(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

Ozdobnik

C.
METODY NATURALNE
PRZED ŚLUBEM ...
A MOŻE
ANTYKONCEPCJA ?

Ozdobnik

Skorzystać
z rytmu płodności

Ewentualność niezamierzonego poczęcia nie jest teorią. Dziwić może, że partnerzy dobrze o tym wiedzą, a zachowują się w tym względzie z porażającą beztroską. Nie przejmują się żadną w ogóle odpowiedzialnością. Postawa ich budzi poważny niepokój. Do powagi życia oni stanowczo nie dorośli! Co z kolei nie zwalnia z poczytalności i odpowiedzialności sprawozdawczej ...!

Doświadczenie wykazuje z nawiązką, że wiedza o biologicznym rytmie płodności, w tym również ‘dobra’ znajomość Metody Owulacji Billingsa (MOB; użytej w tej sytuacji dla ... rzekomo ‘bez-grzesznego’ grzeszenia) nie jest w stanie ‘uchronić’ przed ciążą niechcianą – a przecież przewidywaną.
– Wszystkie metody naturalne (w ramach życia w już zawartym małżeństwie, a nie dopiero narzeczeństwie!) wymagają decyzji na okresowe wyłączanie zbliżeń; oraz motywacji miłości, która nie może nie być darem całkowitym – ku dobru. Taką jest zwłaszcza metoda Billingsa. W przypadku słusznych powodów, gdy małżonkowie aktualnie nie mogą zamierzać poczęcia, wymaga ona nie-podejmowania w dniach płodności żadnych zbliżeń: ze względów nie tylko etycznych – lecz również ściśle biologicznych.

Tymczasem u partnerów przed-małżeńskich, którzy nie zważają na wymóg cnoty czystości i przechodzą na współżycie lub formy zbliżone, wszystko dzieje się od przypadku do przypadku. Motywacją działania jest wtedy wszystko inne, a nie miłość. Wmawianie sobie, że w ich sytuacji: z przyszłym mężem czy żoną, wyrażają sobie w ten sposób obopólną miłość, jest zakłamywaniem wielkiego słowa „miłość”.
– W ich ujęciu ‘miłość’ oznacza w pierwszym rzędzie dostęp do znamion oraz narządów płciowych. Ponadto zaś partnerom chodzi wtedy zwykle o możliwie częste współżycie, co trudno pogodzić z okresowością płodności.
– Toteż gdy partnerzy przedślubni chcą mieć stosunek, zwykle nie zważają na sygnały płodności i nie korzystają z informacji metod naturalnych. Godną motywacją dla kierowania się biologicznym rytmem płodności jest miłość, która umie poświęcić siebie – i nie poddaje się przymusowi ciała.

(8 kB)
Panienka szybko wzrasta. Jak potoczą się jej dalsze dzieje? Boże – spraw by rozwijała się zawsze na właściwej, niezawodnej drodze, którą jesteś TY: Droga-Prawda-Życie (J 14,7).

Tym bardziej nie miałaby nic wspólnego z miłością – gotowość poświęcenia Poczętego. Miłość darowująca siebie dla dobra tego umiłowanego jest gotowa zaniechać zbliżenia, jeśli tak trzeba – w imię miłości. Dotyczy to tym bardziej sytuacji przed-ślubnej.
– Zdarza się wprawdzie, że partnerzy przedślubni korzystają z metody naturalnej przeciw Bożemu błogosławieństwu: jako swoistą ‘antykoncepcją’. Umieją się nawet zdobyć na zaniechanie zbliżeń w dniach okresu cyklicznej płodności. Ale zdają sobie sprawę, że działanie to nie jest wtedy w żadnym wypadku wyrazem miłości.
– Z jednej strony znajdują się pod presją pożądania i własnej słabości. Z drugiej zaś uświadamiają sobie, że wkroczyli na teren nie swój. Ich postawa jest pasmem wysiłków podejmowanych dla zagłuszenia wyrzutów sumienia.

Takie wyrzuty przeżywała m.in. dziewczyna – nazwijmy ją Barbara:

(List: 1.VIII.1991) „Jestem panną, mam 23 lata. Chodzę z moim narzeczonym już 5 lat. Współżycie seksualne rozpoczęliśmy po 2 latach chodzenia ze sobą. Myślimy też o tym, żeby wstąpić w związek małżeński, lecz to jest ciągle odkładane, spowodowane przede wszystkim tym, że mój narzeczony jest na studiach (...). Jeżeli chodzi o mnie, to ja bardziej nalegam, żeby się pobrać, bo sumienie mnie dręczy tymi grzechami nieczystymi.
– Jesteśmy szczęśliwą parą, rozumiemy się we wszystkim, dużo ze sobą rozmawiamy na różne tematy, także z dziedziny seksuologii. Zanim podjęliśmy współżycie, byliśmy przygotowani teoretycznie. Opieramy się na metodzie owulacyjnej, która do tej pory nas nie zawiodła. Ponieważ jesteśmy z sobą ... najczęściej raz w tygodniu, do stosunku dochodzi rzadko ... w obawie przed ciążą. My kochamy się najczęściej stosując pieszczoty, które prowadzą do osiągnięcia orgazmu nas obojga ... Chciałabym wiedzieć, czy taki sposób kochania przez pieszczoty i miłość ‘francuską’ jest zaakceptowany przez etykę katolicką. Pomijając już to, że jesteśmy jeszcze narzeczeństwem i nie możemy współżyć.
– Ojcze, czy Pan Bóg odpuści nam te grzechy nieczyste? Czasem myślałam, żeby nie współżyć, ale kiedy przebywam dłużej z nim sam na sam, niestety ulegam, daję się unieść uczuciom, to jest po prostu silniejsze od wszystkiego.
– Codziennie modlę się i proszę Pana Boga, abyśmy już długo nie musieli żyć w grzechu. Ojcze, kiedy będziemy już małżeństwem, chciałabym współżyć tak, żeby nie grzeszyć ...”.


Zdarza się z kolei, że szczególnie dziewczyna, kierując się sobie tylko wiadomą motywacją, z zimnym wyrachowaniem tak prowokuje chłopca, aż go zniewoli. Wie dobrze, że aktualnie znajduje się na szczycie płodności. Wymusza małżeństwo przez postawienie chłopca wobec faktu dokonanego: zaistniałej ciąży.
– Wystarczy trochę rzetelności, by takie zachowanie ocenić jako wyraz przeciw-miłość; a może dobitniej: przewrotności. Współżycie przy sumieniu głośno krzyczącym, że to „nie dla nas” – nie jest miłością! Jest krzywdzeniem siebie, tego drugiego – i narażaniem na najgorsze – potencjalnego potomstwa.

Świadome zdążanie do zaistnienia ciąży przed ślubem jest okrucieństwem w stosunku do dziecka. Zostaje ono sprowadzone na siłę na świat, gdy dziewczyna absolutnie go nie kocha „dla niego samego”, a posługuje się nim jako atutem do szantażu. Dziecko jest wtedy potraktowane instrumentalnie – jako trampolina dla wywarcia presji na chłopcu, który dziewczyny nie chce i jej nie kocha. Ona zaś mści się na nim swoiście, zmuszając go do pozostawania przy niej, posługując się w tym celu owocem ich anty-miłości.

Trudno znaleźć kogoś, kto by to nazwał ‘miłością’. Bóg nie mógł nie powiedzieć partnerom przedmałżeńskim, obojętnie na jakim etapie zakochania, dopóki nie staną się małżeństwem: „Nie będziesz cudzołożył ! ...”.

Antykoncepcja

Niejedni partnerzy przedślubni sięgają po środki zabezpieczające przed poczęciem, a raczej ... unicestwiającą już zaistniałą ciążę. Stosowanie środków hormonalnych doustnych, a z kolei prezerwatywy – weszło w wielu środowiskach młodzieżowych w stały repertuar ich codziennych ‘zajęć’.
– Czy dziewczyny – a i chłopcy z tych grzechów-zbrodni się spowiadają? Odnosi się wrażenie, że wielu z młodzieży z zasady z grzechów współżycia w ogóle się nie spowiadają. W przypadku zaś stosowania środków hormonalnych, a także w przypadku założonej spirali, względnie z kolei prezerwatywy – do grzechów ciężkich dołącza się ponadto z cyklu na cykl zbrodnia mordu Poczętego – przynajmniej w znaczeniu z góry przyjętej pełnej akceptacji na wszelkie konsekwencje stosowanego środka (dokładniej zob. wyż.: Naruszenie rozpoczętego Życia – cały dalszy ciąg rozdziału. Oraz: Ciąża pomimo spirali – albo i tabletki – wraz z dalszym ciągiem rozdziału; tamże dokumentacja na temat poronnego działania prezerwatywy).

Wielu młodych podejmuje w sytuacji przed-ślubnej, podobnie jak całe rzesze małżonków – stosunki przerywane, określając je wymijająco: „... uważaliśmy”, tzn. on usuwa się wcześniej – przed swym szczytowym przeżyciem. Sądzą, że to ustrzeże przed ciążą. Nie przyjmują do wiadomości, że w dniach płodności, kiedy u kobiety pojawia się wydzielina zmieniona-zasadowa okresu płodności, do poczęcia może dojść po kontakcie nawet tylko powierzchownym, zdala od wejścia do pochwy i chociażby nie doszło do wytrysku.

A w ogóle – każdy musi wyznać: stosunek przerywany jest każdorazowo rozwodem-w-podjętym-stosunku ! Taka sama ocena dotyczy zresztą stosowania jakiejkolwiek techniki zapobiegania poczęcia czy ciąży.
– Ich istota polega wtedy zawsze na tym jednym:

Stosunek jako ‘seks’: Tak!
Zjednoczenie – stanowczo: ‘Nie’
!

Jakież to jest niegodne i poniżające dla chłopca, a tym bardziej dla dziewczyny: wytrysk ... na zewnątrz!

W innych wypadkach on zakłada prezerwatywę. By tylko nie doszło do rzeczywistego ... zjednoczenia! Znów w złudnym przekonaniu, że prezerwatywa skutecznie uchroni przed ciążą. Mimo iż środek ten tak łatwo – i w każdym aspekcie ... ‘zawodzi’.
– Przede wszystkim zaś prezerwatywa jest środkiem działającym pośrednio poronnie. Jeśli stosunek płciowy podjęty zostaje w dniu płodności kobiety, poczęcie następuje pomimo prezerwatywy bardzo łatwo. A jedynie ...: nowy Człowiek ginie wtedy w ciągu pierwszych paru dni po poczęciu, tak iż nawet kobieta-matka nie zdąży się zorientować, iż w ogóle doszło do poczęcia.

(8 kB)
Mamusiu! Tatusiu! To JA! Żyję i cieszę się tak bardzo, że JESTEM! Jeszcze nie taki ładny, jaki będą po urodzeniu, ale od początku jestem to JA! Czy mnie kochasz, mamusiu? A ty, tatusiu: czy i ty mnie kochasz? Mam już ponad 2 miesiące życia! A wiem, że kocha mnie ponad wszystko sam Stworzyciel, który uczynił mnie w chwili poczęcia swym Obrazem i Podobieństwem, i wezwał do życia-na-zawsze w Domu Ojca (J 14,2n).

Pozostaje jednak ... poczytalność w obliczu Boga za krew człowieka: „Kainie, gdzie jest brat twój? Oto krew brata twego krzyczy do Mnie z ziemi ...” (zob. Rdz 4,8-16). Prezerwatywa służy takim dwojgu do uzyskiwania przeżycia ‘seksu’ – a oczywiście nie ‘miłości’ – za cenę krwi zadeptanego wtedy na śmierć własnego dziecka (Zob. do tego tuż poniżej dołączoną UWAGĘ).

Może się zdarzyć, że ci dwoje, którzy użyli prezerwatywy, ulegną w pewnej chwili panice, gdy się okaże, że prezerwatywa ... pękła. Dla ilustracji można by przytoczyć tu autentyczny email wysłany do autora niniejszych linijek przez przerażonego ... maturzystę, żyjącego jakby najprawidłowsze małżeństwo ze swoją ... koleżanką ‘od serca’. Dajmy tym dwojgu imiona Staś – Kasia:

(Email: styczeń) ... „Witam serdecznie. Piszę ponieważ mam pewien problem. Czytałem artykuły na stronie, jednak nie wszystko jestem w stanie zrozumieć ... Jestem w związku z dziewczyną i podjęliśmy decyzję o współżyciu. Jako metody antykoncepcyjnej zawsze używaliśmy prezerwatywę. Może nie jest to do końca religijne, jednak w naszym wieku (18 lat) nie mamy innego wyjścia, ponieważ nie bylibyśmy w stanie utrzymać i wychować dziecka.
– I chociaż zawsze starałem się kupować jak najlepsze prezerwatywy, to zdarzyło nam się, że niestety ... pękła. Kasia jest 3 dzień po miesiączce (... zdarzyło się to dokładnie w Sylwestra). Chciałbym się dowiedzieć, czy jest możliwość, że już zaczął się okres płodności? I czy jest możliwe, że mogło dojść do zapłodnienia?
Jesteśmy ze sobą od ponad pół roku, ale pierwszy raz zdarzyło nam się coś takiego. Ja naprawdę ją kocham i chcę dla niej jak najlepiej ... Bardzo proszę o odpowiedź. Z góry dziękuję. S. i K.”

Kapłan oczywiście – podobnie jak w każdym innym przypadku – od razu też odpowiedział. Jego email zawierał wyjaśnienie zarówno fizjologiczno-medyczne, jak tym bardziej etyczno-teologiczne. Ci dwoje liczą ... po 18 lat: klasa w przygotowaniu do matury. Mieszkają razem – jak małżonkowie ze stażem.
Z wyjątkiem jednego: seks – tak; dziecko – za żadną cenę.

Bóg daje w szczególnym podarunku dopiero małżeństwu: sakramentowi małżeństwa – akt nie ‘seksu’, lecz zjednoczenia ich dwojga osób.
– Tutaj ci dwoje chcą wszystkiego innego, ale stanowczo nie – zjednoczenia-w-akcie-płciowym. Wyrazem tego jest ściana prezerwatywy. Ściana ta jest wyraźnie zamierzona – jako wyraz decyzji woli tych dwojga:
„My JEDNO-w-miłości-osobowej za żadną cenę być NIE chcemy!
– Pomijając już to, że nikt ich nie upoważnił do wkroczenia na teren intymności. Małżeństwem ci dwoje nadal ... nie są. Zdążają oni wyłącznie do zaznawania ‘seksu’ – jako przeciw-miłości (zob. do tego również z cz.VII, rozdz. 3: Jeszcze raz: prezerwatywa: poronna, ale i jaskrawo przekreślająca miłość – wraz z dalszym ciągiem tego paragrafu).

Ów Staś stwierdza co prawda o prezerwatywie: „... może nie jest to do końca religijne, jednak w naszym wieku: 18 lat, nie mamy innego wyjścia ...”.

Wyjście oczywiście istnieje – bardzo jasne i jednoznaczne, w postaci Bożego przykazania: „Nie będziesz cudzołożył”. Z Bogiem jednak ... ci dwoje nie mają zamiaru się liczyć. Szatana – słuchają bez zmrużenia oka, chociaż dobrze wiedzą, iż jest on i w tym przypadku, zgodnie ze słowami samego Odkupiciela kłamcą i mordercą: „... Od początku był on zabójcą i ... kłamcą, i ojcem kłamstwa” (J 8,44).
– Ci dwoje wykazują przerażenia jedynie w obliczu potencjalnych ludzkich konsekwencji uprawianego seksu: gdyby się publicznie okazało, że dziewczyna zaszła w ... ciążę. Stąd nerwowe pytanie, czy koniec miesiączkowania może być równoznaczny z początkiem dni możliwości poczęcia ... (odpowiedź na to pytanie zob. wykład ‘Metody Billingsa’ – wyż., cz. I, rozdz. 1).

Ponieważ przedmiotem obecnego rozdziału nie jest głębsze uzasadnienie wielorakiego „zła-w-oczach-Bożych”, jakiego ci dwoje się dopuszczają, wmawiając sobie, iż są pełnoprawnym małżeństwem i przysługuje im niezbywalne ‘prawo’ do uprawiania ‘seksu’ wedle upodobania, nie przytaczamy tu długiego listu-odpowiedzi, jaki kapłan do nich wystosował. Przytaczamy zaś list Stasia-Kasi jedynie dla ilustracji ‘jakości’ prezerwatywy, kupowanej zawsze jedynie z półki podobno ... ‘najlepszego gatunku’ ...


UWAGA. Jeszcze raz: prezerwatywa – jako środek ... poronny
W trakcie pisania niniejszych rozważań na przestrzeni wielu lat (część I-VII) do autora dotarła dopiero ok. 2005 roku informacja oraz dokumentacja ściśle naukowa medyczna o fakcie, iż również prezerwatywa (to samo dotyczy wobec tego wszelkiej innej chemii plemnikobójczej) zalicza się do środków ostatecznie poronnych.
– Niestety temat ten okrywany jest uporczywym, głębokim milczeniem. Nikt o tym nie mówi, by się nie ‘narażać’!
– O działaniu poronnym prezerwatywy zdaje się z zasady nie wiedzieć co najmniej wielu lekarzy, a tym bardziej kapłanów, nie wyłączając ... spowiedników.
– Tymczasem niepodważalna dokumentacja naukowa medyczna wykazuje od co najmniej końcowych lat 80-tych minionego wieku, że poczęcie mimo stosowania prezerwatywy łatwo następuje, a jedynie poczęty ginie w ciągu pierwszych dni, tak że nawet matka nie jest w stanie zorientować się, iż zaszła w ciążę.
– Zmienia to całkowicie kwalifikację etyczno-medyczną prezerwatywy, bagatelizowanej w dotychczasowej literaturze zarówno medycznej, jak moralno-teologicznej, jako stosunkowo ‘niewinny’ środek zapobiegania poczęciu-ciąży. Tymczasem jest to wobec tego środek zbrodniczy, bo poronny.

– W ocenie zaś etycznej i sakramentalnej trzeba by wyraźnie stwierdzić: PO użyciu prezerwatywy ... NIE MA ROZGRZESZENIA (podobnie jak w przypadku każdego innego środka poronnego: spirali, tabletek hormonalnych, plastrów itd.)!
Oczywiście: Bóg jest miłosierny i CHCE udzielić rozgrzeszenia. Ale: nigdy za wszelką cenę. Warunkiem dla uzyskania rozgrzeszenia po stosowaniu prezerwatywy jest decyzja na definitywne odstawienie zarówno prezerwatywy, jak i wszelkiego innego zapobiegania ciąży. Ponadto zaś pojawia się nagląco konieczność wykonania piątego warunku ważnej spowiedzi: zadośćuczynienie Bogu i bliźnim. Znaczy to: zabite przez siebie dzieci, chociażby jedynie potencjalne, trzeba przeprosić i prosić je o wstawienie się u Boga dla uzyskania Bożego przebaczenia.
– O szansach uzyskania rozgrzeszenia oraz jego warunkach – zob. dokładniej niż.: cz.IV, rozdziały 4-5 (zob.: Rozdz.4: Błogosławiony trybunał: sakrament miłosierdzia – oraz: Rozdz.5: Rozpacz potępienia czy dar odkupienia? – wraz z kontekstem poprzedzającym; oraz dalej: rozdz. 7 części IV-tej: sam przebieg spowiedzi św.). – O działaniu poronnym prezerwatywy, podobnie jak wszelkich innych stosowanych środków przeciw-ciążowych (a inne w ogóle nie istnieją) mówiliśmy obszernie w poprzedniej części naszej strony (zob. wyż., cz.II, rozdz. 3).
– O samej prezerwatywie, jej wielorakiej – zwykle całkowicie przemilczanej zawodności, np. co do rzekomej ochrony przed chorobami zakaźnymi przenoszonymi drogą płciową, o przenikliwości prezerwatywy dla plemników itd., zob. dokładniej w poprzedniej części naszej strony (zob.: Poronne działanie wszelkiej chemii plemnikobójczej oraz prezerwatywy – wraz z całym dalszym ciągiem tego tytułu)
.


O wszystkich działaniach przeciw-rodzicielskich, nie wyłączając środków doustnych – powiedzieć należy, że żaden nie chroni stuprocentowo pewnie przed poczęciem (pomijając już złudną ochronę przed chorobami zakaźnymi). Jeśli zaś ‘ciąży’ nie widać, dzieje się tak niemal zawsze ze względu na to, że ... ten poczęty został w międzyczasie już skutecznie ... zgładzony. Użyty środek poronny zadziałał 100-procentowo: poczętego Dziecka ... już nie ma!

Pozostaje jedynie ‘drobny problem’: rozliczenia się przed Bogiem, a oczywiście nie tylko przed Nim – z plamy przelanej krwi Niewinnego, obciążającej sumienie i krzyczącej do Boga o Jego interwencję ...

Innymi słowy, gdy partnerom zależy na nie-wzbudzeniu życia, od ciąży zdolne jest ustrzec tylko nie-podejmowanych żadnych jakichkolwiek zbliżeń płciowych. W pełni według zgodnie z brzmieniem Bożego przykazania: „Nie będziesz ... cudzołożył”.

Uciekanie się do środków zabezpieczających nasuwa każdorazowo pytanie: co dzieje się na poziomie serca tych dwojga w przypadku stosunku płciowego przerywanego lub z użyciem któregokolwiek z środków zapobiegania? Wyżej omawialiśmy mechanizm działania z punktu widzenia medycznego – zróżnicowanych środków przeciw-rodzicielskich (zob. wyż., cz.II, rozdz.3). Zastanawialiśmy się nad ładem aktu płciowego oraz działaniami przeciw-rodzicielskimi w aspekcie antropologicznym (cz.II, rozdz.4), psychologicznym (cz.II, rozdz.5) i teologicznym (cz.II, rozdz.6).

Z punktu widzenia psychologicznego (zob. wyż., cz.II, rozdz.5) wypada dodać, że gdy stosunek zostaje ubezpłodniony, partnerzy łączą się co prawda, dążąc do „dwoje jednym ciałem”. Czynią to oni jednak tak, by przypadkowo nie doszło do rzeczywistego ‘jedno’. Ostatecznie chcą wszystkiego innego, a nie jedności-w-miłości jako daru siebie samego ‘aż do końca’. Ten przecież zostaje z góry uniemożliwiony w następstwie wzniesionej przez nich bariery. Budując więź – burzą ją.
– Na znak swej anty-miłości i nie-składania się sobie w całkowitości daru przerywają stosunek, lub stosują techniki udaremniające zjednoczenie zarówno w ciele, jak tym bardziej na poziomie serca. W najgorszym wypadku ... decydują się na ... przerwanie dalszego rozwoju Poczętego i go po prostu ... zabijają. A jest to dziecko podobno ich ‘miłości’ – której właściwe imię brzmi w ich przypdku – wbrew wszelkim deklaracjom: ’anty-miłość’.

Nasuwa się wciąż pytanie: czy podejmowanie stosunków przez tych dwojga płynie z miłości i wyraża dar, jak ci dwoje to wciąż z naciskiem deklarują?
– Miłość w akcie małżeńskim musi nieodłącznie iść w parze z otwarciem się na oścież na potencjalność rodzicielską. Również wtedy, gdy stosunek przypada na dzień biologicznej niemożności poczęcia. Świadczy o tym jednoznacznie „mowa ciała” rozwijającego się aktu – szczególnie w przeżyciu mężczyzny.

Narzeczeni z zasady nie chcą ciąży. Stąd rozglądanie się za ‘skuteczną’ antykoncepcją (tzn.: zabijającą poczęte dziecko !), ewentualnie usiłują korzystać ‘antykoncepcyjnie’ z metod naturalnych.
– Tym samym jednak zaświadczają równoważnie, a przecież dobitnie: iż wykluczają z góry takie „dwoje jednym ciałem”, które by zdołało udźwigać ciężar życia.
– Niemożliwe, by tak oczywiste burzenie miłości miało wyrażać miłość godną tego miana, umacnianą komunią z Bogiem Przymierza. Stosowanie technik przeciwrodzicielskich nie może nie być grzechem – obiektywnie każdorazowo ciężkim, w pierwszym rzędzie przeciw miłości gruntownie wówczas zakłamanej.

Zapobieganie ciąży staje się w przeżyciu przede wszystkim kobiety zdławieniem jej uczuć. Niejedna mężatka wyznaje, że stosunek przerywany, z prezerwatywą itp., wyzwala u niej myśl bądź o śmierci jednego z nich, bądź o samobójstwie, a przynajmniej doznanie swego upodlenia i opuszczenia. Bardziej niż u mężczyzn, dochodzi u kobiety do głosu niedosyt i świadomość pogardliwego potraktowania jej osoby: jako jedynie prostytutki-bez-oblicza, narzędzia do zaspokajania pożądliwości mężczyzny, którym w tym wypadku jest ... mąż ze swoim: „Ślubuję miłość, wierność, uczciwość małżeńską ...”.
– Jej przeżyciu towarzyszą też zwykle wyraziściej niż u mężczyzny wyrzuty sumienia. Niemożliwe, by takie współżycie pozostawiło poczucie spełnienia i pobłogosławionej radości. Pomijając już fakt, że kobieta będzie pozostawała w paraliżującej niepewności, czy po takiej masturbacji-na-niej ze strony męża ... wystąpi okres?

(10 kB)
Mamusiu! Tatusiu! Mam już dwa i pół miesiąca! Podobam się wam? Jak się mam odwdzięczyć wam, kochanym rodzicom! A tym bardziej Bożej Dobroci, która mi dała imię, jakiego nikt inny nie miał – ani nikt inny mieć nie będzie! (zob. Ap 2,17). I Jezus czeka kiedyś na mnie ... w niebie! Ale chciałbym tam być kiedyś z tobą, tatusiu! I z tobą, mamusiu! I z całym moim rodzeństwem!

Każdy z przedstawionych psychologiczno-antropologicznych aspektów współżycia ubezpłodnionego jest wyrazem rzeczywistości niezmiennie takiej samej: takie kształtowanie intymności nie tylko nie wyraża miłości, lecz przeciwnie – staje się obdarzaniem przeciw-życiem, przeciw-miłością, przeciw-uśmiechem, owocującym następnie w ... pozbawieniu życia swego ... ledwo poczętego kolejnego dziecka, z którym ci dwoje i tak się kiedyś spotkają ...

Nie ma mężczyzny, który by za stosunek przerywany doczekał się wyrazu uznania ze strony partnerki! On ostatecznie dochodzi jakoś do swego przeżycia. Ją zaś pozostawia samej sobie, gdy udało mu się zaspokoić swoją osobistą pożądliwość: swoją egoistycznie przeżytą ‘potrzebę seksualną’, nie mającą nic wspólnego z ‘miłością’ (dynamizm DO-środkowy podejmowanych działań).
– Prawdziwa miłość jest inna: skupia uwagę na dobru tego drugiego. Odnosi się do niego z subtelnością. Życzy dobra nieograniczonego – aż do nieba włącznie!

Ta rzeczywistość: pełna otwartość na tajemnicę tak życia, jak i miłości, każe Janowi Pawłowi II skierować do małżonków przytoczone już słowa o manipulowaniu i poniżaniu ludzkiej płciowości, a tym samym swych osób – poprzez fałszowanie wartości całkowitego daru siebie i zakłamywanie „mowy ciała” (zob. wyż.: Działania przeciw-rodzicielskie jako czyny z istoty złe – i dalszy kontekst; oraz: FC 32).
– Słowa papieskie dotyczą małżonków. Ale właśnie dlatego odnoszą się one tym bardziej do partnerów dopiero narzeczeńskich. Nie narzeczeństwo, a małżeństwo stwarza podstawę do całkowitego darowania sobie swego ciała i swoich osób.

Gdy partnerzy przedślubni podejmują stosunki ubezpłodnione, ich komunia doznaje bardziej jeszcze niż w przypadku stosunków pełnych – nieodwracalnych pęknięć ich miłości już przed ślubem. Stosunki ubezpłodnione nie mogą nie być najprostszą drogą do rozwodu – już przed ślubem!

Nie da się inaczej wytłumaczyć np. stosunku przerywanego. Ale to samo dotyczy użycia jakiejkolwiek antykoncepcji. Trzeba mieć dużo tupetu, by nadal jeszcze nastawiać się wtedy na małżeństwo. Małżeństwo jest sakramentem miłości: daru. Miłość można zaczerpnąć jedynie z komunii z Bogiem-Miłością w sercu. Działania przeciw-rodzicielskie znieważają Boga-Miłość przez praktyki przeciw-miłości, wydając Boga – pożądliwości ciała. Nią zaś wysługuje się Zły, by Boży Obraz oderwać od jego źródła – i zniszczyć: zarówno miłość, jak i życie, mogąc następnie wywijać wobec Boga sztandarem ‘zwycięstwa’ odniesionego nad Bożym Obrazem:

„Boże Stworzycielu – podobno i Odkupicielu:
nie udało Ci się z tym Twoim żywym Obrazem!
On jest nie Twój, ale ... Mój!
Ja tu panuję – nie Ty!”

D.
ŚLUB
Z MUSU ...

Ozdobnik

Dziewczyna w ciąży, której ona przez dłuższy czas nie ma odwagi ujawnić, przeżywa przeróżne obawy. Lęka się rodziców, boi się ujawnić swój stan partnerowi, niezwykle nieprzyjemne będzie ujawnienie jej stanu przed publicznością. Nie każda dziewczyna zdobywa się na tyle skruchy i miłości, by niezamierzaną ciążę natychmiast zaakceptować i trwać na stanowisku macierzyństwa, wystawionego na widok – jako napiętnowane.

Nie ma się co łudzić: każda ciąża w stanie panieńskim stawia dziewczynę przed nader trudnymi problemami. Jeśli pominąć poczęte dziecko i jego ojca, to ona przeżywa cały ten czas jako potężny, przedłużający się stres. Czy liczyć na cud, by jej trudne przeżycia miały nie rzutować dramatycznie na rozwój owocu w jej łonie, gdy jej serce staje się widownią szamotaniny – od najczarniejszych myśli, po rezygnację i przyjęcie konsekwencji czynu ich dwojga?

Ślub wymuszony, którym ci dwoje usiłują zatrzeć ślady swego grzechu, staje się zwykle pomyłką życiową. Miłość wymuszona stanie się klęską dla obojga, a tym bardziej dla zgłaszającego się dziecka. Lepiej przeżyć dramat macierzyństwa w samotności, niż w małżeństwie „z musu” stać się przedmiotem szykan i przypominania przy każdej sposobności ze strony tego ‘ukochanego’, że jest to ślub ... „z litości”. Kobiecie trudno będzie wybraniać się przed raz po raz wznawianym szantażem: „Wziąłem cię z litości. Twoja wina, żeś zaszła w ciążę! Teraz musisz mi ulegać; bo: na co ja cię w końcu ... MAM !?”

Nie powinno być wątpliwości co do postawy odnośnie do ślubu z musu, ani sytuacji: „... To się już musimy pobrać, bo i tak wszystko gotowe”.
– Oto migawka prosto z ‘życia’:

Kapłan zapytuje dziewczynę w krótkiej rozmowie tuż przed ślubem widząc, że ona wkrótce będzie rodziła: „Kiedy ma być wasz ślub?” Dowiaduje się, że ślub odbędzie się dziś – po południu.
Pyta dalej: „Czy ty go kochasz?”
– Dziewczyna: „Chyba nie ... !”
– Kapłan błaga: „Dziecko Drogie, w takich okolicznościach nie wolno ci wychodzić za mąż! Nie możesz się wiązać z kimś, kogo nie kochasz!”
– „Ale wszystko już gotowe do ślubu. Byłyby duże straty ... !”
– „Czymże są straty materialne wobec życia z kimś nie kochanym!? Powiedz odważnie gościom – i chłopcu, ojcu dziecka, że ślub odwołujesz. Każdy uzna tę decyzję za słuszną!”
– „Niestety, nie mogę. Byłby to wielki wstyd dla mnie i rodziny. Niech się już dzieje, co się ma stać!”

Szantaż jest kompromitującym demaskowaniem właściwego oblicza danego człowieka. Człowiek, który najpierw ślubuje miłość, a potem szermuje szantażem, zadeptuje miłość na śmierć. Chociażby dla samego tego powodu, użycie szantażu nie może nie być grzechem ciężkim przeciw przykazaniu pierwszemu – największemu i najważniejszemu: miłości Boga z całego serca, a bliźniego jak siebie samego. Żaden mężczyzna nie uniknie rozliczenia się ‘co do joty’ z tego rodzaju stylu odnoszenia się do małżonki.

Szczególnie jaskrawo ujawnia się anty-miłość, gdy mąż zastrasza powiedzeniem: „Na co ja cię mam!? – To pójdę do innej!” Tego rodzaju słowa wyrażają nieomylnie, że mąż nie uważa małżonki za osobę, ale nabyte żywe narzędzie do jego egoistycznie pojmowanego, seksualnego eksploatowania i folgowania swej nienasyconej żądzy: żeby mieć na kim ... się masturbować. Tymczasem człowiek nigdy nie przekształci się w „rzecz”: żona ... pozostaje osobą.

(13 kB)
A teraz – czy jestem już troszkę ładniejszy? Cieszycie się na moje przyjście? Dziękuję Ci, mój kochany Aniele Stróżu, że się za mnie i moich kochanych rodziców bardzo, bardzo modlisz! Żebym doszedł z twoją pomocą do życia – wiecznego. – Dziecko w 15 tygodniu: ok. 4 miesiące.

Z kolei użyta groźba: „To pójdę do innej ...” wyraża bezhonorowo gotowość dopuszczania się zdrady małżeńskiej. Taki mąż stwierdza jaskrawo, że nie kocha małżonki. Traktuje ją jako zakontraktowane bydlę, nabyte dla seksualnego wyżywania się na nim. Dlatego tak łatwo mu przechodzić z jednej anonimowości: od żony zredukowanej do rzędu rzeczy – do innej kobiety, pożądanej też jedynie jako ‘ciało’ seksualne.

Są kobiety, które sądzą, że kapłani nie znają gehenny mężatek, szantażowanych przez mężów. Niektórzy mężowie powołują się bowiem na Pismo święte, które zawiera również wyrwane z kontekstu słowa, iż żona powinna być „poddana mężowi” i spełniać „obowiązek” małżeński (por. do tego: 1 Kor 7,3n; Ef 5,22n; dokładniej zob. wyż.: Wymuszanie stosunku z powołaniem się na Biblię).
– Jednakże „Kościół... nie dysponuje żadną bronią, tylko bronią ducha, bronią Słowa i Miłości” (RH 16). Cóż ma począć kapłan, gdy mężczyźni nie są łaskawi brać udział chociażby np. w konferencjach stanowych w czasie rekolekcji, czy nawet misji świętych?
– Z kolei zaś narzeczeni traktują katechezę przedmałżeńską jako „zło konieczne”, nie przejmując się powagą wypowiadanych słów. I jak kapłan, a ogólniej: Kościół – ma dotrzeć do owych mężczyzn-mężów ze słowem stanowym?

Takie zaś zdanie o kapłanach, jakoby nie mieli pojęcia o rzeczywistych problemach małżeńskich, wyraża m.in. pewna niewiasta, która usiłuje pouczyć kapłanów w tym względzie. Pisze ona:

(List: V.1999) „... Cóż mogą (kapłani) pomóc, jeśli nie znają tajemnicy błędów małżonków. Spowiednik nieraz niewłaściwie oceni postępowanie żony wobec męża, bo żona spowiada się tylko ze swoich grzechów, a o grzechach męża nie wspomina, bo mąż powinien sam za siebie się spowiadać. Mąż zaś nie spowiada się ze swojego postępowania, bo uważa, że żona winna być niewolniczo posłuszna mężowi, więc uważa swoje czyny za ... zgodne z postanowieniem Bożym. Występuje brak zrozumienia między Kościołem, a małżeństwem – i stąd są rozwody ...
– Pragnę pomóc Kościołowi w prowadzeniu małżonków ... i chociaż wstydzę się o tym mówić, to czynię to dla dobra Kościoła ...
– Oto jedna z migawek pożycia małżonków:

Mąż wraca do domu pijany. Żona ze strachu zamyka się w pokoju. Mąż wyważa drzwi. Żona nie ma którędy uciec. Wyskakuje oknem z drugiego piętra. Łamie nogę. W szpitalu – matka pyta córkę: ‘Dlaczego postąpiłaś tak nieroztropnie? Przecież mogłaś się zabić!’ – Córka na to: ‘Wcale nie myślałam, że będę żyć! Ale wolałam się zabić, aniżeli znosić tortury pijanego męża’. – Matka zabiera córkę ze szpitala, ponieważ z nogą w gipsie potrzebuje opieki.
– Przychodzi jednak mąż z pretensjami: ‘Żona powinna wrócić do domu, bo po to się żeniłem, żeby mieć żonę, a matka niech się do nas nie wtrąca, bo Pan Bóg postanowił, że z chwilą zawarcia małżeństwa młodzi opuszczają ojca i matkę i są oboje tylko dla siebie. Tylko ja mam prawo nią rządzić, a nie matka. Ja piję, bo mi się tak podoba – i wolno mi sobie wypić. A żona powinna mi być posłuszna, bo mi przysięgała wierność. Żona powinna być na każde moje żądanie, bez względu na to, czy może czy nie, bo po to się żeniłem, by mieć żonę na każde żądanie’ ...”

W tym wypadku skończyło się rozwodem. Mężczyźni powołujący się na Słowo Boże o „poddaniu żon mężom” niestety nie przyjmują do wiadomości, że to samo Słowo Boże, w tychże samych przytoczonych zdaniach, mówi ponadto o tym, czego tamci nie chcą przyjąć do wiadomości:

„Bądźcie sobie wzajemnie poddani
– w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21).

„Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie,
aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo” (Sakrament Chrztu, Eucharystii, Słowo Boże) (Ef 5,25n. – Zob. dokładniejsze omówienie tego zagadnienia niż.: Nowość Ewangeliczna: wzajemne poddanie małżonków – Ef 5,21).

Miłość jest poświęceniem siebie samego, nigdy zaś tego drugiego! Mąż winien tak miłować małżonkę „dla niej samej”, by siebie samego wydać – nawet na ukrzyżowanie, żeby małżonka mogła być „święta, nieskalana” (Ef 5,27). Taki jest sens wypowiedzi Pisma świętego o „wzajemnym poddaństwie” małżonków.
– Stwierdzaliśmy wielokrotnie, że miłość odznacza się dynamizmem OD-środkowym: jest byciem-‘dla’ tego drugiego, umiłowanego „dla niego samego”. Życzy dobra, mieszczącego się w paśmie miłości Boga i Jego Przykazań.

Przykazania Boże są stałym odniesieniem wyjściowym i docelowym przy ocenie tego, co mieści się lub nie – w ramach miłości. Stałym zaś drogowskazem w wątpliwościach pozostaje zasada Piotra: „Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga” (Dz 4,19). Oraz: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29).
– Powoływanie się mężczyzn na wyrafinowaną, przekrętną interpretację Pismo świętego graniczy z bluźnierstwem, jeśli nie wprost z grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Grzech taki jest trudny do odpuszczenia, jeśli już pominąć V-ty warunek dobrej Spowiedzi świętej: „... zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu”.

Toteż miłość prawdziwa, która życzy ostatecznie Boga, każe dziewczynie nie dopuścić chłopca do jakiejkolwiek intymności – pomimo obaw, że ją z tego właśnie powodu ... porzuci. Powoływanie się na przykazanie miłości, że „przykazanie Boże każe nam się kochać”, wobec czego musimy współżyć w ‘imię miłości bliźniego’ – jest grubo szytą sofistyką.
– Właściwy sens przykazania miłości ukazuje ponad wątpliwość kontekst wypowiedzi Chrystusa, w którym podkreślona jest hierarchia miłości:

„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna i córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37; zob. Łk 14,26).

Poza tym Jezus wskazuje niezmiennie na zachowanie przykazań jako sprawdzian miłości do Boga:

„Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje ...
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę,
a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego,
i będziemy u niego przebywać.
– Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów Moich ...” (J 14,21.23n; por. VSp 119).

Ogólne przykazanie „kochania” bliźnich zostało w Nowym Testamencie, ale też już w Starym Testamencie wielokrotnie dokładniej określone nakazami szczegółowymi, których poprawne rozumienie zapewnia ponadto niezmienne nauczanie Kościoła. Nikt uczciwie myślący nie będzie miał wątpliwości odnośnie do tego, co w przypadku odniesień płciowych jest lub nie jest miłością.
– Nie jest zaś zadaniem Kościoła zmienianie Słowa Bożego, ani ustanawianie czegoś nowego w dziedzinie seksualizmu, lecz „słuchanie” tegoż Słowa Bożego i jego „wypełnianie” (Łk 8,21).

E.
MIŁOŚĆ
PRZECIW-MIŁOŚĆ
MORD ...

Ozdobnik

Następstwo wydarzeń

Gdy chłopiec i dziewczyna zaczynąją się ‘kochać’ i dojdzie do zainicjowania ciąży, niejedna dziewczyna, zastanawiając się w przystępie rozpaczy: „Co teraz ...?”, zaczyna rozglądać się za jakimś sposobem pozbycia się dziecka – swojej oraz ich obojga ... ‘miłości’. Nagła zmiana statusu: z panieństwa – w macierzyństwo bez ślubu, staje się zwłaszcza dla niej nad wyraz nie pożądanym owocem ich nie do końca przemyślanego działania. Nietrudno wtedy o tragiczny dalszy bieg wydarzeń w konsekwencji pierwszego nie-posłuchania Boga.

Zaczyna uaktywniać się typowe znamię „grzechu jako grzechu”: niemal natychmiast dochodzi do „przerzutów” na inne zakresy działań i przykazań (zob. do tego również niż.: Przerzuty grzechów VI przykazania na przykazanie V). Najpierw oboje wmawiają sobie, że intymne pieszczoty płyną z prawdziwej miłości, bo oboje ‘się’ (siebie samych, egoistycznie) mocno kochają. Wtedy jednak łatwo sprawdza się w znaczeniu dosłownym Słowo Boże: „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23)!

Można by tu przywołać fragment Listu do Rodzin Jana Pawła II (1994 r.):

„... Tak więc z pewnością przeciwna jest cywilizacji miłości tak zwana ‘wolna miłość’ – tym niebezpieczniejsza, że zwykle sugeruje się przy tym oparcie na tak zwanym ‘prawdziwym’ uczuciu. Sugestią taką w gruncie rzeczy niszczy się miłość. Ileż rodzin uległo rozbiciu z tego właśnie powodu! Sugestia, aby iść zawsze za ‘prawdziwym’ uczuciem, chociaż pozornie służy miłości ‘wolnej’, naprawdę czyni człowieka niewolnikiem ... ludzkich namiętności i instynktów.
– ‘Wolna miłość’ wykorzystuje ludzkie słabości, dostarcza im pewnej ‘oprawy’ szlachetności przy pomocy środków uwodzenia, a także doraźnej aprobaty opinii publicznej. Usiłuje ona w ten sposób ‘uspokoić’ wyrzuty prawego sumienia. Usiłuje stworzyć ‘moralne alibi’. Nie bierze jednak pod uwagę wszystkich konsekwencji, jakie z tego wynikają, zwłaszcza gdy cenę – oprócz współmałżonka – płacą dzieci, które – pozbawione własnego ojca czy matki – zostają skazane na faktyczne sieroctwo, chociaż prawdziwi rodzice nadal żyją” (LR 14).

Innym mianem nie-miłości jest nie-życie: śmierć. Nawet wtedy, gdy śmierć – ta pierwsza, a może już z pogranicza śmierci „wtórnej” (Ap 2,11; 20,6.14; 21,8) nie narzuca się jeszcze w sposób zbyt oczywisty.
– Jej sygnałem jest poczucie pogardy dla siebie, jakie towarzyszy grzechowi. Stąd obrzydzenie do siebie, poczucie własnej niegodności, rozpacz. U niektórych pojawia się agresywność: swoiste uzewnętrznienie dramatu rozgrywającego się w duszy w pionie: Bóg – a człowiek.
– Są to przeciw-owoce miłości: ślady faktu, że tędy przeszedł szatan – w przeciwieństwie do „owoców Ducha Świętego”: miłości, radości, pokoju (Ga 5,22n).

Następstwo faktów po zaistnieniu ciąży układa się nierzadko według scenariusza dobrze zakorzenionego w królestwie Szatana. Partnerzy poszukują doznań, którym usiłują nadać nazwę ‘miłości’. Realizują to przez przeciw-miłość, łudząc się, że się kochają. Ostateczną konsekwencją odżegnania się od miłości w jej Bożym rozumieniu jest rzeczywistość straszna: śmierć życia Bożego w sercu ich obojga, a w drugiej kolejności śmierć biologiczna zadana dziecku ich „kochania-się”.
– Zamiast realizować miłość jako dar oddający siebie aż do daru życia dla umiłowanego, ‘poświęcają’ – zabijając – bliźniego: dziecko tej ich „miłości”.

Gdzie kiedyś on i ona zapalą świecę w Dzień Zaduszny temu Maleństwu, gdy sami przyłożyli macierzyńsko-ojcowską dłoń do jego zgładzenia? Dokonują tego przez przerywanie ciąży, wysługując się w tym celu obcym mieczem, jak niegdyś Dawid, który po żenującym cudzołóstwie z Batszebą zabił „mieczem Ammonitów” jej w tej chwili bardzo niewygodnego męża – Uriasza (2 Sm 12,9. – zob. dokładniej: Pożądliwość wzbudzona widokiem Batszeby (2 Sm 11n)).
– Dopuszczają się zabójstwa może przez doradzenie przerywania ciąży, względnie przyprowadzenie do miejsca kaźni, gdzie życie miano ratować, podczas gdy tam płynie strugami krew niewinnych.
– Poprzednio wspomnieliśmy, jak pewien lekarz zwrócił się do kolegi po fachu, ginekologa-mordercy: „Panie doktorze, zgodnie z przysięgą mamy ratować życie, a nie zabijać Nie Urodzonych”. W odpowiedzi usłyszał: „Panie kolego! Skrupuły pojawiają się za pierwszym razem. Potem to już ... leci!”

(22 kB)
Rodzina wielodzietna: trud matki i ojca - niezaprzeczalny. Ale Boże błogosławieństwo towarzyszy zawsze darem wewnętrznego pokoju i radości w Duchu Świętym, w nagrodę za miłość, która pozostaje SOBĄ: byciem-darem-dla-drugich, systematycznie wyrastającym poza własne samolubstwo i zasklepianie się w własnej wygodzie czy dobrobycie.

A oto nieunikniony głos Boga i Boże zapytanie:

„... ‘Gdzie jest brat twój, Abel’?
On (Kain) odpowiedział: ‘Nie wiem! Czyż jestem stróżem brata mego’ ?
Rzekł Bóg: ‘Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku Mnie z ziemi’ ...” (Rdz 4,9n).

To Boże zapytanie po popełnionym grzechu przerywania ciąży omawia w swej encyklice Evangelium Vitae Jan Paweł II. Pytanie to wraca na przestrzeni całej Encykliki jak refren – w obliczu powszechnego spadku wrażliwości moralnej współczesnych ludzi i prawnej akceptacji w coraz innych państwach praktyk przeciw-rodzicielskich, a nawet wprost zabijania Nie-Urodzonych (por. EV 7-24.53-74; itd.).

Ktoś inny doprowadza do zabójstwa dziecka przez nękające szykanowanie dziewczyny-matki. Ta w końcu nie wytrzymuje psychicznie i ... dopuszcza się zbrodni.
– Ktoś jeszcze inny przykłada zbrodniczą rękę do niszczenia dziecka przez doradzenie lub stosowanie zastrzyku „na wywołanie”, względnie zaleca „zabezpieczenie się” kształtką, stosowanie środków hormonalnych w rodzaju ‘EllaOne’ itd.

Grzechy te, a raczej zbrodnie obciążają sumienie matki, ojca oraz wszystkich, którzy współpracowali w zgładzeniu dziecka, m.in. lekarz, farmaceuta, producenci tych środków ...
– Zdarza się, że własna matka doradza, a nawet wręcz nakazuje córce (zamężnej lub nie) założenie spirali itp.

Przemilczenie tego grzechu i współpracy w dokonującym się tym grzechu przy spowiedzi świętej sprawia, że rozgrzeszenia wówczas nie ma, a przystąpienie do sakramentu zostaje znieważone świętokradztwem.
– Z owymi zaś zabitymi (w przypadku stosowania środków poronnych być może przez wiele lat: teoretycznie około 12 dzieci na rok ...) wszyscy wymienieni się spotkają. Wszystkie te zamordowane dzieci przecież nadal żyją – z tym że obecnie już w wieczności: „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie ...!” (zob. do tego pytanie: Gdzie obecnie znajdują się takie dzieci zabite itp.: Umierające małe dzieci – niepełnosprawni – każdy, wraz z kontekstem poprzedzającym i następującym).

W przypadku przerywania ciąży w wyniku zabiegu, wszyscy bezpośrednio współpracujący, tj. ojciec dziecka jeśli wyraził zgodę, dał pieniądze, namówił, i wszyscy pozostali, bez których udziału do zbrodni by nie doszło, popadają w ekskomunikę (zob. EV 62). Pociąga to za sobą szereg skutków prawnych w życiu w Kościele. Przykre jest zwłaszcza wykluczenie z czynnego uczestnictwa w Eucharystii (dokładniej zob. wyż.: Kościelna kara ekskomuniki).


Zdarza się, że dziewczyna-matka ostatecznie nie wyciągnie ręki na życie dziecka, kontynuuje rozwój ciąży i wydaje dziecko na świat. W bezpośrednim następstwie zaistniałego nowego człowieka pojawia się obowiązek sumienia wobec Boga, siebie nawzajem oraz dziecka, by je wychować i wykształcić – i prowadzić do ... pełni dzieła odkupienia. Obowiązek ten spoczywa tak na ojcu, jak i na matce:

„Płodność miłości małżeńskiej nie zacieśnia się ... do fizycznego rodzenia dzieci, choćby nawet była pojmowana w swym specyficznie ludzkim wymiarze: poszerza się i ubogaca wszelkimi owocami życia moralnego, duchowego i nadprzyrodzonego, jakie ojciec i matka z racji swego powołania winni przekazać w darze dzieciom, a poprzez dzieci, Kościołowi i światu” (FC 28).

„Stawszy się rodzicami, małżonkowie otrzymują od Boga dar nowej odpowiedzialności.
Ich miłość rodzicielska ma się stać dla dzieci widzialnym znakiem tej samej miłości Boga,
od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi’ ...” (FC 14; zob. LR 16).

Słowa te nawiązują do statusu już małżonków. Jednakże taka sama odpowiedzialność wiąże tym bardziej partnerów przed-małżeńskich. Chociażby sądy cywilne zwolniły ojca od wypłacania alimentów, w obliczu Boga zaciąga on obowiązek sumienia: materialnego i duchowego utrzymywania dziecka, jego wyżywienia, wykształcenia, jak i swej własnej twórczej obecności w procesie wychowawczym, zapewnienia warunków dojrzewania fizycznego i psychicznego i religijnego.

Piątym zaś warunkiem dobrej, ważnej spowiedzi świętej pozostaje niezmiennie: zadośćuczynienie Bogu i bliźnim. Nieważne byłoby rozgrzeszenie oraz świętokradztwem, gdyby ojciec przemilczał swoje ojcostwo, względnie uchylał się od utrzymywaniu i wychowywaniu potomstwa, albo też zwalniał się od świadczenia sprawiedliwej pomocy materialnej matce i dziecku.

Akcja S.O.S.
i postawa w obliczu
„kultury śmierci”

Wypada wspomnieć o zorganizowanej w Kościele naszej Ojczyzny akcji S.O.S. dla ratowania Nie Urodzonych. Uprasza się mianowicie matki, które nie chcą mieć swego poczętego dziecka, by je jednak wydały na świat, po czym umożliwia się jego natychmiastową adopcję przez oczekujące na takie dzieci małżeństwa bezdzietne, lub już mające dzieci. W diecezjalnych Domach S.O.S zapewnia się matkom z dzieckiem opiekę materialną i lekarską oraz warunki do urodzenia i wykarmienia niemowlęcia – jeśli zechcą, po czym mogą odejść w świadomości, że dziecko znajdzie się w dobrych rękach. Informacji udzielają urzędy parafialne.

Również w wielu innych krajach zorganizowane są podobne Instytucje i dzieła dla ratowania życia nie urodzonych dzieci. Wszędzie znajdują się dobre ludzkie serca, gotowe przyjść zagrożonym z pomocą, nie szczędząc trudu i wydatków, bez których się nie obejdzie. Są to jedne z najszczytniejszych „czynów miłosierdzia co do ciała i duszy’ (zob. niż.: Uczynki miłosierne względem ciała). Bóg o tym nie zapomni, jeśli czynom tym towarzyszy intencja podejmowania tych trudów „ze względu na Chrystusa”.

Ratowanie zagrożonego życia ludzkiego w sytuacji przedporodowej nasuwa wiele innych spraw, które wypada zasygnalizować w związku z rozpowszechniającą się „kulturą śmierci”. Rodzice winni sobie uświadomić, że żadne wskazania lekarskie i żadne orzeczenie komisji lekarskich nie jest władne obalić któregokolwiek z Bożych przykazań, w tym przykazania V: „Nie będziesz zabijał”.

Z góry też jako działanie bluźniercze uznać trzeba wszelkie domaganie się ‘referendum’ nad treścią przykazań (por. VSp 81n.96n.104.111n; EV 68-74.90). Nie pomogą żadne naciski polityczne i gospodarcze, podejmowane przez rzekomo ‘jednoczące się’ organizmy międzynarodowe. Jakiekolwiek ustawodawstwo sprzeczne z treścią któregokolwiek z Bożych przykazań jest z góry pozbawione mocy obowiązującej i wiążącej. Nigdy też nie upoważnia ono do podjęcia jakiegokolwiek działania sprzecznego z Bożym Prawem. Za Bożymi przykazaniami stoi zawsze Bóg, który jest Miłością również wtedy, gdy swemu żywemu Obrazowi: mężczyźnie i kobiecie, proponuje Dziesięcioro swoich przykazań.

Domaganie się i uchwalanie ustaw sprzecznych w tym wypadku z V przykazaniem staje się równoznaczne z postawieniem Boga w stan oskarżenia, by Go zmusić do ‘wytłumaczenia się’ przed człowiekiem. Człowiek-stworzenie przystępowałby do osądzenia Boga, by Go „przywołać do porządku”. Są to zawsze grzechy w typie grzechu Szatana jako Szatana, dla których niemal nie ma rozgrzeszenia.
– Podobnie też w zasadzie nie ma rozgrzeszenia dla biorących udział w agitacji i reklamie za przerywaniem ciąży, czy stosowaniem środków przeciw-rodzicielskich. Oczywiście chyba że ktoś wypełni wszystkie pięć warunków dobrej spowiedzi świętej, tzn. naprawi zło wyrządzone społeczeństwu i Bogu – w tym wypadku m.in. przez równie publiczne odwołanie swych wypowiedzi i swojej propagandy (zob. do tego zagadnienia art.: Czy mogę liczyć na rozgrzeszenie... ?). Oraz szanse na rozgrzeszenie po wdrażaniu do ideologii gender: Gender a niełatwe szanse pojednania z Bogiem – wraz z dalszym ciągiem rozważania aż do końca rozdziału).

Tym bardziej bezprzedmiotowe dla uzasadnienia przerywania ciąży są „wskazania społeczne”: brak mieszkania, dobre imię, kontynuacja nauki, młodociany wiek itp.
– Co więcej, ponieważ chodzi o przykazanie, którego Autorem nie jest człowiek lecz Bóg, nigdy nie można się powołać na jakiekolwiek schorzenie dziecka, w tym również genetyczne i inne powody jako ‘wskazanie lekarskie’ do przerywania ciąży. Przewidywane ewentualne poważne schorzenia potomstwa są uprawnionym wskazaniem do odkładania poczęcia poprzez korzystanie z wiedzy o biologicznym rytmie płodności, a nie ingerowania w życie już poczętego człowieka.

(16 kB)
Dziecko małe ... a przecież nie boi się zanadto swego niedogolonego Taty. Co więcej – obaj widocznie łatwo znajdują sposób porozumiewania się ... na fali MIŁOŚCI, która nie zawsze musi użyć artykułowanych słów! A wszystko to dzieje się mocą Ducha Świętego, który scala Rodzinę w coraz silniejsze JEDNO-w-miłości, uzdalniając ją do przekazywania Bożej Miłości z pokolenia na pokolenie.

Na tym tle rysuje się nowe zagadnienie. Coraz częściej pojawiają się w różnych krajach przypadki wniesionego przez pewne kobiety-matki oskarżenia i pozwy sądowe wytaczane lekarzowi, który przy badaniu prenatalnym nie wydał orzeczenia o schorzeniu wzrastającego dziecka, w oparciu o którą matka mogłaby ‘legalnie’ dokonać mordu na swym ... dziecku.
– Podobny wydźwięk ma wprowadzane w niektórych krajach okrutne prawo, iż instytucja ubezpieczenia społecznego odmawia wypłacania zasiłku chorobowego i pielęgnacyjnego na dziecko, u którego badania prenatalne wykazały poważne schorzenie. Jest to swoista ‘kara’ wymierzona rodzicom, a zwłaszcza matce – za to, iż dziecka swego nie zamordowała przed porodem. Kara ma polegać na odmówieniu jej wobec tego wszelkiej pomocy społecznej związanej z opieką i leczeniem niepełnosprawnego lub nie w pełni rozwiniętego dziecka.

Przykłady te świadczą, jak okrutne staje się oblicze ‘cywilizacji śmierci’, która zatacza coraz szersze kręgi w skali światowej. Odchodzenie od Boga i Bożych przykazań staje się otwieraniem się coraz bardziej na oścież na królestwo Szatana i jego anty-ład: coraz mocniejszych próbek tego, co z chwilą śmierci zacznie się dla tych, którzy tego chcą. Będzie to już tu na ziemi przedsmakiem życia wiecznego – w wiecznym potępieniu.

Macierzyństwo
w następstwie
gwałtu

Wypada wspomnieć o sytuacji matki z dzieckiem w następstwie dokonanego na niej gwałtu. Poczęte w takich okolicznościach dziecko nie jest oczywiście ‘winne’ swemu poczęciu. Tym samym nigdy nie znajdzie ‘usprawiedliwienia’ jakikolwiek zamach na jego życie. Ukarać trzeba sprawcę gwałtu, a nie poczęte dziecko. Z kolei zaś pod żadnym warunkiem nie można dziecka określać mianem „niesprawiedliwego agresora”, którego by można było ewentualnie nawet zabić – w obronie własnej (por. EV 58)!

Zagadnienie macierzyństwa w przypadku gwałtu podejmuje Ojciec święty Jan Paweł II w swym Liście Apostolskim (1993 r.) skierowanym do arcybiskupa Sarajewa w czasie trwającej wtedy wojny w Bośni i Hercegowinie. Żołdactwo w takich okolicznościach bardzo łatwo wyżywa się ‘przy okazji’ seksualnie, nie zważając na żadne Boże przykazania.

Warto zastanowić się nad treścią wskazań podanych przez Ojca świętego. Oto wyjątek wspomnianego Listu:

„... Jest szczególnym nakazem chwili, aby Pasterze i wszyscy wierni odpowiedzialni ... zajęli się sytuacją matek – kobiet zamężnych i niezamężnych, które padły ofiarą gwałtów, zadanych pod wpływem nienawiści rasowej i brutalnej żądzy.
– Kobiety te, doznawszy tak dotkliwego upokorzenia, muszą teraz spotkać się ze zrozumieniem i solidarnością ze strony swych społeczności. W tak bolesnej sytuacji trzeba im pomóc w dostrzeżeniu różnicy między aktem godnej potępienia przemocy, zadanej przez ludzi zabłąkanych na manowcach rozumu i sumienia, a rzeczywistością nowych istot ludzkich, których życie poczęło się w takich okolicznościach. Jako stworzone na Obraz Boży, także te nowe istoty zasługują na szacunek i miłość, jak każdy inny członek ludzkiej rodziny.
– Z całą stanowczością trzeba będzie w każdym razie przypominać, że mające się narodzić dziecko nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło i co zasługuje na potępienie. Jest zatem niewinne i nie może być w żadnym wypadku uważane za agresora.
– Cała Wspólnota powinna zatem otoczyć opieką kobiety tak dotkliwie poniżone, oraz ich rodziny, aby pomóc im w przekształceniu aktu przemocy – w akt miłości i otwarcia się na nowe życie. Ewangelia przypominam nam, że na przemoc nie należy odpowiadać przemocą (Mt 5,38-41). Na barbarzyństwo nienawiści i rasizmu trzeba odpowiedzieć mocą miłości i solidarności ...” (Rz 12,17-21).
Zob. całość Listu Papieskiego z 2.II.1993, w języku włoskim:
http://www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/letters/1993/documents/hf_jp-ii_let_19930202_arc-puljic_it.html )

Przy innej sposobności pisze Jan Paweł II i przypomina jako Namiestnik Chrystusa, iż wszelka ludzka władza kończy się wraz z zaistniałym poczęciem:

„Nietykalność osoby, będąca odzwierciedleniem nietykalność samego Boga, wyraża się przede wszystkim i w sposób zasadniczy w nietykalności ludzkiego życia. Powszechne, skądinąd słuszne, wystąpienia w obronie ludzkich praw ... są fałszywe i złudne, jeśli się nie staje z największą determinacją w obronie prawa do życia, będącego pierwszym i podstawowym prawem osoby ludzkiej...
– Kościół nigdy nie skapitulował w obliczu wszelkiego rodzaju nieustannie zadawanego gwałtu – przysługującemu każdej osobie ludzkiej prawu do życia ... Prawo to przysługuje istocie ludzkiej we wszystkich fazach jej rozwoju, od chwili poczęcia do naturalnej śmierci, i we wszelkich warunkach, a więc niezależnie od tego, czy jest zdrowa czy chora, w pełni sprawna czy upośledzona, bogata czy biedna ...” (ChL 38; CA 47.39).

Taka sama postawa: bezwzględnej obrony poczętego życia, niezależnie od jego kondycji, dotyczy również przypadków, gdy np. któryś lekarz zastrasza rodziców, że dziecko urodzi się niewydolne, z wodogłowiem lub deformacjami. Przykazanie V jest przykazaniem Bożym: trzeba by najpierw być Bogiem, żeby stać się władnym obalić Boże przykazanie. Toteż chociażby rodzice mieli pewność 100%, że dziecko urodzi się niedorozwinięte, jako potworek, stanie się męczarnią dla siebie i dla nich, trzeba je otoczyć najwyższą miłością rodzicielską – jako chorego Pana Jezusa:

„Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię Moje,
Mnie przyjmuje” (Mt 18,5).

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych,
Mnieście uczynili” (Mt 25,40.45).

Stąd też nie do przyjęcia z punktu widzenia etycznego – jako zawsze niegodziwe – są zabiegi inżynierii genetycznej, obliczone nie na leczenie, lecz np. „wyhodowanie” człowieka ‘zaprogramowanego’.
– Zdecydowanego odrzucenia wymagają badania prenatalne (przedporodowe), które zmierzałyby nie do leczenia, lecz kwalifikowania do ‘eliminowania’ dzieci chorych, względnie np. których przewidywana płeć nie odpowiada ‘zamówieniu’ rodziców (DoV, zwł. cz.I/2-4.II/8-7; ChL 38; EV 14n.63.89).

Jan Paweł mówi o dzieciach upośledzonych m.in.:

„Kościół jednakże mocno wierzy, że życie ludzkie, nawet gdy słabe i cierpiące, jest zawsze wspaniałym darem Bożej dobroci. Przeciw pesymizmowi i egoizmowi, zaciemniającym świat, Kościół opowiada się za życiem: w każdym życiu ludzkim umie odkryć wspaniałość owego ‘tak’, owego ‘Amen’, którym jest sam Chrystus. Owemu ‘nie’, które zalewa i gnębi świat, przeciwstawia to żyjące ‘tak’, broniąc w ten sposób człowieka i świat przed tymi, którzy czyhają na życie i zadają mu śmierć.
– Kościół jest powołany do tego, aby wszystkim ukazać na nowo, z coraz większym przekonaniem, swoją wolę rozwijania wszelkimi środkami życia ludzkiego i bronienia go przeciw jakimkolwiek zasadzkom, niezależnie od stanu i stadium rozwoju, w którym się ono znajduje” (FC 30).

Jan Paweł II podkreśla następująco posłannictwo miłości Kościoła – w przeciwieństwie do szerzącej się „kultury śmierci”:

„Przyjmując z miłością i wielkodusznie każde ludzkie życie, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono wątłe i chore, Kościół realizuje zasadniczy wymiar swego posłannictwa, tym bardziej potrzebnego, im bardziej dochodzi do głosu ‘kultura śmierci’ ...” (ChL 38; zob. CA 39; EV 15.63.68; itd.).

Zadanie obrony życia spoczywa w szczególniejszy sposób na pewnych grupach osób świeckich, a przede wszystkim na rodzicach, Służbie Zdrowia, sprawujących władzę (ChL 38; CA 39). Jest to jednak również zadanie rodziny jako takiej:

(21 kB)
Warunki życia koczowników-nomadów. Czy można sobie wyobrazić milszy przytułek ciepła i bezpieczeństwa, jak w obecności tego cierpliwego zwierzęcia, które traktuje dzieciątko jakby swoje własne Malutkie?

„W rodzinie ... szczególną troską winno być otoczone dziecko ...
– Odnosi się to do każdego dziecka, ale szczególnie ważkie staje się wobec dziecka małego,
wymagającego opieki całkowitej, wobec dziecka chorego, cierpiącego lub upośledzonego” (FC 26).

„Właśnie dlatego, że miłość małżonków jest szczególnym uczestnictwem w tajemnicy życia i miłości samego Boga, Kościół ma świadomość, że otrzymał specjalne posłannictwo strzeżenia i ochraniania tak wielkiej godności małżeństwa i tak wielkiej odpowiedzialności za przekazywanie życia ludzkiego” (FC 29).

„Trzeba odkryć na nowo, że rodzina jest sanktuarium życia. Istotnie bowiem jest ona święta: jest miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte i chronione przed licznymi atakami... Wbrew tak zwanej kulturze śmierci, rodzina stanowi ośrodek kultury życia” (CA 39).

Oraz:

„Niektórzy pytają, czy warto żyć, czy też nie byłoby lepiej w ogóle się nie narodzić; wątpią, czy godzi się powoływać innych do życia, skoro być może będą oni złorzeczyć, że wypadło im istnieć w okrutnym świecie, którego grozy nie można nawet przewidzieć...
Jeszcze inni... dochodzą w końcu do tego, że już nie rozumieją duchowego bogactwa nowego życia ludzkiego i odrzucają je.
– Ostateczna racja takiej mentalności, to brak Boga w sercach ludzi, Boga, którego miłość jedynie jest silniejsza od wszelkich możliwych obaw świata, i tylko ona może je przezwyciężyć” (FC 30).

I jeszcze fragment z Listu do Rodzin, w nawiązaniu do IV-go przykazania:

„Rodzicielstwo stwarza sobie tylko właściwe współistnienie i współdziałanie samodzielnych osób.
– Odnosi się to w sposób szczególny do matki, kiedy poczyna się nowy człowiek. Pierwsze miesiące jego bytowania związane z łonem matki stwarzają szczególną więź, która w znacznej mierze ma już charakter wychowawczy. Matka, już w prenatalnym okresie kształtuje nie tylko organizm dziecka, ale pośrednio całe jego człowieczeństwo ...
Mężczyzna-ojciec nie bierze w tym procesie bezpośredniego udziału. Powinien się jednak świadomie zaangażować w oczekiwanie mającego się narodzić dziecka ...” (LR 16).

A w związku z rodziną jako „Kościołem domowym”:

„... ‘Być razem’ na sposób rodziny. Być wzajemnie dla siebie. Stwarzać wspólnotową przestrzeń afirmacji każdej osoby, każdego człowieka dla niego samego, to znaczy dlatego, że jest ‘tym właśnie’ człowiekiem.
– Bywa to człowiek czasem ułomny, niedorozwinięty, taki, jakiego tak zwane ‘postępowe’ społeczeństwa wolałyby nie mieć. Rodzina też może się stawać podobna do tego społeczeństwa. Może się stawać ‘postępowa’ w tym, że ludzi starych, kalekich i chorych po prostu pospiesznie się pozbywa.
– Dzieje się tak z powodu braku wiary w Boga, w tego Boga, dla którego ‘wszyscy... żyją’ (Łk 20,38). Żyją, ponieważ są powołani w Nim do pełni życia” (LR 15).

Ozdobnik

Re-lektura. Część III, rozdz.3b:
Stadniki, 9.XI.2013.
Tarnów, 4.VII.2023.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót: SPIS TREŚCI



C. METODY NATURALNE PRZED ŚLUBEM ... A MOŻE
!empt (0 kB)ANTYKONCEPCJA?

Skorzystać z rytmu płodności
Antykoncepcja
UWAGA: korekta odnośnie do prezerwatywy jako środka
!empt (0 kB)... poronnego


D. ŚLUB Z MUSU ...

E. MIŁOŚĆ – PRZECIW-MIŁOŚĆ – MORD ...
Następstwo wydarzeń
Akcja S.O.S. i postawa w obliczu „kultury śmierci”
Macierzyństwo w następstwie gwałtu

Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Dziewczynka na etapie rozwojowym
Ryc.2. Dziecko ponad 2 miesiące życia
Ryc.3. Dziecko w wieku 2.5 miesiąca
Ryc.4. Dziecko w niecałe 4 miesięcy życia
Ryc.5. Rodzina wielodzietna tryskająca radością
Ryc.6. Tato porozumiewa się uśmiechem ze swym Malutkim
Ryc.7. Pożądana poduszka w warunkach życia nomadów