(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

Ozdobnik

E.
WAŻNOŚĆ
SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ

Ozdobnik

1. Przemilczenie
grzechu śmiertelnego

Szczególnego uwydatnienia jako warunku uzyskania odpuszczenia grzechów wymaga nieodzowność skruchy serca. Ta zaś idzie ściśle w parze z decyzją wyrzeczenia się grzechu i podjęcia się walki z nim (RP 31/ II). Jan Paweł II mówi w swej bulli na rok Nadzwyczajnego Jubileuszu 1983-1984 – w nawiązaniu do samego faktu przynależności do Kościoła:

„Sama bowiem przynależność do Kościoła domaga się od każdego katolika,
by nie zaniedbał niczego, co jest konieczne do trwania w życiu łaski,
i by uczynił wszystko, żeby nie popaść w grzech,
a przez to zawsze mógł uczestniczyć w sakramencie Ciała i Krwi Pańskiej ...” (APR 4).

Są to słowa jednoznaczne. Odnoszą się one przede wszystkim do każdego, kto oczekuje Bożego miłosierdzia w sakramencie pojednania.

Warunkiem uzyskania rzeczywistego zgładzenia grzechów nie jest samo „przeczytanie” aktu żalu z książeczki, lecz przemyślenie w świetle Bożego objawienia dostępnego w Ewangelii i nauczaniu Kościoła swego dotychczasowego życia, wraz z podjęciem nieodzownych decyzji na przyszłość w zakresie tych sytuacji, w jakich penitent dopuszczał się grzechów ciężkich.

Kwestia mocnego postanowienia poprawy, idącego ściśle w parze ze skruchą i żalem serca ze względu na zniewagę wyrządzoną Bogu – a zwykle i bliźnim, wiąże się wprost z zagadnieniem ważności spowiedzi świętej, a konsekwentnie uzyskaniem względnie nie-uzyskaniem odpuszczenia grzechów.

Spowiedź święta bywa nieważna i konsekwentnie świętokradzka z dwojakiego tytułu:

butt  niepełnego wyznania grzechów ciężkich oraz ich ważnych okoliczności;

butt  albo ze względu na brak decyzji nie-grzeszenia odtąd.

O niepełnym wyznaniu grzechów mówiliśmy w dopiero co poprzedzających rozważaniach, poświęconych sprawie ‘integralności’ wyznania grzechów na spowiedzi świętej. Mocą Prawa Bożego wymagane jest wyznanie na spowiedzi świętej każdego grzechu ciężkiego co do ilości oraz okoliczności, które by zmieniły charakter grzechu podstawowego. Zagadnienie to nie wymaga więc w tej chwili ponownej wnikliwej analizy.

Spowiednicy mogą nietrudno odnosić wrażenie, że niejedna spowiedź święta – m.in. małżonków, a z kolei par narzeczeńskich, może być nieważna i konsekwentnie świętokradzka przede wszystkim ze względu na niepełne wyznanie grzechów. Jeśli np. mąż czy żona nie wyznają przy przystępowaniu do trybunału miłosierdzia stosunków przerywanych; jeśli ukrywają założenie wkładki śródmacicznej, stosowanie środków doustnych przeciw-ciążowych, jeśli nie wyznają stosowania prezerwatywy, uprawiania seksu oralnego itd., powinni z góry nie łudzić się, iż uzyskują wtedy zgładzenie grzechów.

Spowiednik nie wie, że udzielone przez niego rozgrzeszenie jest tym razem nieskuteczne. On zapewne pragnie całym sercem ‘przydzielić’  w rozgrzeszeniu owoce Chrystusowej męki.

– W grzechu ciężkim człowiek zaciąga winę: nieskończoną i wieczną – ze względu na zniewagę i odrzucenie samego Nieskończonego w chwili popełnienia grzechu ciężkiego.
– Ponadto zaś grzesznik poprzez grzech ciężki zaciąga karę wieczną, należną z tytułu obciążenia serca winą nieskończoną: wyboru w chwili grzeszenia potępienia wiecznego. Grzesznik dokonuje w grzechu ciężkim aktem swej wolnej woli wyboru: zarówno na wieczną winę, jak równie wieczną karę. Życzy sobie żyć na zawsze z wyłączeniem obecności Boga-Miłości w swym sercu.

Tym jest grzech ciężki i potępienie wieczne. Gdyby ten człowiek umarł i nie wycofał tej postawy swojej woli, Bóg jedynie przypieczętuje jego wybór: na męki wiecznego potępienia.

(9.4 kB)
Co też to dzieciątko nie wyprawia z tym cierpliwym psem! Cud, że pies dziecka ... jeszcze nie ugryzł, bo tego wszystkiego nie da się PRZE-trzymać! Czy Bóg nie cieszy się na swój sposób radością swych dzieci, skoro w ludzką naturę wszczepił zdolność ... również bawienia się?

W rozgrzeszeniu sakramentalnym zostaje grzesznikowi całkowicie podarowana: zarówno wieczna wina, jak i wieczna kara.

Jeśli jednak osoba spowiadająca się świadomie przemilczy grzech ciężki lub jego ważne okoliczności, Boże przebaczenie zostaje skutecznie zablokowane. Zatajenie grzechu ciężkiego itd. sprawia, że penitent jednocześnie chce – i nie chce rozgrzeszenia.

Spowiedź staje się wtedy nieważna; a ponadto świętokradzka. Nie z ‘winy’ Bożego miłosierdzia, które by chętnie podarowało nawet największe grzechy i zbrodnie. Ani nie z ‘winy’ kapłana, szafarza Bożej krwi odkupienia.
– Nieskuteczne uzyskanie odpuszczenia tkwi w tym wypadku po stronie tego, który rozmyślnie nie wyznaje wszystkich grzechów ciężkich, lub przemilcza ich ważne okoliczności.

Nic wtedy nie pomoże, że kapłan ‘wypowie’ formułę rozgrzeszenia! Jak odnośnie do świętokradzko przyjmowanej Komunii świętej: z sumieniem obciążonym grzechem ciężkim, tak z kolei w odniesieniu do sakramentu spowiedzi, spowiadający się „winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej” (1 Kor 11,27). O tym samym mówi inne trudne Słowo Boże – z Listu do Hebrajczyków: „Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko ...” (Hbr 6,6).

2. Brak
postanowienia
NIE-popełniania grzechu

Równie często zdarzającym się powodem spowiedzi świętych nieważnych i świętokradzkich jest co prawda pełne wyznanie grzechów ciężkich wraz z ich ważnymi okolicznościami, ale spowiadający się nie podejmuje żadnej w ogóle decyzji nie-popełniania więcej grzechu ciężkiego.

Spowiedź święta jest sakramentem poważnym. Jest to sakrament trudny. Wymaga ujawnienia się jako grzesznika już przez sam fakt przystąpienia do konfesjonału. Trud spowiedzi wiąże się jednak tym bardziej z koniecznością podjęcia rzeczywistej, nie fikcyjnej pracy nad sobą. Wyraża się to decyzją rzeczywistego nie-popełniania odtąd żadnego grzechu ciężkiego.

Nie ma sensu przystępować do spowiedzi jedynie dla jej ‘zaliczenia’. Tak bywa łatwo w okresach masowych spowiedzi, gdy ‘wypada’ się wyspowiadać: przed dorocznymi świętami, z okazji pogrzebów, rocznic, rekolekcji itp. Jednakże bez podejmowania decyzji rzeczywistego nawrócenia staje się spowiedź rytem daremnym. Przystąpienie do sakramentu spowiedzi przekształca się wtedy w ściągnięcie na siebie krwi odkupienia nie ku zbawieniu, ale potępieniu. Penitent traktowałby sakrament miłosierdzia Bożego jako spektakl, na którym ważne są gesty zewnętrzne, które jednak nie pociągają żadnego skutku w zakresie zachowań moralnych.

Gdyby się kapłan zorientował – po sposobie spowiadania się lub na podstawie pytań dodatkowych, że penitent nie ma zamiaru zerwać z grzechem ciężkim, nie może szafować krwią odkupienia daremnie. Gdyby w takim wypadku udzielił rozgrzeszenia ‘po znajomości’, lub ‘na wyrost’, sam dopuściłby się świętokradztwa, wyrzucając krew odkupienia ‘w błoto’.

Kapłan winien nie odmówić rozgrzeszenia i nie odkładać go – jedynie w przypadku, gdy „nie ma wątpliwości co do dyspozycji penitenta, a ten prosi o rozgrzeszenie” (KPK, kan. 980; oraz VadSp § 3, 5.11). Poprzednio przytoczyliśmy przypomnienie Jana Pawła II w tym względzie z jego Motu Proprio ‘Misericordia Dei’ (2002 r.). Wypada je tu powtórzyć – ze względu na właśnie omawiany ten aspekt spowiedzi sakramentalnej:

„Jest jasne, iż nie mogą ważnie otrzymać rozgrzeszenia penitenci,
którzy habitualnie żyją w stanie grzechu ciężkiego
i nie mają zamiaru zmienić swej sytuacji” (MiD 7c).

Ten przede wszystkim aspekt sprawia, że trybunał miłosierdzia bywa sakramentem trudnym, ale właśnie dlatego też sakramentem błogosławionym. Spowiedź jest sakramentem regeneracji: poprzez rzeczywiście podejmowaną decyzję pracy nad sobą.

Penitent może oczywiście przewidywać, że będąc nieprawdopodobnie słabym i niestałym w podejmowanych postanowieniach, ma poważne wątpliwości, a nawet niemal pewność, że w decyzji – w tej chwili szczerze podjętej: by odtąd nie popełniać grzechu ciężkiego, zwłaszcza tego określonego grzechu ciężkiego – najprawdopodobniej długo nie wytrwa.

Do mocnego postanowienia poprawy jako warunku otrzymania rozgrzeszenia nie należy już samo wykonanie tego postanowienia. Co więcej, penitent może być niemal pewny, że wkrótce po spowiedzi bardzo prawdopodobnie ponownie upadnie. Świadomość własnej słabości nie umniejsza aktualnie wzbudzonej szczerej decyzji podjęcia pracy nad sobą i przemyślenia środków nieodzownych dla zabezpieczenia się przed ponownym upadkiem.
– Tego właśnie wymaga Odkupiciel w chwili udzielania rozgrzeszenia. I to jest zarazem warunkiem ważnej spowiedzi świętej (zob. VadSp § 3,11).

3. Decyzja
NIE-grzeszenia więcej

Nakaz Chrystusa nie-grzeszenia odtąd

Decyzja niegrzeszenia powinna być decyzją naprawdę nie-popełniania więcej grzechu. W czasie swego ziemskiego życia, Jezus Chrystus niejednokrotnie sam osobiście odpuszczał grzechy. Jego przeciwnicy – faryzeusze i uczeni w Piśmie, dopatrywali się w tym słusznie Jego roszczenia do bycia-Bogiem:

„Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka
[którego spuszczono przed Niego poprzez otwór w dachu]:
‘Synu odpuszczają ci się twoje grzechy’.
A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich:
‘Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?’ ...” (Mk 2,5nn).

Jezus dodawał po każdym rozgrzeszeniu poważne ostrzeżenie, które stawało się poleceniem: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,11; por. 5,14)!

Jezus, i konsekwentnie Jego uczniowie aż po dziś dzień traktują tak pojętą decyzję nie-grzeszenia więcej jako niewątpliwie trudny, ale niezastąpiony warunek rozgrzeszenia. Sam Odkupiciel zwraca się do penitenta w udzielonym mu rozgrzeszeniu nie tylko z zachętą, lecz wręcz nakazem niegrzeszenia odtąd. Jan Paweł II przytacza w jednym ze swoich dokumentów słowa z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła: „Kto narodził się z Boga, nie grzeszy” (1 J 5,18). I dodaje:

„... wyrażenie to jednak ma znaczenie nakazu:
wspierany tajemnicą Chrystusa, jakby wewnętrznym źródłem duchowej energii,
chrześcijanin, jako ‘dziecko Boże’, jest ostrzeżony przed grzechem,
a nawet otrzymuje przykazanie, aby nie grzeszył,
lecz godnie zachował się w ‘Domu Bożym, którym jest Kościół Boga żywego’
[1 Tm 3,15] ...” (RP 21)
.

Decyzja małżonków NIE-grzeszenia więcej

Jan Paweł II stosuje powyższe słowa: nie tylko zachęty, lecz wręcz nakazu nie-popełniania więcej grzechu – m.in. wyraźnie do wymiaru etycznego współżycia w małżeństwie. Podkreśla, że małżonkowie nie mogą sądzić, iż norma moralna „nie jest stworzona dla nich”, że są za słabi, że może kiedyś dorosną wreszcie do jej przestrzegania:

(20 kB)
Oto jeden z licznych przykładów, gdy uczniowie Chrystusa trwają niezłomnie w wierności w wyznawaniu Chrystusa jako Boga i Odkupiciela. Dają świadectwo wierności swej wiary aż do złożenia ceny najwyższej – krwi własnej, jednocześnie modląc się za oprawców i upraszając im łaski poznania Boga Prawdy Objawienia. Wyznawcy Allaha – w rozstrzeliwaniu wyznawców Chrystusa.

„Nie mogą jednak [małżonkowie] patrzeć na Prawo [normę moralną małżeńską]
tylko jako na czysty ideał osiągalny w przyszłości,
lecz powinni traktować je jako nakaz Chrystusa do wytrwałego przezwyciężania trudności.
A zatem tego, co nazywa się ‘prawem stopniowości’,
nie można utożsamiać ze ‘stopniowością Prawa’,
jak gdyby w Prawie Bożym miały istnieć różne stopnie i formy
nakazu dla różnych osób i sytuacji” (FC 34; por. VSp 103; VadSp § 3, 9n).

Jeśli decyzja niegrzeszenia odtąd ma się stać podłożem, na które może spłynąć krew odkupienia na odpuszczenie grzechów, winna ona stać się decyzją nie-grzeszenia odtąd za żadną cenę, nawet własnego życia (por. VSp 52.76.87.89-95.102). Dopóki penitent nie wypracuje w sobie tak pojętej decyzji, nie jest ona w pełni szczera. Ma to swoje bardzo konkretne aplikacje.

PRZYKŁADY zastosowania omawianego warunku.

Jeśli współżycie płciowe małżonków jest praktycznie jednym ciągiem grzechów małżeńskich, np. małżonkowie podejmą stosunki niemal zawsze przerywane, z użyciem np. prezerwatywy, albo innych środków przeciw-ciążowych; jeśli małżonkowie przechodzą w dniach płodności niemal z reguły na formy zastępcze: petting itp. – ceną otrzymania rozgrzeszenia jest podjęcie decyzji rzeczywistego wykluczenia odtąd wszelkich tego rodzaju praktyk.

Bywa tak, że żona szczerze pragnie uzyskać rozgrzeszenie, a przecież jednocześnie godzi się na grzech: co prawda „z ciężkim sercem, dla świętego spokoju”, gdyż inaczej „mąż pójdzie do innej”, albo gorzej: jeśli mu odmówi pettingu lub stosunku przerywanego, z prezerwatywą itd., mąż bije ją i wyprawia awantury.

A jednak sam w sobie słuszny i dobry cel: zachowanie harmonii w domu i uniknięcie jeszcze większego zła, jak zdrady małżeńskiej itp., nie jest w stanie uświęcić użytego środka: czynu, który „z istoty swej jest zły” (zob. HV 14; VSp 80). W grę wchodzą tu „czyny ‘nieodwracalnie’ złe, same z siebie i same w sobie niezdatne do tego, by je przyporządkować Bogu i dobru osoby” (VSp 81).

Żona może oczywiście wybraniać się przed współżyciem. Nie może jednak z góry, już przed stosunkiem, „zabezpieczyć się” przed konsekwencjami przewidywanego aktu.
– Znaczy to, że żona nie może, nawet w tak dramatycznej sytuacji, postarać się np. o wkładkę-spiralę, ani użyć środka hormonalnego. Tak spirala, jak środki hormonalne są środkami wczesno-poronnymi. To samo dotyczy stosowania prezerwatywy (por. do tego: VadSp § 3, 13 i 14) .

Wynika to nie tylko z doprecyzowań ogłoszonych dopiero przez Jana Pawła II, lecz także już z wyraźnego nauczania, jakie Paweł VI przekazał Kościołowi i światu w swej Encyklice „Humanae vitae”, poświęconej etycznym aspektom pożycia małżeńskiego i planowania poczęć, przy czym te z kolei są jedynie wyrazem tradycji Apostolskiej, wiążącej dla Kościoła wszystkich czasów:

„Nie można też dla usprawiedliwienia stosunków małżeńskich z rozmysłu pozbawionych płodności odwoływać się do następujących, rzekomo przekonywających racji: że mianowicie z dwojga złego należy wybierać to, które wydaje się mniejsze ...
– W rzeczywistości bowiem chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro [por. Rz 3,8].
– Innymi słowy nie wolno wziąć za przedmiot aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny – a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka – nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin czy społeczeństwa” (HV 14; zob. też VadSp § 2,4n – z przypisami).

Sam również Jezus, ten miłosierny, wypowiadał się chwilami niezwykle jednoznacznie i zdecydowanie:

„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien ...” (Mt 10,37n).

Innymi słowy nie ma „grzechów usprawiedliwionych” – pomimo najlepszej intencji, np. „dla zachowania świętego spokoju ...” (zob. VSp 81).

‘Inny spowiednik udzielił rozgrzeszenia ...’

Niektórzy penitenci usiłują wmówić spowiednikowi, że ze względu na określone, dramatyczne okoliczności w małżeństwie i rodzinie, jakiś inny spowiednik „pozwolił” im na podejmowanie np. stosunków przerywanych względnie stosowanie jakiejś antykoncepcji, może nawet i hormonalnej, czy na założenie spirali, korzystanie z prezerwatywy itp.
– Niektórzy powołują się nawet na wypowiedź „innego” spowiednika, który miałby powiedzieć, iż „bierze ich grzech na swoje sumienie”, pozwalając im podejmować współżycie przy użyciu tego czy innego środka, nawet poronnego – ze względu na „całkiem szczególne okoliczności”, w jakich się znaleźli.

Trzeba oczywiście uznać, że przyjąć na siebie cudze grzechy może sam jedynie Odkupiciel człowieka, Jezus Chrystus; nigdy zaś człowiek.
– A poza tym: nikt z ludzi, nawet Ojciec święty, nie posiada władzy „zezwolenia” chociażby w najbardziej dramatycznych okolicznościach na popełnienie grzechu dla uniknięcia jakiegoś innego zła, chociażby i tragicznego w skutkach [np. śmierci penitenta; męczeństwa].

Powoływanie się na tego rodzaju wypowiedź ‘innego spowiednika’ jest bądź niezrozumieniem jego wyjaśnienia, co jest bardzo prawdopodobne;
– albo też sam spowiednik nie zrozumiał w pełni zapytania penitenta;
– albo wreszcie, gdyby któryś z kapłanów-spowiedników naprawdę tak się wyraził, należałoby natychmiast odebrać mu jurysdykcję do spowiadania ze względu na to, że wprowadza sumienia w niepokój i niepewność, a raczej: wprowadza wprost w błąd co do wiary i nauczania Kościoła (zob. FC 73.34; oraz: VadSp § 3, 16-18: problem jednomyślności nauczania z Magisterium w tym zakresie, łącznie z koniecznością prowadzenia należytej katechezy).
– Kapłan ten ujawniłby swoje nie-douczenie, ewentualnie wykazywałby w kierowaniu powierzonymi sobie owcami, iż świadomie ignoruje Magisterium Kościoła, działając tak jakby Kościół był jego domeną, w którym w każdym razie Jezus Chrystus i Duch Święty nie mają nic do powiedzenia.

W poprzednim paragrafia przytoczyliśmy mocne słowa Jana Pawła z jego Motu Proprio z 2002 r., oraz jego słowa w sprawie szafarza sakramentu pokuty z następnego roku – 2003. (zob. wyż.:  Kwestie bioetyki i etyki małżeńskiej na Spowiedzi, 2003 r. Tamże cały pkt 5 aż do końca paragrafu ‘D’).

Niezależnie od tego – poprzednio, w części drugiej, przytoczyliśmy głębokie rozważanie Jana Pawła II w nawiązaniu do argumentu teologicznego dla uzasadnienia niedopuszczalności jakiejkolwiek antykoncepcji. Chodzi o przełomowe przemówieniu Jana Pawła II z r. 1983, wygłoszone do personelu zatrudnionego w poradnictwie małżeńskim (w 1983 r; por. wyż:  Wystąpienie przeciw Bogu jako Miłości obdarowującej Życiem). W konkluzji swego wywodu mówił wtedy Namiestnik Chrystusa:

„Oceniana w takiej perspektywie (małżonkowie jako jedynie współpracownicy stwórczej mocy Bożej, a nie ostateczni ‘depozytariusze’ źródeł ludzkiego życia) 
antykoncepcja musi być uznana obiektywnie niegodziwa tak dalece, że nigdy,
przy pomocy żadnej racji nie może być usprawiedliwiona.
– Myślenie lub głoszenie czegoś przeciwnego jest równoznaczne z twierdzeniem,
że w ludzkim życiu mogą wystąpić takie sytuacje,
które pozwalają na nieuznawanie Boga jako Boga” (Jan Paweł II, Rzym, Przemówienie z 17.IX.1983; OR-P 4 [1983/45/9] 25, p.1).

(30 kB)
Wierni w wyznawaniu wiary w Chrystusa, Boga i Odkupiciela, Ukrzyżowanego, Zmartwychwstałego, jedynego Boga prawdziwego. Na sygnał – rozpocznie się ucinanie maczetami głów każdemu z Uczniów Chrystusa przez fanatycznych wyznawców Allaha. A oni się modlą – i przebaczają oprawcom, upraszając dla nich łaski poznania Boga prawdziwego ...

W encyklice zaś Veritatis Splendor (1993 r.) odrzuca Ojciec święty kilkakrotnie wyraźnie, jako niezgodne z Orędziem Ewangelii, tzw. „rozwiązania pastoralne”, gorliwie zalecane przez niektórych ‘dobrotliwych’ duszpasterzy, albo i teologów moralistów, działających w uniezależnieniu się od oficjalnego nauczania Magisterium Kościoła (również o tym mówiliśmy dopiero co wyż., zob.:  W obliczu zniekształceń sakramentu – wraz z całym dalszym kontekstem do końca tego paragrafu; a ponadto zob. wyż.: Grzechy rzekomo ‘usprawiedliwione’).
– ‘Rozwiązania’ te nawiązują właśnie do tego rodzaju „wyjątkowych” okoliczności, które miałyby ich zdaniem rzekomo usprawiedliwiać w oczach Bożych podejmowanie czynów „wewnętrznie złych”.

Wypada przytoczyć tu chociażby jeden z odnośnych fragmentów Encykliki „Veritatis Splendor” (1993 r.):

„Jeśli czyny są wewnętrznie złe,
dobra intencja lub szczególne okoliczności mogą łagodzić ich zło, ale nie mogą go usunąć;
są to czyny ‘nieodwracalnie’ złe, same z siebie i same w sobie
niezdatne do tego, by je przyporządkować Bogu i dobru osoby ...
[Wobec tego] Któż ośmieliłby się twierdzić, że gdy dokonane zostają dla dobrych powodów,
nie są już grzechami lub ... są grzechami usprawiedliwionymi?
– Tak więc okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić
czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot,
w czyn ‘subiektywnie’ godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić”
(VSp 81; zob. też tamże, nr 56.68.75.80n; por. VadSp § 3, 7n – z przypisami).

Znaczy to zarazem, że chcąc uzyskać rozgrzeszenie, mąż i żona muszą być w najgorszym wypadku gotowi nawet oddać własne życie w świadectwie swego pozostawania po stronie Boga.

Ponieważ zaś wtedy chodzi najczęściej o kobietę-żonę, powinna ona zdawać sobie sprawę, że trzeba być stanowczą i umieć powiedzieć mężowi jednoznacznie: „Tego – Nie! Choćbyś mnie miał zabić, albo chociażby nowa ciąża miała znaczyć dla mnie ... śmierć!”

Nie znaczy to oczywiście, że mężowi-okrutnikowi wolno bezkarnie znęcać się nad małżonką i eksploatować ją do ostateczności – aż do jej zamęczenia. Niemniej on będzie odpowiadał przed Bogiem za grzechy swoje – a żona za grzechy swoje:

„... Dlatego w każdym człowieku
nie ma niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego,
jak zasługa cnoty
czy odpowiedzialność za winę” (RP 16).

4. Wina męża i żony
z racji współpracy
w grzechu małżeńskim

Jesteśmy w szczęśliwym położeniu, że w nawiązaniu do poruszonego zagadnienia: odpowiedzialności moralnej męża i żony z racji ‘współpracy w grzechu cudzym’ przy podejmowaniu stosunku małżeńskiego obezpłodnionego, mamy w tej chwili cały szereg wiążących, doktrynalnych wypowiedzi Magisterium Kościoła, które wyżej przytoczyliśmy i omówiliśmy.

Trzeba jednak dodać, że jeden z urzędów pomocniczych Ojca świętego – ‘Papieska Rada do spraw Rodziny’, wydała w 1997 r. odrębny dokument, w którym Stolica Apostolska przedstawia syntetycznie wskazania dla spowiedników na takie właśnie sytuacje: postępowanie w przypadku spowiedzi małżonków. Wskazania te wymagają każdorazowo wnikliwej oceny owych niekiedy bardzo złożonych sytuacji, ale i rozwiązań w pełni odpowiadających Orędziu Ewangelii Chrystusowej.

Operacja na Samuelu
Zdjęcie wykonane w trakcie operacji na dziecku w 23 tyg. ciąży: ujawniła się poważna wada kręgosłupa, którą lekarze usiłowali skorygować. Fotograf chciał udokumentować zabieg: udało się ponadto uwiecznić moment, gdy Maleństwo wyciągnąło rączkę z wnętrza macicy i uścisnęło palec lekarza. Niesamowite zdjęcie ukazało się w wielu pismach. W Irlandii stało się szyldem osób walczących o utrzymanie życia. Dziecko urodziło się jako Samuel Aleksander – 28.XII.2001. Lekarze byli pewni, że po porodzie nie byliby w stanie utrzymać dziecka przy życiu. Toteż po pięciu miesiącach życia płodowego zdecydowali się na zabieg. Po zabiegu macica została ponownie zaszyta, żeby dziecko mogło się dalej normalnie rozwijać. Samuel mógl po przyjściu na świat ponownie uścisnąć dłoń swego dobroczyńcy-chirurga. Zdjęcie nadeszło z Rzymu (7 kB).

Oto najważniejsze fragmenty owego „Vademecum dla spowiedników” [z 12.II.1997], jak on został zatytułowany. Kwestie związane ze „współpracą” żony i męża przy grzechach ubezpłodnienia stosunku omawia ‘Vademecum’ przede wszystkim w § 3, nr 13. Wspomniane ‘Vademecum’ rozróżnia przede wszystkim dwie różne sytuacje:

butt  Współpraca w grzechu ubezpłodnienia stosunku w właściwym tego słowa znaczeniu. Ta oczywiście nigdy nie jest dozwolona.
butt  Zachowanie w przypadku, gdy np. mąż zadaje żonie gwałt, względnie gdy niesprawiedliwie zmusza żonę do grzechu, któremu ona nie jest w stanie się oprzeć.

a. Pierwszy przypadek: właściwa współpraca w grzechu. Ten przypadek ma miejsce wówczas, gdy kobieta sama od siebie – z własnej inicjatywy, ‘zabezpiecza się’ przed zajściem w ciążę. Pomijamy tu szczegółowsze wyliczanie stosowanych wówczas sposobów, które oczywiście będą z punktu widzenia etycznego zróżnicowane, jak: sięganie po środki rzekomo tylko plemnikobójcze (te również działają ostatecznie poronnie!); albo zdecydowanie poronne; stosowanie błony zabezpieczającej; prezerwatywy, a z kolei spontaniczne doprowadzanie do stosunku przerywanego, do pettingu itd.

W tej sytuacji chodziłoby zatem o bezpośrednią współpracę w popełnianiu ‘grzechu cudzego’.
– Z punktu widzenia etycznego tego rodzaju współpraca w grzechu małżeńskim jest zawsze niedozwolona Prawem Bożym. Stosunek małżeński w przypadku takiej postawy ze strony kobiety-żony byłby tym samym każdorazowo obiektywnie grzechem ciężkim, jeśli już pominąć dodatkowe aspekty owej ‘bezpośredniej współpracy w grzechu małżeńskim’ ze względu na działanie poronne – chociażby jedynie potencjalne – z jej inicjatywy użytych środków.

b. Drugi przypadek, to współpraca pośrednia w popełnianiu grzechu małżeńskiego przy współżyciu. Chodzi w tym wypadku o sytuację nieuzasadnionego wymuszenia stosunku. W tym drugim przypadku współdziałanie w dokonującym się grzechu może być dopuszczalne, jeśli zbiegną się następujące okoliczności:

1) Sam w sobie czyn współdziałania w grzechu drugiego małżonka nie może należeć do kategorii czynów złych ze swojej natury, czyli moralnie niedozwolonych z samej swej istoty.
– Dla przykładu: ‘zabezpieczenie się’ już przed przewidywanym stosunkiem w środki plemnikobójcze, które z kolei działają zawsze ostatecznie również poronnie, chociażby jedynie pośrednio – jest działaniem już z góry złym, jako czyn i działanie, które samo w sobie jest złe.
2) Muszą zaistnieć poważne powody uzasadniające współdziałania w grzechu tego drugiego w małżeństwie;
3) Małżonkowi grzeszącemu należy cierpliwie, modlitwą, miłością i dialogiem dopomóc w odstąpieniu od grzesznych zachowań [niekoniecznie w samej chwili grzesznego współżycia i niekoniecznie za każdym razem] (zob. VadSp § 3, 13, 1-3).

Natomiast pod żadnym warunkiem nie jest dozwolone współdziałanie w grzesznym współżyciu małżeńskim w przypadku, gdy w grę będą wchodziły środki wczesnoporonne (VadSp § 3, 14).

Chodzi w tym wypadku o założoną spiralę, o tabletki hormonalne, o tabletki w formie Mini-pill, EllaOne (dawniejsza nazwa: RU-486), o zastrzyk ‘na wywołanie’ (krwawienia), a także stosowanie prezerwatywy, itp.

Przytoczymy uzasadnienie z cytowanego ‘Vademecum dla Spowiedników’:

„Z moralnego punktu widzenia nigdy nie wolno formalnie współdziałać w czynieniu zła. Takie współdziałanie ma miejsce wówczas, gdy czyn – już to z samej swej natury, już to ze względu na określony kontekst kształtujących go okoliczności
– ma charakter bezpośredniego uczestnictwa w działaniu przeciwko niewinnemu życiu ludzkiemu
albo też wyraża poparcie dla niemoralnej intencji głównego sprawcy [EV 74, 2](VadSp § 3, pkt 14, przyp. nr 48).


Należałoby dopowiedzieć, że jeśli uwzględnić wyszczególnione w ‘Vademecum’ okoliczności, wykluczone są praktycznie praktycznie wszelkie formy współpracy przy popełnianiu grzechu przy współżyciu małżeńskim.

– Wyżej przypomnieliśmy, że dotąd niemal za ‘niewinne’ uważane środki plemnikobójcze, uznawane zatem za klasyczną jedynie anty-koncepcję w ścisłym tego słowa znaczeniu [łac.: anti: przeciw; concipio: poczynam; conceptio: poczęcie], wyrażają się ostatecznie również swym działaniem pośrednio poronnym. Uszkadzają mianowicie plemniki, a niebawem również komórkę jajową, w konsekwencji zaś: samą w ogóle zygotę po połączeniu gamet. Pociąga to za sobą wczesne poronienie dziecka poczętego w takich okolicznościach, a przynajmniej prowadzi do poważnych uszkodzeń, gdyby embrion zdołał mimo wszystko się utrzymać.
– To samo dotyczy użycia przez kobietę jakichkolwiek innych środków przeciw-rodzicielskich [spraye, szampony, tampony, pasty itd.] (Dokładniej na ten temat zob. wyż., cz.II:  Trzy grupy działań – wraz z całym dalszym ciągiem aż do końca paragrafu).

Dotyczy to zatem m.in. także stosunku płciowego podjętego z użyciem prezerwatywy. Mianowicie prezerwatywa jest wyściełana od wewnątrz środkami plemnikobójczymi.

Z drugiej zaś strony kobieta-żona nie może (jako etycznie niedopuszczalne) ‘zabezpieczać się na zapas’ czy to przez użycie błony pochwowej, naszyjkowej itp., czy w jeszcze inny sposób.
– Ani tym bardziej środkami wprost poronnymi, jak spiralą, środkami doustnymi, zastrzykiem o krótko- czy długofalowym działaniu, czy też plastrami o działaniu przeciw-rodzicielskim.

Mówimy oczywiście o zobowiązaniu etycznym w obliczu Bożym. Zdajemy sobie dobrze sprawę, że zobowiązanie to ma swoje bezpośrednie wydźwięki również w wymiarze właściwie pojętej miłości bliźniego.

Przy całej zobowiązującej mocy wszelkiej normy etycznej jest ona jedynie apelem pod adresem wolnej woli człowieka. Sam zaś człowiek może tę normę zignorować, a nawet wprost odrzucić Boże przykazanie. W swej wewnętrznej wolności dokonałby wtedy świadomego wyboru za potępieniem wiecznym.

5. Podjęcie daru
biologicznego
rytmu płodności

W przypadku grzechów popełnianych przy współżyciu, ściśle z decyzją niepopełniania odtąd żadnego grzechu ciężkiego wiąże się konieczność dokształcenia się w zakresie biologicznego rytmu płodności. Bez opanowania jednej z naturalnych metod regulacji poczęć w taki sposób, by z niej rzeczywiście korzystać, nie ma mowy o dojściu do pewności w rozpoznawaniu dni płodności i niepłodności małżeńskiej. A to rzutuje wprost na szanse uzyskania rozgrzeszenia.

Jeśli mianowicie grzechy popełniane przy współżyciu polegają na działaniach przeciw-rodzicielskich, a tym bardziej jeśli małżonkowie dopuścili się już przerywania ciąży lub stosowali środki poronne, nie ma mowy o rozgrzeszeniu, dopóki ci dwoje nie podejmą decyzji rzeczywistego nauczenia się biologicznego rytmu płodności, łącznie z rzeczywistym korzystaniem z tej wiedzy – oczywiście w sposób zgodny ze swoją odpowiedzialnością wobec Boga, dawcy tego daru i twórcy wewnętrznego ładu aktu współżycia.

Zdarzają się wprawdzie grzechy przy przeżywaniu wzajemnej bliskości, popełniane głównie ze słabości: gdy ci dwoje tym razem ... ‘nie wytrzymali’ i doprowadzili się, może i świadomie, do takiego stadium, że w końcu ulegli i ... zgrzeszyli! Czyn ich obiektywnie biorąc jest grzechem ciężkim, choć będzie to wówczas grzech ciężki popełniony ze słabości.
– Inaczej jednak, gdy małżonkowie nie czynią zupełnie nic, by grzech skutecznie wyeliminować. Gdy zatem im po prostu nie chce się podjąć trudu rzeczywistego nauczenia się rytmu płodności, żeby w przypadku słusznych powodów nie-nastawiania się aktualnie na poczęcie umieć wybierać dla współżycia te dni, w których ono z woli Stworzyciela nie jest w stanie zainicjować ciążę.

Jeśli tacy małżonkowie pragną dalej współżyć, a współżycie to staje się nadal jednym ciągiem działań przeciwrodzicielskich, przy czym równocześnie ośmielają się prosić o rozgrzeszenie, spowiedzi te są bez wątpienia nieważne i świętokradzkie: z powodu braku woli i decyzji nie-grzeszenia. Ci małżonkowie po prostu nie przyjmują do wiadomości poważnego słowa Jezusa Miłosiernego: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8, 11).

Szatan będzie czynił niewątpliwie wszystko co możliwe, by nie dopuścić do podjęcia takiej decyzji, lub będzie się starał odwlekać ją na peryferie spraw nigdy nie potraktowanych poważnie. Będzie podsuwał zwłaszcza kobiecie coraz inne argumenty i wymówki, które by ją skutecznie odwiodły od zadania sobie trudu rzeczywistego nauczenia się metody naturalnej, np. metody Billingsa.
– Będzie jej wmawiał, że to wszystko ‘niepewne’; że nauczenie się metody wymaga ‘czasu’, zdrowia ginekologicznego; że mąż i tak nie posłucha; że nie może sobie pozwolić na ciążę i dlatego nie może skorzystać z metody (zob. do tego też: VadSp § 2, 1.3.6.17; oraz zob. wyż. w cz.I: Czy się przestawić z metody termicznej? – oraz cały dalszy ciąg aż do końca rozdziału).

Jednocześnie zaś ci sami małżonkowie nie obawiają się właśnie doprowadzać do ciąży przez stosunek przerywany lub z kolei stosowanie środków poronnych, gdy w sensie dosłownym chodzą po trupach swoich dzieciątek, mordowanych miesiąc w miesiąc w następstwie takiego współżycia. Z tą tylko różnicą, że dziecka ‘nie widać’ – z tej prostej przyczyny, iż zostaje ono bardzo wcześnie ... zgładzone – w około tydzień od poczęcia, tak iż rzeczywiście tego poczętego wtedy ... (jeszcze) ‘nie widać’, mimo iż on ... JEST.

Wszystkie te wymówki są najzwyczajniejszą pokusą tego, który jest ZŁY i który czyni wszystko, by nie dopuścić do pojednania człowieka z Bogiem.

Nie ulega zaś wątpliwości, że gdyby nawet mąż był brutalem itp., żona zupełnie inaczej przemówi do niego, gdy sama będzie miała biologiczną pewność co do możliwości poczęcia w określonym dniu – względnie na odwrót: gdy będzie miała pewność, że dzisiaj poczęcie jest z biologicznych powodów niemożliwe.
– Warunkiem dojścia do takiej pewności jest jednak uczciwe nauczenie się metody i prowadzenie radosnego, pełnego zachęty małżeńskiego dialogu na ten temat. A wówczas nawet najgorszy mąż uzna słuszność decyzji małżonki i podporządkuje się ostatecznie jej propozycjom.

(14 kB)
Na stoczach góry. – „Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki, zamieszkał na krańcu morza: tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mnie Twoja prawica ...”! (Ps 139 [138],9).

Do uzyskania zaś pewności w tym zakresie nie jest wymagana żadna argumentacja wiary, ani religii, ani Kościoła. Wystarczy argumentacja jedynie antropologiczna, czyli po prostu zwyczajne ludzkie rozumowanie i chęć uczciwego wyjaśnienie sobie: do czego zmierza stosunek np. przerywany, petting, czy i z użyciem jakichkolwiek środków zapobiegania czy to poczęciu, czy wprost ciąży (zob. na ten temat rozważania przedstawione szczególnie w cz. I oraz II niniejszej strony internetowej).


Konieczność podjęcia odpowiednich środków w celu rzeczywistego wyeliminowania odtąd grzechu dotyczy oczywiście nie tylko tej właśnie sytuacji: nauczenia się metody naturalnej – łącznie z prowadzeniem nieodzownych obserwacji i notatek.

To samo dotyczy wszelkich innych zakresów popełnianych grzechów, np. w przypadku gdy mąż, czy żona stosują alkohol, nałogowo spalają papierosy itd.
– Przystępowanie do spowiedzi nie ma sensu, dopóki penitent nie przemyśli szczegółowo swej sytuacji i nie podejmie przemyślanych środków zaradczych, by odtąd rzeczywiście odciąć się od popełnianego zła.

W przypadku stałego nadużywania alkoholu będzie to wymagało m.in. decyzji pójścia po wypłacie bezwzględnie prosto do domu i przygotowania sobie z góry stanowczego ‘nie’ w stosunku do dotychczasowych kumpli, z którymi ktoś pił; decyzji rzeczywistego nie-kupowania papierosów; nie-częstowania i nie-przyjmowania papierosa czy kieliszka – uprzejmie, ale nieugięcie; decyzji rzeczywistego oddania małżonce całej wypłaty i wszelkich innych dochodów – do wspólnego zarządzania całym groszem; itd.

A ponadto – i tym bardziej: uklęknięcia przed systematycznie krzywdzoną względnie wręcz katowaną małżonką, z szczerą prośbą o przebaczenie wyrządzanych jej krzywd, podobnie jak i krzywd – zapewne trudnych do odrobienia, wyrządzanych całymi latami samej w ogóle rodzinie.
– Jest rzeczą zrozumiałą, że warunki uzyskania rozgrzeszenia nie mogą być ‘lżejsze’ ...

F.
ZADOŚĆUCZYNIENIE
BOGU I BLIŹNIM

Ozdobnik

1. Naprawienie
wyrządzonego zła

Dalszym aspektem ważnej spowiedzi świętej jest decyzja rzeczywistego naprawienia zła wyrządzonego Bogu i bliźnim.

Zniewagę wyrządzoną Bogu – Bóg łatwo przebacza, gdy tylko dostrzeże skruchę serca.
– Natomiast Bóg ujmuje się zawsze bezwzględnie wiernie za pokrzywdzonym bliźnim. Wyraża się to chociażby w słowach Jezusa z Jego Kazania na Górze:

„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz
i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie,
zostaw tam dar swój przed ołtarzem,
a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim!
Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23n).

Jeśli mąż wciąż znieważa żonę obelżywymi słowami, wymusza na niej współżycie nie zważając na jej uzasadnione lęki, niedyspozycję, czy wręcz chorobę; jeśli wymusza współżycie a jednocześnie zachowuje się w stosunku do niej na co dzień arogancko i praktycznie nigdy jej nie przeprasza – a przystępując do trybunału Bożego miłosierdzia nawet nie wyznaje tych grzechów, a w każdym razie nie przejdzie mu przez myśl, że warunkiem uzyskania Bożego przebaczenia grzechów jest naprawienie krzywd wyrządzonych Bogu i ludziom, łącznie z decyzją NIE-grzeszenia odtąd, czyli rzeczywistego zaniechania użycia np. alkoholu itd., nie ma się co łudzić: taka spowiedź święta będzie z góry nieważna – i tym samym: świętokradzka.

Względnie jeśli nawet wyzna np. fakt picia i upijania się – zwykle w sposób nie wystarczający co do ‘integralności spowiedzi świętej’, przy czym jednocześnie nie wyzwala z siebie zamiaru rzeczywistego naprawienia żonie i rodzinie wyrządzonych krzywd, wówczas z tego z kolei tytułu spowiedź będzie nieważna.
– Trybunał miłosierdzia jest zdumiewającym darem Bożej dobroci. Ale jest to sakrament poważny, sakrament trudu: podjętej rzeczywistej pracy nad sobą i rzeczywistego naprawiania wyrządzonego zła.

Jeśli mąż jest pijakiem i systematycznie zamienia dom w piekło – a chciałby przeprosić Boga, spowiedź święta będzie ważna dopiero wtedy, gdy przede wszystkim rzeczywiście szczegółowo wyzna bezmiar zła wyrządzanego w domu, a może i poza domem.
– Musi wyznać, że siał wokoło terror, pastwił się nad żoną i dziećmi.
– Musi też oczywiście dokładnie wyznać – jako warunek ważnej spowiedzi świętej z samego Prawa Bożego, ile pieniędzy wydaje na alkohol, na papierosy – pieniędzy ostatecznie nie ‘własnych’, niekiedy grzesznie wyłudzonych-wymuszonych.

Zwróciliśmy już też uwagę, że fakt zawarcia małżeństwa definitywnie przekreśla ‘prywatność’ obydwojga małżonków. Jakikolwiek własnym trudem zarobiony grosz jest własnością małżeństwa i rodziny, a nie jednego, czy drugiego z małżonków.

Dalszym warunkiem ważnej spowiedzi jest podjęcie niekłamanej decyzji naprawienia owego zła w stosunku do każdego z osobna pokrzywdzonego. Jeśli Jezus Chrystus, „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego”, chociaż zarazem Syn Człowieczy, poniósł aż tak straszliwe tortury, by za taką – a nie lżejszą – cenę umożliwić swym ludzkim braciom i siostrom uzyskanie Bożego przebaczenia, nic dziwnego, że dostąpienie zgładzenia grzechów nie może nie wiązać się z rzeczywistym trudem dokonania zwrotu w dotychczasowym życiu.

Jeśli wyrządzone zło dotyczy naruszenia czyjegoś majątku, warunkiem rozgrzeszenia jest decyzja zwrotu całego zabranego mienia, ewentualnie naprawienia wyrządzonego zła – osobom względnie rodzinom, których to dotyczy.

Podobnie, jeśli pijak wynosi rzeczy z domu i zużywa je „na wódkę”, warunkiem uzyskania rozgrzeszenia jest zwrot wszystkiego. Stworzy to może sytuację zdawałoby się po ludzku bez wyjścia.
– Jeśli pijak wyłudzał pieniądze na wódkę itd. od innych, także związanych życiem małżeńsko-rodzinnym, i tamci okradali z kolei swoje rodziny, warunkiem uzyskania rozgrzeszenia jest znów to samo: zwrot okradzionym rodzinom tego, czego zostały pozbawione.
– Każdy rozumie dzięki podarowanemu sobie przez Boga „zmysłowi wiary”, że nie może tu być mowy o lżejszych warunkach uzyskania odpuszczenia grzechów.


Jeśli penitent nie widzi już żadnych możliwości, by móc naprawić krzywdy materialne, a tym bardziej krzywdy duchowe, mimo wszystko nie powinien popaść w rozpacz. Jan Paweł II wołał podczas swej Trzeciej Pielgrzymki do Ojczyzny (1987 r.):

„Dla chrześcijanina nie ma sytuacji bez wyjścia ...”
(Jan Paweł II, Częstochowa, 12.VI.1987, Apel Jasnogórski, p. 3).

Oraz:

„Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei.
Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna ...”
(Jan Paweł II, Gdańsk, Westerplatte, 12.VI.1987, p.8).

Jeśli wyczerpią się wszelkie inne możliwości naprawienia wyrządzonego zła, a nadal nieugięcie trwa obowiązek sumienia, by spełnić piąty warunek dobrej spowiedzi: zadośćuczynienie Bogu i ludziom, pozostaje zawsze sposób jeszcze jeden, ostateczny: prośba o podarowanie-przebaczenie! Oczywiście łącznie z decyzją rzeczywistej zmiany dotychczasowego życia.
– Szczere, uprzednio dogłębnie przemodlone przeproszenie pokrzywdzonych nie pozostanie bez pozytywnej odpowiedzi.

Oto słowa pełne nadziei w stylu Chrystusowym – Jana Pawła II:

„Przebaczenie świadczy o tym, że w świecie jest obecna miłość potężniejsza niż grzech.
Przebaczenie też stanowi podstawowy warunek pojednania
– nie tylko w stosunku Boga do człowieka, ale także w stosunkach wzajemnych pomiędzy ludźmi ...” (DiM 14).

(10 kB)
Jak to dobrze, gdy rodzeństwo kocha się wzajemnie! Siostrzyczka bawi się swym młodszym rodzeństwem-bobaskiem, przy okazji wprawiając się dzielnie w przyszłe zadania związane z opieką nad dziećmi, może własnymi dziećmi, lub też wielorako inaczej jej zawierzonymi przez Bożą Opatrzność dziećmi-do-opieki.

Nie oznacza to oczywiście, że po uzyskanym przebaczeniu można zaczynać od nowa systematyczne zabijanie klimatu miłości i pokoju rodzinnego itd. Wola nawrócenia i naprawienia wyrządzonego zła nie byłaby wówczas szczera:

„... Przebaczenie nie niweczy obiektywnych wymagań sprawiedliwości.
Właściwie rozumiana sprawiedliwość stanowi poniekąd cel przebaczenia.
W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło,
nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy czy zniewagi wyrządzonej.
W każdym wypadku naprawienie tego zła, naprawienie zgorszenia, wyrównanie krzywdy,
zadośćuczynienie za zniewagę,
jest warunkiem przebaczenia” (DiM 14).

W czasie zaś Drugiej Pielgrzymki do Ojczyzny (1983 r.) mówił Jan Paweł II z wałów Jasnogórskich o zdolności przebaczenia w słowach:

„... Przebaczenie świadczy o wielkości ducha ludzkiego,
świadczy o tym, że jest przenikliwy dla działania Ducha Świętego ...
Przebaczenie jest mocne mocą miłości. Przebaczenie nie jest słabością.
Przebaczać – nie oznacza rezygnować z prawdy i sprawiedliwości.
Oznacza: zmierzać do prawdy i sprawiedliwości drogą Ewangelii ...”
(Jan Paweł II, Częstochowa, 19.VI.1983, W godzinie Apelu Jasnogórskiego, p.6).

2. W przypadku
zadanej śmierci ...

Zwrócenie się z prośbą już tylko o przebaczenie jako warunku zadośćuczynienia Bogu i bliźnim, dotyczy w całkiem szczególny sposób spowiedzi z sumieniem obciążonym grzechem morderstwa. W tym wypadku chodzi przede wszystkim o zbrodnię zgładzenia nie urodzonego dziecka: jednego, albo i wielu. Zarówno w przypadku przerywania ciąży, jak i wielu dzieci zabitych w następstwie stosowania środków poronnych. A zdarza się, że ktoś ma na sumieniu zamordowanie człowieka dorosłego, względnie zlecenie zabicia kogoś konkretnego ...

Nie wystarczy wówczas podejść do konfesjonału jedynie z prośbą o rozgrzeszenie, jakby się nic wielkiego nie stało! Spełnienie piątego warunku spowiedzi sakramentalnej jest i w tym wypadku w pełni aktualne – i musi znaleźć właściwy sobie wyraz.

Skoro odnośny mały, czy większy człowiek już nie żyje, nie znaczy to, że można przejść nad zbrodnią do porządku dziennego. Dziecko to – lub dzieci, nadal żyją: w życiu wiecznym.
– Zarówno rodzice, jak i personel terrorystycznych grup ‘Służby Zdrowia’, ci wszyscy którzy do zabiegu lub użycia środków poronnych doprowadzili: groźbą, zachętą, radą, przeforsowaniem odnośnych zapisów w ustawodawstwie, w głosowaniu parlamentarnym itp., spotkają się z żniwem swego posiewu śmierci u progu wieczności.
– Jeśli chcą uzyskać Boże przebaczenie, muszą najpierw – przed prośbą o rozgrzeszenie, podjąć się przeproszenia tych dzieci: za ich zabicie, lub wręcz zatorturowanie w przypadku przerywania ciąży, mordu człowieka dorosłego itd.
– W takiej sytuacji pozostaje już tylko to jedno: prosić i błagać tych zabitych ... o przebaczenie ...!

Zgładzone dzieci – o nich tu przede wszystkim mówimy – są najprawdopodobniej w niebie. Do nieba zaś nie dostaje się nienawiść. Ci wszyscy zabici natychmiast przebaczyli swoim rodzicom-mordercom, personelowi Służby Zdrowia itd. ów fakt, że zostali okrutnie i przedwcześnie pozbawieni życia. Obecnie modlą się gorąco, by Bóg zechciał sprawcom tych krwawych zbrodni podarować winę mordu. Modlą się o ich nawrócenie i zbawienie.

Okoliczność, że dzieci te były fizycznie nie rozwinięte, po ludzku sądząc niezdolne do poczytalnych aktów świadomości i decyzji wolnej woli, nie stanowi żadnego problemu dla Boga! Bóg nie może sobie pozwolić na zmuszenie kogokolwiek do pójścia czy to do nieba, czy piekła. Trzeciego zaś stanu – pośredniego, z chwilą dokonanego odkupienia – nie ma (zob. do tego dokładniej jeszcze poniż. w cz.V, r. 6:  Do drzwi ... każdego człowieka – i cały dalszy kontekst, szczególnie zaś drugą część tego rozdziału).

Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że Bóg obdarza tych zabijanych błyskiem światłości-świadomości i ukazuje się owym maleństwom w chwili ich przechodzenia „na drugi brzeg” jako dla nich Ukrzyżowany Odkupiciel – z pełnią zachęty do przyjęcia daru Odkupienia. Odkupiciel przynagla ich jednocześnie, żeby już zaraz, natychmiast – dokonały definitywnie ważnego wyboru: za kochającym przylgnięciem do Bożego Oblubieńca ludzkich dusz (por. J 14,2n).

Oczywiście Dzieci te muszą również mieć możność dokonania równie definitywnego wyboru przeciw Bogu i własnemu szczęściu – wiecznemu.
– Stąd też należy się modlić za takie dzieci, podobnie jak i za dzieci w jakikolwiek sposób upośledzone-niepełnosprawne itp., żeby ich definitywny wybór, jakiego muszą dokonać w ostatecznym momencie swego życia ziemskiego, był tym wytęsknionym przez Odkupiciela człowieka.

Temu służy m.in. dzieło Duchowej Adopcji! (zob. na ten temat dokładniej wyż., cz.III, rozdz.3: Duchowa Adopcja poczętego dziecka – wraz z dalszym ciągiem aż do końca tego paragrafu).

Dopiero po rzeczywistym przeproszeniu swego zabitego dziecka czy zabitych dzieci, i rzeczywistym porozmawianiu z nimi – można się udać po przebaczenie z kolei do samego Odkupiciela.

Spowiedź święta jest sakramentem niezmiernie uroczystym i poważnym. Jest to naprawdę sakrament krwi odkupienia. Zadośćuczynienie Bogu za ludzki grzech kosztowało Boga samego – niewyobrażalnie dużo. Świadectwem tego stał się krzyk Jezusowego Serca na krzyżu, w Jego poczuciu jakoby nie-ujmowania się za Nim ze strony Boga-Ojca, mimo że krzyk ten wyrwał się z głębi Serca Tego, który jest współistotny Ojcu: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił” (Mt 27,46; Mk 15,34; por. SD 18)!?

W tej sytuacji byłoby zupełnie niezrozumiałe, gdyby sakrament pojednania miał nie kosztować przynajmniej cząstki krwawizny tych, którzy w skrusze serca proszą o Boże przebaczenie.

Ozdobnik

RE-lektura: cz.IV, rozdz.4c.
Stadniki, 10.XI.2013.
Tarnów, 29.VIII.2023.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



E. WAŻNOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ

1. Przemilczenie grzechu śmiertelnego

2. Brak postanowienia NIE-popełniania grzechu

3. Decyzja NIE-grzeszenia więcej
!empt (0 kB)NAKAZ Chrystusa NIE-grzeszenia odtąd
!empt (0 kB)Decyzja małżonków NIE-grzeszenia więcej
!empt (0 kB)‘Inny spowiednik udzielił rozgrzeszenia ...’

4. Wina męża i żony z racji współpracy w grzechu małżeńskim

5. Podjęcie daru biologicznego rytmu płodności

F. ZADOŚĆUCZYNIENIE BOGU I BLIŹNIM

1. Naprawienie wyrządzonego zła

2. W przypadku zadanej śmierci ...


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Małe łyse dziecko eksperymentujące cierpliwość dużego psa do ostateczności
Ryc.2. Cena dochowania wiary w Chrystusa Boga i Odkupiciela
Ryc.3. Inny obraz wierności Chrystusowi do strasznej śmierci: za chwilę ucinanie głów
Ryc.4. Z operacji Samuela w łonie matki: Maluśki dziękuje panu Doktorowi
Ryc.5. Sarenka w najnormalniejszym chodzi w podskokach
Ryc.6. Zaprawianie się niewiele starszej siostrzyczki w posługę macierzyństwa