(0,7kB)    (0,7 kB)

UWAGA: SKRÓTY do przytaczanej literatury zob.Literatura


(8.5 kB)

F.   KOMPETENCJA  KOŚCIOŁA.
PERSONEL   OŚRODKÓW PORADNICTWA

(4 kB)

Prawo par małżeńskich

Wracamy jeszcze raz do zasadniczego, tu omawianego zagadnienia, jednakże z nieco innego punktu widzenia: wyboru jednej z metod planowania rodziny.
– Fakt, że istnieje szereg zróżnicowanych „naturalnych” metod wiąże się siłą rzeczy z problemem na wskroś praktycznym dla poszczególnych par – małżeńskich, a wcześniej narzeczeńskich: którą z tych metod ostatecznie wybrać? Chodzi o wybór takiej metody, która by się stała rzeczywistą pomocą dla odpowiedzialnego w sumieniu rozkładania czasu poczęć – zarówno w sytuacji zdrowia ginekologicznego, jak i zachorowania; w przypadku cyklów regularnych, ale i całkiem rozregulowanych; w okresie po porodzie, w latach przejściowych i w cyklach anowulacyjnych.

Każda para małżeńska, a wcześniej narzeczeńska, chciałaby zapewne nauczyć się takiej metody, która by niosła w możliwie nieskomplikowany sposób pewność w wymienionych okolicznościach. Wielość metod naturalnych wiąże się z rozwojem medycyny, której udaje się identyfikować ze wzrastającą precyzją dzień owulacji, jak i towarzyszący jej zespół objawów. Dzieje się to zarówno w oparciu o badania ściśle naukowe, jak i w prostej obserwacji odpowiednio pouczonych kobiet.

Zdecydowanie się na wybór którejś z metod jest niewątpliwie sprawą samych zainteresowanych par, które mają prawo do własnych upodobań, potrzeb, własnego perspektywicznego myślenia itd. Zdarza się też, że u małżonków nie zachodzi żadna w ogóle potrzeba dystansowania poczęć i tym samym nie jest im potrzebna żadna „metoda” regulacji poczęć.
– Z naszych rozważań wyłączamy wyraźnie stosowanie jakiegokolwiek zapobiegania ciąży. Jedynym, etycznie możliwym do akceptacji sposobem regulowania czasu poczęć jest któraś spośród metod naturalnych.

(18 kB)
Prof. John Billings i małżonka dr Evelyn Billings u Ojca świętego: 2002 r. Jedno z ich ostatnich spotkań z Janem Pawłem II, który zmarł w 3 lata później.

Co prawda małżonkowie oraz inni partnerzy mogą obrać nawet i grzech, a w konsekwencji wieczne potępienie, jeśli taka będzie ich wola. Bóg nikogo nie zmusza do przestrzegania nawet swoich przykazań. Podobnie też Kościół nie wymusza na nikim przestrzegania Bożych przykazań. Kościół poucza jedynie w sposób wiążący – mocą zleconej sobie Bożej misji i w Bożym Imieniu, jakie będą doczesne i wieczne konsekwencje w przypadku odrzucenia propozycji Bożej miłości wyrażonej w Dekalogu. Tenże Bóg serdecznie, ale i nagląco – niejako tylko prosi swój żywy Obraz: mężczyznę i kobietę, żeby z miłością przestrzegał Jego przykazań, tak jak i On sam proponuje je z pełnią swej Bożej miłości – dla wyzwolenia procesu wzrostu ich ludzkiej godności.

Jednakże w tej chwili nie mamy już na myśli tego rodzaju nieodpowiedzialnych wyborów, a natomiast zastanawiamy się nad możliwie najkorzystniejszym, w sumieniu możliwym do przyjęcia wyborem którejś z dostępnych metod naturalnych.

Kompetencja Kościoła oraz personelu poradnictwa

Ściśle z omawianiem kwestii odpowiedzialnego wyboru ‘metody’ wiąże się rola ośrodków poradnictwa utworzonych przez Kościół – w miastach, a nawet w środowisku wiejskim. Trzeba z radością stwierdzić, że systematycznie powiększają się zastępy osób przygotowanych do podejmowania posługi w ośrodkach poradnictwa. Niezbędne do tego kwalifikacje uzyskuje się zwykle w ramach kilkuletniego studium w „Instytutach Rodziny” zorganizowanych przy Kuriach poszczególnych diecezji. Absolwenci otrzymują wraz z dyplomem tzw. Misję Kanoniczną (missio canonica), która upoważnia do oficjalnego występowania w tym zakresie (zwykle na określony czas) na terenie kościelnym w roli „posłanych” przez biskupa, odpowiedzialnego za pracę duszpasterską w danym okręgu.

Misja kanoniczna w swym ścisłym słowa znaczeniu może dotyczyć oczywiście jedynie dogmatyczno-etycznych aspektów problematyki małżeństwa, okresu narzeczeństwa oraz kwestii planowania poczęć. Taka jest też w ogóle misja Kościoła: wskazywać Ludowi Bożemu drogę do wiecznego zbawienia poprzez rzeczywistość ziemską.

Osoby zatrudnione w poradnictwie mają jednak do przekazania szereg innych spraw, które nie są bezpośrednio związane z dogmatyczno-moralnymi aspektami małżeństwa i rodziny. Chodzi m.in. o sprawy z pogranicza psychologii, socjologii, medycyny itd. Tych zagadnień nie można podciągnąć bezpośrednio pod samą w sobie „misję kanoniczną”. W wypowiadaniu się na te tematy liczy się kompetencja naukowa oraz praktyka życiowa, zaangażowanie religijne oraz osobiste świadectwo życia zgodnego z głoszonymi zasadami.
– Do takich właśnie spraw, nie związanych wprost z misją kanoniczną, należy m.in. wdrażanie w szczegóły naturalnego planowania poczęć.

Do kompetencji Kościoła w zakresie metod naturalnych należy stwierdzenie, czy dana metoda jest istotnie „naturalną”, tzn. czy odpowiada godności człowieka i małżeństwa, prymatowi ducha nad materią oraz wezwaniu człowieka do życia wiecznego; czy pozwala w pełni uszanować strukturę i dynamizm aktu małżeńskiego; czy chroni nie zakłócony rozwój „mowy ciała” zgodnie z prawdą bytu i etycznym aspektem tejże „mowy”.

Natomiast szczegóły odnośnie do poszczególnych metod naturalnych z punktu widzenia praktyczno-medycznego nie wchodzą w kompetencję misji kanonicznej. W kwestii wyboru którejś konkretnej spośród metod naturalnych liczy się ich dokumentacja naukowa oraz praktyczno-kliniczna, czyli nie ‘wiara’, lecz rozum.

Zagadnienie to wiąże się z wolnością wyboru którejś spośród dostępnych metod naturalnych. Można oczywiście zrozumieć, że osoba wykładająca w ośrodku poradnictwa szczegóły jednej z bardziej sobie znanych metod, ma prawo do osobistych predylekcji. Osoba ta jest przekonana przede wszystkim do tej właśnie metody, którą być może sama lepiej zna i ją nawet stosuje.

Nietrudno jednak zrozumieć, że w kwestii wdrażania w jedną spośród naturalnych metod regulacji poczęć nie można się powoływać na „Misję Kanoniczną” – jakoby ona „zobowiązywała do wykładania tylko tej, a nie innej „naturalnej metody”. Taka postawa kłóciłaby się z sensem misji kanonicznej i wypaczałaby ją całkowicie. Byłaby też krzywdzącą zarówno dla Kościoła, jak i dla osób zgłaszających się do poradni.

Urząd Nauczycielski Kościoła nie może zobowiązywać – mocą zleconej sobie przez Jezusa Chrystusa zbawczej misji – do wdrażania w którąkolwiek konkretną metodę naturalną. Rzeczą Kościoła jest: gorąca, ale tylko ogólna zachęta do dokładnego zapoznania się z okresowością płodności, a w razie potrzeby rzeczywistego korzystania z tej wiedzy – w poczuciu swej wielorakiej odpowiedzialności. Kościół czyni to też usilnie w duszpasterstwie zwyczajnym i uroczystym, zwłaszcza poprzez nauczanie ostatnich papieży.

Do zagadnienia kompetencji Kościoła w tym względzie nawiązuje Jan Paweł II w jednym ze swoich znamiennych przemówień, skierowanych do osób poradnictwa małżeńskiego:

„... Kościół, nie wypowiadając się za jakąś szczególną metodą, ogranicza się do głoszenia podstawowych zasad w tej dziedzinie i do zachęcenia w możliwie najskuteczniejszy sposób wszystkich tych, którzy wierni tym zasadom pracują wielkodusznie nad tym, by mogły one być rzeczywiście wprowadzone w życie...” (Jan Paweł II, Rzym, Przemówienie z 3.VII.1982 – do uczestników kursu nt. naturalnej regulacji poczęć, w Centrum Badawczym Wydziału Medycyny Katolickiego Uniwersytetu Sacro Cuore; zob. OR-P 3 [1982/33/9] 25.27).

Słowa Ojca świętego są miarodajnym wyjaśnieniem zakresu misji kanonicznej kościelnego poradnictwa małżeńskiego. Nie można nauczać którejkolwiek z metod naturalnych z powołaniem się na rzekomą lojalność wobec otrzymanej „misji kanonicznej”, jakoby ona zobowiązywała do uczenia tej konkretnej, a nie innej spośród metod „naturalnych”. Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła nie można przypisać tego, czego ani nie czyni, ani czynić nigdy nie może, gdyż przekraczałoby to jego kompetencje.

Przy praktycznym wdrażaniu w którąś spośród metod naturalnych w grę wchodzi nie wiara, lecz kompetencja naukowa i umiejętności praktyczne. Sprawy te wiążą się z misją kanoniczną jedynie pośrednio, wchodząc raczej w zakres duszpasterskiej misji Kościoła.

Odpowiedzialność personelu poradnictwa

Tym samym jednak rysuje się wyraziście zagadnienie odpowiedzialności osób poświęcających się pracy poradnianej. Pomijamy tu szeroką tematykę spraw poruszanych w ośrodkach poradnictwa przy Kościele: porady w kwestiach dogmatycznych, etycznych, prawniczych, psychologicznych, wychowawczych, pomocy w doprowadzeniu do zgody skłóconych małżonków, problemów związanych z małżonkami starszymi, zagadnień związanych z opieką nad starzejącymi się rodzicami itd. Ograniczamy się do samego tylko wdrażania w jedną spośród metod naturalnych.

Nikt chyba nie zaprzeczy przyjętemu tu założeniu, że wiadomości osób zgłaszających się do poradni po informację w zakresie biologicznego rytmu płodności są zwykle zbyt nikłe, żeby oni sami byli zdolni dokonać w pełni uzasadnionego wyboru tej metody naturalnej, na której będą mogli bezpiecznie polegać. Jeśli parom narzeczeńskim, a z kolei małżeńskim – ukaże się w ośrodku poradnictwa wszystkie szczegóły obszernej wiedzy o cyklu płciowym – wraz z panoramą wszelkich możliwych odmian metod naturalnych, pogubią się w gąszczu przerastających ich wiadomości. Wskutek tego mogą nietrudno dojść do wniosku, że wszystko to jest zbyt skomplikowane, w każdym razie dobre dla elity wybrańców, ale nie dla nich.

Z tego względu jest chyba rzeczą słuszną, by „myślenie” – „zamiast” zgłaszających się po poradę osób przejęła niejako sama osoba zatrudniona w danym ośrodku. Powinna ona oczywiście wspomnieć o tym, że istnieją różne odmiany metod naturalnych. Na wyraźne życzenie zainteresowanych powinna przedstawić szczegółowo tę określoną metodę, łącznie z praktycznym wdrożeniem w jej stosowanie.

Jeśli się jednak spostrzeże, że osoby przychodzące nie orientują się zanadto w temacie, względnie wiadomości ich w tym zakresie są zbyt skąpe, powinna sama podsunąć metodę możliwie najdogodniejszą spośród innych metod, która będzie zdolna przeprowadzić daną parę bezpiecznie poprzez potrzeby i trudności życia w małżeństwie i rodzinie. Należy też wówczas z całym zaangażowaniem wdrożyć przychodzących w rzeczywiste opanowanie tej mądrze wybranej metody, ucząc od samego początku samodzielnego posługiwania się nią.
– W wykładzie należy wówczas ograniczyć się do wiadomości dotyczących samej tylko wybranej metody. Oszczędzi to słuchaczom pogubienia się w materiale. Sam wykład powinien być przesycony taką dawką „serca” i mocą przekonania, żeby zainteresowani spontanicznie zdecydowali się na prowadzenie nieodzownych obserwacji i notatek.

(13 kB)
Krzyż w Polskich Tatrach na Giewoncie, wzniesiony przez Górali z Zakopanego ku uczczeniu przełomu 1900-1901 roku od śmierci Odkupiciela Jezusa Chrystusa.

Metodę naturalną trzeba oczywiście wyłożyć zgodnie z Bożym zamysłem względem małżeństwa. Metod nie można uznać za jedynie „techniczne” rozwiązanie problemu rodzicielstwa. Chodzi zawsze o zagadnienie na wskroś etyczne, z którego trzeba się będzie rozliczyć przed Stworzycielem małżeństwa.

Wszystko to zakłada u personelu poradnianego stałą otwartość na dalszy postęp wiedzy. Byłoby krzywdzące wdrażać w metodę starszego typu, gdy w międzyczasie rozwinęła się metoda lepsza, zdolna dostarczyć informacji o wiele pewniejszej i w znacznie wyższym stopniu biologicznej. Wymaga to stałej ciekawości naukowej.
– Posługa w ośrodku nie może się przerodzić w utrudnianie parom dostępu do dalszego rozwoju wiedzy w tym zakresie. Znaczyłoby to blokowanie samego Boga, któremu w ośrodku poradnictwa utrudniano by obdarowywanie współczesnego pokolenia kolejnym świadectwem Jego dobroci. Byłoby to występkiem również przeciw podstawowemu prawu narzeczonych i małżonków do uzyskiwania w ośrodku poradnictwa rzetelnej i bieżącej poprawnej informacji w tym zakresie.

Zrozumiałe są psychologiczne uprzedzenia, które każą trzymać się kurczowo schematów wieloletniej pracy w charakterze nauczycieli-doradczyń. Jeśli jednak instruktorka ma służyć rzeczywistemu dobru zgłaszających się osób, musi czuwać na bieżąco nad postępem wiedzy. Stąd stały wymóg pod jej adresem: gotowości do rewidowania swych dotychczasowych preferencji, ewentualnie spontanicznego wycofania się z pracy w poradni, gdyby przestawienie się na „nowe” okazało się dla kogoś zbyt trudne.

Ozdobnik

Kompetencja autora niniejszego wykładu

W końcu wypada ponownie zadać sobie pytanie: jaka jest rola piszącego tutaj autora: kapłana i zakonnika. Kto mu dodał odwagi, by wypowiadać się w poruszanym tu zakresie zagadnień?

W prezentacji strony przed pierwszą częścią niniejszej strony internetowej wspomniano już, jak to w sposób dosyć „przypadkowy” doszło do tego, iż stał się on pośrednikiem dla Polski oraz krajów sąsiadujących wokoło najpierw Metody Sympto-Termicznej, a niedługo potem Metody Owulacji Billingsa (zob. wyż.:  Prezentacja ‘strony’  – oraz następujące akapity). Motywem, który skłonił go do nawiązania kontaktów z ośrodkami naukowymi w tym zakresie, była i jest nadal elementarna troska duszpasterska, do której jest powołany jako osoba duchowna. Było mu mianowicie żal tych wszystkich, którzy uginają się nieraz pod nie zawsze łatwymi do rozwiązania zagadnieniami etyki małżeńskiej. Toteż starał się przyjść im właśnie – zgodnie ze wskazaniami Stolicy Apostolskiej – z „konkretną pomocą” (por. FC 35; EV 97) w tym względzie.

Poprzednio zakreślono już jasno granice kompetencji Urzędu Nauczycielskiego w omawianej tematyce (zob. wyż.: Kompetencja Kościoła – oraz tamże następujące akapity). Magisterium Kościoła, które w osobie Piotra określonych czasów tłumaczy depozyt objawienia w sposób autentyczny i wiążący i przedkłada go ludziom dobrej woli (por. FC 33), głosi zgodnie z prawdą w sposób jasny to wszystko, co należy do niego. W omawianym tu zakresie: regulacji poczęć – Magisterium Kościoła interpretuje z pieczęcią Bożej Prawdy to wszystko, co dotyczy godności człowieka: mężczyzny i kobiety – jako wezwanych również w małżeństwie i rodzinie do życia w wiecznym zjednoczeniu z Bogiem miłością-życiem.

(11 kB)
Krzyż na Giewoncie upamiętniający pobyt Jana Pawła II w Zakopanem. Zatknięta flaga Watykanu i Polski.

Magisterium Kościoła nie może uchylić się od udzielania trudnych odpowiedzi odnośnie do etycznej natury małżeństwa i rodziny. Z tego względu Kościół wypowiada się obiektywnie wiążąco m.in. w kwestii wewnętrznego ładu zjednoczenia małżeńskiego zgodnie z Bożym zamysłem, jak i w sprawie tego wszystkiego, co by się mogło sprzeciwiać temuż wewnętrznemu ładowi. Wszelkie tego rodzaju zachowania w małżeństwie (a tym bardziej niezależnie od małżeństwa) niszczą ostatecznie samego człowieka w jego najgłębszym wnętrzu i muszą być z tego względu ocenione jako grzechy – obiektywnie wzięte: grzechy zawsze ciężkie.
– Kościół oczywiście nie mógł takiej oceny dopiero wymyśleć. Kościół jest w tym względzie jedynie wiernym echem Bożej zatroskanej miłości o godność swego żywego Obrazu: mężczyzny i kobiety, oraz ich ostatecznego losu w wieczności.

Kościół zarazem zachęca pary małżeńskie jak najgoręcej, żeby zechciały zarówno prawdziwie nauczyć się Bożego daru rytmu płodności, jak i żeby go odpowiedzialnie stosowały zgodnie z Bożymi wskazaniami, o ile zajdą motywy etyczne, które za tym przemówią.

Jeśli chodzi o zapobieganie ciąży jako takie, Kościół nie może zaakceptować któregokolwiek ich rodzaju; ani na dziś, ani w przeszłości, ani w jakiejkolwiek przyszłości dziejów Kościoła i świata. Kościół jest niekompetentny, by zmienić czy też rozcieńczyć Boże przykazania, przeinterpretować je, względnie je zignorować. Kościół wypełnia to swoje – po ludzku mówiąc niekiedy niezwykle niewdzięczne zadanie – wiernie, chociaż zostaje z tego powodu chwilami dojmująco znieważany i wyszydzany, nierzadko nawet przez swoje własne dzieci. Kościół staje się w ten sposób tylko jeden raz więcej – jako mistyczne Ciało Chrystusa oraz tajemnicze przedłużenie zbawczej misji swego Boskiego Założyciela – „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą(por. Łk 2.34; HV 19).

Kościół jest sobie po prostu świadom, że nie jest „autorem-twórcą” normy moralnej – m.in. w odniesieniu do małżeństwa. Kościół nie jest też upoważniony, by normę tę poddać własnej „arbitralnej ocenie sędziowskiej”. Kościół musi pierwszy słuchać Słowa Bożego również w tej dziedzinie i przekuwać je w czyn (por. Łk 11,28). Tak właśnie przedstawia zadanie Kościoła w tym względzie Jan Paweł II, będąc tu zresztą jedynie kontynuatorem Tradycji Apostolskiej:

„Jako Nauczyciel [= Kościół] niestrudzenie głosi normę moralną, która winna kierować odpowiedzialnym przekazywaniem życia.
Kościół nie jest bynajmniej autorem tej normy, ani jej sędzią (łac.: cuius autem normae Ecclesia profecto nec auctor est nec árbitra).
Kościół, posłuszny Prawdzie, którą jest Chrystus i którego obraz odbija się w naturze i godności osoby ludzkiej, tłumaczy normę moralną i przedkłada ją wszystkim ludziom dobrej woli, nie ukrywając, że wymaga ona radykalizmu i doskonałości” (FC 33; zob. do tego dokładniej długi artykuł piszącego tu autora z PORTALU naszej strony (lp33.de), u dołu: B-10: Wierność spowiednika wierze Apostolskiej: pod Piotrem i z Piotrem).


Wyznanie to nasuwa jednak tym wyraziściej istotne pytanie: co tu ma do powiedzenia właśnie ten kapłan, który mówi dosyć dokładnie również o szczegółach „Metody Billingsa”  w zamiarze, żeby słuchacze względnie czytelnicy o jej istnieniu nie tylko się dowiedzieli, lecz mogli jej również się nauczyć?

Trudno zaprzeczyć: omawiana tu tematyka nie należy zanadto do typowego zakresu pouczeń kapłańskiej działalności duszpasterskiej. Zadanie to spełniają z zasady osoby spośród laikatu, oddające się posłudze na rzecz małżonków i narzeczeństw w ośrodkach poradnictwa.

A przecież szczególnie ostatnie dokumenty Magisterium Kościoła wymieniają wśród tych, którzy powinni zająć się problematyką poradnictwa, raz po raz wyraźnie również kapłanów, zakonników i zakonnice (por. np. FC 74; EV 88n). Jeśli tu kapłan zdobywa się na odwagę, by podjąć słowo również w tej tematyce, wiąże się to – jak już parokrotnie wspomniano – z faktem, że stał się w sposób nie zamierzony pośrednikiem na Polskę i kraje sąsiadujące wokoło nowszych naturalnych metod planowania rodziny. A ponieważ oboje Billingsowie wkrótce po pierwszych kontaktach listownych zwrócili się do niego z prośbą, by czuwał nad poprawnością instruktażu tej metody na Polskę i kraje sąsiadujące (list prof. Billingsa do ks. PL – styczeń 1974 r.; zob. dokładniej: Piszący tu autor), pragnie on zadaniu temu się nie sprzeniewierzyć. Znaczy to zarazem, że musiał na tyle pogłębić swoje wiadomości w omawianym zakresie, żeby stać się zdolnym również udowodnić przekazywaną treść, a nawet jej bronić – na godnym poziomie dokumentacji również naukowej.

Zasadniczym motywem, dlaczego w ogóle każdy kapłan musi orientować się i w tym zakresie wiedzy, jest najzwyczajniejsza posługa w sprawach sumienia m.in. w odniesieniu do par małżeńskich oraz narzeczeństw. Każdy kapłan stwierdza ciągle, że nie wystarcza powiedzieć zainteresowanym w rozmowie, czy chociażby w konfesjonale tylko tyle: „Idź w pokoju i nie grzesz więcej” ! Osobom potrzebującym trzeba ukazać rzeczywiście liczącą się pomoc, żeby potrafiły nie popełniać już więcej grzechu. Zgodnie z poleceniem Jana Pawła II:

„Wobec problemu godziwej regulacji urodzin wspólnota kościelna musi w obecnym czasie podjąć zadanie budzenia przekonań i ofiarowania konkretnej pomocy tym, którzy pragną przeżywać ojcostwo i macierzyństwo w sposób prawdziwie odpowiedzialny ...” (FC 35; por. też EV 97).

Od początku zwierzonej sobie posługi kapłańskiej (1956 r.) leżało autorowi niniejszej strony bardzo na sercu podanie zainteresowanym do rąk własnych jakiejś rzeczy pisanej, a zarazem nie uproszczonej, w oparciu o którą mogliby sami, przy odrobinie dobrej woli, nauczyć się w sposób odpowiedzialny swego biologicznego rytmu płodności jako problemu przede wszystkim etycznego, chociaż znajduje on również swój wydźwięk biologiczny. Tylko dlatego zaczął rozglądać się i dowiadywać o nowościach naukowych w tym zakresie. Pragnął przekazać małżonkom informację w miarę możności świeżą, z której mogliby wdzięcznym sercem skorzystać zgodnie z Bożym zamysłem wobec małżeństwa.

Ponieważ zaś dokumentacja Metody Owulacji Billingsa przechodziła długimi latami przez jego ręce, i on służył przez cały ten czas za głównego pośrednika między prof. Billingsem a ośrodkami lokalnymi w tym rejonie Europy, czuł się zarazem przynaglony do mówienia i pisania na ten temat. Chodziło o to, żeby tej wiedzy, często niełatwo dostępnej dla co najmniej znacznej części społeczeństwa, nie zabrać bezowocnie do grobu. Przekazanie jej osobom, które będą mogły z niej skorzystać, jest niewątpliwie jednym z „uczynków miłosiernych co do ciała i duszy”: „...Nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić...” (zob. do tego dalej: Uczynki miłosierne względem ciała - duszy).

Informacje przedstawione w rozdziale pierwszymczęści I-szej  niniejszego opracowania mają na względzie niewątpliwie małżonków, którzy poszukują pogłębienia i lepszego uzasadnienia omawianych treści. Kapłan nie ukrywa jednak swego pragnienia służenia przedstawionymi wiadomościami również osobom zaangażowanym w pracę poradnianą, a które zapewne wcale nie zawsze mają pełny dostęp do omawianych tu materiałów, a przynajmniej nie mają ich „z pierwszej ręki”.

Przedstawiciel Kościoła

Przed czytelnikiem staje zatem kapłan, zakonnik. Pragnie on całą swoją tożsamością trwać z radosną wdzięcznością na stanowisku kapłaństwa i zwierzonej sobie posługi kapłańskiej.
– Każdy kapłan jest chcąc nie chcąc co najmniej pół-oficjalnym przedstawicielem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Również ten kapłan pragnie świadomie przekazać Czcigodnym Czytelnikom wizję omawianych spraw w świetle depozytu objawienia, tak jak on został powierzony Kościołowi przez Boga i jak go Kościół wyjaśnia autentycznie i w imieniu Jezusa Chrystusa – z miłością, ale i autorytatywnie.
– Poszczególny kapłan, podobnie jak i każdy biskup i całe episkopaty, są na tyle autentycznymi przedstawicielami Magisterium Kościoła i tym samym Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa, na ile utrzymują żywotną więź w nauczaniu wiary (dogmat) oraz postępowania moralnego (etyka, moralność) z papieżem, Piotrem aktualnych czasów (zob. do tego m.in.: FC 73; VSp 115-116.109-115; EV 82.57-58.62n; AdTuF).

Mówiącemu tu kapłanowi bardzo zależy na tym, by przekazywać samą tylko autentyczną doktrynę odnośnie do wiary i postępowania moralnego. Jest on zresztą dogłębnie przekonany, że tylko takie postępowanie etyczne, jakie w imieniu Bożym ukazuje Kościół, odpowiada właściwemu dobru człowieka, a także małżeństwa (por. FC 34). Jakże zresztą mogłoby być inaczej?
– Dlatego też kapłan ten dąży całym sercem do tego, by utrzymać pełną jedność w nauczaniu moralnym i dogmacie z Urzędem Nauczycielskim Kościoła – zgodnie z postulatem wyrażonym wielokrotnie przez Jana Pawła II:

„Wielką pomocą w tym dialogu (= pomiędzy pasterzami i rodzinami)  mogą być teologowie i znawcy problemów rodzinnych, wyjaśniając dokładnie treść Magisterium Kościoła i treść życia rodzinnego. Magisterium w ten sposób zostanie lepiej zrozumiane i otworzy się droga dla jego stopniowego rozwoju.
– Dobrze jest jednak tu przypomnieć, że ustalanie bliższej i obowiązującej normy w doktrynie wiary także w stosunku do problemów rodziny należy do kompetencji Magisterium hierarchicznego.
– Wolne od niejasności stosunki pomiędzy teologami, ekspertami w dziedzinie problemów rodzinnych i Magisterium przyczyniają się w niemałym stopniu do prawidłowego rozumienia wiary i do rozwijania w jej granicach słusznego pluralizmu” (FC 73; por. tamże, 34.41n; VSp 110-117).

NIE–angażowanie Magisterium w szczegóły ‘Metody’

(37 kB)
Widok na Giewont z Krzyżem przełomu wieków 19/20. Pielgrzymi w drodze na szczyt-Krzyż.

Przytoczona wypowiedź Magisterium Kościoła nasuwa potrzebę dokonania zasadniczego rozróżnienia.

Tam, gdzie kapłan (ten tutaj mówiący) przemawia o sprawach bezpośrednio związanych z doktryną wiary i postępowania moralnego, stara się on być maksymalnie wiernym echem Magisterium hierarchicznego – i tym samym wykazać wierność względem samego Jezusa Chrystusa. Nie przeszłoby mu przez myśl, by tworzyć moralność „swoją własną” i ją rozgłaszać. Dąży on usilnie do tego, żeby być uczniem Chrystusa i głosić Jego Ewangelię tak jak ona jest wyjaśniana autentycznie przez Kościół.
– Miernikiem powagi jego słów w tym względzie staje się wówczas ich wierność w zestawieniu z oficjalnym nauczaniem Kościoła.

Jednakże w pierwszym rozdziale – pierwszej części niniejszego wykładu, w której przedstawiony jest zarys Metody Owulacji Billingsa, występuje ten autor-kapłan nie tyle w pierwszym rzędzie jako przedstawiciel Magisterium, lecz swoisty znawca prezentowanej treści. Materiału tego on oczywiście nie wymyślił. Usiłuje go tylko przekazać, starając się w tym z kolei zakresie być maksymalnie wiernym echem autentycznego wykładu autora metody, tj. prof. John J. Billings'a. Miarą powagi jego wypowiedzi jest w tym wypadku faktyczna znajomość poruszanych spraw w aspekcie co najmniej popularno-naukowym.

(18 kB)
Słowa tablicy wykonanej pracy: wzniesienia Krzyża: ZBAWICIELOWI ŚWIATA na przełomie wieków 1900/1901 wystawia krzyż ten Parafia Zakopane z swoim Proboszczem. Wykonany we fabryce Józ. Goreckiego w Krakowie.

Kapłan nie zamierza jednak w najmniejszej mierze angażować w ten aspekt poruszanej problematyki autorytetu Kościoła jako Kościoła. Poprzednio podkreślono wyraźnie, że wykraczałoby poza jego kompetencje, gdyby Kościół zobowiązywał kogokolwiek do kierowania się którąś konkretną z metod naturalnego planowania rodziny.
– Kościół mówi tylko tyle – i czyni to bardzo nagląco: zachęca do rzeczywistego korzystania z wiedzy o biologicznym rytmie płodności. Natomiast Kościół nie może zobowiązywać do szczegółów związanych ze stosowaniem którejś konkretnej metody: czy to Kalendarzowej, czy Termicznej, czy też Metody Billingsa.
– Kościół powtarza wciąż to jedno: że w przypadku „słusznych powodów”, które małżonkowie rozważyli w obliczu Boga „...wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych, które dopiero co wyłożyliśmy” (HV 16).

Co więcej, małżonkowie mają prawo do uzyskiwania pewności, że w określonym dniu cyklu rzeczywiście nie dojdzie do poczęcia:

„Jest prawdą, że w obydwu wypadkach (antykoncepcja – a naturalne planowanie rodziny) małżonkowie przy obopólnej i wyraźnej zgodzie chcą dla słusznych powodów uniknąć przekazywania życia i chcą mieć pewność, że dziecko nie zostanie poczęte ...” (HV 16; zob. EV 97).

Sam w sobie wybór tej czy innej spośród metod naturalnych jest oczywiście podstawowym prawem zainteresowanych: małżonków, czy np. narzeczeństw. Osoby z poradnictwa, podobnie jak w tym wypadku przemawiający tu autor-kapłan, służą jedynie swoją wiedzą i kompetencją. Starają się w poczuciu swej ludzkiej i w Bożych oczach kształtowanej odpowiedzialności dostarczyć informację poprawną, nie zafałszowaną, na której można będzie polegać bezpiecznie. Jednakże powaga ich wypowiedzi nie jest wtedy sprawą „misji kanonicznej”, lecz pochodną ich wykształcenia i doświadczenia. Zatem w grę wchodzi wtedy powaga tylko prywatna, która w żadnym wypadku nie angażuje samego Magisterium Kościoła.

Z kolei jednak kapłan nie przestaje być kapłanem również wtedy, gdy wykład będzie dotyczył omawianego przedmiotu. Stąd też można się będzie spodziewać, że tu i ówdzie skieruje uwagę słuchaczy na uprzedzającą „domyślność” Bożej dobroci w Jej przedziwnej mądrości i miłości, przejawiającej się w takim, a nie innym urządzeniu Bożego dzieła stworzenia. Trudno oprzeć się zadumie nad Bożą dobrocią, której przejawy raz po raz tutaj podziwiamy. Dotyczy to m.in. przedziwnego zharmonizowania mechanizmów anatomiczno-fizjologicznych, psychicznych i wielorakich innych, związanych z wszczepionym człowiekowi uzdolnieniem, mocą którego potrafi on i wolno mu przekazywać życie – oraz miłość. Wszystkie one służą przekazywaniu tego co człowiecze – człowiekowi.

Tym samym jednak zrodzenia potomstwa nie można rozpatrywać w żadnym wypadku jako jedynie „wydalenia płodu”. Rodzenie życia ludzkiego jest i powinno być świadectwem szczytowej miłości – „od osoby do osoby”. Nowy człowiek – małe dziecko, jest przecież nieodwołalnym uwiecznieniem całkowitości obopólnego daru sobie nawzajem ze strony męża i żony jako małżonków i rodziców. Dar ten trwa dalej w osobie dziecka, które stało się z tą chwilą „trwałym znakiem jedności małżeńskiej oraz ... nierozłączną syntezą ojcostwa i macierzyństwa(por. FC 14).

(6.6 kB)

Niniejszy temat w Obliczu Najświętszego Sakramentu

(18 kB)
Słowa Jana Pawła II z jego Pielgrzymki do Ojczyzny 6.VI.1997 r.: „Dzisiaj dziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowie na Giewoncie wznieśli Krzyż. Ten Krzyż patrzy na całą Polskę - od Tatr aż do Bałtyku. I ten Krzyż mówi całej Polsce: Sursum corda - W górę serca. Trzeba ażeby cała Polska patrząc w stronę Krzyża na Giewoncie, słyszała i powtarzała: Sursum corda - w górę serca. Amen”.

Szczególnie chętnie przemawia kapłan na poruszone tu tematy wobec Najświętszego Sakramentu: w kościele. Rzecz zrozumiała, że prelekcja z tego zakresu w odpowiedniej sali umożliwia dyskusję, czego nie wypada czynić w kościele. Ale: w kościele obecny jest w Eucharystii Jezus Chrystus: Stworzyciel i Odkupiciel człowieka. On to stworzył małżeństwo i małżonków, w tym również rodziców kapłana. Bóg jest Miłością-Życiem. Nie ma miłości, która by mogła być całkowitym darem „od osoby do osoby” – poza i niezależnie od Boga.

Małżeństwo jest jednym z świętych sakramentów. Z Woli Bożej cała rzeczywistość małżeńska, aż do współżycia płciowego włącznie, „...jest realnym symbolem zjednoczenia Chrystusa z Kościołem, zjednoczenia nie czasowego, czy ‘na próbę’, ale wiernego na całą wieczność” (FC 80).

Dlatego też wypada kształtować również współżycie małżeńskie z całą świadomością – radośnie, ale i modlitewnie, nie tracąc w tym czasie żywotnego kontaktu z Chrystusem obecnym w sercu: swoim własnym oraz w sercu współmałżonka. W małżeństwie nie ma nic, co by nie było Boże – i tak dopiero, poprzez Boga i z Jego błogosławieństwem – w pełni ludzkie (por. LR 9). Czyli: z kolei pożycie małżeńskie wyzwala nieustanny wzrost człowieczeństwa, przeżywanego coraz głębiej w całej swej godności. Czy to wszystko nie jest przedziwne? Boże – i zarazem jak najbardziej ludzkie (obszerniej na ten temat, zob. niż., cz. VI, rozdz. 9, zwłaszcza pod jego koniec)?

Poza tym, do kościoła przychodzi się w Imię Boże. A Jezus powiedział: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię Moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Wypada więc zaprosić w pełni świadomie Jezusa Chrystusa do uczestnictwa w takim właśnie wykładzie. A w ogóle, wypada zaprosić wtedy całą Rodzinę Świętą: św. Józefa, przybranego ojca tego, który stał się Odkupicielem człowieka; a tym bardziej Maryję – Dziewicę, a przecież Matkę. Maryja zaś poczęła swego Bożego Syna, Odkupiciela Człowieka – „... ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża(por. J 1,13), ale „za sprawą Ducha Świętego(por. Łk 1,35; Mt 1,18.20).


Czy ta jednoznacznie przedstawiona tu postawa tego kapłana miałaby komuś przeszkodzić w przyjęciu mimo wszystko otwartym sercem i z „radością w Duchu Świętym” zaprezentowanej tu treści, chociażby Czcigodny Czytelnik miał nie być osobą wierzącą, ani nawet chrześcijaninem, ale np. ateistą?

Piszący te słowa sądzi, że nie jest wcale rzeczą niemożliwą, by czytelnik miał nie być zdolny do swoistego ‘przeskoczenia’ trudnego do ukrycia wewnętrznego związania z Bogiem u tego, który tu przemawia (oby ta więź pozostała na zawsze nie naruszona ! ).

Ważną jest ostatecznie sama treść wykładu, jaka tu jest przedkładana. Nie jako jakiekolwiek przymuszanie, lecz jako zachęcająca prośba i modlitewnie proponowana rzeczywistość, która – oby prowadziła ku dobru. Zarówno temu bezpośredniemu doczesnemu, jak i temu definitywnemu, liczącemu się na życie – wieczne.

(9 kB)

RE-lektura: część I, rozdz. 2d.
Stadniki, 3.XI.2013.
Tarnów, 10.III.20222.

(0,7kB)        (0,7 kB)      (0,7 kB)

Powrót:SPIS TREŚCI



F. KOMPETENCJA KOŚCIOŁA – PERSONEL OŚRODKÓW PORADNICTWA

Prawo par małżeńskich
Kompetencja Kościoła oraz personelu poradnictwa
Odpowiedzialność personelu poradnictwa
Kompetencja autora niniejszego wykładu
Przedstawiciel Kościoła
NIE-angażowanie Magisterium w szczegóły ‘Metody’
Niniejszy temat w obliczu Najświętszego Sakramentu


Obrazy-Zdjęcia

Ryc.1. Ojciec święty w spotkaniu z obojgiem prof. dr John i dr Evelyn Billings (2002 r.)
Ryc.2. Krzyż na Giewoncie, Polska, Tatry: widok całości
Ryc.3. Krzyż na Giewoncie, Polska, Tatry, góra krzyża
Ryc.4. Krzyż na Giewoncie, Polska, Tatry: widok z daleka
Ryc.5. Tablica pamiątkowa budowy Krzyża
Ryc.6. Tablica pamiątkowa słów Jana Pawła II o Krzyżu na Giewoncie