(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura

(3 kB)

Rozdział Czwarty


DZIAŁANIA ‘CONTRA’:
GDZIE TU CZŁOWIEK ?
*       *       *
Ocena antropologiczna

Ozdobnik

Wyjaśnienie. Antropologia [greckie: ‘ánthropos’: człowiek; greckie ‘logos’: słowo; nauka, wiedza].: nauka o człowieku – z punktu widzenia filozoficznego, tzn. istoty człowieczeństwa będącego jednocześnie ciałem i duchem. „Ocena antropologiczna”: płynąca z uwzględnienia człowieka w jego godności jako osoby, cechującej się szeregiem nieodstępnych i niezbywalnych przymiotów – w przeciwieństwie do ‘rzeczy’, które tym samym osobą nie są i przymiotów właściwych dla świata osób – nie posiadają.


Słowo wprowadzające

Refleksja nad wymiarem medycznym ubezpłodniania aktu płciowego prowadzi do refleksji natury etycznej: czy to, co w ocenie nieuprzedzonego rozumu jest złem, zwłaszcza na ile narusza życie małego człowieka, miałoby nie pokrywać się z określeniem znanym z Bożego objawienia: grzechem, tzn. „złem w oczach Bożych” (Ps 51,6; SRS 38)?
– Grzeszność praktyk ubezpłodnienia stosunku płciowego jawi się już na podstawie refleksji medycznej, choć w pełni uświadamiamy ją sobie dopiero w świetle Boga-Miłości, który z wielkim zatroskaniem mówi do swego żywego Obrazu w V przykazaniu: „Nie będziesz zabijał”  (Wj 20, 13; Mt 19,19).

Przykazania Boże są ujęte w formę apodyktyczną. Bóg nie odwołuje się do jakiejkolwiek argumentacji. Rozum podpowiada, że Bóg, ten jedyny „Dobry” (Mk 10,8), jest godzien, by zawierzyć Mu również wtedy, gdy proponuje sprawy trudniejsze. Bóg przecież niezmiennie „JEST Miłością” (1 J 4,8.16)!
– Niemniej człowiekowi wolno podjąć pełną dyspozycyjności próbę dociekania zasadności zarówno Bożych przykazań, jak i stanowiska Kościoła, które w samym założeniu nie może różnić się od stanowiska samego Boga.

Zgodnie z uprzednio zarysowaną konstrukcją części drugiej niniejszej Homepage (zob. wyż.:  Plan dalszych rozważań), przedstawimy obecnie próbę pogłębionego spojrzenie na problem działań przeciw-rodzicielskich od strony człowieka jako człowieka.
– Drodzy czytelnicy pozwolą, że będziemy tu hojnie korzystali z głębokich przemyśleń Jana Pawła II na temat miłości i związanego z nią zagadnienia postawy etycznej w obliczu rodzicielstwa.

Ozdobnik

A.    WSPÓŁŻYCIE – DAR OSOBY

1. Skondensowany
sens małżeństwa

Argumentacja antropologiczna, z której chcielibyśmy skorzystać w tej chwili dla lepszego zrozumienia oceny etycznej praktyk przeciw-rodzicielskich, opiera się na przesłankach personalistycznej wizji człowieka (zapatrzonej w człowieka w jego godności jako osoby, a nie ‘rzeczy’). Wzbogacamy ją o te elementy, jakich dostarcza chrześcijaństwo odnośnie do tego, kim jest człowieka jako odkupiony przez Jezusa Chrystusa. Innymi słowy prócz przesłanek natury filozoficznej (antropologii personalistycznej), będziemy uwzględniali stale przesłanki natury teologicznej (teologia: nauka o Bogu i przymiotach Bożych, o dziele stworzenia i odkupienia).

Przesłanki te płyną w tym wypadku z wiary w Boga, który objawił siebie „do końca” w Jezusie Chrystusie, Bogu-Człowieku. Nawiązywaliśmy do tego już wielokrotnie, m.in. w 1 i 2 rozdz. niniejszej drugiej części. Nadal też będziemy z radosną ufnością odwoływali się do Boga i Bożego Syna Jezusa Chrystusa. Nie żeby kogokolwiek inaczej wierzącego urazić, lecz by w poczuciu pełnej zawierzenia, pokornej – ale pewności tej wiary ‘pochwalić’ się niejako, iż Pan dał nam poznać siebie z tak bliska. Przekonanie wiary staje się w obliczu każdego inaczej myślącego serdecznym życzeniem, by bez uprzedzeń sam wszystko obiektywnie ocenił i mógł stać się uczestnikiem tej samej nadprzyrodzonej wiary, nadziei i miłości.

Wzajemne oddanie-przyjęcie siebie

Argument antropologiczny dla zrozumienia stanowiska Kościoła w kwestii działań przeciw-rodzicielskich wyrasta z refleksji nad godnością mężczyzny i kobiety jako osób, które dodatkowo związały się z sobą więzią ślubu małżeńskiego. Mówiliśmy o tym po trochu już w pierwszym rozdziale niniejszej części drugiej (zob. wyż.: Ład i pokój aktu zjednoczenia. Sens aktu małżeńskiego – i cały dalszy ciąg rozdziału). Miłość jest „w swej najgłębszej rzeczywistości... istotowo darem” (FC 14; EV 92). Wiedzie ona małżonków do komunii osób, ukierunkowanej na przekazywanie życia. Przypomina o tym Sobór Watykański II (1965 r.):

„Głęboka wspólnota życia i miłości małżeńskiej, ustanowiona przez Stwórcę i unormowana Jego prawami, zawiązuje się przez przymierze małżeńskie, czyli przez nieodwołalną osobistą zgodę.
– W ten sposób aktem osobowym, przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują, powstaje z woli Bożej instytucja trwała także wobec społeczeństwa.
– Ten święty związek ... nie jest uzależniony od ludzkiego sądu. Sam bowiem Bóg jest twórcą małżeństwa obdarzonego różnymi dobrami i celami ...
– Z samej zaś natury swojej instytucja małżeńska oraz miłość małżeńska nastawione są na rodzenie i wychowanie potomstwa, co stanowi jej jakby szczytowe uwieńczenie ...
– To głębokie zjednoczenie będące wzajemnym oddaniem się sobie dwóch osób, jak również dobro dzieci, wymaga pełnej wierności małżonków i prze ku nieprzerwalnej jedności ich współżycia” (GS 48).

Nieco dalej podejmuje tenże dokument kwestię osobowego oddania się sobie małżonków jeszcze raz – tym razem bez wyraźnego nawiązania do rodzicielstwa:

<i>(12 kB)</i>
Że i coś takiego może się zdarzyć, że ... MUCHA NIE SIADA! A tu ... motyl wylądował na nosie psa, który by go chętnie połknął, ale motyl znalazł sobie bezpieczne lądowisko ...!

„Miłość ta [między mężem i żoną] jako wybitnie ludzka, bo kieruje się od osoby do osoby pod wpływem dobrowolnego uczucia, obejmuje dobro całej osoby.
– Może też nadać szczególną godność cielesnym i duchowym swym przejawom oraz uszlachetnić je jako składniki i swoiste oznaki małżeńskiej przyjaźni.
– Tę miłość Pan nasz zechciał szczególnym darem swej łaski i miłości uzdrowić, udoskonalić i wywyższyć.
– Taka miłość, wiążąc z sobą czynniki Boskie i ludzkie, prowadzi małżonków do dobrowolnego wzajemnego oddawania się sobie, które wyraża się w czułych uczuciach i aktach oraz przenika całe ich życie; co więcej, sama udoskonala się i wzrasta przez swoje szlachetne działanie. Przewyższa więc zdecydowanie czysto erotyczną skłonność, która nastawiona egoistycznie, szybko i żałośnie zanika” (GS 49; zob. KKK 2346).

Przytoczone wypowiedzi wskazują wprawdzie na małżeństwo jako Boże dzieło. Nauczanie to wyrasta jednak z refleksji nad międzyosobową więzią pomiędzy małżonkami. Sobór uwydatnia ludzki charakter wzajemnego oddawania się sobie męża i żony. Ma ono swój wymiar fizyczno-zmysłowy, ale tym bardziej duchowy. Miłość nieustannie je przetwarza „pod wpływem dobrowolnego uczucia”, wyrastającego z „małżeńskiej przyjaźni”, która obejmuje „dobro całej osoby”.

Kościół stwierdza, że „dobrowolne wzajemne oddawanie się sobie” przerasta w sposób istotny „czysto erotycznie”, tzn. egoistyczno-konsumpcyjnie nastawioną skłonność. Istotna rola przypada wyraźnie podkreślanej dobrowolności małżonków, decydujących się „przez nieodwołalną osobistą zgodę” na „wierność” oraz „nieprzerwalną jedność współżycia”.

Miłość małżeńska nie może się wzorować na reakcjach zachodzących w seksualnym kojarzeniu się zwierząt. Powinna zapatrzeć się w „wolę Boga”, który ustanowił małżeństwo jako „instytucję trwałą” i „święty związek... nie ... uzależniony od ludzkiego sądu”. Mąż i żona są nieodwracalnie dwiema osobami. To stanowi o ich godności, ale i niezbywalnej odpowiedzialności:

„Miłość ta jako wybitnie ludzka, bo kieruje się od osoby do osoby
pod wpływem dobrowolnego uczucia,
obejmuje dobro całej osoby” (GS 49).

„... aktem osobowym, przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują ...” (GS 48).

Przemyślenia soborowe uprzytomniają, że łączenie się mężczyzny i kobiety we wspólnocie małżeńskiej nie dokonuje się na zasadzie przymusu narzucanego przez popęd płciowy. Życie w małżeństwie jest nieustannie wznawianym wyzwaniem, jakie staje przed wolnością tych dwojga. Tak dopiero ujawnia się godność natury męża i żony. Nie są oni tylko ciałami reagującymi na bodźce seksualne. Ich wewnętrzna struktura jest osobowa. Oboje też są zdolni „widzieć się od wewnątrz”.
– Wyposażenie zaś w samoświadomość oznacza „związanie poznaną prawdą – związanie, a więc także zobowiązanie” oraz „przekraczanie siebie w prawdzie”. Prawda bytu stanowi jeden raz więcej o wymiarze dobra.

Mąż i żona zdają sobie sprawę, że są „podmiotem osobowym, osobą”. Oboje „stają oko w oko wobec swej godności”, która każe podjąć odpowiedzialność za dobro własne, tego drugiego oraz potomstwa. Oboje są zdolni poszukiwać i znajdować również we wzajemnym oddawaniu się sens, jaki w nie wszczepił Stworzyciel i Odkupiciel: sens jednocząco-oblubieńczy, ale tym samym rodzicielski.
– Jan Paweł II mówi w Liście do Rodzin (1994 r.):

„Małżeństwo niesie z sobą szczególną odpowiedzialność za dobro wspólne, naprzód małżonków, a z kolei za dobro wspólne rodziny. Tym wspólnym dobrem jest człowiek, jest wartość osoby, która jest miarą godności człowieka ... W układzie małżeństwa i rodziny odpowiedzialność ta [za godność człowieka] staje się z wielu względów jeszcze bardziej ‘zobowiązująca’ ...” (LR 12).

Przemyślenia arcybiskupa Wojtyły o istocie miłości

Zaczynamy coraz hojniej korzystać z przemyśleń byłego arcybiskupa Karola Wojtyły – późniejszego Jana Pawła II, który w niewiele lat po swej śmierci doczekał się najpierw beatyfikacji, a potem kanonizacji: jest czczony jako święty Jan Paweł II (beatyfikacja: 2011; kanonizacja: 2014) . Antropologię miłości omawia on przede wszystkim w swym studium etycznym „Miłość i Odpowiedzialność”, wydanym w 1960: na długo zanim został papieżem. Skorzystamy z wdzięcznością z jego przemyśleń, pisanych z pozycji człowieka nauki i jednocześnie męża modlitwy. Rozważania ówczesnego arcybiskupa Krakowa Karola Wojtyły, który jednocześnie był nadal profesorem uniwersyteckim, pozwolą ogarnąć od wewnątrz i z dystansu godności osobowej status dwojga ludzi związanych przymierzem miłości. Ukażą w właściwym świetle wymogi etyczne miłości jako daru siebie całego: osoby.

We wspomnianej pracy poddaje ówczesny arcybiskup Wojtyła wnikliwej analizie m.in. istotne komponenty, które stanowią człowieka, czyli ludzką naturę: rozum – wolę – odpowiedzialność. Uwydatnia ich zasadnicze funkcje, używając w tym celu właściwej sobie, bardzo charakterystycznej terminologii. Nawiązywaliśmy do tego już wielokrotnie – począwszy od wprowadzających zdań na początku naszej strony.

Nieco dokładniej mowa o tym była w rozdz. 1 niniejszej części drugiej. Zamieściliśmy tam m.in. użyteczną grafikę dla zobrazowania owych podstawowych komponentów człowieka jako osoby (zob. wyż.: Niezbywalne i nieodstępne przymioty człowieka jako osoby). Obecnie wypada wrócić do tego zagadnienia jeszcze raz – nieco dokładniej. Ukażemy też zaraz poniżej jeszcze raz wspomnianą grafikę.

Podstawowe wyposażenie ludzkiej natury: rozum-wola-odpowiedzialność

Arcybiskup Wojtyła podkreśla, że samo-świadomość [dynamiczne określenie w miejsce zbyt statycznie pojmowanego ‘rozumu’] wiąże się z uzdolnieniem rozumu do poszukiwania i znajdowania prawdy. Zdolność ta jest punktem krytycznym, który ostro oddziela świat materii od świata ludzi – osób:

„... przeżycie prawdy czy fałszu leży całkowicie poza granicami tego,
co zdolna jest dać z siebie materia” (MiO 93).

Żeby rozróżnić ‘prawdę’ od ‘nie-prawdy’ trzeba być człowiekiem: osobą. Zdolność ta całkowicie przerasta wszelkie ontologiczne możliwości nie tylko ‘materii’, ale i każdego zwierzęcia. Tylko człowiek może zastanawiać niejako ‘od wewnątrz’: w sumieniu – nad własnymi czynami, np. w postaci przeprowadzonego ‘rachunku sumienia’. Zwierzę – rachunku sumienia nie przeprowadzi! Do tego potrzeba zdolności zastanawiania się, oceniania w świetle prawdy, i oczywiście zaangażowania wolnej woli – łącznie z uaktywnieniem podarowanej sobie przez Boga samo-świadomości.

<i>(4 kB)</i>
Niezbywalne i nieodstępne przymioty człowieka jako osoby: samo-świadomość – samo-stanowienie – zdolność podejmowania odpowiedzialności. Przymioty te są wyposażeniem każdego człowieka niezależnie od jego wieku i uaktualnienia władz umysłowych i fizycznych, tzn. m.in. już też zygoty, tzn. dopiero co złączonych garniturów chromosomalnych plemnika i komórki jajowej: odtąd człowieka-osoby.

Druga władza ducha człowieka to uzdolnienie do samo-stanowienia o sobie [dynamiczne określenie w miejsce dotąd używanego: ‘wolna wola’]. Jest to władza duchowa, mocą której człowiek zdolny jest dokonywać dobrowolnych wyborów ukierunkowanych na dobro, które jawi się jako godne pożądania w świetle poznanej prawdy.

Sprzężenie wymienionych uzdolnień duchowych człowieka: prawdy i dobra – staje u podłoża kolejnego przymiotu człowieczeństwa: jego wolności. Ten dopiero człowiek, który podąża za prawdą, staje się prawdziwie ‘wolnym’. Stąd powiedzenie Wojtyły: „prawda warunkuje wolność” (MiO 94). Arcybiskup Wojtyła mówi:

„Wolność wraz z prawdą, prawda wraz z wolnością stanowią o tym duchowym piętnie, które wyciska się na różnych przejawach życia i działania ludzkiego ...
– Wypełniają je taką treścią, jakiej żadnych śladów nie spotykamy w życiu zwierzęcym. Właśnie tym treściom zawdzięcza też swoją właściwą konsystencję miłość pomiędzy osobami różnej płci. Jakkolwiek tak mocno i tak wyraźnie opiera się ona o ciało i o zmysły, to jednak nie ciało i nie zmysły same tworzą jej właściwą osnowę oraz właściwy profil. Miłość jest zawsze jakąś sprawą wnętrza i sprawą ducha; w miarę jak przestaje być sprawą wnętrza i sprawą ducha, przestaje też być miłością” (MiO 94).

W formie bezpośredniego wniosku należałoby tu od razu wskazać na jeden z faktów w nawiązaniu do tematyki naszej strony. Mianowicie na zasadzie wyposażenia w samo-świadomość i samo-stanowienie, człowiek jako taki jest zdolny zastanowić się i dojść do poznania tego, jaki jest sens małżeństwa oraz jaki jest sens aktu współżycia.
– Nikt nie może uchylić się od przyjęcia podstawowego stwierdzenia prawdy, że akt zjednoczenia małżeńskiego zdolny jest zjednoczyć mężczyznę i kobietę dopiero wówczas, gdy ci dwoje w tej samej chwili otworzą się na oścież na życie. Zdolność dostrzeżenia i zrozumienia takiego sensu aktu płciowego wszczepiona jest każdemu człowiekowi. Wspomniany sens wypływa z wewnętrznej struktury oddawania się sobie i przyjmowania małżonków. Struktura ta, wraz z dynamizmem towarzyszącym aktowi, istnieje jako porządek obiektywny. Porządek ten istnieje niezależnie od tego, co ci dwoje o tym sądzą i jak faktycznie kształtują swoje odniesienia.
– Od dostosowania się do niego będzie zależało, czy mąż i żona „staną się sobą”, czyli czy „odnajdą siebie samych” (por. KDK 24) w zawartym, dozgonnym przymierzu.

Trzecia wreszcie władza duchowa, w którą wyposażona jest każda istota ludzka począwszy od momentu swego poczęcia, to zdolność podejmowania odpowiedzialności. Zdolność tę można określić także nieco inaczej: jako zdolność do bycia poczytalnym-odpowiedzialnym.
– Również ta władza duchowa jest nie-zbywalna i nie-odstępna. Nikt z ludzi uzdolnienia tego nie unicestwi i nie uchyli się od odpowiadania za swoje czyny i myśli.

Sens wyposażenia człowieka w rozum-wolę-odpowiedzialność

W nawiązaniu do ukazanych trzech uzdolnień ludzkiej natury wypadałoby już tutaj dopowiedzieć coś niezwykle ważnego – z wyprzedzeniem dalszych rozważań. Wnikliwe zastanawianie się nad owymi przymiotami: samo-świadomością, samo-stanowieniem i zdolnością podejmowania odpowiedzialności – prowadzi siłą rzeczy do wyłonienia się zasadniczego pytania: jakie jest głębsze Boże zamierzenie, związane z wyposażeniem człowieka w owe niezbywalne przymioty?

Już jako Jan Paweł II będzie dawny kardynał Wojtyła podejmował to zagadnienie przy coraz innych okazjach. Będzie podkreślał, że wyposażając to „jedyne na ziemi stworzenie, którego Bóg chciał dla niego samego” [człowieka dla samego człowieka: żeby był] (GS 24) – w rozum-wolność-odpowiedzialność, Bogu nie chodziło o to, żeby na świecie pojawił się nareszcie ‘człowiek’: pierwsza i jedyna istota zdolna ‘myśleć’.
Czymś zbyt małym też by było dla Boga, żeby dopiero człowiek mógł sam o sobie decydować: czy będzie chciał tego, czy tamtego; czy chce działać, czy też nie działać – jako istota obdarzona wolną wolą.
Bóg kierował się w takim ukształtowaniu człowieka celem znacznie wyższym, jedynym, przerastającym wartość całego dotąd stworzonego świata.

Jednocześnie zaś realizacja tego Bożego zamierzenia będzie niosła z sobą niezwykłe dramatyczne ‘ryzyko’ dla samego Boga, jeśli to tak wyrazić. Mianowicie w obliczu całego dotychczasowego nierozumnego stworzenia – Bóg niejako ‘zatęsknił’ za bodaj odrobiną uświadomionej i szczerze-dobrowolnie wyrażonej wzajemności któregoś ze stworzeń!
– Oczekiwanie to związał Bóg ze swym żywym Obrazem: mężczyzną i kobietą, których stworzył przedziwnie: jako istoty duchowo-cielesne. Bóg skoncentrował na tym swoim dziele niejako całą swoją stworzycielską sztukę i miłość. Nieskończony Bóg, Boża niczym niezmącona Szczęśliwość, Boża Niecierpiętliwość i Wszechdoskonałość Trójjedynego Boga – ‘zatęskniła’ za ... minimum miłości ze strony stworzenia!

Jedynie dlatego ten Nieskończony Bóg wyposaża to jedyne w swoim rodzaju stworzenie: swój żywy Obraz i Podobieństwo, w dar samo-świadomości oraz samo-stanowienia, żeby w jego wnętrzu mogła pojawić się ... miłość!
– Miłość bowiem z istoty swej potrzebuje przestrzeni wolności. Niemożliwe jest zaistnienie miłości tam, gdzie nie będzie rozumności, ani wolności w podejmowaniu decyzji. A z kolei gdyby cechy te nawet zaistniały, ale istota w nie wyposażona będzie się znajdowała pod przymusem, wykluczona będzie jakakolwiek szansa na pojawienie się miłości. Podobnie również tam gdzie odruchami kierował będzie instynkt, brak w sensie ontologicznym podłoża pod zaistnienie chociażby tylko śladu miłości (do tego tematu wrócimy dokładniej m.in. w cz.VII, rozdz.3-C: Wolność – Boży dar: funkcyjno-narzędny – wraz z kontekstem poprzedzającym i następującym).

Wkraczamy coraz głębiej w tajemnicę miłości. Zauważamy, że ‘miłość’ nie jest kwestią ‘spontaniczności’ w reakcji na pojawienie się odmiennej płci. Miłość nie jest też kwestią zaspokajania ‘potrzeb’ instynktu. Miłość to sprawa w pierwszym rzędzie decyzji wolnej woli oraz jej wierności względem siebie samej. Dopiero wtórnie będzie ona sprawą również uczuć, których intensywność może się z biegiem czasu znacznie wyciszyć. Miłość przekształca się wówczas coraz bardziej w wierne trwanie w raz podjętej decyzji miłowania i bycia-‘dla’ tego drugiego: wybranego, umiłowanego.

Do tego tematu trzeba będzie wrócić, gdy wypadnie zastanowić się m.in. nad tajemnicą grzechu. Grzech będzie polegał na świadomym i dobrowolnym wycofaniu się z dotychczasowej ‘miłości’. Ale już na teraz oraz na dalsze rozważania wypada uzbroić się w bardzo wyraziste uświadomienie sobie zasadniczego wydźwięku omawianej tu rzeczywistości.

Mianowicie Boży dar ‘samo-świadomości’ [rozum], dar ‘samo-stanowienia’ [wolna wola] oraz ich wypadkowa w postaci zdolności podejmowania wielorakiej ‘odpowiedzialności’ są ze strony Boga podarunkami jedynie funkcyjnymi. Prościej się wyrażając: przymioty te są ‘chciane-zamierzone’ przez Boga dla człowieka jedynie ubocznie, tzn. spełniają rolę instrumentalną. Wyposażając swój żywy Obraz: mężczyznę i kobietę w te dary, zdążał Bóg do czegoś zupełnie innego, o wiele wyższego. Celem zasadniczym podarowanych tych darów jest to, co jest „największe” w stworzonej rzeczywistości: możliwość pojawienia się miłości! Co jednocześnie stanie się „Pierwszym i największym Bożym Przykazaniem”: miłość Boga – miłość bliźniego (por. Mt 22,38).

To samo spostrzeżenie można by wyrazić równoważnie negatywnie: Gdyby Bóg nie obdarzył swego żywego Obrazu: mężczyznę i kobietę, w dar: samo-świadomości-samo-stanowienia-zdolności-podejmowania-odpowiedzialności, w świecie stworzonym nigdy i nigdzie by się nie pojawiła miłość.
– Ale oczywiście: nigdy też by się w stworzonym świecie nie pojawił grzech i nienawiść. Jedno i drugie jest wyrazem dramatycznej, niezwykle ryzykownej wielkości człowieka, Bożego Obrazu i Podobieństwa: jego zdolności do miłowania – ale i do ... grzeszenia. Dopiero człowiek, Boży Obraz, zdolny jest zgrzeszyć. Jest on jednak też zdolny – dopiero on – do świętości i heroizmu miłości, która życie swoje „da” za przyjaciół swoich (por. J 15,13).

2. Możliwość oddania siebie
‘osobowo’

Wracamy do dalszych rozważań antropologicznych tajemnicy miłości, nadal korzystając z przemyśleń kardynała Wojtyły z Krakowa. Miłość tworzy się w woli: w wolności, która świadomie darowuje siebie, tj. swoją osobę. Miłość to nie sama uczuciowość, którą można określić jako „zdolność reagowania na ‘kobiecość’ czy ‘męskość’...” (MiO 124). Ta ograniczałaby się do „zaspokajania potrzeby samych przeżyć uczuciowych”, potrzeby „kochania się” w kimś, czy też „doznawania czyjegoś uczucia” (MiO 124). Miłość to sprawa woli, która musi pozostawać twórcza:

Zmysłowość ... dostarcza ‘tworzywa’ miłości, ale w stosunku do tego tworzywa koniecznie potrzebna jest odpowiednia twórczość woli. Bez takiej twórczości nie może być miłości, pozostaje tylko tworzywo, które sama pożądliwość ciała tylko zużywa, ‘wyżywając się’ w nim" (MiO 124).


Miłość jest ‘sobą’ wówczas, gdy jest cnotą miłości (MiO 96nn). Nie polega ona wyłącznie na uczuciach i doznaniach, lecz jest wyrazem odpowiedzialnego kształtowania życia chrześcijańskiego – wraz z jego wymaganiami moralnymi, których przekroczenie byłoby czynem moralnie złym (WprHV 29). Arcybiskup Wojtyła pisał:

(16 kB
Do trzech małych rodzeństwa dołączyło się dzieciątko czwarte: rodzice kochają je wszystkie. Bóg nawiedza ten dom błogosławieństwem rodzicielstwa i łaską.

„Miłość w pełnym tego słowa znaczeniu jest cnotą, a nie tylko uczuciem, ani też tym bardziej tylko podnieceniem zmysłów. Cnota ta tworzy się w woli i dysponuje zasobami jej duchowej potencjalności – czyli stanowi autentyczne zaangażowanie wolności osoby-podmiotu, płynące z prawdy o osobie-przedmiocie” (MiO 99).

Jako papież precyzuje były kard. Wojtyła, że miłość jest „istotowo darem” (FC 14). Również przytoczone teksty soborowe [zob. wyż.: Oddanie-Przyjmowanie siebie] widzą istotę miłości w „dobrowolnym wzajemnym oddaniu się sobie” i „przyjmowaniu siebie” (GS 48n).

Budzi się jednak zasadnicza trudność: osoba jest z natury nieprzekazywalna. Czy wobec tego istnieje w ogóle możliwość oddania swojej osoby – drugiej osobie? Arcybiskup Wojtyła wyjaśnia:

„Wartość osoby... pozostaje w najściślejszym związku z bytem osoby. Z natury, czyli z racji tego, jakim jest bytem, osoba jest panem siebie samej ... i nie może być odstąpiona innej, ani też zastąpiona przez inną w tym, co domaga się udziału jej własnej woli i zaangażowania jej osobowej wolności...” (MiO 101).

„To, co osobowe, wyrasta ponad jakąkolwiek formę oddania, a z drugiej strony przywłaszczenia sobie w sensie fizycznym. Osoba jako taka nie może być cudzą własnością, tak jak rzecz” (MiO 77).

Człowiek jest jednak właśnie człowiekiem: zdolny do samo-stanowienia. To, co jest niemożliwe w „znaczeniu fizycznym” (MiO 77), staje się możliwe dzięki miłości. Miłość może dobrowolnie chcieć oddać siebie drugiej osobie! Oddanie to dokonuje się:

„...w porządku miłości i w znaczeniu moralnym. W takim znaczeniu jedna osoba może siebie dać czy też oddać innej, i to zarówno osobie ludzkiej jak Bogu ...
Świadczy to też o szczególnej dynamice osoby, o szczególnych prawach rządzących jej istnieniem i rozwojem” (MiO 77).

„Otóż miłość wyrywa niejako osobę z naturalnej nienaruszalności i nieodstępności. Miłość bowiem sprawia, że osoba właśnie chce siebie oddać innej – tej, którą kocha. Chce niejako przestać być swoją wyłączną własnością, a stać się własnością tej drugiej. Oznacza to pewną rezygnację z owego ‘panem siebie samej’ oraz z owego ‘drugiemu nieodstępna’... ” (MiO 101).

Prowadzi to do pytania, czy ten, kto siebie oddaje innej osobie, coś traci, czy zyskuje? Arcybiskup Wojtyła mówi:

„Miłość idzie poprzez taką rezygnację [z przynależenia do siebie samej], kierując się jednak tym głębokim przeświadczeniem, że rezygnacja ta prowadzi nie do pomniejszenia i zubożenia, ale wręcz przeciwnie – do rozszerzenia i wzbogacenia egzystencji osoby. Jest to jakby prawo ‘ekstazy’ – wyjścia z siebie, aby tym pełniej bytować w drugim. W żadnej innej formie miłości prawo to nie realizuje się w sposób tak wyraźny, jak w miłości oblubieńczej” (MiO 101).

3. Cechy warunkujące
osobowe oddanie się z miłości

Wypada ponownie wrócić do zdolności samo-stanowienia, czyli wolności woli. Sprawa ta wyłania się w nawiązaniu do psychologicznej intensywności, jaka zwykle towarzyszy przeżywaniu miłości. Wyrazem tego jest biologiczna siła właściwa popędowi seksualnemu. Rzutuje ona niewątpliwie na miłość między mężczyzną a kobietą. Wszystkie komponenty miłości: świadomość, wola, uczucia i wrażenia – świadczą na swój sposób, że miłość rozgrywa się w głębi jestestwa dwojga oblubieńców-małżonków. Arcybiskup Wojtyła mówi:

„Zarysowujące się tak wyraziście w świadomości przeżycia zmysłowe i uczuciowe stanowią tylko zewnętrzny wyraz i zewnętrzny również sprawdzian tego, co dokonuje się – a w każdym razie jak najbardziej winno się dokonywać – we wnętrzu osób. Oddanie siebie, swojej własnej osoby, może być pełnowartościowe tylko wówczas, gdy jest udziałem i dziełem woli. Właśnie bowiem dzięki swej wolnej woli osoba jest panią siebie samej ..., jest kimś nieodstępnym i nieprzekazywalnym ... Miłość oblubieńcza, miłość oddania, w szczególnie dogłębny sposób angażuje wolę. Wiadomo, że trzeba tutaj zadysponować całym swoim ‘ja’, trzeba ‘duszę dać’ – mówiąc językiem Ewangelii” (MiO 102).

Warunkiem „oddania duszy” jest nie tylko sympatia pomiędzy dwiema osobami – jako przejaw raczej „doznawania niż działania” (MiO 71). Zaangażowana jest tu przede wszystkim wola jako „władza powołana do tego, aby kształtować miłość w człowieku i pomiędzy ludźmi” (MiO 72). Miłość musi się przekształcać w przyjaźń. W przyjaźni zaś:

„...rozstrzygający jest udział woli. Ja chcę dobra dla ciebie tak, jak chcę go dla siebie samego, dla mojego własnego ‘ja’...
– Zawarte [w przyjaźni] zdwojenie ‘ja’ uwydatnia moment zjednoczenia osób ...
– Zjednoczenie [w sympatii] ... opiera się wyłącznie na wzruszeniu oraz uczuciu, a wola tylko przyzwala. W przyjaźni natomiast wola sama się angażuje. I dlatego przyjaźń bierze istotnie w posiadanie całego człowieka, jest ona jego dziełem, zawiera w sobie wyraźny wybór osoby. I na tym polega właśnie obiektywna siła przyjaźni” (MiO 72).

Innymi słowy:

„...trzeba sympatię przekształcić w przyjaźń, a przyjaźń dopełniać sympatią;
– bez niej bowiem przyjaźń pozostałaby zimna i niekomunikatywna” (MiO 73).


Dalszym komponentem miłości jest życzenie drugiemu dobra:

„Życzliwość to tyle co bezinteresowność w miłości: ‘Nie pragnę ciebie jako dobra’, ale: ‘Pragnę twego dobra’, ‘Pragnę tego, co jest dobrem dla ciebie’ – osoba życzliwa pragnie tego bez żadnej myśli o sobie, bez żadnego względu na siebie. Dlatego miłość życzliwa ... jest miłością w znaczeniu bardziej bezwzględnym niż miłość pożądania. Jest miłością jak najbardziej czystą ...
– Taka miłość najbardziej doskonali swój podmiot, najpełniej rozwija zarówno jego istnienie, jak i istnienie tej osoby, do której się zwraca” (MiO 66).

Życzenie dobra umiłowanej osoby wnosi:

„...rys gruntownej bezinteresowności w stosunek kobiety i mężczyzny, aby uwolnić tę miłość od nastawienia na użycie ...
Popęd chce przede wszystkim brać, posługiwać się drugą osobą – miłość natomiast chce dawać, tworzyć dobro, uszczęśliwiać” (MiO 111).

Okaże się, że w owym pragnieniu dobra:

„...zawarty jest... jakby w zalążku cały twórczy pęd prawdziwej miłości – pęd do tego, aby obdarzać dobrem te osoby, które się kocha, aby je uszczęśliwiać.
– Jest to jakiś ‘Boski’ rys miłości. Istotnie, kiedy y [on] chce dla x [dla niej] dobra ‘bez granic’, wówczas chce dla niej właściwie Boga, On jeden jest obiektywną pełnią dobra i On też tylko może każdego człowieka pełnią taką nasycić. Miłość człowieka... niejako przechodzi najbliżej Boga” (MiO 111n).


Z pragnieniem dobra i życzliwości wiąże się zagadnienie „bezinteresowności daru z siebie samego” i „wzajemności” w miłości. Miłość mężczyzny do kobiety jest rzeczywistością, która „istnieje pomiędzy nimi” (MiO 67). Metropolita Wojtyła mówi:

„...Miłość nie jest tylko czymś w kobiecie i czymś w mężczyźnie – w takim razie bowiem byłyby właściwie dwie miłości – ale jest czymś łącznym i jednym ...
... te dwa odrębne fakty psychologiczne zespalają się i tworzą jedną obiektywną całość – poniekąd jeden byt, w którym zaangażowane są dwie osoby” (MiO 67).

Skoro jednak osoba jest nieprzekazywalna i nieodstępna, trzeba ponownie stwierdzić:

(7 kB)
Mama! Mama! Mama...! Tata !!! Gdzie jesteś? Boję się! - Boże Dobroci i Miłosierdzie, czy Ty jeszcze o mnie myślisz, gdy pogrążam się z nieszczęścia w nieszczęście?

„...Droga od jednego do drugiego ‘JA’ prowadzi ...
poprzez wolną wolę, poprzez jej zaangażowanie” (MiO 67).

Zagadnienie wzajemności niesie ze sobą ryzyko miłości. Zdarza się, że miłość jest jednostronna: nie odwzajemniona. Może to prowadzić do dojmującego bólu. Dopiero miłość przeżywana jako cnota miłości, w której w pełni zaangażowana jest wola trwania przy tym drugim – staje się rzeczywistością, która jest:

„... ‘w’ każdej z osób współtworzących tę miłość, a w konsekwencji też to, co jest ‘pomiędzy’ nimi ...
Miłość bowiem może przetrwać tylko jako jedność, w której zaznacza się dojrzałe ‘my’, a nie przetrwa jako zestawienie dwu egoizmów, w którego osnowie zaznaczają się dwa ‘ja’...” (MiO 70).


Tu wyłania się w pełni zagadnienie bezinteresowności. Miłość rozwija się poprzez upodobanie, które rodzi pragnienie i pożądanie, ale również życzenie dobra. Oto refleksje kard. Wojtyły:

„Upodobanie wiąże się bardzo ściśle z przeżyciem wartości.
Osoba drugiej płci może dostarczyć szeregu przeżyć różnorodnej wartości...
[Upodobanie] znajduje swój główny akcent... dzięki wartości najmocniej przeżytej ...
[W związku z prawdą zawartą w upodobaniu] trzeba koniecznie starać się o to, ażeby upodobanie to nigdy nie ograniczało się do wartości częściowych, do czegoś, co tkwi tylko w osobie, a nią samą nie jest. Chodzi o to, ażeby żywić upodobanie po prostu do osoby – to znaczy... że ona sama jest wartością, a nie tylko zasługuje na upodobanie ze względu na takie czy inne wartości w niej zawarte” (MiO 62).

Upodobanie wiedzie do pragnienia, ewentualnie pożądania. Pożądanie zaś:

„...stanowi jeden z elementów miłości, [o ile mianowicie] miłość zawiera się również w pożądaniu. Należy ono do istoty ... tej miłości, jaka zawiązuje się pomiędzy kobietą a mężczyzną. Płynie to stąd, że osoba ludzka jest bytem ograniczonym i nie wystarczającym sobie, a przeto... potrzebuje innych bytów” (MiO 63).

Dotyczy to przede wszystkim wzajemnego ‘potrzebowania się’ kobiety i mężczyzny. Uwidocznia się ono m.in. poprzez wzajemną komplementarność płciową mężczyzny i kobiety:

„Ta obiektywna, ontyczna potrzeba, daje o sobie znać za pośrednictwem popędu seksualnego. Na podłożu tego popędu wyrasta miłość osoby do osoby, x [jej] do y [niego]. Miłość ta jest miłością pożądania – wypływa bowiem z potrzeby, a zmierza do znalezienia dobra, którego brak. Takim dobrem jest kobieta dla mężczyzny, a mężczyzna dla kobiety” (MiO 64).

Czy jednak da się pogodzić miłość „pożądania” z bezinteresownością miłości, która „w swej najgłębszej rzeczywistości... jest istotowo darem(FC 14; 37; GS 24)? Arcybiskup Wojtyła zwraca uwagę, że zachodzi:

„...głęboka różnica pomiędzy miłością pożądania ... a samym pożądaniem ..., zwłaszcza zmysłowym. Pożądanie zakłada odczucie zmysłowe jakiegoś braku, które to przykre odczucie mogłoby zostać usunięte za pośrednictwem określonego dobra ... W ten sposób np. mężczyzna może pożądać kobiety; osoba występuje wówczas jako środek do zaspokojenia pożądania, ...(co) sugeruje odniesienie o charakterze użytkowym” (MiO 64).

W dalszym ciągu zwraca uwagą, że miłość pożądania nie wyraża się bynajmniej jako samo tylko pożądanie, lecz jako:

„ ... pragnienie dobra dla siebie: ‘Chcę ciebie, bo ty jesteś dobrem dla mnie’ ...
I dlatego też miłość jest przeżywana jako pragnienie osoby, a nie jako samo pożądanie ...
Podmiot miłujący ... jeśli pracuje nad swoją miłością do drugiej osoby, nie pozwala samemu pożądaniu przeważyć(MiO 64).

Jeśli wzajemne odniesienia między mężczyzną i kobietą mają się kształtować jako obopólne przymierze miłości, muszą one oczywiście – ze względu na stałe zagrożenie miłości ze strony narzucającego się aspektu zmysłowo-pożądawczego – podlegać czujnej kontroli świadomości i woli ich obojga. Ale:

„...co innego... być użytecznym, czy tym bardziej pożytecznym, a co innego stanowić przedmiot użycia ...
... Prawdziwa miłość pożądania... nie przechodzi nigdy w postawę utylitarystyczną, zawsze bowiem (nawet w pożądaniu) wyrasta z zasady personalistycznej” (MiO 65).


Arcybiskup Wojtyła analizuje w dalszym ciągu wzajemny stosunek miłości pożądania i bezinteresowności daru:

„Miłość pożądania i miłość życzliwości różnią się od siebie, nie na tyle jednak, aby musiały się wzajemnie wykluczać – y [on] może pragnąć x [jej] jako dobra dla siebie, a równocześnie też pragnąć dobra dla x [dla niej], i to nawet bez względu na to, że x [ona] jest dla niego dobrem...
Kiedy mianowicie y [on] pragnie x [jej] jako dobra dla siebie, wówczas przede wszystkim pragnie miłości ze strony x [jej] jako odpowiedzi na swoją miłość, pragnie więc drugiej osoby przede wszystkim jako współtwórcy miłości, nie zaś jako przedmiotu pożądania. ‘Interesowność’ miłości leżałaby więc tylko w tym, że szuka ona odpowiedzi, a tą odpowiedzią jest miłość wzajemna” (MiO 68).

Cecha wzajemności, nieodłączna od prawdziwej miłości, dopomaga w rozwiązaniu rysującego się dylematu: pragnienia kogoś ‘dla siebie’ – a ‘bezinteresowności daru’, istotnej cechy miłości:

„Ponieważ jednak wzajemność należy do natury miłości, stanowi o jej międzyosobowym profilu, trudno ... mówić o ‘interesowności’. Pragnienie wzajemności nie znosi bezinteresownego charakteru miłości. Owszem, miłość wzajemna może być gruntownie bezinteresowna, jakkolwiek to, co stanowi treść miłości pożądania pomiędzy kobietą a mężczyzną, znajduje w niej pełne zaspokojenie. Wzajemność jednak niesie z sobą jakby syntezę miłości pożądania oraz miłości życzliwej ...” (MiO 68).

Pragnienie dobra, czyli bezinteresowność daru siebie samego wraz z życzeniem dobra idącego w ostateczne spełnienie w Bogu, jest cechą, dzięki której miłość prawdziwa znajduje w sobie tyle siły, by trwać przy umiłowanej osobie również wtedy, gdy wartości czysto seksualno-zmysłowe coraz bardziej blednieją:

„Miłość prawdziwa, miłość wewnętrznie pełna, to ta, w której wybieramy osobę dla niej samej – a więc ta, w której mężczyzna wybiera kobietę, a kobieta mężczyznę nie tylko jako ‘partnera’ życia seksualnego, ale jako osobę, której chce oddać życie. Wibrujące w przeżyciach zmysłowych i uczuciowych wartości ‘seksualne’ towarzyszą tej decyzji, przyczyniają się do jej psychologicznej wyrazistości, ale nie stanowią o jej głębi. Sam ‘rdzeń’ wyboru osoby musi być osobowy, a nie tylko seksualny...” (MiO 108).

„...(Wartość wyboru) sprawdza się... najbardziej wówczas, gdy samo przeżycie zmysłowo-uczuciowe osłabnie, gdy same wartości seksualne przestaną niejako działać. Wówczas pozostanie tylko wartość osoby i wyjdzie na wierzch wewnętrzna prawda miłości. Jeśli miłość ta była prawdziwym oddaniem i przynależeniem osób, wówczas nie tylko ostoi się, ale nawet umocni i ugruntuje...
– Trzeba się poważnie liczyć z tym, że każda ludzka miłość musi przejść przez jakąś próbę, i z tym, że wówczas dopiero okaże się jej prawdziwa wartość” (MiO 108).

<i>(6 kB)</i>

RE-lektura: część II, rozdz. 4a.
Stadniki, 3.XI.2013.
Tarnów, 23.V.2023.

<i>(0,7kB)</i>        <i>(0,7 kB)</i>      <i>(0,7 kB)</i>

Powrót: SPIS TREŚCI



Rozdz. 4. DZIAŁANIA ‘CONTRA’: GDZIE TU CZŁOWIEK ? Ocena antropologiczna
Słowo Wprowadzające

A. Współżycie – dar osoby
1. Skondensowany sens małżeństwa
Wzajemne oddanie-przyjęcie siebie
Przemyślenia arcybiskupa Wojtyły o istocie miłości
Podstawowe wyposażenie ludzkiej natury: rozum-wola-odpowiedzialność
Sens wyposażenia człowieka w rozum-wolę-odpowiedzialność
2. Możliwość oddania siebie ‘osobowo’
3. Cechy warunkujące osobowe oddanie się z miłości

Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Motyl wylądował na nosie dużego psa
Ryc.2. Niezbywalne i nieodstępne przymioty człowieka jako osoby
Ryc.3. Rodzina cieszy się czwartym dzieckiem
Ryc.5. Naguśkie dziecko krzyczy za mamą