetero- czy tym bardziej homoseksualnych.
– Postulat ten jest sformułowany wyraźnie w Karcie Praw Rodziny, zaproponowanej przez Stolicę Apostolską:

„Władze publiczne winny wspierać instytucjonalną wartość małżeństwa;
związki poza-małżeńskie nie mogą być stawiane na równi
z małżeństwami zawartymi w sposób właściwy” (KPR art.1c).

(5,6 kB)

3. Narzucające się
stwierdzenia i postulaty

(6 kB)

a. Małżeństwo i rodzina
w obliczu zagrożenia swej tożsamości

Wypada podjąć próbę podsumowania dotychczasowych rozważań związanych z istotnymi przymiotami małżeństwa – i wtórnie: wywodzącej się z niego rodziny. Celem jaki nam przyświeca w niniejszej części i niniejszym rozdziale, jest – po poprzedzających pięciu częściach naszej strony, zastanowienie się nad zagadnieniem, którego dotąd nie postawiliśmy jako wyodrębnionego tematu: małżeństwo jako jeden z siedmiu sakramentów, jakimi Odkupiciel człowieka obdarzył Kościół – a przezeń rodzinę człowieczą całą. Pragniemy przybliżyć się do tajemnicy sakramentu małżeństwa zarówno od strony pozytywnej – poprzez to wszystko, czego o tej zdumiewającej tajemnicy możemy dowiedzieć się z Bożego objawienia, jak i poprzez przyjrzenie się jej zniekształconym imitacjom, jakich w obfitości dostarcza przeszłość i teraźniejszość. Mamy nadzieję, że zniekształcone twory tego, co Bóg stworzył jako cudowny dar miłości dla swych umiłowanych, pozwolą przez kontrast tym lepiej dostrzec i uradować się tajemnicą, jaką stanowi małżeństwo w jego postaci czystej, tak jak je podarował rodzinie człowieczej sam Stworzyciel i Odkupiciel.

Zdajemy sobie sprawę, że miłość, która teoretycznie biorąc powinna być czymś samo przez się zrozumiałym i łatwym, jest w rzeczywistości „dobrem trudnym [bonum arduum], a tym samym bardziej fascynującym” – jak to wyraził Jan Paweł II w swym Liście do Rodzin na Międzynarodowy Rok Rodziny (LR 11; rok 1994). Również w małżeństwie miłość zrazu płomienna i żarliwa może stopniowo stygnąć, a mąż i żona mogą w pewnej chwili wzajemnie się znienawidzić, jeśli już pominąć jakość wzajemnych odniesień: małżonkowie-dzieci, oraz rodzeństwo pomiędzy sobą.

Jeden raz więcej przekonujemy się, że i ‘miłość’ nie może nie być poddana próbie na swą jakość. Próba ta może przybrać postać ostateczną: daru siebie jako daru życia. Taką ‘próbę’ zdał jako pierwszy – na oczach całego Stworzenia, na jego czele z człowiekiem mężczyzną i kobietą – w przerażających okolicznościach sam Trójjedyny. Bóg zdawał ten ‘egzamin-z-jakości-swej-miłości’ w Bożym Synu Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym, który jednak w tym ukrzyżowaniu tym bardziej i do szczytu Bożo-ludzkich możliwości wierniemiłuje i ... przebacza.

Wszelka miłość musi ‘zdawać’ egzamin z próby na swą jakość z dnia na dzień. Zdarza się, że miłość ta chwilami poniesie klęskę swej godności, a z kolei dozna bolesnego zranienia. Świadectwem takich sytuacji są dzieje człowieczej rodziny poczynając od pierwszego upadku w raju: pierwszej klęski człowieczej miłości.
– Jednakże Bóg zaszczepia w serce każdej ludzkiej osoby, a tym bardziej w serca małżonków – źródło zdolne zregenerować miłość nawet po jej najbardziej dojmującym zranieniu.

Zdążyliśmy w jakiejś mierze ‘nasiąknąć’ głębią rozważań Jana Pawła II. Jego mądrość ludzka i Boża, pomnożona o charyzmat Namiestnika Chrystusowego na ziemi, drążyła przez cały czas jego pontyfikatu m.in. zagadnienie konstytutywnych znamion prawdziwej ‘miłości’. Świadom tego, że nie wszyscy ludzie otwierają się na Boże objawienie, podejmował te rozważania na płaszczyźnie w pierwszym rzędzie czysto rozumowej, choć zyskującej znamię pewności poprzez stałe, nie narzucające się światło, jakie płynie z Prawdy Bożego objawienia. Z perspektywy dopełnionych lat jego pontyfikatu widzimy, jak niestrudzenie wydobywał z ludzkich i Bożych wzajemnych odniesień cechy miłości typowo antropologiczne, których nie może nie przyjąć człowiek prawy, chociażby był osobą niewierzącą. Dzięki temu stawał Jan Paweł II zawsze niejako obiema nogami na twardym gruncie obiektywnej prawdy dotyczącej człowieka w godności jego osoby, która „nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego” (GS 24; zob. LR 11).

W rozważaniach kończącego się obecnego paragrafu uświadomiliśmy sobie jaśniej to, co Jan Paweł II podkreśla niezwykle jednoznacznie, wciąż bazując na przesłankach w pierwszym rzędzie antropologicznych, a dopiero wtórnie teologicznych: że ‘miłość’ staje się miłością małżeńską dopiero w tym momencie, gdy ci dwoje: mężczyzna i kobieta, którzy uprzednio wolnym aktem swej woli siebie wzajemnie wybrali, oświadczają publicznie kolejnym aktem swojej wolności, że oddają sobie wzajemnie z miłością swoje osoby i wzajemnie je przyjmują. Z tą samą chwilą ich miłość, która odtąd staje się ich miłością małżeńską z istoty swej otwartą na życie, utrwala się jako rzeczywistość nieodwołalna, do której oni oboje z tytułu prawnego wzajemnie się zobowiązują.

Stwierdzenie to, które wyrasta wprost z podstaw zdrowej antropologii człowieka jako mężczyzny i kobiety, wyraża ontologiczne znamiona małżeńskiej miłości, których nie może nie przyjąć prawy umysł. Dzięki temu staje się ono zarazem niezwykle cennym drogowskazem dla całokształtu naszych dalszych rozważań.

Ten właśnie aspekt ściśle antropologiczny miłości, konstytuujący miłość małżeńską, jest jednocześnie nie wysychającym źródłem nadziei dla zawsze otwartej gotowości przebaczenia i leczenia ran zadanych miłości. Niesie ona moc zdolną doprowadzić męża i żonę nawet po najbardziej dojmujących zranieniach serca do ponownego rozgrzania i pojednania – poczynając od płaszczyzny po prostu antropologicznej.

Zdolność regeneracji miłości po odniesionych zranieniach doczeka się nieoczekiwanych nowych możliwości odnowienia i podniesienia w zupełnie nowy wymiar z chwilą, gdy dokonane zostanie dzieło odkupienia. Jednym ze zdumiewających sarów odkupiciela stanie się Sakrament małżeństwa. Chrystus podniesie małżeństwo zawierane dotąd mocą samej natury osobowej człowieka: mężczyzny i kobiety w ich bezwzględnej równości, ale i specyficznej komplementarności – do poziomu sakramentu, zaszczepiając w sercach małżonków w mocy podarowanego Ducha Świętego nową jakość ich miłości, która z woli Bożej stanie się widomym znakiem oblubieńczej miłości, jaką Syn Boży umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie.

W tym wydaniu siebie na krzyżu Odkupiciel poślubił Kościół, a w nim każdego bez wyjątku człowieka – jako swoją Oblubienicę. Syn Boży tej Swojej, Umiłowanej nad życie własne, z całą pewnością nie porzuci. Dochowa jej też bezwzględnie swej Bożo-Ludzkiej Wierności. Mocą tej właśnie nowej jakości miłości – miłości odkupionej, otrzymują małżonkowie nową łaskę i zdolność wzajemnego pojednania, wzmocnioną i ułatwioną w kontekście pozostałych jeszcze Sakramentów.
– Nad tymi aspektami miłości małżeńskiej i rodzinnej wypadnie nam pochylić się głębiej w dalszym ciągu niniejszego rozdziału.

(6.6 kB)

Gdy ponownie spojrzymy na trudne losy ‘miłości’ na przestrzeni tysiącleci istnienia rodziny człowieczej, zauważamy, że prócz osobistych dramatów miłości przeżywanych przez niemal każdorazowych mężów i żony, pojawiały się od czasu do czasu nurty ideologiczne, które bezpośrednio lub pośrednio podważały czy to od wewnątrz, czy od zewnątrz samą w ogóle instytucję małżeństwa i rodziny, poczynając od kwestionowania najbardziej elementarnych zasad ludzkiej antropologii i ludzkiego myślenia.

Z jednej strony pojawiały się prądy ideologiczne, które kwestionowały, lub wręcz zdecydowanie odrzucały jakikolwiek porządek etyczny i zasady postępowania moralnego, w tym w całkiem szczególny sposób jakiekolwiek nakazy-zakazy w zakresie znanym z Bożego przykazania VI i IX: kwestii czystości płciowej osobistej i małżeńskiej. Tu mieści się zgłaszający się w coraz innej odmianie przez wszystkie czasy relatywizm etyczny, banalizowanie płciowości i demonstracyjne działanie na przekór Bożych przykazań.
– Jednakże niezależnie od tych nurtów ideologicznych, tkwią one w ludzkim sercu nadal jako niezatarty zapis sumienia, tak jak ono zostało utworzone przez Stworzyciela, warunkując jego godność i wolność.

Z drugiej strony pojawiały się nurty ideowe wywracające najbardziej podstawowe zasady natury antropologicznej, m.in. te dotyczące ludzkiej osoby w jej zróżnicowaniu płciowym i komplementarności płci mężczyzny i kobiety. Chodzi tu o głośno się reklamujący, z zasady bardzo agresywny ruch homoseksualizmu po całym świecie w jego odmianie męskiej: gejów, oraz odgałęzieniu żeńskim: lesbijek.

Jeszcze innym nurtem ideologicznym w tym zakresie były poglądy, według których samo w sobie nawet ciało człowieka miało być czymś z istoty swej złym, wskutek czego należy je tępić i zwalczać wszelkie przejawy cielesności. Tym bardziej zaś złem miało być według zwolenników tych nurtów ideologicznych małżeństwo oraz podejmowane w nim współżycie płciowe. Takie poglądy narzucał przede wszystkim manicheizm pierwszych wieków chrześcijaństwa i odradzające się jego repliki w ciągu dalszej historii aż po dziś dzień. (zob. m.in. LR 20: pod koniec nr).

Przedstawione tu w zarysie poglądy na temat płciowości pojawiały się i zanikały w ciągu historii w postaci czystej lub w ich ‘mutantach’ aż po nasze czasy. Bywały epoki, kiedy jedna z tych ideologii szczególnie zdominowała ludzkie myślenie i zachowania, powodując prawdziwe spustoszenie w morale jednostek i całych społeczeństw. Klęski te zmuszały jednak równocześnie do pogłębienia i krystalizowania się coraz bardziej dojrzałego spojrzenia m.in. na miłość w jej aspekcie zarówno ściśle antropologicznym, jak i teologicznym.

Widownią szczególnie natężonych wywrotowych idei związanych z płciowością, stało się ostatnich kilkadziesiąt lat współczesności. Pojawiły się ideologie etyczno-społeczne, które w sposób nie ukrywany wywracają najgłębszy sens ludzkiej płciowości u samych jej podstaw antropologicznych. Prowadzi to nie tylko do poważnych zakłóceń w życiu jednostek i społeczeństw, lecz przybiera łatwo postać zrazu być może nie w pełni uświadomionego, a przecież frontalnego ataku m.in. na podstawową komórkę życia społecznego i istnienia rodziny człowieczej, jaką jest instytucja małżeństwa i rodziny. Mogliśmy się o tym przekonać w wyżej przedstawionych rozważaniach. Nie dotyczą one zagadnień wyimaginowanych, lecz bolesnej rzeczywistości, która wstrząsa w sposób dotąd nie notowany całymi narodami i kontynentami.

(10 kB)
Lata życia w komunii miłości-życia mijają, a ich miłość nie tylko się nie pomniejsza i nie tylko nie stała się spłowiała, lecz umacnia się coraz bardziej więź na poziomie osoby, serca. W wszystko dzięki łasce małżeństwa jako sakramentu: łasce doznawania szczególniejszego błogosławieństwa dzięki temu, że stali się dla siebie wzajemnie sakramentem.

Jeśli pominąć ogólniejszą problematykę butnie głoszonego relatywizmu etycznego i w wielu środowiskach z coraz większą zuchwałością narzucanego ignorowania Boga – w złudnym przekonaniu, że poradzimy sobie i urządzimy się w życiu ‘sami’ – „bez Boga, jeśli nie wprost wbrew Bogu” (RP 14), nie możemy ignorować pełnej udręki problematyki, jaką na płaszczyźnie coraz innego narodu, a nawet w skali międzynarodowej, stwarzają mnożące się ‘wolne związki partnerskie’ heteroseksualne, a z kolei zagadnienie jeszcze poważniejsze: z hałaśliwie demonstrowanymi żądaniami występujący, coraz inny kraje penetrujący ruch homoseksualizmu męskiego i żeńskiego, który od dłuższego czasu przepoczwarza się w ideologię „gender”, zmierzający do narzucenia społeczeństwu mentalność ‘queer’.

Obserwujemy ze wzrastającym niepokojem, że wskutek tego w wielu krajach od długich lat systematycznie spada ilość zawieranych małżeństw u rdzennych obywateli. W aspekcie ściśle społecznym pociąga to za sobą postępujący spadek ilości urodzeń – na korzyść wzrostu urodzeń i zawieranych małżeństw u imigrantów, których ‘polityka rodzinna’ jest diametralnie przeciwstawna w stosunku do ideologii krótkowzrocznego hedonizmu i użycia zdawać by się mogło spokojnie żyć mogących dotychczasowych ‘posiadaczy i władców’ zamożnych krajów ‘starego kontynentu’.

(6 kB)

b. Postawa społeczeństwa i władz wobec manifestacji
ruchu homoseksualizmu

Dwie podstawowe zasady: osoba a grzech osoby

W nawiązaniu do zajmującego nas aktualnie zagadnienia poświęciliśmy wyżej uwagę przede wszystkim dwom z tych nurtów ideologicznych: kwestii homoseksualizmu – oraz ‘wolnych partnerstw’ heteroseksualnych. Jeden i drugi stwarzają poważne zagrożenie zarówno dla ogólno-społecznego ładu, jak w szczególności dla instytucji małżeństwa i wywodzącej się z niego rodziny.

Ze zdumieniem i niepokojem trzeba stwierdzić, że zwłaszcza u aktywistów ruchu homoseksualizmu: gejów i lesbijek, odrzucenie racjonalnej antropologii człowieka w jego zróżnicowaniu męskim i żeńskim posunęło się tak daleko, iż trudno o podejmowanie z nimi jakiejkolwiek dyskusji na ‘argumenty’ – po linii ‘zdrowego rozsądku’. Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że wygłaszane przez nich hasła i żądania, a z kolei oskarżanie całej reszty społeczeństwa o brak ‘tolerancji’ i ‘dyskryminację’ ich postulatów i stylu życia – są zaprzeczeniem logiki myślenia, albo raczej świadectwem utrwalającej się ich niezdolności do prawidłowego posługiwania się rozumem.

Wysuwane przez tych ostatnich postulaty zmierzają świadomie w kierunku destabilizacji ładu społecznego i destrukcji małżeństwa i rodziny. Ruch bowiem usiłuje w sposób nie ukrywany narzucić społeczeństwu zachowania wynaturzone jako godne powszechnej akceptacji – wbrew wyrytej w sercu człowieka zdolności rozróżniania dobra i zła moralnego. Postulowana przez nich akceptacja i instytucjonalizacja ich zwyrodnień sprzeciwia się też zdecydowanie ‘zmysłowi moralnemu’ ogółu społeczeństwa, mocą którego ludzie nadal są zdolni do prawidłowego odróżniania działań etycznie dobrych od złych.

W takiej sytuacji jawi się ostro rysująca się kwestia: jaką zająć postawę w obliczu szerzącego się alarmującego zła społecznego? Wypada sobie uświadomić jeden raz więcej, że zawsze aktualne pozostają w takiej sytuacji dwie podstawowe zasady:

(0,97 kB) Z jednej strony należy się poszanowanie dla godności osoby, chociażby działania danego człowieka były zaprzeczeniem tej właśnie człowieczej godności i ją systematycznie kalały. Również każdy gej i każda lesbijka zachowują swą godność ludzkiej osoby. Nie wolno jej poniżać czynem, ani słowem.
– Poprzez demonstrowane hasła, których treści przyjąć w żaden sposób nie można, trzeba dosłyszeć być może krzyk rozpaczy kolejnego geja czy lesbijki oraz ból dojmującego zranienia jestestwa, które daremnie poszukuje nie zaznanej prawdziwej miłości, szczególnie tej rodzicielskiej. Z tym zranieniem ten człowiek dalej już żyć nie potrafi. Poszukuje bezwiednie przyjaznej dłoni, uciekając się jednak do działań totalnie irracjonalnych. Tym są ostatecznie, być może głośne manifestacje tego, czego ten człowiek prawdopodobnie nie jest w stanie sam sobie jasno określić. Podejmowane przez niego hałaśliwe działania stają się jedynie zastępczym wyrazem dramatu, który rozgrywa się na samym dnie nie do końca uświadomionych sobie zranień głębi własnego jestestwa.

(0,96 kB) Z drugiej zaś strony trzeba wziąć pod uwagę realia, jakimi są wspomniane, zorganizowane, głośno zapowiadane i rozreklamowane manifestacje w rodzaju ‘Parady Równości’ gejów i lesbijek. Aktywiści ruchu przeprowadzają je w coraz innym dużym skupisku ludności kolejno upatrzonego kraju. W sposób – powiedzieć by trzeba: przewrotny, wybierają w tym celu nierzadko miejsca szczególnie święte dla ogółu mieszkańców danego kraju, czy danego miasta. Manifestacje te dzieją się zwykle wbrew sprzeciwom mieszkańców danego miasta, a nawet całego danego kraju, a nierzadko wbrew zakazowi lokalnych władz publicznych. Przewidywane w tej sytuacji ‘walki uliczne’ są uczestnikom Ruchu gejów-lesbijek bardzo na rękę!

(0,97 kB) Trzeba przyznać, że władze publiczne wykazują w tej sprawie niejednokrotnie poważne niezdecydowanie. Często wolą się wycofać z wszelkiej racjonalności ‘dla zachowania świętego spokoju’: dokładnie tak, jak takie postawy władz wobec nacisku określonych grup społecznych przedstawia i piętnuje Jan Paweł II m.in. w encyklice Evangelium Vitae (zob. EV 70-74; VSp 97nn; itd.).
– Władze zdają sobie sprawę z nieprawdopodobnej agresywności aktywistów Ruchu i zdeterminowanego nacisku społecznego, jaki one wywierają. Nietrudno wtedy z obawy przed rozkrzyczanym tłumem, który doskonale potrafi rozegrać niezdecydowanie władzy i znakomicie rozpracował metody jej zaszantażowania, zająć tchórzliwie postawę Piłata i ‘umyć ręce’ (por. Mt 27,24) w obliczu jawnego, niedopuszczalnego zła społecznego.
– Tym bardziej że koronnym argumentem manifestujących gejów i lesbijek wobec władz, na który grupy te chętnie się wystawiają, jest dopuszczenie lub wręcz sprowokowanie starć z władzami porządkowymi i publiką, w których geje i lesbijki będą mogły doczekać się zaszczytnej w ich mniemaniu roli ‘ofiar niesprawiedliwej dyskryminacji’.

W tej sytuacji staje każdy indywidualny obywatel, jak i całe społeczeństwo – wobec odwiecznego dylematu sumienia, które nakazuje zająć postawę odpowiedzialną za dobro zarówno indywidualne, jak i społeczne: za dobro wspólne (zob. EV 90). Wyznacznikiem, którym się należy kierować, pozostaje zasada:

Kochać grzesznika
Potępić zły czyn


(7,1 kB)

RE-lektura: część VI, rozdz. 2e.
Stadniki, 15.II.2014.
Tarnów, 29.V.2022.


(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



c. Sprawiedliwość wobec małżeństwa-rodziny a wolnych związków partnerskich
d. Przymierze Małżeńskie a Wolne Związki seksualne
e. Miejsce ‘Wolnych Związków Seksualnych’ w społeczeństwie
f. Różnica antropologiczna między małżeństwem a ‘wolnymi partnerstwami’
g. Zgoda Małżeńska przekształcająca miłość dwojga w przymierze małżeńskie
h. Wkład rodziny w dobro społeczeństwa – a sprawiedliwość

3. Narzucające się stwierdzenia i postulaty
a. Małżeństwo i rodzina w obliczu zagrożenia swej tożsamości
b. Postawa społeczeństwa i władz wobec manifestacji ruchu homoseksualizmu
Dwie podstawowe zasady: osoba a grzech osoby
Kochać grzesznika – Potępić zły czyn (Tabela)


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Kraków-Łagiewniki: Bazylika Bożego Miłosierdzia (a)
Ryc.2. Jakież czarne Piękności
Ryc.3. Bazylika Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach (b)
Ryc.4. Mysz bezpiecznie – na głowie kotaJakież c
Ryc.5. Starsi małżonkowie w miłości nie więdnącej